Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 01.12.2007, 13:32   #21
gosk_gosia
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Część 4

***

Po kilku minutach drzwi pokoju zatrzasnęły się odcinając nas ostatecznie od tego wariata. Natychmiast wraz z Romanem rzuciliśmy się na ową, jak się okazało, kopertę. Na początku mieliśmy małą, jednak kłopotliwą sytuację – każdy z nas chciał pierwszy zobaczyć zawartość koperty, więc o jej otworzeniu dosłownie nie było mowy. Na szczęście przed zniszczeniem uchronił ją zwyczajny napis – moje nazwisko. Ucieszona z wyższością spojrzałam na policjanta, jednak nie był to dobry pomysł, bo zaraz po tym poczułam się bardzo dziwnie… Znów zachowując się jak dzieciaki z niecierpliwością czekaliśmy, aż ją otworzę i dowiemy się, co kryje w środku.


-Na moje drogie złoto! Co to jest? Czy to….? Czy to, co tu widzę, to tłuste plamy!? – krzyknął z przerażeniem odruchowo odsuwając się od zmasakrowanej kartki.
Dzięki niemu znów chciało mi się śmiać, jednak widząc, że jest bardzo wstrząśnięty wolałam nie ryzykować, lepiej zrobię zmieniając temat, komendant widocznie był bardzo delikatną osobą.

***

Postanowiłam pójść. Oczywiście nie sama – Roman uparł się, że nie może do tego dopuścić i oczywiście nie może go tam zabraknąć. Niestety jego upór był również powodem nocy spędzonej w jednym pokoju. Wcale mi się to nie podobało, chciałam pobyć sama, przemyśleć wiele różnych spraw, w końcu tyle ostatnio się działo… Nie skusiła go nawet wizja pobyty w luksusowym hotelu, chociaż byłam bardzo bliska namówienia go do tego. Był jednak jeden warunek – miałam zamieszkać tam z nim.

Nie żebym go nie lubiła albo żywiła do niego jakąś niechęć, po prostu… dziwnie się czułam w jego towarzystwie. Był bardzo dziwną osobą, można bez wahania powiedzieć, jedyną w swoim rodzaju. Bogaty, przystojny i inteligentny, można powiedzieć banalny szczęściarz, on jednak był inny. Umiał dowieść swojej wartości w każdej sytuacji.

W końcu ruszyliśmy we wskazane przez Chunca miejsce. „Schabowy Oscypek” był małą restauracyjką niemal na samym końcu najsłynniejszej zakopiańskiej ulicy. Przez całą drogę próbowałam wyciągnąć od Romana, co on znów kombinuje, on jednak jakby się zawziął i przez całą drogę nie odezwał się ani słowem.


-Poczekaj tu chwilę – powiedział gdy znaleźliśmy się niedaleko budynku – Wejdę tylnym wejściem i zajmę jakieś miejsce w cieniu i będę was obserwował. W razie czego będę miał nad wszystkim kontrolę…
-No tak… znowu chcesz mnie kontrolować – odpowiedziałam nie ukrywając oburzenia.
Oczywiście wszystko stanęło na tym, co postanowił więc odczekałam kilka minut i weszłam do środka.


Gangstera wypatrzyłam od razu. Nawet ślepy dostrzegłby jego promiennie rude owłosienie z odległości kilometra. Ogarnęłam też wzrokiem pozostałą część lokalu w poszukiwaniu Romana, jednak nigdzie go nie było. Czy aż tak dobrze się schował, czy jego plan się nie powiódł.?

Niepewnym krokiem podeszłam do Chunca, od którego odszedł właśnie kelner z całkowicie zapisanym notesem. Uśmiechnął się zapraszając mnie do zajęcia miejsca naprzeciw niego.
-Skoro twój znajomy już tu jest, dlaczego siedzi sam? – spytał bardzo niskim głosem kiwając głową w taki sposób, że zarówno jego włosy jak i wielki brzuch falowały wraz z nią.
Zrezygnowana podniosłam się z krzesła, aby odszukać nieszczęsnego Romana, który mógł swoim pomysłem sprowadzić na nas jeszcze większe kłopoty.


Nie musiałam jednak długo szukać, a właściwie w ogóle, bo nagle, nie wiadomo skąd, wyłonił się i usiadł na wolnym krześle.
-Witam – rzekł do przybysza rudzielec.
Roman jakby chwilę walczył sam ze sobą, czy odpowiedzieć temu brudasowi, jednak w końcu stwierdził, że nie wypada zostawić tego bez odpowiedzi.
-Ja również.
-Nie będę owijał jak nitka baleron, chcę jak najszybciej zjeść to, co przed chwilą zamówiłem. Spójrzcie przez okno. Stoi tam czerwony samochód dostawczy, w środku jest Agata Harb. Pani odda mi moją własność, powód tego żałosnego spotkania, a ja oddam waszą znajomą. To uczciwy układ.

Znów zerwałam się z krzesła, jednak tym razem nie miałam zamiaru tak szybko wracać na swoje miejsce. Jak on mógł to zrobić? Skoro to wszystko moja wina, to niech zostawi w spokoju Agatę! Zaczęłam na niego ogromnie wrzeszczeć, ale widocznie potężny mężczyzna miał już mnie dość bo przyłożył mi z taką siłą, że upadłam na ziemię, całkowicie tracąc świadomość. Ostatnie, co zdążyłam zarejestrować, to wrzaski przerażonych ludzi wybiegających z restauracji.

***


Obudził mnie pulsujący ból szalejący w mojej czaszce. Powoli pozbierałam się z zimnej podłogi i na siedząco próbowałam przypomnieć sobie, co robie w tym dziwnym miejscu. Jednak nie widziałam racjonalnego wytłumaczenia. W końcu przypomniała mi się sytuacja ze „Schabowego Oscypka”.
-Gośka! – cichy głos wyrwał mnie z zamyślenia – Nic ci nie jest?
Spojrzałam w stronę, z której dochodził głos, to Roman, potraktowali go w sposób podobny do mnie. Podał mi rękę i pomógł stanąć na nogach, żebyśmy w końcu byli na mniej więcej równym poziomie.

-Gdzie my jesteśmy? – spytałam poprawiając podwiniętą bluzkę.
-Nie wiem, ale podejrzewam, że jest to… hm…jakby prywatne więzienie Filipiaka-Chunca.
-To skoro przetrzymuje tu nas, to musi być tu także Agata!


Niestety nigdy nie było mi dane usłyszeć, co na ten temat sądzi policjant, ponieważ dokładnie w tej chwili drzwi celi zaskrzypiały, żeby za chwilę mogły wyłonić się zza nich 3 dziwne postacie.

Omiotłam spojrzeniem wszystkich troje. Chunc, jakaś dziw*a i… pani Maria! Znów ona, że też z tych wszystkich domów w Zakopanem musiała być właśnie w tym…
-Witam i dziękuję za przybycie – rzekł mężczyzna poważnym tonem i natychmiast wybuchnął barczystym śmiechem ciesząc się z udanego żartu. Nikt poza nim niestety się tak dobrze nie bawił. – Mamy do załatwienia ważne sprawy, jednak jestem człowiekiem cywilizowanym, więc przedstawię wam woje cudowne towarzyszki. Pierwsza kobieta – tu wskazał Marię – to dobrze znana wam moja ukochana żona, a druga dama, to moja córka Alex.


Ta ostatnia stała wypinając to co trzeba i intensywnym wzrokiem patrzyła na Romana, który wydawał się być jakby nieobecny. Lekko szturchnęłam go w ramię, ale ani drgnął.
-Więc znacie już moją rodzinkę, brakuje tylko mojego syna, jednak on jest… inny niż my. Ale zostawmy już to. Przejdźmy do interesów. Wasza Agata jest cała i zdrowa, na razie. Wszystko może się zmienić, jeśli nie oddasz nam naszej własności – chrząknął głośno przerywając tym na chwilę swój monolog – Dawaj!
Nie wiedziałam co mam robić, naprawdę nie miałam pojęcia, o co chodzi. Co ja mam mi dać? -To jakiś obłęd! – krzyknęłam rzucając się na Chunca, jednak Roman jakby odzyskał świadomość, bo złapał mnie w pasie uniemożliwiając atak, krzyczałam więc dalej – Jeśli coś jej zrobisz…to…to…
-To co? – zaczął nabijać się gangster.
Przegrałam. Mogło to kosztować nawet życie mojej przyjaciółki, a tego nigdy sobie bym nie wybaczyła. Już straciłam jednego przyjaciela.
-A może ona naprawdę nic nie wie? – cicho zaproponowała Maria.
-Milcz, kobieto! Ona wie, tylko robi z nas idiotów. Przypomnij sobie, kretynko zwrócił się do mnie – Kiedyś w sklepie… Kobieta… Lepiej sobie odśwież pamięć, bo inaczej zabije tego chłoptasia, a potem ciebie.
Myślałam, bardzo intensywnie, jednak kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Wszyscy w pomieszczeniu kierowali swój wzrok na mnie, co sprawiało, że czułam się jeszcze bardzo niezręcznie.
-Już wiem – skłamałam.

***

Oczywiście nie doszło do żadnego porozumienia. Na drugi dzień z samego rana zostaliśmy niemal siłą wepchnięci do pociągu do Koszalina.


Dopiero teraz miałam możliwość powiedzenia komendantowi, że wszystko zmyśliłam, że nie mam pojęcia, co takiego na czym zależy Chuncowi mogę mieć.
-Tak myślałem – powiedział ze złością i do końca podróży nie odezwał się ani słowem.

***

Nacisnęłam na klamkę i wpuściłam Romana do mojego mieszkania. Sama weszłam zraz za nim, od razu po tym jak zamknęłam je na zasuwkę, na wszelki wypadek.
-Nie krępuj się, wchodź do środka – popędziłam go widząc, że stoi jak wryty oparty o framugę wejścia do salonu – zaraz przyniosę coś do jedzenia, chyba coś tu zostało.
Jednak on nadal stał z miną jakby zobaczył ducha. Podeszłam żeby zobaczyć czemu nadal się nie rusza z miejsca i doznałam największego szoku w moim życiu – na moim stole leżał trup!


Kobieta była w samej bieliźnie, a w jej brzuchu widniała wielka krwawiąca rana. Jednak nie to mnie tak przeraziło. Miała piękne, długie rude włosy, dokładnie tak, jak moja koleżanka z pracy! Szybko do niej podbiegłam i spojrzałam na jej twarz. Nie…to nie mogła być Ewa! Nogi same odmówiły mi posłuszeństwa i osunęłam się na ziemie. Po moich policzkach spłynęły dwie strużki gorących łez. Czułam się całkowicie bezradna, wiedziałam, że nic, ale to nic nie jestem w stanie dla niej zrobić. To było straszne.

Nagle koło mnie pojawił się Roman, fachową ręką sprawdził, czy dziewczyna może jeszcze żyje, jednak nie miało to żadnego sensu, jedynie pobrudził krwią swój garnitur, co wyraźnie mu się nie spodobało. Popatrzył chwilę na ciało i widząc moją rozpacz przyciągnął mnie do siebie, żebym mogła wypłakać się na jego ramieniu.

***

Koniec części 4

Ostatnio edytowane przez gosk_gosia : 08.12.2007 - 11:26
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 01.12.2007, 13:51   #22
Karooola :*
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Podoba mi się ten odcinek. Jak mówiłam na początku, jestem wielbicielką tego fotostory Troszkę zagmatwane, ale to nie szkodzi zbytnio opowiadaniu.
Kiedy nie było mnie jeszcze na tym forum, czytałam Dżwięk Tłuczonego Szkła na forum Simsomaniak, ale zamknęli Ci temat
Byłam nieźle wkurzona
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.12.2007, 14:03   #23
gosk_gosia
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

No niestety zagmatwanie miało być
A co do forum simsomaniaka to w sumie cieszę się, że zamknęli ten temat bo jaki był sens skoro nikt i tak tego nie czytał...
Pisze tutaj, bo stwiedziłam, że dalej chcę to robić, a dla samej siebie trochę nie ma to sensu^^

Więc zapraszam wszystkich czytających do komentowania.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 06.12.2007, 19:26   #24
Shila
 
Avatar Shila
 
Zarejestrowany: 06.12.2007
Płeć: Kobieta
Postów: 25
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Ciekawe fotostory, spodobało mi się bardzo i niecierpliwie czekam na dalszą część, jakbym miała oceniać to dałabym 8/10
Shila jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.12.2007, 18:37   #25
gosk_gosia
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Mam nadzieję, że uda mi się dać odcinek dziś lub jutro i że ktoś to przeczyta^^
  Odpowiedź z Cytatem
stare 08.12.2007, 08:46   #26
Irbis
 
Avatar Irbis
 
Zarejestrowany: 09.08.2007
Płeć: Kobieta
Postów: 859
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Zaczynam:

Zdjęcia nie zawsze pasują do tekstu. W pierwszym odcinku piszesz: pośrodku pomieszczenia stał nie kto inny, jak średniej wielkości labrador, natomiast widoczny na zdjęciu pies nie stoi, lecz leży.

Wydało mi się dziwne, że policja, nie ukończywszy jeszcze śledztwa, podaje najbliższym ofiary dokładne dane o sprawcy zbrodni: jego imię, nazwisko, czym się zajmuje i gdzie przebywa.

W odcinku drugim, nie podoba mi się pewien element opisu zdjęcia brzydala.
5 lat później stał się znanym i cenionym w Europie i na świecie zbieraczem. - powinno być "kolekcjonerem".

Dalej bohaterka mówi: wcześniej jednak musimy koniecznie się przebrać z tych okropnie ciepłych ciuchów. Tymczasem na zdjęciach widać, że tylko jedna z nich ubrana jest w coś, co może uchodzić za ciepłe. Druga z dziewcząt ma na sobie dość skąpą sukienkę.

Teraz uczepię się Giewontu. Rozumiem, że niełatwo jest go zrobić w tej grze, ale jest coś, co bardzo mnie razi na tym zdjęciu, a czego bez problemu można było uniknąć. Otóż na Twoim Giewoncie stoi choinka,a tak naprawdę, na Giewoncie nie rosną drzewa
Uważam, że opisując autentyczne miejsca bierze się za to pewną odpowiedzialność. Rozumiem, że to tylko "simowe" FS, ale mimo wszystko może wywołać błędne wyobrażenie o tym szczycie u kogoś, kto nigdy tam nie był.

Trochę nielogiczna wydaje mi się również cała ta sytuacja na Giewoncie.
Po pierwsze nie rozumiem, dlaczego nagle morderca, kolekcjoner broni, zostaje nazwany gangsterem. Nie każdy morderca jest gangsterem, a jeśli on akurat jest, to dziewczyna będąca narratorem i tak tego nie wie.
Druga sprawa, której nie rozumiem: dlaczego ten facet strzela tylko do jednej z dziewcząt? Tak bardzo chciał zostawić kogoś, kto poświadczy o jego zbrodni? Dlaczego nie strzelił także do drugiej dziewczyny? Dlaczego nie zabił tej pierwszej? Jeśli źle strzelił, to przecież miał czas, żeby strzał poprawić. Byli tam tylko we troje, a na Giewont policja raczej szybko nie dotarła. Nawet goprowskim helikopterem zajmuje to trochę czasu. Po prostu brak tu chyba jakiś dodatkowych opisów, które wskazywały by to, że przebieg zdarzenia jest zamierzony, a nie jest błędem logicznym.

Dopiero w odcinku czwartym sprawa się tak jakby wyjaśnia. Okazuje się bowiem, że dziewczyna ma coś co należy do "gangstera", zaś jej koleżanka jest tak jakby towarem zamiennym.
Znowu jednak są niejasności, tym razem z udziałem policjanta. Pomijając jego dziwne zachowanie podczas strzelaniny w odcinku trzecim, to dalej zachowuje się równie dziwnie. Dziewczyna umawia się z przestępcą, a policjant wie gdzie i kiedy. Dlaczego więc nie zachowuje się tak, jak powinien zachować się policjant? Zamiast aresztować przestępcę, czy choćby podjąć taką próbę, on wita się i siada z nim przy stoliku.
Kolejna rzecz, która wydaje mi się bez sensu, to zachowanie dziewczyny. Jeśli nie wiedziała co takiego ma oddać rodzinie przestępcy, dlaczego zwyczajnie nie zapytała? Zabiłby ją za to? Wątpię, bo jeśli tak bardzo zależy mu na tym czymś, dlaczego miałby pozbawiać się możliwości odzyskania tego?
W końcu dziewczyna udaje, że wie o co chodzi i jadą do Koszalina. Spodziewałam się, że policjant uda się od razu na komisariat i rozpocznie się akacja. Tymczasem idą sobie od mieszkania dziewczyny.


Poza tymi wszystkimi, nielogicznymi jak dla mnie zdarzeniami, fabuła Twojego FS jest dość wciągająca. Z zaciekawieniem czytałam kolejne odcinki, więc myślę, że następny także przeczytam
Forma w jakiej piszesz jest poprawna, poza dość często zdarzającymi się powtórzeniami. Oto kilka przykładów:
- Jego hobby oprócz kolekcjonerstwa to myślistwo oraz biesiady. Uwielbia muzykę ludową oraz biesiadną.
- Kiedy w końcu doktor Jasiński dołączył do mnie, miałam w końcu okazję dowiedzieć się tego, co mnie tak bardzo męczyło.
- Znów zerwałam się z miejsca, jednak tym razem nie miałam zamiaru tak szybko wracać na swoje miejsce.

Pozdrawiam Irbis
__________________
OJSG: Życie simów według Irbis *** Trzeci dom Patrycji i Antoniego. *** Życie rodziny Wichura: Część 22
Irbis jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.12.2007, 20:22   #27
gosk_gosia
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Część 5

Na komisariacie wprost roiło się od krzątających się w pośpiechu w tą i z powrotem policjantów w rażąco niebieskich mundurach. Jeden z nich siedział właśnie naprzeciwko mnie i wypytywał o wszystko, co wiem o Ewie i może się przydać w ich śledztwie. Jednak rozmowa ze mną nie była zbyt prosta, wszystko, poczynając od najprostszych rzeczy myliło mi się. Ostatnie wydarzenia całkowicie zburzyły jakikolwiek spokój w moim życiu i zaburzyły racjonalne myślenie.

Słuchając kolejnych pytań rozejrzałam się w poszukiwaniu Romana, w swoim eleganckim garniturze powinien wybijać się z tego tłumu, jednak nigdzie go nie było. Widocznie znów załatwia swoje sprawy sobie tylko znanymi sposobami…

***

W końcu pozwolono mi powrócić do własnego mieszkania. Nie czułam się tu jednak jak w domu – z salonu zabrano nieszczęsny stolik i zaklejono jaskrawą policyjna taśmą jedną trzecią pokoju. Szybko opuściłam pomieszczenie, zrzuciłam z siebie ubranie rzucając je byle gdzie na podłogę i wsunęłam się do zimnego łóżka. Chciałam zasnąć żeby chociaż na chwilę pozbyć się wszelkich myśli, jednak niestety nie było to możliwe. Włączyłam telewizor, sprawiło to tylko pogorszenie całej sytuacji, ponieważ natrafiłam na lokalne wiadomości i zobaczyłam na ekranie swoje własne osiedle.


Z wściekłością wyłączyłam to stare pudło po czym rzuciłam w kąt pilota, który niestety roztrzaskał się podczas spotkania ze ścianą. Położyłam się i zakryłam głowę poduszkę próbując odizolować się od całego społeczeństwa, ale w mojej głowie wciąż tkwił Filipiak-Chunc. Zamordował mojego przyjaciela i przyjaciółkę, drugą próbował, a na pewno w niedługiej przyszłości to samo spotka i ją, Romana i mnie. Na myśl o własnej śmierci, która niewątpliwie mi się za to wszystko należała, poczułam bardzo dziwne poczucie ulgi. Ale za nim umrę muszę dopilnować żeby Roman dowiedział się o tym, że…

Moje rozmyślania przerwał nagły dzwonek do drzwi. Nie miałam ochoty nikogo widzieć, nawet, jeśli sam Elvis zechciałby złożyć mi wizytę. Niestety gość nie dawał o sobie zapomnieć - już od dobrych trzech minut stał i dzwonił. Teraz byłam już praktycznie pewna, że to jakiś spragniony sensacji dziennikarz z marnego brukowca. Znów dzwonek… Zirytowana zerwałam się na nogi i ruszyłam w stronę korytarza, po drodze odruchowo zerknęłam w lustro. To, co tam zobaczyłam było straszne – podkrążone i przekrwione oczy, czarne ślady po tuszu do rzęs na policzkach i potargane włosy. Właśnie taka poszłam na spotkanie z przybyszem.

Otworzyłam drzwi i ujrzałam stojącego na klatce schodowej Romana Karkowskiego.


-Mogę wejść? – spytał gładząc swój nowy garnitur z serii „drogie i najlepsze”.
Już miałam zaprzeczyć, ale nie wiem czemu nie potrafiłam odmówić. Cały czas dziwnie mi się przyglądał, a ja odwdzięczałam mu się tym samym. Był intrygującym człowiekiem – policjant, który zamiast munduru nosił garnitury od Armaniego i wydaje się, że zajmuje się tylko tym, co go interesuje. Ale trzeba przyznać, że w tym stroju wyglądał olśniewająco…

-Hm? – odezwał się zauważając, że dziwnie na niego patrzę – Czemu nie otworzyłaś, obraziłaś się?
Zdziwił mnie ton jego głosu, mówił, jakby nic się nie stało, wszystko było w porządku.
-Myślałam, że to jakiś wścibski dziennikarz.
-Dziękuję za komplement – odpowiedział z ironią i zaczął coraz bliżej do mnie podchodzić. Poczułam dziwną falę gorąca, a za chwilę dotyk jego dłoni na mojej. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą do łazienki. Stojąc naprzeciwko lustra widziałam straszną siebie na tle mężczyzny. Obróciłam się ku niemu, a on wprawną ręką zaczął zmywać z mojej twarzy pozostałości makijażu.


Kiedy skończył i ukazał efekt swojej pracy w lustrze, zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Kiedy był już tak blisko, że czułam ciepło jego oddechu, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Jego, okolone kurtyną czarnych rzęs, ciemne i przenikliwe, zdawały się widzieć więcej niż było to możliwe.

-Muszę ci coś powiedzieć - szepnęłam lekko drżącym głosem odklejając się od mężczyzny. Ten tylko spojrzał jeszcze bardziej przenikiliwie więc kontynuowałam - Chyba wymyśliłam, na czym tak może zależeć Chuncowi.
Od razu obudziła się w nim dusza policjanta i zginął ten romantyczny facet sprzed chwili.
-No to co to jest?Jak wygląda?
-No... nie wiem dokładnie co to jest. Jakaś mała kaseta.
-Gdzie ją masz?
-No i tu zaczyna się problem... Nie mam jej, już pewnie jest na wysypisku śmieci w Sianowie...
-Na moje złoto! - wrzasnął i zaczął nerwowo chodzić w kółko po małej łazience - Jak mogłaś wyrzucić coś takiego?!
-No to może oddamy im inną? - zaproponowałam - przecież od razu się nie zorientują.
-Oczywiście, tylko wtedy nie tylko nas zabiją, ale przedtem będą godzinami torturować... - odpowiedział sarkastycznym tonem i na chwilę odwrócił się do mnie plecami.
Czekałam chwilę na jakikolwiek ruch z jego strony. W końcu odezwał się znów obejmując mnie ramionami.
-No cóż... Bedzię trzeba znaleźć tą kasetę.

Nagle, właściwie nie wiem kiedy, znalazłam się na korytarzu w jego objęciach. Znów spojrzał na mnie tym samym przenikliwym wzrokiem po czym delikatnie mnie pocałował. Po chwili wkroczyliśmy do mojej sypialni, gdzie stał się bardziej stanowczy zachowując przy tym typową dla siebie nonszalancję…


***

Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na zegarek – 9.16. W pierwszym momencie w ogóle nie pamiętałam tego, co stało się wczorajszego wieczora. Obróciłam się na drugi bok i moim oczom ukazała się jedynie rozrzucona w nieładzie pościel. Poleżałam chwilę tępo patrząc na sufit. W końcu powlekłam się do łazienki i kuchni gdzie z resztek znajdujących się w lodówce przygotowałam coś, co teoretycznie można było nazwać sałatką. Weszłam do salonu i zdziwiłam się ponieważ wszystkie policyjne taśmy zniknęły, co troszeczkę poprawiło mi humor. Usiadłam z talerzem przed telewizorem i włączyłam odmóżdżającą telenowelę.


Zaczęły się kolejne reklamy więc odłożyłam talerz na kanapę i wróciłam do sypialni, żeby się ubrać. Właśnie zaczął wracałam do salonu, kiedy doznałam niemiłego wrażenia deja vu – ktoś znów natarczywie dzwonił do drzwi. Jako, że stałam praktycznie przy samym wejściu, od razu je otworzyłam.

-O co chodzi? – spytałam zdziwiona wysokiego Murzyna o siwych włosach w garniturze tego samego koloru.
-Przysłał mnie tu komendant Karkowski, chciał, żebym zaprowadził panią w pewne miejsce.
-Czemu sam nie przyszedł, albo chociaż nie zadzwonił?
-Komendant jest bardzo zajęty. Wysłał mnie, bo ma do mnie duże zaufanie. Proszę pójść za mną, na dole stoi samochód. Mamy mało czasu.
Po chwili wahania wróciłam się do mieszkania po klucze i telefon i nie wiedząc, że popełniam wielki błąd, poszłam z dziwnym mężczyzną.


Doszliśmy na parking zamieniając ze sobą zaledwie kilka słów, a ja czułam coraz większy niepokój, czyżbym znów popełniła całkowitą głupotę, która może mnie dużo kosztować? Przedwcześnie osiwiały facet wskazał mi czarną terenówkę stojącą kilka samochodów przed nami i położywszy rękę na moich plecach zaczął kierować się w tamtym kierunku. Nie miałam żadnej możliwości ucieczki, liczyłam tylko na to, że to moja chora wyobraźnia ubzdurała sobie jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
Z brudnego jeepa wysiadła jakaś kobieta i otworzyła tylne drzwi i niemal wepchnęła mnie do środka. Zanim je zamknęła, zdążyłam dostrzec jeszcze pistolet włożony za pasek u jej czarnych spodni.

Po chwili samochód ruszył w drogę z głośnym piskiem opon. Po piętnastu, może dwudziestu minutach najwyraźniej wjechaliśmy na jakąś drogę pełną wertepów, bo zaczęło strasznie rzucać. To pogrzebało moje szanse na podsłuchanie rozmowy faceta z ową kobietą i podpatrzenie czegokolwiek zza wielkiej ciężkiej zasłony, która praktycznie ani drgnęła pomimo, że sama miałam trudności z uniknięciem spotkania z podłogą.


Bez wątpienia wpadłam w pułapkę, mogłam tylko pogratulować sobie naiwności. To z pewnością ludzie Chunca, tylko dokąd mnie wieźli, w jakim celu?

***

Kilka godzin później, a dokładniej w moim mieszkaniu zadzwonił telefon. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że ta sama osoba dzwoniła już piąty raz. W czasie, kiedy ten telefon milczał, odzywała się moja komórka znajdująca się w bliżej nieokreślonym miejscu.

Roman Karkowski znów wykazał się wielką cierpliwością, jednak po dwudziestu minutach pojawił się pod drzwiami mojego mieszkania. Gdybym była tego świadoma, na pewno zdziwiło by mnie jego zachowanie i upór.

Ubrany wyjątkowo, nawet jak na siebie, czyli w czarny bardzo elegancki frak, stał chwilę pod drzwiami całkowicie nie pasując do otoczenia aż w końcu zrezygnowany odszedł i zajął tylne miejsce w czarnej limuzynie czekającej na niego pod blokiem.


Koniec części 5

Ostatnio edytowane przez gosk_gosia : 15.12.2007 - 16:42
  Odpowiedź z Cytatem
stare 12.12.2007, 17:28   #28
karlinka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

No siostra... postarałaś sie
Teraz jeszcze bardziej zainteresowałas mnie swoją opowiescią
I bardzo fajne zdjęcia =)
  Odpowiedź z Cytatem
stare 15.12.2007, 15:03   #29
agacia5
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Nie...to nie możliwe....BY MIEĆ TAKI TALENT !! Pięknie , pięknie piszesz !
  Odpowiedź z Cytatem
stare 18.12.2007, 18:35   #30
gosk_gosia
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dźwięk Tłuczonego Szkła

Część 6

Lśniąca limuzyna podjechała pod wejście wielkiego budynku, przed którym tłoczyło się mnóstwo mężczyzn w eleganckich garniturach oraz nieco mniej kobiet ubranych w olśniewające wieczorowe suknie. Policjant przez okno pojazdu spojrzał na jedną z nich, która wyraźnie go zainteresowała. Miała na sobie czarną kreację sięgającą aż za kostki, lecz po chwili blondynka zniknęła za głównymi drzwiami. Właśnie stracił ją z oczu, kiedy mężczyzna w białym fraku otworzył przed nim drzwiczki, więc wyszedł na zewnątrz i upajał się cudowną atmosferą bankietu i zapachem przeróżnych, cudownie mieszających się ze sobą perfum, chociaż jak zawsze swoje uważał za najpiękniejsze.

Z drugiej strony tego samego samochodu stał tak samo ubrany mężczyzna i witał wysiadającą Chinkę nie mogąc oderwać od niej wzroku, zwłaszcza od jej głębokiego dekoltu. Roman postawił stopy na twardym bruku czekając na swoją towarzyszkę, a pracownik obsługujący wcześniej jego podbiegł do przedniego siedzenia i już miał otwierać drzwi, kiedy one same otwarły się niemalże go przewracając. Z wnętrza wyłonił się ciemnoskóry facet w jasnym garniturze w kolorze jego włosów. Nie zwracając uwagi na potrąconego przez siebie chłopaka podszedł do czekających na niego współpasażerów i razem ruszyli ku wejściu.


***

Poczułam okropny smród stęchlizny przebijającej się przez odór pleśni i wilgoci. Z obrzydzeniem dotknęłam ściany, koło której właśnie siedziałam. Była mokra i klejąca. To całkowicie wytrąciło mnie z otępienia, w jakim dotąd się znajdowałam. Podniosłam się z niewygodnego pseudo-łóżka i zobaczyłam…
-Agata!
-Obudziłaś się! – wykrzyknęła podbiegając do mnie.
Gwałtownie wstałam i rzuciłyśmy się sobie w objęcia.
-Nic ci nie jest? – spytałam po chwili niewymownego szczęścia i ulgi, lecz przypomniałam gdzie i czemu się znajduję. Tylko właściwie na żadne z powyższych nie umiałam odpowiedzieć.


-Właściwie… To nic mi nie zrobili, tylko mały drobiazg! – krzyknęła wskazując na całe nasze otoczenie – To miejsce jest tak obrzydliwe, że spędzenie tutaj chociaż godziny graniczy z cudem, a ja jestem tutaj już od… od dawna! Oprócz tego, to wszystko w porządku, po prostu cudownie.

Przez chwilę panowała straszna, krępująca cisza. Chciałam coś powiedzieć, jednak przygniatało mnie to, że wszystko co przeszła Agata jest moją winą. Chciałam wszystko wyjaśnić, jednak słowa ginęły na etapie gromadzenia się w mojej głowie.
-Jestem beznadziejna – to było jedyne, co przeszło mi przez gardło.
-Nie mów tak – odpowiedziała natychmiast Agata – lepiej powiedz mi, co działo się przez ten cały czas, odkąd widziałyśmy się w szpitalu.

***

-Spójrz na tych tam – szepnął Romanowi do ucha tajemniczy Murzyn – Cieszą się jak dzieci, że tu są. Pewnie pierwszy raz w życiu pojawili się na jakiejkolwiek gali.
-Pewnie tak – odrzekł komendant – Nie wiem, jak tacy ludzie w ogóle mogą funkcjonować, naprawdę tego nie pojmuję, a zazwyczaj rozumiem wszystko. Nie lubię ludzi, którzy trafiają na takie imprezy dzięki szczęściu, w ogóle nie lubię szczęścia, wolę liczyć na siebie.
-I za to cię lubię. Spójrz – wskazał kobietę, na którą wcześniej zwrócił uwagę Roman – To ona jest szefem tego całego burdelu, zaraz zacznie swoje jakże fascynujące opowieści…


I rzeczywiście, weszła na podium zwracając na siebie wzrok wszystkich zebranych. Ucichły rozmowy i szczęk sztućców obijających się o porcelanowe półmiski.

-Witam szanownych państwa na Pierwszym Światowym Dniu Policjanta – rzekła po angielsku, a jej głos rozpłynął się po całym pomieszczeniu – Zapewne wszyscy jeszcze mnie nie znają, więc najpierw pozwolę sobie się przedstawić. Nazywam się Alicia Connors, od dwóch lat zajmuje stanowisko Dyrektora Światowego Związku Policjantów i w tym roku postanowiłam zapoczątkować nową tradycję naszych zjazdów, mających odbywać się w różnych krajach z udziałem tylko i wyłącznie delegacji policji z całej Europy i nie tylko. Zapewne zastanawiacie się państwo, dlaczego na pierwsze spotkanie wybraliśmy Polskę, otóż…


Po w miarę ciekawym wstępie Connors zaczęła wymieniać przeróżne dane statystyczne i wszelakie wartości i wskaźniki, więc wśród zebranych funkcjonariuszy znów zaczął panować gwar, talerze wróciły w obieg. Widząc to, podziękowała za uwagę i zakończyła swój monolog, życząc wszystkim dobrej zabawy.

***

Minęło już sporo czasu odkąd jacyś ludzie zabrali Agatę, zaczynałam się niepokoić. Co oni z nią robią? Rozważałam najróżniejsze możliwości, aż w końcu zasuwa drzwi zazgrzytała i one same po chwili otwarły się i ujrzałam wyczekiwaną przyjaciółkę w towarzystwie tej samej kobiety, którą widziałam przy terenówce.
-Pospiesz się! – krzyknęła w stronę korytarza, wpychając Agatę do celi – Niedługo wraca szef, musimy się przygotować.
Cokolwiek owo przygotowanie miało oznaczać facet błyskawicznie pojawił się przy wejściu, zerknął na nas z wyraźną pogardą po czym zniknął, a ciężkie metalowe drzwi zamknęły się z hukiem.
-Gdzie ty…
-Co kilka dni tak robią. Ona zabiera mnie stąd, daje wyprane ciuchy i pozwala mi się wykąpać – przerwała mi w pół słowa.
Teraz poczułam się jeszcze gorzej, przecież to musi być dla niej upokarzające, być aż tak zależnym od tamtych ludzi…


-Ale zobacz co mam! – rozpromieniła się wyciągając z kieszeni coś czerwonego, w czym po chwili rozpoznałam nóż.
-Skąd to masz?
-Zabrałam im, jak nikt nie patrzył.
Uśmiechnęłam się do niej i nie wiedząc co powiedzieć spytałam:
-A właściwie po co nam to?
-Nie wiem… Ale lepiej być z nożem, niż bez noża – odpowiedziała takim tonem, że po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem.

***

Kilka godzin wcześniej zabawa w podkoszalińskim lasku trwała w najlepsze. Muzyka grała, ludzie tańczyli, jedli i pili. Przy jednym ze szwedzkich stołów stał Roman Karkowski wraz z Ukalebe Jonesem rozmawiając o przyziemnych sprawach. Po chwili przy boku komendanta pojawiła się piękna Chinka próbując wyciągnąć go do tańca, ten jednak bardzo grzecznie odmówił. Zrezygnowana spróbowała z Jonesem, jednak z tym samym skutkiem. Urażona odeszła, jednak jej złość nie trwała długo, bo wielu mężczyzn dosłownie ustawiało się do niej w kolejce.
-Co za kobieta – Murzyn powrócił do rozmowy. Widząc, że Roman tylko kiwnął głową kontynuował, wskazując kieliszek rozmówcy – Nalać ci jeszcze?
Mężczyzna znów tylko przytaknął, wypił bladokremowy płyn i rzekł.


-Dziękuję za towarzystwo, panie Jones, ale uważam, że czas wracać do domu. Dowidzenia.
Tamten próbował zatrzymać komendanta, jednak nic to nie dało. Wyszedł z sali, wsiadł na tylne siedzenie czarnej limuzyny i kazał się zawieść do swojej willi.

***


Koniec części 6

------------------------

Zapraszam wszystkich do komentowania i wyrażania swoich opinii o "Dźwięku..." :]

Ostatnio edytowane przez gosk_gosia : 18.12.2007 - 18:38
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 04:36.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023