![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
|
![]()
To moje II fs na tym forum. Tym razem nie ja wymyślałam tok wydarzeń, tylko życie. Zbieżność imion jest najzupełniej przypadkowa. Na razie mam napisanych 7 odcinków, więc rady dotyczące dalszej części są bardziej niż wskazane
![]() Los tak chciał Odcinek 1 Dotknęła mnie jedna z najbardziej dziwacznych i nieprzewidywalnych rzeczy tego świata: byłam zakochana. Nie tak, jak większość dziewczyn w moim wieku: nie miałam chłopaka, byleby mieć, nie była to miłość krótkotrwała. Od ponad pół roku miałam fioła na puncie pewnego gościa. Konkretnie Pawła z klasy wyżej. A on nie miał o tym zielonego pojęcia. Mojego wzdychania na jego temat musiały słuchać moje przyjaciółki. Do dzisiaj nie wiem, jak to wytrzymywały - Paweł to, Paweł tamto, Paweł jest taki słodki - to był jedyny temat, jaki mogłam podjąć w tamtym czasie. Jednak okazały się wspaniałe - bez słowa narzekań wysłuchiwały mnie, próbowały zrozumieć. Pod postacią Pawła krył się dla mnie cudowny, dla innych przęciętny szóstkoklasista. Był średniego wzrostu, wyglądał na zamkniętego w sobie. Przerwy spędzał samotnie lub gawędząc z kolegami. Jego ciemnobrązowe włosy opadały łagodnie na ramiona, a grzywka sięgała najdłuższych, najciemniejszych rzęs, jakie w życiu widziałam. Jego oczy były czarne z lekkimi bursztynowymi refleksami pojawiającymi się tylko wtedy, gdy się śmiał. ![]() Nosił zazwyczaj koszule z długim rękawem i luźne jeansy. Rzadko widziałam jego uśmiech, ale gdy się uśmiechał, moje serce wywijało koziołki, podskakiwało i tańczyło jednocześnie. Na każdej przerwie razem z moją najlepszą, ukochaną przyjaciółką Julią chodziłyśmy za nim krok w krok. ![]() On niczego nie zauważał. W końcu dlaczego miałby zwracać uwagę na roześmianą, bardzo niską piątoklasistkę z nadwagą? Już bardziej mógł przypatrywać się Julii - długonogiej, wysokiej dziewczynie z ciągle rozczochranymi, brązowymi, kręconymi włosami. Julia była w wielu sprawach niezastąpiona. Mogłam powiedzieć jej wszystko, wiedziałam, że i tak będzie dobrze, wybaczy mi lub jeśli coś jej się nie spodoba, obróci to w żart. O mojej miłości - bo inaczej nie mogłam nazwać bicia serca, które przepełniało się radością i jednocześnie myślami: zobaczył, że się denerwuję? - do Pawła wiedziały tylko 3 osoby - ja, Julia i Karolina, moja druga przyjaciółka. W pewnym sensie była ona przeciwieństwem Julii - bardzo drobna i szczupła, ciemna blondynka średniego wzrostu rzadko się odzywała, z pozoru była nieśmiała. ![]() Potrafiła zrozumieć mnie bardziej niż Julia, nie mogłam wytłumaczyć dlaczego. Może powodem było zdziwienie Julii, czemu nie podejdę do Pawła, nie zagadam. Często zastanawiałam się nad tym, czy nie spytać go, która godzina, albo zacząć rozmowę o pogodzie. Niestety, w moje serce szybko pukało wahanie. Moja tchórzliwa z natury dusza nie dopuszczała do siebie myśli podejścia do niego choćby na odległość 2 metrów. Ja sama stałam na drodze do mojego szczęścia. Było to dla mnie bolesne, ale na myśl o Pawle trzęsły mi się rece. Kiedyś, gdy mijaliśmy się na wąskim korytarzu, niechcący otarł się koszulką o moją dłoń. Poczułam się błogo, całą przerwę zastanawiałam się, czy zrobił to specjalnie. Łudziłam się, że mnie zauważył, że odwzajemnia moje uczucia. Niestety, mijały miesiące, a on milczał. Nie patrzył na mnie, coraz rzadziej widziałam jego uśmiech. Żyłam nadzieją, że wreszcie mnie zauważy, zrobi cokolwiek. Niestety. Marzenia miały pozostać marzeniami. Dziwne, ale właśnie w tym okresie mojego życia byłam najszczęśliwsza. ![]() Każde jego przypadkowe spojrzenie wywoływało uśmiech na mojej twarzy, każdy jego ruch napawał mnie zachwytem, a głos jeszcze bardziej upewniał mnie w przekonaniu, że chyba trochę za wcześnie spotkałam tego jedynego i że przez moje tchórzostwo zmarnuję życiową szansę. Nie mogłam dopuścić do siebie takiej możliwości. Byłam zdecydowana działać. W chłodny, listopadowy poranek jak codzień szłam do szkoły za wcześnie, niż należało. Moi rówieśnicy właśnie się budzili, gdy ja przekraczałam próg szkoły. Lubiłam byc za wcześnie. Siadałam wtedy na ławce i w neutralnym otoczeniu mogłam pozbierać myśli nie będąc nękana przez rodzinę zaniepokojoną moim zamknięciem się w sobie. O tej porze w szkole zazwyczaj byli tylko dwaj uczniowie - niska, płaczliwa czwartoklasistka i Marcin, mój kolega z klasy. Był on dobrym kumplem. Przyjaźnił się z Julią, to od niej wiedziałam, że on też jest nieszczęśliwie zakochany. Nieszczęśliwie? Tak wtedy myślałam. Marcin mnie nie zadręczał. Wiedział, że chcę być sama i doskonale to rozumiał. Pogrążyłam się w rozmyśleniach. Muszę coś zrobić. Tylko co? Znałam tylko imię, nazwisko, klasę i plan lekcji ukochanego. W czym to mogło pomóc? W tym czasie w szkole zgromadzili się też inni uczniowie. Machinalnie odpowiadałam na powitania nie zwracając nawet uwagi, komu. Karolina zwykle się spóźniała, Julia wchodziła tuż przed dzwonkiem. Tak, jak Paweł. Codziennie na niego czekałam przy szatniach. Chciałam zobaczyć wyraz jego twarzy, po tym mogłam rozpoznać, w jakim jest nastroju. Lubiłam, gdy wchodził do szkoły zamyślony - wtedy mogłam podejść o wiele bliżej niż zwykle i z małej odległości podziwiać jego urodę, gesty, nawet po minie czasem mogłam wywnioskować, o czym myśli. Paweł często chodził zamyślony. Kiedyś z tego powodu przewrócił jakiejś dziewczynie ze swojej klasy termos z herbatą. Znów miałam powód do podziwu - błyskawicznie złapał go tak, że nic się nie wylało. Był moim bóstwem. Nie wyobrażałam sobie rozmowy z nim - on był dla mnie wręcz nieludzki. Nie mogłam uzmysłowić sobie, że taki ideał jak Paweł może chodzić po tym świecie niezauważony. Przeciez koło niego powinien się ustawiać wianuszek dziewczyn! Nagle wyostrzyłam słuch. Usłyszałam charakterystyczny układ kroków - prawie bezszelestne, poruszające się w miarowym tempie. Byłam prawie pewna, że to Paweł, choć jak na niego było za wcześnie. Nie myliłam się - to był mój ukochany. Jak zwykle zamyślony wszedł do szatni, na której wisiała stara, drewniana tabliczka z napisem "VI c". Przystanąłam naprzeciwko wyjścia z szatni wpatrując się z uwielbieniem w mojego lubego zdejmującego buty. Teraz zdaje mi się dziwne, ze mnie nie zauważył - dla wszystkich było oczywiste, że wpatruję się w niego jak sroka w gnat. Gdybym była Julią już obiegłyby mnie dziewczyny pytając, czy chodzę z Pawłem, czy mi się podoba itp. Byłam jednak tylko sobą - lubianą kujonką, ułożoną, grzeczną dziewczynką w mniemaniu wszystkich prócz Julii, Karoliny i Sylwii, czyli mojej przyjaciółki, która jeszcze chudsza od Karoliny, była typową chłopczycą. Nikt nie mógł przyjąć do wiadomości, że Klaudia, ta Klaudia, może się kiedykolwiek zakochać. Było mi to na rękę. Nienawidziłam rozgłosu. Paweł zdjął czapkę. - Och - wyrwało mi się. - Co jest? - podeszła do mnie Sylwia. - Nic, nic. Obciął włosy! Te piękne włosy! Nie mogłam się przyzwyczaić do widoku jego pięknych rzęs w całej okazałości. Był to dla mnie zbyt duży szok, nie mogłam kryć swoich uczuć przed osobą, która tak dobrze mnie zna. - Powiem Ci na przerwie. - Trzymam za słowo - Sylwia oddaliła się. ![]() Wpatrywalam się jak urzeczona w Pawła. Nagle odwrócił się. Czym prędzej schowałam się za kolumną, by za chwilę, nie mogąc wytrzymać, znów się zza niej wychylić i z zapartym tchem obserwować mój ideał. To wtedy podjęłam ostateczną decyzję: nie mogę tego tak zostawić. Czas zrobic pierwszy krok, choćby miał prowadzić do pierwszych łez z miłości. Ostatnio edytowane przez Kliii : 07.02.2009 - 15:02 |
![]() |
![]() |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|