Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 09.06.2010, 21:23   #11
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Jak dobrze pójdzie to myślę że sobota lub niedziela, w ostateczności poniedziałek.
(dużo zależy od mojego komputera, a mianowicie, w którym z tych dni będzie miał dobry humor )
Odcinek mam już prawie gotowy.
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 13.06.2010, 18:34   #12
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Ok, wstawiam kolejny odcinek.
Szkoda się rozpisywać

ROZDZIAŁ 1

Część druga: Plan doskonały?

- Dokąd się tak nagle wybierasz? - Alia ze zdziwieniem patrzyła na swoją siostrę, która wywalała kolejne ciuchy ze swojej szafy, wprost na podłogę. – Księciunio ci ucieknie – Dodała szczerząc zęby.

[img]http://i47.************/11ak7xd.jpg[/img]

Li Mei wydostała się ze sterty ubrań, w której przed chwilą stała i spojrzała na uśmiechającą się do niej blondynkę.
- Taki z niego książę, jaka ze mnie królewna Śnieżka. – Odparła. – Dobrze wiesz, że z księcia został mu tylko tytuł szlachecki, który odziedziczył po ojcu. W dzisiejszych czasach, nikt już tak nie mówi. Oczywiście pomijając naszą matkę, której umysł zatrzymał się na średniowieczu... Bynajmniej tak wywnioskowałam, po ostatniej rozmowie z nią. Dla niej, to zawsze będzie książę, którego chciałaby na swojego zięcia. Dla mnie, natomiast, to zawsze będzie „krowi placek”, którym chętnie użyźniłabym glebę... Jeśli wiesz co mam na myśli.
Gdy blondynka przytaknęła siostrze, ta odwróciła się do niej plecami i zaczęła rozgrzebywać ubrania leżące na podłodze.
- Jakby ktoś pytał, gdzie jestem, kiedy mnie nie już będzie, to powiedz, że u koleżanki. – Mówiła przewracając kolejne ciuchy.
- Ok. A której?
- Nie wiem... Powiedz imię pierwszej, która przyjdzie ci na myśl.
Kiedy znalazła, to czego szukała, szybko się przebrała i wybiegła z pokoju. Zostawiła w nim „artystyczny nieład”, oraz Alię, która kompletnie zgłupiała po jej ostatniej wypowiedzi. Wyszła z domu, wsiadła w swoje auto i ruszyła z piskiem opon w kierunku miasta, a raczej przedmieścia, na którym znajdował się mały bazar. Właśnie tam stał stragan, na którym jej dobra znajoma sprzedawała kwiaty. Była to głównie przykrywka do tego co robiła naprawdę, chociaż nie można jej zarzucić, że nie znała się na kwiatach. Sprzedawała bowiem, informacje na temat tego, co działo się w Bruegel oraz na jego obrzeżach. Znała wiele tajemnic, za których wyjawienie nieraz kazała sobie słono płacić. Wszyscy, którzy znali ją od tej strony, wiedzieli, iż jest najlepsza. Dlatego nikt nie protestował, że wykłada grube pieniądze, czasami za zaledwie kilka przydatnych mu zdań. Li Mei nigdy to nie interesowało, ale tym razem było kilka rzeczy, na które musiała znać odpowiedź. Kiedy dotarła na miejsce, zaparkowała auto między pobliskimi drzewami. Głowę owinęła chustą, włożyła ciemne okulary i ruszyła w kierunku straganu koleżanki. Gdy się koło niego znalazła, odczekała, aż znajoma rozliczy mężczyznę, który w pośpiechu przyszedł kupić kilka róż. Zaraz po tym jak odszedł z kwiatami w ręku, dziewczyna podeszła bliżej.

- Czemu to takie drogie? Nikt nie da pani tyle pieniędzy, za te kilka nieładnych chwastów w doniczce. - Powiedziała z ironią.
- No nie! Kolejna florystka się znalazła! - Odparła kobieta. – Jak jesteś taka mądra, to.. - Nagle przerwała w pół zdania i spojrzała na twarz osoby, którą jeszcze przed chwilą miała zamiar zmieszać z błotem. – Wszędzie rozpoznam ten uśmieszek... To ty wredna Mei.
- Cieszę się, że jeszcze go pamiętasz.
- Co ty tutaj robisz? Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek odwiedzała to miejsce. Coś się stało?
- Widzę, że doskonale się rozumiemy. Mimo, że upłynęło dobre trzy miesiące od naszego ostatniego spotkania. Masz racje stało się coś. A ja potrzebuje informacji. - Mówiąc to, dyskretnie podała koleżance pieniądze.
- Nie ma mowy... Od ciebie nie wezmę ani grosza. – Odparła dziewczyna.
- Bierz Marlene i przestań zgrywać bohaterkę. - Czarnowłosa nie dawała za wygraną. - Wiem, że sporo ryzykujesz, żeby poznać te wszystkie tajemnice. Jeśli nie dla siebie, zrób to dla swojej córeczki. Zdaje sobie sprawę, że wychowanie dziecka kosztuje.
- No dobrze. – Powiedziała po krótkim namyśle i włożyła pieniądze za bluzkę. - Jakich informacji potrzebujesz?
- Słyszałaś już zapewne, o tym, co przytrafiło się mojemu ojcu, prawda?
- No tak, kiepska sprawa z tym transportem... Podobno miał sporo tej ropy. No, ale Marco nie jest zwykłym złodziejem...
- Jeśli Marco, to szef tego klanu, który zwinął cały ładunek, to dobrze się składa. Bo właśnie o niego chcę zapytać.
- No, to słucham. Co chcesz wiedzieć na jego temat?
- Wszystko co może mi się przydać...
Marlene spojrzała ze zdziwieniem na koleżankę. Nie miała bladego pojęcia, do czego takie informacje są jej potrzebne. Nie zamierzała jednak pytać. W końcu nigdy nie zadawała zbędnych pytań.
- W sumie, to nie wiele, o nim wiem... Marco Takeda, to złodziej, który obrabia zamożnych ludzi. Oczywiście, nie robi tego, w żadnym szczytnym celu. Jeśli kogoś okrada, to tylko na czyjeś zlecenie.
- Czyli z moim ojcem, było podobnie tak?
- Zapewne. Na darmo go nie okradł. Szczerze mówiąc, to bardzo się zdziwiłam, kiedy dowiedziałam się o tym wszystkim. Twój staruszek, jest w końcu bardzo szanowany i ceniony, za swoją uczciwość i sumienność w interesach.
- Tak, wiem.. A może jednak wiesz coś więcej?

[img]http://i49.************/24b5fk9.jpg[/img]

- Mogę ci powiedzieć coś, o naszym Burmistrzu, czy nawet o samym Prezydencie, ale nie, o Takedzie. Ten facet, jest jak wiatr, w żadnym miejscu, nie spędza dużo czasu. Jedyną rzeczą jaką jeszcze pamiętam, a która jest z nim powiązana, to fakt, że wuj tego kasiastego Dantego, Thomas Lambert, posłał jego ojca za kratki, za rzekome buntowanie ludzi do strajku. Podobno pracowali, za marne pieniądze, w ciężkich warunkach, po wiele godzin, a wujaszek zbijał na nich fortunę. Ten człowiek, to ujawnił. A dokładniej mówiąc, ujawnił rzeczywiste dochody firmy budowlanej Lamberta, o których pracownicy nie wiedzieli. Nie wiem dokładnie jak to dalej było. Przez jakiś czas, krążyły jeszcze pogłoski na temat ojca Takedy. Ludzie mówili, że nie żyje, bo postawił się Lambertowi... Jak było naprawdę, nie wie nikt.
- Rozumiem. Czyli nic na temat samego złodzieja się od ciebie nie dowiem... - W głosie Li Mei dało się wyczuć zrezygnowanie.
- Lubisz orzechy prawda? - Marlene, zaskoczyła czarnowłosą, tym nagłym pytaniem.
- No... Tak, lubię... - Dziewczyna nie kryła swojego zdziwienia.
- Więc wyobraź sobie, że właśnie teraz, masz na nie ochotę. Próbujesz rozłupać skorupę, by dostać się do środka i poczuć w ustach ten przepyszny smak, ale jest ona tak twarda, że samymi dłońmi sobie nie poradzisz. Musisz użyć innego sposobu, żeby otworzyć łupinę. Tak samo jest z tym facetem. Żeby dowiedzieć się czegoś, o nim, musiałabyś go poznać i zdobyć jego zaufanie. Czy teraz rozumiesz?
- Niestety, tak. Więc jedyna nadzieja w moim ojcu...
Tym razem Marlene nie wytrzymała. Musiała zapytać, o co chodzi.
- Co ma z tym wszystkim wspólnego twój ojciec?
- Podsłuchałam dzisiaj jego rozmowę w gabinecie. On i ten lizus Dante, oprócz całej tej afery z ropą, rozmawiali również, o złapaniu tego całego Marco. Domyśliłam się po jego wypowiedzi, że szuka go cała policja stanowa...
- Chwila... Ty chcesz poznać tego złodzieja...
Li Mei nie odpowiedziała, na to pytanie. Nawet nie przytaknęła na to, co powiedziała przed chwilką jej koleżanka. Spuściła tylko głowę dając jej tym, do zrozumienia, że ma rację.
- Ale do czego ci on potrzebny? To facet bez skrupułów, bez uczuć, który...
- Który pomoże mi pogrążyć Lambertów. Oni knują coś przeciwko mojemu ojcu, słyszałam rozmowę Maxa* i jego wuja, kiedy byłam niedawno, u tego cholernego Dantego.
- Oszalałaś. Chyba za długo siedzisz na tym odludziu, bez przyjaciół. Max, zna się na interesach, jak kowal, na sadzeniu kwiatów. Niby co mógłby wymyślić? Zrób sobie lepiej wolne od dotychczasowego życia, wyjedź na jakieś wakacje, poznaj fajnego faceta... Może już czas, żeby o tym pomyśleć?
- Nie. Na to wszystko, jest jeszcze za wcześnie. – Skwitowała odpowiedź czarnowłosa.
Marlene spojrzała na nią ze smutkiem w oczach.
- Widzę, że dalej o nim myślisz i pewnie wciąż kochasz... - Nie zdobyła się, na to, by powiedzieć coś więcej. Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza.
- Wracam do domu. Dziękuje mimo wszystko za to, że poświęciłaś mi swój cenny czas. Pozdrów ode mnie córeczkę. - Zanim koleżanka zdążyła jej odpowiedzieć, dziewczyna z bólem, który na nowo zagościł w jej sercu, oddaliła się w kierunku samochodu...

****

„Dlaczego, do cholery, to nadal tak boli?”, pomyślała chowając twarz w poduszkę. Jej oczy były mokre od łez. Minęło już dwa lata, odkąd nie ma przy niej Chrisa. Li Mei pamiętała, to zdarzenie, jakby to było wczoraj. W dniu, kiedy widziała go po raz ostatni, padał śnieg, a mróz był bardzo srogi. Dostał telefon z pracy. Pożegnał ją gorącym pocałunkiem obiecując, że postara się wrócić jak najszybciej. Był ratownikiem i uwielbiał to, co robił. Jego pełen ciepła uśmiech i cudne zielone oczy, to było ostatnie co widziała, kiedy odjeżdżał spod jej domu. Wyryła sobie ten obraz w pamięci. Takiego chciała go zapamiętać na zawsze, bo więcej go nie zobaczyła. W drodze do pracy, wpadł w poślizg i z ogromną prędkością uderzył w drzewo. Policjant, z którym rozmawiała kilka dni po tym zdarzeniu, powiedział jej, że to nie było, jednak przyczyną śmierci chłopaka. Jak ustalono w śledztwie, przy tak potężnym uderzeniu, silnik auta całkowicie ścisnął mu nogi, sprawiając, że nie mógł się z niego wydostać. Zabił go wybuch pojazdu, w którym się znajdował.
„Co za ironia losu”, pomyślała znowu, spoglądając na zdjęcie mężczyzny, o kruczoczarnych włosach.

[img]http://i45.************/2ag5fdh.jpg[/img]

„On ratował ludzi, ale nikt nie uratował jego... Dlaczego? Przecież miał dopiero 26 lat...” Leżała na łóżku myśląc o tych wszystkich dobrych i złych chwilach, które z nim kiedyś dzieliła. Nawet nie wiedziała, kiedy usnęła.

***

- Co u licha? - Zerwała się nagle. Obudziło ją, wręcz natrętne pukanie do drzwi. Nie wiedziała, ile czasu spała, ale spoglądając przez okno, przekalkulowała sobie szybko, że kilka godzin, ponieważ było już ciemno. Wyciągnęła rękę, by sięgnąć po lusterko, które leżało na stoliku. Kiedy się w nim zobaczyła, odkryła, że jest cała rozmazana. Przypomniała sobie w jednej chwili, że wcześniej przecież płakała. Szybko wstała z łóżka i nerwowo otworzyła paczkę chusteczek higienicznych.
- Chwileczkę! - Krzyknęła do wyraźnie niecierpliwiącej się osoby. Starła resztki makijażu, po czym podeszła do drzwi . Gdy je otworzyła, spotkało ją niemiłe zaskoczenie.
- Dante? Co ty tu robisz? Myślałam, że już wyszedłeś.
- Wpuścisz mnie do środka? - Spytał pomijając jej pytanie, tak jakby go w ogóle nie słyszał.
- No ok, wchodź. – Wymusiła z siebie, to zdanie, gdyż wcale nie miała ochoty, z nim teraz rozmawiać. Postanowiła jednak, że poświęci mu kilka minut, bo na więcej nie miała siły.
- Fakt, nie było mnie. Chciałem z tobą jeszcze pogadać, ale twoja siostra zawiadomiła mnie, że pojechałaś do koleżanki. Wróciłem, więc na chwilę do domu, żeby przekazać wujowi wszystkie informacje, na które czekał, a przy okazji przebrałem się i pojechałem sprawdzić co się dzieje na budowie. Przed chwilą przyjechałem. - Spojrzał na Li Mei, której ubiór wyraźnie przyciągał uwagę. A szczególnie górna jego część. Obcisła bluzka na cienkich szelkach, z ogromnym dekoltem, odsłaniała jej biust.
Gdy dziewczyna zorientowała się, na czym zatrzymał się wzrok jej gościa, szybko chwyciła za czarny sweterek leżący na łóżku.
- Chyba nie przyjechałeś po to, żeby gapić się na moje piersi?
- Przepraszam, nie trudno przegapić taki... Widok.

Nie zdążył dobrze zamknąć ust, kiedy rozległo się kolejne pukanie. Lecz tym razem, osoba za drzwiami nie czekała, aż ktoś je otworzy.
- Tu jesteś chłopcze! - Wykrzyknął ojciec czarnowłosej.
- Coś się stało proszę pana?
- Chodź szybko, dostałem pilny telefon z policji stanowej.
- Tato co się dzieje?
- Kiedy indziej, ci to wyjaśnię skarbie. - Odparł do córki z uśmiechem na twarzy. – Chodź Dante, nie mamy czasu do stracenia.

Chłopak westchnął z niezadowoleniem, po czym wyszedł. Gdy zamknęły się, za nim drzwi, czarnowłosa odczekała kilka sekund i wyszła na korytarz. Dało się jeszcze usłyszeć głosy, pośpiesznie idących w kierunku wyjścia z domu, mężczyzn.
- Złapali Takedę, przewożą go właśnie do aresztu w... - Nie słyszała więcej, gdyż byli już na zewnątrz.
Szybko pobiegła do gabinetu. Nie świeciła światła tylko od razu uchyliła okno, które wychodziło na parking koło domu.
- ...Czyli za pół godziny będzie tu, w Bruegel?
- Dokładnie tak. Dlatego powinniśmy...

Nie musiała słuchać dalej, wystarczyło jej, to czego właśnie się dowiedziała. Zbiegła z powrotem do swojego pokoju, miała szczęście, że nikt jej nie widział.
„Muszę się dostać do tego człowieka”, pomyślała siadając na łóżku. „On jeden może mi pomóc... Oby zgodził się na współpracę”. Spojrzała na półkę, na której stało zdjęcie Chrisa.
- Ty jeden byś mnie teraz zrozumiał... - Odparła cicho. – Daj mi siłę na jutrzejszy dzień.

****
*Max - brat Dantego.

Wiem, że troszkę smętne jak na razie. Od następnego odcinka będzie się już o wiele więcej działo.
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.06.2010, 19:43   #13
Gold_Chocolate
 
Avatar Gold_Chocolate
 
Zarejestrowany: 05.05.2009
Skąd: Najmilsze miasto.
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 633
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

<~~ Ani jednego tekstu mojej ulubionej postaci czyli mamusi...

Ogólnie ciekawie się rozwija.. wszystko co możliwe jest tu chyba już złączone bo i komedia i troszkę dramatu i akcji. Wyłapałam kilka błędów , ale nie zbyt dużych ;]
__________________
Gold_Chocolate jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.06.2010, 19:52   #14
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Gold Chocolate nie martw się jeszcze się pojawi
Chciałam ogarnąć to wszystko, żeby miało ręce i nogi jak to się mówi
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 14.06.2010, 13:09   #15
Sophie
 
Avatar Sophie
 
Zarejestrowany: 12.05.2010
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 105
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

No jak na razie podoba mi się. Liv, chciało ci się te wszystkie błędy wyszukiwać? Podziwiam cię..
__________________
This is mine.
Sophie jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 15.06.2010, 20:56   #16
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Dzięki Sophie
Może ktoś jeszcze?
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 15.06.2010, 21:52   #17
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Kysz! Wcale nie jest smętne!
Ba! fajne jest, podoba mi się coraz bardziej, chociaż trochę mało zdjęć. Już sobie zaczynam składać w głowie pewne części...ciekawe czy będzie tak jak myślę
Oczywiście czekam na next
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 18.06.2010, 17:02   #18
Kinkarus
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Belle Rose

Ja też mam pewną teorię której nie zdradzę Przeczytałam całe FS i podoba mi się zauważyłam kilka błędów, ale nie będę ich wypisywac. Ogólnie FS interesujące i mam nadzieję na dalszą twoją działalnośc pisarską Rudzielcu
  Odpowiedź z Cytatem
stare 19.06.2010, 15:26   #19
Searle
 
Avatar Searle
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Skąd: Dolny Śląsk
Wiek: 38
Płeć: Kobieta
Postów: 4,168
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

O niebo lepiej teraz piszesz. Praktycznie nie było błędów (poza interpunkcyjnymi, na które nie zwracam uwagi).

Akcja rozwija się powoli, ale to drugi odcinek, więc nie mam co się czepiać

Fajnie, że wprowadziłaś wątek utraconej miłości (Chris).

Mam jeszcze taką uwagę: Jak piszesz wypowiedź i komentarz do niej, to nie stawiaj kropki po wypowiedzi, a komentarz zaczynaj z małej litery. Np:

Cytat:
- Kiedy indziej, ci to wyjaśnię skarbie. - Odparł do córki z uśmiechem na twarzy.
__________________

Ostatnio edytowane przez Searle : 07.06.2011 - 08:07
Searle jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 19.06.2010, 19:02   #20
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Vipera mam nadzieję, że mimo wszystko Cię zaskoczę
Kinkarus dziękuje i obiecuje, że będę pisać nadal Fajnie wiedzieć, że się podoba
Searle staram się jak mogę, ciesze się, że to staranie jest widoczne co do twojej uwagi to teraz już będę pamiętać

A teraz kolejny odcinek jest dużo zdjęć, a w wordzie ta część zajęła mi pięć stron mam nadzieję, że się nie zanudzicie ok więc do rzeczy

ROZDZIAŁ 1
Część trzecia: Piękna róża.

Kiedy weszła do budynku Policji, poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Przełknęła ślinę i szybkim krokiem przemknęła przez korytarz.
- Pani do kogo? - policjant zmierzył ją wzrokiem.
- Marco Takeda – odezwała się cicho Li Mei, zdejmując ciemne okulary.
- Proszę ze mną – odparł podnosząc się zza biurka.
Zdziwiło ją to, że o nic nie zapytał, ale postanowiła nie kusić losu i milczeć.

[img]http://i49.************/2po5usx.jpg[/img]

Zmierzając w kierunku wejścia, gdzie tymczasowo przetrzymywano aresztantów, zastanawiała się, jak może wyglądać ten mężczyzna. „Krótkie włosy, czy długie?”, „Stary, czy młody?”, „Czy będzie chciał ze mną rozmawiać?”. Zadawała sobie w myślach mnóstwo pytań. Im bardziej zbliżała się do drzwi, tym coraz więcej miała wątpliwości, czy powinna w ogóle się tu zjawiać. Nie było, jednak odwrotu. Tak bardzo pogrążyła się w myślach, iż nie spostrzegła, że jest już na miejscu. Funkcjonariusz wyjął pęk kluczy. Przez chwilę szukał właściwego, klnąc do siebie coś pod nosem. Kiedy w końcu znalazł, wsadził go do zamka i przekręcił z lekkim wysiłkiem. Zaraz po tym złapał za klamkę i pchnął ciężkie skrzydło drzwiowe. Musiały być zrobione z grubej stali, gdyż miał problem z ich otwarciem.
- Zgłosi się pani do tego człowieka – mówił wskazując ręką na potężnego mężczyznę stojącego pod kolejnymi drzwiami.
Skinęła potwierdzająco głową i udała się do wyznaczonego policjanta. Słyszała tylko jak stalowa brama zamyka się za nią z hukiem.
- Do kogo?
- Takeda.
- A może Tanaka? - spytał jakby chciał się upewnić, że się przesłyszał.
- Nie. Takeda. Marco Takeda - odparła z pewnością w głosie.
Na twarzy mężczyzny pojawił się ironiczny uśmiech.
- Skoro jest pani pewna. Proszę zaczekać tam – wskazał na salę widzeń – Zaraz go przyprowadzę.
Dziewczyna weszła do pomieszczenia i usiadła na krześle. Czuła, że serce wali jej tak, jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Nagle zobaczyła jak strażnik, z którym wcześniej rozmawiała prowadzi skutego kajdankami człowieka.
- Tylko bez żadnych sztuczek Takeda! Stąd nie ma ucieczki – odparł sadzając go na krześle, po czym wyszedł i zasunął kratę.
Czarnowłosa spojrzała na niego. Miał włosy tego samego koloru co ona. Kiedy uniósł głowę, zobaczyła, że ma także zielone oczy.
„Boże... Przecież, to odbicie Chrisa”, pomyślała, nie mogąc w pierwszej chwili oderwać od niego oczu. Szybko, jednak otrząsnęła się z szoku, jaki na niej wywarł i zauważyła, że jego twarz nie wygląda, tak jak powinna. „Kto mu, to zrobił?”, spytała się w myślach. Jednak od razu przypomniała sobie, że jej ojciec, który wrócił bardzo późno w nocy, rozmawiał z kimś jeszcze chwile przez telefon w holu. Wyraźnie, wtedy zrozumiała, że mówi coś o przesłuchaniu. A po twarzy Marco, było widać, że przyjemnego wieczoru nie przeżył.
- Jestem tu... - zaczęła dość niepewnie – Ponieważ chce ci pomóc... Sama również potrzebuje twojej pomocy...

[img]http://i45.************/2ro2hdg.jpg[/img]

Szatyn uśmiechnął się wrednie, nie wypowiadając, jednak ani słowa. Mimo tego, cały czas wyraźnie się jej przyglądał.
- Jestem córką Tempertona... Tego, dzięki któremu tutaj siedzisz... na imię mam Li Mei... Chciałabym żebyś...
- Belle Rose – odparł nagle przerywając jej zdanie. Na dodatek w języku, którego kompletnie nie zrozumiała.
- S-słucham...?
- Po Argońsku* twoje imię oznacza „piękna róża” - kiedy, to powiedział spojrzał jej prosto w oczy. Dziewczyna poczuła, że nagle zabrakło jej tchu. Żadnemu mężczyźnie od śmierci Chrisa, jak dotąd, nie udało się wywołać na niej takiego wrażenia. Spuściła głowę, żeby nie mógł przeszywać ją swym głębokim, pociągającym spojrzeniem, które sprawiało, że się gubiła.
- Chciałabym... Żebyś mi w czymś pomógł – odparła jakby chciała pominąć sytuację, która przed chwilą miała miejsce.
- Masz śliczne imię. Kto ci je nadał? - zapytał nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą powiedziała.
Znowu odczuła zakłopotanie. Jej pewność siebie również zniknęła.
- Ja, tylko...
- Odpowiedz na moje pytanie, wtedy cię wysłucham - odparł, nieustannie się na nią wpatrując.
Podniosła głowę i znów zobaczyła jego zielone oczy. Wydawało jej się przez chwilę, że w spojrzeniu jakim ją obrzucił było coś delikatnego. Ale w tej samej chwili pomyślała, że to odczucie było jedynie złudzeniem.

[img]http://i49.************/mh8v0z.jpg[/img]

- Kiedy mój ojciec przyszedł odwiedzić matkę w szpitalu, zaraz po moich narodzinach... Przyniósł jej ogromny bukiet czerwonych róż, które od zawsze uwielbiała. Obydwoje postanowili wtedy, że imię ich pierwszego dziecka musi mieć w nazwie coś związanego z różami, żebym zawsze pamiętała, jak bardzo jestem dla nich wyjątkowa. Chcieli, jednak jakieś niezwykłe imię, dlatego jest ono takie, a nie inne - cały czas czuła jak jej się przygląda. Jego wzrok wbijał się w nią tak bardzo, że momentami miała wrażenie, iż dotyka jej twarzy dłońmi. A były one przecież zakute w kajdanki.
- Czy... teraz mogę wrócić do tego co mówiłam wcześniej?
- Jasne - odparł natychmiast - Mów mi po imieniu, jeśli chcesz.
- A, więc... Marco... - po tych krótkich słowach, poczuła z zielonookim szatynem tak dziwną bliskość, jakby znała go od lat - Chciałabym ci pomóc... Jak już mówiłam. A w zamian za wyciągnięcie cię stąd, chciałabym...
- Żebym ja tobie pomógł - dokończył chrapliwym głosem.
Skinęła potwierdzająco głową, czując jak zasycha jej w gardle.
- Mignonnet*, jak masz zamiar mnie stąd wyciągnąć? I dlaczego chcesz, to zrobić? Twój tatuś z chęcią wsadzi mnie do Guantanamo* za tą ropę - zmarszczył groźnie brwi.
- Myślałam już nad tym. A mój ojciec został oszukany, ktoś cały czas knuje przeciwko niemu. Chce mu pomóc i dowiedzieć się, kto się za tym kryje. Mam już pewne podejrzenia. Ale potrzebuję ciebie i twojej pomocy, żeby wsadzić tych drani za kratki.
- Okradłem twojego starego, a ty mi bezczelnie wmawiasz, że mnie potrzebujesz?! - wykrzyknął, to tak głośno, że jego słowa odbiły się echem w małej sali, w której siedzieli.
- Wiem, że jesteś najlepszy, dlatego ciebie wybrałam... - mówiła cichym, spokojnym głosem.
- Gdybym był najlepszy, to bym tu nie siedział - jego czoło pokryło się jeszcze większą ilością zmarszczek - Strażnik! Chce do celi! - ryknął.
- Nie, proszę... Zaczekaj - wręcz błagała go swoimi słowami - Wysłuchaj mnie do końca...
- Comme payer bisette...* – powiedział z ironicznym uśmiechem czającym się w kącikach ust.
Zaczęło ją irytować, kiedy mówił do niej tak, że nie mogła go zrozumieć. Lecz nie dała tego po sobie poznać.
- Zrobię co zechcesz... Tylko zostań.
Strażnik już otwierał drzwi, kiedy Takeda odburknął:
- Zmieniłem zdanie. Jeszcze chwila.
Mężczyzna widocznie podenerwowany tym, że musiał na darmo wstać z krzesła, posłał mu groźne spojrzenie, które, jednak nie zrobiło na szatynie żadnego wrażenia.
- Słucham, więc.
- Jak już mówiłam, domyślam się, kto wrabia mojego ojca. Ale do końca nie jestem pewna, czy to...
- To Lambert.
Oczy Li Mei rozszerzyły się ze zdumienia, kiedy uprzedził ją odpowiedzią.
- On kazał mi okraść twojego starego. Nienawidzę gnoja, ale potrzebne mi były pieniądze. A teraz, jeśli wiesz już wszystko, pozwól, że wrócę do celi - jego słowa brzmiały tak obojętnie jakby na niczym mu nie zależało.
- Nie. Zaczekaj. Mogę cię przecież stąd wyciągnąć...
- Ciekawe - zaśmiał się – Mam dosyć tych bzdur - już chciał wstać, kiedy czarnowłosa zatrzymała go, kładąc mu rękę na ramieniu. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym goryczy.
- Widzę, że nie dajesz za wygraną. Albo faktycznie jest, tak jak mówisz albo chcesz jeszcze bardziej mnie pogrążyć.
- Powiedziałam ci przecież, że zrobię co zechcesz - w jej głosie dało się wyczuć stanowczość i przekonanie.
Marco zamyślił się na chwilę. Nagle ostre rysy jego twarzy złagodniały.
- Podejdź do mnie - odparł - No, chyba że się boisz dzikusów - na jego ustach znów zagościł ten wredny uśmieszek, który miał już wcześniej, kiedy mówił do niej coś w swoim języku.
Zdziwiła ją, jego prośba. Przez chwilę nawet poczuła lęk, który jednak szybko minął. Wstała od stołu i zatrzymała się naprzeciwko niego. On również podniósł się z krzesła. Dopiero w tym momencie zauważyła, że jest wyższy od niej, prawie o głowę. A przez czarny kostium, który opinał jego ciało, dało się dostrzec szerokie ramiona i zarys wyraźnie rozbudowanych mięśni.

[img]http://i47.************/icjk76.jpg[/img]

Zrobił krok w jej stronę. Niezbyt gwałtowny, ale wystarczył, żeby dziewczyna się cofnęła. Jeszcze wredniej uśmiechnął się pod nosem i wykonał następny. Tym razem, wystraszona jego zagraniami Li Mei cofnęła się tak bardzo, że od razu znalazła się przy ścianie. Mimo tego, że to on był więźniem i miał unieruchomione za plecami ręce, miał w tym momencie, nad nią przewagę. Przycisnął ją do zimnego muru, swoim potężnym ciałem, tak mocno, że poczuła bicie jego serca. Wpatrywał się na nią swymi zielonymi oczami w niewiarygodnie przyciągający sposób. Czarnowłosa pomyślała sobie nawet, że żadna kobieta chyba nie dałaby rady, oprzeć mu się w takiej chwili. A silny i skupiony wyraz twarzy czynił go w tym momencie bardzo pociągającym.
- Proszę... Ja... - gwałtownie przywarł ustami do jej warg i uciszył jej słowa, całując ją z wielką namiętnością. Poczuła jak znów brakuje jej tchu. Było, to pierwsze od dawna, zbliżenie do mężczyzny. Na dodatek, od razu, takie pobudzające.

[img]http://i45.************/ay1z6b.jpg[/img]

- Dobra Takeda, dosyć tego! - Li Mei usłyszała nagle podniesiony głos strażnika. Nie miała pojęcia, kiedy znalazł się w pomieszczeniu. Niespodziewanie tak zatraciła się w tym pocałunku, że na tą chwilę, wszystko dookoła przestało dla niej istnieć.
Mężczyzna odciągnął od niej szatyna i popchnął go w kierunku wyjścia.
- Wróć tu jutro... - odparł, oddalając się.
Powiedział, to w taki sposób, że miała ochotę czekać tu na niego do następnego dnia. Stała i patrzyła jak znika za żelazną bramą, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.

***

- Moja śliczna Li Mei, jak dobrze, że w końcu cię zastałem - odparł Dante znajdując dziewczynę siedzącą w gabinecie, na starej puchowej sofie.
„Cholerny palant”, pomyślała. „Jeszcze jego mi na dokładkę brakowało”.
- O co chodzi? - spytała sztucznie się uśmiechając.
- Szukam cię od południa, moja droga, cały dzień nie było cię w domu.
- Wiem, musiałam pobyć sama - odburknęła bez entuzjazmu w głosie.
- Coś się stało? - spytał przysiadając się do niej.
„Nie twój garbaty interes”, powiedziała do siebie w myślach, gdy tylko spojrzała na jego nos.
- Nie, nic takiego. Czasami człowiek potrzebuje pobyć chwilę w samotności - kolejny raz sztucznie się uśmiechnęła - A ty dlaczego mnie szukałeś?
- Hmm... Chyba powinniśmy porozmawiać o tym co robiłaś rano, nie sądzisz?
Czarnowłosa zdębiała. Czyżby ktoś oprócz więziennego strażnika, widział jak całuje ją ten przystojny złodziej, który od tego zdarzenia nie może jej wyjść z głowy?
- Czemu tak nagle zbladłaś Li Mei? - Dante wyraźnie spoważniał.
- Niby co robiłam rano? - spytała ignorując jego wcześniejsze pytanie.
- Obydwoje dobrze wiemy śliczna, że rano byłaś w więzieniu. Po co tam pojechałaś?
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś - wstała z kanapy, skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się o biurko.

[img]http://i48.************/2ezk37l.jpg[/img]

- Czarny Dodge Viper o numerach rejestracyjnych 360325JM - wyrecytował - To chyba twój samochód. - również wstał i od razu do niej podszedł - Mój brat widział go dziś zaparkowanego z rana pod budynkiem policji.
„ Dobrze, że widział tylko auto”, pomyślała. „Chociaż z tym, też może być problem”.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć Dante. Mam prawo jeździć, gdzie chce. Nie potrzebuje „ogona”.
- A czy ja powiedziałem, że Max cię śledził? On tylko przejeżdżał tamtędy, w drodze na budowę.
- Dobrze wiesz, że tą drogą nie jeździ się na plac budowlany. Twój braciszek wracał, po prostu z wieczornej imprezy w Palermo*. Powinieneś założyć mu kaganiec, bo goni za dziewczynami jak pies za sukami w okresie godowym! - Li Mei kipiała ze złości. Tym razem nie wytrzymała i musiała mu wygarnąć, to co od dawna w niej siedziało.
- No proszę... Ktoś tu pokazuje swój prawdziwy charakterek. - Dante spojrzał na nią z wściekłością w oczach - No dawaj, słucham dalej, może teraz coś na mój temat?
Nagle przypomniała sobie moment, w którym to, poprzysięgła wytrzymać jeszcze te trzy miesiące. „A niech, to wszystko szlag trafi”, pomyślała.
- Chętnie bym ci wygarnęła co nieco, ale jest tego tak dużo, że zajęło by mi to, cały dzień! - kłócenie się, z nim było w tym momencie najlepszym sposobem na opóźnienie odpowiedzi na jego pytanie. Lecz wiedziała, że nie może tego robić w nieskończoność.
- Doprawdy?! - chłopak zaczął kipieć ze złości - To, po co te wszystkie podchody? Po co pozwalałaś się podrywać, całować i cały czas się uśmiechałaś?!

[img]http://i46.************/fwu2cw.jpg[/img]

- Chciałam być miła z powodu interesów jakie twoja rodzina, robi z moim ojcem. Ale teraz szczerze mówiąc, mam to wszystko w dupie! Leje na to, co on sobie pomyśli, bo dowiedziałam się, że ten skradziony transport to była wasza robota. To twój cholerny wuj kazał Takedzie okraść mojego ojca i on się o tym dowie!
Tym razem popełniła błąd, z czego zdała sobie sprawę, dopiero kiedy skończyła krzyczeć. Te słowa podziałały na Dantego jak płachta na byka. Stanął nagle tuz przed nią i przyciągnął ją gwałtownie do siebie. Chciała go odepchnąć, ale nie miała możliwości, aby się ruszyć.
- Więc po to pojechałaś do więzienia... Ten parszywy złodziej wszystko ci powiedział.
- Mimo, że jest złodziejem, ma czystsze sumienie niż ty. - syknęła do niego.
- Nie rozśmieszaj mnie... Jest taki sam jak jego ojciec, umie tylko kraść.
- Och, nie tylko to potrafi... Ja bym dodała do tego, że świetnie całuje... - była z siebie dumna. Dopiekła blondynowi tak, że aż się w nim zagotowało.
- Ty... Ty jesteś moja, rozumiesz?... - rękę wsunął jej we włosy, unieruchamiając jej głowę. - Zapamiętaj sobie, że nikt oprócz mnie nie będzie cię miał. A już na pewno nie ten sku**iel Takeda... - Dante jeszcze mocniej zacisnął pięść w jej włosach. Zabolało ją tak bardzo, że jęknęła z bólu.
- Puść mnie... Bo zacznę krzyczeć.
- Jeden głośniejszy pisk, a twój więzienny kochaś dostanie dzisiaj taki łomot, że zapamięta go do końca życia.
- Czego ty chcesz? Puść mnie, to nie jest ani trochę przyjemne... - Li Mei była w kropce, nie chciała robić Marco kłopotów. Nie po tym co się dzisiaj wydarzyło. Gdyby teraz zobaczył to jej ojciec, wyrzuciłby Lamberta na zbity pysk i zakończył interesy z jego rodziną. Ale jego niestety nie było nawet w domu. Pojechał na jakieś spotkanie biznesowe. Blondyn cały czas spoglądał jej w oczy. Dziewczyna czuła do niego wstręt, a to co teraz robił, jeszcze bardziej go spotęgowało. Puścił jej włosy lecz nagle poczuła jego dłoń na swoim udzie. Przesuwała się wzdłuż linii bioder, wprost pod jej bluzkę.

[img]http://i45.************/2ypi6fd.jpg[/img]

Wiedziała co on chce zrobić, wiedziała też, że musi szybko myśleć. Miała dwie możliwości do wyboru – albo pozwoli mu na to i oszczędzi siedzącemu w więzieniu szatynowi srogich batów albo pomyśli w końcu o sobie.
- Nawet nie myśl, że ci na to pozwolę - odparła, po czym jedną z nóg, kopnęła go w krocze.
Jęknął i zgiął się w pół. Wiedziała, że nie miała wyjścia, nie chciała stać się ofiarą chorego szantażu.
Dante po krótkiej chwili wyprostował się powoli i powiedział do niej z wściekłością w oczach:
- Jak miło, że dałaś mi satysfakcję, zadania bólu temu cholernemu złodziejowi. Jeszcze dzisiaj będzie odbijał się, jak piłka kopana o ścianę. A co do przekrętu z ropą... Wystarczy, że piśniesz coś ojcu, a gwarantuje ci, że ten śmieć z więzienia powącha kwiatki od spodu - spojrzał na nią z groźną miną, po czym szybkim krokiem wyszedł z gabinetu.

****

Takeda siedział w celi, z oczami wbitymi w podłogę. Nie jedna osoba patrząc teraz na niego, pomyślała by, że zastanawia się co się z nim stanie lub jak się stąd wydostać. Ale nie, on o tym nie myślał. Po jego głowie, wciąż krążyło zdarzenie, z dzisiejszego poranka.

[img]http://i50.************/2crwmc8.jpg[/img]

Rano, kiedy zdecydował się, że pójdzie do tej dziewczyny, jedynym jego zamiarem, było pokazanie jej jaką jest ignorantką i wypieszczoną córeczką tatusia. Chciał ją słownie poniżyć. Chciał, by mimo pieniędzy, które ma, poczuła jaka w tej chwili jest bezsilna. Ale, kiedy usiadł naprzeciwko i spojrzał na nią, od razu go oczarowała. Miała w sobie coś takiego, co przyprawiło go o przyśpieszone bicie serca. Nigdy tego nie doświadczył. A potem, kiedy ją całował, czuł, że ona również tego chce. Mimo tego, że spotkali się pierwszy raz w życiu. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił, dlaczego zapragnął posmakować jej warg... Mimo wszystko, niczego nie żałował.
„Ciekawe, czy po tym wszystkim, zjawi się jutro”, pomyślał. „W sumie chętnie bym, to powtórzył”, na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmieszek.
Kiedy czuł jej łomoczące serce w chwili, gdy ich usta złączyły się w pocałunku, miał ochotę zedrzeć z niej ciuchy i...
„Do diabła Takeda, czy tobie całkiem popie**oliło się w głowie?”, karcił się w myślach. „Przecież masz wszystko, o czym może pomarzyć niejeden złodziej. Po co Ci kobieta? Miłość to tylko ciężar”, od razu, gdy skończył myśl, złapał się, że użył słowa, które dawno wykreślił ze swojego słownika. Zresztą nie tylko słowo. Wymazał również uczucie. Był typem faceta, który pochłonięty swą złodziejską pracą, nie zwracał uwagi na przyziemne sprawy typu miłość. Nie po tym jak brat i ojciec odwrócili się od niego. Ojciec już nie żył, więc dawno wybaczył mu wszystko. Podobnie było z bratem, którego śmierć widział na własne oczy, ale wtedy nic nie był w stanie zrobić, żeby go uratować. Obiecał sobie jednak, że jeśli kiedyś w życiu spotka jakąś fajną dziewczynę, to tylko po to by zabawić się nią w jedną noc. Zrobił tak kilka razy i na tym się skończyło. Wewnętrzna blokada narastała z każdą zaliczoną panną, aż pewnego dnia całkowicie utorowała kobietom dostęp do jego serca i ciała. Był chłodny jak lód. Do dziś.
„Miłość”, pomyślał znowu, po czym uderzył się otwartą dłonią, kilka razy po twarzy. „Ku**a, zaczyna mi już odbijać. Widziałem ją po raz pierwszy w życiu, tu nie ma niczego takiego”, zapewniał się.
Jeżeli tak było, to dlaczego czuł, że skorupa z lodu otaczająca jego serce, zaczyna topnieć?
Nagle z głębokich przemyśleń, wyrwały go kroki kilku osób, pośpiesznie idących w stronę jego celi. Po chwili ustały. Uniósł głowę i spojrzał na postacie, które stały po drugiej stronie krat.
- Witaj Takeda – policjant przywitał go szelmowskim uśmiechem - Mamy dla ciebie mały prezent.
Drzwi celi otworzyły się, a do środka weszło trzech nad wyraz wyrośniętych mężczyzn. Marco podniósł się z ławki, przeczuwając co się szykuje. Kraty zazgrzytały za nimi z hukiem, zamykane przez strażnika, który szybko oddalił się, gdy tylko wyjął metalowy klucz z zamka.

[img]http://i48.************/2a9a05c.jpg[/img]

- Z pozdrowieniami od Lamberta - uderzenie było tak mocne, że od razu powaliło szatyna na ziemię. Przed oczami pojawiły mu się miliony białych plam, które skutecznie utrudniły widzenie czegokolwiek w tym momencie.
- Wstawaj gnido - odparł jeden z mężczyzn, patrząc jak ten bezskutecznie próbuje podnieść się z brudnej podłogi - To było na odświeżenie ci pamięci. Żebyś następnym razem wiedział, że nie dotyka się cudzych własności.
Po tych słowach, Marco szybko zorientował się, że chodzi o Li Mei. Przetarł twarz dłonią, by nie czuć krwi, która spływała mu do ust wprost z nosa, po czym położył głowę z powrotem na ziemi.

[img]http://i48.************/mr2sjr.jpg[/img]

Nadal nic nie widział. Nagle ktoś szarpnął go za włosy i pociągnął do góry. Szatyn zacisnął zęby, przeczuwając, że zaraz znowu oberwie. Nie mylił się. Już po kilku sekundach, poczuł silnego kopniaka w brzuch. Wiedział, że musi to przetrwać. Nie wiedział, jednak, ile jest w stanie wytrzymać.

****
Trochę tłumaczeń :

po Argońsku* - postanowiłam trochę odbiec od rzeczywistości i z Francuskiego zrobiłam Argoński
Mignonnet* - ślicznotko.
Comme payer bisette...* - jak dasz całusa.
Palermo* - najdroższy klub w Bruegel.
Guantanamo* - najcięższe więzienie na świecie.
A i jeszcze taka mała uwaga do przedostatniego zdjęcia. Miało być widać sufit, ale w ogóle się nie wyświetla, nie mogę go też dodać na żadnej parceli, dlatego zdjęcie takie a nie inne, a zauważyłam, że widać niebo, dopiero jak już wyłączyłam grę.

To chyba tyle
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 19.06.2010 - 19:33
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz

Tagi
belle rose, colin, lofffu, rudzielec, vincent and marco, vorg


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 12:47.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023