Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 01.12.2008, 16:52   #41
Mikolea
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Jak zawsze bardzo mi się podoba...
Jest coraz ciekawiej...
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek...
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 04.12.2008, 17:09   #42
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Kolejny odcinek... żeby nie było, że Sarah nie wygląda na tyle ile waży, to powiem od razu, że jest wysoka.


Następny tydzień zleciał bardzo szybko. W poniedziałek wypisali mnie ze szpitala i w towarzystwie mamy wróciłam do domu. Przez kilka dni próbowałam wybić jej z głowy, pomysł z urlopem. Uparła się, że powinna siedzieć w domu i mieć mnie na oku. W zasadzie co by to dało? Próbowałam dotrzymać obietnicy danej bratu, ale było mi naprawdę bardzo trudno. Zaczęłam pić więcej wody i zjadać rano śniadanie, ale kiedy przychodziła pora obiadu... wychodziłam na miasto. Nie chciałam siedzieć przy stole, spoglądać na to pełno kaloryczne i tłuste jedzenie. Więcej wymówek typu „boli mnie brzuch” lub „niedawno jadłam” nie przejdzie. Mama zaostrzyła patrol. Lekarz zabronił jej wmuszania mi jedzenia na siłę, ale coś w ciągu dnia musiałam na jej oczach zjeść. Inaczej nie dałaby mi żyć. Codziennie w południe jeździłam do siłowni w centrum. Chociaż tą obietnicę z ćwiczeniami starałam się dotrzymać. Zazwyczaj spędzałam tam od 2-3h, a wieczorami ćwiczyłam jeszcze w domu, przy muzyce.
Michael zaczął zachowywać się trochę dziwnie. W domu bywał rzadko, a jeśli już musiał... to starał się nie spędzać za dużo czasu w moim towarzystwie. Zrobił się jakiś nerwowy i spięty. Zaczęłam się powoli martwić, czy relacje między nami znowu nie zaczną się psuć, bo bardzo bym tego nie chciała. W piątkowy poranek, od razu po przebudzeniu, pobiegłam do łazienki się zważyć. Waga tego dnia pokazywała mi 70kg. Byłam z siebie bardzo zadowolona, ale to nie był jeszcze szczyt moich marzeń. Zamierzałam pozbyć się jeszcze minimum dziesięciu kilogramów. Wróciłam do pokoju i ubrałam na siebie czarny dres oraz grube skarpety, ponieważ było dość zimno. Zasiadłam do komputera i postanowiłam odwiedzić blog o odchudzaniu, który znalazłam jakiś czas temu. Można powiedzieć, że byłam tam już stałym gościem. Cieszyłam się, że go odkryłam. Bez niego nie udałoby mi się schudnąć i nadal byłabym chodzącą kulą tłuszczu. "kalorie nie są w stanie cię uszczęśliwić" to powtarzałam sobie zawsze, kiedy miałam ochotę na coś słodkiego. Dzięki temu jestem w stanie się opanować. Poczucie winy po zjedzeniu czegokolwiek, jest straszne.
W południe zadzwoniła do mnie Clover, aby wyciągnąć mnie na zakupy.


Tym razem nie trzeba było mnie dwa razy prosić. Zgodziłam się od razu, gdyż nie miałam już w czym chodzić. Wszystkie ciuchy wisiały na mnie, jak worek na ziemniaki. Wskoczyłam w coś, w czym wyglądałam jeszcze w miarę dobrze i po godzinie prułyśmy z przyjaciółką Londyńskimi ulicami. Przez centrum handlowe, przedzierały się tłumy ludzi. Najwięcej młodzieży... w końcu mieliśmy okres wakacyjny.
-Nie wydaje ci się, że pogrubiają mnie te spodnie?- zapytałam, pokazując się Clover w przymierzalni. Przymierzałam właśnie czarne, długie jeansy. Właściwie to czarny wizualnie wyszczupla, ale jakoś nie byłam do nich przekonana. Prawda była taka, że we wszystkim wyglądałam okropnie.
-Pogrubiają? No co ty gadasz... raczej wyszczuplają. Wyglądasz w nich bardzo ładnie.- odpowiedziała, spoglądając na mnie z poważną miną.- Jesteś wysoka, więc spodnie leżą świetnie. Bierz je.
-No nie wiem...- spojrzałam w lustro i skrzywiłam się. Po chwili zdecydowałam, że jednak posłucham Clover. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała chyba chodzić nago.
Kilka godzin później, zadowolone i obładowane siatami, usiadłyśmy na ławce. Całe to chodzenie, nieźle nas zmęczyło.
-Cieszę się, że zabrałaś się ze mną na te zakupy. Dawno nie spędzałyśmy ze sobą czasu. Ostatnio na nic nie miałaś czasu... chociaż są wakacje.- powiedziała z wyrzutem, robiąc smutną minę.
-Oj Clover... przepraszam. Jakoś ostatnio nie miałam ochoty, ani siły nigdzie wychodzić.
-Za dużo ćwiczysz. To strasznie męczy organizm.
-E tam, dużo. Parę godzin... nic wielkiego. Przynajmniej schudłam, i wreszcie mogłam kupić coś fajnego.- powiedziałam z uśmiechem. Spochmurniała. Spojrzała na mnie z ukosa i westchnęła głęboko.
-Dzwoniłam do ciebie przez ostatnie dni. Nie odbierałaś komórki, więc próbowałam na domowy. Za każdym razem twoja mama mówiła mi, że jesteś na siłowni, albo ćwiczysz w domu. A co najważniejsze.. nadal mało jesz.- powiedziała.- Martwię się o ciebie. Boję się, że masz...
-Nie mam anoreksji... możesz być spokojna.- przerwałam jej szybko. Wydawało mi się, że trochę ją rozweseliła moja odpowiedz, jednak nadal wydawała się być smutna.
-Dobra... jest już późno. Wracamy?
-Rzeczywiście... cały dzień nam zleciał.- powiedziałam spoglądając na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę wyjścia kierując się na parking. Przez pół drogi, jechałyśmy w milczeniu. Nie powiem, ale czułam się trochę głupio. Zastanawiałam się, co zepsuło Clover humor. Przecież spędziłyśmy dzisiaj miły dzień. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i wygłupiały. Według mnie było świetnie! Więc co się zepsuło? Spojrzałam przez okno, na spacerujących w parku ludzi. Pogoda bardzo poprawiła się od rana. Nie było już tak zimno i przestał nawet padać deszcz.
Po chwili usłyszałam ciężkie westchnienie przyjaciółki, więc odwróciłam się w jej stronę.
-Coś się stało?- zapytałam, kiedy zobaczyłam jej zasmuconą minę.- Dlaczego jesteś taka smutna?
-Bo jesteś moją przyjaciółką i nie podoba mi się to co robisz.- odpowiedziała po krótkim namyśle.
-Clover, ale naprawdę nic mi nie jest. Ile razy mam ci to powtarzać?
-Samymi słowami mnie nie uspokoisz.
-To co mam zrobić, żebyś uwierzyła?
-Zacznij jeść i pić...
-Przecież jem i pije.
-Sarah... byłyśmy na zakupach prawie 6 godzin, a ja nie widziałam, żebyś brała cokolwiek do ust.- powiedziała poważnym tonem. Zauważyłam nawet, że mówi głośniej.- Ja zdążyłam wypić pół litrową butelkę wody i zjeść hamburgera i nadal jestem głodna. Natomiast ty, ani nic nie piłaś, a o jedzeniu już nie wspominam.
-Przecież jadłam w domu... ile razy mam jeść? Nie jestem głodna!- teraz trochę mnie zdenerwowała. To, że nie jem na jej oczach, to nie znaczy, że nie jem wcale. Mogłaby mi dać już spokój! Jedna wizyta w szpitalu i zaraz wiercenie dziury w brzuchu przez tydzień! Miałam już tego dość.
-Dobrze... nie musisz krzyczeć. Chciałaś wiedzieć co się stało? To udzieliłam ci odpowiedzi.
Później żadna z nas się nie odezwała.

Wysiadłam przed domem, zabrałam swoje rzeczy, powiedziałam krótkie „cześć” i weszłam do mieszkania. Kiedy wieczorem zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie sałatkę, przyjechał Michael. Zaparkował samochód w garażu, następnie wszedł do domu, tylnimi drzwiami.
-Hej- nawet na mnie nie spojrzał kiedy to powiedział, tylko przeszedł obojętnie na hol i powiesił niedbale bluzę na wieszaku.
-Coś taki zdenerwowany?- zapytałam krojąc sałatę. Odwrócił się w moją stonkę i zaszczycił mnie swoim ciemnym, lodowatym spojrzeniem. Wszedł z powrotem do kuchni i usiadł na krześle. Wydawał się być jeszcze bledszy niż zwykle. W ogóle wyglądał na zmęczonego.
-Miałem ciężki dzień.- odpowiedział w końcu. Odwróciłam się, aby spojrzeć na niego w czasie odpowiedzi. Nagle poczułam ból w palcu. No pięknie! Niezła ze mnie niezdara... pomyślałam odkładając nóż na bok. Jeszcze na dodatek musiałam się uciąć.
-Możesz podać mi ręcznik papie...- nie skończyłam, bo odjęło mi mowę, kiedy zobaczyłam minę brata. Patrzył z wytrzeszczonymi oczami na moją ranę i mocno, prawą dłonią trzymał za stół. Chwilę później chwycił się obiema rękami za głowę, potrząsną nią i opuścił pomieszczenie, mrucząc coś pod nosem. Przez chwilę stałam jak wryta, wpatrując się tępo w drzwi. Otrząsnęłam się, kiedy przypomniałam sobie o ranie. Na podłodze było kilka kropel krwi, które przydałoby się zmyć. Starłam ją papierowym ręcznikiem, po czym zakleiłam ranę plastrem i postanowiłam pójść sprawdzić co z Michaelem. Bardzo zmartwiło mnie jego zachowanie. Czyżby miał mdłości na widok krwi? Bardzo możliwe... to było u nas rodzinne, chociaż mnie się nic nie dzieje. Z resztą u niego też nigdy, nic takiego nie zaobserwowałam. Weszłam po schodach i stanęłam pod jego drzwiami. Cisza. Nie wiem dlaczego, ale bałam się zapukać. W końcu jednak to zrobiłam, ale że nie usłyszałam odpowiedzi... zajrzałam do środka.
-Michael...- zawołałam nieśmiało. Oczywiście cisza.- Michael... co się stało?
-Nic... zostaw mnie samego- po chwili przemówił. Jego głos dziwnie drgał i wydawał się być roztrzęsionym.
-Ale...
-Powiedziałem zostaw mnie samego!!- nie widziałam go, ale słyszałam doskonale. Krzyknął na mnie tak, że o mało nie ogłuchłam- Po prostu wyjdź i zajmij się sobą!!
Nic już nie powiedziałam. Zamknęłam drzwi i udałam się do pokoju. Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się, dlaczego on się tak zachowuje.

Myślałam nad jakimś logicznym wytłumaczeniem, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Próbowałam przypomnieć sobie powrót brata do domu. Jego zmiana wyglądu i zachowania. Zanim zniknął wyglądał całkowicie inaczej. Kolor włosów został, ale jego oczy zawsze miały zieloną barwę, a skóra była ciemniejsza, ale może to od solarium. Kto go tam wie... w każdym razie nigdy nie był taki blady, no i te jego czerwone, podkrążone oczy. Z charakteru też. Jeszcze dwa miesiące temu, nabijał się ze mnie... był złośliwy, co tydzień przyprowadzał inna dziewczynę, a co najważniejsze... chodził na imprezy co weekend! Teraz jest grzeczny, bardziej ułożony... oczywiście pomijam sytuacje dzisiejszego dnia. Nie chodzi często na imprezy, zmienił znajomych, no i dziewczyny. Od jego powrotu nie widziałam żadnej! O matko.. może on zmienił orientacje?! Nie, nie... o czym ja myślę- zbeształam się w myślach. Potrząsnęłam głową i położyłam się na poduszce. Po jakimś czasie usłyszałam odgłos, parkującego samochodu przed domem. Zerwałam się na nogi i podbiegłam do okna, aby zobaczyć kto to. Był to ten sam srebrny jeep, co kiedyś. Zatrzymał się po drugiej stronie ulicy i wysiadł z niego wysoki czarnowłosy chłopak. Już go wcześniej widziałam... to ten kolega Michaela. Teraz mogłam mu się bliżej przyjrzeć, ponieważ byłam pewna, że tym razem mnie nie zauważy. Przysiadłam na parapecie, nie odsłaniając firanki. Czarnowłosy stanął przy samochodzie i rozejrzał się po okolicy. Stał dość blisko, więc widziałam go bardzo dobrze. Jego skóra była tak samo blada jak mojego brata. Średniej długości, czarne włosy... z czerwonymi refleksami, które było doskonale widać w świetle latarni. Jego oczy były dość nietypowe, w większości pomarańczowe, ale można było zauważyć też odrobinę brązu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Musze przyznać, że był bardzo przystojny... nie... był nieziemsko przystojny!
Kilka minut później, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i na ulicy pojawił się Michael. Podszedł do chłopaka i zaczęli rozmowę.

Brat wydawał się być jakiś niespokojny. Mówił szybki i przy tym gestykulował nerwowo rękami, natomiast jego rozmówca, nadal stał w tej samej pozycji i najwyraźniej go uspokajał. Później w zadziwiającym tempie wsiedli do samochodu i odjechali. Wszystko to wydawało mi się dziwne. Odkąd Michael wrócił do domu, moje życie stanęło do góry nogami! Nic nie było tak jak przedtem... nie twierdzę, że było lepiej, ale czasami czuję się tak, jakbym żyła na innej planecie. Około 21 wróciła mama, i pierwsze co zrobiła, to przyszła spytać się, czy cos jadłam. Zupełnie zapomniałam o tej sałacie, którą zaczęłam robić, kilka godzin temu. Zeszłam do kuchni i zabrałam się za ponowne przygotowywanie. Włożyłam pokrojoną sałatę na talerz, dodałam trochę świeżej marchewki i skropiłam sokiem z cytryny. Nalałam sobie wody niegazowanej i zasiadłam do stołu. Parę minut później, do pomieszczenia weszła mama.
-Jak tam minął dzień?- zapytała krojąc chleb.
-Dobrze... byłyśmy z Clover na zakupach.- odpowiedziałam, odstawiając szklankę.
-Cieszę się, że wreszcie znalazłaś dla niej czas. Wiele razy do ciebie dzwoniła.- odpowiedziała po chwili, siadając naprzeciwko mnie. Spojrzała na moją kolację i skrzywiła się. Domyślałam się, że zaraz rozpocznie się wykład.- Masz zamiar zjeść tylko to?
-Owszem
-Nie można się tak odżywiać. Wykończysz się!- prawie krzyknęła, kiedy wypowiadała te słowa. Poczułam jak przepływa przeze mnie fala złości. Miałam ochotę nakrzyczeć na nią, ale powstrzymałam się. Westchnęłam głęboko, sięgając po szklankę.- Wydaje mi się, że powinnaś pójść na wizytę do psychologa...

-Właśnie! Wydaje ci się!- krzyknęłam wstając z krzesła, w takim tempie, że aż zwaliłam je na ziemię.- Ile razy mam powtarzać, że nic mi nie jest? Dajcie mi w końcu święty spokój!
Po tych słowach wyszłam z kuchni i pobiegłam do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Podeszłam do lustra, i spojrzałam na swoje odbicie. Chcę tylko być chuda... czy to tak wiele? Zapytałam samą siebie. Położyłam się na łóżku i pogrążyłam w marzeniach.
Nie zauważyłam, kiedy pogrążyłam się we śnie, z którego obudził mnie dzwonek telefonu. Przetarłam dłonią oczy i spojrzałam na zegarek. W pokoju panowały ciemności egipskie, więc musiałam zapalić lampkę aby coś zobaczyć. Dochodziła pierwsza. Kto mógł dzwonić o tej godzinie?
Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Skoro telefon umilkł, to znaczyło, że ktoś już odebrał... czyli powinnam przebrać się w pidżamę. Kiedy byłam w trakcie ubierania spodni, usłyszałam pukanie do drzwi i głos brata.
-Sarah... dzwoni Sasha. Chciałaby z tobą porozmawiać.
Sasha? Nie no... ja chyba śnię. Niewiarygodne, żeby moja siostra zadzwoniła do mnie. Otworzyłam drzwi, za którymi nadal stał Michael, z telefonem w ręce. Uśmiechnął się do mnie i podał mi słuchawkę. Wyglądał dużo lepiej niż rano. Skóra trochę mu przyciemniała, oczy ponownie były w kolorze rubinu no i wyglądał na zadowolonego. Coś mi tu nie pasuje, jednak nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Zabrałam telefon i udałam się w stronę parapetu, na którym usiadłam.
-Hej
-Witaj Sarah!- usłyszałam radosny głos siostry.- Co tam u ciebie słychać? Masz już wakacje, prawda?
-No... tak mam.- z ledwością powstrzymywałam ziewanie.
-No to super! Bo właśnie dzwonię w pewnej sprawie. Stęskniłam się za swoją młodszą siostrą i chciałabym cię zobaczyć. Co ty na to, abyś do mnie przyjechała?
-Do Ameryki?- mało brakowało, a z wrażenia puściłabym słuchawkę.- Kiedy?
-W piątek. Właściwie to wysłałam już bilet.- odpowiedziała nieśmiało- powinien przyjść jutro, ewentualnie w poniedziałek.
-Skąd wiedziałaś, że będę chciała polecieć?
-Nie wiedziałam, ale miałam nadzieję.... zgadzasz się?
-Oczywiście, że się zgadzam! Ja też się za tobą stęskniłam!- krzyknęłam do słuchawki. Byłam tak zadowolona, że miałam ochotę tańczyć na łóżku.
-No to bardzo się cieszę! Teraz kończę, bo u was pewnie późno jest.
-No nie da się ukryć... ale cieszę się, że zadzwoniłaś.
-Ja też. Do zobaczenia.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.12.2008, 17:37   #43
Callineck
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Tak jak sie spodziewałam Seth również jest piękny

No tak, Sarah widać, że się przejmuje, ale jeśli chodzi o wygląd to zawsze przyjmuje do siebie najgorsze opinie i brakuje jej dystansu...
Jakby ktoś powiedział o niej, że jest głupia to by mu nie uwierzyła, ale jeśli chodzi o wygląd...

Ładny opis sceny kiedy Sarah zacięła się w palec
I dobrze, że pojedzie do siostry - wydaje się, ze bardzo potrzebuje ciepła rodzinnego

Ostatnio edytowane przez Callineck : 04.12.2008 - 17:42
  Odpowiedź z Cytatem
stare 04.12.2008, 18:20   #44
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Kurczę, chciałabym móc to skomentować, wręcz zabieram się za to od dłuższego czasu, ale jakoś najtrudniej jest mi przebrnąć przez pierwszy odcinek.
No właśnie… 1 odcinek zaczęłaś jakoś inaczej niż inni, nie zainteresowało mnie. Dotarłam o wzmiance o chearleederkach, i mi się z miejsca odechciało ^^
Ale potem wprowadziłaś postać Michaela, który swoją nawet ładny jest
Wnerwia mnie to gadanie o anoreksji i odchudzaniu w taki łatwy sposób, jak gdyby było to coś w stylu czytania gazety. Podoba mi się to, że brat Sarah jest wampirem, świetnie opsiałaś moment z tą krwią
Co mnie bardzo denerwuje: piszesz w Wordzie? Bo niektóre błędy są wręcz niewybaczalne.
Np. „szkołe” pisze się szkołĘ. Te właśnie zjadane końcówki bardzo utrudniają klarowność czytania.
Ogółem : nie jest źle, ale mogłoby być lepiej
7/10
Pozdrawiam
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.12.2008, 19:28   #45
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Jak już wspomniałam wcześniej, to opowiadanie zaczęłam pisać jakoś na początku wakacji... właściwie to nie jestem zadowolona z pierwszych rozdziałów, no ale nie będę już tego zmieniać. Akurat te kilka części, które zamieszczam teraz, pisałam na włoskiej wersji worda, która niestety nie poprawiała błędów. Piszę szybko, klawiatura ma już też swoje lata i trzeba mocniej dociskać.
Jeśli chodzi o Sarah... ona nie ma anoreksji ani bulimii, ale o tym również już wypominałam. W każdym razie cieszę się, że zdecydowałaś się skomentować
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.12.2008, 16:30   #46
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

W związku z tym, że zrobiłam wczoraj fotki... zamieszczam kolejny odcinek.
Dzisiaj sporo zdjęć.



-Sarah! Mówiłam ci wczoraj, żebyś nie zostawiała tego na ostatnią chwilę! Spóźnisz się na samolot.- przez cały piątkowy ranek, mama powtarzała w kółko to samo. W sumie, miałam jeszcze tylko kilka rzeczy do spakowania. W poniedziałek przyszedł bilet do Nowego Yorku, o którym wspominał Sasha, więc od następnego dni, już planowałam, co ze sobą zabiorę. Większość zawartości mojej szafy, była na mnie za duża, a więc nie miałam za bardzo w czym wybierać. Może to i lepiej? Przynajmniej mama nie będzie mnie dłużej pośpieszać. Michael oczywiście chciał oszczędzić sobie pożegnania i z samego rana, wyszedł z domu. Szczerze mówiąc, miałam cichą nadzieję, że tak właśnie uczyni. Nienawidzę takich sytuacji.- Sarah!
-Tak, tak... już idę!- krzyknęłam, schodząc ze schodów z wielką walizką. Czułam się, jakbym jechała na wojnę, no ale przecież to tylko parę drobiazgów. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi wejściowe i ruszyłam w stronę samochodu. Mama siedziała już za kierownicą i czekała na mnie, nerwowo stukając palcami o kolano. Kiedy z trudem wepchnęłam walizkę na tylnie siedzenie, sama wgramoliłam się do środka i zapięłam pasy. Chwilę później byłyśmy w drodze na lotnisko. Gdy myślałam o tym, że mam spędzić aż tyle godzin w samolocie, traciłam ochotę n wszystko. Jedynie myśl o zobaczeniu siostry podtrzymywała mnie na duchu. Na parkingu przed Gatwick stało pełno samochodów i tłoczyło się mnóstwo ludzi z torbami. Po objechaniu całości kilkakrotnie, w końcu znalazłyśmy wolne miejsce i mama zaparkowała samochód. W budynku było jeszcze gorzej. Ludzie byli dosłownie wszędzie! Pomyślałam, że to będzie cud, jeśli się nie zgubię i jakoś wsiądę do tego samolotu. Lecz nie tak szybko. Najpierw musiałam przejść całą odprawę, która jak wiadomo... ciągnie się w nieskończoność! Widząc te wszystko osoby, tego dnia wszystko mało trwać o wiele dłużej.
-Jesteś pewna, że wszystko zabrałaś?- zapytała mama, kiedy próbowałam wyciągnąć z kieszeni, paszport.- Bilet, dokumenty...
-Mamo... uspokój się. Mam wszystko... będzie dobrze.- powiedziałam z uśmiechem, klepiąc rodzicielkę do ramieniu. Odetchnęła z ulgą i odwzajemniła uśmiech. Niestety w tym miejscu musiałyśmy się pożegnać.
-Będę za tobą tęsknić! Uważaj na siebie... słuchaj się siostry.
-Nie jestem małym dzieckiem. Dam sobie rade.

Uściskała mnie mocno, przez chwilę przyglądała mi się jeszcze uważnie, po czym odeszła ze smutną miną. Odwróciłam się w momencie, kiedy zniknęła mi z oczu. Zarzuciłam plecak na ramię i udałam się w stronę kontroli paszportów.
Stałam w kolejce tak długo, że wydawało się , jakbym stała całą wieczność! Jeszcze na dodatek co chwilę się ktoś przepychał. Ludzie potrafią być naprawdę niewychowani. Zdeptają człowieka i nawet nie umieją przeprosić! Przy okienku stała jakaś para z dziećmi, około dziesięć minut. Naprawdę nie miałam pojęcia, o czym można tak długo rozmawiać z kontrolerem. Niedługo odlot, ludzie się niecierpliwią, a ci urządzają sobie pogawędki. Poczułam, że zaczynam myśleć jak moja mama. Ona nigdy nie lubiła czekać i zawsze chciała załatwić wszystko od razu, jak najszybciej. Skrzyżowałam ręce na piersiach i rozglądnęłam się dokoła. W pewnym momencie zauważyłam, iż stojący niedaleko mężczyzna, bacznie mi się przygląda. Stał oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie z miną pełną nienawiści. Wątpię żeby miał jakiś powód do tego. Przecież widziałam go pierwszy raz w życiu i możliwe że ostatni. Odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków do przodu, gdyż kolejka minimalnie uszyła się. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Pomyślałam sobie nawet, że może to jakiś zboczeniec! No ale na lotnisku raczej nic mi nie grozi. Jest tu za dużo ochrony, aby coś mogło mi się stać. Nieśmiało spojrzałam w bok. Byłam ciekawa, czy facet dalej tam stoi. Miałam rację... cały czas nachalnie się na mnie gapił! Pociągnął nosem i zmrużył oczy. Nie wiem dokładnie jakiego były koloru, ale przypominały te Michaela.

Miał dość ciemną karnację, czarne włosy i umięśnioną posturę. Prawdę mówiąc nie wyglądał na starszego niż 27lat. Z przemyśleń wyrwał mnie głos kobiety, która stała za mną. Nie zauważyłam, że już moja kolej. Pośpiesznie podeszłam do okienka i podałam panu paszport. Przechodząc przez bramkę, ostatni raz spojrzałam na owe miejsce, w którym stał podejrzany facet. Zniknął, a więc nie musze się już zamartwiać.
Nadeszła godzina odlotu. Wszyscy pasażerowie tłoczyli się przy wejściu do samolotu. Po sprawdzeniu biletów, przeszłam rękawem do pojazdu i usiadłam na swoje miejsce. Czekała mnę długa i męcząca podróż. Na moje nieszczęście, obok siedziała jakaś starsza pani z małym dzieckiem. Chłopak zaczął płakać od razu, po zajęciu miejsca. Jeśli będzie to trwało dłużej, to ze świruje! Pomyślałam odwracając się ze zirytowaną miną w stronę okna. Jeden plus, że mogłam podziwiać widoki. Kiedy wszystkie siedzenia były już zajęte i nikogo z pasażerów nie brakowało, mogliśmy wystartować.
Nudziłam się niemiłosiernie. Gdybym chociaż miała z kim pogadać... może czas minął by szybciej. Niestety. Nagle przypomniałam sobie, że w plecaku który zabrałam do środka, mam iPoda i książkę, więc postanowiłam skorzystać. Wyciągnęłam lekturę i usadowiłam się wygodnie na fotelu. Chwilę później książka wciągnęła mnie całkowicie i na jakiś czas odłączyłam się od rzeczywistości. Lubiłam horrory i fantasy. Najczęściej o czarownicach lub wampirach. Fascynowały mnie te postacie, ponieważ są takie tajemnicze i piękne. Powiedzmy, że nie zawsze, ale najczęściej. W czasie czytania, wyobrażałam sobie ten cały, fantastyczny świat. Czasami nawet myślałam, że fajnie byłoby żyć w książce, a nie być małym szarym człowiekiem. Może życie byłoby prostsze? Niestety to tylko nierealne marzenia. Przecież każdy dobrze wie, że ludzie magiczni, tak jak i wampiry... po prostu nie istnieją. To tylko ludzki wymysł na potrzeby filmów i książek.
Spojrzałam przez okno. Lecieliśmy wysoko nad chmurami. Wyglądało to wręcz cudownie! Jak gdyby Bóg rozścielił nad ziemią biały, gruby, puchaty dywan. Z rozmyślań wyrwała mnie, stojąca obok stewardesa, która rozwoziła właśnie napoje. Wzięłam sobie wodę mineralną i wróciłam do czytania.

Kiedy przewracałam kolejne strony, przypomniał mi się ten dziwny mężczyzna z lotniska. Dręczyło mnie to jego spojrzenie, jakim mnie obdarzył. Patrzył na mnie tak, jak Michael kiedyś przy śniadaniu. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Jego oczy były wtedy takie ciemne... zupełnie jak u tego faceta. Zamknęłam książkę i spojrzałam na okładkę. „Opowieść o złodzieju ciał” może mojemu bratu ktoś podmienił ciało. Może jego dusza jest daleko stąd, a w moim domu, mieszka inny człowiek, który go tylko przypomina. Potrząsnęłam głową. O czym ja w ogóle myślę? Przecież to jakaś paranoja! Jeszcze przed chwilą myślałam o tym, że wampiry nie istnieją, a teraz twierdzę, że mam jednego w domu? Mam za dużą wyobraźnię.
Odłożyłam lekturę do plecaka i wyciągnęłam iPoda. Włączyłam muzykę i postanowiłam się zrelaksować i przestań myśleć o takich pierdołach. Oparłam się wygodnie i zamknęłam oczy.
...
-... dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych...- przez głośniki rozległ się głos pilota. Dolecieliśmy na miejsce, cali i zdrowi. Pasażerowie porozpinali pasy i zabrali się za wyciąganie bagaży podręcznych. Ja miałam tylko jeden mały plecak, więc od razy wyprułam do przodu. Chciałam jak najszybciej opuścić samolot i zobaczyć siostrę. Tak długo jej nie widziałam, że prawie zapomniałam jak wygląda. Obym ją tylko rozpoznała.
Chwilę później byłam już na lotnisku. To była tak strasznie męcząca podróż, że ledwo trzymałam się na nogach. Marzyłam o kąpieli i łóżeczku. Czułam, że będę miała bardzo wielki problem z odnalezieniem Sashy. Stałam w największym tłumie i nie za bardzo wiedziałam, dokąd mam pójść. Postanowiłam udać się po walizki, a później będę się martwić, co dalej. Przecisnęłam się do wyjścia i po niedługim czasie, siedziałam na ławce przed lotniskiem. Czekałam chwilę, rozglądając się dokoła. W końcu wyciągnęłam komórkę. Jak mogłam zapomnieć o włączeniu jej! Przecież Sasha mogła do mnie dzwonić od godziny! Co za kretynka ze mnie- zbeształam się w myślach włączając telefon.
Oczywiście miałam rację. Pięć nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Kiedy miałam zabierać się za odpisywanie, usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się pośpiesznie i wreszcie ją zobaczyłam.
Biegła w moją stronę młoda, śliczna dziewczyna. Jej jasno-brązowe, lokowane włosy, powiewały na wietrze, a oczy błyszczały z radości.
-Sarah! Nareszcie cię znalazłam!- krzyknęła przytulając mnie mocno.- Już myślałam, że się zgubiłaś, lub w ogóle wsiadłaś do innego samolotu.

-Bez przesady... umiem jeszcze czytać.- odpowiedziałam, kiedy złapałam oddech.- przepraszam. Zapomniałam włączyć komórki...
-No cóż... trudno. Ważne, że w końcu cię znalazłam.- w jej głosie było tyle radości. Od razu porzuciło mnie zmęczenie. Byłam taka szczęśliwa, że wreszcie ja zobaczyłam.- Wyglądasz ślicznie! Kiedy cię ostatnio widziałam... byłaś... niższa i miałaś krótsze włosy. Ile masz wzrostu?
-174cm- odpowiedziałam nieśmiało.
-Wow! Dzieli nas tylko 1cm! Świetnie. Ale się za tobą stęskniłam.- powiedziała, przytulając mnie ponownie.- Jedźmy do domu. Pewnie jesteś zmęczona i głodna. Przygotowałam trochę smakołyków... oczywiście niskokalorycznych.
Wzięła moją walizkę i ruszyłyśmy do samochodu. Było już trochę ciemno, gdyż dochodziła dwudziesta. Kiedy dojechałyśmy do domu siostry, minęła godzina. Sasha zaparkowała w garażu i weszłyśmy do budynku. Miała mały domek, ale pięknie urządzony. Podłoga wszędzie była pokryta brązowymi panelami. Wchodziło się do przedpokoju, z dużą szafą i mnóstwem kwiatów. Sasha uwielbiała kwiaty. Następne pomieszczenie to była kuchnia. Była taka, o jakiej zawsze marzyłam! Czerwono szara z czarnymi meblami. W rogu przy oknie, stał prostokątny, drewniany stół z dużym bukietem czerwonych róż. Jeśli mnie wzrok nie mylił, to był nawet przyczepiony liścik. Przechodząc dalej, weszłyśmy do salonu. Ten zaś był kolorowy. Biały narożnik, na którym odznaczały się granatowe poduszki. Niski stolik do kawy, w kolorze gorzkiej czekolady i plazmowy telewizor, wiszący nad kominkiem. Po prawej stronie od sofy, stała wielka szafka z książkami. Na podłodze leżał bodowy dywan, a zasłony były zrobione ze zmiętego, śliskiego materiału, który mienił się w świetle, wszystkimi odcieniami fioletu. Po obejrzeniu parteru, Sasha zaprowadziła mnie na piętro, aby pokazać mi pokój w którym będę mieszkać. Pomieszczenie było dość małe, ale bardzo przytulne. Ściany miały kolor fiołkowy, a zasłony o dziwo czerwone. Na przeciw okna stała szafa wraz z biurkiem, a o bok, po prawej... duże łóżko. Byłam zachwycona. Tez chciałabym w przyszłości kupić taki domek. Postawiłam walizkę do kąta i usiadłam na fotelu.
-Jeśli chcesz wziąć prysznic, to łazienka jest po lewej, jak wyjdziesz z pokoju. Później zejdź na kolacje.- powiedziała Sasha, po czym wyszła, zamykając drzwi. Przez jakiś czas siedziałam w miejscu, podziwiając każdy detal pokoju. Później wstałam, wyciągnęłam z walizki ręcznik i poszłam wziąć prysznic.
...
Cały tydzień minął bardzo szybko. W weekend byłyśmy z siostrą w kinie na jakimś dennym horrorze, później wycieczka krajoznawcza, a wieczorem zasiadłyśmy a salonie na kanapie i rozmawiałyśmy do późna, słuchając muzyki. W poniedziałek, kiedy zeszłam rano na śniadanie, Sasha zaproponowała mi, abym poszła z nią do jej klubu. W sumie nie miałam nic innego do roboty, więc zgodziłam się. Zobaczę ten słynny fitness klub, o którym tyle słyszałam i przy okazji spalę trochę kcal. Byłam głupia, że nie zauważyłam, o co jej chodziło. Dwa dni później, wieczorem, kiedy wróciłyśmy do domu... nasłuchałam się dwu godzinnego wykładu na temat anoreksji, bulimii, zdrowego odżywiania i ćwiczeń. Byłam na nią cholernie zła, ale później leżąc w łóżku, zdałam sobie sprawę, że Sasha ma rację.

Jeszcze trochę, a wpędzę się w jakąś chorobę i bardzo trudno będzie mi z niej wyjść. Dlaczego byłam taka odporna na tłumaczenia? Byłam tak zaślepiona, ze nie zauważyłam do czego prowadzi moje chore odchudzanie. Gdyby nie to, nie leżałabym w szpitalu. Wszyscy się o mnie martwili, a ja miałam to gdzieś. Tej nocy, długo nie mogłam usnąć. Wpatrywałam się w sufit i rozmyślałam nad swoim głupim postępowaniem. Zamierzałam wszystko zmienić. Wiem, że teraz będzie trudno, ale dłużej tak być nie może. Skorzystam z tego, że przyleciałam do siostry i ostro się za siebie zabiorę. Na szczęście Sasha jest fanatyczką zdrowego żywienia i sportu. Myślę, że z jej pomocą wszystko wróci do normy. Uśmiechnęłam się w duchu i po chwili zasnęłam.
Resztę tygodnia spędziłam bardzo aktywnie. Rano biegałam po parku w towarzystwie siostry, popołudniu uczyła mnie przygotowywać zdrowe potrawy, a wieczorem szłyśmy do klubu. Zawsze byłam bardzo wymęczona, ale i zadowolona. Po 4 latach, wreszcie miałam siostrę dla siebie. Odkąd wyprowadziła się z domu, widywałam ją tylko na święta. Z nią zawsze miałam dobry kontakt, a tak został mi tylko Michael...oczywiście wtedy żyliśmy jak pies z kotem. Cieszyłam się, że mogę spędzić tutaj cały miesiąc i nacieszyć się nią. Następnym razem zobaczymy się dopiero na zimę.
...
-Sarah! Wstawaj śpiochu!- w sobotę, Sasha obudziła mnie o świcie. Właściwie to byłam już do tego przyzwyczajona, ale żeby tak w weekend?- ubieraj dres i idziemy do parku!
-Taaa... juuuż idę...- odpowiedziałam ziewając. Ściągnęłam z siebie kołdrę i szurając, ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby, twarz i zaplotłam włosy w warkocza. Spojrzałam do lustra.
Schudłam! Pomyślałam zadowolona, wpatrując się w uwydatnione kości policzkowe. Moje oczy również, wydawały się większe. Powoli zaczynałam zauważać podobieństwo do siostry. Oczywiście był to ogromny powód do radości. Ćwiczenia także przyniosły efekty z których byłam dumna. Brzuch zrobił się płaski, a nogi i biodra, bardziej kształtne. Odwróciłam się i podeszłam do stojącej obok prysznica, wagi. Byłam strasznie ciekawa ile udało mi się zrzucić. Na oko wydawało się, że dość sporo.
Kilka minut później, zeszłam do kuchni cała w skowronkach. Sasha siedziała przy stole, naprzeciwko drzwi. Przeglądała czasopismo o modzie i przegryzała świeżą marchewkę. Usiadłam obok niej, i nalałam sobie wody z dzbanka stojącego na szafce. Wolałam nic nie jeść, żeby nie dostać kolki. W końcu jednak postanowiłam, także wziąć marchewkę. Nie powinna mi zaszkodzić. Siostra przełknęła ostatni kęs warzywa i spojrzała na mnie z ukosa.
-Coś taka szczęśliwa?- zapytał po chwili, przewracając stronę w gazecie.
-Ważyłam się...
-I? Domyślam się, że schudłaś...
-Owszem. 5kg! Nawet nie wiesz jak się cieszę!- krzyknęłam radośnie, wylewając z wrażenia wodę na podłogę.- Ups...
-Nic się nie stało. – odpowiedziała powstrzymując śmiech.- widzisz... nie trzeba się głodzić, żeby chudnąć. Ja ci w tym pomogę.
-Kochana jesteś!- odpowiedziała, ścierając rozlaną wodę. Wiedziałam, że na nią mogę liczyć.
Kiedy o tym pomyślałam, przypomniał mi się Michael. Zastanawiało mnie, dlaczego się ze mną nie pożegnał. Wiem... cieszyłam się z tego, ale teraz... nie wiem. Brakuje mi go, chociaż minął tylko tydzień. Przywiązałam się do niego, odkąd wrócił. Teraz był innym człowiekiem.
Odłożyłam szmatkę pod zlew i wyszłyśmy z domu. Mimo tak wczesnej godziny, słońce świeciło wysoko i wiał cieplutki wiatr. Idealna pogoda na jogging! Podobało mi się to, że niedaleko miejsca zamieszkania Sashy, był taki fajny, duży park. Miał mnóstwo betonowych alejek, po których można było biegać, huśtawki, sporo ławek... no i dużą fontannę pośrodku. O tej porze, przewijało się tam mało ludzi, więc nie trzeba było się martwić, że się kogoś stratuje.
Wieczorem, zrobiłyśmy popcorn i urządziłyśmy sobie całonocny, maraton filmowy. Rozłożyłam sofę, poukładałam poduszki, a Sasha włączyła DVD i podpięła głośniki. Atmosfera była rewelacyjna! Lepsza niż w kinie.
Około godziny 23, kiedy kończył się drugi film, zadzwonił telefon. Przez chwilę zastanawiałyśmy się, który i gdzie się podziewa. Rozkopałam wszystkie poduszki, aż w końcu, okazało się, że to mój. Ku mojemu zdziwieniu, dzwonił Michael. Zrobiłam zdziwioną minę i wyszłam do kuchni aby odebrać.
-Cześć Michael- powiedziałam, siadając na krześle przy stole.
-Hej...nie dzwonie za późno?
-Nie, nie...co słychać?
-Właściwie to, nic ciekawego. Matka wzięła urlop i pojechała do Niemczech, bo ciotka ja zaprosiła.
-A ty co robisz?
-A co ja mogę robić? Siedzę w domu albo szlajam się z kumplami po mieście. –odpowiedział znudzonym głosem.- No ale nie dzwonię po to, żeby opowiadać co u mnie, tylko chciałem się dowiedzieć co u mojej siostry słychać. Nie zdążyliśmy się pożegnać...

-Właśnie. No cóż... trudno. U mnie dużo się zmieniło...- oparłam się wygodnie na krześle i przystąpiłam do opowieści. Wiedziałam, że trochę mi to zajmie, więc przełożyłam telefon do prawej ręki i oparłam łokieć o stół. Brat wydawał się być zainteresowany moim paplaniem. Nie przerywał mi, tylko co jakiś czas pytał co dalej. Najbardziej zainteresował go mężczyzna z lotniska. Sama nie wiem, po co mu to w ogóle mówiłam.- Jakiś facet wpatrywał się we mnie nienawistnym wzrokiem, kiedy stałam w kolejce do odprawy. Trochę mnie to zdziwiło...
-Tak? A jaki facet?
-Nie wiem kto to był. Widziałam go pierwszy raz w życiu i przypuszczam, że ostatni. Wysoki, miał ciemne włosy i nie wyglądał na starego. Jakoś przed trzydziestką może... ale musze przyznać, że zdziwiło mnie jego spojrzenie...
-Jakie spojrzenie?- przerwał mi szybko. W jego głosie było słychać nutkę przerażenia. Dziwne.
-No... patrzył na mnie wręcz z obrzydzeniem. Jego oczy były bardzo ciemne, jak śliwki. No i cały czas pociągał nosem, krzywiąc się przy tym...
-Nie zbliżaj się do niego, jeśli go jeszcze spotkasz!- powiedział po chwili. Tym razem lekko podniósł głos. –trzymaj się między ludźmi. Zawsze!
-Nie sądzę żebym go jeszcze spotkała. A co cię to tak zdenerwowało?
-Nic, nic.. po prostu chcę, żebyś trzymała się z daleka od takich typów. Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głosy. Słuchaj... musze kończyć. Zadzwonię jeszcze niebawem. Dobranoc.
-Dobr...
„bip bip”
Co go napadło? Dlaczego tak bardzo się tym przejął i odłączył się tak nagle. Był strasznie spięty i ten jego przerażony głos. Czyżby on znał tego kolesia? Eh... nie warto się nad tym zastanawiać.
Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do oglądania filmu.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.12.2008, 17:47   #47
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Dłuuuuugi odcinek i wiele radochy
Teraz masz stałą czytelniczkę ^^
Strzeż się.

Co do odcinka - podoba mi się, ładne zdjęcia. Jako, że poziom literówek znacznie spadł, dam Ci 10/10, ponieważ teraz to się aż przyjemnie czyta
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.12.2008, 17:52   #48
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

niepokorna, no przecież mówiłam, że teraz już będzie coraz lepiej !
Oczywiście cieszę się, że zdobyłam nową czytelniczkę i dzięki za ocenę.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.12.2008, 18:06   #49
Sweet.Dreams
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Fajniutko ; )
Mnie też wciągnęło ;]
Czekam na następny odcinek
(trochę literówek - zdarza się)
  Odpowiedź z Cytatem
stare 08.12.2008, 18:45   #50
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Krwawe Przeznaczenie...

Fajny odcinek! Czytam to FS chyba od drugiego odcinka i mi się podoba. Ładne zdjęcia. Sarah jest śliczna, zawsze była, więc nie wiem, o co jej chodzi...
Michael całkiem przystojny i jego kolega również. Zastanawiam się, kim jest tajemniczy koleś z lotniska..., ale Michael go zna jak widać.
Czekam na kolejny odcinek!
__________________
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 04:11.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023