Zobacz pełną wersję : The Residence
Mam nadzieję, że w trakcie trwania tego FS nie będę zmuszona zrobić reinstalki... To się robi naprawdę irytujące... >.<
Witam Was po długiej przerwie z nowym FS. Tym razem historia nie będzie się kręciła wokół romansów głównych bohaterów, a przynajmniej postaram się to ograniczyć. To tyle słowem wstępu. Zapraszam do czytania!
Part I: Nightmare
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-2.jpg
Minął już prawie miesiąc, od kiedy wprowadziliśmy się do nowego domu na obrzeżach osady Cherry Hill. Mieszkaliśmy na wzgórzu i mimo iż nie było to w centrum, każdy mieszkaniec stojący przy oknie wychodzącym na zachód mógł dostrzec sporą część naszej rezydencji. Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się, że z tym miejscem powiązane są tajemnicze, na odległość ziejące grozą historie. Ja uwierzyłem tylko w nieszczęście.
Mama zapadła na jakąś ciężką chorobę. Żaden z miejscowych lekarzy nie potrafił określić, gdzie znajduje się jej źródło, ani jak ją skutecznie wyleczyć. To coś, co zatruło mamę odbierało jej siły z każdym dniem. Przyjmowała normalne dawki jedzenia, lecz cały czas straszliwie chudła. Jej organizm był wycieńczony. Teraz otwierała oczy tylko, gdy ktoś umyślnie ją budził.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-1.jpg
Nasza pomoc domowa, którą zatrudniliśmy cztery lata temu postanowiła przenieść się do nowego miejsca razem z nami. To miło z jej strony, do tej pory nie wiem, jak poradziłbym sobie, gdyby nie jej pomoc. Pani Ruth może i nie była zbyt sympatyczna i skora do okazywania emocji, ale zawsze sumiennie wywiązywała się ze swoich obowiązków. Ostatnio zapałała wielką miłością do rozwiązywania krzyżówek, nad którymi potrafiła siedzieć przez cały wieczór.
- Ktoś puka do drzwi, paniczu! – zawołała, gdy miarowy dźwięk uderzania pięścią w drewno nasilał się. – Nie wypada, aby gość stał na deszczu!
Bardzo nie lubiła obcych. Poproszenie ją o sprawdzenie, kto stoi na ganku byłoby jednoznaczne ze śmiertelnym obrażeniem jej.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-1.jpg
Uczęszczałem do drugiej klasy szkoły średniej. Nigdy nie byłem prymusem, a coraz większe problemy z mamą sprawiały, że dzień po dniu zostawałem w domu, nie mogąc zmobilizować się do pójścia na lekcje. Tym sposobem zawitałem tam raptem trzy razy. Pani Ruth nie pochwalała mojego zachowania, ale co ona właściwie mogła zrozumieć? Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy nazwała mnie dziwadłem, a nieprzyzwyczajeni do mojego wyglądu uczniowie na pewno zareagowaliby podobnie. To wcale nie było miłe…
- Ja się nikogo nie spodziewam. – jęknąłem, patrząc ze znudzeniem na jakiś film.
- Natychmiast otwieraj! – krzyknęła.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-1.jpg
Wywróciłem oczami i dźwignąłem się z fotela, kierując się powoli w stronę drzwi. Któż to mógł być o tej porze? Zbyt wiele czasu poświęcałem opiece nad matką i nie miałem czasu zapoznać się z mieszkańcami osady, więc na odwiedziny jakiegoś „przyjaciela” nie mogłem liczyć. Może to lekarz? Wreszcie znalazł źródło choroby i wie, jak sobie z nią poradzić? Ostatnia myśl sprawiła, że serce załomotało mi szybciej. Doskoczyłem do drzwi i otworzyłem je na oścież, chcąc jak najszybciej poznać przybysza.
- Przepraszam, że musia…
Mój głos zamarł, a ja poczułem, jakby ktoś przywalił mi czymś ciężkim w głowę. Zatoczyłem się na pobliską ścianę i osunąłem na podłogę, usilnie walcząc z zawrotami głowy. Ten… ten mężczyzna…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-1.jpg
- Wszystko w porządku? – odezwał się cichym, zmysłowym głosem.
O mój Boże, potwór! Na moim ganku! Czarnowłosy demon o szkarłatnych oczach z jakimś dziwnym tatuażem na czole stoi nade mną i pyta, jak się czuję… W dodatku chyba zauważył, jak na niego patrzę, bo zabrał dłoń, którą chwilę wcześniej wyciągnął w moją stronę.
- Och, wybacz. – powiedział, uśmiechając się leciutko. – Potknąłem się przed schodami i zgubiłem okulary… Już zapomniałem, jak ludzie reagują na widok kogoś, kto nie mieści się w granicach normy.
Poczułem się nagle strasznie zażenowany. Właściwie cierpiałem na ten sam problem, co on, a mimo wszystko pozwoliłem sobie na taki nietakt…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-1.jpg
- Nie, to ja przepraszam… - wymamrotałem. – Głupio się zachowałem…
- Nie musisz przepraszać mnie za to, że mało nie zemdlałeś ze strachu! – zaśmiał się z bardzo wyczuwalną nutką kpiny.
Dźwignąłem się z desek i otrzepałem spodnie. Co ten nieznajomy mógł sobie o mnie pomyśleć?! Sądząc po tym, co udało mi się zaobserwować mój wygląd jakoś specjalnie mu nie przeszkadzał. Zresztą, zdziwiłbym się, gdyby było inaczej… Ktoś o takich oczach z pewnością nie miał łatwego życia!
- Wcale nie… - burknąłem i zmierzyłem wzrokiem jego przemoczoną sylwetkę. – A więc, co pana tu sprowadza, panie…
- Nightmare. – przedstawił się. – Byłem w osadzie, lecz nie znalazłem żadnego wolnego pokoju i pomyślałem, że może ty użyczysz mi dachu nad głową.
- Myślę, że nie będzie problemu. – uśmiechnąłem się. – To duży dom, na pewno znajdzie się jakieś miejsce. A tak właściwie, to mam na imię Velvet.
- Osobliwe… - wymruczał czarnowłosy.
- Nie bardziej, niż pańskie…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7.jpg
Zaprosiłem go do kuchni, gdzie pani Ruth musiała zrezygnować z rozwiązywania krzyżówek na rzecz zrobienia kolacji. Nie była specjalnie zadowolona z tego powodu, co niejednokrotnie pokazywała poprzez jakieś prychnięcia, czy fukanie. Trochę głupio mi się zrobiło, że Nightmare musiał to wszystko oglądać. Jeszcze gotów pomyśleć, że jako gospodarz nie jestem w stanie podskoczyć własnej służbie! Prawda, gdybym stracił panią Ruth, to pewnie umarłbym z głodu, więc wolałem się jej nie narażać. Znalezienie zastępstwa w Cherry Hill graniczyło z cudem, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby brać na swoje barki tak ciężkiej pracy, jak opieka nad starszą kobietą, czy zapanowanie nad całym rozgardiaszem w domu. Dobrze, że klucz na drugie piętro gdzieś przepadł, bo sprzątanie kolejnych kilkunastu pomieszczeń zajęłoby chyba wieki!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8.jpg
Ukradkiem obserwowałem czarnowłosego nie mogąc pozbyć się wrażenia, że skądś go znam. Mężczyzna czuł się tu niezwykle pewnie, zupełnie jakby był u siebie. Już nawet opiekunka nie miała w sobie tyle pewności i zawsze cicho snuła się po korytarzach podejrzewając, że coś może na nią wyskoczyć zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy. W moim przypadku swobodne zachowanie się w domu ograniczało się tylko do zachodu słońca. Kiedy robiło się całkiem ciemno miałem nieodpartą ochotę schować się w pokoju i nie wychodzić, aż do rana, ale to pewnie kwestia nieprzystosowania się.
- Z góry przepraszam za bałagan, ale jesteśmy w trakcie remontu i nie wszystkie pokoje są odnowione… - wytłumaczyłem po skończonej kolacji. – Ciężko jest zapanować nad taką ilością wolnej przestrzeni.
- Zawsze potrafiłeś to robić… - powiedział cicho.
- Słucham? – zerknąłem na czarnowłosego, a ten odwzajemnił spojrzenie. Poczułem pulsujący ból w skroni i instynktownie zacisnąłem powieki, chcąc się go pozbyć. – Sugeruje pan… Zresztą nieważne. – machnąłem ręką. – O czym mówiliśmy?
- Chciałbym obejrzeć pokoje. Te niewyremontowane. – zaznaczył. – Masz coś przeciwko?
- Oczywiście, że nie… - odpowiedziałem trochę zbity z tropu. Czemu nie interesują go miejsca, które tak ładnie urządziłem?!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9.jpg
Zanim jeszcze się tu wprowadziliśmy, schody były zamurowane w ścianie. Nikt nie wiedział, dlaczego poprzedni właściciel zdecydował się na wyłączenie dwóch pięter, jednak mama za wszelką cenę postanowiła się do nich dostać. Dwa dni przeszukiwaliśmy rezydencję, nim znaleźliśmy wejście na górę.
- Dokąd ty idziesz? – zdziwił się Nightmare, gdy zacząłem wspinać się na schody. – A pokoje na parterze?
- Wszystkie są po remoncie. – wytłumaczyłem. – Na górze mamy kilka nieurządzonych, bo chyba takie chciał pan zobaczyć, prawda?
Mężczyzna sprawiał wrażenie kogoś, kto wie znacznie więcej, niż można się na początku spodziewać. Stał przez jakiś czas w miejscu i dopiero po chwili zdecydował się wspiąć na górę.
- Po co zamurowywać schody, jeśli później na powrót się je otwiera?... – powiedział cicho.
- Skąd pan wie, że były zamurowane? – zdziwiłem się.
- Jestem dobrym obserwatorem.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10.jpg
Weszliśmy na piętro. Dosłownie dwa dni temu skończyłem tapetować hol. Mama nie miała okazji jeszcze go obejrzeć, mimo że jej pokój znajdował się na końcu korytarza. Chciałem, aby się ucieszyła, gdy już wyzdrowieje. Niestety, teraz nie wiem czy kiedykolwiek do tego dojdzie…
- Co z pokojami? – zapytał niespodziewanie Nightmare tonem, który wskazywał, że żąda rzeczowej i natychmiastowej odpowiedzi.
- Są nienaruszone. – odpowiedziałem szybko, czując się nagle winny z jakiegoś niewytłumaczonego powodu. – Nie wiem, jak je zagospodarować i…
- Chcę je obejrzeć. – przerwał mi. – Teraz.
Spojrzałem z lekką obawą na nieznajomego i poprowadziłem go do pierwszych z brzegu drzwi. Nie podobał mi się ton jego głosu, nie podobało mi się, że czegokolwiek nie zrobi ja zaczynam się bać jeszcze bardziej!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11.jpg
Nightmare wszedł do pomieszczenia, które kiedyś mogło być czyjąś sypialnią. Patrzyłem na niego kątem oka, próbując przewidzieć jego kolejne posunięcie. Jego oczy były lekko zmrużone, a na ustach błąkał się lekki uśmiech. Miałem dziwne wrażenie, że powędrował gdzieś do swoich wspomnień i nie zauważał otaczającej go rzeczywistości. Chciałem nawet się wycofać i zostawić go samego, lecz wtedy mężczyzna znów na mnie spojrzał. Był poważny. I chyba trochę zły.
- To wszystko jest stare. – rzekł. – Nie zmieniaj niczego więcej.
Popatrzyłem na niego, jak na skończonego durnia.
- Żartuje pan sobie? – prychnąłem. – Nie będę mieszkał w takiej ruderze!
- Bywało gorzej…
- Nie będę tego słuchał!
Kierowany jakimś dziwnym impulsem odwróciłem się na pięcie i podążyłem przed siebie. Chciałem skląć tego faceta, wyrzucić go na bruk, ale… nie mogłem. Kiedy moje usta układały się w: „wynocha”, to głos odmawiał mi posłuszeństwa. Kilkakrotnie próbowałem jakoś na to zaradzić jednak, gdy zobaczyłem, że Nightmare idzie za mną, szybko się zniechęciłem.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12.jpg
W głębi duszy liczyłem, że mężczyzna zachowa na tyle taktu i nie wejdzie ze mną do sypialni mamy. Myliłem się. Czarnowłosy nawet się nie zmieszał, przeciwnie! Wyglądał na bardzo zainteresowanego…
- Jeszcze nie zdążyłem go urządzić… - zupełnie odruchowo zacząłem tłumaczyć niewielkie wyposażenie pokoju. - Zabiorę się za to, gdy już zapanuję nad holem.
- Na co choruje twoja mama? – zapytał Nightmare. Poczułem się trochę urażony tym, że zignorował moją wcześniejszą wypowiedź. Mógłby przynajmniej pochwalić mnie za starania!
- Nie wiem. – odparłem zgodnie z prawdą. – Lekarze też nie wiedzą. Coś wysysa z niej siły, to pewnie bardzo poważne schorzenie…
- Wygląda jakby…
- Była martwa. – dokończyłem, po czym westchnąłem cicho. – Wiem, ale nie mam pojęcia, co na to poradzić…
Nightmare nie odezwał się. Patrzył cały czas na moją mamę wyraźnie zamyślony. Zastanawiało mnie, co może kołatać się w jego głowie, lecz szybko zrezygnowałem z tych rozmyślań.
- Jest pan pewnie zmęczony… - zacząłem. – Przygotuję pokój.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13.jpg
Zeszliśmy na dół, a ja poprowadziłem mężczyznę w stronę sypialni, która była przeznaczona dla gości. Zauważyłem, jak Nightmare patrzy nieufnie w stronę drzwi prowadzących na wyższe piętro. Och nie, z pewnością ten koleś nie wzbudzał we mnie zaufania. Może to jakiś morderca? Ale czy zdecydowałby się na taki zawód wyróżniając się z tłumu w tak oczywisty sposób? Niemożliwe…
- Mój pokój znajduje się na końcu korytarza. – powiedziałem. – Gdyby pan czegoś potrzebował…
- Istotnie nie omieszkam cię obudzić. - odparł - Czy twoja służba już śpi?
Co to za kretyńskie pytanie?! Chce się zorientować, czy będzie mógł swobodnie buszować po moim domu?!
- Nie, jeszcze nie. – skłamałem. Jeśli to nie morderca, to może złodziej?
Tymczasem Nightmare po prostu skinął głową.
- To dobrze. – rzekł. – Przez chwilę pomyślałem, że w domu może nie być zbyt bezpiecznie… - urwał nagle i popatrzył mi w oczy. – Dobranoc, Velvet.
Spojrzał na mnie ostatni raz, po czym zniknął za drzwiami gwarantując mi jeszcze większą dawkę wątpliwości, niż wcześniej.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14.jpg
Zamknąłem książkę, nie potrafiąc skupić się na czytanym tekście. Co nieznajomy miał na myśli mówiąc o bezpieczeństwie? Czy jeśli pani Ruth jest na nogach, to nic nam nie grozi? Niemożliwe! Każdy złodziej, czy nawet nastolatek dałby jej radę! Może i wyglądała trochę groźnie z tymi ściągniętymi brwiami, ale to przecież nic nie znaczyło! Ten Nightmare był naprawdę dziwnym człowiekiem… Może jego kolor oczu został uwarunkowany genetycznie, ale ten tatuaż na czole? Na dodatek chyba wiedział więcej o tym domu, niż ja sam! Chociażby przykład ze schodami: mógł być najbystrzejszym kolesiem pod słońcem, ale nie było możliwości, aby odgadnąć, iż wejście na górę było kiedyś zamurowane!
Wtem rozległ się jakiś huk dochodzący z piętra. Podniosłem gwałtownie głowę, próbując zapanować nad przyspieszonym biciem serca. Brzmiało to, jakby jakiś spory przedmiot rąbnął z dużą siłą o podłogę i już pozostał na miejscu. Przeszukałem pamięć w poszukiwaniu obiektów, które mogły narobić tyle hałasu, ale nie udało mi się znaleźć niczego konkretnego. Spojrzałem na zegarek: dochodziła pierwsza w nocy.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15.jpg
Być może to gosposia zrzuciła coś przez przypadek na podłogę? Bzdury… Prędzej bym uwierzył, że spadła z łóżka przez sen!
Czułem jakąś nieuzasadnioną potrzebę, aby najpierw obudzić mojego gościa. Był środek nocy, coś kotłowało się na górze, a ja byłem zupełnie sam… Przecież to wariactwo! W ten sposób przebiegają te wszystkie najstraszniejsze horrory! Nightmare wyglądał wręcz upiornie, więc w jego towarzystwie na pewno czułbym się bezpiecznie…
- Koniec tego!... – skarciłem się na głos, wchodząc na górę. – Jesteś mężczyzną, Velvet… Panuj nad sobą!...
Nocą wyobraźnia działała na zwiększonych obrotach, ale jak to wytłumaczyć ciału, które trzęsło się wbrew mojej woli? Dom był stary, górował nad osadą, jak stróż i wiązało się z nim wiele historii. Przypomniałem sobie o jednej, według której lokatorów rezydencji opętały demony, ale było to bardzo dawno temu, jednak mieszkańcy Cherry Hill jednogłośnie sądzili, że czasami można usłyszeć przeraźliwe krzyki cierpiących męki ludzi. Nigdy nie zauważyłem czegoś podobnego, ale za to raz czy dwa zapalało się, tudzież gasło światło. Pani Ruth mówiła, że to wiatr porusza liniami, a ja jej wierzyłem.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/16.jpg
Wszedłem po cichu do pokoju mamy, nie chcąc jej niepotrzebnie budzić. Zauważyłem, że pościel na łóżku była nieco wygnieciona, być może miała niespokojne sny i po prostu niechcący w coś uderzyła? To by wiele wyjaśniało…
Ale mimo wszystko nie przestałem się niepokoić. Rozglądałem się wokół i nasłuchiwałem; wolałem mieć pewność, że nic na mnie nie wyskoczy, czy coś w tym rodzaju. Pierwszy raz poczułem niechęć do tego miejsca… Za dnia niesamowicie mi się tu podobało, ale po zapadnięciu zmroku mój punkt widzenia obracał się o sto osiemdziesiąt stopni! Te stare, skrzypiące podłogi, obdrapane ściany, pokryty pajęczynami sufit… To wszystko…
- Gdzie on… jest… - usłyszałem niewyraźny pomruk.
- Mamo? – powiedziałem niepewnie, zbliżając się do kobiety. – O kim mówisz?
- Jest tutaj… - odpowiedziała słabym, zachrypniętym głosem. – Czuję…
Nachyliłem się trochę bardziej.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/17.jpg
- Słyszysz mnie, mamo? – spróbowałem znów.
Miałem wrażenie, że serce podchodzi mi do gardła. Z szeroko otwartymi oczami patrzyłem, jak usta rodzicielki rozciągają się w szerokim, upiornym uśmiechu. Jej zamknięte oczy wydawały się jeszcze bardziej zapadnięte, a chorobliwie blada cera przypominała teraz gładką tkaninę pokrytą zmarszczeniami.
Tajemniczy huk rozległ się ponownie, tym razem aż podskoczyłem ze strachu. Jakieś zimne, oślizgłe tworzywo sunęło po moim karku, a mięśnie na nim zaczęły się spinać bez wyraźnego polecania. Czułem, że bardzo będę żałował, gdy odwrócę się przodem do drzwi.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/18.jpg
Wrzasnąłem głośno i odskoczyłem do tyłu, boleśnie uderzając plecami w twardą ścianę. Przy wejściu był… był potwór! Stałem, jak sparaliżowany patrząc na gapiące się na mnie monstrum. Jakaś część mojego umysłu kazała uciekać jak najdalej, jednak nogi wybitnie odmawiały mi posłuszeństwa. Znałem ten uniform, to uczesanie, ale to przecież niemożliwe…
Pani Ruth?!
Stworzenie zaczęło coś bełkotać. Miało niski, ochrypły głos, a jego wargi poruszały się, jakby istota nad nimi nie panowała, jakby dopiero uczyła się ich używać. Pierwszy szok minął wraz z przerażającym okrzykiem, który wydobył się z gardła potwora. Wystarczająco zmobilizowało to moje ciało, które dobrze wiedziało, w jakim kierunku uciekać.
Po pomieszczeniu rozniósł się ohydny odór rozkładu i z trudem powstrzymałem żołądek, by przypadkiem nie zwrócił kolacji. Wbiegłem do pokoju, który był połączony z holem i sypialnią mamy czując, że za wszelką cenę musze znaleźć się blisko czarnowłosego mężczyzny.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/19.jpg
Nie patrzyłem na to, gdzie biegnę. Moje nogi miały zaprowadzić mnie tam, gdzie było bezpiecznie, jednak nie spodziewałem się, iż jest to zaledwie za pierwszym zakrętem.
- O Matko Boska! – krzyknąłem, zatrzymując się raptownie.
Przede mną stał Nightmare, dosłownie wyrósł jak spod ziemi! Miałem ogromną ochotę rzucić mu się na szyję, lecz zapanowałem nad tą niespodziewaną potrzebą. Przecież ścigał mnie potwór!
- Tam jest pani Ruth! – wydarłem się. – Ale nie jest sobą! I została z mamą! Musisz ją uratować!
Mężczyzna zmarszczył brwi, przyglądając mi się przez moment.
- Co tam się wydarzyło? – zapytał po prostu.
- Mówiłem przecież! – za wszelką cenę starałem się nie wpaść w histerię. – Tam jest potwór, a jeśli mojej mamie coś się stanie…
- Paniczu!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/20.jpg
Odwróciłem się na dźwięk znajomego głosu i zamarłem.
Stała tam. Pani Ruth. Już nie monstrum. W dodatku krew na jej fartuchu znikła, a ja poczułem jak moje policzki palą mnie żywym ogniem.
Zdawało mi się? I wygłupiłem się tak przed nieznajomym mężczyzną? O bogowie…
- Paniczu, proszę zachować ciszę! – warknęła rozeźlona. – Pańska matka wypoczywa, nie wie panicz o tym?!
- Ja… Ja nie chciałem… - wydukałem.
- Jest środek nocy! Proszę natychmiast wracać do łóżka!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/21.jpg
Kobieta odeszła, a ja cały czas stałem w tym samym miejscu z mocno walącym sercem. Nie… nie mogło mi się przewidzieć!
Zerknąłem kątem oka na mężczyznę, który wpatrywał się we mnie z dziwnym zainteresowaniem… Jeśli oczywiście te potworne oczy mogły wyrażać coś takiego!
- Nie kłamię… - szepnąłem sam nie wiedząc, czemu chciałem się przed nim usprawiedliwić. – Nie wyglądała, jak teraz… Nie wiem, co tu się dzieje, ale…
- Dowiesz się. – przerwał mi. – Bądź tego pewny.
Nie odwracałem się, ale wiedziałem, że mogę mu wierzyć.
niepokorna
03.08.2008, 14:59
Bardzo ciekawe fotostory :)
Jestem pod niemym wrażeniem :D
Świetne zdjęcia,nie doszukałam się żadnych błędów :)
Przerażające, ale świetne i bardzo ciekawe, już się nie mogę doczekać następnego odcinka.
niepokorna
03.08.2008, 18:17
Nareszcie nie ma fotostory typu: słodka blondyneczka i książe z bajki i fotostory gotowe ;/
To jest baaaardzo ciekawe :)
Naprawdę podziwiam trud w to włożony :)
Ołł Ruder! <3
Już myślałam, że nie poczytam twojej twórczości.:c
Jak zwykle jestem pod wrażeniem.;d Intrygujące:>
'- Myślę, że nie będzie problemu. – uśmiechnąłem się. – To duży dom, na pewno znajdzie się jakieś miejsce. A tak właściwie, to mam na imię Velvet.
- Osobliwe… - wymruczał czarnowłosy.
- Nie bardziej, niż pańskie…'
haha:D
Zastanawia mnie tylko czy Velvet miał omamy widząc tą gosposię czy to ona się jakoś zmieniła.. czy coś.. Za głupia jestem na to.xD
Oooo ja...
W końcu jakieś Twoje FS! Jak zobaczyłam, kto jest autorem, od razu weszłam.
Odcinek bardzo długi, ale nie mniej ciekawy. Nie wiem czemu, ale teraz się zaroiło od takiego typu FS... I całe szczęście, że wszystkie są fajne :)
Nie wydaje mi się, żeby ta gosposia- potwór była przywidzeniem. A ten gostek Nightmare (co za nazwisko!), to pewnie kiedyś w tym domu mieszkał.
10/10
No super, ciekawa treść, wciągające, świetne zdjęcia, nutka Horroru:) Jedyne co mi się nie podoba to główny bohater: oczy ma jakieś dziwne i rzęsy przydługie.
Jedyne co mi się nie podoba to główny bohater: oczy ma jakieś dziwne i rzęsy przydługie.
I imię jak dla dziewczyny :D.
Podoba mi się to opowiadanie, ale można było to podzielić na dwa odcinki, bo nie mogłam doczytać. Możliwe, że to przez moje lenistwo:P.
Błędów się nie dopatrzyłam poważnych, ponieważ czytałam szybko, zdjęcia pasują do tekstu, czyli jest dobrze:).
Bardzo długi odcinek! Mogłaś podzielić go na 2 krótsze, ale już trudno. To tylko taka mała uwaga ;] A FS jest świetne! Bardzo ciekawe, intrygujące... Na pewno będę śledziła temat!
Jednak też nie podoba mi się główny bohater (wygląda jak dziewczyna. A szczególnie razi mnie jego fryzura i strój). Ciekawy pomysł z Nightmare'm w majteczkach :D (nie mogłaś go ubrać w piżamę? :D)
10/10, naturalnie!
Ciekawy pomysł z Nightmare'm w majteczkach :D (nie mogłaś go ubrać w piżamę? :D)
Nie za bardzo xD Jest gościem w domu Velveta i nie zabiera ze sobą swojej piżamy xD
Główny bohater jest kobiecy i taki właśnie miał być x3 Wspaniała niewinność x3
Swoją drogą ciekawe jak zareagujecie na nowego bohatera, którego wygląd będzie wręcz dziecinny... xD
Aaaaaa, rozumiem xD (ale... mógł zabrać do kieszeni xD)
Mógł, ale... Według mnie nie ma piżamy, w której Nightmare wyglądałby dostojnie xD A że w ubraniu spać nie może, to została mi już tylko bielizna....xD
No co Ty chcesz, w gatkach jest taki sexy..xD
<jawcalenieofftopuje;P>
Czikita_kiti
06.08.2008, 12:29
świetne. Wciąga. Ja chcę więcej, serio XD czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek ; D
Part II: Poznaj Ojca naszego
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-3.jpg
Nie zmrużyłem oka przez resztę nocy. Nie mogłem wyłączyć piętra, bo przebywała na nim pani Ruth – nie ważne, czy ta upiorna, czy nie – więc postanowiłem zabarykadować się w kuchni. Były z niej dwa wyjścia, a zatem jeśli jeszcze raz zobaczę coś, co mnie przestraszy, to przynajmniej będę miał możliwość zwiać na dwór. Po szóstej dołączył do mnie Nightmare. Z lekką obawą otworzyłem mu drzwi, upewniając się, czy nie ma w pobliżu gosposi.
- Jest na górze. – oznajmił mężczyzna. – Nie musisz się bać.
- Ja wcale się nie boję. – jęknąłem, przeciągając się na krześle. – Przepraszam, że pana wtedy obudziłem, ale ja naprawdę myślałem, że zobaczyłem potwora!
- Tylko niczego sobie nie wmawiaj. – ostrzegł mnie.
- Właśnie to robię!
- W moim mniemaniu jest zupełnie odwrotnie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-2.jpg
Spojrzałem ze zdziwieniem na mężczyznę, ale ten tylko uśmiechnął się i ruszył w stronę wyjścia. Zerwałem się z miejsca i podążyłem za nim.
- Chwila! – zawołałem. – Co usiłuje mi pan powiedzieć?
- A czyż mówię niezrozumiale? – wymruczał. – Zdaje się, że porozumiewamy się tym samym językiem…
- Proszę ze mnie nie kpić! Wiem, że w tym domu coś się dzieje i pan doskonale zdaje sobie z tego sprawę!
- Nie zaprzeczę.
Zacisnąłem dłonie w pięści, próbując zapanować nad nerwami. To oczywiste, że ten koleś coś przede mną ukrywał! Nawet się nie bronił! W końcu wiedział o schodach, nie wyśmiał mnie, gdy mówiłem o tamtym monstrum i…
I zapytał, czy moja służba śpi. Wiedziałem, że pani Ruth jest już w łóżku, więc czy to znaczy, że nie panowała nad sobą podczas snu? Przecież mężczyźnie ulżyło, gdy usłyszał moje kłamstwo…
Zauważyłem delikatny uśmiech, który błąkał się na jego ustach.
- Widzę, że zaczynasz łapać. – powiedział, kiwając głową z uznaniem. – Chodźmy obejrzeć piętro. Może zostawiłeś nam jakąś wskazówkę.
- Co to znaczy? – zapytałem szczerze zdumiony.
- Nie jestem upoważniony, aby z tobą o tym rozmawiać. Nasz pan zadecyduje.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-2.jpg
Jaki „pan” do cholery?! Czyżby Nightmare miał jakiegoś właściciela?! Ktoś go wynajął? Dobry żart!
Ale nie czas się nad tym zastanawiać. W ciągu tej krótkiej pogawędki na dole, czarnowłosy stał się dla mnie najciekawszą istotą pod słońcem! Wiedział „coś” i to „coś” z pewnością nie było niczym mało istotnym. Czułem, że kryło się za tym coś wielkiego, wspaniałego i nie mogłem pozbyć się tego niesamowitego uczucia dumy. Oto ja, Velvet poznam ten sekret, a usłyszę go z ust tak wyjątkowej osoby, jaką jest Nightmare…
- Idę do łazienki. – oznajmiłem, gdy już byliśmy na górze.
- Iść z tobą?
Zarumieniłem się gwałtownie.
- Ej… Ja naprawdę potrafię sobie z tym poradzić… - wymruczałem zażenowany.
Mężczyzna pokręcił głową, a ja zauważyłem w tym geście jakieś dziwne zniecierpliwienie.
- Rozumiem, że jeszcze za wcześnie… - powiedział cicho. – Ale zostanę pod drzwiami.
Zdecydowałem się tylko na krótkie skinięcie głową.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-2.jpg
Rany, co za facet! Po wydarzeniach z ostatniej nocy naprawdę musiał się o mnie martwić! Ot tak zapytać, czy nie potrzebuję jego towarzystwa w wykonywaniu potrzeb fizjologicznych? Przecież poznaliśmy się raptem wczoraj, a on tak po prostu…
Nie, tak nie musi być, a przynajmniej przyjmując jego wersję. Czy znałem go wcześniej? Niemożliwe, zapamiętałbym kogoś takiego! Prawda, moje wspomnienia ograniczały się do ostatnich czterech lat i chociaż nie pamiętałem dzieciństwa to nie było możliwości, bym kiedykolwiek wcześniej odwiedzał to miejsce. Nikt nie znajdzie Cherry Hill, jeśli naprawdę nie chce tego zrobić.
- Ale jesteśmy podobni… - westchnąłem, myjąc ręce. – Nasze oczy są równie niesamowite i nie należą do normalnych…
Podniosłem wzrok, chcąc przyjrzeć się swoim tęczówkom, lecz nie one przykuły moją największą uwagę.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-2.jpg
- Jasna cholera! – wrzasnąłem.
Odwróciłem się tyłem do umywalki patrząc ze zgrozą na poplamione krwią posadzkę i ściany. Nie potrafiłem uwierzyć własnym oczom. W ciągu chwili tapeta pokryła się czerwoną mazią, w niektórych miejscach się poodklejała, a gdzie indziej wyglądała, jakby ktoś ją podpalił! Przetarłem oczy dłonią chcąc się upewnić, że to wszystko nie jest tylko urojeniem. Nie było. A przynajmniej nie dla mnie…
- Panie Nightmare! – krzyknąłem.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-2.jpg
Mężczyzna wszedł do środka niewzruszony, zupełnie jakby spodziewał się zastać coś podobnego. To wszystko… To wszystko nie mieściło się w głowie! Wczoraj ten potwór, a dzisiaj to…
- Chcę wiedzieć, co się tu dzieje! – podniosłem głos będąc już na granicy histerii. – Wczoraj pani Ruth, a teraz to… To nie jest normalny dom!
Czarnowłosy popatrzył na mnie spokojnie.
- Istotnie. – odparł. – Nie jest.
- Tylko tyle ma mi pan do powiedzenia?! – niedowierzałem. – Nie widzi pan tego?! Czy dla pana to wszystko jest… - wykonałem gwałtowny ruch rękę, nie potrafiąc dobrać odpowiedniego słowa.
- Normalne. – dokończył. – Tak samo, jak towarzyszenie ci w każdych codziennych czynnościach.
- Słucham?...
- Poprosiłeś mnie o to wiele lat temu, ale już tego nie pamiętasz. – westchnął. – Wiele się wydarzyło, a ty po prostu zapomniałeś…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-1.jpg
Miałem już dość tego wszystkiego. Nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje, dlaczego ten mężczyzna przekroczył próg mojego domu, ani czemu twierdził, że straciłem pamięć. Bałem się. Okropne wspomnienia z ostatniej nocy wróciły do mnie z podwójną siłą. Huk na górze, ten upiorny uśmiech matki, a na koniec pani Ruth…
- Ja… Ja nie rozumiem… - jąknąłem, ukrywając twarz w dłoniach. – Na Boga, co się tu właściwie dzieje?...
Wtem Nightmare zrobił coś, o co bym go w życiu nie podejrzewał. Zbliżył się i objął mnie ramieniem, przytulając mnie mocno do siebie. Jeżeli ten akt miał posłużyć pokrzepieniu mnie, to naprawdę mu się udało. Na chwilę przestałem myśleć o okropnościach z minionej nocy, ani że stoję w obryzganym krwią pokoju. Cały mój umysł zajmowała ta jedna osoba, która postanowiła mnie pocieszyć. Jeszcze nigdy nie czułem się tak wspaniale.
- Przypomnisz sobie. – powiedział cicho mężczyzna. – Rezydencja oszalała, a nasz pan przybędzie, aby ją wyleczyć. Wtedy wszystkiego się dowiesz. Tymczasem chodź.
- Po co? – zapytałem. – Nie chcę kręcić się po tym piętrze wystarczy, że wczoraj mało nie padłem na zawał…
- W takim razie poszukajmy odpowiedzialnej za to osoby.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-1.jpg
O tej porze panią Ruth można było zastać w kuchni. Przestała wzbudzać we mnie zaufanie i widocznie zauważyła, że coś jest nie tak, bo postanowiła patrzeć na mnie tym swoim złym wzrokiem. Zawsze to robiła, gdy coś jej nie pasowało. Tym razem byłem to ja.
- Jakieś zastrzeżenia, co do mojej służby, paniczu? – warknęła, rozpalając ogień. Za oknem panowała jesień i gdyby nie kominek, to w domu byłoby pewnie zimno, jak w psiarni.
- Nie wygląda pani najlepiej… - wymruczałem, przyglądając się jej twarzy.
Zawsze bezgranicznie ufałem gosposi, ale wiele się zmieniło od ostatniej nocy. Nie wierzyłem, że mój wzrok mógł się wyostrzyć, ale istotnie zauważyłem coś, na co wcześniej nie zwróciłem uwagi…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-1.jpg
Jej popękane usta i widoczne na twarzy żyłki. Codziennie miała pełne ręce roboty, dużo czasu zajmowało jej sprzątanie i gotowanie, a jednak zawsze potrafiła o siebie zadbać i nie wyglądała na schorowaną. Aż do tej chwili.
- Nie wiem, o czym panicz mówi. – odparła ostrym tonem. – Proszę wrócić do swoich obowiązków. Szkoła czeka!
- Nie chodzę do szkoły. – mruknąłem. – I dobrze pani o tym wie.
Pani Ruth fuknęła coś pod nosem i ruszyła w stronę szafek, a w jej ręku pojawiła się czerwona szmatka. Ona chyba uwielbiała polerować powierzchnie płaskie… Cały czas uważnie śledziłem każdy jej ruch, dużą uwagę zwracając na jej twarz. Nie, nie mogło mi się przewidzieć! To nie była ta sama kobieta, co minionego ranka!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-1.jpg
Postanowiłem podzielić się moimi podejrzeniami z mężczyzną. Wprawdzie poznałem go dopiero wczoraj, ale wydawał mi się jedyną osobą, której mogłem zaufać. To spokojne spojrzenie, dumna postawa i bijąca od niego dostojność… Gdybyśmy żyli w innej epoce z pewnością byłby jakimś bogatym lordem.
- Pani Ruth jest jakaś inna… - szepnąłem. – Nie wygląda, tak jak wczoraj… To znaczy jeszcze zanim pan tutaj przybył…
Nightmare skinął głową i przyjrzał się kobiecie. Taksował ją przez chwilę spojrzeniem, a następnie znów popatrzył na mnie.
- Nie chcę mieć tutaj świadków. – rzekł. – Porozmawiamy gdzie indziej.
Nie potrafiłem odmówić. Rzuciłem ostatnie spojrzenie gospodyni przygotowującej śniadanie, a następnie poprowadziłem gościa w stronę salonu.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-1.jpg
- To na nic. – rzekł, gdy już dotarliśmy na miejsce. Usiadłem w fotelu i wpatrzyłem się w niego czując, że zaraz usłyszę coś naprawdę interesującego. – Za dnia demony są uśpione w swych kryjówkach. Może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, co wczoraj widziałeś.
Mój umysł zarejestrował tylko jedno słowo.
- Demony? – spytałem z lekka zdziwiony.
Nightmare potwierdził.
- Ale nie te cielesne, które mogą nocą nawiedzić cię w łóżku. – wytłumaczył. – Te są znacznie gorsze. Jesteśmy świętymi, którzy widzą ich prawdziwe oblicze.
Czułem, jak zaczynają drżeć mi ręce. To wszystko bajka? Czy może prawda? Kilkakrotnie słyszałem o przypadkach opętania, ale żeby coś takiego działo się w moim domu?!
- Jak wyleczyć panią Ruth?! – spytałem natychmiast, zostawiając sobie resztę pytań na później.
- Nie da się wyleczyć człowieka, który nie ma niczego, co można oczyścić. – powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. – Nic nie dzieje się bez naszej wiedzy, Velvet. Ona zaprzedała swoją duszę, straciła ją bezpowrotnie. Ludzie są panami życia i śmierci i tylko nieliczni… Tylko my rozwinęliśmy tę szczególną umiejętność.
- My? – powtórzyłem. – To znaczy, kto?
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-1.jpg
Nie mogłem już dłużej usiedzieć w miejscu. Wstałem i wyszedłem na środek salonu, łącząc dłonie za plecami. Bałem się odpowiedzi, którą miał udzielić Nightmare, ale jednocześnie wierzyłem, iż nie może być ona kłamstwem.
- Ja, ty, nasz pan oraz jego matka. – powiedział. – Wielu z nas odeszło, szukali własnej Drogi i słuch po nich zaginął.
Od napływu nowych informacji aż zakręciło mi się w głowie. Teraz żeby się tylko nie pogubić…
- Nasz pan… - mruknąłem. Zamieszali mnie w to wszystko, więc pewnie i ja musiałem uznawać jego wyższość. – Kim jest?
- Starsza od niego jest tylko jego matka, Laine. To on nauczył nas, jak wymknąć się ze szponów przeznaczenia. Żyjemy w czasie i poza nim, jesteśmy dziećmi naszego pana, a on naszym ukochanym ojcem. Dziś w nocy przybędzie tu, by oczyścić ten dom. Ale nie musisz się obawiać. – rzekł mężczyzna, widząc moją przerażoną minę. – Nie jest zły, że zawiodłeś.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-1.jpg
Przełknąłem głośno ślinę.
- Zawiodłem?... – wykrztusiłem słabo.
- Opowie ci wszystko, gdy już się spotkacie. – uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie.
Mężczyzna odwrócił się w stronę okna podziwiając w zamyśleniu podwórzec, a ja oparłem rękę na biodrze studiując jego profil. To, co mówił brzmiało tak… Nierealnie. Opowiadając o panu jego głos był bezbarwny, jakby cytował jakąś modlitwę. Miałem wrażenie, że wciągnięto mnie do jakiejś sekty i nawet nie spostrzegłem się, kiedy to nastąpiło. Ale Nightmare o wszystkim mówił „my”. Wierzyłem mu, dlatego iż on również należał do ludzi wyróżniających się z tłumu. Jeżeli moje przypuszczenia sprawdzą się i rzekomy ojciec okaże się do nas podobny, to na zawsze pozbędę się jakichkolwiek złudzeń.
- Zachód w jesieni nadchodzi szybciej. – powiedziałem, rzucając krótkie spojrzenie w stronę okna.
- Ja też nie mogę się doczekać… - wyszeptał.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-1.jpg
Nim się obejrzałem nastał już wieczór. Nightmare nie udzielił mi już ani jednej odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Kiedy ja oglądałem telewizję, to on grał w szachy na tarasie, a gdy przerzuciłem się na komputer, mężczyzna zaczął rzępolić na pianinie. Nie, żeby mu to brzydko wychodziło, czy coś w tym stylu… Owy instrument był pozostałością po poprzednim lokatorze, a oglądając krótki występ czarnowłosego pomyślałem, iż to właśnie on może być ostatnim właścicielem domu.
Teraz jednak staliśmy na korytarzu, a Nightmare instruował mnie, jak mam się zachować. Żadnych poufałości, kpin, ignorancji i tak dalej.
- Nasz pan zasługuje na szacunek. – tłumaczył. – Zwracaj się do niego „panie”, albo „ojcze”, a do każdego zwrotu dodaj, że jesteś szczęśliwy i miłujesz go ponad wszystko.
Chciałem powiedzieć, że to nie prawda, ale nie potrafiłem. Miałem ściśnięte gardło i zdecydowałem się tylko na gwałtowne skinięcie głową.
- Nie kojarzysz już naszego pana, ale on doskonale pamięta ciebie. – kontynuował. – Mieszkałeś z nim pod jednym dachem, jadałeś przy tym samym stole i dzieliłeś jego łoże, gdy sytuacja tego wymagała. Przebywając z nim może tego nie zauważałeś, ale teraz jestem zmuszony cię o tym uprzedzić: traktuj naszego pana z szacunkiem, bo może wygląda młodo, ale w rzeczywistości ma więcej lat, niż na to wygląda.
- A ile pan ma? – zapytałem szybko. MUSIAŁEM znać tę odpowiedź!
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Niespełna siedemset.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15-1.jpg
Popatrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami. Wkręcał mnie? Niemożliwe, by ktokolwiek był w stanie tyle żyć! Tak, to na pewno musiała być sekta! Ubzdurali coś sobie, a teraz będą urządzać sobie schadzki w moim domu, a ta cała szopka…
Pokręciłem głową. Nie, to nie szopka. Pani Ruth, te krwawe plamy na ścianach w łazience… Ktoś musiał mi to w końcu wytłumaczyć...
Rozległo się pukanie do drzwi. W pierwszej chwili spodziewałem się, że gosposia wyjdzie zza zakrętu chcąc otworzyć, ale w porę sobie przypomniałem, że ona przecież nie lubiła tego robić. Ale goście nawet nie czekali na zaproszenie.
- Ojcze mój, matko jego… - zwrócił się Nightmare do przybyłych. – Jakże się cieszę, że was widzę!
Nim przekroczyli próg mojego domu zastanawiałem się nad odpowiednią przemową, lecz gdy zobaczyłem osobę, którą Nightmare nazywał ojcem…
- Miałeś zwracać się do mnie po imieniu… - wymruczał blondyn.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/16-1.jpg
- Wybacz mi… Dante. – czarnowłosy opuścił uniżenie głowę.
Nie mogłem w to uwierzyć! Nightmare wyrażał się z takim szacunkiem o swoim panu, a tymczasem… tymczasem…
On wyglądał, jak dzieciak?!
Fajny odcinek:). Bardzo mi się podoba ten spokój Nightmera:). Fajna postać. Ciekawie wygląda Dante:).
Nightmare jest zabójczy, ten jego spokój i opanowanie, a Dante, po prostu przybiła mnie ta jego koszulka z misiem :D, piszesz bardzo intrygująco ;) i wprost nie mogę się doczekać nowego odcinka :).
Ale to dziwne wszystko :O
Dobrze, że coś zaczyna się wyjaśniać, bo całkiem bym się nie połapała.
Z niecierpliwością czekam na kolejną dawkę wyjaśnień ;)
Świetne! Nightmare jest swietną postacią, moją ulubioną :) A ten Dante... śliczna koszulka z misiem =)
Bardzo mnie wciągnęło. Piszesz świetnie, a twoi bohaterzy są bardzo "prawdziwi". Czekam na więcej! :)
Part III: Widmo
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-4.jpg
Nie potrafiłem wykrztusić z siebie nawet słowa. Kim był ten dzieciak?! Wyglądał góra na trzynaście lat i na pewno nie mógł być starszy od czarnowłosego! Słuchając, jak Nightmare mówi o swoim panu miałem przed oczami obraz wysokiego, dostojnego mężczyzny, a tymczasem w moim domu zjawił się jakiś gówniarz w sweterku z misiem!
- Mój dom… - wymruczał Dante. – Któż go tak oszpecił?
Zadrżałem na dźwięk jego głosu. Był cichy, zmysłowy, a sposób mówienia niezwykle przypominał mi Nightmare’a. Zupełnie, jakby byli z tej samej epoki…
Spojrzenie blondyna niespodziewanie spoczęło na mnie, a ja aż się wzdrygnąłem. Mimo dziecięcego wyglądu było w nim coś bardzo niepokojącego.
- Velvet… - wymruczał. – Rzekłbym, że nic się nie zmieniłeś, ale wszyscy tutaj zdają sobie z tego sprawę… Gdzie widmo? – zwrócił się do czarnowłosego.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-3.jpg
Patrzyłem w osłupieniu, jak Dante zbliżył się do mężczyzny, po czym usiadł na dywanie tuż obok niego. Jego matka, Laine, stała z boku, oglądając z zaciekawieniem wystrój domu.
- Sądzę, że wkrótce się tu pojawi, ojcze. – odparł Nightmare. – Zareagowała na moją obecność już ostatniej nocy.
- Wyśmienicie. – blondyn uśmiechnął się leciutko. – Nie zdzierżę, jeśli jeszcze raz zobaczę to, co miało miejsce czterdzieści lat temu. Dlaczego nie wezwałeś pomocy, Velvet?
Nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. Stałem za jego plecami powstrzymując drżenie dłoni i kolan. Ci ludzie byli dziwni, przerażający… Jeśli to w ogóle byli ludzie.
- Nie rozumiem… - powiedziałem cicho.
- Nie mam ci za złe, dziecię. – obejrzał się przez ramię. – Dobrze, że nic ci nie jest. Nie pozwolimy, by znów chcieli cię skrzywdzić.
Skinąłem głową i podniosłem wzrok. Aż podskoczyłem widząc zbliżającą się z drugiego końca korytarza postać.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-3.jpg
- Pilnuj drzwi, Nightmare. – wymruczał Dante, po czym spojrzał na panią Ruth. – My to się jeszcze nie znamy, widmo.
Cofnąłem się kilka kroków, by w razie kłopotów szybko pobiec do kuchni, a stamtąd wyskoczyć na dwór. To, co działo się przed moimi oczami było nierealne, ale jednocześnie prawdziwe. Czy o tym mówił Nightmare? Czy rzeczywiście byli świętymi walczącymi z upiorami? Wyglądali podobnie, mieli tatuaże na twarzach, a chociaż ja takiego nie posiadałem to wiedziałem, że w jakiś sposób jestem taki sam jak oni. Dawali pewne poczucie bezpieczeństwa, szczególnie Dante – z wyglądu najmłodszy, a jednak najstraszniejszy z nich wszystkich.
- Wiedziałam, że przybędziecie!... – wysyczała pani Ruth. – Czułam was już wiele tygodni temu…
- Niesłychane. – zakpił Dante. – Przerzuciłeś się na niewiasty? Twa desperacja już wyżej sięgnąć nie mogła, upiorze.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-3.jpg
Gdybym nie stał za plecami Dante, na pewno szybko bym tam pobiegł. Pani Ruth wyglądała… inaczej. Z popękanych ust spływała krew, lewa strona jej policzka pokryta była przegniłą, trupią skórą, a jej głos zmienił się nie do poznania. Był niski, zachrypnięty, momentami piskliwy, jakby kilka istot próbowało powiedzieć coś jednocześnie. Kobieta pochyliła się, a ja poczułem nagłą potrzebę, że jeśli zaraz stąd nie ucieknę, to oszaleję ze strachu. Laine spojrzała na mnie przez ramię, uśmiechając się uspokajająco. Chyba tylko ona zdawała sobie sprawę z mojej obecności…
- Przybyłeś za późno, Dante! – wykrzyknęło monstrum. – Dom jest nasz! Zawsze był!
- To chodź i mi to udowodnij… - wymruczał blondyn.
Nie wierzyłem własnym uszom. Ten stwór miał się do nas zbliżyć?! Nawet nie zdążyłem się oddalić na odpowiednią odległość!
Dźwięk, który wydobył się z gardła kobiety zmroził mi krew w żyłach, lecz nie miałem czasu zbyt długo się nad tym zastanawiać, gdyż po chwili pani Ruth rzuciła się w naszą stronę, wyciągając przed siebie ręce.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-3.jpg
Dante wstał. Widziałem to wszystko, jak w zwolnionym tempie, jednak nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Wiedziałem, że chłopak podniósł się z podłogi zbyt wolno, że szponiaste palce były zaledwie kilka milimetrów od jego twarzy, a jednak…
- A teraz ładnie: siad! – zawołał radośnie blondyn i klasnął w dłonie.
W jego ruchach kryła się jakaś nadzwyczajna pewność i siła. Upiór padł na ziemię, lecz nie minęło zbyt dużo czasu, nim wstał. Wtedy Dante po raz kolejny wykonał ten gest powalając stwora na plecy. To było fascynujące. Chciałem dostrzec, jakim cudem udaje mu się tak panować nad monstrum, ale nie zauważyłem niczego niezwykłego. Dłonie chłopaka łączyły się ze sobą na chwilę, a podłoga jakby zupełnie umyślnie przyciągała do siebie istotę.
- Mało? – zadrwił Dante. – To może teraz inna sztuczka?
Upiór ryknął przeraźliwie i odskoczył do tyłu. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu, po czym ze zdumiewającą prędkością pognał w stronę schodów.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-3.jpg
Blondyn rzucił się w pościg, a wraz z nim cała reszta. Myślałem gorączkowo, czy nie zostać i nie popilnować bezpiecznych drzwi, jednak Nightmare dokonał wyboru za mnie.
- Na górę! – krzyknął. – Może tam się czegoś nauczysz!
Poczułem się urażony jego słowami, lecz bez dyskusji pobiegłem w ślad za nimi. Przypominało mi to scenę z jakiegoś filmu sensacyjnego. W pierwszej chwili pomyślałem, że to szaleństwo biec za potworem, ale przestałem odczuwać strach. Obecność tych wszystkich dziwnych ludzi dodawała mi odwagi, z czego byłem niezmiernie zadowolony.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-2.jpg
Wbiegliśmy na pierwsze piętro. Nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć, jak Dante rozprawia się z monstrum. Na górze nie było żadnego miejsca, w którym mogłaby się schować pani Ruth, bo czym jest te kilka pokoi? Musiałaby chyba skakać przez okno, jeśli chciałaby uciec!
Laine była na górze, jako pierwsza z nas. Biegnąc korytarzem usłyszałem głośny łomot, a następnie jej podniesiony, rozgniewany głos.
- Niech to szlag! – warknęła. – Wbiegła na drugie piętro!
Zamrugałem nieco zbity z tropu.
- Ale drzwi były zamknięte… - powiedziałem. Wszystkie spojrzenie skierowały się na mnie. Zarumieniłem się nieco, ale kontynuowałem. – Klucz przepadł już w pierwszy dzień naszego pobytu tutaj.
- I jak myślisz, kto go miał? – syknęła, marszcząc groźnie brwi. – Mówiłam, żeby wcześniej się o to zatroszczyć!
- Zamilcz, Laine. – odezwał się spokojnie Dante.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-2.jpg
Zastanawiałem się, czy przypadkiem się nie przesłyszałem. Jeżeli dobrze zrozumiałem słowa czarnowłosego, to Dante powinien być synem Laine, więc dlaczego zwracał się do niej po imieniu? I to jeszcze nie okazując żadnego szacunku? Czy to, że był „ojcem” miało obowiązywać również w stosunkach rodzic-dziecko? Nie, to zbyt dziwne…
Kobieta odsunęła się od drzwi, a jej wyraz twarzy znów stał się spokojny, jak gdy tu weszła. Panowała cisza, którą po kilku długich chwilach przerwał Nightmare.
- Właśnie, dlatego zamurowaliśmy schody wiele lat temu. – rzekł. – Oczyszczaliśmy rezydencję długo, ale nie podołaliśmy. Nasz umiłowany pan zostawił rozprawienie się z domem w twoich rękach, ale po tym, co się wydarzyło… Skąd mogłeś wiedzieć, że na górze czai się zło?... – ściszył głos.
Spojrzałem w stronę sypialni mamy. Dlaczego miałbym coś przed nimi ukrywać?
- To nie był mój pomysł. – odpowiedziałem. – Mnie odpowiadał jeden poziom, to mama chciała odkryć wszystkie sekrety domu…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-2.jpg
Nie dane było mi skończyć, gdyż w tej właśnie chwili Dante zaczął się śmiać. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem, ale ten tylko odrzucał głowę do tyłu wybuchając nową salwą śmiechu. Nie wiedziałem, co go tak rozbawiło. Przez moment pomyślałem nawet, że może ja sam go bawię, jednak wówczas nagły napad radości blondyna powoli ustępował.
- To było… prześmieszne… - powiedział, z trudem łapiąc oddech. – Chciała odkryć sekrety, które dom zdradza tyko mnie? – zachichotał. – Wolne żarty!
- Co to znaczy? – zapytałem.
Dante spojrzał w kierunku pokoju, który był bezpośrednio połączony z sypialnią mamy. Ten sam, którym udało mi się uciec zeszłej nocy.
- Jest inne wejście na górę. – wymruczał. – Ukryłem je za regałem by nie kusiło was poznanie zła. – zerknął kątem oka na swoją matkę. – Czyż nie tak, Laine?
Kobieta pochyliła głowę, nie chcąc patrzeć w oczy swojemu synowi.
- Upiory o nim nie wiedzą. – kontynuował Dante. – Dom zdradza swe sekrety tylko przed swoim panem, którym jestem ja.
- To ryzykowne, ojcze. – odezwał się niespodziewanie Nightmare.
- Istotnie, dziecię… Ale skrzywdzili naszego cherubina… Nie zaznają z mej strony żadnej litości.
Cherubina… Odniosłem dziwne wrażenie, że chodzi o mnie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-2.jpg
Doszliśmy do końca korytarza i zatrzymaliśmy się przed drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia, przez które przebiegłem minionej nocy. Czyżby tam były ukryte schody? Regał z książkami był, jak się tak dobrze zastanowić to nawet dwa, ale przeglądałem znajdujące się na półkach woluminy i nie dostrzegłem niczego niezwykłego. Dante wyglądał na niezwykle pewnego, jakby był święcie przekonany, że zna wszystkie sekrety rezydencji. Co więcej zakładał, że dom żyje własnym życiem i ukrywa swoje tajemnice przed każdym, kto nie jest prawowitym właścicielem!
- To, co? – niecierpliwiła się Laine. – Idziemy?
- Niepokoi mnie jeszcze jedna sprawa… - powiedział cicho Dante. – Twoja matka nie żyje, Velvet. Zmarła na progu mojego domu wiele lat temu trzymając cię w ramionach. Kim zatem jest kobieta, która się za nią podaje?
Otworzyłem usta, lecz po chwili na powrót je zamknąłem. Że co, proszę? Jak to możliwe, że moja mama nie żyje skoro jest zaledwie w sąsiednim pokoju pogrążona we śnie? Czy ci ludzie do reszty powariowali?!
- Nie pojmuję tego… - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Moja matka zawsze ze mną była, razem się tu przeprowadziliśmy.
- To już wiemy. – Nightmare skinął głową. – Ale osoba zajmująca tamtą sypialnię nie może nią być.
- A to niby, czemu?
- Lucrecia była piękną kobietą, a tamta istota nawet jej nie przypomina.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-2.jpg
Nie chciałem już tego słuchać. Dlaczego ci dziwni ludzie odbierali mi nawet wiedzę na temat własnej matki? Dlaczego Nightmare stał po ich stronie? Czemu wczoraj niczego mi nie powiedział? Czy to możliwe, że żyłem z kobietą, która tak naprawdę była tylko kolejnym upiorem?...
Nie, to niemożliwe! Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę tego na własne oczy!
- Rozdzielimy się. – zadecydował Dante. – Nightmare idzie ze mną na górę, a Laine i Velvet niech zajrzą do sypialni fałszywej Lucrecii.
Jego matka skinęła głową, po czym ruszyła w stronę drzwi. Podążając za nią ostatni raz spojrzałem przez ramię na czarnowłosego, który akurat wchodził do sąsiedniego pomieszczenia. Poczułem jakieś niewytłumaczone ukłucie żalu, że Nightmare nie może mi towarzyszyć. Przy nim byłbym przynajmniej bezpieczny, a Laine? To przecież tylko słaba kobieta!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-2.jpg
Wchodząc do środka z czystego przyzwyczajenia spojrzałem na łóżko, w którym powinna leżeć matka. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy dostrzegłem ją odwróconą tyłem do nas, siedzącą na krześle. Nie potrafiłem zapanować nad ogarniającym mnie poczuciem ulgi na widok rodzicielki będącej w dużo lepszym stanie niż w ciągu ostatnich kilku dni. Chciałem do niej pobiec, przytulić ją, jednak wówczas moje spojrzenie zatrzymało się na jednym z kątów, w który wpatrywała się mama.
A dokładniej na klęczącą przodem do ściany istotę.
Zatrzymałem się gwałtownie nie będąc w stanie wykrztusić nawet słowa.
- Do jasnej cholery, wiedziałam! – usłyszałem podniesiony głos Laine.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-2.jpg
Kobieta chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w kierunku drzwi, by po chwili pobiec do upiora. Patrzyłem na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Monstrum zaczęło pełznąć po podłodze, wyciągając długie, pokryte krwią ręce w kierunku Laine. Jęki, jakie wydobywały się z gardła potwora były straszne, żaden ludzki aparat mowy nie byłby w stanie ich powtórzyć. A kobieta w czerwieni po prostu stała i czekała, aż widmo się do niej zbliży. Chciałem krzyknąć, by ratowała moją matkę póki jeszcze czas, ale właśnie wtedy się odezwała:
- Zjeżdżaj stąd! – warknęła. – Idź po Dante!
A było to na krótką chwilę przed atakiem upiora.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-2.jpg
Nie mogła mi dać równie prostszego zajęcia, niż pobiegnięcie po pomoc. Wykonałem je bez cienia dyskusji, modląc się w duchu, abym zdążył powiadomić o wszystkim pana… Tfu! Dante! Jakże ten zwrot mógł kiedykolwiek przejść mi przez myśl? Nie będę zwracał się z szacunkiem do jakiegoś smarkacza!
Mimo, że imponowało mi wszystko, co zrobił do tej pory…
- Tam jest widmo! – krzyknąłem, wbiegając do pokoju. – Walczy z Laine!
Nightmare i blondyn stali w niewielkiej odległości od siebie nieopodal dwóch regałów. Intrygowało mnie, w którym miejscu może się znajdować wejście prowadzące na górę, lecz szybko odrzuciłem od siebie te rozmyślania. Nie było czasu na takie głupoty!
- Twoja pseudo-matka? – Dante uniósł brwi.
- Nie, to coś innego!
Blondyn skinął głową.
- Laine sobie poradzi. – wymruczał. – Zawiodła mnie tylko raz i wie, co ją czeka, gdy to powtórzy.
Uraziły mnie te słowa. Czy to była aluzja do zadania, które rzekomo spartaczyłem kilkanaście lat temu?...
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15-2.jpg
Mężczyźni nie ruszyli się z miejsca. Zacząłem się zastanawiać, co takiego mogła uczynić Laine, by narazić się swojemu synowi. Jeżeli mówili prawdę i ja także zawiodłem, musiało to być nic w porównaniu z winą kobiety. W końcu Dante nie groził mi żadną karą…
Po niepokojąco długiej chwili ciszy rozległ się głośny łomot, za którym nastąpiło siarczyste przekleństwo. Spojrzałem w stronę drzwi, którymi wkroczyła Laine. Miała ślady zadrapań pod okiem, ale nie to zmartwiło mnie najbardziej.
Kobieta wyglądała na zdruzgotaną.
- Jak mogłam do tego dopuścić?... – mamrotała. – Ono ciągle tam jest! Nie umarło! Płacze! Woła mnie!
- Opanuj się! – warknął Dante, podchodząc bliżej. – Zrobiłaś to, co było słuszne! Zdawałaś sobie sprawę, że to dziecko nie miało prawa się urodzić!
Dziecko? Jakie dziecko?
- Ono żyje! – krzyknęła Laine. – Powiedziała mi o tym!
- Upiór? – blondyn niemal wypluł to słowo. – Więc za chwilę się przekonamy!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/16-2.jpg
Nie miałem zbyt wiele czasu zastanawiać się, co się tu właściwie dzieje. Dante obrócił się zamaszyście i dużymi krokami przemierzył pomieszczenie, wchodząc następnie do sypialni mamy. Nightmare i Laine podążyli jego śladem, a ja zrobiłem to samo. Nie miałem oporów, by wejść do pokoju, ale wyraźnie się odprężyłem widząc rodzicielkę na powrót w łóżku. Może to czerwono-włosa ją tam odprowadziła? Tymczasem nikt nie zwracał na moją matkę szczególnej uwagi. Blondyn zatrzymał się obok leżącego na podłodze widma, a ja stanąłem nieco za jego plecami, by widzieć wszystko z odpowiedniej odległości.
- Skręciłaś mu kark. – warknął Dante. – Jak ciało niezdolne do ruchu jest nam w stanie przekazać jakąś informację?
- Ja tego nie zrobiłam… - wyszeptała Laine. – Połamałam jej nogi, by nie mogła za szybko uciekać i nie wiem, co stało się z nią później…
- Sugerujesz, że sama się uśmierciła? – odezwał się niespodziewanie Nightmare.
- Sądzę, że ja to zrobiłam…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/17-1.jpg
Ten zmęczony głos nie mógł należeć do nikogo innego. Odwróciłem się w stronę łóżka i dostrzegłem stojącą obok niego matkę w poplamionej krwią koszuli nocnej. Wycofałem się pod samą ścianę próbując jednocześnie zwalczyć torsje. Jej wychudzona sylwetka, jej niegdyś zielone oczy…
- Kolejna zmora. – odezwał się Dante lekceważącym tonem. – Myślałem, że chociaż będziesz próbował wyglądać, jak Lucrecia…
Między upiorem, a mną stanął Nightmare. Byłem mu za to wdzięczny.
Ojej, ja już nic z tego nie rozumiem :P
Ale ten horror niesamowicie mi się podoba. Wciągnęłam się.
Nie zauważyłam błędów.
Czekam na kolejny odcinek, mam nadzieję, że się w nim wyjaśni trochę:).
Nieźle!:) Fabuła coraz bardziej zagmatwana, ale jest fajnie. Mam nadzieję, że niedługo dowiem się o co chodzi z cherubinem, dzieckiem, które nie powinno się urodzić i jaką sprawę Velvet spartaczył. Czekam na kolejny odcinek:).
Gmatwa się i gmatwa. Ale fajne ;)
Ciekawe tylko, ile czasu minie, zanim przestanie się gmatwać :P
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :)
Mmmmmm... fantastyczne :P
Czikita_kiti
16.08.2008, 15:14
świeeeeeetne O_O czekam na następny odcinek XDDD z niecierpliwością! o !
karoli_1992
01.09.2008, 12:25
fantastyczne ! :P czekam na kolejny odcinek jak na szpilkach :)
Part IV: Lucrecia
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-5.jpg
Dante coś krzyknął, chyba do mnie, ale byłem zbyt zszokowany by zareagować. Ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie. Nie strach, czy rozpacz, ale najprawdziwsze obrzydzenie. Jeszcze kilka miesięcy temu mógłbym skoczyć w ogień, gdyby matka mi kazała, a teraz? Czułem się oszukany przez tą kobietę… Nie widziałem w niej rodzicielki, lecz zwyczajnego intruza, który włamał się do mojego domu. Co dziwniejsze względem Dante mój stosunek był zupełnie odwrotny. Przestał być dziwakiem, który przekroczył próg mojego domu, a stał się najprawdziwszą skarbnicą wiedzy. Gdyby tylko ktoś dał mi szansę na zadanie pierwszych pytań!...
- Dzieciobójcy… - wychrypiał upiór. Usłyszałem głośny szloch i zorientowałem się, że to Laine. - Czyż nie tak, Dante? Nawet MY nie podnosimy ręki na niewiniątka…
- Było przeklęte. – odparł spokojnie blondyn. – Musiało zginąć.
- Zamurowałeś je w ścianie, fałszywy święty! – wykrzyknął stwór. – Własnego brata tuż po jego narodzinach…
Spojrzenie widma skierowało się na Laine, która zaczęła wycofywać się z pokoju. Słuchałem wszystkiego z uwagą czując, jak ogarnia mnie gniew. Czy to prawda? O tym mówiła jego matka dosłownie przed paroma chwilami?
- Wolałem to, ażeby nie został jednym z was.
- Nie oszukuj siebie i nas…Chciałeś zrobić miejsce… - upiór uśmiechnął się makabrycznie i spojrzał na mnie. – Dla swojego…
Poczułem, jak od spojrzenia tych niewidzących oczu zaczyna kręcić mi się w głowie. Zobaczyłem przed sobą czarne plamy i zachwiałem się, a ostatnim, co udało mi się zapamiętać była rozmazująca się twarz czarnowłosego.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1b.jpg
Był to koniec XVI wieku. W niewielkiej mieścinie oddalonej o dzień drogi od portu stała biblioteka, do której zaglądać mogły jedynie najznakomitsze osobistości. Baronowie, hrabiowie, niekiedy książęta, ale najczęstszym bywalcem był tu blond włosy młodzian.
- Widziała szanowna pani tego kawalera? – zagadnęła pani baronowa swoją kumoszkę. – Przychodzi rano i przesiaduje do późnej nocy!... Pewnie nad jakimiś nieprawymi interesami!...
- Wielmożny pan pirat? – zapytała nieśmiało druga kobieta.
- A gdzież tam mu do pirata, droga pani! Nikt by się z tym tak nie obnosił!
- Więc któż?
- Myślę… - rzekła baronowa, po krótkim namyśle. – Myślę, że odwiedza bibliotekarza…
- Bój się pani Boga! – wykrzyknęła jej koleżanka. – Nie uchodzi o takich rzeczach mówić! Chodźmy, bo mężowie nas szukają…
Młodzieniec nie przejmował się opiniami owych kobiet. Był zbyt szczęśliwy i podekscytowany mogąc po raz kolejny ją zobaczyć…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-4.jpg
Zanim jednak udał się do podziemi, gdzie miała swoją siedzibę musiał zamienić kilka słów z właścicielem tego całego przybytku. Właścicielem i jednocześnie opiekunem wiedźmy Lucrecii.
Zajmował swoje zwykłe stanowisko przy jednym z licznych, nieheblowanych stołów. Młodzieniec znał go bardzo długo, a jednak wciąż intrygował go wygląd bibliotekarza. Wiedział, dlaczego Moonlight wyglądał tak, a nie inaczej. Istotnie było to rodzinne…
- Widzę, że wciąż piastujesz to zaszczytne stanowisko. – odezwał się blondyn.
- A ja widzę, że znów brakuje ci wrażeń… - odparł bibliotekarz z wyraźnie wyczuwalną nutką drwiny w głosie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-4.jpg
Mężczyzna wstał i odwrócił się przodem do przybysza. Zimny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa Dante, jednak młodzieniec nie dał tego po sobie poznać. Istotnie, prawie taki sam jak Nightmare… Byli w końcu rodzeństwem i to, jakim! Pomioty papieża i bluźnierczyni… Oczywiście, że nie mogło wyjść z tego nic dobrego. A przynajmniej nic „normalnego”…
- Oczekujesz audiencji, nieznośny piracie? – podjął znów Moonlight. – Pani jest u siebie, wygląda cię już od trzech tygodni.
Nie okazywał szacunku nigdy i nikomu, jak sam twierdził. Dante wiele razy zastanawiał się, co może się wydarzyć, gdy dwóch braci postawi się obok siebie. Różnili się, jak ogień i woda, lecz łączyła ich wspólna cecha: ogień i woda, to żywioły, a Nightmare i Moonlight, to rodzeństwo.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-4.jpg
- Twój brat cię pozdrawia. – rzekł Dante. – Chciałby się z tobą spotkać.
Moonlight prychnął. Blondyn zauważył, że drugi mężczyzna zawsze to robił, gdy był czymś zawstydzony.
- Jednakowoż ja nie czuję tej jakże wzruszającej potrzeby… - wymruczał zmysłowo. Potrafił to robić prawie tak samo oszałamiająco, jak Nightmare. – Może go przyjmę, gdy skończy tą nędzną służbę u ciebie!...
Dante poczuł się odrobinę dotknięty jego słowami.
- Wiesz dobrze, jakie są zasady. – odparł. – Trójka najzupełniej wystarczy.
- Skończ z tym! – Moonlight machnął ręką. – Wiedźma czeka!
Blondyn skinął mu głową na pożegnanie i udał się w stronę schodów. Wiedział, że jasnowłosy demon bardzo pragnął się do nich przyłączyć, ale…
Ale zasada brzmiała: Trzy.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-4.jpg
Biblioteka posiadała wiele ukrytych pomieszczeń, a do jednego z nich prowadziły dwa wejścia. Lucrecia ukryta była w sekretnej komnacie na najniższym poziomie. Nie wiedzieli o niej baronowie, hrabiowie, sam król, czy wreszcie papież. Przyjmowała tylko nielicznych, wśród których znajdował się Dante. Wiedźma potrafiła patrzeć w przyszłość, a w pewnym momencie swojego życia długowieczny święty chciał wiedzieć, co go czeka.
- Pani… - zaczął, klękając przed kamiennymi stopniami.
- Ileż czekałam… - rozległ się melodyjny, niezwykle czuły głos.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-4.jpg
Lucrecia była piękną kobietą. Smukłą, o jasnej skórze, włosach w kolorze wrzosu i błyszczących, różowych oczach. Nie miała rodziców, a jej domem była ukryta kwatera w podziemiach biblioteki, gdzie czasami przyjmowała gości. Nigdy nie wychodziła na słońce, które nie było jej przychylne. Twierdziła, iż mogło ją spalić, a Dante nie chciał, by ukochana mu to udowadniała.
Poznał ją niespełna dwa lata temu za sprawą Moonlight’a, gdy odpowiadając na wezwanie wrócił z jednej ze swych podróży. W bibliotece czaiło się zło, które przyciągnęło do siebie wiedźmę chcąc się w niej zagnieździć. Dante nie zabił incuba nie chcąc pozbawiać życia również Lucrecii. Wygnał go potężną, pradawną magią nie wiedząc wówczas, że jeden nędzny upiór może tak pomieszać mu plany.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-3.jpg
Dante zakochał się w Lucrecii bez pamięci, a ona odwzajemniła jego uczucie. Od tamtego dnia widywali się niemal codziennie za wyjątkiem długich tygodni, gdy święty wypływał w morze. Wiedźma wyczekiwała jego powrotu z niecierpliwością, mimo że dokładnie wiedziała, kiedy wróci. Kobieta potrafiła zajrzeć w przyszłość wszystkich osób za wyjątkiem siebie samej. Może, dlatego zupełnie nie spodziewała się pewnych wydarzeń, które nastąpiły po niedługim czasie?
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-3.jpg
Młodzieniec darzył wiedźmę ogromnym uczuciem, jednak w głębi duszy wiedział, że nie jest to prawdziwa, czysta miłość. Dante zauważył to dopiero po niespełna dwóch latach, ich ostatniej wówczas wspólnie spędzonej nocy. Nie wiedział, co powiodło go do zmiany. Nie interesował się nikim innym, czuł do Lucrecii silne przywiązanie i wracał do miasta wyłącznie dla niej. Moment, gdy coś zaczęło się psuć umknął uwadze obydwojgu.
- Kochasz… mnie?... – zapytała pewnego razu, ostatniego wieczora przed wypłynięciem załogi Dante w morze.
- Po co pytasz, skoro znasz odpowiedź na wszystkie pytania?... – odparł.
- Pomyśl o mnie, chociaż raz… - poprosiła. – Nie chcę byś stale przypominał sobie Aleksandra… On umarł…
- Ma szczęście… - mruknął do siebie i mocniej objął wiedźmę.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-3.jpg
To był ich ostatni raz. Nie rozmawiali na ten temat, w głębi duszy wiedzieli, że taki związek musiał się kiedyś skończyć. Zbliżała się wojna, jednak nie był do niej zamieszany żaden z narodów. Dante widział, jak późnymi porami po ulicach snują się widma, wiedział, że powodem ich irytacji była Lucrecia. Planował wypłynąć w morze na rok, jednak po siedmiu miesiącach otrzymał poważną wiadomość od Moonlight’a, która skłoniła go do powrotu. Podróż zajęła mu ponad sześćdziesiąt dni. Nie zameldował się u demona, tylko od razu skierował się do komnaty Lucrecii. Widok, jaki zastał wcale go nie zaskoczył. Wiedźma nie tryskała dobrym humorem, co dosadnie zaprezentowała ignorując płaczące niemowlę pod swoimi nogami.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-3.jpg
- Wiedziałam, że przybędziesz. – odparła lodowato. Blondyn słyszał ten ton za każdym razem, gdy wiedźma przyjmowała gościa. – Nudziło mnie to czekanie.
Wstała ze swojego tronu z niejakim trudem. Dante zauważył, że kobieta jest bledsza niż zwykle, ale ogarniający go gniew mocno trzymał go w miejscu nie dopuszczając, by podszedł do niej oferując pomoc. Lucrecia podniosła dziecko z podłogi i popatrzyła na nie pogardliwie.
- To twoje. – rzekła. – Nie uchylaj się od odpowiedzialności, piracie.
Ostatnie słowo niemal wypluła. Blondyn zacisnął mocno pięści patrząc na wiedźmę spode łba.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-3.jpg
Wziął dziecko, które w jego ramionach szybko przestało płakać. Jego oczy były przedziwne… Ni to róż, ni fiolet… Dante wpatrywał się w potomka szukając w nim podobieństwa do siebie samego. Dzięki Bogu nie nosiło żadnych widocznych znamion, jak jego ojciec.
- Nie pokazuj się tu więcej. – kontynuowała Lucrecia. – Zabieraj swego pomiota i opuść tą wyspę, jak najprędzej.
Ostre słowa odbijały się od piersi Dante, jak kule od stali. W momencie, gdy święty spojrzał na swego syna przestał interesować się okrutną kobietą, która się go wyrzekła.
- Wiedziałaś, że to się stanie?... – zapytał mimo wszystko po kilku chwilach.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-3.jpg
- Wiedziałam. – odpowiedziała. – I wszystko zależało w tamtym momencie od ciebie.
- Co by się stało, gdybym powiedział, że cię kocham i jednocześnie skłamał?
- Zostalibyśmy razem.
- Więc odchodzę…
- Jak mu dasz na imię?
Dante podniósł głowę, patrząc w oczy swojej ostatniej kochance.
- Velvetnight.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-3.jpg
- VELVETNIGHT!
Miałem wrażenie, że pływam w zimnej, gęstej wodzie, a znajomy głos dochodził do mnie z powierzchni. Zakryłem uszy dłonią i potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się napływających skądś kolejnych obrazów. Ogarnęło mnie okropne uczucie bezradności, lecz gdy dłużej się na tym skupiłem odkryłem prawdziwy powód tego stanu.
Widziałem mamę. Moją prawdziwą mamę…
A Dante… Nie… Ojciec skłamał mówiąc, że moja matka zostawiła mnie na progu jego domu.
- Zabierz go stąd! – warknął Dante. Zorientowałem się, że swoje słowa zwrócił do czarnowłosego. – Sam rozprawię się z upiorem!
- Rozkaz, panie! – odparł Nightmare.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-3.jpg
Rozległ się piskliwy, mrożący krew w żyłach śmiech, gdy upiór podający się za moją rodzicielkę raptownie odrzucił głowę do tyłu. Nie widziałem zbyt wiele. Pozwoliłem prowadzić się mężczyźnie sam nie wiedząc, dokąd. Nim jeszcze wyszliśmy z sypialni dołączyła do nas Laine. Spojrzałem na nią niepewnie, po czym odwróciłem głowę w stronę Dante i widma.
- Wszyscy na zewnątrz! – krzyknął blondyn. – Nie będę likwidował upiorów po kolei… Od razu wypędzę zło z tego przeklętego domu!
Mimo nieposłuszeństwa niektórych partii ciała poczułem, jak włosy jeżą mi się na karku. Jakiś cichy głosik wewnątrz mojej głowy podpowiadał, że „wypędzanie” nie jest bezpieczne.
I twierdził, że byłem naocznym świadkiem ostatniego oczyszczania.
niepokorna
05.09.2008, 16:35
Naprawdę,jestem pod wrażeniem tego fotostory :D
Bardzo...klimatyczny odcinek.
Daję 10/10 i czekam na następne :D
Niezły odcinek. Dante ojcem Velveta- ciekawe...;) Czekam na więcej!:)
Part V: Rezydencja płonie
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-6.jpg
Widziałem, jak ze szpar w podłodze wyciekała dziwna czerwono-czarna substancja, która stopniowo zaczęła ogarniać wszystkie panele. Z sufitu kapały krople tej samej mazi; byłem tak przerażony, iż miałem ochotę usiąść w kącie i płakać z bezsilności. Na ścianach pojawiały się zacieki, a w nozdrza uderzył mnie tak silny odór stęchlizny i rozkładu, że prawie się zachwiałem. Gdyby nie ponaglenia ze strony Laine i krzyki czarnowłosego, zapewne nie potrafiłbym się odnaleźć. Nightmare biegł na czele i niespodziewanie poczułem do niego jeszcze większy szacunek; zawsze panował nad sytuacją nawet w obliczu największego niebezpieczeństwa.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-5.jpg
Na dworze było zimno, ciemno i mokro. W powietrzu unosił się jakiś dziwny zapach, a upiorna poświata księżyca padała prosto na ścieżkę, którą biegliśmy. Chciałem się zatrzymać i zobaczyć, czy wybiegnie za nami Dante, lecz tempo, jakie narzucił Nightmare utwierdziło mnie w przekonaniu, że jeśli się odwrócę, to może to być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu. Kątem oka dostrzegłem poruszające się przy murku cienie i aż zakręciło mi się w głowie. Do moich uszu docierały szepty, krzyki, przerażające śmiechy, więc po prostu zacisnąłem oczy biegnąc przed siebie. Czarnowłosy, co jakiś czas krzyczał moje imię, by upewnić się, czy ciągle gdzieś tam jestem. A przynajmniej słowo, które wypowiadał było bardzo znajome…
Velvetnight.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-5.jpg
Nie miałem pojęcia, ile dokładnie biegliśmy. Zdawało mi się, że minęliśmy setki domów i sklepów, a tymczasem znaleźliśmy się przed bardzo przytulnie wyglądającym hotelem. Miałem ważenie, iż zaraz coś rozsadzi mi płuca. Słaniałem się na nogach, po tak morderczym biegu chciałem tylko się położyć i przez kilka dni nie wstawać, lecz Laine i Nightmare nie pozwolili mi na to. Kobieta szarpnęła mnie za ramię i popchnęła w stronę wejścia. Zauważyłem, jak czarnowłosy wyjmuje coś z kieszeni, po czym podnosi dłoń do oczu. Przez chwilę błysnęły mi tylko czarne szkła i wówczas drzwi otworzyły się i stanął w nich poczciwie wyglądający staruszek.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-5.jpg
- Pan, w jakiej sprawie? – zapytał nieco skrzekliwym głosem. – Nie potrzebuję żadnych odkurzaczy!
Laine parsknęła śmiechem, ale ja nie podzielałem jej dobrego humoru. Bogowie, przecież gdyby Nightmare się odwinął to po dziadku nie byłoby, czego zbierać!
- Nie prowadzę owej działalności – rzekł aksamitnym głosem. – Przyszedłem po klucze.
- Krucze? Jakie krucze? – oburzył się starzec. – Handluje pan krukami?
- *Proszę* nie zgrywać idioty… - warknął czarnowłosy. – Ojciec nasz, Dante, oczyszcza rezydencję.
Zastanawiałem się, które z wypowiedzianych słów przywróciły dziadkowi słuch. Jego wyraz twarzy ze zirytowanego przekształcił się w zaskoczony z niewielką dawką zrozumienia.
- Moja żonka za chwilę poda kolację… Jeśli państwo chcecie…
- Podziękujemy – przerwał mu Nightmare. Spojrzałem na niego z wyrzutem i skrzyżowałem ręce na piersi. Mnie nie wystarczał jeden posiłek dziennie…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-5.jpg
Starzec zaprosił nas do środka, rozglądając się ukradkowo. Weszliśmy chyba do jakiegoś salonu, lecz trudno mi było to określić, gdyż wszystkie światła były wyłączone. Pod ścianą stały dwa automaty z jedzeniem i napojami, gdzie od razu skierowała się Laine, mrucząc pod nosem nazwę jakiegoś trunku. Ciekawe miejsce… Sądząc po zarysach rozstawionych tu i ówdzie sprzętów, hotel wyglądał na jakieś schronisko młodzieżowe. Słowa gospodarza tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
- Na szczęście wszyscy już śpią – zagadnął dziadek. – To niepodobne, żeby organizować zabawy, co noc! Ta niewychowana młodzież… Szkoda słów!
- Dużo osób u pana mieszka? – ośmieliłem się zapytać, usilnie walcząc ze szczękaniem zębów.
- Kilku studenciaków i z jeden licealista… To największy gagatek! – fuknął. – Notorycznie łamie regulamin!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-5.jpg
- Ależ kochanie!
Do salonu weszła schludnie ubrana starsza pani. Spojrzała na swojego męża karcącym wzrokiem najwyraźniej szykując się do gderania. Laine zignorowała nowo przybyłą, pochylając się nad automatem.
- Piwa… - mruczała do siebie, dotykając jakiegoś guzika na panelu.
Nightmare rzucił w jej kierunku szybkie spojrzenie.
- Przyszliśmy po klucze do naszego mieszkania – poinformował staruszkę. – Proszę o wybaczenie, że nachodzimy państwa tak późną porą…
- Ależ nic się nie stało, młodzieńcze! – babcia zaśmiała się sympatycznie.
Młodzieńcze… Gdyby wiedziała, ile Nightmare ma lat posiwiałby jeszcze bardziej!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-4.jpg
Kołysałem się na piętach odczuwając coraz większą trudność z utrzymaniem się w pionie. Po kilku chwilach wahania usiadłem na kanapie niedaleko Laine i odetchnąłem z ulgą. Byłem cały przemoczony, nogi mi się trzęsły, a oczy zamykały ze zmęczenia. Jak to się działo, że pozostali aż tryskali energią? Dlaczego dziewczyna była taka spokojna, choć dosłownie przed trzydziestoma minutami prawie się załamała? Nightmare sprawiał wrażenie, jakby zupełnie nic się nie wydarzyło, podczas gdy ja nie potrafiłem wyrzucić z pamięci obrazu rozpadającego się domu i Dante, który został w pokoju razem z moją pseudo-matką.
- Wyrzuć to z siebie – odezwała się niespodziewanie Laine, pociągając solidnego łyka z puszki. – Tylko szybko, póki mam ochotę cię wysłuchać.
- Co właściwie wydarzyło się w tamtym domu? – wypaliłem. – Co to ma wspólnego ze mną?
- W rezydencji zagnieździły się upiory, a my przybyliśmy, aby się ich pozbyć – odparła. – A że przy okazji odnaleźliśmy ciebie możemy uznać robotę za skończoną.
- Kto wam to zlecił? – otworzyłem szerzej oczy.
- Dante. Szukaliśmy informacji o miejscu twojego pobytu i znaleźliśmy je. Osobiście uważam, że wypędzanie duchów będzie tylko stratą czasu, bo i tak długo tu nie zabawimy.
- Dlaczego?
- Widziało nas za dużo osób, a w tej branży najważniejsza jest dyskrecja… Jeśli rozumiesz – mrugnęła do mnie. – Kiedy już wrócimy do domu zajmiemy się prawdziwą pracą.
- Sądziłem, że ta rezydencja jest domem Dante…
- Ta rezydencja, to twój żłobek – przerwała mi. – Kryje w sobie zbyt wiele tajemnic, musi zostać zniszczona.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-4.jpg
Ton głosu kobiety wyraźnie wskazywał, że nie miała ochoty na dalszą dyskusję. Odsunąłem się od niej i spojrzałem na gawędzącego ze staruszką Nightmare’a. Potrzebowałem kogoś, na kim mógłbym zawiesić wzrok, by przypadkiem ktoś znów nie rozszyfrował moich myśli. Chcieli zburzyć mój dom… Przecież to było straszne! Wszystkie pamiątki, rzeczy, ubrania… Czy dla tych dziwnych ludzi nic nie miało żadnej wartości?!
- Ach tak, wszystko rozumiem… - westchnęła starowinka. – Oczywiście, mieszkanie jest do waszej dyspozycji w każdej chwili…
- Dziękuję – mężczyzna skinął głową. – Pan nasz okaże państwu *łaskę*, jakiej tylko zapragniecie…
Staruszka zaśmiała się, jednak było w tym więcej bólu niż czegokolwiek innego.
- Och, nie… Wcale nie potrzebujemy jej tak dużo… - ściszyła nieco głos. – Chcielibyśmy doczekać narodzin wnuka… Czy to będzie możliwe?
- Ojciec nasz jest gotów dać państwu wystarczająco dużo czasu, abyście dotrwali do tej chwili.
Starsza pani sprawiała wrażenie szczęśliwej. Uśmiechała się, jednak jej oczy były dziwnie puste, szkliły się, jakby powstrzymywała się od łez. Zrozumiałem słowa mężczyzny, przebywałem z nim wystarczająco długo, by wiedzieć, co miał na myśli.
W ramach wdzięczności Dante postanowił przedłużyć staremu małżeństwu życie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-4.jpg
Przypomniała mi się chwila, gdy widziałem wspomnienia blondyna. On w młodości, moja matka i ja sam. Choćbym nawet próbował myśleć, że to nieprawdopodobne, w rzeczywistości wcale tego nie czułem. To musiało mieć miejsce prędzej czy później i byłem tego zupełnie świadomy.
Nightmare zamienił jeszcze kilka słów z właścicielką, a otrzymawszy klucz, podążył w stronę wyjścia. Wstałem niechętnie z sofy i ruszyłem w ślad za nim mając nadzieję, że owe mieszkanie nie znajduje się zbyt daleko. Skręciliśmy obok furtki i przeszliśmy na tył hotelu odgrodzony niewielkim płotkiem od reszty schroniska. Na końcu ścieżki dostrzegłem jakieś drzwi i dwie zapalone lampki wiszące po ich obydwu stronach.
- To tam? – zdziwiłem się.
- Zgadza się – odparła Laine. – Dwa pokoje, kuchnia oraz łazienka wyłącznie do naszej dyspozycji. Nasza tymczasowa siedziba.
- Tymczasowa?...
- Dopóki pan nasz nie wskaże nam nowego miejsca – wtrącił Nightmare.
Jego spokojny, głęboki głos sprawił, że aż zadrżałem. Straszny mężczyzna, ale dawał wystarczająco dużo poczucia bezpieczeństwa.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-4.jpg
Weszliśmy do niewielkiej, ładnie urządzonej kuchni. Znajdowały się tu lodówka, kuchenka, a także okrągły stolik z trzema krzesłami. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że co rano cała dziwaczna trójka zasiadała tu do wspólnego śniadania. Wystrój pomieszczenia w ogóle nie pasował do stylu, jaki reprezentowali sobą Nightmare, Laine, czy choćby Dante! Chociaż tego ostatniego pewnie zadowalałyby jakieś tandetne zabaweczki…
- Wprawdzie nie ma tu pana, ale i tak mieliśmy zamienić się pokojami, pamiętasz? – kobieta zwróciła się do czarnowłosego. – Teraz ja chce mieszkać przy lodówce.
- Nie będziemy niczego zmieniać – mruknął Nightmare nieco znużonym tonem. – Zostanie tak jak jest. A teraz dobranoc.
- Wiesz, że kobiecie się nie odmawia?! – syknęła.
- Widocznie nie wiem, skoro to zrobiłem – mężczyzna wzruszył ramionami. – Chodź, Velvet. Wyglądasz na wykończonego.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-4.jpg
Skinąłem głową i bez słowa podążyłem za czarnowłosym. Mógłbym pójść z nim chociażby do samego piekła, gdyby czekało tam na mnie łóżko. Na szczęście nie musiałem iść tak daleko. Nasza sypialnia skąpana była w przyjemnym półmroku i przede wszystkim – było tam ciepło. Patrząc przez okno na mokre od deszczu ulice cieszyłem się, że nie musiałem moknąć wraz z ogołoconymi z liści drzewami, czy jakąś inną zieleniną. Teraz tylko relaksujący prysznic i spać…
A nie. Jeszcze jedno.
- Panie Nightmare? – odezwałem się nieco nieśmiało. – Czy mógłby pan…
- Teraz chyba nie ma już, czego ukrywać – przerwał mi, zapalając lampkę. – Pytaj, Velvet. Udzielę ci odpowiedzi na każde pytanie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-4.jpg
Mężczyzna odwrócił się do mnie przodem i rozłożył ręce w zapraszającym geście. Na jego ustach błąkał się leciutki uśmiech, wyglądał na kogoś, kto naprawdę może dotrzymać danego słowa.
- Więc… - zacząłem, zastanawiając się gorączkowo nad pierwszym pytaniem. Jak to było?! Nagle wszystko wyleciało mi z głowy… - Więc… Więc jestem jego synem… Dante, znaczy się…
- My wszyscy jesteśmy jego dziećmi – odpowiedział. – Ale tak, ty masz pierwszeństwo, bo jesteś jego pierworodnym.
- Yhm… - mruknął, czując się coraz bardziej niepewnie. – Nie pamiętam go. Nie pamiętam niczego sprzed kilku lat. Jak to się stało? Dlaczego nagle przeprowadziłem się do domu, w którym mieszkały upiory? Dlaczego ta rezydencja jest zła?
- Nie zawsze taka była. Nawet my, święci, możemy się mylić i nie postępujemy właściwie…
- Dziecko Laine – przypomniałem sobie nagle. – Ma z tym coś wspólnego?
Nightmare skinął głową.
- Wiele lat temu na trzecim piętrze rezydencji zagnieździł się inkub. Musiał być wcześniej czyimś chowańcem, gdyż przejął niektóre z ludzkich cech i nie byliśmy w stanie go wykryć. Upatrzył sobie matkę, a ona zbyt przerażona incydentem, jaki nastąpił pewnej nocy, nie powiedziała nam ani słowa. Nieco później okazało się, że jest w ciąży. Ojciec nasz nie chciał uśmiercać niewiniątka, do końca wierzył, że maleństwo nie wda się w okropnego demona. Mylił się jednak – westchnął. – Dziecko było przeklęte. Nie chcieliśmy, by podobna sytuacja kiedykolwiek się powtórzyła tak, więc zamurowaliśmy chłopca w ścianie na trzecim piętrze, żeby wszelakie widma wiedziały, iż nie należy z nami zadzierać.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-4.jpg
Patrzyłem na niego w osłupieniu, nie potrafiąc wykrztusić z siebie nawet słowa.
Zamurowali dziecko Laine? Noworodka? Tylko, dlatego że było…
Przeklęte. No tak, to oczywiste. Święci walczą z tym, co święte nie jest nawet, jeśli idzie o niemowlę… Kiedy upiór podający się za moją matkę powiedział, jakiej zbrodni dokonał Dante, nie wierzyłem. Sądziłem, że to jakiś podstęp, czy coś w tym rodzaju. Nigdy nie podejrzewałbym tych ludzi o dokonanie czegoś tak straszliwego. Mogli przecież zadźgać dziecko nożem, udusić, utopić, cokolwiek, byle się tak nie męczyło! Ale żeby zamurować je w ścianie… To przecież długa i okropna śmierć…
- To było jeszcze przede mną… tak? – zapytałem cicho.
- Tutaj nie chodzi o ciebie – rzekł Nightmare, a zza jego okularów błysnęły te przerażające, czerwone oczy. – Laine wiedziała, jak będzie słusznie. Dziecko prawie ją zabiło będąc jeszcze w łonie matki. Nie było innego wyjścia.
- Ale dlaczego w ścianie?! – jęknąłem.
- Miało to na celu odstraszanie nieproszonych gości. Nie przewidzieliśmy, że ściągnie tam widma… Ale z drugiej strony dobrze się stało. Wszystkie upiory podążały w tamtym kierunku i dzięki temu odnaleźliśmy zmorę, która podawała się za twą rodzicielkę.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-4.jpg
Czułem, że to za dużo, jak na jeden dzień. Bez słowa wyminąłem mężczyznę i udałem się do łazienki. W środku dostrzegłem hotelowe szlafrok i ręczniki, co mnie bardzo uspokoiło. Nie byłbym w stanie wrócić do sypialni i znów spojrzeć na czarnowłosego bez dokładnego przeanalizowania wszystkich jego słów.
Mordercy. Prawie pospolici. I po co to wszystko? Dla jakich wartości? Gdyby Dante kazał rzucić im się w ogień, uczyniliby to? Laine może by się wahała, ale Nightmare wykonałby każdy rozkaz swego pana z ucałowaniem ręki! Już nawet nie próbowałem odrzucić od siebie myśli, że w jakiś sposób byłem spokrewniony z tamtym szalonym facetem. Widziałem między nami wyraźne podobieństwo, więc czemu miałbym zaprzeczać? Chciałem się dowiedzieć, czemu to wszystko ma służyć, dlaczego postępują w ten właśnie sposób!
Wyszedłem z łazienki z twardym postanowieniem, lecz gdy spojrzałem na kładącego się do łóżka Nightmare’a jakoś wyschło mi w gardle. Wyglądał, jakby moje słowa w jakiś sposób go zraniły. Poczułem się naprawdę podle…
Położyłem się na łóżku i spojrzałem na ścianę przed sobą. Oddychaj, Velvet…
- Mmm… Panie Nightmare?... – zacząłem niepewnie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15-3.jpg
Nie wiedziałem, czy czarnowłosy na mnie spojrzał. Miałem wrażenie, że gdy zerknę na tą nieszczęśliwą twarz, poczuję jeszcze większe wyrzuty sumienia.
- Chciałem tylko zapytać… Czemu służy to wszystko? Dlaczego „oczyszczacie” domy likwidując po drodze wszystkie przeszkody?
Mężczyzna westchnął.
- Jak dotąd jedyną ludzką istotą, którą pozbawiliśmy życia, było dziecko Laine – rzekł. – Nie zajmujemy się likwidacją ludzi, niszczymy o wiele większe zło.
- Chyba musicie być bardzo popularni, skoro zna was aż tyle widm! – spróbowałem zażartować, ale chyba jakoś niespecjalnie mi się to udało.
- Przez kilkanaście ostatnich lat byliśmy bardzo aktywni… - wymruczał, przykrywając się kołdrą. – Ojciec nasz postanowił przewrócić każde miejsce do góry nogami, by odnaleźć swego pierworodnego… Ciebie, Velvetnight.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/16-3.jpg
Po tych słowach mężczyzna zamilkł i odwrócił się przodem do ściany. Może i nie otrzymałem jakichś strasznie wyczerpujących odpowiedzi, ale przynajmniej dowiedziałem się o celach, jakie przyświecały Dante. Zajmowali się likwidacją zła, a moje rzekome zaginięcie tylko zachęciło ich do aktywniejszej pracy. Czułem, jak mój opór przed tymi wszystkimi nowościami maleje, a rozmyślania przyniosły wyłącznie ból głowy. Postanowiłem dać szansę *ojcu*. Jeszcze jeden *cud*, pojawienie się istoty niemieszczącej się w granicach normy i z całą pewnością będę traktował blondyna z szacunkiem, na jaki zasługuje rodzic.
Nim udało mi się zasnąć, nasz pokój rozświetlił jakiś dziwny blask, a ponad pobliskim laskiem pojawiła się jasna łuna. Byłem jednak zbyt zmęczony, by się podnieść i przypatrywać się temu przez zamknięte okno.
* * *
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/17-2.jpg
Gdy obudziłem się następnego dnia, słońce było już wysoko. Nie czułem się wypoczęty, najchętniej spałbym dalej, lecz słysząc burczenie w brzuchu przekonałem się, iż to ono mnie obudziło. Łóżko Nightmare’a stało puste, widocznie mężczyzna wstał stosunkowo niedawno i jeszcze nie zdążył poprawić pościeli. Słyszałem zza ściany jakieś podekscytowane, podniesione głosy i przypomniał mi się widok zaraz przed zaśnięciem. Jasna, żółtawa poświata unosząca się nad czubkami drzew, rozświetlająca całą okolicę. Co to mogło być? Czy o tym gawędzili lokatorzy z tej *oficjalnej* części schroniska? Co by to nie było, Nightmare i Laine na pewno byli lepiej poinformowani ode mnie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/18-1.jpg
Nie chciałem rządzić się w nieswoim pokoju, ale moje ubrania były już tak brudne, że wstyd się było w nich pokazać. Otworzyłem, więc komodę i wyjąłem z niej białą koszulę oraz czarne spodnie. Podejrzewałem, że odzież musiała należeć do Dante, byliśmy przecież mniej więcej podobnej postury. Mimo, iż komplet niespecjalnie mi się podobał, postanowiłem nie wybrzydzać. Lepsze to, niż nic…
Wszedłem do kuchni, gdzie siedzieli już Nightmare i Laine. Poczułem się trochę dziwnie, gdy dotarło do mnie, że ta kobieta musiała być moją babcią…
- Już myślałam, że się nie obudzisz – powiedziała, mierząc mnie kpiącym spojrzeniem. – Ładne ubranko. Przebrałeś się za profesora?
- Nie chciałem grzebać w nie swoich rzeczach… - mruknąłem. – Słyszałem za ścianą jakieś podniesione głosy, a wczoraj w nocy coś dziwnego oświetlało okolicę… Co to mogło być?
- Nie domyśliłeś się? – Nightmare popatrzył na mnie. Pokręciłem przecząco głową. – Rezydencja płonie.
Otworzyłem szerzej oczy.
- Jak to? – zdziwiłem się. – A Dan… To znaczy ojciec?...
- Och, poradzi sobie – jego matka machnęła ręką. – To ty jesteś teraz największym problemem. Dziś rano ogłoszono w informacjach, że zginęli wszyscy mieszkańcy domu. Ty również.
Callineck
07.10.2008, 01:33
Dopiero dzisiaj natrafilam na twoje opowiadanie i strasznie żałuję, że nie czytałam od początku :) Musiałam za jednym zamachem nadrobić zaległości.
Jest naprawdę dobre, świetnie opisałaś nastrój grozy i postacie demonów wyglądają naprawdę przerażająco.
A sweterek z misiem kompletnie mnie rozbroił...
Świetny nastrój grozy i intrygujące zagadki, z każdym odcinkiem co raz bardziej rozbudzasz ciekawość.
Postacie są bardzo interesujące...
Przy okazji pragnę zauważyć, że Nightmare również w hotelu śpi w bieliźnie, może on to w ogóle lubi? ;)
Zauważyłam tylko jeden (!) błąd w poprzednim odcinku, mianowicie czerwono-włosa pisze się razem i bez myślnika :)
Będę śledzić regularnie twoje FS :)
niepokorna
07.10.2008, 14:34
Bardzo podobają mi się długości odcinków:)
Co do odcinka.... intrygujący.
Zmory, horrory- to właśnie lubię (wampiry też :D)
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
10/10
:szok:
nic więcej nie powiem...
10/10
ptasie mleczko
07.10.2008, 22:33
Nie no dzisiaj mam chyba jakiś dobry dzień. najpierw Company teraz to Fs. no świetne po prostu. Chociaż nie lubię horrorów, ale zazwyczaj właśnie takie fs są profesjonalnie pisane. Muszę Ci powiedzieć, że parę razy obejrzałam się z niepokojem za siebie hehe świetny klimat, a zdjęcia są po prostu bomba, o stylu pisania już nie wspominając. Imiona są powalające a to nawiązanie do XVI w. po prostu rozpływam się moje klimaty. I zwróciłam też uwagę na to że swobodnie poruszasz się w tej tematyce i dysponujesz niezłą wiedzą na ten temat, a to za sprawą słowa incub, gdyż tak właśnie nazywano demony w średniowieczu, a po cóż ja to piszę przecież Ty to doskonale wiesz ;) były jeszcze succuby jakby Ci było kiedyś potrzeba użyć ale niestety nie pamiętam które były żeńskie a które męskie. ogólnie rzecz biorąc jestem pod ogromnym wrażeniem i dołączam się do czytelników. pozdrawiam i rozmiękczona totalnie idę spać, właściwie to nie wiem czy zasnę ;)
Incuby są to osobniki męskie, jak można było się domyślić z treści ^^ W końcu Laine z kobietą w ciążę by zajść nie mogła, ne? ^^
Bardzo się cieszę, że wam się podobało ^^ To naprawdę prawdziwe szczęście dla autora, jeśli jego tekst spotyka się z uznaniem czytelników ^^ I również gorąco pozdrawiam ^__^
ptasie mleczko
08.10.2008, 10:53
a no fakt, rzeczywiście można było się domyślić. gapa ze mnie, ale zrzuć to na karb mojego ogromnego wrażenia i opadniętej na podłogę szczęki hi hi ;) widzę, że ja tu nie mam nic do dyskusji z takim znawcą ;) a ja głupia się wydurniam i jeszcze jakieś rady Ci daję hehe ;) jeszcze raz powiem że jestem pozytywnie zaskoczona i cieszę się że mogę poczytać coś tak profesjonalnego no i oczywiście nie mogę się doczekać następnego odcinka. <przebiera nogami>
scarlett
08.10.2008, 14:26
Prezycztałam jakiś czas temu pierwszy odcinek i potem nie wiem czemu, umykały mi nowe. Cały czas się zastanawiam, co mogę napisać... Jestem pod wrażeniem. Wszystko to, takie straszne-z-przymrużeniem-oka (przynajmniej w moim odbiorze) styl pisania, postacie..
Od tej chwili będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnych odcinków ^^
Twoje FS wyróżnia się na tym forum. Bardzo tajemnicze, groźne, wciągające, ekscytujące, rozbudowane, interesujące, fascynujące, bajeczne, odmienne. Lubie tego typu opowieści ;-) Bardzo fajne, tylko zazdrościć pomysłowości i chęci pisania następnych odcinków :P Ja daję 111/10 ;-P
P.S.: Kiedy będzie można się spodziewać następnego odcinku? :D
Part VI: Aquila
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-7.jpg
Słowa Laine w ogóle mi się nie podobały. Patrzyłem na nią podejrzliwie, szukając choćby najmniejszej oznaki rozbawienia, czy czegoś podobnego, jak to zwykle bywa podczas żartowania sobie z drugiej osoby. Kobieta była jednak niewzruszona, a Nightmare jedynie opuścił głowę marszcząc delikatnie brwi, jakby się nad czymś zastanawiając. Nie kpili sobie ze mnie i to napawało mnie największą trwogą. Czyżby ta jasna łuna unosząca się zeszłej nocy nad lasem była moim płonącym domem?
Usiadłem na wolnym krześle i zacząłem jeść przygotowane śniadania. Podczas wykonywania tej czynności nikt nie odezwał się do mnie nawet słowem. Zerkałem to na mężczyznę, to na czerwonowłosą, ale obydwoje chyba nie wiedzieli, co powinni mi powiedzieć. Gdy już trochę się uspokoiłem, a ciepłe śniadanie osiadło w moim żołądku, Laine zabrała ze stołu miskę i włożyła ją do zlewu. Później stanęła za moimi plecami i oparła się o drzwi, patrząc wyczekująco na Nightmare’a.
- Masz już jakiś pomysł? – zapytała.
- Velvet musi tu zostać – odparł mężczyzna.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-6.jpg
- Wspaniale, że nikt nie pytał mnie o zdanie – mruknąłem, krzywiąc się lekko.
Nightmare wstał i zaczął przechadzać się po małej kuchni. Dźwięk jego kroków niezwykle mnie irytował. W tym momencie drażniły mnie nawet świergoczące za oknem ptaki! Ale kto nie wkurzałby się, będąc postawiony w mojej sytuacji? Zostałem oficjalnie pożarty przez ogień, który ktoś podłożył w moim domu. Swoją drogą, dlaczego miałbym im wierzyć?!
- Nie znajdą ciała – odezwałem się nagle. Czarnowłosy przystanął. – Nie będzie tam moich zwłok, więc przecież mogą zacząć podejrzewać, że żyję…
- Och, znaleźli zwłoki! – zaśmiała się Laine. – W rezydencji jest od groma trupów! Na pewno coś sobie wybiorą!
- Skąd wy to wszystko wiecie?!
- Mam telewizor w pokoju – kobieta uśmiechnęła się olśniewająco. – Dopóki nie znajdziemy lepszego wyjścia będziesz przy nim siedział i oglądał informacje.
- A wy? – uniosłem brwi.
- Nasza praca skończyła się tylko częściowo – odparł Nightmare. – Mamy tu jeszcze parę domów do oczyszczenia…
- I wszystkie spalicie?! – wykrzyknąłem z niedowierzaniem.
- Na bogów, nie! – roześmiała się kobieta. – Wykurzymy tylko widma i po sprawie!
Te słowa sprawiły, że odetchnąłem z wyraźną ulgą.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-6.jpg
Swoją „pracę” zacząłem właściwie pierwszego wieczora i kontynuowałem ją przez blisko dwa tygodnie. Cholernie długie dwa tygodnie w ciągu, których nie wyściubiłem nawet ręki na zewnątrz. Laine i Nightmare wychodzili jeszcze przed świtem, zamykali mnie od zewnątrz i nie dawali klucza, a wracali dopiero późną nocą, gdy już spałem. W ciągu tych czternastu dni nie widziałem ich zbyt często, kilkakrotnie napatoczyłem się w łazience na mężczyznę i to właściwie byłoby wszystko. Oglądając poranne, popołudniowe i wieczorne informacje miałem okropne uczucie deja vu, gdyż w każdym dzienniku słyszałem właściwie to samo: rezydencja spłonęła, nikt żywy z niej nie wyszedł, zwłoki tak przetrawione przez ogień, że nie było możliwości ich rozpoznania. W tych chwilach cały czas myślałem o Dante. Minęło już tyle czasu, a mój ojciec nie dawał żadnego znaku życia. Nie chciałem się przyznać przed samym sobą, ale naprawdę się o niego martwiłem. Brakowało mi jakiś ciepłych powitań, żartów, śmiechów, tęskniłem za prawdziwą rodziną. Wyobrażałem sobie, że gdy wróci wszystko sobie wyjaśnimy, poznamy się bliżej i zamieszkamy gdzieś razem, lecz wówczas przypominałem sobie o jego celach. To nie była bajka, w której mogłyby się spełnić moje pragnienia…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-6.jpg
Zbliżała się dziesiąta wieczorem. Zawsze twierdziłem, że byłem dzieciakiem wychowanym na grach komputerowych i serialach, ale po dwóch tygodniach ciągłego gapienia się w telewizor z ulgą przyjąłem koniec wieczornych wiadomości. Wyłączyłem odbiornik i skierowałem się w stronę wyjścia z pokoju, gdy niespodziewanie drzwi otworzyły się i do środka weszła Laine. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, a następnie jeszcze raz zerknąłem na zegarek.
- Tak wcześnie? – niedowierzałem.
- Nightmare i ja doszliśmy do wniosku, że damy sobie spokój z ostatnim domem – odparła z lekkim uśmiechem. – Tamta baba potrzebuje psychiatry!
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, chociaż tak naprawdę nie miałem pojęcia, o co mogło chodzić.
- Jakaś niezdecydowana klientka?... – upewniłem się.
- Gorzej! Ta paniusia twierdzi, że jesteśmy antychrystami i śmie nas umoralniać i straszyć policją! Bezczelna…
Nie dokończyła, gdyż w tym właśnie momencie trzasnęły drzwi wejściowe. Zauważyłem tylko fragment ramienia czarnowłosego mężczyzny, gdy po chwili do kuchni wszedł ktoś jeszcze.
- Nie ma pan prawa zamykać mi drzwi przed nosem! – rozległ się ostry, jakoś dziwnie znajomy głos.
- Idę po siekierę – mruknęła Laine i wyszła. Wychyliłem się odrobinę chcąc zobaczyć, kto nas odwiedził o tak późnej porze.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-6.jpg
Otworzyłem szerzej oczy widząc kobietę stojącą przed czarnowłosym. Widziałem ją tylko raz, ale udało mi się zapamiętać ten wredny wyraz twarzy, dziwnie upięte włosy i duże okrągłe okulary. Panna Sally, moja wychowawczyni.
- Jestem wykształconą osobą, uczę w szkole i udzielam się w wielu organizacjach religijnych! – mówiła szybko, ostro, zupełnie jak do jakiegoś uczniaka. – Czy zdaje pan sobie sprawę…
- Nie obchodzi mnie nic, co jest mi panienka gotowa przekazać – przerwał jej Nightmare.
Słysząc te słowa ogarnęła mnie jakaś ogromna radość. Nie lubiłem nauczycielki, już pierwszego dnia w nowej szkole wydarła się na mnie za moje – według niej – „nieprzyzwoite chłopcu ubranie”. Tak bardzo się cieszyłem, że mężczyzna mógł zrównać ją z ziemią!
- Miał pan czelność mi przerwać! – wydarła się jeszcze bardziej. – Co pan sobie w ogóle wyobraża?!
- Chce panienka wiedzieć? – wysyczał groźnie. – Wyobrażam sobie, jak drzwi zamykają z głośnym trzaskiem za panienki placami.
Kobieta patrzyła na niego z niedowierzaniem, a Nightmare – widocznie zachęcony takim odbiorem jego słów – kontynuował.
- Jednakowoż jestem w stanie zdradzić dużo więcej mych najskrytszych pragnień… Co panienka powie na…
- Nie będę słuchała tych wulgaryzmów! – oburzyła się, a na jej policzkach wykwitły rumieńce.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-6.jpg
Stałem tak pod oknem i patrzyłem na całą scenę, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Panna Sally istotnie należała do osób niezwykle czułych na punkcie spraw damsko-męskich, ale żeby aż tak? Nightmare tak cudownie operował słownictwem, że do każdego zwrotu umiał dodać szczyptę dwuznaczności, a przewrażliwiona na tym punkcie nauczycielka wręcz nie potrafiła sobie poradzić z kontrą.
- Myśli pan, że pozwolę się tak obrażać?! – wykrzykiwała. – Ja, dama z dobrego domu…
- Radzę ograniczyć panience czytanie babskich romansideł – powiedział zmysłowo mężczyzna. – Nie każdego interesują cytowane zwroty.
Panna Sally wyglądała, jakby Nightmare, co najmniej ją uderzył. Zerknąłem w okno, a widząc przechodzącą Laine zapukałem w szybę. Kobieta zbliżyła się, a ja wskazałem jej rozgrywającą się za uchylonymi drzwiami rozmowę. Bardzo ją to zainteresowało.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-5.jpg
- Ani pan, ani pańska znajoma nie jesteście w stanie zrozumieć praw rządzących światem! – zaczęła swój wywód. – Śmiecie twierdzić, że mam błędny obraz Boga?! Stwórcy?! Jestem wykształcona, napisałam książkę i…
- To herezje – przerwał jej demon. – Nie potrafi panienka wyciągnąć własnych wniosków z nauk i jest prowadzona przed wyimaginowanego *Stwórcę*, jak baranek na rzeź. Jeśli panienka tego nie zrozumie…
- Dość już tego! – krzyknęła. Miałem wrażenie, że zaraz rzuci się na mężczyznę z pięściami! – Chodzę do kościoła! Modlę się! Wyznaję jego moc i…
- Myli panienka pojęcia – wszedł jej w słowo Nightmare, wyraźnie zmęczony tą rozmową. – Wierzy panienka w moc obrazów, a nie samego Boga. Modli się panienka do figurek, a nie do Stwórcy. Czyż nie Szatan potrafi kryć się w przedmiotach? Klęcząc przed krzyżem, jaką ma panienka pewność, że oddaje hołd Bogu, a nie wyrzeźbionemu symbolowi, gdzie kryć się może prawdziwe zło?
- DOŚĆ!
- Velvet, chowaj się! – krzyknęła niespodziewanie Laine.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-5.jpg
Nie musiała tego mówić, gdyż sam wystarczająco szybko zauważyłem, jak nauczycielka kierowała się w stronę pokoju. Odwróciłem się, chcąc ukryć się za ścianą, lecz nie zdążyłem tam wystarczająco szybko dobiec. Drzwi otworzyły się z trzaskiem i stanęła w nich panna Sally.
- Znam cię, młody człowieku! – wykrzyknęła.
Jeszcze raz przekląłem się za tak charakterystyczny wygląd. Nie odwróciłem się, myślałem gorączkowo nad jakąś wymówką, ale byłem tak zestresowany, że nic nie przychodziło mi do głowy.
- Co to ma znaczyć?! – warknęła nauczycielka. – Opuszczasz szkołę i wpadłeś w złe towarzystwo! Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię, chłopcze!
Zdziwiła mnie nieco jej reakcja. Czyżby nie oglądała telewizji? Ach tak, na początku roku wspominała, że to dzieło Szatana i żeby pod żadnym pozorem nie włączać tego ustrojstwa. I wszystko jasne…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-5.jpg
Musiał obudzić się w niej instynkt nauczycielski, gdyż zauważając, że jej słowa odbijają się ode mnie jak groch od ściany podeszła i zaczęła mnie umoralniać.
- Opuściłeś już tyle godzin, tyle lekcji i co dalej?! Myślisz, że dam się nabrać na jakieś wykręty typu *byłem chory*?! Co masz mi do powiedzenia?! Natychmiast wracaj do domu i przestań zadawać się tymi dziwakami, bo inaczej…
Poczułem się śmiertelnie obrażony jej określeniem. Nie panowałem nawet nad własnymi słowami.
- Skoro oni są dziwakami, to ciekawe, jak się pani określi! – krzyknąłem.
- Dlaczego podnosisz na mnie głos, przeklęty bachorze?! – wydarła się tak piskliwie, że aż rozbolały mnie uszy. – Jeśli chciałeś kłopotów, to właśnie je masz! Nie pozwolę sobie na takie traktowanie!
- A co mi pani zrobi?! – postąpiłem ostrzegawczy krok do przodu. Kobieta cofnęła się, lecz zaraz odzyskała rezon.
- Chcesz wiedzieć?! Chcesz wiedzieć, szczeniaku?!
- *Ja* chcę wiedzieć! – rozległo się gdzieś za moimi plecami.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-5.jpg
Do pokoju wparowała Laine. Jej czarna spódnica zaszeleściła, gdy przemierzyła sypialnię kilkoma krokami i zatrzymała się tuż przed panną Sally. Wyglądała na rozwścieczoną. Widząc jej groźny wyraz twarzy uleciała ze mnie cała złość i zacząłem odczuwać wyłącznie strach. Bogowie… Wystartowałem z łapami do własnej nauczycielki! Jestem skończony w Cherry Hill!
- Teraz pani?! – nauczycielka w ogóle nie czuła się osaczona. To było zdumiewające. – Wprowadziła pani mojego ucznia do jakiejś sekty! Co się z nim stało?!
- Sekty?! – powtórzyła czerwonowłosa, jeszcze bardziej rozgniewana. – Śmiesz nas stawiać w równym świetle, paniusiu?!
- Laine! – krzyknąłem, nie wiedząc bardzo, co mógłbym zrobić. Czerwonowłosa wyglądała, jakby wpadła w furię, bałem się ją powstrzymać.
- Milcz, Velvet! – warknęła. – Nie ma nic gorszego, niż ślepo wierząca w swoją religię pseudo-dziewica!
- Jakim prawem pani się tak do mnie odnosi?! – zapiszczała nauczycielka.
- Takim, że co noc pieprzy cię incub ukrywających się w twoich „świętych” relikwiach, a ty nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-5.jpg
Zrozumie nadeszło tak gwałtownie, że aż zachwiałem się z wrażenia.
Incub! Nic dziwnego, że Laine aż tak przejęła się tą sprawą, skoro sama stała się ofiarą takiego demona. Nightmare rzeczywiście wspominał, że jeden ukrył się w rezydencji, czyli możliwe było, iż potrafił schronić się w jakimś przedmiocie! Jeśli był to krzyż albo obraz, panna Sally codziennie miała z nim kontakt. Sama nauczycielka tak ukochała swoje wspaniałe relikwie i nawet niczego nie zauważyła…
- To brednie! Herezje! Jesteście wszyscy opętani! – panna Sally uczyniła znak krzyża i wycofała się. – Myślałam, że przemawiająca przeze mnie wiara w Najwyższego jakoś wpłynie na wasze niegodne zachowanie, a tymczasem…
- Przestań chrzanić farmazony! – syknęła Laine. – Koniec z tym, dalej żyj sobie w słodkiej nieświadomości, ale później nie proś nas o pomoc!
- Pomoc! – powtórzyła drwiąco. – Nie bądźcie jeszcze bardziej żałośni! Pomóc mogą tylko Święci, a…
- *My* jesteśmy świętymi! – ryknęła czerwonowłosa, a ja aż cofnąłem się pod ścianę. – Wynoś się!
Nauczycielka wybiegła z pokoju w ułamku sekundy. Nie wyglądała na specjalnie przerażoną, raczej tak udzieliła się jej atmosfera, że bez sprzeciwu wykonała polecenie. Swoją drogą, ja też chciałem jak najprędzej uciec…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-5.jpg
Patrzyłem z niepokojem, jak Laine stara się opanować oddech. Jej pierś unosiła się i opadała szybko, cały czas zaciskała zęby i uparcie wpatrywała się w jakiś punkt, co prawdopodobnie miało na celu ochłonięcie. Nie byłem pewny, czy dobrym wyjściem byłoby wtrącenie się… W końcu nie chciałem stać się obiektem, na którym chciałaby wyładować złość. W każdym razie poczułem w tej chwili ogromny szacunek do tej kobiety. Stanęła w mojej obronie i prawie rzuciła się na nauczycielkę… To wszystko dla mnie.
- Ja… - zacząłem niepewnie. – Dziękuję.
Kobieta wypuściła z ust długo wstrzymywane powietrze i spojrzała na mnie, uśmiechając się lekko.
- Nie ma sprawy, ja też poczułam się dużo lepiej – odparła. – Uleciał ze mnie cały stres, to cudowne uczucie.
- Czego od niej chcieliście? To znaczy… Może wyglądała na trochę ześwirowaną, ale…
- Ona jest *normalna*, a przynajmniej teoretycznie – mruknęła Laine, krzywiąc się nieco. – Jest aż nazbyt religijna, a incuby czy succuby tylko czekają, aż ktoś przekroczy wyznaczoną granicę. Jej się to udało: nie wyznawała Boga, a jedynie jego wizerunki. Dla demonów to żadna filozofia zawładnąć jakimś przedmiotem, przez co wszystkie modlitwy kierowane są bezpośrednio do nich. To tylko dodaje im siły.
- I zamierzasz ją tak zostawić? – otworzyłem szerzej oczy. Kobieta wzruszyła ramionami.
- Jeszcze się przekona, to tylko kwestia czasu. Teraz jednak musimy się wynieść. Nightmare załatwił nam bilety na pociąg, czas wracać do domu.
- Jakiego domu? – uniosłem brwi.
- Naszego *prawdziwego*. Rezydencji Świętych.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-5.jpg
Wyszliśmy na dworzec właściwie tak, jak staliśmy. Stanowczo zbyt szybko przyzwyczajałem się do rzeczy materialnych i nim wybrałem z szafy najpotrzebniejsze ubrania, prawie spóźniliśmy się na pociąg. Laine wygrzebała ze swoich rzeczy jakieś okulary, arafatkę i czapkę nie chcąc ryzykować, że jakiś przechodzień mógłby mnie rozpoznać. Oglądając rozkład jazdy zorientowałem się, iż końcowa stacja była w Dion, jednak jak dowiedziałem się nieco później nie tam znajdowała się Rezydencja Świętych.
- To zwykłe slumsy – kobieta za wszelką cenę starała się przezwyciężyć ziewanie. Było już bardzo późno. – Nasza siedziba jest *szczególna* i wierz mi, trudno było znaleźć miejsce, do którego nie byłoby zbyt dużego dostępu. Nie ma tam bezpośredniego połączenia.
- Ale to chyba nie jakaś melina, co? – zapytałem.
- Nie, jednak myślę, że znów będziesz narzekał – zaśmiała się.
- Narzekałem?
- O tak! Twierdziłeś, że nie będziesz dzielił przestrzeni z hołotą!
- Ponadto nie podobało ci się, że nie ma drzwi – wtrącił Nightmare, uśmiechając się do swoich wspomnień. – Aż tupałeś nogą z oburzenia.
- Taki byłem? – niedowierzałem, chociaż nie potrafiłem ukryć rozbawienia.
- Dante wychował cię na prawdziwego paniczyka.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-5.jpg
Słuchanie o przeszłości, której nie pamiętałem było takie niesamowite! Co dziwniejsze nie miałem żadnych wątpliwości, zupełnie jakby ktoś opowiadał mi zdarzenie, które wyleciało mi z głowy! Najlepsze, że nie miałem trudności z wyobrażaniem sobie tego wszystkiego, dzięki czemu coraz bardziej wierzyłem, iż jestem w jakiś nadzwyczajny sposób związany z tymi ludźmi.
- Dobra, chłopcy, chyba was pożegnam – odezwała się Laine, gdy pociąg już ruszył. – To był ciężki wieczór, jestem wykończona.
Przysunęła się do krawędzi siedzenia, a następnie położyła na nim, układając się wygodnie.
- Wkrótce kontrola biletów – przypomniał Nightmare.
- Pieprzę ich.
Po tych słowach zamknęła oczy, a kilka chwil później jej oddech wyrównał się. Musiała być bardzo zmęczona skoro tak szybko zapadła w sen…
Nightmare popatrzył na nią z delikatnym uśmiechem, po czym wstał i przysiadł się do mnie, siadając tuż obok. Nieco onieśmieliła mnie ta bliskość.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15-4.jpg
- Wasza praca jest aż tak ciężka? – zapytałem, zerkając na demona.
- Istotnie do łatwych nie należy – rzekł, uśmiechając się zniewalająco. – Jednak Laine ma do załatwienia osobiste sprawy, a to również kosztuje ją dużo energii.
- Ma pan na myśli tą nauczycielkę, pannę Sally? – upewniłem się. Mężczyzna skinął głową.
- Dla każdej matki śmierć własnego dziecka jest wielką tragedią, pozostawia po sobie piętno do końca życia. To oczywiste, że pragnie, by inne kobiety nie przeżyły tego, co ona.
- Ale nie każda byłaby w stanie zamurować niemowlę w ścianie… - wymruczałem, co było silniejsze ode mnie.
Nightmare westchnął i spuścił wzrok. Sprawiał wrażenie, jakby się zastanawiał, czy powinien mi coś powiedzieć, czy jednak zrezygnować. W końcu zdecydował się na to drugie. Mnie jednak było wszystko jedno, nawet nie udało mi się powstrzymać potężnego ziewnięcia.
- Powinieneś się przespać – powiedział nagle. – Przed nami długa droga i choć warunki do snu nie są najlepsze myślę, że najwyższy czas odpocząć.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/16-4.jpg
Pokiwałem głową i rozejrzałem się półprzytomnie po przedziale, zdając sobie nieoczekiwanie sprawę, że głupio byłoby wstać i zwinąć się w kłębek na oddalonym od czarnowłosego siedzeniu. Mężczyzna bynajmniej nie wyglądał na zmęczonego, a ja nie miałem w sobie wystarczająco dużo śmiałości by poprosić go o przesunięcie się. Być może wiedział, co mnie trapiło, gdyż tylko uśmiechnął się, nie patrząc mi w oczy.
- Śmiało – rzekł. – Ja nie gryzę. Możesz swobodnie się o mnie oprzeć.
- Ale to takie… poufałe… - mruczałem.
- Robiłeś to wiele razy i naprawdę nie widzę problemu, byś zmieniał upodobania.
Przełknąłem głośno ślinę i ostrożnie zmieniłem pozycję, układając głowę na kolanach mężczyzny. Czułem się przy tym, jak skończony idiota. W momencie, gdy moja twarz zetknęła się z jego nogami poczułem się jakoś dziwnie… lepiej. Ogarnął mnie niesamowity spokój i przeświadczenie, że właśnie tak powinno być. Musiał mówić prawdę, skoro zareagowałem właśnie w ten sposób.
- Laine jest spokojna… - wymamrotałem sennie, walcząc z opadającymi powiekami. – Martwiłem się, gdy tamto widmo przypomniało jej o dziecku…
- Nie musisz do tego wracać – przerwał mi Nightmare.
- Ile miałoby lat? – nie ustępowałem.
- Na pewno więcej niż ty, ale teraz to nie ma znaczenia.
- Dlaczego?
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/17-3.jpg
- Gdyż Aquila jest martwy i do nas nie powróci.
- Mam nadzieję… - wymamrotałem, zamykając oczy.
niepokorna
18.10.2008, 14:48
O żesz Ty!
To jest genialne!
Zdjęcia,akcja styl pisania....
10/10
ptasie mleczko
18.10.2008, 15:09
To opowiadanie jest świetne, przemyślane, dopracowane. Jestem pod ogromnym wrażeniem. I jak ja *uwielbiam* takie paniusie, jak ta nauczycielka, takie zgorszone, oburzone, klepią te paciory a nawet same nie wiedzą w co wierzą. Świetnie to opisałaś. Masz swoje zdanie i świetnie umiesz je przekazać. Ciągle się powtarzam świetnie, świetnie, świetnie, ale aż z wrażenia ciśnie mi się ciągle to słowo na usta, a właściwie na palce i klawiaturę ;)
PS. Kto to jest ten różowowłosy, którego odbicie widać na ostatnim zdjęciu, czyżby Aquila przyglądał się naszym bohaterom z zaświatów?
Nie odpowiem na to pytanie. Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie, a teraz pozostawiam Wam rozmyślania na ten temat ^__~
Świetny odcinek:). Sporo się działo. Podobał mi się głównie fragment ze wspomnieniami dzieciństwa Velveta i droczenie się Nightmare'a z nauczycielką:). Czekam na kolejny odcinek:).
Callineck
18.10.2008, 15:38
Ha, też mi się podobało jak Nightmare rozmawiał z panną Sally - zwłaszcza fragment o babskich romansiłach :D
Chociaż czerwonowłosa też jest niezła :)
Aquila powiadasz... ciekawe ;) W dodatku Nightmare wygląda jakby go widział...
Odcinek świetny, co do tego nie ma wątpliwości. Ale coś trochę za spokojny - aż się boję jaki bedzie następny :P
Znalazłam 2 błędy, poprawić?
scarlett
18.10.2008, 16:24
Taa takie zachowanie świętoszka jest...dokładnie takie, jak opisałaś:P
W sumie to nawet nie wiem, co mogę konkretnego napisać, bo w sumie nie mam żadych zastrzeżeń^^
Nightmare jest po prostu świetny z tymi swoimi tekstami:)
Pozdrawiam i czekam na nastepny odcinek:)
No na reszcie ^^
Dziennie tu zerkam i czekam na następny odcinek x)
W końcu dodałaś x)
Jest super, to moje ulubione FS !!
Obyśmy nie musieli tak długo czekać na następną część ;)
karoli_1992
10.11.2008, 17:18
Halo, Ruder ? (:
Mam nadzieję że nie zapomniałaś o nas :) :P
Pewnie, że nie. Pracuję teraz nad poważnym projektem i dopóki go nie skończę nie wezmę się za FS. Podejrzewam, że to kwestia kilku dni, więc proszę o cierpliwość.
scarlett
10.11.2008, 22:40
Dałam się nabrać :((
The Residence
Part VII: Więzień i Wolność
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-8.jpg
Nigdy nie sądziłem, że jeszcze ktoś prócz mnie mógłby tak znienawidzić porę roku, jaką była jesień. Raz świeciło słońce, za chwilę lał deszcz, a nocami temperatura wahała się tak strasznie, że nie sposób było ubrać się odpowiednio do pogody. Próbowałem wmówić sobie, iż nic nie było tak straszne, jak mój pobyt w Rezydencji, ale po tych dwóch tygodniach wszystko wydawało mi się czymś zupełnie nierealnym. Byłem świadkiem tych wielu okropnych rzeczy, a mimo wszystko nadal przejmowałem się czymś tak mało istotnym, jak temperatura. Szliśmy już dobre dwie godziny, kiedy w końcu ujrzałem budynek, w którym mieliśmy się tymczasowo schronić. Nie wyglądał zbyt zachęcająco i jęknąłem, gdy zdałem sobie sprawę, że niekoniecznie musiał mieć ogrzewanie.
- To jakaś opuszczona rudera? – zapytałem, gdy wchodziliśmy na ganek.
- Z zewnątrz ma tak wyglądać – odpowiedziała Laine. – Mieszka tu jedna z naszych Kluczniczek, zna aktualne hasło do następnego domu.
- To jest jeszcze jakiś?!
- Tak, ale dużo dalej – westchnął Nightmare. – Zatrzymamy się tu na jakiś czas i wyruszymy dopiero, gdy wokół będzie bezpiecznie.
Nie miałem już nic więcej do powiedzenia. Moje próby wyperswadowania Laine noclegu w takiej dziurze na pewno skończyłyby się fiaskiem, więc nawet nie próbowałem. Mogłem być synem Dante, ale moje słowo liczyło się tutaj najmniej.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-7.jpg
Nightmare otworzył okratowane drzwi starym, mosiężnym kluczem, a kiedy je pchnął rozległ się nieprzyjemny dla ucha zgrzyt. Wszedłem do wąskiego, obskurnego holu z opuszczoną głową i tuż za progiem stanąłem jak wryty. Na posadzce było mnóstwo krwi, a ślady prowadziły do tych pierwszych drzwi. Spojrzałem niepewnie na czarnowłosego, który również przyglądał się krwawym plamom na podłodze.
- Mam złe przeczucia – powiedział. – Nie wyczuwam żadnego zagrożenia, prócz tego nieszczęsnego inkuba w Cherry Hill…
- Za to ja czuję coś innego!... – jęknęła Laine, przykładając dłoń do nosa, po czym z jej gardła wydobył się jakiś nieartykułowany dźwięk. – Zwłoki.
Poczułem, jakby po moich plecach zaczęła pełznąć zimna, śliska jaszczurka i mimowolnie zadrżałem. Nie miałem pojęcia w jaki sposób kobieta była w stanie wyciągnąć takie wnioski po obejrzeniu kilku krwawych plam, ale oglądając ją w akcji nie potrafiłem zaprzeczyć jej nadzwyczajnym umiejętnościom. Była moją babcią… Dlaczego więc mnie pożałowano niektórych cech? Dlaczego byłem taki *normalny*? Nigdy nie sądziłem, że chęć zostania dziwolągiem będzie mnie tak często nachodzić…
- Trzeba sprawdzić, co tam się stało – odezwał się znów Nightmare, kierując się w stronę drzwi. – Chodźcie.
- Uch… Ja też?... – zapytałem.
- Jeszcze czterdzieści lat temu podobne widoki wywoływały u ciebie jedynie przeciągłe ziewnięcia, więc musisz w jakiś sposób to sobie przypomnieć! – Laine mrugnęła do mnie porozumiewawczo i poszła w ślad za czarnowłosym.
Powoli zaczynało zbierać mi się na mdłości i z lekkim ociąganiem ruszyłem do drzwi.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-7.jpg
W pomieszczeniu, do którego weszliśmy było jeszcze więcej krwi, niż w holu. Przeszliśmy dosłownie kawałek, gdy w nozdrza uderzył mnie obrzydliwy, cuchnący odór, a moim oczom ukazała się obsmarowana czerwoną cieczą kuchnia. Krzyknąłem głośno i wycofałem się, próbując odciągnąć moje nogi od chęci natychmiastowej ucieczki. Nie wiedziałem, jak powinienem się zachować. Laine i Nightmare mówili, że w kwaterze będę bezpieczny, że stanowiła tylko przystanek, gdzie można było odpocząć przed dalszą podróżą, ale widocznie ktoś dotarł tu przed nami. Zakryłem twarz rękami i zatrzymałem się pod ścianą, próbując zapanować nad przyspieszonym oddechem. Bogowie, w całym swoim spokojnym życiu nie wiedziałem, że przyjdzie mi oglądać coś takiego…
- Chodźmy stąd… - jęknąłem, coraz bardziej łamiącym się głosem.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-7.jpg
Nightmare podszedł i objął mnie ramieniem, próbując dodać mi otuchy. Byłem mu wdzięczny za ten gest chociaż dobrze wiedziałem, że mój spokój był krótkotrwały i wróci, gdy znów odsłonię oczy. Poczułem obok siebie ruch i usłyszałem głośne kroki ciężkich butów Laine, które zatrzymały się niedaleko nas.
- Przestań się mazać, Velvet! – warknęła. – To jedna z niewielu scen, jakie przyjdzie ci jeszcze oglądać!
- Ale… Ale kto to mógł zrobić? – jęknąłem. – Przecież walczycie z duchami, upiorami, a nie…
- Jeśli sądziłeś, że widma nie są w stanie doprowadzić do takiej rzezi, to cię rozczaruję!
- Nie krzycz na niego – usłyszałem zimny, spokojny głos mężczyzny. Pierwszy raz nie okazał szacunku zwracając się do matki… - Nie przywykł do takich widoków.
- Rozumiem, że sama będę musiała tam pójść! – wskazała głową na drzwi znajdujące się naprzeciwko jej. – Nawet lepiej!...
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-7.jpg
Byłem niezwykle wdzięczny czarnowłosemu, że postanowił ze mną zostać. Kiedy Laine weszła do sąsiedniego pomieszczenia odór zwłok nasilił się, co wyraźnie poczuł Nightmare i jeszcze mocniej mnie przytulił, przyciskając moją twarz do swojej piersi. Subtelna woń jego perfum na jakiś czas odwróciła moją uwagę od smrodu rozkładającego się ciała, lecz nie potrafiłem się powstrzymać, by nie zerknąć w stronę drzwi. Podłoga była jeszcze bardziej wysmarowana krwią zupełnie, jakby ktoś z czystej przyjemności postanowił ją w ten sposób ubarwić. Nie wiedziałem, co znajdowało się w środku, ale czerwonowłosa wszystko nam relacjonowała.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-7.jpg
Lydia nie żyła, a jej zwłoki leżały ciśnięte w kąt pomieszczenia. Miała otwarte oczy, a na jej ustach błąkał się uśmiech, w którym Laine rozpoznała wyłącznie szaleństwo. Ofiara musiała być torturowana. Wszędzie wokół było mnóstwo krwi, a nad ciałem zmarłej kobiety unosiły się muchy. Czerwonowłosa dość długo szukała śladów w toalecie, gdzie dokonano morderstwa, ale gdy wyszła nie potrafiła sklecić konkretnego zdania. Była roztrzęsiona, w ogóle nie przypominała tej twardej babki, jaką na co dzień zgrywała. Widziałem ją w takim stanie tylko raz, a było to w Rezydencji, gdzie słyszała krzyk zamurowanego przez siebie dziecka. Nie chciałem pytać, dlaczego tak się przeraziła, założyłem że musiała bardzo lubić Lydię i nie mogła pogodzić się z jej śmiercią.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-6.jpg
- Nie możemy jej tak zostawić – powiedziała, gdy tylko wyszła z pomieszczenia. Nightmare odsunął się ode mnie pospiesznie.
- Mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia – odezwał się mężczyzna. – Ktoś tu był przed nami i zamordował ją, aby nas nastraszyć. Jak najszybciej trzeba powiadomić Białą Rezydencję.
- Nie opuszczamy naszych ludzi, zapomniałeś?! Nie mam zamiaru pozwolić, aby zeżarły ją tu robale!
W głosie Laine czaiła się histeria i przez chwilę pomyślałem, że to nie ona była tu szefem. Nawet nie zwracała uwagi, że to Nightmare tymczasowo przejął dowodzenie, chociaż może tylko mi się tak wydawało. Czarnowłosy był jak zawsze spokojny i w tej chwili jako jedyny potrafił racjonalnie myśleć. Dla kobiety najważniejszy był pochówek przyjaciółki, a dla mnie – ucieczka.
- Nie zostawię jej!... – Laine nie ustępowała.
- Dobrze… - zgodził się wreszcie mężczyzna. – Zajmij się ciałem, a ja tu trochę ogarnę… Nie chciałbym, żeby zebrały się tu jakieś dzikie psy, czy inna cholera…
- Uhm… A ja? – mruknąłem.
- Odpoczniesz w drugim pokoju – zdecydował Nightmare. – My się wszystkim zajmiemy.
- A co dalej?
- Udamy się do kolejnego domu.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-6.jpg
Obawiałem się, że któreś z nich powie coś w rodzaju: „jeśli mieszkaniec jeszcze żyje”, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Odprowadzili mnie do jakiegoś obskurnego pokoiku bez okien, gdzie nie było nawet najmniejszej żaróweczki. Jedynym źródłem światła i ciepła zarazem był niewielki piecyk. Strasznie się zawiodłem nie widząc nigdzie żadnego łóżka, ani koca, a jedynie szary, rozkładany fotel. Laine zajęła się rozpalaniem ognia, a Nightmare stał nade mną w milczeniu, obserwując mnie uważnie. Nie wiedziałem, czemu miało to służyć, ale poczułem się tak strasznie skrępowany, że nawet nie otwierałem oczu. Kobieta dość szybko poradziła sobie z obsługą piecyka i również dołączyła do czarnowłosego i jego wielce zajmującego zajęcia. Miałem wrażenie, że mnie osaczyli, ale dobre strony takiego działania zauważyłem po niedługim czasie. Byłem zmęczony, nie otwierałem oczu, miałem przy sobie dwoje ludzi, którzy mnie obronią i wszystko to sprawiło, że dosyć szybko zapadłem w sen.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-6.jpg
Kiedy wreszcie się obudziłem w pomieszczeniu nie zastałem nikogo. Z początku przestraszyłem się, że Laine i Nightmare mnie zostawili, lecz kiedy poszedłem do kuchni zauważyłem, że podłoga była wyczyszczona na ile się dało, a z szafek całkiem poznikała krew. Na małym stoliku ustawionym pod ścianą dostrzegłem talerz z hamburgerem i w tym właśnie momencie mój żołądek głośno upomniał się o swoje racje. Już nawet nie działała na mnie perspektywa, że posilałem się w miejscu, gdzie dokonano zabójstwa. To zadziwiające, że instynkt człowieka może przyćmić wszystko inne i skupić się wyłącznie na potrzebach ciała.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-6.jpg
Mimo, że bolały mnie wszystkie kości musiałem przyznać, że drzemka wpłynęła na mnie niezwykle orzeźwiająco. Na jakiś czas udało mi się zapomnieć o tych wszystkich okropnościach i mogłem się skupić na czymś zupełnie innym. Jak przez mgłę pamiętałem sen, w którym usłyszałem kojący głos czarnowłosego mężczyzny i aż jakieś dziwne ciepło rozlało się w moim żołądku. Jego wygląd mógł przerażać, ale emanował od niego tak niesamowity spokój, że tylko w jego towarzystwie czułem się naprawdę bezpieczny.
Nagle usłyszałem szczęknięcie klucza i po chwili do kuchni weszła Laine w towarzystwie demona. Kobieta nie sprawiała wrażenia zdruzgotanej, zupełnie jakby niedawny incydent w ogóle nie miał miejsca. Czarnowłosy natomiast… Jego usta rozciągnęły się w leciutkim uśmiechu, gdy tylko mnie zobaczył, a ja nie potrafiłem nie odpowiedzieć tym samym.
- Okolica jest bezpieczna, możemy ruszać – powiedział, wyprzedzając moje pytanie. – Ojciec nasz już wie, co się tu stało i będzie czynił niezwłoczne przygotowania, aby zatuszować to zabójstwo.
- Więc żyje?! – niemal wykrzyknąłem.
Nightmare zaśmiał się perliście.
- Chyba w to nie wątpiłeś? Trzeba znacznie więcej niż jakiegoś upiora i ognia, aby go zgładzić.
Uspokoiły mnie jego słowa i ucieszyły jednocześnie. Czyli wkrótce naprawdę będę mógł znów go zobaczyć…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-6.jpg
Zastanawiałem się, jaki środek transportu wymyślą moi towarzysze tym razem. Wielkie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że do następnego przystanku musieliśmy iść pieszo. Ciemne chmury przysłaniały niebo i powoli zacząłem tracić nadzieję, że kiedykolwiek uda mi się zobaczyć słońce. Nie miałem pojęcia, dlaczego zawsze poruszaliśmy się po zmroku, przecież właśnie wtedy budziły się wszystkie widma. Laine i Nightmare byli pewni, iż na drodze nie stanie nam żaden, gdyż Dante już się o to zatroszczył. Czułem do niego coraz większy szacunek.
Po kilku godzinach szybkiego marszu dotarliśmy wreszcie pod wyznaczony dom. Wyglądał całkiem… normalnie. W oknach paliły się światło i słychać było, jak ktoś grał na perkusji. Przyjąłem to z ulgą, gdyż przynajmniej w tym miejscu było jakieś *życie*.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-6.jpg
Laine jako pierwsza wparowała do środka nawet nie fatygując się pukaniem. Zauważyłem na ustach czarnowłosego jakiś dziwny grymas, nim ten zdecydował się pójść śladem kobiety. Nie chcąc stać zupełnie sam na pogrążonym w mroku podwórku, wszedłem tuż za nimi.
Tuz naprzeciw drzwi stała perkusja i mój wzrok padł na siedzącego za nią mężczyznę. Był dobrze zbudowany, opalony i miał jasne dredy. Uśmiechnął się szeroko na nasz widok.
- Spodziewałem się was później! – zawołał, odkładając pałeczki. – Chyba bardzo wam się spieszyło, aby w końcu mnie zobaczyć!
- Nie pochlebiaj sobie… - westchnęła Laine. – Velvet potrzebuje twojej opieki, mam nadzieję, że odpowiednio się z tego wywiążesz.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-6.jpg
Zarumieniłem się gwałtownie, słysząc jej słowa. Byłem tak oburzony, że nie potrafiłem wykrztusić z siebie najmniejszego protestu! Nie lubiłem, gdy ktoś traktował mnie jak dziecko, a uwaga, że potrzebowałem jakiejś opieki dopiekła mnie do żywego. Nie znałem tego mężczyzny, nie wiedziałem, czy powinienem mu zaufać i oczywiście nie mogłem pogodzić się z myślą, że zostałem oddany w ręce kogoś, kto nie był Nightmare’em! Dlaczego właściwie postanowili to zrobić?...
- Już wyruszacie? – zapytał blondyn, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Chcemy się upewnić, że w drodze do Białej Rezydencji nic nie stanie nam na przeszkodzie – powiedziała Laine.
Wcale nie podobało mi się to, co właśnie mówiła. Może i mieszkanie nieznajomego było ładne, panował porządek, ale przecież to w ogóle nie świadczyło, że jest w stanie przyjąć na swoje barki taką odpowiedzialność! Przecież wszędzie mogły się czaić widma, upiory, a ten koleś był… no… *normalny*. I wciąż nie przestawał mi się przyglądać.
- Co jest? – zapytałem, patrząc na niego uważnie.
- ***itne włosy – uśmiechnął się, kiwając głową.
Uch…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-6.jpg
Nightmare i Laine zmyli się bardzo szybko, a niedługo po zamknięciu za sobą drzwi, Dred zaprowadził mnie na górę. Doznałem niemałego zdziwienia, kiedy ujrzałem wystrój sypialni tak bardzo różniący się od kuchennego. Wszystkie meble były stare i sprawiały wrażenie, jakby wcześniej należały do babci mężczyzny. Jedynymi rzeczami świadczącymi o tym, że wciąż byliśmy w tej same epoce były lodówka, ekspres do kawy, wieża stereo i komputer. Na to ostatnie od razu zwróciłem uwagę. Jak dawno nie miałem możliwości, aby posiedzieć przed monitorem…
- Nightmare powiedział, że nie wolno ci stąd wychodzić – odezwał się niespodziewanie Dred. – Oczywiście nie mam zamiaru za tobą łazić, bo przecież sam wiesz, co jest dla ciebie najlepsze.
- Czyli nie mogę wyjść nawet do sklepu? – upewniłem się. Mężczyzna pokręcił głową. – Znowu zamknęli mnie w więzieniu…
- Bez przesady, Velvet… Tak ci było, nie? – skinąłem głową. – Dzisiejsze dzieciaki wolą komputery od telewizorów, więc myślę, że nie będziesz się nudził.
Facet wyglądał na ignoranta i od razu zrozumiałem, że wcale nie był dobrym *opiekunem*.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15-5.jpg
Skinieniem głowy wskazał mi krzesło, przy którym miałem usiąść, a ja nie ociągałem się zbyt długo. Nie znałem nawet imienia tego gościa i jakoś nie miałem ochoty, aby zaspokoić swoją ciekawość w tym temacie. Dred nie wydawał się typem, który lubił przebywać z obcymi, pewnie już nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie dam mu spokój. Chciałem, żeby nastąpiło to jak najszybciej…
Włączył komputer, wprowadził hasło i pozamykał wszystkie aplikacje, z których nie wolno mi było korzystać, również komunikator.
- A mogę wejść przynajmniej na jakiś chat? – zapytałem, gdy blondyn już kierował się w stronę schodów.
- Tylko tematyczny, a nie osiedlowy! – zaznaczył.
Zamyśliłem się, wsłuchując się w jego oddalające się kroki. W jaki sposób chciałby sprawdzić, czy stosowałem się do jego zaleceń? Zresztą skoro mi czegoś zabronił można było sprawdzić, dlaczego to zrobił…
Bez wahania podłączyłem się do miejscowego chata. Na pewno byliśmy jeszcze w rejonie Cherry Hill, więc z pewnością miałem szansę, aby porozmawiać z jakimiś znajomymi. Zastanowiłem się chwilę nad pseudonimem, po czym zarejestrowałem się jako „Więzień”.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/16-5.jpg
Nic bardziej sensownego nie przyszło mi do głowy, a nie chciałem być tak od razu rozpoznany. Interesowała mnie lista dostępnych osób i nie zdziwiłem się, gdy zobaczyłem wiele znajomych przezwisk. Część dostępnych pochodziła z mojego sąsiedztwa, więc uśmiechnąłem się delikatnie zastanawiając się, kogo najpierw mógłbym zaczepić. Zawahałem się przez krótką chwilę, a gdy wreszcie miałem przywitać się z jakąś dziewczyną, dostałem wiadomość od osoby, której wcześniej nie zauważyłem w tabeli.
Wolność: Wiem, że mnie potrzebujesz.
Aż cofnąłem się z krzesłem, czytając tą dziwną informację. Ktoś postanowił stroić sobie ze mnie żarty?!
Wolność: Nie śmiałbym się z tobą bawić, Velvet.
Przez chwilę pomyślałem, że osobą po drugiej stronie może być Laine, Nightmare, albo Dante, lecz wolałem się upewnić.
Więzień: Znamy się?
Wolność: Pożałowano nam tego.
Więzień: Kim jesteś?
Wolność: Wiem, że mnie potrzebujesz.
Więzień: Wyślij mi swoje zdjęcie.
Chciałem, jak najszybciej skończyć tę rozmowę i rzeczywiście myślałem, że mi się udało, kiedy odpowiedź od Wolności nie nadchodziła. Nie wiedziałem, czy powinienem się ucieszyć, kiedy wreszcie na monitorze wyświetliła się fotografia.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/17-4.jpg
Był to młody chłopak o jasnej skórze, ładnym uśmiechu i różowawych włosach. W pierwszej chwili pomyślałem, że miałem do czynienia z dziewczyną, ale poznałem tło za jego plecami. Te niebieskie kafelki, lampa… Podobną sesję zrobiono kiedyś chłopakowi ze szkoły twierdząc, że przyłapano go, kiedy migdalił się z jakimś facetem w toalecie w klubie dla gejów. W Cherry Hill nie było żadnego, jedyny znajdował się gdzieś za granicami miasteczka. Ten chłopak musiał zatem znajdować się gdzieś w okolicy.
Wolność: Zadowolony?
Chwilę zwlekałem z odpowiedzią.
Więzień: Czego chcesz?
Wolność: Porozmawiać.
Więzień: Nie bez powodu nazwałem się więźniem…
Wolność: A ja nie bez powodu jestem wolnością.
Zastanowiłem się przez chwilę. Co mi właściwie szkodziło? Chłopak wyglądał normalnie, nie miał żadnych symboli na czole i sprawiał wrażenie sympatycznego. W dodatku jego oczy były tak samo piękne, jak oczy Laine… Jaką krzywdę mógłby mi zrobić ktoś tak delikatny?
Więzień: Zgoda.
Callineck
17.12.2008, 20:37
Hm, ciekawe...
Nawet niespecjalnie wiem co napisać, jeszcze kombinuję :)
Podejrzewam, kto ukrywa się pod hasłem "Wolność", choć wygląda zgoła inaczej niż wcześniej :)
Chyba między Nightmare a Velvetem nawiązuje się jakaś głębsza więź...
Nie bardzo pasuje mi tylko określenie: " Subtelna woń jego perfum", czy nie powinna raczej być to woda kolońska? Perfumy są damskie...
Trochę długo trwało dodawanie kolejnego odcinka, ale zdecydowanie warto było czekać :)
@Racja :D
Przypominam, że wszystko opisywane jest z punktu widzenia Velveta. To facet, nie odróżnia perfum od wody kolońskiej, czy dezodorantu xD
Ruder, a ja myślałam, że Ty już o nas zapomniałeś :P
To jest pierwsze FS jakie tu zaczęłam śledzić. Więc tak długa przerwa w opowiadaniu była dla mnie katuszą ;P
Mam nadzieję, że teraz troszkę się sprężysz??
Pozdrawiam :))
Red Trumpet
03.01.2009, 22:03
Właśnie przed chwilą założyłam sobie konto, ponieważ tak bardzo, strasznie spodobało mi się to FS. Przedtem nie widziałam potrzeby zakładania konta, ale gdy przeczytałam całą historię Velveta... o boże aż zaparło mi dech w piersiach i musiałam to skomenować. TO JEST LEPSZE OD WIĘKSZOŚCI KSIĄŻEK!!!! Genialnie opisujesz odczucia Veletnighta, dosłownie czuję się jakbym była w jego skórze.
Moją wypowiedź mogę zakończyć słowami: WOW!
A gdzie ciąg dalszy? siedzę od godziny i przeczytałam całość. Chcę jeeeszcze.
Ruder skąd bierzesz te wszystkie pomysły. Jesteś niesamowita. plis odpowiedz bo jestem bardo ciekawa . nawet próbowałam zrobić takie fs jak ty ale nie wyszło. nie mam takich ściągniętych rzeczy . znaczy fryzur, ubrań, malowideł na twarz i nie umiem tak tworzyć jak ty. PLIS odpowiedz ale mam jeszcze kilka pytań. Mianowicie:
czy sama robisz te ubrania , ja robisz takie superaśne zdięcia, (to samo pytanie co napoczątku->)skąd masz te pomysły na fs bo jestem ciekawa,zastanawiam sie czy nie napisali książki cy coś o tym ,chyba że jesteś tak utalentowana jak najlepsza pisarka
no to to by było chyba na tyle. CHYBA. jak coś mi jeszcze wpadnie do głowy...
aha prawie zapomniałam:
KIM JEST TA WOLNOŚĆ?????????
jezu zastanawiam sie już chyba od tygodnia ale nic nie moge wymyślić
może kolejny incub lub aqila(chyba tak to sie pisze,nie miej mi tego za złe)albo przywódca incubów (: LOL _no nie wiem_
mam nadzieje że odpiszesz
Pomysły czerpię z głowy xD Tam jest ich cała wylęgarnia ^^ Nie opierałam się absolutnie na niczym, to FS jest jedyne w swoim rodzaju. A wracając do talentu - owszem, mam go. Piszę od paru lat i wszystkie projekty są jak najbardziej oryginalne i interesujące. A przynajmniej tak twierdzi rzesza moich fanów xD I nie, nie przechwalam się. Sami się tak tytułują xD
Co do ubrań - niestety nie są moje xD Wszystko jest ściągnięte z różnych stron ^^
A co do Wolności - dowiesz się tego we właściwym czasie x3 Nie mogę wyprzedzać fabuły xD
Dzięki za komentarze ^^
Aya de Chat
07.01.2009, 14:37
bardzo, bardzo czekam na następny odcinek :>
nie wiem co napisać ale chce coś napisać i cały czas nęka mnie myśl:
jezuniu kim jest ten różowowłosy chłopak (znaczy nie jestem pewna że to jest chłopak bo może to być tylko przykrywka ^kamuflarz^lol) jestem też strasznie ciekawa co dalej stanie sie z velvetem _moze zostanie porwany przez tego (nie wiem jak inaczej nazwać różowowłosego żeby nie było powt€rzenia |\ może gej ale to chyba nie wypada /|)wiem że znowu napisałam różowowłosy i znowu a teraz znowu napisałam znowu. CHOLERA nie moge przestać pisać znowu No to zaczne pisać inne zdanie tylko nie wiem co napisać ... no dobra już nie pisze ... ale chce coś napisać ale nie wiem co... no dobra już naprawde nie pisze. lol
papa i pozdrowienia dla wszystkich
kiedy bedzie ten właściwy czas? ja już nie moge sie doczekać nastepnej cześci
cały czas śnią mi sie różne zakończenia ale w każdym dante(jezu znowu nie wiem jak to sie pisze bo są to bardzo ale to bardzo trudne imiona ale są fajne np.nightmare ) ginie. I to jest straszne bo żal takiego chłopca w sweterku z misiem.):):):):):):
Ruder mam nadzieje że nie przestaniesz pisać tego fs jak wyjdą simsy 3 bo normalnie nie wiem co bym zrobiła...
Chciałam jeszcze się spytać kiedy bedzie nastepna cześć bo nie moge sie doczekać znaczy nie mam za złe że jeszcze nie ma kolejnej czesci bo pewnie musisz to bardzo długo pisać i w ogóle robienie tych wszystkich zdięć...masakra . Dwa razy chciałam robić fotostory ale odechciało mi sie przy budowaniu...no wiec codziennie wchodze na tą strone i sprawdzam czy nie ma kolejnego odcinka i cały czas zadreczam sie myślami o tym co sie stanie dalej w fs...Chciałam jeszcze raz pochwalić twoje fotostory . to jest fantastyczne , po porostu genial.
no to jutro pewnie też napisze post o tym jakie to fs jest coolerskie...
pozdrowionka i jeszcze raz pozdrowionka
AAAAAAAAAAAAAAAAA nie moge się już doczekać następnego odcinka !!!
To jest po prostu majster sztyk (nie wiem jak się pisze majster sztyk ale trudno) The residence jest najlepszą rzeczą jaką kiedykolwiek czytałam!!!! czytałam to już chyba trzy razy! Po prostu cool.
jezuniu, to jest super. wiem ze pisałam ze to jest super już chyba 1000 razy ale nie mam innych pomysłow więc pisze SUPER jeszcze raz. Nie moge już... cały czaas czekam i czekam i myślę o velvecie i dredzie i nie moge sie doczekać... po prostu zaraz zwariuje .,. ale gdy bedzie nowy odcinek pewnie napisze "warto było czekać" bo jest warto znając umiejętności Ruder. .,.
V
Callineck
16.01.2009, 17:28
UWAGA! Tymczasowo zbanowana niepokorna Prosiła mnie o dodanie komentarza co też niniejszym czynię:
Droga zumzool wydaje mi się, że zaniedbałaś lekturę regulaminu. Wyraźnie zaznaczone jest, że NIE wolno (wbij to sobie to głowy) spamować. Jakbyś nie wiedziała, to spam oznacza, iż pisze się post pod postem. Rozumiem, jeżeli byłby to Twój tzw pierwszy spam, ale 5 postów POD RZĄD (!) to gruba przesada. Edytuj posty albo coś. A najlepiej je usuwaj.
Co do odcinka - mhrocznie ^^ i bardzo fajnie, podoba mi się długość, zdjęcia, wykonanie i ogólnie wszystko :)
10.
Już po problemie :D
okej to jak sie usuwa posty a ja nie wiesz to możesz mi powiedzieć jak usunąć konto
Red Trumpet
16.01.2009, 20:56
Hieloł! Ruder jesteś tam? Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, a Ty nie dajesz żadnego znaku życia. Ale pewnie warto czekać ;p
Odcinek jest gotowy właściwie od 1,5 tygodnia. Jestem w fazie zastanawiania się, czy treści nie będą zbyt demoralizujące xD
Red Trumpet
17.01.2009, 21:00
No proszę Cię!!! Weź i zapodaj kolejny odcinek. Jestem pewna, że nie będzie zły ;p
Callineck
17.01.2009, 23:22
Mnie zdemoralizować już się nie da :P
Poproszę zatem odcinek :D
Aya de Chat
19.01.2009, 12:56
Nie byłabym taka odważna mówiąc, że jest 'demoralizujący', bo jeszcze się okaże że kogoś to nie rusza i będzie wstyd :D Żartuję oczywiście, żebyś nie odebrała tego jako atak czy coś :) Także czekam, czekam , nie ograniczaj się :)
Its not fair. Ja chcę przeczytać. ;)
Aya de Chat
22.01.2009, 14:58
O właśnie, ja tu weszłam z nadzieją że skoro jest nowy post to przeczytam a tu o! rozczarowanie. :< smuuut :D
no załaduj już ten odcinek, umieram z ciekawości...
To trochę potrwa XD Obecnie jestem w szpitalu i muszę uważać na ordynatora, bo się wkurza, jak widzi mnie przy laptopie xD Ale zrobię co w mojej mocy x3
Callineck
23.01.2009, 20:01
Oj, bardzo mi przykro, mam nadzieję, że to nic poważnego :(
W takim razie nie popędzam...
W razie problemów z demoralizacją zawsze można zaznaczyć, ze jest od 18 lat :P
Jeszcze raz szybkiego powrotu do zdrowia życzę :)
BlackDevil
23.01.2009, 21:07
o kurczę!
FS jest naprawdę wciągające i jest najlepsze z tych, które dotychczas przeczytałam. Żadnych błędów interpunkcyjnych i ortograficznych, a to się często zdarza wśród innych userów. Treść i fabuła super, zdjęcia i postacie super, co tu dużo mówić! :) Szczerze mówiąc, to nie wiem co mam jeszcze napisać o tym FS. Brak mi słów! :) I oczywiście szybkiego powrotu do zdrowia życzę :)
Aya de Chat
24.01.2009, 15:29
niech nam talent zdrowieje ! :<
Red Trumpet
24.01.2009, 16:15
Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz i nie popędzam z dodawaniem nowego odcinka.
Pozdrowionka i... niech MOC będzie z Tobą (najlepiej wykorzystaj ją do szybkiego powrotu do zdrowia) ;p
jeju ruder mam nadzieje że nie gnębią cię w szpitalu bo jak ja miałm złamany nos to kazali mi układać puzzle...no więc szybkiego powrotu do zdrowia i napisania dalszej części fs.
Miło, że się o mnie martwiliście. Operacja była w czwartek, jutro zdejmują szwy i wychodzę ^^ Zorientowałam się, że ordynatorowi, czy innemu personelowi szpitala laptop w ogóle nie przeszkadza, ale wiecie, jak to jest... Bez przerwy ktoś gada, głowę zawraca i się skupić nie można >.< Zresztą po narkozie i kilku dniach bez jedzenia i wody byłam zbyt wyczerpana, by się podnieść nie mówiąc już o wyjęciu komputera. Następny odcinek postaram się dać szybciej, chociaż zbudowanie nowej lokacji może mi zająć trochę czasu... xD Zapraszam do czytania ^^
Ostrzeżenie: yaoi (gatunek traktujący o miłości homoseksualnej mężczyzn), łagodny opis sceny erotycznej
Part VIII: Pomyłka
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-9.jpg
Przez następne dwa dni rozmawiałem z Wolnością po kilkanaście razy, gdy w pobliżu nie kręcił się Dred. Frustrowało mnie, że wciąż nie znałem imion ani jednego, ani drugiego. Z każdą kolejną godziną coraz bardziej kusiło mnie, aby złamać zakaz i po prostu wyjść z domu. Nightmare nie dawał znaku życia, tak samo Laine, chociaż blondyn twierdził, że na pewno nic im nie groziło. Nie mogłem już tego dłużej słuchać. Ton głosu, jakim się do mnie zwracał był niechętny i zawierał wyraźną sugestię, iż gdyby nie przymus on również nie zawracałby sobie mną głowy. Telefony do niego wręcz się urywały, ale słyszałem jedynie jego odmowy, że nie, nie może iść na imprezę, bo zmuszono go do pilnowania dziecka. Bardzo chętnie opuściłbym jego mieszkanie, gdybym tylko miał możliwość…
- Velvet! – rozległ się głos z dołu. – Kolacja!
Właściwie rozmawialiśmy tylko w porach posiłków, ale sądząc po niechętnym spojrzeniu Dreda – było to dla niego o wiele za dużo.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-8.jpg
Zszedłem więc do kuchni, której nienawidziłem. Nie podobała mi się kolorystyka, meble, oświetlenie, ani ta cholerna perkusja, w którą mężczyzna tłukł po kilka godzin dziennie. Spojrzałem niechętnie na stół i aż się skrzywiłem widząc talerz z jedzeniem. Zielenina… Dlaczego ten gość musiał być jaroszem?! Nie wyobrażałem sobie życia bez mięsa i aż coś skurczyło mi się w żołądku, gdy popatrzyłem na niesmaczną kolację. Karmił mnie tym przez dwa dni i miałem zwyczajnie dość!
Usiadłem przy stole opierając dłonie na kolanach i patrząc w okno przed sobą. Żołądek kurczył mi się z głodu, ale nie miałem zamiaru więcej tknąć tego zielonego paskudztwa. Dred musiał mieć jakąś chorą obsesję na punkcie tego koloru!
- Jedz – odezwał się, nawet na mnie nie patrząc.
- Nie.
- Nie mam zamiaru cię karmić!... – warknął.
- Wcale cię o to nie proszę – powiedziałem tym samym tonem. – Nie będę jadł tego paskudztwa.
- W tym domu mięsa też nie dostaniesz!...
- Ja twojej łaski nie potrzebuję!
Odsunąłem gwałtownie krzesło i wstałem, ale nie zdążyłem zrobić nawet kilku kroków, kiedy Dred pojawił się tuż obok mnie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-8.jpg
Poczułem jego rękę na ramieniu, po czym zostałem gwałtownie odwrócony przodem do niego i dosyć boleśnie popchnięty. Syknąłem cicho, łypiąc na niego spode łba. Brwi Dreda były ściągnięte w gniewie, wyraźnie przestał nad sobą panować.
- Przestań zachowywać się jak gówniarz i wracaj do stołu! – warknął.
Starałem się zachować zimną krew. Co by się stało, gdybym wyprowadził go z równowagi? Uderzyłby mnie? Poskarżył się Laine czy Dante? Prawdę mówiąc nie za bardzo mnie to obchodziło.
- Nie będziesz mi rozkazywał – powiedziałem spokojnie. – Mam prawo robić, co mi się podoba.
- Jesteś tu pod moją opieką i jeśli sądzisz, że będę pozwalał, abyś mi stanął na głowie tylko dlatego, że jesteś pierworodnym naszego Ojca, to bardzo się mylisz!
- Mówisz tak, jakby cokolwiek obchodziło mnie twoje pieprzone zdanie! – krzyknąłem, nie będąc już w stanie zapanować nad nerwami.
Moje słowa musiały mocno urazić albo jeszcze bardziej rozgniewać Dreda, gdyż popchnął mnie brutalnie i zacisnął pięści z gniewu.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-8.jpg
- W takim razie wynoś się! – ryknął. – Nie masz tu czego szukać, rozpieszczony bachorze!
Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem w stronę drzwi. Miejsce, w które uderzył mnie Dred trochę bolało, ale postanowiłem nie dawać mu satysfakcji i nie rozmasowywałem go sobie więcej. Wprawdzie nie wiedziałem jeszcze dokąd powinienem pójść, ale byłem przekonany, że wkrótce znajdę swój cel. Wolność stwierdził, że znajdzie mnie w każdym miejscu i niezmiernie ciekawiło mnie, czy rzeczywiście mówił prawdę. Postanowiłem się o tym bardzo szybko przekonać.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-8.jpg
Dużo później zdałem sobie sprawę, że trzaśnięcie drzwiami w geście ostatecznego opuszczenia domu wcale nie było dobrym pomysłem. Włóczyłem się po okolicy głodny, zmarznięty, bez grosza przy duszy nad czym strasznie ubolewałem. Nie mogłem zatrzymać się w żadnym barze, gdyż pewnie nie pozwolono by mi zająć stolika, gdybym niczego nie zamawiał. W akcie desperacji postanowiłem pójść do lasu licząc, że uda mi się znaleźć jakąś jabłoń, czy coś podobnego. Miałem ogromną ochotę na mięso, jeszcze nigdy nie czułem aż takiej potrzeby na cokolwiek do jedzenia. Jakby tego było mało nieustannie nachodziły mnie rozmyślania o Wolności i jego prawdomówności. Obiecał, że mnie znajdzie, wiedział jak miałem na imię i niekiedy odpowiadał na pytania, o których myślałem, a których nie zdążyłem sformułować. Nie mógł być przecież kimś zwyczajnym, być może to ktoś pokroju Laine i również z nią współpracował.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-8.jpg
Siedząc tak na ławce zastanawiałem się nad wszystkim, co do tej pory widziałem. Ogarniała mnie złość, gdy zdawałem sobie sprawę, że nie miałem właściwie żadnych konkretnych wspomnień. Nic o dzieciństwie, rodzinnym domu, czy choćby chwilach spędzonych z ojcem. Najbardziej jednak starałem się odnaleźć w tym wszystkim Nightmare’a. Mogłem się tylko domyślać, że był kimś w rodzaju mojego strażnika i że jego zadaniem była chronienie mnie. Za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o tym wspaniałym mężczyźnie, lecz krępowałem się zapytać go o pewne rzeczy wprost.
Na przykład o orientację seksualną. To intrygowało mnie najbardziej.
- Nie ukryłeś się specjalnie dobrze! – Rozległ się głos za moimi plecami.
Poczułem, jak mięśnie na karku zaczynają mi sztywnieć i zerwałem się z miejsca jak oparzony, odwracając się w stronę nieznajomego głosu.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-7.jpg
Właściwie było ich dwóch. Moje serce szybko tłukło się w piersi, więc przyłożyłem do niego rękę, starając się zapanować nad oddechem.
Wolność we własnej osobie! W jednej chwili drugi chłopak przestał mnie interesować i całą swoją uwagę skupiłem na różowowłosym. Był jeszcze piękniejszy, niż na zdjęciu, które po kryjomu sobie wydrukowałem, gdy Dred był akurat w łazience.
- Przestraszyłeś się? – zapytał uprzejmie. Pokręciłem głową. Jeszcze nigdy nie słyszałem tak wspaniałego, melodyjnego głosu. – Och, to dobrze. Talah uparł się, aby się zakraść – wytłumaczył. – Osobiście chciałem po prostu cię zawołać, ale uległem mojemu przyjacielowi.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-7.jpg
Przyjacielowi… Rzeczywiście blondyn mógł być jego kolegą, ale odniosłem wrażenie, że słowo *przyjaciel* oznaczało kogoś zupełnie innego. Talah miał jasne, postawione na sztorc włosy, wyregulowane brwi, skórzaną obrożę i niezwykły, fioletowy tatuaż przedstawiający smoka, który nachodził aż na jego policzek. Zdałem sobie sprawę, że przyglądanie mu się z lekko otwartymi ustami było przejawem skrajnej głupoty, więc zmusiłem się na lekki, przepraszający uśmiech.
- Ja naprawdę się nie spodziewałem – wyjaśniłem wmawiając sobie, że mój głos wcale nie drży z podekscytowania. – Myślałem, że tylko się zgrywasz, gdy mówiłeś o tym, iż będziesz potrafił mnie znaleźć.
- Ależ skąd! – zaśmiał się. – Jestem wspaniały w odnajdywaniu wszelakich przedmiotów lub osób. Taki naturalny talent, Velvet.
Gdy użył mojego imienia uzmysłowiłem sobie, że nawet nie znałem jego prawdziwych personaliów. A to mi przypomniało jeszcze coś…
Skąd wiedział, jak wyglądałem skoro nigdy nie prosił mnie o opis?
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-7.jpg
- Jak brzmi twoje imię? – zapytałem, patrząc na niego nieufnie.
- Och, jest ono bardzo ładne – zapewnił mnie różowowłosy, a z jego ust wciąż nie schodził ten zadowolony uśmiech. Poczułem się trochę dziwnie. Czy to było normalne, aby tak szybko zaufać obcej osobie? Dlaczego właściwie od początku nie postanowiłem być bardziej ostrożny? – Prawie tak samo, jak twoje.
- Wciąż nic mi to nie mówi… - wymruczałem, rozglądając się ostrożnie. Talah obserwował mnie bardzo uważnie przez cały czas, niekiedy rzucając jakieś tajemnicze spojrzenia swojemu przyjacielowi.
Wolność roześmiał się niespodziewanie, a moim ciałem targnął jakiś dziwny dreszcz, co wcale nie było przyjemne. Była noc, staliśmy w lesie, ja byłem sam, a ich dwóch. Czy mogło mi coś zagrażać zważywszy na fakt, że wcześniej rozmawialiśmy tylko na czacie i dobrze się dogadywaliśmy? W moim umyśle zaświeciła się czerwona lampka, żeby zachować większą ostrożność, lecz powoli czułem, jak opuszczała mnie odwaga.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-7.jpg
Myślałem gorączkowo, jak poprowadzić tą pogawędkę na swoją korzyść, ale moje zdenerwowanie osiągnęło poziom kulminacyjny, gdy Talah okrążył mnie, zatrzymując się za moimi plecami. Przełknąłem głośno ślinę zastanawiając się, co by się stało, gdybym szybko wziął nogi za pas. Różowowłosy patrzył ponad moim ramieniem na swojego przyjaciela, więc i ja odwróciłem się przodem do niego mając coraz większe obawy.
- Wiesz, Velvet – zaczął tonem, który mógł wskazywać na ogromne znudzenie. – Czasami ktoś nie robi tego, czego od niego oczekujemy…
Moje spojrzenie zamiast na twarzy rozmówcy, zatrzymało się na jego pazurach. Bez wątpienia nie były to normalne paznokcie.
- Niekiedy również… - kontynuował. – Wpływa to na nas w bardzo zły sposób. Stajemy się przewrażliwieni, sfrustrowani…I potrzebujemy kilku czynników, aby osiągnąć spokój. Szczególnie my, mężczyźni.
Wymowne spojrzenie blondyna powiedziało mi wszystko i najgorsze, że przytłumiło spostrzeżenie, iż nie miał na myśli wyjawienia jakiegoś imienia, a sytuację, która mogła nastąpić dużo wcześniej. Teraz jednak bardziej przejmowałem się dwuznacznością ukrytą w jego słowach.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-7.jpg
Za moimi plecami znów rozległ się śmiech Wolności, ale ja byłem zbyt przerażony ogniem w oczach Talaha, by jakoś zareagować. Za późno zdałem sobie sprawę, że stąd ta cała szopka z przemieszczaniem się do różnych domów, ochroną i tymi innymi elementami poprzedzającymi dotarcie do Rezydencji Świętych. Czyż nie przed tym chciał uchronić mnie Nightmare? Czy nie dlatego nie odstępował mnie na krok i był zawsze, gdy go potrzebowałem? Próbował zdobyć moje zaufanie i aż do tej pory wydawało mi się, że tego dokonał. Gdybym jednak ufał mu tak bezgranicznie jak tego oczekiwał, na pewno leżałbym teraz w łóżku wsłuchując się w odgłosy muzyki z dołu, gdy Dred ćwiczył na perkusji. Och, pokłócić się o kolację!
- Nie sądziłem, że przestraszy go taka perspektywa! – zawołał różowowłosy. – Czyżby Nightmare już nie zachęcał cię do grzania swojego łoża, że tak się odzwyczaiłeś?
- Kim wy do cholery jesteście?! – warknąłem, walcząc z rosnącą paniką.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-7.jpg
Wtedy roześmiał się blondyn, a mój wzrok znów spoczął na jego pazurach. Mężczyźni przysunęli się jeszcze bliżej, a ja rozejrzałem się gorączkowo wokół. nie będąc w stanie w żaden sposób określić szansy na udaną ucieczkę.
- Nie sądzisz, że za dużo wymagasz od swoich przeciwników? – zachichotał.
Zamrugałem kilka razy.
- Przeciwników?
- Och, tak. – Pokiwał głową. – Mogliśmy przepuścić przez ciebie tabuny facetów, a tak zrobimy to tylko my. Nie uważasz, że to za duża łaska, jak dla synalka cholernego Dante?
Przez chwilę chciałem zapytać skąd o tym wiedzieli, ale wtedy poczułem dłoń zaciskającą się na moim biodrze, a zaraz po tym zmysłowy głos, który wyszeptał tylko dwa słowa wprost do mojego ucha:
- Jestem Aquila…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-7.jpg
Przed zupełnym załamaniem utrzymywała mnie jedynie myśl, że muszę odnaleźć ubranie, bo inaczej zemdleję z zimna. Nie widziałem zbyt wiele po tym, jak popchnęli mnie na pobliską ławkę i przycisnęli do niej moją głowę tak, że czułem nieheblowane deski raniące mój policzek. Jakaś buntownicza część mojej natury uznała, iż to upokarzające krzyczeć na odludziu i błagać o pomoc, więc uciekłem się do przekleństw i gróźb, ale to jeszcze bardziej rozbawiło moich prześladowców. Słyszałem w uszach ich rozradowane głosy w akompaniamencie dźwięku rozdzieranych ubrań. Byłem tak przerażony, że z opóźnieniem czułem padające na mnie ciosy i zauważałem je dopiero, gdy piekący ból rozchodził się po całej mojej twarzy.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-7.jpg
Odpychałem od siebie napastliwe ręce przesuwające się wzdłuż moich boków, bioder i ostre pazury wdzierające się między pośladki. Raz udało mi się wyczołgać spod blondyna i upadłem na ziemię, lecz zaraz znów pochwyciły mnie jego silne dłonie i wciągnęły z powrotem na ławkę. Liczyłem, że z pomocą przybędzie Nightmare, wierzyłem, iż tylko na niego mogłem liczyć, ale wtedy usłyszałem śmiech różowowłosego, a następnie jego głos, który odebrał mi chęć do dalszej walki.
- Ciekawe, czy tak samo się opierał, gdy Nightmare brał go po raz pierwszy! – szydził. – Najlepsze zostaje w rodzinie, co? Dante na pewno czegoś cię nauczył!
Nic nie powstrzymało ich, aby to sprawdzić. Ani moje krzyki, ani łzy, ani nawet błagania, chociaż robiłem te wszystkie najbardziej upokarzające rzeczy tylko po to, aby im się przypodobać. W końcu udało im się obrócić mnie na brzuch, ale pole widzenia szybko ograniczyły mi biodra różowowłosego, a było to na chwilę przed usłyszeniem zgrzytu zamka w spodniach Talaha.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15-6.jpg
Wracałem wspomnieniami do tego momentu, lecz nikt nie nadszedł z pomocą. Minęła godzina, a ja wciąż kuliłem się na skrzyni w bieliźnie i koszuli zrobionej z rozdartych części ubrań znalezionych między drzewami. Było mi coraz zimniej, w dodatku czułem się tak upokorzony, jak jeszcze nigdy w swoim życiu. Nie chciałem, by ktoś mnie oglądał, pytał co się stało, martwił się…
Nie chciałem, aby był to ktoś inny niż Nightmare.
niepokorna
02.02.2009, 13:08
o to ciekawie, nawet bardzo :)
Cieszę się, że z Tobą już wszystko w porządku i uraczyłaś nas naprawdę dobrym odcinkiem ^^
Wolność... faktycznie wyzwolony jest ten facet, ale zagrał... chamsko i pedalsko wręcz z Velwetem ;/
co tu dużo mówić. Podoba mi się Twoja twórczość ^^ i to nawet bardzo. Aquila i Talah to dupki ;/
mam nadzieję, że to wszystko się wyjaśni w następnym odcinku, bo narobiłaś mi smaczku :D
znalazłam jedną literówkę - zamiast lekki napisałaś leki ^^
10
Aya de Chat
02.02.2009, 13:16
Wielbię Cię Ruder ^^ Świetny odcinek. Ciekawe jak teraz sobie Velvet poradzi , mam nadzieje, że nie skończy to się tak, że Nightmare nagle wyskoczy zza krzaka i go znajdzie i będzie cudownie i szczęśliwie. Potrzebuję swoistej sieczki ^^ ; dddd
A kłotnia o kolację... taka rodzinna i znajoma na swój sposób, urocze ;d
a i cieszę się, że ze zdrowiem jest coraz lepiej :)
Callineck
02.02.2009, 16:01
Cieszę się że klopoty ze zdrowiem nie przytępily Twojego talentu :) I cieszę się, że powracasz do zdrowia :)
Odcinek znakomity, a opis gwałtu bardzo przejmujący, nawet aż za bardzo. Zawsze jakoś mocno przeżywam takie sceny. Ale napisałaś to doskonale, bez nadmiernej brutalizacji a jednoczesnie dość plastycznie.
Swoją drogą, co za rodzina!
Wiedziałam za to że coś łączyło Nightmare'a i Velveta...
Też znalazłam mały błędzik:
Czyżby Nightmare już nie zachęcał się do grzania swojego łoża, że tak się odzwyczaiłeś? - nie powinno być "cię"?
Wielbię to Fotostory. To jest fantastyczne, a ta dwuznaczna sytuacja była tak opisana że głupio mi się robiło gdy ją sobie wyobrażałam. Bardzo realistycznie.
10/10 oczywiście
scarlett
02.02.2009, 19:29
Genialny kom bek:P
Biedny Velvet.. delikatny jak swój imiennik i takie naiwne..:D hah, a teraz jeszcze biedaczka zbeszcześcili:(
a "Dred" to zabija mnie :P
Constantia
02.02.2009, 20:16
Świetne :) A ostatni odcinek mnie powalił. Nawet przestały mi przeszkadzać te fioletowe włosy, które na wielu ujęciach wychodzą wręcz tragicznie :P Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka!
Jak to miło przeczytać, że już jest wszystko w porządku :)
Wracaj szybko do zdrowia :)
A co do odcinka, to nam się tu zajawki erotyczne pokazują xD
Ładnie rozegrane i oczywiście zostaje nutka niepewności na koniec...
Jak zwykle :) Za to uwielbiam Twoje FS :)
Pozdrawiam
Red Trumpet
06.02.2009, 13:32
Świetny odcinek. Ciekawe jak Dante zaraguje na to, że jego syn został zgwałcony ;p. Mam nadzieję, że nie będzie tak że zaraz przyjdzie Nightmare i uratuje Velveta. Więcej Aquili!!! Znaczy proszę więcej Aquili.
Kiedy następny odcinek?
Pozdrawiam :)
wow! no to dałaś czadu. świetny odcinek!jestem ciekawa jak potoczy się dalej życie Velveta. Może ktoś go uratuje albo on umrze z głodu albo co...no sama nie wiem ... no to czekam na następny odcinek.
Aya de Chat
01.03.2009, 14:38
Tęsknię za Velvetem mocno.
Red Trumpet
07.03.2009, 14:41
Kieeedy następny odocinek??? Już nie mogę się doczekać!!!
W produkcji xD Nie potrafię się zdecydować, jak wiele mogę napisać, by nie polecieć za bardzo z akcją ^^'' I również nie mogę się doczekać następnego rozdziału x3
Callineck
07.03.2009, 22:06
Ja myślę, że i tak będzie dobrze, w poprzednim odcinku też miałaś obawy a wyszło perfekcyjnie.
Z resztą i tak lepiej wiedzieć niż się domyślać :P
Velvet gdzie jesteś???
Tęsknie za tobą bardzo.
Już umieram z ciekawości co się stanie dalej...
niepokorna
23.03.2009, 15:43
bo zacznę śpiewać :<
Dobrze, przepraszam, moja wina ^^'' Rozdział miał być w weekend, ale ostro zabalowałam i nie dałam rady ^^' A teraz jeszcze dochodzi mi zajęcie się sprawami pewnej organizacji i praca (namalowanie mangi na samochodzie), więc z czasem jestem ograniczona ^^' Ale nie martwcie się, powiadam! Rozdział jest za połową, czeka na dokończenie! x3
Callineck
23.03.2009, 20:24
Czekamy, czekamy.
Szczerze mówiąc to ja nie mam nic przeciwko czekaniu, bo:
- warto ;) a im dłużej tym lepsze odcinki
- zawsze można sobie przeczytać poprzednie odcinki :D I jeszcze raz... i jeszcze...
Red Trumpet
23.03.2009, 22:30
Łuhu!!! Ponad połowa, to już coś :).
JUPI
też się ciesze że już jest ponad połowa:):):P
Part IX: W Rezydencji Świętych
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/1-10.jpg
Czułem dokładnie każdy mięsień, każde zranienie i usilnie wmawiałem sobie, że ból w dolnych partiach ciała jest urojony, że w nocy nic się nie wydarzyło. Moja świadomość potrzebowała trochę czasu nim uzmysłowiłem sobie, iż nie leżałem już na ławce, lecz na czymś miększym, przyjemniejszym w dotyku. Nie chciałem otwierać oczu, aby się nie rozczarować, tak bardzo pragnąłem teraz czyjegoś towarzystwa, że perspektywa, iż go nie będzie zabolała mnie do żywego. Żeby tylko jakoś przetrwać, żeby się nie załamać, a wszystko będzie…
- W porządku! – rozległ się czyjś sympatyczny, męski głos. Zacisnąłem mocniej powieki, czując ogromny ból głowy. Gdzie ja się właściwie znajdowałem?... – Wstajemy! Nie mamy całego dnia, chłopcy!
Chłopcy? Co za „chłopcy”? Czy w tym przytulnym kąciku spał ktoś jeszcze prócz mnie?
Powoli udawało mi się rozpoznać zaspane pomruki, jakieś jęczenie i przeraziłem się, że moje prośby zostały wysłuchane. Co to za miejsce?!
- Jest raaanooo… - powiedział ktoś leżący po drugiej stronie pokoju. – Chcę spać…
- Nie jęczeć, tylko wstawać! – zawołał znów ten pierwszy głos. – Bo następnym razem nie dostaniecie przepustki!
- Wszystko da się załatwić… O! Ten nowy się obudził!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/2-9.jpg
Momentalnie zesztywniałem, zaciskając jeszcze mocniej powieki. Jak to możliwe, że się zorientowali? Przecież starałem się oddychać tak samo równomiernie, jak podczas snu! Nawet się nie poruszyłem!
Wyczułem ruch nieopodal i instynktownie się skuliłem, obawiając się jakiegoś brutalnego szarpnięcia za ramię, lecz nic takiego nie nastąpiło. Czyjaś chłodna dłoń spoczęła na moim policzku i poczułem nieprzyjemny dreszcz biegnący wzdłuż mojego kręgosłupa. Nie byłem już w lesie, ale w jakimś domu, więc czy to znaczyło, że ktoś mnie ocalił?...
- Witamy wśród żywych, Velvet – usłyszałem tuż nad uchem. – Myśleliśmy, że już po tobie.
Z lekkim wahaniem uchyliłem powieki i spojrzałem prosto na… kogoś. Widok zamazywał mi się przed oczami, nie potrafiłem na żadnym obiekcie zatrzymać spojrzenia, ale wystarczająco szybko zorientowałem się, że pochylał się nade przede mną jakiś świr. Bogowie… Cóż to za makijaż?!
- Lepiej się czujesz? – zapytał nieznajomy. – Chcesz wody?
Potrząsnąłem głową i obróciłem się na plecy. Jestem w piekle. Wiedziałem, że nie udało mi się wystarczająco odkupić swoich win.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/3-9.jpg
Rozglądałem się niezbyt przytomnie po skromnie urządzonym pokoju. Miałem wrażenie, jakby ktoś przywalił mi czymś ciężkim w głowę, chociaż jednocześnie nie wykluczałem możliwości, iż mogli mi podać jakiś nasenny lek. Wszystko nabierało ostrości bardzo powoli, z początku widziałem tylko przechodzące nieopodal białe plamy, lecz później rozpoznałem w tych kształtach jakichś chłopaków. Przedziwnych. Ostatni przyglądał mi się przez moment nim dołączył do reszty. Z pomieszczenia po lewej usłyszałem szum płynącej wody i zamknąłem oczy. Przecież oni nie mieli nawet normalnych drzwi! Co to za miejsce, w którym nie ma…
Powietrze ze świstem wydostało się z moich płuc, gdy przypomniałem sobie rozmowę w pociągu. Nightmare twierdził, że strasznie narzekałem na dzielenie przestrzeni z innymi, że bardzo mi się nie podobał brak prywatności, a więc czy to może oznaczać, że miejsce, w którym się obudziłem to…
- Rezydencja Świętych?... – wychrypiałem, prawie nie poznając swojego głosu. Żałowałem, że odmówiłem szklanki wody…
- Pomóc ci wstać?
Oburzenie, jakie odczułem po tym jednym zapytaniu było nieporównywalne ze wszystkim, co do tej pory przeżyłem. POMÓC?! I co jeszcze?! To, że cholerna sierota Velvet dał się zaciągnąć w pułapkę nie znaczyło, że pozwolę sobie na jakąkolwiek litość!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/4-9.jpg
Miałem wrażenie, że wszystkie moje kończyny nagle ważyły tonę. Z trudem udało mi się podnieść i usiąść na brzegu łóżka, walcząc przy tym z nadchodzącymi mdłościami. Przed oczami śmignął mi jakiś szkarłatny materiał, a chwilę po tym poczułem dotyk na ramieniu. Gwałtownie strąciłem obcą dłoń i podniosłem się patrząc prosto na…
Kogoś.
Mężczyzna stojący przede mną miał ciemną, niebiesko-szarą skórę, spiczaste uszy i oczy w jakimś dziwnym odcieniu. Wyglądał tak niezwykle, tak nieludzko, a jego ubranie… O bogowie, chłop w kiecce! No, tego jeszcze nie grali! Zastanawiałem się, czy wybuch śmiechu byłby rozsądnym sposobem, aby dać upust moim odczuciom, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, patrząc się bez skrępowania na tą przedziwną istotę. Nightmare był przerażający z tymi swoimi czerwonymi tęczówkami, ale nieznajomy stojący przede mną bił go na głowę. Sprawiał wrażenie sympatycznego, ale nie był człowiekiem i jedynie go przypominał. Czułem łzy zbierające się w kącikach moich oczu i wolałem nie sprawdzać, czy powstały one w wyniku ujrzenia tej intrygującej osobliwości, czy może braku obecności Nightmare’a. Gdzie on się podziewał? Dlaczego byłem tu zupełnie sam?
- Nazywam się Yuno – powiedział nieznajomy. – Jestem guwernantem.
- Kim? – zapytałem, chociaż odpowiedź w ogóle mnie nie interesowała. Jak dużo mógł wiedzieć?... Może po prostu udawać, że zostałem pobity i bolą mnie gnaty? Nikt nie miał prawa się dowiedzieć o tym, co zdarzyło się w zagajniku…
- Opiekuję się tutejszymi kadetami, dbam o to, aby wszystkie ich potrzeby były zaspokojone.
Moim ciałem targną silny dreszcz, co nie uszło uwadze Yuno. Potrzeby… W spełnieniu jednej z męskich potrzeb brałem osobiście udział i na samą myśl zrobiło mi się niedobrze.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/5-9.jpg
Mężczyzna patrzył na mnie przez chwilę, a ja w tym czasie wymyślałem odpowiednie usprawiedliwienie na swoją reakcję, lecz nie musiałem się nawet fatygować, by cokolwiek powiedzieć. Guwernant wyminął mnie i najzwyczajniej w świecie zaczął ścielić moje łóżko, nie odzywając się nawet słowem. Poczułem się jeszcze bardziej zagubiony, niż na początku, miałem wielką potrzebę, aby się komuś wytłumaczyć, a w sypialni był tylko on.
- Na początku bolało mnie bardziej, ale teraz jest lepiej! – wypaliłem do jego pleców. – Gdyby był jeden poradziłbym sobie, już brałem udział w bójkach i…
- Velvet – Yuno przerwał mi, wygładzając poszewkę na poduszce. – Dobrze wiemy, co się tam wydarzyło.
- Wiemy?... – wykrztusiłem, przełykając z trudem ślinę. – Kto wie?...
Guwernant westchnął cicho, wciąż na mnie nie patrząc. Poczułem nieprzyjemny skurcz w żołądku wiedząc, że nie spodoba mi się odpowiedź na to pytanie.
- Ojciec nasz powiedział wszystkim – odparł mężczyzna. – Wpadł w szał. Zawiodłeś go straszliwie i postanowił, iż to właśnie będzie kara, że wszyscy dowiedzą się, co miało miejsce tamtej nocy.
- I wiedzą?...
- Wiedzą. Wyszedłeś z domu Warrena i zostałeś zgwałcony przez dwóch mężczyzn, a gdy leżałeś nieprzytomny dobierał się do ciebie jakiś włóczęga.
- Włóczęga?! – wykrzyknąłem czując, jak krew odpływa mi z twarzy.
- Nasz Ojciec się nim zajął. To było widowiskowe przedstawienie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/6-9.jpg
Yuno wyminął mnie i zabrał się za ścielenie innych łóżek, podczas gdy ja pozostałem w tym samym miejscu z rękami opuszczonymi wzdłuż boków.
Wiedzieli. Wszyscy wiedzieli. Czy faceta mogło spotkać coś bardziej poniżającego? Czy Dante naprawdę musiał zrobić z tego taką sensację?! Byłem jego synem, to działało na moją niekorzyść, więc czemu zdecydował się na takie posunięcie?
Było mi źle, chciałem usiąść w kącie i zacząć płakać, ale jednocześnie miałem ochotę coś zniszczyć, rozbić, cokolwiek! Nie wiedziałem, czy bardziej przejmowałem się tym, że wszyscy wiedzieli, co mi się przytrafiło, czy może perspektywą, że zawiodłem. Znowu. A Dante mimo wszystko poszedł tam, znalazł mnie i…
Dante żyje?!
Natychmiast chciałem podzielić się swoim odkryciem z Yuno, ale w tym samym momencie z łazienki wyszło trzech ubranych w mundurki chłopaków, którzy na mój widok zatrzymali się raptownie. Rzuciłem pierwszemu z nich – albinosowi – wyzywające spojrzenie chcąc dać do zrozumienia, że nie potrzebowałem żadnego współczucia. Dobrze, że aluzja nie była zbyt subtelna zważywszy na moje wypełnione łzami oczy.
- Ty tak zawsze na „dzień dobry”, czy może usiłujesz nas zastraszyć, co? – zapytał chłopak. – Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
- Jeśli oczekiwałeś mojej wdzięczności, to się przeliczyłeś!... – warknąłem nieco ostrzej, niż zamierzałem.
- Bez kłótni! – wtrącił Yuno. – Na śniadanie, chłopcy, później się zapoznacie.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/7-8.jpg
Chciałem odpowiedzieć, że wcale nie miałem zamiaru nikogo poznawać, ale zrezygnowałem. Czułem rumieńce na policzkach i co raz zerkałem na któregoś z kadetów, nie będąc pewnym ich reakcji. Jak ja musiałem wyglądać w ich oczach? Co sobie myśleli? Na pewno każdy z nich miał swoją wersję wydarzeń, na pewno przy śniadaniu będą o tym rozmawiać, a kiedy do nich podejdę będą mi się przyglądać, szukając potwierdzenia do swoich tez.
Chłopcy skończyli się krzątać po wspólnej sypialni i wyszli, zostawiając mnie samego z Yuno. Guwernant musiał zauważyć, jakie myśli mnie dręczyły, gdyż podszedł i poklepałem mnie po ramieniu, co widocznie miało być krzepiącym gestem, lecz miało całkiem odwrotny skutek.
- Chciałbyś o tym porozmawiać? – zapytał uprzejmie. Spojrzałem na niego z oburzeniem, nie odzywając się nawet słowem. – Odpowiadam tu za porządek i naprawdę byłbym ci wdzięczny, gdybyś w ocenie swoich kolegów nie posługiwał się wyłącznie stereotypami. Każdy z nich ma swoją własną historię i żadna z nich nie jest tak szczęśliwa, jak twoja.
- Szczęśliwa?! – powtórzyłem. – Nie wierzę własnym uszom! Jak dotąd wszystko, co mnie spotkało było…
- O tym porozmawiasz z naszym Panem – przerwał mi. – Ale nie możesz się do niego udać bez przygotowania. Chodź ze mną.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/8-8.jpg
Yuno poczekał chwilę, aż się uspokoję, po czym wyszedł z sypialni rzucając mi jeszcze przyjazny uśmiech. Przechodząc pod łukiem znów poczułem to dziwne uczucie złości. To przechodziło moje pojęcie… Jak do sypialni, czy łazienki może nie być DRZWI? Mogli mi wcisnąć każdy kit, ale nigdy bym nie uwierzył, że ci wszyscy wariaci tak mocno się kochali i sobie ufali, że postanowili pozbawić się prywatności! Dobrze, że przynajmniej nie nosili jakichś krzykliwych łachów, czy czegoś podobnego…
Minęliśmy schody, przeszliśmy przez prawie całą długość jadalni i zatrzymaliśmy się dopiero przy następnych stopniach, za którymi dostrzegłem toaletkę. Moje brwi powędrowały w górę, a mężczyzna jedynie wskazał mi owy przedmiot ręką. Nie miałem zamiaru dać się wrobić w jakieś makijaże, popaprane fryzury, albo coś w tym stylu.
- No, śmiało – zachęcił mnie Yuno. – Nasz Pan nie chciałby, abyś wyglądał jak ostatni włóczęga.
- A wyglądam, jak ostatni włóczęga? – prychnąłem.
- Mam nadzieję, że nie liczysz na szczerą odpowiedź, chłopcze.
Westchnąłem i odsunąłem stołek, siadając na nim zamaszyście, czego natychmiast pożałowałem. Uniosłem się odrobinę, a na mojej twarzy pojawił się grymas bólu, gdy odezwała się część ciała, o której najchętniej bym zapomniał. Miałem nadzieję, że moje krzywdy zostaną mi jakoś wynagrodzone, wciąż nie potrafiłem przeboleć, iż stałem się tym „Och, Jak Strasznie Skrzywdzonym Przez Los Chłopcem, Na Którego Trzeba Chuchać I Dmuchać!”.
- Dorwał ich, prawda? – zapytałem nawet się nie zastanawiając, czy guwernant wiedział, o kogo mi chodziło. – Już ich nie ma?
- Ojciec nasz pragnie porozmawiać właśnie o tym – odparł elf. – Odwróć się przodem do lusterka.
Tak też zrobiłem. W dłoni Yuno zalśniły nożyczki.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/9-8.jpg
Nie pozwolił mi patrzeć w obawie przed zbłąkanymi kosmykami włosów, które mogły wpaść mi do oczu, a przynamniej tak powiedział. Gdy już skończył i pozwolił mi zobaczyć odbicie odkryłem, że gdybym od początku widział, co robił ze mną Yuno nigdy w życiu bym się na to nie zgodził.
- Co to do cholery ma być?! – ryknąłem, zrywając się ze stołka. Mężczyzna stał kawałek dalej, a na jego twarzy widniał wyraz uprzejmego zainteresowania. Wkurzył mnie…
- To? – upewnił się, skinąwszy na moje włosy. – Fryzura. Ładna?
- Teraz wyglądam, jak baba!
- Jeśli o to chodzi, to i tak nie ma zbyt wielkiej różnicy. Zawsze byłeś zniewieściały, Velvet. Teraz przynajmniej widać, że wiesz, co to grzebień.
Odwróciłem się do niego tyłem i jeszcze raz spojrzałem na lusterko. O Boże… Jak chwilę wcześniej byłem ostatnią sierotą, tak teraz awansowałem na stanowisko pośmiewiska! Podobała mi się moja ostatnia fryzura, co z tego, że potargana? Nie miałem jakichś kołtunów, czy czegoś podobnego! Może i nie wyglądała najschludniej, ale, z jakiej racji miałem się stroić dla Dante?!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/10-8.jpg
- Będą się śmiać – mruknąłem.
- Nie odważą się – westchnął Yuno, krzyżując ręce na piersi.
- A co? Nie wolno im? – warknąłem. – Gdybym był na ich miejscu zacząłbym wyć ze śmiechu pomimo zakazów!
- Nie odważą się – powtórzył guwernant. – Wierz mi, gdyby nieodpowiednio zareagowali spotkałoby ich coś znacznie gorszego, niż ciebie.
Bardzo chciałem udawać, że jedynym złem, jakie mi się przydarzyło była ucieczka z własnego domu i zobaczenie upiorów, lecz najwidoczniej będą mi do końca życia wypominać to, co wydarzyło się w lesie. Chcieli mi w ten sposób jakoś pomóc? Bardzo *miłe* pocieszenie… A zdawało mi się, iż Yuno należał do grupy tych „całkiem przyjemnych” ludzi… istot… czy czegoś.
- Jest idealnie – powiedział mężczyzna. – Nasz Pan się ucieszy.
- A co on ma do tego?
- Czesał cię w identyczny sposób, gdy jeszcze tutaj mieszkałeś.
Moja złość może i jeszcze do końca mi nie przeszła, ale wyraźnie czułem, jak puchłem z dumy.
Czesał mnie. Dante. Osobiście. TYLKO mnie. A biorąc pod uwagę, że był tutaj najważniejszy i wszyscy okazywali mu bezwzględny szacunek uznałem, że źle nie było.
- Czas na twój mundur – odezwał się elf. – Pomóc ci się przebrać?
Spojrzałem na niego z oburzeniem. Przebrać? Mnie? W życiu!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/11-8.jpg
Spodziewałem się, że „mundur” będzie się składał z moro, kamaszy i jakiegoś beretu i ogromna była moja ulga, gdy otworzyłem szafę i wyjąłem z niej parę skórzanych spodni, zieloną, krótką koszulkę, kurtkę oraz rękawiczki bez palców. Czułem się naprawdę kimś szczególnie, że teraz naprawdę się wyróżniałem i byłem z tego powodu naprawdę zadowolony. Yuno zaprowadził mnie na drugie piętro, z którego wyszliśmy na coś w rodzaju tarasu. Pierwszy raz miałem możliwość obejrzenia Rezydencji z zewnątrz i tylko cudem powstrzymałem się, by nie parsknąć śmiechem. W dole wspaniały ogród, wszędzie wysokie kolumny, marmurowe chodniki i rzeźbione drzwi… Jak w bajce! I czego ja się mogłem spodziewać po facecie, który nosił koszulkę z misiem? Litości!
- Wejdziesz tam sam – uprzedził mnie Yuno, kiedy już znaleźliśmy się pod odpowiednimi drzwiami.
- Nie pójdziesz ze mną? – zdziwiłem się.
Elf uśmiechnął się przepraszająco.
- Mnie nie wolno tam wchodzić. Nie jestem na tyle godny. Ale powodzenia – powiedział na koniec, po czym ukłonił się i wrócił z powrotem do głównego budynku.
Nie jest godny… Oho, no to sobie Dante rządzi pełną parą!
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/12-8.jpg
Stałem tam przez jakiś czas zastanawiając się nad odpowiednią przemową. Jeszcze nigdy nie zwracałem się do Dante bezpośrednio, więc co mogłem powiedzieć? Cześć tato? Brzmiało kretyńsko! Znacznie bardziej wolałem się zastanawiać nad tym, co napotkam w jego sypialni, niż jakimś durnym przywitaniem. Zaraz w progu potknę się o pluszowego misia? Czy może z szafy będą na mnie łypały puste ślepia porcelanowych laleczek? To byłoby takie typowe!
Nie miałem pojęcia, jak długo zbierałem się do wejścia, ale otrząsnąłem się z rozmyślań dopiero, gdy zobaczyłem szybko płynące po posadzce cienie. Spojrzałem w górę i ujrzałem fascynujące zjawisko: słońce przesuwało się po niebie z zadziwiającą prędkością, a na horyzoncie z każdą chwilą pojawiała się czerwono-żółta łuna. Czyżby nadchodziła już noc? Niemożliwe! Jak w ciągu kilku sekund czas mógł tak gwałtownie przyśpieszyć?
Spojrzałem powoli w stronę drzwi prowadzących do sypialni ojca i przełknąłem głośno ślinę. Wyglądał, jak dzieciak i nosił sweterek z misiem, ale w tej chwili był pewnie na mnie wściekły. To nie wróżyło dobrze… Nacisnąłem ostrożnie klamkę i pchnąłem drzwi, wchodząc do środka.
- Jestem tutaj, bo…
- Wiem, po co tu jesteś! – przerwał mi rozwścieczony, męski głos.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/13-8.jpg
Dante obrócił się na pięcie patrząc na mnie spode łba. Opuściłem wzrok pod tym nieprzyjemnym spojrzeniem i utkwiłem go w ciężkim woluminie, jaki znajdował się w dłoni ojca. Nie pamiętałem mężczyzny zbyt dobrze, ale pierwszego dnia, gdy zjawił się na progu mojego domu z pewnością nie wyglądał aż tak strasznie. Głos uwiązł mi w gardle i poczułem się nagle, jakbym był jakimś dzieckiem przyłapanym na wagarach przez rodziców. Co powinienem zrobić? Przeprosić? Zapytać o wyjaśnienia? Czy może odejść i wrócić, gdy zdobędę wystarczająco dużo odwagi? Zacząłem już rozumieć, co kierowało Yuno, kiedy zajmował się moimi włosami: wiedział, że Dante był zły i liczył, że uczesanie mnie tak, a nie inaczej przywoła jakieś wspomnienia i ojciec się rozchmurzy. Modliłem się, aby nastąpiło to już niebawem… Nie pomagał również mroczny, średniowieczny wystrój pokoju. Czuł chłód bijący zarówno od ścian, jak i od blondyna, ciemne, wiekowe meble tylko świadczyły o stanowczości mężczyzny i naprawdę, naprawdę żałowałem, że wcześniej go nie doceniałem.
- Coś tak ucichł, co? – warknął Dante. – Nie będziesz szczekał? Nie będziesz się ze mną kłócił? A może nie masz odwagi, bo myślisz, ze jestem silniejszy, niż Warren? Nie, poczekaj… - zachichotał. – Ależ OCZYWIŚCIE, że jestem!
Skuliłem się, próbując ukryć głowę między ramionami. Och, dobrze wiedziałem, o czym mówił. Tamten dred musiał mieć na imię Warren i na pewno opowiedział ze szczegółami, jak przebiegła nasza kłótnia. W jaki sposób mogłem się bronić? Powiedzieć, że chciałem mięsa? Doprawdy, bardzo mądra wymówka…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/14-8.jpg
- Nie chciałem tego… - powiedziałem cicho, ledwie dosłyszalnie.
- Nie chciałeś! – krzyknął, a ja aż się zatrzęsłem ze strachu. – Oczywiście, że nie chciałeś! Tak jak wielu innych rzeczy, czyż nie? Hm, co to mogło być… Pobicie? Poniżenie? GWAŁT?
Postanowiłem, że nie będę tego słuchać i po prostu wyjdę, nie przewidziałem jednak, że moje nogi zapragnął się zbuntować i zostaną w miejscu. Nie mogłem nawet poruszyć ręką i szybko się zorientowałem, iż Dante siłą trzymał mnie obok siebie. Siłą pochwycił mój Czas.
- O czym ty w ogóle myślałeś?! Tak źle ci było w tamtym domu?! DOMU, Velvetnight! Osobiście go wybrałem, żebyś nie musiał więcej spać w jakiejś piwnicy bez ogrzewania! A ty po prostu… - machnął ręką. – CO cię podkusiło?! Dlaczego stałeś się taki nieposłuszny?!
Poczułem się jak pies, którego karcił właściciel. Dlaczego byłem nieposłuszny? W głębi duszy wiedziałem, że nie musiałem taki być, ale jakaś część mnie zwyczajnie chciała się zbuntować i dlatego to zrobiłem. Podejrzewałem, że Aquila nie miał z tą decyzją zbyt wiele wspólnego.
- Tak wyszło… - mruknąłem, wzruszając bezradnie ramionami, które nagle stały się niemiłosiernie ciężkie.
- Wyszło, co? Tak samo, jak rozmowa z wrogiem, prawda?
- Nie wiedziałem… - jęknąłem, czując rosnące poczucie winy. – Wiedział o różnych rzeczach i… I pomyślałem, że był taki jak…
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/15-7.jpg
Dante warknął jakieś niezrozumiałe słowo i odrzucił książkę w bok. Zacisnąłem mocno oczy obawiając się ciosu, ale poczułem jedynie ruch powietrza, gdy mężczyzna wyminął mnie i zatrzymał się dopiero przy wielkim łożu z baldachimem. Zupełnie nie wiedziałem, co mogłem powiedzieć na swoje usprawiedliwienie. Gdyby blondyn chciał przedstawiłby mi wszystkich swoich podwładnych, a skoro tego nie robił musiał mieć widocznie jakiś powód. Poza tym ci „podwładni” nigdy sami by mnie nie zaczepili. O czym ja właściwie wtedy myślałem? Tak bardzo przeszkadzało mi towarzystwo Warrena, że się z nim pokłóciłem i odszedłem? Czy może to Aquila aż tak mnie oczarował? Był piękny, miły, a mnie brakowało kogoś życzliwego… No to rzeczywiście sobie znalazłem!
- Przepraszam… - wyszeptałem, stając przodem do ojca. Pozwolił mi na ten ruch, a ja wyraźnie czułem, iż na więcej po prostu nie będzie mnie stać. – Byłem… smutny… - wykrztusiłem, rumieniąc się. Beznadziejnie to zabrzmiało, ale mówiłem prawdę. – Nie wiedziałem, że miał złe zamiary… Nie wyglądał tak… Tak jak ci z domu i…
- To był syn Laine – przerwał mi mężczyzna, marszcząc groźnie brwi. – Ten, którego zamurowaliśmy w ścianie, gdy był dzieckiem. Poznałeś jego imię, więc czemu za nim poszedłeś?!
- Nie poznałem! – jęknąłem. – Nie przedstawił mi się…
- Jeszcze lepiej!
Tak, byłem naiwnym smarkaczem, który z pewnością wlazłby do samochodu obcego, gdyby ten zaoferował mu cukierka! Tak strasznie było mi przykro, że zawiodłem ojca, iż całkiem poważnie rozważałem możliwość padnięcia na kolana i doczołgania mu się do stóp. Ta jego siła, ta duma wpływała na mnie w tak nadzwyczajny sposób, że rozumiałem, co czuli jego poddani. Mogliby lizać jego nogi i odczuwaliby dzięki temu przyjemność. Mnie było już bardzo niedaleko, aby postąpić podobnie.
- Nie wiem, co mogę powiedzieć… - mruknąłem zgodnie z prawą i w przypływie nagłego natchnienia, dodałem: - Błagam o wybaczenie, ojcze…
Moje słowa musiały go niesamowicie zdziwić, gdyż jego brwi powędrowały w górę, a zaraz po tym kąciki jego ust uniosły się lekko. Spojrzenie Dante również zmiękło, teraz wyglądał na prawie rozczulonego.
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/16-6.jpg
Oparł dłonie na moich ramionach, a ja z jakiejś niewiadomej przyczyny położyłem rękę na jego biodrze, czując się nagle niesamowicie szczęśliwy. Miałem nadzieję, że mi wybaczy, że od tej chwili wszystko już będzie między nami dobrze. Nigdy nie czułem takiego oddania względem kogokolwiek i cieszyłem się, że to właśnie Dante był osobą, którą tak bardzo szanowałem.
- Zawsze wiem, gdy dzieje ci się krzywda, Velvetnight – powiedział, patrząc na mnie trochę smutno. – Możesz sobie tylko wyobrazić, co czułem, kiedy groziło ci niebezpieczeństwo i nie zastałem się w domu Warrena. Obiecaj… Nie, PRZYSIĘGNIJ, że więcej nie zrobisz czegoś podobnego, że już zawsze będziesz posłuszny.
Już nie był zły i dobrze o tym wiedziałem. Postanowiłem podziękować później Yuno za to nowe uczesanie. Ojciec patrzył na mnie z takim uczuciem, z taką tęsknotą, że zwyczajnie chciałem rzucić mu się w ramiona. Dante chyba odczuwał to samo, gdyż odsunął się odrobinę i wskazał głową swoje łoże.
- Dziś będziesz spał tutaj – powiedział. – Chcę cię mieć dla siebie, chociaż przez te kilka godzin.
Nie miałem zamiaru się stawiać, ale w głowie zaświtało mi pytanie, które musiałem natychmiast zadać.
- A co z nimi? – wypaliłem. – To znaczy tymi, którzy… No…
- Są w Rezydencji – rzekł. – Przeklętej Rezydencji. Tam jest ich siedziba.
- I co… zrobimy?... – zapytałem niepewnie.
Dante uśmiechnął się delikatnie, mrużąc oczy.
- Zniszczymy ich. Wybijemy, co do jednego.
Pozwoliłem się objąć i z lekkim wahaniem oddałem uścisk. Blondyn może nie widział żadnego problemu w likwidowaniu upiorów, ale mnie jedna rzecz nie dawała spokoju.
Gdzieś tam był syn Laine. Czy będzie potrafiła go zabić, skoro tak bardzo się załamała, rzekomo słysząc jego głos w Rezydencji?
http://i271.photobucket.com/albums/jj156/ruder_18/17-5.jpg
Nie odczuwałem zmęczenia, właściwie to bałem się, że nie będę mógł zasnąć, ale Dante znów posłużył się swoimi umiejętnościami i gdy tylko się położyłem poczułem, jak zaczęła ogarniać mnie senność. Przez długi czas patrzyłem na uśpioną twarz ojca, na delikatny uśmiech błąkający się na jego ładnych wargach i zacząłem rozmyślać, co takiego musiał przeżyć, iż stał się kimś tak silnym i szanowanym. Jak przez mgłę pamiętałem słowa Aquili, który sugerował, że Dante sypiał z innymi ludźmi wręcz „zawodowo”. Żył już wiele lat i na pewno zdarzało mu się uprawiać seks, ale nie byłoby to przecież żadną tajemnicą. Nie chciałem pytać go o to wprost i tuż przed zaśnięciem postanowiłem, iż z samego rana dowiem się wszystkiego od Yuno. Miałem nadzieję, że przynajmniej on zdradzi mi kilka szczegółów z zagadkowego życia mojego ojca.
niepokorna
29.03.2009, 14:19
już czytam!
Łooo, poleciałaś ostro :P
święta Rezydencja, Yuno, Dante i Velvet... robi się coraz ciekawiej.
Jestem strasznie ciekawa dalszych losów naszego bohatera, ale Ty o tym wiesz (prawdaaaa ?:P)
Nie było Nighta :<
Yuno to jednak mądry jest, słsznie zrobił, zmieniając Velvetowi fryz ;D
Wg mnie piszesz świetnie :)
Callineck
29.03.2009, 16:08
Fantastyczny odcinek. W trakcie czytania przeniosłam się zupełnie do innego świata. Ale to norma przy Twoim FS.
Do Velveta zdaje się docierać co go tak naprawdę spotkało. Po szoku przyszedł wstyd, zażenowanie i chyba też poczucie winy.
Nie podobało mi się na poczatku, że Dante wszystkim o tym powiedział, ale doszłam do wniosku, że Velvet lepiej upora się z tym co go spotkało jak nie będzie udawał, że nic sie nie zdarzyło.
Ja też tęsknię za Nightem, mam nadzieję, że się pojawi w Rezydencji.
Mam pytanie. Czy to powtórzenie pierwszego akapitu jest specjalnie?
I znalazłam jedną literówkę:
- Jestem tuta, bo…
scarlett
29.03.2009, 16:45
Biedny, zawstydzony Velvet z obolałą częścią ciała :(
A jego rozmyślania i refleksje są rewelacyjne^^
I sama też się stęskniłam za Panem Koszmarem :(
<ah ta nieumiejętnośc piania komentarzy :[ >
no po prostu super
nie spodziewałam się tego wszystkiego
a ci kadeci... troche dziwni
zastanawiam się po co wogole są w Reyzdencji...
no a ten Yuno tez jest fajny
No na reszcie!!
Nie wiem jak długo można czekać na Twoje odcinki, ale wiem, że warto ;)
Uwielbiam tą historię i sposób w jaki piszesz :)
Czekam na dalsze losy Velveta :)
Red Trumpet
29.03.2009, 18:52
No bosko! Warto było czekać!
A ten Yuno to fajny jest.
Jedna uwaga: powtózenie pierwszego akapitu...
Świetnie się czytało, ale nie było Nightmara!
Już nie moge się doczekać kolejnego odcinka...:)
Bardzo się cieszę, że Wam się podoba ^^ Nightmare oczywiście się pojawi, w końcu skoro szlaja się za Dante musi należeć do elity, nie? xD Dodam jeszcze, że w Rezydencji przebywa jego brat, o którym była mowa, i którego niebawem poznacie w kolorach ^^
Dzięki za wyłapywanie błędów, bardzo to przydatne ^^
A po co są kadeci w Rezydencji? Wyjaśnię ^^ Jeżeli czegoś nie łapiecie, to po prostu piszcie xD Staram się przekazywać wszystko jasno i przejrzyście i dla mnie to jest zrozumiałe (może dlatego, że wiem, jak potoczą się ich dalsze losy), ale jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości - czekam na pytania x3
Dzięki za komentarze x3
wiecie co ?
możnaby zrobić z tego fotostory film :)
założe się, że byłby jednym z mych ulubionych
no i jeszce jedno pytanko:
jestem ciekawa dlaczego kadeci zamieszkują Rezydencje
hej, ja musle, ze zumzool ma switny pomysl z tym videostory :)
no Ruder, jeszcze troche i doczekasz sie ekranizacji :P
Red Trumpet
01.04.2009, 19:35
Właśnie! Też popieram pomysł z videostory! Ale ja myśle, że zumzool chodziło o taki normalny film, z aktorami i wogóle...
A tego brata i Nightmara to nie moge się już doczekać.
Ruder! Gdzie jesteś????
Red Trumpet
25.04.2009, 09:51
Sory za post pod postem, ale muszę to napisać!
RUDER!!!!! GDZIE JESTEŚ???!!!
Kurcze, Ruder kiedy będzie następna część?
tyle czasy czekamy że aż brakuje mi Velveta :(
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.