![]() |
#72 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
uwaga, mam pomysła na bonus
![]() ![]() aa.... dzięki za komentarze :* coś się na ten bonus nie zapowiada ![]() sorki ^^
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 07.03.2009 - 18:09 |
![]() |
![]() |
![]() |
#73 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
z miejsca mówię, że zdjęcia nie są robione specjalnie, byleby były ;D
ODCINEK X „Wszystko się zmieniło” - Zakładajcie fartuchy – Kelly wskazała wieszak, stojący w rogu pomieszczenia. W prosektorium było strasznie zimno, więc Sam i Josh trzęśli się z zimna, kiedy zakładali cienkie kitle. Ruszyli za energiczną szatynką w głąb Sali, gdzie czekało już gotowe ciało. Zmętniałe od światła rogówki patrzyły na twarze osób przychodzących, a mężczyźnie przez moment wydawało się, że oko się poruszyło, dlatego więcej w tamtą stronę nie patrzał. W międzyczasie lekarka usadziła czarnowłosą na krześle z zamiarem pobrania jej krwi. Nawet nie poczuła ukłucia, a chwilę później było już po wszystkim. - Przytrzymaj wacik, a nie będziesz miała siniaka. Parę minut później pobrała próbkę DNA również i Angelinie z zamiarem wysłania obu próbek do laboratorium w celu stwierdzenia, że są rodziną. Uczucie lodowatości ogarnęło Josha, gdy ten z czystej ciekawości zajrzał w miejsce, gdzie powinna się znajdować głowa, a zobaczył tchawicę i kręgi szyjne. Sam założyła rękawiczki i podeszła do zwłok, patrząc prosto w oczy koloru nieba. Zupełnie jak u mamy, pomyślała z bólem. Podobieństwo pomiędzy nimi było znikome, lecz dokładniejszy obserwator mógł zauważyć niemal identyczne rysy twarzy. - Jakim cudem popełniono tę pomyłkę? – Spytała Sam, dotykając włosów koloru głębokiej czerni, co wywołało oburzenie i obrzydzenie ze strony mężczyzny. - Zdarzają się nieliczne przypadki, kiedy dziecko na początku życia nie oddycha. Można tu mówić albo o niekompetencji obsługi, albo… - Albo o podmianie bądź kradzieży – włączył się blady Josh. - Jak już to nie mówimy o kradzieży, tylko o uprowadzeniu – poprawiła go lekarka. - Josh… myślisz o tym samym co ja? – Odwróciła się ku niemu. – Coś ty taki blady? - Medycyna sądowa to sport dla nielicznych – stwierdziła Kelly, poprawiając fartuch. – Tu trzeba być twardym – uśmiechnęła się do mężczyzny. [img] http://i44.************/1zlf3sy.jpg[/img] Odpowiedział jej burknięciem i wyszedł z pomieszczenia, rzucając kitel na wieszak.- Chyba nam się mężczyzna obraził – zaśmiała się szatynka. Po chwili obie wybuchły śmiechem, aż zaniepokojony Josh wetknął głowę przez drzwi, by sprawdzić, czy aby wszystko w porządku. Zrobił zniesmaczoną minę i cofnął czuprynę, zamykając drzwi. * - Muszę go znaleźć – wyszeptała Sam.- Wiesz, że jeżeli badania wykażą, że faktycznie jesteście rodzeństwem, będziesz musiała podwójnie uważać? Sam, jesteś jego celem – położyła dłoń na jej ramieniu. - Wiem – powiedziała i zdjęła jej dłoń ze swojego ramienia. Cała ta sytuacja nie zmienia faktu, że ciągle nie lubi lekarzy. * - Kupcie sobie samochód, co? – Zrzędziła lekarka. – Przez was jadę w zupełnie innym kierunku.[IMG]http://i40.************/34yspx4.jpg[/IMG] - A żeby się pani nie zdziwiła – odpowiedział Josh, wciąż obrażony.Odwróciła się do niego i posłała promienny uśmiech. - Ciągle obrażony? – Na to pytanie nie dostała odpowiedzi. Gdy dojechali na miejsce, wyszła z samochodu, ślizgając się na ulicy. - Badanie potrwa coś koło tygodnia, w każdym bądź razie postaram się jak najszybciej zapoznać was z wynikiem. Dobranoc. - Dobranoc – odpowiedzieli chórkiem. Po drodze do domu, Sam zabrała pocztę. Przeglądając pokaźny stos, ślizgała się po ścieżce. Znalazła jeden dziwny list, więc przystanęła, a zamyślony mężczyzna wpadł na nią. - Ał – powiedziała, masując sobie stopę. – Patrz, gdzie łazisz. - Przepraszam – odpowiedział Josh, omijając ją łukiem. Po chwili, gdy zorientował się, że kobieta za nim nie idzie, więc odwrócił się, patrząc wyczekująco, by chociaż dała klucze. W przeciwieństwie do niej, nie miał zamiaru zamarznąć na kość. A ona stała i czytała list, marszcząc czoło. - Tu ktoś napisał, że znał Angelinę i że chce mi pomóc – powiedziała. - Lepiej to omówić w domu, przy ciepłej herbacie – odpowiedział, wyciągając rękę. – Klucze. * Po chwili znaleźli się w mieszkaniu, odwieszając okrycia na wieszak. Kobieta szła, obijając się o ściany, wciąż czytając list. - Zrobisz herbaty? – Krzyknęła przed siebie, uderzając w drzwi. – Szlag. - Jasne – odkrzyknął. – Ależ proszę, rób sobie ze mnie służkę! Po chwili koło niego stanęła rozeźlona Sam, trącając go barkiem. - Spieprzaj stąd. Wiesz, gdzie jest twój pokój, czy mam cię zaprowadzić za rączkę? - Sama spieprzaj – bronił się czarnowłosy. – Nie jestem jakimś sługą, umiesz obsługiwać czajnik – krzyknął, wściekły. – I nie rób za jakąś matkę Teresę, dobrze wiesz, że moja matka od dawna nie żyje! Jak tak się zachowywałaś wobec swoich rodziców, to szczerze im współczuję! [IMG]http://i42.************/xby64x.jpg[/IMG] Zacisnęła szczęki. Nie będzie płakała przy takim dupku.- Wiesz co? – Głos jej się załamywał. – Naprawdę masz takt. – Wybiegła z kuchni i zamknęła się w pokoju, płacząc. Czemu ten dupek? Czemu zawsze, jak dochodziło do kłótni, uderzał ją w jej najczulszy punkt? Po jej policzku popłynęła kolejna łza. Rzuciła się na łóżko, zakrywając głowę poduszkami. Najpierw Nick, później Angelina, teraz rodzice… czemu najgorsze rzeczy zawsze ją spotykały? Co ona zrobiła temu zasranemu mordercy, że w taki bestialski sposób pozbawił ją wszystkiego, co piękne? * Zacisnął pięści, wściekły na Sam i siebie. Z jednej strony zagrał bardzo nie fair, wypominając jej rodziców, z drugiej strony to babsko wreszcie się dowiedziało, że nie zawsze jest potulny jak baranek. Po chwili ochłonął i usiadł na krześle, oddychając szybko. Poczeka, aż jej przejdzie, albo aż się trochę się uspokoi. Po godzinie wstał i skierował się do swojej pedantycznie czystej sypialni. Musiała ją najwyraźniej wysprzątać, nie spodziewając się go tak szybko z powrotem. Nawet leżąc w pościeli, słyszał przez ścianę jej cieniutki płacz. Zły, zapakował głowę pod poduszkę i zasnął.Gdy następnego dnia się obudził, kierowany głodem udał się do kuchni, gdzie na lodówce zastał karteczkę. „Jesteś niewyobrażalnym dupkiem. Pojechałam tam, gdzie nikt, a zwłaszcza Ty, mnie nie znajdzie”. - Rany, kobieto, jest dziesiąta rano – ziewnął, i zajrzał do lodówki. – Co my tu mamy… Po chwili zamknął lodówkę, patrząc ponownie na karteczkę. Zastanawiał się, gdzie mogła pojechać, ale gdy nic nie przyszło mu do głowy, postanowił do niej zadzwonić. - Tu poczta głosowa. Proszę zostawić wiadomość. - Gdzie jesteś? Sam, proszę, zaczynam się martwić. Przepraszam, to co powiedziałem wczoraj było chamskie i nietaktowne. – Rozłączył się. Siedział w salonie aż do jej przyjścia. Drzwi cicho się otworzyły, a kobieta weszła z torbą na zakupy i od razu poszła do kuchni. Gdy tylko pojawił się w drzwiach, pierwsze co zrobił, to wytrzeszczył oczy. Kobieta, która tam stała, nie przypominała Sam, jeżeli chodzi o włosy. Krótkie, sięgające raptem do ramion lśniące pasma powodowały ogromne zdziwienie u mężczyzny, ponieważ poprzednia długość włosów sięgała łopatek - Y… co zrobiłaś z włosami? - Przejechałam po nich kosiarką – odburknęła krótkowłosa. – Tobie też by się przydało. Zauważywszy fakt, iż kobieta odzyskała po części poczucie humoru, spróbował ją przeprosić. - Sam… - zaczął. - Jesteś dupkiem, wiesz? – Podeszła i uderzyła go w twarz. – To za mamę i tatę. [IMG]http://i44.************/2i6nzar.jpg[/IMG] - Masz rację, należało mi się – powiedział, unikając drugiego ciosu. - Rozmawiałam z Kate. Muszę wyjechać, ale nie mogę sama z oczywistych powodów. Jutro wyjeżdżamy – Wyszła. - Ej! – Podbiegł i chwycił ją za ramię. – Przepraszam. - Kiedyś to słowo miało wartość. W twoich ustach je straciło – odpowiedziała i wyswobodziła się z ucisku. – Zostaw mnie w spokoju. Westchnął ciężko. Zapowiada się ciekawy dzień… * Resztę doby spędzili w osobnych pokojach, nie odzywając się do siebie. Mróz na dworze zelżał, lecz atmosfera w domu była tak napięta, że nikt tego nie zauważył. Wieczorem czarnowłosa się pakowała, a mężczyzna zajął się naprawą telewizora, który wcześniej niechcący popsuł. Zdenerwowany, iż raz po raz kopie go lekko prąd, porzucił plany i zajął się czytaniem gazety. - Czym chcecie jutro jechać? – Spytał cicho. - Obojętne. Kate ma samochód – Odpowiedziała z pogardą, a po chwili wyszła z pomieszczenia, kierując się do kuchni. Oparła się dłońmi o blat, pochylając głowę. Musi poznać prawdę o swojej rodzinie, o Angelinie, o zabójcy. Zastanawiała się, jak jutro będzie z nimi rozmawiała, bała się odpowiedzi na pytania gnieżdżące się w jej głowie. Tak, chcę, powiedziała cicho sama do siebie, wycierając pojedynczą plamkę na blacie, a jak cię dorwę, zginiesz śmiercią męczeńską. - Mówisz sama do siebie? – Spytał Josh, wchodząc do pomieszczenia. - Nie, do plamy. – Odpowiedziała, biorąc szklankę z wodą stojącą nieopodal. Podszedł do niej powolutku, bojąc się zrobić jakikolwiek gwałtowny ruch, by znów nie dostać w twarz. Gdy stanął przy niej, odwróciła głowę, popijając nerwowo wodę. - Przestałaś palić – zauważył. - Ta. Powiedzmy. - Sam, naprawdę przepraszam, nie chciałem… - zaczął, spoglądając ukradkiem na kobietę. Spojrzała na niego swymi szarymi oczyma przepełnionymi smutkiem. - Nie wiem, czy mogę ci wierzyć, nie wiem, czy chcę poznać prawdę, gubię się w tym wszystkim – wyrzuciła z siebie jednym tchem, a jej trzęsących się rąk wypadła szklanka, roztrzaskując się na drobne kawałki. – Cholera. Zabrała się do sprzątania, a czarnowłosy oparł się o blat, ciesząc się w duchu, że nie dostał w mordę. Dopiero syk przepełniony bólem sprowadził go na ziemię. Spojrzał na Sam, która wkładała zakrwawioną dłoń pod strumień zimnej wody, próbując przy okazji wyciągnąć z rany odłamek szkła. - Daj, pomogę – powiedział, wyciągając apteczkę z szafki. Chwycił ją za dłoń i pęsetą wyciągnął stłuczony kawałek, opatrując ją. - Nie musiałeś, poradziłabym sobie sama – mruknęła. - W każdym bądź razie, wiedz, że mi przykro, że tak ci wygarnąłem – powiedział, wciąż trzymając jej dłoń. - Puść – powiedziała, próbując się wyswobodzić. [IMG]http://i39.************/35l6x4m.jpg[/IMG] - Dopóki mi nie wybaczysz, nie puszczę. Spojrzała na niego spode łba, próbując uwolnić rękę. - Ał – powiedziała z wyrzutem. – Za mocno ściskasz. Tak w ogóle to puszczaj, nie lubię cię. Puścił ją, rzucając spojrzenie pełne wyrzutu, a następnie wyszedł z pomieszczenia, trzaskając głośno drzwiami. Zamyślona, usiadła na krześle, myśląc o jutrzejszym dniu. Z zadumy wyrwał ją sygnał komórki. - Sam, opiekunka jutro nie może przyjechać, nie mam z kim zostawić dziewczynek. - Myślę, że znam kogoś, kto się spełni w roli opiekunki – odpowiedziała z szatańskim uśmiechem. * O szóstej nad ranem Josha obudziła Sam oblewając go zimną wodą. Wciąż ospały, zaplątał się w pościel, czego następstwem było zlecenie z łóżka. Spojrzał na nią biednym wzrokiem z podłogi.- Takie potrzebne ci to było? – Zapytał, wstając. - Zakupy zrobione, wszystko gotowe. Alison i Grace będą za godzinę. Ta ostatnia wiadomość wystarczająco go rozbudziła. - Mam robić za niańkę? – Wybałuszył oczy, ubierając się. Wyszła, rzucając mu słodki uśmiech. Odebrawszy to za dobry znak, podśpiewywał cicho pod nosem marynarską piosenkę, nie spodziewając się tak szybko powrotu brunetki, która rzuciła w niego poduszką, każąc mu się natychmiast zamknąć. Oczywiście, nie obeszło się bez krótkiej walki na poduszki, którą wygrał Josh, w ramach nagrody żądając wybaczenia. - Jak ci powiem, że wybaczam, poczujesz się lepiej? – spytała zrezygnowana kobieta. – Dobra, wybaczam, a teraz ubierz coś na siebie. Uśmiechnął się sam do siebie, kończąc garderobę. Po chwili spotkali się w jadalni, gdzie w krępującej ciszy zjedli jajecznicę. Mężczyzna nie wyobrażał sobie, żeby oprócz siebie miał do wykarmienia dwa dzioby. Godzinę później ktoś delikatnie zapukał do drzwi, a na zewnątrz rozległ się wrzask dzieciaków. Zapowiadał się wyjątkowo ciężki dzień. * Włożył do bagażnika torbę Sam, a po chwili dołożył tam torbę blondynki.- Lepiej ci było z długich włosach – stwierdziła Kate, przyglądając się krótkowłosej. - Bynajmniej teraz mi nie przeszkadzają – odparła z uśmiechem, bawiąc się kosmykiem włosów. Po ustaleniu dokładnie trasy, obie panie wsiadły do samochodu, a po chwili odjechały. - Bawcie się dobrze – krzyknął Josh, lecz nie doczekał się odpowiedzi. – Jak długo można być obrażonym? – Spytał Grace, która stała obok niego. - A to zależy. Ciocia potrafi się obrazić nawet na miesiąc. Mamusia mówiła. Masz coś słodkiego? – Zmieniła tematykę. * - Pokłóciliście się – bardziej stwierdziła niż spytała jasnowłosa.- Na nawet jak tak, to co? – Sam wolała skupiać swoją uwagę na śliskiej drodze, niż na słowach przyjaciółki. – Czemu ja muszę prowadzić? - Ty naprawdę tego nie widzisz? – Cicho westchnęła. – On jest w tobie zakochany po uszy. Czy coś jest między wami? Zatrzymała się na światłach. [IMG]http://i40.************/4t0uvl.jpg[/IMG] - Nie.* Josh już po paru minutach miał dość ciągłego biegania za smarkulami, które cały czas wariowały i demolowały dom. Słysząc wrzask jednej z nich, pobiegł do nich, modląc się w duchu, aby nie okazało się, że dorwały się do jego broni. Uspokojony, wrócił do swojej ulubionej czynności, jaką było czytanie gazety. Po chwili niestety została ona zakłócona, gdy do jadalni władowała się Alison, patrząc się głupkowato na niego.- Co jest? – Spytał zrezygnowany. – Nie mam cukierków. - Co to jest satanista? W chwilę znalazł się przy niej, kładąc jej rękę na ramieniu. - Skąd znasz to słowo? - Grace kazała się spytać. Gdzieś je znalazła. Poszedł zaniepokojony do salonu, gdzie siedziało drugie dziecko, czytając różową książkę. Usiadł koło niej, zerkając potajemnie w kartki zapisane drobnym maczkiem. - Co to jest? – Spytał. – Mogę? - Proszę. To pamiętnik mamy. Ale nic jej nie mów, bo będzie zła – dokończyła ze smutkiem. Kiwnął głową na znak, że rozumie, kartkując zeszyt. Zatrzymał się na wpisie sprzed paru dni. Za parę dni będzie już po wszystkim. Sam pozna prawdę o mnie i nie tylko. Głupia, myśli, że może zadzierać ze mną, satanistką! Skamieniały, wpatrywał się w ostatnie słowo. Dopiero szturchnięcie jednej z dziewczynek sprowadziło go z powrotem na kanapę. - Zaczekajcie. Zadzwonił do Jessicy, by ta jak najszybciej przyjechała do niego zająć się dziećmi, przy okazji pożyczając wóz. Zjawiła się parę minut później, patrząc na niego przerażonym wzrokiem. Gdy oddawała kluczyki, na zewnątrz wybiegły dwie blondynki w samych podkoszulkach, rzucając w siebie śnieżkami. Zachęcona szturchnięciem ze strony mężczyzny, poszła do nich na miękkich nogach, uśmiechając się nieśmiało, a po chwili została obsypana śniegiem. W tym samym czasie Josh próbował się dodzwonić do Sam. Gdy połączenia nie można było zrealizować, wściekły uderzył dłonią w kierownicę, rzucając mięsem na wszystko, co się poruszało po jezdni i nie tylko. - Nienawidzę… amerykańskich… dróg – sapał, każde słowo akcentując uderzeniem o kierownicę. * - Nie miałyśmy się przypadkiem zmienić? – Spytała Sam, parkując przed domem.- Oj, zapomniałam – odpowiedziała Kate, rozkosznie się przeciągając. Siedziała pochylona nad kierownicą, przymykając oczy. Ile by teraz dała za chwilę snu… Ale miała ważniejsze rzeczy na głowie, między innymi poznanie nurtujących ją odpowiedzi. Spojrzała na zegarek, którego wskazówki ujawniały dosyć późną godzinę. - Jesteśmy przed czasem – zauważyła, ziewając. - Tak? Przepraszam, muszę zadzwonić – wyszła, wpuszczając do samochodu zimne, styczniowe powietrze. - A właśnie, telefon – mruknęła Sam, włączając go. – Siedem nieodebranych połączeń od Josha? Nie dziwię się, pewnie ma problem z obsługą mikrofalówki – ponownie ziewnęła i oddzwoniła do niego. - Sam? - Nie, kosiarka – odpowiedziała sarkastycznie. – Czego chcesz? - Mam bardzo słabą baterię, ale musisz u… - urwało rozmowę. Po chwili na miejsce pasażera wróciła blondynka, trzęsąc się z zimna. - Nienawidzę stycznia – skwitowała. - A ja zagadek – dopowiedziała Sam. – Idziemy? Spojrzała na nią. - Idziemy. * Klnąc na głos, rzucił telefon na siedzenie pasażera. Czemu ten złom musi się rozładowywać w najmniej odpowiednim momencie? Zwiększył prędkość, nie bacząc na przepisy obowiązujące na drodze. Musi zdążyć…* Z każdym krokiem, z każdą sekundą, wzrastało napięcie i zdenerwowanie. Nerwowo poprawiła wgniecenia na spodniach i bluzkę, a trzęsące się ręce wsadziła do kieszeni. Zapukały do drzwi, lecz odpowiedziała im cisza. Sam nacisnęła klamkę, a wejście stanęło otworem, co zachęciło ją do dalszych działań. Kate szła cały czas za nią, zamykając drzwi. Cisza w przedpokoju dziwnie zaniepokoiła policjantkę, więc krzyknęła:- Państwo Wood, jesteście państwo w domu? Weszła do najbliższego pokoju, a jej oczom ukazał się straszny widok. Na podłodze leżały dwa ciała z poderżniętymi gardłami. Jasnoczerwona krew pochodząca z tętnicy rozbryzgała się na przeciwległej ścianie w fantazyjne wzory. Podbiegła do nich, sprawdzając tętno. Gorąca krew dziwnie kojąco działała na nią. Zacisnęła powieki. - Nie żyją – odwróciła się do Kate i zamarła. Obok blondynki stał wysoki, brązowowłosy mężczyzna o spojrzeniu psychopaty. Była to osoba, która miała zginąć 31 października 2006 roku. - Nawet o tym nie myśl złotko – powiedział wolno, przeciągając sylaby. – Tylko spróbuj wyciągnąć broń, to cię zabiję. Stała z zakrwawionymi rękoma naprzeciw mordercy, a nogi się pod nią uginały. Łzy mimowolnie popłynęły po jej twarzy, rozmazując cały makijaż. - Nick… - wyszeptała. – Przecież ty nie… - Nie żyję? Moja śmierć była ukartowana, już Jack o to zadbał. Bo jak myślisz? Kto zadzwonił po karetkę? Czemu na domniemanym pogrzebie nie otworzona trumny? I – podszedł do niej. – Czy nie widziałaś mnie przypadkiem w Londynie? - Dlaczego?! – wrzasnęła. – Dlaczego mi to robisz? Źle ci ze mną było? W przeciwieństwie do niej, głos miał wyjątkowo spokojny. - Daniel Johnson – Gdy Sam tylko usłyszała to imię i nazwisko, ścisnęło jej się serce. – Pod sam koniec swojej służby, wsadził Danny’ego Buttona za kratki. Wiesz, kto to był? – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Mój ojciec. Został skazany na dożywocie za morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Po drugim miesiącu pobytu w pierdlu powiesił się w celi. Dlatego – przygwoździł ją do ściany. – Mam za zadanie zadać ci jak najwięcej bólu psychicznego i fizycznego – W jego dłoni niewiadomo skąd wziął się nóż. Przejechał nim po jej gardle, zostawiając cienką linię. Kopnęła go z całej siły w jego najczulszy punkt, wyswabadzając się. Zaczęła biec w stronę drzwi, lecz zatarasowała ją Kate, z dziwnym blaskiem w oczach. Po chwili do dziewczyn wrócił wściekły Nick. - Co ty sobie ***** myślisz? – wrzasnął na ciemnowłosą, popychając z całej siły na stojącą nieopodal ścianę, aż ta uderzyła o nią głową. Zamroczona, widziała tylko nogi mężczyzny, który się do niej zbliżał. – Skoro potrafię zabić każdego, to czemu miałabyś być dla mnie przeszkodą? Jesteś wyjątkowa? – wybuchł śmiechem. – Podnoś się. [IMG]http://i43.************/wjdoop.jpg[/IMG] - Nick… proszę, nie… - Szepnęła.- Wstawaj! – krzyknął. – Zgiń honorowo, nie jak twoja marna rodzina! Podniosła się pomimo mroczków przed oczyma. - Nigdy nie wypominaj mojej rodziny – Z każdym słowem coraz bardziej podnosiła ton wypowiedzi. Poczuła broń, bezpiecznie przypiętą do jej paska. Przyjemny ciężar dodawał jej otuchy w tej tragicznej sytuacji. - Śmiesz na mnie krzyczeć? – Wydobył broń. – a może sprawdzimy, jak teraz będziesz gadała? – Wymierzył w jej głowę. Trzask. * Coraz bardziej zdenerwowany, krążył po okolicy, szukając tego domu. Przejeżdżał właśnie koło jednego, gdy w oknie zobaczył coś, co go zaniepokoiło. Wjechał na parking, gdzie okazało się, że na szczęście stoi obok samochód ich sąsiadki. Wbiegł do domu, a następnie wszedł do salonu, trzaskając drzwiami.* Wykorzystując moment nieuwagi szatyna, podcięła mu nogi, a ten upadł jak długi. Z kolei Josh podbiegł do fałszywej przyjaciółki i jednym ruchem pozbawił ją możliwości jakiegokolwiek ruchu. Unieszkodliwił ją rękojeścią pistoletu, a następnie skierował lufę w stronę mężczyzny, który właśnie zbierał się z podłogi, gdy nagle z ogromną szybkością wziął Sam przed siebie jako zakładniczkę.- I co? Taki kozak z ciebie, to strzel – zaśmiał się obłąkańczo, przykładając nóż do szyi przerażonej kobiety. - Nie – wyjąkała kobieta, zaciskając powieki. – Nie… Dwa strzały. W ciągu zaledwie paru sekund moje życie zmieniło się o 180 stopni. Z góry wiadomo, że jako zakładniczka obłąkanego faceta miałam nikłe szanse na przeżycie. W pewnym momencie już myślałam, że uda mi się, że Josh mnie uratuje… ale nic takiego nie miało miejsca. Dwa strzały i przeszywający ból całego ciała. Jeden strzał został przeznaczony dla mnie. Nick wyrwał mi moją broń i strzelił. Cierpienie, nieziemski ból a potem? Osunęłam się bezwładnie na podłogę, a z ust wypłynęła mi strużka krwi. Obok mnie leżał Nick – osoba, którą kochałam, i osoba, która mnie postrzeliła. Przez zamazany obraz widziałam Josha, który się nade mną pochylał. Poczułam na twarzy jego słoną łzę. [IMG]http://i43.************/14nohm0.jpg[/IMG] - J… Ja umieram, prawda? – słowa ledwie formowały się w moich ustach.- Nie umrzesz, nie możesz… - odpowiedział Josh, biorąc mnie na ręce. – Przeżyjesz, a ja tego dopilnuję! – wybiegł z domu wraz ze mną, a ja zaczynałam tracić czucie w kończynach… - Kocham cię. Jechał, łamiąc wszystkie przepisy drogowe, byleby jej pomóc. Gdy dojechał do szpitala, stacjonującego nieopodal, jej skóra była biała jak papier, a krew na klatce piersiowej zataczała śmiertelny krąg. Umierała... * - Ona prawdopodobnie się nie wybudzi – powiedział lekarz do Josha.Czarnowłosy siedział w zakrwawionym podkoszulku, kryjąc twarz w dłoniach. - Wierzy pan w cuda? – spytał, gdy doktor zabierał się do wyjścia. - Nie. a na sam koniec ![]() uśmiech proszę! To już jest koniec! [IMG]http://i44.************/rj4lq8.jpg[/IMG] tam tam tam, koniec! <nadstawia uszu> <brak owacji> <poszła>
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] Ostatnio edytowane przez niepokorna : 14.03.2009 - 23:35 |
![]() |
![]() |
![]() |
#74 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
<owacja na stojąco> <huczne oklaski> <BIS, BIS, BIS>
Już koniec? Za szybko, stanowczo za szybko... Takie cudo można czytać i czytać w nieskończoność. Nigdy bym się nie spodziewała takiego rozwoju wypadków. Trzymałaś wszystkich w napięciu aż do ostatniego słowa. FS napisane pięknym, żywym językiem, ma się wrażenie jakby oglądało się film. I to nie byle jaki... Ma na to niewątpliwie wpływ uroda głównych bohaterów i piękne, starannie wykonane zdjęcia, które warte były poniesionego trudu. <pozdrowienia dla Verusia za klatę ![]() Takie opowiadania i takie zdjęcia powinno się czytać wielokrotnie i z każdym razem podziwiać bardziej ![]() Niepokorna - jesteś moją ulubiona autorką kryminałów, wiesz? ![]() Pisz więcej... i więcej... a ja nie będę miała dość :* Ostatnio edytowane przez Callineck : 14.03.2009 - 23:45 |
![]() |
![]() |
#75 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
<bije brawo> <wiwatuje>
Pięknie. Ehhh uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam postacie za ich wyraziste charaktery, uwielbiam fabułę, wszystkie kruczki, zawiłości, zagadki, wreszcie uwielbiam zdjęcia, które widać, że robisz z zapałem i są świetne, uwielbiam Twój humor, ironię i dowcip sytuacyjny... Było pięknie, polubiłam dzięki Tobie kryminał i mam nadzieję na jeszcze i jeszcze Edit: "- Medycyna sądowa to sport dla nielicznych – stwierdziła Kelly, poprawiając fartuch. – Tu trzeba być twardym – uśmiechnęła się do mężczyzny." "- Chyba nam się mężczyzna obraził – zaśmiała się szatynka." <- z tego padłam ![]() ![]() ![]() Ostatnio edytowane przez ptasie mleczko : 15.03.2009 - 00:14 |
![]() |
![]() |
#76 |
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
|
![]()
<dołącza się do owacji>
Aż faktycznie, koniec juz <szok> Nawet nie zauważyłam, kiedy to zleciało... Na szczęscie jest jeszcze cały nowy materiał ^^ Pozostaje mi więc czekać na dalszą Twoją twórczośc, którą będzie pewnie jeszcze lepsza, niż co czytałam z prawdziwą przyjemnością ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#77 |
Admin Emeryt
Admin Kumpel Zarejestrowany: 28.03.2008
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 4,025
Reputacja: 18
|
![]()
Super... Strasznie podobają mi się zdjęcia, tekst zresztą też. Gratulacje!
11/10 |
![]() |
![]() |
![]() |
#78 | |
Zarejestrowany: 08.03.2008
Skąd: lochy
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 746
Reputacja: 10
|
![]()
Łaaa!
![]() Cytat:
szkoda, że już koniec ;<
__________________
Już niedługo... szykujcie się na coś zupełnie nowego... ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#79 |
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 31
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
|
![]()
i...i to wszystko?
nie oszukując nikogo, jestem lekko zawiedziona ilością komentarzy... więcej ich było w naszej twórczości.
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. niepa edit : straszne. mod edit: dla kogo =) niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!! mod edit: ok, już nie będę ;] |
![]() |
![]() |
![]() |
#80 |
Guest
Postów: n/a
|
![]()
No właśnie. Bo jak ja skomentowałam w NT to myślała, że wiesz, że cie nie opuszczę, ani twoich opowiadań
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|