Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 12.04.2012, 19:30   #51
Mroczny Pan Skromności
 
Avatar Mroczny Pan Skromności
 
Zarejestrowany: 01.04.2010
Płeć: Kobieta
Postów: 2,846
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: Alice Waters

Dziwne, myślałem, że już tu komentowałem xD

I cóż mogę powiedzieć? Chciałbym umieć pisać tak, jak Ty. Ja jak zabieram się do pisania, z mojej głowy natychmiast uciekają wszystkie bardziej wyrafinowane słowa i wychodzi, co wychodzi... Za to u Ciebie to wszystko jest tak fajnie zrobione, że... brak mi słów [].
Ksiądz wcale nie jest zboczony, on po prostu umie rozróżnić porno od sztuki
A ogólnie, co do fabuły, to FS to prawie "rasowa" powieść. Zamiast zapierających dech wypadków jest akcja, która po prostu się dzieje, nie ma nic na siłę i nie ma przynudzania. Coś takiego bardzo cenię i podziwiam. Powodzenia w dalszym pisaniu!
Mroczny Pan Skromności jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 13.04.2012, 23:12   #52
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,490
Reputacja: 82
Domyślnie Odp: Alice Waters

Hah, dziękuję za miłe słowa. Co do "mądrych słów", to mam na to całkiem przyziemny sposób - po prostu szukam słów na synonimy.pl. Moim problemem za to jest wymyślenie akcji. Szczerze mówiąc, takie długie odstępy między odcinkami to tylko i wyłącznie wina mojego mało kreatywnego umysłu, który wprawdzie potrafi wpaść na jakiś pomysł, ale nie potrafi wymyślić niczego, żeby poza tym mieć porządny materiał na następny odcinek. Nie wiem co z tym zrobić, może jakieś rady?

@Dół: Hmmm, wszędzie gdzie się da? Hmmm, a więc muszę sobie poszukać jakiś filmów. Co do czytelników, to właśnie dlatego lubię, gdy zastanawiają się głośno nad akcją. Często ich pomysły są po prostu znacznie lepsze od oryginalnego.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 14.04.2012 - 12:02
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 14.04.2012, 09:05   #53
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,223
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

Ja osobiście szukam inspiracji do akcji wszędzie gdzie się da :3 seriale, teledyski, filmy, czasami czytelnicy nieświadomie podsuwają mi pomysły, spekulując nad tym, co może być w następnym odcinku :3 Czytam ich komentarze i gdzieś tam w głowie zaczyna mi się rozwijać akcja Potem zapisuje sobie w wielkim skrócie o czym będę pisać i przelewam to na "papier", rozwijając akcję
Inspiracje są wszędzie! :3
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 14.04.2012, 14:40   #54
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,609
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Alice Waters

Z technicznej strony - ja zanim siądę do tworzenia tekstu jakiekolwiek FS, muszę mieć jego plan spisany na kartce.
I najlepiej, żeby było tam wszystko, rozpisane na odcinki (ułatwia późniejsze pisanie). W razie przypływu nowego pomysłu zawsze można coś zmienić


A filmy to świetna rzecz jeśli chodzi o inspiracje! Mają tą przewagę nad książkami, że pomysły pojawiają się szybciej.
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 30.04.2012, 14:11   #55
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,490
Reputacja: 82
Domyślnie Odp: Alice Waters


Caroline kolejny raz przeczytała list, nie bardzo wiedząc co o nim myśleć. Jej wzrok wędrował z jednego końca kartki na drugi, jakby chciała odczytać ukrytą wiadomość, jednak ku jej zdumieniu, treść była nader jednoznaczna.

”Droga Caroline,

Gratuluję niesamowitej wystawy i cieszę cię, że wreszcie mogłam Cię poznać. Isador wiele mi o Tobie mówił i jestem szczęśliwa, że w końcu się spotkałyśmy.
Piszę ten list, ponieważ poprosiłaś mnie, bym poinformowała cię, gdy data i miejsce ślubu zostaną już uzgodnione. Odbędzie się on piętnastego sierpnia w St. Helens Church, w Darley Dale, Derbyshire, o godzinie osiemnastej. Byłabym zachwycona, gdyby udało Ci się znaleźć trochę czasu, by przybyć na nasz ślub.
Z poważaniem,

Alice Waters.”

Ręka jej zadrżała. Oczywistym było, że Isador nigdy o niej nie wspominał, inaczej Alice nie chciałaby jej nawet znać. Caroline przez chwilę toczyła walkę z własnymi myślami, zanim wzięła pióro i napisała odpowiedź.


------------------------------------------------------------------

I oto kolejny odcinek! Od razu dodam również, że odcinek siódmy może się spóźnić, ponieważ w maju mam sesję i muszę się uczyć. Cóż, jeszcze zobaczymy. Simy, oczywiście robota Mefisto.

------------------------------------------------------------------

Odcinek 6


Alice obudziła się ze sklejonymi oczyma i uciskiem w żołądku. Spojrzała na budzik, na którego tarczy dopiero dochodziła jedenasta. Przewróciła się na plecy i wbiła wzrok w sufit, zastanawiając się nad tym, dlaczego czuje się tak źle. Za dużo zjadłam? Nie, to chyba nie to. Odwróciła głowę i przejechała wzrokiem po pokoju, zatrzymując się na kalendarzyku, w którym dużymi literami wypisane były dwie cyfry, układające się w liczbę czternaście. Trzeba wyrwać kartkę, pomyślała, a po chwili na jej twarzy pojawiło się czyste przerażenie.
Wyskoczyła z łóżka i podeszła do lustra. Na gładkiej powierzchni ukazał się obraz potwora, ze sklejonymi rzęsami i potarganą fryzurą. Usta ściśnięte były w wyrazie niemej zgrozy. Wyglądam okropnie, przyznała w duchu, łapiąc za szczotkę i próbując ogarnąć nieład na głowie. Gdy skończyła, wyciągnęła z szafy ubrania i pobiegła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i ubrała się, po czym wróciła do lustra. Usiadła, a następnie wzięła do ręki czarną kredkę. Narysowała na powiekach kreski, pociągając je lekko w górę, by nadać oczom pogodny wyraz. Potem rozprowadziła szary cień do powiek i nałożyła chłodny róż na policzki. Przyjrzała się jeszcze raz odbiciu. Ujdzie. Założyła naszyjnik z pereł i wyśliznęła się z pokoju.


Zeszła po schodach do kuchni i zajrzała przez drzwi. Z pomieszczenia wydobywał się zapach świeżego pieczywa. Hyacinth krzątała się przy stole, mówiąc coś pod nosem. Alice mogłaby przysiąc, że słyszała takie słowa jak „Tak długo czekałam” oraz „Nareszcie”.
– Co tak pachnie? – zapytała, wchodząc do środka.
- Już wstałaś? Pieczywo właśnie przyjechało – powiedziała nieprzytomnym głosem, jednak po chwili zapytała – Chcesz śniadanie? Są rogaliki z czekoladą.
- Tak, oraz kawę – odpowiedziała Alice, siadając przy stole. – Nic ci nie jest?
Hyacinth właśnie upuściła czajnik.
- Nie, nic. Po prostu niezdara dzisiaj ze mnie.
Alice spojrzała na nią podejrzliwie.
- Denerwujesz się moim ślubem, prawda? Ale tego właśnie chciałaś, czyż nie?
- Och, Alice – jęknęła, padając na krzesło obok i kompletnie zapominając o śniadaniu. – Jestem szczęśliwa, że wreszcie ci się to udało, ale mimo to nie mogę usiedzieć w miejscu. Odetchnę dopiero wtedy, gdy będzie już po wszystkim.
Alice dobrodusznie poklepała nianię po ramieniu.
- Nie martw się! Wszystko będzie dobrze. Isador mnie kocha, a ja jego. Nic nie może nam tego zepsuć.
Hyacinth wzruszyła ramionami.
- Nigdy nie mów nigdy, bo zawsze wtedy staje się najgorsze. Czyżbyś już zapomniała, co przydarzyło się twoim rodzicom?
- To przecież nie była ich wina. Skąd mieli wiedzieć, że utoną?
- Moja droga, to było oczywiste. Gazety piały „statek niezatapialny”, „nawet Bóg nie zatopi Titanica”. Ja bym takiego miotłą nie tknęła. A twoi rodzicie śmiali się Bogu w twarz.
- Nie wygłupiaj się – obruszyła się Alice. – Chciałabym przypomnieć, że ty też nic nie zrobiłaś, gdy wchodzili na pokład.
- Nie musisz mi tego przypominać. Gdybym wtedy wiedziała, nie pozwoliłabym im na to.
Gdy skończyła, nastała chwila krępującej ciszy. Biedna niania, wciąż to sobie wypomina.
- Nie przejmuj się – podjęła w końcu Alice. – Winę ponoszą wyłącznie White Star Lines.
- Jak oni mogli wypuścić coś takiego na morze! – wybuchła niania. – Nie przetrwał nawet jednego rejsu!
- Dzięki temu zmieniono zasady bezpieczeństwa.
- I na co to było? Zaraz potem siostrzany statek również trafił na dno.
- Ale to było podczas wojny!
- I co z tego? I tak długo na wodzie się nie utrzymał.
Alice nie mogła zaprzeczyć, zamiast tego potrząsnęła głową i wydusiła:
- Dlaczego w ogóle o tym rozmawiamy? Ślub nie odbędzie się przecież na statku.
- Po prostu bądź ostrożna – Powiedziała niania, po czym wstała i wróciła do robienia śniadania. Wyciągnęła młynek i już po chwili zapach ciasta zmieszał się z zapachem mielonych ziarenek kawy.


Nie rozumiem jej, pomyślała Alice. Przecież ja i Isador nigdy nie bylibyśmy razem, gdyby nie ona. Dlaczego teraz się tak zachowuje? Nerwy?
Ścisnęło ją w żołądku.
No tak, ja również powinnam się denerwować. To mój wielki dzień. Wreszcie zdobyłam serce Isadora, a tym samym jego dom i pieniądze. Teraz będę mogła odkupić posiadłość wujostwa, którą straciłam, gdy moja firma upadła. A firma… Kto wie, może nawet założę nową?
Uśmiechnęła się do siebie. Nic mi w tym nie przeszkodzi. Już nie.
- Gdzie chcesz jeść? – Spytała niania, wlewając kawę do filiżanki i stawiając ją na tacy.
- Mogę jeść tutaj, jeśli ci to nie przeszkadza.
- Oczywiście, że nie. – Odpowiedziała, zabierając z tacy talerz z rogalikiem oraz kawę i stawiając na stole. Alice zabrała się do jedzenia. Rogal rozpływał się w ustach, podobnie jak czekoladowe nadzienie, którym był wypełniony, zaś gdy napiła się kawy, przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele. Opuściły ją wszelkie problemy tego świata, gdy rozkoszowała się skromnym, aczkolwiek zadowalającym posiłkiem.
- O siedemnastej przyjedzie po ciebie samochód, żeby zabrać cię do kościoła – powiedziała Hyacinth, a Alice poczuła, jak ciężar tego dnia wraca ze zdwojoną siłą. Spojrzała na zegarek.
- Zostały mi tylko cztery godziny, a jeszcze muszę się przygotować! Co ja będę robiła przez ten czas?
- Może poczytasz? Ja po skończeniu pracy zawsze czytam – zaproponowała, sprzątając ze stołu.
- Czytanie? Pół życia zmarnowałam na czytaniu! Nie wiem, czy chcę stracić kolejne.
Niania wzruszyła ramionami.
- Możesz mi pomóc w sprzątaniu.
- Nie, dzięki – mruknęła Alice po chwili. – Może jednak nie.
Wstała, dosunęła krzesło, po czym wyszła na korytarz. Rozejrzała się, po czym wybrała najbardziej obiecujące drzwi , prowadzące do biblioteki.
Znalazła się w ciemnym, pokrytym panelami pomieszczeniu z antresolą. Na wbudowanych w ściany regałach piętrzyły się najróżniejsze księgi, część oprawiona w skórę. Przed kamiennym kominkiem stały dwa duże, okrągłe stoły, wokół których ustawiono fotele i kanapy. Między nimi stał staromodny globus. Przez wąskie okna ledwo wlewało się słońce, tak więc Alice sięgnęła ręką do włącznika i światło zajaśniało w neogotyckich żyrandolach. Zaczęła iść wzdłuż regałów, spoglądając na tytuły wypisane na grzbietach książek, jednak nie miała ochoty na czytanie. W głowie wciąż jej dudniły słowa Hyacinth. Mogła się powstrzymać, teraz i ja się denerwuję.


Zatrzymała się, wlepiając wzrok w jedną z książek. Wyjęła ją i mimowolnie uśmiechnęła się, gdy zobaczyła wypisany ozdobnymi literami tytuł – „Przygody Alicji w Krainie Dziwów”. W jej oczach rozbłysły dawno zapomniane sceny z dzieciństwa. Czytanie bajek na dobranoc, budowanie domów z książek i wyciąganie ich jedna po drugiej z regałów sądząc, że któraś otworzy przejście do tajemnych pomieszczeń dworu. I to wszystko skończyło się w tej jednej chwili, pomyślała, a uśmiech spełzł jej z twarzy i zmienił się w nieszczęśliwy grymas. Niesamowite, jak łatwo może się wszystko zmienić. Rozsiadła się na kanapie i otworzyła książkę na pierwszym rozdziale. Próbowała zająć myśli czytaniem, jednak już po pierwszym zdaniu zajęła się wspominaniem swojego pierwszego dnia w nowym domu. Miała wtedy dwanaście lat, gdy dowiedziała się, że jej rodzicie utonęli na statku, który zderzył się z górą lodową 14 kwietnia 1912 roku. Tym samym cały majątek należał do niej, jednak dopiero po skończeniu szesnastu lat mogła go w pełni posiąść. Do tego czasu miała zająć się nią najbliższa rodzina, mieszkająca w georgiańskim dworze Ravenhill Manor. Przypomniała sobie, jak zareagowała na tą wieść. Nie wierzyłam w to. Myślałam, że to jakiś głupi dowcip. Gdy to wreszcie do mnie dotarło, zupełnie zamknęłam się przed światem. Biedni wujek i ciotka, zupełnie nie wiedzieli, co ze mną zrobić. Odświeżyła w myślach wspomnienie przyjazdu.

------------------------------------------------------------------


- Alice, pora wysiadać – powiedziała młoda blondynka, spoglądając na małą dziewczynkę o kruczoczarnych włosach i szklistych oczach. Alice wzięła walizkę i bez słowa wysiadła z opiekunką z samochodu.
Podeszły do wielkich, dębowych drzwi, a kobieta wcisnęła przycisk dzwonka. Prawie natychmiast drzwi otworzyły się i stanął w nich lokaj, jakby już tam czekał na nie.
- Państwo są w pokoju dziennym – powiedział, po czym zaprosił je do środka, zabrał płaszcze i przeprowadził przez rozległy hol z dębowymi schodami, a następnie korytarzem, by przejść do jasnego, przytulnego pomieszczenia. Przed marmurowym kominkiem ustawiony był stolik do kawy, dwie wiktoriańskie kanapy oraz fotele obite beżową tkaniną. Na etażerce obok pyszniły się najróżniejsze zdjęcia i błyskotki. Między złotymi kotarami w oknach znajdowała się ozdobna komódka. Ze stojącego na niej gramofonu rozlegały się dźwięki muzyki. W kącie zbierało kurz dębowe pianino. Przy drzwiach na korytarz stał podłużny stoliczek z lampą, fotografiami oraz pozytywką w kształcie dziewczynki, a obok niego, za jednym z foteli rzeźbiona biblioteczka. Gdy weszli, przywitała je kobieta łudząco podobna do Alice oraz długowłosy brunet.


- Pani to zapewne Hyacinth Parker, opiekunka Alice? – Zapytał i zabłysnął obłędnie białym uzębieniem. Brązowe oczy tryskały entuzjazmem spod fali włosów, opadających niesfornie na barczyste ramiona. Ubrany był w brązowy garnitur i pstrokatą kamizelkę, którą ozdabiał złoty łańcuszek.
- Tak, to ja – odpowiedziała, po czym dodała – a oto Alice.
- Ach, Alice. Jak minęła podróż? – podjęła pani domu, trzepocząc rzęsami. Była smukłą, dostojną kobietą o bladej cerze, z kruczoczarnymi włosami upiętymi w kok. Nosiła długą, fioletową spódnicę, tego samego koloru kamizelkę z koronką oraz białą bluzkę. Szyja jej przyozdobiona była czarną muszką.
- Dobrze – powiedziała Alice, po czym umilkła. Kobieta spojrzała na nią z wyraźnym zmartwieniem, po czym uśmiechnęła się ponownie i powiedziała:
- Pewnie chciałabyś obejrzeć swój pokój? Pokojówka pokaże ci drogę. Ja i wujek porozmawiamy przez ten czas z twoją nianią.
- Może pani usiądzie? To była długa droga – zapytał wujek Alice, gdy ciotka podchodziła do szarfy, by zadzwonić na służbę.
- Dziękuję, panie Lowsley – odpowiedziała, siadając na fotelu. Otworzyły się drzwi i stanęła w nich pokojówka.
- Pani wzywała? – spytała, zwracając się do ciotki Alice.
- Tak, wskaż tej młodej damie jej nowy pokój i pamiętaj, by traktować ją z należytym szacunkiem. Od dzisiaj jest członkiem naszej rodziny.
- Tak, proszę pani – odrzekła, po czym powiedziała Alice, by poszła za nią. Gdy tylko zamknęły się drzwi, zaraz zaczęła mówić podnieconym głosem:
- A więc to panienka jest Alice Waters? Słyszałam o panience i o panienki rodzicach. Państwo Lowsley zawsze mówili o nich z wyjątkowym szacunkiem. Co za tragedia, i to na takim statku. Gdy się dowiedziałam byłam zszokowana. Moja matka miała zamiar nim popłynąć, widziała w gazetach zdjęcia kabin drugiej klasy i były niesamowite. Tak w ogóle to jestem Abbey Johnson.


Abbey była żywą dziewczyną o okrągłej buzi i bez przerwy poruszających się ustach. Miała ciemne włosy schowane pod koronkowym czepkiem oraz duże, niebieskie oczy. Nosiła prostą, czarną suknię służącej i biały fartuszek. Co chwila wycierała w niego ręce mimo, że nie wyglądały na brudne. Alice poczuła pewną sympatię do tej miłej, acz roztrzepanej dziewczyny. Uśmiechnęła się do niej, na co Abbey odpowiedziała tym samym.
- No, to tutaj – powiedziała, stając nagle przed jakimiś drzwiami. Wyciągnęła z kieszeni pęk kluczy, po czym starannie wybrała jeden i przekręciła w zamku. – Oto twój pokój.
Alice otworzyła drzwi i jej oczom ukazała się ciepła, różowa sypialnia z meblami z jasnego drewna. Obok szafki nocnej z lampką było duże łoże z baldachimem, w którego nogach stał drewniany kufer z nowymi zabawkami. Pod oknem dwa fotele zwrócone były w stronę małego stoliczka, przy którym można było wieczorami czytać książki z bajkami. Przy biblioteczce ustawiona była złota lampa podłogowa, a obok niej sofa oraz szafka z półkami. W samym kącie pomieszczenia stał sporych rozmiarów domek dla lalek, urządzony w stylu wiktoriańskim. Na jej łóżku zaś ukryta była między poduszkami śliczna, złotowłosa lalka w długiej, niebieskiej sukience. Alice przez chwilę stała jak wryta, zanim wydusiła:
- Ojej!
- Ślicznie, prawda? – spytała Abbey, najwyraźniej zadowolona z reakcji Alice. – państwo Lowsley starali się jak mogli, żeby było tu panience przyjemnie.
Przerwała, gdyż usłyszała wołający ją głos.
- To pewnie pani Clayworth, gospodyni. Muszę iść. Jeśli chcesz, to możesz sama rozejrzeć się po domu. To duży budynek, jest wiele do zwiedzania. Mamy też dużo tajnych przejść, niektóre sama znalazłam, choć niektóre nadal są nieodkryte. Słyszy się o nich tylko w opowieściach.
- Jakie opowieści? – spytała Alice.
- Później ci opowiem – odrzekła, gdy pani Clayworth ponownie ją zawołała. – muszę już iść. Do zobaczenia.

------------------------------------------------------------------


- Mój Boże, jak późno!
Powiedziała Alice zrzucając grubego, szarego kota z kolan i wstając z kanapy. Archie prychnął oburzony i wskoczył na pobliski fotel. Już tak późno? Pomyślała, idąc w stronę sypialni. Muszę się jak najszybciej przebrać, szofer będzie lada chwila. Otworzyła drzwi i pobiegła do szafy. Wyjęła z niej prostą, jedwabną suknię ślubną i różową szarfę. Rzuciła ją na łóżko, a następnie weszła do łazienki i zmyła codzienny makijaż. Po co w ogóle to kładłam na twarz, skoro wiedziałam, że będzie trzeba go zmienić. Wróciła do sypialni, zdjęła z siebie ubrania i założyła suknię, którą obwiązała szarfą. Przyjrzała się odbiciu w lustrze, może być.
Usiadła przy toaletce i zaczęła nakładać makijaż, co chwila zmieniając to i owo, zanim wreszcie spodobał się jej końcowy efekt. Obejrzała się jeszcze raz i uśmiechnęła pod nosem. Wszystko będzie dobrze, wyglądam świetnie. Sprawdziła godzinę. Nie jest tak źle, mam jeszcze pół godziny do przyjazdu szofera. Uspokojona tym odkryciem podeszła do szafki nocnej i wyjęła z niej książkę. Następnie usiadła na łóżku i pogrążyła się w czytaniu, co chwila jednak wstając i wyglądając nerwowo przez okno by sprawdzić, czy przypadkiem samochód już nie przyjechał. Dopiero po dłuższym czasie usłyszała dzwonek do drzwi, zwiastujący przybycie transportu.
Hyacinth już pewnie pojechała, pomyślała, wychodząc z pokoju i schodząc po schodach w stronę drzwi.


- Samochód już czeka, panienko – powiedział szofer, gdy wyszła przez drzwi i zamknęła je na klucz. Podeszła do samochodu, zaczekała, aż szofer otworzy jej drzwi i pomoże wejść, po czym usiadła na siedzeniu i patrzyła, jak mężczyzna naciska pedał gazu i kieruje samochód w stronę Darley Dale.
Już niedługo zostanę żoną Isadora. Pomyślała, gdy wjechali do lasu odgradzającego jej dom od miasteczka. Zdobędę jego pieniądze, a wtedy odkupię swój dom i nie będę musiała się martwić o swoją przyszłość. Uśmiechnęła się. Moja misja dobiega końca.
Minęła prawie godzina zanim las przerzedził się, by wkrótce ustąpić miejsca wrzosowiskom, gdzie w oddali wyrastało miasteczko Darley Dale, nad którym górował budynek kościoła.
Gdy dojechali przed bramę wiodącą do St. Helens Church, Alice wyszedł na spotkanie Thomas Lloyd, który ujął ją pod rękę i poprowadził dróżką.
- Nerwy? – spytał.
- Lekkie – odpowiedziała.
Przeszli przez wczesnogotycki portal do podłużnej bazyliki trójnawowej, oświetlonej promieniami słońca wpadającymi przez wąskie okienka, rozety oraz wysoki witraż na końcu pomieszczenia. Łukowate filary podtrzymywały sklepienie głównej nawy. Isador Williams czekał już na Alice w prezbiterium, ubrany w szykowny garnitur z czerwoną różą wpiętą w butonierkę. Gdy dotarła do niego, pocałował ją w rękę, a następnie, gdy już ksiądz przywitał się z nimi, poprowadził ją do ławki.
Stoję tu teraz przed ołtarzem z osobą, która niedługo zostanie moim mężem, pomyślała, gdy rozpoczęła się pieśń. Co chwila wstawali i siadali na gest księdza prowadzącego mszę. Gdy wygłosił mowę, spojrzał na nich i poprosił, by podeszli do ołtarza. Odczytał wytłumaczenie związku małżeńskiego, a następnie podniósł głos i powiedział:


- Jeżeli ktoś zna jakiś powód, dla którego to małżeństwo nie może zostać zawarte, niech powie teraz, lub zamilknie na wieki.
Ucichnął na chwilę, jak każdy ksiądz w tym momencie.
Hyacinth pewnie to miała na myśli, pomyślała Alice. Jednakże co takiego mogłoby się stać? To tylko głupia formułka, mówiona dla podtrzymania tradycji. Uśmiechnęła się.
- Małżeństwo nie może zostać zawarte – usłyszała, a uśmiech spełzł jej z twarzy. Sala rozbrzmiała tłumionymi szeptami, ludzie na ławkach wyciągali szyje, by zobaczyć, kto to powiedział. Alice odwróciła się i ujrzała, jak Caroline wstaje, dumnym ruchem odrzucając włosy z twarzy.
- Małżeństwo nie może zostać zawarte – powtórzyła. – ponieważ Isador Williams ma już żonę.
Do uszu Alice dotarły oburzone pomruki. Caroline ponownie otworzyła usta.
- Żoną Isadora Williamsa jestem ja, Caroline Williams.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 02.07.2017 - 16:29
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 30.04.2012, 14:43   #56
Larandil
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Alice Waters

przeprzeprzeswietne ; D naprawde
kocham to FS, a jeszcze bardziej kocham zdjecia <3
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.05.2012, 08:33   #57
Lira
 
Zarejestrowany: 17.06.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 119
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

Zanim przeszłam do komentarza, musiałam najpierw wyjść z szoku.
Tego się nie spodziewałam. Żona? Domyślałam się, że ślub zostanie przerwany przez Caroline, ale wyobrażałam sobie raczej jakąś scenę z udziałem zdesperowanej, porzuconej kobiety, a tu...żona?
Czekam z niecierpliwością na wyjaśnienia!
W tekście zabrakło przede wszystkim interpunkcji, głównie w liście, ale uznałam, iż było to zamierzone, bo nie wiadomo przez kogo został napisany, może to ktoś, kto nie zna się na zasadach pisowni
Poza tym mi się niezmiernie podobało, nie wspominając już o przepięknych zdjęciach
Lira jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 01.05.2012, 09:27   #58
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,223
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

OMG! no to pięknie się porobiło... O.O
Choć już po słowach Hyacinth przeczuwałam, że coś będzie nie tak.
Isador ma żonę? Nie no nie spodziewałabym się. Chociaż... Może jest z nią w separacji czy coś w tym stylu i dlatego wyszło, tak jak wyszło.

No to teraz będzie walka o kase Isadora >D
Z niecierpliwością czekam na next! :3

No i zapomniałabym dodać, zdjęcia są naprawdę piękne, a simy idealnie oddają klimat tamtych czasów
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 01.05.2012 - 09:29
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 01.05.2012, 13:52   #59
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,490
Reputacja: 82
Domyślnie Odp: Alice Waters

Cytat:
Napisał Lira Zobacz post
W tekście zabrakło przede wszystkim interpunkcji, głównie w liście, ale uznałam, iż było to zamierzone, bo nie wiadomo przez kogo został napisany, może to ktoś, kto nie zna się na zasadach pisowni
Obawiam się, że jedyną osobą, która najwyraźniej nie zna się na zasadach pisowni, jestem Ja. I przyznaję, że coś mi nie stykało w tym liście, ale zwyczajnie nie wiedziałem co. Interpunkcja zawsze była moją słabą stroną, dlatego też byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyś wytknęła mi co zauważyłaś.
Cytat:
Napisał Lira Zobacz post
Tego się nie spodziewałam. Żona?
Cytat:
Napisał rudzielec Zobacz post
Isador ma żonę? Nie no nie spodziewałabym się.
Naprawdę? A ja pisząc tak się martwiłem, że będzie to nazbyt oczywiste. Za wszelką cenę chciałem dać ten wątek(był wprawdzie jeszcze inny, no ale mhmhmhm uznałem, że może to przesada), tak więc cieszę się, że udało mi się was zaskoczyć.
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.05.2012, 12:29   #60
Silver
 
Avatar Silver
 
Zarejestrowany: 23.05.2011
Skąd: Nowogrodziec
Płeć: Kobieta
Postów: 139
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters


Jeżeli ma żonę to dlaczego w kościele o tym nie wiedzieli? A może ksiądz jest w zmowie
Naprawdę wyczerpujący odcinek, chociaż gdyby to była książka to pewnie pochłonęłabym ją w jeden dzień xD Nie wiem nawet od czego zacząć. Cała ta sprawa jest trochę dziwna. Dlaczego nikt nie wiedział wcześniej o tym, że Isador ma żonę? Przecież to nie jest wielka tajemnica. Ktoś musiał o tym wiedzieć.
Biedna Alice. Może gdyby nie zaprosiła Caroline na swój ślub, to może doszłoby do niego i w końcu zaczęłoby jej się układać...Swoją drogą to niezła z niej materialistka. Myśli tylko o tym aby zagarnąć fortunę Isadora i odkupić dom, który straciła. To nie fair w stosunku do niego, chociaż on też nie do końca był szczery. Pozostaje mi tylko domyślać się co będzie dalej. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Silver jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 11:08.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023