Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 21.11.2007, 18:45   #11
Rockéy
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Początek był beznadziejny ^^
Muszę to przyznać...
Ale coś zaczyna się dziać.
Tytuł jest już adekwatny wobec treści.
Może wykluje się z tego coś fajnego?
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 11.12.2007, 18:17   #12
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Dziękuję za pozytywne komentarze. Tymczasem daję kolejny odcinek. Mam nadzieję, że was zaciekawi.

"Spojrzenie na czas" Odc. 4
Dama z Papużką

Obudził mnie kubeł lodowatej wody. Usłyszałam głos Stefani:
- Wstawaj panienko! Już świta! Ubieraj się i idziemy na pole. I lepiej to zjedz.
Zaspana ujrzałam jak dziewczyna wychodzi. Na stoliczku leżała zeschła i twarda bułka. No trudno. Byłam okropnie głodna. Gdy wyszłam z pokoju rzekłam:
- Musimy tak wcześnie wstawać?
- Oj, nie marudź i chodź. Jesteś gotowa?
- Prawie. Powiesz mi gdzie jest łazienka?
- Łazie… co? Chodzi ci o… klozet?
- Tak.
- Przed domem w budce.



Zeszłam ze Stefanią na dwór. Okazało się, że dom stał na skraju lasu. Koło wejścia była studnia, drewno i topór. Potem poszłyśmy „na tyły” gospody. Stała tam dosyć duża, kamienna chata, a za nią rozpościerały się iglaste drzewa. Po kilku krokach zobaczyłam malutką budkę.
- To tutaj. Idź zrób swoje, a ja poczekam przed domem – rzekła Stefania, po czym odeszła.
W środku chatki była jedynie „ duża, drewniana miska” służąca jako wanna oraz dziwne pudełko z dziurką w środku. To pewnie był ten wychodek.



Później ja, Stefania i pan Hierfit odbyliśmy drogę w kierunku pól. Znajdowały się za wioską, która była oddalona od gospody, więc mieliśmy szmat drogi do przebycia.



Z czasem doszliśmy. Ujrzałam hektarowe pola, które były prawie skoszone. Kosy mieli tylko niektórzy mężczyźni, a my musiałyśmy uwijać się rękoma. Nie powiem, było to żmudnym zajęciem, a godzinna praca mnie wyczerpywała.
O około dziesiątej słońce już mocno przypiekało. Pot spływał mi z czoła, a kości strzelały. Czasem siadałam i odpoczywałam. Co mogłam powiedzieć? Ja z natury leniwa osoba. Nic. Bałam się, że skończę na dworze z zimną glebą pełną robactwa do spania.
W końcu słońce przeszło w górowanie i wszyscy wracali na obiad.
- Nareszcie! Myślałam, że będzie to trwać wiecznie! – mówiłam w drodze powrotnej.
- Ech! Przyzwyczaisz się – powiedziała Stefania.
- Ledwo idę! Wiesz jak mnie plecy bolą! Och! Obiad, nareszcie, jestem taka głodna. Nie najadłam się tą twoją bułką.
- To nie moja wina. Nie mogłam cię w ogóle obudzić. Wstałaś w ostatniej chwili.
- Stefaniu… - rzekł pan Hierfit odwracając się do nas.
- Tak, tato.
- Pamiętaj, że pod koniec zbiorów przyjedzie Dama z Papużką. Musimy zrobić dobre wrażenie.
- Tak pamiętam.
- Dama z Papużką? – spytałam Stefani.
- Wczoraj ci o niej mówiłam. To nasza pani i właścicielka papugi oraz pól. Zbierzemy plony pewnie w tydzień, więc wtedy ją spotkasz.



Tak, za tydzień miała przyjść owa Dama z Papużką. I przyszła. Do tego czasu polubiłam Stefanię, a ona mnie. Praca w polu nie do końca mi weszła w nawyk. Natomiast jedzenie często mnie obrzydzało. Jadłam tylko po to aby się nakarmić, ale z wielką niechęcią.
Lewa, prawa. Lewa, prawa. Widzisz jak się rusza. Każda sekunda. Czas chodzi i się rusza. Czas spędzony przy zbiorach, ręcznych zbiorach.



Bim, bam. Bim, bam. Papuga zaczęła wrzeszczeć: „ Dwunasta, obiad! Dwunasta, obiad!”. Pan Hierfit podszedł i zabrał krzyczącą Eleonorę na ramię. Pani Marianna krzątała się po kuchni, a Stefania poprawiała fryzurę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pan domu podszedł do nich i je otworzył. Potem reszta domostwa (ja, Stefania i gospodyni) doszła do gospodarza.



W progu stała dziwnie umalowana kobieta w dużej sukni i ciekawej fryzurze. Ręce trzymała przy pasie, tak jakby coś tam trzymała. Eleonora głośno zawrzeszczała na widok pani.
- Witamy! Eleonora dawno Damy nie widziała – rzekł pan Hierfit i wyciągnął papugę do kobiety. Ta natomiast rzekła:
- Nie tym razem, wybacz Grego. Do pokoju chcę pierw na chwilę pójść.
Mówiła tonem, barwą i rodzajem głosu bardzo wyszukanym jak wiele zamożnych i bogatych ludzi w tych czasach. Stefania zaprowadziła damę do jej pięknego pokoju. Po chwili obie wróciły. Kiedy Dama z Papużką usiadła papuga dziobała ziarno w klatce. Przez chwilę wszyscy wymienili się spojrzeniami.
- Kochanie, idź nalej herbaty – powiedziała pani Hierfit do córki.
Stefania i ja przeszłyśmy do nie za dużej kuchni. Nic nadzwyczajnego: palenisko z kotłem, jakieś blaty na całą kuchnię, pojemniki z herbatą, tóżne produkty spożywcze,… To co średniowieczna kuchnia gospody powinna mieć.
- Mogę się mylić, ale sądzę, że Dama z Papużką coś ukrywa – powiedziałam, podczas gdy Stefania przygotowywała napój.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała.



- Widziałaś co ona trzymała pod suknią? Na pewno coś tam miała! Bo po co szłaby do pokoju?
- Przestań, nie znasz Damy. Zresztą jest z bogatej rodziny, a my jesteśmy z biednej. Nic dziwnego, że zawsze coś ma. Na pewno to były jej kosztowności!
- Może i masz rację. Mimo to muszę się dowiedzieć co to takiego!
- Co zamierzasz?
- Hmm… Wieczorem zakradnę się do jej pokoju…
- Co?! Chodzi ci o kradzież?! O nie! Nie dość, że u nas mieszkasz to jeszcze zamierzasz… Wiesz, że mogą cię wsadzić do lochów!
Wtedy głowa mi opadła. Lochy to ostatnie miejsce jakie bym zwiedziła w średniowieczu. Mogą być ciemniejsze i zimniejsze niż jak podają w książkach historycznych. Kompletnie zapomniałam, że więzienia też tu istnieją.
Herbata była gotowa. Stefania podała rodzicom i Damie z Papużką, a potem usiadła ze mną przy drugim stoliku. To była nietypowa, gospodarcza rozmowa dorosłych, średniowiecznych ludzi.



My siedziałyśmy cicho zgodnie z etykietą, zatopione w myślach. Myślałam o rodzicach. Czy się martwią? Głupie pytanie. Oni się jeszcze nie urodzili! Mimo to zaczęłam trochę tęsknić do mamy i taty. I jak to będzie z tym czasem? Zaraz, jeśli w XXI wieku zniknę w lustrze to zaczną mnie szukać. Na pewno! Potem zacznie się dziwny cykl wydarzeń. To znaczy, że skończę życie. I tu i tam. A raczej i dziś i jutro. Dwa życia! Tak wiele myślałam o tym wszystkim, do czasu…



Rozmowa się skończyła. Godziny szły nieubłaganie długo. Całe wieki! Na obiad dostałam talerz kartofli ze skwaśniałym mlekiem. Potem była męcząca droga na pole… pana Hierfita i Damy z Papużką. Natomiast ja zakradłam się do jej pokoju. Zapewne Stefania mnie widziała. Mój wzrok przykuwało lustro. I znowu przypomnieli mi się rodzice. Wrócić? Hmm… a rodzina Hierfit? To mili państwo. Nie mogę ich opuścić. Zresztą pozostaje sprawa tajemnicy Damy z Papużką.



Rozejrzałam się. Jest! Okazało się, że stojąca na stoliczku szkatułka była nową rzeczą w pokoju. Spróbowałam ją otworzyć. Nic. Ani drgnęła.



- Można wiedzieć co tu robisz? – usłyszałam głos spod drzwi.
Ujrzałam Stefanię z gniewnym spojrzeniem.
- Zobacz. To szkatuła. To na pewno jest szkatuła. To jest tajemnicą.
- Ile razy mam powtarzać, że to bogactwo Damy z Papużką – mówiła.
- Och! Proszę cię! Chodź ze mną w nocy i… - powiedziałam.
- …zabierzmy szkatułkę dla siebie? – dokończyła Stefania. – Wiesz, że to grzech.



Chciałam już coś powiedzieć, ale trochę mnie zatkało. Po chwili przypomniałam sobie, że ludzie średniowiecza byli pobożni.
W nocy mimo tych przekomarzań, Stefania dołączyła do mojej akcji. Wszyscy już dawno spali. Tylko nie my. Poszłyśmy do pięknych drzwi i nacisnęłyśmy klamkę.
- Co jest? – zapytałam ze zdziwienia.
- Nie rozumiem ciebie – powiedziała do mnie Stefania.
- Pytam, dlaczego drzwi się nie chcą otworzyć?
- Aaa… No cóż,… ee… Dama z Papużką zawsze zamyka pokój na noc, wspominałam?
- No nie! – rzekłam zrezygnowana.
Drzwi się nie otwierały. To był teraz problem – znaleźć inne wyjście, a raczej wejście. Miałyśmy szczęście, że gałęzie drzewa obok gospody wpadały przez okno do pokoju Damy z Papużką.



Wspięłyśmy się na gałęzie brzozy i wskoczyłyśmy do pomieszczenia. Powiem, że dziwnie się wspina w sukni. Dama spała. Podeszłam do stolika i wzięłam ostrożnie szkatułę.
- Masz tą szkatułę? – spytała Stefania.
- Tak. Chodź, bo Dama może się obudzić – powiedziałam.
Przechodzenie z okna na brzozę było prawie udane. Gdy tylko Stefania kucała na gałęzi, a ja na oknie za mną rozjaśniało światło. Obejrzałam się i zobaczyłam Damę w bogatej koszuli ze świecą w ręku.
- Macie poważne kłopoty, panienki!



------
Jedna uwaga - co do tej sukienki Magdy to miałam z nią kłopoty, więc jeśli coś na zdjęciu nie wyszło to tylko błąd sukienki. Proszę aby się jej nie czepiać.

Ostatnio edytowane przez Simona : 14.12.2007 - 11:14
Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.01.2008, 15:40   #13
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Dawno mnie tu nie było. Spróbuję trochę się zrehabilitować i dam piąty odcinek. Nie bójcie się krytykować! Jeśli coś jest w fs źle to autor stara się to naprawić tylko nie zawsze wie co. Czekam na opinie!
"Spojrzenie na czas" Odc. 5
Opowieść o (nie)spełnionym marzeniu


Mierzyłam wzrokiem chodzącą w kółko Stefanię. Wyglądała na złą albo wściekłą. Siedziałam na twardym krześle wewnątrz kamiennej spiżarni, która była za domem. Obie milczałyśmy.



W końcu przerwałam ciszę:
- Stefania… Ja nie chciałam być złodziejką. Nie wiedziałam, że tak to się potoczy!
- Nikt nie mógł wiedzieć – rzekła z opanowaniem. – Właściwie mogło to być do przewidzenia. Tata musiał mnie zamknąć, chociaż na dzień.
- I pomyśleć, że nie byłoby cię tu gdyby nie ja!
- Nie obwiniaj się. Była to moja decyzja.
- Sądzisz, że Dama z Papużką skończy z waszą gospodą i nie zostawi pieniędzy?
- Skądże! Szybciej li my będziemy musiały zapłacić za próbę kradzieży. Ech! A to może doprowadzić do przerwania praktyki mojego brata. Tata już do końca moich dni będzie się na mnie gniewał – westchnęła.



Na chwilę spuściłam głowę. Widocznie ta rodzina ma problemy finansowe.
Wczorajszego wieczoru Dama z Papużką odbyła poważną rozmowę z panem Grego, jak się dowiedziałam. My miałyśmy pójść do łóżek. Nazajutrz gospodarz był wściekły i zamknął nas w kamiennej spiżarni z parą drzwi na cały dzień. A teraz padam z nudów. Nie wiem, co lepsze- cały dzień przy pracy czy cały dzień na krześle, na którym kości strzelają, ze wzrokiem wbitym w ścianę.
Stefania stanęła, westchnęła drugi raz i powiedziała:
- Chodź, odwiedzimy naszego braciszka.
Zdziwiłam się. My byłyśmy zamknięte, a brat Stefani mieszkał aż w mieście. Panna Hierfit nic tylko podeszła do jednego z czterech kątów. Nie widziałam, co ona tam robi.



Po chwili odwróciła się do mnie z niewielkim kluczem.
- Te drzwi zamknięto jeszcze za czasu, gdy byłam małą dziewczynką. Potem dostęp do drugiego pomieszczenia miałam tylko ja – nikt inny nie wiedział gdzie zaginął klucz.
- Chcesz powiedzieć, że go ukradłaś? – spytałam podejrzliwie.
- Nie wiem tylko czy na pewno jesteś godna zaufania tej tajemnicy – rzekła nie zwracając uwagi na to co jej mówię.



Po chwili zastanowienia Stefania otworzyła drzwi. W środku na ścianach wisiały różne obrazy. Jedyne ściany, które nie były gołe. Byłam w szoku i padałam ze zdziwienia. Obrazy przedstawiały najczęściej najbliższych krewnych panny Hierfit. A namalowane były zupełnie jak fotografie. Oglądałam te dzieła sztuki i aż ust nie mogłam otworzyć. Stefania wytłumaczyła mi, że te dzieła były namalowane jej ręką.



- Oglądaj śmiało – mówiła uśmiechając się. – Zaczęło się dawno… Jeszcze za czasu, kiedy wiosną motyle łapałam i biegałam w luźniejszych sukniach. Mama codziennie dawała mi lekcje dobrych manier. Zawsze mnie to nudziło i stresowało z lekka. Miałam już myśleć, że pouczania matki się nie zakończą, ale pewnego dnia, gdy tata zabrał mnie ze sobą do miasta po nowy specjał gospody natknęłam się na handlarza, który sprzedawał obrazy. Wszystkie dzieła były boskie, wiesz, co mam na myśli?
- Tak, wiem były przepiękne – rzekłam gładząc płótno dziecinnego obrazu przedstawiającego zwierzaki.



- Nie. Kto tam myśli o pięknie?! Boskie znaczy przedstawiające świętych, aniołów, boże cudy,… Zamarzłaś na 1000 lat, czy jak? Widząc te obrazy też chciałam rozpocząć malarstwo. Ale kobiety powinny tylko zajmować się domami albo kobiecymi zajęciami. Mimo to nie poddałam się. Znalazłam klucz od zamkniętej części spiżarni, która służyła mi za pracownię. Potem go schowałam. W pierwszych latach malowałam na ścianach pracowni skradzionymi końskimi włosami i tym, co ukradłam.
W tym momencie nieźle się pokłóciłam ze Stefanią. Byłam zaskoczona tym, że kiedyś sama kradła. Gdy potem pogodziłyśmy się córka gospodarza opowiadała dalej:
- Ścian zaczynało brakować, kradzież stawała się coraz trudniejsza i musiałam wymyślić coś innego. Zaczęłam zarabiać na zabawianiu gości. Za pieniądze kupowałam barwniki, bezbarwne płótno,… Z gałęzi zrobiłam kiedyś sztalugę.



Pracownię wyczyściłam ze wszystkich wspaniałych obrazkach. Nigdy jednak nie myślałam, aby malować bosko. Nie wiem, dlaczego. Lubiłam za to odwzorowywać moją rodzinę na obrazach – ludzi, którzy jeszcze żyją.
Opowieść skończyła się po jakimś czasie. Potem Stefania pokazała mi swojego brata na obrazie, przy którym wyżaliła mi się jak przy przyjaciółce.



Później dała mi lekcję malarstwa, a gdy znów dopadła nas nuda Stefania pokazała mi tajne wyjście. Niesamowite! Zadziwiała mnie jej pamięć, wiedza i historia oraz jej poglądy.
Podczas gdy wyszłyśmy, uznałyśmy, że jest godzina jedenasta i że pan Grego poszedł do wsi, aby załadować worki zboża, wysuszyć siano oraz przygotować do podróży do młyna – to praca na ok. 3 dni. Zastanowiłyśmy się, co możemy zrobić. Po konwersacji postanowiłyśmy pójść do miasta, w którym ja osobiście poznam Bogdana, brata Stefani, a przy okazji postaramy się zdobyć trochę pieniędzy.

Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.01.2008, 17:02   #14
Casslin
 
Avatar Casslin
 
Zarejestrowany: 03.11.2007
Skąd: K-Koźle
Wiek: 27
Płeć: Kobieta
Postów: 143
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Bardzo mnie wciągneło. Daje 9,5/10 . Mam nadzieje że będziesz pisac dalej.
Casslin jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 11.01.2008, 15:05   #15
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Hmm... tak będę pisać i jak widzicie piszę . Możliwe na 99 %, że niedługo wyjadę i raczej mi się nie uda napisać siódmego odcinka. Zresztą mam ogrom pracy na luty. Więc następny odcinek ujrzycie w lutym XP.
Odcinek 6 - krótki niestety. Miłego czytania!

Odc. 6 Gdy wzrok daje nam w kość

W godzinach największej sierpniowej spiekoty przebywałyśmy suchą, polną drogę. Dobrze było czuć to gorąco w powietrzu. Nie często zdarzały się drzewa, więc gdy tylko zobaczyłyśmy wolno rosnące, dobrze rozgałęzione drzewo przysiadałyśmy pod nim. I tak przy jednym z tych drzew, podczas gdy rozkoszowałyśmy się wilgotną trawą oraz czarnym cieniem chłodu, zdarzyło się coś niespodziewanego.



Gdy my miło rozmawiałyśmy, na konarach biegało i skakało, skakało i biegało zwierzę. Nagle spadło… nie może zeskoczyło z drzewa prosto na kolana Stefani. Na pierwszy rzut oka wyglądało jak wiewiórka. Trudno mi było określić – to zdarzyło się tak szybko.
- Aaaa! Złaź ze mnie! – wrzasnęła Stefania strzepując zwierzaka. – Co to jest? Co to jest? Niech się do mnie nie zbliża!
Panna Hierfit piszczała zupełnie tak jak dziewczynka panicznie bojąca się pająków. Na to wiewiórka prychnęła, szczerzyła kiełki i jeżyła sierść.



Przyjrzałam się zwierzęciu, które zachowywało się kosmicznie, a jego wygląd można ocenić na koto-wiewiórkę.
- Lena – odwróciła się do mnie Stefania. – Co to jest?! Na pewno szatan! Chce mną zawładnąć i zabrać od świata dobrych. Lena, ja nie chcę pójść do świata złych!
- Spokojnie! Nie panikuj! – rzekłam. – W zasadzie nie wiem co to za dziwna krzyżówka. Najlepiej nie ruszaj się to może sobie pójdzie.
- Ale…
- Csiii…
Koto-wiewiórka przestała jeżyć sierść i wystawiać kiełki, uspokoiła się i przyjrzała się nam. Nagle podeszła i wskoczyła na sukienkę Stefani. Wspięła się na jej ramię zwinnym ruchem, a po chwili Stefania zawyła z bólu i paniki. Koto-wiewiórka znowu wyszczerzyła zęby i zasyczała. Przez chwilę wbiła swoje ślepia w moje oczy.



W tejże chwili poczułam dziwne ukłucie, jakby sztylet wbił mi się w pierś. Złapałam się za klatkę i nagle ból ustał. Po chwili zauważyłam zwierzę, które biegło w przeciwnym kierunku.
- Uciekaj stąd, alejuż! – krzyknęła Stefania. - To co? Idziemy dalej?
Usłyszałyśmy grzmot. Zebrały się chmury i szybko rozpętała się ulewa.
- Wracajmy do spiżarni! – spojrzałam się w stronę dziewczyny.
Świetnie! Najpierw upał, a teraz błoto! Wtedy szukanie drzew, teraz unikanie ich.



Nasz bieg szybko zmienił się w marsz. Przeprawienie się przez ziemię i wodę zajęło sporo czasu. Czułam jak do butów wlewa się woda.



Gdy Stefania zamykała drzwi od jej pracowni i chowała klucz ja usiadłam na twardym krześle. Całe byłyśmy mokre od deszczu.
- Mamy przechlapane! – rzekłam.
- Co? – zapytała towarzyszka ze zdziwienia. – Od kiedy się pojawiłaś nie mogę zrozumieć, co czasem mówisz!
Tu nastała cisza. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie dziwię się podejrzeniom Stefani, ja też bym się dziwiła. Może jednak powinnam jej wszystko wyjaśnić opowiedzieć i zaufać jej jak ona mi. Czy to nie jest na pewno zbyt ryzykowne? Nie, powiem jej na pewno, ale nie teraz. Ta chwila nie jest najlepsza.
- Co zrobimy z ubraniami? – przerwałam ciszę.
- Nie wiem. W ostateczności znowu możemy uciec – odrzekła.
- Jeśli już to gdzie?
Cisza nastała ponownie.
- Wiem! – powiedziała Stefania po namyśle.
Zerknęłam w jej stronę.
- Do lasu!

Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.01.2008, 22:27   #16
kasiula215
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Zaczęłam czytać i mi się spodobało jak będę miała troszkę czasu to przeczytam resztę
  Odpowiedź z Cytatem
stare 28.01.2008, 11:12   #17
<Kliooo13>
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

ojjjjj super FS! Szykuje się kolejny talent. Mimo iż, na początku wydawało mi się (proszę bez urazy Simona i Misti12),że to będzie FS takie jak Misti12 czyli niezbyt dobre :/ to twierdzę, iż z każdym odcinkiem widac co raz bardziej Twoją pomysłowośc, wyobraźnię, umiejętnośc pisania barwnych tekstów, chęc do pracy, nie zrażanie się negatywnymi komentarzami, humor, a przede wszystkim talent. Oceniam 10/10 i nie potrzeba uzasadnienia bo wszyscy wiedzą dlaczego Cię tak oceniłam.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 22.02.2008, 15:28   #18
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Dziękuję za pozytywy . Więc z kolejnym odcinkiem staram się jak mogę. Wróciłam z wyjazdu, potem zachorowałam i musiałam ratować moją pozycję w szkole (lekcje itd.). Poza tym to dostałam komputer, nową kartę grafiki i zakupiłam simowe gry, więc zdjęcia będą lepsze. Jeszcze tylko muszę poczekać na internet, którego spodziewam się niedługo. Bardzo wszystkich przepraszam za to, że nie dawałam odcinka, ale obiecuję, że jak tylko podłączą mi internet postaram się go dać jak najszybciej.
Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 23.02.2008, 07:37   #19
Milkaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Poczekamy ale jak napisalas posta skoro nie masz neta O_o
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.03.2008, 16:54   #20
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

JEST! W końcu udało mi się coś wykombinować z 7-mym odcinkiem. Iternetu w nowym komputerze wprawdzie nie mam, ale mam w starym.

Precyzując poprzednią wypowiedź: mam dwa komputery w domu + laptopa. W starym komputerze jest internet, a w nowym nie ma. Post napisałam przez internet w starym kompuerze. Natomiast dzisiejszy odcinek był napisany i stworzony w komputerze nowszym. Proszę się już o to nie wypytywać.

Cóż, więc ponownie przepraszam, że nie udało mi się dać odcinka w lutym, ale miałam, jak już pisałam, problemy. Wybaczcie za małą różnorodność zdjęć.
Życzę miłego czytania !

"Spojrzenie na czas"
Odc. 7 „Obiad u czarodzieja”

Gospoda stała na skraju lasu. Nie miałyśmy wyjścia i musiałyśmy uciekać. Za pierwszym razem nie było potrzeby ucieczki, ale uciekłyśmy i mamy za swoje.
Przeczekałyśmy burzę i poszłyśmy w gąszcz lasu. Z przemoczonymi ubraniami przedzierałyśmy się przez mchy i paprocie kryjąc głowy przed kroplami wody spadającymi z drzew iglastych. Po ulewie w takim miejscu jest niesamowicie cicho, no prawie cicho. Zwierzęta siedzą pochowane w swoich norkach i dziuplach, roślinność wydaje się zieleńsza, a niektóre ptaki przygrywają wesołe melodie na znak, że deszcz i grzmoty ustały. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.



Po jakimś czasie byłyśmy już w głębi lasu. Wtedy przystałyśmy.
- Co teraz? Będziemy tu siedzieć? – zapytałam.
- Nie sądzę, trawa jest mokra – powiedziała Stefania.
- Ale nie „siedzieć” dosłownie. Co teraz robimy?
- Stoimy.
- Ech!
- Nie wiem. Może chodźmy dalej a natkniemy się na wioskę. Kiedyś do naszej gospody przychodził pewien mężczyzna. Gdy opuszczał nasz dom kierował się w stronę lasu. Może coś znajdziemy za lasem, może jakieś schronienie, najlepiej wioskę.
- Dobrze, a więc chodźmy.
Nie minęło wiele czasu w dalszej podróży, a ujrzałyśmy w centrum „puszczy” chatkę z kamienia. Postanowiłyśmy ją zbadać. Zapukałyśmy, a w drzwiach frontowych stanął mężczyzna o zabawnej twarzy oraz w samej koszuli i spodniach.
- Przepraszamy, ale czy mogłybyśmy pana czcigodnego spytać, czy za tym lasem leży jakaś wioska? – zapytałam uprzejmie.
Na to mężczyzna przyjrzał się nam i rzekł:
- Chcecie wy to panienki do wioski zachodzić, gdy sukienki mokre, a na ziemi błoto? Na dodatek żadnej wsi za lasem nie ma tylko puszcza gęsta. Wejdźcie do mej gościny skromnej. Gdybym wiedział, że zajdą do mnie młode damy to ubrałbym się odpowiednio. Wejdźcie!
Wypowiedział to wszystko w stylu starodawnym i niezbyt zrozumiałym jak dla mnie. My, nie do końca pewne, weszłyśmy do kamiennego domu.
Chatka niczego sobie, złożona z dwóch pomieszczeń. Korytarz z frontowymi drzwiami służył też jako kuchnia, jadalnia oraz sypialnia. Mężczyzna posadził nas na dwóch krzesłach przy drewnianym stoliku. Nieznajomy podszedł do kotła i podpalił leżące pod spodem drewno opałowe. Po zamieszaniu jakiegoś wywaru, usiadł przy nas na stołku.
- Co was, więc, dziewuszki sprowadza? – spytał.



- Właściwie to, chcemy się dowiedzieć czy jest za lasem jakaś wieś? – zapytała Stefania powtórnie.
- Jak już powiedziałem, że wsi za lasem nie ma. W tej puszczy jedyne domostwa to moja chatka oraz gospoda na skraju lasu.
- My właśnie z tej gospody – powiedziałam niepowstrzymale.
- Ach tak! – powiedział z lekko wytrzeszczonymi oczami. – Czemu chodzicie po lesie gdy mokro na dworze i na ciele?
- Widzisz, panie, my uciekłyśmy i… cóż to dosyć długa historia – rzekła panna Hierfit.
- A ty kochana, masz już swojego wybranka? – zapytał jak dla mnie bezczelnie.
- Nie, ale jeszcze mam czas – uśmiechnęła się Stefania.
Mężczyzna skinął głową, podszedł do kotła i zamieszał wywar. Przez kilkadziesiąt minut nic nie mówił tylko kręcił się koło wielkiego garnka.. W tym czasie obserwowałyśmy jego poczynania.



Nagle w małym okienku zauważyłam zarys stworzenia spadającego pod stolik z różnymi naczyniami, jarzynami i potrawami. Gdy przechodził pod ścianą Stefania głośno wrzasnęła, a ja siedziałam z wypukłymi oczami szybciej oddychając. Okazało się, że to ta sama dziwna koto-wiewiórka, którą niedawno spotkałyśmy. Mężczyzna odwrócił się do nas z pytaniem: „Co się stało?”.
- Zabierzcie ją, zabierzcie! – krzyknęła córka gospodarza.
- Spokojnie, panno Hierfit, to tylko Fesciurus – rzekł.
- Kto? – odwróciłam wzrok od zwierzaka.
- Fesciurus, mój niby-kot.



- A dokładniej?
- Cóż, widzicie kiedyś, gdy miałem jeszcze pstro w głowie, wyrabiałem praktykę rycerską. Moja rodzina należała do szlachty i chciała zapewnić mi piękną przyszłość. Mimo to chciałem poznać coś nowego, nieznanego. I tak jeżdżąc z rycerzami w lesie ujrzałem opuszczoną chatkę. Byłem ogromnie ciekaw, co ona kryła. Tam właśnie poznałem magię. Lecz pamiętałem, że byłem jeszcze giermkiem. To była trudna decyzja, ale zrezygnowałem.
- Dlaczego? Dla samotności i dla braku majątku? – zapytała Stefania.
- Majątek był, choć skromny i zaprawdę też się nad tym zastanawiałem. Cóż, ale czegoż się nie robi dla spełnienia marzeń?



Widać wiele. Więc, zrezygnowałem z życia szlacheckiego i wybrałem gorsze i skromniejsze, jak niektórym może się wydawać. Uczyłem się sztuki magicznej poprzez wiele doświadczeń. I właśnie Fesciurus jest jednym z nich. To połączenie kota (z łac. Felis) i wiewiórki (z łac. Sciurus), a także trochę lisa.
Mężczyzna przerwał i podszedł do kotła. Nalał do trzech misek grochówkę i podał ją do stołu.
- Życzę smacznego! – rzekł uśmiechając się.
- Mówi pan, że ten… koto-wiewiór… czy nie wydaje się panu, że może mieć jakieś jakieś niezwykłe zdolności? – zapytałam.
- Tak, jest przecierz moim doświadczeniem magicznym. A dlaczego pytasz?
- Hmm… - zamyśliłam się i wziełam łyżkę zupy.
Po kilkuminutowej ciszy Stefania zmieniła temat:
- Pan chyba mnie pamięta, panie…
- Och! Proszę mi wybaczyć moje nieokrzesanie. Na imię mi Leszek i jak rzekłem zajmuję się magią. Ciebie, młoda damo, pamiętam z gospody jak zabawiałaś nas, gości. Ale nie znam tejże dziewuszki. Twoja siostra, może?



- Nie, nie, to nasza pomocnica.
- Proszę mi mówić Lena – rzekłam wczuwając się w rozmowę.
- Lena, czyż tak? – powiedział czarodziej. – Skąd to jesteś?
- Eee… - jąknęłam niezdecydowanie.
Stefania znów widząc, że coś jest nie tak, powiedziała:
- Ona stąd jest, ze wsi naszej.
- No dobrze – czarodziej łyknął parę łyżek zupy – Leno, nie odpowiedziałaś mi jeszcze na pytanie. Spotkałyście już Fesciurusa, czy może podobne stworzenie? Bo nie wydaje mi się, że koto-wiewiórka przyszła tu przez przypadek. Powiadam, nie ma na świecie drugiego takiego stwora – rzekł, jakby odgadując me myśli.
- On tu mieszka – spostrzegłam.
- Czy potrafisz, panienko, zrozumieć? Fesciurus mimo, że mieszka u mnie, to jeśli wejdzie w drogę komuś innemu niźli mnie, to nie byle komu.
Łyknęłam parę łyżek grochówki i zaufałam czarodziejowi Leszkowi. Powiedziałam w końcu co się stało:
- Widzi pan, panie Leszku, jeszcze dziś przed burzą spotkałyśmy tego „kota” zupełnie przypadkiem.
- Spotkanie z Fesciurusem nie może być przypadkiem! – zaprzeczał mężczyzna.



- Więc, Stefania widząc go przeraziła się okropnie, ale przez chwilę wbił on wzrok w moje oczy, a ja w niego. Czułam jakby ból w piersi i… - przerwałam, gdy tylko zauważyłam jak czarodziej zdziwił i zaciekawił wzrok.
Spojrzał najpierw na mnie, potem na Fesciurusa, potem znowu na mnie.
- Leno… - rzekł nietypowym i poważnym głosem. Mówił wolno, akcentując końcówki wyrazów. – Czyż nie zauważyłaś jak Fesciurus przykuwa swój wzrok do ciebie?
Moje źrenice spotkały się z siedzącą postawą koto-wiewiórki.
- Jeszcze nigdy on tak się nie przyglądał nikomu – kontynuował czarodziej.
Jego wyraz twarzy lekko mnie przerażał.
- Coś się stanie, coś jest nie tak! – nagle zmienił postawę.
Ja i Stefania patrzyłyśmy na niego jak na człowieka, który nie potrafi się wyjęzyczyć lub z chorobą psychiczną. O co mu chodzi? I dlaczego wszyscy się tak we mnie wpatrują? I czarodziej Leszek, jakby zobaczył ducha, i Stefania, jak na osobę niegodną zaufania… I kot,ten który jest zarazem stworzeniem skrzyżowania trzech zwierząt, ten który zadaje ból nieznośny, i ten, który w ślepiach świat ma większy od naszego. I właśnie mnie porywa w ten tajemniczy świat pełen niebezpieczeństw. Co ja takiego mam? Co mu zabrałam?

Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 00:27.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023