Wróć   TheSims.PL - Forum > The Sims 1 > The Sims 1: Uwagi na temat gry
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 12.11.2004, 09:38   #971
Cocaine
Guest
 
Postów: n/a
ThumbsUp

Zong interejszyns!!
Bebe Twins odc. 22
Sala Salema była pusta. Dostałam szału.
- Gdzie on jest? Gdzie on jest!! - krzyczałam biegnąc po szpitalnym korytarzyu.
- Nie ma go. Proszę się uspokoić. Proszę. - opowiadał lekarz
- Dobrze już. Porozmawiajmy tu. - odparłam twardo i usiadłam na szpitalnym krześle z białego plastiku.
- On nie żyje. - usłyszałam.
- Czemu? - jęknęłam.
- Zmarło mu się nad ranem, glównie z powodu....no wie pani zbyt głębokie podcięcia.
- Nie umiecie leczyć ludzi. Umiecie ich zabijać.- oskarżyłam go i odeszłam do sali. Sięgnęłam po komórkę, i wystukałam znajomy mi numer Brandona.
- Salem umarł.
- Kim był Salem?
- Mój były chłopak. Brandon ja si.ę chcę z tobą ożenić . ja już nie chcę...
- Zaraz będę. - przerwał mi mój przyszły mąż i odłożył słuchawkę. Siadłam w kącie sali na podłodze, zwinęłam się w kłębek i rozmyślałam patrząc w jasne turkusowe niebo. W nocy też było pogodnie. Kiedy Salem umierał było pogodnie. Dobrze że nie padało, nic mu nie zakłóci wiecznego spokoju - myślałam.
- Cześć kochanie. - uslyszałam obok siebie. Brandon siedział przy mnie i głaskał mnie po głowie.
- On zmarł przez mnie. - powiedziałam obojętnie nie odrywając wzroku od błękitu.
- Czemu> Sam wybrał śmierć...
- Ale ja mu powiedziałam że ty jesteś lepszy od niego i on stwierdziłże jest do niczego. I wybrał śmierć. - wytłumaczyłam w skrócie.
- Więc to po części słońce twoja wina. - powiedział.
- Dobrze. Chodźmy...chodźmy do Mary. - powiedziałam i założyłam szlafrok.
- Nie jest ci zimno? - zapytał mnie.
- Nie, nie. - powiedziałam mocując się na ślepo z frottowym rękawem.
- O, pani ashley, jak miło panią widzieć. Ma pani wypis!! - entuzjastycznie powutała mnie pielęgniarka. Szybko poszłam do sali, spakowałam się do ulubionej torby, z prawdziwym nabożeństwem władowałam do reklamówki mojego lapotoczka, kiedy z kieszeni szlafroka wyleciała ta ukrwiawiona chusteczka. Spakowałam ją do kosmetyczki i ubrałam się.
- MOżemy iść.-powiedziałam i pożegnałam się z oddziałem ginekologicznym. Lekarki pożyczyły mi zdrowia, ja poszłam powoli do domu. Niosłam ten brzuch z dumą i z uwagą. W piątym miesiącu wykształca się to co najważniejsze więc muszę uważać. Ale postanowiłam pójść do szkoły. Od razu po powrocie do domu poszłam do siebie i odpisałam lekcje od Brandona. Wytłumaczył mi fizykę i chemię, a potem usiadł na dole. Zaczęłam robić zapiekanki kiedy usłyszałam dziwne dźwięki z pokoju mamy.
- Brandon ona chyba rodzi!!
- Nie to niemożliwe. Przecież to dopiero...
- Koniec ósmego miesiąca!! - wykrzyknęłam i pobiegłam do sypialni mamy. Nie myliłam się. Siedziała skulona w bujanym fotelu i płakała. Pochwili odeszły jej wody.
- oO mój boże, mamo zdążymy do szpitala? - zapytałam głupio
- Nie, nie, leć do sąsiadki ona jest lekarką leć, leć.!! - nakazała mi mama. Sprowadziłam na dół Mary - Kate a sama pobiegłam po sąsiadkę, panią Ninę.
- Nino, mama rodzi!! - pani nina porawała tylko plecak z czerwonym krzyżykiem i wbiegła do nas do domu.
- To już połowa drogi! - wrzasnęła rozczarowana.
- Kiedy to się zaczęło? - zapytałam mamy łagodnie
- Mleka mleka...jakies 2 godziny temu....- z głowy mamy spływały strużki potu. WIdziałam zmęczenie na jej twarzy,
- Nie zązymy do szpitala, ale dziecko jest dobrze ułożone. Jeśli nie straci pani zbyt dużo krwi to poród odbędzie się jak najbardziej poprawnie. - pocieszała nie wiem czy mamę czy mnie Nina.
- Boże, boże czy to będzie dobrze? - drżała Mary-Kate.
- Będzie, Będzie malutka..-szeptałam przytulając ją do siebie. Nie było teraz nic gorszego jak choroba malutkiego dziecka. Jak na zawołanie wybiegła lekarka.
- Dziecko ma białaczkę. Jestem przykra. Źle odebrałam poród ale dziecko było chore już w okresie ciążowym. Do widzenia. - I poszła. I co ja mam teraz zrobic??"



Gosh jakie glupie zakonczenei!!!!
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 12.11.2004, 09:42   #972
Zong
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Dziesięciokrotne szczęście odc. 18
...bałam się jednak, że będzie do mnie przychodzić mniej pacjentów, a nie zniosłabym tego. Przecież kocham ten zawód. Kiedy tak siedziałam i myłam Maggie (już ostatnia....) usłyszałam:
-Jak mogłaś!
Szybko wysuszyłam Maggie i wyszłam przed dom. Głos dobiegał z domu obok. Wydawał mi się znajomy. Usłyszałam jak ktoś kogoś bije.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że jsteś bezpłodna! Przez ciebie straciłem syna!
Wyszedł. Był to John. John Bean. Szedł w strone domu, do którego Diana się pzreprowadziła. Znałam ten dom. Była to mała, niepozorna chałupka, mieszcząca się na przeciwko mojego domu... Byli tak blisko siebie. Tymczasem ja wbiegłam do domu, z którego John wyszedł. Oglądnęłam dziewczynę.
-Wszystko w porządku. Proszę załozyć sobie kilka plastrów, nie ma pani poważnych obrażeń.
-Kim pani jest?
-Lekarką, szwagierką tamtego faceta. Przepraszam, muszę iść zanim on komukolwiek zrobi krzywdę.
I szybko wybiegłam.
-Dlaczego usunęłaś naszego synka?-krzyczał
-Odeszłeś! To była moja sprawa! Nie zainteresowałeś sie nawet na chwilę domem! Pięć naszych dzieci umarło, a ty..
-Wybaczysz mi?
-Nie wiem...
-Ale ja tylko pragnęłem mieć syna! Nie wiedziałem, że jesteś w ciąży... Z synem! Diano!
-Zobaczę...
Odeszłam dyskretnie od domu, John także wyszedł. Po 30 minutach wrócił.
-Pójdziesz ze mną na kolację?
I wyszli razem. Po północy wrócili. Diana byłą szczęśliwa, John także, nawet ja, Kate, Susie, i moje dzieci! Cała nasza rodzina! Tylko tamta kobieta.. Wydaje mi się, że skądś ją znam...
Tymczasem wróciłam do domu. Susie już spała, Kate nie było. Zawsze wracała przed 10, a teraz po północy.
Minęły 2 miesiące. Kate nie daje znaków życia. Susie jest zrozpaczona, Katie smutna, a ja.. Ja się zastaniwam co się z nią stało.
Wieczorem pojawiła się Kate. Susie byłą szczęśliwa, ale Kate..
CDN.

Ostatnio edytowane przez Zong : 12.11.2004 - 09:45
  Odpowiedź z Cytatem
stare 12.11.2004, 13:20   #973
she
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

"Blood" od. 4

- NIechce nic mówić!
- Dajmy jej trochę czasu! Częstej przesłuchania, sesję z psychologiem i terapię i wszystko wyśpiewa!
- Mam nadzieję... - Rozmawiali policjanci patrząc na Heney zamkniętą za ogromną dźwiękoszczelną szybą....
- Mówiłam, że nic niewiem!
- Co robiłaś wczoraj w sklepie?
- kupowałam jedzenie!
- skąd miałaś pieniądze?
- zarobiłam!
- gdzie?
- w pracy!
- proszę odpowiadać szczegółowo!
- nic na mnie nie macie! Jestem niewinna! - PO 12 godzinach spędzonych na pzresłuchaniu Haney poszła do hotelu. Ktoś zapukał do drzwi
- Przyniosłem bukiet od tejemniczego wielbiciela!- zabrzmiał męski głos z za drzwi. To słynny chwyt! Otworzy drzwi i dostanie kulke w łep, albo ją zgarną. Wyciągnęła więc pistolet i otworzyła drzwi przystawaijąc pistolet do głowy mężczyzny. Hanej dokładnie go przeszukała i nie znalazła broni, nadajników , ani innych rzeczy. jednak facet wiedział za dużo. Kulka w łep i dowidzenia! CDN
  Odpowiedź z Cytatem
stare 12.11.2004, 13:45   #974
Zong
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Dziesięciokrotne szczęście odc. 19
..ale Kate była cała poraniona.
-Coś ty sobie zrobiła!-krzyczałam
-Dostałam pracę.
-To dobrze
-Ale jakiś pracownik się mną zainteresował, poszliśmy do kina, zapytał czy go kocham, jak powiedziałam nie wziął mnie do siebie i regularnie bił. jak się jakoś uwolniłam chciałam pójść go zab... unieszkodliwić, ale byłam świadkiem jak kobieta, podająca się za jego żonę go dusiła.
-Zgłosiłaś to na policję?
-Nie, i nie mam zamiaru, bo wiem, że on ją zdradzał.
Zajęłam się ranami Kate. Miała złamaną rękę.
-Musisz pojechać do szpitala.
-Nie.
-Masz złamaną rękę.
-Trudno.
-ależ Kate...
-Będzisz mnie operowac tutaj.
-Jaką właściwie masz pracę?
-Jestem dziennikarką.
-Bez żadnych kwalifikacji?
-Sorry, skończyłam studia, byłam w redakcji "USA news", to nie kwalifikacje?
-Nie wiedziałam.
Jutro kończy mi się urlop. 2 miesiące temu skończyłam moje "wakacje", ale rozchorowałam się, i choć doskonale wiedziałam na co jestem chora, poszłam do szpitala, przez co jeszcze bardziej się rozchorowałam. Miałam urlop na 2 miesiace. Myślałam, że dziesięcioraczki będą miały lepszą madczyną opiekę, ale w obawie o ich zdrowie nie mogłam się do nich zbliżać.
-Edyto.. Ashley dziwnie się zachowuje-powiedziała Kate
Po pół minucie przy niej byłam. Kate niańczyła Katie.
-Ma alergię...-powiedziałam
-Na co??
-Nie wiem, jestem chirurgiem.
Wzięłam Ashley ze sobą.
-Aniu..
-Tak?
-Zbadaj Ashley. Ma alergię, ale nie wiem na co.
Po 2 godzinach poszłam do Ani. Wręczyła mi długą listę. Były na niej: mleko, puch, sierść zwierzęca....
-To się da leczyć?-spytałam z nadzieją
-Tak. Ale to jest trudne i wymaga nie tylko szerokich środków finansowych, ale i zaangażowania matki i czasu. Za 2 lata, po długich rehabilitacjach, powinna być zdrowa.
Zdrowa... Co za cudowne słowo..
-2 lata?
-Tak...
-Pani doktor... Pacjent z...
Wybiegłam. Co za praca... Co za życie!
CDN.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 12.11.2004, 14:42   #975
Magi
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Cytat:
Napisał Magi
Tatułaż

Odcinek 14

Mama wstała i krzykneła...
- Nie mam wystarczająco dużo problemów na głowie?! Musisz sie jeszce bić z jakimiś dziewczynami?!
- Ale mamo ja...
- Milcz! I do swojego pokoju! A i nie waż sie jutro wychodzić z domu! A i zapomniałam ci powiedzieć, zaraz przyjdzie Cie lekarzprzebadać! - krzykneła mama do wbiegającej po schodach Gii. "Świetni..." pomyślała Gia i usiadła przy kompie. Włączyła internet i weszła pościągć gifi itp.. Po pół godzinie wszedł lekarz.
- Możesz pośięcić mi chwile?- zapytał uprzejmie.
- No, chyba musze... -burkneła Gia
- A co sie stało, że taka nie wesoła jesteś?
- Zostałam zawieszona w budzie...
- Dlaczego? - zapytał osłupiały doktor.
- Pobiłam sie z taką dziewczyną... I to nie w szkole!
- Czy ty kiedyś uczyłaś sie jakiś sztuk walk?
- Nie.
- Acha... Czyli to zaostało... - powiedział cicho doktor
- Co zostało?
- Nic, nic...
- Kiedy przyjechałaś do tego domu?
- Ja sie tu urodziłam!
- Dobrze... A od kiedy chodzisz do szkoły?
- Od zawsze! Przecierz pan wie!
- Dobrze to mi wystarczy, dowidzenia.
- Dowidzenia... - powiedział Gia i wzieła telefon. Wystukała numer do Rozi. Dość długo czekał. Już chciał odłożyć sluchawke gdy...
- Słucham? - powiedział nieznajomy głos
- Rozi? - zapytał zaskoczona Gia
- Nie, Molly.
- Eee.. To chyba pomyłaka... - wyjąkała Gia
- Raczej nie. Dzwonisz do Rozi, prawda?
- Eee... Yyy... Tak.
- Rozi narazie nie ma, będzie póżniej.
- A kim ty jesteś? - zapytała zaszokowana Gia
- Kuzynką Rozi. Przyjechałam dzisiaj rano.
- A... Nie wiesz przypadkiem... Jak poszło Rozi... W rozmowi z jej mamą... O tym... Eee... Zawieszeniu?
- Tak, wiem. Jej mama wpadła w histerie, a jej tata śmiał sie.
- Śmiał sie?!
- No może sie spotkamy to ci wszystko opowiem... - wyszeptała Molly.
- Eee... No wiesz... Ja cie wogule nie znam!
- No to poznasz! Przy dębie w parku o 20. Pa!
- Zaczekaj Molly! Ja nie moge wy... - Molly rozłączyła sie. Gia długo siedziała osłupiała. Nie wiedziała co robić. Nie może wychodzić z domu... Ale chciała sie dowiedzieć dlaczego tata Rozi sie śmiał... Gia spojrzała na zegarek była 19:45... Zdobyła sie na odwage i zeszła na dół. Mama siedziała na kanapie czytają książke.
- Mamo?
- Tak?
- Mogła bym... Wyjść? - wybełkotała i czekała na wrzask mamy...
- Och, Gia... Wiedziałam że będą z tobą kłopoty... Ale że aż takie?
- Jak to będą?
- Dobrze, idź.
- Dziękuje! Jesteś kochana!
- Wiem - powiedział uśmiechnięta mama. Gia pobiegła na góre ubrała sie i umalowała. O 19:45 wyszła z domu. Gdy doszła do parku poczuła sie nie swojo. Gdy doszła do starego dębu. Stała tam jakaś ładna wysoka i zgrabna dziewczyna.
- Eee... To ty jesteś Molly?

CDN


Znowu mam wene!!!
Nie chce mi sie pisać ale dzisiaj napewno napisze :laugha:
  Odpowiedź z Cytatem
stare 12.11.2004, 18:19   #976
Cocaine
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

gosh leniuchy!!
Bebe Twins odc. 23
No więc kierując się impulsem podeszłam do telefonu i wezwałam karetkę.
- Halo/ - spytałam sennie
- Proszę szybko karetkę na ulicę dziwną 158.
- Tak jest, zaraz będziemy. - odparła dyspozytorka. Po chwili usłyszałam wycie syren pod naszym domem. Otworzyłam drzwi.
- Moja mama urodziła, ale małe jest chyba chore. - dodałam"chyba"
- Gdzie ona leży?- W tamtym pokoju.
- Zaraz się nimi zajmiemy. - odparła lekarka i zawołała swoją świtę do pokoju mamy. Ja poszłam nas górę i wystukałam numer Brandona.
- Brandonek? - szpenęłam przestraszona.
- Tak, tak...coś z tobą nie tak?
- Nie, nie ze mną, mamusia.....- wyjąkałam jakbym była 2 letnim dzieckiem.
- Niedh zgadnę urodziła...- powiedział a ja się rozpłakałam.
- Tak, ale...
- Ale czemu się nie cieszysz? - zapytał lekko zdzwiwiony .
- Bo to dziecko jest chore!! - odparłam niezbyt głośno .
- A na co jeśli mogę wiedzieć?
- Chyba białaczka....- przektusiłam jakoś te słowa przez gardło.
- Zaraz u was będę. - Siadłam przestraszona na łóżku i zaczęlam płakać kiedy usłyszałam ostre pukanie do drzwi.
- Tak. Dziecko jest chore. Bialaczka wstępna....-powiedziała przerzucając notatki lekrka.
- A...a da się to wyleczyć? - spytałam z nadzieją.
- O tak, ale musimy znaleźć dawcę...- powiedziała learka,
-Krwi>? - spytałam.
- Tak, ale to musi być ta sama grupa. Ona ma 0 Rh-.
- To tak samo jak ja!! - ucieszyłam się i zapłonął we mnie mały płomyk nadziei.
- Więc, jutro zgłoś się na badania. Nie, nie moz.esz!! - krzyknęła nagle ona.
- Ale czemu> Co ja zrobiłam??"- zapytałam nagle jak odrzucona.
- Spokojnie, po prostu jesteś w ciąży.
- I co?? I co z tego>??!! - krzyknęłam rozdzierająco.
- A to, że twoja krew jest teraz potrzebna twojemu dziecku. Któreś z twoich rodziców też ma tę grupę krwi. Albo twoja siostra bliźnaiczka!! - wykrzknęła ona i wyszła z pokoju. Uslyszałam ściszoną dyskusję przez drzwi, potem zobaczyłam przez uchylone drzwi jak wyproqwadzają na dół mar-kate ale nigdzie z nią nie wychodzą. Piotem uslyszałam skrzypienie drzwi na dole. Zapisałam w pamiętniku starannie ten dzień, ten szczególny dzień 4 grudnia, kiedy urodziła się moja siostra, a potem zaznaczyłam go jako Narodziny. Po prostu - narodziny. Nie - czyje narodziny. Po prostu narodizny. I wcisnęłam guzik włączający komputer.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 12.11.2004, 19:23   #977
Magi
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Tatułaż

Odcinek 15

- Eee... To ty jesteś Molly?- zapytałam. Dziewczyna gwałtownie sie obruciła, a ja zobaczyłam śliczną dziewczynę o brązowych oczach. Jej ciemne blond włosy sięgały do ramion.
- Tak, to ja.
- A więc co z Rozi?
- Ona... Eee... Wyjechała... Tak! Wyjechała!
- Co?! Z kim?! Kiedy?! Dlaczego?! Po co?!
- Wyjechała ze... Ze swoją mamą. Dzisiaj o 18:30. A dlaczego? No bo jej mama powiedziała: " Ta, Gia ma na ciebie okropny wpływ. Jedziemy na pół roku do cioci, w Teksasie!"
- Co?! To nie możliwe!
- A jednak. - powiedziała Molly i podała jej kartke.
- Co to?
- Przeczytaj. To list od Rozi. Kazała Ci go dać. - Gia spojrzała na Molly badawczo. Spostrzegła że jest takiego samego wzrostu jak Rozi.
- Acha, dzięki. - powiedziała Gia i już chciała odejść gdy, Molly zawołała...
- Dozobaczenia jutro! - ale Gia już nie odpowiedziała. Rozwineła list od Rozi i usiadła na ławce w odległej części parku. Brzmial on tak:

"Droga Gio!
Niestety mama zabiera mnie do ciotki na pół roku. I to jeszcze do Teksasu! Nie wiem jak przerzyje bez Ciebie! Bez wspólnych wypadów na miasto... W każdym razie za pół roku sie zobaczymy. Albo nawet wcześniej... Przyjade na Gwiazdke! Przywioze Ci jakieś fajne prezenty! Fajnie będzie w Teksasie... Nie! To nie prawda! Wcale tak nie myśle! Będzie tam żle, niedobrze! Pójde do nowej szkoły! I to z internatem! Uciekne z tamtąd! Nie chce tam jechać! Ach, Gia... Tak mi ciężko! Jak przyjdziesz do domu to od razu napisz mi e-mile... Mój ades: [email protected]
Z ucałowaniami
Rozi"


Gia złożyła list wstała i powlokła sie do domu. Ale na dróżce do wyjścia z parku stanoł jej jakiś facet. Próbowała go ominąć, ale on zastawiał jej droge.
- Przepraszam! - powiedziała zirytowana
- Nie przyjdziesz już tu nigdy... Nawet nie dojdziesz do domu...
- To sie okarze! - krzykneła Gia i podcieła mu nogi. Ten sie przewrócił, wtedy Gia wyjeła mu z kurtki pistolet i zastrzeliła go. Patrząc na trupa, zrospaczona pobiegła do domu...

CDN
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.11.2004, 09:01   #978
Cocaine
Guest
 
Postów: n/a
Grin

Bebe Twins odc. 24
"Mell jest dostępna"
Ash
Cześć młoda. Jestem załamna.
Mell
A czemu to? Znowu ci jakis chlopak serduszko złamał?
Ash
Nie, niestety nie. Branmdon...on mnie kocha i ja jego mnie...
Mell
No to nie bądź taka tajemnicza tylko mów o co łazi.
Ash
Ona...moja siostra ma białaczkę.
Mell
Mary-Kate? No nie żartuj.
Ash
Nie, ta co się dzisiaj. Urodziła. Sorry ale mama mnie wzywa na dół. Zabrali jej małą do szpitala i chce do niej pojechać.
Mell
Ok to do zobaczenia. YO!!!
Ash
Pa!! :*
Wyszłam z pokoju i zeszłam do mamy która mnie istotnie wołała.
- Córeczko, dasz mi....torbę? - zapytała ona słabo.
- Oczywiście. - powiedziałam i dałam jej torebkę.
-Widziałaś takie różowe...pastylki?
- Tak, leżą w szafce..
- Podaj mi je...- odparła ona i wstała. Była słaba, miała założone szwy. Do torby wpakowała kilka ręczników, śpioszki, kaftaniki, pampersy, kilka paczek chusteczek nawilżanych, i mnóstwo bzdur potrzebnych maluchowi.
- Kochanie ona teraz będzie całe swoje życie spędzała w szpitalu.....
- Mamo> Nie rozklejaj się. - powiedziałam i łzy mi stanęły w oczach. Nie potrafiłam nad nimi zapanować.
- Musisz jechać do SB. Musisz jechasć zarobić. - rzuciła mi matka na wyjściu. Sięgnęłam niepewnie po mapkę i obejrzałam ją ze wszystkich stron. No cóż - wchodzisz, idziesz między żywopłotem....to się wydaje ptroste.
- Mary, w co byś się ubrała do SB/ - zapytałam ją.
- W miniówę, kabaretki i bluzkę z dekoltem. -
- No coś ty. - oburzyłam się szczerze i wyszłam z pokoju. Stanęłam przed szafą. Wybrałam w końcu: czerwony stanik, na niego założyłam długą czarną bluzkę z siatki, na ręce włożyłam czarne frotki i bransoletki, na nogi włożyłam kabaretki, a na nie powinięte czarne Wranglery.
- I jak wyglądam? - zapytałam siebie w lustrze. Wysłam z pokoju i zaczęłam dobierać buty. Podtanowiłam założyć czarne glany. No tak, te wymalowałam w stokrotki, ale te są niezłe. Zasznurowałam je i wyszłam na przystnek/
- Do SB porosze. - odparłam i rzuciłam wyznaczoną sumę do portmonetki.
- Ok, nie ma sprawy. - odparł przystojny kierowca. Wyjęłam telefon i wystukałam siedem liczb numeru Brandona, Nikt się nie zgłaszał. No więc zadzwoniłam do domu.
- Dzień dobry, jest Brandon?
-To ty nic nie wiesz> Brandon.....

Znowu głupie zakończenie :laugha:
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.11.2004, 16:02   #979
Magi
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Tatułaż

Odcinek 16

W domu Gia szybko pobiegła do telefonu.
- Słucham?
- Doktor Fillibuster? Musi pan szybkoo mnie przyjechać! Mówi Gia.
- Ach, Gia. Dlaczego mam do ciebie przyjechać? Jest 22:15!
- To nie jest rozmowa na telefon! Zrobiłam coś strasznego! - odpowiedziała w pośpiechu.
- Dobrze... A więc zaraz u ciebie będe...- Gia pośpiesznie odłożyła słuchawke. Czekała 15 minut na doktora. I wydawało jej sie, że to naj dłuższe 15 minut jakie przeżyła. Doktor zapukał. Gia otworzyła mu i zaraz poszła z nim na góre. Opowiedziała mu wszystko. Doktor zaszokowany odpowiedział...
- Nie martw sie. Wszystko będzie dobrze zaufaj mi. Tylko już o tym nie myśl. Ja to załatwie. Dobranoc.
- Ale...
- Dobranoc. - powiedział z naciskiem i wyszedł. Gia słyszała szepty dochodzące z salonu. "zapewne rozmawia jeszcze z mamą..." pomyślała i poszła z siebie to wszystko co sie stało dzisiejszego wieczoru zmyć z siebie. Potem usiadła do komputera i napisała list do Rozi. Gdy skończyła zgasiła światło i poszła spać. Rano wstała. Mamy już nie było więc wyszła i poszła do Molly. Zadzwoniła do drzwi. Molly otworzyła jej z plecakiem na plecach. Była ładnie ubrana, Gia też ale wydawało jej się, że nie wygląda dobrze. Molly nagle rozpłakała sie i . . .

CDN

Sorry, nie moge pisać. Gadam z Neverlingiem
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.11.2004, 16:25   #980
she
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Tak ja ze swoją histą to się mogę schować.... i gwałcić :laugh: :laugh: :laugha: :laugha: :laugha: :laugha: :laugha: nie, nie mam ochoty :laugha:
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 21 (0 użytkownik(ów) i 21 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:49.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023