Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 29.11.2008, 16:34   #1
Panna Lawenda
 
Avatar Panna Lawenda
 
Zarejestrowany: 20.06.2008
Skąd: Chatka Ech
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,209
Reputacja: 10
Domyślnie Spalona Kartka

Tak, oto moje drugie fs. Może ostatnie nie było sukcesem, ale przynajmniej je skończyłam. Proszę o ostrą krytykę. Moje ostatnie fs było fantastyczne, jednak te będzie normalne (przynajmniej chcę, żeby tak było
Tak, wiem mało zdjęć, ale jakoś tak uważam, że tyle starczy.
Miłej lekturki:

Rozdział 1.
Napad

Założyła kurtkę, czapkę, rękawiczki i wyszła ze szkoły. Na dworze było zimno i padał śnieg, choć to dopiero listopad.
-Martyś, Martyś!- zmarznięta dziewczyna odwróciła się niechętnie w stronej swojej koleżanki.
-Taak? Zmienić ci pieluszkę, napisać zadanko, nakarmić?- odparła ironicznie. Z reguły sympatyczna, ale zawsze lubiła rzucać cięte komentarze kiedy tylko miała okazję.
-Dobra... Sorry za to, że zwaliłam winę na ciebie.- powiedziała koleżanka ze spuszczoną głową.
-Daruj sobie, okey?
-Nadchodzą święta, bądź miła.- uśmiechnęła się pogodnie. Martyna wzięła kulkę śniegu i rzuciła w Ewelinę.
-Ty! No nowa kurtka... Zawsze jak dziecko- zachichotała.
-Ja muszę iść... Wiesz, pouczyć się.
-Ta, ok to do jutra?
-No do jutra jak przeżyję wywiadówkę, cześć.- dziewczyny pożegnały się i każda z nich odeszła w swoją stronę.

Ewelinka jak zwykle roześmiana, a Martyna z ponurym wyrazem twarzy. Zawsze miała jakiś tam problem. Ostatnio jej kuzynka chciała sie zabić, nie było wtedy do śmiechu. Przypomniała sobie w drodze jak to dobrze było z jej chłopakiem, ale po chwili potrząsnęła głową i starała się pomysleć o milszych rzeczach. Choć trochę było trudno, poradziła sobie. Kiedy wreszcie przekroczyła piekielne bramy jej domu w drzwiach zastała matkę.
-Dwie godziny spóźnienia?!- wykrzyknęła oburzona.
-Przepraszam... Byłam jeszcze na kółku, a zresztą mówiłam ci wczoraj, że idę.- wydukała nastolatka.
-Wiesz, że ostatnio dużo pracuję, byłam zajęta.
-Tak, wiem mamo. I dlatego też nie czepiaj się tego, że się spóźniłam- powiedziała spokojnie i usiłowała wejść do domu. Jednak mama zastawiła jej drogę. Dopiero teraz ujrzała, że była ubrana w swój wizytowy ubiór i sprawiała wrażenie jakby gdzieś się spieszyła.
-Hm, wychodzisz?
-Tak, zaopiekujesz się Tomkiem?
-Jakim Tomkiem?- dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
-Trzyletni chłopczyk, dziecko od sąsiadki. Wiem, że sobie poradzisz, pa- dała córce buziaka na pożegnanie i pobiegła na przystanek. Nastolatka weszła do domu i zastała tam płaczące dziecko. A przecież miała się uczyć. Zdjęła szalik, kurtkę, czapkę i rzuciła je na wieszak.
-Yeach, gol!-wykrzyknęła uradowana. Dopiero teraz maluch zobaczył Martynę. Wreszcie przestał płakać, za co dziewczyna dziękowała Bogu.
Nie miała podejścia do dzieci. Właściwie to ich nawet nie lubiła i w ogóle nie miała z nimi doczynienia. Wzięła chłopczyka na ręce, wygrzebała jakieś swoje stare zabawki z dzieciństwa i dała dziecku.

Potem poszła do kuchni przygotować coś do jedzenia. Nie była mistrzynią w kuchni tak jak jej kochane koleżaneczki. Ta, jej koleżaneczki. Miłe, uczynne dziewczynki. Jej matka zawsze je chwaliła i dawała za przykład. Kiedyś się nawet o to pokłóciły.
-Ałć..- jękneła dziewczyna. Przez te jej rozmyślania prawie ukroiła sobie palec. Poczuła piekielne szczypanie i zaczęła szukać wody utlenionej. Oczywiście jak zwykle nie ma.
-"Nie no super"- pomyślała. Nie marudząć, przemyła palec wodą i zakleiła plastrem. Dobrze, że chociaż to było. Po chwili przypomniała sobie o Tomku. Szybko pobiegła do salonu. Uff, nic mu się nie stało. Nadal bawił się pluszakami. Dziewczyna poszła do swojego pokoju i odpaliła komputer. Weszła na naszą klasę.
-Ooo, nowa wiadomość, ciekawe od kogo.- powiedziała. Okazało się, że to od jakiegoś kolegi z jej klasy.
Hej, mamy na jutro przyjsć odświętnie ubrani.
Martyś, nie zapomnij też tego zeszytu z piosenkami, bo będzie nam potrzebny!
Trzeba będzie przywitać ludzi z innej szkoły, także wiesz. Będą jacyś anglicy...
A ty dobrze umiesz angielski, prawda? Będziesz naszym tłumaczem, ok?
Tylko nie mów, że nie! Nie przyjmuję wymówek "

-Co?! Ja mam tłumaczyć? No, oczywiście wszystko spieprzę. Muszę mu powiedzieć, że nie mogę...- powiedziała i kiedy już zaczęła pisać, chłopak napisał jej na gadu.
WituŚ przesyła wiadomość
WituŚ 16:47:13
Heeej, slonce co tam, dostalas wiadomosc?
Ja 16:47:48
Tak i musze ci powiedzieć, że nie będę waszym tłumaczem. Sorx
WituŚ 16:48:15
Jaja se robisz? Musisz, jak nie ty to kto? Czaj to... Przecież nikt inny nie zna angola tak jak ty!
Ja 16:49:02
czaje to, że coś spieprze
WituŚ 16:49:36
Jak coś spieprzysz to tylko moja i wyłącznie moja wina. Nie twoja. To co zgadzasz się?
WituŚ 16:50:20
Jesteś tam?
Ja 16:50:32
Opiekuję się dzieckiem
WituŚ 16:51:08
Masz dziecko? Wow, z kim?
Ja 16:52:22
Od sąsiadki. Nie przeszkadzaj
WituŚ 16:52:49
Jak będziesz tłumaczem to pogadamy ;p
Ja 16:53:24
Hm, no dobra! Będę
WituŚ 16:53:57
Dzięki, kocham cię :* To idę, pa


Martyna wyłączyła komputer. Trzeba by zobaczyć jak tam obiad. Spojrzała na zegarek.
-Mama będzie za dwie godziny... I co ja mam zrobić z tym dzieckiem. Co takie coś je?- powiedziała do siebie i spojrzała na malucha. Odkąd mu dała zabawki był miłym aniołkiem. Chciała się z nim pobawić, ale wiedziała, że musi przygotować obiad. A jemu? Butelkę? No cóż, chyba tylko to miała i tylko to przychodziło jej do głowy. Wreszcie już wie czemu mama kupiła butelkę dla bobasów. Bo będzie niańczyć dzieci sąsiadek. A właściwie jej córka będzie niańczyć. Westchnęła. Poczuła się odpowiedzialna za wszystko. Mama cały dzień w pracy, a ona musiała się zajmować domem. I jeszcze dzieckiem. No cóż. Rozmyślania przerwał jej dzwonek do drzwi. Kto to mógł być. Kiedy otworzyła zobaczyła kobietę, około czterdziestki.
-Ja po synka- powiedziała. Dziewczynka szybko pobiegła po Tomka i przekazała matce.
-Dziękuję... Przekażesz mamie? Tylko nie zostaw dla siebie!- wręczyła dziewczynie pieniądze i wyszła. Nie rozumiała jednego. Czemu matce, skoro ona się nim zajmowała? No, ale da jej tą kasę. Pięćdziesiąt złotych. Wow, to dużo. Ciekawe, może mama podzieli się z nią pieniędzmi? Fajnie by było. Mogłaby sobie kupić te fajne dżinsy. Nagle poczuła zapach dymu.
-O nie! Obiad!- powiedziała i pobiegła do kuchni. No tak, to już do kosza. Trudno, zrobi coś innego. Ale najpierw pójdzie oglądać TV.

W telewizji nic nie leciało ciekawego. Zmęczona spoglądała jednym okiem na kreskówki. W końcu zasnęła. Obudził ją telefon.
-Halo? O cześć Anka... Dziś?... No nie wiem... Dobra, to przyjdę... Tak, cześć- to była jej przyjaciółka, Ania. Zaprosiła ją na dyskotekę do klubu. Miała zacząć się o dwudziestej. Teraz była dziewiętnasta. Jej mama zaraz powinna wrócić. Nastolatka nie myliła się, wróciła.
-Wróciłam- krzyknęła stojąc w progu.
-Fajnie... Tu masz pieniądze za opiekę nad dzieckiem, a ja zaraz wychodzę na dyskotekę. Mogę?
-Dobrze. A propos pieniędzy, masz tu 10zł. Pomogłaś mi, należy ci się- uśmiechnęła się matka. Córka podziękowała jej i zniknęła w swoim pokoju. Włączyła komputer. Anka była na online. Zaraz do niej napisała. Czas szybko jej przeleciał. Po półgodzinnej rozmowie z Anką wybrała ładne ciuchy i zrobiła fryzurę.
-To ja wychodze mamo, pa- powiedziała i przytuliła mamę na pożegnanie. Na dworze było zimno, ale dało się przeżyć. Ciepłe rękawiczki i kurtka sprawiały, że dziewczyna czuła się jak w lecie. Do klubu nie był kawał drogi, więc szybko dotarła na miejsce. Spotkała Ankę.
-Hej!
-Siemasz, Martyś. Chodż, zaszalejemy- powiedziała koleżanka i oboje zniknęły w klubie. Po kilkuminutowej zabawie, dziewczyny poznały fajnych chłopaków.

Martyna była królową parkietu. Bawiła się doskonale. Natomiast Anka biła jej brawo, tak samo jak reszta imprezowiczów. Kiedy skończyła swój piękny taniec przysiadła się do baru i poprosiła o colę.
-Kotku, tylko się mi nie upij- powiedział wesoło poznany chłopak.
-Spokojnie, zamawiam colę- zaśmiała się.
-No i tak ma być- nastolatka był trochę zdziwiona tym, że koleś tak się boi o nią. No, ale może po prostu jest opiekuńczy? Nie przejmowała się tym.
-Martyna, proszę chodźmy stąd...- dziewczyna usłyszała głos zapłakanej Anki. Szybko opuściły klub. Skierowały się do parku.
-On chce mnie zabić...
-Co ty mówisz?! Kto cię chce zabić?
-On tam był... On...
-On czyli kto?! Anka?! Anka, słyszysz mnie?!- jej przyjaciółka zemdlała. Martyna próbowała ją ocucić, jednak nie udało jej się. Chciała zadzwonić na pogotowie, ale ktoś wyrwał jej telefon z ręki.
-Pożałujesz, ty i ona!- usłyszała i dostała w twarz. Potem poczuła ostrze w brzuchu i widziała krew. Straciła przytomność.

**********
Sorry, za długość odcinka (wiem za długi)
Myślę, że nie zasnęliście czytając
Proszę o szczerą krytykę
__________________

Ach, Marylo, wszak oczekiwanie czegoś daje nam już połowę przyjemności!
Może się zdarzyć, że się tego nie otrzyma wcale, ale nikt nie może zabronić cieszyć się z oczekiwania.

Lucy Maud Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza

Panna Lawenda jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 12:43.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023