PDA

Zobacz pełną wersję : The Book


Incognito
30.08.2005, 12:56
Wyjaśnienie: Przede wszystkim, chciałbym powiedzieć, że poje drugie FS, "Las poprzedniego życia", nie zostanie opublikowane. Powodem jest to, że to nie jest FS w moim stylu, źle się czułem pisząc je.
Niniejszym publikuję Wam moje trzecie (drugie?) FS. Pierwszy odcinek krótki, trochę nudny i dziwnie napisany, ale to dlatego, ze dawno nie pisałem FS. Ok, to nie pozostaje mi nic innego, jak zacząć. Aaa.....i jak zwykle proszę o komenty ;)
Następny odcinek nie wiem kiedy ;)
Plakacik:
http://img379.imageshack.us/img379/6357/thebook4kb.jpg
Miejsce i czas akcji: Los Angeles, 1995 rok
Spis treści:
Odc.1 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=439461&postcount=1)
Odc.2 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=443361&postcount=35)
Odc.3 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=459818&postcount=60)
Odc.4 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=469101&postcount=71)
Odc.5 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=480339&postcount=81)
Odc.6 (ostatni)


Planowana data następnego odcinka: 1 Stycznia 2006
Tekst: 27%
Zdjecia: 0%
_________________________________________
Eveline poczuła na twarzy radosne promyki słońca, nieśmiało przebijające się przez żaluzje. Kobieta próbując przewrócić się na drugi bok poczuła czyjeś nagie ciało. Uśmiechnęła się, wzięła głęboki wdech i wyszeptała ukochanemu do ucha:
- Jeśli nie chcesz, by moja mamusia zobaczyła cię...nie okrytego niczym, i dostała zawału, to lepiej zbieraj się i fora ze dwora - zaśmiała się Eve. Eveline była bardzo wesołą kobietą. Pisała często książki. Zazwyczaj były to horrory o mordercach. 31-letnia kobieta wydała wiele książek, lecz tylko jedna okazała się sukcesem. "Czas świtu" .
- Mark, do cholery, wstawaj - powiedziała nieco stanowczym tonem. Mężczyzna przebudził się.
http://img377.imageshack.us/img377/2016/snapshotf0206d84b020776f6tx.jpg
- Musisz mnie tak zawsze budzić, co ? - zapytał lekko rozdrażniony.
- OK, następnym razem wskoczymy do twojego łóżka, i będziesz mógł mnie tak obudzić, dobra? - zapytała uśmiechając się figlarnie - A teraz wstawaj już. Moja mama zaraz przyjdzie w odwiedziny. Przyniesie szarlotkę.
Mark w końcu wygramolił się z łóżka. Ubrał się, pocałował Eve namiętnie i wyszedł z domu, zupełnie jak go by tam nigdy nie było. Eveline podeszła do okna. Zobaczyła miasto z wieloma drapaczami chmur i smogiem latającym wszędzie.
http://img377.imageshack.us/img377/26/snapshotf0206d84702076b14iu.jpg
Kobieta usłyszała strzały dochodzące z ulicy i krzyki.
- Cholerne Los Angeles - szepnęła drżącym głosem. Eve ubrała się, zjadła jedną grzankę na śniadanie i podeszła do komputera. Pracowała właśnie nad nową książką. "Vanessa" miała zaledwie kilka zdań, toteż zdolna kobieta dopisała jeszcze kilka. Po godzinie skończyła pisać pierwszy rozdział. Eve usłyszała dzwonek do drzwi. To była jej matka, Michelle.
http://img377.imageshack.us/img377/1812/snapshotf0206d84502073473jd.jpg
- Cześć.
- Hej.
Obie ucieszyły się bardzo ze spotkania. Dawno się nie widziały. Kobiety uściskały się.
http://img377.imageshack.us/img377/4457/snapshotf0206d841020737a3vs.jpg
Michelle wzięła swój worek, wyjęła z niego kilka kawałków szarlotki zawiniętej w sreberko i poszła do kuchni postawić wszystko na ladzie, po czym zagadała do córki :
- No, więc jak ci idzie twoja książka?
- Świetnie. Szukam pierwszej ofiary. Vanessa ją zabije. Może ty byś chciała, mamo? - zapytała.
- Moja własna córka chce mnie zabić, niesłychane. Dobrze, że tylko w książce. Właściwie, możesz mnie dać. Mało mnie to obchodzi.
http://img398.imageshack.us/img398/939/snapshotf0206d84b02074b73dh.jpg
- Dobrze - zaśmiała się, po czym uścisnęła matkę - ale przecież ja bym ci nigdy krzywdy nie zrobiła, mamo.
- Co za ulga - uśmiechnęła się staruszka - Chcesz kawałek ? - zapytała zmieniając temat. Eveline włączyła telewizor. Kanał 17. Na ekranie ukazała się biała kometa, mknąca ku Ziemi.
http://img365.imageshack.us/img365/8606/snapshotf0206d84502075038is.jpg
Po chwili na ekranie ukazał się napis: Godzina Zero, Megahit! Wtorek, godzina 21:25.
Michelle wróciła z dwoma talerzami. Na każdym jeden kawałek ciasta.
- Znowu jakiś film o komecie? - spytała matka przeżuwając kawałek.
- Taa...Niby, że za 10 lat coś walnie...W 2005. Zawsze tak jest w filmach.
- Nie musisz mi tłumaczyć, umiem liczyć. Wiem ile to jest 10 lat. Ciekawe czy dożyję - szepnęła ironicznie.
- Och, mamo, nie mów tak.

Po kilku godzinach Michelle pożegnała córkę i wyszła z domu. Wsiadła do swojego starego Cadillaca, i mknąc przez Inglewood, dotarła do oddalonego o 2 kilometry swojego domu. Tymczasem Eve powróciła do komputera i napisała kawałek rozdziału drugiego, opisującego pierwsze morderstwo.
http://img365.imageshack.us/img365/8063/snapshotf0206d84502075a16ur.jpg
Gdy skończyła, wyjechała na zakupy, potem zjadła obiad i oglądała telewizję do wieczora. Jej uszy ponownie usłyszały dzwonek do drzwi. Stał za nimi Mark. Kobieta śmiało wpuściła go do środka. Mężczyzna spojrzał na zegarek. Była 20:56 .
- Mark, wybacz, wezmę prysznic.....i się tobą zajmę - zaśmiała się wesoło Eveline. Mark uniósł jedną brew do góry, uśmiechąc się figlarnie. Słysząc trzask od drzwi łazienki, mężczyzna udał się do sypialni kobiety. Zobaczył włączony komputer. Przypomniał sobie, że Eve wspominała mu o nowej książce. Zaczął szukać pliku z tekstem. W końcu znalazł plik nazwany "vanessa-book.rtf".
Przewijając tekst w końcu jego czuły wzrok natrafił na opis morderstwa. Mark drgnął, a w jego oku coś błysnęło.


* * *

Policjant Levinson spojrzał na zegarek. Była 5:12, a on właśnie jechał na Aperrist St. w Inglewood. Dokładnie wiedział co tam zastanie. Martwe ciało kogoś zupełnie niewinnego, kogoś, kto niczym nie zawinił, kogoś, kto prawdopodobnie umarł w strachu i bólu. Nagle zobaczył odległy zarys domu, otoczonego radiowozami oraz żółtą taśmą. Levinson wszedł do środka. Znalazł mieszkanie numer 14 i zastał tam iście makabryczny widok. Było wiele gorzej niż myślał. Ciało przybite do ściany grubymi kołkami, wbitymi w nadrarstki. Kobieta wyglądała jak ukrzyżowana. W brzuchu widniały trzy wielkie noże kuchenne do krojenia surowego mięsa. Wokół kręciło się dużo osób, policjantów, FBI. Ktoś zdejmował odciski palców.
- Wielki Boże...- wykrztusił przerażony. Wszędzie była krew. Dziwne litery na ścianach, namalowane purpurową cieczą. Kałuże krwi....Czegoś takiego jeszcze nie widział. Wyglądało to jak scena z horroru wymyślonego przez jakiegoś szaleńca. Do Levinsona podeszła gruba murzynka, również policjantka.
- Ona miała córkę. Tu masz jej adres - powiedziała wciskając policjantowi zwiniętą i pogniecioną karteczkę.
- Czemu mi to dajesz? - zapytał, mimo iż wiedział, o co chodzi.
- Ktoś musi zawiadomić rodzinę.

* * *

Mark wślizgnął się do łóżka, przypadkiem budząc Eve.
- Gdzie byłeś? - zapytała sennie.
- Poszedłem się napić - powiedział przeciągle mężczyzna. Czuł się dziwnie... Obdarzył pulchne usta kobiety miłym pocałunkiem.
- Znowu zaczynasz ? - zaśmiała się kobieta - Jakiś niewyżyty jesteś?
Nagle zabrzmiał kolejny dzwonek.
- Jasny gwint - syknęła kobieta - Ja nie wiem. Zero minut spokoju - wycedziła przez zęby. Była rozjuszona niczym kocica. Chciała zalożyć szlafrok, lecz nigdzie nie mogla go znaleźć. W końcu otworzyła drzwi.
http://img365.imageshack.us/img365/3909/snapshotf0206d84d0207ab48bf.jpg
Ku jej zdziwieniu zobaczyła funkcjonariusza. Nieznajomy wyciągnął rękę z odznaką i powiedział półgłosem:
- Thomas Levinson z LAPD. Pani Eveline Roberts ?
- Ta-ak - szepnęła przestraszona. Nigdy nie lubiła gliniarzy, zawsze miała z nimi kłopoty. Pozatym, co tu o 6:00 robi gliniarz... - O co chodzi ? - zapytała przerażona. Usłyszała...nic. Policjant, a może nawet tajniak milczał. Przez ciszę przebił się głęboki wdech wysokiego mężczyzny.
- Pani matka została zamordowana - powiedział bezuczuciowo.
Kobiecie do oczu napłynęły łzy.
- Jezus Maria...- zdołała wypiszczeć cicho, łapiąc się za głowę. Potem można było usłyszeć tylko łkanie.
______________________
W następnym odcinku:
-Kto zabił Michelle?
-Co wykryje śledztwo?
-Co będzie z książką?

Incognito
09.09.2005, 16:31
Ok, proszę. Niestety dom mi się skasował, w dodatku nie mialem za duzo czasu...Los przeciwny memu FS ;) Ok, robiłem go "na szybko", więc przepraszam, że jest krótki itd.
____________
Posterunek LAPD. W dziwnym pomieszczeniu siedzą policjant oraz młoda kobieta. Oboje są rozdrażnieni. Zdenerwowani i zmęczeni.
- Więc mówi pani, że napisała w swojej książce opis zabójstwa, tak? - zapytał Levinson mrużąc oczy.
- Nie zabiłabym własnej matki!! - krzyknęła wstając. Po chwili znów łzy pociekły jej z oczu.
http://img159.imageshack.us/img159/3343/snapshotf0206d84702de4546pw.jpg
- Jeśli nie pani to kto? - mruknął - Czy ktoś oprócz pani miał dostęp do książki?
Dziewczyna chwilę pomyślała.
- Wczoraj, kiedy poszłam się myć, miałam włączony komputer.
- Mhm, hmm...I co w związku z tym?
- Możliwe, że mój... ekhm - odchrząknęła - chłopak...Widział książkę. Ale to napewno nie on.
- A nie wracał rano skądś? - zapytał podchwytliwie mrużąc oczy.
- Nie - skłamała, przypominając sobie o tym, że rankiem wślizgnął się do łóżka. Ale to nie mógł być on. Eveline nie wierzyła w to. To musiał być zbieg okoliczności.


Levinson podszedł do swojej czarnej wspólniczki. Wziął oddech i powiedział cicho:
- Znasz całą sytuację.
- Taaak...Myślę, że to ten jej chłopak. Co z nim zrobimy?
http://img159.imageshack.us/img159/4072/snapshotf0206d84302de5169oi.jpg
- Nie możemy go aresztować. Nie mamy dowodu.
- A odciski?
- Miał rękawiczki.
Nagle podbiegł do nich chudy wąsaty facet.
- Znaleźli włosie z białej rękawiczki - krzyknął uśmiechnięty.
- Świetnie. Możnaby nawet wyśledzić gdzie je kupił....
http://img159.imageshack.us/img159/5125/snapshotf0206d84702de63d7ae.jpg
- Tak, ale zauważ, że to trochę długi proces - wtrąciła się Gabbie, murzynka.

* * *

Eve weszła do domu. Marka nigdzie nie było. Kobieta miała czerwone obwódki wokół oczu. Bardzo źle wyglądała. Jej twarz była żłobiona przez wiecznie przelewające się potoki łez...Eve postanowiła kontynuować książkę. Ktokolwiek zabił jej matkę...Nie dorwie się do książki. Kobieta podeszła do komputera, włączyła go, znalazła plik Vanessa i zablokowała go hasłem.
http://img159.imageshack.us/img159/7385/snapshotf0206d84f02de8586yc.jpg
Nikomu ona mu nie poda. Nikomu. Nie pozwoli, żeby cokolwiek przerwało jej pracę. Eve miała zasadę. "Jeśli coś zaczęłaś, to to skończ". Zawsze trzymała się twardo tej reguły. Nigdy jej nie złamała. No, może tylko w dzieciństwie...Była bardzo energiczną i żywiołową dziewczyną. Raz wdała się wkłotnię, której nie umiała skończyć. O co wtedy poszło? Taa...Jak to dzieci..Wyzwiska itd. Nigdy swojego kolegi nie przeprosiła. Może powinna? Może powinna znaleźć jego adres? Nie, napewno on juz zapomniał o całym zajściu. Nagle do mieszkania wkroczył Mark.
- Mark, masz jechać do LAPD...Chcą cię przesłuchać - powiedziała smutno.
- CO?!?! - wubuchnął.
http://img159.imageshack.us/img159/549/snapshotf0206d84b02de8ed3lo.jpg
- Nie wrzeszcz. Chcą cię przesłuchać i tyle. Ja dałam radę, ty też dasz.
Mężczyzna skrzywił się. Trzasnął drzwiami tak mocno, że aż zatrzęsły się szyby w oknach. Wyszedł z budynku i wsiadł do swojego Lexusa. Pojechał w stronę centrum.

* * *

- A, i badajcie ślady krwi. Na ofierze widać ślady walki. Może napastnik oberwał? - powiedział Levinson przeżuwając dużego, ciepłego obważanka z czekoladą - Ślady butów też. O kogo my tu mamy - szepnął widząc wchodzącego Marka. Zaprosił go do specjalnego pokoju z kamerą, stolikiem z dwoma krzesłami i dwoma szklankami wody. Od razu policjant zadał kluczowe pytanie:
- Gdzie pan był w tą noc?
Mark po chwili ciszy i krótkim spojrzeniu na zegarek, który wskazywał 16:39, odparł:
- Spałem, a co miałem robić?
Levinson mruknął coś pod nosem.
- Rozumiem.
Policjant spojrzał mężczyźnie w oczy. Widział w nich strach, tak, strach. Mark wziął szklankę wody i wziął duży łyk, a odgłos łykania było słychać w całym pokoju.
- Czemu ma pan podkrążone oczy? Nie spał pan za dobrze? - rzekł ironicznie policjant.
- Do pierwszej w nocy nie mogłem zasnąć.
- Możemy od pana pobrać odciski palców?
- A pobierajcie, nie mam nic do ukrycia - burknął.

Po kilku godzinach i wielu wyczerpujących pytaniach Mark został wypuszczony. Po chwili do Levinsona znów podeszła jego wspólniczka.
- Tom, czuję, że to on, czuję to - powiedziała półgłosem.
- A co z tymi odciskami butów?
- Znaleźli kilka słabych śladów. Obecnie je "zdejmują".
- Rozumiem. Trzebaby też pomyśleć o rewizji mieszkania.
http://img159.imageshack.us/img159/5161/snapshotf0206d84f02de9993wz.jpg
- Narazie nie mamy na to szans. Musimy mieć pozwolenie - burknął i zaczął się zastanawiać. Sprawa robiła się coraz dziwniejsza. Czy naprawdę to mogłbyć jej chłopak? A może zupełnie kto inny? Matka Eveline nie miała żadnych wrogów, nie miała z nikim problemów ani niedokończonych spraw...

* * *

Eveline siedziała zamyślona. Nie płakała. Była poprostu przerażona. A jeśli jej też grozi niebezpieczeństwo? A jeśli...Nie, to niemożliwe. To był napewno nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Spojrzała w stronę okna. Robiło się już ciemno. Dziewczyna była pewna, że nie zaśnie tej nocy. Może spędzi ją przy komputerze? Nagle drzwi wejściowe trzasnęły z hukiem, które mało co nie przyprawił Eve o zawał serca.
- Szlag...Na pewno mnie podejrzewają! - wrzasnął Mark - To wszystko wina twojej książki - syknął.
http://img159.imageshack.us/img159/7586/snapshotf0206d84102dea3a0fl.jpg
- Przez książkę?! - krzyknęła pytająco.
- Taaak, przez książkę. Był w niej opisik no nie?
Kobietę zamurowało. Przeczytał tekst.
- A-ale.......- zapadła cisza - ja mam zamiar kontynuować moją książkę. I proszę cię, żebyś do niej już nie zaglądał.
- Kontynuować?!
- To napewno był durny przypadek!!! Nie wiem, moze tekst dostał się do internetu. A-ale...czuję, że to będzie hit. Pozatym przyjemnie mi się ją pisze. Meg się zgłosiła do udziału.
http://img159.imageshack.us/img159/5612/snapshotf0206d84502dea9a5os.jpg
- Udział?
- Tak, będzie drugą ofiarą...

W następnym odcinku:
-Co wykryje dalsze śledztwo?
-Jaka będzie dalsza fabuła książki?
-Czy będą następne ofiary?
-Kto zabił Michelle?

___________________________
I proszę o komenty. Pewnie będzie ich jak zwykle malo ale...One dają mi inspirację, satysfakcję, motywację i wenę. Więc można powiedzieć, że każdy koment przyspiesza pojawienie sie kolejnego odc ;)

Incognito
19.10.2005, 09:40
A jednak, zdążyłem. Proszę o komenty xd
____________________________________

Już napisałaś? - powiedział damski głos w słuchawce telefonu.
Tak, właśnie skończyłam - odpowiedziała Eveline.
http://img300.imageshack.us/img300/4074/snapshotf0206d8450623be02na.jpg
- Wiesz, ale dałaś mi inne nazwisko?
- Oczywiście, Lindy - powiedziała spokojnie.
- Wychodzę dziś na imprezę. Wybierzesz się ze mną?
- No nie wiem...Bede dziś zajęta - spojrzała kątem oka na Marka.
- Eee...Rozumiem. Czekaj, wjeżdżam do tunelu, pa - wyrecytowała szybko Lindsay.
- Pa...- nie zdążyła odpowiedzieć Eve. Zasięg się urwał.
Eveline nie mogła uwierzyć. Już miesiąc odkąd zaczęła pisać książkę. Mark był podenerwowany. On traktował śledztwo wiele poważniej niż jego dziewczyna.Kilka razy w tygodniu dzwonił do policjantów, z nadzieją, że coś odkryli. Niestety zawsze dostawał przeczącą odpowiedź. Czyżby coś ukrywali?

* * *

- Tak więc ślady pochodzą od Adidasów dużego rozmiaru.. - dumała Gabbie. Właśnie dostała wyniki odcisku buta. Nie mieli już pomysłu. Wszystkie tropy prowadziły donikąd. Nakaz rewizji dostaną lada chwila. Para policjantów była przybita. To była pierwsza sprawa z którą nie mogli sobie poradzić.
- Tom...
- Tak, Gab?
- Ta sprawa mnie męczy. Co to był wogóle za pomysł. Powinniśmy dalej być tajniakami. Teraz nawet nie mamy dostępu do akt FBI.
http://img300.imageshack.us/img300/4779/snapshotf0206d8410623d1c7jc.jpg
- Zapomniałaś, że nadal nimi jesteśmy?
- Ale mało kto o tym wie....A, zresztą! Może dziś się gdzieś wybierzemy? Mam dosyć tej sprawy. Potrzebna mi odrobina szaleństwa - powiedziała, po czym ziewnęła.
- Może masz rację...Moglibyśmy spokojnie o tym wszystkim pomyśleć. Aha, jeszcze jedno...Niech ktoś sprawdzi rozmiary butów Eveline i tego Marka.
Gabbie zamyśliła się.
- Pamiętam, że na przesłuchanie ona przyszła w malutkich szpilkach. Ona ma małą nogę.
- Ech, kolejny powód żeby podejrzewać...
http://img300.imageshack.us/img300/7276/snapshotf0206d8450623df27xc.jpg
- Niego - dokończyła murzynka.mrużąc swe czekoladowe oczy.
- Dokładnie - szepnął. Miał nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni.Tom spojrzał nerwowo na swoje buty. Westchnął cicho i spojrzał na partnerkę. Dlaczego to im dano tę sprawę? Dlaczego poprostu nie dali jej komuś innemu? Co gorsza, trzebaby powstrzymać zabójcę, zanim znów zaatakuje. Jeśli zaatakuje.


* * *

Mark jak oparzony nacisnął błyskawicznie przycisk wyłączenia komputera. Eve weszła do mieszkania.
- Uff - odetchnął, pewien, że Eveline nic nie widziała. Kobieta spojrzała na niego nerwowo. Potrząsnęła głową i położyła zakupy na blacie kuchennym.
- Co jest? - zapytała z lekkim uśmiechem. Zdjęła okulary, podeszła do Marka i pocałowała go.
http://img300.imageshack.us/img300/5104/snapshotf0206d84f0623ff07oq.jpg
- Ee..nic - mruknął odwzajemniając pocałunek. Eveline pokręciła lekko głową. Podeszła do okna mrużąc oczy od zachodzącego słońca. Podparła się łokciami o parapet i westchnęła. Była zmęczona...
- Mark, a wiesz.. - urwała, widząc, że mężczyznę gdzieś wymiotło. Ziewnęła, zasłoniła żaluzje i położyła się na kanapie.
http://img300.imageshack.us/img300/1168/snapshotf0206d847062403b0go.jpg
Ziewnęła po raz kolejny i zamknęła oczy.

* * *

Czerwony wóz pędził po Bulwarze. Minął Paramount Studios, po czym skręcił na skrzyżowaniu w prawo. Słońce już dawno skryło się za horyzontem, a niebo zostało usypane gwiazdami, jednak zupełnie niewidocznymi w takich wielkich miastach. Do uszu Lindsay zaczęły dochodzić dźwięki techno. Kobieta skręciła w lewo i zaparkowała przy chodniku. Dźwięki już były bardzo silne, a w koło były tłumy ludzi. Dwa reflektory posyłały smugi światła prosto do nieba. Kobieta wysiadła z wozu. Nagle wpadła na nią jakaś nieznana jej para.
- Przepraszam - powiedział mężczyzna.
- Nic...się nie stało - odpowiedziała blondynka szczerząc zęby. Po chwili para odeszła. Nikt nie rozpoznawał w nich tych ponurych policjantów od sprawy Michelle. Teraz wyglądali jak dwójka nastolatków cieszących się życiem. Oboje wbiegli do budynku dyskoteki, a za nimi Lindsay. Puszczane techno było niezwykle głośne, ale w tej dzielnicy nikt nie zwraca na to uwagi. Dyskoteki nigdy nie milkną. Lind podeszła do baru i zamówiła brandy. Tymczasem Gabrielle i Tom wyszli na parkiet i zaczęli tańczyć jeden z tych nowoczesnych tańców.
Do Lindy dosiadł się wysoki, jasnowłosy przystojniak.
- Hej. Jestem Rob. Często tu bywasz? - zapytał na początek. Typowe. Najczęstsze pytanie na takich imprezach.

Przez wysoki mur z tyłu dyskoteki przeskoczyła jakaś postać. Nikt jej nie zauważył. Wokół było bardzo ciemno, a osoba ta była ubrana na czarno. Podbiegła do ściany i dysząc ciężko, upewniła się że ma nóż.
Zobaczyła jakieś metalowe drzwi. Wywarzyła je bez problemu i wdarła się do budynku. Co to było za miejsce? Hmm...prawdopodobnie jakaś graciarnia zepsutego sprzętu. Postać zauważyła kolejne drzwi. Ruszyła ku nim.

- Łiiihaaaa! - wrzasnęła na cały głos Gab. To był szalony, bardzo szybki taniec. Oboje nigdy jeszcze się tak nie bawili. Tom przez dyskotekowy dym zobaczył wywarzane drzwi i ciemną postać wychodzącą zza nich. Natychmiast przestał tańczyć.
Przyjrzał się dokładniej. Postać wyjęła nóż.
- Cholera - syknął Tom. Postać rzuciła nożem w kierunku baru. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Ostrze leciało ku głowie Lindsay. Ta jednak sekundę wcześniej mruknęła coś na dźwięk:
- Oj.
http://img300.imageshack.us/img300/1997/snapshot000000065062444f5tg.jpg
Kobieta schyliła się by zawiązać sznurowadło. Tak, dokładnie, nigdy nie chodziła w eleganckich butach. Zawsze w adidasach. Nóż przeleciał tuż obok tyłu głowy kobiety, scinając przy tym kilka kosmyków jej długich blond włosów. Ostrze wbiło się w głowę Roba...Lindsay wydała z siebie przeraźliwy dźwięk, a w ślad za nią wiele uczestnikow imprezy. Gab podbiegła do lady baru. Mark jednocześnie zaczął pędzić ku zabójcy. Postać zaczęła uciekać zatrzaskując za sobą drzwi. Policjant podjął próbę wywarzenia.
- Boże...Czy to był... - mruknęła Gabbie. Nie zdążyliśmy go powstrzymac przed kolejnym atakiem...


W następnych odcinkach:
- Kto zabija?
- Czy Lindsay uda się przeżyć?
- Czy uda sie złapać mordercę?

Incognito
10.11.2005, 20:38
Ech, daje odcinek, mimo Waszej ignorancji -.- Sorx za fatalne tekstury ubran, ale grafika mi się skopała :P

A, i kochana Oazowiczka zrecenzjowała mi fs, i to jak świetnie :P
http://members.lycos.co.uk/viggo/articles.php?id=49

---

Gab oraz Tom powolnym krokiem odeszli z cmentarza. Dębową trumnę opuszczano do grobu. Niebo było pochmurne, co jakiś czas uraniając łezkę, która natychmiast spadała na ziemię...Minęli kolejne kilka nagrobków. Alisha Silvers, Max Darkey, Millie Welling...mijali wyryte w kamieniu nazwiska tych, którym nigdy już nie było dane pójść do sklepu, obejrzeć telewizji...Wszędzie panował ponury nastrój. W którymś momencie grobową ciszę przerwała Gab:
- Nie udało nam się...A on wciąż jest na wolności - mówiła cicho, ochrypłym głosem. Po chwili Tom odpowiedział:
- Czyli mamy seryjnego zabójcę. Trzeba będzie ostrzec ludzi..
- Rewizja mieszkania...Też by się przydała...
Szli dalej. W końcu doszli do smutnej, szarej drogi i wsiedli do radiowozu. Odjechali, mijając różnych ludzi, których życie wogóle się nie zmieniło.
- Wiemy tylko, że nie był on zaplanowaną ofiarą - mówił Tom, skręcając w Trent Av.
- Taa...Ta Lindsay była roztrzęsiona. Dobrze, że przyznano jej ochronę. Trzeba ją przesłuchać. Zanim dojechali do Posterunku, zapadł zmrok. Zaparkowali radiowóz na tylnym parkingu, po czym udali się do budynku, gdzie miała czekać Lindsay.

* * *

Eveline otworzyła oczy. Odruchowo spojrzała na swój stary zegarek Casio, który wskazywał godzinę 22:10. Niemożliwe.
- Co?! - krzyknęła. Mogła spać aż całą dobę? Po Marku wciąż nie było śladu. Jedynie jego sportowe buty, leżały w przedpokoju, niedbale rzucone. Kobieta cicho westchnęła i założyła okulary. Powolnym krokiem ruszyła do komputera, by zacząć pisać dalszy ciąg książki. Gdy chciała usiąść na starym krześle przed biurkiem, poczuła mocny, kłujący ból w klatce piersiowej. Syknęła cicho zginając się w pół. Ból ustąpił, pozostawiając po sobie jedynie przyspieszony puls.
http://img389.imageshack.us/img389/9766/snapshotf0206d84d07fdb1f3ce.jpg
- Kiedy to się skończy...Miało ustąpić już dawno... - szepnęła. Po dłuższej chwili uruchomiła komputer, otworzyła swoją partycję o nazwie Ivy. Co za kretyńska nazwa. Powinna ją wreszcie zmienić. Jej pseudonim z ogólniaka...Tak, pamiętała te czasy, beztroskie imprezy...Minęło, cóż. Otwierając moje dokumenty Eve zdenerwowała się nieco. Gdzie plik Vanessa? Kursor myszy błskawicznie przekierowała do paska start. Natychmiast znalazła 'Wyszukaj', po czym jej smukłe palce przeskakiwały po klawiszach klawiatury, wpisując: "Vanessa.rtf".
http://img389.imageshack.us/img389/8300/snapshotf0206d84b07fdbc07dt.jpg
Komputer zaczął cicho buczeć. Po kilku chwilach pojawił się napis: "Nie znaleziono pliku". Szlag. A kopie?! Też ich nie było. Eve niemalże wystrzeliła z krzesła, ruszając ku starej komodzie. Muszą tu być...Nie było. Nie było kartek książki. Co jakiś czas je drukowała, na wypadek, gdyby jeden z tych wrednych wirusów wyczyścił dysk C. Nie było niczego. Ani śladu po Vanessie.

* * *

- Hehe - zaśmiał się Harry.
http://img389.imageshack.us/img389/6392/snapshotf0206d84307fe0668qi.jpg
- Co jest? - zapytał Jerk. Był wysokim, silnym murzynem. Goryl znacznie mniejszego i słabszego Harry'ego.
- Patrz jak panikuje - powiedział złośliwie wlepiając oczy w ekran jednego z dwóch komputerów. Pokazywał on obraz spod biurka Eveline. Kobieta była dobrze widoczna. - Oho, podchodzi do kompa.
Oboje podeszli do drugiego komputera. Myszka przesuwała się chaotycznie, penetrując foldery peceta.
- Powiedz mi jeszcze raz - zaczął murzyn - jak to zrobiles że widzimy co ona robi?
http://img389.imageshack.us/img389/6764/snapshotf0206d84307fdfe16ie.jpg
- Widzisz to? - wskazał palcem na niewielkie, pudłowate urządzenie w rogu pokoju. - Dzięki temu. Dobrze, że Jim skutecznie pozbawił ją tekstów. Zmienimy trochę te pliki, no i zgłosimy to policji. Za pomoc zgarniemy niezłą sumkę.
Idealny plan.

* * *

Dwie osoby siedziały w białym pomieszczeniu z lustrem. Tak naprawdę była to jednak szyba. Po drugiej stronie siedział Tom i kilka innych osób. Wszystko widzieli i słyszeli.
- Szczerze? Myślę, że to Mark - skwitowała krótko, co jakiś czas maltretując bransoletkę na nadgarstku.
http://img389.imageshack.us/img389/1311/snapshotf0206d84307fe1ce9fo.jpg
- Mhm.
- Tylko on poza Eve ma dostęp do komputera. A Eve...to nie mogłaby być ona. Bardzo kochała matkę...Ona nie potrafi tak udawać..To nie może być ona.
Zapadła cisza, przerywana co jakiś czas nerwowym stukaniem o stół.

Po drugiej stronie do pokoju wszedł młody policjant. Podszedł do Toma i podał mu kilka kartek A4 spiętych spinaczem. Jego niebieskie oczy szybko 'przeskakiwały' ze słowa na słowo, ze zdania na zdanie.
- Rany... - szepnął i puknął lekko w szybkę. Gab wyszła z bliźniaczego pomieszczenia, zostawiając Lindsay samą.
- Co jest?
- Spójrz - wskazał na tekst. - Jej książki..."Noc upiora", "Ani Słowa", "Dom nad Przepaścią" oraz "Najgorszy Strach" są DOKŁADNYMI opisami zabójstw ee...Vanessy Silverstone.Są w nich nawet informacje dostępne tylko dla FBI.
- O Boże...Jak to możliwe? Przecież...Nie, to się nie trzyma kupy - wplotła dłonie we włosy. - Bezsens totalny. I..co robimy?
- Nie mamy wyjścia. Musimy zrobić rewizję.

* * *

Mark wsunął się do mieszkania. Eveline natychmiast, ciężkim krokiem podeszła do mężczyzny. Stanęła krok od niego, nachyliła swą twarz ku jego twarzy i syknęła przenikliwie:
- Coś ty zrobił z książką...
- Ja? Nie było mnie cały dzień. Byłem u siebie - odpowiedział zdezorientowany.
http://img389.imageshack.us/img389/5555/snapshotf0206d84d07fe2389jh.jpg
- Taak? No ciekawe. A może byłeś tu w nocy? Musiałeś być. W kącie stoją twoje poprzednie buty. Te, które miałeś zanim zasnęłam.
- Zanim wyszedłem zmieniłem buty - odparł spokojnie. - I nie było mnie tu potem. Dopiero teraz.
Zapanowała cisza, krępująca dla obu 'stron'. Kobieta westchnęła cicho. Nagle zabrzmiał wysoki dźwięk dzwonka, zawsze irytujący Marka. Mężczyzna podszedł do drzwi i otworzył je. Ku jego zdziwieniu, ujrzał dwójkę policjantów. Gabriel machała jakimś papierem.
- Nakaz rewizji - powiedziała spokojnie, patrząc przenikliwie na mężczyznę.
- J-jak to?
- Tak to. Przepuść nas.

---

W następnym odcinku:
- Czemu Eveline bolało serce?
- Co wykaże rewizja mieszkania?
- Czy będą następne ofiary?
- Co z Vanessą Silverstone?

Incognito
06.12.2005, 18:10
http://img403.imageshack.us/img403/863/doomsday4wb.jpg
Zapowiadam Wam moje nowe FS: Tsunami - Wave of the Doomsday.
W laboratoriach w USA trwają badania nad burzliwą stroną naszej planety. Sejsmologia. Po tragedii ze Świąt w Indonezji, Peter Hanson postanawia jak najszybciej udoskonalić system wczesnego ostrzegania. Obawia się, iż zbliża się kolejne wielkie przebudzenie się planety. Czy uda mu się przekonać innych? Gdy nadejdzie tragedia, gdzie wtedy będziesz? Jak zareagujesz? Czy przeżyjesz?

A następny odcinek Booka będzie prawdopodobnie w piątek :D

Incognito
09.12.2005, 18:30
Ech, zawiodłem się, naprawdę :( Cieszę się, że został już tylko 1 odcinek....Proszę o komentarze..

___________
Mark z miną niczym konający Cezar odszedł od drzwi. Gab i Tom wślizgnęli się do środka. Przeklął pod nosem, założył buty i wyszedł z domu. Eveline spojrzała na Toma wykrzywiając usta.
- Pani też wyjdzie - odparła spokojnie murzynka.
- Ale - nie dokończyła, gdyż Tom 'odprowadził' ją do drzwi, a właściwie podniósł i postawił za drzwiami - Ej!
http://img514.imageshack.us/img514/6207/snapshotf0206d8490a5f8d73mt.jpg
Policjant zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
- Ty nigdy nie byłeś subtelny... – mruknęła Gabriel.

* * *

- Oho, coś się dzieje - mruknął mężczyzna w kręconych włosach.
- Hm?
- No wszedł jakiś facet, policjant chyba...ee, to jest chyba tajniak. Policjanci nie przeszukują mieszkań...
Oboje wpatrywali się, jak zauroczeni, w ekran komputera. Cisza.
- Nareszcie dostanie za swoje...Głupia Eveline... – wystukał kilka klawiszy.
http://img514.imageshack.us/img514/1853/snapshotf0206d8450a5fcdf8wq.jpg
- A co ci zrobiła?
- Ech, zawsze mi dokuczała, pożałuje, pożałuje.

* * *

- Co to do cholery jest? - mruknęła Gab wyjmując spod łóżka niewielkie opakowanie.
- Co znalazłaś? - krzyknął z sąsiedniego pokoju Tom. Murzynka do niego podeszła.
- Patrz. Co to jest?
- Daj to – wyszarpnął jej pudełeczko z ręki. – Wygląda jak jakieś pigułki nasercowe... – mruknął.
- Tiaa...Włóż do woreczka, zbadamy to w biurze – odeszła z powrotem do wertowania szuflad komody. Po kilku godzinach kończyli już przeszukiwanie. Ostatnie było biurko pisarki. Gabriel przeszukując je znalazła niewielką karteczkę.
- A to co?
Był to list.
„Witaj Eveline. Dziękuję Ci za wspaniałe słowa otuchy. Czuję się zupełnie, jakbym korespondowała z moją własną córeczką. Piszesz tak podobnie...zarówno pismo, jak i styl. Cieszę się, iż moja córka mogła w ten sposób komuś pomóc...Wiele razy zastanawiałam się, co by było, gdybym to ja wtedy zginęła....”
- Tom, chodź no tu.

* * *

Brunetka wślizgnęła się do mieszkania. Szlag. Wyglądało jak po przejściu huraganu. Widać było, iż para opuściła je z pośpiechem.
- Ech... – westchnęła Eve. Przebrała się, po czym zabrała się za sprzątanie. Musiała na nowo sortować wszystkie papiery. Gdy już kończyła, zauważyła, iż zniknęło kilka rzeczy. Wiele butów, papierów oraz...jej leków? A na co im one?
- Cholera – przeklęła pod nosem.
http://img514.imageshack.us/img514/6279/snapshotf0206d8430a5f7244nt.jpg
Nie była zbyt zadowolona.

* * *

Gab wysunęła samochodową osłonkę na oczy. Zachodzące słońce oblewało wszystko czerwonym blaskiem. Wjechali do lasu. Chcieli dotrzeć do owej kobiety, która napisała ten list.
Rita Silverstone
Farma Silverstone’ów,
Puszcza za Devil Pine
Robiło się ciemno. Tom w oddali, między drzewami dostrzegł słabe światełka.
- Dojeżdżamy... – mruknął.
Po chwili zatrzymał wóz przed starą, niewielką chatą z drewna. Obok było niewielkie pole z kilkoma korytami. Dało się dostrzec dwie świnie i kurę. Wyszli z samochodu i zapukali do drzwi. Cisza. Zapukali po raz kolejny. Nadal nic. Chyba jej nie ma. Ale w takim razie, czemu światła są zapalone? Zapukali po raz kolejny, mocniej. ...
- Nie ma ich, chodźmy.
Już się odwracali, gdy drzwi ze skrzypem się otworzyły.
- Witam – wycedziła starsza, uśmiechnięta kobieta. Oczy miała dziwnie rozszerzone. Wyglądała na co najmniej chorą psychicznie.
- Eee, dobry wieczór. Jestem Tom Levinson, a to moja partnerka Gabriel Gamaica. FBI – nareszcie ich zwolniono z komisariatu. Głupia wymiana. Dobrze, że wreszcie mogli oficjalnie powiedzieć, iż są tajniakami. W komisariacie LAPD stracili tylko czas. Mieli tylko dyskretnie podejrzeć pracę policjantów...tylko co im to dało?
- Ach, bardzo mi miło. Proszę, proszę wejść.
Weszli do starego, obskurnego salonu. Starsza pani nakazała gestem dłoni usiąść na kanapie. Podeszła do stoliczka i nalała do filiżanek herbaty z blaszanego dzbanka. Gab pociągnęła łyk. Zakrztusiła się. Zimna i stara.
- Och, co was tu sprowadza? – powiedziała ze wciąż wyszczerzonymi zębami. To się robiło powoli denerwujące.
- Ee, wiemy, że koresponduje pani z niejaką...Eveline Richards.
- Tak, to prawda – pociągnęła łyk herbaty. Jej to najwyraźniej smakowało – złote dziecko, pisze zupełnie jak moja kochana Vanesia.
Mieli powiązanie.
- Vanessa? Vanessa Silverstone? To pani córka?

* * *

Lindsay spojrzała na zegar w kuchni. 22:14. Ziewnęła i skierowała się do łazienki. Odkręciła kurki od wanny. Rozległ się cichy szum wody.
http://img514.imageshack.us/img514/5738/snapshotf0206d8430a5fc423es.jpg
Tymczasem na dole dwójka ochroniarzy nie mogła już pełnić swej pracy. Na ich czołach widniały duże nacięcia po ząbkowanym nożu. Postać w czarnym stroju sunęła po schodach. Poruszała się wręcz bezszelestnie. Kolejny ochroniarz nie miał szans zauważyć przeciwnika. Usłyszał tylko świst powietrza, gdy morderca zamachiwał się , by rozciąć tętnicę szyjną ‘goryla’. Czarne ubranie postaci zabrudziła krew. Zbliżała się już do piętra czwartego. Do mieszkania nr 23. Po chwili kolejny dryblas padł na ziemię. Dyszał ciężko. Widział tylko jedno. Jako jedno z niewielu przedmiotów widocznych w tej ciemności. Zobaczył buta. Jasnozielonego buta... Został ostatni policjant.. Krył się po drugiej stronie korytarza, przy ścianie. Strach go paraliżował. Usłyszał tylko cichy jęk:
- Buty...

* * *

Dwie postacie wychodziły właśnie z chaty. Starsza kobieta widniała w futrynie okna, i z tymi strasznie wyszczerzonymi zębami machała opuszczającym ją gościom.
- Jezus, ona chyba jest psychiczna... – jęknęła cicho Gab.
- Dziwisz się? To przecież matka Vanessy... – szepnął Tom.
- Taa... – cisza. Po chwili przerwał ją szumiący dźwięk.
- To...ja...Trave Witherive... To ich zabiło to...
Gabriel odebrała.
- Co się u ciebie do cholery dzieje? – syknęła.
- Ona...niee...to tu idzie...
- CO?! - niemalże wrzasnęła. Ta dziewczyna była w niebezpieczeństwie.
- To tu i..hyy...hyy....nieeeeee!!!
Kolejne szumy.... i ... coś jak... jakby ktoś chodził po kałuży. O Boże...
- Na wjazd!!! - wrzasnęła w ostatniej chwili brunetka. Wjechali na autostradę. Minęli zieloną tabliczkę z napisem „Los Angeles, Beverly Hills ↑ 13km”.

* * *

Naga postać wsunęła się do wody. Lindsay odchyliła głowę do tyłu. Dobrze tak po całym dniu odprężyć się. Ziewnęła. Tymczasem w jej mieszkaniu już stała tajemnicza postać. Otworzyła skrzypiące drzwi od łazienki.
http://img514.imageshack.us/img514/7140/snapshotf0206d8430a5faea2br.jpg
Brew blondynki drgnęła. Otworzyła oczy.