![]() |
#71 |
Zarejestrowany: 02.03.2013
Skąd: Bayview <3
Płeć: Kobieta
Postów: 634
Reputacja: 10
|
![]()
Dzięki wielkie za komentarze
![]() Pokój był pogrążony niemal w całkowitej ciemności. Chanda powoli otwierała powieki. Zmęczona i zapłakana, rozejrzała się dookoła. Poczuła się niezwykle obco w tym wnętrzu. Uczucie pustki wracało do niej. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzała w dal. ![]() Położyła się wygodnie na łóżku, musiała jakoś odpocząć. Musiała poukładać wszystko w głowie. Przymykając powieki, widziała od razu obraz Araceli mówiącej krótkie zdanie. ,,Jesteś adoptowana’’. Te słowa kołatały się Chandzie po głowie. Zaczynały doprowadzać ją do obłędu. Cały czas je słyszała, nie mogła ich niczym zagłuszyć. Potrząsnęła głową, próbowała skupić się na czym innym, jednak te podłe myśli nie dawały jej spokoju. To była szokująca informacja. Odcisnęła wielkie piętno na Chandzie. Dziewczyna czuła się rozbita. Powoli spod powiek zaczęły jej się wymykać gorące łzy. Nie wytrzymała. Szlochała gorzko, twarz zasłaniając poduszką. Nic do niej nie dochodziło oprócz tych dwóch słów. ,,Jesteś adoptowana, jesteś adoptowana, jesteś adoptowana...’’ – słyszała cały czas to zdanie, zakręciło jej się w głowie, aż spadła z łóżka i siedziała załamana na podłodze. Nie, nie spodziewała się takiej zwalającej z nóg informacji. ![]() Totalnie załamana, rozbita, zrozpaczona, ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się na nowo. Do tej pory sądziła, że jest silną osobowością, której nie złamie jakakolwiek informacja. Ale przyszło co do czego i okazuje się, że nie tak łatwo zapanować nad emocjami. Siedząc i płacząc, Chanda analizowała swoje dotychczasowe życie. Myślała o tym, co robiła, jak zachowywała się w stosunku do innych. Dlaczego zawsze była chłodna lub opryskliwa w rozmowie z simami. Kto by pomyślał, że ta informacja skłoni ją do takich głębokich refleksji i rozważań. Chanda nie usłyszała nawet, jak do pokoju wszedł Ray. Nieśmiało spojrzał na nią. - Kochanie... – odezwał się, patrząc na jej twarz. Oczy się mu zaszkliły. Podał Chandzie rękę i pomógł jej wstać. Zaraz po tym przyciągnął ją do siebie i pocałował gorąco. ![]() ![]() Chanda nie oponowała. Potrzebowała wsparcia, zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Usiedli oboje na łóżku. - Ray... ja... ja nie wiem... ja tego nie wytrzymam, rozumiesz? Ta informacja... ona ścięła mnie z nóg. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie dam rady, zrobię coś sobie. Nie wytrzymam tego – mówiła cichym głosem, siedząc ze zgarbionymi plecami i spuszczoną głową. Łzy kapały jej po policzkach. Ray pierwszy raz widział ukochaną w takiej sytuacji. Po raz pierwszy zobaczył ją smutną, załamaną, z ludzkimi uczuciami na twarzy. Żal ściskał jego serce. Przytulił Chandę mocno. - Chanda... wybacz mi, proszę – mówił, gładząc ją po włosach. - Co mam ci wybaczyć, to nie twoja wina – chlipnęła rudowłosa, ocierając łzy – przecież ty o tym nie wiedziałeś. - Nie? No tak, nie wiedziałem... ale... Araceli ci to powiedziała? – Ray zdziwił się niezmiernie. Czyżby nieznośna blondynka oszczędziła chociaż w tym Chandę? - Powiedziała mi, że tylko ona i rodzice o tym wiedzieli... – dziewczyna szeptała. - Nieważne, teraz to jest nieważne. Musisz wypocząć, Chanda, musisz sobie to wszystko w głowie poukładać. Ja ci pomogę, pamiętaj, zawsze będę twoim wsparciem, zawsze możesz na mnie liczyć. Teraz połóż się i śpij. - Do – dobrze – wyszeptała Chanda. Położyła się na łóżku. Zamknęła oczy. Ray zgasił lampkę i wyszedł z pokoju mówiąc ciche ,,dobranoc’’. Bardzo mu było żal ukochanej. Poczuł, że w takiej sytuacji potrafi tylko wyjść na spacer. ![]() Szedł więc ulicą, a lekki wietrzyk dmuchał mu w twarz. Było ciepło, ale całe szczęście wiatr dostarczał ochłody. Ray, idąc, myślał o Araceli. ,,Dlaczego nie powiedziała Chandzie, że ja też wiedziałem o tym, że jest adoptowana? Ma jakieś resztki przyzwoitości? Chciała mnie w jakiś sposób oszczędzić? Jak rozumieć jej zachowanie?’’ Przymykał oczy i wsłuchiwał się w swoje myśli. Nieoczekiwanie wpadł na kogoś. Osobą tą była Marisela. Stanęli przed sobą, zaskoczeni. ![]() - Ray, cóż za spotkanie! – roześmiała się Marisela – czemu się włóczysz po nocach w mieście? - Haha, no ja się nie włóczę bez celu, wybrałem się po prostu na spacer, a ty? - Ja też, w ostatnim czasie u mnie wydarzyło się dużo rzeczy, musiałam przewietrzyć myśli. Co u ciebie? Jak po wizycie siostry Chandy? - Araceli jest osobą bez zahamowań, wredną, uwielbiającą sprawiać przykrość, zwłaszcza Chandzie. I wiesz... powiedziała jej, o tym, że Chanda jest adoptowana.. - Cooo? Chanda jest adoptowana? - Tak – potwierdził Ray. Marisela zdziwiła się. - Nie wiedziała o tym? ![]() - No właśnie nie. Teraz jest jej strasznie ciężko. Nie wiem, w jaki sposób jej pomóc, jak ją pocieszyć, wyprowadzić z tego dołka. W naszym związku zaczęło się układać lepiej, a teraz... – zamyślił się, smutno patrzył w dal. - Musisz teraz być wsparciem dla Chandy... swoją drogą, masz chyba niesamowitą do niej cierpliwość. Teraz będzie bardziej nieznośna i marudna niż zwykle – Marisela lekko wykrzywiła twarz. - Co? Co ty mówisz? Czemu tak wyrażasz się o Chandzie? Kto ci dał do tego prawo? – Ray nieoczekiwanie uniósł się. ![]() - Ray, spokojnie, nie chciałam powiedzieć nic złego – Marisela cofnęła się do tyłu – nie możesz zaprzeczyć, że Chanda nie jest zbyt miła w stosunku do innych. Odpycha od siebie ludzi, a teraz, gdy się dowiedziała, to będzie się zachowywać jeszcze gorzej, jedynie to chciałam powiedzieć! - Wiesz co?! Nie spodziewałem się takich ataków z twojej strony, naprawdę. – Ray zdawał się być lekko rozczarowany. - Ale... ja ciebie nie rozumiem. Pamiętasz, jak parę dni temu twoja dziewczyna uderzyła mnie w twarz? Bez żadnego konkretnego powodu. Ja mam się czuć z tym dobrze? Odepchnęła mnie od siebie swoim zachowaniem. Mam prawo wyrażać swoje zdanie o niej! Poza tym, niech pamięta o tym, aby mnie przeprosić, bo mnie nie obchodzi, w jakiej teraz ona sytuacji się znajduje – Marisela krzyczała – mam prawo czuć się pokrzywdzona, a ty na początku żalisz mi się, najeżdżasz na Chandę, za to teraz taki wielki obrońca się znalazł. Nie mam zamiaru tego słuchać, cześć! – Marisela odwróciła się na pięcie - i poszła. ![]() To tyle ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#72 |
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
|
![]()
Troche mi szkoda Chandy ale tylko troche, nie ma niestety u mnie dobrej opinii.
Ale teraz mnie zawiódł Ray, czego on chce od Maricelli, dziewczyna ma racje, jedynie ona tu racjonalnie mysli. Ray najpierw sie jej wyżala a potem ma pretensje i nagle broni Chandy. Dziwne, aż tak go miłość zaślepiła? Ciekawe jak mu Chanda odpłaci. A jej siostra pewnie jeszcze nie skończyła i tylko na chwile dala mu odetchnąć, przed kolejna złośliwością Czekam na nowy ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#73 |
Zarejestrowany: 16.02.2011
Skąd: Z Fantazjolandii
Wiek: 36
Płeć: Kobieta
Postów: 1,062
Reputacja: 10
|
![]()
Kochane siostry hehe
![]() No Ray tez mnie zdziwil zachowaniem, no ale Chandy tez nie jest swieta...ale w tym przypadku zgadzam sie z mile18, niezdecydowany jak stary kapec - tu gada na nia, a tu jej broni ;/ ech ci faceci... Kolejny epek waaatch pliiiis ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#74 |
Zarejestrowany: 12.11.2012
Wiek: 23
Płeć: Mężczyzna
Postów: 527
Reputacja: 14
|
![]()
No i jestem
![]() Fajny odcinek ![]() Chanda się dowiedziała. Nie wiem czemu raz mi jest jej szkoda, a raz nie. Szkoda mi jej bo była okłamywana, ale z drugiej strony zawiniła w życiu. Ray spiera dziewczynę. Jakie to....... Marisella wielce obrażona. I ten tekst: "Poza tym, niech pamięta o tym, aby mnie przeprosić, bo mnie nie obchodzi, w jakiej teraz ona sytuacji się znajduje"- nie wiem czemu, ale przypomina mi to przedszkolne lata. To były czasy ![]() Czekam na next |
![]() |
![]() |
![]() |
#75 |
Zarejestrowany: 02.03.2013
Skąd: Bayview <3
Płeć: Kobieta
Postów: 634
Reputacja: 10
|
![]()
Kochani moi, w moim temacie przerwa na tydzień, może i więcej, niestety, brakuje mi jak na razie czasu
![]() ![]() ![]() Było strasznie gorąco. Słońce prażyło, nie dało się wytrzymać. Araceli idąc ulicą w lekkich, przewiewnych ciuchach obmyślała szczegóły swego planu. Blondynka wcale nie zniknęła z miasta. Nie zamierzała wrócić z powrotem do Riverwiew tak szybko, o nie. ,, Chanda i Ray nie pozbędą się mnie w ekspresowym tempie ’’ – pomyślała Araceli, uśmiechając się z satysfakcją. ![]() Blondi nie musiała się martwić o nocleg. Dawna przyjaciółka z podstawówki, Izzy, mieszkała teraz w Appaloosa Plains i z radością zaproponowała dziewczynie wprowadzkę na jakiś czas. Gdyby nie ona, sytuacja przedstawiałaby się znacznie trudniej, jednak... Od czego jest wrodzony spryt i umiejętność manipulacji innymi? Myśląc tak, Araceli w końcu doszła tam, gdzie chciała – na słoneczną plażę. Zrzuciła ciuchy i w kostiumie kąpielowym weszła do wody. ![]() Uwielbiała pływać. Woda niosła jej odprężenie, ukojenie myśli. Zwłaszcza w taką słoneczną pogodę dawała ochłodzenie i rozkosz. Zadowolona Araceli płynęła, zataczając równe kręgi. ![]() Zauważyła, że dziś niewiele osób jest na plaży. Po jakimś czasie zachciało jej się pić. Wyszła z wody i podbiegła do barku z sokami. Zrobiła sobie orzeźwiający koktajl. ![]() Piła, gdy nagle jakaś osoba wpadła na nią. Araceli, obrażona, odwróciła się, by zobaczyć, kto był na tyle bezczelny. Zauważyła skruszoną blondynkę z przepraszającym uśmiechem na twarzy. - Co ty sobie wyobrażasz, co? – naskoczyła na nią. – ja sobie spokojnie piję, a ty zakłócasz mój spokój tykając mnie! - Przepraszam, ale bez przesady, nic wielkiego się nie stało – dziewczyna usiłowała bronić się. - Nic wielkiego? – prychnęła Araceli – dla mnie to było jednak coś, wiesz? Nie życzę sobie takich pchnięć, czaisz? - Jasne, jasne – mruknęła nieznajoma. ![]() ![]() Po wypicu koktajlu Araceli położyła się na leżaku. Usłyszała nagle jakieś skrzypnięcie. Otwierając oko, ujrzała denerwującą blondynę, która położyła się na sąsiednim meblu. ![]() - Chyba jesteś nowa w mieście, co? Wcześniej cię tu nie widziałam – zagaiła. - Odwal się. Nie chce mi się z tobą gadać. – Araceli odwróciła demonstracyjnie wzrok. - Czemu od razu tak niemiło, nie jesteś chyba zbyt chętna nowym znajomościom, co? Może jednak byśmy się lepiej poznały? - Spadaj, nie masz przyjaciółki? To szukaj gdzie indziej, ja nie jestem panią od pomocy obłąkanym, sorry. Nie zostanę twoją psiapsiółą tylko dlatego, że ty chcesz. - Może jednak? – dziewczyna nie dawała za wygraną – ja mam na imię Marisela... a ty? W odpowiedzi usłyszała tylko szydercze prychnięcie. Zdenerwowana Araceli opuściła swe stanowisko, ubrała się i zdecydowanym krokiem udała się do domu przyjaciółki. *** Tego dnia Chanda była skrajnie wyczerpana. Smutna poszła do kuchni i zrobiła sobie na szybko kanapkę z dżemem. Przeżuwając ją bez entuzjazmu, patrzyła ponurym wzrokiem w przestrzeń. Nagle zabolał ją brzuch, tak mocno, że aż skrzywiła się z bólu. - Czemu to tak booli – jeknęła z grymasem na twarzy. – Ray! – zawołała – masz jakieś tabletki? Niestety, Raya już nie było. Chanda zauważyła karteczkę pozostawioną na blacie w kuchni. ,,Chanda, kochanie moje, idę do pracy. Jak tylko wrócę, zaopiekuję się tobą. Trzymaj się. Całuski.’’ Wyczerpana, westchnęła i usiadła się na kanapie. ![]() *** Ray miał sobie za złe kłótnię z Mariselą. Nie wiedział, jak teraz powinien był się wobec niej zachować. Tak naprawdę nie miał czasu na przemyślenia. Życie codziennie zaskakiwało go czymś nowym. Gdy tego dnia, przygnębiony, zmierzał w kierunku pracy, nie wiedział, że będzie jeszcze gorzej, niż może się spodziewać... ![]() Po jakimś czasie wędrówki dotarł do stadniny. Co dziwne, nie zauważył koni ani pracowników. Bardzo go to zdziwiło. Rozglądał się dookoła. W końcu poszedł do budynku, miał nadzieję, że znajdzie tam szefową i spyta ją, o co chodzi. Niestety, drzwi nie dały się otworzyć. Zdezorientowany Ray obszedł budynek i powrócił znów do drzwi. - Haloo, jest tu kto? – zawołał. ![]() Nikt mu nie odpowiedział. Ray obszedł jeszcze stajnie i okolice stadniny. Nikogo nie spotkał. Przez to czuł się naprawdę bardzo nieswojo. ,,Co teraz – myślał – zadzwonić do Mariseli? Nie, powinienem ją chyba najpierw przeprosić, a nie z głupia frant wydzwaniać i pytać o pracę... choć, z drugiej strony, co mam teraz robić? Stać tu i czekać, aż coś się ruszy?’’ Z zamyślenia wyrwał go czyiś chrapliwy, lekko zachrypnięty głos. - A pan tu czego – wychrypiał starzec w ogromnym kapeluszu na głowie. - Ja tu pracuję, noo, tu, w stadninie... – odpowiedział Ray niepewnym głosem. - To już pan pracować nie będzie – rzekł czlowiek, łypiąc na chłopaka złowrogo. - Ale... czemu, ja nie rozumiem? – zdziwił się szczerze Ray. - Ano, właścicielka stadniny, ta cała Brandie, to oszustka była. W ogóle nie płaciła czynszu za działkę, a okazało się, że te wszystkie, piękne, rasowe koniczki to kradzione, a nie kupowane były. No i co, zabrali konie, zabrali Brandie, pracy ni ma. Tyle. ![]() Ray, zszokowany, pożegnał się uprzejmie ze starcem. Pośpiesznym krokiem wyszedł z terenu dawnej stadniny. Nie mógł uwierzyć w opowieść, którą przed momentem usłyszał. ,,Co robić? – myślał – właśnie straciłem pracę...’’ Dzięki ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#76 |
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
|
![]()
Aracella jak mowilam, nie ma zamiaru wyjezdzac. Jeszcze w dodatku spotkala Maricelle, ktora byla bardzo mila i chciala sie zaprzyjaznic, chociaz po tylu opryskliwych uwagach juz dawno bym ją zostawila w diably. Aricella jest strasznie niewychowana.
Ray ma pecha, szefowa okazala sie oszustka, stracil prace i kto teraz bedzie utrzymywal dom. Chanda jeszcze nie zarabia, oj widze czarne chmury nad rodzinka. Nie bedzie im lekko, ale jak to w zyciu sa gorsze i lepsze chwile. Mam nadzieje ze wreszcie sie wszystko ułoży i beda szczesliwi. Czekam jak zwykle na nowy odcinek ![]()
__________________
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#77 |
Zarejestrowany: 22.04.2011
Skąd: The City of Wonder
Płeć: Kobieta
Postów: 372
Reputacja: 10
|
![]()
Tch, Aracella nie jest zbyt miłą osobą, co nie?
Oczywiście czekam na next! ![]()
__________________
Klichael & Mika
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#78 |
Supermoderator
Zarejestrowany: 15.03.2012
Skąd: Mój pokój.
Wiek: 32
Płeć: Kobieta
Postów: 3,269
Reputacja: 27
|
![]()
Hah, Marisela zdecydowanie nie ma szczęścia do tych sióstr.. Jedna ją spoliczkowała a druga zmieszała z błotem. Zazdroszczę jej tej cierpliwości.
Chanda naprawdę przeżywa tę sprawę z adopcją, ciekawe, co będzie jak się dowie, że Ray o wszystkim wiedział. Pewnie znowu poczuje się zdradzona. Aricela coś kombinuje, ciekawa jestem co, jakby kurczę już mało namieszała. A biedny Ray został bez pracy.. Oby szybko coś znalazł, bo przecież z kasą u nich cienko. No i czas najwyższy, żeby przeprosił Mariselę za swoje zachowanie. W końcu najpierw się jej wypłakuje na ramieniu a za chwilę na nią psioczy. Strasznie zmienny jest ten gościu. czekam na więcej ![]()
__________________
Mam łopatę.
|
![]() |
![]() |
![]() |
#79 |
Zarejestrowany: 24.08.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 142
Reputacja: 10
|
![]()
Odcinek 11: Ray chyba, ma krótką pamięć, to dobrze, że chciał bronić swojej dziewczyny w rozmowie z Miraselą, ale nie powinien zaprzeczać faktom... Chandy ma charakterek.
![]() Z drugiej strony trochę mi jej szkoda przez tą całą sytuację z adopcją. Odcinek 12: O proszę, coś czuję, że to nie będzie konie znajomości siostry Chandy z Miracelą ![]() Ech, Ray będzie musiał znaleźć nową pracę...
__________________
______________________________ ''Już tyle słońc wzeszło tylko jeden raz, Już z tylu stron zapłonęły ognie gwiazd, Już tyle miejsc zapomnienia pokrył kurz, Wiem, co to jest, lecz się nie zatrzymam już.'' |
![]() |
![]() |
![]() |
#80 |
Zarejestrowany: 12.11.2012
Wiek: 23
Płeć: Mężczyzna
Postów: 527
Reputacja: 14
|
![]()
Ariceli i Maricella? Dobrze, że babsztyl nie widział kim jest pewna blond włosa osoba.
Podejrzewam, że Chanda jest w ciąży, ale jak to wpłynie na jej karierę ![]() Ray nie ma pracy ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Czekam na next |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|