Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz moje fotostory?
5 gwiazdek - Odlotowe 2 33.33%
4 gwiazdki - Całkiem niezłe 1 16.67%
3 gwiazdki - Przeciętne 1 16.67%
2 gwiazdki - Zgroza 0 0%
1 gwiazdka - Strach się bać 2 33.33%
Głosujących: 6. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 03.02.2006, 19:03   #1
rosex
 
Avatar rosex
 
Zarejestrowany: 14.03.2005
Skąd: wiltshire
Płeć: Mężczyzna
Postów: 947
Reputacja: 10
Domyślnie Hunter

Spis treści:
1 - 2

Nie będę się na początku bardzo rozpisywać. Hunter to z angielskiego myśliwy, a raczej łowca. Nie będę wam tłumaczyła, dlaczego nadałam taki tytuł, bo dowiecie się tego czytając poszczególne odcinki. W tym odcinku tekst może być niezbyt ciekawy, zdjęcia też i w ogóle, ale później będzie już fajnie. Starałam się nie robić błędów, ale napewno coś znajdziecie . Proszę was przeczytajcie i dopiero potem oceńcie. Sprawiedliwie. A więc zaczynamy.


HUNTER -> 1

- Lil! Wstawaj kobieto, przecież jest dziesiąta godzina! – krzyknęła szatynka nachylając się nad łóżkiem, w którym wylegiwała się rudowłosa dziewczyna.
- No właśnie. Jest dziesiąta. Dlatego mogę jeszcze pospać. Wczoraj wróciłam strasznie późno, dlatego daj mi spokój – odpowiedziała Lil
- To nie moja wina, że wolałaś szwendać się po jakichś klubach do godziny trzeciej nad ranem, ale nie zapominaj, że dzisiaj masz spotkanie w sprawie twojej nowej pracy.
- SPOTKANIE! – wykrzyknęła Lilyanne i natychmiastowo podniosła się do góry – Kurde, która już godzina?

Boże, przecież ja się spóźnię. Trudno, nie jem śniadania. Zjem je jak wrócę. Kurde no, gdzie są moje dżinsy?! – teraz rudowłosa kobieta szamotała się przy szafce z ubraniami klnąc, że można byłoby to usłyszeć jakieś dziesięć mil stąd.
Lilyanne Wind była bardzo miłą, ale jakże szaloną kobietą. Bardzo lubiła dobrą zabawę, dlatego codziennie odwiedzała takie placówki jak dyskoteki, kluby czy też kręgielnie. Niezależnie czy to był wczesny ranek, czy też późna noc, dla niej każda pora była odpowiednia na to, aby się rozerwać. Była duszą towarzyską i miała wielu przyjaciół, z którymi uwielbiała spędzać wolny czas. A wolnego czasu było mnóstwo, aż do dziś. Kiedy w końcu Lil znalazła sobie pracę. Dzisiaj miała właśnie odbyć rozmowę kwalifikacyjną, do której kompletnie się nie przygotowała.
Idąc chodnikiem przypomniała sobie, że dzisiaj na obiad przychodzi jej matka, a w jej domu panował okropny bałagan.
„Kurde! Mam nadzieję, że Carly sobie poradzi z tym burdelem w mieszkaniu, bo jak mamuśka to zobaczy to chyba padnie z przerażenia.” – myślała Lil.
Dopiero po kilkudziesięciu minutach chodzenia zatrzymała się i zerknęła na karteczkę, którą wcześniej wyjęła z kieszeni.

Następnie spojrzała na tabliczkę z adresem i nazwą firmy umieszczoną na ścianie budynku tak dużego, jak wieżowiec, w którym mieszkała. Powoli, niepewnym krokiem przekroczyła próg automatycznie otwierających się drzwi, lecz kiedy popatrzyła na zegarek i dotarło do niej, że już dawno powinna siedzieć w gabinecie szefa, przyspieszyła kroku i momentalnie znalazła się na trzecim piętrze, gdzie właśnie mieściło się owe biuro.
Całkiem zapominając o tym, że należałoby zapukać wpadła do pomieszczenia jak bomba, strącając przy tym kalendarz, wiszący obok wejścia. Kierownik firmy popatrzył na to całe zdarzenie z dezaprobatą i z niesmakiem. Minęło jeszcze parę minut zanim Lilyanne udało się przywiesić kalendarz. W tym momencie nie wisiał on równo, lecz był przechylony co najmniej dwadzieścia stopni w lewo.
- Witam panią. Proszę usiąść. – powiedział mężczyzna i wskazał na wolne krzesło naprzeciw niego. Jego brązowe włosy, najwyraźniej ułożone za pomocą żelu do włosów czy brylantyny jak stwierdziła Lil, połyskiwały w świetle słońca, którego promyki wdzierały się przez szybę. Rudowłosa kobieta jeszcze poprawiła parę kosmyków swojej czupryny, która ze względu na pośpiech przybrała mniej ciekawy kształt. Ostrożnie usiadła na wskazanym miejscu i wpatrywała się w szefa. On najwyraźniej nie był zadowolony i po chwili milczenia rzekł:
- Po pierwsze chciałem powiedzieć, że się pani spóź…
- Tak, wiem, ale zaspałam. Przepra… - przerwała mu kobieta
- Po drugie nie lubię jak ktoś mi przerywa! – to zdanie wypowiedział już nieco głośniej niż poprzednie
- Przepraszam. – odparła trochę niepewnie Lil

- Po trzecie należy zapukać, nie wspominając już o demolowaniu biura przy wchodzeniu. A po piąte kultura wymaga, aby na powitanie pofatygować się i powiedzieć miłe ‘dzień dobry’. A więc jest pani przyjęta.
- Jak to?! – zdziwiła się ruda
- Takiego kogoś szukaliśmy! Jest pani idealna! Eee… pani CV bardzo mi się podobało, chodzi mi głównie o styl pisania. Może pani zacząć od dziś. Będzie z pani wspaniała redaktorka naszego czasopisma.
- Ale… ale…
- Nie ma żadnego ‘ale’! Marsz do swojego biura i to już!
Kobieta oniemiała, a zarazem taka szczęśliwa ze szczęścia omal nie zapomniała się dowiedzieć do jakiego pomieszczenia ma się wybrać i przy którym biurku ma urzędować, dlatego cofnęła się i zapytała o to. Dowiedziawszy się wszystkiego wypadła z gabinetu szefa tak samo jak tam weszła strącając przy tym ten sam kalendarz i nie pożegnawszy się. Z uśmiechem ruszyła we wskazanym kierunku.

***
- Nareszcie koniec na dzisiaj! To dopiero pierwszy dzień i tyle pracy! Ciekawe jak będzie później. – mówiła sama do siebie Lil. Właśnie wychodziła ze swojego budynku pracy. Rozejrzała się dokoła. Robiło się już ciemno, a latarnie uliczne jarzyły się pomarańczowym blaskiem oświetlając jezdnię i chodnik. Rudowłosa kobieta nadal była szczęśliwa, a uśmiech na jej twarzy malował się od samego rana.

Zatrzymała się jeszcze na chwilkę i popatrzyła na okno swego gabinetu. Wciąż nie mogła uwierzyć, że tam pracuje. Nie mogła się już doczekać jak z dumą i satysfakcją opowie o tym mamie.
„Będzie zachwycona!” – myślała cały czas
- Mama! Obiad! Kurde! – nagle wykrzyknęła to tak głośno, że parę ludzi oglądnęło się i zmierzyło ją dziwnym wzrokiem, ale ją to nie obchodziło, bo wiedziała, że jest już spóźniona, a Carly zajmuje się jej matką od ponad godziny. Skręciła teraz w ciemną uliczkę pomiędzy blokami, żeby skrócić sobie drogę. Nigdy nie lubiła tędy przechodzić wieczorami, a co dopiero późną nocą. To miejsce napawało ją strachem od czasu, kiedy usłyszała o tym, że zgwałcono i zamordowano jakąś kobietę. Zawsze gdy przechodziła tą uliczką zapominała o wszystkim. Myślała tylko o tym, żeby jej się nic złego nie stało. Tak było tym razem. Myśli o obiedzie i matce całkowicie wyfrunęły z jej głowy. Przyspieszyła kroku, a jaj obcasy zaczęły stukać o beton nieco szybciej. Nagle usłyszała krzyk. Dochodził on z prostopadłej uliczki, do tej na której właśnie się znajdowała. Krzyk był tak głośny i przeraźliwy, że dreszczyk przeszył ją od stóp do głów.

Stanęła jak wryta. Nie wiedziała co teraz zrobić. Wahała się czy pomóc temu komuś, czy iść dalej. Z jednej strony może uciec, ale poczucie winy będzie ją prześladować przez resztę życia. Z drugiej strony jeśli tam pójdzie to może ryzykować zdrowiem, a nawet życiem. Jednak jej skłonności do pomocy innym były silniejsze i niepewnym krokiem ruszyła w prostopadłą, ślepą uliczkę. Starała się iść cicho, tak aby jej wysokie buty nie hałasowały. Była przerażona, ale tak dokładnie nie wiedziała co ją czeka. Przeszła kilka metrów i nagle stanęła jak wryta. Nie mogła z siebie wydobyć żadnego odgłosu. Stała tak jeszcze przez parę sekund i wpatrywała się w martwe ciało kobiety powieszone na grubym sznurze i przeszyte nożem w trzech miejscach. Przyjrzała się dokładniej i zaparło jej dech w piersiach. Było to jej nowa koleżanka z pracy. Tak krótko się znały, lecz już zaczynała ją lubić. Przez jej głowę przemknęło kilka obrazów. Przedstawiały one to jak się poznawały, następnie jak rozmawiały i śmiały się. Po raz ostatni Lilyanne widziała ją żywą jakieś pare godzin temu. Nie mogła uwierzyć w to, że ich znajomość tak szybko się skończyła. Nagle usłyszała czyjeś dyszenie z kąta zawartego pomiędzy dwoma wysokimi budynkami. Był to mężczyzna. Nie do końca go widziała, ale była pewna, że to właśnie on dokonał tej zbrodni.

Po chwili wyciągnął z kieszeni coś srebrnego. Był to niewielki nożyk, połyskujący w świetle księżyca i do połowy ubrudzony krwią.

Koniec.
__________________

Ostatnio edytowane przez rosex : 05.02.2006 - 10:25
rosex jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 05.02.2006, 10:22   #2
rosex
 
Avatar rosex
 
Zarejestrowany: 14.03.2005
Skąd: wiltshire
Płeć: Mężczyzna
Postów: 947
Reputacja: 10
Domyślnie Huner 2

Nie będę się rozpisywała tutaj, bo chyba nie mam nic do powiedzenia. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za komentarze i zapraszam do czytania kolejnego odcinka 'Huntera'...


HUNTER -> 2

Zdezorientowana Lilyanne nie wiedziała co ma zrobić. Jej wzrok Szybko przetoczył się po wiszących zwłokach, następnie po błyszczącym przedmiocie, który trzymał owy mężczyzna i w końcu zatrzymał się na jego twarzy. Zdezorientowana kobieta nie wiedziała co ma zrobić. Stała nieruchomo przez kilka sekund wpatrując się w mordercę. Po chwili on zrobił krok na przód. Wtedy Lil rzuciła się do ucieczki. Biegła jak najszybciej mogła, ale jej wysokie buty nie pozwalały jej przyspieszyć bardziej.

Z zamkniętymi oczami kierowała się w stronę swojego mieszkania. Zacisnęła powieki jeszcze bardziej, słyszała mocne bicie własnego serca. Teraz myślała tylko o tym, żeby móc się jakoś uratować. Tylko parę metrów dzieliło ją od budynku, w którym mieszkała. Dobiegła do wejścia frontowego i momentalnie pociągnęła za klamkę, po czym wślizgnęła się do środka i zatrzasnęła drzwi trzymając je, aby nikt nie mógł się dostać do środka. Ostrożnie wyjrzała przez niewielką szybkę, ale nikogo tam nie zobaczyła.

Chodniki były puste, a od czasu do czasu przejeżdżały ulicą samochody osobowe.
Szybko wybiegła na drugie piętro i energicznie zaczęła szukać klucza w kieszeni. Niestety nic nie znalazła. Wciąż była roztrzęsiona. Jej ręce lekko drgały, a nogi uginały się pod ciężarem ciała. Niesamowity ból przeszył jej głowę. Nie wiedziała czy ma teraz zapukać.
Wyprostowała się, ułożyła włosy i stuknęła ręką dwa razy w drzwi.
- Oh Lil! Już jesteś! Twoja mama i ja bardzo martwiłyśmy się o ciebie. – powiedziała Carly z nutką żalu w głosie
- Heh. Jakoś tak wyszło, że musiałam dłużej zostać. – odparła wciąż drżąca, rudowłosa kobieta wymuszając na swojej twarzy uśmiech, lecz nie udało jej się to.
- Idź do salonu. Zrobię ci kawy.
Lilyanne poszła do łazienki. Nachyliła się nas umywalką i odkręciła zimną wodę.

Następnie przemyła sobie twarz. Nie mogła przestać myśleć o tym co się wydarzyło. Poprawiła makijaż i przebrała się, a potem udała się do salonu, gdzie czekała na nią matka oraz ciepła kawa zrobiona przez Carly.
- Liluś, kochanie! Co się stało, że cię tak długo nie było? I czemu wyglądasz tak markotnie. Matko Święta przecież ty cała drżysz! – wykrzyknęła pani Wind i przyłożyła swoją rękę do czoła córki – Ty chyba masz gorączkę. Połóż się i przykryj kocem. Chyba zostałam zmuszona zostać tutaj przez kilka dni dopóki nie wyzdrowiejesz.

- Ale mamo przecież musisz się zająć domem i tatą, przecież on jest bardziej chory i potrzebuje więcej opieki niż ja i w ogóle ty pracujesz. Poradzę sobie sama.
- No nie jestem pewna.
- Pani Wind, Lil ma rację. Naprawdę nie musi pani tutaj zostawać. Obiecuję że się nią zajmę.
***
Było już późno w nocy, ale Lilyanne nie mogła zasnąć, bo myśli o tym morderstwie cały czas ją dręczyły. Wstała powoli z łóżka i ruszyła w stronę kuchni. Tam rozejrzała się dokoła. Wodziła wzrokiem po kuchennych szafkach. W końcu zatrzymał się na jednej z nich. Podeszła do niej i wyciągnęła torebkę kisielu. Nastawiła wodę, aby mogła się zagotować i usiadła przy stole opierając się łokciami. Położyła głowę na zimnej, gładkiej powierzchni stołu i nagle usłyszała głos:
- Lil, woda Ci się gotuje! – był to głos jej współlokatorki, a zarazem najlepszej przyjaciółki. Blondynka podeszła do kuchenki i wyłączyła palnik. – Powiedz mi, co tak naprawdę się dzieje?
- Nic. – odparła Lil
- Przecież widzę.
- Mówię ci, że nic!
- Nie chcesz gadać to nie, ale jakby co to wiesz, że możesz na mnie liczyć. – to powiedziawszy Carly opuściła kuchnię i udała się do własnej sypialni.
***
W tym momencie Lilyanne znajdowała się na ciemnej ulicy. Bardzo dobrze znała to miejsce. Stała właśnie przed budynkiem, w którym pracuje. Rozejrzała się dookoła, ale wszędzie było pusto. Żadnych ludzi, żadnych samochodów. Po prostu nic. Słońce mocno świeciło i muskało delikatnie listki drzew. Dopiero teraz Lil spostrzegła, że nie ma nic na sobie oprócz jej ulubionej różowej bielizny. Trochę się zdziwiła, lecz nie przejęła zbytnio i zrobiła krok do przodu. Nagle drzwi wieżowca, przed którym stała uchyliły się. Zaciekawiona kobieta spojrzała w tamtą stronę i wytężyła wzrok, aby ujrzeć kogoś kto soi za nimi. Po chwili stanęła jak wryta. Zobaczyła wysokiego brunet z długimi włosami sięgającymi ramion.

Miał na sobie pelerynę sięgającą kostek w kolorze czarnym. W ogóle cały ubrany był na czarno. Jego oczy przysłaniały ciemne okulary.
Lil zaczęła biec w przeciwną stronę. Biegła ile sił miała w nogach, lecz kamyki i rozbite szkło na chodniku kaleczyło jej stopy. Mimo to starała się uciec. Ni stąd ni zowąd całe niebo zmieniło kolor na granatowy tak jakby ktoś je przykrył ogromną płachtą. Nawet gwiazd i księżyca nie można było dojrzeć, a latarnie uliczne nie wyglądały na to, że zaraz miały się zapalić. Lil nie wiedziała dobrze gdzie biegnie, bo mrok ogarnął przestrzenie między wysokimi budowlami.

W pewnym momencie na jej drodze stanęła ściana. Był to ten zaułek, który dziś odwiedziła. Ten sam, mroczny zaułek z kupą śmieci dokoła, lecz czegoś tutaj brakowało. Nie było żadnego sznura, ani żadnego trupa, który by na nim wisiał. Rudowłosa kobieta dokładnie oglądnęła to miejsce. Obejrzała się za siebie, a tam stał mężczyzna ubrany na czarno, który uprzednio ją gonił.
Odwróciła się teraz całkowicie i stanęła z nim twarzą w twarz. Powoli zaczęła się oddalać do tyłu, lecz później nie mogła, bo ściana stanowiła opór.
- Witaj Lilyanne Wind. – rzekł brunet – Teraz twoja kolej!
To powiedziawszy mężczyzna roześmiał się. Lil nie miała już siły. Opierając się o ścianę pomału osunęła się na kamienną posadzkę.
***
Nagle się obudziła. Poczuła jak krople potu spływają z jej czoła. Nie wiedziała co się stało. Popatrzyła przez okno. Długi czas wpatrywała się w ciemną ulicę oświetloną przez latarnie. Przed jej oczyma pojawiła się twarz. Była to twarz owego mężczyzny w okularach i ciemnej pelerynie. W pewnym momencie jego usta się otworzyły i cały pokój wypełnił pusty, drwiący śmiech jakiego rudowłosa dziewczyna nigdy nie znosiła, lecz przeraźliwe echo odbijało się i powracało do jej głowy.
Szybko wstała z łóżka i pobiegła do pokoju swojej lokatorki. Chwyciła śpiącą dziewczynę ją za rękę i starała się ją obudzić.

- Carly, obudź się! Obudź się, proszę! – krzyczała
- Co… co się stało? – zapytała nieprzytomnym głosem
- Carly! On tu jest! On mnie szuka! Carly!
__________________

Ostatnio edytowane przez rosex : 05.02.2006 - 12:30
rosex jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:02.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023