![]() |
#41 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Dziwnie tak teraz cofac się do początków. Ale fajnie było sobie przypomniec, no i zdjęcia przepiękne, najbardziej podoba mi się to przedstawiające Jacka jak upada, no prześwietne. Moją opinię na temat Twojej twórczości znasz
![]() Edit: właśnie, zapomniałam dodac o Joshu, jaką ma wyczepiastą klatę z futerrrkiem wrrraaauuu ![]() |
![]() |
|
![]() |
#42 |
Zarejestrowany: 08.03.2008
Skąd: lochy
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 746
Reputacja: 10
|
![]()
Hehehe, wiedziałam, że klata się spodoba, stąd taka piżamka
![]() rozdział boski, czytałam kilka razy, a i tak strzeliłam byka xD czekam na kolejne zlecenia xD
__________________
Już niedługo... szykujcie się na coś zupełnie nowego... ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#43 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Jak zwykle super. Znów zbrakło mi słów...
Pozdr. Rashma |
![]() |
![]() |
#44 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Fuuutrzak ^^ Zdjęcia bardzo fajne.
I w końcu ruszyło do przodu ^^ Tez mam dziwne wrażenie czytając to jezcze raz jak już jesteśmy tyyyle do przodu, ale fajnie sobie odświeżyć pamięć ^^ |
![]() |
![]() |
![]() |
#45 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
Znowu mnie uratowała Veripma :* :*
a tym czasem zamieszczam ten chłam <chodzi o treść> Odcinek VI „Prawdziwa twarz” -Ale… co ty właściwie mówisz Sam? – Zapytał zdziwiony Derrick- Widać, że spałaś na zajęciach z prawa. Przecież to było w ramach obrony koniecznej – zaśmiał się. Jej zdziwienie z sekundy na sekundę zmieniało się w nerwowy śmiech. Tak bardzo chciała rozładować to napięcie, tą przytłaczającą atmosferę. Jedynym, który się nie śmiał, okazał się Josh, ponieważ poziom adrenaliny we krwi spadł, a do niego zaczęło docierać, co zrobił. Pomimo, że wcześniej nie znał go jako ojca, czuł się do niego przywiązany, ponieważ to z nim dane mu było spędzić każde święta. Do pokoju weszła wyjątkowo milcząca Jessica, trzymając w ręku kartkę papieru. Podeszła do niego i wręczyła mu kopertę, patrząc na niego brązowymi oczyma. Wiedziała, że w obliczu tragedii słowa nie odgrywają najmniejszego znaczenia. - Znalazłam to w kieszeni Jacka – wyszeptała. – Jest zaadresowany do ciebie. Wyszła z pokoju, rzucając ukradkowe spojrzenie na Sam, która nie mogła dojść do siebie. Rana wyglądała paskudnie, ale Iskierka wiedziała, że za Chiny jej nie wyciągnie do szpitala. * Mężczyzna otworzył kopertę. W środku była pocztówka z pozdrowieniami od Jacka. Schował list powrotem do koperty, a tą zaś do stojącej nieopodal torby podróżnej. Zacisnął szczęki, by się nie rozpłakać, a co za tym idzie, nie wyjść na mięczaka przy wszystkich. Chwilę później wszyscy wyszli, rzucając krótkie : „Wesołych świąt”. - Nie pojedziesz z tym do szpitala? – Spytał, stając obok kobiety. [img]http://i42.************/2jahh6p.jpg[/img] Pokręciła przecząco głową, przy okazji zastanawiając się, czemu Josh jest taką zagadką.- Co my teraz z tym zrobimy? – Spytała, wskazując głową na plamę krwi, która wsiąkła w dywan. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, tak bardzo bała się w nich zobaczyć Jacka. W międzyczasie mężczyzna poszedł do łazienki po środki czyszczące, by pozbyć się plamy. Pod maską twardziela ukrywał się wrażliwy chłopiec, który nigdy nie miał rodziny. Łzy cisnęły mu się pod powieki, wzruszenie ściskało za gardło, ale on nie płakał. Ten s****iel chciał zabić kobietę. Gdy walczył z plamą, rozległ się dzwonek do drzwi. Stała w nich nieznajoma kobieta, która wyglądała na zmęczoną. * - Nazywam się Kelly Ponesky – przedstawiła się, wyciągając dłoń. - Samanta Johnson – zdziwiona, uścisnęła ją. Mogła mieć góra 30 lat. Wyglądała na mądrą, inteligentną osobę, a mocno kręcone loczki dodawały jej uroku nastolatki. Spod bujnej czupryny wyglądały ciekawe świata, piękne, brązowe oczy. Jej policzki usiane były rumieńcem, widać, że jest zmęczona, ale mimo to była piękna. -Przepraszam, że przerywam pani święta, ale biegam po całym osiedlu, szukając domu z prądem. Są przerwy w jego dostawie – wyjaśniła pokrótce. – Dzwoniła moja przyjaciółka, jedyne, co wyłapałam, to że jakiś napad, coś złego. Były jakieś trzaski, potem nas rozłączyło. Stąd moje pytanie, czy można włączyć telewizor? Może będą jakieś wiadomości? Czym prędzej obie udały się do salonu, gdzie okazało się, że telewizor działa. Sam podgłośniła. [img]http://i40.************/2w3rok8.jpg[/img] - Gwałtowne śnieżyce i silne mrozy są przyczyną przerw w dostawie prądu – powiedziała spikerka. Podszedł do niej statysta i podał jej kartkę. – Przepraszam państwa, wiadomość z ostatniej chwili. W stronę Chicago zbliż się huragan – każde słowo wypowiadała coraz ciszej i wolniej. – Jest ono o niewielkiej sile, ale mimo to prosimy o schowanie się w piwnicach i zaopatrzenie się w prowiant – szybko dokończyła.Sam siedziała osłupiała, o obok niej Josh, który nie wiadomo skąd się tu wziął. * Kelly szybko wstała i powiedziała: - Schowajcie się. Zdążyli rzucić krótkie „Do widzenia”, ponieważ po chwili kobieta wyszła tak szybko jak weszła. Gdyby nie ona, pewnie siedzieliby teraz w pokoju Josha, narażeni na niebezpieczeństwo. Ta kobieta zapewne uratowała im życie. Mężczyzna szybko wstał i zaczął zbierać najpotrzebniejsze rzeczy, między innymi koce, swetry i lekarstwa, co nie umknęło czujnej kobiecie. Nagle sobie przypomniała, że nie mają gdzie się schować. -Josh! – Zawołała. – Ja… nie mam piwnicy – była przerażona. -A gdzie trzymasz wina? – Ze spokojem targanym nutką niepokoju odparł mężczyzna. - W spiżarni. –Czasami dziwiła ją własna głupota. * Zanim tam zeszli, kazał jej wziąć dodatkowy koc, apteczkę i najcenniejsze rzeczy. Po chwili zniósł to wszystko do pomieszczenia, i wyciągnął kobietę na dwór, pomimo tego, że wyraźnie protestowała. Było strasznie zimno i ślisko, a czarnowłosy był w samej podkoszulce. Wyciągnąwszy wcześniej deski i gwoździe, zabrał się od zabijania okien, tak na wszelki wypadek. Z daleka można było zobaczyć zarys huraganu. Z mocno bijącym sercem czekała, aż skończy. Gdy tak stała i jak zahipnotyzowana patrzyła na zbliżający się kataklizm oczami wielkimi jak denka od słoików, Josh chwycił ją za rękę i pociągnął do domu. W spiżarni było bardzo ciasno, tak, więc ledwo tam się zmieścili. Obaj czuli zbliżającą się katastrofę, akcentowaną głośnymi podmuchami wiatru,. Cała drżała, więc gdy mężczyzna ją przytulił, poczuła się lepiej. Wtuliła się jeszcze mocniej, gdy usłyszała trzask łamanych desek. Gdy wszystko ucichło, Josh wstał, pomimo próśb kobiety, żeby jeszcze trochę odczekał. Otworzył drzwi, niepewnie wystawiając głowę. Po chwili znalazł się całkowicie za drzwiami, ale ich nie zamknął. Nagle do jej uszu doszedł dźwięk tłuczonego szkła, syk bólu i łomot towarzyszący upadaniu ciała. Wszystko zaczynało się od mowa. Korzystając z momentu, który wydał jej się odpowiedni, wyszła szybko ze spiżarni. Nie zwracając uwagi na walające się wszędzie szkło, upadła na kolana, raniąc je przy okazji. * - Josh… - wyszeptała. Na czworaka doszła do niego, kalecząc ręce. Spojrzała na jego bladą twarz, poprzecinaną krwawymi ranami. Ta chwila, kiedy się w niego wpatrywała, zdawała się trwać wiecznie. Narastający ryk powietrza sprowadził ją na ziemię. Podniosła się i zaczęła taszczyć nieprzytomnego w stronę spiżarni, torując sobie drogę nogą. - Wyjdziesz z tego, moja w tym głowa – wysapała. Jak to wszystko się skończy, popracuje nad formą? Rany nie wyglądały dobrze, a zwłaszcza ta na skroni, ponieważ krwawiła paskudnie. Zdając sobie sprawę z tego, że w apteczce brakuje wody utlenionej, zmuszona była użyć czegoś innego. Otworzyła zębami ostatnią flaszkę wódki i polała nią ranę. Nieprzytomny drgnął mimowolnie, ale nadal nie miała z nim kontaktu. [img]http://i44.************/5sa9t.jpg[/img] - No dalej, opatrunki – mruczała do siebie, przerzucając zawartość apteczki. Gdy tylko je odnalazła, przystąpiła do opatrywania, co prawda, nie tak delikatnie, jak on się z nią obchodził, ale grunt, że jakoś się trzymało. Pociągnęła spory łyk z flaszki i zaczęła pęsetą wyłupywać sobie kawałki szkła z rąk. „Sama tego chciałaś”, pomyślała, co chwila pociągając z butelki. Gdy uporządkowała stan swoich rąk i kolan, zauważyła, że wódka jest w sporej części opróżniona, a ona sama lekko podpita. Z racji braku miejsca, położyła głowę Josha na swoich kolanach, czekając na koniec. Sama nie wiedziała, kiedy zasnęła.Obudziła się parę godzin później, ze zdrętwiałym karkiem, bólem głowy i dziwnie ciężkimi nogami. Wpatrywała się w Josha majaczącego przez sen i próbowała sobie przypomnieć, jak tu się znalazła, i dlaczego on leży na jej kolanach, śpiąc sobie w najlepsze. Spojrzała na ręce i sobie przypomniała. Zaczęła szturchać mężczyznę, ale nie przyniosło to pożądanego skutku. Zrezygnowana, pociągnęła go za czarnego dreda, a efekt był prawie natychmiastowy. - Co? Gdzie? Jak? – Wysapał, podnosząc się ciężko. – Śmierdzisz wódką. - Mówiłam, żebyś poczekał tłuczku – w jej głosie tym razem nie było ironii, ale troska. Podtrzymała go, żeby nie upadł, i pomogła mu wyjść z ciasnej klitki. Rozejrzała się po pomieszczeniu i z zadowoleniem stwierdziła, że straty nie są duże, wystarczyło raptem wymienić potłuczone okna. Doszli do salonu, gdzie ułożyła Josha na kanapie, zlecając nie poruszanie głową. Chciała zadzwonić na pogotowie, ale odpowiedziało jej głuche pikanie. Jak zawsze, można było liczyć na zerwane linie telefoniczne. Ze stojącej nieopodal szafki wyciągnęła komórkę, tym razem dodzwaniając się. Musiała trochę pokrzyczeć do słuchawki, bo oporne babsko z recepcji nie chciało wysłać karetki. * - Przepraszam, czy pani dziś umyła uszy? Ja do jasnej cholery mam w domu rannego człowieka! – Nie mogła się opanować. - Jak będzie mnie pani obrażała, to wiele nie da – skwitowała. - Jak pani natychmiast nie wyśle karetki na Aleję 27 dom 56, zamknę panią na mocy prawa – powiedziała cicho. – Jestem policjantką, a pani kwalifikacje nie wydają mi się wystarczające. - Zgłoszenie przyjęte, karetka jedzie – odpowiedziała cicho. Ciesząc się, że odpowiednio wykorzystała swoją sztukę przekonywania i perswazji, poszła do pokoju, gdzie leżał Josh. Siedziała z nim 40 minut, czekając na przyjazd karetki. Gdy zapukali do drzwi, a kobieta im otworzyła, od razu jeden z nich poszedł tam, gdzie wskazała im kobieta, a drugi podszedł do niej. - Pani to pokaże – powiedział, dobierając się do jej twarzy. Wykręcała się jak mogła, ale nie uniknęła dotyku zimnych palców pielęgniarza, który delikatnie przyłożył jej do twarzy gazę ze środkiem odkażającym. Pomimo wielkiego samozaparcia i przyczepienia się do drzwi wejściowych, wzięli ją na ręce i zanieśli do pojazdu. Trasa w stronę szpitala do najkrótszych nie należała, ponieważ zwalone tu i ówdzie konary drzew blokowały drogę. Po zrobieniu paru badań, lekarz zawołał Sam do swojego gabinetu, gdzie oznajmił, ze wszystko się ładnie zagoi bez blizn. Gorzej, gdy przerzucił się na Josha. Tak, jak się spodziewała, miał wstrząśnienie mózgu oraz coś, co skrzętnie ukrywał przed nią. - Pani … e … - zaczął niepewnie. - Współlokator – podpowiedziała uprzejmie. Jak tu ich nie lubić? - No właśnie. Bierze jakieś leki? - Nie, bynajmniej mi nic o tym nie wiadomo. Coś nie tak? - Jakby to powiedzieć… Ma chore serce… On? Chore serce? Przecież to niedorzeczne. - … dlatego będzie potrzebował przeszczepu – dokończył. Nie mogła dalej tego słuchać, więc wstała. - Co mu dokładnie dolega? – Spytała sucho. - Mówiąc po ludzku, zastawki się nie domykają i krew się cofa – wzruszył ramionami. Wyszła z gabinetu, żegnając się z lekarzem. Przy drzwiach stał czarnowłosy, uśmiechając się blado, przez co zrobiło jej się ciepło na sercu. Rozejrzała się wokół siebie i ujrzała znajomą burzę loków, która przemieszczała się w miarę szybko pomiędzy ludźmi na korytarzu. * Co chwilę przy każdym kucała i po prostu rozmawiało? Ile ona by teraz dała, żeby tak po prostu porozmawiać, wyżalić się… Spojrzała na jego oczy o charakterystycznym zabarwieniu, wręcz miodowe. W obliczu tragedii, stawiał innych ponad siebie, bacząc na ich zdrowie, a nie na swoje. Oczy te przez wiele lat były przepełnione smutkiem i bólem. Od kiedy zamieszkał u niej, zmieniło się tak wiele… Zapewnił jej tyle radości, od tylu trosk ją wybawił, razem nauczyli się piec indyka, dzięki niemu zaczęła się śmiać. Szli w stronę domu, a Sam przypomniała bose rozmowę z lekarzem. - Josh… Jaką masz grupę krwi? – Spytała, tknięta złym przeczuciem. - B minus. Czemu się pytasz? Już nie odpowiedziała. Wiedziała, czemu doktor powiedział jej o chorobie. Ona miała taką samą. Czyżby sugerował ją jako ewentualnego dawcę? Czuła narastający strach i … panikę? Doszli do domu, gdzie kobieta od razu zadzwoniła do rodziców, by odetchnąć z ulgą, ponieważ wszystko u nich było w porządku. Podeszła do stłuczonego okna, na którym znajdowały się kropelki krwi. Nie chciało jej się teraz tego sprzątać, była obojętna na wszystkie bodźce zewnętrzne, dopóki nie dobiegł do niej dziwny skrzek z kuchni. Źródłem hałasu okazał się być Josh, który próbował rozpracować ekspres do kawy, klikając na wszystkie przyciski po kolei, przez co automat wydawał dziwne dźwięki. * Przerażony, wyszarpnął wtyczkę z kontaktu, obiecując sobie, że więcej tego cholerstwa nie tknie, nie zapoznawszy się wcześniej z instrukcją, albo chociaż zapyta się Sam. Aż podskoczył, gdy poczuł chłodną dłoń na ramieniu. Już miał tego kogoś skarcić, gdy zobaczył w jej oczach strach i troskę. „Cholera, ona już wie” pomyślał. - Od kiedy wiesz? - Od dzisiaj – więcej nie była w stanie powiedzieć. Przytuliła się do Josh i tak stała, czując jak bije jego chore serce… [img]http://i44.************/23m1m5y.jpg[/img] Czuł, jak pękają bariery, dotąd ich odgradzające, oboje wiedzieli, że od tamtego momentu coś się zmieniło. Po raz pierwszy tego dnia jego twarz rozjaśnił uśmiech. Wbrew pozorom lubił tą kuchnię,ale nie, dlatego, że nie była biała, tylko dlatego, ze była mała i funkcjonalna. Przytulił ją mocniej.- Człowieku, udusisz mnie – sapnęła kobieta. Zażenowany, wypuścił ją z objęć, przepraszając ją. - Daj, zaparzę tę kawę – uśmiechnęła się, sięgając do szafki. Przyglądał się jej poczynaniom, zapamiętując każdy jej ruch, jednak zrezygnował po 3 przycisku. Po chwili miał przed sobą parujący kubek z gorącym napojem. Przeklęta maszyna, na pewno nie będzie z nią więcej zadzierał. Siedział i gapił się w pustą ścianę, a ona stała i chciała go porównać… tylko, do kogo? Do mgły, co jest tajemnicza, nieszczęśliwa i niewidzialna, która szukała swojego miejsca na ziemi i szczęścia, którego nie było jej pisane? Z głębokiej zadumy wyrwał ją głos tejże osoby. Josh siedział i narzekał na ból głowy i niesprawiedliwość, jaka go spotkała. - To nie fair. Z wszystkich okien wybrałem to jedno, które nie zostało zabite - Twój ból – ziewnęła. Tak strasznie chciało jej się spać, a ta kawa wcale nie rozbudzała. – Idę się zdrzemnąć. Poszła do swojego pokoju, i nie zdejmując nawet ubrań, padła na łóżko. Zasnęła chwilę później, i nie miała zamiaru budzić się aż do wieczoru. Miała dziwny sen, taki chaotyczny. Była w ciemnym pomieszczeniu, pewnie magazynie, pełnym starych, śmierdzących kartonów. Nad nią wisiała mała żaróweczka, dająca słabe światło, które oświetlało zaledwie skrawek brudnej i lepkiej podłogi. Sam siedziała przywiązana do krzesła, sznur boleśnie wpinał jej się w nadgarstki. Siedzenie niemiłosiernie skrzypiało, tak samo jak drzwi, które właśnie się otworzyły… a stał w nich Jack. [img]http://i40.************/25z1lb7.jpg[/img] Gwałtownie zmieniła pozycję z horyzontalnej na wertykalną, oddychając szybko. Spanikowana, rozglądała się, jakby szukała swojego oprawcy, a zastała tylko ciszę i pustkę, która cisnęła uszy. Wiedziała, że tego dnia już nie zaśnie. Poszła do kuchni, gdzie zastała Josha, który spał z głową ułożoną na stole, a jego chrapanie zaczynało ją drażnić. Gwizdnęła raz, a przeciągle, a on dalej spał. Podeszła do niego i go szturchnęła, prawie zwalając go z krzesła. Znowu nic.* - Ej… - zaczęła go łaskotać. - Mam cię! – Tym krzykiem wciąż zaspany Josh błyskawicznie wstał i złapał Sam wpół, przewieszając ją sobie przez ramię.. - Aaa!! – Krzyknęła rozbawiona. Postawił ją z powrotem na podłodze. Był bardzo blisko… zdecydowanie zbyt blisko. Ich usta się zbliżyły. Delikatnie ją pocałował. [img]http://i43.************/1zod8v9.jpg[/img]
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#46 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
Nie obrażaj mnie juz na samym wstępie :< Nie czytałabym chłamu, dziewczyno :<
I teraz oboje są poturbowani^^ No właśnie, juz od jakiegoś czasu mnie zastanawiało, co dolej zrobisz z tym sercem Josha, bo raczej tego tak nie zostawisz ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#47 |
Zarejestrowany: 08.03.2008
Skąd: lochy
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 746
Reputacja: 10
|
![]()
*leży i kwiczy śmiejąc się z pierwszego zdjęcia* co tu jeszcze dodawać? xD
__________________
Już niedługo... szykujcie się na coś zupełnie nowego... ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#48 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Pierwszy pocałunek już mają za sobą
![]() Biedni oni oboje tacy pokaleczeni zawsze. Też jestem ciekawa co zrobisz z tym chorym sercem Josha. Josh pokonany przez ekspres do kawy! ![]() Literówka: W stronę Chicago zbliż się huragan - zbliża |
![]() |
![]() |
#49 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ptysiekk jak jeszcze raz przeczytam, że piszesz o swoim opowiadaniu "chłam", to normalnie Ci złoję skórę <ściąga ostrzegawczo pas>
![]() ![]() ![]() ![]() No i to: "ona stała i chciała go porównać… tylko, do kogo? Do mgły, co jest tajemnicza, nieszczęśliwa i niewidzialna, która szukała swojego miejsca na ziemi i szczęścia, które nie było jej pisane?" -> czemu ja takiej perełki wcześniej nie wyłapałam?? ![]() Ogólnie rzecz biorąc -> piknie ![]() |
![]() |
![]() |
#50 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
o losie. załamię się, jak się okaże, że to będzie drugi odcinek na jednej stronie oO
EDIT: Będzie. poczekam na jeszcze jeden chociaż komentarz ![]()
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|