Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 23.08.2010, 19:53   #111
Searle
 
Avatar Searle
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Skąd: Dolny Śląsk
Wiek: 38
Płeć: Kobieta
Postów: 4,168
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Część 3

Mało w sumie działo się w tym odcinku. Większość tekstu to opisy uczuć - ja akurat tego nie lubię.

No i nie spodobała mi się reakcja Max - w ogóle nie przemyślała swojego zachowania, nawet nie widziała gdzie dokładnie się znajduje, by określić dystans, jaki musi pokonać, by dostać się do domu, ale na szczęście nic strasznego jej się nie stało, tylko się zmaniła przed Chasem

Cytat:
staro angielski ogród,
- razem

Cytat:
a po prawej znajduję się ciąg ogromnych,
- znajduje

Cytat:
Chase wydaje się byś śmiertelnie poważny
- być

Cytat:
widząc moja reakcję - moją
Cytat:
wpakowałam się jeszcze większe bagno
- zjadłaś 'w'

Cytat:
Jego nikt nie miał go jak uratować
- ???

Cytat:
ona zapewnie mi warunki
- zapewnia

Cytat:
z czerwonym kocem w reku.
- ręku
__________________
Searle jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 31.08.2010, 18:20   #112
Bush
 
Avatar Bush
 
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Dobra, przepraszam za byki, ale jakoś... no sama nie wiem. Miałam jakiegoś doła i nic mi się ni chciało, więc wstawiłam tak jak było. A chciałam to zrobić wtedy, ni później, bo wiedziałam, że nie będę miała dostępu do internetu przez następny tydzień. Ale obiecuję, że się poprawię!
__________________
Bush jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 31.08.2010, 20:47   #113
Searle
 
Avatar Searle
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Skąd: Dolny Śląsk
Wiek: 38
Płeć: Kobieta
Postów: 4,168
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Spokojnie zumzool - po prostu ja jestem za bardzo czepliwa
__________________
Searle jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 01.09.2010, 19:14   #114
Bush
 
Avatar Bush
 
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Część 2

Wchodzimy razem do salonu z perspektywą spokojnego omówienia wszystkich spraw, ale stajemy jak wryci. Patrzymy zdziwieni na pobojowisko. Wszystkie meble są poprzewracane, wazony pobite, lampy wyrwane z sufitu. Cały marmur z kominka został porozbijamy, odsłaniając nagą ścianę. Wyczuwam w pokoju smród rozkładającego się ciała, tak intensywny, że z trudem przychodzi mi oddychanie. Panele na podłodze są powyrywane, dywany rozprute, a szczątki poduszek, które wcześniej leżały na kanapie, walają się po całym pokoju. Drewno, z którego został zbudowany ogromny regał na książki, zostało połamane i spalone, pozostawiając czarny osad sadzy na środku pokoju, gdzie zapewne włamywacze rozniecili ognisko. Razem z regałem zostały spalone wszystkie książki. Lecz to nie jest najgorsze. Ściany, które zostały poobdzierane z tapet, są obryzgane krwią. Od sufitu, aż po podłogę, na której z resztą też nie brak kałuż krwi, widnieją zacieki ciemnej posoki, pozostawionej tu, jako ślad zbrodni dokonanej w tym domu. Ale tego chyba nie można nazwać „zbrodnią”. Trafniejsze byłoby tu określenie „rzeź”.

- Czy to… - zaczynam, lecz głos mi się załamuje. Chase, domyślając się mojego pytania o krew lekko skina głową. Mocno zaciskam powieki i próbuję odgonić od siebie ten potworny widok. Odwracam się plecami do środka pokoju i mocno przyciskam głowę do umięśnionego torsu chłopaka.
- Zabierz mnie stąd – jąkam się, a głos więźnie mi w gardle. Nie mogę złapać tchu.
Nigdy w życiu nie widziałam czegoś tak okropnego. Może jedynie w grach komputerowych czy filmach, ale nigdy na żywo. Tak duża ilość krwi musi pochodzić albo od jednego człowieka aktualnie już całkowicie pozbawionego posoki lub kilku katowanych i torturowanych istot. Ciarki przechodzą mi po plecach na samą myśl, co się tutaj mogło stać.
Chase odwraca się i wychodzi z pokoju z moją głową nadal przyciśniętą do torsu. Tak czuję się bezpieczniej, jakby mógłby obronić mnie przed wszystkim, nawet śmiercią.
- Już możesz otworzyć oczy – mówi Chase cichym, miękkim głosem przechodząc około pięćdziesiąt metrów. Nadal roztrzęsiona tym strasznym widokiem boję się otworzyć powieki. Lecz po chwili zastanowienia postanawiam to zrobić.
Tutaj w tej samej sypialni, w której się znalazłam, gdy zostałam tak brutalnie powalona, jest normalnie. Nie widzę żadnych oznak walki. Nie ma krwi ani powywracanych mebli tylko zwyczajny, spokojny pokój, w którym roi się od najróżniejszych bibelotów. Nie ma tu nic podejrzanego. Przechodzę się jeszcze po pomieszczeniu, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku, ale nic nie zauważam.
- Czysto – mówię poważnym głosem i z równie poważną miną. Ale nie dla żartów, po prostu w sytuacji, w której się teraz znajdujemy, nieodpowiednia byłaby inna postawa.
Chase zamyka za sobą drzwi i opiera się o nie zakładając ręce na piersiach. Wygląda to trochę jakby nie chciał abym stąd wychodziła.
- Posłuchaj – zaczyna. – Teraz tutaj nie jest bezpiecznie. Musimy przenieść się natychmiast do Londynu, tam znajdzie się dla nas miejsce. – Ścisza głos do szeptu jakby wiedział, że ktoś nas podsłuchuje. – Pojedziemy do Hyde Parku.
Robię zdziwioną minę. Jak to do Hyde Parku? Podobno mieliśmy udać się do jakiejś bazy, a teraz oczekujemy na piknik? Coś mi tu nie gra.
- Dobra – mówię nieco podejrzliwym głosem, - ale jak mamy gdzieś pojechać, to najpierw muszę się umyć. Jestem cała brudna od błota. – Wskazuję ręką moje ubranie. Chase krzywi się na widok mojej odzieży i skina głową.
- Dobra, ale szybko. – Otwiera przede mną drzwi do łazienki i wpycha mnie do środka. – Szybko – przypomina i zamyka je za mną.
Pospiesznie zdejmuję zabłocone ubranie i rzucam je na ziemię. Wchodzę pod prysznic i odkręcam zawór z ciepłą wodą. Kontroluję ręką temperaturę wody i stwierdzam, iż nadaje się ona do kąpieli, chociaż mogłaby być nieco zimniejsza.

Rozkoszując się ablucją myślę o Chasie. O tym, jaki to jest spokojny i opanowany. Naprawdę go za to podziwiam, bo właśnie te cechy u mnie szwankują.
Sięgam po mydło cytrynowe i obmywam nim całe ciało. Następnie zaczynam szorowanie włosów, które lepią się od błota i czegoś jeszcze, czego nie jestem w stanie zidentyfikować. Myję stopy, ręce, ramiona, po czym zmywam całe mydło, pozostawiając tylko cienki osad, który nadaje mojej skórze brzoskwiniowy kolor.
Wychodzę spod natrysku i sięgam po ręcznik, który wisi na wieszaku nieopodal wanny. Wycieram całe ciało i włosy bardzo starannie, po czym owijam się ręcznikiem i wychodzę do pokoju, w którym czeka Chase.
- Nie mam się w co ubrać – mówię spokojnie, lecz jestem nieco zażenowana. – Czy mógłbyś mi pomóc?
Chłopak uśmiecha się, skina głową i wychodzi z pokoju. Czekam jakąś minutę, gdy wraca z kompletem czystych ubrań w ręku.
- Masz – podaje mi je i kieruje w stronę łazienki. – Chyba będą trochę za duże, ale lepsze to niż nic.
Biorę od niego odzież i wchodzę do łazienki.
Wśród ubrań, które dostałam od Chase ‘a jest biała bluza z jakimś wzorkiem o średnim rozmiarze, skarpetki i dżinsy. Najwyraźniej są własnością blondyna, bo do damskich ubrań to one nie należą.
Zakładam mój stanik i majtki, po czym nakładam koszulę i dżinsy. Rzeczywiście są za duże, lecz wolę założyć to niż paradować toples w centrum Londynu.
Nagle ogarnia mnie fala nieznajomego zapachu. Jest to coś w rodzaju ziemi i słońca, inaczej nie umiem tego opisać, lecz jest to cudowny zapach. Podciągam bluzę do nosa i czuję jeszcze bardziej intensywny zapach. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż jest to najpiękniejszy zapach jaki kiedykolwiek czułam. Odrywam nos od bluzy i wygładzam ją rękoma. Podchodzę do lustra by ułożyć mokre kosmyki i zauważam długą, wąską szramę ciągnącą się przez cały mój policzek, która przypomina mi o tajemniczym, fioletowowłosym napastniku. Odganiam myśl o nim i zaczesuję palcami włosy do tyłu.
Wychodzę z łazienki i obracam się w kółko, żeby chłopak mógł zobaczyć jak wyglądam.

- I jak?
- Cudownie – Uśmiecha się i klaszcze w ręce. – To teraz do Hyde Parku.
- Chase – lekko marszczę brwi. – Ale, po co do Hyde Parku? Tam przecież nic nie ma – mówię trochę zdziwiona. Chłopak uśmiecha się podstępnie i podnosi jedną brew.
- Jesteś pewna? – Pyta tajemniczym tonem i odrywa plecy od drzwi, by podejść do okna. Przymierza się do skoku i już znajduje się na zewnętrznym parapecie. Zdążam jedynie wydać okrzyk zdziwienia i strachu, bo chłopak już zeskakuje z drugiego piętra na złamanie karku. Pędem podbiegam do okna i widzę Chase ‘a wiszącego na kamiennym gzymsie kołyszącego się, aby przeskoczyć na parapet okna niżej.
-Co ty robisz?! – krzyczę przerażona i wychylam się za okno, by lepiej zobaczyć, co ten zwariowany chłopak robi.
- Próbuję oszczędzić ci nieprzyjemnych widoków – mówi zupełnie spokojnym i opanowanym głosem, może lekko niewyraźnym ze względu na trud, spowodowany wiszeniem na gzymsie.
Ten chłopak jest porąbany. Może staroświecki, ale ostro porąbany. Naraża własną skórę, abym nie musiała oglądać krwi? Dziwne, ale nie narzekam, bo jest mi to na rękę.
Szkoda tylko, że nie pomyślał, że ja tak nie potrafię. On porusza się z gracją i prędkością geparda lub lwa, a ja jak koala po zjedzeniu za dużej ilości liści eukaliptusa. Nie ma szans, żebym to zrobiła.

- Ciekawe jak masz zamiar mnie stąd ściągnąć – mówię nieco ironicznie przybierając głupkowaty wyraz twarzy.
- Normalnie - pada odpowiedź.
Chce mi się śmiać. Jak to „normalnie”? Zeskakiwanie na pewną śmierć z drugiego piętra nie jest normalne. Ani nawet nienormalne. To jest po prostu chore.
- Dla kogo normalnie, dla tego normalnie – mówię pod nosem i wystawiam nogę za okno po czym stawiam ją na kamiennym gzymsie. Następnie stawiam na nim drugą nogę i zaczynam przesuwać się w stronę Chase ‘a, który wisi kilka metrów dalej nad oknem niżej.
- Poczekaj – mówi szybko i próbuje zeskoczyć na parapet, ale nie udaje mu się to, ze względu na małą szerokość parapetu. Tylko muska butem jego kant, a potem z powrotem zawisa w tym samym miejscu, w którym wisiał przed chwilą.
Niesamowite, jaki ten chłopak ma refleks.
Nie słuchając polecenia ruszam w jego kierunku, powoli przesuwając się po gzymsie. Przechodzę ze trzy metry, gdy nagle noga ześlizguje mi się i zaczynam spadać ku ziemi. Serce wali mi jak oszalałe, nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Jedyną rzeczą, która przychodzi mi teraz do głowy jest to, że zaraz zginę. Lecę w dół ze świadomością uderzenia o twardą ziemię. Zamykam oczy i czekam. Czekam, i czekam na uderzenie, lecz takowe nie następuje.
Powoli, ze zdziwieniem otwieram jedno oko i widzę ziemię jakieś dwa metry ode mnie. Krzyczę ze strachu, lecz nagle przestaję zdając sobie sprawę, że wiszę.
Podnoszę głowę i widzę, jak Chase trzyma mnie za kostkę i trzyma, bym nie spadła na ziemię. Miałam rację myśląc, że ten chłopak ma dobry refleks. Złapał mnie w ostatniej chwili po raz drugi ratując mi życie.
- Mówiłem żebyś poczekała. - Jego głos jest cichy i spokojny. No, może nie spokojny, lecz uspokajający.
Powoli nabieram wdech, a potem wypuszczam powietrze próbując trochę spowolnić moje bijące jak młot serce. Podciągam się i chwytam ręką jego ramię, by móc chwycić się gzymsu. Gdy zawisam obok niego spoglądam w dół. Tak szczerze mówiąc, to wcale nie jest aż tak wysoko. Aczkolwiek gdyby skoczyć z takiej wysokości można by połamać sobie wszystkie kończyny. Ale nie zabić.
Jednak to nie zniechęca Chase ‘a do zrobienia tego głupiego czynu. Chłopak puszcza się kamiennego fragmentu ściany i ląduje na ziemi. Przewraca się na plecy po upadku przez siłę, z którą uderzył o grunt, lecz za chwilę wstaje i otrzepuje swoje ubranie. Zauważam na jego ramieniu długą ranę. Nie mam pojęcia skąd się wzięła, bo w pobliżu nie ma żadnego pręta, róży czy metalu, o który mógłby się przeciąć.
Teraz sama boję się skoczyć widząc to, co stało się Chaseowi. Nie mam zamiaru zeskakiwać z takiej wysokości ryzykując zdrowie.
- Ja nie zeskoczę – mówię stanowczo i jeszcze raz szacuję odległość między mną, a ziemią. Jakieś cztery metry. To sporo, zważając na to, że raz, bawiąc się na półtorametrowej drabince, spadłam z niej i złamałam sobie rękę. Więc wolę nie myśleć, co mogłoby mi się stać skacząc z czterech metrów.
- Złapię cię – zapewnia blondyn, lecz jakoś nie mogę mu uwierzyć. Ważę dobre sześćdziesiąt kilo, może nawet i więcej, a ciężar ten będzie spotęgowany przez nabranie prędkości podczas lotu.
- Nie sądzę… - zaczynam, lecz nagle moje ręce zaczynają ześlizgiwać się z kamiennego gzymsu. Próbuję się czegoś złapać, ale nie wychodzi, bo mam za bardzo spocone dłonie. Boże! Przecież nigdy mi się one nie pociły! Stopy, owszem. Pachy, owszem. Czoło, owszem. Ale dłonie?! Nigdy.
Jeszcze raz próbuję się podciągnąć, lecz brakuje mi już sił, aby się nawet utrzymać na kamiennym łuku. Puszczam go i znowu zaczynam lecieć w dół, znowu zdana na łaskę Chase ‘a, znowu przerażona, znowu myśląca tylko o upadku.
Ostatnie słowa, jakie przychodzą mi do głowy to, głupio zabrzmi, ale są to: JASNA CHOLERA! Wiem, nie fajne ostatnie słowa, ale zawsze lepsze od: „Matko Jedyna”. Nigdy nie byłam religijna i nie zamierzam taka być pod koniec mojego życia.
Już czuję, że zaraz mam uderzyć z impetem o grunt, już zbliżam się do ostatecznego punktu, gdy czuję na swoim ciele silne ręce chłopaka, któremu powierzyłam swoje życie. Trzy razy. Jestem mu za to dozgonnie wdzięczna.
- Dziękuję – mówię słabym głosem, bo wciąż nie mogę dojść do siebie po sytuacji, która miała przed chwilą miejsce. Serce wali mi jak szalone, oddech jest nierówny.

-Nie ma, za co – wzrusza ramionami i odstawia mnie na ziemię, po czym natychmiast znów łapie, bo tracę równowagę. Opadam w jego ramiona i czuję, że cały świat zaczyna wirować. Kręci się w kółko i w kółko i w kółko, bez końca. No dobra, może nie bez końca, bo po jakiejś minucie kręcenie w głowie ustaje, a jego miejsce zajmują mdłości. Ale tym razem powstrzymuję się od zwymiotowania i próbuję stać o własnych siłach.
Chwieję się chwilę, ale po krótkim momencie łapię równowagę i staję prosto na baczność.
- Możemy ruszać – mówię poważnym tonem salutując.
- Tak jest, kapitanie – potakuje mi Chase, po czym robi wymarsz w głąb ogrodu. Trochę mi teraz przypomina takiego bardzo młodego kadeta, dopiero co przyjętego do wojska. Może Chase ma siedemnaście lat, lecz wygląda jakby był rok młodszy. Co oczywiście nie jest złe. Po prostu jest taki… niewinny? Nie, niewinny to on na pewno nie jest, bo niewinne osoby nie zabijają. On jest uroczy. Tak, to jest trafne określenie.
- Yyy, żołnierzu – mówię nieco zdezorientowana, - przecież wyjście jest z drugiej strony. – Wskazuję palcem przeciwległą stronę ogrodu i podnoszę brwi.
Na jego twarzy ponownie zagasza ten szelmowski, lecz za razem tajemniczy uśmiech. Naprawdę, nie mam bladego pojęcia, co temu chłopakowi chodzi po głowie, gdy przybiera taki wyraz twarzy. Jakby miał zaraz się na mnie rzucić i zasztyletować, albo zacząć całować.
Mam nadzieję, że to drugie.
- Nie generale, nie jest – i wyszczerza zęby w ogromnym uśmiechu. Jak uroczo wygląda, gdy się tak uśmiecha! Jak małe dziecko, które przed chwilą dostało wymarzoną zabawkę lub narysowało piękny obrazek i pokazywało go rodzicom.
Jakby nadal, gdzieś tam głęboko, siedziała jeszcze ta młodość, dzieciństwo, które utracił, gdy zamordowano mu ojca.
- Nie rozumiem – mówię. – Jak to możliwe? Przecież brama jest z drugiej strony. – Jeszcze raz wskazuję odległą część ogrodu.
- Zobaczysz – mówi pewnym głosem i odwraca się. Kieruje się w stronę muru, tak wysokiego, że ledwo mogę dojrzeć jego czubek stojąc pod nim. Cały obrośnięty jest bluszczem i innymi roślinami, delikatnie pnącymi się ku górze. Z niektórych wyrastają kolorowe kwiaty i różne, dziwne owoce, których nigdy w życiu nie widziałam.
- I co teraz masz zamiar zrobić, geniuszu? – Pytam i zakładam ręce na piersiach. Chase znów uśmiecha się szelmowsko i podchodzi tak blisko muru, że dotyka go prawie czubkiem nosa. Robi krok do przodu jakby chciał przejść przez środek i… Zamieram. Chłopak powoli zanurza się w mur jakby przechodził przez ścianę. Otwieram usta ze zdziwienia i też podchodzę do muru. Głęboko wciągam powietrze i przestaję oddychać. Wyciągam rękę, by dotknąć ściany, lecz przenika ona do środka białego muru. Wyjmuję ją i próbuję jeszcze raz. Ręka znów przenika przez ogrodzenie.
Nie mogę otrząsnąć się ze zdziwienia.
A co stało się z Chasem? Czy nic sobie nie zrobił? Gdzie się teraz znajduje?
- Gdzie jesteś? – wołam przestraszona, że mogło mu się coś stać. Nie słyszę odpowiedzi, więc krzyczę jeszcze raz. I jeszcze następny, lecz nadal nie słyszę odpowiedzi. – Chase?! – Teraz jestem przestraszona nie na żarty. – Chase?! – Podnoszę głos, bo może chłopak po prostu mnie nie usłyszał. Nadal brak odpowiedzi. Cała zaczynam się trząść ze zdenerwowania i strachu.
Nagle, niespodziewanie z muru wyłania się czyjaś ręka i chwyta mnie za nadgarstek. Krzyczę, lecz wtedy dłoń zaczyna ciągnąć mnie w swoją stronę. Szamoczę się na boki, walczę, próbuję ją nawet ugryźć, a tajemnicza kończyna nie ustaje.

Przeciąga mnie na drugą stronę i dopiero po chwili uświadamiam sobie, że ta ręka należały do Chase ‘a. Zapewne wiedział, że nie mam najmniejszego zamiaru przechodzić przez mur, więc mnie przeciągnął bez mojej zgody.
- Czy ty zwariowałeś?! – zaczynam krzyczeć i wyrywam rękę z jego uścisku. – Wiesz jak się wystraszyłam?!
Chase parska śmiechem, lecz natychmiast się reflektuje.
- Nie, tak – mówi bardzo, aż za bardzo poważnie.
- Co „nie, tak”? – pytam, przedrzeźniając jego ton. Wyszło trochę chamsko, ale chyba tego nie zauważył.
- No, nie zwariowałem i wiem jak bardzo się wystraszyłaś. – Wzrusza ramionami i odwraca się by odejść. Zatrzymuję go i staję przed nim z założonymi rękami na piersiach. Zapewne trochę dziwnie to wygląda, gdy mam za długie rękawy i nie widać moich dłoni.
- Czy możesz mi wyjaśnić, co to do było – wskazuję na mur za moimi plecami, lecz za chwilę znowu zakładam ją na krzyż, z drugą na klatce piersiowej.
- Naturalnie – pada odpowiedź z ust chłopaka. Czekam, aż bardziej rozwinie swą wypowiedź, lecz to nie następuje. No super, ta jego szczerość i prostolinijność. Czego można było się spodziewać?
- To opowiedz mi o tym- żądam.
__________________
Bush jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 02.09.2010, 16:47   #115
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Po co do Hyde Parku? ja też żądam odpowiedzi
ej no odcinek wyszedł Ci świetnie tylko zgubiłaś w jednym zdaniu przy końcu słówko:

Cytat:
- Czy możesz mi wyjaśnić, co to do było – wskazuję na mur za moimi plecami, lecz za chwilę znowu zakładam ją na krzyż, z drugą na klatce piersiowej.
wskazuję ręką na mur

Ogólnie jest napisany o wiele lepiej od poprzedniego, widać, że się starałaś i przyłożyłaś, opisy przyrody i innych rzeczy bardzo mi się podobały

zastanawia mnie czemu tak mało ludzi tu zagląda, przecież to FS jest świetne!
ale nie martw się postaramy się to zmienić
czekam na kolejną część!
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 02.09.2010, 18:52   #116
Gold_Chocolate
 
Avatar Gold_Chocolate
 
Zarejestrowany: 05.05.2009
Skąd: Najmilsze miasto.
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 633
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

To ja będę druga Super ci to wychodzi ; ) A Max superowo wygląda w ubraniu Chase'a Bosko,bosko i jeszcze raz bosko heheh
__________________
Gold_Chocolate jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 02.09.2010, 18:58   #117
Panna Lu
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Jest nareszcie. Lu czekało, czekało i się doczekało.

Opis pobojowiska, jakie znajdowało się w pokoju, gdy weszli do niego Max i Chase jest w porządku. Chociaż w kilku miejscach brzmi jakoś tak sztywno, a nieustanne powtarzanie, że coś "zostało spalone, poobdzierane, pobite", przeplecione "są jakieś tam" brzmi mało różnorodnie. Tak mi się to w ślepka rzuciło, to pomyślałam, że wspomnę. Mimo wszystko jednak ładnie podsumowałaś całość słowem "rzeź".

Cytat:
przechodząc około pięćdziesiąt metrów.
Nie piszę tego z całkowitą pewnością, ale tak mi się coś w łepku kołacze, że chyba poprawnie jest "przechodząc około pięćdziesięciu metrów".
Cytat:
inaczej nie umiem tego opisać, lecz jest to cudowny zapach. Podciągam bluzę do nosa i czuję jeszcze bardziej intensywny zapach. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż jest to najpiękniejszy zapach jaki kiedykolwiek czułam.
Zapach, zapach, zapach.
Cytat:
Podnoszę głowę i widzę, jak Chase trzyma mnie za kostkę i trzyma, bym nie spadła na ziemię.
Jakoś nie widzę sensu w stwierdzeniu "trzyma i trzyma". Nie w tym przypadku.

O, mnie z kolei dłonie pocą się zawsze i wszędzie, kiedy jestem w sytuacjach stresowych. Max mnie zadziwia. xD

Podsumowując, podoba mi się. Lubię, kiedy coś się dzieję. A jednak... wciąż mam taki dziwny niedosyt. I mam nadzieję, że kolejne odcinki będą co najmniej tak dobre, jak ten.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 02.09.2010, 19:23   #118
Bush
 
Avatar Bush
 
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Cytat:
Napisał Panna Lu Zobacz post
. I mam nadzieję, że kolejne odcinki będą co najmniej tak dobre, jak ten.
Łohohoho, ja też mam taką nadzieję... No, ale zobaczymy na co mi moje zdolności pozwolą.
__________________
Bush jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 03.09.2010, 18:20   #119
Searle
 
Avatar Searle
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Skąd: Dolny Śląsk
Wiek: 38
Płeć: Kobieta
Postów: 4,168
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Odcinek chyba taki przejściowy - bez akcji. Mam nadzieję, że w następnym zaserwujesz nam trochę emocji

Ładne opisy.

Podobał mi się opis przejścia przez mur, a raczej rozterek Max przed przejściem

Cytat:
Cały marmur z kominka został porozbijamy
- porozbijany

Cytat:
lecz za razem tajemniczy uśmiech
- zrazem

Cytat:
- Czy możesz mi wyjaśnić, co to do było
- zjadłaś 'do cholery' i powinno to być pytanie, więc '?' na końcu
__________________
Searle jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.09.2010, 19:33   #120
Master of Disaster
 
Avatar Master of Disaster
 
Zarejestrowany: 08.01.2006
Skąd: Dziwnowo
Wiek: 18
Płeć: Kobieta
Postów: 1,218
Reputacja: 26
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Hm, bardzo ciekawe. Zastanawia mnie, co z Charlie i Raphaelem. Czy któreś z nich przeżyło? Będę zaglądać, muszę się tego dowiedzieć. Aha, i wybacz, że wcześniej nie skomentowałam.

Aha, jedna uwaga:
Cytat:
Napisał zumzool
Na niebie powoli zaciągają się szare chmury zwiastujące ulewny deszcz. Zrobiło się szaro i ponuro
Moim zdaniem zdjęcie z biegnącą Max jest trochę za jasne, zważywszy powyższy opis... Jak chcesz, mogę Ci je przerobić za pomocą GIMPa, to akurat nie powinno być trudne.
Master of Disaster jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 19:09.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023