|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Witam wszystkich po dłuugim czasie
![]() Muszę się przyznać, że zupełnie zapomniałam o tym fs (stąd moja długa nieobecność), aż tu wczoraj postanowiłam zajrzeć tutaj. Doszłam do wniosku, że muszę doprowadzić tą historię do końca i wziełam się za pisanie. (poza tym przestraszyła mnie opcja utraty oczu - Volturia ![]() Tak więc prezentuje kolejny odcinek (niestety jeszcze nieostatni ![]() ![]() Miłego czytania! Wysokie języki ognia przeskakiwały szybko na kolejne budynki, nie dotknięte jeszcze morderczym żywiołem.. Obraz zniszczenia w szybkim tempie rozprzestrzeniał się na całe miasto. Ulica po ulicy, dom po domu, wszystko płonęło. Od czasu do czasu rozbrzmiewał przerażone krzyki nieszczęśników na których spadały płonące ściany. Tak jakby trafili w sam środek piekła. Nancy zbliżyła twarz do szyby starając się przebić wzrokiem szare chmury dymu. Wpatrywała się w gromady kłębowisk ludzkich przeciskających się między budynkami. Dopiero po dłuższej chwili doszło do niej, że oni walczą ze sobą. Wyglądali tak samo jak Edi. Ten sam chwiejny krok, przygarbiona sylwetka i przekrwione oczy. Rzucali się na siebie jak zwierzęta, gołymi dłońmi mordowali każdego kto stanął im na drodze. Wciskali palce w oczodoły i rozbijali głowy o chodniki. Nancy zasłoniła usta dłonią by stłumić krzyk. - Co się z nimi stało?- zapytała z trudem przeciskając słowa przez skręcone gardło. - To klątwa pierwszego jeźdźca- odparł Aladar- Klątwa wojny. Każdy kto choć raz spojrzy na demona traci rozum. Kieruje się tylko instynktem zabijania. Pragnie krwi. Zabija wszystkich, kobiety, dzieci, własną rodzinę. - Jeździec zmusza ludzi by zabijali się nawzajem?- zapytała Nancy upewniając się czy dobrze zrozumiała. - Tak- mrukną Aladar. Nancy zacisnęła zęby. - A co z pozostałymi demonami? Czy oni też.... - Nie- przerwał jej Aladar- Kolejny jeździec rzuca klątwę głodu, następny zarazy, a ostatni..- przerwał na chwilę i wciągnął głośno powietrze- Ostatni śmierci. Nancy oparła głowę o zagłówek i przestała zadawać pytania. Każde jej kolejne pytanie przynosiło coraz to gorszą odpowiedź. Tyle jej na razie starczy, więcej nie wytrzyma. Zamknęła oczy. Po prostu chciała jak najszybciej opuścić to przeklęte miasto. - Dokąd lecimy?- zapytała. - Nad morze- odparł Aladar- Nigdy nie widziałem morza. To chyba dobre miejsce by umrzeć. ![]() Tysiące kilometrów od Cefeusza świat biegł swoim własnym torem, głuchy na krzyki płonących ludzi. Morze było tej nocy spokojne. Powierzchnia wody odbijała srebrzysty blask księżyca. W jej głębinach spokojnie żerowały nieliczne ryby, nieświadome tego, że przepływają właśnie nad miejscem, które kiedyś, w odległych czasach było miastem. Przykryte tonami wody miejsce ludzie nazywali kiedyś Madrytem. Kilkaset lat temu żyli tu, jeździli rowerami po ulicach, spieszyli się do pracy i robili zakupy. Dzisiaj chodniki zatopionego miasta już dawno zniknęły gdzieś pod stertą piachu i wodorostów, a wspaniałe niegdyś budynki zawaliły się pod ciężarem wody. Ale kilka z nich wciąż stało. Mimo, że od setek lat nie widziały promieni słońca, ani nie czuły powiewu wiatru lekko pieszczących ich ceglane ściany, wciąż stały. Dumne i zapomniane pomniki przeszłości, groby na podwodnym cmentarzu. Jeden z budynków znajdował się w tragicznym stanie. Już dawno stracił szyby w oknach, drewniane drzwi przegniły, a z dachu pozostało zaledwie kilka dachówek. Wydawało się, że jest to niczym nie wyróżniający się spośród innych blok. Ale miał on coś wyjątkowego. Krył w sobie tajemnice. Od przeszło dwustu lat był jej strażnikiem. Na drugim piętrze w jednym z mieszkań, które kiedyś było oznaczone jako 2a był człowiek. Blade, oplecione prze wodorosty ciało leżało na podłodze na strzępkach dawnego dywanu. Był to młody mężczyzna. Leżał tam nieruchomo od wielu lat, pozwalając różnego rodzaju stworzeniom morskim pełzać po swojej skórze i budować domy w swoich długich włosach. Ale to się miało skończyć. Tej nocy, trzy godziny po tym jak Lucy wybudziła się ze swego długiego snu w świątyni Cefeusza, drugi jeździec, śpiący w podwodnym mieście, po raz pierwszy od setek lat poruszył się. Demon głodu otworzył oczy. Aladar pomógł Nancy wyjść z helikoptera. Trzymając się za ręce poszli na plażę i stanęli naprzeciwko nieskończonej powierzchni oceanu. Pierwsze promienie słońca nieśmiało wzbijały się na sklepienie nieba rozpędzając ostatnie ślady nocy. Nancy wciągnęła w nozdrza delikatny zapach morza i odetchnęła głęboko. Puściła rękę Aladara i podeszła do wody. Usiadła na mokrym piasku, tak aby cofające się i powracające delikatne fale obijały się o jej stopy. - Ile mamy czasu?- zapytała wpatrując się w płynny horyzont. Aladar usiadł obok niej. - Pięć może sześć godzin- odparł- Drugi jeździec się już na pewno wybudził. - To nie może być koniec- szepnęła Nancy opierając ciężką głowę o dłonie- Musi być jakieś rozwiązanie, zawsze jakieś jest. Na pewno coś jeszcze można zrobić. Powstrzymać pozostałą dwójkę... Musi być jakiś sposób. - Nie ma żadnego sposobu- zaprzeczył Aladar- Ten jeden raz nic nie możesz zrobić. - Nie możemy się poddać!- wybuchła Nancy z nową siłą- Przez tyle lat ty i twój zakon, chroniliście nas przed apokalipsą. Wystarczy tylko odnaleźć pozostałych nosicieli i zabić ich zanim uwolnią demony. Sześć godzin to dużo czasu. Jeszcze możemy wszystko odratować! - Nancy...- zaczął Aladar próbując jej przerwać, ale nawet on nie mógł powstrzymać potoku słów wypływającego z ust dziewczyny. - Zabijemy jednego i reszta zaśnie. Tak było w czasie Wielkiej Wojny, prawda? Jest jeszcze szansa Aladar. Wiesz gdzie są pozostałe demony?- zapytała wbijając pytająca spojrzenie w towarzysza i z podnieceniem czekając na odpowiedź. Ale ta nie nadchodziła. Aladar siedział nieruchomo wpatrując się w spokojne morze. - Ty wiesz gdzie one są?- zapytała z niedowierzaniem odczytując odpowiedź z jego zmarszczonych brwi- Wiesz to prawda? Aladar powoli odwrócił twarz w kierunku Nancy. Z trudem zaczerpnął powietrze i wyrzucił z siebie jedno zdanie. - Wiem kim jest jeden z nich. Zapadła cisza. Nancy z niedowierzaniem wpatrywała się w wygiętą w grymasie bólu twarz Aladara. Dlaczego jej wcześniej o tym nie powiedział? I dlaczego teraz z takim trudem przychodzi mu wyjawienie tożsamości kolejnego jeźdźca? Coś było nie tak, czuła to. - Kto to jest?- zapytała słabo. Aladar parsknął śmiechem. - Naprawdę niczego się nie domyślasz?- zapytał. - Nie rozumiem o czym mówisz- powiedziała odruchowo odsuwając się od niego. - Otwórz oczy Nancy! Otwórz w końcu te swoje piękne błękitne oczęta i zobacz prawdę! Przestań się w końcu okłamywać samą siebie i udawać, że niczego nie widzisz! - O czym ty do cholery mówisz?!- krzyknęła podrywając się z ziemi. - Ile ty masz właściwie lat?!- zapytał Aladar podnosząc się- Wiesz? Czy po sześdziesiątce przestałaś już liczyć? - O czym ty mówisz?!- wrzasnęła czując jak po jej policzku spływają łzy. - Zastanów się Nancy! Pamiętasz jeszcze swoje rodzinne miasto? Pamiętasz jak z niego wyjechałaś kiedy sąsiedzi zaczęli chwalić twój młody wygląd? Pamiętasz jeszcze swoją córkę?! Pamiętasz ją do cholery?! Przypomnij sobie co zrobiłaś po jej śmierci! Co wtedy czułaś! Przypomnij sobie to cierpienie i wewnętrzną pustkę! Jak bardzo pragnęłaś wtedy śmierci! Jak chwyciłaś za nóż i przecięłaś sobie żyły! A teraz...- powiedział spokojniej łapiąc ją za drżące ramiona- A teraz przypomnij sobie kto cię wtedy odwiedził. - Dość!!- wrzasnęła Nancy. Chwyciła dłońmi pulsującą z bólu głowę i wysuwając się z dłoni Aladara opadła na kolana. ![]() Czuła się tak jakby w jej głowie eksplodowała bomba dźwięków, obrazów i słów z przeszłości. Wszystko to co do tej pory podświadomie spychała w najgłębsze czeluści swej pamięci w jednej chwili zrzuciło niewolnicze kajdany i bombardowało ją swoją treścią. Tyle lat, tyle wspomnień... Ile to trwało czasu? Kiedy to było? Rok temu, czy dwadzieścia? Tyle zapomnianych twarzy... rodzina, przyjaciele, współpracownicy... zmarszczki na ich czołach, białe pasma włosów i pogrzeby. I jej odbicie w lustrze. Wciąż to samo, niezmienne, zatrzymane w czasie. Czy to się naprawdę działo, czy to był tylko sen? - Nie, to nie może być prawda- wyszeptała słabo, patrząc załzawionymi oczami przed siebie. Aladar kucnął obok niej i otarł łzy z jej policzka. - Kim ja jestem?- zapytała patrząc na niego błagalnie. - Przypomnij sobie Nancy- powiedział łagodnie gładząc dłonią jej czarne włosy- Przypomnij sobie jak zawarłaś umowę. Nancy dławiąc się łzami zamknęła oczy. Po raz pierwszy od wielu lat zobaczyła swoje ciasne i ciemne mieszkanie w Oktanie. Jeden duży pokój, maleńka kuchnia i łazienka w której wiecznie psuła się kanalizacja. Pośrodku salonu stał drewniany stół, a na nim leżało zdjęcie blondwłosej dziewczynki. Tuż obok zdjęcia był nóż. ![]() Nancy zobaczyła swoją bladą dłoń sięgającą po jego rękojeść. Podniosła go na wysokość oczu i przyjrzała się swojej zmęczonej twarzy w odbiciu ostrza. Przysunęła do stołu krzesło i usiadła na nim. Uniosła do ust butelkę wódki i pociągnęła spory łyk. Była już tak pijana, że nie czuła jak rozgrzewająca ciesz przelewa się przez jej gardło. Odstawiła butelkę. Z lekkim uśmiecham na ustach przyglądała się zdjęciu. Z czułością przebiegła palcem po twarzy uwiecznionej na fotografii. Była tak piękna, tak niewinna. Miała jej oczy. Ten sam odcień błękitu i jeszcze ten drobny zadarty nosek... Nie powinna umierać. Była zbyt młoda na śmierć. Zabiłaś własną córkę Nancy. To przez ciebie ona nie żyje! Nowa fala łez napłynęła do oczu Nancy. Wyciągnęła dłoń po butelkę wódki i przycisnęła ją do ust, ale nic już w niej nie było. Z dzikim krzykiem złości odrzuciła butelkę na sam koniec pokoju, gdzie zakończyła swój żywot spotykając na swej drodze ścianę i rozbijając się na drobne kawałeczki. Nancy wzięła głęboki oddech i zacisnęła mocno rękojeść noża. Drugą dłoń zacisnęła w pieść i oparła ją na stole wierzchem do góry. Przyłożyła do przegubu ostrze noża i poczuła na skórze jego chłód. Zamknęła oczy i odchyliła głowę. - Jeszcze chwila skarbie- powiedziała- Jeszcze tylko chwilka i znów się spotkamy. Tym razem cię nie opuszczę. Po słowach przecięła ostrzem cienką warstwę skóry. Nagły impuls bólu wdarł się do jej mózgu, ale ona nie przerwała. Zaciskając mocno zęby poruszała nożem w prawo i w lewo. Z jej oczu płynęły łzy, ale była szczęśliwa. Wiedziała, że nadszedł koniec jej cierpienia. Otworzyła oczy i spojrzała na swoje dzieło. Z poszarpanej rany wyciekał strumień jasno czerwonej krwi. Krew rozlała się na stole i poplamiła zdjęcie jej córki. Dobrze, tyle powinno wystarczyć. Teraz czas na drugą rękę. Nancy próbowała chwycić w śliską od krwi dłoń nóż, ale jej palce nie chciały się zacisnąć na jego rękojeści. Cięła zbyt głęboko. Zrezygnowana odłożyła nóż i odchyliła do tyłu głowę. Nic nie szkodzi, jedna ręka powinna wystarczyć. Zamknęła oczy. - Nancy...- rozchyliła gwałtownie powieki słysząc swoje imię. Przez krótką chwilę wydawało jej się, że się przesłyszała. - Nancy...- męski, przeciągliwy głos po raz kolejny wyszeptał jej imię. Nancy rozejrzała się niepewnie po pokoju. Wtedy go zobaczyła. Czarny cień kryjący się w kącie pokoju. Z początku myślała, że to człowiek, ale szybko zorientowała się, że nie może być to nic ludzkiego. Postać w kącie nie miała ciała, był to tylko unoszący się w powietrzu dym o ludzkim kształcie. - Nancy, co ty zrobiłaś?- zapytał mimo, że nie miał ust z których mógłby wypowiedzieć te słowa. Miał tylko dwie niewielkie kulki w których zamknięty był żywy ogień. Dopiero po chwili doszło do Nancy, że są to jego oczy. Oczy w głowie zbudowanej z czarnego dymu. - Ty nie istniejesz- powiedziała słabo czując jak wraz z wypływającą z jej żył krwi uciekają jej siły. - Ależ istnieje- odparł jej gość gardłowym głosem- Jestem tutaj Nancy. Co ty zrobiłaś?- zapytał ponownie. Nancy poczuła jak kolejne łzy spływają po jej policzku. - Zabiłam ją- odpowiedziała słabo. - Tak...- powiedział przeciągle- Zabiłaś swoją córkę. Nancy, co ty zrobiłaś?- zapytał wyciągając oskarżycielsko w jej kierunku obłok dymu, będący zbudowany na kształt ludzkiego ramienia. - Ja nie chciałam...- powiedziała płacząc- Nie chciałam, żeby tak to się skończyło. Myślałam, że będzie u nich bezpieczna- tłumaczyła się. - Byłaś jej matką, powinnaś się nią opiekować, ale ty ją porzuciłaś... - Wiem- powiedział kręcąc głową- To moja wina. Oddałabym wszystko, żeby tylko przywrócić ją do życia. - Wszystko?- powtórzyła tajemnicza postać. Nancy drgnęła słysząc zainteresowanie w jego głosie. - Tak, wszystko- odparła stanowczo. Ogniste oczy postaci rozgrzały jeszcze jaśniejszym blaskiem. - Nie potrafię przywrócić jej życia. Ona jest już w krainie umarłych, a stamtąd nie ma powrotu. Mogę ją tu jednak sprowadzić na chwilę. Żebyś mogła z nią pożegnać i przeprosić. - Czego chcesz w zamian? - Och, niczego wielkiego... Po prostu pozwolisz mi zamieszkać w swoim ciele. Stanie się ono dla mnie schronieniem. Będę żył w tobie niezauważony. Dzięki temu będziesz miała wieczną młodość i bardzo długi żywot. Ale pewnego dnia cię zabije i wtedy twoje ciało stanie się moją własnością. Nie musisz się o to martwić to się stanie za wiele, wiele lat... - I pozwolisz mi ją zobaczyć?- upewniła się Nancy. - Tak...- odparł przeciągle. Nancy wciąż nie była jeszcze pewna czy dymiąca postać jest jedynie wytworem jej opadającego z sił umysłu, czy też istnieje naprawdę. Podświadomie czuła, że nieznajomy chowa w sobie jakieś duże niebezpieczeństwo. Ale czy mogłaby odrzucić jego propozycję? Mogłaby zrezygnować z jedynej szansy na ujrzenie córki? - Zgadzam się- powiedziała. Dymiąca postać wydała z siebie przerażający syk. W jednej chwili wypłynął z ciemnego kąta pokoju i znalazł się przy Nancy. Kłęby dymu oplotły jej twarz. Poczuła jak wdziera się do jej gardła i nozdrzy pozostawiając po sobie ostry posmak siarki. Odchyliła się na krześle próbując od niego uwolnić i zaczerpnąć trochę powietrza. Ale on wciąż trzymał ją w swoich szponach. Nancy poczuła jak dusi się z powodu braku tlenu. Poderwała się z krzesła patrząc tęsknie w stronę okna. Jednak była już zbyt słaba by utrzymać się na nogach i upadła na podłogę. Kiedy już myślała, że umrze ostatnie kłęby dymu weszły do jej płuc. Łapczywie zaczerpnęła haust świeżego powietrza. Przyciskając krwawiącą rękę do piersi przebiegła przekrwionymi oczami po pokoju. - Gdzie ona jest, s****ysynie?!- krzyknęła- Masz to co chciałeś! Teraz twoja kolej! Oddaj mi córkę! - Mamo... Delikatny, dziecięcy głos rozbrzmiał za jej plecami. Nancy powoli odwróciła głowę i spojrzała w błękitne oczy swojej córki. Była tam. Stała zaledwie dwa metry od niej, ubrana w białą sukienkę do kostek. Naprawdę tam była, jej mała córeczka. ![]() - Kochanie...- szepnęła i próbowała się podnieść z podłogi by podejść do małej i ją uściskać, ale wtedy opuściły ją resztki sił. Ponownie upadła na podłogę. - Przepraszam- szepnęła słabo, patrząc na jej zaniepokojoną twarzyczkę- Kocham cię- zdążyła jeszcze dodać zanim straciła przytomność. - Obudziłam się w szpitalu- powiedziała Nancy patrząc na Aladara- Sąsiadka słyszała moje krzyki i przyszła sprawdzić co się dzieje. Oszukał mnie. Dał mi zbyt mało czasu... Nie zdążyłam nawet jej dotknąć... Aladar przyciągnął ją do siebie i przycisnął do piersi. Nancy bezwiednie poddała się temu nagłemu aktu czułości. Tego teraz potrzebowała, poczucia bliskości drugiego człowieka. - Dlaczego o tym nie pamiętałam... - Nosiciele zazwyczaj nie pamiętają o umowie zawartej w umowie- wyjaśnił Aladar- Tak jest bezpieczniej, jest wówczas mniejsze ryzyko, że się ujawnią. - Więc on... jest we mnie? - Tak- pokiwał głową- Od kilkunastu lat ukrywasz w sobie czwartego jeźdźca. Demona śmierci. Nancy wyrwała się z objęć Aladara i spojrzała mu prosto w oczy. - Musisz mnie zabić- powiedziała stanowczo. Ostatnio edytowane przez Fobika : 16.11.2009 - 09:55 |
![]() |
![]() |
#3 |
Administrator
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
|
![]()
Czekałam na ten odcinek
![]() ![]() Namotałaś mi tu. Były takie piękne plany Nancy i Aladar ratują świat i są razem. Teraz to wydaje się niemożliwe, bo Nancy jest nosicielem... Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka ![]() ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Przeczytałam ten odcinek i naprawdę FS wydaje się genialne.
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 30.08.2009
Skąd: r-sko
Płeć: Kobieta
Postów: 40
Reputacja: 10
|
![]()
kurde ;O
tego to się nie spodziewałam xD no, to ciekawe co teraz zrobisz ![]() ty to umiesz zaskoczyć człowieka ^^
__________________
-Czekam na noc. -Dlaczego? -Bo w snach on powraca. ;** |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 953
Reputacja: 10
|
![]()
Rozpoczynając to FS byłam niemal pewna, że to coś wielkiego i lepszego od prawie wszystkich dzieł naszych forumowych pisarzy. Domyśliłam się w końcu, gdy Aaladar spytał sie, czy Nancy wie kim jest i czy wie ile ma lat - byłam przekonana, że w niej musi być jakaś zła moc, demon.
Bardzo podoba mi się klimat tej opowieści i mimo wielkiej przerwy między odcinkami, wchodzę i łapczywie czytam. Miała skomentować już wczoraj, jednak nie zdrążyłam. Piękne opisy, całość przejmująca, zresztą już mówiłam, że warto by było zrobić z tego książkę. I pozostaje to nurtujące pytanie; czy Aaladar zabije Nancy? Jeżeli tak, to wykona to z nielada trudem. Pozdrawiam ![]() PS Nie mogłabym ci wydrapać oczu, bardzo byłoby mi ich szkoda - musisz widzieć literki na klawiaturze. : D
__________________
Well well well...
|
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
omamusiukochana
ake sie porobilo ![]() ale jest super, swietne opsiy, akcja, wylapalam ze 3,4 listerowki ale to i tak ginie w natloku wrazen. jestem ciekawa czy Aladar zabije Nancy... a i wlasnie. za czesto powtarzasz aladar, nancy... to takie cos co sie w oczy rzuca ![]()
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
uuu...no i zaskoczenie...coś mi się zdaje że on jej nie zabije...możliwe że nasza autorka znów nas zaskoczy i wymyśli inne wyjście jak zwykle
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
To już ostatni odcinek
![]() Może was trochę zawieść pod względem stylu pisania, pisałam to trochę na prędce, bo chciałam już jak najszybciej to skończyć. Tak długo opisywałam już historię Nncy, że mam jej dość, wy chyba też ![]() - Musisz mnie zabić- powiedziała stanowczo. Aladar spojrzał na nią tak jakby widział ją pierwszy raz w życiu. - Nie- odpowiedział krótko- Nie zrobię tego... - Musisz! Inaczej cała ludzkość zginie!- krzyknęła rozdrażniona- To twoje zadanie, do tego szkolił cię zakon. Masz zabijać nosicieli demonów, prawda? Więc o to jestem. Zrób to! Utkwiła w nim błagalne spojrzenie. Aladar zasłonił rękoma uszy na prośby Nancy, tak jak dziecko zasłania je poduszką by nie słyszeć śmiechu nocnych potworów. - Nie, ciebie nie można zabić- odparł po dłuższej chwili milczenia. - Nie rozumiem- zamrugała nerwowo i przechyliła głowę by lepiej widzieć twarz swojego rozmówcy. Aladar oderwał dłonie od uszu, ale nadal nie odważył się spojrzeć w jej oczy. Westchnął ciężko. Zastanawiał się jak może wytłumaczyć jej coś, czego sam do końca nie rozumie. - Między tobą, a czwartym jeźdźcem zaszło coś, co nie miało miejsca nigdy przedtem- zaczął- Wytworzyła się między wami dziwna więź. Być dlatego bo wchłonęłaś go kiedy byłaś bliska śmierci. Zazwyczaj gdy jeździec wstępuje w czyjeś ciało, pozostaje uśpiony, niewidoczny, nie ingeruje w życie swojego nosiciela... ale twój, on czasami przejmuje nad tobą kontrolę, uwalnia się... - O czym ty mówisz?- przerwała mu roztrzęsiona Nancy- Przecież wiedziałabym, gdyby coś kierowało moimi ruchami! Aladar spojrzał na nią i zasmucony pokręcił głową. - Niekoniecznie- powiedział- Widzisz, kiedy jeździec przejmuje nad tobą kontrolę, twoja świadomość zostaje uśpiona, on robi swoje, a ty nie pamiętasz co zaszło. - Skąd o tym wiesz? - Bo to widziałem- odparł poważnie- Widziałem, kiedy przejął nad tobą kontrolę... - Kiedy?!- zapytała szukając w zakamarkach wspomnień takiego momentu. - Pamiętasz, kiedy zabiłem Tomsona w strefie C?- Nancy słabo pokiwała głową- Ty i twój asystent ścigaliście mnie. Rozdzieliliście się, a ty... pobiegłaś za mną. Wtedy zaatakowali cię członkowie gangu. Uderzyli cię czymś w głowę i straciłaś przytomność. Chowałem się w uliczce obok, wszystko widziałem. - To ty mnie wtedy uratowałeś?- zapytała choć już dobrze wiedziała jaką otrzyma odpowiedz. - Nie- zaprzeczył- Wychodziłem właśnie z ukrycia, by ich powstrzymać, ale wtedy on się pojawił. Demon. Przejął nad tobą kontrolę. Otworzyłaś oczy i... jedno twoje spojrzenie ich zabiło. Wszystkich trzech, nie mili nawet szansy na obronę. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Potem znów straciłaś przytomność. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Nie wiedziałem co robić. Domyśliłem się, że musisz być nosicielem czwartego jeźdźca, ale nigdy wcześniej nie zdążyło się nic takiego z żadnym z nosicieli. Demony nie ingerują kiedy ktoś zagraża ich życiu, są tego nieświadome. Z twoim jest zupełnie inaczej. On cię chroni, nie pozwala cię skrzywdzić. Zrozumiałem to wtedy w strefie C. Nie mogłem cię zabić, kiedy byłaś nieprzytomna. Ukryłem więc ciała i postanowiłem... się do ciebie zbliżyć bliżej cię poznać, żeby znaleźć sposób na zabicie ciebie. - Miałeś tyle szans, żeby mnie zabić- mruknęła cicho- Ocaliłeś mnie przed Nocnymi Łowcami... Dlaczego to zrobiłeś? ![]() - Nie wiem- wzruszył ramionami- Kiedy zobaczyłem jak jeden z nich cię atakuje... To był impuls, nie myślałem, po prostu nie chciałem, żeby cię skrzywdził. - Może to przebudzenie w strefie C to był przypadek? Może to było jednorazowe i się już nie powtórzy?- zapytała z nową nadzieją- Przecież od tego czasu tyle razy byłam bliska śmierci. - To nie był jedyny raz. Pamiętasz Gabriela? Księdza z wolnej osady. - To nie ja go zabiłam... - Nie ty, tylko dwój demon i nie pamiętasz tego. Gabriel też był członkiem zakonu. Zanim uciekliśmy z Orionu powiadomiłem przełożonych braci o twoim... przypadku. Gabriel wiedział kim jesteś. Próbował cię zabić. - Nie prawda, przecież bym o tym pamiętała! Aladar przysunął się do niej i odchylił ramiączko jej sukienki. Na białej skórze widniała ciemny ślad przypalonej skóry. - Wiesz skąd to masz?- zapytał delikatnie gładząc palcem spaloną skórę. - Nie wiem- odparła- po prostu się pojawiło któregoś dnia, nawet nie wiem kiedy. - To sprawka Gabriela. - Nie pamiętam tego- mruknęła cicho mrużąc oczy w zastanowieniu. - Gabriel opryskał cię wodą święconą. - Czym? - Woda pobłogosławiona przez księdza. Ma ona moc ranienia wysłanników piekła. Następnego dnia kiedy spałaś obok mnie, zauważyłem to na twojej skórze. Domyśliłem się co musiało zajść i poszedłem sprawdzić czy Gabriel jeszcze żyje... Resztę już znasz. Nancy przypomniała sobie ciało księdza zawieszone na haku wysoko ponad posadzką kościoła. - A to?- zapytała pokazując mu przypalone opuszki palców- Sztylet którym Alice zabiła Anę też mnie oparzył. - Musiał też być poświęcony. - Więc czemu demon mnie wtedy nie uratował?- zapytała z wyrzutem podnosząc głos- Czemu nie zabił wtedy Alice? Przecież moje życie było zagrożone, prawda? Mogłam umrzeć... - Pamiętaj, że jesteś nosicielem jeźdźca śmierci, on doskonale wie za kim w danym momencie stoi kostucha. Nie stała wtedy przy tobie, tylko przy Anie. Spojrzał jej głęboko w oczy odgadując jej myśli. - Nie mogłaś jej wtedy uratować. Nadszedł jej czas. Nancy uniosła głowę i złożyła pocałunek na jego ustach. Ręka Aladara powoli przesunęła się po jej talii. - Kochanie przyniesiesz mi sól do popcornu?- krzyknęła Matylda w stronę kuchni nie odrywając spojrzenia od telewizora. Wsadziła garść prażonej kukurydzy do ust i skrzywiła się. Bez soli był zbyt mdły. - Kochanie!- krzyknęła odwracając głowę. Przez krótką chwilę wpatrywała się w drzwi czekając na odpowiedz- Wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona. Odłożyła miskę z popcornem na stół i wstała z kanapy. - Mirek? Jesteś tu?- zapytała wchodząc do kuchni- Co ty wyprawiasz głuptasie? Jej mąż stał odwrócony do niej plecami przy zlewie. Matylda powoli zbliżyła się i położyła rękę na jego ramieniu. Jakiś wewnętrzny głos mówił jej, że coś jest nie tak. - Kochanie?- zapytała cicho drżącym głosem. Mirek odwrócił się powoli. Matylda cofnęła się do tyłu widząc puste oczy nie należące do jej męża. ![]() Nagle poczuła ogromny ból na dłoni. Z przerażeniem odkryła, że na jej skórze pojawiły się ropiejące bąble. Mirek bez słowa minął krzyczącą żonę i wyszedł na ulicę. Nancy uniosła powieki i spojrzała w stronę zachodzącego słońca. Przetarła oczy i ziewnęła głośno. Sama nie zauważyła kiedy zasnęła. Spojrzała na leżącego obok niej Aladara. Nie spał. - Mamy coraz mniej czasu- szepnął patrząc jak ciemność nocy okrywa niebo- Demon zarazy pewnie już się wybudził. Jesteś kolejna- powiedział odwracając w jej stronę głowę. Mimo, że oczy Nancy spuchły od łez poczuła, że kolejne słone krople torują sobie drogę do wolności. - Przepraszam. Tak mi przykro. - To nie twoja wina- odparł obejmując ją- Tak po prostu musi być. Epoka ludzi miała się skończyć już wiele lat temu, w czasie wielkiej wojny. Zakon św. Jana odwlekał tylko to co nieuniknione. Czasami myślę, że powinniśmy wtedy zginąć. Otoczeni lasami, trawą, zwierzętami i czystym powietrzem. To byłaby piękna śmierć. Od przeszło dwustu lat, nie żyjemy tylko wegetujemy na pustyniach. To nie jest życie, to pułapka. Teraz się z niej uwolnimy. Kto wie, może na naszych kościach wyrośnie coś nowego. Nowe życie. - Tylu ludzi zginie...- szepnęła połykając łzy. - Wiem, ale Bóg im to wynagrodzi. Otworzy dla nich bramy swojego królestwa. - Dla mnie też?- zapytała- Otworzy je też dla osoby, która sprzedała życie piekłu. Aladar milczał wpatrując się w nią zbolałym spojrzeniem. - Niczego nie żałuje- powiedział przyciskając ją mocno do siebie- Ostatnie dni spędzone z tobą były najpiękniejsze w całym moim życiu. Szkoda mi tylko, że mieliśmy tak niewiele czasu. - Boję się- szepnęła. Zamknęła oczy. Przez jej myśli przebiegły obrazy córki, Any, Kawira, Siwana, Roniego i wszystkich bliskich osób. Tak bardzo za nimi tęskniła, nawet za tym irytującym mechanicznym cyborgiem. Mimo wydma nadchodzącej śmierci ren widok wywołał uśmiech na jej twarzy. Aladr ma rację. Nie wolno niczego żałować. Przeżyła swoje życie tak jak chciała. Popełniał błędy i podnosiła się z własnych zgliszcz spopielonego ciała. Była przecież tylko człowiekiem. Ale spotkała też na swojej drodze tylu ludzi, którzy wnieśli w jej smutną egzystencje płomienie światła. Dla tych małych przebłysków ognia było warto istnieć. To oni tak naprawdę byli sensem. Szkoda tylko, że nie dostrzegła tego wcześniej. - Nie musisz się bać- szepnął Aladar przytulając ją mocniej- Śmierć to tylko chwila. Tak naprawdę nigdy nie umrzemy. Tylko nasze ciała zamienią się w proch. Nasze dusze wciąż będą trwać. Gdzieś indziej w lepszym miejscu, złączone na wieki. Nie musimy już nawet... Zamilkł czując jak Nancy powoli wysuwa się z jego ramion i unosi się z piasku. Wiatr gnany od strony morza rozwiewał jej czarne włosy. Powoli odwróciła głowę w stronę Aladara i spojrzała na niego pustym spojrzeniem. W jednej chwili jego serce przestało bić. Poczuł jak życie ulatnia się z jego ciała. - Kocham cię- zdołał jeszcze wyszeptać zanim mrok śmierci całkowicie spowił świat przed jego oczami- Ko...- nie zdążył dokończyć. Osunął się martwy na piasek wbijając puste spojrzenie w błękit nieba. ![]() Nancy wstała i po raz ostatni spojrzała na mężczyznę leżącego bez ruchu pod jej stopami. Następnie powolnym krokiem ruszyła przed siebie. EPILOG Witajcie przyjaciele. Jesteście tu wszyscy prawda? Tak widzę was dokładnie. Bardzo dobrze. Tym razem się wam udało. Jestem z was dumny moje dzieci, bardzo dobrze się spisaliście. Nadszedł wasz czas. Dokończcie swoją misję. Przemierzajcie powierzchnie tego świata tak długo, dopóki nie dopadniecie ostatniego z nich. A kiedy już wszystko się zakończy, odbudujemy ten świat na nowo. Już dobrze moi kochani. Idźcie przed siebie. Bawcie się dobrze. KONIEC Wiem, że większość z was chciała szczęśliwego zakończenia, ale moja słabość do zabijania wszystkiego co się rusza w moich opowiadaniach wzieła górę. Od razu mówię, że czytając całe fs możecie wyłapać kilka niespójności, a to dlatego bo jak już mówiłam pisałam na bieżąco i siłą rzeczy nie wszystko będzie się zgadzać. Prawdę mówiąc dopiero po uśmierceniu Roniego postanowiłam, że to Nancy będzie nosicielem, wcześniej miał być nim dzieciak, albo Aladar. Teraz czekam na wasze komentarze i podsumowanie całości. Mam pomysł na następne fs, ale już o zupełnie innej tematyci i nie zamierzam z nigo zrobić takiego tasiemca. Piszcie! Piszcze! Czekam na wasze oceny! Aa i dzięki za wszystkie komentarze. Naprawdę stymulowały mnie do pisania ![]() Ostatnio edytowane przez Fobika : 28.11.2009 - 17:18 |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|