![]() |
#1 |
Zarejestrowany: 21.04.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 3
Reputacja: 10
|
![]() Cześć! Choć czytam Wasze opowieści od dłuższego czasu, na forum zarejestrowałam się niedawno. Postanowiłam spróbować własnych sił. Jako, że nie jestem w tej dziedzinie wyjadaczem, proszę Was, kochani, o wyrozumiałość. Zaczynamy! ![]() GAŁĄZKA KWITNĄCEJ WIŚNI Odcinek 1 Biegła ile tchu w piersiach. Mimo późnej pory i ulewnego deszczu uparcie przemierzała kolejne ulice. Nie miała czasu do stracenia. Teraz liczyła się każda minuta. Ba! Każda sekunda! ![]() Z prędkością światła wbiegła na taras i szarpnęła klamkę. Zamknięte. ![]() - Niech to szlag! – zaklęła, nerwowo szukając kluczy w kieszeniach. Na szczęście miała je ze sobą. Wyjęła pospiesznie pęk kluczy i drżącymi rękami przerzucała kolejne z nich w poszukiwaniu tego właściwego. Nic z tego, było za ciemno. Wyciągnęła komórkę, by rzucić odrobinę światła i wtem ujrzała coś niepokojącego. Krew na drzwiach. Cztery smugi – ślady przesuwanych zakrwawionych palców. Zamarła. Popadając w panikę odnalazła klucz, czym prędzej otworzyła drzwi, wbiegła do domu i zaświeciła światło. - Zack! – wydała z siebie rozpaczliwy okrzyk. – Zack, o mój Boże! Nie była w stanie zrobić ani kroku dalej. Widok, który ukazał się jej oczom był tak przerażający, że bezwładnie osunęła się na ziemię. ![]() - Cięcie! – rozległ się okrzyk reżysera. – Źle, źle, źle! Louie, twoje omdlenie jest sztuczne i bez wyrazu! Rozluźnij mięśnie jak upadasz, bo wyglądasz jak manekin! Musimy powtórzyć tą scenę! ![]() Randy Crandall był reżyserem od 30 lat. Szczycił się produkcją największych hitów filmowych, takich jak Titanis, Avantar czy Koncepcja. To właśnie on tworzył historię kina, a zarazem wyznaczał nowe kierunki kinematografii. Od miesiąca pracował nad kolejnym filmem. Dziś był ostatni dzień zdjęć w Dalmore, potem zostaną jeszcze ujęcia na green screenach… Ale to już w studio. Najgorsza robota w ulewnym deszczu już wykonana. No, prawie… - Spróbujcie umieścić kamerę z tamtej strony – Randy wskazał na północno-wschodni róg pomieszczenia. – A ty, Louie, stań za drzwiami i powtarzamy ujęcie. Wszyscy gotowi? - Tak. - Akcja! ![]() Aktorka ponownie szarpnęła drzwi, wbiegła do domu w pośpiechu zaświecając światło, po czym wydała z siebie okrzyk przerażenia i zemdlała. ![]() - Cięcie! – krzyknął Randy. – Teraz było o niebo lepiej! Koniec ujęć na dziś, wracamy do domu. Jest druga w nocy. ![]() *** Do domu miał 70 kilometrów. Nie spieszyło mu się zbytnio, bo i po co? Nikt tam na niego nie czekał. Zresztą, lubił jeździć nocą, szczególnie latem. Deszcz przestał padać, dookoła panowała cisza, spokój, jedynie z rzadka drogą przejeżdżał jakiś samochód. I niebo - piękne, szafirowe, mieniące się milionami złotych gwiazd. W mieście ciężko o taki widok, gdyż światła latarni ulicznych psują cały efekt. ![]() Jego uwagę przykuł cień, wolno przemieszczający się w poprzek drogi. Zwolnił. - Sarna - wymamrotał pod nosem. - Jednak nie... Jeleń - stwierdził podjeżdżając bliżej. ![]() Zwierzę leniwie spojrzało w kierunku nadjeżdżającego samochodu i niechętnie opuściło jezdnię, odsuwając się jedynie o kilka kroków na pobliską łąkę. Randy zatrzymał samochód. - Piękny jesteś - wyszeptał, próbując bezszelestnie wydostać się z pojazdu. Jeleń spokojnie skubał trawę, w ogóle nie przejmując się obecnością człowieka. - Tylko nie uciekaj - wyszeptał Randy, wyjmując z torby aparat. Zwierzę ani myślało o ucieczce - obróciło głowę w kierunku mężczyzny, jakby pozując do zdjęcia. Nie spłoszyło go nawet oślepiające światło lampy błyskowej. ![]() - Świetnie – mruknął, z zadowoleniem patrząc na podgląd zdjęcia w lustrzance, po czym spakował aparat do torby i wsiadł do samochodu. *** Gdy dotarł do Appaloosa Plains, pierwsze promienie wschodzącego słońca omywały mu twarz i przy okazji raziły w oczy. Kochał to miasto. Niezbyt hałaśliwie ale tętniące życiem w centrum i błogie, leniwe na obrzeżach. Od kilkunastu lat mieszkał tutaj, wiodąc spokojny żywot w burżujskiej dzielnicy. Jak na sławnego reżysera przystało, żył dość wystawnie. Dom, w którym mieszkał był nowoczesny, stylowy i urządzony ze smakiem. Z zewnątrz otaczał go piękny ogród z basenem, pełen kwitnących kwiatów i ziół o zniewalającym zapachu. ![]() Randy wysiadł z samochodu, wyciągając ze sobą bagaż i udał się w kierunku drzwi wejściowych. Wyszperał klucze z torby podróżnej, włożył do zamka próbując przekręcić… Co jest? Nacisnął klamkę. Drzwi były otwarte. ![]() Przecież zamykał je przed wyjazdem… Tak, pamiętał dokładnie, jak wychodził z domu rozmawiając przez telefon, przy wyjściu upuścił klucze i musiał podnieść je, by zamknąć drzwi. A teraz były otwarte. Zaniepokojony bezszelestnie wślizgnął się do domu, zostawiając walizki w progu. Czuł, jak z każdym krokiem poziom adrenaliny w jego ciele narasta. Szedł powoli, nasłuchując najcichszego dźwięku. ![]() - Jest tam kto?! – krzyknął. Odpowiedział mu ledwie słyszalny szmer dobiegający z salonu. Randy zbladł, a na jego czole ukazały się krople zimnego potu. Ostrożnie zrobił krok do przodu. Szmer powtórzył się, ale tym razem był znacznie dłuższy i głośniejszy niż poprzednio. W jego domu ktoś był. Na myśl o tym serce podeszło mu do gardła i cały trząsł się ze strachu. Weź się w garść – powtarzał sobie w duchu. Zacisnął pięści, wziął głęboki oddech i z impetem wbiegł do salonu. - Kto tu jest?! – wrzasnął z całych sił, po czym… stanął jak wryty. ![]() Na środku salonu stało… łóżeczko z dzieckiem. ![]() Ostatnio edytowane przez Bonsai : 27.04.2014 - 21:28 |
![]() |
![]() |
|
![]() |
#2 | |
Zarejestrowany: 27.12.2011
Skąd: Łódź
Wiek: 27
Płeć: Kobieta
Postów: 1,303
Reputacja: 23
|
![]() Cytat:
![]() Poza tym, że OJSG jest fajne to trochę za dużo tekstu. ![]() ALE ten berbeć i staruszek, możesz z tego zrobić fajną historyjkę. Czekam na więcej ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Zarejestrowany: 10.03.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 207
Reputacja: 10
|
![]()
Cześć
![]() Przeczytałam, podoba mi się pomysł, bardzo ciekawy ![]() Jak dla mnie tekstu w sam raz a nawet może być więcej Czekam na next. |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zarejestrowany: 05.04.2013
Wiek: 25
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,884
Reputacja: 25
|
![]()
Na początku bardzo zaintrygował mnie tytuł. Potem jeszcze ten tajemniczy wstęp. Opowiadanie jest naprawdę świetne i polemizowałbym z tym, że "nie jesteś w tej dziedzinie wyjadaczem"
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zarejestrowany: 16.02.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 165
Reputacja: 10
|
![]()
No nieźle się zaczęło
![]() ![]()
__________________
|
![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zarejestrowany: 25.07.2013
Płeć: Kobieta
Postów: 126
Reputacja: 11
|
![]()
ostatnio w naszych OJSG nie widać Simów w starszym wieku, wiec tym bardziej coś nowego i oczywiście zapowiadającego się ciekawie
![]() fajne zdjęcia ![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zarejestrowany: 25.04.2014
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta
Postów: 55
Reputacja: 10
|
![]()
Zacznę od tego, że świetny dom
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Zarejestrowany: 02.03.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 125
Reputacja: 10
|
![]()
Zapowiada się ciekawie, czekam na next
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zarejestrowany: 28.03.2008
Skąd: Dolny Śląsk
Wiek: 38
Płeć: Kobieta
Postów: 4,169
Reputacja: 10
|
![]()
Bardzo fajne, zaskakujące opowiadanie, ale moim zdaniem bardziej pasuje do Fotostory niż do OJSG.
|
![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Zarejestrowany: 21.04.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 3
Reputacja: 10
|
![]() Odcinek 2 - Nie mam pojęcia, skąd się wzięło! Wszedłem do domu, a ono tu było! - krzyknął Randy do telefonu. - Czy ty jesteś trzeźwy? Chcesz powiedzieć, że ktoś włamał się do twojego domu, wyłączył alarm i podrzucił ci dziecko? - odparł głos ze słuchawki. - ...z łóżeczkiem! - ryknął Randy. ![]() - Takie rzeczy się nie zdarzają! - Też tak myślałem! - Co robiłeś 9 miesięcy temu? - Marsha, przestań się nabijać, tylko przyjedź! Błagam! Ono płacze! Marsha Cornett była najlepszą przyjaciółką Randy'ego Crandalla i właściwie jedyną osobą, do której mógł się zwrócić o pomoc w zaistniałej sytuacji, nie ściągając na siebie uwagi mediów. Pracowała w miejscowym szpitalu jako lekarz genetyk, gdzie zajmowała się nie tylko sprawami ustalania ojcostwa, ale też pomagała policji badając próbki DNA znalezione na miejscu zbrodni oraz prowadziła rozmaite badania. - Co tak długo? - zapytał Randy pospiesznie otwierając drzwi. - Mówiłam ci przecież, że mam dyżur - Marsha żwawo przekroczyła próg i pewnym krokiem udała się do salonu. - Jak się czujesz w roli tatusia? ![]() ![]() - Nawet tak nie żartuj, nie jestem żadnym tatusiem! - To akurat mogę sprawdzić - zaśmiała się Marsha, pochylając się nad łóżeczkiem. - To chłopiec czy dziewczynka? ![]() - A skąd ja mam wiedzieć?! - Wiesz... Zazwyczaj nie jest to trudne do ustalenia... - Nie zaglądałem mu w pampersa! - Pewnie ma kupę... - Skąd wiesz? - Bo śmierdzi! - Marsha wyjęła dziecko z łóżeczka i sprawnie zabrała się za jego przewijanie. - Gdzie pampersy? ![]() - Tutaj - Randy wyciągnął z torby jednorazową pieluchę i podał Marshy. - Komuś zależy na tym dziecku, jeśli podrzucił je tobie wraz z całą wyprawką... - Zadziwia mnie to... - To chłopiec! Śliczny, mały, ma najwyżej tydzień... - Marsha urwała, jakby lekko zbita z tropu. - Wyjątkowo urocze dziecko! - To jest ta kartka, o której ci mówiłem - Randy podsunął przyjaciółce niewielką kartkę z wydrukowanym napisem: "Lepiej nie wzywaj policji". - Co o tym myślisz? ![]() - Hmm... Myślę, że lepiej się do tego zastosować. Policyjny rozgłos nie przyniesie nic dobrego, a w dodatku wszystkie media będą krzyczeć, że sławny reżyser znalazł w swoim domu noworodka... Po co ci taka sensacja? - Też tak uważam - westchnął Randy. - Nie wiadomo, co się za tym kryje... ![]() - Dokładnie. Mogę przejrzeć w szpitalu rejestr narodzin z ostatnich kilku tygodni, ale szczerze mówiąc, wątpię, czy to coś da. - Dziękuję, jesteś kochana. Mam jeszcze jedną prośbę do ciebie... - Jaką? - Bądź dyskretna. Na razie nie mów nikomu o tym dziecku. *** Dom Dla Sierot Sióstr Franciszkanek powstał w 1951 roku i skupiał dzieci, które utraciły rodziców w czasie wojny. Wówczas był to ośrodek bardzo rozbudowany - przebywała w nim ponad setka dzieci w różnym wieku. Prężnie działająca placówka posiadała własną szkołę, ośrodek zdrowia a także pola uprawne, co czyniło ją niezależną i samowystarczalną. Po trwającym ponad 40 lat okresie świetności sierociniec zaczął podupadać. Długi rosnące z roku na rok doprowadziły do tego, że sprzedano większość ziem wraz z kompleksem budynków należących do ośrodka, a pozostałą niewielką część wyremontowano i przekształcono w Żeński Dom Dla Sierot. W chwili obecnej mieszkało tu zaledwie siedmioro dziewcząt, będących pod opieką siostry Ophelii. ![]() - Przykro mi, ale nie możemy przyjąć tego dziecka - stanowczo oświadczyła siostra Ophelia. - To sierociniec dla dziewcząt. ![]() - Ale to jedyny sierociniec w Appaloosa Plains. Mam wieźć tego dzieciaka do innego miasta? - Niech pan zgłosi to policji. - Wolałbym uniknąć niepotrzebnego rozgłosu. A może tak tymczasowo... - Wszystkie dzieci są tu tymczasowo - ucięła siostra Ophelia. ![]() - Więc co ja mam zrobić? - Zawsze to pan może się nim zaopiekować... - JA?! - A co, nie stać pana? - Nie o to chodzi... Siostro Ophelio, proszę mnie zrozumieć, ja mam już swoje lata i jestem trochę na to za stary... Poza tym nigdy nie opiekowałem się takim maleństwem... To nie dla mnie! - Zawsze można spróbować. Temu chłopcu potrzebny jest dom. - Siostro, on potrzebuje rodziców, a nie dziadka! - Randy załamał ręce. - Proszę mnie zrozumieć... Ja nie chcę dla niego źle... Może mi siostra jakoś pomóc? ![]() Siostra Ophelia westchnęła głęboko i uniosła głowę z zamyśleniem patrząc w niebo. - Zrobimy tak - rzekła po chwili. - Znam pewne małżeństwo... Myślę, że będą zainteresowani adopcją chłopca. Postaram się załatwić to szybko i dyskretnie. Ale do tego czasu mały zostanie u pana. - Dziękuję, siostro. - To jeszcze nie wszystko. W zamian za przysługę chciałabym, żeby zatrudnił pan jedną z moich podopiecznych. Chyba przyda się panu niańka? - Na razie tak, ale potem... - Potem wymyśli pan dla niej coś innego. Dziewczyna niedługo kończy 18 lat i będzie musiała się wyprowadzić, potrzebuje więc pracy i nowego lokum. - Czy mógłbym najpierw z nią porozmawiać? - Oczywiście. Proszę za mną. *** Keri pospiesznie przekładała kolejne ubrania, nerwowo szukając czegoś w komodzie. Przed oczami mignęło jej coś czerwonego. Szybkim ruchem wyjęła z szafki i rozłożyła krótką, czerwoną spódniczkę. Na jej twarzy widać było oznaki zadowolenia. ![]() Wtem gwałtownie otworzyły się drzwi i do pokoju wparowała Suzette. ![]() Keri odskoczyła od komody jak poparzona, usiłując ukryć zdobycz za plecami. ![]() - A Ty co tam chowasz? - zapytała podejrzliwie Suzette. - Nic... Chciałam tylko się przebrać - odparła Keri. - Akurat - wycedziła Suzette. - Zwinęłaś moją spódnicę! ![]() - A jakie miałam wyjście? Nie pożyczyłabyś mi jej! - Może bym pożyczyła, gdybyś jej ostatnio nie poplamiła! Nawet nie raczyłaś jej uprać! Oddawaj! - Myślisz tylko o sobie! - krzyknęła Keri, rzucając spódnice na ziemię. - Ja myślę tylko o sobie? To Ty zabrałaś moją spódnicę! ![]() - Spokój!!! - do pokoju weszła siostra Ophelia, a za nią Randy Crandall. - Co to za krzyki?! Proszę natychmiast się rozejść! Keri, na dół! Suzanette, ty zostajesz. Pan Crandall ma dla ciebie ciekawą propozycję. ![]() Keri wyszła z oburzeniem, głośno zamykając drzwi. - Cóż to za ciekawa propozycja? - zapytała obojętnie Suzette. ![]() - Oferta pracy - odparł spokojnie Randy. - Potrzebuję kogoś do całodobowej opieki nad tygodniowym maleństwem. ![]() - Całodobowej? - Tak. Oczywiście do szkoły dam ci wychodne. - Wychodne? Czyli miałabym u pana zamieszkać? - To konieczne. - Chyba pan oszalał! Nie ma mowy! ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|