|
![]() |
#2 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ja się skuszę
![]() Akcja odcinka była świetna. Josh raczej nie powinien drażnić Sam, która dopiero wyszła ze szpitala. Przecież doskonale wie, jak bardzo nie znosi leczenia. Ale wydarzenia odcinka przyćmił najlepszy i najbardziej profesjonalny opis zbrodni jaki do tej pory był na forum. Perfekcyjne wyjaśnienia patologa (odnośnie śladów krwi), świetne przybliżenie czasu zgonu po stwardniałym wosku i znakomite opisanie motywu zbrodni ![]() Kocham, kocham, kocham... ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
heh, oto zdjecie mojej zdeczka odmienionej Sam, lekko maznęłam rysy, zmieniłam skina i fryz
![]() zobaczymy, czy sie Wam spodoba błyszczyk idzie do wymiany xd [img]http://i41.************/15hbxjo.jpg[/img]
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Śliczne ma oczy
![]() Ale wydaje mi się smutniejsza niż w poprzedniej wersji. Mam nawet teorię dlaczego ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Nie no ze zdjęciami czaddd
![]() "Prawie jak kura domowa, wymamrotał. Ko ko ko, zapiał pod nosem" - umarłam ![]() ![]() "Sam spiorunowała go wzrokiem. Bydlę." - uwielbiam charakterek Sam ![]() Co do nowej Sam- wygląda ślicznie ![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
oto plakat promujący "Complicated"
[img]http://i40.************/35a6k2q.png[/img] blondi - Patysia stojąca - Kelly a resztę znacie, tylko Josh w innych włosach xd
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
dobra, dobra, bez zbędnych ceregieli wstawiam
![]() Odcinek IX - Nie ma szans, żebyśmy sobie wybaczyli? – Spytał, dając jej klucze.„Zła wiadomość” - Nie wiem, może kiedyś. Muszę sobie pewne rzeczy przemyśleć – Odpowiedziała, unikając jego wzroku. - Ale Sam… - Idź już, proszę – Przerwała mu. – Szczęśliwego Nowego Roku. Wyszedł cicho, a kobieta zamknęła za nim drzwi. Miała wystarczająco dużo papierkowej roboty, tak więc nie chciała tracić czasu. Normalnie teraz by się bawiła i upijała, ale sprawa na tyle ją zainteresowała, że wszelkie inne sprawy zeszły na dalszy plan. Zasiadła przy laptopie, prawie gotowa, by szukać wskazówek, lecz poszukiwania przerwało donośne burczenie brzucha. Poszła do kuchni nie rozstając się z notatkami. „Cięcie zostało wykonane bardzo ostrym narzędziem, lekko ząbkowanym”, przeczytała. Drugą ręką szukała na oślep szuflady ze sztućcami. Stawiała pewien opór, dlatego odłożyła kartki i pociągnęła oburącz. Zajrzała do środka i wrzasnęła przerażona. Na ostrym, ząbkowanym nożu widniały zakrzepłe ślady krwi. Cofała się, aż uderzyła plecami w ścianę. Po chwili odzyskała zdolność mowy. Trzęsącymi się rękoma zadzwoniła do Kelly. - Doktor Isles, chyba znalazłam narzędzie zbrodni – Znów poczuła, że robi jej się niedobrze ze strachu. - Proszę podać adres. Zbieram grupę i jedziemy. - U m…mnie w domu – wyjąkała. - Proszę natychmiast stamtąd wyjść! Tam ciągle może być morderca – lekarka prawie krzyczała do słuchawki. Tego już nie dosłyszała. Poczuła silne uderzenie w skroń, a potem nie czuła nic. * Oprawca ułożył ją na znak krzyża, głową w stronę drzwi. Po chwili pochylił się nad nieprzytomną kobietą, podwijając jej bluzkę. Chwycił drugi nóż i wyrzeźbił na jej ciele trzy odwrócone krzyże, po czym wyszedł. Parę minut później przyjechała grupa kryminalistyczna, z Joshem na czele. Zaniepokojeni brakiem odpowiedzi, wyłamali drzwi, wbiegając do mieszkania. Do kuchni pierwsza dotarła Kelly. Szybko podeszła do Sam, sprawdzając jej tętno. Dopiero potem zauważyła na koszulce plamę krwi. W międzyczasie do pomieszczenia dotarły pozostałe osoby.- Zabezpieczcie ślady. Wszystkie. Panie Smith, niech pan mi ją pomoże przenieść gdzieś indziej – powiedziała do czarnowłosego, który dopiero teraz przebił się do lekarki. Patrzył nieobecnym wzrokiem na Sam, która leżała nieprzytomna na podłodze. Jej kruczoczarne włosy na potylicy były zlepione krwią, na żółtej koszulce widniała plama krwi. Jak tylko dorwie tego, kto jej to zrobił, nie zazna litości. Wziął ją na ręce i zaniósł do salonu, gdzie położył ją na kanapie. Młoda lekarka podwinęła koszulkę, i cicho westchnęła. - Niech pan pójdzie po aparat. Leży w mojej torbie w kuchni. Poszedł po żądany przedmiot i po chwili wrócił, zaglądając wścibsko przez ramię szatynki. - Proszę robić zdjęcia, im szybciej skończymy, tym szybciej ją połatam – sprowadziła go na ziemię. Trzęsącymi się ze złości rękoma robił zdjęcia z różnych perspektyw. Gdy tylko oddał narzędzie, Sam cicho jęknęła, dotykając ręką brzucha, który opatrywała Kelly. [img] http://i40.************/coqj6.png[/img] - Cii… - powiedziała, chwytając ją z rękę. – Daj sobie pomóc. Coś słyszałaś? Widziałaś?- Telefon… nie rozłączyłam się… - wyszeptała. – Upadł. Owinęła idealnie płaski brzuch bandażem. Krzyże nie były duże, co ją wprowadziło w zdziwienie. Wszystkie inne na miejscu poprzedniego morderstwa były sporych rozmiarów, a te przypominały lekkie nacięcia, zaledwie muśnięcia na skórze, zupełnie jakby były ostrzeżeniem. * Nagranie z telefonu nic nie wskazało, ślady zostały zatarte, co wskazywało na to, że sprawca był dokładny. Ku wielkiemu zadowoleniu Josha, Sam musiała zamieszkać z kimś, kto by zapewnił jej opiekę. Pomimo całej sytuacji, nie chciał z nią mieszkać. Już raz to przeżył.- I tak najbardziej zaskakujące jest to, że żyjesz – Derrick nie był delikatny. - Tak, ja ciebie też lubię – ziewnęła. Czemu on? Czemu zawsze musi mieszkać z jakimś facetem, w dodatku nie do końca fajnym? Na pytania z natury czysto retorycznej nie ma odpowiedzi, przez co wcale nie poprawiał jej się nastrój. Następnego dnia obaj pojechali do pracy, co było wyjątkowo miłą odmianą po wielkich, zatłoczonych i śmierdzących autobusach. Gdy tylko zjawiła się na wydziale, zaległa cisza. Wszyscy wiedzieli, co ją spotkało, więc nic nie mówili. W końcu zwyciężyła ciekawość. Wokół niej zebrała się grupka osób, zadając wścibskie pytania oraz klepiąc ją po ramieniu. Nie wytrzymała. - Rany, co wy nigdy nie widzieliście trzech krzyży? – wrzasnęła, przeciskając się. - Nie – przed nią zjawiła się Patricia. [img] http://i44.************/28burdg.png[/img] Pokręciła głową z politowaniem, oraz z zamiarem przejścia obok niej. Przepuściła ją łaskawie, trącając barkiem.- Odmieniec – wysyczała. To, co się wydarzyło, przekraczało najśmielsze oczekiwania spragnionych emocji widzów. Z zwinnością kota i szybkością bolida formuły 1 przycisnęła ją do biurka i przyłożyła jej broń do skroni. - Coś ty powiedziała? – jej głos brzmiał bardzo spokojnie, a ręka drżała. - Nigdy nie miałaś styczności z obelgami? Na pewno? – pomimo wymierzonego do niej pistoletu nie bała się. - Następnym razem uważaj na słowa lafiryndo – wyszeptała, „niechcący” odbezpieczając broń i schodząc z niej. Wstała i wyprostowała pojedyncze wgniecenia, rzucając mordercze spojrzenie na wszystkich. - Johnson, do mnie – rozbrzmiał niezadowolony Josh. * Weszła do niego do pokoju, trzaskając drzwiami. Opadła na krzesło, ale natychmiast się podniosła, gdy usłyszała trzask.[img] http://i39.************/1076y5y.png[/img] - Trzecie krzesło w tym miesiącu – skwitował ponuro czarnowłosy. – Co cię napadło?- Nazwała mnie odmieńcem – nawet na niego nie patrzała. Pierwsze spotkanie od czasu kłótni. - W pewien sposób nim jesteś – powiedział, biorąc teczkę do ręki. Po chwili odbił nią lecący w jego stronę długopis. – Jak masz zamiar tak reagować, zaproszę psychologa. - Tylko spróbuj! – wytknęła go palcem. Nigdy więcej psychologów. Sami ich potrzebowali, świry jedne. - Ale nie po to cię zawołałem. Podobno bardzo się zainteresowałaś sprawą morderstwa Angeliny. Na twoim nożu znajdowały się dwie grupy krwi. Jedna należąca do ofiary, druga to grupa A Rh-. - Brakuje jednej ofiary… ilu osobowa była rodzina ofiary? - Cztero, a co? – odpowiedział. Rizzoti… to nazwisko brzmiało dziwnie znajomo. Stała w gabinecie, myśląc. Usiadła na brzegu biurka, pocierając skronie. Z boku dosyć zabawnie to wyglądało, dlatego szef parsknął śmiechem. - Już chyba wiem… - wyszeptała. – O mój Boże, Rizzoti to nazwisko panieńskie mojej matki! Josh, muszę wziąć wolne. Ich wzrok się spotkał. - Jadę z tobą. * W godzinę byli gotowi do wyjazdu. Pojechali służbowym samochodem Derricka, a szefostwo chwilowo objęła Jessica, co jej się spodobało. Opony samochodu terenowego z łatwością pokonały którąś z kolei zaspę śnieżną, lecz po chwili spotkały ich pierwsze problemy. - Cholera jasna – sapał Josh, z całej siły napinając mięśnie i pchając samochód. - No co ty nie powiesz – odpowiedziała zdyszana Sam, upadając. – Za szybko go pchasz. - Nie opieraj się plecami, a nie będziesz jeździła tyłkiem po śniegu. W tym tempie chyba nigdy nie dojedziemy. Milczała, ponieważ znała tę drogę. Z jednej strony lubiła tę drogę, ponieważ tą trasą jeździła, by odwiedzić rodzinę. Z drugiej strony nienawidziła jej, ponieważ na tym odcinku zginął Nick. Z żalem stwierdziła, że to imię obco brzmiało w jej ustach. Wreszcie wepchnęli samochód na szczyt wzniesienia, ciężko oddychając. Oparł się plecami o klapę, rozglądając się wokół. Po chwili zorientował się, że jest bez towarzyszki, co go niezmiernie zdziwiło. W pierwszym odruchu spojrzał pod terenówkę, ale nie było jej tam. Zerknął w bok, gdzie klęczała Sam. Całe jeansy miała przemoczone, po policzku spłynęła pojedyncza łza, a policzki nabrały silnych rumieńców od mrozu. Podszedł do niej i zrozumiał. - To tu on… - urwał Szybko wstała, trzęsąc się z zimna. A może to był ukrywany płacz? - Tak – wyszeptała, odwracając głowę. Po chwili wstała i powiedziała głośniej : - jedziemy? Każda próba rozmowy podejmowana przez niego kończyła się fiaskiem, więc milczał jak zaklęty, słuchając muzyki z radia. Pogłośnił, a z głośników poleciała jakaś piosenka o niespełnionej miłości. Sam ściszyła, odwracając głowę w stronę okna. - Ja tego słuchałem – powiedział z żalem, ponownie kombinując z regulatorem głośności. - A ja nie – odpowiedziała i ściszyła ponownie. - Możemy się kłócić w nieskończoność – odpowiedział, nastawiając ponownie dźwięk. Zatrzymali się na światłach w jakimś małym miasteczku, co wykorzystała kobieta. Wysiadła z samochodu, rzucając obrażone spojrzenie na radio i kierowcę. Szła w kierunku swojego celu, zapadając się w śniegu. Zaraz jej przejdzie pomyślał Josh, jadąc wolno za nią. Po kilkunastu minutach podjechał bliżej. - Jest jedenaście stopni poniżej zera – krzyknął przed otwarte okno. Spojrzała na niego zimnymi oczyma, a po chwili się odwróciła i kontynuowała drogę. Palant. - Ostatnia szansa – stanął. Westchnęła ciężko i wsiadła do auta. - Warto było? Tylko zmarzłaś. - Zamknij się – ponuro skwitowała, rzucając obrażone spojrzenie za okno. Po godzinie milczenia, dojechali wreszcie do swojego celu podróży. Sam trochę przeszło, ale ciągle milczeli. Kąciki jej ust mimowolnie powędrowały ku górze. Dom do dużych nie należał, ale to w nim spędziła całe swoje dzieciństwo, stąd miała najlepsze wspomnienia. Spojrzała na stare okiennice, w których nie paliło się żadne światło, a następnie zerknęła na zegarek. Za wcześnie na sen, za późno na jakiekolwiek wyjścia. Josh poszedł rozprostować nogi, a ona zapukała do drzwi spodziewając się swojej matki, szczęśliwej, że spotkała swoją córkę, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Zapukała ponownie, tym razem głośniej, lecz z takim samym skutkiem. Wyciągnęła telefon i wystukała numer do swojej mamy. Coś cicho zapikało we wnętrzu domu. - Ej! – Krzyknął Josh, machając do niej z drugiego końca malutkiej działki. – Tu coś jest! Pobiegła do niego, zapadając się w śniegu po kolana. Faktycznie, tam była jakaś ciemna plama. Podeszła do niej, czując jak coś ją zmroziło od środka. To była krew. Patrzała na przemian to na dom to na plamę, kręcąc przerażona głową. To nie może mieć ze sobą nic wspólnego. Jednocześnie wyrwali się do biegu w stronę miejsca zamieszkania Nancy i Daniela, prosząc, aby te sprawy nie były ze sobą powiązane. Josh pierwszy dobiegł do drzwi, w biegu wyciągając komórkę i dzwoniąc po wsparcie. Kopniakiem wyważył drzwi, a wejście stanęło otworem. To, co zobaczyli, było przerażające. Rozbryzgana krew na ścianach tworzyła krwawy portret mordercy, a ścieżka z niej kończyła się pod drzwiami w kuchni. Ostrożnie stapiając, otworzyli je, a z gardła Sam wydobył się wysoki krzyk. - Nieeee! [img] http://i39.************/1zsyds.png[/img] Chciała tam pobiec, zrobić cokolwiek, ale przytrzymał ją mężczyzna. Wyrywała się, a kiedy nerwy zastąpiły łzy, odwrócił ją ku sobie, a ona waliła pięściami w jego klatkę piersiową, a z jej oczu popłynął strumień gorących łez. Trzymał ją w objęciach cały czas, patrząc na bestialski czyn mordercy. Państwa Johnson śmierć zastała nieoczekiwanie. Ich ciała z poderżniętymi gardłami spoczywały w tych samych pozycjach. Ręce mieli przywiązane żyłkami do oparć, a oczy z mętnymi rogówkami patrzyły w ich stronę. Wyniósł łkającą kobietę na dwór, sadzając ją w samochodzie. Nic nie mówił, pozwolił jej się wypłakać. Niedługo potem przyjechała grupa kryminalistyczna z pobliskiego miasta, jednak spodziewali się jeszcze wizyty grupy z Chicago, która miała przyjechać następnego dnia. Zanocowali w najbliższym motelu, znajdującym się 15 minut drogi od miejsca zbrodni. Wyczerpana płaczem i długą trasą, Sam zasnęła jeszcze podczas jazdy w stronę noclegu. Ostrożnie wniósł ją do pokoju, kładąc delikatnie na łóżko. Spojrzał na jej opuchniętą od płaczu, ładną twarz. Te morderstwa muszą mieć ze sobą jakiś związek… muszą.[img] http://i40.************/m7aqdf.png[/img] Całą noc przesiedział nad papierami, szukając jakiś poszlak, lecz ich nie znalazł. Jeżeli to był ten sam morderca, to zmieniał taktykę gry bardzo często. Zbieżność nazwisk wytłumaczył dużą ilością nazwiska Rizzoti w mieście Chicago i okolicy. Przeklinając obsługę, że nie ma tu dostępu do Internetu, poszedł o czwartej nad ranem spać. O szóstej obudził go odgłos prysznica. Nawet nie pamiętam, jak rozpaczałem, pomyślał z goryczą Josh, wstając z niewygodnego łóżka, które zaskrzypiało niemiłosiernie. Dźwięk lanej wody nie ustępował przez następne 20 minut, więc zaniepokojony zapukał do łazienki.- Jesteś tam? – spytał przez drzwi. Nie czekając na odpowiedź wszedł, zamykając drzwi. W całym pomieszczeniu kłębiła się para, osiadając na lustro. Przetarł je, spoglądając w nie, i przestraszył się nie na żarty. Za nim stała mokra Sam. Jej makijaż się rozmazał, tworząc czarne smugi pod oczami. Zupełnie jak panda, pomyślał szybko. - W porządku? – odwrócił się do niej. Z jej czerwonych od płaczu oczu popłynęły łzy. - A jak myślisz? – odpowiedziała zachrypniętym głosem. - Dzisiaj przyjeżdża grupa od nas. Chcesz tam jechać? – spytał ostrożnie - Muszę. Jak dorwę tego s****iela, nie będzie dużo do zbierania po nim. Pół godziny później pojechali do domu rodzinnego kobiety. Na miejscu były już radiowozy, a policjanci kręcili się w kółko, zbierając dowody. Większość zawędrowała do domu, część kłębiła się wokół krwawej plamy. Znowu musiała założyć niewidzialną maskę twardej policjantki, chociaż wcale tego nie chciała. Łza popłynęła po jej policzku. Miała gdzieś opinie innych, chciała znaleźć tego, kto to zrobił. Znów musiała przeżywać to, co wczoraj. Trafił jej się jakiś okularnik, który miał ją przesłuchać. * - Imię i nazwisko? – zaczął, wyciągając notatnik i długopis.- Samantha Johnson – odpowiedziała smętnie, patrząc w dal. - Proszę dokładnie opowiedzieć wszystko, co pani zapamiętała. Cicho westchnęła. - Wczoraj, około godziny 20, podjechałam pod dom moich rodziców. Pukałam i dzwoniłam, ale nikt nie otwierał. Wtedy zawołał mnie funkcjonariusz Smith, że coś znalazł, więc tam poszłam. To była – wzięła głęboki wdech. – krew. Pobiegliśmy do drzwi, a Josh je wyważył. Weszłam do domu i… - głos jej się załamał. – zobaczyłam krew. Mnóstwo krwi. Poszłam do kuchni i… zobaczyłam ich – odeszła. Weszła do domu, stawiając ostrożne kroki. W kuchni była już grupa z jej miasta, między innymi lafirynda. Pierwsza Jessica zdała sobie sprawę z obecności Sam. Podeszła do niej, tuląc ją pocieszająco. Natomiast reszta wróciła do pracy, od czasu do czasu zerkając na córkę ofiar. Przełknęła łzy. - Rękawiczki proszę. * Ręce jej drżały, kiedy pobierała próbkę krwi z kafelka w kuchni. - Już pobrałam – przed nią stanęła Patricia, uśmiechając się szyderczo. - To pobiorę drugi raz, bynajmniej będę miała pewność, że nie dostanie się tam żaden blond włos – odpowiedziała cicho, nie patrząc na nią. Przyjrzała się swojej próbce. Faktycznie, był tam jasny włos. Zła, wyszła z kuchni, trzaskając prowokująco drzwiami. - Sucz… - wyszeptała Sam. Ciała zabrano już do kostnicy, więc pozostało tylko stwierdzenie, kto to zrobił. Zawołana, powędrowała na strych, gdzie niezmiernie się zdziwiła, widząc prychającego Derricka. - Mam alergię na kurz – poskarżył się. Stanęła przy nim, piorunując go wzrokiem. - Zawołałeś mnie, żeby mi to powiedzieć? Zażenowany, opuścił głowę, mamrocząc pod nosem przeprosiny. - Tu są pamiętniki twojej matki. Ja nie będę tego czytał, nie wypada – spojrzał na nią przenikliwie niebieskimi oczyma, schodząc po stromych schodach. – I jeszcze raz moje kondolencje. Wzięła całe kartonowe pudło, niebezpiecznie chybocząc się na stopniach. Wrzuciła je do bagażnika samochodu, zamykając z trzaskiem klapę. Spojrzała na budowlę, wokół której gnieździły się różne patrole, wciąż szukając śladów. Ona sama nie wiedziała, co czuje. Jeszcze do końca nie pozbierała się po śmierci jej chłopaka, a trochę ponad rok później zginęli jej rodzice. Czemu ona? Dlaczego los się na nią uwziął, skazując ją na takie męki psychiczne i fizyczne? Schowała twarz w dłoniach, czując pustkę. Wczoraj były łzy i ból, dzisiaj nicość i żałość. Zupełnie jak na pogrzebie Nicka… Spojrzała na pierwszy notatnik z brzegu. „Pamiętnik Nancy Rizzoti – lata młodzieńcze” Jakie tajemnice skrywa ta książka? * Następnego dnia pojechali do Chicago, do domu, gdzie Sam chciała zabrać się za lekturę książek znalezionych na strychu. Po rodzicach czuła pustkę, zupełnie jakby się wypaliła.Nie miała siły już płakać… - Jesteś pewna, że chcesz poznać te tajemnice? – Spytał Josh, podając jej kubek z gorącą herbatą. Spojrzała na niego nieprzytomnymi oczyma. - Tak, tak… - odpowiedziała, biorąc kubek. Po chwili spojrzała na niego. – Czy mógłbyś…? - Już wychodzę. Wyszedł, zamykając cicho za sobą drzwi. Teraz musi wrócić do pustego mieszkania, zawalonego papierami, które musi koniecznie na jutro przejrzeć. Coraz mniej podobała mu się posada szefa. Usiadła wygodnie na kanapie, układając w odpowiedniej chronologii pamiętniki. Przerzucała od niechcenia kartki pierwszego z brzegu, patrząc na daty. Po chwili go odłożyła, biorąc do ręki następny. Lata młodzieńcze. Sam tytuł wydał się co najmniej intrygujący, więc od tamtego czasu zaczęła dokładnie przyglądać się literom napisanym przez jej matkę. Również nie zauważyła nic ciekawego, ale jej uwagę przykuł bilet do teatru, przyklejony na ostatnią stronę, ozdobiony drobnymi serduszkami. Uśmiechnęła się smutno. Teraz bynajmniej wie, po kim ma ten zwyczaj. Do jej rąk zawędrował najgrubszy notatnik, któremu obiecała przykuć największą uwagę i skupienie. Otworzyła na pierwszej stronie. * 19 kwiecień Od dzisiaj śmiem zwać się pani Johnson. Daniel, mężczyzna, któremu dziś oddałam wianek, jest mym prawowitym mężem. Pomimo mojego młodego wieku, wierzę, że to jest miłość aż po grób. Otarła łzę. Faktycznie, kochali się aż do końca, pomimo wielokrotnych zachwiań ich uczucia. Kiedy poznałam Daniela, miałam 16 lat, on zaś 20. Spora różnica wielu nie odgrywała jednak znaczącej roli w naszym życiu – kocha mnie taką, jaką byłam, jestem i będę. Przewróciła kilkanaście stron, szukając ciekawego wpisu. Dziwnie się czuła, czytając jej pamiętnik, zupełnie jakby wkradała się w jej życie osobiste, wydzierała z niego elementy potrzebne jej, aby ułożyć puzzle do końca. W końcu trafiła na ten wpis, na którym jej zależało. 16 luty Dziś mam wyznaczony termin porodu. Boję się bólu, boję się, że dziewczynkom coś się może stać. Obawiam się samotności, nie chcę, by Daniel mnie zostawił. Ostatnio się pokłóciliśmy, nawet nie wiem, czemu. Boję się… Tego dnia Sam miała wypisane na karcie szpitalnej datę urodzenia. Przeczytała jeszcze raz króciutki wpis, nie było mowy o pomyłce. Wyraźnie widniało tam dziewczynkom. Czyżby miała siostrę? 17 luty To, co mnie spotkało, było straszne. Rodziłam całą noc, były komplikacje. Pierwsza na świat przyszła Sammie, moja dziewczynka. Oczy ma po tatusiu, uśmiech po mnie. Moja druga córka umarła… nie wiem, jakimi słowy opisać można mój ból. Jakim cudem? Myślała Sam, przerzucając kartki. Przecież od zawsze wciskali jej, że jest jedynaczką. Prawdopodobnie nie chcieli, by się dowiedziała, że jej siostra umarła… Jakbyś się teraz nazywała? Ponownie zadała pamiętnikowi pytanie. Pierwsze kroki, pierwsze wypowiedziane słowa, wspólne zabawy i ciągotki do pracy w policji po tatusiu… przestało ją to interesować, kiedy napotkała intrygujący wpis. 30 styczeń Sam poznała chłopaka. Ma na imię Nick i wydaje się być bardzo fajnym chłopcem. Miejmy nadzieję, że będą za sobą szczęśliwi, tak samo jak ja z Danielem. Zamknęła dziennik. Nie będzie tego czytała. Chociaż… z drugiej strony, już nie ma nic do stracenia. Szukała tego jednego wpisu. 31 październik Dzisiaj się dowiedziałam, że Sam jest w ciąży. Miała do mnie przyjechać, ale miała wypadek… Nick zginął na miejscu, moje kochane dziecko poroniło. Z całego serca jej życzę, żeby kiedyś odnalazła należyte jej szczęście. Nie wiem, jak opisać to, co ją spotkało. Z całego serca żałuję, że kazałam jej przyjechać. Gdyby nie… mieliby ślicznego dzidziusia i byliby ze sobą szczęśliwi… co ja najlepszego zrobiłam… * Odłożyła ostrożnie pamiętnik na stół, zaciskając szczęki. Teraz dopiero się dowiedziała, że jej matka do końca swoich dni obwiniała się za to, co się wydarzyło tego feralnego dnia. Z drugiej strony sama już nie wiedziała, czy byłaby z nim szczęśliwa, przecież tyle razy się kłócili… Na stoliku zawibrował telefon.- Znalazłaś coś? – spytał Josh przez słuchawkę. - Nie – jej głos był bardzo cichy, ledwie słyszalny. Co ona wygaduje za bzdury? – miałam mieć siostrę. - Mam przyjechać? – perspektywa samotnie spędzonej nocy z raportami jako towarzyszami nie wydawała się być szczególnie intrygująca. - Nie – zgasiła jego nadzieję. – Josh, jutro nie przyjdę do pracy – rozłączyła się i wyłączyła telefon. Przed nią długa noc. Zadzwoniła do Kelly z zapytaniem, czy nie chciałaby wpaść na herbatę. - Rozumiem, że to tylko przykrywka. Chcesz mnie podpytać o morderstwa? - W rzeczy samej – dlaczego ona musiała być taka mądra? Dwadzieścia minut później u jej drzwi zagościła zaproszona osoba, niosąc ze sobą karton z papierami, na szczycie których znajdowało się opakowanie z ciasteczkami. Uśmiechnęła się blado i zaprosiła ją do środka, kierując się ku kuchni, by zrobić herbatę. Po chwili ponownie przyszła, stawiając tacę na stoliku z dala od książek i informacji. - Wiesz, że nie powinnyśmy tego robić? – spytała szatynka, patrząc na nią brązowymi oczyma. - Muszę poznać prawdę o mojej rodzinie. Z pamiętnika mamy wyczytałam, że miałam mieć siostrę, ale zmarła przy porodzie. - Z tego, co wiem, ofiara miała na nazwisko Rizzoti, co równa się z nazwiskiem panieńskim twojej matki, racja? – spytała, grzebiąc w kartonie. – Tu masz dokumentację medyczną Angeliny. Przerzucała kolejno kartki, szukając odpowiedzi na pytania kłębiące się w mózgu. W tym samym czasie rezolutna lekarka grzebała w pamiętniku. - Tu jest wyrwana kartka – zauważyła. – masz ołówek? Pobiegła do sypialni po żądany przedmiot, przynosząc przy okazji resztę piórnika. Kelly zaczęła delikatnie nim mazać, a na pustej kartce zaczęły tworzyć się litery. „A moja druga córka miała nazywać się Angelina”. Zamarła, wpatrując się w nowo powstałe słowa. Wszystko stało się logiczne. Nazwisko miała po matce, grupa krwi była inna, a mianowicie po Danielu, czyli 0 Rh + . Bliźniaki dwujajowe. Wygląd inny, grupa krwi inna, ale rodzice ci sami. * - Angelina Rizzoti jest twoją siostrą? – spytała zdziwiona lekarka.[img] http://i41.************/ih43e8.png[/img] - Nie wiem, muszę się ogarnąć, nie, to niemożliwe – pogubiła się we własnych słowach, pocierając twarz rękoma. Wstała. – cztery osoby… - Trzy ofiary – dokończyła Kelly. - Ja… ja mam być tą czwartą? – pisnęła cicho kobieta. O rany, nie… - Gdzie twój współlokator? - Wygoniłam go… ale teraz tego żałuję. Spojrzały na siebie. - Josh – powiedziały jednocześnie. Chcąc, nie chcąc, obie panie zmusiły czarnowłosego do ponownego zamieszkania razem, co mu się do końca nie podobało, jednak strach o najlepszą funkcjonariuszkę przezwyciężył niechęć. Godzinę później zjawił się w drzwiach, obładowany rzeczami i kartonami z papierami, których w końcu nie przejrzał. Szatynka wyjaśniła mu pokrótce całą sytuację, nie omijając pamiętnika i prywatnych dochodzeń. Przyznała się do pożyczenia danych, co utwierdziło go w przekonaniu, że jest szczerym pracownikiem. - Skąd wiadomo, że Angelina jest twoją siostrą? - Właśnie jedziemy to sprawdzić. mówić, co mślicie o zdjęciach, co poprawić :<
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 06.03.2009 - 23:04 |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Ojej, smutny strasznie ten odcinek
![]() Strasznie mi żal Sam ![]() Straciła siostrę zanim zdołała ją odzyskać a na dodatek jeszcze ktoś zamordował jej rodziców. I w dodatku ten napad. Szkoda też, że tak bardzo kłóci się z Joshem. Robisz świetne zdjęcia, ktore bardzo pasują do opisywanych sytuacji. W nastepnej serii bedziesz fotograf pierwsza klasa. Podobają mi się szczególnie: zdjęcie 2, 3 i 4, super na nich wyszła Sam, i oczywiście te jej niepowtarzalne miny! ![]() ![]() Ostatnio edytowane przez Callineck : 06.03.2009 - 23:15 |
![]() |
![]() |
#9 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
Niah lubię ten odcinek mimo, że jest taki smutny i mrożący krew w żyłach miszczu Ty mój
![]() To zdjęcie z Joshem obejmującym zapłakaną Sam -> boskie, napatrzeć się nie mogę, reszta też świetna. ah ta Patysia, ten wygląd w zupełności do niej pasuje |
![]() |
![]() |
#10 |
Zarejestrowany: 08.03.2008
Skąd: lochy
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 746
Reputacja: 10
|
![]()
No, no, no
![]() Tekst, wiadomo, fajny, naj fotka z płaczącą Sam ![]()
__________________
Już niedługo... szykujcie się na coś zupełnie nowego... ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|