![]() |
#72 |
Zarejestrowany: 09.04.2009
Wiek: 42
Płeć: Kobieta
Postów: 4,282
Reputacja: 10
|
![]()
A co konkretnie się stało, jak to "straciłaś zapis"? Skasował się z dysku? Jeżeli został Ci tylko zapis w wersji "bad", to już po ptokach, ale jeśli masz dowolną inną wersję to może... Nie powiem, mam dużo modów i dodatków nieoficjalnych, a nawet Store, o tym każdy wie. I w ogóle (tak na marginesie), denerwuje mnie podejście graczy na zasadzie "jak się ma mody to w grze są błędy". Ja też kiedyś grałam bez modów, a i tak były błędy, i to nawet większe niż bez modów. Jednak od dawna nie zdarzyło mi się stracić zapisu bezpowrotnie (chyba, że rodzina mi się znudziła i nie miałam już ochoty nią grać)... Są jeszcze mody NRaas, np. NRaas Overwatch, MasterControllerem można zresetować całe miasto, Porterem można przenieść ludzi do nowej wersji miasta nie tracąc powiązań rodzinnych i towarzyskich. Kiedyś nie umiałam sobie poradzić w takich sytuacjach i z żalem, ale pozbywałam się zapisu, ale teraz... Mowy nie ma!
![]() ![]() http://www.moreawesomethanyou.com/sm...c,15129.0.html A nie wyrzucałaś ostatnio z gry jakiegoś moda typu awesomemod? Tego typu mody nie lubią być po prostu wyrzucane z gry. Trzeba je dezaktywować. Dla w.w moda jest jakiś "kod", wpisywany jak zwykły cheat. Ostatnio edytowane przez anie_1981 : 01.07.2012 - 21:41 |
![]() |
![]() |
![]() |
#73 |
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 633
Reputacja: 15
|
![]()
Nie, nie mam modów, tylko dodatki z internetu.
Wiecie może czy jest sposób na ten oto błąd: "Wystąpił poważny błąd w czasie wczytywania ''Tajniak.sims3'' Zaleca się wyłączenie aplikacji i włączenie jej ponownie." Zmiany nazwy plików, kopiowanie, zamienianie etc. próbowałam i na nic. Wie ktoś może jak poradzić sobie z tym błędem?
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#74 |
Zarejestrowany: 09.04.2009
Wiek: 42
Płeć: Kobieta
Postów: 4,282
Reputacja: 10
|
![]()
Wiem, że może ciężko jest się do modów przekonać, ale ja bym jednak zaryzykowała użycie "ekstremalnych środków". Usunięcie moda z gry i wyczyszczenie cache'y jej na pewno nie zaszkodzi. W sensie, gra się nie zepsuje. Tak naprawdę to dodanie\zabranie moda może spowodować problemy w zapisach, nie w grze w ogóle. Dlatego tak ważne jest robienie kopii zapasowych save'ów przed zmianami. Wystarczy wtedy cofnąć zmiany, wyczyścić cache i oddać grze kopie zapisów, i jest tak, jakby modów nigdy nie było. To nie jest temat o błędach w grze, więc jeśli chcesz to przenieśmy tą rozmowę na PW. Wciągnęłam się Alice i chciałabym pomóc w reanimacji zapisu. Wiesz ile razy musiałam to robić z Bardami? Chyba z 5x przenosiłam ich do nowej wersji Bridgeport. Fakt, dotąd zapis mi się ładował, były koszmarne błędy, ale zapis się ładował...
|
![]() |
![]() |
![]() |
#75 |
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 633
Reputacja: 15
|
![]() Losy Alice Yovovic - czyli co by było, gdyby... Niestety, mimo wielu prób i sposobów odratowania zapisu, przepadł na zawsze. Próbowałam również zeswatać ich na nową i kontynuować ich historię, ale wysokie temperatury nie sprzyjają komputerom, więc przegrzany, wyłączył się. Z w/w powodu, historyjki pojawiałyby się rzadko, tym bardziej, że przez połowę wakacji mnie nie będzie. Ale jak obiecałam, tak zrobię. Przyrzekłam, że jeśli nic nie pomoże, opiszę wam co miało się stać: Do Roberta i nieprzytomnej Alice, podeszłyby trzy postacie: - Hayley, czyli zbuntowana, wyrośnięta nastolatka - Benjamen, ciemnoskóry mężczyzna, który był większy od Roberta - Piękna kobieta o oliwkowej cerze, imieniem Zoey Byłaby to trójka agentów, która to wszystko ukartowała. Agenci, którzy potrzebowaliby pomocy i słysząc o dwóch najlepszych agentach, chcieli ich sprawdzić. Rob oczywiście zrobiłby im awanturę, że istniał sposób, bo mogli się pozabijać. Spokojnym głosem, wysoki mężczyzna wyjaśniłby, iż potrzebują ich pomocy. Groźny typ, wróg wielu agentów i szkoleniowiec przeszedł na złą stronę mocy. Dzięki uczeniu sztuk walki wzbogacił się o miliony simoleonów i nie ukrywa, że jest... tysiącletnim wampirem. Oficjalnie spotkała go prawdziwa śmierć, lecz rzekomo był widziany w turystycznej metropolii. Nasza dwójka została zmuszona, by polecieć do jednego z Egipskich miast. Mimo okolicy, w której pieniądze płynęły rzeką, na miejscu nie zastali luksusów: tani hotel urządzony w stylu morskim z zacinającymi się drzwiami i panującym zapachem smażalni ryb. Ale jak mus to mus. Pierwszego dnia, wynajęli kuter i przepłynęliby do skalistej zatoki, w celu poszukiwania czarnych skrzynek z katastrofy własnego samolotu owego wampira. Udało się. Znaleźli wszystkie informacje. Wieczorami, cała piątka spotykałaby się na balkonie Hayley i prowadziliby dyskusje. Poznalibyśmy historię buntowniczki: europejka, która zwiała z domu w poszukiwaniu lepszego, niepatologicznego życia. Podczas tego wyjazdu, Alice obchodziłaby urodziny. Jej ukochany zabrałby ją nad jakieś jeziorko i oglądali załatwiony przez niego pokaz najpiękniejszych fajerwerków. Miałam taką wizję: Ostateczna walka z wrogiem. Wszyscy ubrani w obcisłe, wytrzymałe, ciemne stroje, w pełnej gotowości oddać życie, byle tylko nie doprowadzić do wymyślonego przez złego wampira terroru. Długa bitwa. Rany, rozcięcia etc. Bójka z "przydupasami", którzy umieli tylko strzelać, a agenci zgrabnie unikali pocisków. Oczywiście wygraliby. Tyle, co do walki. Czas na przygotowania, ślub i miesiąc miodowy. Przygotowania, przygotowania i jeszcze raz przygotowania. Alice, wybredna, pragnie wystawnego wesela. Zakochana dwójka wybrała idealne miejsce na ceremonie wymienienia się obrączek i imprezę. I nagle... do akcji wkracza była dziewczyna Roba - Cindy Belleflour. Jej ukochana babinka zmarła, a to jej przypisała swój skromny domek. Dowiedziawszy się od Xeni Moore o ślubie swego ex, przyjechała by powspominać i pomóc mu w przygotowaniach. Alice była niesamowicie zazdrosna o to, jak świetnie się jej narzeczony dogaduje z Cindy. Ta dziewczyna to naprawdę krucha i przyjacielska istotka, nie mająca niecnych zamiarów. Robert mimo, że uśmiechał się do byłej dziewczyny, w głębi duszy chciał ukatrupić matkę, że ta nie potrafi zrozumieć, że wraz z zakończeniem nauki w liceum, zakończyli również swój związek, bo oboje rozeszli się w dwie zupełnie przeciwne strony. Alice leci rodzinnym samolotem do Starlight Shores, po lokaja, który był dla niej niczym dziadek i do miejscowości, w której mieszkają jej biologiczni rodzice, by zaprosić ich na swój ślub. Wieczór panieński i kawalerski. Jako tako nic szczególnego. Alice przebrana w kusą, białą suknię i pasujący welonik. Zaprosiła swoje najlepsze przyjaciółki, Caroline zaprosiła na imprezę miłego strażaka w samej bieliźnie. ![]() Robertowska świta zorganizowała szalony skok po wszystkich barach w Bridgeport, spotykając po drodze bardzo miłe panie, które chętnie towarzyszyły im resztę nocy. Upiekła im się nawet szalona jazda po pijaku, wozem "pożyczonym" na parkingu jednego z zaliczonych klubów. "Ogłaszam was mężem i żoną." Najpiękniejsza w świecie ceremonia, która odbywa się na przyleśnej polanie, znajdującej się blisko klifu. Krzesła pokryte białym, satynowym pokryciem, wszędzie wokół kwiaty i unoszący się nieziemski zapach. Kremowe i fioletowe ozdoby, w tym wstęgi, płatki róż. Pogoda idealna - słońce radośnie ogrzewa okolicę, zaś promyki łaskoczą policzki zgromadzonych i rozświetlają przedmioty, nadając ceremonii jeszcze piękniejszy klimat. Wszyscy siedzą na owych satynowych siedzeniach, elegancko ubrani goście wyczekują panny młodej. Robert Moore, ubrany w idealny, w barwach szarości, zapewne drogi garnitur, podenerwowany oczekuje wraz z pastorem ukochanej. Zerka na swych niezastąpionych przyjaciół, którzy jednocześnie robią głupawe uśmieszki i pokazują "ok". Słyszy jakiś szmer i natychmiastowo odwraca wzrok w stronę zamieszania. Widzi piękną, kobietę w sukni z długim trenem w kolorze ecru. Delikatny makijaż tylko podkreśla jej niesamowitą urodę. Idzie w jego kierunki, prowadzona przez swojego lokaja. Ten, zastępując jej adoptowanego ojca, Iwana, gestem powierza Alice Robertowi. Stoją naprzeciwko siebie na tle morza, za nimi siedzą goście wstrzymując oddech. Powtarzają słowa za pastorem: "Ja, Robert Moore, biorę ciebie, Alice Yovovic za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci." Delikatnie, wsuwa na jej palec złotą obrączkę z małymi diamentami, mieniącymi się pod wpływem promieni słonecznych. Wyznają sobie miłość i Pan młody może pocałować pannę młodą. Robert złożył delikatny pocałunek na jej ustach i oboje zostali obsypani ryżem. Goście doskonale bawili się sącząc drinki oraz tańcząc do największych przebojów ostatnich lat. Świeżo upieczeni małżonkowie wdali się w pogawędkę z Wojtkiem Zenem, ubranym z różowy garniak, Zachem Stevensonem, wyglądającym niczym Casanova oraz z skromnych Mickey Flines'em, który jako jedyny prezentował się normalnie. Gdy wybija północ, na parking podjeżdża luksusowy samochód, który miał zawieźć młodych na lotnisko. Oboje pośpiesznie pożegnali się z gośćmi i wyruszyli w swą podróż poślubną. Swoje najpiękniejsze chwile w życiu mieli spędzić na jednym z urokliwych wysp w Tajlandii. Jako, że Robert wiele zwiedził, bo ciągle podróżował po świecie, zostawiał coś po sobie. Często w postaci domów. Ten, mieścił się w spokojnej okolicy, zarośniętej egzotycznymi drzewami i roślinami. Nie był zbyt duży, lecz wystarczający. Taras stał tylko i wyłącznie dzięki wytrzymałym, drewnianym balom. Widziało się z niego błękitny ocean i skały, o której rozbijały się fale. Po przyjeździe małżonkowie postanawiają w wiadomy sposób uczcić zmianę stanu cywilnego. ![]() Katastrofa. Co dalej? Wszystko jest piękne! Do czasu... Rzadko, która wyspa posiada własne lotnisko. Aby się dostać na miejsce, trzeba przypłynąć statkiem/jachtem. Teren wokół tej wyspy był skalisty i istniały podwodne uskoki. Nic co cudowne, nie jest łatwo dostępne, prawda? Wieje porywisty wiatr. Państwu Moore (<3) kończy się urlop i mimo niechęci, czas wracać do domu, a raczej do mieszkania Alice. Palmy już niemal leżą na ziemi. Jacht cudem utrzymuje się na wodze. Fale targają statkiem na wszystkie strony. Sterowanie nim jest wyczynem. W końcu nieszczęśliwym trafem, statek uderzył w jedną ze skał. Powoli zaczyna tonąć. Małżeństwo próbuje uciekać. Jednak w jednej z kabin znajdują się nie tylko ubrania, ale ich pamiątki ślubne i cenne przedmioty. Nikt z nich nie chce stracić tego wszystkiego. Robert rozkazuje pójść Alice do jednej z szalup, a sam popłynie do opadającego na dno jachtu. Nie wrócił. Rozpacz Kapitan pomógł ocaleć Alice, lecz ta z krzykiem chciała ratować ukochanego. Powróciła samotnie samolotem do domu. Czuła pustkę. Właśnie miała związać się na zawsze z miłością swego życia. W jej apartamencie wciąż było mnóstwo rzeczy Roberta. Nie mogła tam dłużej żyć. Przeprowadził się do jednej z will, które wcześniej razem oglądali. Spakowała wszystkie ich wspólne wspomnienia ze sobą i...poczuła mdłości. Natychmiast pojechała do apteki. Nosiła w sobie życie. To jeszcze bardziej ją dobiło. Tym bardziej, że nie miała zielonego pojęcia na temat dzieci. Happy end. Regularnie chodziła do lekarza, który był najlepszym w tej specjalizacji. Troszczyła się jak tylko mogła o swoje dzieciątko. W końcu to pozostałość po jej mężu. By zadbać o bezpieczeństwo swojego potomka, zrezygnowała z kariery tajnej agentki. W tym okresie dbała o siebie jak nigdy dotąd. Pół roku później, pewnej nocy, obudziło ją pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła, doznała szoku. Przed nią stał zarośnięty, zaniedbany Robert. Obojgu stanęły łzy w oczach. Przytulając swą ukochaną, poczuwszy przeszkodę, odsunął się i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Stali tak kilka minut. Przez wiele dni rozmawiali ze sobą, by móc nasycić się partnerem. Pozostałe trzy miesiące, były najszczęśliwszymi w ich życiu. Ojciec wspierał swoją żonę, która była w ciąży. Pilnował, by nic jej i maleństwu się nie stało. Dlaczego nie było Roberta. Dawni wrodzy. Mafia, z którą Alice miała do czynienia. Więzili go miesiącami, lecz podczas nieuwagi jednego ze strażników, Rob wydostał się i zmasakrował wszystkich członków gangsterskiej mafii. "Dopóki śmierć nas nie rozłączy." Nadszedł ten dzień. Poród. Po kilkugodzinnej męce i bólach, na świat przyszła ślicznotka, Faye Elizabeth Moore. Duma rodziny. Ich dalsze życie nie było nudne. Założywszy firmę, specjalizującą się w szkoleniu agentów i organizowaniu akcji. Biznesmeni. Cztery lata później, na świat przyszedł kolejny dziedzic fortuny rodziny Moore. Słodki chłopiec, Eric Devon Moore. Był on zupełnym przeciwieństwem siostry, która była kopią Alice, tylko miała mniej wybuchowy temperament. Eric - buntownik, sportowiec i muzyk. Gdy pierworodna wyjechała na uczelnie, by studiować prawo, synalek nieźle rozrabiał. Otóż zakochał się w wampirzycy. Wiedział, iż "pijawki" są największymi wrogami rodziców, i prędzej zamieszkałby pod mostem niż mógłby chodzić z kusicielką człowieka. By móc przeżyć ekscytujące love story, nakłamał rodzicom, że... jest gejem. To wręcz do wyobrażenia, jak zareagowali rodzice. Jednak dowiedziawszy się prawdy, nie mieli innego wyjścia. "Nic nie może przecież wiecznie trwać. Działoby się, oj działo, lecz nie mogę napisać tu całego życia Moore'ów, bo sama dotychczas nie zdążyłam wymyślić fabuły każdej części. Co ważne: Eric i Faye poznaliby prawdę o dawnym życiu rodziców i poczuli, że płynie w nich krew żądna ryzyka. Cała rodzina byłaby niesamowita, ale wiadomo, już tego nie będzie. Wiedzcie, że Robert i Alice umarliby wspólnie, ze starości, spełnieni i zadowoleni z życia i osiągnięć. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za uwagę i czekam na odważnych, którzy wytrzymają do końca tekstu. Chciałabym wyjaśnić jeszcze jedną, dla niektórych bezsensowną kwestię: otóż zawsze pozostawiam po sobie jakiś znak rozpoznawczy, np.: apartament o numerze 1998, urodziny Alice 30 czerwca etc. Więc nie zdziwcie się, jak bohaterzy nowych historyjek będą nosić znane wam już imiona. We wrześniu powracam z zupełnie nową historyjką, obiecuję. ![]() Dla ciekawych (mnie również): Straciwszy rodzinkę, szczerze nie miałam co robić i bawiłam się w cas'ie. Postanowiłam sprawdzić, jak wyglądałyby dzieci Alice i Roberta. Jedno kliknięcie i już cuda (moim zdaniem). ![]() Faye ![]() Eric ![]() I na pożegnanie, zdjęcie Al i Roba: ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#76 |
Zarejestrowany: 09.01.2012
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 657
Reputacja: 10
|
![]()
Matko boska. Właśnie znienawidziłam po wsze czasy Twój komputer. Pozbawił nas tak genialnej historii.
Oj tak, wytrzymałam do końca tekstu. Powiem więcej, przeczytałam go dwukrotnie. I nawet nie wiem co napisać. Odebrało mi literki. Jak ochłonę i wpadnę na coś błyskotliwego to dopiszę.
__________________
reality bites |
![]() |
![]() |
![]() |
#77 |
Zarejestrowany: 29.11.2005
Skąd: Chełm
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,140
Reputacja: 10
|
![]()
Dokładnie, jeszcze bardziej zdołowałaś
![]() ![]()
__________________
Looks like a girl, but she's a flame.
So bright, she can burn your eyes... Better look the other way. |
![]() |
![]() |
![]() |
#78 |
Zarejestrowany: 09.04.2009
Wiek: 42
Płeć: Kobieta
Postów: 4,282
Reputacja: 10
|
![]()
Szkoda, że nie dało się ich ocalić, ale historia była naprawdę świetna, od początku do końca. Zazdroszczę Ci talentu i wyobraźni. Mi by się nie chciało wymyślać historii, że o realizacji nie wspomnę.
|
![]() |
![]() |
![]() |
#79 |
Zarejestrowany: 14.04.2012
Skąd: z Ziemi Obiecanej
Płeć: Kobieta
Postów: 890
Reputacja: 10
|
![]()
Aż się łezka w oku zakręciła :,) będę tęsknić za tą historią, naprawdę ...ech.... smutno :/
|
![]() |
![]() |
![]() |
#80 |
Zarejestrowany: 18.03.2012
Skąd: jajecznica
Płeć: Kobieta
Postów: 968
Reputacja: 10
|
![]()
O Boziu... Nie wiem co napisać
![]() Nie mogę w to uwierzyć, że nie ma Alice i Roberta... Jesteś wspaniała <3 |
![]() |
![]() |
![]() |
Tagi |
damien to sam seks <3, moonlight falls, myrtek, rob eros bóg seksu 4ever, rob mym bogiem |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|