![]() |
#52 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Kochana Van, byłaś pierwszą osobą na forum, którą poznałam po rejestracji na forum (dawna Suelle)
Wiem, ze pewnie o mnie już zapomniałaś, ale ja nadal o tobie pamiętam i o twoich świetnych FS-ach również. To, pomimo, że twoje nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak "Z pamiętnika..." i "Fontanna". Ale w końcu dopiero się zaczyna, czyż nie? Jak większość mam wrażenie, jakbyś pisała je na siłę. Nie rób tego. Przemyśl sobie dokładnie odcinek, weź kubek Coli czy herbaty i dobre ciastka i wtedy usiądź do pisania. Jeśli będziesz zmęczona, zostaw sobie resztę na następny dzień itd. Nie będziemy krzyczeć, bo odcinek będzie bardziej dopracowany. Jak na razie: 8/10 Stać cię na więcej. btw. Zapraszam do mnie (Droga do Celu), co prawda na koniec, ale niedługo następne FS. |
![]() |
![]() |
#53 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Van tym razem przesadziłaś pisałaś że to będzie perfekcja a tu widze kilka błedów, niezbyt ciekawe foty, paskudnych bohaterów (no cóż przynajmniej nie są sztuczni), i byle jak pisany tekst. Weź jak to pisała Channel tą herbate i ciasta i napisz coś porządnego a potem dodaj foty.
|
![]() |
![]() |
#54 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
brakuje tego ,,czegoś" i widać nie pierwsza to mówię ;]
Weź ciacha, herbatę i pisz, pisz, bo potrafisz to zrobić rewelacyjnie ! pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny twórczej ;] ![]() |
![]() |
![]() |
#55 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
Co wy z tymi ciachami? Ja się tu odchudzam a Ci mi o ciachach xD
No dobra, wklejam kolejny odcinek... może bardziej wam przypadnie do gustu ;] ODCINEK III ![]() Po czterech miesiącach było już wszystko wyjaśnione. Wiktoria wiedziała gdzie znajduje się Gabrysia, Sylwia wiedziała o ciąży, a Marek przyjechał za swoją ukochaną. Za niewielkie pieniądze wynajęli mieszkanie zaraz obok przyjaciółki. Gabrysia czuła się świetnie. Znalazła pracę - pisała artykuły do gazety, więc nawet pomimo ciąży nie musiała tego przerywać. Pewnego dnia natknęła się na Rafała. - Witaj boska Gabrysiu - uśmiechnął się - o, a co to? Spodziewasz się potomstwa? - Noo, jak widzisz... tak jakoś wyszło, dlatego przyjechałam do Warszawy. Ich rozmowa nie była zbyt wylewna, Rafał pomknął dalej, a Gabrysia szła do lekarza. Właśnie dzisiaj, 15 września 1993 roku okazało się, że urodzi im się dziewczynka. Nie zmieniło to oczywiście patrzenia przyszłej matki na tę całą sytuację. Nadal była przekonana, że nie chce tego dziecka, że musi je oddać do adopcji. *** Po kolejnych czterech miesiącach Gabrysia dostała pierwszych skurczy. - Ale to jeszcze miesiąc... - powiedział jej chłopak. - Nie słyszałeś nigdy o wcześniakach? Jedźmy! Wsiedli w samochód Marka i pojechali na pogotowie. Okazało się, że to jednak już... dziecko urodziło się miesiąc wcześniej. Nie było chore, było normalne, tak jak wcześniej przypuszczano - była to dziewczynka. Po kilku dniach od tego wydarzenia Gabrysia zrzekła się tego dziecka, nieoficjalnie oczywiście, bo na to nie miała odwagi. Pewnej nocy dziewczyna nie mogła spać, z nią na sali leżała kobieta która poroniła. ![]() - Pani również nie może spać...? - spytała kobieta. - No nie mogę... - Ale śliczny ten pani dzidziuś... jak go pani nazwała. - Jeszcze nie ma nazwy, to znaczy chciałam powiedzieć... imienia. - Aha, gdybym ja miała dziewczynkę to bym ją nazwała Wiktoria, albo... Kinga... Gabrysia uśmiechnęła się lekko. - Oj, Wiktoria mi się źle kojarzy... moja... macocha tak się nazywa. - Ah, ale Kinga by bardzo pasowało do pani dziecka... - Jak chce pani, to mogę je pani dać, ja go nie chce... Ja... jestem za młoda na dziecko... Kobietę zatkało. - Co... co też pani opowiada... Gabrysia nie chciała dalej ciągnąć tej rozmowy. *** Następnego dnia łóżko obok było puste - Gabrysi nie było. Dziecka też nie. Zdziwienie pielęgniarek było ogromne. Ale dziewczyna siedziała już w swoim wynajmowanym mieszkaniu razem z chłopakiem i dzieckiem. Gdy nastał wieczór pojechali, razem ze swoim maleństwiem pod pewien adres. Zawinięte w kocyk dziecko położyli na wycieraczce pod mieszkaniem. Gabrysia położyła jeszcze pluszowego misia, do którego była przyczepiona karteczka: Ja wiem, że pani dobrze się nią zaopiekuje. Ja nie mogę, ani nawet nie potrafię. Przyjadę tutaj kiedyś... Gabrysia ![]() ![]() - Wybacz mi... Tak musiało być - zadzwoniła dzwonkiem i odeszła. Po chwili drzwi się otworzyły. - Znowu jakieś głupie żarty, o... a co to...? Dziecko? Coo? Kobieta była niemniej zdziwiona niż pielęgniarki tej nocy po zniknięciu Gabrysi. Maria, bo tak nazywała się kobieta której podrzucili dziecko wiedziała, że go nie odda, bo już pokochała małą Kingę. Wiem, że tekstu mało... Ale jakoś przeżyjecie, tylko nie piszcie że krótkie, bo już sama to wiem... xP
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#56 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
Nie będę narzucać Ci długości - jest w sam raz na pobudkę
![]() Podobają mi się zdjęcia. Trochę za szybko się wszystko dzieje. Zobaczymy co z tego wyniknie ![]() Co do języka - parę literówek, ale nic nie szkodzi. 10/10
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#57 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Hm... tak, akcja trochę za szybka, ale z drugiej stroyny to chyba ma być taka jedna, zwarta historia, bez zbednych przedłużeń... ;]
Podoba mi się. Ahh, i b. fajne zdjęcia =) 9/10 |
![]() |
![]() |
#58 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
no powiedźmy lepiej od ostatniego
![]() moim zdaniem Gabi dobrze zrobiła że oddała to dziecko, troszeczkę za szybko się dzieje ale generalnie ok. Moja ocenka 8/10 |
![]() |
![]() |
#59 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
hmmm i co ja mam powiedzieć no cóż. piszesz jakoś tak bezuczuciowo i strasznie pędzisz z akcją przez co mam wrażenie, że czytam jakiś artykuł w gazecie a nie opowiadanie. Może i Ellie ma rację, że to ma być takie zwarte, bezuczuciowe opowiadanie, ale wybacz mnie to nie przekonuje. Brak mi strasznie tego co w takich opowiadaniach najlepsze, co przyciąga i sprawia, że czytasz z przyjemnością a w wyobraźni pojawia Ci się jakiś obraz, czyli opisów wnętrz, sytuacji. Nie ma opisów uczuć, a ja lubię sobie poprzeżywać i wydaje mi się, że o to chodzi w pisaniu, żeby wzbudzić w czytelniku jakieś uczucia: złość, litość, zgrozę, śmiech itd. czytając Twoje opowiadanie nie czuję zupełnie nic. przykro mi
![]() |
![]() |
![]() |
#60 |
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,151
Reputacja: 11
|
![]()
Taaak, dawno mnie tu nie było, wiem i nie bijcie mnie za to xd
Przedostatni odcinek. Zapraszam ^^ ODCINEK IV ![]() Mała Kinga rosła szybko. Mając pięć lat była ślicznym maleństwem, które cała okolica bardzo szybko pokochała. Maria nie kryła tego, że nie jest jej matką. Wszyscy których znała, byli wstrząśnięci historią Małej (często ją tak nazywano). Dziewczynka była bardzo towarzyska, nie bała się nowych ludzi którzy odwiedzali Marię. Grzecznie chodziła do przedszkola, nie robiła żadnych wymówek przy jedzeniu - tak jak jej prawdziwa matka, gdy była mała. Jednym tylko się różniły, Kinia nie bała się rzeczy, które jej nie wyszły, a krytykę przyjmowała wprost. Rzadko wspominała swoją rodzicielkę, wiedziała o niej dosyć dużo, ale nie chciała jej wspominać. Misia, którego dostała od Gabrysi bardzo szanowała, przytulała go dosyć często, wypłakując wszystkie smutki. - Cemu mnie nie kochałaś? *** ![]() Gdy poszła do szkoły Maria była z niej dumna. Przynosiła zawsze dobre oceny. Kobieta kochała ją nad życie. Kinga była bardzo grzeczna i radosna, nie robiła nikomu na złość. Wszystkie dziewczynki z klasy ubiegały się o jej przyjaźń. Każda chciała siedzieć z nią w ławce, ale ta siedziała sama, żeby nie robić nikomu przykrości. Kiedyś przesadzili ją do jakiegoś chłopca, który ciągle się jej psocił, ale ona nie zwracała na niego uwagi. Nauczycielki powierzały jej zawsze najważniejsze zadania. Starała się je wykonywać sumiennie. Pewnego dnia gdy przyszła do domu zobaczyła Marię leżącą na podłodze. Wystraszyła się bardzo mocno, nie wiedziała co ma zrobić, w końcu przypomniało jej się, że kiedyś na lekcji mówiono, że trzeba w takich wypadkach zadzwonić na pogotowie. Ale jaki mógłbyć ich numer. Kinga wtedy najwyraźniej nie słuchała... Pobiegła szybko do sąsiadki i opowiedziała jej o tym co się stało, ta zadzwoniła po pogotowie. Niestety, okazało się, że pani Maria ma bardzo słabe serce, Kinga mieszkała przez tydzień u sąsiadki. Po tygodniu dowiedziała się przypadkiem, że Maria nie żyje. Wpadła w szał. Zaczęła płakać, rzucać wszystkim, czego nigdy wcześniej nie robiła, w końcu zmęczona upadła na podłogę i zaczęła się duscić. Sąsiadka nie miała pojęcia o tym, że dziewczynka ma astmę. Po kilku tygodniach trafiła do Domu Dziecka, gdyż sąsiadka nie miała dość pieniędzy, aby się utrzymać, a co dopiero utrzymać dziecko w wieku szkolnym. Kinga bardzo przeżywała śmierć Marii, najbliższej jej osoby, gdy tylko mogła chodziła do niej na grób i modliła się, zawsze tą samę modlitwą, jaką nauczyła ją Maria "Aniele Boże...". Kinga do nikogo nie chciała się odzywać, dlatego nie uzyskała sympati swoich rówieśników w Domu Dziecka. Jedyną osobą z którą rozmawiała była o dwa lata młodsza od niej Patrycja. Dziewczynka trafiła tutaj, ponieważ jej rodzice pili i nie mieli pieniędzy na utrzymanie rodziny, więc Patrycje zabrała im Opieka Społeczna. Po dwóch miesiącach bycia w Domu Dziecka Kinga pogodziła się ze swoim losem "niechcianego dziecka", wiedziała też że po za Marią nikt jej do siebie nie weźmie, pewnego dnia na lekcji (Kinga chodziła do normalnej szkoły, nikt nie wiedział o tym, że nie ma rodziców) nauczycielka rozdała każdemu białe koperty, a na każdej kopercie było napisane nazwisko dziecka: ![]() - Proszę, żebyście ich nie odklejali, są dla waszych rodziców, dajcie im je do podpisania i przynieście mi je spowrotem do piątku. Kinga zastanawiała się co ma zrobić, w końcu gdy wracała spowrotem do domu z ciekawości odkleiła kopertę i przeczytała co było tam napisane. Drodzy Państwo Nadolni! Serdecznie zapraszam Państwa na "Drzwi Otwarte" w dniu 17.11, o godzinie 17. Będą zorganizowane zabawy integracyjne z innymi rodzicami i ich dziećmi. Zabranie ze sobą swoich pociech wskazane. Pozdrawiam Marzena Królik. Kindze napłynęły łzy do oczu. Zabawy integracyjne z rodzicami... to z kim ona ma przyjść? Nie ma z kim... Nie weźmie przecież ze sobą pani Beaty, swojej opiekunki. W takim zamyśleniu doszła do Domu.
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|