Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 11.12.2008, 12:19   #31
brzos
 
Avatar brzos
 
Zarejestrowany: 18.01.2007
Płeć: Kobieta
Postów: 1,596
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

Przeczytałam tylko pierwszy odcinek, ale to jest boskie *,*
Gdybym czytała to w nocy, nie usnęłabym za nic.
Nawet teraz, w południe mam dreszcze...
brzos jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 28.12.2008, 19:59   #32
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

„Święta”

Pierwszy dzień pracy minął w zawrotnym tempie. Nim się obejrzała, była już piąta. Gdy zmierzała do wyjścia pustym korytarzem, usłyszała za sobą kroki. No tak, to przecież jej ochroniarz.
- Szef cię prosi na chwilę. – Jej modlitwa jednak została wysłuchana. To była Jessica.
Odwróciła się i najwolniej jak potrafiła podeszła do biura. Tak jak się spodziewała, czekał tam też Josh, a co gorsza, siedział na walizce. Tknięta złym przeczuciem, usiadła.
- Ze względów bezpieczeństwa… - zaczął jej szef.
- Josh będzie ze mną mieszkał. – dokończyła za niego. – Proszę, nie zachowujmy się jak dzieci, jestem dorosła… - naprawdę się zdenerwowała.
- Jak chcesz zostać zabita przez satanistów, to śmiało, odmów mi. – Ten szyderczy uśmiech strasznie ją denerwował. Miała ochotę go walnąć.
*
Policzyła w myślach do dziesięciu i odwróciła się do czarnowłosego.
- Mam w planach zahaczyć o parę sklepów, nie masz chyba nic przeciwko? – spytała niewinnie.
Skoro nie chciał odejść, zmusi go do tego. Mimo, że sama nie przepadała zbytnio za zakupami, tego dnia zrobiła wyjątek. Łaskawie zgodziła się, aby jego walizka spoczęła w jej bagażniku, po czym chodziła od sklepu do sklepu. Mężczyzna grzecznie to znosił, ale widać było, że z każdym odwiedzanym sklepem maleje jego cierpliwość. Po paru godzinach maratonu po centrum handlowym wreszcie dotarli do jej domu. Sam zastanawiała się, jak dużo czasu minie, zanim wybuchnie.
- Czuj się jak u siebie. – powiedziała, rzucając klucze na stolik w korytarzu. - Pokój gościnny jest drugie drzwi na lewo. Musisz znać parę zasad. Nie toleruję szpiegowania mnie, zwłaszcza w domu. Nie chcę słuchać twojej muzyki. Od tego masz mp3. Jak będą jakieś pytania, zwracaj się do mnie. Aha. – powiedziała na odchodnym. – pościel jest w szafie.
Poszła do kuchni i podniosła krzyk. Tam leżała zdechła mysz! Żartownisia zdemaskował chichot zza ściany. Wzięła, jak się okazało, zabawkę na koniuszki palców i podeszła do niego.
- Zadowolony? – wrzasnęła i rzuciła w niego zabawką.
Nie zapomni mu tego nigdy.
*
Chcąc, nie chcąc, Sam musiała się przyzwyczaić do nowego lokatora. Nie wiedziała, po co Jack kazał mu z nią zamieszkać, skoro i tak nigdzie nie wychodziła. Na początku Kate się ucieszyła, ponieważ myślała, że jej przyjaciółka wreszcie sobie kogoś znalazła. Ale już kilka
dni później zaczęła podejrzewać że za ich wspólnym zamieszkaniem kryje się coś o czym Sam nie chciała mówić.
*
Za to Sam miała wolną rękę w robieniu różnych kawałów swojemu wymuszonemu współlokatorowi. A to zamykała się w łazience w momencie kiedy Czarnowłosy właśnie miał do niej pójść, a to na śniadanie oczywiście „niechcący” dodawała do jajecznicy „trochę” więcej soli niż organizm jest w stanie zaakceptować, wywołując efekt burzy w trzewiach. Nie wiadomo jak on to wytrzymywał. Jeżeli jakimś cudem łazienka nie była zajęta bardzo się cieszył, że nie musi szukać wychodku na dworze. Największą torturą dla niego było oglądanie brazylijskich telenoweli w trakcie meczu. Najlepsze było to, że parę tygodni później, po obejrzeniu wszystkich odcinków od nowa (Sam namiętnie je nagrywała), jego nienawiść do brazylijskich seriali sięgnęła zenitu. Tego dnia jego ukochana drużyna footboll’owa miała najważniejszy mecz w lidze, a ta zmora po prostu zabrała pilota i przełączyła, tłumacząc się, że „i tak nic mu to nie daje”. Liczenie do dziesięciu nic nie dało. Wściekły, wstał i wyrwał jej pilota.
- Oddawaj! – pisnęła kobieta.
- Masz to nagrane, ten odcinek widzieliśmy już 3 razy! – wrzasnął Josh.
Przerażona, oddała pilota bez żadnych sprzeciwów. Od tego momentu to mężczyzna był władcą kanapy. Potulnie siedziała obok, oglądając mecze. Nie chciała się do tego przyznać, ale zaczęło jej się to podobać.
*
Święta. Dla niektórych to po prostu okazja, by dostać prezenty, dla innych możliwość zaproszenia do siebie rodziny. Sam nie należała do żadnej z tych grup – święta spędzała samotnie, w towarzystwie butelki dobrego wina, ponieważ jej religia nie uznawała takiego zwyczaju. W tym roku Josh miał jej w tym przeszkodzić. Pewnego wieczoru po prostu wyszedł, zostawiając zdziwioną kobietę samą.
Wrócił parę godzin później. Bez pytania wtaszczył piękną choinkę i torbę pełną jakiś błyskotek. Tak samo bez pytania zaczął wyjmować z tej torby ozdoby choinkowe, jakieś świecidełka i coś jeszcze, co natychmiast wepchnął pod poduszkę na dużej kanapie. Zachowywał się tak jakby Sam w ogóle nie było w pobliżu. Śpiewając jakąś głupią piosenkę o świętach, zaczął ozdabiać drzewko. Pomimo sprzeciwów („Spalę tę choinkę!”), nie ustępował. Gdy brakowało tylko gwiazdy na czubku, bez słowa wepchnął ją do rąk współlokatorki i poszedł do kuchni, obserwując ukradkiem Sam.
*
Zdziwiona, co też ten debil wyczynia, stanęła przed choinką, totalnie nie wiedząc co robić. Co prawda nieraz widziała już choinkę, ale nigdy tak naprawdę nie mała do czynienia z jej igłami. Po paru nieskutecznych próbach podejścia do choinki bardzo blisko, wpadła na genialny pomysł stanięcia na taborecie. Umieściła gwiazdę na czubku i niebezpiecznie się zachybotała. Zawsze zapominała, że ten taboret jest kulawy. Przygotowała się na bolesne lądowanie. W porę złapały ją czyjeś ręce i bezpiecznie postawiły na podłodze.
- Dzięki – mruknęła zawstydzona kobieta do Josha.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnął się i wrócił do kuchni. – zacznij jeść kobieto. Jesteś lekka jak piórko.
Usiadła na kanapie. Spojrzała przed siebie i z dumą stwierdziła, że gwiazda wygląda dobrze, ba, nawet wspaniale. Poczuła zapach… zaraz, jaki to był zapach? Zdezorientowana, poszła do kuchni. Na środku podłogi siedział z rozbrajającą miną Josh, który próbował rozkminić książkę kucharską. Nie mogąc się powstrzymać, stała i się śmiała. Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, podnosząc znacząco książkę z wypisanym na twarzy : ”Co to do cholery jest?”. Kręcąc głową i zataczając się ze śmiechu, podeszła do niego.
- Wstawaj. – powiedziała. – Zaraz coś zaradzimy.
Półtorej godziny później, cali obsypani mąką, skończyli. Ich indyk prezentował się idealnie.
- Idź się umyć, brudasie. - zażartowała.
- Spójrz na siebie. – odpowiedział i poszedł do łazienki.
Umył twarz zimną wodą. Pomyślał sobie, jak by wyglądał bez dredów. „Nieee” pomyślał. „Nie obetnę ich za nic”. Poszedł do pokoju i się przebrał. Sypialnia była jak na niego zbyt… czysta. Schludne, jasne meble rozmieszczone były według zasad feng-shui, których za cholerę nie mógł pojąć. Całe mieszkanie było po prostu zimne, bez jakichkolwiek uczuć. Nic nie dało nawet zostawienie paru kolorowych rzeczy na wierzchu, ponieważ ginęły one w tej pedantyczności. Musiał przyznać rację Jackowi. Ta kobieta była straszliwą pedantką, w dodatku zamkniętą w sobie.
*
Cholera… nie miała dla Josha żadnego prezentu. Jak mogła nie wpaść na pomysł, że jego wejście z buciorami w jej prywatność będzie miało również podłoże religijne? Po cichu zeszła do piwnicy, gdzie trzymała swoje wina. Po dokładnym obejrzeniu wszystkich, wybrała jedno z najlepszych i cicho pobiegła na górę. Przebrała się, wcześniej konsultując się z Kate. Co prawda, nigdy nie przepadała za kieckami, ale skoro tradycja zobowiązuje….
*
Zasiedli do małego, skromnie ozdobionego stołu. Potrawa była wyśmienita, wino dobre, składali sobie życzenia ale czegoś brakowało… Gdy usiedli przy kominku z kieliszkami wina, nastał czas na prezenty. Mężczyzna ucieszył się z wina jak małe dziecko, chociaż w alkoholu nie gustował. On sam dał jej piękną biżuterię. Delikatne, czarne koraliki i bransoletki delikatnie połyskiwały w świetle ognia. Nie spodziewała się takiego podarunku. Tego wieczoru musieli sobie wiele wyjaśnić.
Musieli przeprosić się za swoje dziecinne wygłupy, które uprzykrzały życie. Grubo po trzeciej odczuli zmęczenie, więc poszli do swoich pokoi spać. Parę godzin później Sam wstała, ponieważ było jej zimno. Gdy przechodziła obok pokoju gościnnego, usłyszała dziwne szelesty. Po cichu weszła do pokoju Josha, choć wiedziała, że nie powinna.
*
Mężczyzna już od małego miał koszmary senne. Ciągle we śnie powracał do tego feralnego dnia. Dnia, w którym nad jego życiem zapanował nie on, lecz ktoś inny…
*
Miał wtedy siedem lat. W Halloween 1988 niski, czarnowłosy chłopiec właśnie wracał od kolegi. Gdy podchodził do domu, nie zwrócił szczególnej uwagi za zgaszone światła, ponieważ myślał, że rodzice chcą mu zrobić kawał. Wszedł do domu i poczuł metaliczny zapach, którego nie umiał określić. Małe dziecko nie mogło znać zapachu krwi. Wszedł do pokoju, gdzie leżała kobieta. Podszedł bliżej, wciąż utwierdzony w przekonaniu, że to jakiś dowcip. Jego mama nie żyła. Została zamordowana z zimną krwią, na jej twarzy widniał grymas bólu. Josh zaczął wrzeszczeć. To nie był sen, tylko rzeczywistość. Nagle czyjeś ręce go chwyciły wpół, co spowodowało reakcję w postaci głośniejszego krzyku pomieszanego z łzami. Tajemniczy mężczyzna wyniósł go z domu. Nikt nie zwracał uwagi na jego krzyki. Osiedle było puste, nikt nie mógł mu już pomóc. Do dnia dzisiejszego nie poznał porywacza. Został wychowany na satanistę. Od małego uczono go, jak zabijać, choć w życiu nikogo nie zabił. Nienawidził samego siebie, nienawidził satanistów, chociaż wiedział, że jeżeli z tego zrezygnuje, zabiją go.
*
Poderwał się gwałtownie z łóżka, łapiąc powietrze potężnymi haustami, jakby się bał, że go zabiją. Podniósł głowę i ujrzał Sam, siedzącą na krześle naprzeciw niego. Tak bardzo chciał jej powiedzieć, po co tu jest, ale nie mógł. Drżącą ręką odgarnął włosy z oczu.
- Długo tu siedzisz? – łamiącym głosem zapytał się.
- Wystarczająco długo, abyśmy musieli sobie coś wyjaśnić. – odpowiedziała.


ten tego.Przepraszam za badziewne zdjęcia i taką przerwę... Obawiam się, że nie będę mogła kontynuować tej historii, ponieważ dzisiaj rano pękła mi płytka
Dżisss, jakie te zdjęcia badziewne ;/
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.12.2008, 20:05   #33
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

Przeczytałam już wcześniej, ale ze zdjęciami jest jeszcze lepsze Mówisz o opowiadaniu czy FS? Bo jak masz zamiar zakończyć opowiadanie...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 28.12.2008, 20:08   #34
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

Dziękuję Ci Chanel
Nie, nie mam zamiaru kończyć opowiadania całkowicie, tylko dopóki nie naprawię/kupię płytki będzie kiepsko :/
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.12.2008, 21:22   #35
Callineck
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

Stanowczo sobie wypraszam nazwanie tych zdjęć badziewnymi! Pierwsze i drugie zdjęcie jest genialne Te miny doskonale pasują do temperamentu Sam. I jeszcze to łapanie w locie
Walka o pilota (czyt. o dominację płci) jest naprawdę świetna I jeszcze ten dowcip z myszą!

Już Ci to mówiłam, ale widocznie musze powtórzyć: Ty się stanowczo nie doceniasz!!!
  Odpowiedź z Cytatem
stare 28.12.2008, 21:31   #36
scarlett
 
Avatar scarlett
 
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

Badziewne? Z której strony?
Czy mi się wydaje, czy na pierwszym pani Sam chce pozbaiwić pana josha swoich kilogramów dredów.. Nieładnie Ah ten władca kanapy...

Oby ten jak zawsze gupi i niepotrzebny problem zwany grą się rozwiązał, a my biedni mogli podziwiać tekst wraz ze zdjęciami
__________________
scarlett jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.12.2008, 21:39   #37
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

oni tylko na kanapie skakali i ich jakoś ułożyłam
Śmieszne rzeczy z tego wychodzą ^^

dowód:
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.12.2008, 21:44   #38
ptasie mleczko
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

Ye ye ye <tańczy na krześle> <robi różne dziwne i dzikie gesty jako oznakę zwycięstwa> nareszcie mój ulubiony odcinek i walka o pilota udokumentowana na zdjęciach Jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie o mało nie spadłam z krzesła cała Sam! to zdjęcie nasunęło mi na myśl chętnie stosowaną przez Sam metodę budzenia poprzez ciągnięcie za dreda, muahaha <turla się> poprawił mi się aż humor :*
  Odpowiedź z Cytatem
stare 11.02.2009, 21:21   #39
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

khem khem.
ten tego, odświeżam
Zdjęcia autorstwa Veripmy - za co serdecznie jej dziękuję
i dedykuję jej za to odcinek

Odcinek 5
„Odwiedziny”

Joshowi wydawało się, jakby śnił na jawie. Wciąż do niego nie docierało, że to tylko zły sen. Z drugiej strony bał się tej rozmowy z Sam. Co jej powie, jeżeli zapyta go o rzeczy, na które nie może odpowiedzieć? Do jakich kłamstw będzie się musiał posunąć, by chronić siebie i Jacka?
*

Sam chciała się w końcu czegoś dowiedzieć, jednocześnie bała się odpowiedzi. Skierowali się ku wyjściu. Mimo nienajlepszego początku ich znajomości i różnic jakie ich dzielą przywiązała się do człowieka, z którym przyszło jej dzielić mieszkanie. Była mu również wdzięczna za wyprawienie świąt jakich nie miała od lat i chciała mu pomóc, bo nie mogła znieść myśli, że cierpi ktoś na kim jej zależy...
- Na dwór?! – osłupiały mężczyzna nie zamierzał wychodzić z ciepłego domu.
Uśmiechnęła się promiennie i skręciła do jadalni. Zażenowany, poszedł za nią. Obydwoje usiedli naprzeciw siebie.
- Zacznę od tego, że krzyczysz przez sen… - stwierdziła ponuro. – ale nie o to mi chodzi. Wydaje mi się, że masz przede mną jakieś sekrety. – powiedziała i położyła swoją dłoń na jego.
[img]http://s5.************/zurswm.jpg[/img]
Nie przywykła do takich rozmów o szóstej nad ranem. Nigdy też nie położyła swojej ręki na czyjejś ot tak, bo po prostu nie potrafiła. Ten człowiek ją zmienił.
- Ja? No skądże. – głos ciągle mu zadrżał. Pod wpływem tych wielkich, nie znoszących kłamstwa oczu, sprostował swoją wypowiedź. – No dobra, może mam jakieś, ale nic ci do tego. Nie jesteś moją matką i nie muszę się tobie spowiadać – cofnął swoją dłoń.
Po chwili kobieta również to zrobiła.
- Nie chcę ciebie naciskać, ale powiedz mi chociaż jedno – wstała. – czemu krzyczałeś przez sen, że nie chcesz nikogo zabijać? Josh, proszę, otwórz się przede mną do jasnej cholery. – teraz to jej głos drżał.
Mężczyzna był wewnętrznie rozdarty. Tak bardzo chciał jej to wszystko teraz wykrzyczeć w twarz, powiedzieć, że jest satanistą, że ma ją zabić. Ale nie mógł. Dzięki niej zaczął nie tylko dostrzegać wewnętrzne piękno, ale chciał się zmienić. By zyskać na czasie, zerknął za okno. Był zimny, śnieżny grudzień, śnieg na parapecie zasłaniał ponad połowę okna. Za nic w świecie nie ruszy się teraz z domu.
- Kiedy miałem siedem lat, dokładnie w Halloween, zginęła moja mama i ojczym. – zaczął. – Tego samego dnia mnie uprowadzili, ale nie dla okupu, tylko dla własnej satysfakcji. Do dziś nie znam porywaczy. Ojciec odszedł, jak miałem trzy latka. Może to i dobrze, że znałem go tylko z opowieści mamy – słowa cisnęły mu się na usta, zanim zdążył przemyśleć ich treść. – Nigdy więcej nie zobaczyłem już swojej rodziny, ponieważ oni ją zamordowali. Zabili nawet półroczne, niczemu niewinne dziecko, rozumiesz? – zacisnął szczęki.
Bez słowa do niego podeszła. Z jej szarych oczu leciały łzy. Przytuliła go i powiedziała:
- Tak mi przykro… nie wiedziałam.
Co ona wyprawiała? Czy naprawdę parę słów wystarczy, by się kompletnie rozkleiła? Nie chciała, by sprawy przybrały taki obrót. Nie chciała, by ktoś płakał.
- Wiesz, czemu wstąpiłem do policji? – spytał się, gdy usiadła z powrotem. – Chciałem go znaleźć. Chciałem dojść do tego, co zabił moją rodzinę i patrzeć jak on umiera w mękach. Ale wiesz, kto mi stanął na drodze? Ty! – krzyknął, a jego czy pociemniały.
Smutek w jej oczach przerodził się w złość.
- Jak śmiesz? Dobrze wiesz, że wcale nie musisz tu być! – Jej cichy głos zmienił się na krzyk.
Wstała i wyszła z pokoju, zostawiając Josha samego ze swoimi problemami.
*

Doskonale wiedział, że nie powinien był tego mówić. Zaklął cicho. Wiedział, że Sam już mu nigdy nie zaufa. Zadzwonił do Jacka z pytaniem, co ma teraz zrobić.
- Zabij ją. – padła krótka odpowiedź.
*

Cholera… - pomyślał szef. – spaprał robotę.
Zły, że wysłał Josha, a nie kogoś innego, wpadł na pewien pomysł.
*

W międzyczasie Sam siedziała w pokoju. Gdy wchodziła, trzasnęła drzwiami tak mocno, że otworzyła się szafa. Ze złością podeszła by ją zamknąć, jednak jej wzrok przykuła rzecz leżąca na samym dnie. To była bluzka, w której ją postrzelono. Sam podniosła ją do góry i jeszcze raz uważnie się przyjrzała. Dziura w tkaninie wyraźnie wskazywała, że była to broń kalibru, którą wydawał się znajomy, tylko nie wiedziała, skąd ten, kto do niej strzelał miał podobną broń. Rzuciła ją na łóżko i wyszła na korytarz. Nie wiedziała czemu zaczęła odczuwać dziwną tęsknotę. Oczy ją piekły od płaczu, ale uparcie szła do jego pokoju, by wyjaśnić sobie parę rzeczy.
*

Siedział na łóżku, kiwając się w rytm bicia serca. Jego szef właśnie kazał mu kogoś zastrzelić, lecz on sam nie spodziewał się, że to przyniesie to tak dużo rozterek. Wyciągnął ze stojącej nieopodal walizki pistolet. Zimna rękojeść, zamiast przynosić mu ukojenie, przynosiła cierpienie. Pomimo tego, że został wyszkolony na zabójcę, nigdy nim nie był i nie będzie. Nigdy. Ale jeżeli on jej nie zabije, zrobi to Jack. Już raz próbował ją zabić, jednak bezskutecznie. Był pełen podziwu dla tej kobiety, że pomimo tylu upadków, potrafiła się podnieść i dalej uparcie dążyć do celu. Wiatr nieraz sypał jej piaskiem w oczy, a ona jeszcze miała siłę walczyć. Rozdarty, siedział w ciemnościach. Gdy już wstawał z bronią, do głowy przyszła mu jeszcze jedna myśl. Odwrócił się i podszedł do szafki nocnej. Wyjął z niej pojedynczą kartkę i długopis. Napisał krótki list, w którego treści wyjaśniał wszystko, czego nie mógł jej powiedzieć. Wiedząc, że ma coraz mniej czasu, pozostawił go na łóżku i podszedł do okna z bronią w ręku.
*

Wiedział, że mu się nie uda już pierwszego dnia. Jack miał sentyment do tego człowieka, choć wiedział, że słono za to zapłaci. Zdecydowany, by ostatecznie zakończyć sprawę, wsiadł do samochodu i pojechał pod dom Sam. Jak on spapra robotę – trudno, jego też zabije.
Powrócił pamięcią do dnia, w którym odszedł od jego matki. Mały chłopczyk nie wiedział, że tatuś wychodzi na zawsze. Klęknął przy nim i złożył obietnicę, że kiedyś po niego wróci. I owszem, wrócił. Cztery lata później, w Halloween, zabił matkę swojego dziecka i jej faceta, Josha zaś zabrał ze sobą. Dzisiaj miał się dowiedzieć, że to on jest jego ojcem…
*

Miała złe przeczucia co do tego pokoju. Nie podobało jej się, że było tak cicho. Nasłuchując najlżejszych dźwięków, podkradła się cichutko. Uchyliła drzwi i wsunęła głowę do pokoju. Zobaczywszy Josha z bronią w ręku, zrozumiała. To ją miał zabić. Bezszelestnie weszła do pokoju i zamknęła drzwi.
- Josh, proszę… - zaczęła.
Czuła, jak napinają jej się mięśnie, gdy ten się obrócił. Podszedł do niej i rzekł:
- To wszystko jest jednym wielkim kłamstwem. Miałem cię zabić, ale nie potrafię tego zrobić, rozumiesz?
-To nie rób tego – powiedziała.
Nie mógł tego więcej słuchać. Zanim się zastrzeli, musi powiedzieć jej parę rzeczy, nieświadomy następstw swego czynu. Opuścił broń i podszedł do okna.
- W Halloween ktoś cię próbował zabić, tak? To był Jack. On i ja jesteśmy satanistami. A teraz odejdź, bo cię zastrzelę – powiedział, mierząc w nią bronią.
Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Wiedziała, że tego nie zrobi, ponieważ drżała mu ręka. Myliła się.
Wykorzystując chwilę zawahania, Josh odepchnął ją.
- Miałem nadzieję, ze tego nie zobaczysz... – powiedział i przytknął sobie broń do skroni.
Jednak nie nacisnął spustu, ponieważ drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem. Gdy tylko to się stało, natychmiast opuścił broń, chowając ją za sobą, by zachować pozory. Sam natomiast się poderwała i stanęła koło mężczyzny. Kroki wyraźnie zmierzały w ich kierunku.
- Masz drugi pistolet? – zapytała.
Dyskretnie się schylił i podał jej broń, znajdującą się w walizce.
- Niezły jesteś – mruknęła.
Instynktownie schowała się za niego, gdy drzwi się otworzyły. Stanął w nich nikt inny jak Jack, który miał dokończyć robotę. Nic sobie nie robił z wymierzonych do niego pistoletów.
- Z jakiej okazji zawdzięczam to spotkanie? – zapytała, nie opuszczając broni.
Starszy satanista podszedł do Josha i badawczo mu się przyjrzał. Gdy ten odwrócił zażenowany głowę, westchnął i powiedział:
- Ile to już lat minęło? Dziewiętnaście lat jak z bicza strzelił… Ale przejdźmy do sedna sprawy. Pamiętasz 1988 rok? Pamiętasz tą swoją głupią matkę, która poszła z innym?
- Odpieprz się od niej! Jak śmiesz tak mówić, skoro nawet jej nie znałeś! – ręka mu drżała.
- Ja? Nie znałem? Spójrz mi w oczy i powiedz, kogo widzisz – zdjął okulary.
Przerażony Josh cofnął się, wpadając na biurko. To niemożliwe. Taki ktoś jak on nie mógł być jego ojcem!
*

W międzyczasie kobieta usiłowała dodzwonić się na policję, jednak zrozumiała, że ktoś odciął jej kabel. Wymierzyła pistoletem w jego plecy, jednak nie strzeliła, ponieważ nie mogła. Wykorzystując chwilę jej nieuwagi, szybko odwrócił się z bronią, którą jej zabrał, i uderzył ją w twarz, rozcinając jej policzek.
- Jak ja dawno na to czekałem… - wręcz z uwielbieniem powiedział Jack. – Tak długo czekałem na ten moment, kiedy padniesz martwa u mych stóp – powiedział.
Właśnie miał nacisnąć spust, kiedy rozległ się strzał. Poczuła na twarzy krew, jednak nie była ranna. Otworzyła oczy, które zamknęła, oczekując na śmierć i spojrzała przed siebie. Przed nią stał odmieniony Jack. Z jego ust kapała krew, a czerwona plama na jego koszuli rozprzestrzeniała się gwałtownie. Pistolet wypadł z bezwładnej ręki, a on sam osunął się na kolana.
[img]http://i44.************/330hele.jpg[/img]
Oddychanie sprawiało mu ogromny ból. Łzy na jego twarzy mieszały się z krwią. Cały czas patrzył na Sam. Po chwili upadł na podłogę, martwy.
*

Broń wypadła z dłoni Josha, a on stał i patrzył. Patrzył na mordercę swojej rodziny, który był jednocześnie jego ojcem. Spojrzał na ręce. Ręce mordercy. Z zadumy wyrwał go cichy szloch Sam. Kiedy spojrzał w jej stronę, ta szybko się odwróciła. Podszedł do niej, ale ona odsuwała się jak najdalej. Gdy nie mogła się bardziej cofnąć, uderzyła go w twarz, po czym wybiegła do łazienki, zamykając się w niej.
Josh stał w miejscu, czując piekący ból na policzku. Wyjął komórkę z kieszeni i zadzwonił na policję, w międzyczasie idąc do łazienki. Zapukał delikatnie do drzwi, chociaż wiedział, że są otwarte, ponieważ kiedyś zepsuł w nich zamek dla żartu. Jako, że nikt nie odpowiadał, wszedł. Zobaczył kobietę siedzącą na podłodze, z śladami krwi na twarzy.
- Wstań, zaraz coś zaradzimy – pomógł jej się podnieść.
[img]http://s5.************/bg5xcg.jpg[/img]
Posadził ją na wannie i zmoczył delikatnie ręcznik. Zaczął wycierać jej twarz z krwi i łez, mówiąc:
- Sam, to nie jest tak, jak myślisz. Nie jestem satanistą i nie trzymałem z nim. Chciał mi płacić za szpiegowanie, ale ja nie brałem tych pieniędzy. Ja… ja nie wiem, czemu to robiłem.
A teraz leży tam martwy… mój ojciec – prawdopodobnie jeszcze nie dotarło do niego, co przed chwilą zrobił.
Dotknął rany na policzku, a kobieta syknęła z bólu. Przeprosił ją, a ta dalej uparcie milczała, chociaż słowa cisnęły jej się na usta.
- Zabiłeś kiedyś… kogoś jeszcze? – spytała.
Pokręcił przecząco głową i poszedł po apteczkę. Zdezynfekował delikatnie ranę i kontynuował:
- Jeżeli mam stąd odejść, to powiedz, już nie mam tu czego szukać. Można powiedzieć, że misję wykonałem… A z tym powinnaś jechać do szpitala, bo nie jest ciekawie.
Za oknami rozbrzmiewał sygnał syrena policyjnej, więc Josh poszedł do nich. Sam słyszała jakąś rozmowę, potem kroki ucichły. Pewnie poszli do pokoju gościnnego, pomyślała. Po chwili usłyszała delikatne pukanie do drzwi, w których pojawiła się Kate. Gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę, nic nie powiedziała, tylko podeszła i ją przytuliła.
[img]http://i43.************/nl7i9y.jpg[/img]
- Co oni mu zrobią? – zapytała łamiącym się głosem czarnowłosa.
- Nie wiem. Pewnie go uniewinnią… - Kate była księgową. Nie miała pojęcia o prawie.
Sam miała i wiedziała, że to nie była samoobrona. Strzał w plecy równał się z morderstwu z premedytacją. Nie pozwoli go tak po prostu zamknąć. Chociażby miała stanąć na uszach i odnowić stare kontakty, wyciągnie go z tego bałaganu, bo facet jest tego wart. Wstała i ominęła zdziwioną Kate. Rana nadal paskudnie wyglądała, ale nie to się teraz liczyło, przede wszystkim pragnęła pomóc Joshowi. Na korytarzu spotkała dwóch funkcjonariuszy, niosących zwłoki zapakowane w worek. Natychmiast odwróciła głowę, by już na niego więcej nie patrzeć. Weszła do pokoju, gdzie zobaczyła Dericka rozmawiającego z Joshem. Miała szczęście, ze akurat na niego trafiła, ponieważ wiedziała, że inny nawet by jej nie posłuchał.
*

Sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, ponieważ, tak jak podejrzewała Sam, jego strzał nie mógł zostać uznany jako samoobronę. Miała tylko jedno wyjście, by go uratować.
- Funkcjonariuszu Black, to ja kazałam strzelić – powiedziała.

od razu mówię, że nie wiem, kiedy bd odcinek -.-
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 11.02.2009, 21:24   #40
Callineck
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: W cieniu zbrodni.

No nareszcie
Czytam (przypominam sobie) i oglądam

Ładny ten Josh, sama chętnie bym się do niego przytuliła
No cóż, odcinek trzymający w napięciu, obfitował w bardzo dramatyczne wydarzenia. Zostały one pięknie opisane, czytelnik czuje się jakby brał w nich bezpośredni udział.
Mam wrażenie, że Sam i Josh właśnie przestali być tylko kolegami, ale oczywiście żadne z nich nie przyzna się do tego nawet pod groźbą tortur.

Verimpa - piękne zdjęcia, oczywiście klata Josha najlepsza, ale Sam w wannie to też bardzo fajne ujęcie

Literówka:
którą wydawał się znajomy - który

Ostatnio edytowane przez Callineck : 11.02.2009 - 21:38
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 10:31.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023