Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 08.05.2012, 13:52   #61
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,474
Reputacja: 73
Domyślnie Odp: Alice Waters

Cytat:
Napisał Silver Zobacz post
Jeżeli ma żonę to dlaczego w kościele o tym nie wiedzieli? A może ksiądz jest w zmowie
Dlaczego nikt nie wiedział wcześniej o tym, że Isador ma żonę? Przecież to nie jest wielka tajemnica. Ktoś musiał o tym wiedzieć.
Jeszcze się to wyjaśni. Na wszystko przyjdzie pora.
Cytat:
Napisał Silver Zobacz post
Biedna Alice. Może gdyby nie zaprosiła Caroline na swój ślub, to może doszłoby do niego i w końcu zaczęłoby jej się układać...Swoją drogą to niezła z niej materialistka. Myśli tylko o tym aby zagarnąć fortunę Isadora i odkupić dom, który straciła. To nie fair w stosunku do niego, chociaż on też nie do końca był szczery.
Cóż, Alice po prostu została tak wychowana. Urodziła się na początku XX wieku, kiedy rygoryzm stylu wiktoriańskiego, potęgowany w rodzinie Waters z powodu jej wysokiej pozycji, nie został jeszcze zniesiony przez nieco bardziej rozwiązły styl życia lat dwudziestych. Wtedy najważniejsze były pieniądze i pochodzenie, a miłość miała znaczenie drugoplanowe. Dziewczyna po prostu skorzystała z okazji, pchana do tego przez szarą eminencję Hyacinth, często bezpośrednimi środkami.

btw - wiem, ze szybko odpisuje.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 09.05.2012 - 00:45
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 10.06.2012, 23:39   #62
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,474
Reputacja: 73
Domyślnie Odp: Alice Waters


Alice stała na środku prezbiterium, z kamiennym wyrazem twarzy patrząc na stojącą w tłumie postać. Caroline Williams niedbale strzepnęła pyłek z ramienia, po czym powiedziała:
- Poznaliśmy się w Nowym Orleanie, gdzie Isador przez jakiś czas mieszkał podczas swojego pobytu w Ameryce. Ja pracowałam, zarabiając na obrazach, a Isador bawił się w bukmachera, chociaż dzięki rodzinnemu majątkowi i zakładom włókienniczym mógł spokojnie nie pracować. Trzy lata temu Isador wstąpił do mojego studia. Kilka dni później zaprosił mnie na kolację do Antoine's Restaurant. Powiedział wtedy, że to miłość od pierwszego wejrzenia, a ja mu uwierzyłam, bo czułam to samo, a przynajmniej tak myślałam. Pobraliśmy się, ale jemu to najwyraźniej nie wystarczało. Już po roku dowiedziałam się, że ma kochankę. Pokłóciliśmy się i Isador wrócił do Brytanii. Wtedy też wszystkie obowiązki Isadora spadły na mnie. W końcu i ja musiałam przenieść się do Brytanii. Tam też dowiedziałam się o nowej kochance Isadora, Alice.
Caroline wciągnęła powietrze, a w jej następnych słowach czuć było, że z trudem utrzymuje spokój.
- Isador Williams wykorzystuje kobiety, a potem je zostawia. Tak jak to zrobił ze mną, swoją żoną.
Gdy skończyła, w kościele zapadła cisza. Alice pokręciła głową i spojrzała na Isadora.
- Ona kłamie, prawda? – zapytała. – powiedz, że kłamie.
Isador spuścił wzrok; w oczach Alice zalśniły łzy.
- Jak mogłeś? – spytała, po czym wybiegła z kościoła. Łzy spływały jej po policzkach. Czuła, że głowa zaraz jej eksploduje. Wszystkie myśli skupione były na jednym zdaniu:
Gdzie ten cholerny pistolet?

------------------------------------------------------------------

No dobrze, a więc kolejny odcinek! To już siódmy i myślę, że chyba będzie to jedyny tak długi. Mam wrażenie, że ostatnio trochę przesadzam z ilością tekstu. Fotostory powinno być spore, ale z umiarem, w końcu ludzie nie mają aż tyle czasu, by czytać jakieś długie teksty. W ogóle chyba wyszedłem z wprawy, bo zrobiłem masę błędów i zdania są często dziwnie zbudowane. Tak czy inaczej zapraszam na kolejny odcinek. Simy - oczywiście robota Mefisto.

------------------------------------------------------------------


Odcinek 7


- Moja matka powiedziała mi kiedyś, że uciekła z własnego ślubu – powiedziała jedna z pokojówek. Miała ciemną skórę, zielone oczy oraz brązowe włosy, schowane pod czepkiem. Siedziała przy stole w kącie obszernej kuchni, wypełnionej białymi szafkami z ciemnymi blatami.
- Nie wierzę! – odpowiedziała inna, bledsza, z piegami na twarzy i rudymi włosami.
- Naprawdę, podobno przy samym ołtarzu zmieniła zdanie.
- To okropne! Biedny człowiek, wiesz może kim był?
- To wcale nie było tak – żachnęła się sędziwa kucharka, która słuchała wszystkiego, piekąc coś w jednej z dwóch ag. Także i jej siwe włosy schowane były pod czepkiem. Nosiła przybrudzony fartuch, a jej puszysta figura wskazywała na słabość do jedzenia. Miała żywe, zielone oczy, a na jej pomarszczonej twarzy często gościł ciepły uśmiech.
- To jak było? – zapytała pierwsza.
- Ona wcale nie zmieniła zdania. Ten mężczyzna to był kawał drania. Miał żonę i kochankę, a potem się do niej dobrał.
- Jak on mógł! – na piegowatej twarzy drugiej dziewczyny pojawiły się wzburzone rumieńce.
- Mężczyźni, ot co. Nic tylko kłopoty z nimi – odpowiedziała kucharka – nasza pani też ma z nimi kłopoty.
- Ja bym raczej powiedziała, że to ona im robi kłopoty – brązowooka pokojówka uśmiechnęła się figlarnie.
- Lily! – kucharka odwróciła się – nigdy nie mów źle o swojej pracodawczyni! Za dużo sobie pozwalasz.
- Przepraszam – powiedziała Lily – ja po prostu mówiłam prawdę.
- Prawda to nie jest coś, o czym należy rozpowiadać, moja droga.


Gdy skończyła mówić, do kuchni weszła kobieta w średnim wieku. Miała długie, kruczoczarne włosy upięte w kok i czarną suknię ozdobioną srebrnym medalionem. Na jej bladej twarzy widniały ledwo dostrzegalne zmarszczki wokół dużych, ciemnych oczu.
- Co tu się dzieje? Lily, Maggie, wracajcie do pracy – powiedziała ostrym tonem, a pokojówki podskoczyły na krzesłach i natychmiast wstały.
- Tak jest, pani Waters – powiedziały, po czym zniknęły za drzwiami. Alice Waters pokręciła głową z dezaprobatą.
- Był dzisiaj listonosz z rachunkami. Między nimi był także list do pani – powiedziała kucharka.
- List? Od kogo?
- Nie patrzyłam, w końcu nie wypada patrzeć na czyjeś listy – odpowiedziała, lekko oburzona – dziewczyny chciały sprawdzić, ale je zrugałam. Położyłam go na stole.
- Dziękuję, Gladys. Co tam pieczesz? Za wcześnie jeszcze na obiad, jest dopiero trzecia.
- Zostało trochę owoców z ostatniego balu, więc pomyślałam, że można by zrobić ciasto. Szkoda by było, gdyby się zmarnowały. A tak to przynajmniej mamy coś na kolację.
- Dobry pomysł. Dobrego ciasta nigdy za wiele.
Gladys uśmiechnęła się i z jeszcze większym zapałem wróciła do roboty. W tym samym momencie rozległ się dźwięk, którego źródłem był jeden z kilkunastu różnych dzwoneczków na ścianie.
- To z biblioteki – powiedziała Gladys, nawet się nie odwracając.
- Tak więc nie będę ci przeszkadzać. Pójdę zobaczyć, czego chce.
Schowała listy do kieszeni, pożegnała się i poszła w stronę biblioteki.
Biblioteka była pokaźnym pomieszczeniem utrzymanym w stylu Art Deco. Na drewnianej podłodze rozłożony był czarnobiały dywan, na którym stały dwa fotele i stoliczek z lampką. Naprzeciwko nich umieszczono szeroką kanapę, odsuniętą od półek z książkami, zajmującymi całą ścianę. Z drugiej strony pokoju stała kozetka, używana do czytania na leżąco. Pod oknami były dwie kanapy, a na jednej z nich leżały jedna na drugiej jakieś dwa ciała, których górne części były zmyślnie ukryte za parawanem. Alice podeszła do nich, utrzymując jednak odpowiednią odległość, po czym chrząknęła i spytała:


- Pani wzywała?
Szamotanina ustała i po chwili jedno z ciał podniosło się, ukazując znaną jej postać Armanda Chevalier, bruneta pochodzenia francuskiego. Armand uśmiechnął się, a następnie wstał i wyszedł z biblioteki, zatrzymując się tylko przy Alice i puszczając jej oko. Alice poczuła dreszcz przebiegający po skórze.
- To ty, Alice? – Spytała kobieta za parawanem, walcząc ze stanikiem.
- Tak, proszę pani.
- Wezwałam cię, ponieważ ja i Armand wychodzimy dziś zjeść na mieście, tak więc pojawimy się dopiero na kolację.
- Rozumiem. Przekażę kucharce, by nie robiła obiadu.
- Dokładnie. Poza tym kiedy byłam w łazience zauważyłam, że moje kosmetyki zostały przestawione.
- To prawdopodobnie Maggie, ta nowa sprzątaczka. Zostanie ukarana.
- Och nie, nie musisz jej karać – powiedziała pospiesznie – po prostu powiedz jej, żeby następnym razem uważała.
- Tak też zrobię, proszę pani.
- Są jakieś listy?
- Niedawno przyszły, jednakże są to tylko rachunki.
Kobieta przez chwilę milczała, poprawiając fryzurę.
- Dobrze – odpowiedziała w końcu – wiesz co z nimi zrobić.
- Tak, proszę pani.
- Jest jeszcze jedna sprawa.
- Tak?
- Ja i Armand mamy zamiar urządzić za miesiąc bal. Zaprosiliśmy wiele ważnych osób.
- Rozumiem. Zajmę się przygotowaniem menu.
- Jesteś prawdziwym skarbem, Alice.
Alice uśmiechnęła się sztywno.
- Czy czegoś jeszcze potrzeba, proszę pani?
- To już wszystko, możesz odejść.
- Tak jest, proszę pani.
Alice odwróciła się i podeszła do drzwi.
- Jeszcze coś, Alice.
- Tak? – zatrzymała się i odwróciła.


Zza parawanu wyszła Christine Tuckfield, poprawiając niebieską sukienkę. Jej twarz, choć wciąż urzekająca, pokryta była drobnymi zmarszczkami. Pod niebieskimi oczami można było dostrzec skutki nieprzespanych nocy. Uśmiechnęła się.
- Nikogo nie ma, a jesteśmy przyjaciółkami. Nie musisz do mnie mówić per „pani”.
- To byłby dla mnie zbytni zaszczyt. Jeśli pani pozwoli, wolałabym trzymać się zasad. Służba powinna znać swoje miejsce.
- No tak. Rób jak uważasz.
- Dziękuję, proszę pani – Alice lekko się ukłoniła, po czym ujęła klamkę.
- Wybacz mi Alice, ale prawdopodobnie wiesz, że nie będziesz mogła uczestniczyć w balu jako gość.
Alice poczuła, jak coś się w niej gotuje. Jeszcze chwila, a ty nie będziesz mogła uczestniczyć w jakimkolwiek balu.
- Sama wiesz, że chętnie bym cię zaprosiła, ale tak po prostu nie wypada. Służba jest po to, by służyć. Gdyby tak nie było, ludzie by mnie wyśmiali.
Alice wciągnęła powietrze, po czym odwróciła się.
- To zrozumiałe. Czy jeszcze czegoś pani potrzebuje? – wycedziła, uśmiechając się nieszczerze.
- To już wszystko. Dziękuję, możesz odejść.
Alice wyszła z biblioteki i ledwo powstrzymała się przed trzaśnięciem drzwiami. Oparła się o nie i westchnęła głośno.
”Służba jest po to, by służyć”. Co za wredna jędza! Wyraźnie moja pozycja sprawia jej wyjątkową przyjemność. Jak ona śmie tak się do mnie odzywać? Jeszcze kilka lat temu to ja mogłam ją zatrudnić jako gospodyni, a teraz ona się puszy jakby była królową Elżbietą! Pokręciła głową. Muszę się w końcu przyzwyczaić, przecież to nie mój pierwszy dzień. Za kilka miesięcy będzie już rok tysiąc dziewięćset czterdziesty, a ja wciąż się zachowuję, jakbym żyła w latach dwudziestych.
Postała jeszcze chwilę i poszła dębowymi schodami do kuchni, przy okazji wyładowując złość na nic niespodziewającej się pokojówce.


- I czego chciała? – spytała Gladys, gdy Alice weszła do kuchni. Uśmiechnęła się jak zawsze.
- Powiedziała, że dzisiaj nie będzie na obiedzie. Wrócą dopiero na kolację.
- Szkoda – zasmuciła się – chciałam upiec ulubione ciasto pani Tuckfield.
- Możesz zawsze zrobić do kolacji.
- Prawda, ale co, jeśli nie będzie miała ochoty na słodycze? Wtedy ciasto się zmarnuje.
- Nie, ponieważ my je zjemy – Alice uśmiechnęła się znacząco. Gladys roześmiała się.
- A więc o to chodzi! Wyraźnie lubi pani słodycze!
- Mam do nich słabość, to prawda. Ostatnio nie mam czasu na przyjemności.
- Będzie miała pani spokój, jak już nasi państwo pójdą sobie. Poza tym zawsze może się pani gdzieś schować i wymyślić później jakąś wymówkę.
- Ależ moja droga, tak nie wypada!
- Wypada, wypada. Pod warunkiem, że się nie zostanie przyłapanym.
Alice zamyśliła się.
- Może masz i rację. Tym bardziej, że poza rachunkami i menu i tak nie mam nic do roboty.
- Menu? – zdziwiła się Gladys, stawiając świeżo upieczone ciasto na stole. Postawiła czajnik na palniku, a następnie wyciągnęła dwa talerze i zajęła się krojeniem swojego wypieku.
- Pani Tuckfield znowu chce urządzić przyjęcie. Czasem mam wrażenie, że ma za dużo pieniędzy.
- To prawda. Proszę – postawiła przed Alice talerz z kawałkiem ciasta. Nalała herbaty do dwóch filiżanek.
- Osobiście uważam, że skoro ma tyle pieniędzy, to powinna z nich zrobić pożytek. Na przykład dać na kościół albo nie wiem, domy dziecka.
- Albo swojej służbie, która umiera z głodu – dodała Gladys, wpychając ciasto do ust.
- Prawdopodobnie nigdy tego nie zrobi. Nawet o tym nie pomyśli.
- Taka już jej natura – kucharka oblizała ze smakiem palce – nie myśli o rzeczach nieprzyjemnych.
- Cóż, a kto myśli - Poza mną. Pomyślała, grzebiąc w talerzu widelcem. Zignorowała dzwonek do drzwi kuchennych.
- Ja otworzę – powiedziała Gladys, a po chwili wróciła wraz z Hyacinth Parker.


- Hyacinth! – wykrzyknęła Alice, wstając z krzesła – skąd się tu wzięłaś?
- Bardzo miłe powitanie! Najwyraźniej nic się nie zmieniłaś – odrzekła Hyacinth zasępiając się.
- Och, nie to miałam na myśli – poprawiła się szybko – po prostu zdziwiło mnie ta niespodziewana wizyta. Chodź, siadaj.
- Jemy właśnie ciasto, poczęstuje się pani? – zaproponowała Gladys i nie czekając na odpowiedź, nałożyła spory kawałek na talerz.
- A więc, co cię tu sprowadza? – spytała Alice, nalewając herbatę do trzeciej filiżanki.
- Praca, oczywiście – powiedziała, siadając przy stole.
- Praca? – zdziwiła się Alice – jak to? Wyrzuciła cię? Dlaczego?
- Powiedziała, że nadchodzą ciężkie czasy i musi przestać żyć w luksusie. Co za jędza – syknęła Hyacinth, gryząc ciasto ze złością.
- Tak ci powiedziała? Bezczelna.
- Tak naprawdę pewnie chciała mnie wyrzucić, by na moje miejsce zatrudnić swoją koleżankę. W końcu nie często wyrzuca się gospodynie, które pracowały już kilkanaście lat.
- A więc to o to chodziło.
- Odrażające – dodała Gladys, robiąc minę wyrażającą oburzenie.
- Tak, dlatego tu jestem. Nie mam pracy, a podobno potrzebujecie opiekunki.
- To prawda, nasza ostatnia musiała wyjechać, a dziewczyny nie można zostawić samej.
- Jaka jest?
- Mała, zarozumiała jędza. Myśli tylko o sobie, jest złośliwa i niezbyt inteligentna – powiedziała Alice, po czym dodała zgryźliwie – zupełnie jak mamusia.
- Cóż, za młodu ty też taka byłaś. Mogę wykorzenić z niej te maniery
- Tak naprawdę to wystarczy, żeby dziewczyna nie błąkała się wokół Christine. Złości ją.
- Biedne dziecko. Rozumiem, że Christine niezbyt ją lubi?
- Niestety. Pewnie dlatego jest taka a nie inna. Próbuje pokazać, że istnieje.
- Z taką będzie trudno, ale mogę ją czymś zająć.
- Wierzę w twoje możliwości. Możesz zacząć kiedy chcesz.
- Muszę wrócić jeszcze po swoje rzeczy. Chciałabym najpierw zobaczyć tę dziewczynę. Jak się nazywa?
- Rachel. Rachel Tuckfield.
- Ładne imię – powiedziała Hyacinth, zamyślając się – zaprowadź mnie do niej.
- O tej porze przeważnie bawi się w parku – pomyślała na głos Alice, a następnie wstała i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Hyacinth ruszyła jej śladem - to chwila drogi, może najpierw wolałabyś się zdrzemnąć?
- O mnie się nie martw. Poza tym spałam w pociągu.
Szły ścieżką przez zielony, wypełniony dębami park, w którym od czasu do czasu ukazywały się malownicze ruiny neogotyckie. Kilka razy przeszły pod zniszczonymi łukami, zanim znalazły się na rozległej polanie z jeziorem, z którego mętnych, zielonych głębin wyrastały lilie i trzcina wodna. W oddali wznosiło się mauzoleum wzorowane na architekturze starożytnego Rzymu. Pokryte bluszczem schody prowadziły do drewnianych wrót, zamkniętych wraz ze śmiercią rodziców ciotki Alice. Trochę dalej mała dziewczynka bujała się na huśtawce, zawieszonej na potężnym konarze starego drzewa. W jego cieniu skryła się pokojówka Maggie, czytająca książkę i co jakiś czas spoglądająca na dziecko. Pospiesznie wstała, gdy zobaczyła zbliżającą się Alice i Hyacinth. Dygnęła.
- Spokojnie, siadaj. My nie do ciebie – powiedziała Alice, po czym zwróciła się do Rachel, spoglądającą to na nią, to na Hyacinth zaciekawionym, choć nieufnym spojrzeniem – witaj Rachel. To Hyacinth Parker, będzie twoją nianią.
- Cześć, Rachel – powiedziała Hyacinth, uśmiechając się.


Rachel Tuckfield była żywą dziewczyną o długich, blond włosach. W przeciwieństwie do matki, Rachel stawiała dzielny opór promieniom słonecznym, zaskakując widokiem bladej niczym kość słoniowa twarzy, z której patrzyły duże, okrągłe oczy koloru nieba. Miała na sobie granatową, koronkową sukienkę i buciki ubrudzone błotem. Z pozoru uroczą całość psuły skrzywione usta, wyrażające czystą złośliwość. Zupełnie jak Christine, pomyślała Alice.
- Nie jest za stara dla mnie? – spytała Rachel.
- Będzie się tobą opiekować, nie bawić – powiedziała Alice, wznosząc oczy ku niebu.
- Stara? – Hyacinth wyraźnie to dotknęło – moja droga, będziesz miała długie, wypełnione wrażeniami dzieciństwo.
Obeszła Rachel i położyła jej ręce na ramionach, wbijając w nie paznokcie.
- Nie martw się Alice, Rachel będzie w dobrych rękach – uśmiechnęła się znacząco. Alice była zachwycona.
- Znakomicie! Cieszę się, że mam już ten problem z głowy. Z własnego doświadczenia wiem, że potrafisz się zająć dziećmi - i to jak. Złośliwe iskierki zalśniły w jej oczach.
- A ja to nie mam nic do powiedzenia? – spytała Rachel z wyrzutem.
- Masz, ale prawdopodobnie nic to nie zmieni. Możesz za to wrócić do domu, bo niedługo będzie obiad.
- Chcę zjeść tutaj – powiedziała Rachel rozkazującym tonem.
- Co to to nie. Jest wiatr, są chmury. Jeżeli już, to najwyżej na werandzie.
- Ale…
- Żadnych ale.
- Powiem mamie!
- Twoja matka ma ważniejsze rzeczy do roboty. Jeśli masz jakieś zastrzeżenia, Hyacinth chętnie ich posłucha.
- O tak – powiedziała ochoczo Hyacinth – w końcu jestem twoją opiekunką.
- Ale pewnie i tak tylko cię zgani – dodała Alice z satysfakcją w oczach.
- To bezczelne, po prostu bezczelne… Mama się o wszystkim dowie… - Rachel strzęsła się ze złości.
- No dobrze, Hyacinth – zaczęła Alice, zupełnie ignorując Rachel – skusisz się na kolejny kawałek ciasta?
- Och, nie powinnam was objadać – zaśmiała się.
- Jestem całkiem pewna, że Gladys się ucieszy z twojego towarzystwa. Chodźmy, nie opieraj się.
- No dobrze, skoro tak, to pójdę.
I ruszyły w stronę dworu, zostawiając pokojówkę na pastwie Rachel, kręcącej się po łące jak rozszalałe zwierzę.


- Czy postąpiłyśmy słusznie? – spytała po chwili Hyacinth, gdy już rozsiadły się w kuchni i poczęstowały ciastem. Gladys gdzieś zniknęła.
- Spokojnie. Ta mała musi zostać utemperowana. Matka pozwala jej na wszystko, byle tylko zostawiła ją w spokoju.
- A właśnie. Alice, jak to się stało? Myślałam, że Christine nie lubi stałych związków.
- Bo nie lubi. To ta mała ją do tego zmusiła.
- Jak to?
- To bardzo proste. Po prostu Christine jak zwykle bawiła się uczuciami innych, tylko tym razem jej to nie wyszło.
- Ach, rozumiem. Nie użyli prezerwatywy?
- Najwyraźniej nie, albo ktoś się bawił dziurkaczem.
- Biedne dziecko – Hyacinth westchnęła – pewnie Christine nie może jej tego przebaczyć. A kto jest ojcem?
- Armand Chevalier. Muszą być już od dawna, ponieważ widziałam ich razem na przyjęciu u Isadora kilka lat temu.
Przez chwilę jadły w ciszy.
- A co z Isadorem? – spytała w końcu Hyacinth – masz z nim jakiś kontakt?
- Nie.
- Na pewno? – spytała znowu, obrzucając Alice przenikliwym spojrzeniem.
- Oczywiście. Nie widziałam go od dawna. Poza tym nie mam z nim już nic wspólnego.
- Rozumiem – powiedziała lakonicznie. Alice westchnęła.
- To już koniec, naprawdę – Alice uśmiechnęła się – co było, minęło.
Wcale nie. Boże, Hyacinth, jak bardzo chciałabym się wyżalić, pomyślała. Ale nie mogę. Jestem już dorosłą kobietą, a nie rozkapryszonym bachorem jak Rachel. Sama sobie poradzę ze swoimi problemami, nie musisz mi pomagać.
- Skoro tak mówisz – skwitowała Hyacinth, machnąwszy lekceważąco ręką – wierzę ci na słowo.
Wstała i poprawiła ubranie.
- No, na mnie już czas. Cieszę się, że mogę tu pracować. Przyjadę tu jak załatwię już wszystko u siebie. Nie powinno to trwać dłużej niż tydzień.
- Rozumiem, odprowadzić cię na stację?
- Nie, dziękuję. Masz dużo pracy, a ja jeszcze mam zamiar wstąpić do kościoła.
- No dobrze, w takim razie do zobaczenia. Miło było cię gościć.
- Do następnego razu. I nie przepracowuj się. Przynajmniej do czasu, aż się tu zadomowię.
Przytuliły się po przyjacielsku, po czym Hyacinth wyszła z kuchni. Alice wzięła brudne naczynia i wstawiła do zlewu. Odkręciła kran i już miała się zabrać do zmywania, gdy w tym samym momencie Gladys weszła do kuchni.
- Ależ nie, niech się pani tym nie trudzi! Pomywaczka zaraz się tu zjawi, ona się tym zajmie.
- No dobrze. Jak pojawi się któraś z dziewczyn to powiedz, że Rachel chce zjeść obiad na werandzie. Jak obiad będzie już gotowy proszę mi go zanieść do pokoju.
- Tak też zrobię, niech się pani nie martwi.


Alice przeszła do swego prywatnego saloniku. Było to średnich rozmiarów pomieszczenie utrzymane w stylu wiktoriańskim. Przed kominkiem stał fotel oraz kanapa, a za nią dębowe biurko z szufladkami. Pod oknem stała komoda, obok niej zaś etażerka wypełniona drobnymi przedmiotami. Przy drzwiach do sypialni stał kredens, przed którym znajdował się okrągły stół i dwa krzesła, miejsce, w którym Alice jadała obiady. W pomieszczeniu był również gramofon, na którym Alice często słuchała jazzowej muzyki. Część mebli została zniesiona ze strychu specjalnie dla Alice, z pozoru by umilić jej życie. Alice jednak wiedziała, że Christine chciała w ten sposób dać jej namiastkę dawnego luksusu, tak, by ciągle wspominała czasy, kiedy była panią tego domu. I udało jej się. Alice usiadła przy biurku i wyjęła listy z kieszeni. Wysunęła małą szufladkę i wyciągnęła z niej resztę poczty, jaką dostała w ciągu ostatnich kilku tygodni. No cóż, to będzie długa, nudna robota.
Rachunki, prośby o zwrot pieniędzy, szantaże. Mój Boże, jest tego więcej niż ostatnio, pomyślała, jeśli Christine czegoś z tym nie zrobi, to w końcu ktoś osobiście się nią zajmie. Alice co chwila oburzała się wielkością ceny, bądź bezczelnością rzeźnika. W końcu skończyła ostatni list i odetchnęła z ulgą. Nareszcie. Usłyszała pukanie.
- Proszę – powiedziała. Do salonu weszła pokojówka, niosąc na tacy obiad. Postawiła go na stole, wymruczała coś, po czym dygnęła i wyszła pospiesznie. Alice podniosła się z krzesła i usiadła przy stole. Tego dnia podano jej Filet Mignon. Skosztowała polędwicy, wyborne, Gladys zna się na swojej pracy. Rozkoszowała się pieczarkami, młodymi ziemniakami i sałatką z pomidorów koktajlowych. Napiła się czarnej herbaty. Po daniu głównym zjadła ciasto kremowe, jedno ze specjalności kucharki.
A właśnie, jest jeszcze do mnie list, pomyślała po skończeniu uczty. Kto też mógł do mnie napisać? Podeszła do biurka i wzięła ostatni, nieotwarty jeszcze list. Wzięła nóż do papieru i rozerwała kopertę. Przeczytała pierwsze słowa i poczuła, jak serce zaczyna jej mocniej bić.

„Moja najdroższa Alice,

Wiem, że wciąż nosisz do mnie urazę, dlatego też ten list będzie już ostatnim. Chciałbym Cię zaprosić na kolację w restauracji Claridge’s dwudziestego pierwszego sierpnia o godzinie siódmej. Poślę po Ciebie szofera. Błagam Cię, jeśli jeszcze coś do mnie czujesz, odpowiedz.

Twój na zawsze oddany,
Isador Williams

P.S. – wybacz.”


------------------------------------------------------------------

Jeszcze jedna sprawa. Jak zauważyliście, znowu zmieniłem kolorystykę obrazków. Zastanawia mnie, która wam się najbardziej podoba - z odcinków 1-4, 5-6 czy z siódmego?

------------------------------------------------------------------

Ostatnio edytowane przez Caesum : 02.07.2017 - 16:34
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.06.2012, 12:36   #63
Searle
 
Avatar Searle
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Skąd: Dolny Śląsk
Wiek: 38
Płeć: Kobieta
Postów: 4,168
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

Oj, jak ja dawno nie zaglądałam do tego FS... Ale nic to! Wszystko nadrobię! Obiecuję!

Na razie tylko odcinek nr 5:

Jak ten Isador kocha Alice Jest gotów dla niej do poświęceń. A Hyacinth to niezła żmijka Ale za to pomysłowa

Leczenie kokainą... Byle by Alice się nie uzależniła

Ciekawi mnie kim jest ta ruda? Czy rzeczywiście jest jakąś rodziną do Isadora?

- Pan zapewne Thomas Lloyd! - ja bym to napisała: Zapewne pan Thomas Lloyd? albo już nawet: Pan, zapewne, Thomas Lloyd?

Nie stawiaj po wypowiedziach, których nie kończysz kropką dużych liter np:
- Alice – Powtórzył. – Czy wyjdziesz za mnie?
__________________
Searle jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.06.2012, 13:00   #64
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,474
Reputacja: 73
Domyślnie Odp: Alice Waters

Ooo, no właśnie, jak ja żem dawno cię nie widział, moja droga! Dobrze, żeś wróciła.
Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
Leczenie kokainą... Byle by Alice się nie uzależniła
Ahah, to jedna z moich ulubionych ciekawostek tamtych lat. <3 Oni wtedy wszystko leczyli niektórych chorób, to już inna sprawa.
Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
Ciekawi mnie kim jest ta ruda? Czy rzeczywiście jest jakąś rodziną do Isadora?

Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
- Pan zapewne Thomas Lloyd! - ja bym to napisała: Zapewne pan Thomas Lloyd? albo już nawet: Pan, zapewne, Thomas Lloyd?
Albo też "Pan to zapewne Thomas Lloyd". Ogólnie masz rację, nie wiem czemu, ale gdy piszę automatycznie w głowie włącza mi się głos starej babci i wtedy wszystkie dialogi robię w stylu "laboga".
Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
Nie stawiaj po wypowiedziach, których nie kończysz kropką dużych liter np:
- Alice – Powtórzył. – Czy wyjdziesz za mnie?
Ooo, dzięki. Ostatnio próbuję się poprawić i np. gdy mam jakieś wątpliwości, to sięgam chociażby po książki Agathy Christie, ale ciągle się zapominam.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 13.06.2012 - 14:02
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 17.06.2012, 19:33   #65
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Alice Waters

Matko, nareszcie.

6
Cytat:
światło zapłonęło
Może po prostu "zajaśniało"?

Im dalej się wgłębiam w treść tego FS, tym więcej znajduję podobieństw do tego, co sama zaczęłam pisać.
Jeśli faktycznie się tego więcej znajdzie, to "Marzenie..." okaże się ostatnim, jaki napisałam.
Ale nie zdradzę, o co konkretnie z tego odcinka chodzi ;p
Nie spodziewałam się, że Hyacinth w młodości była blondynką No i wujostwo Alice to prześliczni simowie! :> Brawo, Tenziu!

Klimat tego FS jest zaje... <3 Opisy, zdjęcia zgrywają się w taką nieodłączną całość i dają razem tyle przyjemności dla oczu! :> Szkoda tylko, że ja sama już nie mam tyle chęci na czytanie choćby nie wiem jak dobrych opowiadań
Cytat:
mam jeszcze półgodziny
Pół godziny.
Cytat:
- Żoną Isadora Williamsa jestem ja, Caroline Williams.

No ale tak, to było zbyt piękne i zbyt proste (tzn. małżeństwo mogło zostać zawarte bez większych przeszkód czy poświęceń ze strony narzeczonych), żeby było prawdziwe!

7

Co za frajer z tego Isadora! Biedne Alice i Caroline...!

Cytat:
a jej otyła figura
Może puszysta?

Jej, jak Alice teraz staro wygląda! No i kim ona teraz jest...? Matko, jak mi jej szkoda! Kiedyś była jedną z nich, a teraz musi się tak poniżać, usługiwać im... Oh!

Hm, piszesz, że "walczyła ze stanikiem", ale jak tu założyć stanik do takiej sukienki? ;]
Ta lina od huśtawki wygląda podejrzanie Jakby była doklejona, a nie z gry.

Teraz fragment z prologu... Chyba nic z tego nie będzie, zresztą Ty i tak piszesz o niebo lepiej ode mnie.
Te podobieństwa mnie bardzo martwią i ciężko mi teraz z czystym sumieniem napisać, że FS mi się podoba.

W każdym razie oba odcinki bardzo udane, no i nie rozumiem, co wg Ciebie tak zgrzytało w "siódemce", bo chyba nie dialogi? Sztucznymi ich nazwać nie mogę, bo wyszły bardzo, bardzo dobrze, naturalnie i myślę, ze trafie pokazałeś w nich wszystko, co zamierzałeś pokazać. Myśli Alice tylko je dopełniały, zresztą te dopełnienia były moim zdaniem napisane po mistrzowsku. Mało kto jest w stanie się tak wczuć w rolę głównego bohatera.
Twoje opisy też mnie naprawdę zawstydzają. Jak dla mnie perfekcja.
Co się zdjęć zaś tyczy, to te rozmycia psują cały efekt. Masz ślicznie urządzone plany zdjęciowe i trzeba je upiększać, z dumą pokazywać w najlepszej, najprawdziwszej postaci

No dobra, to ciekawe, czy przy następnym odcinku będę znowu sprowadzona do parteru przez akcję miejscami tak ładnie pokrywającą się z tym, co ja wymyśliłam i co miało być moim kolejnym, wyczekiwanym (i świetnym?) FS. No ale z drugiej strony miło byłoby powiedzieć, że znalazł się dobry następca, chociaż, mam wrażenie, ten dział stracił już swój prestiż, nie wiedzieć dlaczego Za mało FS? Za rzadkie wstawianie nowych odcinków? Kompletny brak "nowej krwi"? Ja się wypaliłam, i jako pisarka, i jako komentatorka, ale przecież nie wszyscy siedzą tu prawie 5 lat i napisali tyle, co ja... Smutne tym bardziej, że dział FS był zawsze moim oczkiem w głowie
Przepraszam za taki pesymistyczny komentarz, ale jakiś taki melancholijny nastrój mnie złapał i musiałam to z siebie wyrzucić. No i bardzo mi przykro, że jego wymowa przyćmiła świetność tego opowiadania, a przecież ma ono tyle zalet, tyle rzeczy do pozazdroszczenia!

10/10

Ostatnio edytowane przez Liv : 17.06.2012 - 19:35
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 17.06.2012, 23:36   #66
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,474
Reputacja: 73
Domyślnie Odp: Alice Waters

Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Matko, nareszcie.
Huh? ; o
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Może po prostu "zajaśniało"?
Zapłonęło też dobrze, ale jeśli mam być szczery, to zajaśniało bardziej mi pasuje. Poprawione.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Im dalej się wgłębiam w treść tego FS, tym więcej znajduję podobieństw do tego, co sama zaczęłam pisać.
Jeśli faktycznie się tego więcej znajdzie, to "Marzenie..." okaże się ostatnim, jaki napisałam.
Ale nie zdradzę, o co konkretnie z tego odcinka chodzi ;p
Cóż, trochę mi głupio, ale wyznam wam w tajemnicy, że niektóre elementy Alice Waters były wzorowane na książce Dziwne Losy Jane Eyre, którą zresztą polecam z całego serca.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Nie spodziewałam się, że Hyacinth w młodości była blondynką No i wujostwo Alice to prześliczni simowie! :> Brawo, Tenziu!
Hahah, założę się, że Mef jest zachwycona tą pochwałą. I słusznie, bo i ja uwielbiam simów jej produkcji.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Klimat tego FS jest zaje... <3 Opisy, zdjęcia zgrywają się w taką nieodłączną całość i dają razem tyle przyjemności dla oczu! :> Szkoda tylko, że ja sama już nie mam tyle chęci na czytanie choćby nie wiem jak dobrych opowiadań
Dziękuję za miłe słowa. <3 Cieszę się, że zarówno tekst, jak i zdjęcia Ci się podobają. Mam nadzieję, że reszta odcinków będzie równie pozytywnie odebrana.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Pół godziny.
No właśnie to ciekawy problem. W ogóle nie zauważyłem tego błędu i teraz wiem dlaczego - ponieważ nigdy nie został podkreślony. Zarówno Word jak i Firefox uważa te słowa za poprawne, w związku z tym sprawdziłem to w internecie. Okazało się, że Komisja Kultury Języka dopuszcza zarówno jedną wersję, jak i drugą.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Może puszysta?
<3
Poprawione.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Jej, jak Alice teraz staro wygląda! No i kim ona teraz jest...? Matko, jak mi jej szkoda! Kiedyś była jedną z nich, a teraz musi się tak poniżać, usługiwać im... Oh!
Już odpowiadam na pytanie(no chyba, że było retoryczne, to wtedy mhmhmhmh): Alice jest teraz główną gospodynią. Jej zadaniem jest nadzorowanie służby oraz rekrutacja. Normalnie musiałaby również sprzątać jak pokojówka, jednak dom jest na tyle duży, że wszystkim zajmują się służące.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Hm, piszesz, że "walczyła ze stanikiem", ale jak tu założyć stanik do takiej sukienki? ;]
Mój Boże! Tak długo siedziałem przy tym zdjęciu, a w ogóle tego nie zauważyłem! Mam nadzieję, że wybaczycie mi wszyscy to "drobne" niedopatrzenie?
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Ta lina od huśtawki wygląda podejrzanie Jakby była doklejona, a nie z gry.
No właśnie jest zupełnie na odwrót. Szczerze mówiąc długo myślałem nad tym, aby w photoshopie zmienić tą linę, ale ostatecznie uznałem, że lepiej zająć się resztą zdjęć. Och, jaki żem leniwy... XD
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Teraz fragment z prologu... Chyba nic z tego nie będzie, zresztą Ty i tak piszesz o niebo lepiej ode mnie.
Te podobieństwa mnie bardzo martwią i ciężko mi teraz z czystym sumieniem napisać, że FS mi się podoba.
Bo masz wrażenie, że tak naprawdę chwalisz siebie? Uwierz mi, nie obrażę się, jeśli będziesz się zachwycać moim fotostory. Powiem nawet, że będę z tego całkiem szczęśliwy.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
W każdym razie oba odcinki bardzo udane, no i nie rozumiem, co wg Ciebie tak zgrzytało w "siódemce", bo chyba nie dialogi? Sztucznymi ich nazwać nie mogę, bo wyszły bardzo, bardzo dobrze, naturalnie i myślę, ze trafie pokazałeś w nich wszystko, co zamierzałeś pokazać. Myśli Alice tylko je dopełniały, zresztą te dopełnienia były moim zdaniem napisane po mistrzowsku. Mało kto jest w stanie się tak wczuć w rolę głównego bohatera.
Twoje opisy też mnie naprawdę zawstydzają. Jak dla mnie perfekcja.
Siódemkę napisałem po dłuższej przerwie i pierwsza, niepoprawiona wersja miała dużo błędów. Ponadto zastanawiałem się, czy nie ma za dużo dialogów w porównaniu do opisów, ale z kolei mam wrażenie, że tego odcinka, jako, że to w sumie ponowne zaprezentowanie postaci, nie dało się inaczej napisać.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Co się zdjęć zaś tyczy, to te rozmycia psują cały efekt. Masz ślicznie urządzone plany zdjęciowe i trzeba je upiększać, z dumą pokazywać w najlepszej, najprawdziwszej postaci
No tak. Rozmycie jest dobre, jeśli chce się schować zieleń w simsach, albo gdy nie ma się odpowiedniego tła i trzeba znaleźć jakieś inne(jak w odcinku 2). Myślę, że już pozostanę przy rozmyciu aż do końca Alice Waters, ale zrezygnuję z niego w następnym fotostory.
Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
No dobra, to ciekawe, czy przy następnym odcinku będę znowu sprowadzona do parteru przez akcję miejscami tak ładnie pokrywającą się z tym, co ja wymyśliłam i co miało być moim kolejnym, wyczekiwanym (i świetnym?) FS. No ale z drugiej strony miło byłoby powiedzieć, że znalazł się dobry następca, chociaż, mam wrażenie, ten dział stracił już swój prestiż, nie wiedzieć dlaczego Za mało FS? Za rzadkie wstawianie nowych odcinków? Kompletny brak "nowej krwi"? Ja się wypaliłam, i jako pisarka, i jako komentatorka, ale przecież nie wszyscy siedzą tu prawie 5 lat i napisali tyle, co ja... Smutne tym bardziej, że dział FS był zawsze moim oczkiem w głowie
Przepraszam za taki pesymistyczny komentarz, ale jakiś taki melancholijny nastrój mnie złapał i musiałam to z siebie wyrzucić. No i bardzo mi przykro, że jego wymowa przyćmiła świetność tego opowiadania, a przecież ma ono tyle zalet, tyle rzeczy do pozazdroszczenia!

10/10
Nie wiem, czemu się tak tym przejmujesz. W świecie różne zdarzenia się powtarzają, nic nie jest całkiem unikalne, więc takie zamartwianie się podobieństwami nie ma sensu. Z resztą, teraz zawsze możesz coś pozmieniać, poprawić. Fotostory to mimo wszystko zabawa.
Co do straty prestiżu, to ja pokuszę się o stwierdzenie, że całe forum już nie jest takie jak kiedyś. Może to czysta nostalgia, ale pamiętam lata 2005-2006 i mam wrażenie, że forum było jakieś żywsze. Nie wiem, czy to ja się zestarzałem, czy faktycznie tak jest, ale wydaje się, że w ogóle forum jakoś zamiera, niemrawo, ale jednak. Musimy mimo wszystko przyznać, że nie tylko forum, ale i jego tematyka straciła na jakości. The Sims 3 to śmiech na sali.
Cóż, miejmy nadzieję, że to tylko tymczasowy problem.

Ahahah no i dziękuję za 10/10. <3

Ostatnio edytowane przez Caesum : 18.06.2012 - 00:42
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 18.06.2012, 13:55   #67
Larandil
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Alice Waters

pora na mnie ^^
na poczatek:

Cytat:
Hahah, założę się, że Mef jest zachwycona tą pochwałą. I słusznie, bo i ja uwielbiam simów jej produkcji.
lovvv <3 oczywiscie, ze jestem zachwycona. moje simy wystepuja w jednym z najlepszych FS na tym forum, takze <serce>

uwielbiam Twoj styl pisania, Twoja dbalosc o kazdy szczegol(wszystko musi byc zapiete na ostatni guzik)...ale najbardziej uwielbiam zdjecia. sa rewelacyjne.
no i w sumie to wszystko. awawawawawaw <3

ps. ogorki rzadza.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 18.06.2012, 14:56   #68
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Alice Waters

Cytat:
Już odpowiadam na pytanie(no chyba, że było retoryczne, to wtedy mhmhmhmh)
Z założenia było retoryczne, ale dzięki za szersze objaśnienie
Cytat:
Mam nadzieję, że wybaczycie mi wszyscy to "drobne" niedopatrzenie?
Wybaczymy
Cytat:
Bo masz wrażenie, że tak naprawdę chwalisz siebie?
Nie, bo ja przy tobie naprawdę wypadam gorzej ;] Poza tym staram się zachować resztki skromności
Aż sobie wczoraj wzięłam i przeczytałam to, co już mam i stwierdziłam, że nie jest takie złe, ale, hm, i tak to już nie jest to samo co kiedyś.
Cytat:
Myślę, że już pozostanę przy rozmyciu aż do końca Alice Waters, ale zrezygnuję z niego w następnym fotostory.

No nic, będę musiała przeczytać kolejne FS xD
Cytat:
Nie wiem, czemu się tak tym przejmujesz. W świecie różne zdarzenia się powtarzają, nic nie jest całkiem unikalne, więc takie zamartwianie się podobieństwami nie ma sensu.
Nic by się nie stało, gdyby było to tylko jedno podobieństwo, ale ich jest już kilka! A boję się, co będzie dalej.
Cytat:
pamiętam lata 2005-2006 i mam wrażenie, że forum było jakieś żywsze.
Kiedy ja zaczynałam (2008/2009) też miałam takie wrażenie. Piszesz "tymczasowy problem" ale prawda jest taka, że dopóki "trójka" będzie dalej tak słaba, a zarazem tak popularna (chociaż ludzie też już się nią przejadli mam wrażenie), to fora typu nasze nie będa zyskiwać na popularności. Tym bardziej, że jednak nie jesteśmy najatrakcyjniejszym miejscem w sieci, powiedziałabym wręcz, że to forum tworzy taką bardzo zamkniętą społeczność - każdy się zna, a nowemu nie jest łatwo się wkręcić w towarzystwo. No i nowi, jeśli już są, nie bardzo się udzielają w działach niepoświęconych stricto tematyce "trójkowej".
Oj tak, starzejemy się... I trudno powiedzieć, że userzy to dzieciaki - sporo tu jest ludzi powyżej 15 czy 16 roku życia... A jak wiadomo, ci pomału nie mają czasu na simsy - bo szkoła, bo znajomi, bo cośtam.

Nie dziękuj, zasłużyłeś
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 18.06.2012, 15:36   #69
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,474
Reputacja: 73
Domyślnie Odp: Alice Waters

Cytat:
Napisał Mefisto Zobacz post
uwielbiam Twoj styl pisania, Twoja dbalosc o kazdy szczegol(wszystko musi byc zapiete na ostatni guzik)...ale najbardziej uwielbiam zdjecia. sa rewelacyjne.
no i w sumie to wszystko. awawawawawaw <3
Naprawdę? Ja jakoś, gdy czytam swoje fs, to zawsze mam wrażenie, że zdania są często za długie i pisane dziwnym językiem. Fajnie wiedzieć, że czytelnicy takiego wrażenia nie mają.

Cytat:
Napisał Liv Zobacz post
Nie, bo ja przy tobie naprawdę wypadam gorzej ;] Poza tym staram się zachować resztki skromności
Weź, bo mi woda sodowa uderzy do głowy. <3
Nawet jeśli faktycznie się wypaliłaś, to założę się, że z czasem wróci wena. Ja, zanim napisałem coś konkretnego, miałem chyba dwuletnią przerwę. Byle by pisać dla siebie, to najważniejsze.

No i przyznam ci tu rację, że forum tworzy zamknięta społeczność. Ja przez pewien czas w ogóle się nie udzielałem i gdy teraz wróciłem, to już i tak nie to co kiedyś. Dział TS1 martwy, dział fotostory ledwo dycha, a reszta szczerze mówiąc nigdy mi nie odpowiadała. Szkoda, że tak się dzieje, no ale trzeba przyznać, że nie wszystko jest wieczne.
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 21.06.2012, 00:19   #70
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Alice Waters

Cytat:
Napisał Searle
Oj, jak ja dawno nie zaglądałam do tego FS...
do Vorgusia też dawno nie zaglądałaś, a ja ciągle czekam na Twój komentarz


Cytat:
- To wcale nie było tak – żachnęła się sędziwa kucharka, która słuchała wszystkiego, piekąc coś w jednej z dwóch ag.
a co to są "agi" ?
Cytat:
- Co tu się dzieje? Lily, Maggie, wracajcie do roboty – powiedziała ostrym tonem [...]
jakoś nie bardzo pasuje mi tu to pogrubione słowo lepiej brzmiałoby "do pracy" lub "do swoich zajęć"
Cytat:
Armand uśmiechnął się, a następnie wyszedł z biblioteki [...]
szybki gość, nawet nie zdążył wstać :>

No to nieźle się porobiło, nie ma co. Alice została pokojówką, a Hyacinth będzie mieszkać z nią pod jednym dachem i temperować małego wrednego bachora
Mam przeczucie, że Isador jednak na prawdę kocha Alice, ale to jeszcze wyjdzie w praniu, bo pewnie się spotkają :3
Odcinek fajny, ale miejscami dialogi wydały mi się trochę sztuczne. W jednym miejscu się nawet pogubiłam, nie wiedziałam kto mówi, a kto odpowiada
Długość tekstu dobra, zdjęcia są piękne, odcinek fajny, ale trochę przedobrzyłeś tymi dialogami.

Czekam na ciąg dalszy :3
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 21.06.2012 - 00:24
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 5 (0 użytkownik(ów) i 5 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 06:00.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023