Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > Opowiadamy jak sobie gramy
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 23.04.2013, 21:03   #551
Misiaa12
 
Avatar Misiaa12
 
Zarejestrowany: 24.11.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 256
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Mam coraz mniej czasu na pisanie komentarzy Owszem, czytam każdy odcinek, szczególnie lubię jak mnie informujesz, ale nie wszystkie mam czas z komentować.

Wiele się dzieję, nie wiedziałam, że Fabian to taki kłamca. Współczuję wszystkim, naprawdę.Biedna Mia, dowiedziała się o tylu kłamstwach człowieka z którym żyła wiele lat, kochała go. Oby nic jej nie było, nie może, ma przecież jest Noah, Gina!

Oby Barney jakoś z tego wyszedł, może wrócą do sb z Giną.
__________________
I waited for you ...
Misiaa12 jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 26.04.2013, 17:37   #552
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Witajcie kochani moi. Dziękuję ciepło za komentarze.

Rodzina Kent. ( nr 66 )


W tym czasie Noah jechał sobie samochodem Giny na spotkanie z Yvette.





Wcześniej się przygotował, zabrał adres i klucze do domu w Bridgeport. Zabrał kluczyki do samochodu Giny, wiedział, że po pogrzebie nie będzie raczej nigdzie wyjeżdżać. Akurat tak się złożyło, że Barney zaginął i to on będzie w centrum zainteresowania, a Gina będzie czekać na informacje od Foleya. Na początku przejął się zniknięciem Barneya, ale jak sobie przypomniał Yvette, przestało to się liczyć. Miał zamiar spędzić w Bridgeport romantyczny weekend z dziewczyną. Nie martwił się co powie Gina czy Mia. Najwyżej go później ochrzanią, ale to co przeżyje na wyjeździe z Yvette będzie jego. Przezornie wyłączył komórkę, nie potrzebował namolnych telefonów.
Bridgeport kojarzyło mu się z nocnymi klubami i wszelkimi rozrywkami, kasyna i te sprawy, dość siedzenia w domu. Czas się rozerwać. Jest dorosły i ma dowód, a co najważniejsze kasę, wszędzie wejdzie.
Yvette czekała na niego przed hotelem.
- Wow, ale bryka! - Powiedziała z zachwytem, gdy otworzył jej drzwi do samochodu. - Twoja?
- Tak, ojciec mi zapisał. Teraz jest moja, możemy szaleć ile się da. - Powiedział z dumą i pomyślał. „Porsche to idealne auto, żeby zaimponować takiej lasce. Ciekawe co powie, jak zobaczy moje BMW?”
- Wspaniale, jesteś moim królewiczem z bajki. - Powiedziała i namiętnie go pocałowała, gdy już siedzieli w aucie. - To tylko zaliczka kotku, później dostaniesz więcej. Dobra jedziemy do Bridgeport, już nie mogę się doczekać.
Na samą myśl o kolejnej transzy, aż mu żołądek skoczył do gardła i zabłysły oczy. „To jest to, życie jest piękne!” Pomyślał i starał się oddechem uspokoić dudniące serce.
Noah ruszył z impetem. Specjalnie to zrobił, chciał się popisać. Na ostry dźwięk silnika Yvette pisnęła i głośno się roześmiała. Jej śmiech był dla niego jak najpiękniejsza melodia.
W drodze rozmawiali o różnych mało ważnych rzeczach. Słuchali muzyki i czasem, jak znali słowa śpiewali razem. Szczęśliwie im minęło kilka godzin jazdy. Noah był dobrym i ostrożnym kierowcą. Nie szalał, chociaż go kusiło. Jednak bał się aby nic się nie stało, czuł się za Yvette odpowiedzialny.
Wreszcie tuż przed świtem wjechali na główny most prowadzący do miasta.



Zatrzymali się przed budką z przekąskami i chcieli coś zjeść, ale były tam same paskustwa. Kupili sobie po małej porcji frytek. Jedynie to nadawało się do jedzenia. Potem wyruszyli w poszukiwaniu „Kostki cukru”. Trochę kluczyli po ulicach, ale ostatecznie dotarli na miejsce. Okazało się, że dom jest położony na wzgórzu poza miastem. Był to nowoczesny, prawie cały szklany dom.









Wbiegli do środka. Salon był urządzony w ciemnych barwach z białymi akcentami. Wszystko było na wysoki połysk, aż zapierało dech w piersiach. Pełno szkła i metalu.









- Noah, ale tu jest pięknie i nowocześnie, uwielbiam taki nowomodny styl.
- Nooo, to mój ojciec tak urządził, ten dom też mi zapisał w spadku. - Powiedział z dumą. Sam był zaskoczony, nie spodziewał się takiego drogiego domu i mebli. „Gina miała rację, nasz ojciec był zagadką. No i dobrze. Robił co chciał, ja też tak będę. Hulaj dusza piekła nie ma.” Pomyślał i poszedł do kuchni zajrzeć do lodówki. Niestety była pusta i w ogóle wyłączona z prądu. Nikt tu dawno nie mieszkał.
- Nic nie ma do jedzenia. Może zamówimy pizzę?
- Jasne. Zamów, a ja pójdę na górę zobaczyć co tam jest. - Odpowiedziała i pobiegła kręconymi schodami na górę.
Na górze była ogromna sypialnia w zupełnie innym stylu. „Starocie, ale ładne.” Pomyślała Yvette.



Stanęła przed ogromnym oknem. Zachwyciła ją panorama miasta. „Wieczorem musi tu być olśniewająco pięknie. O mój Boże, muszę wszystko zrobić, żeby tu zamieszkać. Dość męczenia się w Appaloosa. Czuję się tu świetnie, jestem stworzona do wyższych celów. Noah jest idealną trampoliną, ale mam szczęście, że na niego trafiłam. Jest taki łatwowierny. Muszę jednak przyznać, że niezłe z niego ciacho, hi hi hi przyjemne z pożytecznym. Mamusia dobrze mi radziła, żeby się zakręcić wokół jakiegoś bogatego chłopca. Najlepiej żeby był do tego przystojny. Udało mi się!” Myślała intensywnie. Uśmiechała się do siebie. Wreszcie czuła się szczęśliwa. Znalazła cel w życiu.
- Noah, chodź na górę, coś zobaczysz! - Krzyknęła.
Noah przybiegł do niej. Znowu się zdziwił wnętrzem. „Ale tu bogato.” Pomyślał. Spojrzał na miasto i aż gwizdnął z zachwytu.



- Yvette, tutaj jest życie, czeka nas mnóóósstwo zabawy. Tutaj podobno jest więcej klubów niż w Westerbergu. Możemy zaszaleć.
- Tak, ale najpierw … - Podeszła do niego bliżej. Objęła jego twarz i pocałowała w usta. Noah westchnął, była piękna i niezwykle pociągająca. Usiedli na dywanie i oddali się przyjemności pocałunków. Rosły emocje. Chciał czegoś więcej niż tylko pocałunków, chciał iść wreszcie na całość, szczególnie z taką nadzwyczajną dziewczyną. Zaczął ją dotykać i próbował wsunąć ręce pod spódniczkę, ale Yvette go powstrzymała.





- Nie teraz, nie chcę tego robić w dzień i tak na szybko. Chcę żeby było ciemno i romantycznie, po uroczystej kolacji przy świecach. Zabierzesz mnie do jakiejś drogiej restauracji? Mam nawet ładną sukienkę, specjalnie dla ciebie ją wzięłam. Chcę ci się pokazać.
- Oczywiście, dla ciebie wszystko. - Odpowiedział ledwo się opanowując. Nie chciał być zbyt nachalny i zrazić jej do siebie.
- Jesteś cudowny. - Szepnęła mu do ucha i pocałowała w policzek.
- Yvette, dla ciebie zrobiłbym wszystko. - Zapewnił patrząc jej w oczy. - Urządzimy sobie romantyczny wieczór, poszukam w internecie jakiejś najdroższej restauracji w mieście. Będziesz szczęśliwa.
- Świetnie, gdzie jest ta pizza?
- Zaraz będzie, chodź pójdziemy na samą górę i zobaczymy co tam jest.
- Ok.
Poszli kolejnymi kręconymi schodami na sam dach, tam było jacuzzi i leżaki do leżenia. Fontanna. Był tam też mały zestaw do golfa. Dach to idealne miejsce do strzelania piłeczkami. „U nas w domu nie było zestawu do golfa, czemu ojciec nam nie kupił? Mógłbym poćwiczyć. Przecież to nie może być drogie. Widać niektóre rozrywki przeznaczył tylko dla siebie. Strasznie mnie to denerwuje.” Zastanawiał się Noah jak to zobaczył.



- Wow, co za miejsce! Tu jeszcze lepiej widać miasto! - Krzyknęła Yvette.
- Szkoda, że dzisiaj chłodno, moglibyśmy wejść do jacuzzi. Właściwie czemu nie ma drugiej w domu? - Zastanawiał się Noah. - Zaraz, nie sprawdziliśmy jeszcze piwnicy. Chodź poszukamy. Może jest tak jak u nas.



Pobiegli pędem na dół. Tam zobaczyli wielkie pomieszczenie do relaksu i ogromne jacuzzi. Wszędzie pełno roślinności i mnóstwo luster na ścianach.



Z drugiej strony była siłownia.



***
Wróćmy do Barneya.
Barney poszedł z Ricco w stronę parkingu, z daleka zobaczył Angela stojącego przy samochodzie. Gdy tylko podeszli, Barney zwrócił się do Angela.:
- Możecie mi powiedzieć co tu właściwie robię?



- Porozmawiamy sobie o wspólnych interesach – odpowiedział Angel.
- O co wam chodzi? - dopytywał się Barney.
- Jesteś nam chwilowo potrzebny. Rocco się stęsknił. - Uśmiechnął się złośliwie Ricco.
- Czego on ode mnie chce? Nie rozumiem.
- Zaraz zrozumiesz. Jedziemy. Ricco zawiąż mu oczy. - Dyrygował Angel.
- Odbiło wam? Będziecie mi zawiązywać oczy?
- Lepiej żebyś nie wiedział gdzie jedziemy. Ricco i ręce też. - Rządził dalej Angel. - Sprawdź mu kieszenie, nie chcielibyśmy żadnych niespodzianek.
- Przestańcie to jest śmieszne. - Mówił Barney, gdy Ricco mu wiązał opaskę na oczach.
- Zamknij się, zaraz przestaniesz się śmiać - powiedział Ricco - pamiętaj, że obserwujemy twoją panienkę, chyba nie chcesz żeby zaliczyła dwóch braci.
- Ok, bez nerwów. - Zgodził się Barney, nie chciał ich niepotrzebnie denerwować. Jeszcze by coś zrobili Ginie. Ricco zabrał mu portfel, kluczyki do samochodu i komórkę. Schował do własnej kieszeni.
- Widzę BMW X6, ho ho stać cię na to? Chyba nie jesteś tylko zwykłym agentem literackim. Musisz mieć niezłe dochody, o tym też porozmawiamy. - Powiedział Angel, kiedy zauważył kluczyki od auta.
Związali mu ręce i posadzili z tyłu Dodge'a. Ruszyli w znane sobie miejsce. Jechali kilka godzin prawie się nie odzywając, tylko Angel zaczął opowiadać głupie dowcipy, ale jakoś nikt się z nich nie śmiał. Wreszcie się zamknął. Włączył radio i sobie podśpiewywał. Miał dzisiaj dobry humor, a jeszcze się szykowała niezła rozrywka z Barneyem.



Wreszcie dojechali na miejsce. Był to mały odludny domek na koloni jakiejś wsi. Zaprowadzili Barneya do prawie pustego pomieszczenia. Stał tam stół i kilka krzeseł. Ricco go chwycił za ramiona, przycisnął i Barney klapnął na kolana.
- Dobra, zdejmij mu tą głupią opaskę. - Barney usłyszał głos Angela.



Ricco wykonał polecenie i oczom Barneya ukazał się wycelowany w niego pistolet. Usłyszał dźwięk odciąganego kurka. Przełknął ślinę. „O co tu kur.. chodzi?” Przemknęło mu przez głowę.





- Co ty odp.. lasz Angel? Nawet z nim nie rozmawialiśmy! Schowaj broń! - Krzyknął Ricco.



- Spoko jeszcze mu nic nie zrobię. Niech wie, że nie żartujemy. - Zabezpieczył pistolet i schował za pasek.



- Straaasznie się was boję – powiedział Barney. To wyprowadziło Angela z równowagi i kopnął siedzącego Barneya, aż się przewrócił.
- Co ci mówiłem, zamknij się. - Syknął do niego.
- Rozwiążcie mnie, to wam pokażę co znaczy być prawdziwym mężczyzną. - Odgrażał się Barney. Teraz sam chciał ich zdenerwować, musiał ocenić na ile może się posunąć. Jeżeli go rozwiążą, to będzie miał szansę na walkę i być może na ucieczkę. Angel jeszcze raz go kopnął, tym razem mocniej w brzuch. Skulił się. Zabolało, ale nie pokazał tego po sobie.
- Angel uspokój się, zaczynasz mnie drażnić. - Ricco już miał dość zachowania Angela. - Nie będziesz z nim tak rozmawiać.
- Czego chcesz, przecież miał dostać wycisk. Nie tak powiedział Rocco?





- Najpierw porozmawiamy spokojnie, potem możesz robić co chcesz. - Odpowiedział.
- O czym tu rozmawiać, trzeba chamowi dać nauczkę. Niech popamięta. Za moją siostrę połamię mu kości.
- Niech powie co wie o śledztwie, jesteśmy kulturalni ludzie. Barney rozwiążę cię i spokojnie porozmawiamy, ok? Nie martw się nic ci nie zrobimy. Wrócisz cały i zdrowy. - Ricco uśmiechnął się do Barneya, a on odwzajemnił uśmiech. „Tak cały i zdrowy” Pomyślał.
- Widzę Ricco, że jesteś rozsądnym człowiekiem. Mogę wam dużo powiedzieć. Jestem w dobrym kontakcie z Foleyem i jego przydupasami. – Zapewnił, a w głowie tlił mu się już plan działania. - Pomóżcie mi wstać.
Ricco mu pomógł i posadził na krześle.
- Teraz cię rozwiążę, tylko spokojnie. - Popatrzył na niego i powoli rozwiązał mu ręce.
Barney przetarł nadgarstki i powiedział.:
- Co chcecie wiedzieć? Wiem bardzo dużo. - Musiał ich wciągnąć, czymś zainteresować. Chciał uśpić ich czujność.
- Czy wiesz coś o badaniach? O wynikach? - Zapytał Angel.
- Tak, to blef, nie mają żadnego potwierdzenia, że to Rocco. Dokumenty są sfabrykowane.
- Co? - Powiedzieli jednocześnie.



- Tak myślałem, że to was zaskoczy. Foley to stary wyga i wie jak grać w te gierki. Na siłę szuka winnego. Wszystkich oszukał, ja też mu uwierzyłem.
- Coś mi się nie chce wierzyć – powiedział Ricco. - Chyba nie chcesz nas w konia zrobić?
- Chłopaki, dajcie mi wyjaśnić. To dowiecie się więcej – powiedział Barney.
- Właśnie – Dołączył się Angel i nagle wymachnął nogą w kierunku szyi Barneya i tak się zatrzymał. Barney zachował zimną krew, zero reakcji. Teraz nie może okazać słabości. Nawet mu ręka nie drgnęła. Dwa lata spędzone pod okiem Pai Mei dały rezultaty. Spokojnie patrzył na Angela, czekał na odpowiedni moment. - Mogę cię jednym ruchem uszkodzić, więc zważ co mówisz.
- Angel zostaw go, niech mówi! - Krzyknął Ricco.



Barney wykorzystał tą sytuację chwycił mocno za nogę Angela i sprawnie nią obrócił, że ten stracił równowagę i padł jak długi, a łbem walnął o podłogę. Zanim Ricco się zorientował w sytuacji Barney szybko doskoczył do niego i rąbnął go z całą siłą pięścią w twarz. Ricco też leżał powalony i nieprzytomny.





Potarł bolącą pięść, naprawdę mocno mu przyłożył i już miał biec do drzwi, gdy nagle usłyszał świst pocisku i zapadł się w ciemność.





Angel podszedł do leżącego Barneya, patrzył na powiększającą się plamę krwi, wypływającą mu z głowy. Zaczęła wsiąkać w podłogę i garnitur.



Zdjął z niego garnitur nasiąknięty krwią i pozostawił w bieliźnie. Musiał teraz pozbyć się ciała, postanowił go wywieźć w odludne miejsce i gdzieś porzucić. Chwycił go za barki i zaciągnął do samochodu.



To wszystko w tym odcinku, zapraszam do komentowania.
__________________
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 26.04.2013, 19:34   #553
Libby
Administrator
 
Avatar Libby
 
Zarejestrowany: 17.01.2006
Skąd: z kabiny F-14 Tomcat
Płeć: Kobieta
Postów: 3,862
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Tak się nie robi! Nie kończy się w takim momencie!
Po cichu liczę, że Barney jednak się wyliże, choć po kulce w łeb byłoby naprawdę ciężko i na razie chyba nie wiem, w jaki sposób mogłabyś to odkręcić.
Angel i Ricco wkurzają mnie już od dłuższego czasu, więc może nie będę się o nich wypowiadać...
Co do Noah to jest strasznie głupi i naiwny. Poznał "ładną dziewczynę" i od razu dał się omamić. Widać, że dla niego mózg nie jest istotny. Szkoda słów... Za to Yvette wie jak się ustawić...
A gdzie Mia w tym odcinku?!
Dziś krótki odcinek i niewiele się działo, więc i komentarz do najdłuższych nie należy...
Interpunkcja nadal leży...
__________________

Ostatnio edytowane przez Libby : 26.04.2013 - 21:13
Libby jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 26.04.2013, 21:01   #554
Kędziorek
Supermoderator
 
Avatar Kędziorek
 
Zarejestrowany: 15.03.2012
Skąd: Mój pokój.
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 3,269
Reputacja: 27
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Noah nie chciał zrazić od siebie Yvette, za to skutecznie od siebie zraził mnie.. Może i ma dowód i kasę, ale w środku wciąż jest małoletnim smarkaczem, co zresztą udowadnia całym sobą.
Wykorzystuje porwanie Barneya i zmartwienie Giny, żeby wziąć jej brykę. Co z niego za brat, ja się pytam? Zachowuje się jak kompletny szczeniak, napalił się na ładną panienkę i własną chatę i myśli, że to go czyni dorosłym? Szczeniak, powtarzam, szczeniak. Przydałaby mu się odrobina empatii i rozumu, niestety, tego za kasę po tatusiu się nie kupi. Matko, tak chciałam, żebyś rozwinęła bardziej jego postać, a kiedy to zrobiłaś, wkurza mnie niemal tak samo jak jego śp. ojczulek.
Ciekawe, kiedy się sparzy na tej "wielkiej miłości". Widząc jego naiwność (to chyba u nich rodzinne) to myślę, że Yvette jeszcze długo będzie wodzić go za nos i dobierze się nie tylko do jego spodni ale też do konta w banku.
Pojechałam dzisiaj po nim, ale kurczę, inaczej nie mogę.. :\

Teraz tak sobie myślę.. Ile Barney zarabiał, że stać go było na tyle samochodów. Lewe interesy? Mnie już tu nic nie zdziwi Nieźle się Barni stawiał tym dwóm typkom, ale cienka jest granica między odwagą a głupotą.. Dlaczego nie pomyślał, żeby najpierw przeszukać Aniołka? Raz, że pewnie miał kluczyki od samochodu, którym szybciej uciec niż piechotą, a dwa.. no chyba nie zapomniał o tym, że facet miał spluwę? Ja rozumiem, że myślał, że pewnie jest nieprzytomny, ale przezorny zawsze ubezpieczony. I mu się dostała kulka. Uśmiercisz go? Jakoś nie chce mi się wierzyć.. Ale nawet jeśli jest ciężko ranny (w końcu jakiś tam procencik szans jest, że przeżył, mało to ludzi żyje z kulką w głowie?), to kto mu pomoże? Pojawi się Foley na scenie niczym superbohater czy może ktoś inny? No tak go chyba nie zostawią, nie?


PAI MEI?! Kobieto, celujesz w mój ulubiony film

czekam na więcej.. szczególnie, że przerwałaś w TAKIM momencie!
__________________
Mam łopatę.
Kędziorek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.04.2013, 03:33   #555
Sqiera
 
Avatar Sqiera
 
Zarejestrowany: 14.04.2012
Skąd: z Ziemi Obiecanej
Płeć: Kobieta
Postów: 899
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

No Mile... jestem w szoku! Jak mogłaś zrobić coś takiego! Nie wierzę, że pozbędziesz się w tak łatwy sposób swojej głównej postaci! W głowie mi się to nie mieści!
Mam nadzieję, że on przeżyje, chociaż ma naprawdę marne szanse... Ciekawe jak z tego wybrniesz... No zastanawia mnie, skoro Angel już do niego strzelił, to dlaczego np. dla pewności nie sprawdził mu pulsu? I w ogóle, Barney też zachował się niepoważnie. Już na starcie te opryszki mieli przewagę, chociażby liczebną, a on jednak brnął w jakieś dyskusje. Niepotrzebnie, bo myślę, że w normalnej sytuacji Ricco nie plamiłby sobie rąk jego krwią... tym bardziej, że to Rocco chciał się z nim zmierzyć.
W każdym razie dowaliłaś, nie ma co... i teraz nie wiem co myśleć. Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej!

No a co do Noah... szkoda mi go, bo jest głupi i naiwny, a zachowuje się jakby pozjadał wszystkie rozumy. Wkurzyło mnie jego stwierdzenie, że będzie postępował jak jego ojciec, tylko szkoda, że nie pomyślał o tym, iż właśnie przez taka lekkomyślność jego ojciec stracił życie. No cóż, każdy uczy się na błędach... szkoda tylko, że najczęściej na własnych.

Heh... dawaj następny odcinek, bo umrę z ciekawości
__________________
Sqiera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.04.2013, 08:58   #556
Słodki Pan Ciastek
 
Avatar Słodki Pan Ciastek
 
Zarejestrowany: 12.11.2012
Wiek: 23
Płeć: Mężczyzna
Postów: 527
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

MIlE!- dostajesz karę za kończenie w złych momentach
Ale od początku:
Noach pojechał do swojej laski... do Brdgeport Po rodzinie Aschy można było się spodziewać, ale ta szmata chce go oszukać (przecież pisałaś, że trochę go kocha. Czyż nie?). Ascha z Barneyem chyba też chciała tak postąpić, ale właśnie Barney!

Barney.. nie wierzę, że choć trochę się wcześniej po aucie nie rozejrzał (oczywiście przed związaniem). Przecież ślepy nie jest i mógł widzieć broń. Rozumiem nie wiedział jak się to potoczy, ale po takich ludziach mógł się czegoś większego spodziewać. Pobił tych drani za co go szanuje, ale "zginął". Może ta babka czegoś więcej go nauczyła? A może pomyślał, że stanie się coś na pogrzebie i wziął kamizelkę kuloodporną? A jeśli zginął... jak Gina przyjmie śmierć kolejnej ważnej dla niej osoby?

Czekam na odcinek
Słodki Pan Ciastek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.04.2013, 11:40   #557
Muffshelbyna
 
Avatar Muffshelbyna
 
Zarejestrowany: 02.03.2013
Skąd: Bayview <3
Płeć: Kobieta
Postów: 634
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Niesamowity odcinek Dużo myśli się kłębi, ale zacznę od początku.

Noah, ach ten nasz Noah. Coraz bardziej mnie chłopczyna denerwuje. Czy naprawdę jest do tego stopnia pusty, że interesuje go tylko kasa i zaimponowanie jakiejś panience? Powinien był bardziej zsolidaryzować się z rodziną, przecież widział, jak Mia przeżywa całą sytuację. Z odcinka na odcinek mniej go lubię.
Yvette, wredna żmija, już się czai na jego kasę i super luksusową chatę. Cóż za dziewczyna, no ale w końcu to siostra Ashanti, a znając charakter tej osobniczki czegoś podobnego mogliśmy się spodziewać po jej siostrze.
Co do jednego Yvette ma rację - Noah jest strasznie naiwny. Pisałam pod poprzednim odcinkiem - przygoda z Deanną niczego go nie nauczyła.
Do tego już miał ochotę Yvette, już chciał, by doszło do zbliżenia, chyba fortuna mu zawróciła w głowie. Dziwię się, że taki jest - Mia chyba wychowywała go na porządnego człowieka, tak przynajmniej mi się zdawało...

A te domy Fabiana coraz bardziej mnie zadziwiają. Co on robił z taką ich ilością? Ile on musiał hajsu zarabiać, żeby sobie takie cudeńka kupować?

No i przechodzimy do drugiej, emocjonującej części.
Barney! Wiedziałam, że te dranie nie mają dobrych zamiarów, że nie chodzi im tylko o rozmowę.
Z dwójki złego to już wolę Ricco, wydaje się nieco normalniejszy. Angelo to po prostu nie trawię!
Barney też nie jest zbyt rozsądny, przecież widział broń w rękach Angela. Z drugiej strony - tamta sytuacja zdawała się być jedyną szansą na ucieczkę...
Mam nadzieję, że Barneya nie uśmiercisz - choć teraz będzie ciężko, no bo kto mu pomoże, na takim pustkowiu?
Jej, ależ emocje, jak w jakimś kryminale.
I znów w takim momencie przerwałaś, to chyba będzie jeden ze znaków charakterystycznych tej historii
Dawaj szybko nexta! Już nie mogę się doczekać
Muffshelbyna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.04.2013, 13:13   #558
Katherine
 
Avatar Katherine
 
Zarejestrowany: 13.09.2012
Skąd: Poznań
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 374
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Biedny Barney! Angel ma najgorzej dopasowane imię na świecie! Ricco jest bardzo spokojny, z tego co widzę...

Yvette jest zwykłą... jakby to powiedzieć, żeby..O! Yvette jest grzybiarką! Wykorzystuje Noah, zeby żyć w luksusach. Dokładnie jak siostrzyczka. Ta jej matka była albo szurnięta, albo też była... grzybiarką. czekam na next
__________________
[IMG]http://i40.************/2vxnev4.gif[/IMG]
Katherine jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 29.04.2013, 16:50   #559
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Witam serdecznie. Dziękuję bardzo za komentarze. Widzę, że trochę poruszyła was przygoda Barneya. Nie będzie tak źle.

Rodzina Kent. ( nr 67 )

Jemma Adams nie mogła spać, pogrzeb Fabiana Kenta bardzo ją przygnębił. Cały czas o nim myślała. Czuła ogromny żal w sercu. Wyszła na spacer ze swoją ukochaną suczką. Skierowała się w stronę plaży, która była usytuowana blisko jej domu.





Nagle suczka się urwała ze smyczy i pobiegła w stronę krzaków. Zaczęła głośno szczekać.
- Co ty robisz? Kiwi chodź do mnie, gdzie ty jesteś?! - Krzyczała do niej, coraz bardziej zdenerwowana Jemma. Pobiegła w jej stronę. Zobaczyła leżącego mężczyznę.
- Kiwi odejdź. - Rozkazała psu, a sama podeszła bliżej. - O Boże to Barney!





„Co on tu robi? Jeszcze dzisiaj z nim rozmawiałam na pogrzebie. Ktoś mu zrobił krzywdę? Ma zakrwawioną twarz. Sprawdzę puls.” Pomyślała i dotknęła jego nadgarstka. Potem przybliżyła się do nieco otwartych ust. Poczuła lekki oddech.
- Żyje! O matko! Całe szczęście żyje! - Krzyknęła i błyskawicznie zadzwoniła na pogotowie.



W ciągu półgodziny Barney już leżał na stole operacyjnym. W holu do Jemmy podszedł lekarz.
- Pani z nim tu przyjechała? Musi pani wypełnić papiery, ma ranę postrzałową głowy, muszę zawiadomić policję. Takie są procedury. Czy pani wie kto to jest?
- Tak, yyyy ojej nie mogę się skupić jestem taka roztrzęsiona, po tym wszystkim co się wydarzyło. - Jemma zaczęła się trząść i robić różne miny, w końcu była aktorką, w głowie pojawiła się pewna myśl. - To …, to jest mój mąż, Jeffrey Adams. Czy on jest operowany? Przeżyje?
- Tak. Na szczęście kula, która weszła z boku głowy tuż nad lewym uchem, ominęła główne tętnice i nie uszkodziła mózgu. W sumie nie stracił wiele krwi, jakimś cudem zakrzepła wokół rany i to zaczopowało dalszy wypływ. Jakby przez jakiś czas był w chłodnym otoczeniu. Miał dużo szczęścia, ale może cierpieć na chwilowe zaniki pamięci. Chirurg powiedział, że w ciągu godziny powinni się z tym uporać i na pewno wyzdrowieje, ale czeka go rekonwalescencja. W zależności jak organizm będzie się regenerował. Wygląda na silnego mężczyznę. Niech się pani nie martwi o męża, będzie dobrze. - Wyjaśnił lekarz, Jemma odetchnęła. - Co się stało? Został napadnięty?
- Yyyy, tak napadli go jak wracał do domu, chyba chcieli ukraść samochód. Bodajże wtedy go postrzelili. Nie musi pan zawiadamiać policji, ja już się wszystkim zajęłam. Policja jest w tej chwili u mnie w domu.
- Aha, ok. Wobec tego proszę wypełnić dokumenty przyjęcia do szpitala.
- Oczywiście, dziękuję panu bardzo, tak się martwiłam. Jak poważne mogą być te zaniki pamięci?
- Mózg nie został uszkodzony, wszelkie powiązania nerwowe powinny się szybko zregenerować. Nie zatraci osobowości. Pamięć powinna wrócić za jakiś czas. Może nie pamiętać poprzednich wydarzeń z życia, nawet nie pamiętać kim jest, ale jak będzie wśród rodziny szybciej dojdzie do siebie. Znajome twarze i otoczenie powinny mu pomóc. Dobrze, że pani tu jest, to jak się obudzi nie będzie zaskoczony i może wtedy łatwiej sobie wszystko skojarzy.
- Wspaniale, bardzo dziękuję.
Jemma poszła do recepcji wypełnić dokumenty, a potem usiadła w holu i czekała na koniec operacji. „Wezmę go do domu, zaopiekuję się nim. Nadarzyła się znakomita okazja. Kapłan Mauu się ucieszy, może Barney wstąpi do naszej wspólnoty?” Myślała siedząc na ławce.

***
Przyjechała karetka, udzielili Mii pierwszej pomocy i zabrali ją do szpitala. Ja z Foleyem też tam pojechałam. Zrobili jej płukanie żołądka i podłączyli do kroplówki. Na szczęście tabletki nie do końca się rozpuściły. Ich działanie nie miało w pełni wpływu na organizm Mii. Udało się ją uratować. Odzyskała przytomność. Foley zadbał o najlepszą opiekę dla Mii. Dostała oddzielny prywatny pokój.
Usiedliśmy z Foleyem przy jej łóżku.
- Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytałam.
- Gina, nie mogłam zasnąć. Najpierw wzięłam jedną tabletkę na uspokojenie, ale dalej nie mogłam zasnąć. Za jakiś czas wzięłam jeszcze jedną na sen, ale nie działała i tak jeszcze cztery razy. Chyba zasłabłam.
- O Boże! Nie pomyślałaś jakie to ryzyko? Tak bardzo się bałam.
- Na szczęście pani Gina, szybko panią uratowała. - Wtrącił Foley.
- Jestem ci bardzo wdzięczna kochanie. To było strasznie głupie i nie odpowiedzialne. Nie chciałam popełnić samobójstwa. Nigdy bym was nie zostawiła. Jest Noah?
- Nie, pojechał do Yvette. Nie odbiera telefonu.



- Mam nadzieję, że szybko wróci. Już prawie rano.
- O nic się nie martw, ja się wszystkim zajmę, żebyś tylko szybko wróciła do zdrowia.
- To może ja panie zostawię. Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło. - Powiedział Foley i skierował się do drzwi. Podeszłam do niego.
- Dziękuję za pomoc, nie wiem jak bym sobie bez pana poradziła. - Zwróciłam się do Foleya.
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnął się do mnie. Miał miłą, łagodną twarz.
- Czy już pan coś wie o Barneyu?
- Nie, ale namierzyliśmy jego telefon. Grupa go namierzyła. Niestety tak jak przypuszczaliśmy, został porzucony w odludnym miejscu. Teraz tamta okolica jest przeszukiwana.
- Szkoda, już miałam nadzieję. - Odpowiedziałam smutno.



- Niestety, ale proszę się nie martwić i zająć się panią Mią, ja jadę do pracy. - Odpowiedział i pożegnał się z nami.
Usiadłam znowu koło Mii.
- Mówił coś o Barneyu? - Zapytała mnie Mia. - Wiedzą coś?
- Nie. Nadal prowadzą poszukiwania. Co ja zrobię jak się nie znajdzie?
- Znajdzie się.
- W dodatku wcześniej się z nim rozstałam. Mam wyrzuty sumienia.
- Zerwałaś z nim? Dlaczego?
- Przez te kłamstwa. To już było ponad moje siły. No i jeszcze ta dziewczyna. Okazało się, że on też z nią sypiał.
- Z tą od ojca? Faceci są jednak okropni.
- Tak, ale tęsknię za nim.
- Bo go kochasz. Gina, kochanie powiedział ci prawdę. Chciał się oczyścić. Może się zmienił. Więcej nie będzie kłamał.
- Tak myślisz?



- Gina, on ci wszystko na początku powiedział, twój ojciec mnie oszukiwał całe życie i nigdy nie zamierzał się do niczego przyznać. Barney cię kocha. Powinnaś dać mu szansę.
- Mia, ty jesteś taka dobra. Teraz mam jeszcze większe wyrzuty sumienia. A jego nie ma. Co będzie jak się nigdy nie znajdzie? - Rozpłakałam się.
- Płacz córeczko, to ci dobrze zrobi. - Przytuliłam się do Mii a ona pogłaskała mnie po głowie.
Spędziłam u niej kilka godzin, wygadałam się. Mia jest moją najlepszą przyjaciółką. Pojechałam do domu, nakarmiłam Luckyego. Wzięłam gorącą kąpiel i poszłam spać.

***
Wróćmy do Noah.
Po wizycie w domowym spa poszli do salonu z rozrywkami. To im się spodobało najbardziej.
Był tam stół do gry w blackjacka i robot rozdający karty.
- To niemożliwe. To jakieś science fiction. - Powiedział Noah z zachwytem. - Pogramy?
- Jasne, jestem urodzoną hazardzistką, zawsze idę na całość.



Usiedli do stołu i zaczęli grę.



- Noah, ty w ogóle umiesz grać? - Powiedziała Yvette widząc, że źle mu idzie.
- Pewnie.
- Musisz liczyć do 21, im będzie bliżej tym lepiej. Ale uważaj na każdą kolejną kartę. Wszystko się sumuje. Jak będziesz miał 13 to jest zawsze ryzyko, że następna dojdzie 9. wtedy powiozłeś i robot wygrywa, czyli kasyno.
- Dobra, dzięki. Czyli to zwykłe oczko?
- Tak. Tylko, że w blackjacku figury takie jak król, dama, walet liczy się po 10 punków. As może mieć 11 lub 1 w zależności co będzie bardziej dla ciebie korzystne.
- Ok, myślałem, że to inna gra. Yvette skąd ty to wszystko wiesz? Grałaś już w profesjonalnym kasynie?
- Nie, ale mama mnie nauczyła i z nią trenowałam. Była krupierką w kasynie w Monte Carlo w Księstwie Monako. Taka umiejętność zawsze się może przydać. Wiadomo jak to w życiu.
- To mnie zadziwiłaś. Opowiesz mi więcej o swojej rodzinie?
- Później, teraz zagrajmy.
- Jesteś bardzo mądra. Dobrze, że mi to wyjaśniłaś.
- Dzięki, nie chciałam żebyś się męczył.



Grali przez kilka godzin i Noah zaczął wygrywać. Świetnie się bawili, kompletnie zapomnieli, że mieli jechać na romantyczną kolację. W końcu zgłodnieli i przypomnieli sobie o zamówionej pizzy.
- Wygląda na to, że nie przywieźli. Chyba źle podałem adres. Co zrobimy? Jedziemy gdzieś?
- Pojedźmy do zwykłego spożywczego. Kupimy jakieś produkty na dzisiaj wieczór. Ja ugotuję.
- A kolacja? Miało być tak romantycznie. - Zapytał Noah, a w głowie tliła się myśl o porażce.
- Zjemy tutaj, kiedy indziej zjemy w restauracji, no trudno.
- Może jednak pojedziemy na kolację. Nie jest późno. Możemy robić co chcemy.
- Wiem o co ci chodzi. Spokojnie, już ja zadbam o romantyzm. - Uśmiechnęła się zalotnie.
Usiedli w samochodzie i postanowili jednak pojechać do jakiegoś baru na posiłek. Zjedli hamburgery wrócili do domu.
Znowu stanęli przed ogromnym oknem w sypialni.



- Śliczne te światła, musi być przyjemne uczucie zasypiać patrząc na takie widoki. - Powiedziała Yvette. - Moglibyśmy tu zamieszkać razem.
- Już niedługo skończymy szkołę i nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy tu przyjechali i zamieszkali. Tylko ty i ja.
- Tak, tylko ty i ja. To jest właśnie romantyczne. A już się bałeś, że nie będzie.
- Yvette, przy tobie się taki robię. - Uśmiechnął się i wziął ją za rękę. Pocałował delikatnie.



Wskoczyła na niego i zaczęła zasypywać mu twarz pocałunkami. To tylko bardziej go rozgrzało.



Wykorzystał sytuację i zaniósł ją na łóżko. Tam powoli rozebrał. Nie opierała mu się, poczekała aż on też się rozbierze. Co trwało sekundę. Potem przytulili się i Noah patrząc na nią zachwycony powiedział.:
- Yvette, kocham cię.



- Och, kochasz mnie? - Oczy jej błyszczały ze szczęścia.
- Tak, jestem szczęśliwy z tobą.
- Ja też.
- To znaczy kochasz mnie?
- Tak, oczywiście.
Noah pocałował ją delikatnie w usta. Już nie chciał czekać. Zaczął całować ją po szyi i schodził niżej. Oddali się przyjemności pieszczot. Jej ręce paliły i wzbudzały jeszcze większe pragnienie. Pod każdym jego dotykiem, ona drżała i wzdychała. Dreszcze przechodziły mu po całym ciele. Nie mógł i nie chciał się powstrzymywać. To było tak nowe i piękne. Słychać było szybkie oddechy i westchnienia. Miłość wybuchła z ogromną mocą. W pewnym momencie zrobiło się tak przyjemnie, że aż bolało. Świat im zawirował w głowach. Czegoś takiego jeszcze nie doznali. Potem zasnęli spokojnie.





Obudzili się późno w nocy. Leżeli i patrzyli na siebie. Było zupełnie ciemno, tylko na twarzach odbijał się lekki blask księżyca.
- Byłaś wspaniała, nie spodziewałem się, że to takie przyjemne. Jak się tego nie przeżyje, to nie ma o czym mówić.
- Noah, ty też jesteś cudowny. - Zamruczała, przytulając się bardziej do niego. Pocałował ją.
- Yvette, wyzwoliłaś we mnie tyle emocji. Jeszcze raz?
- Nie, daj mi odpocząć. - Zaśmiała się.
- Dobrze, dam ci chwilkę. - Powiedział i znowu ją pocałował, tym razem mocniej. Nie mógł się od niej oderwać. Ponownie jego ręce przesunęły się po jej ciele.
- Przestań, hi hi hi – Odsunęła się od jego ust. - Chwilka to za mało. Potrzebuję więcej czasu. Poza tym musisz już wracać.
- Co? Jak to? A ty? - Aż usiadł na łóżku, mocno się zdziwił.
- Yyyy …. - Niechcący zwerbalizowała, to o czym cały czas myślała. - Kotku, ja tu zostanę. ... Chyba pozwolisz mi tu zostać?
- Nie rozumiem. Chcesz tu zostać?
- Tak, będziesz do mnie przyjeżdżał. To chyba dobry układ. Rzucę prywatne liceum w Appaloosa i zapiszę się tu do publicznego, zdam maturę. To tylko kilka miesięcy, do maja. Sam mówiłeś, że moglibyśmy tu zamieszkać.
- No tak, ale potem. Po zakończeniu szkoły. Tu zaczęlibyśmy studiować i w ogóle. Chyba chcesz studiować?
- Tak, myślałam o tym. Mam jeszcze czas. Noah, lepiej będzie jak ja już teraz się zaopiekuję tym domem. Nie może stać pusty.
- Yvette, trochę to dziwne.
- Co jest dziwne? Że chcę ci pomóc?
- Pomóc? Yvette. - Założył slipki. Wstał i zapalił światło. - Dziwna rozmowa, po wszystkim myślałem, że raczej będziemy się pieścić a nie gadać o tym domu. Do bani mi nie przyszło, że chcesz tu zostać. Cwana jesteś.
- Noah, przestań. - Założyła bieliznę i podeszła do niego. - I tak mieszkamy w oddzielnych miastach. Co za różnica gdzie? Tu będzie przynajmniej wygodnie. Zawsze do mnie dojedziesz. Będzie super.
Spojrzał na nią. „Cholera, wykorzystała mnie. Chciała się wygodnie ustawić. W którym momencie już miała mnie w garści? Ale jestem naiwny. Za szybko się zakochuję? Głupek. Kretyn. Jak mogłem myśleć, że taka piękna dziewczyna może mnie szczerze pokochać. Nic we mnie nie ma poza pieniędzmi?”
- Yvette, niestety nie mogę się zgodzić. Nie ja o tym decyduję. Mia, moja matka też ma decydujące zdanie. Twoja też pewnie będzie mieć obiekcje.
- Nikt się nie dowie. Noah, kotku. - Objęła go i zaczęła gładzić po twarzy.
- Pomyślę nad tym. - „Teraz ja ją wykorzystam. Niech mam z tego jeszcze trochę zabawy. Dosyć skrupułów.” Pomyślał i mocno ją chwycił, aż się zdziwiła. Gorąco ją pocałował.





- Wow! Noah!





Przenieśli się na łóżko i ponownie poniosła ich fala uniesienia. Tym razem Noah był bardziej zuchwały i dążył tylko do swojej przyjemności. Już nie myślał o niej.
Po wszystkim, wstał i ubrał się. Popatrzył na nią, leżącą jeszcze w pościeli i powiedział.
- Przemyślałem wszystko, wracasz ze mną.
- Co?! - Usiadła z wrażenia i zakryła się kołdrą.
- Tak, kotku. Ubieraj się!
- Ale Noah … - Naburmuszyła się jak małe dziecko.
- Nie mam czasu na takie pierdoły, wstawaj natychmiast! - Spojrzał na nią groźnie.
Już nic nie mówiąc ubrała się i zeszli na dół do samochodu. Noah dokładnie pozamykał dom. Ruszyli w drogę. Nie odzywali się do siebie.

To wszystko w tym odcinku. Oczywiście czekam na komentarze.
__________________

Ostatnio edytowane przez Mile : 29.04.2013 - 19:38
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 29.04.2013, 17:12   #560
Muffshelbyna
 
Avatar Muffshelbyna
 
Zarejestrowany: 02.03.2013
Skąd: Bayview <3
Płeć: Kobieta
Postów: 634
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Nie chcę się powtarzać, no ale muszę to napisać: świetny odcinek

Od samego początku nie lubiłam tej Jemmy. Może o tym nie pisałam, bo szkoda mi było na nią czasu, ale teraz muszę to wyznać. Gwiazdeczka jedna. I w dodatku podaje się za żonę Barneya, kłamie, że policja u niej jest - tak nie powinno się robić.

No, ale najważniejsze, że Barney żyje! Pod poprzednim odcinkiem to miałam trochę takich wątpliwości, może on już naprawdę został zabity? Może nikt go nie uratuje? Ale dziś na szczęście się dowiedziałam, i jest dobrze
Zaniki pamięci co prawda mogą być poważną rzeczą, zwłaszcza, że Jemma pieprzy coś o jakichś kapłanach i chce wykorzystać sytuację z Barneyem. Nie, to nie jest dobra dziewczyna. Miejmy nadzieję, że policja ocali naszego przystojniaka.

Z Mią też wszystko dobrze
Nadal jej współczuję, i to bardzo. Ta sytuacja jest teraz tak przygnębiająca. No i Gina, która ma wyrzuty sumienia z powodu Barneya i teraz tak musi się tym zadręczać. Niefajnie x_x
Jedno jest dobre - Mia i Gina siebie wspierają. Świetnie, że traktują się jak przyjaciółki, obie potrzebują swego towarzystwa w takiej chwili.

A tak mi przyszło do głowy, co z Akiko? Jest przyjaciółką Giny, myślałam, że może zostanie z nią na parę dni, postara się wesprzeć psychicznie, czy co? Ale już nieważne

I znów widzimy Noaha & Yvette.
Już prawie doszło do bliższej, bardziej szczegółowej opowieści o rodzinie dziewczyny. Tylko czekać, aż wyda się, że jej siostra to Asha. Chociaż z drugiej strony - jeśli Yvette to wie, to tym bardziej nie powie... i tu liczę na Noaha, może wszcznie jakieś śledztwo

Jednak doszło do pierwszego razu między parą. Serio, ten Noah to taki naiwny jest. Dobrze, że potem to do niego doszło.
Może zacznie się jakoś normalniej zachowywać, bo do tej pory wyglądał na takiego chorego z miłości, totalnie zaślepiony. A do tego jeszcze flota. Teraz może się obudzi i coś zrobi ze swoim życiem, może zerwie z Yvette...?

Czekam na next! niecierpliwość ma ogromna
Muffshelbyna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 6 (0 użytkownik(ów) i 6 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 21:17.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023