Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 25.01.2008, 20:34   #1
xXxKl@udU$!axXx
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie ...Dlaczego...

Witam! Przedstawiam Wam moje pierwsze fotostory pod tytułem "Dlaczego?". Jest ono pierwszym moim fotostory, więc proszę nie ocieniać zbyt surowo
-----

Moja simka, Sarita Wystrzał (obecnie emerytka) zgodziła się, bym opublikowała pamiętnik opisujący jej życie Z chęcią przedstawi Wam swoje losy xD

-----
Powiem tylko, że będzie strasznie mało zdjęć. Kiedy pisałam sobie pamiętnik Sarity nie przypuszczałam, że dam go jako fotostory... dlatego w jednym odcinku będzie minumum jedno zdjęcie :/

-----

Wpis pierwszy - poniżej
Wpis drugi
Wpis trzeci
Wpis czwarty





17.01.07

Witam…
Niektórzy mówią, że mają koszmarne sny i piękne życie. U mnie za to jest odwrotnie. Od urodzenia…
Tak, od urodzenia byłam skrzywdzona. Jak? Chociażby samym imieniem – Sarita. Jest to hiszpańskie zdrobnienie od imienia Sara. Nigdy nienawidziłam swojego imienia! Nie wiem dlaczego. Tak po prostu. Zawsze chciałam mieć na imię Nina. Wydawało mi się, że jestem nawet podobna do Niny Kaliente – słynnej podrywaczki z miasteczka oddalonego dziesięć kilometrów od mojej wioski. Sarita Polan doprawdy nie brzmi wspaniale. No cóż, musiałam się z tym pogodzić.
Teraz, kiedy przypomnę sobie moje problemy z dzieciństwa to chce mi się śmiać. To było nic w porównaniu z tym co stało się w moje czternaste urodziny… Pamiętam tylko, że wracając ze szkoły zastałam puste mieszkanie i kartkę z napisem: „Do zobaczenia w niebie”. Charakter pisma był mojej matki. Najpierw stwierdziłam, że ktoś ją zabił, ale z kolei wtedy nie mogłaby napisać liściku.
Cały wieczór przerażona przepłakałam w toalecie. Nie było ani taty, ani mamy. No i jeszcze ten tajemniczy list… Do zobaczenia w niebie? O co chodzi… Może mama popełniła samobójstwo?! Nie miałam pojęcia, co kryje się pod tymi słowami.
Aż do godziny siódmej rano… Wtedy wszystko się wyjaśniło. Przyszła do mnie sąsiadka, Genowefa Tuptuś.
- I co dziecko, jak sobie radzisz? Co za kobieta… - powiedziała pani Genia
- Wie pani, co się stało?
Dokładnie pamiętam długie milczenie staruszki.
- Tak… Twoja matka zrzekła się praw rodzicielskich. Wyjechała z kochankiem zagranicę. Już nie wróci…
Łzy momentalnie pociekły mi po policzkach.
- A tata? Co z nim?
- To nie wiesz, dziecko? Zginął… Zginął w pożarze!
Nie wiem ile w tych słowach było prawdy. Wiem tylko, że później trafiłam do bidula. A mamy nigdy więcej nie zobaczyłam. Nic więcej nie pamiętam.
W sierocińcu było okropnie. To nie był przytulny dom – tylko jakieś schronisko dla szczurów. Wszystkie dziewczyny miały strasznie ostry język. Przeklinały, biły się, robiły dzikie i świńskie psikusy innym wychowankom. Jeszcze gorsi byli chłopcy… Czułam się tam jak niepotrzebna mucha. Z nikim nie miałam dobrych kontaktów. Oni wszyscy mnie odpychali… Nie chcieli zadawać się z grzeczną dziewczynką, uczennicą ze świadectwem z czerwonym paskiem i ze średnią ocen pięć osiemdziesiąt.
W końcu nie wytrzymałam. Nie chciałam dalej być samotna. Zaczęły się pierwsze problemy. Zaczęłam stawać się taka jak oni. Malowałam się, ubierałam się tak jak dziewczęta, przestałam się uczyć. Zaczęłam cholernie przeklinać. Aby sprawić sobie radość wystarczyło sięgnąć po pigułkę i już świat był kolorowy…
Nie sposób opisać tutaj tych wszystkich nocy, które spędziłam na policji. Wiele razy znajdywano mnie naćpaną na ulicy. To cud, że w ogóle przeżyłam…

Drogi pamiętniku, resztę napiszę jutro. Może pojutrze. Muszę znaleźć czas… Muszę odświeżyć pamięć.





--------------------------
Nie bądźcie zbyt surowi :* Pozdro

Ostatnio edytowane przez xXxKl@udU$!axXx : 27.01.2008 - 12:46
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 26.01.2008, 12:27   #2
xXxKl@udU$!axXx
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: ...Dlaczego...

wybaczcie, ale dziś znów tylko jedno zdjęcie Bardzo proszę narazie nie przenosić pamiętnika do "Naszej twórczości" Potem będzie dużo zdjęć.


--------------



22.01.07

Witam!
Znalazłam trochę czasu, by znowu coś dopisać. W moim wieku jest wiele obowiązków – niektórzy mogliby pomyśleć, jakie niby obowiązki mają emeryci? Musiałam ugościć Ramzesa i Zoję, przyjechali do mnie na trzy dni. Potem sprzątanie i wracanie do normalnego życia…
Powróćmy do pisania mojej dalszej historii.
Moje życie w domu dziecka nabierało jeszcze bardziej szarych barw. Przypomniał mi się drugi najgorszy dzień w moim życiu. Dzień, w którym poznałam całą prawdę o moich rodzicach.
Pamiętam, że dyrektorka domu dziecka wezwała mnie do swojego gabinetu. Szłam niechętnie, byłam niewyspana i zmęczona. A tu od rana taka wiadomość…
- Siadaj, Sarito. Mam dla ciebie ważną informację. Chodzi o twoich rodziców.
Już miałam ochotę wstać i wyjść, ale jakaś siła zatrzymała mnie na miejscu. Miałam nadzieję, że matka jest w sierocińcu i pragnie ze mną porozmawiać. Wtedy upokorzyłabym ją najgorzej na świecie i odeszłabym bez słowa.
- Słucham. – powiedziałam szorstko
- Jak wiesz, twoja matka zrzekła się praw rodzicielskich do ciebie. Proces o to trwał już bardzo długo. Dlatego właśnie znalazłaś się tutaj.
- I co mnie to obchodzi?
- Tyle, że twoja matka ponownie chciała stać się twoją prawną opiekunką. Ale niestety – zginęła razem ze swoim kochankiem. Jak na razie nie mamy więcej wiadomości. Twój tata również nie żyje.
- Wiem, zginął w pożarze. Ale wisi mi to.
Dyrektorka krzywo na mnie spojrzała. Nie pamiętam, co stało się po tej rozmowie.
Wiem tylko, że było mi okropnie głupio.
Zawsze byłam smutna, kiedy tata wychodził rano do pracy. Wiedziałam, że zawód strażaka był bardzo niebezpieczny. Ale on z chęcią pomagał innym i za nic w świecie nie chciał trudnić się czymś innym.
W nocy, tego samego dnia, myślałam o mamie i tacie. Uroniłam nawet kilka łez, ale za tatę, bo mama – jak to powiedziałam – „wisiała mi gdzieś”. Mamę znienawidziłam, kiedy dowiedziałam się o tym, że zrzekła się praw rodzicielskich. Bardziej od swojego dziecka wolała kochanka! To mnie strasznie uderzyło. Kochałam ją strasznie, ona także zapewniała mnie co do swojej miłości. Myślałam, że mogłam jej ufać… Tata nigdy czegoś takiego by nie zrobił. Kochał mnie i wierzyłam mu z całego serca. Było mi przykro, że spalił się w tym pożarze. Gdyby przeżył nie byłabym sierotą i jakoś razem poradzilibyśmy sobie. Nigdy nie stoczyłabym się tak, jak w domu dziecka…
Kolejne dni w domu dziecka mijały coraz wolniej i wolniej… Miałam ochotę popełnić samobójstwo. Na zabicie nudy wraz z koleżanką Anią podcinałyśmy sobie żyły w toalecie. Ona moje, a ja jej. I to tak mocno, że ja do dzisiaj mam ślady…
Któregoś dnia jednak żarty się skończyły. Jak co dzień spotkałyśmy się w toalecie dla chłopców. Tam przeważnie nikogo nie było, ponieważ chłopacy woleli sikać po ścianach, a swoje bardziej, że tak powiem twarde potrzeby załatwiali w kątach pustych korytarzy.
Ania przyniosła nowe, świeżo naostrzone noże, a ja mnóstwo chustek do zatamowania krwi.
- Rita, dzisiaj będzie nieco mocniej niż zwykle. Stawimy czoło śmierci. Chcesz wziąć udział w tym pojedynku? – powiedziała Anka.
Kiedy nazywała mnie Ritą zawsze chodziło o coś poważnego.
- Oczywiście, ale… Mam pewne wątpliwości… Jeśli ktoś się dowie?
- Nikt się nie dowie! Pozwól, że ja zacznę.
Anka podeszła do mnie z ogromnym, błyszczącym nożem. Patrząc na jego ostrze już zaczynałam czuć ból.
Dziewczyna wbiła czubek noża do mojej ręki. Do dziś pamiętam ten ogromny ból, chciało mi się płakać. Teraz, pisząc, spoglądam na tę ranę i jeszcze bardziej przypomina mi się ta sytuacja.
Krew tryskała i spływała po mojej dłoni, a Ania cięła coraz dłuższą kreskę.
- Dość! – krzyknęłam z bólu w pewnym momencie
- Ale z ciebie tchórz, Rita… Przecież to nie boli… Trudno, pobawię się z kimś innym. – powiedziała Ania i wyszła z toalety, zostawiając mnie
Przez chwilę siedziałam na ziemi, próbując zatamować krew. Ale nie było tak łatwo. Krwi było coraz to więcej… Ostatnia chusteczka, jaką miałam przemieniła się tak jak pozostałe w czerwoną szmatę. Mnie zaczęło się robić ciemno przed oczami… Czułam zimno w całym ciele. Podeszłam do zlewu, by przemyć rękę i nagle obraz mi się urwał.
Pamiętam, że obudziłam się w szpitalu, podłączona do kroplówki. Nade mną stał lekarz i dwie pielęgniarki…

Muszę już kończyć, ponieważ ktoś dzwoni do drzwi. Obiecuję, że coś dopiszę w najbliższych dniach.




--------------
Pozdrowiska! :*
  Odpowiedź z Cytatem
stare 26.01.2008, 19:00   #3
xXxKl@udU$!axXx
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: ...Dlaczego...

Również witam Prosze, oto odcinek Przepraszam za kiepską jakość zdjcia

---------------------------------------------



23.01.07

Witam ponownie.
Dzisiejszy dzień jest jedynym takim dniem, w którym nie mam żadnych obowiązków. Toteż z samego rana zabrałam się za „skrobanie” mojej historii.
Na czym to skończyliśmy? Już sobie przypomniałam. Trafiłam do szpitala.
Pamiętam, że lekarz sprawił mi strasznie długie kazanie i za dwa dni wypuścił do domu dziecka. Przyznam szczerze, że bardziej wolałam pobyt w szpitalu niż w domu dziecka. Tam przynajmniej chociaż ktoś się mną interesował.
Dalsze życie w domu dziecka było udręką. Dlatego tez nie będę tutaj opisywała dalszych moich losach w sierocińcu. Było jednym słowem źle. A może nawet gorzej!
Po ukończeniu podstawówki poszłam do szkoły zawodowej. Wyuczyłam się zawodu krawcowej. Nie chciałam marnować czasu na studia. Oczywiście teraz nie myślę, że studia to marnowanie czasu, ale kiedyś tak właśnie uważałam.
Po ukończeniu zawodówki rozpoczęłam normalne życie. Wykupiłam duży dom w Górnym, w mojej małej miejscowości, w której obecnie mieszkam. Wydałam na niego i na jego urządzenie moje wszystkie oszczędności. Musiałam na siebie jakoś zarabiać.
W Górnym nie znałam nikogo. Sąsiedzi wydawali się niezwykle sympatyczni, jednak nie utrzymywałam z nimi zbyt poufnych kontaktów. Nigdy nie odwiedzaliśmy się w swoich domach – co najwyżej, mijając się w sklepie lub na ulicy powiedzieliśmy sobie „dzień dobry” - i nic więcej.
Pewnego dnia moją uwagę szczególnie przykuła pewna stara kobieta, która z puszką siedziała pod jednym ze sklepów i prosiła o datek. Wyglądała na cygankę, ponieważ miała piękną, ciemną karnację (taką jak ja) oraz barwny strój. Obok puszki stała nieduża, szklana kula, w którą od czasu do czasu kobieta spoglądała.
Pewnego razu nie wytrzymałam i skusiłam się, by wrzucić kobiecie simoleona.
- Dziękuję, dobre dziecko, jesteś w opiece, miej się na baczności, nie przegapiaj tego co barwne i zawsze pamiętaj o swoim pochodzeniu.
Pewnie dziwicie się, skąd pamiętam to długie zdanie? Otóż cyganka wypowiadając te tajemnicze słowa, dała mi karteczkę, na której były spisane. Nie za bardzo rozumiałam, o co jej chodzi. Przyznam, że nawet trochę się przestraszyłam, że kobieta rzuciła na mnie jakąś klątwę.
Przy odkluczaniu drzwi mojego domu myślałam, że dostanę zawału. Czyjaś nieznajoma dłoń dotykała moje ramię. Odwróciłam się.
Kto to był? Cyganka. Tak, ta sama, której przed chwilą dałam simoleona, a ona odwdzięczyła się jakimś zdaniem.
- Dziecko, nie bój się.
Kobieta dotknęła mojego czoła.
- Jesteś samotna. Nigdy nie byłaś kochana, choć niektórzy cię o tym zapewniali. Chciałabyś mieć mężczyznę.
Niewiarygodne! Nie wiem, co ona jeszcze mówiła, ale to, co powiedziała było prawdziwe!
- Czekaj na swoje przeznaczenie. Ono przybędzie już wkrótce. Może być walka… Kontrast nie zawsze się podoba.
Stałam i bałam się. Staruszka odeszła. Jaki kontrast? Jaka walka…
No cóż, weszłam do domu z walącym sercem.
Przez kolejny tydzień dostałam depresji. Nie wystawiłam nawet czubka nosa zza drzwi frontowych. Bałam się.
Któregoś dnia usłyszałam dzwonek do drzwi. Bałam się otworzyć, miałam wrażenie, że to ta cyganka przyszła mnie dręczyć. Jednak nie. W drzwiach stał mężny, wysoki, przystojny murzyn. W ręku trzymał kosz z wyrobami mlecznymi.
- Dzień dobry. Mogę rozmawiać z panią Saritą Polan? – spytał swoim seksownym głosem
- Tak. O co chodzi?
- Proszę podpisać swoje zamówienie.
Zdziwiłam się. Jakie zamówienie?
- Słucham? Ja niczego nie zamawiałam.
- Niemożliwe. Dziś rano dostałem informację, ze mam przywieźć towar do Sarity Polan. Podano mi właśnie ten adres.
- To pomyłka! Nie potrzebuję produktów. Chociaż… Skoro się pan pofatygował, to niech będzie. Zapłacę i kupię produkty.
Na tym nie poprzestało. Zaczęliśmy się spotykać. Pewnego dnia wybraliśmy się na randkę. Nazajutrz rano dostałam list miłosny z wierszykiem…
Mężczyzna miał na imię Stefan Ćwirko. Kochałam go jak szalona, z resztą on mnie też. Uwielbialiśmy się kochać w świetle księżyca na trawie w moim ogrodzie.
Doszło do tego, że zaproponowałam Stefanowi wprowadzenie się do mnie. Chłopak bez namysłu zgodził się. Moje fundusze wzrosły. Stawałam się piękną, bogatą damą. Czułam się jak Nina Kaliente. Zrobiłam sobie nawet taką samą fryzurę jak Nina, którą z resztą mam do dziś…
Pewnego ranka Stefan poprosił mnie, bym urządziła uroczyste śniadanie. Poprosił też, bym ubrała się naprawdę odświętnie i wyjątkowo. Nic więcej nie chciał zdradzić. Spełniłam jego prośby.
Podałam śniadanie. Przy jedzeniu rozmawialiśmy na różne tematy, romantycznie przy ty flirtując.
W pewnej chwili Stefan spoważniał. Pomyślałam, że źle się czuje, miał skamieniałą minę.
- Stefan, co ci jest?!
- Nic, moja najmilsza. Jesteś sensem mojego życia. Kocham cię najmocniej w świecie.
Po wypowiedzeniu tych magicznych słów, Stefcio wyciągnął małe, czarne pudełeczko.
- Wyjdziesz za mnie? – spytał, promieniując z zachwytu
Bez namysłu wykrzyczałam: „Tak!”.
Parę dni po przemyśleniu tej decyzji byliśmy w połowie przygotowań ślubnych.
Którejś nocy wstałam i spojrzałam w okno. Do dziś pamiętam blask pięknego, gwieździstego nieba.
- A może by tak…


Oj, niestety muszę już kończyć. Właśnie przyszła moja córka, Zoja. Dokończę później.



--------------
Pozdrówko! Cieszę się, że pamiętnik Wam się podoba
  Odpowiedź z Cytatem
stare 27.01.2008, 12:45   #4
xXxKl@udU$!axXx
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: ...Dlaczego...

Witam! Oto kolejny wpis Ciesze się, że Wam się podoba Macie pozdrowienia od Sarity xD

-----------------------------------------
25.01.07











Witam!
Wybaczcie, ale nie miałam czasu wczoraj pisać, z powodu imienin Beniamina. Dziś znalazłam chwilę, by dopisać kolejne stronice mojej historii.
O ile pamiętam skończyłam na pisaniu o zaręczynach.
- A może by tak uczynić skok w bok… - pomyślałam, patrząc w niebo
Potem spojrzałam na Stefana. Słodko spał. Aż za słodko. Od tej jego słodkości było mi niedobrze. Byłam młoda – miałam osiemnaście lat. Rodzice nie byliby dumni, gdyby wiedzieli, że wychodzę za murzyna. Byli rasistami i przyznam szczerze, że ja też. Do tej pory jestem rasistką. Tego już nie zmienię. Nikt nie wmówi mi, że rasiści to jacyś ludzie bez serca – świat jest wolny, każdy ma prawo do swoich poglądów. Przecież wśród murzynów również są tacy, którzy nienawidzą białych. Powróćmy jednak do tematu.
Trwał kolejny tydzień przygotowań do ślubu.
W końcu nadszedł ten dzień.
Teraz wybór sukienek ślubnych jest ogromny, lecz za czasów mojej młodości tak nie było. Założyłam na siebie zwykłą, białą sukienkę, do tego rękawice do łokcia. Fryzurę miałam taka, jaką nosiłam na co dzień, czyli rozpuszczone włosy. Nawet makijażu nie zmieniałam.
Stefan założył na siebie elegancki garnitur. Gości było maleńko. Ja nie znałam praktycznie nikogo, Stefan także nie znał dużo ludzi.
W końcu wybiła godzina dwunasta. Wszyscy goście przyszli.
Goście usiedli na swoje miejsca.
Stefan stał pod łukiem weselnym. Z daleka uśmiechał się do mnie. Ja szłam do niego po długim, czerwonym dywanie, również się uśmiechając. Ale nie z radości…
Kiedy w końcu podeszłam, Stefan podał mi swa czarną, silną dłoń.
Staliśmy, słuchając kazanie, które czytał ksiądz. W końcu nadszedł moment ślubowania.
- Czy ty, Sarito Polan, bierzesz sobie za męża Stefana Ćwirko?
Trzymałam w dłoni obrączkę, którą miałam nałożyć Stefanowi. Patrzyłam w jego oczy, z każdą chwilą coraz bardziej niepewne.
Milczałam.
- Sarito Polan, bierzesz sobie za męża Stefana Ćwirko? – powtórzył ksiądz
Chwyciłam dłoń Stefana.
- Stefanie, wybacz mi. Nie mogę. – powiedziałam i pobiegłam przed siebie
Wróciłam późnym wieczorem. Wchodząc do mieszkania zastałam zasmuconego Stefana siedzącego w jadalni.
Spojrzałam na niego.
- Czego? Czego chcesz, kur**? Uciekłaś do kochanka? – powiedział
Byłam w szoku.
Stefan wstał i wymierzył mi policzek.
Już wiedziałam, że moja decyzja była słuszna. Dobrze zrobiłam, że opuściłam go przed ołtarzem. Wstyd żyć pod jednym dachem z damskim bokserem. Co by było, gdyby bił mnie? I nasze dzieci?
- Jutro z samego rana wyprowadzam się, dziw**. Fundusze, które wniosłem do tego cholernego chlewa biorę. Nie odzywaj się do mnie dziw**. – powiedział bardzo zdenerwowany i gdzieś wyszedł
Weszłam do sypialni. Przebrałam się w piżamę i zasnęłam. Sukienkę ślubną zachowałam, na wszelki wypadek.
Zasnęłam.
Rano zrobiłam sobie śniadanie. Wtedy Stefan wszedł do jadalni. Z walizkami.
- Żegnaj. Obyś nigdy nie pokochała nikogo tak, jak kochałaś mnie.
Stefan wyszedł, a ja rozryczałam się jak głupia.
Tydzień później wybrałam się do lekarza, by sprawdzić, czy nie zaszłam w ciążę. Całe szczęście nie. Nie poradziłabym sobie sama z dzieckiem.
Ze Stefanem parę razy zetknęłam się, gdy na przykład wychodziłam przed dom po gazetę. Spojrzeliśmy na siebie z pożądaniem, ale nigdy nie odezwałam się do niego słowem. Parę razy przyłapałam go, jak przewracał mój kosz na śmieci. Potem kradł mi gazetę…
Nasz kontakt się urwał. Gdybym teraz na ulicy spotkała Stefana z pewnością nie odezwałabym się do niego słowem. Choć mam męża i dzieci i tak go kocham.
Cały czas brakowało mi nocy ze Stefanem. On najlepiej zaspokajał moje potrzeby. Kocham go całym sercem, ale nie mam odwagi się do niego odezwać, zagadać go.
Mojego męża… Bardzo lubię. Nie kocham go, ale traktuje jak najlepszego przyjaciela. Nic więcej. Nigdy go nie kochałam i z pewnością nie pokocham. Wiem, że on mnie uwielbia. Cieszę się, że go poznałam. Przynajmniej nie jestem sama, mam w nim oparcie. Dzięki niemu dorobiłam się trójki fantastycznych dzieci. Teraz czekam na wnuki.
Mojego męża, Beniamina Wystrzał poznałam rok po rozstaniu się ze Stefanem. Przypadkiem przechodził obok mojego domu, kiedy myłam okna.
Tak rozpoczęła się nasza znajomość. Zaczęliśmy się spotykać. Beniamin był generałem w karierze armia.




Kończę już, bo dziś bardzo boli mnie głowa. Obiecuję, że napiszę coś w najbliższych dniach.

Ostatnio edytowane przez xXxKl@udU$!axXx : 27.01.2008 - 12:50
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 04:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023