Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 18.10.2010, 16:21   #41
tallje
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

świetny odc!
przeczytalam, i czuje sie tak jak kia. to musi byc straszne....
oczywiscie 10
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 18.10.2010, 23:33   #42
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Nareszcie odcinek !
Hayden jest naprawdę uroczy z tymi swoimi tekstami . Też żałuję, że to on pomagał Kii zamiast Zacka...
Co do wyniku testu to wiedziałam, że taki będzie.
Ciekawa jestem, co zrobi Kia i jak zareaguje Zack. Mam nadzieję, że wyjaśnią te ostatnią sytuację...
Nie każ nam znów tyle czekać na odcinek !
__________________

Ostatnio edytowane przez Libby : 21.10.2010 - 14:55
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 19.10.2010, 17:59   #43
Ruder
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Cóż, muszę przyznać, że od tego momentu historia nieco się skomplikuje xD Mam nadzieję, iż mój scenariusz jest na tyle dobry, że nie będzie przewidywalny... Ale o tym w następnych rozdziałach!
Wakacje się skończyły, co oznacza pracę w nowym roku akademickim wszystkich z wyjątkiem mnie... W tym wypadku to naturalne, że rozdziały będą pojawiać się częściej, niż do tej pory
Dzięki wszystkim za komentarze!
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.11.2010, 22:53   #44
ddo bwayo
 
Avatar ddo bwayo
 
Zarejestrowany: 10.01.2009
Skąd: クラクフ
Płeć: Kobieta
Postów: 2,515
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Kiedy następny odcinek? ^^

Przeczytałam już jakiś czas temu, Hayden jest strasznie uroczy.
No i nie podoba mi się zakończenie, w takim momencie?! jak mogłaś! D:
__________________
it is not an end but an and
ddo bwayo jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.11.2010, 17:47   #45
Bush
 
Avatar Bush
 
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Jejku, pozytywny. Wiedziałam, że tak będzie. ^^
Ale Hayden jest boski, no po prostu landryneczka taka.
__________________
Bush jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 11.11.2010, 09:41   #46
zolnierz1973
 
Avatar zolnierz1973
 
Zarejestrowany: 11.11.2010
Skąd: Farma Secoba
Płeć: Mężczyzna
Postów: 33
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Ruder jak ty pięknie piszesz! Pisz dalej!
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
zolnierz1973 jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 03.12.2010, 17:17   #47
tallje
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

kiedy odc, nie moge sie doczekac? ^^
  Odpowiedź z Cytatem
stare 03.12.2010, 22:17   #48
Ruder
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Pracuję nad nim, bez obaw ^^ Wkrótce się pojawi ^^
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.12.2010, 10:37   #49
zolnierz1973
 
Avatar zolnierz1973
 
Zarejestrowany: 11.11.2010
Skąd: Farma Secoba
Płeć: Mężczyzna
Postów: 33
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Ruder pamiętaj masz tylko 2 miesiące, które mijają na kolejny odcinek! (czytałem regulamin )
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
zolnierz1973 jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 01.04.2011, 09:03   #50
Ruder
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Czas zmian (+16)

Wracam z wysiedlenia. A po długiej nieobecności pragnę zaprezentować rozdział piąty! To tak żebyście nie myśleli, że porzuciłam FS czy coś xD

Czas zmian
Part V




Nie wiedziałam, dlaczego Hayden uparł się, abyśmy wymienili się numerami telefonów. Byłam tak wstrząśnięta wynikiem testu, że nawet nie zwróciłam uwagi, że mój pociąg już przyjechał. Mężczyzna dla pewności wsiadł ze mną, chociaż wcale nie było mu po drodze. Co za dobry człowiek. Wiedziałam, że wciąż zmagał się z brakiem zaakceptowania ze strony społeczeństwa, czego wręcz nie potrafiłam zrozumieć. Jak ludzie mogli potępiać kogoś takiego? Za to, iż miał inne upodobania i preferencje odbiegające od normy? Nie każdy potrafił wyciągnąć pomocną dłoń, gdy był szykanowany. Ja nie umiałabym tego zrobić. Gdyby homoseksualiści nie akceptowali mnie – wszyscy byliby moimi wrogami.
Rozmyślałam o dobroci Haydena i jego problemach, gdyż to pozwalało mi zapomnieć o własnych sprawach. Chociaż na chwilę. Kilka nędznych minut mogłam udawać, iż wszystko było w porządku. Czułam wewnętrzną pustkę i wiedziałam, że to z powodu nieobecności Zacka. Jak on zareaguje, gdy o wszystkim się dowie? Prawda była taka, że reakcji przyjaciela obawiałam się bardziej, niż gniewu własnego ojca.


Postanowiłam zrobić sobie wolne od szkoły. Jeden dzień zamienił się w dwa, trzy, aż w końcu spostrzegłam, że na kalendarzu liczba dni do końca miesiąca zmniejszyła się o tydzień. Objawy ciąży nasiliły się. Nie było teraz ranka, w którym nie obejmowałabym czule muszli klozetowej. Osobista łazienka była w tym przypadku błogosławieństwem – nie wzbudzałam niczyich podejrzeń zrywając się o świcie z łóżka, żeby sobie rzygnąć. Śniadanie jadłam teraz wyłącznie w sypialni, gdyż po jedzeniu również łapały mnie nagłe ataki nudności. Nawet po przespaniu dziesięciu godzin jedna taka sesja pozbawiała mnie sił. Do mojej codziennej walki z żołądkiem dołączyły również gwałtowne zmiany nastroju, preferowane smaki (kapusta kiszona była obrzydliwie obleśna, ale jak zniewalająco działała na moje podniebienie!), a także dokuczliwy ból piersi. W innym wypadku na pewno cieszyłabym się, że rosną, ale nie kiedy będą szły w parze z brzuchem.


Cieszyłam się, że Zack znów do mnie wrócił i zachowywał się jak dawniej. Nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą i znaleźć ukojenie w jego ramionach. Okazywał mi czułość częściej, niż zwykle, ale było mi z tym dobrze. Wspaniale było mieć takiego przyjaciela, chociaż czasami zachowywał się dziwnie. Ot na przykład nasza ostatnia kąpiel w jacuzzi. Wygłupialiśmy się jak zwykle, a po wszystkim Zack kategorycznie odmówił wyjścia z wanny jako pierwszy. Temperatura musiała dać mu się we znaki, gdyż jego twarz była cała czerwona i wyraźnie się wiercił, jakby coś go uwierało. Nie pytałam o nic. I tak by mi nie powiedział.
Gosposia była wzburzona moim lekceważącym podejściem do nauki. Zawsze zwalałam to na lenistwo, lecz gdy zapowiedziała, że Antero dowie się o moich wagarach, musiałam wrócić do szkoły. Dopiero w drodze spostrzegłam, że powody, które zmuszały mnie do pozostania w domu były całkiem inne. W szkole czekał Angelo, a konfrontacja z nim na pewno okazałaby się porażką. Nie zniosłabym cierpliwie jego zaczepek. Jego zielonych oczu. Barwy jego głosu i cudownego uśmiechu, który kiedyś był zarezerwowany wyłącznie dla mnie. Nosiłam w sobie dziecko Laguny. Tego cholernego drania, który wiedział, że ciąża zniszczyłaby mi życie i który właśnie do tego dążył. Poległam na polu walki zanim na dobre rozgorzała bitwa. Nie było mowy, aby się podnieść i przystąpić do kontrataku.


Otrząsnęłam się z rozmyślań i rozejrzałam. Droga do szkoły wiodła w całkiem innym kierunku, a ja przeszłam już prawie dwa kilometry. Niedaleko znajdowała się stacja metra, którą zwykle omijałam szerokim łukiem. To stąd można było szybko dostać się do domu mamy. Moja noga nigdy w nim nie postała, ale może czas wzmocnić rodzinne więzi? Zawsze mnie wspierała i dawała poczucie bezpieczeństwa. Akceptowała mnie w chwilach, kiedy inni tylko mnie ganili. No i oczywiście zostanie babcią. Potrzebowałam teraz jej wsparcia, jak niczego innego na świecie.
Jeśli dobrze obliczyłam czas, powinnam wyrobić się z wizytą do końca zajęć szkolnych. Wtedy nie wyszłoby na jaw, że wagarowałam, więc gosposia nie będzie miała się czego przyczepić. I wilk syty i owca cała, jak to mówią.
Idąc ulicą rozglądałam się za właściwym numerem domu. Znałam adres mamy bardzo dokładnie, lecz dotąd nie miałam odwagi, aby ją odwiedzić. Miałam nadzieję, że ją zastanę. Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić, aby matka pracowała. Nigdy tego nie robiła. Wyrzucenie śmieci traktowała jak największą z możliwych kar. Ciekawe czy zawsze taka była czy to obsypujący ją pieniędzmi ojciec się do tego przyczynił?...


Z początku nie mogłam uwierzyć, że ta mała chatka z zaniedbanym ogródkiem rzeczywiście należała do mamy. Na podjeździe stał jakiś rozklekotany rzęch, z płotu otaczającego dom odłaziła farba, a całość sprawiała wrażenie, jakby tylko jakaś boska siła powstrzymywała budynek przed zawaleniem się. A może pomyliłam adresy? Nazwisko napisane na skrzynce było nieczytelne, więc nie mogłam mieć pewności. W sumie, matka mogła się wyprowadzić, gdy dom zaczął popadać w ruinę. Minęło już przecież kilka lat. Postanowiłam podejść do drzwi i zapytać.
Zawiasy drewnianej furtki zaskrzypiały żałośnie, gdy wchodziłam na podwórko. Pomimo ciepłego dnia poczułam na plecach lodowate dreszcze.
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Ze środka dobiegał uciążliwy płacz dziecka, a chwilę później usłyszałam zbliżające się wolno kroki.


- Czego? – warknęła wymizerniała kobieta, stając w progu.
Wytrzeszczyłam oczy i cofnęłam się. Nagle zakręciło mi się w głowie na widok osoby, której w pierwszym momencie nie poznałam.
- Ma… Mama…? – wykrztusiłam, taksując kobietę przerażonym spojrzeniem.
Zmieniła się. Niegdyś zakładała na siebie wyłącznie drogie stroje, kosztowną biżuterię, a jej włosy zawsze pięknie się układały. Koledzy Antero zazdrościli mu takiej żony. Była przepiękna, o olśniewającym uśmiechu i nienagannych manierach. Zawsze ładnie wymalowana, chodziła z dumnie uniesioną głową. Teraz pod jej oczami widniały wyraźne cienie, a na niegdyś gładkiej twarzy pojawiły się zmarszczki. Jej chude ciało wyglądało, jakby coś wysysało z niego życie. Coś rozwijające się w wielkim, wzdętym brzuchu…


Laura zmarszczyła brwi, przyglądając mi się przez krótką chwilę. W jej spojrzeniu było tyle niechęci i gniewu, że poczułam nagłe poczucie winy. Serce waliło mi jak oszalałe i coraz ciężej udawało mi się przełknąć ślinę. Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że odwiedzenie rodzicielki wcale nie było takim dobrym pomysłem.
- Czego chcesz? – zapytała ociekającym jadem głosem. – Antero cię przysłał?
- Nie, ja… Chciałam cię po prostu odwiedzić – odpowiedziałam niepewnie.
- Nie rozśmieszaj mnie! – prychnęła zjadliwie. – Na pewno kryje się za tym coś więcej. Jesteś taka sama jak ojciec… Prawdziwa córka Heinonen, phi!
Z wnętrza domu ponownie rozległ się płacz dziecka. Laura wywróciła oczami i odwróciła się do mnie tyłem.
- Ale jak już jesteś to właź. Muszę zrobić obiad. Przypilnujesz w tym czasie dzieciaka.
Patrzyłam w osłupieniu, jak matka powoli wtaczała się do domu. Ona i robienie obiadu? I jakiś bachor? Nie mogłam uwierzyć własnym oczom!


- Idziesz?! – warknęła z głębi mieszkania.
Otrząsnęłam się i przestąpiłam próg. W domu było duszno, pachniało talkiem dla dzieci i rozgotowanymi warzywami. Przyłożyłam dłoń do ust, walcząc z mdłościami.
Krótki korytarz był połączony z kuchnią. Oglądając budynek z zewnątrz spodziewałam się niewielkich, zagraconych przestrzeni, ale wnętrze prezentowało się lepiej, niż przypuszczałam. Było tak… poniżej poziomu. Zupełnie jakbym odwiedziła Zacka w jego domu. Brakowało tu jeszcze gromadki rozwrzeszczanych bachorów. Nie rozumiałam, dlaczego matka nie poprosiła ojca o pomoc. Na pewno niczego by jej nie żałował. Przeżyli razem wiele wspaniałych chwil i chociaż dawno się rozeszli, Antero wciąż ciepło wspominał tamte czasy.


Pulchny berbeć siedział na wysokim krzesełku i darł się w niebogłosy, wymachując piąstkami. Matka zignorowała go i nachyliła się nad kuchenką, aby zamieszać w garnku. Popatrzyłam na histeryzującego bachora, próbując doszukać się podobieństwa. To było moje rodzeństwo? Matka nawet nie zadała sobie trudu, aby mnie o tym poinformować. W pewnym sensie bardzo mnie to ubodło. Czy wraz z końcem sprawy rozwodowej wyrzekła się także mnie?
- O tej porze są jeszcze zajęcia – odezwała się niespodziewanie matka. – Nie powinnaś być teraz w szkole?
- Skąd wiesz, że są lekcje? – rzuciłam ostrzej, niż zamierzałam. Płaczący szczeniak doprowadzał mnie do szału! – Jakoś nigdy cię to nie interesowało.
- Mój mąż jest kadrowym w szkole średniej. Zna plan bardzo dokładnie.
Powstrzymałam się od drwiącego prychnięcia. Jasne. Gdyby matka się tym interesowała, wiedziałaby, że w każdej szkole zajęcia trwają do szesnastej, nie licząc działalności jakichś klubów czy bractw.
Wyciągnęłam dzieciaka z jego więzienia i postawiłam na podłodze. Mały poraczkował w stronę klocków i przestał drzeć japę, gdy zajął się zabawą.


- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – przypomniała mi Laura. – Po co tu przyszłaś?
- Czy odwiedzenie matki jest aż tak dziwne? – zapytałam retorycznie. – Miałam trochę czasu. Przeglądałam album ze zdjęciami. Pomyślałam, że dobrze byłoby sprawdzić, co u ciebie.
- Widzisz, co u mnie! – warknęła. – Brud, smród, bachory na głowie i nieustanne siedzenie przy garach! Nie tego się spodziewałaś, co?! Nie przypuszczałaś, że skończę jak zwykła prostaczka!
Otworzyłam szerzej oczy, oszołomiona nagłym wybuchem matki. Brzmiała tak, jakby miała do mnie pretensje o to, że odeszła od ojca. Nie potrafiłam uwierzyć własnym uszom. Traktowała mnie jak kogoś obcego, niechcianego, jakbym była natrętem, a nie jej córką. Naprawdę popełniłam błąd przychodząc tutaj.
Odsunęłam krzesło i wstałam, aż gotując się ze złości.
- Szczerze? Nie przypuszczałam, że aż tak się zmienisz. Kiedyś miałyśmy dobry kontakt. Miło wiedzieć, że prócz ojca zostawiłaś za sobą również i mnie.
- Spójrz na to wszystko! – krzyknęła. – Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty?! Zostałaś z ojcem, miałaś wszystko, czego ci trzeba! Czego ode mnie chcesz?!
- Więc o to chodzi! – podniosłam głos. – Jesteś zazdrosna, bo mi ułożyło się lepiej? Bo wybrałaś faceta, który ledwo wiąże koniec z końcem? To była twoja decyzja! Nikt cię nie nakłaniał do rozwodu!
- Jak śmiesz tak mnie traktować w moim własnym domu?! Ty skończysz tak samo! – Wymierzyła we mnie palcem. – Przekonasz się, że bogaty mąż nie będzie przejmował się twoimi problemami! Spłodzi bachora dla przedłużenia linii i tyle będzie go obchodziło!


Palące uczucie gniewu wypełniło moje żyły niczym wrząca lawa. W dwóch krokach znalazłam się tuż przy matce gotowa ją uderzyć, gdyby jeszcze raz chciała rzucić mi w twarz podobnym oszczerstwem.
- Co chcesz przez to osiągnąć?! – krzyknęłam. – Rozbudzić we mnie poczucie winy? Zobacz, do czego doprowadziłaś! Jeden smarkacz, który robi, co mu się podoba, drugi w drodze, mężuś zarabiający grosze i ty, gosposia, która musi tylko gotować, prać i sprzątać!
Matka spojrzała na mnie lodowato, a jej usta zacisnęły się w wąską linię. Nie była już tą samą kobietą, co kilka lat temu. Wykańczało ją dziecko rozwijające się w brzuchu oraz obowiązki, do których nie była przyzwyczajona. Patrzyła na mnie długo, lecz ja nie odwracałam wzroku. Już nie widziałam w tej kobiecie matki. To po prostu nie mogła być ona.
- Jeżeli to wszystko, wynoś się stąd… - wycedziła, prawie nie poruszając ustami. – Nie chce cię tu nigdy więcej widzieć.
- Nie zobaczysz – odparłam. – Wyślę ci list, gdy zostaniesz babcią. Na pewno będziesz wniebowzięta.


Osłupienie widoczne na twarzy Laury przyniosło mi satysfakcję. Odwróciłam się, prawie potykając się o łażącego pod nogami bachora, po czym z wysoko uniesioną głową ruszyłam w stronę drzwi.
- Jesteś w ciąży?! – wydarła się, a jakaś kobieta podlewająca kwiatki w swoim ogródku podniosła głowę.
Obejrzałam się przez ramię i uśmiechnęłam krzywo.
- Todellakin* – odparłam uprzejmie, kładąc dłoń na brzuchu.
Laura zatoczyła się, opierając się całym ciałem o najbliższą szafkę. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę stacji metra, nie oglądając się więcej za siebie. Zastanawiałam się, gdzie mogłabym spędzić resztę czasu pozostałego do końca zajęć. Chciałam, aby moje alibi było wiarygodne, więc nie mogłam po prostu pójść do domu. A przynajmniej nie przez najbliższe kilka godzin.

*


Złe przeczucia nie opuszczały mnie nawet na chwilę. Czułam nieprzyjemne skurcze żołądka, który zaciskał się ze strachu. Powodem tego było wyznanie prawdy matce, a przecież jakoś szczególnie nie budziła mojego zaufania. Miałam nadzieję, że za wszystko była odpowiedzialna paranoja. Co Laura mogłaby zrobić z tą informacją? Przecież wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie obchodził jej mój los.
Będąc już przy domu, zobaczyłam na podjeździe samochód. Zwolniłam kroku, marszcząc brwi w konsternacji. Ojciec miał wrócić dopiero w połowie przyszłego miesiąca. Czyżby jego biznesowe spotkanie skończyło się wcześniej?
Weszłam do domu po cichu jak złodziej. Już od progu przywitał mnie podniesiony głos Antero dochodzący z salonu. Niewiele myśląc skierowałam się w tamtym kierunku.


- Jak to „nie wiesz”?! – krzyczał ojciec. – Jak możesz nie wiedzieć?! Kazałem ci jej pilnować!
- Powinna być w szkole… - odparł cicho znajomy głos.
Zack? Co on tutaj robił?
- Nie mam jej w szkole! Dzwoniłem tam! Gdzie ona jest?!
Nie potrzebowałam więcej dowodów, aby wiedzieć, o kim rozmawiali. Czyżby moje wagary w końcu wyszły na jaw? Nie było sensu dalej się ukrywać. Zack nie był odpowiedzialny za moje wybryki i nie mogłam pozwolić, aby Antero dalej go obwiniał.


- Już jestem – zawołałam od progu. – Nie musisz się tak nad nim pastwić.
Ojciec drgnął i odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Na jego skroni pulsowała żyłka, a oczy były przekrwione. Cofnęłam się, zaskoczona takim widokiem. Nie mogło chodzić o zwykłe wagary, ojciec nigdy aż tak się nie wściekał. Nie miałam też zamiaru udawać winowajczyni. Skrzyżowałam ramiona na piersi i przybrałam bojową postawę. Byłam wytrącona z równowagi wizytą u matki, więc jeszcze jeden zgrzyt nie powinien mi zaszkodzić.
- Śmiesz tu wchodzić, jak gdyby nigdy nic?! – krzyknął, rozkładając agresywnie ramiona. – Nie masz mi nic do powiedzenia, ty mała *****o?!
- Miten sä kehtaat?!*** – odpowiedziałam tym samym tonem, a policzki zaczęły mnie palić z upokorzenia. Nie chciałam, żeby Zack to słyszał. Stał z tyłu, niezdecydowany czy powinien zostać, czy odejść.
- Wiem już o wszystkim! Twoja matka do mnie zadzwoniła! Kto spłodził tego bękarta?! Z kim jesteś w ciąży?!


Nie miałam pojęcia, co zrobić. Bojowy nastrój prysł zastąpiony przez napływające zewsząd przerażenie. Ojciec wiedział i nie było możliwości, aby jakoś się z tego wyplątać. Matka była ostatnią osobą, którą podejrzewałabym o zdradę. Nie sprawiała wrażenia, jakby interesowała się moim losem. Nie ona jednak była w tym momencie moim największym zmartwieniem.
Ponad ramieniem ojca ujrzałam Zacka. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, a w jego oczach dostrzegłam przerażenie. To niestety nie był zły sen i mężczyzna nie mógł się z niego obudzić. Jego twarz wyrażała absolutne cierpienie, załamanie, jakby stracił wszelką nadzieję. Jakby wszystko zostało spisane na straty. Nie mogłam dłużej na to patrzeć, więc odwróciłam wzrok, czując przejmujące poczucie winy. To nie tak miało być... Nie chciałam, żeby dowiedział się o wszystkim w takich okolicznościach.
- Porozmawiajmy w twoim gabinecie… - powiedziałam cicho, spuszczając głowę. – Tam wszystko…
- Wstyd ci przed przyjacielem?! – huknął Antero, a mi aż zadzwoniło w uszach. – Był z tobą, kiedy musiałem wyjechać! A skoro nie chcesz powiedzieć mi prawdy, on na pewno to zrobi! Zack! Kto jest ojcem tego bachora?!
Z gardła Zacka wydobył się cichy jęk. Zachwiał się, jakby ugięły się pod nim kolana. Dygotał na całym ciele, a kiedy ukrył twarz w dłoniach, spomiędzy jego palców wydobył się przytłumiony dźwięk brzmiący jak szloch. Palący ból zagnieździł się w mojej klatce piersiowej, utrudniając oddychanie. Rozpaczliwie próbowałam przekazać Zackowi w myślach informację, że wskazanie Angelo jako ojca tylko pogorszyłoby sytuację. To był cel mojego byłego, Zacharias wiedział o tym. Laguna wykorzystałby każdą okazję, aby wkupić się do mojej rodziny, a „wpadka” była najszybszym sposobem. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam…
- Zack! – ponaglił go Antero. – Kto jest ojcem?!
- To… - Blondyn zawahał się, po czym odetchnął cicho i podniósł głowę, prostując ramiona. – To ja.


Nabrałam głośno powietrza, otwierając szeroko oczy. Chciałam zaprzeczyć, bronić się, lecz słowa uwięzły mi w gardle. Nie zareagowałam, kiedy wyraz osłupienia na twarzy Antero przerodził się w gniew. Ojciec błyskawicznie wsunął dłoń pod marynarkę, po czym odwrócił się raptownie w stronę Zacka, wymierzając w niego czterdziestką piątką. Krzyknęłam z przerażenia, zakrywając usta dłonią.
- Tato, przestań! – zawołałam, ale ojciec nie zareagował. Uniósł broń wyżej, celując Zackowi między oczy. Mężczyzna pobladł i cofnął się, nie spuszczając wzroku z pistoletu.
- I wszystko jasne… - wysyczał Antero. – Największa szuja okazała się jednocześnie najlepszym przyjacielem mojej rodziny…
- Tato, zostaw go!
- Wydawało mi się, że jesteś rozsądnym chłopakiem. Najwyraźniej tacy jak ty nigdy nie wiedzą, jak daleko mogą wyciągnąć rękę!
Byłam przerażona. Zack po prostu tam stał i nawet nie próbował się tłumaczyć. Jak mógł dopuścić się kłamstwa w takiej chwili?! Dobrze wiedział, że to podpisze na niego wyrok! Musiałam to przerwać, natychmiast. Nie mogłam pozwolić, aby Zack płacił za moją głupotę. Dlaczego był aż tak lojalny?... Nie zasłużyłam na to!
- Wynoś się z mojego domu!... – wycedził ojciec przez zaciśnięte zęby. – Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu, przetrącę ci każdą część ciała, którą śmiałeś tknąć moją córkę!
Zacharias spojrzał na mnie po raz ostatni. W jego oczach był spokój, jakby próbował mi przekazać, że wszystko będzie w porządku. Powoli wycofał się w kierunku drzwi i zniknął na korytarzu. Panująca ciszę przerwał trzask zamykanych drzwi.
Zostałam z ojcem sama.


*Todellakin - fin. w rzeczy samej
**Miten sä kehtaat?! - fin. jak śmiesz?!
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 07:22.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023