Zobacz pełną wersję : Szansa
Witam Szanowne Towarzystwo :)
Postanowiłam przesunąć premierę o jeden dzień.Na rozpoczęcie nowego miesiąca macie prezencik w postaci najnowszego FS by Liv ;)
FS w trochę innej formie, niż wcześniej Wam znana (albo i nie ;P)
Mam nadzieję, że kolejna część historii Lily również się spodoba.
Życzę miłej lektury :)
I
Porwanie
23 XI 2024r.
http://img406.imageshack.us/img406/5557/01an9.jpg
Listopadowy chłód dający przedsmak zimy ogarnął całą Polskę.
Przyroda, przybrawszy ponurych barw, przygotowywała się do snu zimowego pod bielusieńką, śniegową pierzyną.
Na niebie często gościły deszczowe, ciemne chmury, a z nich od czasu do czasu lunęły tysiące zimnych, nieprzyjemnych kropel.
Schronienie przed srogością jesieni ludzie znajdywali w domowym zaciszu.
Niemalże w każdym mieszkaniu podczas smętnych, listopadowych dni można było rozwiać szarą aurę łykiem gorącej herbaty i wymianą zdań na temat smętności żywota z bliską, zaufaną osobą. Skutki takiego działania były widoczne: mimo smutku panującego na zewnątrz na twarzach ludzi można było bez problemu dostrzec szczery, krzepiący uśmiech.
Tak było niemalże w każdym domu, jednak do każdej zasady można znaleźć wyjątki.
Życie, najlepszy i najbardziej nieprzewidywalny pisarz, spisał wiele historii wielu ludzi. Wiele z nich było podobny, ale żadna nie powtórzyła się drugi raz.
I może na pozór tego nie widać, to wielu w tak niezauważalny sposób przeżywa próby losu. Ma okazję poczuć smak zapisanej przez Życie opowieści na własnej skórze.
Najbardziej dotkliwe, czasami niewidoczne dla oczu osób z zewnątrz, są cierpienia ducha.
Wśród nas jest tyle istot, które przeżywają osobistą tragedię.
Nie jest jednak regułą, że ból bliźniego jest niezauważalny. Przecież tyle miłosierdzia okazuje się potrzebującym: pomoc materialna, duchowa...
Zazwyczaj są to ludzie, dla których da się jeszcze coś zrobić. Ale są i tacy, którym mimo naszych szczerych chęci nie umiemy pomóc. Jedyne, co możemy zrobić, to współczuć, lub ewentualnie prosić Stwórcę o zlitowanie się nad nimi, albo chociażby ulżenie w walce z przeciwnościami losu, z nadzieją, że prośby zostaną wysłuchane.
***
Halinów, niepozorna mieścina na wschód od stolicy.
Tak jak inne miasta przeżywająca jesienny smutek.
Domy i ich mieszkańcy, którzy bronią się przed smętnością świata o tej porze roku. Dzielni wojownicy gotowi stawić czoło przeznaczeniu. Z niepewnym jutrem wkraczający w każdy dzień, z nadzieją, że los ich i tym razem oszczędzi.
W wielu przypadkach z tej cichej mieściny, udaje się uniknąć wpadnięcia do świeżo wykopanego dołu, na którego dnie znajdują się niezliczone ilości zmartwień i problemów.
Ale jednak NIE WSZYSKIM się udało i... wpadli.
***
Był wieczór. Zimny, deszczowy, ponury...
Smutny. Tak, to zdecydowanie.
Płakała przyroda, wylewając na ziemię potok łez w postaci zimnych kropelek wody, i płakała Ona.
http://img406.imageshack.us/img406/2023/02gg5.jpg
Ale Jej płacz był znacznie bardziej rzewny i jeszcze bardziej przepełniony żałością.
Zegar w korytarzu właśnie wybijał godzinę szóstą.
Inni, słysząc osiemnaście uderzeń pewnie złapaliby się za głowy i wydali dźwięk niezadowolenia typu: "Boże, jak ten czas szybko leci!"
Ona nawet tego nie zauważyła.
Stała jak słup soli przy tym oknie i ślepo patrzyła się w stronę drogi, jakby wyczekiwała ratunku.
Ale ten nie nadchodził...Nie mógł nadejść.
Ona właśnie była jedną z tych osób, którym nie można było pomóc.
- Tania, wróć do mnie...- szeptała z żałością, po czym zaraz na nowy wybuchała płaczem.
Zabrano ją. Zabrano Jej Słońce, przyczynę radości, największy skarb... Zabrano w tak bestialski sposób...
***
http://img519.imageshack.us/img519/4373/03ml0.jpg
- Mamusiu, co się stało?- zapytała Ją ciemnowłosa dziewczynka, widząc, że Mamusia coraz bardziej się denerwuje.
Ona westchnęła ciężko. Że też właśnie teraz musiał nawalić ten bankomat!
- No tak... Jak zwykle ta diabelska maszyna nie chce działać!- zaklęła wściekła.
- Chodź, Taniuś, idziemy do innego bankomatu- zwróciła się w stronę dziewczynki.
Ta natomiast podała Jej rękę, żeby Mamusia nie zgubiła jej.
- Pójdziemy na skróty, wiesz?- oznajmiła Kobieta, po czym skręciły w przejście między ceglanymi murami bloków.
Warszawa, w 23 dniu listopada o godzinie drugiej po południu wydawała się miastem dość spokojnym. Ulice były prawie, że puste, od czasu do czasu przejechał jakiś samochód i to było wszystko.
Niebo powoli napełniały deszczowe chmury. Wiatr z każdą minutą przybierał na sile, więc gdy tylko spotkał jakiegoś zmarzniętego przechodnia, zaraz dokładał mu jeszcze większej porcji zimna.
Tym dwóm jednak to nie przeszkadzało. Obie, ciepło ubrane bez wytchnienia brnęły naprzód między blokami.
- No, już prawie jesteśmy- powiedziała z uśmiechem na ustach starsza z nich.
Chwilę potem przed oczami stanęła im kolejna "piekielna maszyna". Blondynka uśmiechnęła się pod nosem.
- Córciu, stój tu grzecznie- przykazała dziecku. Ono zaś posłusznie kiwnęło głową.
Teraz rozpoczęła się mordercza walka. Trzeba było wystukać na tej starej klawiaturze niemożliwie długi numer konta.
Zajęło Jej to tym więcej czasu, gdyż w wyniku stresu trzęsły Jej się ręce. Chciała to już mieć za sobą, no ale niestety.
- Cholera!- zaklęła cicho.
Okazało się, że i ten bankomat był zepsuty- cyfry mimo opornego wciskania, nie chciały pokazać się na ekraniku.
- Córciu, wracamy do...
Zamarła. W miejscu, w którym przed chwilą stała dziewczynka nikogo nie było.
- Szybko! Ruszaj się, bachorze!- usłyszała groźne pokrzykiwanie.
Obejrzała się w tamtą stronę.
Dwóch czarno ubranych facetów próbowało wcisnąć do auta Jej córeczkę.
Ona, nie czekając ani chwili, rzuciła się w tamtą stronę.
http://img519.imageshack.us/img519/3277/04fp2.jpg
- O k****, spadamy!- krzyknął jeden z nich, zdenerwowanym ruchem próbując się wgramolić na przednie siedzenie.
- STÓJCIE!- krzyczała wściekłym głosem w stronę furgonetki.
Ta była coraz bliżej. W Jej sercu zrodziła się nadzieja, że jednak zdąży wyratować dziewczynkę.
Ale nagle...
Nie! Upadła...
Jej ręce poczuły zimny beton. Nogi przeszył ostry ból. Tak ostry, że od razu nie mogła wstać, mimo iż próbowała.
Dalej wydarzenie działy się jak na przyspieszonym filmie; ryk zapalanego silnika i głośny pisk opon, a potem coraz szybciej oddalający się samochód.
Dopiero po chwili spostrzegła, że Jej ręce krwawią, a spodnie ma rozdarte.
Szybko sięgnęła do torebki, która leżała zaraz przy Niej, po chusteczki.
Na śnieżno białym materiale zagościła spora plama krwi, zarówno z prawej, jak i lewej dłoni.
Ciągle czując ból podniosła się. Tym razem się Jej to udało.
Tak bezradnie nie czuła się jeszcze nigdy. Nikogo tak nienawidziła, jak porywaczy Jej dziecka. Pierwszy raz Jej serce było tak przepełnione żalem i goryczą.
Spuściła głowę, po czym nastąpił rozlew łez.
Te wspólnie tworzyły jakby wodospad- cały czas spadały z tą samą, w dodatku, ogromną ilością.
Ale były jakby ochłodzeniem tego rozgrzanego żalem serca. Mimo wszystko, dodawały Jej lekkiej otuchy.
Pomału zaczynała Jej wracać świadomość. Jedyną rzeczą, którą wcześniej miała w głowie, było okropne przeświadczenie, że wzięto Jej córeczkę i to drugie, jeszcze gorsze- że ona, jej najwspanialsza w świecie Mamusia, jedna z osób, które darzyła największą i najszczerszą miłością, jej nie uratowała.
Teraz natomiast do Jej głowy dochodziła myśl, że musi spróbować ją odzyskać, że jeszcze nie wszystko stracone. Przecież porywacze zażądają jakiegoś okupu w zamian za małą, ale ona będzie wolna. Co tam z kasą!... Byleby odzyskać ukochane dzieciątko.
Szybkim krokiem udała się do samochodu. Już wiedziała- musi to zgłosić na policję.
Jej bordowe Renault stało na szczęście ciągle w tym samym miejscu. Pospiesznie wygrzebała kluczyki, po czym zasiadła za kierownicą.
Dalej robiła wszystko niemalże automatycznie. Nawet ręce same władały kierownicą, jakby próbując dostarczyć ją w odpowiednie miejsce.
W końcu zajechała przed komisariat.
O dziwo, nawet parking nie był taki pełny, jak to zwykle bywało. Szybko przeszła na drugą stronę drogi. Była coraz bardziej zestresowana. Przecież jeśli źle opisze córkę, policji trudniej będzie ich znaleźć. Nie mogła do tego dopuścić. Białe, przeszklone drzwi ciemnoceglanego budynku, o dziwo, również nie działały tak jak trzeba.
"Ludzie, co się dzieje z tym miastem?!"- myślała zdenerwowana próbując któryś raz je otworzyć.
I kolejna dawka zdenerwowania...
Wiedziała, że nie powinna, ale innej rady nie było. A z resztą, teraz to już niewiele zmieni...
W końcu przyszła odsiecz w postaci idącego w Jej stronę mężczyzny.
Był niewiele starszy od niej, miał może z 30 lat. Wysoki szatyn i ciemnych oczach i spokojnym wyrazie twarzy. Pomyślała, że pewnie nie zostawi Jej samej w obliczu nieszczęścia (oraz pecha) i pomoże przy otwieraniu tych głupich drzwi.
- A do południa mieli je naprawić...- powiedział niezadowolonym głosem, widząc że drzwi z trudem ustępują. Próbując dostać się do środka, o mało ich nie wywarzył.
- Proszę, niech pani wchodzi- rzekł zapraszając Ją ręką
- Dziękuję bardzo- odpowiedziała, wkraczając w długi korytarz.
- Nie wie pan, czy jest może komendant?- zapytała go.
http://img258.imageshack.us/img258/8741/05sn9.jpg
- Komendant... Eeee... Ja jestem komendantem- odparł z lekkim uśmiechem
- Chciałam zgłosić porwanie- powiedziała bez ogródek
- Proszę za mną- odparł, prowadząc ją do gabinetu.
I ona i mężczyzna usadowili się w wygodnych fotelach zielonego gabinetu.
Był to pokój bardzo ładniej urządzony: meble były nowe, można było dostrzec wiele dekoracji (tak, ten człowiek miał gust!), a w dodatku panowała tu nieskazitelna czystość, co bardzo Ją zdziwiło.
http://img266.imageshack.us/img266/1635/06ut5.jpg
- Dobrze- zaczął- Proszę opowiedzieć co się wydarzyło.
Drżącym głosem zaczęła snuć swoją pechową historię. Gdy stanęła w momencie, w którym zabierali Tanię, łzy znów pojawiły się na Jej bladych policzkach.
- Prze... Przepraszam, a-aale to tru-trude...- próbowała się wytłumaczyć.
- Rozumiem... I współczuję- odparł wyrozumiałym tonem
W końcu udało się Jej uspokoić i dobrnęła do końca opowieści.
- Przykro mi, naprawdę- powiedział na zakończenie mężczyzna- W ciągu mojej kilkuletniej kariery na posterunku wielu rodziców zgłaszało porwanie dzieci, ale żaden z nich nie był tak załamany jak pani.
- Widzi pan, ona za wiele dla mnie znaczy- powiedziała z beznadzieją- Na co dzień mam właściwie tylko ją i jesteśmy bardzo ze sobą zżyte. Kocham tą małą nad życie...- Jej głos się załamywał.
Spojrzał na Nią ze szczerym współczuciem. Nie, ta kobieta nie była zwykłą, 21- wieczną matką.
- Teraz proszę opisać dziewczynkę- powiedział chwilę później.
- Trzylatka, bardzo ciemne, brązowe włosy, szare oczy... Ubrana w zieloną kurteczkę, jeansy i różowy szaliczek. Włosy długie, z grzywką, przewiązane żółtą wstążeczką... Twarzyczka okrągła, nosek średniej długości, oczka troszkę wąskie, brwi ciemnobrązowe, o lekkim łuku, usta nieduże, długie...
- Wystarczy. Jakieś znaki szczególne?
- Nie, raczej nie...- mówiła, chwilę się przy tym zastanawiając.
- Jak się nazywa?
- Tania Teresa Wing.
- Nazwisko przez "w"?- zapytał przerywając pisanie
- Tak- odparła krótko.
- A teraz pani namiary... Imię i nazwisko?
- Lily... To znaczy, Lilia Wing- wyrecytowała, poprawiając się
- Adres?
- Polna 28, Halinów.
- Telefon?
- Końcówka domowego 942, komórka 774 383 200.
- I jeszcze jedno...- zaczął komendant nie do końca pewnym tonem- Czy... Czy pani mieszka sama?
Zaskoczyło Ją to pytanie. Nawet bardzo.
- Tak...- odpowiedziała również niepewnym tonem.
- A mąż?
Stropiła się. Szybko palnęła:
- Nie mieszkam z mężem.
Na szczęście o nic już więcej nie pytał.
Może sobie pomyślał, że jest rozwódką, ale co Ją to obchodziło? Jej mąż to była sprawa, o której najmniej chciało Jej się wspominać.
- Martwię się o panią... Nie powinna pani teraz być sama, w dodatku w takim stanie...
Popatrzyła w dół. Ten gość miał rację...
Ona doskonale o tym wiedziała. I choćby nawet chciała, nie mogła zapomnieć...
Tak, Jej ogromny brzuszek wskazywał tylko jedno. Była w ciąży.
Mniej więcej równo za miesiąc miało nastąpić rozwiązanie. Na świat miał przyjść Jej drugi Skarb. Drugie maleństwo, które będzie mogła darzyć szczerą, nieprzerwaną, matczyną miłością. Kochała je już teraz, ale wiedziała, że gdy spojrzy na swoje maleństwo po raz pierwszy, pokocha je jeszcze bardziej.
Lekko się uśmiechnęła, jakby do tego nienarodzonego dzieciątka.
- Dam sobie radę- powiedziała twardo.
- Mam nadzieję- odpowiedział z nadzieją w głosie.
Po krótkim pożegnaniu, miała już wychodzić. Jedną nogą była już na korytarzu, gdy komendant zawołał jeszcze w Jej stronę.
- Pani Lilio- powiedział, gdy się obróciła- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by mała jak najszybciej wróciła do swojej mamy.
- Dziękuję- odparła ze szczerym uśmiechem.
***
- Halo?- odezwał się mężczyzna po drugiej stronie.
- Tato, to ja...- zaczęła. Głos miała smutny i rozżalony.
- Lily, co się stało?- zapytał przejęty
- Gdzie teraz jesteś?- nie zważając na jego pytanie, zadała swoje.
- W Nowym Jorku... Lily?!
No tak, nie przyjedzie. Nawet nie da rady...
Kobieta o mało co nie wybuchła płaczem. Zdawała sobie sprawę z tego, że zostanie sama jak palec ze swoim problemem.
- Porwali Tanię...- powiedziała płaczliwym tonem.
- Ale... Ale jak to?- jej rozmówca był w wyraźnym szoku
Udało Jej się odpowiedzieć. Jej ojciec był jakby w transie- nie przerywał, nie zadawał pytań, nic.
- Przed chwilą wróciłam z przesłuchania- zakończyła.
- Boże...- powiedział tylko mężczyzna.
- Myślałam, że już wracasz i nie będę sama- dodała jeszcze.
- Córciu, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym... Ale nie mogę- odparł z beznadzieją- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Ja wiem, że gdybyś tylko mógł, to zaraz byś tu był...
- Tylko błagam, nie załamuj się. Znajdź sobie jakąś robotę, byleby o tym nie myśleć.
- Też tak myślałam. Ale muszę się zastanowić, co by było tą robotą. W sumie, to wszystko mam zrobione...
- A dzwoniłaś...
- Nie, i nie mam zamiaru tego robić- wyrwała się z odpowiedzią. Doskonale wiedziała, o co chciał Ją zapytać, jednak Ona nie miała ochoty o tym myśleć, ani tym bardziej rozmawiać.
- Dlaczego?- Jej ojciec nie ustępował
- Tato, daj spokój. Szkoda moich nerwów. A poza tym... Co by to dało? Przecież jego to chyba najmniej obchodzi, co się tu dzieje- mówiła wściekła.
- Ale Lily, przecież to twój mąż, ojciec Tanii!- on dalej drążył temat.
- I CO Z TEGO?!- odparła jeszcze bardziej podniesionym tonem- A tak w ogóle, to zmieńmy temat.
- W zasadzie, to ja już muszę kończyć- powiedział- Zrobisz, jak będziesz uważała. Bylebyś tylko nie wpadła w jakąś rozpacz.
- Postaram się. Pa!- zaczęła się żegnać
- Pa, córciu. Trzymaj się!
- Ty też!- lekko się uśmiechnęła.
Odłożyła słuchawkę.
Dopiero teraz spostrzegła, że zaczęło padać.
Tysiące małych kropelek uderzały w plastikową szybę starych, drewnianych okien, robiąc przy tym troszkę hałasu. Do tego po chwili dołączyły wyładowania elektryczne, potocznie zwane jako błyskawice, oraz grzmoty.
Usiadła. Zaczęła szukać odpowiedzi na zasadnicze i nurtujące Ją pytanie: co teraz zrobić?
Myślała długo, jednak nic nie przychodziło Jej do głowy.
Przesiedziała tak może z 15 minut, gdy nagle rozległ się wielki, głośny huk.
Lampa nad Jej głową zaczęła migotać. Po chwili jednak zgasła.
- No pięknie!- krzyknęła wściekła- Jeszcze musiało braknąć prądu!
Udało Jej się dojść do okna.
To, co zobaczyła, było co najmniej straszne: drewniany słup z linią energetyczną został powalony przez ogromną gałąź równie ogromnego drzewa.
Zaraz potem kolejna błyskawica przeszyła niebo.
Strach, jaki wtedy poczuła, był nie do opisania. Była zupełnie jak małe dziecko, które boi się burzy w dodatku pozostawione samo w domu.
http://img266.imageshack.us/img266/1689/07gd2.jpg
Upadła na ziemię i zaczęła płakać, czując się tak bezradna i tak samotna jak nigdy.
***
Nagle poczuła głód.
Dopiero w tym momencie doszło do Niej, że przecież jeszcze się nie rozpłynęła.
Z kieszeni wyciągnęła komórkę. Ta wskazywała 18.51.
Lekkie światło komórki zaprowadziło Ją do lodówki.
Ta była prawie, że pusta. Z tych resztek wygrzebała kawałek kotleta ze wczorajszego obiadu oraz prawie odmrożone masło. Z szafki obok wydostała kupiony dzisiaj rano za resztę pieniędzy chleb. Cały czas oświetlając sobie drogę komórką dostała się do noża oraz deski, i ostatecznie mogła się zabrać za przyrządzanie kolacji.
Dawno puściła w niepamięć czasy, gdy przygotowywało się jedzenie tylko dla siebie. Teraz, niestety, musiała je sobie przypomnieć.
Kolacja przy świecach... Pomyślicie "Jakie to romantyczne!".
Ale Ona tak nie myślała.
Nie pasowało to do okoliczności i nie było w tym nic romantycznego, a wręcz przeciwnie.
Z tego całego smutku i żalu nawet jedzenie Jej nie smakowało. Z największym trudem zmuszała się do połknięcia kolejnych kęsów chleba z kotletem.
Starała się zmienić temat rozmyślań, ale wszystkie próby kończyły się definitywnym niepowodzeniem.
Obraz zabieranej córki był jak koszmar, z którego nie można było się obudzić.
Nie wiadomo dlaczego, ale teraz straszliwy sen nabierał jeszcze większej mocy.
Opierała się. Nie mogło Jej się przecież nie udać!
Jednak w pewnym momencie pękła. Z rąk wypadły Jej nóż oraz deska. Ją samą zaś powaliło na kolana.
- RATUNKU!!- zaczęła krzyczeć wniebogłosy, zalewając się przy tym łzami.
Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła w inny świat.
Zemdlała.
http://img258.imageshack.us/img258/4141/08lg4.jpg
***
Na koniec jeszcze podziękowania dla niejakiej Chanel, która pomogła mi dokonać wyboru fryzury głównej bohaterki, przy której miałam spory dylemat (wg pierwotnego założenia, Lily miała mieć długie włosy).
Oceniajcie.
ptasie mleczko
31.10.2008, 11:15
Wow wlazłam sobie na chwilkę a tu taka niespodzianka :) Właściwie to nawet nie wiem co powiedzieć odcinek dłuugi to in plus. Wstęp był po prostu świetny, taki filozoficzny, w sam raz pod zbliżające się święto. Na początku nie za bardzo wiedziałam o kim mowa tak właściwie się miotałam między dwoma opcjami: że jest to opowiadanie z przeszłości i przy bankomacie męczy się babcia Lily a mała Tania to jej matka (skoro taki rozklekotany i nieusłużny ten bankomat mogło się to dziać w przeszłości, zwłaszcza że daleko w przyszłość wybiegłaś przy opisywaniu historii Lily - ale namieszałam nie ważne) albo Lily i jej córka z imieniem matki Lily. Ja tu się spodziewałam że na początku będzie sielanka, miłość w rozkwicie Dustin w pełni szczęścia a tu co? :P muszę Ci jednak powiedzieć, że bardzo ale to bardzo ulepszyłaś swój styl i bardzo ale to bardzo się zaciekawiłam, mimo, że tak nawywijałaś z moim ulubionym Dustinem i spodziewam się, że chyba chcesz go wykluczyć z dalszej części historii <maniakalnie przywiązana do pana Winga, chlip>
było parę literówek, ale od poprawiania błędów to my tu mamy korektora ;) jedno co mi się tak rzuciło w oczy to "21-wieczną" powinno być chyba "21-letnią", chyba, że mówisz o XXI wieku to może tak: " nie była zwykłą matką XXI wieku"
no i do bankomatu nie wpisuje się całego numeru konta, lecz jedynie czterocyfrowy kod pin ;)
na koniec powiem że jestem totalnie rozmiękczona :) mrrr i jak ja mam się teraz wziąć za pracę no jak? :P
Edit: no taaak. jak zwykle musiałam namieszać. aż się wróciłam do AND i rzeczywiście to nie mogła być babcia Lily bo Tania była Amerykanką oj tam nadałam jej polskie obywatelstwo. jak zwykle muszę przekombinować :P ale po Tobie się spodziewałam właśnie takich kombinacji i dlatego tak sobie to wymyśliłam :P
Ładny odcinek. Dobrze sobie z nim poradziłaś;).
Lily ładnie wygląda. Przynajmniej na ostatniej fotce, bo na poprzednich nie widać jej tworzyszy. Co Ty wykombinowałaś, co? Gdzie podziałaś Dustina? Spełniły się jego obawy. Jak mogłaś mu to zrobić :P? Oni muszą znów być razem :P! Czekam na kolejny odcinek! Oby szybko się pojawił:P!
Fajne foty zrobiłaś - takie szare, listopadowe i mroczne :D
Fajnie oddajesz słowami klimat: emocji ludziów, przyrody itp :)
Karcia028
31.10.2008, 18:32
Bardzo fajne sformułowania, szczególnie początek
niestety nie czytałam twojego wcześniejszego fs
ale mam nadzieje że nie będę musiała i z tego się wszystkiego dowiem
niepokorna
31.10.2008, 18:33
Ach... jednak trzeba było zabić Dustina :(
Jak mógł ją tak po prostu... zostawić?
Zdjęcia sią prześliczne :)
10/10
wkońcu kontynuacja ale jakoś mi się nie podoba :/
za dużo opisów a bohaterce ładniej byłoby w dłuższych włosach
ocenie po 2 odcinku
Panna Lawenda
01.11.2008, 08:39
No wiesz co jak mogłaś zrujnować Lili życie?!
Jak mogłaś zrobić by Dustin ją zostawił!
Ty, ty, ty!
Podoba mi się bardzo. Ty to masz wprawę w pisaniu ;)
A co mi tam: 10/10
Pozdrawiam,
Di
Dopiero teraz poświęciłem swój cenny czas na przeczytanie AND3, chociaż dałąś go już w piątek. Nie będe owijał w bawełnę. Ogólnie jestem rozczarowany i czuję niedosyt. Myślałem, że z pełny zachwytu i wychalań będe mógł Ci dać 100000/10, jednak na razie zostańmy przy 8/10 :) (oceniałem względem innych opowiadań). Odcinek długi, baaaardzo dużo się w nim dzieje. To porwanie, to jakoś najmniej fajnie Ci wyszło. Chyba matka, jeżeli jest w szoku nie stoi i nie ryczy tylko biegnie nieświadomie za porywaczami, lub krzyczy w niebogłosy, lub odrazu wyjmuje komórkę i dzwoni na 997, lub zalewa się łzami i ze wścikłości i z żalu, oraz z własnej bezradności niszczy wszystko co wpadnie w jej ręce, łącznie z własną sobą.
Zaczynasz z opisami, jednak ja tam specjalnej różnicy nie widzę. opisy ładnie ulożone, niektóre zdania nawet bardziej złożone, użycie jakiegoś specjalniejszego :P słownictwa, ale bardzo krótkie te opisy :(
Odczuwam mieszane uczucia. Z jednej strony wielkie rozczarowanie (chociaż nie wiem czego ja od Ciebie wymagałem) , a z drugiej strony nie jest najgorzej w stosunku do innych FS. i w koońcu nauczułaś się pisać przyzwoite początki:)
Mam jeszcze odczucie, że niektóre zdania robiłaś przez siłę. Przecież każdy chyba wie, że wyładowanie elektryczne to potocznie zwane błuskawice. No to tak. Ocena wiesz- 8/10. Pozdrawiam i mam nadzieję, że mój komentarz dodał Ci motywacji na kolejne odcinki :)
Kurczę, widzę, że jednak niezbyt się podoba... :(
No cóż :(
Odcinek mam właściwie, że gotowy. Będzie w piątek albo później.
Może teraz będzie się podobał... Oby.
A z tym Dustinem, to nie do końca tak, jak myślicie ;)
Właśnie sobie tak myślełem, skąd oni wzięli że Dustin ten tego. Myślałem, że ominąlem coś w tekście ;)
Ale to nie jest tak że nam się nie spodobało (przynajmniej u mnie). Powiem coś czego zapomniałem tutaj napisać wcześniej. Otóż odwołam się teraz do AND2. Początki były (tylko się teraz nie obraź) raczej marne. Ta żółto różowa kuchnia o ile dobrze pamiętam i wogóle ten tekst i sama Lily to wszystko było takie dziecinne, zleksza oklepane, naiwne wogóle. Czym bardziej zblizaliśmy się do końca tym bardziej Twoje opowiadanie stawało się tak jakby nowocześniejsze. I teraz zaczęląś od razu w bardzo dobrym stylu. Wszystkich nas zaskoczyłaś, bo każdy myślał, że będzie opowiadałą jak to lily z Dustinem szczęśliwie żyją sobie w Ameryce, a tu niespodzianka :O. A. Fajnie że lily już nie ma na nazwisko muchomorek :D A z tymi krótkimi włosami przypomina mi Marique z "Drogi do celu".
@DI: Nadchodzi odprężenie! :D
Atlantisie, chyba zatrudnię Ciebie jako mojego OSOBISTEGO rzecznika.
Ptasie mleczko, pewien fragmencik specjalnie dla Ciebie- mam nadzieję, że się spodoba :)
II
Czarnowłosy Anioł Stróż
"No co jest? Dlaczego nie odbiera?!"- zastanawiał się, zdenerwowany całą sytuacją. Już pół godziny próbuje dodzwonić się do domu. Za każdym razem bezskutecznie.
"A może Jej nie ma? Nie, to niemożliwe...Albo ogląda telewizję i nie słyszy? Nie, dzwonek jest dość głośny... A może...Może po prostu nie chce wiedzieć, że wracam?"
Głośno westchnął i zrezygnowany postanowił odłożyć to na później.
Wracał...
Zza Oceanu, z szarej codzienności życia pracującego studenta.
Wracał, by móc spędzić święta z długo niewidzianą rodziną.
Każdy na jego miejscu byłby skakał ze szczęścia.
Jednak w jego przypadku było troszkę inaczej.
Bał się.
Bał się Jej reakcji.
Przecież równie dobrze mogłaby Go wyrzucić na bruk, mówiąc przy tym: "NIE MAM CZASU przyjmować kogoś na kilkadziesiąt dni, skoro ten ktoś nawet nie potrafi poświęcić paru minut na rozmowę".
Tak, to było zrozumiałe- wiedział o tym doskonale.
Ale z drugiej strony, przecież ciągle był Jej mężem. Co prawda nie takim, o jakim marzyła, ale jednak.
Pogadają, wyjaśnią sobie co nieco i będzie OK. Musi być...
Bo jeśli nie... Nie, taka opcja nie istnieje! W najgorszym wypadku będą to pierwsze od pięciu lat święta, które spędzą osobno.
- Proszę pana...- nagle odezwał się mężczyzna za kierownicą- Obawiam się, że to koniec podróży.
Czarnowłosy spojrzał na przednią szybę.
Jak się okazało, zwalone drzewo skutecznie uniemożliwiło dalszą podróż.
- Jaka nazwa ulicy?- zapytał, starając się, by brzmiało to w miarę po polsku.
- Słoneczna- odparł taksówkarz
- Jak się dostać na Polna?- zadał kolejne pytanie
- Musi pan iść prosto, aż do skrzyżowania. Potem w prawo.
- Daleko?
- Nie, jakieś 300 metrów.
- W takim razie ja już idę- oznajmił po chwili namysłu.
Wraz z taksówkarzem wyciągnęli wielką, czarną torbę, po czym zapłacił za usługę.
Samochód odjechał, a On udał się w stronę ulicy Polnej, do domu numer 28.
Deszcz osłabł. Była bardzo wielka nadzieja, że za niedługo całkiem przestanie padać.
Ucieszyło go to, chociaż szczerze lubił wszystko, co mroczne.
Wokoło stały gołe, rozkołysane na mocnym wietrze drzewa, które w każdym momencie mogły ulec potędze wiatru i paść, a przy okazji robiąc wiele innych szkód. Do tego dodajmy jeszcze mgłę i panujące wokół, egipskie ciemności. To było lepsze, niż jakakolwiek filmowa sceneria. Po prostu życie.
http://img227.imageshack.us/img227/9624/09qo0.jpg
Wiatr rozwiewał Jego i tak już zbyt rozwianą grzywkę, parę godzin temu starannie zaczesaną na boki. Co chwilę nogawki spodni były coraz bardziej mokre za sprawą kałuż- pułapek, których nie potrafił dostrzec.
Cały czas zastanawiał się, czy Ona się ucieszy. Czy mimo tego, co się stało, będą mogli spędzić te święta razem?
Czy w ogóle będzie chciała Go widzieć?
Albo, czy chociaż pozwoli mu zobaczyć się z córką?
Przecież jeśli tylko Tania się dowie, że przyjechał Tatuś, chyba nawet Lily nie będzie mogła jej powstrzymać...
Uśmiechnął się na myśl o swojej Małej Księżniczce.
http://img117.imageshack.us/img117/941/10ff7.jpg
Nie był osobą nadmiernie lubiącą okazywanie uczuć, ale musiał przyznać sam przed sobą, że stęsknił się za nią.
Przynajmniej ona nie była taka jak jej mama ostatnim czasy…
Kochała ojca, tego tak rzadkiego gościa, a każdy dzień spędzony z nim był dla niej wielką uciechą.
Z Nim było tak samo. Czasami nawet zastanawiał się, za którą panią Wing bardziej tęsknił: czy za Lily, czy Tanią Tereską.
Kochał je z całego serca. Dla nich przecież został w Stanach, zaczął studiować i jednocześnie pracował. Nie chciał pozwolić, by żyły w ubóstwie. Nie zasługiwały na to.
Dopiero teraz spostrzegł, że to już ulica Polna. Przez krople dostrzegł zakręt. Tam był jego cel...
Przyspieszył kroku. Ucieszył się na myśl, że zaraz wyjdzie z tej zawieruchy. Że będzie w domu.
"Co... Co jest?!"
http://img528.imageshack.us/img528/1535/11kk7.jpg
Nie takiego widoku się spodziewał- w domu było całkiem ciemno.
Zadzwonił do drzwi. Pierwszy, drugi, trzeci raz...
Cisza.
W dodatku były zamknięte.
"Nie podoba mi się to"- pomyślał, po czym skierował się w stronę ogrodu.
Drugą stronę domu również ogarniała ciemność. Ale to go nie powstrzymywało.
Spróbował otworzyć drzwi tarasu.
Otwarte!
Zaraz uradowany wkroczył do środka.
Salon, w ciemności nocy wydawał się co najmniej strasznym miejscem, mimo, że normalnie był bardzo przytulnym i spokojnym pomieszczeniem.
On znał go bardzo dobrze- sam go przecież remontował, latem ubiegłego roku.
Teraz był taki ponury i obcy...
Pan Wing jednak długo w nim nie zabawił, gdyż zaraz skierował się do sypialni, znajdującej się za drzwiami.
Myślał, że w łóżku zastanie żonę. Nic jednak podobnego nie miało miejsca.
"Coś tu nie gra..."- pomyślał.
Zostawił swój pakunek i udał się do kuchni.
***
- Lily!
http://img117.imageshack.us/img117/8136/12td3.jpg
Przestraszył się tego, co zobaczył. Na widok Ukochanej leżącej w bezruchu na podłodze...
Myślał, że serce mu się złamie. A co jeśli...?
Sprawdził Jej puls. Na szczęście żyła, ale była nieprzytomna.
- Lily...- głos mu się załamywał- Odezwij się!
Zaczął ją cucić. Nie pomagało.
- Lily! Błagam...- tym razem mówił przez łzy.
Bał się o nią. Przecież jeśli się nie obudzi...
W tej całej panice zaczął zastanawiać się, co powinien zrobić. Zadzwonić na pogotowie, czy czekać?
"Najpierw przeniosę Ją w bezpieczne miejsce"- postanowił po krótkim namyśle.
Wziął Żonę w ramiona, po czym spojrzał na Jej twarz.
Wyglądała, jakby należała do zmarłego: bledziutka, z bezwładnie zamkniętymi oczyma i ustami... Tak biedna...
Spojrzał Jej w oczy.
Zamiast tych pięknych, niebieskich i zawsze roześmianych, widział tylko kotarę je zasłaniającą- powiekę.
Tak bardzo pragnął, żeby je otworzyła, żeby Jej wzrok zagościł na Jego twarzy...
Ale nic się takiego nie stało...
- Dlaczego ty mi to robisz?- szepcząc, pytał Ją z wyrzutem głosie, po czym dwie łzy spadły na Jej pierś.
***
http://img227.imageshack.us/img227/7161/13af0.jpg
"Gdzie ja jestem?!"
Szok, jaki Ją wtedy ogarnął, był paraliżujący.
Była w jakimś pokoju o żółtych ścianach. Podłogę stanowiły białe kafelki.
W dodatku była przypięta do urządzenia stojącego obok.
„Szpital”- pomyślała ze zgrozą.
Zaczęła się zastanawiać, jakim cudem się tu znalazła.
Doskonale pamiętała, że przecież była sama w domu i nie spodziewała się gości. A poza tym, drzwi były zamknięte.
Teraz dopiero przypomniało jej się, że jak zwykle nie zamknęła balkonu. Ale z drugiej strony, dlaczego ten ktoś miały wiedzieć, że drzwi z tyłu były otwarte?
Wiedziało o tym zaledwie parę osób.
Zaczęła ustalać prawdopodobieństwo.
„Tato… Nie, przecież nie miał jak w ciągu tych kilku godzin wrócić do Polski.”
„Ania… Też nie. Miała dzisiaj wywiadówkę u Kini.”*
Skończyły jej się pomysły. Zaczęła się zastanawiać, czy ktoś jeszcze mógłby wiedzieć…
„Jeszcze wiedział… Nie, przecież siedzi za Oceanem z nosem w książkach! A nawet jeśli miałby wrócić, to po co?”
Nagle posmutniała. Ta rozmowa…
***
- Jak to nie masz czasu?- pytała zdenerwowana
- Jakbyś jednocześnie studiowała i harowała dwadzieścia na dobę, też nie miałabyś!
- Przesadzasz! Nie wierzę, że potrafisz znaleźć ani chwili, by zadzwonić do domu!
- No nie potrafię! Kiedy ty to wreszcie zrozumiesz?
- Dustin, ja tego NIE UMIEM zrozumieć! To jest CHORE!- była coraz bardziej wściekła
- Nie poradzę! Chyba, że nie chcesz mieć czego wsadzić do garnka! Poza tym, zrozum wreszcie, że gdyby nie wy, to bym tego nie robił!
- MY?! To niby przez NAS nie masz czasu?!
- TAK!- krzyknął- Za to wy sobie wygodnie żyjecie w Polsce, podczas, gdy ja mam taką harówę! I jeszcze wymagasz, żebym się łaskawie roztroił i codziennie dzwonił do domu! Dziewczyno, weź ty się zastanów!
- Nie mam nad czym! Olewasz nas i tyle!- zarzuciła
- Ja ci, k****, mogę pokazać, co to znaczy NAPRAWDĘ olewać!- jemu coraz bardziej puszczały nerwy- Ale wtedy licz się z tym, że zdechniecie z głodu i zimna! Beze mnie ZGINIECIE MARNIE!
- I tak umieramy z tęsknoty… Ale co ciebie może to obchodzić, skoro nawet nie masz czasu o tym pomyśleć!
- Nie, nie mam i dobrze mi z tym! Mam ważniejsze sprawy na głowie, aniżeli wredna żona, której wiecznie jest źle!
- WREDNA?! To może rozwiążemy to inaczej?!
Zaśmiał się szyderczo.
- Nie zrobisz tego…
- A co, jeśli…?
- Wiesz co? Zamiast tracić czas na kłótnie z tobą, mógłby zrobić wiele innych pożytecznych rzeczy…
- Ale…- próbowała mu przerwać
- Przemyśl tą rozmowę. Cześć.
- Dustin, to nie koniec!- próbowała go jeszcze zatrzymać.
Ale on wcale tego nie chciał.
Rozłączył się.
***
Właśnie mijały dwa miesiące, odkąd ostatni raz rozmawiali, a raczej kłócili się. Myślała, że ją przeprosi.
Czekała i czekała. Bezskutecznie.
Nie miała żadnej wiadomości. Jakby o niej zapomniał…
Spuściła głowę.
„A może on naprawdę miał rację?”- pomyślała- „Może to ja byłam zbyt egoistyczna? Przecież równie dobrze on nas kocha i chce dla nas dobrze… On nie jest taki…”
Łza spłynęła jej po policzku.
- Doctor, may I see her?**- zza drzwi usłyszała znajomy głos
- OK.- odparł drugi mężczyzna.
„To niemożliwe…”- pomyślała. Serce zaczęło bić szybciej…
Drzwi się otworzyły. W nich pojawiła się sylwetka wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny o kruczoczarnych włosach i szarych oczach.
To był On. Dustin.
***
- Lily… Bogu dzięki, że nic ci nie jest- mówił przez ściśnięte gardło. Chciało mu się płakać ze szczęścia, ale nie mógł. Nie przy niej.
- To ty…- próbowała zadać pytanie
- Tak, ja- wyprzedził ją z odpowiedzią
Ona mocniej się do niego przytuliła.
http://img73.imageshack.us/img73/3231/14bn5.jpg
Żadne z nich nie miało w głowie tej strasznej kłótni. Liczyła się ta chwila. Szczęście, jakie ogarniało obojga z nich.
Ona nie mogła powstrzymać łez. Tak to już z nią było…
- Nie masz chusteczki?- zapytał ją***
- Nie- odparła
- A mówiłem ci coś na ten temat…
- Nie masz wyboru- uśmiechnęła się
- Niestety- odparł ze zrezygnowaniem- Ale powiedz, nie ma to jak sweter męża!- zażartował
- Dokładnie!
Oboje zaczęli się śmiać.
- Ty to wiesz, jak poprawić mi humor- powiedziała chwilę potem
- Dlatego jestem twoim mężem, no nie?
- Tak- zaśmiała się- Mężem i nie tylko.
- Przyjacielem?
- Też…
- Miłością życia?
- A co myślałeś!- lekko się uśmiechnęła
- To kim jeszcze?
- Aniołem stróżem…
- Czarnowłosym, w dodatku.
- Czarnowłosym aniołem stróżem- podsumowała
- Hmm… A co z „olewaczem”?
- Przepraszam za tamto- powiedziała poważnym tonem- Zbyt egoistycznie podeszłam do sprawy. W końcu, ty to robisz bo chcesz dla nas dobrze… Trzeba się z tym pogodzić.
- Cieszę się, że to zrozumiałaś- uśmiechnął się porozumiewawczo
Nagle przyszło mu na myśl jedno, niedające mu spokoju pytanie:
- Gdzie jest Tania Tereska?
Jej oczy powtórnie napełniły się łzami. A serce żalem...
http://img353.imageshack.us/img353/9467/15lb5.jpg
***
*w dniu, w którym to pisałam, sama miałam wywiadówkę :D
** (ang.) „Mogę się z nią zobaczyć?”
***To właśnie ten :D
Przystopowałam, schodzę na swój stary styl, ale opisy i tak będą ;P
Macie przerąbane :D (tak jakby ;))
No cóż. Strasznie podoba mi się fabuła. Ostatnie zdjęcie Lil jest zabójcze :D
Trochę mi się nie podoba, że masz tak dużo dialogów, a tak mało opisów.
Błędów nie widzę. Ocena: 9,5/10 Nadal nie mogę dać 10 :(
niepokorna
07.11.2008, 18:19
No wiesz?
Ty dajesz kolejny, fantastyczny odcinek, a ja nic nie wiem? <patrzy z wyrzutem>
Ja Ci mogę dać spokojnie 10/10
z powrotem zawiało AND, za co masz ogromnego + :)
Ładny odcinek i zdjęcia.
Nie ma normalnej fotki Dustina, więc ciężko coś o nim powiedzieć.(skąd masz tę lampkę na zdjęciu za nim?) Za to Lily lepiej w takiej fryzurze z grzywką;).
Lily na ostatniej fotce wygląda powalająco.
Trochę się zastanawiam, czemu Dustin studiuje a Lily nie. Dyskryminacja. :P
Trochę późno Dustin zaczął myśleć o córce. Trochę dziwnie to brzmi, gdy za każdym razem mówi o niej Tania Tereska. ;)
Czekam na kolejny odcinek. Mam nadzieję, że będzie szybciej :P.
ptasie mleczko
07.11.2008, 18:31
<dziki szloch> gdzie moje chusteczki?!?!?! teraz to już mnie rozczuliłaś na dobre, rzuciłaś na kolana i długo trzymałaś w tej niewygodnej pozycji (a weź pod uwagę, że boli mnie szyja), nie no brak słów, umarłam i jestem w niebie, że tak powiem całkowicie mnie zadowoliłaś, było trochę zuuej natury Dustina i potem to prawdziwe toffane serducho, a tekst o swetrze męża, mnie po prostu rozwalił całkowicie na łopatki. Jak dla mnie wszystko było idealnie, ilość opisów i dialogów, jestem rozmiękczona totalnie, a to zdjęcie córeczki śliczne, tylko co Ty mu zrobiłaś z włosami, w tamtej fryzurze o wiele bardziej mi się podobał. Wiesz muszę Ci jednak powiedzieć, że nie potrafię obiektywnie ocenić Twojego FS, musisz brać pod uwagę, że czuję do do niego taki sentyment, przywiązanie, rozczulenie, że po prostu co Ty mi zrobiłaś :P
Odpływam więc do krainy wiecznej szczęśliwości i przeczytam sobie odcinek jeszcze raz ;)
Kurczę, akurat nie pamiętam nazwy stronki, z której jest. Jak będę wiedziała, to Ci powiem.
A Lily jest PO studiach ;) (nie wiem, czy pamiętasz, ale było o tym w "dwójce")
Pani mgr Lilia Wing- żeby nie było :D
Co do Tanii Teresy- musicie się przyzwyczaić ;)
Jak dobrze pójdzie, następny odcinek pojawi się albo w poniedziałek, albo wtorek ;)
@Ptasie mleczko- nie spodziewałam sie takiego efektu... :O
Ale ciągle za mało tych opisów... jabym chciał całe akapity! Po pierwsze. Bardzo fajne niektóre sformułowania, z tymi łzami, z tym deszczem i już w domu (który jest bardzo ładny i szczególnie podoba mi się ten niżej położony garaż :)) i wogóle masz ładny, a zarazem prosty styl pisania. No cóż. Ten odcinek był raczej do przewidzenia, gdyż po pierwszym odcinku wywnioskowałem, ze Dustin na pewno musi do niej wróci, a po drugie, Lily nie może zginąć bo czyje losy byś opowiadała. Tani na pewno nie, bo ona jest jeszcze zbyt mała i raczej przez dziesięć odcinków bys nie pisała jak ją Ci porywacze porywają, ani Dustina, bo mi sie wydaje, że on to taka atrapa sztuczna. Takie odnoszę wrażenie.
Po za tym ta ich kłótnia, o matko, zamurowało mnie. Ja bym już taką babę wywalił na zbity pysk i pozbawił ją wszelkich dóbr materialnych. No, ale przecież ja to nie Dustin...
Teraz Dustin mi się wydaje taki z jednej strony bardzo kochający i czuły, a z drugiej jednak wychodzi to jego pierwsze wcielenie przed tym jeszcze jak bliżej poznał się z Lily. Ogólnie, taki ćpun i wogóle. Moze do tego wróci? NIe. Chyba nie zrobisz nam tego...
Musze jeszcze powiedzieć że piękna fotka tani tereski i oczywiście domku :P Zastanawiam sie nad oceną. Jezeli dałbym Ci maks, możemy się spodziewać czegoś naprawdę zaskakującego? Bo tak naprawdę nie mam Ci nic do zarzucenia (no może pod względem tylko dłuższych opisów), ale chyba nikt oprócz mnie ich nie chce :( W takim razie nie zmieniaj swego stylu, pisz tak jak dotąd i jak Ci wygodnie. Oczywiście 10/10 i nie mogę się doczekać poniedziałkowo- wtorkowego odcinku. Jestem bardzo ciekaw co się stanie. Moze uchylisz nam rąbka tajemnicy :)?
Edit: Zapomniałem jeszcze coś napisać. Co Ty zrobiłaś z Distusiem, co?! Przedtem był o wiele przystojniejszy. No ale skoro tak ciężko haruje, no to jego cera też pewnie tam nie za dobrze. I zarósł. Oj. Jak żony nie ma to bida.
Co zrobiłam?
Zmieniłam fryzurę, dodałam bródkę, wywaliłam okulary ;) i zmieniłam oczy (Lily z resztą też ma zmienione).
Chyba skończyły się czasy, gdy był młody i piękny ;)
A poza tym, w jego trybie życia- nie dziwcie się.
Dobra, zdradzę Wam co nieco: trzeci odcinek będzie z grubsza nudny, pełen przemyśleń (Dustin porządnie przejmie się tym, co mu oznajmi jego żona). Bodajże w 4 odcinku będzie następny "do popłakania" (ptasie mleczko, szykuj się!:O), natomiast w 5 lub 6- "dark side of Dustin"- powrót do AND2 :D
A potem znowu zawieje nudą...
Więcej nie powiem ;P
Panna Lawenda
08.11.2008, 09:04
Już komentuję ;P
Nie no odcinek extra, przynajmniej sobie poprawiłam humor.
Fajnie, że ten Dustin wrócił do Lily.
Tak szczerze to na początku myślałam, że ta Lily to babcia Lily.
Ale już przynajmniej się to wyjaśniło
<ale namieszałam>
No odcinek fajny, choć jak dla mnie trochę za krótki.
Ocenka oczywiście: 10/10
Pozdrawiam,
Dyskotekowa Imprezowiczka
Tak jak zapowiadałam.
III
Przywrócona nadzieja
Opowiedziała mu wszystko, co do słowa.
Słuchał w ciszy. Nie miał siły przerywać…
Doskonale sobie wyobrażał, co czuła Lily, która była jakby „uzależniona” od tej małej.
A co z nim? Przecież był jej ojcem.
Nie był wściekły i rozżalony tak jak jego żona, co nie oznacza, że w ogóle nie był.
Był wstrząśnięty tym, jak bestialsko i bezmyślnie można było rozdzielić dziecko i matkę.
A z drugiej strony martwił się o to, jak to odbije się na Tanii Teresce. Przecież jest jeszcze mała i na pewno nie da rady wytrzymać tyle między obcymi ludźmi, bez mamy. To byłoby niemożliwe.
Bał się o nią, ale to nie było to samo, co u Lily. On nie był tak przywiązany do córeczki, więc również inaczej to przeżywał.
Słabiej, ale jednak.
Teraz oboje siedzieli w ciszy. Zamiast potoku słów pojawiły się najróżniejsze myśli, niewyrażone słowami.
Lily próbowała przestać płakać.
Dustin… Dustin siedział ze smutną miną i ślepo wpatrywał się w jeden i ten sam punkt.
Zastanawiał się, co zrobić. Czy powinien działać na własną rękę, czy raczej współpracować z policją. I przede wszystkim, jak w ogóle odzyskać dziewczynkę.
Ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do sali wkroczyła pielęgniarka.
- Skończył się czas wizyty- oznajmiła
- Przyjadę jutro- powiedział do żony, całując ją w czoło
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, pospiesznie opuścił pomieszczenie, a następnie szpital.
***
Dochodziła trzecia nad ranem.
On stał przy otwartych drzwiach balkonu, trzymając w ręku papierosa.
http://img381.imageshack.us/img381/2396/16iv9.jpg (http://imageshack.us)
Nie mógł zasnąć. Myśli, o tym, co się stało nie dawały mu spokoju.
Już po raz kolejny zastanawiał się, co robić.
Był sam w domu, żona w szpitalu, córeczka gdzieś daleko…
T o była pierwsza od lat noc, którą musiał spędzić na rozmyślaniu. Kolejna, w której próbował znaleźć wyjście z tak beznadziejnej sytuacji.
Lily była już na załamaniu psychicznym. Nie potrzebował nawet specjalisty, żeby to stwierdzić. To było widoczne gołym okiem. Przecież sposób, którym opowiedziała mu całą historię, łzy rozpaczy i bezradności, które bez ustanku spływały po jej niemalże białej, smutnej twarzyczce. Załamany głos, w którym prócz słów wybrzmiewał cały jej żal i poczucie przegranej.
Niezbyt wiedział, jak ją pocieszyć.
Zdawał sobie sprawę z tego, że najlepiej byłoby, gdyby po prostu znalazła się Tania Teresa cała i zdrowa.
Wiedział, że jeśliby stało się inaczej, to oprócz straty jedynej córeczki, straciły również żonę. A co by było z nim? Może i on nie poradziłby sobie z tym?
Już teraz narastało w nim poczucie winy. Gdyby tylko był z nimi, nie pozwoliłby na to…
Ale go nie było.
I stało się.
Zaczęła go boleć głowa. Chciał zapalić jeszcze jednego, ale nie mógł. Paczka była pusta.
„Wszystko wypaliłem w jedną noc”- pomyślał z niezadowoleniem.
Zamknął drzwi, po czym udał się w stronę kuchni. Może Lily miała coś od bólu głowy…
Dostała mu się ostatnia tabletka Apapu. Powoli zapił wodą.
Czuł się okropnie. Nie wiedział co ze sobą zrobić.
„Chyba jednak się położę”- postanowił.
Wziął szybki prysznic, który troszkę poprawił mu nastrój.
Czyściutki, wlazł pod kołdrę. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął…
http://img380.imageshack.us/img380/6815/17ic6.jpg (http://imageshack.us)
***
24 XI
Spał jak zabity przez 8 godzin. Bardzo zdziwił się, bo jego zegarek wskazywał 11.22.
Nie chciało mu się wstawać, nie miał w ogóle pomysłu, co robić samemu w domu.
Jednak przełamał się i zakończył nocny odpoczynek.
***
Wchodząc do kuchni odruchowo spojrzał na stolik z telefonem.
Ten wyświetlał, że ktoś się nagrał na sekretarkę.
„Pani Lilio, chyba namierzyliśmy porywaczy, jednak nie jesteśmy w stu procentach pewni, czy to oni. Potrzebowalibyśmy dokładniejszego rysopisu. Jeśli to tylko możliwe, proszę się jak najszybciej zgłosić na komendę, najlepiej po południu.”
„Jadę do szpitala”- postanowił.
***
- Panie doktorze, czy moja żona mogłaby dostać przepustkę na jakąś godzinę?- zapytał Dustin.
Właśnie znajdywał w gabinecie lekarza nadzorującego stan Lily.
- Panie Wing, powiem tak- zaczął- Robiliśmy pańskiej żonie badania, a wyniki wskazują, że wszystko z nią dobrze.
- Mam rozumieć, że będzie mogła już dzisiaj wyjść ze szpitala?
- Dokładnie. Zwrócę się do ordynatora i zobaczymy.
- Dziękuję- zakończył czarnowłosy.
Chwilę potem poszedł w stronę sali żony.
http://img133.imageshack.us/img133/8064/18rk4.jpg (http://imageshack.us)
***
Udało się- Lily została wypisana.
Zaraz po wyjściu pojechali na komendę, po czym złożyła dokładniejsze zeznania.
Jak się okazało, policja namierzyła właściwą grupę.
Teraz trzeba było ich tylko odszukać i złapać.
- Planujemy wieczorem dostać się do ich kryjówki- mówił komendant- Jest nią stary magazyn nieczynnej kopalni. Być może tam jest przechowywana dziewczynka.
Lily słuchając tego aż płakała ze szczęścia. Miała wielkie nadzieje na to, że jeszcze dzisiaj Tania Tereska do niej wróci.
Wizyta się skończyła i małżeństwo musiało wrócić do domu.
Ale Dustin miał jeszcze jedną, ważną prośbę…
- Panie komendancie- zwrócił się do niego- Jeśli jest to możliwe, chciałbym wziąć udział w tej akcji.
- Nie ma sprawy- oznajmił z uśmiechem policjant- Damy panu znać, żeby pan się zjawił
Dustin z uśmiechem wyszedł z komisariatu.
http://img142.imageshack.us/img142/6709/19cp3.jpg (http://imageshack.us)
***
- Dlaczego mnie tego też nie załatwiłeś?- pytała z wyrzutem Lily
http://img142.imageshack.us/img142/1512/20yy0.jpg (http://imageshack.us)
- W twoim stanie byłoby to ryzykowne- oznajmił Dustin- A poza tym, akcja może być niebezpieczna. Jeśliby ci się coś stało…
Obróciła głowę ze zrezygnowaniem, po czym kontynuowała jedzenie (rozmowa toczyła się podczas kolacji).
- Lily, proszę, nie gniewaj się na mnie-spojrzał na nią proszącym wzrokiem
Podniosła głowę.
- OK, w porządku- oznajmiła przyciszonym głosikiem- Ja wiem, że ty to robisz dla mojego dobra.
Przesłał jej uśmiech.
Zaraz potem zadzwonił telefon. Dustin wstał i poszedł go odebrać.
- Panie Wing, za pół godziny zaczynamy…- oznajmił męski głos.
On wiedział, co to oznacza…
***
Miał być bonus, no ale niestety... :(
Byłam w trakcie przygotowań, gdy mój mały kuzyn wyłączył mi zasilanie :/
I odechciało mi się :(
Ale nadrobię ;) Jak się uda, to może jeszcze dzisiaj, ale nie daję 100% gwarancji.
No dobra. Przeczytałem i myślę, że niestety jest to Twój najgorzy z dotychczasowych docinków. Nie wiem od czego zacząć. Zacznę może tak.
NIe podoba mi się zachowanie Dustina. Kiedy wyszedł ze szpitala od Lily to przecież każdy ojciec o zdrowych myślach jak najszybciej skontaktował się z policją, albo działął na własną rękę, a nie wypalał paczkę papierosów, a później jakby nigdy nic pójśc spać. To taki błąd logiczny. Znowu trochę opisów, nawet uczuć, ale ciągle według mnie nie wiele, ale jak to mówią liczy jakość a nie ilość, a te Twoje są naprawdę dobrej jakości, pomijając to, że urzywasz w nich wręcz profesjonalnych słów a Twój język pisania jest coraz to bardziej wyrafinowany.
Po drugie, wątpie, aby policja tak o zgodziła się, by Dustin- zwykły mężczyzna z ulicy- mógł wziąć udział w tak poważnej akcji. Z tego co wiem, może pozwolić jedynie na obserwowanie całego zdarzenia bez wkładu własnego. Nie wiem co sądzić o tym odcinku. Poprzedni był najciekawszy, ale ten też jest świetny, tylko mniej udany od poprzedniego. Postawię Ci 9.5/10 i jestem ciekaw jaki to bonus miał być...:) Pozdrawiam!
Edit: O! Pierwszy :D
ptasie mleczko
10.11.2008, 17:19
Jak zobaczyłam, że dałaś odcinek to aż poszłam po herbatę i cuksa, ale na wstępie muszę Cię skarcić, jak mogłaś tak opisać uczucia Dustina po stracie córki <rzeczniczka Dustina>, to nie prawda!! że mężczyźni mniej przeżywają stratę swoich pociech, oni po prostu tego nie okazują, bo takie są normy społeczne, mężczyzna nie może płakać ani lamentować, musi być opanowany i twardy, ale to wcale nie znaczy, że mniej przeżywa, w tym przypadku powiedziałabym, że nawet bardziej bo córeczki są zawsze "tatusiowe" (wiem z doświadczenia ;)). Po drugie, muszę się zgodzić z Atlantisem, skąd Ci przyszło do głowy, że policja zgodziłaby się na udział w akcji zwykłego, szarego obywatela, chyba, że Dustin ma jakieś przeszkolenie antyterrorystyczne czy cuś o czym my nie wiemy. Ogólnie to muszę Ci przyznać okoliczności łagodzące, gdyż bardzo trudno opisać uczucia rodziców po stracie dziecka, bo trudno przewidzieć jak dany człowiek zachowałby się w danej sytuacji i nie zgadzam się z Atlantisem, że to było nienaturalne zachowanie, Dustin wiedział już, że policja jest poinformowana i cały czas szuka Tanii, papierosy wypalił z nerwów, mógł też przeżywać chwilowy szok i mogło do niego jeszcze nie dotrzeć co się właściwie stało dlatego przespał noc normalnie, czasem też organizm sam odmawia posłuszeństwa, przypominam bowiem, że Dustin miał za sobą długą, męczącą podróż i emocje związane z ratowaniem Lily
Podsumowując odcinek może nie rzucający na kolana, ale taka była jego specyfika, musiał zostać zawarty rozwój wydarzeń, czekam więc z niecierpliwością na tą akcję ratowania Tani Tereski (mnie tam wcale nie przeszkadza, że ją tak nazywają, może to mieć z czymś związek, każda rodzina ma jakieś swoje przyzwyczajenia)
Edit: Jeszcze takie wyrażenia jak np.
-Lily była na załamaniu nerwowym - lepiej by było Lily była bliska załamania nerwowego lub Lily była na skraju załamania nerwowego
-oprócz straty jedynej córeczki, straciły również - straciłby
-Powoli zapił wodą.- popił (lepiej, zapił to mi się kojarzy jakby pił całą noc, nie koniecznie .. ekhem wodę ;))
-Panie doktorze, czy moja żona mogłaby dostać przepustkę na jakąś godzinę?- zapytał Dustin.
Właśnie znajdywał w gabinecie lekarza nadzorującego stan Lily. - zapytał Dustin, gdy znalazł się już w gabinecie ...
B) się rozbuchałam, niech mnie ktoś powstrzyma ;)
Zacznę od tego, że jakoś tak pobieżnie/łagodnie potraktowałaś uczucia Dustina po stracie córki. Ojcowie zazwyczaj mają to do siebie, że wskoczyliby w ogień za swoimi córeczkami, więc nie uwierzę, że tak słabo się tym wszystkim przejął. Nie sądzę też, by policja zgodziła się na udział w akcji zwykłego cywila.
Ogólnie odcinek mi się podobał;). Ładne zdjęcia.
Ciekawe jak opiszesz akcję odbijania Tanii.
Napisałaś, że to może być miejsce przechowywania Tanii. Przechowywać można rzecz. Bardziej by pasowało raczej, że ją przetrzymują;).
Czekam na kolejny odcinek:).
Ostatnio staram się oszczędzać oczy, ale dzisiaj zrobiłam wyjątek. Na razie przeczytałam jeden odcinek... więcej niestety nie dałam rady:( oczy łzawią, że szok. Resztę kiedy indziej. Na podstawie I odc stwierdzam, że zrobiłaś bardzo ładne zdjęcia i treść też jest interesująca, chociaż wolę fantasy. Będę tu zaglądać;) z oceną się jeszcze wstrzymam.
niepokorna
10.11.2008, 20:10
No to teraz ja. Początki bywają trudne, nawet jeżeli jest to któreś z koleji fotostory. Podobają mi się plastyczne opisy, ale niestety muszę przyznać rację moim poprzednikom. Jeżeli zależałoby mi na dobru dziecka, nawet nie proponowałabym wzięcia udziału w akcji. Wydaje mi się, że kojarzę skądś tę bródkę, ale pomińmy to ;).
Dziwne, że Lily miała wyrzuty do Dustina, że nie załatwił jej tego. Przecież ona mdleje pod przepływem wrażeń <w końcu jest w ciąży>
Ogólnie podoba mi się, ale mogłaś jednak doszlifować ten odcinek. Ach Dustin, Dustin... nieładnie palić i robić mi apetytu :P.
Ale przecież obiecałaś nam, że potem pojawi się Dustinowy Dustin <podglądacz>, tak więc wierzę, że akcja będzie :)
Z przykrością muszę Ci postawić 9/10 :(
Więc tak... Zacznę może od plusów. Bardzo fajne zdjęcia i akcja się rozwija, budujesz napięcie. I to niestety byłoby na tyle. Teraz minusy. Po pierwsze długość odcinka. Zbyt krótki. Po drugie czy Dustin nie kochał tego dziecka? Wiesz, ja rozumiem, że to był szok i w ogóle, ale on przychodzi do domu, wypala paczkę papierosów i idzie spać? "Trudno, stało się" Tak? Nie podobają mi się dialogi. Takie proste, niczym nie "ozdobione". Po za tym coraz prostszy język, opisy dość ubogie... Mało zdjęć. I jeszcze takie coś:
-Mogę wam pomóc odzyskać dziecko, na który mi nie zależy, ale moja żona przeżywa załamanie nerwowe, a nie po to je utrzymywałem, żeby Lily teraz wylądowała w wariatkowie, a Tania Tereska została gdzieś zamordowana?
-Tak oczywiście. Może pan narazić się na śmiertelne niebezpieczeństwo i odnaleźć Tanię Tereskę Wing. Nie mam nic przeciwko.
Bezuczuciowo i nielogicznie.
To tyle co mam do powiedzenia. Zawiodłaś mnie:( 6/10
Na pewno nie chcielibyście widzieć, w jakim ja jestem stanie.
A z resztą, co Wy macie do tego...
Tak złych komentarzy jak teraz nie miałam nawet wtedy, kiedy wstawiałam "jedynkę". Ale wtedy byłam przekonana co do swoich możliwości...
Chyba jednak zły temat wybrałam na FS i ta odmienność strasznie w Was uderza, a we mnie uderzają te niskie oceny :(
No i nie wiem... Jeśli tak dalej pójdzie, to czwarty odcinek też okaże się klapą (a strasznie mi na nim zależy, bo wyszłyby mi fajne opisy). Logiczność i realistyczność sytuacji.
To mnie dobiło.
I być może pod tym względem czwarty odcinek znów będzie klapą... :(
Kiedy wstawię, nie wiem. Muszę znaleźć czas by się pozbierać. Skoro boję się już czytać komentarza, to już jest naprawdę źle :(
Ale moja duma nie pozwoli mi przerwać pisania, więc nie bójcie się, ale z nadzieją wyczekujcie odcinka, który zakończy serię upadków i podniesie FS z gruzów.
Ale kiedy taki będzie... Nie wiem :(
tak masz rację, nic na siłę, nie twórz, niech najdzie cię wena, a domki chętnie obejrzę :)
Co do FS, odcinek i ogólnie całe FS, jakieś takie smutne, takie suche itp. 8/10
I jest!
Zapowiadany bonus, czyli domek naszych bohaterów:
http://forum.thesims.pl/showthread.php?goto=newpost&t=47803
Zapraszam do oglądania i oceniania :)
Halinów? Czyżbyś mieszkała w tym mieście? Witam sąsiadkę!
Ok. To lecimy:
1. Bardzo dobre zdjęcia
2. Ciekawa fabuła
3. I jest git ;)
Nie, ja mieszkam na Śląsku ;)
Tylko dla Lily wybrałam właśnie Halinów, bo leży blisko tego cudownego miasta, jakim jest Warszawa (jestem w niej zakochana :))
Nie spodziewałam się, że ktoś z forum mieszka w Halinowie... No cóż, może za parę lat spotkasz tam Lily ;)
Chyba wena będzie musiała mi przymusowo wrócić. Startuję w konkursie i muszę napisać przynajmniej ładne dwie strony z całą masą opisów... A zależy mi na tym, bo oprócz szóstki z polskiego są całkiem fajne nagrody.
Chociaż w sumie... Nie mam teraz czasu na pisanie. Ocenki do bani, a zbliża się koniec semestru.
Z resztą, sami wiecie jak jest...
@down: Dziękuję :)
Nie cieszcie się na zapas... To jeszcze nie jest to. Wena po części mi wróciła, ale to jednak jeszcze nie jest wielki powrót.
Niektóre fragmenty są takie jakie powinny być (w szczególności środek). Początek i końcówka takie jakieś, ale zostawiłam to takimi jakie są.
To moje zdanie. Naprawdę nie zdziwię się, jeśli potwierdzicie albo napiszecie, że nadal jest do d****.
IV
Powrót do domu
Dojeżdżali. Mimo, że nikt mu tego nie powiedział wprost, on to czuł.
Czuł, że być może to będą jedne z najcięższych minut w jego życiu…
Teraz mogło się wydarzyć dosłownie wszystko. Akcja mogłaby być skierowana na najróżniejsze tory…
Było ich tak dużo, że nie sposób zgadnąć, którą Los wybierze kombinację.
Przed każdą jednak czuł strach.
Nie miał pojęcia, kim byli ludzie, którzy ośmielili się zabrać jego córeczkę. Przecież mogły to być bestie żywiące się tylko ludzkim cierpieniem. Śmierć, rozpacz- to było coś, co było dla nich niemalże pożywieniem dla dusz, którymi zawładnęły szatańskie moce.
Tacy zdolni są do każdej, nawet najokrutniejszej zbrodni…
Ale czy zrobiliby to tej małej, bezbronnej dziewczynce?
Czy zrobiliby to jej matce, truchlejącej ze strachu o ukochane dziecko?
Serce mu się ścisnęło. Niepokój ogarniał jego duszę.
Przecież zaraz się rozpocznie…
Nie, już się rozpoczęło…
Choćby nawet chciał, stąd nie było ucieczki.
Ale nie chciał uciekać. Nie mógł.
Musiał temu stawić czoło. Skoro już się zdecydował, nie może się wycofać. Jego duma na to nie pozwalała.
Pójdzie tam, znajdzie ją całą i zdrową i zabierze do domu!
Tak!
Gdzieś tam głęboko zaczęła się wzbierać odwaga i nadzieja, że ostatecznie zakończy to piekło.
***
Samochód się zatrzymał w dróżce prowadzącej do lasu. Do magazynu było jeszcze parę minut drogi pieszo.
Cała brygada stróżów prawa wraz z Dustinem udała się w stronę kryjówki.
Tej nocy księżyc ukazał swoje piękne oblicze, rozświetlając wszystko, co tylko napotkał na swojej drodze.
Wszystko, co pod przykrywą ciemnej płachty nocy, teraz nabrało blasku i wyrwało się z mroku. W takie dni noce stawały się mniej straszne, a ludzie z chęcią wybierali się na wycieczki pod rozjaśnionym niebem.
On wiedział, że ta szczególna, księżycowa noc, zapadnie mu w pamięć na całe życie. Może jako jedna z najgorszych, albo i najszczęśliwszych…
***
- Panie Wing, na razie zostanie pan tutaj- oznajmił umundurowany mężczyzna- Musimy sprawdzić, czy teren jest „czysty”.
- Dobrze- zgodził się Dustin.
Wraz z nim zostało jeszcze paru innych policjantów. Reszta udała się w stronę starego, opuszczonego magazynu w pobliżu niedziałającego tartaku.
***
http://img396.imageshack.us/img396/3412/21fp6.jpg (http://imageshack.us)
Wpatrywał się w budynek ze strachem.
Tam była ona. Jego córeczka…
Przełknął ślinę.
Panował nad nim niepokój i zniecierpliwienie. Tak bardzo chciałby tam wejść, znaleźć to miejsce, gdzie była, i powiedzieć do niej „Zabiorę cię do domu”, do tego mocno ją przytulając, by tylko czuła się bezpieczna. Żeby wiedziała, że już po wszystkim…
Mijała kolejna minuta. On coraz bardziej się niecierpliwił.
„Kiedy oni w końcu wyjdą?!”- pytał się w duchu.
Magazyn wbrew pozorom nie był duży, więc co oni mogli tam tak długo robić?
Ale nagle…
- Czysto!- usłyszał zagłuszony dźwięk głosu.
Jak szaleniec rzucił się w tamtą stronę. Zaraz tam będzie… Uratuje ją.
***
Rozejrzał się po wnętrzu. Było tu pełno starych, przerdzewiałych maszyn, nadających się tylko i wyłącznie na złom.
Czy tu, gdzieś między nimi była Tania Tereska?
„Nie…”- stwierdził.
Wzrokiem zaczął szukać jakichś drzwi.
Zamiast nich znalazł schody. Pobiegł w ich stronę…
- Proszę wracać! To niebezpieczne!- krzyknął ktoś za nim.
Ale on nie słuchał.
***
Wbrew swojemu wyglądowi, okazały się dosyć stabilne. Fakt, gdzieniegdzie brakowało stopni, ale to nie było aż taką przeszkodą, by nie móc dostać się na piętro.
Podłoga z desek o bardzo prymitywnym wykonaniu, nie była w najlepszym stanie. Były one zbutwiałe i nadawały się tylko i wyłącznie do wymiany.
Ściany pozostawały w surowym stanie- ceglane, bez żadnego strupka farby.
Rozglądnął się.
Dopiero po chwili dostrzegł trójkę zielonych drzwi. W jednych z nich zauważył zatrzask.
http://img396.imageshack.us/img396/9053/22ef3.jpg (http://imageshack.us)
Serce gwałtownie przyspieszyło. Tak, to tam musi być ona!
Przystawił ucho do drzwi. Usłyszał cichutki płacz…
Teraz i z jego oczu popłynęły łzy. Żyje!
Ogarnęła go szaleńcza radość. Uśmiechnął się przez łzy.
Szybko złamał zabezpieczenie i gwałtownie otworzył drzwi.
***
Całe pomieszczenie było zewsząd oświetlone blaskiem księżyca.
I nagle w jednym z rogów dostrzega maleńką, skuloną postać.
Bez najmniejszego namysłu podchodzi do niej.
- Taniuś- mówi łagodnie, ściszonym głosem, łapiąc ją za rączkę.
Dziewczynka podnosi główkę.
Na jej pięknej gładkiej twarzyczce oprócz łez, widać jeszcze świeżą ranę, widniejącą na prawym policzku.
http://img510.imageshack.us/img510/8641/23yu5.jpg (http://imageshack.us)
Spogląda na niego wzrokiem pełnym strachu i niepewności. Nie poznaje go.
- Taniuś…- głos mu lekko drży- To ja, tatuś…
Dziewczynka uważniej mu się przygląda.
Jemu prawie, że pęka serce. Czy ona go naprawdę nie rozpoznaje?
Ale nagle…
Dziewczynka wstaje i owija swoje zmarznięte rączki wokół jego szyi.
Co to była dla niego za ulga!
Kamień spadł mu z serca.
Mocno ją do siebie przytulił.
http://img80.imageshack.us/img80/152/24tq0.jpg (http://imageshack.us)
- Zabiorę cię do domu, do mamy…- mówił przez łzy. Przez łzy szczęścia.
***
Po zakończonej akcji Dustin zabrał dziewczynkę do szpitala.
Nie wiedział, czy rana jest bardzo poważna i czy w ogóle wszystko jest z nią dobrze.
Lekarka przemyła jej ranę i założyła opatrunek.
Jak się okazało, nie miała żadnego poważniejszego uszczerbku na zdrowiu, z czego jej ojciec bardzo się ucieszył.
Zaraz potem pojechali prosto w stronę domu.
***
Zegar wybijał właśnie dziesiątą wieczorem.
Lily, odziana w nocną koszulę, od jakiegoś czasu wypatrywała, czy nie wracają.
Dustin i Tania…
Nie mogła pójść spać, dopóki jeszcze dziś się z nią nie zobaczy. Dopóki jej serce nie zazna spokoju.
Dzielnie walczyła ze zmęczeniem, mimo, iż nie było to wcale takie proste.
Ale… W końcu!
Usłyszała warkot silnika. Wrócili!
Uradowała się tym niezmiernie. Uśmiech pełen oczekiwania wstąpił na jej usta.
Jeszcze tylko chwila…
***
- Taniuś!
Tak, tego jej było trzeba.
To znowu ona, jej Słoneczko… Znów będzie rozświetlać mroki szarego, ponurego dnia codziennego. Znowu usłyszy jej piękny, dziecięcy głosik, bardzo przypominający jej własny. Każdy kolejny dzień zacznie z nią.
Tak jak to zawsze było.
Prawie, że postradała zmysły ze szczęścia. Nie chciała puścić małej z uścisku… Dopiero interwencja jej męża przyniosła skutek.
W jej 26 latach życia bywało wiele pięknych, niezwykłych wieczorów, ale ten wpisywał się w czołówkę.
Utraciła skarb, ale go odzyskała- to było piękniejsze, niż cokolwiek innego.
To się wydarzyło tego wieczora, 24 listopada 2024 roku…
***
Tym razem to pan Wing przejął codzienny obowiązek swojej żony polegający na położeniu Tanii Tereski spać.
Postarał się zrobić to w miarę szybko, gdyż widział, że ta mała również była zmęczona.
http://img353.imageshack.us/img353/5875/25bw6.jpg (http://imageshack.us)
„W końcu zasnęła”- pomyślał, obserwując córeczkę.
Uśmiechnął się. Nigdy nie podejrzewał, że kiedyś tak będzie go cieszył widok spokojnie śpiącego dziecka.
Po cichutku opuścił różowy pokoik.
***
Wziął jeszcze szybki prysznic, a po nim ostatecznie udał się do sypialni, by odpocząć po całym dniu.
- Ty jeszcze nie śpisz?- zapytał zdziwiony żonę- Przecież byłaś zmęczona…
Lily siedziała pod kołdrą, z utkwionym w suficie wzrokiem.
Zaraz jednak odwróciła głowę w stronę czarnowłosego.
- Jakoś nie umiałam zasnąć…- skłamała. Bardzo chciało jej się spać, ale…
- Po co kręcisz?- zapytał Dustin, wyczuwając w tym co powiedziała nieprawdę- Mnie nie oszukasz…
- No dobra. Chciałam ci jeszcze coś powiedzieć.
- A nie może to poczekać do rana?
- Nie. Bo widzisz…
On zmarszczył czoło, jakby nie rozumiejąc jej.
- Dziękuję…
- Za co?
- Za to, że byłeś i jesteś.
- I zawsze będę- dodał, przesyłając jej szczery uśmiech.
I ona się uśmiechnęła.
http://img80.imageshack.us/img80/4038/26lo6.jpg (http://imageshack.us)
Zaraz potem opadła na poduszkę i zasnęła.
Ucałował ją na dobranoc.
„Boże, dzięki Ci za te dwie istotki, które tak kocham”- pomyślał z wdzięcznością, po czym sam odpłynął do krainy snów…
***
Wspominałam Wam o rocznicy.
Tak, otóż dokładnie rok temu, 18 listopada 2007 roku, wtedy jeszcze uczennica pierwszej klasy, niezarejestrowana tutaj, wpadłam na pomysł napisania FS. Był nim oczywiście "A neverending dream".
Od tego się zaczęło:
http://img412.imageshack.us/img412/921/beztytuu2wl1.png (http://imageshack.us)
A tutaj pierwsza strona scenariusza. Ja NAPRAWDĘ według tego pisałam odcinki :)
(I pierwsza propozycja jak widać miało być "Cienie przeszłości" ;))
http://img83.imageshack.us/img83/4759/beztytuu3pb5.jpg (http://imageshack.us)
ptasie mleczko
18.11.2008, 20:47
Wcale nie uważam, żeby początek i koniec były gorsze od środka, zwłaszcza początek, te przeżycia Dustina, bardzo ładnie to opisałaś ;). Zapowiadałaś, że będzie odbicie Tani i było, tylko zastanawia mnie, gdzie w tym czasie byli porywacze? może uciekli gdy skądś się dowiedzieli, że szykuje się obława? wypadałoby o tym wspomnieć, i skąd Lily wiedziała, że Dustin wraca z Tanią? Akcja mogła się przecież nie udać, mogło stać się najgorsze, lub mogło chodzić o zupełnie inną dziewczynkę. Chyba, że Dustin wcześniej uspokoił żonę telefonem, ale też nic nie było o tym wspomniane. No i wciąż nurtuje mnie kim byli ci porywacze i po co porwali małą, no chyba, że to się jeszcze wyjaśni ...
A tak w ogóle to ja się czuję inwigilowana, teksty Dustina są dziwnie znajome :P np. ten "Po co kręcisz?" :P oj Ty ...
Mimo wszystko muszę Ci powiedzieć, tylko bez jakiś załamań mi tu proszę, że wyczuwalna jest Twoja rezygnacja, czuć to, że nie wkładasz w to już tyle pasji i że pisanie nie sprawia Ci już tyle samo przyjemności co na początku. Ja przynajmniej jak to czytałam, czułam taką jakąś obawę autorki, co powiedzą jak to przeczytają i czy będzie się podobało, przez co straciłaś nieco tej radości, która wcześniej tak mi się podobała i przyciągała jak magnes do tego FS. Za bardzo się tymi opiniami przejęłaś. Powiem Ci, że jeśli Tobie to będzie sprawiało przyjemność i radość, to czytelnicy to wyczują, pomimo nawet jakichś tam błędów czy coś ... tak więc wrzuć troszkę na luz, nie spiesz się i czerp radość z pisania, tego Ci życzę :)
No i gratuluję rocznicy, z wielkim zaciekawieniem obejrzałam skany Twoich zapisek i jestem pod wrażeniem Twojego profesjonalizmu, szczegółowego planu, rozpisania tego wszystkiego itd. ja tak nie potrafię :/ jak coś piszę to zawsze na żywioł a potem wychodzi jakieś byle co ...
To była prawdziwa gratka dla stałego czytelnika :) pozdrawiam
Panna Lawenda
18.11.2008, 21:01
Bardzo fajny odcinek Livi. Choć trochę dziwi mnie to, że dziewczynka była sama.
A może ci porywacze po nią wrócą? :O
No, więc tak. Bardzo dobra długość odcinków. Nie za długie, nie za krótkie.
Zdjęcia też są ok. No i fabuła. Ciekawa jestem co ty zrobisz, bo jeśli nie będzie to miało wspólnego z porywaczami to w ogóle nie przewiduję co się stanie.
Co ty znów wymyślisz Livi? :P
No nic, nie pozostaje nic innego jak czekać na następny odcinek ;)
Życzę weny!
Pozdrawiam,
Dyskotekowa
Właściwie, to wszystko co chciałam napisać... zostało już napisane przez poprzedniczki:P Mnie osobiście, najbardziej podobał się początek. Ładnie opisane uczucia i przemyślenia, ojca. Aż sama się zestresowałam!
Jednego, czego mi brakowało... to porywaczy, no ale co tam... i tak odcinek mi się podobał;)
Czekam na następny...
Bardzo ładny odcinek.:)
Trochę dziwi mnie to, że Tani nikt nie pilnował i policja nie zatrzymała Dustina, gdy chciał wejść na górę. Powiedzieli, że jest czysto a wygląda na to, że nawet nie sprawdzili góry.
Ładne zdjęcia.
Cieszę się, że Tani nic się nie stało:).
Dustin dziękował za dwie istoty a co z drugim dzieckiem :P?
To już rok, szybko minęło.
Czekam na kolejny odcinek. Ten mi się podobał;).
Dzięki za wszystkie dotychczasowe komentarze :)
Widzę, że osiągnęłam zamierzany efekt. Postawiłam sobie w FS jeszcze jeden, bardzo ważny cel, który będę się starała realizować...
Widzę, ze zastanawia Was, co z porywaczami. To jest wątek poboczny, bo akcja będzie dotyczyła czegoś innego, aczkolwiek konsekwencje tego co się stało będą przyczyną dalszego rozwoju wydarzeń. Zdradzę tylko, że Dustin popadnie w poważne kłopoty, które spowodują "załamanie się" rodziny.
I uprzedzam: "trójka" jest smutnym FS, więc przyzwyczajcie się do tego. Bardzo chciałbym, żeby w niektórych momentach, Wy, czytelnicy, popłakalibyście się. Ja sama często płaczę pisząc kolejne odcinki...
I reszta wyjaśnień:
"Dustin dziękował za dwie istoty a co z drugim dzieckiem?"
Brałam pod uwagę to, że jednak to dziecko jeszcze się nie narodziło ;)
"wypadałoby o tym wspomnieć, i skąd Lily wiedziała, że Dustin wraca z Tanią?"
Przecież to wyjaśniłam... "Usłyszała warkot silnika. Wrócili!"
"A tak w ogóle to ja się czuję inwigilowana, teksty Dustina są dziwnie znajome np. ten "Po co kręcisz?" "
Chciałam, żeby to było... po naszemu ;)
"Mimo wszystko muszę Ci powiedzieć, tylko bez jakiś załamań mi tu proszę, że wyczuwalna jest Twoja rezygnacja, czuć to, że nie wkładasz w to już tyle pasji i że pisanie nie sprawia Ci już tyle samo przyjemności co na początku."
Masz rację. Trochę nie radzę sobie z wybranym tematem, muszę przyznać. Chociaż staram się... :/
Wiem, że FS nie jest do końca dopracowane. Staram się z opisami, z dialogami ale z "życiowością" mi nie idzie :(
"straciłaś nieco tej radości"
Bo wiem, że mi to nie idzie.
"No i gratuluję rocznicy, z wielkim zaciekawieniem obejrzałam skany Twoich zapisek i jestem pod wrażeniem Twojego profesjonalizmu, szczegółowego planu, rozpisania tego wszystkiego"
Thx :). Jeszcze dorzucę więcej takich bonusów, np. z "Powrotu..." a nawet teraz z "Szansy" :)
Ale to nie jedyne bonusy. Mam przewidziane także tzw. odcinki specjalne, czyli niektóre ważne momenty od zakończenia AND2 do początku AND3 :)
"Co ty znów wymyślisz Livi?"
Wymyślić to jedno, a napisać drugie :P
Często jest tak, ze pisząc improwizuję, tzn. wpadam na jakiś wcześniej nie przewidziany pomysł i wplatam go w tekst.
Jak myślicie, czy bilet Dustina do Polski w AND 2 miałam zaplanowane?
Oczywiście, że NIE! Wymyśliłam w trakcie pisania ;)
"Ładnie opisane uczucia i przemyślenia, ojca. Aż sama się zestresowałam!"
O to mi chodziło.
I uogólniając: będzie przerwa w pisaniu. 5 odcinka spodziewajcie się na początku grudnia. Musze się skupić na nauce, a nie na graniu w Simsy i pisaniu FS.
Jak wyjdę z tarapatów (ocenowych), to wezmę się za pisanie.
Muszę powiedzieć, że Lily na ostatnim zdjęciu wygląda wprost zjawiskowo! Tak nawiasem, to myślałem, że ma ciemniejszę karnację i oczy koloru metalicznego, ale to szczegół.
Bardzo fajny odcinek, jednak- nie ukrywam- liczył na większe rozwinięcie akcji z policją. Stało się to jakoś tak szybko, że prawie wcale nie poczułem emocji. Zadnych utrudnień, nic? Skoro teraz nie było nic z tymi porywaczami, to w next odcinkiu na pewno musi być, bo coś dziwne, że Dustinowi tak łatwo poszło. To wręcz nie możliwe. Takie szczęśliwe znalezienie. Coś kombinujesz ;)
Mi najbardziej podobał się początek :) Bardzo fajne opisy, ale prosiłbym więcej :) Twój styl pisania jest coraz bardziej profesjonalny, tak jak samo podejście do sprawy (ja też kiedyś prowadziłem zapiski, ale doszedłem do wniosku, że się nie opłaca, gdyż i tak zawsze w trakcie pisania wpadnę na inny pomysł i wszystko pozmieniam).
Cóż. Nie miałbym czystego sumienia, gdybym nie wspomniał o gigantycznym nagromadzeniu dialogów w ostatniej części odcinka. Brakuje mi uczuć, przede wszystkim uczuć, które zaś bardzo ładnie opisałas w scenie, gdy znalazła się Tania Tereska.
Moja ocenka to 9/10. Czuję lekki niedosyt. Pozdrawiam :)!
Na początku powiem, że czytałam i Neverending Dream'a i Powrót do Przeszłości, tylko dopiero wtedy, gdy te tematy były zamknięte :D
Co do tego "Szansy"...spodziewałam się czegoś lepszego po Tobie, tj. początek bardzo mnie rozczarował, teraz powoli robi się coraz lepiej. Jak dla mnie za dużo jest dialogów i za malo opisów (a opisy wychodzą Ci świetnie, częściej płaczę przy opisie przyrody by Liv niż przy momencie, w którym zamierzone było, by czytelnicy się wzruszyli). Temat na razie jest inny jest niż w Twoich poprzednich fs'ach, widać, że chciałaś wprowadzić coś nowego, ale ja bardziej preferuję temat a'la Powrót do Przeszłości, bo zdecydowanie bardziej wychodzi Ci temat "pogmatwane życie" niż "kryminalne zagadki", ale po Twoich postach wywnioskowałam, że tylko na razie temat tego fs jest taki (na szczęście :D). Pisałaś też, że to fs będzie smutne. Bardzo dobrze :) Tęsknię za "czarną stroną" Dustina :D
Ocana to 9/10
I powtarzam: Więcej opisów, proszę :)
Można powiedzieć, że wena mi wróciła. Nie wiem, czy to oby na pewno dobrze… Zachciało mi się pisać i pisałam z dużo większym entuzjazmem, gdzieniegdzie w tekście znajdziecie tego przykłady.
Tekst jest troszkę bardziej zespolony. Starałam się, by jak najmniej zdań było od nowej linijki. Muszę się tak nauczyć pisać- przede wszystkim ze względy na oceny. Moja polonistka, która mi to również zasugerowała, powiedziała, że jeśli dalej będę pisać „po staremu” będę miała obniżone oceny (a na ocenach z polskiego bardzo mi zależy).
Odcinek dwuczęściowy. Część pierwsza dzisiaj, druga- nie wiem.
Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam spodoba :/ Nie starałam się nad nim za bardzo, bo jest pisany jak większość z AND i AND2- z weną i chęcią. Może to dostrzeżecie.
A, i opisów jest tyle co kot napłakał i naprawdę nie sądzę, żeby to się prędko zmieniło.
V
Część I
Plan doskonały
25 XI
http://img149.imageshack.us/img149/4485/27rs4.jpg
Obudził się. Coś nie dawało mu spać… Z szafki wyciągnął komórkę. Była dopiero czwarta nad ranem.
Pokój tonął w ciemności. Za oknem dało się słyszeć szum wiatru i dźwięk drobnych, deszczowych kropelek. Tak- znowu padało.
Lily spała w najlepsze ze spokojną miną. „Chyba coś fajnego jej się śni”- pomyślał, lekko się uśmiechając czarnowłosy, po czym podążył w stronę kuchni.
Przyjechał do domu głównie po to, żeby się wyspać, a tu taka klapa… Trudno, kolejny dzień z podkrążonymi oczyma go nie zbawi… Szybko wydobył z lodówki butelkę wody mineralnej, oczywiście niegazowanej. Nawet nie sięgnął po szklankę, tylko od razu opadł na krzesło i pociągnął dwa mocne łyki, po czym odstawił butelkę na stole. I nagle…
Kartka. Formatu A5 zgięta wpół. Bardzo zdziwił się na jej widok. Lily zawsze chowała gdzieś takie papiery, a nie zostawiała na wierzchu tak jak teraz. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien jej ruszać, skoro należy do jego żony, ale jakaś wewnętrzna siła kazała mu do niej zajrzeć. Energicznie wziął kawałek papieru i zaczął czytać.
http://img76.imageshack.us/img76/7914/gggetnu5.jpg
Wyszczerzył oczy ze zdziwienia. „Boże…”- był tak zszokowany, że nic innego nie umiał wymyślić.
Nasunęło mu się pytanie „Co teraz?”. Pewnie porywacze już wiedzieli, że dziewczynka została odbita…
Pewien pomysł zaświtał mu w głowie. Złowieszczy uśmiech wstąpił na jego usta…
Zrozumiał, że nadarzyła się świetna okazja. Jeśli porywacze pomyślą, jaka Lily jest naiwna, pewnie przyjadą na spotkanie oczekując jej… Z resztą, grupa przestępcza była i tak beznadziejnie i kiepsko zorganizowana, więc tym bardziej wzrastało podobieństwo, że się któryś z nich tam pojawi. Wpierw jednak musi zdobyć jakieś rysopisy porywaczy, aby udało mu się któregoś z nich zidentyfikować. Jak zdobędzie opisy, to po prostu pojedzie i stłucze jednego z nich. Za Tanię, za Lily… Zemści się. W końcu skoro nadarzyła się taka okazja, dlaczego miałby tego nie zrobić?
Jeszcze raz to sobie wszystko przemyślał. Zapomniał o jednym… Jak się wytłumaczy policji i żonie?
Nie było innej rady. Jeśli powie prawdę, nic nie wyjdzie, bo policja go nie dopuści do dokumentów, a Lily mu na to nie pozwoli… Musiał skłamać, innej rady nie było. A z resztą, i tak się nikt nie dowie…
Triumfalny uśmiech wstąpił na jego twarz. Na pewno mu się uda… Pożałują, że ośmielili się zabrać jego córkę… Na długo go popamiętają. Zemsta będzie słodka...
http://img100.imageshack.us/img100/8838/28xe5.jpg
***
http://img100.imageshack.us/img100/9379/29ll0.jpg
- Dustin, skoczyłbyś po chleb?- zapytała męża widząc, że właśnie kończy pić kawę.
Dochodziła dziesiąta. Wszyscy mieszkańcy domu na Polnej 28 byli już na nogach. Lily, jeszcze nieubrana, krzątała się po kuchni, w międzyczasie przygotowując śniadanie Tanii Teresce. Jej mąż, który najpóźniej z nich wszystkich stanął (tak, potem jeszcze udało mu się zasnąć) siedział w ciszy i delektował się smakiem polskiej kawy, parzonej rękoma ukochanej (to nie było to samo…). Najmłodsza członkini rodziny, ubrana i uczesana, właśnie oglądała w telewizji przygody pewnego sympatycznego kota. Każdy miał czymś zaprzątnięte myśli, każdy coś robił…
W tym domu wiecznie się coś działo. W życiu codziennym państwa Wing nie było przestojów. Nie było czasu na nudę, zawsze na kogoś czekała jakaś praca do zrobienia. Nawet nie omijało to biednego Dustina. Miał bardzo wymagającą żonę, ale nie narzekał. W końcu, lepsza taka niż żadna…
Leniwie podniósł się ze swojego siedziska i odniósł pusty kubek do zmywarki.
- Only bread?- zapytał od niechcenia, w dodatku w ojczystym języku
- Dustin, mówiłam ci coś na ten temat…- skarciła męża spojrzeniem- W domu mówimy…
- … po polsku- dokończył- Odpuściłabyś sobie ten jeden jedyny raz.
- Jak tak bardzo chce ci się mówić po angielsku, to lepiej w ogóle się nie odzywaj- odparła- Chleb i jeszcze parę rzeczy.
Wręczyła mu listę zakupów i pieniądze. Dustin popatrzył na nią z półuśmiechem, po czym udał się w stronę garderoby, w celu cieplejszego przyodziania się.
- Pojadę do Real- oznajmił, przeglądając zawartość kartki. Lily pospiesznie rzuciła mu kluczyki. On na pożegnanie uśmiechnął się, po czym zniknął za drzwiami.
***
„Nieźle to wykombinowałem”- pomyślał w duchu. Jego cel znajdował się w Warszawie, niedaleko komisariatu. Wszystko szło lepiej niż się spodziewał. Po zakupach wstąpi po drodze na posterunek. Zrobi co ma zrobić… i wraca.
Był bardzo z siebie dumny. Zarówno z pomysłu, a i pomału również z wykonania.
Załatwił sprawę z zakupami i zgodnie z następstwem pojechał w stronę „skarbnicy danych”.
***
- Panie Wing, czy coś się stało?- zapytał komendant nie kryjąc zdziwienia. Czarnowłosy był osobą, której najmniej się spodziewał w tym momencie.
http://img149.imageshack.us/img149/9826/30lv4.jpg
- Tak jakby- zaczął Dustin poważnym tonem- Chciałbym, by udostępnił mi pan rysopisy porywaczy mojej córki.
- Ale…- mina policjanta nie wskazywała nic dobrego- Po co one panu?
- Po prostu chciałbym wiedzieć, jak wyglądali, żeby, gdybym ich kiedyś zauważył mógł powiadomić was- odpowiedział bez zawahania. Po minie drugiego mężczyzny można było wywnioskować, że nie wyczuł w jego głosie łgarstwa. To dobrze…
- Z drugiej strony może się przecież pan zapytać żony- doprał po chwili namysłu komendant
Mógłby dalej go racjonalnie przekonywać, ale on nie miał na to czasu- jeszcze Lily zaczęłaby coś podejrzewać… Z portfela wyciągnął dwa banknoty dwustuzłotowe i wyciągnął je wprost przed drugiego mężczyznę.
- Teraz chyba mi pan nie odmówi- stwierdził z chytrym uśmieszkiem
Drugi mężczyzna zaczął się zastanawiać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien, że to nie w porządku… „Chociaż, w sumie, co mi szkodzi?”- w końcu doszedł do takiego wniosku.
- No dobrze… Niech panu będzie- odparł, po czym wziął łapówkę.
- Wiedziałem, że się dogadamy- powiedział Dustin, śmiejąc się chciwie.
Chwilę potem dokładnie przyjrzał się trzem rysunkom.
Jak się okazało, porywacze byli nawet młodsi od niego. Mogli mieć, góra… 25 lat? W dodatku wyglądali na słabeuszy. „Spokojnie dam sobie z nimi radę”- stwierdził z uśmiechem.
Po tych parunastu minutach spędzonych na komisariacie udał się w stronę domu.
- Ch*****- wściekł się spoglądając na zegarek- nie było go w domu przez prawie dwie godziny…
- Będę miał niezły opie**** w domu- stwierdził z wielkim niezadowoleniem.
***
- Tata psyjechiał!- krzyknęła dziewczynka.
Lily zaraz oderwała się od komputera i podeszła do framugi. Jakiś czas później w drzwiach pojawiła się oczekiwana przez nią osoba.
Nie ukrywała swojej wściekłości. Niecierpiała, gdy się spóźniał. Tak było już zawsze, przez te wszystkie lata ich znajomości. Wiedział o tym doskonale i dlatego prawie wcale się to nie zdarzało. A teraz? Zakupy mogły mu zająć maksymalnie godzinę, a jego nie było drugie tyle… Nagle zdarzyło się mu aż tak spóźnić. Coś było nie tak…
- Miło z twojej strony, że w końcu raczyłeś przyjechać do domu- przywitała go z ironią i niezadowoleniem- Co masz na swoje usprawiedliwienie?
- Przepraszam, wiem że nie powinienem- próbował pokazać po sobie, że naprawdę jest mu przykro
http://img519.imageshack.us/img519/2916/31wo5.jpg
- Na drogach było ślisko, a ty, z tego co zauważyłem, nawet nie zmieniłaś opon…
- Tak- potwierdziła blondynka
- No więc widzisz. Musiałem jechać powoli, a w dodatku, benzyna mi się skończyła…
- A mnie się wydawało, że jeszcze dość dużo jej zostało.
- No ale widzisz… A, i jeszcze była kolejka na stacji…
- Dobra, nie tłumacz się, rozumiem- przerwała Lily
- Naprawdę, bardzo cię przepraszam, ale nie mogłem, chociaż bardzo chciałem…
- OK, już w porządku- powiedziała z uśmiechem- Tylko wiesz…
- Wiem, to już się nie powtórzy- obiecał Dustin, po czym lekko cmoknął żonę w policzek.
„Dobrze, że moja Lily czasami jest TAKA łatwowierna”- zaśmiał się cicho, wypakowując jedzenie- „Ludzie czasami są głupi do niemożliwości… I bardzo dobrze”.
- Tatusiu!
Spojrzał w dół. Przy nim stał nikt inny, jak jego własna córeczka.
- Pobawis się ze mną?- zapytała, proszącym tonem
- Tak, już…
Schował torbę zakupową do szuflady, po czym ciągnięty przez dziewczynkę za rączkę udał się do różowego pokoiku.
„Przynajmniej koło dwóch godzin z głowy…”- pomyślał, widząc, co go czeka.
To jednak było NICZYM w porównaniu z tym, co miało się stać wieczorem…
***
KONIEC CZĘŚCI I
Hmmm... jak to możliwe, że dziecko jest w domu, a porywacze nadal o tym nie wiedzą? coś tu jest nie tak. Poza tym, nie podoba mi się to "drugi mężczyzna" brzmi to nie ładnie...
Reszta w porządku, przynajmniej nie zauważyłam żadnych błędów i raczej nie mam się do czego przyczepić. Podobało mi się, czekam na kolejną część;)
ptasie mleczko
02.12.2008, 21:27
wow, jak zwykle gdy tylko zobaczyłam, że jest nowy odcinek włączyłam drżącą ręką i zaczęłam czytać chciwie (niestety cuksy mi się skończyły i musiałam tak o suchym pysku :() Widać na pierwszy rzut oka, że wróciła Ci chęć do pisania i ta taka ... no ... "iskierka" z czego bardzo się cieszę. Dzięki temu przy czytaniu nie czułam żadnego napięcia, czytało mi się płynnie, miło, szybko i tak fajnie. Ten list porywaczy, po prostu bomba ;) Ach ten Dustin, rogata dusza, wszystko musi zrobić po swojemu ;).
Jednakże mam kilka zastrzeżeń B)
1. czemu zrobiłaś z Lily taką zołzę, która robi ciągłe awantury z powodu błahostki? To Dustin musi rozliczać się z każdej godziny spędzonej poza domem? biedak, ja bym już dawno prysnęła gdzie pieprz rośnie. Nie podoba mi się taki uległy Dustin :( zbuntuj go trochę.
2."Miał bardzo wymagającą żonę, ale nie narzekał. W końcu, lepsza taka niż żadna…" :O - to zabrzmiało jakby Dustin ożenił się z Lily ot tak żeby nie być sam, a przecież on ją kochałłłł
3."parzonej rękoma ukochanej (to nie było to samo…)" - nie pasuje mi tu wg mnie lepiej by brzmiało np. to było właśnie to, albo to była kawa, a nie jakaś tam amerykańska lura
Więcej ale nie mam. Jestem z Ciebie dumna :)
Edit: aaa zapomniałabym, Twoja sygna mnie przeraziła :O co Ty tam wykombinowałaś dalej, sprężaj się z pisaniem bo umrę z ciekawości i będziesz mnie miała na sumieniu :P
Vipera- gdy Lily dostała ten list, trwała akcja uwalniania Tanii Tereski, więc porywacze byli gdzie indziej (chociażby dlatego, że musieli dostarczyć ową pogróżkę).
Ptasie mleczko...
AD.1: Zakupy mogły Dustinowi zająć maksymalnie godzinę. Jego "nie było drugie tyle", więc Lily miała powody do obaw.
AD.2: WRÓĆ do AND2. Przypomnij sobie Dustina. To chyba będzie wystarczająco trafna odpowiedź.
AD.3: Nie o to mi chodziło. Dustin, mieszkając w Stanach i rzadko bywając w domu, zawsze sam,, własnymi rękoma (kawą, łyżką i czajnikiem) robi sobie kawę. Wtedy zrobiła mu Lily, czyli to była, powiedzmy, taka specjalność ;)
A co do sygny: gdyby nie to, że jedna rzecz zmieniła się BARDZO ISTOTNIE w starej, to bym jej nie zmieniała. Nie bierz tego zbyt dosłownie- to jest tylko symbol (chociaż w końcowej akcji będzie mogła nawet pełnić funkcję jednego ze zdjęć).
I błagam Cię, nie umieraj! Mam teraz huśtawki: raz mam wenę, pół godziny później już nie. Część druga jest już zaczęta, ale to dopiero SAM początek.
Nie wiem, może nawet część drugą uda mi się wstawić jeszcze w tym tygodniu...
Uzbrójcie się w cierpliwość, bo nie znacie dnia ani godziny!
Jak można wyszczerzyć oczy ze zdziwienia?:P Wybacz.
Odcinek fajny. Podobał mi się. Ogólnie zgadzam się z ptasim mleczkiem. Zwłaszcza co do punktów 1) i 2).:P
Mam nadzieję, że kolejna część już niedługo. Weny życzę:)!
ptasie mleczko
02.12.2008, 22:00
co do mojego 1 zastrzeżenia z uporem maniaka będę obstawać przy swoim. Dustin to jest taki mężczyzna, przynajmniej ja go tak odbieram, którego nie da się zniewolić i okiełznać, więc jeśli gdzieś tam dłużej zabawi Lily nie powinna robić karczemnych awantur, a do Dustina nie pasuje mi takie tłumaczenie się kobiecie :P Dustin jest męski i taki jak kot, nie da się ujarzmić i koniec <upiera się>
2. jeśli to miała być aluzja i słynny Dustinowy humor to pardomsik nie złapałam <wali się ręką w czoło> bo przecież Dustin kocha Lily!!
3. wyjaśnione
I umrę zobaczysz <straszy>
Callineck
03.12.2008, 01:24
ptasie mleczko - wybacz nie mogę się powstrzymać...
Dustin jest męski i taki jak kot, nie da się ujarzmić i koniec <upiera się>
Tak i jak każdy kot doskonale wie, że jak nabroi to lepiej się poprzytulać i mieć pełną michę niż całodniowe wrzaski, które nie pozwalają się odprężyć :D
Poza tym Lily przecież jest w ciąży a ciężarna kobieta:
1. jest bardziej drażliwa,
2. potrzebuje spokoju.
A tak w ogóle jestem oburzona kwestią wręczenia łapówki funkcjonariuszowi policji, a najbardziej jej wysokością! 400 złotych nie starczy nawet na waciki! ;)
Wracając do poprzednich odcinków:
Dustin oczywiście bardzo kocha swoją córeczkę, ale jako intelligentny facet zdaje sobie doskonale sprawę, że miłość "dochodzącego" ojca nie jest tak silna jak matki, która spędza cały czas ze swoim malutkim dzieckiem :)
Zgodę na towarzyszenie ojcu podczas akcji policji można tłumaczyć dobrem dziecka, które widząc samych obcych, zamaskowanych, wrzeszczących facetów mogłoby doznać wielkiego szoku. Dlatego dobrze by było jakby zobaczyło znajomą twarz. To szczególnie ważne w przypadku takiego maleństwa jakim jest Tania Tereska. Kwestię braku porywaczy w miejscu odnalezienia dziecka można tłumaczyć w ten sposób, że nie zależało im na tym co się stanie z maleństwem tylko na okupie. Poza tym Tania Tereska nie mogłaby samodzielnie uciec porywaczom, więc nie trzeba jej było pilnować.
Dobrze, już się więcej nie udzielam, bo ze wstydem muszę przyznać, że nie czytałam poprzednich części :redface:
Moi drodzy, bonusik z planu zdjęciowego :)
KLIK! (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=904877#post904877)
Och... Liv.... cóż za odmiana... :)
A do mega bonusu- Dustin na ostatnim najlepszy. Odkryłem jego drugie oblicze :D
Za to Lily na trzecim wygląda jakby miała nieprzespaną trzecia noc i parę "setek" na głowie. Ale trzyma się dobrze!
Czyżby wena come back?
A odcinek... Bardzo ładny! Niesamowicie mi sie spodobał. List porywaczy, genialny :D JOM mnie rozwaliło :P
Co Ty tam znowu wymyślasz?! Czyźby szykował się może czyiś ded? Nie. Ty nie zrobisz tego nikomu, prawda?
Ocenka 10/10. Pozdrawiam!
Callineck
03.12.2008, 18:02
Dark side is the best!
Jeszcze Lily - biedna!!! A ten jej okropny facet jeszcze się spóźnia zamiast grzecznie wymasować żonce stópki ;)
ptasie mleczko
03.12.2008, 18:20
yeeahh dark side Dustina jest boska, ta mina, też sobie zassam na tapetę, mam nadzieję, że się nie pogniewasz ;)
Ależ proszę bardzo! :)
Dzisiaj, w czasie robienia fotek do drugiej części odcinka znowu pstryknęłam dwie śmieszne fotki (na jednej z nich Dustin ma rozbrajającą minę! :D)
Jak tylko pojawią się na forum, dam Wam znać (ptasie mleczko, szykuj się! :D)
Teraz, to powinnam napisać coś w stylu "walcie się, za mało komentów, nie dam odcinka". Ale tego nie zrobię ;) (a przynajmniej nie teraz).
Nie zdziwię się, jeśli zlecicie krzesła albo dostaniecie ataku śmiechu czytając ten odcinek. Na życzenie są opisy (no, powiedzmy, że taki jeden wielki), napisany TAK bezpośrednim i prostym językiem (nie literackim), że wczoraj, ja sama czytając to nieźle się uśmiałam ;)
Descriptions from true life. Zobaczycie.
Odcinek napisany ze 100% weną ;)
V
Część II
Zemsta
http://img201.imageshack.us/img201/8759/32od1.jpg (http://imageshack.us)
- Dustin- odezwała się nagle Lily, przerywając zmywanie naczyń- Jedziemy dzisiaj na urodziny Michała.
„O ku…”- przeleciało mu w głowie. Przecież nie może być na tych urodzinach… Nie dzisiaj!
- O której się zaczynają?- zapytał
- Piąta- odpowiedziała blondynka.
- To… Za?
- Godzinę- dokończyła.
Wstał ze swojego miejsca i udał się w stronę łazienki. Musiał szybko wymyślić jakąś wymówkę…
Ból głowy- to była najlepsza propozycja, jaka mu przyszła na myśl. Przynajmniej Lily nie będzie zadawała zbędnych pytań i z pewnością nie pozwoli mu iść… Teraz tylko trzeba było jakoś wiarygodnie pokazać…
***
- Co z tobą?- zapytała kobieta widząc, że jej mąż usilnie nie chce ruszyć się z kanapy.
http://img390.imageshack.us/img390/7113/33ja7.jpg (http://imageshack.us)
- Mała, wybacz, ale tak mnie boli głowa…- próbował zarówno sposobem mówienia jak i gestykulacją udać człowieka przynajmniej umierającego na głowę- Nie mogę iść na te urodziny.
Ona przyjrzała mu się uważniej. Naprawdę wyglądał na cierpiącego.
- Brałeś coś?- zapytała
- Nie, Apapy się skończyły- odparł
- W takim razie weź się zdrzemnij- może akurat ci przejdzie… I może jeszcze zdążysz przyjechać…
- Wiesz, chyba jednak będzie lepiej, jeśli w ogóle się nie zjawię. Przeproś ich w moim imieniu i złóż Michałowi ode mnie życzenia- poprosił.
-Dobra, niech ci będzie- zgodziła się, z lekkim niezadowoleniem pani Wing
- Dzięki- odpowiedział z ulgą.
Pół godziny później Dustin został sam ze sobą.
Wszystko się udało, Lily znowu się nabrała… Teraz droga do zemsty wydawała się tak prosta i przejrzysta… Jeszcze tylko trzeba było odczekać te kilka godzin. To jednak wbrew pozorom wcale nie było takie łatwe. Będąc samemu w domu, nudziło mu się niemiłosiernie. Poza tym, on właściwie nigdy nie doświadczył, co to nuda. Zawsze wydawało mu się, że wiecznie brakuje mu na coś czasu. Teraz było na odwrót- czasu było aż zanadto i nie miał pojęcia, jak go pożytecznie wykorzystać.
Gdyby to zdarzyło się w Stanach, z pewnością by odpoczął albo zadzwonił do domu. Ale był w Polsce, w domu…
Ale nagle, już na serio, rozbolała go głowa.
„No proszę”- pomyślał. troszkę zaskoczony tą sytuacją- „Chyba naprawdę będę musiał się położyć…”
Ustawił sobie budzik na siódmą, po czym bardzo szybko zasnął…
***
Spał jak zabity, jednak, gdy nadeszła „ta” godzina, musiał podnieść się z posłania i przygotować się. Musiał się jakoś zamaskować, żeby w razie czego nikt go nie rozpoznał.
Czarny strój i jego stare okulary pamiętające jeszcze czasy codziennego noszenia (między innymi cały czas akcji w AND2- od autorki). Ból głowy został ostatecznie zażegnany, teraz trzeba było jeszcze tylko zwalczyć głód.
To, co kupił rano posłużyło między innymi na jego kolację. Nie była ona syta, bo nie mógł sobie na to pozwolić. Gdyby mu przyszło uciekać, przepełniony żołądek mógłby stawiać jakiś opór. W jego idealnym planie nie było na to miejsca. Wszystko musiało się udać i koniec.
Dochodziła 19.30.
Po zmianie garderoby i załatwieniu reszty czynności, których wymienianie odpuszczę sobie, stwierdził, że jest już całkowicie przygotowany i może wyruszyć na łowy. Łowy złoczyńców, którzy ośmielili się skrzywdzić jego dwie najukochańsze dziewczyny…
Z odwagą w sercu i mściwym nastawieniem odpalił silnik bordowego Renaulta i pojechał...
***
http://img223.imageshack.us/img223/4610/34kl6.jpg (http://imageshack.us)
Nieoczekiwanie z nieba zaczął spadać biały puch. To pierwszy w tym roku śnieg w końcu odwiedził mieszkańców wschodniej Polski. Było go dużo i gęsto opadał na liczne przedmioty, które stanęły mu na drodze.
Poza tym zawiało chłodem. Termometry pokazywały przynajmniej te minus dwa stopnie. Ulice były prawie puste- tylko jacyś nachlani, ledwo utrzymujący się na nogach wyłącznie za pomocą płotów faceci wałęsali się po miasteczku, strasząc swym widokiem tych wszystkich, którzy ośmielili się przypatrzeć temu cudownemu widokowi spadającego śniegu i sprawiając u nich tym samym wszelką odrazę i niechęć.
Do grona takich za chwilę miał przystąpić on. Oczywiście, nie w dosłownym znaczeniu, bo musiał tylko wśród nich pobyć, ale niekoniecznie robić to co oni.
Zatrzymał samochód w miarę dobrym miejscu: blisko baru, ale poza zasięgiem wzroku różnorodnych mend wynurzających się z wnętrza świątyni alkoholu i poruszających się ruchem krzywoliniowym. Chwilę potem obraz stał się ciemniejszy- na jego nosie spoczęły jego okularki.
W duchu zaczęła się odzywać jego ciemna strona, przez ostatnie lata można powiedzieć, że całkiem zażegnana przez miłość do Lily, a potem do malutkiej córeczki.
Robił to dla nich. Ale… Nie tylko. On sam z siebie także chciał się zemścić- ta to, że zamiast swojej szczęśliwej i wspaniałej rodziny znalazł rozbicie i rozgoryczenie. Za to, że zamiast radości zastał żal i bezgraniczny smutek. Przez nich…
Wezbrał w nim jeszcze większy gniew. Nienawiść wzbierała na sile. Gdyby teraz postawili przed nim tego, który był również za to odpowiedzialny, chyba by go zabił.
Twardym krokiem poszedł w stronę wejścia do pijarni.
***
W środku było duszno i śmierdziało papierosami i wódką. On doskonale znał ten zapach- w końcu w takim czymś przyszło mu się wychowywać. Pomieszczenie było ciemne i przepełnione ludźmi. Zaczął się rozglądać.
Mimo tego, co teraz czuł, był bardzo opanowany. Starał się zachowywać tak niepozornie, jakby był jednym z nich. Doskonale wiedział, że w takich sytuacjach nie należy się wyróżniać.
W końcu zobaczył to, co chciał zobaczyć. Przy jednym ze stolików siedział jeden z tych, którego obleśną gębę miał okazję dzisiaj oglądać. Miejsce naprzeciw niego było wolne…
- Mogę dosiąść?- zapytał grzecznie, podchodząc do celu
- Jasne, siadaj- odpowiedział bandyta.
Dustin opadł na drewniane krzesło. Obrócił się w stronę nieznajomego, by móc mu się lepiej przyjrzeć.
http://img45.imageshack.us/img45/1554/35of7.jpg (http://imageshack.us)
Jego blond łepetynę okrywała czerwona, wzorzysta chustka. Twarz miał kolczykowaną i bardzo brzydką, z czerwonymi szwami na brwi. Oczy miał jeszcze bardziej podkrążone od niego i w dodatku, troszkę zaczerwienione.
„Więc to on był jednym z tych, którzy ośmielili się zrobić coś mojej córeczce…”- pomyślał czarnowłosy.
- Co pijesz?- zapytał blondyn
- W sumie… Nic- odparł jego rozmówca
- Na pewno nie napiłbyś się czystej?
- Nie, dzięki. Nie mam ochoty.
- Twoja strata.
Na chwilę zostawił on Dustina samego idąc złożyć kolejne zamówienie.
Ten zaś wydobył z kieszeni paczuszkę papierosów i zapalniczkę. Chwilę po tym, jak zapalił, wrócił jego rozmówca niosąc butelkę „Bolsa” i dwa kieliszki.
- Na pewno nie chcesz?- zapytał, stawiając butelkę na środku stołu
- Nie, naprawdę- powtórzył drugi.
Blondyn już miał sobie nalać, gdy zauważył pudełko fajek leżące obok ręki Dustina.
- Hmm… Amerykańskie?- zdziwił się
- Jak widać- odpowiedział niedbale czarnowłosy, wydychając dym tytoniowy.
- Jesteś z USA, czy co?- zadawał kolejne pytania
- Dokładnie- odparł Dustin, jakby go w ogóle nie ruszało, że jest jednym zza oceanu wśród tylu Europejczyków.
- Całkiem dobrze mówisz po polsku…- stwierdził drugi.
- Wiem. Mam tu rodzina- wytłumaczył, zaraz jednak zmieniając temat- A ty? Czkasz może na ktoś?
- W sumie, to tak. Szef mnie tu przysłał, bo taka jedna k**** miała tu przyjść…
Złość w nim jeszcze bardziej zapłonęła. Jakim prawem obraża JEGO żonę? Starał się jednak, by to nie wyszło.
- Po co?
Zanim dostał odpowiedź, jego rozmówca zdążył już obrócić drugi kieliszek.
- Porwania i te sprawy… Rozumiesz?
- Jasne- odparł, gasząc niedopałek- Grupa przestępcza, tak?
- K****, skąd wiedziałeś?- zdziwił się, napełniając przy okazji trzeci kieliszek
- Tak jakoś…
- Ej, ty mi się wydajesz być wporzo facet. Weź, chlapnij ze mną jednego…
Zgodził się. Co prawda nie powinien, ale co mu szkodziło? Ten jeden jedyny…
Podał mu drugi kieliszek. Porywacz się uśmiechnął.
- Wiedziałem, że w końcu się zgodzisz…
Dustin uśmiechnął się chytrze. Zaraz w swoich ustach poczuł smak dobrej, polskiej wódki.
Nawet nie zauważył, kiedy zdążył wypić drugi kieliszek. Powoli zaczął tracić głowę…
Nagle nieznajomy się odezwał:
- Sory, ale muszę się udać za potrzebą…
To oświeciło Dustina. Wiedział, że teraz może być dobry moment. Jego towarzysz jest tak pijany, że powinien sobie z nim dać radę bez problemu…
- Ja w sumie też muszę- skłamał
- Ale tu nie ma kibla, trza iść na dwór…
- Nie szkodzi.
Dustin i jego już ledwo trzymający się na nogach towarzysz udali się tylnym wyjściem w stronę dworu.
***
Temperatura w ciągu ostatnich godzin jeszcze bardziej spadła. W dodatku naokoło leżało już co najmniej kilka centymetrów śniegu, a co chwilę liczba ta zwiększała się.
Znaleźli się przed jakimś, niskim, obskurnym budynkiem z przybrudzonym, białym napisem „WC”. Widać, że toaleta była w niewiarygodnie kiepskim stanie i była przeznaczona tylko i wyłącznie dla tych z marginesu społecznego, albo w ogóle konsumentów ogromnych ilości „czystych” lub ewentualnie piw.
Środek prezentował się znacznie gorzej. Wszędzie było brudno, stare krany ledwo co się trzymały, a w niektórych przegródkach z kibelkiem brakowało nawet drzwi. W dodatku w powietrzu unosił się wstrętny zapach wieki nieopróżnianego, przeciekającego szamba albo gnoju.
- Wiesz co? Odechciało mi się- powiedział Dustin, widząc, co się święci
- To poczekasz na mnie, dobra?
- OK. Będę na dwóre- odparł.
Zaczął się realizować jego plan. Jak tylko ten dupek wyjdzie, on go dopadnie i zleje go na zbity pysk.
Zaczaił się za jedną z ścian i czekał.
Minęło parę minut i w końcu usłyszał kroki. Serce zaczęło mu walić jak szalone, a wspomnienie tego, co zrobił tym bardziej dodawała mu ochoty na stłuczenie go.
W końcu znalazł się dość blisko niego. I wtedy wyskoczył…
http://img152.imageshack.us/img152/1444/36vg4.jpg (http://imageshack.us)
Pchnięciem powalił blondyna na ziemię.
- Co ty, k****, robisz?!- zaczął krzyczeć pijak
- To, co ty, k****, zrobiłeś mojej córce!- jego głos był przepełniony gniewem i nienawiścią.
Zaczął go lać po pysku i kopać. Ten próbował się jakoś bronić, ale Dustin miał nad nim znaczną przewagę.
- Fajnie jest zabrać małą dziewczynkę matce, a potem się nad nią znęcać, no nie?- krzyczał, zadając leżącemu kolejne ciosy- Teraz za to, k****, zapłacisz!
- Błagam, PRZESTAŃ!- bity wył z bólu.
Dustin jeszcze mocniej kopnął go w brzuch.
Ale nagle ten chwycił czarnowłosego za nogę, po czym upadł.
Nie był to groźny upadek, jednak na nieszczęście Dustina zleciały mu okulary.
Wtedy tak szybko, jak umiał, nie dając za wygraną bandycie, podniósł się i zaczął uciekać.
- EJ, CZEKAJ!- zawołał za nim pobity. On tylko raz obrócił się do tyłu.
Jego ofiara leżała nieprzytomna na podłodze, a prawie cała jej twarz była zakrwawiona.
http://img56.imageshack.us/img56/8752/37vv5.jpg (http://imageshack.us)
„Zemściłem się!”- cieszył się Dustin- „Zrobiłem to! Mój plan wypalił!”
Odpalił samochód. Całkiem zapomniał, że był po dwóch kieliszkach.
Szybko wycofał, i nacisnął gaz.
Triumfalnie pomknął do przodu.
Nagle zaczęło mu się kręcić w głowie i na chwilę, spuścił z oczu drogę.
Gdy jednak wzrokiem powrócił na przednią szybę, zobaczył straszny widok.
http://img140.imageshack.us/img140/6249/38rm9.jpg (http://imageshack.us)
„NOOOO!”- krzyknął najgłośniej jak potrafił.
Potem…
Potem nie było już nic…
http://img56.imageshack.us/img56/6093/39tq9.jpg (http://imageshack.us)
***
niepokorna
04.12.2008, 19:29
Och Liv, Liv, to była ta właśnie brakująca mi kropla do czary mojego zaciekawienia :)
Nie komentowałam Ci odcinków, za co jest mi strasznie przykro :(. Cieszę się, że Tania Tereska wróciła prawie cała do domu ^^
Ładne, realistyczne opisy, z Lily świetna babeczka się zrobiła :D
Co do tego odcinka:
WIDAĆ BYŁO,ŻE PISAŁAŚ GO Z WENĄ! Znów poczułam się jak za starych czasów AND2 ;)
Świetne, nie ma co się oszukiwać. Wreszcie powrócił nasz Dustin <ten zuy, z czego się cieszę>, który kocha lać innych po mordzie i kląć :)
Ani trochę nie jest mi żal tego bandziora, sfu <pluje na jego zakrwawioną mordę>, świetne piszesz, muszę Ci przyznać :)
Tylko go nie zabij, bo się potnę x( <taka moja mała anegdotka odnośnie emo - ja nie być emo, ja kochać życie :P>
10/10 <- najlepszy odcinek :)
Callineck
04.12.2008, 19:33
Wprawiłaś mnie w stan oszołomienia, potrafię myśleć tylko o tym czy nic się nie stało Dustinowi... Nic się nie stało, prawda? :(
Będzie mieć klopoty jak ten facet przeżyje, z resztą jak umrze to będzie miec większe...
Biedna Lily, dopiero co miała takie straszne przeżycia z dzieckiem a teraz jeszcze ten wypadek...
Ale żeby nie było tak ponuro, to opis kibelka zupełnie mnie rozwalił, aż poczułam ten zapaszek... Blee... :D
I jak Lily spytała męża czy coś brał to jakoś Apap ostatni przyszedł mi do głowy... ;) No wiem, Dustin jest grzeczny, ale dwuznacznie to zabrzmiało :)
Brawo! świetny odcinek. Jak na razie, najlepszy...
Zauważyłam błąd "teraz tylko trzeba było jeszcze tylko zwalczyć głód" powtórzenie słowa tylko. Starczyłoby samo "teraz jeszcze tylko, trzeba było zwalczyć głód" coś tam jeszcze było, ale nie chce mi sie szukać:D w każdym razie podobało mi się!
@up: Dzięki. Już poprawiłam ;)
Ja sama również stwierdziłam, że jak na razie jest to najlepszy odcinek. Od razu ostrzegam: następne mogą nie wyjść takie fajne (i pewnie nie wyjdą). Akcja znowu zacznie schodzić na te "gorsze" tory, znaczy się- życiowość.
Jakby co, ja Was ostrzegałam!
I bardzo się cieszę, że na razie wybrnęłam z kłopotów z FS :)
I przynajmniej tydzień czasu minie, zanim na łamach tego tematu zobaczycie kolejny odcinek. Mam tylko 5 sprawdzianów w następnym tygodniu :D (albo nawet i 6)
Ale 6 odcinek na pewno będzie jeszcze przed świętami ;)
Czekam na dalsze komentarze.
ptasie mleczko
04.12.2008, 20:30
yeeahh Liv bosko, wspaniale, cudownie, fascynująco, ciekawie i jak jeszcze Czesiu? z****cie :D:D no i wróciła wena, widać od pierwszego zdania. A taka wróciłam wściekła z englisha, ale w miarę czytania, moje zacięte usta rozluźniły się w uśmiechu, czoło wygładziło się z tych zmarchów złości, rozbawiłaś mnie, rozweseliłaś, zrobiłaś przyjemność czytania, rozluźniłaś. no co tu dużo gadać świetnie po prostu <ściska Liv z radochy, żeby tylko nie udusiła z tego przejęcia>
tym razem zamiast jakiś tam zastrzeżeń wynotuje te zdania, które mi się najbardziej podobały B)
1.którzy ośmielili się skrzywdzić jego dwie najukochańsze dziewczyny…
2.ledwo utrzymujący się na nogach wyłącznie za pomocą płotów faceci wałęsali się po miasteczku
3.poza zasięgiem wzroku różnorodnych mend wynurzających się z wnętrza świątyni alkoholu i poruszających się ruchem krzywoliniowym. - to mnie powaliło na łopatki :D
4. zgadzam się z Call, że opis kibelka to majstersztyk
5. Wreście nareście powrócił mój zuyy Dustin, który gotowy jest skopać tyłek, każdemu kto ośmieli się skrzywdzić jego dziewczyny :D - to jest właśnie to co tygrysy lubią najbardziej
6. A Lily jaka się zrobiła tolerancyjna, humory ciążowe jej minęły :D
7. Chyba nie muszę wspominać co Ci zrobię jeśli Dastusiowi coś się stanie? B)
No cóż zaskoczyłaś mnie. Poczułam się jak za starych dobrych czasów AND2. Wrócił wulgarny Dustin <westchnienie>. Akcja bardzo fajnie się rozwija. Ogólnie jest git:]
Tylko nie zabijaj mi tu Dustinka, bo więcej nie wejdę do tego tematu <grozi>
Panna Lawenda
06.12.2008, 15:12
Kreatywna to ja nie jestem, więc nic ciekawego nie wymyśle.
A, więc: Ty chyba nie zabijesz Dustina :O? <boi sie>
Ogólnie odcinek bardzo dobry. Ale dziwne, że ci porywacze nawet nie wiedzieli, że nie mają już uwięzionego dziecka. Jacyś roztrzepani są.
Czekam z niecierpliwością na next part.
Pozdrawiam,
Di
Już kolejny odcinek!
Faktycznie- z dotychczasowych najlepszy.
Och, ten strach, ta tajemniczość, wręcz te gangsterskie porachunki nie pasują jakoś do tej naszej Liv, ale musze powiedzieć, że bardzo ładnie wychodzi to wszystko.
A może jednak nie rąbneli w to drzewo?! Nie. Jak nic to chyba rąbnęli....
Ale ostatni obrazek zabójczy, zachwycił mnie, zachwycił...
Oczywiście 10/10. Pozdrawiam!
Nie zauważyłam odcinka... o_O? Dzziwne...:/
Fajny był:D Podobał mi się. Z większych błędów, to:
Nie mówi się "zlać na zbity pysk"
Jest albo "wyrzucić na zbity pysk" albo "zlać na kwaśne jabłko";).
W końcu męski Dustin. Powrócił dawny twardziel, który potrafi rozwalić wszystko wkoło za swoją rodzinę:).
Świetnie wyszedł na zdjęciu, gdy popycha tego opryszka :).
Jak zrobisz coś Dustinowi, to Cię stłukę :P.
Kiedy następny odcinek:)?
Porcelanowa lalka
09.12.2008, 21:21
To, że piszesz ciekawie to pewnie już wiesz ;).
Co do weny, nie śpiesz się. Z mojego krótkiego doświadczenia wiem, że lepiej dać odcinek później, a dopracowany, niż wcześniej, a dający wiele do życzenia. A jak wena już przyjdzie, to nie minie 5 minut, a odcinek będzie przed tobą napisany, zdjęcia zrobione i wszystko cacy.
Bardzo szybko rozwija się akcja. Mi osobiście się to podoba, bo jestem osobą z natury niecierpliwą ;)
Nie chce mi się na razie wystawiać oceny liczbowej. Nie lubię zbytnio tego. Wole opisówkę :P
Ostatnio zaczęłam czytać to FS i bardzo, muszę przyznać, mnie zaciekawiło ; ]]. Przyznaję, że poprzednich części nie czytałam (w ogóle rzadko czytam fotostory). No i z niecierpliwością czekam na następny odcinek ^^. Sama bym coś stworzyła, ale nie gram od pewnego czasu w Simsy... ;pp.
Ahh, der nächste Bonus :)
http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=910559#post910559
Wiem, że mało, ale zawsze coś ;). Mam nadzieję, że się Wam się spodobała panna Wing za lat kilkadziesiąt :)
Jak dobrze pójdzie, to jeszcze kiedyś zobaczycie ją w FotoStory (AND 5,6) :D
Czy to jest ta Tania, która jest w FS? Tzn. nic w niej nie zmieniałaś?
Czy to są w 100% geny Lily i Dustina, czy coś modyfikowałaś :P?
Ładna jest, znaczy będzie :P!
ptasie mleczko
10.12.2008, 21:32
Co tak małoooo? <nienasycona> miał być Dastuś <szykowała się> a Tania ośmielam się pokusić o stwierdzenie, że podobna do tatusia :D śliczne ma oczęta panna Wing <i tak czeka wciąż na zdjęcia Dastusia>
Callineck
10.12.2008, 22:50
Tania Tereska jest piękna - odziedziczyła po swoim tatusiu te jego niezwykłe oczy :)
Żałuję tylko, że nie ma brata bliźniaka, mogłabym się dodatkowo powgapiać ;)
@up He he - Dastuś!!! :D
Nie sądzę, żeby sam zainteresowany był zachwycony tym jakże słodkim i uroczym zdrobnieniem :D
@Libby: tak. Tanię Tereskę mam zrobioną w Warsztacie według tej wersji, jaka powstała w oknie tworzenia rodziny (stwórz dziecko), czyli geny 100% rodziców ;)
Coś Ci się nie zgadza w rysach twarz? Albo inaczej: czy ona aż tak bardzo nie jest podobna do rodziców?
@Callineck, ptasie mleczko- może przezwisko zbyt słitaśne jak na Dustina, ale nawet ja używam tego przezwiska (oj, Dastuś, Dastuś...) :D
Tylko jakby tego użyła np. Lily w jego obecności, to lepiej nie mówić, co by się stało... On jest Dustin i koniec! A przezwisko zostaje tajemnicą moją i Waszą :)
Ptasie mleczko- W KOŃCU masz swojego upragnionego Dastusia:
http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=910849#post910849
To są te zdjęcia, o których Wam wspominałam.
ptasie mleczko
11.12.2008, 15:23
muah ta pierwsza minka jest po prostu świetna, zasysam do kolekcji :D <i tak jej mało> :P
Jednak nie pisałam odcinka od początku, tylko przerobiłam ten co był. Mimo, że wcześniej weny nie miałam, w trakcie pisania, gdy wyrazy cisnęły się na moje palce, a potem na klawiaturę, i tworzyły kolejne zdania, stwierdziłam, że wena wróciła :). Z dwóch fragmentów jestem szczególnie zadowolona. Z tego, co macie niżej i najdłuższej części odcinka.
Specjalne podziękowania przy tworzeniu zdjęć kieruję do Chanel, która znalazła rzeczy potrzebne do zrobienia zdjęć, i która W OGÓLE przejęła się losem FS- napisała na gadu, a jak jej powiedziałam, w czym problem, zaraz zaoferowała się z pomocą :). Dzięki niej możecie podziwiać część tych cudnych zdjęć :D.
Dla ciekawskich informacja, że to, co zaraz przeczytacie, to są 4 strony wordowe i kawałek 5.
VI
Szansa
26 XI
Za oknem biało.
W środku także.
Na zewnątrz hałas przejeżdżających samochodów.
Wewnątrz słychać tylko przerywane „piiip”.
Za murami pełno ludzi włóczących się po mieście.
W nich, tylko oni dwaj.
Na ulicy przeważnie obojętność.
W sali smutek, nieszczęście, żal…
Dochodzi pierwsza, a ona jeszcze siedzi. Jakby czekała na cud. Mimo, że inni są przekonani, że go nie będzie, ona nie daje się omamić i czeka…
http://img89.imageshack.us/img89/5755/40ga2.jpg
Oczy ma przepełnione łzami. Swoim smutnym wzrokiem patrzy na niego i po cichutku pyta się go: „Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?!”
Pyta się, mimo iż wie, że nie dostanie odpowiedzi.
Jego nie ma.
http://img147.imageshack.us/img147/2347/41mo3.jpg
Bo cóż z tego, że leży, oddycha, ale tak naprawdę jest zupełnie gdzie indziej? Tak daleko od niej… Mimo, że dzieli ich zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, tak naprawdę między nimi są miliony kilometrów.
- Pani Lilio, proszę wracać do domu- odezwał się ubrany na biało mężczyzna, wchodząc do sali- Nic tu po pani.
- Jak to NIC?- wściekła się Lily- To mój mąż, nie mogę go tak po prostu zostawić! Przecież, jeśli się obudzi…
- Mówiłem już pani coś na ten temat: nikłe są szanse, że w ogóle do tego dojdzie, nie mówiąc już o najbliższym czasie…
Podniosła się z siedziska i podeszła bliżej lekarza.
- ON SIĘ OBUDZI, ROZUMIE PAN?!- mówiła desperacko podniesionym głosem- Ja NIE POZWOLĘ mu umrzeć!
Gorzkie łzy popłynęły ciurkiem po jej twarzy. Gardło boleśnie się ścisnęło.
Dlaczego musiała być teraz tak bezradna? Tak samotna…
Jeszcze nie tak dawno temu to ona leżała na jednym z tych szpitalnych łoży, i to on martwił się o nią… Teraz było na odwrót. Powinnam raczej powiedzieć, że było gorzej… Dustin był na granicy- teraz jeszcze żył, ale sekundę później mógłby już być po drugiej stronie…
I już nigdy by nie wrócił…
Nie chciała dopuścić do siebie tych myśli. Całym sercem wierzyła, że wyjdzie z tego, że wkrótce znów będzie tak jak dawniej… Przecież jeszcze tyle szczęśliwych dni przed nimi. Jej marzenia nie mogły się nagle tak po prostu rozsypać i doprowadzić jej życia do ruiny.
Gdyby odszedł- zostałaby sama z dwójką dzieci, bez większych szans na utrzymanie rodziny, w dodatku z głęboką depresją na karku.
„To się tak nie skończy…”- wmawiała sobie, starając tym samym dodać sobie otuchy. Ta jednak w chwili, gdy już nic nie można było zrobić, przychodziła z wielkim trudem. Trzeba było czekać.
Z nadzieją w sercu.
***
Dzień był piękny. Słońce łaskawie otaczało swym blaskiem rozradowane twarze. Chmurki wesoło płynęły po czyściutkim niebie, jakby i one radowały się tym cudnym, lipcowym dniem.
Dla wszystkich był to dzień niezwykły, a w rodzinie rzadko kiedy spotykany, gdyż nie była to rodzina aż tak obfitująca w młode panny czy kawalerów na wydaniu. Tym większa była radość. A radowała się każda dusza, która miała zaszczyt uczestniczyć w przygotowaniach tego wspaniałego dnia, a owego dnia cieszyć się z szczęścia tych dwóch młodych.
Fakt, obydwoje byli bardzo młodzi. Ona, 23- letnia, świeża pani magister o lśniących w słońcu, włosach, o naturalnym odcieniu blond, na których ich właścicielka nie dokonała jeszcze zamachu, używając różnorodnych barwników napakowanych samą chemią. Jej zawsze wesołe, niebieskie oczka, dzisiaj pokazywały lekkie oznaki zdenerwowania. No cóż, w końcu to był jeden z najważniejszych dniu w jej życiu. Wiązała się na dobre i na złe z tym, któremu oddała swoje serce, którym był dla niej wszystkim- opiekunem, najlepszym przyjacielem, towarzyszem, a teraz miało dostąpić przypieczętowanie tego, że był dla niej jedną z najważniejszych osób w całym jej życiu.
Długo czekała na ten moment, bo od oświadczyn minęły już dwa lata. Nawet rozmowy na ten temat rozpoczęły się bardzo późno. Nie wspominam o tym, że oni w ogóle rzadko kiedy ze sobą rozmawiali… Oboje nie mieli czasu, zajęci albo studiowaniem, albo pracą.
Kim był jej wybranek?
Po wyglądzie można by śmiało powiedzieć, że był z marginesu. Wzrok miał stalowy, podobnie jak kolor oczu. Zawsze chodził pewny siebie, nikogo się nie bał, na jego ustach często można było dostrzec ironiczny, kpiący uśmieszek. Samą miną szydził ze wszystkiego i wszystkich. Włosy miał kruczoczarne i zawsze porządnie uczesane. To jeszcze bardziej potwierdzało jego „groźność”. Dobrze mu z tym było. Przynajmniej miał spokój.
Gdyby nie to, że poznał ją, pewnie źle by skończył. Tak- z natury był niegrzecznym chłopcem i pod tym względem przeciwnością swojej narzeczonej, łagodnej, o spojrzeniu zawsze spokojnym i przepełnionym dobrocią i jakby słodyczą. Słodyczą, która jakby niszcząco działała na jego diabelski charakterek.
Normalnie pojęcie miłości było jednym z powodów jego kpin. Dopóki nie zakochał się w niej. Jego spojrzenie na niektóre sprawy bardzo się zmieniło i doświadczył szczerego, mocnego uczucia. Dla niej skoczyłby w ogień… Ona, tylko ona…
Ta zdenerwowana w tym dniu, on, zachowujący stoicki spokój. Nie miał czego się obawiać. Był pewien najważniejszego: kocha ją i chciał, żeby tak zostało, dopóki któreś z nich nie zejdzie z tego świata.
Jej zdenerwowanie wynikało z tego, że chciała, żeby wszystko dobrze wyszło. Marzyła o ślubie z bajki. Mimo, iż część tego marzenia nie mogła się spełnić, to jednak chciała, żeby reszta była wręcz, że niebiańska.
***
Wszyscy siedzieli w kościelnych ławkach. Msza trwała w najlepsze. Młodzi klęczeli obok siebie przed ołtarzem. Za chwilę miała się odbyć się przysięga.
Czarnowłosy spojrzał na ukochaną. Tak, cały czas była zdenerwowana, ale teraz… Jeszcze bardziej. Może się wahała?
Nagle obróciła głowę w jego stronę. W oczach było widać tremę, a usta jej lekko drżały.
Posłał jej uśmiech, chcąc dodać jej otuchy. Zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze… Zrozumiała to, po czym jej usta złożyły się w piękny, szczery uśmiech, którym chciała mu powiedzieć: „Tak! Na pewno będzie dobrze! Dziękuję…”.
http://img208.imageshack.us/img208/9247/42bc8.jpg
Chwilę potem młodzi zaczęli powtarzać przysięgę. Pierwsza była panna młoda.
- Ja, Lily Muchomorek, biorę ciebie, Dustinie Wing za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć nas nie rozłączy…
Teraz nadeszła kolej na niego. Każde jego słowo było wypowiedziane z odwagą i zdecydowaniem.
- Ja, Dustin Wing, biorę ciebie, Lily Muchomorek, za żona i ślubuję ci milość, wierność i uczciwość malżenską, dopóki śmiercz nas nie rozlączi....
Tutaj się urwało…
***
- Daddy!- woła malutki chłopiec, przerywając zabawę. Widzi, że jego tata gdzieś się wybiera.
Ten natomiast spostrzegłszy, że jego synek nie chce, żeby poszedł, bierze go na rączki i mówi:
http://img65.imageshack.us/img65/5199/43qi5.jpg
- Tatuś musi tylko coś załatwić i za niedługo wróci- tłumaczy chłopcu, lekko się uśmiechając. Mały odpowiada mu porozumiewawczym uśmiechem.
Po chwili znów jest na podłodze, a jego ojciec wychodzi. Gdy jednak mają się zamknąć drzwi mieszkania, on nagle wstaje i zaczyna biec. Coś mu nie dawało spokoju i nie chciał, żeby tata sobie poszedł.
Już prawie jest u celu, gdy nagle drzwi się zamykają…
- Daddy!- krzyczy ten sam chłopiec, siedząc właśnie w łóżeczku.
Zamiast taty, do pokoju wchodzi jego mama, ze smutkiem na twarzy.
- Tatuś już nigdy nie wróci…
http://img147.imageshack.us/img147/6655/44ua4.jpg
- Ar, gzie masz towar?!
- Nie mam. Kończę z tym pie***** interesem!
- Coś ty, k****, powiedział?!
- Że kończę, do ch*****! Skombinujcie se towar przez kogoś innego!
- K*****, Ar, pożałujesz tego, psie!- krzyknął złowieszczo, po czym w jego ręce pojawił się rewolwer.
Rozlegają się strzały, pierwszy, drugi, trzeci...
Ar pada martwy…
***
Ciemność…
Głęboka, nieprzenikniona, wręcz straszna. Nigdzie nie widać chociażby smużki jakiegoś światła. Człowiek jest w niej zagubiony i… boi się. Boi się tego, co za chwilę może się stać. Czy może z ciemności wyłoni się jakiś krwiożerczy potwór i zakończy żywot zagubionego, nędznego człeka? A może zjawi się ratunek, światełko w tunelu…
- Dustin!- rozlega się dawno nie słyszany przez niego głos.
Widzi jasny cień. Obraca się w jego stronę.
Teraz nie może uwierzyć własnym oczom. Parę kroków przed nim, za jakąś białą linią stoi mężczyzna, prawie taki sam jak on, ale z brązowymi oczami i kolczykowaną twarzą.
- Tata?- pyta się zdezorientowany, nie mogąc opanować wrażenia.
- Ja, ja- odpowiada stojący po drugiej stronie linii- Chyba nadszedł czas, byś do mnie dołączył…
Nagle jego nogi same idą w stronę ojca.
- No, śmiało, synku!- zachęca go drugi czarnowłosy- Wiem, że tego chcesz…
- Dustin!- nagle słyszy przerażony krzyk kobiety.
- Lily!- krzyczy. Wtedy przypomina mu się wszystko; że po drugiej stronie czekają na niego żona i córeczka. A właściwie dwójka dzieci…
Przecież oni go potrzebują! Nie może dopuścić do tego, żeby jego drugie dziecko wychowywało się bez ojca! Nie może pozwolić, by Lily wpadła w depresję… On ich kocha, nie może im tego zrobić!
- Nie!- krzyczy w stronę ojca- Ja ich nie zostawię!
- Synku, zastanów się…
- Nie mam nad czym się zastanawiać! JA NIE CHCĘ UMRZEĆ!
Zaczął uciekać w drugą stronę, byle jak najdalej od linii.
http://img213.imageshack.us/img213/7816/45ou0.jpg (http://imageshack.us)
- Ale i tak się jeszcze zobaczymy!- powiedział jego ojciec, gdy on był daleko.
***
- Budzi się!- krzyknął, niedowierzając lekarz.
Lily od razu poderwała się na równe nogi. Musiała byś przy nim, gdy otworzy oczy…
I w końcu nadeszła ta oczekiwana przez nią chwila. Jego powieki pomału zaczęły się podnosić, ukazując jego stalowe spojrzenie.
http://img65.imageshack.us/img65/8311/46zq1.jpg
Myślała, że oszaleje ze szczęścia. Przecież chwilę temu jedna z osób, które najbardziej kochała, miała ją na zawsze zostawić… Ale się udało! Nie przekroczył granicy! PRZEŻYŁ!
- Nie umarłem!- krzyknął radośnie- Żyję!
- To cud!- krzyknął jeden z medyków.
- Dustin, Bogu dzięki…- powiedziała zalana łzami szczęścia Lily. Gdyby mogła, zaraz by go wyściskała, ale wiedziała, że jest zbyt słaby, żeby się teraz podnieść.
Zaraz wzrok skierował na swoją żonę.
- Lily- słabym głosikiem wymówił jej imię
- Ciii, nic nie mów- próbowała go uciszyć
- Chcę, żebyś o tym wiedziała… Ja nie mogłem wam tego zrobić- mówił- Dostałem drugą szansę. Na pewno jej nie zmarnuję.
Zaraz kontynuował:
- Poza tym, jeszcze tyle przede mną… Przed nami…
Zza zasłony jej łez wyjrzał piękny, jak zawsze, uśmiech.
***
Boskie! no po prostu piękne!
Podobały mi się opisy... były takie dopracowane i wzruszające. Ładnie zdjęcia i opis sceny spotkania z ojcem. Moja przy tym to tandeta:P
Naprawdę bardzo mi się podobało. Czekam na kolejny odcinek.
Ah! znalazłam błąd... powtórzenie słowa nagle, pod koniec.
Callineck
16.12.2008, 14:25
Oj, wzruszyłaś mnie, a to niełatwe z takim starym cynikiem...
Wiedziałam, że nie zrobisz nic Dastusiowi, też go przecież uwielbiasz...
Więc Dustin po ojcu odziedziczył nie tylko urodę, ale także swój niezaprzeczalny urok osobisty ;)
Z opisów najbardziej podobał mi się opis przygotowań do ślubu - a ze zdjęć ostatnie :P
Chociaż w ogóle ładne ucharakteryzowanie Lily i Dustina.
I porządny, długi odcinek :D
Wkradło się niestety też sporo błędów... szczególnie w opis przygotowań do ślubu.
"Wiedziałam, że nie zrobisz nic Dastusiowi, też go przecież uwielbiasz..."
No, powiedzmy ;) Nie jestem taką dastusiomanaczką jak Ty i ptasie mleczko :D
A z tym, czy nic mu nie zrobię, pogadamy przy AND 4- ptasie mleczko już ma w tym jakieś obeznanie, możesz się jej zapytać ;)
@Vipera: znalazłam ten błąd i chyba będę zmuszona go poprawić.
I nie bądź taka skromna :P Twoje opowiadania to dla mnie ideał, a moje bardzo od nich odbiega.
@Callineck: Opis pisałam z weną, bez zastanowienia i może to dlatego.Chyba nie będę go zmieniać- jest zbyt fajny ;)
Waitin` for more ;)
Och! Wspaniały odcinek. No, no! Zrobiłam fabułę wielowarstwową.
Czyżby Dustin miał dar widzenia.
A Lily pięknie wygląda na tym zdjęciu w ślubnej sukni :)
Odcinek ogólnie bardzo intrugujący.
I czyżbym wreszcie zrozumumiał znaczenie tytułu? Dustin dostał drugą szansę. Chociaż w zasadzie nie szansę.
Ciekawa koncepcja nieba, Liv. Chmmm.... Biała linia za którą jest reszta nieboszczków. Tylko nie jestem pewien co do tej możnościo wyboru- iść dalej, czy nie....
jednak byłoby to dość logiczne, że ludzie umierająca- wolą zostawić ziemskie dobra i udać sie do swych najbliższych. Wisz? To ma nawet sens :)
I widac, że dostałaś mocnej dawki weny.
Początek taki poetycki.... aż się wzruszyłem. :) Drugi raz się wzruszyłem przy slowie pisanym- pierwszy to było w Anii Z Zielonego Wzgórza gdy umiera Mateusz- i przy Twoim się wzruszułem. No, czyli wysoko jedziesz jak wzruszasz rak samo jak Montgomery :D
Ogólnie odcinek cudowny. Najlepszy z całej serii trzech seriali, tylko trochę krótki. 10/10
Pozdrawiam.
Oh Ideał? zapewniam cię, że nie... gdybyś przeczytała wcześniejsze, to zaraz zmieniłabyś zdanie:P Do ideału im jeszcze daleko... hen hen za górami, za lasami...
Twój opis "śmierci" dużo bardziej podobał mi się, niż mój (po kilku razowym przeczytaniu).
No, ale oczywiście dziękuję:)
@Giovanni:
"A Lily pięknie wygląda na tym zdjęciu w ślubnej sukni "
Jeszcze raz ją taką zobaczysz...
"I czyżbym wreszcie zrozumumiał znaczenie tytułu?"
Nie.
"pierwszy to było w Anii Z Zielonego Wzgórza gdy umiera Mateusz..."
Witaj w klubie.
"No, czyli wysoko jedziesz jak wzruszasz rak samo jak Montgomery"
Dzięki... <skromniś>
Ładny odcinek. Było to, co tygrysy lubią najbardziej :P czyli opisy uczuć. Na początku nie mogłam się połapać o co chodzi z tymi przejściami "między strefami czasowymi", ale później się skapłam. Ale kolejny shock! Dustin miał już dziecko:O?!!! O zło! Nie tak ogólnie to bardzo mi się podobało i ten ślub <ahh> Lily pięknie wyszła:)
Ocena: 10/10 z czystym sumieniem:D
Porcelanowa lalka
16.12.2008, 18:07
A mi się podobał najbardziej opis "tej drugiej strony" i o małym Dustusiu. Mnie jeszcze nie wzruszyłaś. Ale nie martw się, ja aby się wzruszyć, muszę na stałe przywiązać się do bohatera albo coś musi mnie mocno zszokować . Więc jeszcze może ci się uda ;). Śliczne zdjęcia. Wszystkie świetnie uchwycone, bardzo ładnie wyglądają z tym rozmazaniem po bokach. Jaka szkoda, że ślub nie udał się (bo, chyba się nie udał, prawda?). Zdążyłam się już zauważyć, jaka Lily jest wrażliwa. Fajne te opisy z przeszłości. Możesz robić więcej takich :D. Ogółem świetny odcinek :)
10/10
ptasie mleczko
16.12.2008, 19:22
<chlip> gdzie moje chusteczkiii??? A teraz do rzeczy. Podobają mi się te przeskoki, opisy uczuć. Odcinek jest rozczulający, te wspomnienia ze ślubu i dzieciństwa Dastusia. Masz szczęście, że Dastuś przeżył, już mi się scyzor w kieszeni otwierał. Ciekawi mnie jedno: co się stało z matką Dustina? czy ona jeszcze żyje? ale skoro nie było jej po drugiej stronie linii, to przypuszczam, że tak. Ciekawa jestem jej losów. Czyli wprowadziłaś Dastusia w stan śmierci klinicznej, no <grozi palcem> igrasz na krawędzi ... ale jaki on jest słodki taki poobijany <budzą się w niej matczyne instynkty> zaraz bym się nim zaopiekowała, aż się ramiona wyciągają, żeby biedactwo utulić.
Lily była śliczną panną młodą, i ten uroczy "polski" Dustina :D och och <rozczula się> szkoda, że jego też nie pokazałaś.
Chanel - Dustin nie miał wcześniej dziecka - to był on - mały Dustin - i jego ojciec; Dustin ma jak na razie jedynie córkę Tanię ze swoją żoną Lily i wkrótce znów zostanie ojcem
Porcelanowa lalka - ślub się udał a jakże, przecież wyraźnie zaznaczone są w tekście słowa przysięgi, a poza tym w poprzednich odcinkach chyba jasno było powiedziane, że Dustin i Lily są małżeństwem.
Edit: aaa i dostałaś w nagrodę mój 150 - okrągły post :*
Edit2: zapomniałam dodać, szybka ta Lily z tą magisterką :D
@up:
"Ciekawi mnie jedno: co się stało z matką Dustina? czy ona jeszcze żyje? "
Tak, żyje sobie w Stanach w biedzie i alkoholizmie, a z synem nie utrzymuje żadnego kontaktu.
"Ciekawa jestem jej losów."
Nawet, gdybym chciała je opisać, to po prostu nie mam gdzie tego wcisnąć w akcję :/. Do tego przydałoby się raczej osobne FS, a na to póki co nie mogę sobie pozwolić (chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego).
I dzięki za tą dodatkową robotę w postaci wyjaśniania nieścisłości w tych dwóch postach ;)
Wiesz co? Powinnaś dostać tytuł znawcy :) Z przyjemnością bym Ci go nadała- Ty w końcu jesteś jedną z największych fanek tego FS, i "znajomą" całej serii oraz masz ten jakże wspaniały i zaszczytny tytuł dastusiomaniaczki :) Decyzja należy do Ciebie ;)
Wiedziałam, że nie mogłabyś tego zrobić naszemu Dastusiowi :P!
Naprawdę ładny odcinek!:) Najbardziej podobały mi się wspomnienia ślubu;). Ładne zdjęcia. Niestety wkradło się trochę błędów, głównie literówek.
Czekam na kolejny odcinek! Ciekawa jestem, jak Dustin wykorzysta swoj drug szansę :D!
niepokorna
16.12.2008, 22:15
No Liv, kolejny odcinek majstersztyk ;)
Lily jako panna młoda faktycznie ślicznie wyglądała, a ta łamana polszczyzna jest świetna. Za pierwszym razem jej nie zauważyłam, ale po drugim przeczytaniu... ^^
Bardzo się cieszę, że Dastusiowi <kradnie zwrot Ptasiemu mleczku> nic się nie stało i że z tego wyszedł.
Podoba mi się to, że użyłaś wspomnień... dobrze wiesz, że takie coś tylko potęguje uczucie straty! To nie fair tak grać na uczuciach czytelnika! ;)
Oj tak, PM powinna zostać znawcą serii ^^
Dobre wiadomości!
Na święta szykuje się bonusowy odcinek! :)
Mam już większą połówkę tekstu, więc być może pojawi się jeszcze dzisiaj wieczorem. A jak nie, to na 100% jutro :)
Szykujcie się! :D
3 posty pod rząd? Nieee... Zapomnijcie ;P
Z racji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, wpadłam na pomysł napisania odcinka bonusowego właśnie o tej tematyce :). Jak nasi bohaterowie spędzili swoje pierwsze święta (a konkretniej Wigilię), jako mąż i żona?
O tym bonus :)
„Pierwsza gwiazdka…”
24 XII 2021r.
„Boże, ile śniegu!”- pomyślał z lekkim niezadowoleniem Dustin, spoglądając przez okno.
Padało calutką noc. Kiedy ci dwaj kładli się spać, za oknem w najlepsze zaczynała się śnieżyca. Wtedy żartowali sobie „No, to jutro nie wykopiemy się z domu, przez ten śnieg!”. Prawda, przesadzili, co nie znaczy, że śniegu było mało. No cóż, białe święta…
http://img187.imageshack.us/img187/7844/x1bl0.jpg (http://imageshack.us)
Dochodziła dziewiąta, ale Lily spała w najlepsze. W końcu- należał jej się odpoczynek. Po wczorajszym harowaniu- myciu podłóg, przecieraniu kurzy i w ogóle robieniu porządków. Do reszty rzeczy, typu zakupy, wziął się jej mąż, dzielnie znosząc wszystkie tego typu „nowości”. On tego nie znał. W jego domu nigdy nie było prawdziwych świąt Bożego Narodzenia- bo któż niby i za co miałby je przygotować?
Z drugiej strony jednak się cieszył z tego, że nie był w jakimś pensjonacie, gdzie wszyscy wszystko za niego zrobią. Z resztą, to byłoby nie w porządku co do Lily. Biedaczka się tu ze wszystkim męczy, a on miałby siedzieć i patrzeć? Nie, to nie był Dustin… (a z resztą, znając Lily, i tak by go zagoniła)
Udał się do łazienki, a zaraz potem do kuchni. Nastawił czajnik na kawę. Zaraz potem przejrzał zawartość lodówki. Było tam dosłownie wszystko: ryby, jakieś warzywa, jogurty o przeróżnych smakach, dwa kartony mleka… Po krótce rzecz biorąc, świątynia jedzenia była przepełniona po brzegi.
Zaraz w jego głowie zrodził się pomysł na tosty. Z uśmiechem na twarzy zabrał się za przygotowywanie śniadania dla siebie i żonki.
***
http://img145.imageshack.us/img145/3315/x2fu1.jpg (http://imageshack.us)
- Mmm… Co tu tak ładnie pachnie?- zapytała zaskoczona blondynka wchodząc do kuchni. Na jej twarzy było widać resztki snu, na sobie miała różową piżamkę z kwiaciastym spodniami. Widać było, że dopiero co wygramoliła się z łóżka.
Podeszła do męża, po czym zajrzała mu przez ramię. On natychmiast przerwał robotę i odwrócił się w jej stronę.
- Co za miły początek dnia!- powiedziała, szeroko się uśmiechając- Śniadanko w wykonaniu męża!- zaśmiała się radośnie.
- Ej, panna, zapomniałaś się?- popatrzył na nią z przekąsem- Nawet się nie przywitasz…
- No to, DZIEŃ DOBRY, drogi mężu!- powiedziała, lekko kpiącym głosem- Lepiej ci?
- DZIEŃ DOBRY, droga żonko!- odparł, po czym chciwie się uśmiechnął- A co, jeśli nie?- zaczął się z nią przekomarzać.
Lily potrzęsła głową ze zrezygnowania, po czym władowała na jego usta wielgachny pocałunek.
- No i o to chodzi…- zaśmiał się Dustin, po czym zmienił temat- A teraz zabieramy się za te tosty!
Po kilkunastu minutach po jedzeniu noc nie zostało (no, może oprócz talerzy do mycia).
- Zawsze powtarzałam, że nie ma to jak śniadanie zrobione przez ukochanego- powiedziała Lily, odkładając talerz do zlewu. Już miała się brać za mycie, ale przed tym niecnym zamiarem powstrzymał ją jej mąż.
- Podobno masz odpoczywać- powiedział, zabierając jej gąbkę i zakręcając kran- PRZED TELEWIZOR I SIEDZIEĆ!
http://img257.imageshack.us/img257/8185/x3uw3.jpg (http://imageshack.us)
- Panie Wing, to, że jestem w ciąży WCALE nie oznacza, że mam siedzieć przed telewizorem i się wylegiwać, Bóg wie, ile- protestowała.
- Powinnaś to docenić, że tak o ciebie dbam- powiedział z wyrzutem czarnowłosy.
- Doceniam to, i to bardzo- odparła przekonującym głosem- I naprawdę dzięki, ale… Ja nie dam rady spokojnie usiedzieć, podczas, gdy ty będziesz zaharowywał się na śmierć. O NIE!- krzyknęła, protestując.
- To idź się przynajmniej ubierz!- odparł Dustin, odwracając się w stronę zlewu z zamiarem przejęcia roboty żony.
Ona zrezygnowanym krokiem powlokła się w stronę sypialni.
„Nie ma to jak w domu”- przeleciało mu w głowie. Uśmiechnął się do swoich myśli.
Tak, teraz naprawdę cieszył się z świąt, co jeszcze kilka lat temu nawet nie miało szans wywołać u niego jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Cieszyła go każda zrobiona rzecz, która przyczyniała się do tworzenia świątecznej atmosfery. Każda minuta wydawała się być najpiękniejszą i najcenniejszą, wręcz niepowtarzalną. W Polsce bywał rzadko, więc na co dzień nie miał okazji widzieć się ze swoją ukochaną. Nadrabiał właśnie w takie dni. To mu musiało wystarczyć na te wszystkie samotne, trudne i szare dni roku. Wspomnienia…
Jak będzie wspominał te święta? Z pewnością, dobrze. A może właśnie one będą jednymi z najpiękniejszych w jego życiu...? Drugie takie już się nie zdarzą. Nawet nie będą podobne… Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Teraz byli tylko oni dwaj, za rok będzie ich trójka. Ich dziecko będzie miało wtedy pół roku…
Wzdrygnął się lekko na tą myśl. Mimo, że tego nie okazywał, to jednak miał trudności z zaakceptowaniem tej całej sytuacji. Tego, co się ma stać w przyszłości… Żadne z nich tego nie miało w planach. Los chciał inaczej. Trzeba się z tym pogodzić…
Ale mimo wszystko, on nie widział siebie w roli ojca. Nie potrafił sobie tego wyobrazić… On nie miał ojca, i brakowało mu tego wzoru. Przecież nie mógłby dopuścić do tego, żeby jego maleństwo przeżyło to samo, co jego ojciec. Żeby patrzyło na niego smutnym, albo co gorsza, całkiem obojętnym wzrokiem. To nie może być tak…
„Jakoś to będzie…”- dodawał sobie otuchy- „Mam jeszcze troszkę czasu… Jeszcze wszystko może ulec zmianie.”
Uporał się z naczyniami. Teraz czekała go jeszcze reszta obowiązków…
Chwilę potem do kuchni wkroczyła Lily, już do porządku ubrana i uczesana.
- A teraz żegnam pana- powiedziała, ręką wyganiając męża- Teraz JA tu rządzę!
- Ależ proszę, Pani Władczyni Garów!- zaśmiał się, po czym opuścił pokój.
„No to może na dzień dobry zajrzymy do piwnicy”- przyszło mu na myśl. Tak właśnie rzucił się w wir popołudniowej pracy.
***
Zbliżała się godzina 16. Powoli zaczęło się ściemniać. W końcu, już wkrótce na niebie miała pojawić się pierwsza gwiazdka!
W kuchni trwały ostatnie przygotowania do wigilii.
http://img257.imageshack.us/img257/3113/x4gh2.jpg (http://imageshack.us)
W rogu, pięknie wystrojona choinka, stała i czekała na to, żeby ktoś ją zaświecił- by w ten wieczór mogła cieszyć oczy tych, którzy w jej obecności będą spożywać te wszystkie smakołyki, dzielić się opłatkiem czy obdarowywać się prezentami. Żeby ten wieczór, mimo swego magicznego uroku był jeszcze piękniejszy…
Prawie wszystko było już gotowe. Ryba i inne potrawy czekały, by Lily wyłożyła je na talerze i misy, stół wyczekiwał zapełnienia, a mieszkańcy- pierwszej gwiazdki.
Dustin zamknął się w łazience, by tam w ciszy i spokoju móc przystroić się na uroczystą kolację. Po tysiąc razy poprawiał fryzurę, sprawdzał, czy koszula oby na pewno dobrze leży… Kiedy w końcu stwierdził, że wygląda „jako tako”, opuścił swoją garderobę, by teraz ustąpić miejsca żonce, również chcącej się przygotować.
- Dustuś, weź nakryj do stołu - poprosiła Lily, mijając go w drodze do łazienki. Już chciał jej coś odpowiedzieć na temat (sami wiecie, czego), ale nie zdążył. Zanim zdążył otworzyć usta w celu wyrażenia swoich myśli, drzwi łazienki się zatrzasnęły. Wzruszył ramionami i udał się wykonać polecenie.
Potrawy pięknie prezentowały się na blacie. Szkoda było zmieniać ich położenie, no ale…
Szybko się z tym uporał, mimo, że co chwila o czymś zapomniał („A chleb i kasa?”).
Gdy skończył, zaczął się okropnie niecierpliwić. Lily przesiadywała już ponad pół godziny w „salonie piękności”, i chyba nie chciała go tak szybko opuszczać. „A może to nawet i dobrze”- pomyślał- „Przynajmniej będę miał się czym zachwycać przez resztę wieczoru!”- zaśmiał się.
***
Bim, bim, bim, bim, bim- oznajmił zegar w korytarzu. Kobieta szybko wejrzała za okno.
Zaraz uśmiech wstąpił na jej twarzyczkę. Wyczekiwany znak mocno jaśniał swym światłem wśród niebiańskich ciemności, wyraźnie oznajmiając, że „można zaczynać”.
Wkroczyła do kuchni.
- I jak?- zaraz dobiegło do niej pytanie
- Możemy zaczynać- oznajmiła z uśmiechem.
Jej mąż pospiesznie zaczął szukać pliku kartek, na których były wypisane całe obrzędy. Nie mogli skorzystać z „Drogi do nieba”, gdyż jak wiadomo są tam modlitwy po polsku. Gdyby Dustin zaczął to czytać…
Poza tym, z racji tego, że oboje byli z pochodzenia Amerykanami (no, Amerykanin i pół- Amerykanka…) wszystko odbywało się w ich rodzimym języku. Stanowiło to również pewien rodzaj ułatwienia dla pana Winga- ewangelię mógłby przeczytać bez żadnego zachwiania i w dodatku, wszystko by zrozumiał, co w przypadku języka polskiego nie miałoby miejsca.
W końcu znalazł zgubę.
I zaczęło się…
Po zmówieniu modlitw, zabrali się za potrawy. Nie były one do końca takie, jakie nakazuje zwyczaj. Raczej bardziej, „co spodobało się kucharce”. Także nie przesadzano z ilością- dla dwóch osób pełny bufet? Nieee…
- Z tego wszystkiego całkiem zapomniałem ci powiedzieć, że strasznie ładnie wyglądasz- powiedział, po czym szybko przeleciał wzrokiem po stroju żony.
Biała tunika, która pięknie leża na niej i tym samym upiększała jej brzuszek. Do tego jej nowiutkie, czarne spodnie do kolan, pierwszy raz założone- właśnie na Wigilię. Całość tworzyła bardzo zgrany, naprawdę piękny strój.
- Dzięki…- odparła, nieśmiało się uśmiechając- Miło tak RAZ W ROKU usłyszeć od męża, że się ładnie wygląda…
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- tłumaczył się czarnowłosy- Ale nigdy ci tego nie mówię, bo po jakimś czasie by ci się to znudziło… Ale teraz wyglądasz szczególnie ładnie- uśmiechnął się do niej
- Niekiedy to tylko ubolewać nad tym twoim charakterem- stwierdziła- Nie lubisz okazywać uczuć…- nagle posmutniała- A w szczególności tych dobrych…
- Nie, nie lubię- potwierdził z ironią- Wiesz doskonale, że nigdy nie usłyszałaś i nie usłyszysz ode mnie żadnego komplementu, bez okazji podarunku też nie dostaniesz…
- Ale nie uważasz, ze czasami warto by wziąć się w garść, i sprawić komuś przyjemność?
http://img370.imageshack.us/img370/4139/x5ax5.jpg (http://imageshack.us)
- Może… Jak dla mnie jest to niepotrzebne. Wiesz, że cię kocham?
- Wiem…
- No więc widzisz. Mnie wystarczy tylko tyle.
- Cyniku ty jeden…- potrząsała głową ze zrezygnowaniem
- Nie trzęś głową, bo będziesz miała niespodziankę na talerzu- „poradził” z ironicznym uśmieszkiem.
Spojrzała na niego obrażonym wzrokiem.
On tylko się zaśmiał.
- Nie, no, mała, nie obrażaj się- powiedział- To był żart… Taka mała kpina…
Widząc, że to nie poskutkowało, odezwał się, ale skruszonym tonem:
- No dobra… Przepraszam. Już będę siedział cicho.
Zwiesił głowę, w celu kontynuowania jedzenia.
- Ej!- krzyknęła niezadowolona Lily- Nie rób mi tego… Przecież tak rzadko ze sobą rozmawiamy.
- Jeszcze wyjdzie, że znowu się pokłócimy, i co?- odezwał się, jednak nie podnosząc głowy- Nie słyszałaś o tym? „Kto się kłóci w wigilię, będzie się kłócił przez cały rok”.
- My i tak się będziemy kłócić i tak- powiedziała, bez przekonania
- To może zróbmy tak, żeby te nasze kłótnie nie wynikały z tego? Żeby nie było, że zapeszyliśmy.
- A najlepiej byłoby w ogóle się nie kłócić…
- … ale oboje wiemy, że jest to niemożliwe. Chociaż można spróbować- uśmiechnął się pod nosem
- W takim razie koniec kłótni na dzisiaj!- zarządziła, po czym zmieniła temat, na widok szklanki swojej i jego.
- Dolać ci soku?
- Tak, poproszę.
Chwilę potem skończyli z jedzeniem. Wtedy Lily sięgnęła do szafki, by stamtąd wydobyć opłatek. Zaraz przełamała go na dwie części, a jedną z nich wręczyła mężowi. Przytuleni do siebie, zaczęli składać sobie życzenia.
http://img370.imageshack.us/img370/3002/x6wf0.jpg (http://imageshack.us)
- Dustin… Żebyś częściej bywał w domu, a jeśli nie, to byś często dzwonił… Żeby omijały cię choroby, tak jak dotychczas, żebyś zdał wszystkie egzaminy, był mniej złośliwy, ale jeszcze bardziej kochany…I żebyś zawsze był dla mnie wspaniałym mężem, a za jakiś czas równie wspaniałym tatą .
Uśmiechnął się słysząc to. Ucałował serdecznie żonę i zaraz przystąpił do swojej kwestii.
- Oh, Lily… Żeby każdy dzień, ze mną czy beze mnie, był piękny; żebyś nigdy nie straciła swojego pięknego uśmiechu, byś dzielnie zniosła wszystkie ciążowe niewygody, a w maju, żeby nasze maleństwo urodziło się zdrowe, a urodę i inteligencję odziedziczyło po mamusi…
Lily głośno się zaśmiała.
- Ale nie zapominaj- zaczęła, próbując powstrzymać śmiech- że ono ma równie mądrego i przystojnego ojca…
- Podobno- teraz i jego napadł atak śmiechu.
- Dobra- próbował kontynuować składanie życzeń- Potem… Żebyś dobrze wypoczęła na urlopie macierzyńskim, żebyś była najukochańszą mamą na świecie… Żeby nasze historie się nie powtórzyły…
Na te słowa łzy zaczęły spływać z jego oczu. Jeszcze przed chwilą się śmiał, a teraz było mu przykro… Na wspomnienie swojego domu, wiecznie upitej matki, która w ogóle nie interesowała się swoimi dziećmi… Na wspomnienie tego, że przecież jego ukochana, też nie miała mamy, bo zmarła, pozostawiając małą Lily na łaskę losu.
Byłby w stanie zrobić wszystko, by tylko to nie spotkało jego dziecka. Żeby nie miało złych wspomnień. Tak jak jego rodzice…
Lily, widząc, że mąż się rozkleja, mocniej go przytuliła. Ścisnęło jej się gardło, ale nie mogła płakać. Skoro ten zawsze twardy Dustin się załamał, ona nie mogła…
- My nie pozwolimy na to… Nasza rodzina będzie taką, o jakiej my oboje zawsze marzyliśmy- powiedziała twardo Lily- Nie popełnimy tych samych błędów, co nasi rodzice.
- Nie… Żadne z nas na to nie pozwoli- dopowiedział, uspokojony już, Dustin
- Jeszcze, żeby nigdy ci niczego nie brakowało i żebyś zawsze była „aniołem” o zawsze tak dobrym sercu- skończył, po czym i jego żona odwdzięczyła się całusem.
Zaraz potem nastąpił symboliczny moment podzielenia się opłatkiem.
Po opłatku, nadszedł czas na prezenty.
Pod drzewkiem leżały trzy paczki. Tak, TRZY.
- Trzy?- dziwiła się Lily
- No tak, trzy. Dobrze jest- uspokajał ją mąż
Nie rozumiała, o co w tym chodzi. Czyżby prezent od kogoś innego?
Oboje sięgnęli po paczki. Jedna była dla Dustina, ale aż dwie do Lily…
Mężczyzna szybko odpakował swoją paczkę. A w niej znalazł… perfumy i koszulę w paski. Właśnie taką, jaką chciał…
Gdy się obrócił, zauważył, że Lily ciągle nie wie, co zrobić z tymi prezentami.
- No, otwórz!- zachęcił ją
- Ale przecież tylko jedna paczka jest dla mnie…
- Ale Ty otworzysz obydwie. Przecież są podpisane „Lily”.
Zrezygnowana wzięła dwa pakunki i rozpakowała je.
W pierwszym znalazła książkę, śliczny, srebrny łańcuszek, nowy fartuch oraz prześliczny, malinowy szaliczek. Fakt, prezenty nie za jakąś fortunę, ale od kochającego serca męża.
Ręce jej się trzęsły, gdy otwierała drugą paczuszkę. Nie wiedziała, czego można się spodziewać po tym tajemniczym prezencie.
Gdy jednak ujrzała zawartość, myślała, że skona z zachwytu.
- Boże, Dustin… To jest śliczne!
On szeroko się uśmiechnął.
- Wiem, inaczej powinienem zaadresować paczkę, ale co tam… Byle by się to podobało tobie i naszemu maluszkowi!
Lily wzięła w rączki po kolei wszystkie ubranka. Były takie śliczne!
- Wiedziałem, że się przydadzą… Wręczyłbym ci je w maju, ale nie wiem, czy mógłbym przyjechać do Polski. A na Zajączka kupi się jeszcze coś innego…
Ona przyjrzała się im jeszcze dokładniej.
- A nie uważasz, że na przykład to- pokazała żółte śpioszki- jest zbytnio dziewczęce?
- Jest- przyznał- Ale o to mi chodziło.
- Myślisz, ze będzie dziewczynka?
Kiwnął głową na „tak”.
- Oh, Dustuś!- krzyknęła, po czym rzuciła się w jego ramiona, by podziękować mu za tak piękne prezenty. A właściwie, to by oboje mogli sobie podziękować…
***
Gdy skończyli sprzątać po posiłku, postanowili się wybrać na spacer. Tam również dużo się działo, ale nie będę tego już opisywać.
Wieczorem, zgodnie z tradycją, młodzi małżonkowie udali się na pasterkę. No cóż, trzeba było tego zatwardziałego Amerykanina jakoś skierować na tory polskości…
I dobiegł końca pierwszy dzień świętowania Narodzenia Pańskiego u Lily i Dustina.
***
Aaaa, właśnie. Wiem: w tekście pomyliłam kolejność. Najpierw miał być opłatek, a potem jedzenie- tak jak to powinno być. Zrobiłam to odruchowo, gdyż u mnie w domu jest taka kolejność i mam to głęboko wyryte w pamięci ;)
Pisząc, całkiem o tym zapomniałam, a gdy się skapłam, szkoda mi było tego zmieniać.
***
Drodzy czytelnicy,
z okazji zbliżających się świąt życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Zdrowego, pogodnego, rodzinnego świętowania, nawet lepszego, niż u naszej dwójki :D. Masy prezentów pod choinką, kilogramów nabytych w ciągu tych kilku dni :D i szczęśliwego roku 2009 :)
Liv
No... B. ładnie! Podoba mi się straszliwie ten bonusik. Wprowadza w atmosferę świąteczną :)
Ale znalazłam błąd, który powtórzył się chyba już wcześniej:
Teraz byli tylko oni dwaj, za rok będzie ich trójka.
'Teraz było ich tylko dwoje' chyba brzmi lepiej ; )
A tak po za tym: Dziękujemy za życzenia i dodam coś od siebie.
Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnej atmosferze, wielu wspaniałych prezentów, spokoju (mi już mama nie daje żyć, każe sprzątać i piec), wieelgachnej choinki (u mnie jeszcze jej nie ma) i
Oczywiście hucznego Sylwestra oraz
Pomyślnego, udanego Roku 2009!!!
Ładny odcinek!;) Cieszę się, że dodałaś taki bonus:).
Szkoda, że Dustina z przodu nie pokazałaś.
Próbował się obrazić za Dustusia:D a to przecież takie urocze...:P
Miałam Ci zwrócić uwagę na pomyloną kolejność z opłatkiem, ale się wybroniłaś;).
Czekam na kolejny odcinek!
Tobie też życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego 2009 Roku!
niepokorna
22.12.2008, 11:17
Cieszę się, że zdecydowałaś się dać taki świąteczny bonus.
Bardzo ładnie to wszystko opisane, o opłatek Cię nie zbesztam, bo święta praktykuję ogólnie <nie pytać>
Śliczna jest Lily, ale o tym chyba doskonale wiesz :D
I jak mógł się fochać za Dustusia! <Ptasie mleczko będzie zachwycona :D>
Przecież to takie urocze... ^^
Dziękuję za życzenia,
Tobie też życzę miłej, rodzinnej atmosfery, dalszych sukcesów w pisaniu przygód naszej trójki bohaterów, pięknej choinki, sytego stołu i ...
przepraszam, nie umiem składać życzeń :P
Wszystkiego dobrego :*
Oczywiście odcinek mi się podobał... jak każdy poprzedni. Co prawda było parę błędów, ale mam lenia i nie chce mi się ich szukać:P Ładnie opisany przebieg wigilii i zdjęcia też ładne.
Dziękuję za życzenia, i tobie również życzę spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia, oraz szczęśliwego Nowego Roku :)
Liv, piszesz cudnie. Przeczytałam na razie tylko pierwszą oraz drugą część "AND" i pierwszy odcinek trzeciej. Historia pokazana przez ciebie w sposób niesamowicie wciągający i ciekawy jest świetna. Czyta się doskonale, a najprzyjemniejsze jest to całe kojarzenie faktów z wszystkich trzech części. Początek ( AND1 ) nie był może najlepszy, ale miało swojski klimat The sims 1. Po przeczytaniu czułam pewien niedosyt. Na szczęście znalazłam AND2. I znowu - totalne zanurzenie. Wciągnęło mnie od samego początku. A najdziwniejsze jest to, co czułam kończąc niezwykle przyjemną lekturę pierwszego odcinka trzeciej serii. Wprowadził mnie w swego rodzaju refleksję i zadumę.
Zdjęcia także są nienaganne, dopełniają wyrazu artystycznego całości. Oddają bardzo dobrze klimat tej opowieści.
Co do ulubionych postaci - trudno stwierdzić, kogo lubię najbardziej. Lily ma miłe usposobienie. Od samego początku odczuwałam do niej coś w rodzaju sympatii.
A, jednak po chwili zastanowienia już wiem - chyba najlepiej lubię postać Dustina. Nietuzinkową, niepowtarzalną. Tworzysz pięknie zarysowane charaktery danych postaci.
Na koniec tej przydługiej wypowiedzi dodam: już wiem, co będę czytać w długie wieczory. Z pewnością będę śledzić losy bohaterów tej historii.
samantha10
22.12.2008, 16:27
coś nie do określenia, piszesz fantastycznie !!!
Porcelanowa lalka
22.12.2008, 21:43
Też mi się ten bonusik podoba. Taki nastrojowy. I do tego te małżeńskie przekomarzanki. Są takie urocze :D
Życzę ci wesołych Świąt Bożego Narodzenia, bogatego mikołaja, magicznej, rodzinnej atmosfery i szampańskiej zabawy na sylwestrze.
ptasie mleczko
22.12.2008, 22:27
<chlipie w rękaw, bo się jej chusteczki skończyły> piękny świąteczny odcinek. No nie da rady się nie wzruszyć. Dastuś był taki Dustinowy i chyba wiesz co powiem: permanentna inwigilacja. Mnie tam wcale nie przeszkadza, że najpierw jedzenie a potem opłatek, to jest mały nieistotny szczegół. Poza płakaniem, także nieźle się uśmiałam z Dustinowych tekstów, on jest po prostu nie do opisania boski, a jak elegansko wyglądał, ja tam się dopatrzyłam, misternie utrefiona fryza wszystko pięknie. I muszę to powiedzieć: facet, który zmywa :O dawać mi go tu!!! (o śniadanku dla żonki już nie wspomnę). Hy hy a jak się oburzył na "Dastusia" muahaha ten facet mnie rozbraja. Ten bonusik wyszedł Ci pięknie. Nic dodać nic ująć.
Co do błędów to Chanel już powiedziała, że powinno być dwoje. Dwaj to mężczyźni, dwoje kobieta i mężczyzna, dwie - kobiety. I zamiast "noc nie zostało" - nic nie zostało. Wszystko
Teraz moja kolej na życzenia. Moja droga, życzę Ci
1. weny, aby nigdy Cię nie opuszczała i abyś dalej pisała tak świetnie i przyciągała tłumy
2. radości tworzenia
3. triumfu olśnienia
4. uwielbiających Cię tłumów (jeszcze większych niż już masz)
5. wewnętrznej siły w chwilach zwątpienia
6. a także sukcesów we wszystkich dziedzinach życia
7. no i standardowo Wesołych ... Szczęśliwego ... prezentów kupę rózgi na d**** ;) itd. itp.
Dzięki za wszystkie komentarze i życzenia! :D
Naprawdę, bardzo miło było mi to wszystko przeczytać :)
I cieszę się, że bonusik się spodobał :)
(w końcu, tak miało być! :D)
I jeszcze lepsze wiadomości: miałam dzisiaj wenę i...
Napisałam 7 odcinek! :D I nawet zdjęcia są gotowe :)
Ale żeby nie było tak pięknie, wstawię jutro- miejmy nadzieję, że Ci, którzy w dniu dzisiejszym nie użyczyli nas komentarzem, zrobią to za pół godziny, albo później ;)
Ostrzegam: to będzie ostatni odcinek w tym roku. Następny- dopiero za rok :D
Callineck
23.12.2008, 04:04
To jeszcze ja się zmieszczę z komencikiem przed weną ;)
Świetny ten odcinek, taki ciepły :)
Aż od razu się miło zrobiło...
Więc jednak Dustuś ;) Ucieszył się z tego chłopak, nie powiem :P W kwestii płci dziecka to nawet kobiecą intuicją się wykazał :D
Ach, nawet wiem która kwestia spodobała sie ptasiemu mleczku :D
Błędów znaczących nie zauważyłam, oprócz właśnie problemów z odmianą dwoje ;)
np. Kiedy ci dwaj kładli się spać - Dustin + Lily = dwoje
A skoro tak to autorce tematu Liv:
Wesołych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, mnóstwa wymarzonych prezentów pod choinką oraz nieustannego dopływu weny twórczej w Nowym Roku
życzy Callineck
To ja może, żeby nie było za słodko:
Ta taka ciepła atmosfera, nie pasuje mi. Te czułe słówka Lily vs. Dustin są takie jakie sztuczne i według mego skromnego zdania aż tak miła rodzinno- świateczna atmosfera byłaby nie do wytrzymania i jest wręcz nie realna ;)
A co do tekstu. Bardzo ładnie Oprócz tego powyższego to bardzo ładnie oddałaś nastrój świąt.
Nie pasują mi tylko niektóre zdania, a raczej całe akapity. Np. gdzieś na początku od przemyśleń, czy tam opisów czegoś od razu przeszłaś, że Dustin poszedł do lodówki, bla, bla, bla... Trochę zbyt gwałtownie.
No. Bez oceny liczbowej bo nie wiedziałbym co bym Ci postawić. 10/10 z czystego rozsądku, czy 7/10 z uwagi na błędy. Dlatego nie mogłem się zdecydować :)
Pozdrawiam!
Dzisiaj króciutko, ale wymownie i treściwie.
VII
Cena zemsty
Pozwolono jej zostać.
Musiała… Musiała znać prawdę. Wiedzieć, dlaczego jej mąż otarł się o śmierć… Co się stało tego wieczoru.
Nic nie wiedziała. Gdy do niej zadzwoniono, dowiedziała się tylko, że „pani mąż miał wypadek. Będąc w stanie nietrzeźwości zasiadł za kierownicą i uderzył w drzewo”. Dodano również, że „jego życie jest zagrożone”. To było wszystko. A reszta? Nie wyjdzie stąd, dopóki jej pragnienie poznania prawdy nie zostanie zaspokojone.
Emocje opadły. W sali zapanował spokój, Lekarze tymczasowo opuścili pomieszczenie, by oni dwoje spokojnie mogli sobie wszystko wyjaśnić. A było co.
- Wiem, wiem- zanim ona zaczęła, jej mąż wyrwał się pierwszy- chcesz wiedzieć, co się stało…
Kiwnęła twierdząco głową. Nagle nasunęła jej się pewna myśl… Bardzo nieprzyjemna.
- Dustin- odezwała się poważnym tonem, w którym było słychać nutę żalu… Ciężko jej się zrobiło na sercu- Wtedy… Ty mnie okłamałeś, prawda?- łzy cisnęły jej się do oczu. Bała się tego najgorszego. Tego, co miała usłyszeć…
Dustin z beznadzieją zwiesił głowę.
- Tak- powiedział ciężko. To wcale nie było takie proste- musiał się przyznać do tego, że zawiódł jej zaufanie… Że nie był z nią szczery… Nie był w stanie niczego innego powiedzieć.
Gdy podniósł wzrok, zauważył łzy na jej policzkach.
http://img209.imageshack.us/img209/2544/47ai9.jpg (http://imageshack.us)
Poczuł się strasznie. Żałość napełniła jego serce. Dopiero teraz zaczynał rozumieć, co zgotował sobie i jej.
Zawiódł ją. Osobę, która przecież najbardziej go kochała; która mu ufała całym sercem… Której nie byłby w stanie okłamać…
Tak, Lily się pomyliła co do niego. To bolało. I zrodziła się wtedy myśl: a może to nie pierwszy raz? I jak tu wierzyć takiemu człowiekowi… Jak go kochać, gdy ma się świadomość, że ty dla niego nic nie znaczysz, skoro jest w stanie tak bestialsko zełgać?
To było silniejsze od niej. Nagle wszystko stało się takie obce, szare, wręcz niebezpieczne… Podniosła się z krzesła. Chciała wyjść, opuścić tego ZDRAJCĘ.
- Lily- usłyszała za sobą skruszony, prawie płaczliwy, głos- proszę, nie odchodź…
Obróciła głowę w jego stronę.
- Ja wiem…- ciągnął dalej- Wiem, co zrobiłem- jeszcze bardziej ściszył głos- Przepraszam…
- Myślisz, że tyle wystarczy?- zapytała go, lekko podirytowanym głosem
- Nie, nie wystarczy- przyznał- Ale chcę, żebyś wiedziała, dlaczego to zrobiłem.
Przekonana, z powrotem zajęła swoje miejsce.
- I z tym paliwem i w ogóle… To też było kłamstwo.
Gniew w niej zbierał. Miała rację! „Boże, jak ja mogłam być taka głupia!”- pomyślała z żałością.
- Ja byłem wtedy na policji- opowiadał dalej- Chciałem dopaść tych bandytów, no wiesz… Którzy porwali naszą córeczkę…
- Zrobiłeś to wszystko tylko po to, żeby się zemścić?- nie dowierzała
- Tak. I tylko po to- potwierdził, po czym dalej zaczął opowiadać. O swoim planie i w ogóle…
Słuchała w ciszy i zadumie. Jej umysł się rozjaśniał. Pomału zaczynała rozumieć desperację i kolejne kroki jej męża. Raz tylko, odezwała się, przy końcówce:
- Ty go nie zabiłeś, prawda?
- Nie, myślę, że nie- odparł. Tak do końca nie był pewien…
Nagle otworzyły mu się oczy. Przecież, jeśli policja go dopadnie…
Przeraził się nie na żarty. Nawet, jeśli ten gość przeżył, jego przyszłość jest niepewna. Na pewno zgłosi to na policję, ale… No właśnie, przecież on nie widział całej jego twarzy! Pojawił się przebłysk nadziei. To go może uratować. A może stracił pamięć i nie będzie w stanie opisać napastnika?
W każdym razie, nastały dni pełne niepewności. Nikt nie wiedział, co może się stać. Żyć z strachem w sercu… To brzmi strasznie. Czekało to właśnie jego. Tyle sobie zgotował, nie przechodząc na „drugą stronę”.
Sam już nie wiedział, co o tym myśleć.
- Myślisz o tym samym, co ja?- zapytała go cichutko, z lekką trwogą w głosie
- Tak- uciął krótko
Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Był taki bezradny…
http://img101.imageshack.us/img101/4539/48hn7.jpg (http://imageshack.us)
- A może akurat…- szepnął z nadzieją
- A co, jeśli nie?- spanikowała Lily- Co będzie, jeśli cię dopadną i wsadzą za kratki?!- pomału zaczynała krzyczeć- Dustin! Ja nie chcę mieć męża kryminalisty!- znowu łzy spłynęły po jej twarzy.
Nie odezwał się. To nie miało sensu. Nie miał zamiaru się z nią kłócić. Wyobrażał sobie, co czuła.
Przecież nie tak to miało być! On sobie obiecywał, że mimo tego, z jakiego środowiska pochodzi, nigdy się nie stoczy… Że będzie miał uczciwą pracę, że nigdy nie złamie prawa… Po prostu: że jego życie będzie GODNE.
Był zły na siebie. Wszystko spieprzył! Pięści mu się zacisnęły.
- Lily- powiedział wściekłym głosem- Nie było warto. Skończę tak samo jak ci wszyscy, wśród których się wychowywałem. A ja głupi robiłem sobie nadzieje, że nie będę taki! Życie jest DO DUPY!!
Nie wytrzymał. Popłakał się, zupełnie jak małe, bezradne dziecko…
- A teraz idź stąd- rozkazał żonie- Szkoda twojego czasu. W domu bardziej się przydasz.
- Ale…
- K*****, NO IDŹ!- krzyknął (o dziwo, żaden lekarz nie wpadł do sali)
Postanowiła nie protestować. On był w dole- nic nie mogła zrobić.
Już miała przekroczyć próg sali, gdy usłyszała jego głos.
- Ucałuj ode mnie Tanię Tereskę- poprosił- Powiedz, że tatuś jeszcze kiedyś wróci…
Opuściła szpital. Ze łzami w oczach…
http://img184.imageshack.us/img184/9864/49zs9.jpg (http://imageshack.us)
***
@down: o kurczę... Lepiej szybko poprawię! :O
Callineck
23.12.2008, 17:02
No tak, to się musiało tak skończyć...
Szkoda mi Dustina, taki jest załamany. Podobnie Lily.
Ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży, mam pewną teorię co do przebiegu wypadków, ale nie będę jej ujawniać :P
Z błędów to znowu zauważyłam dwóch zamiast dwoje...
Porcelanowa lalka
23.12.2008, 17:08
Odcinek krótki, no ale jak się tak dramatycznie skończyła wizyta, to nie było sensu dawać więcej. Trzeba dbać o ciekawość czytelników ;). Też dopiero teraz sobie uświadomiłam (razem z Dustinem) , że może za to pójść siedzieć o_O. Ale ty mu tego nie zrobisz, prawda? Lily to jednak wspaniała żona. Taka cierpliwa, choć jak to określił Dustin w którymś odcinku "wymagająca".
Jestem ciekawa co będzie dalej. Szkoda, że następny odcinek będzie dopiero w następnym roku :(
Niezły odcinek. Szkoda, że taki krótki, bo na następny będziemy musieli czekać aż rok!
Szkoda mi Dustina. Mam nadzieję, że nie zostanie oskarżony o pobicie tamtego typa i wszystko się jakoś ułoży. Musi wrócić do swoich kobiet!
Liv, może się jeszcze skusisz na napisanie odcinka w tym roku:P?
PS. Znów to "dwaj";).
Smutny odcinek, Liv, ale (co dziwne) - takie mi się właśnie podobają. Bardzo ładnie opisałaś uczucia zranionej Lily i zdołowanego Dustina. Ale Lily to ma jednak ciężkie życie: najpierw porwanie córki, potem wypadek męża. Ciekawa jestem dalszego przebiegu akcji, a w szczególności tego, czy Dustin trafi za kraty. A może wymyślisz coś zupełnie innego?
Zobaczymy, ja już nie mogę się doczekać.
ptasie mleczko
23.12.2008, 18:17
Ależ dramatyzm, jej biedny Dastusiek już ułożył sobie życie, a tu znów ten wredny los nim miota. Jesteś dla niego okrutna, ale z drugiej strony, gdyby nie było zawiorwań, nie byłoby opowieści. Aż mam dreszcze w żołądku. Liczę jednak, że w efekcie wielu odcinków, zwrotów akcji itp. wszystko się ułoży i zakończy szczęśliwie. A Dastulek jak biednie wygląda nic tylko się nim zaopiekować, przytulić do piersi, pogładzić po policzku <ożywiają się w niej uczucia matki samarytanki>
Wiesz co, jak mogłaś to zrobić Dustinowi?! Przed Świętami w taki nastrój nas wprowadzać. Wstydź sie! Po za tym odcinek bardzo fajny, tyle, że strasznie krótki. Błędów nie będę wytykać, jeśli jakieś są, bo padam,
Wena mnie jakoś nie chce opuszczać, i wyobraźcie sobie: mam już gotowy następny odcinek! :D (sam tekst, na razie)
I wiecie co? Chyba jednak wstawię go jeszcze w TYM roku, może pod koniec tygodnia albo później. Oprócz zdjęć mam jeszcze masę innej roboty w Simsach, m.in.: wzięłam się za budowanie nowego domku (który z pewnością za jakiś czas trafi na forum), a oprócz tego- trzeba by się zająć moimi rodzinkami z Miłowa i Okolicy.
Więc poczekacie sobie trochę.
Zdradzę co najwyżej tyle, że odcinek w swojej wymowie nie będzie taki fajny (i znowu jest krótki, i tym razem nie ma tak poważnie opisanych refleksji, co by się w tym wypadu bardzo przydało- tak jakoś wyszło przy pisaniu. Z resztą, i tak jak będziecie czytali, to myśli same się nasuną.
Odcinek trochę krótki (i kto to mówi ;)). Postawiłaś na opisy, za co dziękuję. Jak na mój gust za mało się działo, ale scenka i tak mi się podobała. Piszesz bardzo dobrze, Twoje teksty maja w sobie to "coś", ale chyba już o tym wiesz :)
Ocena: 9,9/10
niepokorna
25.12.2008, 13:49
Zgadzam się z Klii, Twoje teksty mają w sobie to "coś", co przyciąga i intryguje :)
Bardzo ładne opisy, szkoda mi Dustusia, jeszcze go do pudła wsadzą... Ale cóż, jestem pewna, że wyjdzie z tej sytuacji. Szkoda mi Lily - śliczna z niej kobieta, ale wg mnie za często płacze <i kto to mówi :D>.
Podoba mi się, na długość nie będę narzekała ^^.
<ma cichą nadzieję, że następny odcinek będzie dłuższy>
Zasłużone 10
Odcinek za krótki, ale to już wiesz bez mojego zbędnego stukania w klawiaturę ;)
mam dziwne odczucia po tym odcinku. Dustin już nie jest w moich oczach ideałem, wręcz jest jeszcze gorszy niż przedstawiłaś go za pierwszym razem w tej norze, czy gdzie tam to było w "dwójce'. Nie wiem, czy te jego przekleństwo i wogóle jego zachowanie jest defektem tego, ze chciałaś jakoś zagmatwać znowu im życie, czy Dustin naprawdę ma jeszscze jakieś naleciałości w głowie po przeszłości. I nie rozumiem tych jego wyrzutów sumienia- przecież jakby nie chciał kryminalista by nie był i nikt za niego nie decydował jak ma robić. Więc nie wiem po co to łudzenie się. Albo jest zły, albo dobry...
I musze powiedzieć, że Lily magicznie wygląda na pierwszym zdjęciu. Tylko jakoś staro...
I Dustin kazał pożegnać Tanię Tereskę- w takiej sytuacji jest to chyba zbyt oficjalny zwrot. W tej sytuacji pasowałaby nawet "córeczka" :)
9.9/10
Pozdrawiam!
Od razu przepraszam Was za tak znikomą liczbę zdjęć. Myślałam, co dać na początek, ale nic nie wymyśliłam. I dlatego pod koniec macie 2 fotki.
Tak jak mówiłam, odcinek króciusieńki, z „opuszczeniami”. Jakimi- zobaczycie, czytając.
VIII
Forgive me…
3 XII
Po tygodniu Dustin doszedł do siebie- mógł wrócić do domu. W końcu…
Z tego, co mu powiedziała Lily dowiedział się, że Mała bardzo za nim tęskni… I mimo obaw, ciągle się nic nie działo. Upłynął już tydzień… Czyżby ten gość naprawdę nie zgłosił sprawy na policję? Z każdym dniem nabierał co do tego większej pewności. Czyli, tak po prostu wróci do domu i będzie sobie żył jak dotychczas… Pięknie!
***
- Zapomniałam ci wspomnieć, że przyjeżdżasz prosto na obiad- oznajmiła z uśmiechem. Tak, ona też się cieszyła. Przynajmniej teraz będzie mogła spać spokojnie, a jej wyobrażenia o „mężu kryminaliście” odejdą w głęboką niepamięć. Cieszyła się na te wszystkie nowe dni, które na nich czekały. Na ten czas spędzony razem- tak bardzo cenny i ważny. W końcu… W końcu nadszedł kres wszystkich smutków, wypadków i problemów. Znowu słońce wyjrzało na tę rodzinę i swym blaskiem wyprowadziło ich na dobrą ścieżkę. Wydawało się, że nastały dni radosne, zewsząd przepełnione śmiechem i szczerymi uśmiechami. Było dobrze. I to było najważniejsze.
Radowały ją niezmierne te myśli. Od razu humor, tak zachwiany w ciągu ostatnich kilku dni, wracał na swoje miejsce w jej życiu.
- Lily, teraz żadne zmartwienie nas nie zaskoczy- powiedział radośnie i bardzo pewnie.
- Wierzę w to całym sercem- odpowiedziała mu, z miłością.
- Nawet nie wiesz, jak ja długo czekałem na ten moment…
- Oj, nie tylko ty!- zaśmiała się
Miło było tak rozmawiać podczas podróży w stronę domu. To był dopiero początek. Tak im się zdawało…
***
- Wydawało mi się, czy ktoś dzwonił?- zapytała Lily, wsłuchując się w nagłą ciszę.
Po chwili słyszała już wyraźnie: rzeczywiście- ktoś dzwonił.
- Pójdę otworzyć- oznajmiła, po czym „przekazała” Tanię Tereskę mężowi, aby on skończył ją karmić.
„To nie będzie nic dobrego”- nagle przeleciało w głowie Dustinowi. Nie wiadomo skąd, i dlaczego…
***
- Dzień dobry- przed nią stał policjant, z niewesołą miną. Trzeba było przyznać- przeraziła się na ten widok. Wizyta policji nic dobrego nie wróżyła.
- Dzień dobry…- odpowiedziała zmieszana Lily- W czym mogę pomóc?
- Dustin Wing to pani mąż, prawda?- zapytał. Ona zaczęła się coraz bardziej bać…
- Tak…
- Można go poprosić?
- Tak, chwileczkę…
Łzy cisnęły jej się do oczu. Wiedziała, po co oni przyjechali…
- Dustin, policja…- wybełkotała przez zaciśnięte gardło. Pierwsze łzy spoczęły na jej policzkach.
Przeraził się. Oboje wiedzieli, co się za chwilę stanie… Mimo to mężnie wyszedł na spotkanie z przeznaczeniem.
- Pan Wing?- odezwał się funkcjonariusz, widząc zbliżającego się czarnowłosego- Mamy nakaz zatrzymania pana…
Dalej już nie słuchał- nie mógł. Chciało mu się krzyczeć, był wściekły na siebie jak nigdy. Teraz naprawdę wszystko spieprzył! Gniew opanował jego duszę. Ale mimo szastających nim emocji musiał zachować spokój. Pokazać, że potrafi stawić temu czoło…
- Proszę się ubierać- skończył mężczyzna w mundurze- Idzie pan z nami.
- Dajczie mi chwylkę- odparł
To było straszne. Lily stała w progu i płakała. Obok niej stała dziewczynka… Ona też wszystko widziała. Tylko, że ona nie płakała- była jeszcze za mała, by zrozumieć, co się tak naprawdę stało. Jednak obraz zabieranego tatusia pozostanie jej w pamięci przez całe życie.
Podszedł do nich, najpierw do żony. Mocno ją objął. Przy niej czuł jakby otuchę...
- Dustin…- powiedziała po cichu
- It`s all my falout- powiedział wściekły. Nie potrafił się wysilić na polski- to nie byłoby to samo.
- Lily, forgive me- poprosił, błagalnym, a właściwie płaczliwym tonem.
Zaraz uklęknął przy małej. Miała takie smutne ozy… Serce mu się krajało.
http://img255.imageshack.us/img255/7200/50oq5.jpg (http://imageshack.us)
Wziął ją na ręce i mocno uścisnął.
Chciało mu się płakać. Musiał je zostawić same na pastwę losu. Jego dziewczyny…
W końcu puścił córeczkę z uścisku. Szybko założył buty i kurtkę, po czym stanął przed drzwiami, czekając na ciąg dalszy.
Jego ręce zostały uwięzione przez kajdanki. On tylko winowajczo spuścił głowę.
- Tata!- usłyszał wołający, przerażony głosik.
Obrócił się w tamtą stronę.
http://img240.imageshack.us/img240/4124/51up6.jpg (http://imageshack.us)
Zobaczył ją- jego królewnę, maleństwo, drugą miłość jego życia. Ona płakała… Chciała do niego podbiec, ale jej mama ją zatrzymała.
Nie wytrzymał… Obraz przed oczami mu się zamglił, a na policzkach poczuł dwie gorące łzy.
To był koniec…
***
i znowu tak tragicznie... i krótko na dodatek! No, same nieszczęścia na nich spadają. Już od początku wiedziałem, że jak jest im tak dobrze to za chwilę będzie źle. I co? Zgadłem! puk, puk policja!
Trochę te opisy mniej wzruszajace niż poprzednio, ale narzekać nie bedziemy :)
i nie wiem dlaczego gorące łzy... tak mi nie pasuje to jakoś. Może chodziło Ci o szczere, albo jakieś takie wyjątkowo obfite.. nie wiem. i muszę powiedzieć że Tania Tereska Wing wygląda przepięknie jak płacze. Jednak nie zapeszając niech placze mniej :D
9.5/10.
Pozdrawiam!
Um... I co teraz? Co zrobisz z Dustinem?! Tak samo jak z ojcem Lily w AND! Masz jakieś upodobanie do więziennych celi, czy co?
A oprócz tego szkoda, że tak mało zdjęć. Coś tam było... pierwsza linijka nad 1 zdjęciem zamiast 'oczy' jest 'ozy'
Podoba mi się ten odcinek, szkoda tylko, że krótki :(
Nie no... dlaczego ty go tak męczysz? sadystka! :P
Szkoda, że taki krótki odcinek, no ale trudno się mówi. Czekam na następny.
Oczywiście podobało mi się :)
Wiesz co, Liv, czytam to FS od początku. Tylko zdaje się [?] nie komentowałam jeszcze.
I powiem jedno.
Nie ma żadnych błędów ort. etc., ładnie piszesz... i fajny pomysł, co do fabuły.
ALE.
Jak to mogłaś zrobić Dastusiowi, no?:( I Tanii Teresce? I LILY?! No taka sadystka z Ciebie okropna.:(
10000000 [...]/10
Czemu Ty nam to robisz?!
Dustina tak wsadzić do paki...
Tania Tereska biegnie za nim, jak on kiedyś za swoim ojcem. Mam tylko nadzieję, że Dustin w odróżnieniu od niego jeszcze tu wróci:).
Ładny odcinek, ale smutny.
Czekam na kolejny!:P
@up: kurczę... Właśnie! Macie bardzo trafne spostrzeżenia- nawet ja o tym nie pomyślałam... :O
To dopiero początek zmagań Dustina z problemami. Zdradzę tylko tyle, że potem (koło 14, 15 odcinka albo później) zaczną się kolejne, poważne kłopoty (mnie już jest szkoda Dastusia :()
Dustin pocierpi w AND3, niestety. A w AND4... Koniec z tym.
I od razu mówię, że nie mam pojęcia, kiedy następny odcinek, ale raczej nieprędko.
ptasie mleczko
30.12.2008, 20:11
o mój boshe <szlocha> biedny Dastuś, ale tylko w Polsce się to może zdarzyc, skopac bandziora, który porwał dziecko i jeszcze pójśc za to do paki. Dastuś powinien dostac za to medal. Czyli rozumiem, że bandzior nie żyje, bo gdyby żył, zostałby niechybnie wsadzony do paki, w końcu policja miała jego akta, które Dastuś oglądnął za łapówę. A nie może wyjśc na to że działał w obronie własnej, lub w afekcie miłości ojcowskiej? Mam nadzieję, że załatwisz mu dobrego adwokata :P Ostatnio dramatyzm aż kapie w Szansie ;) ale przy życiu utrzymuje mnie nadzieja, że to wszystko po to by potem triumf i szczęśliwe zakończenie było tym bardziej wzruszające. A co Ty mu tam jeszcze przygotowałaś, co się może jeszcze stac. Muszę Ci jeszcze powiedziec, że niezmiennie wzrusza mnie tekst "jego dziewczyny" <chlip> ;) Pozdrawiam
Callineck
30.12.2008, 22:07
Serce się mi się kraje jak widzę zapłakaną Tanię Tereskę :( I jeszcze ten nastrój harmonii tak nagle zburzony przez aresztowanie...
Będzie dobrze, potrzebny jest tylko dobry adwokat, a ja bardzo chętnie będę robić za Dastusiowego adwokata!!!
Bo pomyślmy: generalnie linię obrony mozna by oprzeć na obronie koniecznej - popili się w knajpie, pobili... Nie ma sladów biologicznych na miejscu przestępstwa. Najwyżej nieudzielenie pomocy ;)
Może być też tak, że Dastusia zatrzymali do wyjaśnienia w sprawie spowodowania wypadku samochodowego w stanie nietrzeźwym. Jako że żaden uczestnik ruchu drogowego (poza samym sprawcą) nie odniósł szkody grozi mu jedynie zatrzymanie prawa jazdy na czas określony.
Mówię wam, dobry adwokat i wyjdzie najpóźniej po 3 miesiącach tymczasowego aresztu :D
niepokorna
05.01.2009, 16:09
Ojoj...
przepraszam Cię Liv, że nie skomentowałam :(
Widok smutnej, zapłakanej Lily i Tani Tereski działa przygnębiająco...
To nie fair, że za pobicie faceta, który porwał czyjeś dziecko Dustuś idzie do więzienia :/
Takie rzeczy to faktycznie tylko w Polsce...
co do odcinka - krótko, ale sporo się dzieje.
Bardzo ładnie opisałaś stosunki pomiędzy Tanią a jej tatą, muszę Cię za to pochwalić :)
przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale nic na oczy nie widzę ^^
Specjalnie jeszcze siedziałam wczoraj wieczorem, żeby zrobić zdjęcia do odcinka. Chciałam nawet go jeszcze wstawić, ale... było po 23 i mój tata mnie skutecznie wygonił (nie chcielibyście wiedzieć, co mi powiedział).
To macie dzisiaj rano ;)
I powiem pokrótce, bo nie chce mi się więcej pisać:
Callineck BARDZO ZNACZĄCO przyczyniła się przy tworzeniu tego odcinka, jak i przy całym FS. Dzięki niej, myślę, że uniknę błędów rzeczowych ;). Co prawda musiałam zmienić całą akcję, łącznie z zakończeniem i wyglądem najbliższych odcinków (nawet ten jest już w „nowej” wersji), ale co tam- i tak ostatecznie FS skończy się tak, jak wcześniej zakładałam ;).
Mimo, że dziękowałam jej już na PM`ie, to tutaj jeszcze raz jej dziękuję :).
IX
Wizyta
10 XII
To już tydzień, odkąd go aresztowali…
Siedem dni. Pozornie takich jak reszta. Dla innych niczym się one nie różniły- zarówno 3 jak i 10 grudnia były właściwie, że takie same. Ale to jest punkt widzenia zwykłych ludzi. No tak, może teraz powiecie: ale Lily to też zwykły człowiek! Racja. Ale w żeby w życiu jednego człowieka aż tyle się działo i to wokół JEDNEJ osoby?! Nie, to nie było takie pospolite.
W ciągu miesiąca był bohaterem, zbrodniarzem, pijakiem i w końcu więźniem. Jeszcze były te mniej znaczące i najzwyklejsze dla ludzi tytuły: mąż i ojciec. Do tego drugiego trzeba by dodać: wspaniały ojciec. Drań o kochającym sercu…
Jej ukochany.
Teraz pewnie siedzi za kratkami i myśli nad swoją sytuacją- jakby ją chociażby polepszyć. A może… A może myśli o swojej rodzinie… O niej.
Może tęskni za nią, tak jak ona za nim. Może? Nie… Na pewno.
Z resztą, nie tylko ona. Maleńka również.
Tyle musiała czekać na spotkanie z tatą i właśnie teraz, gdy w pełni mogła się nim nacieszyć… Zabrali jej go. I żadna z nich nie wiedziała, kiedy „oddadzą”.
To było jeszcze gorsze, niż wszystkie te samotne dni w roku, kiedy to one dwie żyły i mieszkały sobie w Polsce, a on robił wszystko, żeby tylko im było dobrze… Poza tym, zawsze mógł do nich zadzwonić. Mogły chociaż trochę zapomnieć o tęsknocie, i nacieszyć się jego obecnością, chociaż był po drugiej stronie słuchawki.
Teraz, siedział gdzieś tam w zimnej celi, gdzie samotność aż go zżerała.
Nagle w jej głowie pojawił się znakomity pomysł. „Pora przerwać rozłąkę!”- pomyślała, i zaraz rozpoczęła przygotowania do realizacji swojego planu.
***
- Mamusiu, a cemu mnie tes nie wezmieś?- pytała zawiedzionym głosikiem dwulatka siedząca na jej kolanach.
- Ciebie tam nie wpuszczą, kochanie- łagodnie wytłumaczyła jej Lily. Dziewczynka ze smutkiem na twarzy opuściła główkę.
Jej mamie aż zrobiło się przykro. Wiedziała, że mała też tęskni, może nawet bardziej niż ona sama. Ale ona nie mogła… Przecież to jest jej tatuś, ma do niego takie samo (a może i nawet większe) prawo, jak mama…
Lily współczująco ją przytuliła.
- Ja wiem, że ty też tęsknisz za tatusiem- powiedziała do niej cichutko- ale za niedługo będą święta, i może wtedy tatuś do nas wróci…
Mała przyjęła to pocieszenie, bo zaraz się ożywiła.
- To będzie się cały ćas zie mnią bawić!- odparła z uśmiechem
Od razu polepszył jej się humor. Skoro Tanii Teresce uśmiech wrócił na swoje miejsce, to i ona również mogła przestać się martwić. To było dla niej lekarstwem. Chociażby ona miała sto tysięcy problemów, ale ta mała się wesoło uśmiechnęła, nawet jej najtrudniejsze życiowe smutki mogły odejść w zapomnienie. Byleby jej maleństwo było szczęśliwe.
W końcu zatrzymał się autobus. Na przystanku już czekała znajoma postać.
- Dziadziuś!- krzyknęła uradowana dziewczynka.
- No, to w takim razie idź do dziadka- poleciła jej Lily- I bądź grzeczna.
Lekko ucałowała córeczkę w policzek, a chwilę potem zza szyby obserwowała powitanie wnuczki i dziadka.
http://img399.imageshack.us/img399/5697/45389106uv5.jpg (http://imageshack.us)
Pojazd ruszył. Lily, siedząc przy oknie, lekko pomachała stojącej na chodniku dwójce. Jeszcze pół godziny i znowu go zobaczy…
***
- Wing, masz gościa- oznajmił strażnik, zbliżając się do kratek.
http://img265.imageshack.us/img265/4628/30904272ci2.jpg (http://imageshack.us)
Ten siedział na krześle, ze wzrokiem wbitym w jakiś martwy punkt przed sobą. Słysząc nowinę, nawet nie drgnął. Na chwilę zrezygnowany zamknął oczy.
- Kto?- zapytał.
- Chyba twoja…
- Lily Wing?- szybko mu przerwał
- Tak, jakoś tak…- odparł trochę niezdecydowany mężczyzna- Twoja…
- … żona- uciął- Otwiórz.
Na odgłos zgrzytu zamka i przesuwanej kraty podniósł się z siedziska i wreszcie podniósł głowę.
W jego stalowych oczach iskrzył się gniew i zniechęcająca obojętność. Jak zawsze chciał pokazać, że jest twardy- zrobić sobie z tego jaja. To była jego broń, chociaż ciągle był na siebie zły- nienawidził się za to. Ale czy on, Dustin Wing, dałby to po sobie poznać? W życiu!
Z każdą chwilą jego spojrzenie stawało się bardziej łagodne. Cieszył się. Od dłuższego czasu chciał z nią pogadać. Usłyszeć, co ona o tym myśli….
***
Zaraz blondynka znalazła się w sali. Pomieszczenie było całkiem nieźle ogrzewane, co zmusiło ją do zdjęcia szalika i płaszcza. Okrycie powiesiła na krześle, po czym zostało jej tylko oczekiwać na przybycie męża.
Nie musiała długo czekać- jakąś minutę później zza wielkich, masywnych, metalowych drzwi wykroczyło dwóch mężczyzn. Jeden z nich- strażnik, drugi, wiadomo, więzień, zbrodniarz, przestępca. Jej mąż…
Czy ona kiedykolwiek mogła podejrzewać, że ją to kiedykolwiek spotka? Czy 5 lat temu, zgadzając się go poślubić myślała, że jej ukochany tak skończy? Czy mogła przewidzieć, że jej pożycie małżeńskie będzie takie, a nie inne? I w końcu, czy chociażby przeleciało jej przez myśl, że wychodząc za niego skaże siebie na takie cierpienia?
Odpowiedź jest prosta: nie, nie mogła. Wtedy zupełnie inne uczucia nią kierowały, inne, zupełnie odmienne myśli rodziły się w jej głowie. Ale przecież obiecywał jej, że nie pozwoli, żeby kiedykolwiek PRZEZ NIEGO była nieszczęśliwa…
Los chciał inaczej. A może powinnam powiedzieć, że to on zawalił? Nie, przecież gdyby nie musiał, nie zrobiłby tego… Ale drugiej strony, wcale nie musiał się mścić…
Swoją głupotą zniszczył sobie i jej życie. Głupotą, która de facto wynikała z czystej miłości…
Ale na to przecież nikt nie zwracał uwagi- co kogo obchodziło, że zrobił to, by odpłacić się za córeczkę i żonę, które kochał nad życie? Liczył się to, że skrzywdził innego człowieka. Sam czyn. Bez jakichś zbędnych dodatków.
Mimo, że to wszystko- myśli, wspomnienia- były złe i smutne, to jednak mimo wszystko, chociażby nawet nie chcieli… One był prawdziwe. Dotyczyły takiej prostej, zwykłej kobiety, jaką była Lily, która właściwie nic złego nigdy nie zrobiła. Zrobiła to osoba, z którą się związała.
Ale ona i tak musiała cierpieć. Decyzja, którą kiedyś podjęła, zaczęła teraz przynosić efekty. I najgorsze jest to, że nie były one dobre.
Zwróciła wzrok w jego stronę. Dostrzegając go, lekko się uśmiechnął się do niej.
Dystans między nimi się zmniejszał, i oto w końcu zasiadł naprzeciw niej.
To było od razu widać- był w opłakanym stanie. Jeszcze nigdy nie widziała go takiego smutnego. Tak przybitego… Ona wiedziała. Jej dzielny chłopak nie chciał tego dać po sobie poznać. Jego duma na to nie pozwalała. Starał się, ale… przy niej jakoś nie mógł. Może to dlatego, że widział osobę, którą skrzywdził… Poczucie winy być może działało z większą siłą niż maska obojętności.
***
- Boże, Lily, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przyszłaś- powiedział.
Głos również miał załamany. Aż zrobiło jej się przykro. Zaraz podniosła się z krzesła. On, przeczuwając, co ona che zrobić, uczynił to samo.
Gdy znaleźli się już wystarczająco blisko siebie, ona mocno go przytuliła.
http://img101.imageshack.us/img101/3430/91842435pi3.jpg (http://imageshack.us)
Chciało mu się płakać. W myślach powtarzał sobie „Maleńka, przepraszam…”. Musiała mu wystarczyć ta chwila- przecież przez bardzo długi czas w ogóle nie będzie miał z nią styczności. Zamiast jej zostaną wspomnienia. Niech przynajmniej one będą jak najlepsze. Gdy przyjdzie czas, żeby mogłyby mu dodać otuchy w chwilach pustki, zwątpienia i samotności. Żeby były jak cudowne lekarstwo na ciężką chorobę jego duszy, jaką był ogromny żal do samego siebie i nieopisane cierpienia związane z wyrzutami sumienia.
- Dustin- odezwała się, łagodnym, wręcz stęsknionym głosem- Minął dopiero tydzień, a ja już się za tobą stęskniłam.
- Wiesz doskonale, że ja za tobą też- odpowiedział.
Jeszcze chwilę stali w uścisku.
Jednak ta chwila nie była taka sama, jak reszta. Nie było tej swobody… To było więzienie, a im przyglądał się w dodatku obcy człowiek, który wszystko słyszał. Może nawet w duchu dziwił się, że ktoś taki jak Dustin może mieć taką cudowną, piękną żonę i jeszcze w dodatku być tak bardzo kochanym… Przecież normalnie tacy ludzie żyją sobie normalnie na wolności, i nie spotykają ich takie sytuacje, z jakimi on musiał się zmierzyć. Potrafią w każdej sytuacji zachować się racjonalnie…
Może nawet było mu szkoda tej biednej kobiety, wyglądającej na miłą i inteligentną. Żeby związać się z takim „marginesem społecznym”, jakim był Dustin… Przecież dla niej mężczyzną powinien być jakiś porządny bogacz z dobrej rodziny, przynajmniej z tytułem doktora, pracujący za pięć tysięcy miesięcznie…
To była wyobraźnia. Jednak rzeczywistość znacznie odbiegała od tego „jak powinno być”.
Trochę go irytowało, ile to czasu stali przytuleni. Niby to chwila, ale jemu nawet to się nie należy…
No cóż, najwidoczniej był człowiekiem o zimnym sercu. Na to nie możemy nic poradzić.
- Ekhem…- odchrząknął głośno, jakby dając znak, że wystarczy tych czułości…
Oboje zrozumiawszy intencje strażnika, puścili się z uścisku i zajęli swoje stare miejsca.
http://img265.imageshack.us/img265/6205/23275389pn6.jpg (http://imageshack.us)
Zaraz rozpoczęła się rozmowa.
***
- A co z Tanią Tereską?- zapytał- Pewnie też się stęskniła…
- Tak. I możliwe, że jeszcze bardziej niż ja- odparła- Strasznie było jej przykro, gdy powiedziałam jej, że nie może iść ze mną cię odwiedzić.
- Pewnie ciągle wypytuje cię, kiedy wrócę…
- Tak. Najgorsze jest to, że nie wiem, co jej odpowiedzieć.
- Jeśli dobrze pójdzie, to może na święta zjawię się w domu- mówiąc to, przekonujący uśmiech wstąpił na jego twarz. W końcu było to pocieszenie zarówno dla oczekujących na jego dziewczyn, jak i dla niego samego.
- Szkoda, że nie na dłużej- westchnęła- Zająłbyś się Tanią, kiedy mnie by nie było.
- Idziesz do szpitala?- zainteresował się jej mąż
- Termin mam na ostatnie dni grudnia, ewentualnie początek stycznia.
- Aaaa…- zrozumiał, po czym ze smutkiem dodał- Nie sądzę, żeby mi się udało być przy porodzie… Myślałem, że…
- … że będziesz- dokończyła- Myślałeś tak, jeszcze zanim to wszystko się stało.
- Tak- potwierdził, zły na samego siebie- Wiem, nie było mnie, gdy rodziła się Tania Tereska, przy narodzinach drugiego maluszka tez mnie nie będzie… A jeśli nawet będę mógł go ujrzeć, to tylko na zdjęciu… Świetny ze mnie ojciec, do cholery!- ze złości uderzył pięścią o stół.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję funkcjonariusza.
- Wing, ja cię ostrzegam. Jeszcze raz…- zagroził surowo
- Przeprasziam- odparł więzień
Tamten jeszcze rzucił mu ostre spojrzenie, po czym udał się na swoje stare miejsce.
- Dustin, nie mów tak- powiedziała Lily, chcąc spojrzeć mu w oczy- Gdy wrócisz, wtedy wszystko nadrobisz…
W końcu natrafiła na jego wzrok. Wręcz płonął gniewem… I żalem.
- Lily, a co, jeśli mi się nie uda?- zapytał- Co będzie, gdy wrócę, a moje własne dzieci powiedzą, że „jakoś pan przyszedł”. Nie, nie tata! „Jakiś pan”!
- Ja na to nie pozwolę- przyrzekła- Nie pozwolę, żeby Tania zapomniała o tobie, a drugie dziecko…
- No właśnie… Co z nim?
- Zrobię wszystko, żeby wiedziało, kto jest jego ojcem. A gdy wrócisz… Po prostu powiem mu, że w końcu wrócił tatuś- uśmiechnęła się pocieszająco
Zaraz to samo zrobił i on. Wiedział, że jak już ona cos obieca, to na pewno tak będzie. W żadnym wypadku inaczej…
- Lily- przerwał- Jest jeszcze coś…
Nie brzmiało to dobrze, a wręcz przeciwnie.
- Przecież za nie dacie rady przeżyć za to, co na razie mamy na koncie…
Jej nagle otworzyły się oczy. On przecież miał rację…
- Ja wiem, że to nie będzie proste, ale… Musiałabyś sobie poszukać dodatkowej pracy. Są przecież takie, w których możesz siedzieć w domu, pracować, ale jednocześnie zajmować się dziećmi. Z twoimi kompetencjami powinnaś znaleźć bez większych trudności.
- No nie wiem…- nie była przekonana- Tylko czy oby na pewno natrafię na taką pracę.
- Z twoją głową na pewno sobie poradzisz- zapewnił- Wiesz, że w ciebie wierzę.
- Dzięki. Miejmy nadzieję, że się nie zawiedziesz- uśmiechnęła się lekko
- Nie, na pewno nie- odparł
- Jeszcze parę minut i koniec czasu- przerwał, z nowiną, strażnik
- Zaczęliśmy szukać prawnika- szybko poinformowała Dustina- Właściwie, to tata się tym zajął- dodała
- Podziękuj i pozdrów go ode mnie. I mocno ucałuj Maleńką. Możesz jej powiedzieć, że tatuś już nie może się doczekać, kiedy się z nią zobaczy.
- Dobra, wszystko przekażę.
***
Wizyta dobiegała końca. Dustin jeszcze tylko pomógł jej się ubrać, po czym już naprawdę zaczęli się żegnać.
- To do następnego razu- powiedziała, mocno go ściskając
- Tak, do następnego- odparł, po czym pożegnalnie pocałował ją w policzek.
Zaczęli się od siebie oddalać. Ona w jedną, on, w przeciwną stronę.
http://img101.imageshack.us/img101/4193/38851182pn8.jpg (http://imageshack.us)
Będąc już prawie przy drzwiach, obróciła się do tyłu z nadzieją, że jeszcze ostatni raz będzie mogła spojrzeć na jego twarz, uśmiechnąć się do niego. Ale on, z głową spuszczoną, kroczył przed siebie w towarzystwie drugiego mężczyzny.
Westchnęła cicho, po czym otworzyła wielkie drzwi, a chwilę potem całkowicie opuściła mury więzienia. Tymczasowego „domu” jej męża…
***
Odcinek pełen głębokich przemyśleń. Jest dużo opisów, za co +. Nie wiem dlaczego, ale strasznie wkurza mnie coś w tym twoim FS. Zerkam na tekst i już wiem, co jest w nim napisane. Jakaś taka przewidywalność? Nie wiem. Po za tym bardzo fajnb odcinek i oczywiście krzywdzisz mi Dastusia potwornico! ;]
Panna Lawenda
07.01.2009, 18:54
W moim mózgu <o ile go posiadam> pozytywne słowa to tylko ładnie, pięknie, bosko, ślicznie.
No cóż. Co ja mogę powiedzieć. Bosko, pięknie.
Ciekawe ile lat będą Dustina trzymać w tym więzieniu. Ale on go chyba nie zabił całkowicie? <juz nie pamietam>.
Odcinek bardzo fajny, fajna dlugosc choc nadal chce jeszcze <:D>
Fajne zdjęcia^^
Co tu dużo mówić. Oceny nie daje, bo wiesz jaka ;)
Pozdrawiam,
Dyskotekowa Imprezowiczka
Callineck
07.01.2009, 19:21
No, jestem z Ciebie dumna :D
Pomoc pomocą, ale to są wyłącznie Twoje słowa, zdjęcia, opisy, cała zasługa za ten odcinek przypada wyłącznie Tobie :)
I znowu mnie wzruszyłaś - te przemyślenia, tłumione uczucia i gesty są świetnie opisane i żywo przemawiają do wyobraźni :)
Świetna postać strażnika, te jego myśli i uczucia :D
Cóź, pozostaje tylko mieć nadzieję, że Lily wybaczy mężowi że ją zawiódł, a Dustin wybaczy sobie krzywdę jaką wyrządził swoim najbliższym.
Piękny odcinek;)! Dużo opisów i piękne zdjęcia. Ciężko mi, gdy tak się znęcasz nad Dastusiem! Szkoda, że znów nie będzie mógł być przy porodzie...:(
Lily pięknie wygląda na ostatnim zdjęciu!:)
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek:P!
PS. Coś nie mam dziś weny do pisania komentarzy...
ptasie mleczko
07.01.2009, 20:27
<szlocha> i dziś znów tak na serio się popłakałam "W myślach powtarzał sobie „Maleńka, przepraszam…”. to mnie rozwaliło totalnie <potoki łez>. Ty tak pięknie umiesz opisywac uczucia, że człowiek prawie się czuje jak ten biedny Dastuś czy Lily. Dastuś był w tym odcinku taki ... ochh <aż sobie westchnęła> taki twardzioch z wulkanem uczuc dla własnego dziecka, o żonie już nie wspominając, mnie całkowicie roztkliwia i rozkleja. Ale on musi wyjśc i byc przy porodzie dzidziusia, nie możesz mu tego zrobic. Lily na prawdę ślicznie w tej fryzurze, a to zdjęcie, jak siedzą przy tym stole i rozmawiają, Lily z tym okrągłym brzuszkiem, troskliwie gładząca go ręką ... <tryskają jej łzy>
Liv, jesteś moją idolką <3
Uwielbiam twoje fotostory, przeczytałam wszystkie części, a ta podoba mi się najbardziej. Lilly przestała być pustą lalą (wybacz, jeśli cię uraziłam - takie były moje odczucia po 2-ej części), jej charakter stał się bardziej głęboki. Nie muszę chyba wspominać, że ja również kocham się w Dastusiu (wyjątkowo to zdrobnienie do niego pasuje ^^).
Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział x3
P.S. Zapomniałam dodać, że wczoraj pozbawiłaś mnie trzech godzin snu. Byłam zbyt zajęta czytaniem twojego fotostory by się położyc ^o^
W ciągu zaledwie 2 godzin 6 komentarzy! :O
Guys, you`re incredible...
I dzięki za wszystkie dotychczasowe :)
(nie dziwić mi się, że tak mnie wzięło na englisha- bo teraz naprawdę nie ma czego się dziwić, naprawdę ;))
I do każdej (sama damska publiczność! :D) z Was słówko.
Chanel- przewidywalność?! Nawet mnie nie strasz... :O
DI- być może następny odcinek zaspokoi Twoje pragnienia (dwu, albo nawet trzyczęściowy :D). A z tym więzieniem... Zadziwię Was wszystkich (no, prawie- jedna osoba już wie, co z tym będzie ;))
Call- cieszę się, że umiałam wykorzystać Twoje rady :). W każdym bądź razie, starałam się. Miło mi słyszeć, że Twoje poświęcenie w sprawie mojego FS nie poszło na marne :). I fajnie, że dostrzegłaś (czyżby tylko Ty jedyna?! :O) te strażnikowe przemyślenia. Chciałam coś wyróżnić w tym odcinku, przedstawić czyjeś inne spojrzenie... Po prostu, jak widzą to inni ludzie. Takich wzmianek postaram się dawać więcej, bo to nawet fajnie się pisze, i jest ciekawe ;)
Libby- też tak stwierdziłam! :D (z tym zdjęciem) Najfajniejsze zdjęcie 9 odcinka! :D
Dastusiomaniaczka nr 1- <podaje chusteczki> Tak, to "Maleńka, przepraszam..." miało być przepełnione jakimś uczuciem, ale potem, jak to czytałam, jakoś mi umknęło. Ale Ty je znalazłaś :)
Z opisami uczuć, staram się jak mogę, ale to już jest właściwie mocna strona moich opowiadań (a zaczęło się w "Powrocie..."). Chociaż szczerze powiedziawszy, ja chciałabym jeszcze więcej...
A co do zdjęcia... Nie zauważyłam :P. Co prawda nawet nie miałam w planach takiego efektu, ale zawsze ktoś znajdzie rzecz, o której ja zapomniałam ;)
Inazumi- o kurczę... :O Bardzo mnie to cieszy (no cóż, nie każdy może być idolem ;)).
Mnie natomiast najbardziej podoba się druga część- te perypetie z Dustinem są the best :). Trójka jest dobrze napisana, ale niestety niezbyt sobie radzę z podjętym tematem (dobrze, że mam pomoc Callineck ;)). "Dwójka" była łatwa pod prawie każdym względem.
Nie obraziłam się za pustą lalę. Może ja bym tak nie określiła jej, ale coś jednak z "niej" Lily miała.
No cóż, pozostaje Ci nadać tytuł dastusiomaniaczki :P
I cieszy mnie, że moje FS tak wciąga :)
Porcelanowa lalka
08.01.2009, 15:37
No i zrobiłaś mu to! <biega wściekła z karabinem maszynowym>
Nie, mi się to stanowczo nie podoba! <foch>
A oprócz fabuły to oczywiście wszystko cacy. Opisy uczuć i nie tylko. Błędów nie znalazłam, bo ich nie chce mi się szukać, gdy celuje w monitor karabinem :P. No ale cóż. Pozostaje mi tylko czekać na następny odcinek i wierzyć, że w życiu Dustusia oraz Lily wszystko się ułoży.
Bardzo ładnie napisany odcinek. Dużo rozmyślań, uczuć. Strażnik i jego myśli były świetnym uzupełnieniem tej części. Dustinowi to naprawdę coś się ostatnio nie układa. No więzienie to już nie przelewki. Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnie.
A, i zdjęcia - piękne. Szczególnie ostatnie Lily i to pierwsze ze słodką Tanią Tereską.
Bardzo podoba mi się Twoje FS. Mam nadzieję, że szybko napiszesz dalszy ciąg. :)
Świetny odcinek... taki wzruszając. Bardzo ładnie opisane myśli... ogólnie super. Czekam na kolejny;)
pięknie opisane, fajnie że postanowiłaś kontynuować, nie mogę doczekać się nowego odcinka :) a i piękne postaci :)
Wreszcie sie zdobyłem, by przeczytać nowy odcinek (wcześniej jakoś nie miałem czasu, ani chęci), przeczytałem jedynie wybrane fragmenty (tak żeby sie uprzedzić i zaspokoić swoją ciekawość).
A teraz przeczytałem już całość i nie żaluję, chociaż mogłoby być lepiej.
Po pewne mam pewne wątpliwości (mogę sie mylić, bo skoro konsultowałaś sie z Call...) czy strażnik tak uprzejmnie może się pytać więźnia czy łaskawie wyjdzie z celi, a ten mu jescze powie, żeby otwierał :/ Kto tam w końcu rządzi? W więzieniu chyba jest jakiś rygor, a nie "więzień nasz pan".
I chyba dobrałaś złe słowa w zwrocie "pożycie małżeńskie", a na dodatek druga część zdania sugeruje tam, że to pożycie nie było najlepsze.... NIEKTÓRYM może sie kojażyć opacznie, chyba, że właśnie TO miałaś na celu.
W pewntym momencie tak to wszystko opisałaś, że wydawało mi się, że Lily już nie kocha Dustina- miała do niego zbyt dużo pretensji no i to, że ciągle powtarzałaś, że ona cierpi. Po za tym jakbyś nam lekko podsunęła, że małżeństwo z Dustinem było złym wyborem, za który musi teraz płacić.
Nie opuszcza mnie wrażenie, że pisałaś odcinek lekko na odpieprz. Błędy nawet mi rzuciły się w oczy, co nigdy się nie zdarza! :O
Więc 9/10.
Pozdrawiam!
niepokorna
11.01.2009, 12:59
No, Liv, piękny odcinek.
Fajnie, że przewinęła się postać taty Lily jako opiekunki :P
Mam nadzieję, że Dustina szybko wypuszczą z więzienia, on nie może zostawić swojej rodziny, musi być przy narodzinach swojego drugiego dziecka, choć raczej nie zgodziłabym się na bezpośrednie uczestnictwo podczas porodu.
Życzę Tobie weny i kolejnych świetnych odcinków :)
Porcelanowa lalka- chyba nie chcesz, żebym zginęła od strzałów karabinu?! :O Bo kto wtedy skończyłby FS...?
Pearl- no, druga, która o tym wspomniała :)
Racja, nie układa mu się, ale kiedyś wyjdzie z tego ;) A Tania Tereska to właściwie na każdym swoim zdjęciu jest słodka :D
Maxii .- nowy czytelnik? ;) Cieszę się zarówno z tego, a także, że Ci się spodobało moje FS.
Vipera- dzięki :)
Schrei- kolejny nowy czytelnik?! :O I też dzięki :)
Giovánni- hmm, rozumiem znudzenie moim FS... Trudno.
Tak wyjaśnię Twoją wątpliwość, sam ją sobie wytłumaczysz
Nie trzeba było długo czekać na reakcję funkcjonariusza.
- Wing, ja cię ostrzegam. Jeszcze raz…- zagroził surowo
- Przeprasziam- odparł więzień
Tamten jeszcze rzucił mu ostre spojrzenie, po czym udał się na swoje stare miejsce.
Specjalnie użyłam wyrażenia "pożycie małżeńskie", zamiast standardowego "w ich małżeństwie". I nie chodziło mi tam, żeby zostało to zrozumiane, że Lily nie kocha Dustina. Chodziło raczej o to, że wpakowała się w kłopoty, ale to tak wyglądało z punktu widzenia OSOBY TRZECIEJ.
I nie pisałam tego odcinka na odpieprz, ale Z WENĄ. Szkoda, że to tak zabrzmiało :/
Po prostu z Twojego posta wywnioskowałam brak większego zainteresowania FS. Wydaje mi się, że czytałeś bez entuzjazmu, z leksza "na odwal się" :/
niepokorna- opiekunki?! :P Raczej pomocy- wyjaśnienia w kolejnym odcinku. Fajnie, że Tobie też się spodobało :).
Tym, którym nie dziękowałam za komenty, oczywiście dziękuję.
I informacja: do końca tego tygodnia NIE SPODZIEWAJCIE SIĘ odcinka. Co prawda już parę dni temu zaczęłam pisanie, ale stwierdziłam, że będę to musiała napisać JESZCZE RAZ, ale z <90% weną.
Nie mogę się za to zabrać- nie chce mi się jakoś.
I jeszcze coś: nie macie w sumie na co czekać, bo X odcinek to "przerywnik" w akcji. Znając moje możliwości, zawieje nudą. Ale mimo to chcę się postarać.
Więc poczekacie. Musicie.
Callineck
15.01.2009, 00:05
te strażnikowe przemyślenia. Chciałam coś wyróżnić w tym odcinku, przedstawić czyjeś inne spojrzenie... Po prostu, jak widzą to inni ludzie. Takich wzmianek postaram się dawać więcej, bo to nawet fajnie się pisze, i jest ciekawe ;)
Tak, szczerze mówiąc bardzo mnie to cieszy, bo naprawdę się świetnie czyta takie "smaczki" :D Mimo, że jako naczelny Dastusiowy adwokat stanowczo nie zgadzam się z nazwaniem mojego ulubieńca "marginesem społecznym" to świetnie wczułaś się w rolę postronnego obserwatora i jestem pod dużym wrażeniem tego opisu. :D
A w ogóle to protestuję przeciwko nazwaniu "nudą" przerywnika. My też musimy odpocząć od nadmiaru wrażeń jakie nam ostatnio zaserwowałaś ;)
A to że się nie chce - no cóż, czasami tak bywa, nie jesteś maszyną i lepiej poczekać na coś co pisane jest z "sercem" niż "na odwal się". Tak czy inaczej pewnie nie tylko ja czekam na nowy odcinek :)
Martusiak
16.01.2009, 16:25
I jeszcze jedna nowa czytelniczka xDD
Tak w zasadzie, to śledziłam to fotostory od początku, jednak dopiero teraz odważę się skomentować (ale co to za komentarz, skoro to tylko jedno słowo?) :
BOOOOSKOOOO! :P
X
A neverending dream?
Dochodziła druga, gdy przekraczała próg mieszkania na Bankowej.
Wbrew pozorom, nie było to wielkie mieszkanie. Może nawet było mniejsze od tego, w którym jeszcze mieszkała przed niespełna paru laty- jeszcze zanim została żoną Dustina i skończyła studia, a wcześniej przyszło jej dorastać.
Mimo swojej niedużej powierzchni, było w pełni funkcjonalne. Przynajmniej wystarczało swojemu jedynemu właścicielowi, jakim był Wiktor Muchomorek, ojciec Lily. Trzeba przyznać, że jego możliwości finansowe pozwalały mu na dużo więcej, ale zgromadzone pieniądze wolał wydać na coś, co będzie mu bardziej przydatne, aniżeli większe mieszkanie. A z resztą, nie da się ukryć, że jemu takie mieszkanie całkowicie odpowiadało- nie miał wygórowanych wymagań, a tak poza tym, jako, że był pracoholikiem, nie spędzał tam zbyt wiele czasu.
- Tato!- krzyknęła, zatrzymując się w wejściu
Po chwili z kuchni wyłoniła się znajoma sylwetka.
http://img504.imageshack.us/img504/492/53422242ng7.jpg (http://imageshack.us)
- Masz nosa, dziewczyno!- zawołał- Trafiłaś w sam raz na obiad.
- Ale… Zabieram Tanię Tereskę i zaraz mnie nie ma…- zaczęła protestować, zdziwiona
- Żartujesz, prawda?- tato mnie dawał za wygraną- Bo wydaje mi się, że twoje dziecko będzie innego zdania.
W tym samym momencie, tuż obok nogi mężczyzny stanęła ciemnowłosa dziewczynka.
- Ja nie kcę!- zaczęła protestować
- Ale Taniuś…- Lily próbowała ją jakoś namówić
- A poza tym- wtrącił Wiktor- Chyba nie chcesz pozbawić jej przyjemności zjedzenia tego, co sama przygotowała?
Blondynka wyglądała na mile zaskoczoną.
- No, pochwal się mamie, co pysznego przyrządziłaś…
- Śiałatkę!- krzyknęła dziewczynka
- Do tego kotleciki w cieście i Cola- dodał- Teraz chyba nie odmówisz?
- Dobra, przekonaliście mnie!- rzekła zrezygnowana
- Przypomnisz sobie czasy, kiedy to ja ci jeszcze gotowałem obiadki!- zaśmiał się mężczyzna, wracając z powrotem do kuchni.
Lily cichutko się zaśmiała, po czym jej płaszczyk i torebka znalazły się na wieszaku za lustrem.
***
- Obiad podano!- oznajmiono z głębi kuchni.
Pani Wing zaraz opuściła łazienkę i udała się do małej kuchni, gdzie oprócz talerza z jedzeniem, rodzina czekała na wieści.
- Dustin ciągle jest podłamany- powiedziała smutno- Ciągle w jego oczach widać żal i wyrzuty sumienia. Męczy się z tym…
- I pewnie boi się, co dalej…
- Tak…- przyznała- Powiedziałam mu, że szukamy prawnika... To jest, ty szukasz. Oprócz tego powiedział, że raczej nie uda mu się być przy narodzinach- nie dostanie na tak długo przepustki, tylko na święta.
- Tatuś będzie u nias pses świeńta?- ucieszyła się Mała, słysząc ten fragment rozmowy
- Tak- odparła z uśmiechem jej mama
- Jesteś pewna?- upewnił się Wiktor
http://img72.imageshack.us/img72/8137/24500131vh2.jpg (http://imageshack.us)
- Oj, tato, ja wiem, że on się o to postara- odparła z przekonaniem- I uda mu się.
- Miejmy nadzieję…- zaraz rozmowa wróciła na swoje stare tory- Ale i tak szkoda, że tylko na tak krótko. Termin masz parę dni później…
- No właśnie... Poród to jedno, ale co potem? Tak się kiedyś zarzekał, że nie pozwoli, by drugie maleństwo miało takie samo dzieciństwo jak Tania Tereska- wiesz, o co mi chodzi.
- Wiem- przytaknął- Ale nie dotrzymał słowa…
W jego słowach było słychać wyrzut. No bo rzeczywiście- Dustin zawalił. Jego teść był zawsze przekonany, że on ma „łeb na karku” i potrafi go używać. Tym razem pokazał co innego…
A przecież droga wydawała się prosta- skończy studia w czerwcu, w Polsce znajdzie pracę i wróci do swojej rodziny. Ich życie będzie takie, jakie być powinno- ojciec mieszkający ze swoją rodziną, zarabiający na jej utrzymanie, obecny w jej życiu., będący na co dzień, a nie okazyjnie, parę dni w roku… Lily w końcu miała mieć prawdziwego męża, oparcie, pomoc przy wychowywaniu dwójki małych dzieci… Tania Tereska i jej siostra/brat mieli mieć takie dzieciństwo, o których niektóre dzieci mogą tylko pomarzyć… Tatę, któremu można by wszystko powiedzieć, który by się pobawił albo zabrał na spacer, albo chociażby przeczytał bajkę na dobranoc… A przede wszystkim, który by BYŁ. Żeby dzieciństwo młodych Wingów nie było takie, jak ich rodziców.
Fakt, przecież kiedyś Dustin i tak wyjdzie. Ale im więcej będzie tych dni „bez niego”, tym trudniej będzie potem- przecież tych momentów nie będzie się dało powtórzyć, naprawić… Wspomnienia domu bez ojca mocno odcisną się we wspomnieniach dzieci i być może przyniosą gorzkie owoce w ich dorosłym życiu…
A on, póki co zastępstwo za „pracującego i uczącego się pana Winga” będzie musiał patrzeć, jak jego najbliżsi- córeczka i wnuki, będą się męczyć. A co, jeśli sobie NIE poradzą? Czyja wtedy będzie to wina? Przecież nie Lily, nie dzieci… JEGO!
Ale on nie mógł na to pozwolić- Dustin musiał dostać szansę na pomoc. To mu teraz było najbardziej potrzebne. By mógł wrócić do swojej rodziny… On sam przecież pamiętał, jak to z nim było- mama i siostra pomogły mu wrócić do „świeżo” odzyskanej córeczki, bo zrozumiał, że ona jest dla niego wszystkim, nie tylko pamiątką po zmarłej ukochanej, matki Lily.
Przecież Dustin też kocha swoją rodzinę (nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby być inaczej…), więc też musi ją odzyskać. Wiktor do dziś pamiętał, co wtedy czuł, czekając na wyrok, który miał zadecydować o przyszłości jego i Lily. Pamiętał poświęcenie mamy i siostry w jego sprawie i ten piękny dzień, łzy jego córeczki, gdy przyjechał po nią i powiedział: „zabiorę cię do domu, Lily”(@Liv: tak, on naprawdę tak powiedział- jeszcze sprawdziłam :D). Teraz chciał zrobić wszystko, żeby to samo się powtórzyło w przypadku jego zięcia, bo wiedział, ile to dla nich znaczy.
***
- Tato, on nie do końca był świadomy tego, co robi- Lily starała się usprawiedliwić męża
- Córciu, chyba nie zaprzeczysz, że mógł to przewidzieć?- bronił się jej ojciec
- Mógł, jasne!- odparła wściekła- Ale wtedy inne myśli nim kierowały . Zorganizował wszystko tak, żeby zatrzeć ślady po zbrodni, ale to, że spadły mu okulary- jeden głupi wypadek przy pracy- wywróciło jego życie do góry nogami! To był PRZYPADEK…
- …który pociągnął za sobą okropne konsekwencje!- wszedł jej w słowo- Może i masz rację, ale to, że Dustin był zbyt pewny siebie, go zgubiło. I teraz wy za to płacicie…
- A pamiętasz, jak to było z mamą?!- wybuchła- Jej śmierć też była „wypadkiem przy pracy”, przez który nie miałam rodziny!
- Ale Lily…- jej ojciec był bardzo zaskoczony
- I też musiałam za to zapłacić!- krzyknęła przez łzy- I poszedłeś siedzieć, JAK Dustin!
- Ale Dustin…- ciągnęła dalej- On ŻAŁUJE, że zrobił źle, i chce do nas wrócić, bo nas KOCHA! Ty nie dość, że NIE żałowałeś, to jeszcze NIENAWIDZIŁEŚ mnie z całego serca! I mnie obwiniłeś za „wypadek przy pracy”!
Po tych słowach podniosła się z krzesła i pobiegła do łazienki.
- Mamo!- wołała Tania Tereska
- Córciu- jej ojciec próbował jakoś złagodzić sytuację.
Nie pomogło. Gdy znalazła się na miejscu oprócz trzaśnięcia drzwiami, zamknęła się na cztery spusty.
http://img72.imageshack.us/img72/6219/16556046bo6.jpg (http://imageshack.us)
***
„Jak on to mógł powiedzieć?!”- myślała, płacząc- „Wcale nie zachował się lepiej, a obwinia Dustina… A ja myślałam, że właśnie go zrozumie!”
Kolejna plama pojawiła się na jej jasnych spodniach. Dobrze się było tak wypłakać. I pomyśleć, że to nie był pierwszy raz, kiedy sprawił jej taki zawód… Kochała go, i to bardzo, ale bardzo było jej przykro, że nie potrafił zrozumieć tego, co powinien.
Pamiętała, że będąc mniejsza, gdy zostawała sama, zawsze zastanawiała się, czemu tu jest, czemu jest w sierocińcu. Czemu nie ma rodziców… Może zmarli w wypadku, może nie mieli pieniędzy, by się nią zająć, albo po prostu, że jej nie kochali… Najbardziej prawdopodobne było, że nie żyją, ale zastanawiała się, co by wybrać, jeśliby żyli. Najbardziej dobijała jej się do głowy myśl, że tak jak u większości jej kolegów i koleżanek, rodzice jej nie kochali. Nie chcieli mieć córeczki, mimo, że była ładna i podobno bardzo mądra i miła. Myślała, że przecież niektóre dzieci, które są brzydkie, głupie i źle wychowane, mimo to mają mamę i tatę. Przykro i smutno jej wtedy było… „Może mama i tata byli złymi ludźmi?”- zastanawiała się- „I może dlatego nie mogli mnie pokochać?”.
Czasami słyszała, jak pani Mary patrząc na nią mówiła, że jest tak śliczna, jak jej mamusia.
http://img72.imageshack.us/img72/5111/54665865rx0.jpg (http://imageshack.us)
Gdy była troszkę starsza, w jej ręce trafiło zdjęcie Tanii Williams- jej mamy (@Liv: przypominam, że mała Lil miała nazwisko panieńskie Tanii; nie posługiwano się prawdziwym nazwiskiem Tanii (Muchomorek), chociażby dlatego, że było trudne do wymówienia i dziwnie brzmiało…).
Lubiła się jej przyglądać. Wyglądała na dobrą kobietę, a ta dobroć doskonale komponowała się z jej urodą. I wtedy nasuwała jej się myśl, że to tata musiał być tym złym i że najprawdopodobniej to on jej nie kochał. Gdy tylko o tym pomyślała, zawsze płakała…
http://img502.imageshack.us/img502/2051/86052869gj4.jpg (http://imageshack.us)
Tak jak teraz…
- Mamusiu!- usłyszała głosik zza drzwi
Postanowiła otworzyć i wpuścić Małą do środka.
Gdy ta ujrzała zapłakaną twarz mamy, zrobiła się równie smutna jak i ona.
- Ty płaces?- zapytała, przejęta. Jakoś nie mogła w to uwierzyć, że jej mamusia, zawsze uśmiechnięta, radosna, teraz ma łzy na policzkach i wygląda na załamaną.
- Wiesz, czasami nawet zawsze radosna mamusia miewa chwile, gdy jest jej przykro i musi sobie popłakać.
- Ale ja nie kcę, zebyś ty płakała- powiedziała, po czym przytuliła ją. Pamiętała, że zawsze, gdy ona płakała, jej mama też ją przytulała i pocieszała, mówiąc swoim spokojnym, słodkim głosikiem, który był jak lekarstwo na jej smutki. Teraz ona mogła zrobić to samo. I może to też było pocieszenie dla dopiero co pokłóconej z dziadkiem mamie.
- Jesteś cudowna, córciu- powiedziała- Dziękuję.
- Mamusiu, ty tes jesteś- odparła z uśmiechem- I bajdzo cię kocham.
- Och, Taniuś… Mamusia też cię kocha- Lily zrobiło się naprawdę błogo na duchu- Jak nikogo innego.
- Wies… Dziadziuś tes cię kocha- powiedziała nagle-i on tes nie kce, zebyś płakała. Bo on siedzi taki smutny, mamusiu. I chyba jest mu psykro.
- Więc dziadziuś cię tu przysłał- od razu pogorszył jej się humor
- Nie! Ja sama psysłam- zaprzeczyła- Dziadziuś potwieldzi.
- Lily…
Słysząc znajomy głos, podniosła głowę.
- Masz rację, źle go oceniłem. I teraz nie dziwię się twojej reakcji, w końcu… Ty go mimo wszystko kochasz…- powiedział ze skruchą Wiktor- Przepraszam.
Na chwilę zapadła cisza, którą przerwały słowa blondynki skierowane w jego stronę.
- Fajnie, że zrozumiałeś- lekko się uśmiechnęła- Przyjmuję przeprosiny. A na przyszłość pomyśl, zanim coś powiesz o Dustinie.
- Będę pamiętał i mam nadzieję, że to będą teraz same dobre rzeczy.
- Jeszcze go będziesz chwalił, jakim to jest dobrym ojcem- powiedziała z przekąsem, po czym pojednawczo uściskała ojca.
http://img502.imageshack.us/img502/4957/67128736ub1.jpg (http://imageshack.us)
- A ty ciągle jak mała dziewczynka…- skomentował
- Dla ciebie, to ja zawsze nią będę- uśmiechnęła się Lily.
***
- Jak tak dalej pójdzie, to chyba będziemy tu musiały spać!- powiedziała z lekkim niezadowoleniem, po czym przełknęła łyk kakao.
- Proszę bardzo- odparł Wiktor- Mogę już zacząć szykować pościel…
- To był żart!- oburzyła się
- Przecież wiem!
Było pięć po wpół do szóstej. Przed chwilą zniknęły ze stołu wszystkie ciasteczka, i została sama herbata. Byli sami- Tania poszła się pobawić, zostawiając przy stole mamę i dziadka.
- A tak w ogóle, masz pozdrowienia od mojego męża i podziękowanie za pomoc- powiedziała, zmieniając temat
- Miło z jego strony- powiedział z uśmiechem- A tak… O czym jeszcze rozmawialiście?
Zastanowiła się na chwilę. To było, to też…
- Wszystko- odparła po krótkim namyśle. Ale nagle przed oczyma stanęła jej ta chwila, gdy mówił…
- Nie, to nie wszystko!- poprawiła się. Jej ton głosu wskazywał na zmartwienie i zakłopotanie.
- Powiedział ci coś strasznego?- przestraszył się zachowaniem córki
- Bo widzisz, tato…- mówiła załamanym głosem- On uświadomił mi, że teraz jesteśmy bez środków do utrzymania… Powiedział, że musze poszukać dodatkowej pracy.
- Ale Lily- zaczął- Przecież za niedługo urodzisz drugie dziecko; ja nie pozwolę ci pracować! Jeśli będziesz potrzebowała pieniędzy, pomogę ci…
- Tato… Jestem dorosła i sama muszę sobie radzić- protestowała- To naprawdę szlachetne z twojej strony, ale naprawdę… Ja sobie poradzę. Znajdę taką pracę, że będę mogła siedzieć w domu i zajmować się dziećmi, a jednocześnie pracować i zarabiać. Jestem z wykształcenia tłumaczem, więc nie powinno być większego problemu. Taka praca jest w sam raz dla mnie!
- A co jeśli NIE znajdziesz?
- ZNAJDĘ! Poradzę sobie, naprawdę- zapewniała go- A potem przyjdę ci się pochwalić, jaka jestem z niej zadowolona i jak dobrze mi płacą!
- Miejmy nadzieję… Będę za Ciebie trzymał kciuki- przekonany, uśmiechnął się.
Okazało się, że za dwadzieścia minut mają autobus do domu. Wiktor co prawda chciał je podwieźć, ale Lily postanowiła, że oszczędzi mu fatygi („Wystarczy, że musiałeś nas znosić przez te dobre kilka godzin!”).
Gdy podziękowały mu za wszystko i się pożegnały, udały się w stronę przystanku, by stamtąd autobusem pojechać do domu.
***
- Mamusiu, mówiłaś tatusiowi?- zagadnęła po drodze na autobus
- Tak- odparła- Tatuś też za tobą bardzo tęskni. Już nie może się doczekać, kiedy się z tobą zobaczy…
- Naplawdę?- ucieszyła się dziewczynka
- No, naprawdę- uśmiechnęła się Lily- I kazał cię mocno ucałować.
- Oooo…
- Ale ja myślę, że jak wróci sam to zrobi.
- A ja go tak psytulę, ze już nikt nam go nie zabieze- dodała
- Ja ci pomogę- odparła- I wtedy już naprawdę nikt nam go nie zabierze…
Tak bardzo wtedy chciała, by to mogło się stać możliwe. Niech inni zobaczą, jaką ma wspaniałą, kochającą rodzinę, i zostawią go jej. Na zawsze… On musi być przy swoich dziewczynach, on tęskni za nimi, a one za nim. A gdy kogoś brakuje, zostaje taka pustka w sercu. I ta straszna świadomość, że jeszcze tyle trzeba przecierpieć, by ukochana osoba wróciła… Trzeba to przejść dla tego jednego momentu.
Na ten moment czekały one dwie. Czekały z rozdartymi sercami, by jego powrót mógł zszyć dziury i uleczyć chore na tęsknotę dusze…
Kiedy miało to nastąpić, nikt nie wiedział. Pozostawała nadzieja, że nastąpi to szybko, i że w międzyczasie uda się znieść wszystkie boleści, które dodatkowo rozszarpywały ich serca.
Ale jak to się ostatecznie skończy...?
Jeszcze trochę, i będziecie wiedzieli.
***
A na koniec CIEKAWOSTKA. Tekst z wszystkich 10 odcinków "Szansy" zajął mi 42 wordowe strony :) (czcionka 12).
Jak dla mnie, odcinek bardzo udany. Taki w sumie powolny, leniwy, ale przy tym wciągający.
Miłym akcentem były wątki z poprzednich części dotyczące przeszłości Lily. Moim zdaniem, przy stole Wiktor zachował się jak hipokryta. Sam popełnił podobne błędy w przeszłości, a teraz jeszcze bezczelnie wypomina wszystko biednemu Dustinowi.
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek i rozważam, jak ta historia mogłaby się skończyć.
Naprawdę ładny odcinek. Nie wiem, czemu marudziłaś, że będzie nudno. Mi się tam podobał;).
Lily nieźle wygarnęła ojcu. Aż mi się go żal zrobiło.
Piękne zdjęcia- jak zawsze.:)
Było trochę literówek i np. na końcu "zeszyć"->"zszyć".
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek!:P
Callineck
18.01.2009, 20:48
Świetny ten odcinek! A tak narzekałaś, że nudny będzie... Niepotrzebnie :)
Wiktor faktycznie zachował się jak hipokryta, jednak mial nadzieję, ze jego zięć nie popełni tych samych błędów, a córka przynajmniej w dorosłym życiu nie będzie miała wielu zmartwień.
A Lily? Jeśli chodzi o obronę swojej rodziny jest równie bojowa jak Dustin :D
Znalazłam takie błędy:
Trzeba przyznać, że jogo możliwości finansowe - jego
Ale nim wtedy kierowały inne myśli - Ale wtedy kierowały nim inne myśli
właśnie zrozumie go - właśnie go zrozumie
No no Lily i Dustin te same charakterki xD
super postacie, fabuła jeszcze lepsza, ogólnie pięknie :)
moja ocena 10/10
Właśnie, odcinek MIAŁ być nudny. Podczas pisania duużo pozmieniałam, a kłótnia Lily z ojcem była w ogóle wcześniej nieplanowana- podobnie jak jej wspomnienia. Miałam w planie, że Lily zda Wiktorowi relację, a potem jeszcze opiszę, jak jej szło szukanie pracy, o czym będzie pokrótce wspomniane w następnym odcinku, w którym mowa będzie zupełnie o czym innym...
Zaskoczyłyście mnie- aż tyle błędów! :O OMG, podupadam :(
Ale dzięki za wyłapanie ich i w ogóle za komentarze :)
Co mam poprawić, poprawię ;)
EDIT: Zrobione :)
Martusiak
19.01.2009, 12:21
Odcinek, jak wszystkie pozostałe, boski ;) Z pełną satysfakcją mogę ci dać 10/10 :D
żabelka5
19.01.2009, 13:43
Odcinek super;)
Z niecierpliwoscią czekam na następny(mam nadzieje że będzie happy)
PS. Lilly ciągle jest ubrana w ten szalik :/ ale trudno nie moja sprawa ;p
ptasie mleczko
19.01.2009, 13:47
Nie no przez Ciebie i te Twoje opisy to ja zbankrutuję na chusteczkach. Wszyscy tak napadli na Wiktora, że hipokryta. Hipokryta hipokrytą, ale nikt nie pomyślał o tym, że biednemu ojczulkowi serce się ściska jak widzi jak jego ukochana, jedyna córcia cierpi? Nie dośc, że przez niego nacierpiała się w dzieciństwie, to teraz jeszcze taki sam mąż jej się trafił, który przez swoje nieprzemyślane zachowanie skazuje jego Lily na samotnośc i rozpacz. Postawcie się w jego sytuacji. Aż mi się go żal zrobiło, jak go tak Lily zbeształa. Wygarnęła mu wszystko, co przez te wszystkie lata tak bardzo starał się jej wynagrodzic. Jednak z drugiej strony Lily jaka lwica hy hy marnego słowa nie da na swojego Dastusia powiedziec (permanentna inwigilacja :P). Tania Tereska jest rozkoszna, a jaka rezolutna i mądra. Dzieci zawsze wszystko potrafią załagodzic :) i ja chcę siałatkę i kotleciki w cieście <zrobiła się głodna> hyh Pozdrawiam ;)
Wiecie co? Dawno nie było żadnych bonusów...
Czas to zmienić...
Może na początek, nowości.
Lily w wersji maxisowej (taki mój eksperyment ;)):
http://img502.imageshack.us/img502/1303/lilyvmaxis1rm0.jpg (http://imageshack.us)
http://img300.imageshack.us/img300/4766/lilyvmaxis2pn7.jpg (http://imageshack.us)
I bonusik 2 w postaci małego konkursu.
http://img520.imageshack.us/img520/6553/vaw2dz2.jpg (http://imageshack.us)
Jak myślicie, kto to jest?
Sygnatura imienia i nazwiska: VW, a właściwie VAW.
Nawet, jeśli zgadniecie, tak od razu Wam nie powiem, czy macie rację. To się wyjaśni w trakcie FS...
@żabelka: tak, nast. odcinek raczej będzie happy :)
Heh, będzie się działo- może Was zaskoczę, chociaż wydaje mi się, że tak nie do końca... ;)
niepokorna
19.01.2009, 21:12
Victor Wing? :D
Co do odcinka - bardzo fajny. Relacje, które opisujesz, są takie... prawdziwe.
Mała kucharka z Tanii rośnie ^^
No nie wiem, co napisać, nigdy nie byłam dobra w pisaniu komentarzy ^^ <przeprasza>
Ładne opisy, błędy wytknęli poprzednicy.
Ładne zdjęcia, idealnie wkomponowane w tekst.
Naprawdę bardzo ładnie piszesz :)
Callineck
19.01.2009, 21:35
Pełna i prawidłowa nazwa postaci z zagadki brzmi:
Victor Aaron Wing :P
No pewnie, że Victor Aaron Wing :D!
No to przeczytałam!
Więc... oczywiście odcinek mi się podobał, jak każdy poprzedni. Widziałam błędów, ale mam lenia, więc nie będę się doszukiwać:P
Czekam na kolejny!
Na dzień dobry: zawiodłam się na Was. Nie będę tego ukrywać, nawet nie mam zamiaru. NIKT nie odpowiedział na moje pytanie. Dociera?!
Chciałam Wam coś ostrzejszego napisać i poprosić któregoś z moderatorów, by zamknął temat, bo jak widać, NIE ZALEŻY Wam na tym FS. :((
Właściwie, to Inazumi uratowała sprawę i JAKO JEDYNA zapytała, co dalej z FS (no, i oprócz niej niekomentująca, ale czytająca Luthiee). I powinnam teraz zrobić tak, że wysłałabym jej odcinek na PW, a z resztą czytelników zrobiła tak jak chciałam na początku. Może jakbyście zobaczyli, że zamknięto „Szansę” oczka by się Wam otworzyły. Bo NIE WIERZĘ, że nikt nie wiedział. Jestem osobą aktywną na forum, więc trudno byłoby nie zauważyć sygnatury, której tytuł mówił sam za siebie ;P
Nie będzie następnego razu. Od razu przejdę do konkretów…
A odcinek i tak macie bez zdjęć ;PP
XI
A dream of him…
24 XII
Od samego rana jakiś niepokój ogarniał duszę Lily. Wydawała się taka inna… Dzisiaj była wigilia, a ona chodziła taka dziwnie nadąsana i smutna. Nie była nawet specjalnie rozmowna, czy skora do zwierzeń.
Martwiło to zarówno jej ojca jak i córkę. Mała pierwsza wyszła z inicjatywą pomocy swojej mamie. Mimo, iż była dopiero taka mała, to miała swoje sposoby, jak polepszyć mamie humor. Próbowała namówić ją do zabawy, prosiła, by poszła z nią na spacer (chociażby króciutki!)… Nawet groźba połączona z płaczem („Mamusiu, jeśli zajaz nie uśmiechnieś, będę płakać!”) nic nie dała.
Tak zamkniętej Lily już dawno nikt nie pamiętał, o ile kiedykolwiek taka była. I to było najgorsze.
Nie angażowała się w przygotowania do Wigilii. Wiktor nie miał jej tego za złe- cały dzień chodziła blada i wyglądało, jakby się źle czuła. Zamiast niej, do pomocy miał zniechęconą nastrojem mamy Tanię Tereskę, która zaraz odżyła angażując się w pomoc dziadkowi.
- Dziadziu, a jak myślis- zapytała nagle, przyglądając się dziadkowi wlewającemu właśnie olej na patelnię- cemu mamusia jest taka śmiutna?
W jej głosie było słychać przejęcie i wielkie zmartwienie. To było dla niej coś nowego, że mama wygląda i zachowuje się tak a nie inaczej.
- Może to przez to, że jeszcze nie udało jej się znaleźć pracy- odpowiedział.
24 grudnia. Tego dnia mijały dwa tygodnie odkąd otrzymała straszne wieści. Przez cały ten okres z uporem maniaka szukała po gazetach i internecie jakiejś pracy pod jej wymagania. Jak na złość nie umiała nic znaleźć. Zwykły pech? Zdarza się. Ale ją to dobijało. Przecież gdy urodzi się dziecko, w ogóle nie będzie miała kiedy zasiąść do komputera. Wolne chwile w czasie dnia być może będzie spędzać na odpoczynku po zarwanych nocach… I nawet mimo szczerych chęci ze ZMĘCZENIA nie będzie miała siły już szukać… Ambicje i jej zdeterminowanie były wręcz godne podziwu, ale… czasami przychodzą takie momenty, kiedy po prostu się nie da. Człowiek jest wyczerpany i koniec. Nie ma odwrotu. W końcu, nie jesteśmy jakimiś maszynami, które wystarczy naoliwić, by dalej pracowały. My w tym zakresie potrzebujemy dużo więcej niezbędnych składników, których zaspokojenie może być dość czasochłonne.
- Ale dzisiaj jeśt wigija- do niej to jakoś nie przemawiało- O takich zecach się powińnio źapominać…
- A zobacz tylko, co mama teraz robi- polecił jej dziadek. Mała prędziutko wybiegła z kuchni.
Mama stała przy dużym oknie i wpatrywała się w ulicę. Wśród wszechobecnej ciszy dało się słyszeć cichutkie pociąganie nosem. Czyżby płakała?
- Dziadziu, mamusia stoi psy oknie i płace- oznajmiła z niepokojem, wracając do kuchni. To już naprawdę mu się nie spodobało. Dopiero teraz przyszło mu do głowy, co jest powodem jej złego humoru. A raczej… kto.
***
- Córciu…- powiedział z troską
Blondynka stała do niego tyłem, cały czas wpatrując się w obraz za szklaną szybą.
- Tato, zostaw mnie- odparła niechętnie, w dodatku charakterystycznym dla płaczu głosem.
Podszedł do niej bokiem. Na jej twarzy wyraźnie rysowały się linie wyrysowane przez łzy.
- Ja tego tak nie zostawię- odparł zdecydowanie - Dzisiaj zaczynają się święta- czas radości!
- Dla kogo radości!- obróciła się twarzą do niego. Spojrzenie pełne żalu i nienawiści przeszyło go na wskroś- Daj sobie spokój…
- Dlaczego?
- W niczym mi nie pomagasz, a tylko pogarszasz sprawę… Chcę zostać sama.
- To niczego nie zmieni! Choćbyś stała tak do wieczora, on może w ogóle nie przyjść!
Jej oczy zapłonęły jeszcze większym gniewem.
- ON PRZYJDZIE!- wybuchła- NA PEWNO!
- A co, jeśli NIE PRZYJDZIE?! Przez niego mam patrzeć, jak ty cierpisz?!
Popatrzyła na niego smutno, po czym na dobre się rozpłakała.
- Córciu, przepraszam- przytulił jej zapłakaną twarzyczkę do siebie.
Serce mu się ścisnęło. Dlaczego on tak niecierpiał, kiedy płakała?
Zawsze wtedy przypominała mu się jego Tania. Ona tak często płakała przez niego. Nie chciał, by tak samo było z jego „drugą Tanią”. Lily była tak we wszystkim podobna do swojej mamy… Nawet, gdy spojrzał na płaczącą córeczkę, zaraz wydawało mu się, że widzi zapłakaną twarz jej mamy. Straszne wspomnienia z lat młodości wracały. Mimo, iż chciał z całego serca o nich zapomnieć… I zawsze było mu tak samo przykro, taki sam żal ogarniał go za każdym razem… Z całego serca chciał być dla niej dobrym ojcem, jakby wynagradzając jej mamie to, jakim złym mężem dla niej niegdyś był.
A on cały czas łkała. Na szczęście, zaczęła się uspokajać.
- Może masz rację- powiedziała, odzyskując zdolność mówienia- Ten dzień nie jest taki jaki powinien być, bo ja wszystko psuję… Tato, ja nie chciałam, żeby tak było.
- Wiem…- powiedział wyrozumiale
- Dustin to jedno, ale… czuję, że wielkimi krokami zbliża się chwila, kiedy zacznę rodzić.
Ojciec popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Nie patrz tak na mnie… Tak samo źle się czułam, nie miałam humoru, gdy miała się urodzić Tania Tereska…
- Ale ona urodziła się terminowo- ty już wtedy byłaś w szpitalu… A może powinienem cię zawieść, co?
- Nie… To jeszcze nie czas. Chcę być na Wigilii wśród rodziny, a nie lekarzy i pielęgniarek. Jakby coś poważniejszego się działo, dam ci znać, spokojnie. Nie będzie sytuacji, w której miałabym rodzić sama w domu…
- Też tak myślę- odparł, jakoś tym pocieszony mężczyzna, uśmiechając się do córki.
- Wiesz tato, chyba pójdę do ciebie zdrzemnąć się- powiedziała- Nie ma sensu, bym dalej stała i patrzyła się w okno. Jakby wrócił Dustin, obudźcie mnie.
- Po co my będziemy cię budzić? Niech książę z bajki sam obudzi swoją królewnę.
- Pocałunkiem!- zaśmiała się, a chwilę później zniknęła za drzwiami sypialni Wiktora.
- Mamusia trochę odpocznie, to jej to dobrze zrobi- powiedział do dziewczynki
- Dziadziu… Cy mamusia się śmiała?- zapytała, nie będąc co do tego przekonana
- Tak, Taniuś, dobrze słyszałaś- odpowiedział, uśmiechając się
Zawsze wesoła twarzyczka dziewczynki jeszcze bardziej poweselała.
***
Już miała się położyć, gdy dostrzegła za oknem spadające płatki białego puchu na nagą ziemię, która już dawno zrzuciła z siebie starą śniegową pierzynę, a teraz czeka na nową, by ta po raz kolejny ją utuliła. Na chwilę wpatrzyła się w ten widok; na budynki stojące po drugiej stronie ulicy. Tam, w oknie naprzeciw niej też na pewno ktoś mieszka. I pewnie właściciele tego mieszkania też przygotowują się do Wigilii, tak jak jej rodzina. Ale bez niej… Ona musiała odpocząć, na chwilę zapomnieć o swoich smutkach i obawach. Zapomnieć, przespać się z tym, by po przebudzeniu móc się cieszyć tym, co ma ją w najbliższym czasie spotkać : wieczerza i ta wszechobecna radość. Ale czy tylko z otrzymanych prezentów? Nie… Radość z tego, że te święta będą z rodziną, wśród uśmiechów i tej wspaniałej, wręcz magicznej atmosfery. A może i jej ukochany nie zawiedzie jej stęsknionej duszy, i pojawi się przy wigilijnym, stole? Tak bardzo by tego chciała… Mimo, iż mogło się wydawać to błahą sprawą, dla niej znaczyło to tyle, co największe marzenie. A marzenia są po to, by je spełniać…
Wokół panowała cisza. Nawet samochody nie ośmieliły się przejechać, miasto się uspokoiło. Ona wgramoliła się do łóżka i szczelnie okryła się ciepłą pierzyną swojego taty. Ta jakoś dziwnie przykuła jej wzrok. Tak… Przypomniała sobie. To ONA przecież chciała, by właśnie tę wziąć. Mimo, iż była tak skromna i prosta, małej Lilce bardzo się spodobała. No, może nie takiej małej… To było tak niedawno- zaledwie 5 lat temu… Świetnie się prezentowała i pewnie każdej nocy zachęcała swojego właściciela, by po trudach dnia odpoczął w jej ramionach. A teraz, za dnia, czyniła to samo z jego córką, która nie mogła się oprzeć potężnej mocy, nagłej błogości, jaka ją w tym momencie ogarnęła. Zamknęła swoje piękne, niebieskie oczy, pozwalając, by Sen zaprowadził ją do pięknej Krainy Marzeń, gdzie to właśnie on był królem. Ona tylko posłusznie wyciągnęła ku niemu rękę i pozwoliła się prowadzić w nieznane.
***
- Lily!- usłyszała czyjś łagodnie wołający ją głos.
Obróciła się na bok, mocniej otulając się kołderką. Dobrze jej się spało, nie chciało jej się jeszcze wstawać. Przyjemnie jej się leżało z beztroską, i nie chciała pozwolić, by coś zmąciło ten moment.
- Otwórz oczy- wyszeptał jej do ucha- chyba nie chcesz przespać takiej chwili…
Przekonało ją to. Powoli jej powieki zaczęły się unosić, ukazując zaspane oczka. Pierwsze, co zobaczyła, to uśmiech na twarzy nieznajomego. Dopiero za drugim razem jej spojrzenie odzyskało ostrość. Podparła się na rękach, by móc dowiedzieć się, kim jest ten, który ośmielił się ją obudzić.
Jakże wielkie było jej zdziwienie.
- No nie patrz tak, Śpiąca Królewno- powiedział z sarkastycznym uśmieszkiem- Wiem, zapomniałem o pocałunku. Przepraszam…
Oniemiała z wrażenia Lily nie była w stanie niczego powiedzieć. Prawie zeszklonymi ze szczęścia oczami wpatrywała się w swojego Księcia.
- Ale wiesz co?- kontynuował, łobuzacko się uśmiechając- Mogę nadrobić to teraz, jeśli pozwolisz.
W jej oczach zobaczył odpowiedź; gorące pragnienie, tęsknotę i wreszcie nieopisaną radość z jego widoku.
Zbliżył swoje usta do jej, cichutko się zaśmiał, po czym w końcu jego wargi poczuły słodycz jej ust.
W jej sercu zrodziła się taka radość, że nie znam słowa które opisałoby ją w godny sposób. Czuła, że jej marzenie naprawdę się spełniło. Chciała zatrzymać czas, by ta jedna, jedyna chwila trwała wiecznie. Powoli rana tęsknoty, zadana jej sercu, zaczęła się goić. Zrobiło się jej ciepło przy sercu. Tak lubiła to uczucie… Szkoda, że tak mało było chwil, w których mogłaby się czuć tak jak w tej. Na jej policzkach pojawiły się gorące łzy szczęścia, które w widoczny sposób potwierdzały stan jej ducha.
- Dustin, proszę, nie…- powiedziała błagalnym głosem, wbijają utęsknione spojrzenie w niego, gdy przerwał „słodką chwilę”.
On leżał bokiem naprzeciw niej, wsparty na ręce. Wpatrywał się w nią lekko zaniepokojonym wzrokiem.
- Oj, Maleńka, Maleńka…- powiedział, po czym wyciągnął z paczki chusteczkę i wytarł łzy z policzków ukochanej- nie cierpię, kiedy płaczesz.
- Ale to są łzy szczęścia- zaczęła protestować
- Mimo wszystko… Widać, że tęskniłaś…
- Wiem, ale… Ty nie?
Zamiast odpowiedzi, znów ją pocałował, ale tym razem mocniej i z większym pożądaniem…
- Mamusiu!
Nagle poczuła, że jakieś małe rączki próbują potrząść jej ramieniem. Szybko otworzyła oczy.
- Dustin?!- spytała zdezorientowana, rozglądając się po pokoju. Jego nigdzie nie było, a na jego miejscu zobaczyła dziewczynkę z „jego” oczami.
- Mamusiu, to ja, Tania Tejeśka- powiedziała, jakby w odpowiedzi na wołanie o swojego ojca, męża mamy.
Ta zaś siedziała sztywno, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. To był… To był SEN!
- Tatusia nie ma- dodała Mała smutno.
Coś w niej wybuchło. Przez rozczarowanie, czy nie tylko?
Schowała twarz w dłoniach i zaczęła gorzko płakać.
***
Nyu... Biedna Lily... ToT
Odcinek jak zawsze świetny, wspaniale, że dodałaś ^^
niepokorna
30.01.2009, 18:28
ej no sorry Liv, ale to, że ktoś nie komentuje, to nie znaczy, że nie czyta.
I jak będziesz się tak za przeproszeniem dąsać i wywyższać, to Twoja sprawa.
Jak dla mnie mogłaś im wysłać ten odcinek. Nic specjalnego, a tej całej Lily to ja mam już dość. Ciągle płacze, bla bla bla, a po chwil się śmieje.
nie podoba mi się.
i przechodź sobie do tych konkretów. sorki, ale właśnie straciłaś czytelniczkę.
Ładny odcinek. Szkoda, że to był jednak sen.
Większy błąd to "łobuzacko". Mówi się raczej "łobuzersko".;)
Nie dąsaj się tak. Niektórzy są właśnie w trakcie zaliczeń i egzaminów.
Czekam na kolejny odcinek, w którym będzie Dustin:P.
Liv - czytałam tego posta, ale nie czułam potrzeby zostawienia komentarza. To, że nie ma postów, nie znaczy, że nikt nie czyta Twojego fs, które jest boskie :D
Mimo, że bez zdjęć odcinek bardzo mi się podobał. Lekko się go czytało. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że to sen. A szkoda... Po całym fs bardzo przywiązałam się do Lily. A Dustin jest już powyżej rankingu, strasznie go lubię.
Ocena: chyba już wiesz. 10/10
Ja też czytałam, ale nie skomentowałam. Bardzo mi się podoba Twoje FS, ale nie zawsze mam czas aby zostawić komentarz. :)
Bardzo ładny odcinek, czytam od początku tylko że dopiero teraz naszła mnie ochota na skomentowanie. Użyłaś tu bardzo wyniosłego i wyszukanego słownictwa (zawsze tak piszę opowiadania);) i mi się to bardzo podoba. A ten sen, kiedy go czytałam skojarzył mi się ze "Zmierzchem", wiem może mam już obsesje ale naprawdę podobnie napisane, i to najlepiej napisany fragment. Odcinek świetny i czekam na kolejne. ;)
Och.
Szkoda, że to był sen. Tak wspaniale opisujesz uczucia, że prawie się rozpłakałam. ;c
Szkoda, że nie ma Dustina.
I szkoda, że bez zdjęć.
Gdzieś tam widziałam literówkę, bo napisałaś 'on', zamiast 'ona'. Jeszcze gdzieś miałaś niepotrzebnie przecinek.
Nie traktuj też nas tak ostro. Niektórzy mogli po prostu nie mieć czasu, ale i tak w końcu by skomentowali. Postąpiłaś właściwie nie pisząc do modów z prośbą o zamknięcie tematu. Zmarnowałoby się naprawdę dobre FS!
Czekam z niecierpliwością na następny odcinek,
Lut.
Wypadałoby coś napisać, ale nie wiem co...
Może na początek wszystkich Was PRZEPRASZAM. Nie wiem, jak to dosadnie wytłumaczyć. Mnie w sumie teraz wszystko denerwuje, wręcz muszę powiedzieć... że nie jestem sobą. Ale naprawdę nie lubię takich sytuacji, jaka się wydarzyła. Nie gniewajcie się już na mnie, proszę...
Zaskoczyliście mnie komentarzami. Ilością też, ale przede wszystkich ich treścią. Myślałam, ba, byłam pewna, że większość z Was pójdzie w ślady niepokornej i po prostu zostawi do denne FS i jego wredną autorkę. Nie zrobiliście tego... A wręcz przeciwnie.
Ale może się rozczarujecie. Miałam zamiar napisać, że kończę z pisaniem na zawsze. I teraz nie wiem, co robić. Jestem załamana perspektywą przyszłości, a nie chciałabym kolejnego załamania, którego mogłabym się spodziewać przy najbliższym odcinku. Ale mam pomysł...
Bonus- to powinno mi wyjść. Z tematem powinnam sobie poradzić, bo uczestniczyłam w tym i wiem jak to wygląda. Pisałam Wam chyba, że kiedyś będzie taki bonusowy odcinek ze ślubem naszych bohaterów? No i za to się, myślę, wezmę. I spodziewajcie się teraz i w tym przypadku braku zdjęć.
Ale termin nieznany. I w ogóle całe FS stoi pod znakiem zapytania...
I wszystkim szczerze dziękuję, bardziej niż kiedykolwiek.
Liv szczerze mówiąc, powinnaś po prostu odpocząć. Nie ma sensu na siłę uszczęśliwiać forumowych userów. Myślę że taka 2 tyg./miesięczna przerwa dobrze by ci zrobiła. A co do przeprosin, pokazałaś klasę.
Panna Lawenda
31.01.2009, 16:06
Liv nie komentujemy, bo czasami nie mamy czasu.
Ja zawsze czytam twoje fs, ale nie zawsze komentuje, więc nie powinnaś odrazu gadać, że olewamy te fs. Co do przeprosin- na prawdę nie trzeba było przepraszać ;)
Co do odcinka: I co z tego ze bez zdjec, i tak na prawde mi sie podobal.
Szkoda, ze Dustin nie przyszedl na swieta... I w ogole biedna Lily.
Callineck
31.01.2009, 18:02
Widzisz, Liv, nie skomentowałam Twoich problemów, bo po pierwsze my jako czytelnicy nie bardzo możemy pomóc na problemy z komputerem, a po drugie odniosłam wrażenie, że potrzebujesz trochę odpocząć, a wtedy nie ma nic gorszego jak bezustanne nagabywanie.
Kolejny powód to taki że ja nie wyróżniam bardziej FS, opowiadania czytam równie chętnie i dla mnie forma jest obojętna, tym bardziej, że zdjęcia się pojawią, tylko że z opóźnieniem.
Wracając do odcinka, ten jest bardziej refleksyjny i nstrojowy. Widać, że Lily jest strasznie przybita, nawet nie samą pracą, ale najbardziej właśnie nieobecnością ukochanego w tym szczególnym dniu.
Bardzo podobał mi się opis jak Lily układała się do snu.
Błędów, oprócz tych już wymienionych nie zauważyłam :)
@up: nie chodziło mi o "komentowanie problemów". Chciałam tylko wiedzieć, czy POCZEKAĆ ze wstawieniem kolejnego odcinka ZE zdjęciami, czy wstawiać od razu, ale bez.
Sprawa techniczna, po prostu...
EDIT: Btw, rok temu, 1 lutego, na forum pojawił się pamiętny "A neveredning dream" :)
Pierwsza rocznica... O lol.
ptasie mleczko
02.02.2009, 21:22
To teraz ja <spóźniona>. Odcinek bardzo ładny, język małej Tani Tereski mnie rozwala ;), sen opisany był pięknie, aż się łezka w oku zakręciła, sama bym chciała, żeby mój książę z bajki w taki "dustinowy" sposób mnie obudził :) ale ... myślę, że fajniej by było, gdyby to była jednak rzeczywistośc, mogłaś wypuścic Dastusia chocby na święta, w FS pojawiłby się jakiś promyczek szczęscia, zadowolenia, w końcu należy się to tej biednej Lily no i of course Dastusiowi też, a tak to ich życie jawi się jednym wielkim pasmem nieszczęsc, mogłaś podarowac im tą jedną chwilę radości. Ale to tylko moje zdanie ;) Ty jesteś autorką.
Ekhem a teraz muszę coś jeszcze dodac nie związanego z FS. Nie byłabym sobą gdybym nic na ten temat nie powiedziała. Otóż chodzi o tego Twojego focha. Powiem szczerze, byłam na Ciebie wściekła i przeczytawszy wstęp wyszłam z tematu. Czytanie FS i komentowanie powinno byc przyjemnością a nie obowiązkiem. Nie każdy ma czas na długie komentarze, a czasem po prostu nie ma weny czy nawet ochoty napisac coś ciekawego, czy konstruktywnego tyle ode mnie na ten temat. Przepraszając pokazałaś klasę jak już to ktoś powiedział. Bardzo podoba mi się, że umiesz przyznac się do błędu. A jeśli chodzi o FS nie rób nic na siłę, założę się, że w całkiem niedługim czasie przy takim zastoju w pisaniu, wena sama niespodziewanie Cię nawiedzi. Nie śpiesz się, ja na pewno będę czekac i przeczytam chętnie następny odcinek tudzież bonus. A i gratuluję rocznicy
kocham twoje fotostory błagam daj nastempny odcinek
Rashma ichor
10.02.2009, 16:35
Tak... czekamy na next. Naprawdę super piszesz... Ja też bym tak chciała...
Słodka Ślicznotka
21.02.2009, 11:14
zakochałam sie w twoim fotostory jestem tu nowa ale przeczytałam wszystkie odcinki http://forum.thesims.pl/images/smilies/wink.gifja nie mam talentu do opowiadań ani nawet wypracowań do szkoły ale wiem jedno ty masz talenthttp://forum.thesims.pl/images/smilies/biggrin.gif
BlackDevil
23.02.2009, 19:06
Dziewczyno, ty masz talent do pisania FS! I nie wiem, dlaczego chciałaś porzucić to FS. Oj, nieładnie, nieładnie ;P Podziwiam Cię za to że chcesz dojść do końca FS, ale jednak radziłabym Ci wziąć jakiś urlop ;)
Szybko, na spontana i ogólnie beznadziejnie... Może się spodoba
XII
Najcudniejsze Święta
Słońce już dawno skryło się za horyzontem ustępując miejsca księżycowi i gwiazdom. Niebo, nawet nie wiedzieć kiedy, pociemniało. Żadne ludzkie oko nie było w stanie dostrzec, kiedy tak naprawdę zapadł zmierzch. A z resztą, kogo by to interesowało w gorączce wigilijnych przygotowań, całodziennej krzątaniny?
Ale wszystko ma swój koniec.
***
Znów otoczyły ją żółte ściany, po raz kolejny miała okazję być w jednej ze szpitalnych sal. Tylko, że była jedna zasadnicza różnica- tym razem to ONA leżała „w ramach” metalowego łóżka, a pod nią był twardy materac.
Pod koniec wieczerzy poprosiła tatę, by ją tam przywiózł. Powiedziała to w miarę szybko, żeby zdążyć jeszcze wstąpić do domu po kilka rzeczy. Podczas, gdy oni opuścili mieszkanie, Tania Tereska została tymczasowo oddana pod opiekę sąsiadów Wiktora. Jej mama zażyczyła sobie, by na czas jej nieobecności mieszkała u dziadka. Z resztą, żadne z nich nie miało wyboru…
***
Starała się nie skupiać uwagi na tym, co się wydarzyło podczas Wigilii, ale na tym, co się działo teraz. Na sile i częstotliwości skurczów, żeby jakby co mieć wszystko pod kontrolą.
Była sama. Kazała ojcu, by wrócił do domu i zajął się Tanią Tereską, zapewniając go- „jak coś, to zadzwonię”. Fakt, trochę przykro było jej, bo została sama. Ale przecież nie ona jedna jest na tym świecie, by skupiać na sobie całą uwagę otoczenia. Nie, Lily taka nie była. Nie chciała być. Może zostało to jej jeszcze z czasów domu dziecka, gdzie nie mogła liczyć na to, że ktokolwiek zwróciłby na nią większą uwagę, bo wokół było kilkadziesiąt takich samych dzieci jak ona. Spokój także z wiekiem nie przeminął, aczkolwiek były takie momenty, kiedy naprawdę nie można było nazwać jej mianem „spokojnej”.
Ale ten do takich nie należał, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać zwykłemu obserwatorowi. Są bowiem uczucia, których nie chcemy okazać. Czasami nie umiemy, ale to inna bajka.
Ona nie chciała.
Była tak wewnętrznie rozdarta, tyle uczuć szarpało jej duszę. Były tak poprzeplatane, że nie sposób określić, co konkretnie czuła: czy lęk, smutek, zagubienie, rozpacz, strach, zawód… Jedno jest wiadome- nie były to uczucia pozytywne. Negatywne w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Chciała, żeby już było po wszystkim… Ale końca, póki co, nie było widać.
Ale w pewnym momencie dała upust myślom. Było ich dużo, ale tylko jedna tak bardzo wybijała się poza resztę.
O nim.
Gdzie jest, co robi, czemu go przy niej nie ma…
Poczuła, jak mała łezka spływa po jej policzku. Szybko ją starła.
Tak naprawdę nie wiedziała, co o tym myśleć. Czy go usprawiedliwić, czy surowo zbesztać przysięgając zemstę. Ale skoro usprawiedliwić, to jak?
A może jednak przyjedzie?- taka myśl też przeszła jej po głowie. Nie wiedziała, czy móc ją dopuścić do głosu, czy w ogóle robić sobie nadzieje…
Można pomyśleć „ale dlaczego nie?”. Ale z drugiej strony, po co robić sobie okazję do kolejnego zawodu, jeśli…?
„A może jednak?”- jakiś wewnętrzny głos jakby dodał jej siły.
„Dustin, proszę, nie zrób mi tego raz jeszcze…”- poprosiła.
***
„Nareszcie”- pomyślał, po czym zdyszany zapukał do białych drzwi z tabliczką „W. Muchomorek”. Trochę zdziwiło go, że nikt nie otworzył. Przyłożył ucho do drzwi. Cisza. Ponowił pukanie.
To samo.
„What ta…"- pomyślał ze zdenerwowaniem. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że nikogo nie ma. Nacisnął klamkę. Jak się okazało, drzwi były zamknięte. „Sh**”- pomyślał ze zdenerwowaniem.
Szybko wyciągnął komórkę, i w równie szybkim tempie wybrał numer żony. I tym razem spotkał go zawód, gdyż nikt nie odbierał. Kolejną osobą, której numer znalazł się na jego wyświetlaczu, był jego teść. Jednak chwilę później usłyszał za drzwiami dźwięk dzwonka…
Tym razem ośmielił się jednak na głośniejszy wulgaryzm.
Ten, niestety, był na tyle głośny, że zaraz w sąsiednich drzwiach pojawiła się postać kobiety. Szczupła niebieskooka brunetka mniej więcej w jego wieku spoglądała na niego jak na głupka.
- Eeee…- próbował jakoś złagodzić sprawę speszony Dustin
- Jeśli ma pan przeklinać to CISZEJ proszę- powiedziała szybko
- Sorry… Znaczi przeprasziam- to go całkiem zbiło z tropu
- Pan chyba do pana Wiktora, jak miewam?- zaraz zmieniła temat
- Tak…
- Bardzo mi przykro, ale go pan nie zastał- oznajmiła
Spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem (powiedziałby coś, ale nie umiał tego wyrazić w języku ojczystym żony).
- Pan Wiktor pojechał odwieść córkę do szpitala… Z tego, co widziałam, pani Lila była w ciąży…
- Tak- przytaknął, uważnie wsłuchując się w każde słowo kobiety, zaraz jednak sam się odezwał- A co z dziecko?
- Chodzi panu o wnuczkę pana Wiktora?
- Tak.
Spojrzała na niego podejrzanie.
Nagle z mieszkania wyłoniła się kolejna postać, tym razem mężczyzna- wysoki blondyn z zielonymi oczami. Dustin domyślił się, że jest to mąż bądź partner niebieskookiej.
- Żona chyba już panu wszystko wyjaśniła- powiedział oschłym tonem- Do widzenia.
- Moment- czarnowłosy nie dał za wygraną- Co z małą?
- A kim to pan jest, że się o to tak bezczelnie pyta?- mężczyzna na dobre przejął pałeczkę
W tym samym momencie wszyscy usłyszeli szybkie kroki. Zza drzwi ciekawie wyjrzała ciemnowłosa główka, ciekawie wpatrując się w przybyłego.
- Tania?- na chwilę zdenerwowanie zniknęło z jego twarzy
Blondyn już chciał ją zatrzymać, ale nie zdążył, gdyż chwilę potem dziewczynka była już przy swoim tacie.
- Tatuś!- krzyknęła radośnie, tuląc się do jego nogi.
- Pan jest jej ojcem?- zapytała brunetka
- Jak widać- odparł z triumfującym uśmieszkiem
Widać, że oboje byli zbici z tropu.
- Pan Wiktor zostawił ją pod naszą opiekę do czasu aż wróci- zaczęła tłumaczyć kobieta
W tym samym momencie do grupki dołączył temat ich tłumaczeń.
- Dustin?- jego zdziwienie było nie do opisania, zaraz jednak zwrócił się do małżeństwa- Dziękuję za opiekę nad nią.
- Nie ma sprawy- odparł drugi blondyn- I… Dobranoc.
- Dobranoc- odparł
Zaraz drzwi się zamknęły.
- Lily jest w szpitalu?- zapytał, by się upewnić (nareszcie przerzucił się na angielski ;))
- Tak- odparł pospiesznie Wiktor
- Tato, przepraszam za wszystko. Ja wyobrażam sobie…- zaczął
- Dustin, nie gadaj tyle, tylko jedź do tego szpitala! Sala numer 205, drugie piętro. Ja się zajmę Małą, a ty zajmij się Lily.
- Dzięki za wszystko- powiedział.
Szybko pożegnał się z córeczką i teściem, po czym zbiegł na dół z nadzieją, że uda mu się gdzieś złapać taksówkę…
***
Miał wielkie szczęście- szybko dostał się do szpitala, i jeszcze szybciej popędził na górę, do niej. Nie będę opisywała całego spotkania, wspomnę tylko, że nie obyło się bez łez szczęścia, przeprosin, oraz nieopisanej radości.
Jeszcze tego samego dnia na świecie zjawiło się dzieciątko państwa Wingów.
Był to chłopczyk (!) o pięknych, czarnych włosach i niebieskich oczkach. Szczęśliwy ojciec został dopuszczony do głosu i chłopiec od razu otrzymał imiona.
Pierwsze, Wiktor, na cześć taty jego mamy, który miał być dla niego wzorem numer jeden, a także w ramach pewnego podziękowania za wszystko jemu dziadkowi.
Drugie zaś imię dostał po ojcu Dustina, który miał również na celu „patronat” nad małym.
A najprościej tłumacząc, Dustin chciał, by jego synek był taki, jak jego dziadkowie. Lily oczywiście zgodziła się na takie propozycje.
Wiktor Aaron Wing, ur. 24 XII 2024r.
***
Teraz już wiecie, kim był chłopak przedstawiony na zdjęciach wcześniej ;)
Liv, nie marudź:P.
Ładny odcinek. Podobał mi się;). Cieszę się, że Dustin zdążył.
Czekałam na fragment, gdy Tania wybiegnie do Dustina i sąsiedzi się zdziwią:D.
Był chyba błąd. Ta sąsiadka chyba chciała powiedzieć "Jak mniemam" a nie "jak miewam":P.
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek:).
Callineck
23.02.2009, 21:47
No widzisz, ja trochę jednak żałuję, że nie opisałaś bliżej spotkania Lily i Dustina. Czekałam na to. Ale rozumiem, że wszystkie słowa i uczucia zbladły gdy na świecie pojawił się mały Wiktor Aaron :)
Podobał mi się opis uczuć Lily jak leżała w szpitalu.
Mam dwa błędy:
Na sile i częstotliwości skurczów - literówka - siłę
- Pan chyba do pana Wiktora, jak miewam? - mniemam
@Widzę, możesz już poprawić :P
Słodka Ślicznotka
24.02.2009, 13:30
na prawde Liv poradziłaś sobie z tym ostatnim(chyba http://forum.thesims.pl/images/smilies/tongue.gif )odcinkiem i nie marudź że ci nie wyszedł acha i dodałaś zdjęcia do odcinka bo nie wiem mi sie nie pojawiły ale może to przez ten mój zamulony komp ...troche czekałam tez na opisy ale i tak gratuluje tak dobrego talentu (ja jak napisałam opowiadanie do szkoły ostatnio to dostałam 3+http://forum.thesims.pl/images/smilies/rolleyes.gif)
@up: FS póki co jest bez zdjęć ;]
Dzięki za wszystkie dotychczasowe komentarze :)
A, i uważam, że odcinek jest beznadziejny, bo fakt- stać mnie na więcej, ale sobie porządnie odpuściłam. Pisałam tak na lekko, przy jeszcze lekszej muzyce, a wzięło mnie bo miałam wyśmienity humor :D
To tak w ramach wyjaśnienia ;)
Dawno tu nie zaglądałam...
Szkoda.
Ale chciałam Cię Livko zapewnić, że nadrabiam w każdej wolnej chwili :)
A musiałam zacząć czytać od początku :)
ptasie mleczko
26.02.2009, 14:37
Niah bardzo fajny ten odcinek. Wreszcie, nareszcie coś pozytywnego ;) Dastuśś wrócił, jego siarczyste przekleństwa i łamany polski, ahh uwielbiam go, jest słodki. Bardzo ale to bardzo żałuję, że nie opisałaś tego spotkania Dastusia z Lily, już to widziałam oczami wyobraźni: ona smutna, leży na łóżku, masuje brzuch i plecy, spogląda w okno, nagle odwraca się i serce chce jej wyskoczyć z piersi, bo w drzwiach stoi jej ukochany Dastuś, padają sobie w objęcia .... itd. <płacze>. Przyznaj się, że Ci się nie chciało leniu ty jeden ty :P <grozi palcem> ale ogólnie moim skromnym zdaniem odcinek jest bardzo udany, no i nowy człowiek na tym padole łez (świecie) ;) pozdrawiam
@up: nie chciało mi się, racja :D Poza tym, jakoś nie wiedziałam, jakby to ująć... Bo miałam to wszystko tak zaplanowane, że bałam się, że nie dałabym rady tego dobrze napisać :c Dlatego dwa "kłopotliwe" fragmenty celowo odpuściłam, ten trzeci z planowanych został ;)
Daję upust Waszej wyobraźni ;)
Podsumuje to tak DOSKONAŁE!Czyli daje 100/100
Pamięta jeszcze ktoś to FS? ;)
XIII
Zbawienne odwiedziny
30 XII 2024
- Mamusiu, ktoś psysedł- zawiadomiła ją Mała. Ta zaraz porzuciła segregowanie ciuszków swojego najmłodszego dziecka i z lekkim niezadowoleniem udała się otworzyć drzwi. Jednak niezadowolenie okazało się niepotrzebne. Odwiedziła ją bowiem jej przyjaciółka „na dobre i na złe”, Sara.
Gdyby się przyjrzeć obydwu paniom można by pomyśleć, że przy takich różnicach trudno byłoby je nazwać przyjaciółkami. Podczas gdy Lily wyglądała na tradycyjną żonę i matkę, ta druga była kobietą światową, która ma nadmiar kasy. Makijaż bez zarzutu, włosy jakby dopiero co wstała z fotela fryzjerskiego, paznokcie równiutko pomalowane, skóra opalona jak w lato, najmodniejsze ciuchy tego sezonu… W dodatku wyglądająca na wypoczętą i zrelaksowaną. Istne przeciwieństwo Lily, ubranej w byle co, z niedbale zaczesanymi włosami, o makijażu nie wspomnę, no i oczywiście z głową pełną trosk, a po oczach widać, że trochę zmęczoną.
- Cześć Lil! Nie przeszkadzam?- zapytał gość- Sory, że tak bez zapowiedzi…
- Cześć… Nic nie szkodzi, że bez zapowiedzi.. Przegląd ubranek może poczekać parę godzin. Wchodź!- gestem zaprosiła ją do domu.
- A jest Dustin?
Pytanie o męża zaraz ją speszyło. No tak, w końcu Sara nic nie wiedziała…
- Nie, ale…
- Coś się mu stało?- spytała
- W pewnym sensie. Potem ci opowiem. Póki co, rozbierz się i chodź za mną. Sądzę, że jesteś ciekawa jak wygląda Wiktorek.
- I to jak!- z entuzjazmem potwierdziła. Jej płaszcz szybko znalazł się na wieszaku, a buty zaraz obok. Obydwie panie skierowały się do sypialni państwa Wingów, która pełniła również rolę tymczasowego pokoiku małego Wiktora.
***
- Śpi?
- Tak.
Ciemnowłosa bardziej pochyliła się nad łóżeczkiem. Wręcz nie mogła się napatrzeć.
- Wiesz, trochę ci zazdroszczę, że takiego ślicznego bobaska możesz codziennie oglądać do woli- powiedziała szczerze Sara- Tania była tak samo słodziutka jak on, ale z niego to wyrośnie prawdziwy przystojniak.
- Też tak myślę- uśmiechnęła się mama chłopca
- Podobny do ciebie- dodała- Ale to bardzo!
- Jak Tania jest podobna do ojca, to Wiktor znowuż do mnie…
- Ale pod względem charakteru Tania ma dużo z ciebie.
Lily zaraz odgadła jej intencje.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Wiktor będzie taki jak jego ojciec.
- No właśnie! Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, jaki on był kiedyś.
- Już ja się o to postaram, żeby Wiktorek w zachowaniu nie wrósł w tego „złego” Dustina.
- A właśnie: miałaś mi coś powiedzieć na jego temat.
- Chodźmy do kuchni.
***
Ręką niczym u gosposi z wieloletnim stażem Lily przygotowała podwieczorek. Była to kawa zbożowa (bo tylko taką miała) i nadziewane czekoladą ciasteczka ze świąt. Trzeba było również zapalić światło, gdyż w takich ciemnościach było ledwo co widać. W końcu jednak przyjaciółki zaczęły rozmowę.
Lily opowiedziała wszystko co do szczegółu- od porwania Tanii Tereski aż do dnia, kiedy ostatni raz widziała się z mężem.
- No proszę, czyli naszemu Dastusiowi też nie wszystko się udaje- skomentowała złośliwie ciemnowłosa. Przyjaciółka spojrzała na nią z urazem. Mogła sobie odpuścić ten cięty komentarz. Ale Sara z pewnością by tego nie zrobiła.
Gdy pięć lat temu Lily oświadczyła swoim najbliższym, że wróciła ze Stanów zaręczona, tylko Sara nie podzielała entuzjazmu całej reszty. Już wtedy wiedziała, że jej przyjaciółka mocno się pomyli co do swego wybranka. Gdy poznała go osobiście, tylko utwierdziła się w tym przekonaniu. Próbowała odradzić jej ten związek. W Dustinie widziała tylko i wyłącznie skończonego idiotę z patologicznej rodziny, osobę, od której Lily powinna się trzymać z daleka, a nie, z którą miałaby spędzić resztę życia. Jednak ona była nieustępliwa i zrobiła po swojemu. Cały czas zapewniała przyjaciółkę, że z nim będzie naprawdę szczęśliwa…
Teraz Sara nie miała wątpliwości co do słuszności swoich przestróg. Mimo, że cieszyła się z tego, że to ona tym razem miała rację, było jej żal Lily- samotnej, z dwójką malutkich dzieci na głowie, bez wsparcia ni opieki ze strony kochającego męża… No właśnie- czy on ją w ogóle kochał? Nawet to rodziło w jej głowie wątpliwości.
- Jak chcesz obrażać mojego męża, proszę bardzo- ale nie przy mnie- ucięła krótko blondynka
- Ale sama widzisz…
- Nie musisz mnie bardziej przybijać. Może teraz wydaje ci się, że twoja opinia o nim triumfuje nad moją, ale to się zmieni- zapewniła
- Oby- odpowiedziała druga z nich bez przekonania
- Zaraz wrócę- powiedziała nagle jasnowłosa, po czym opuściła kuchnię. Nie mogła w końcu zapomnieć, że musi wiedzieć, co się dzieje z jej maluchami…
Tania Tereska na szczęście się grzecznie bawiła, a jej braciszek jeszcze słodko spał. Przechodząc przez salon zauważyła, że nie wyłączyła laptopa. Podniosła klapę i jej oczom ukazała się strona prezentująca oferty pracy…
- Oooo- ni z tąd ni zowąd przy niej znalazła się Sara
- Nie mam środków do życia- smutno wyjaśniła jej Lily
Ta spojrzała na nią ze współczuciem. Jeszcze ten cholerny Dustin zostawił ją bez grosza przy duszy!
- Wiesz, chyba mogę ci pomóc- powiedziała nagle z radością.
Na twarz Lily wstąpił cień nadziei.
***
- Pamiętasz Rudka?- zapytał gość
Chwilę się zastanowiła. Nie, nie pamiętała.
- Lily, jak możesz? A przypominasz sobie, że przed Dustinem miałaś też innych chłopaków?
Nagle światełko zabłysło w mrokach pamięci Lily.
- Rudek!- krzyknęła radośnie- No jasne! Mój pierwszy chłopak… Wyjechał w pierwszej klasie do Anglii…
- Wyobraź sobie, że wrócił!
Nie wierzyła własnym uszom.
- Spotkałam go przypadkowo w centrum. Wrócił do kraju na stałe.
- Masz jego adres?
- Spieszyło mu się, dlatego zamiast adresu domowego dał mi to.
Chwilę potem w jej rękach znalazł się mały, tekturowy prostokąt.
- Firma tłumaczeniowa?! Język angielski?!- Lily nie mogła się nadziwić
- Dopiero ruszył z tym biznesem i potrzebowałby kogoś do pracy, no wiesz…
- Anglistów!
I nagle znalazła się w siódmym niebie. Po tylu nieudanych próbach znalezienia pracy jak grom z jasnego nieba spadają jej starzy przyjaciele z taką ofertą! Mocno wyściskała przyjaciółkę, ogromnie jej dziękując.
- Zatrzymaj sobie tą wizytówkę. W końcu musisz wiedzieć, gdzie się udać na rozmowę o pracę- uśmiechnęła się
- Jesteś złota!
***
Jeszcze następną godzinę Lily gościła u siebie Sarę. Wieczorem zaś, gdy miała więcej czasu, zaczęła pisać CV i szukać dokumentów, które trzeba będzie przedstawić szefowi… A raczej Rudkowi.
***
Myślę, że to ostatni odcinek bez zdjęć :)
No, w końcu odcinek!:P Ładny.:)
Wiadomo, Sara nie widzi w Dustinie tego, co Lily. To Lil przeżyła z nim te parę miesięcy za granicą.
Mam nadzieję, że Dustuś szybko wróci do domu.
Przyjaciele spadli Lil z nieba:). Ciekawa jestem jej pierwszego spotkania z Rudkiem. W końcu byl jej pierwszym chłopakiem. Ciekawe, jak zareaguje na jej widok i wiadomość, że Lily jest już mężatką i ma dwójkę dzieci. Zastanawiam się, jak wygląda :P.
W końcu coś zaczyna się układać(patrz: praca Lily).
Czekam na kolejny odcinek i zdjęcia:D!
Panna Lawenda
25.03.2009, 14:06
Pamięta jeszcze ktoś to FS? ;)
No jasne :D
B. fajny odcinek, ale jednak szkoda, że Dustin ciągle siedzi w więzieniu :(
Fajnie, że Lily wreszcie znalazła prace, zasluguje w koncu na szczescie.
Myślę, że to ostatni odcinek bez zdjęć :)
No to super!
Za odcinek oczywiscie 10/10, nie moge sie doczekac nastepnego ;)
Pozdrawiam,
Di
Charionette
25.03.2009, 16:59
Super FS. Nawet bez zdjęć... Ani jednego błędu. Po prostu fs i autorka bez zarzutu :D
Normalnie nie wiem co mam napisać... A tak chyba tylko jedno:
110/10
Czekam na next.
PS. Mój odcinek podeślę ci, gdzieś w sobotę, niedzielę...
- Mamusiu, ktoś psysedł- zawiadomiła ją Mała.
Początkowo myślałam, ze to błąd, ale doszłam do wniosku, że Mała ma po prostu wadę wymowy :D
@up: Może nie nazywajmy tego wadą, bo Tania Tereska dopiero uczy się mówić ;) Jej język wzoruję na moim kuzynie, który jest mniej więcej w jej wieku, i jego "mowa" jest taka a nie inna ;) (ale przynajmniej Małą da się zawsze zrozumieć, bo mojego kuzynka już nie zawsze :D)
Myślę, że znajdą się jeszcze 4 komentarze (każdy od innego czytelnika) i będzie można myśleć o odcinku następnym ;]
Callineck
25.03.2009, 22:11
Cieszę się, że udało Ci się w końcu uporać z problemami technicznymi :D
Lily teraz nie ma lekko... W dodatku wydaje się, że tylko ona wierzy w swojego męża a inni go już skreślili.
Dobrze, że znalazła pracę. Chociaz fakt, że bedzie pracować u bylego chłopaka może co nieco skomplikować ;)
Wątpliwości Sary co do charakteru Wiktorka są bezzasadne. W końcu o tym kim jesteśmy nie decydują tylko geny ale również środowisko w którym się wyrosło. Kto wie kim byłby Dustin jakby żył jego ojciec i opiekował się synem.
I podobny do ciebie- dodała- Ale i to bardzo
Ale pod względem charteru Tania ma dużo z ciebie
- Ale to bardzo, I to bardzo
- charakteru
Volturia
26.03.2009, 21:38
Droga Liv ;) czy ja już tu kiedyś nie zawitałam? :]
A może po prostu należę do tych omawianych przez nas 'cichych czytelników?' :D
Kurcze, chyba na chorobowym zaczęłam czytać to FS, ale było bardzo podobne . O, moja sklerozo. ; ) Widzę, że muszę to nadrobić, bo cóż nie wiem jak inni, ale ja mam teraz w planach grypę :)
ptasie mleczko
27.03.2009, 21:47
Wiesz co, jestem na Ciebie zuuaa, za to, że jeszcze trzymasz tego biednego Dastusia w więzieniu, to niesprawiedliwe!!! Jakiś kiepski był ten jego adwokat, jestem pewna, że Call by go wybroniła :P Przyjaciółeczka, przy pierwszym opisie wywołała we mnie reakcjię: "nie lubię jej!!" ale, potem okazało się, że jednak zależy jej na Lily, mimo złośliwych uwag i utyskiwań. No i ten były ... z jednej strony to super, że starzy przyjaciele pomogli w potrzebie, ale jak się Dastuśśś dowie ... będzie niezła buba :D:D <cieszy się> <lubi Dastusia takiego Dastusiowego> :D Fajnie, że wróciłaś do pisania i fajnie, że zdradziecki komp wreszcie chce współpracować ;)
Ach, muszę w końcu nadrobić straty ;D
Zacznijmy od tego, że nie umiem pisać długich komentarzy, więc tylko podsumuję ostatni odcinek. Więc itrugenie mnie wspomniany Rudek, może stworzy się chemia ^^. Natomiast wkurza mnie ta Sara. Ona jest anty-Dustin i dlatego jej nie lubię:D
Prosiłabym o fotki. Fabuła super. Ale mało zdjęć. Szczególnie ostatnio. To jednak FS.
Jeden fragment „przekopiowany” z innego FS za zgodą czarnam-, jego autorki.
XIV
Nowa praca, nowi ludzie
6 I 2025
Wraz z północą sześć dni temu cały świat wszedł w nowy, 25 rok XXI stulecia. Każdy czegoś oczekiwał od Nowoprzybyłego. Jedni zdrowia, drudzy pieniędzy, jeszcze inni realizacji swoich planów, marzeń. Wszyscy chcieli, by ten rok był lepszy od poprzedniego…
Naszej Lily już początek miał przynieść pewien rodzaj wewnętrznego spokoju związanego z sferą materialną. Odtąd będzie pracować i nie będzie martwiło ją, czy ma co włożyć do gara. Póki co jej świat stał się jakby widoczny przez różowe okulary. Chociaż… nie do końca. Gdyby jeszcze on był przy niej…
Pocieszała ją myśl, że przecież kiedyś wróci i zostanie na zawsze. To wspaniałe życie, niemalże jak królowej z bajki jeszcze jest przed nią i tylko czeka aż w końcu ona go zazna. A skoro już teraz zaczyna jej się układać, to jest już na drogiej drodze…
To tylko założenia, jednak miejmy nadzieję, że słuszne.
Szóstego dnia stycznia, w święto Ofiarowania Pańskiego, postanowiła wybrać się na rozmowę o pracę. To był właściwie pierwszy możliwy termin, a nie chciała tego odwlekać. Nie trzeba tłumaczyć, dlaczego w tym przypadku najlepiej jest powiedzieć „im szybciej tym lepiej”. Powiedzieć, a w przypadku naszej bohaterki jeszcze wykonać. Ale z tym już, mimo jej obaw, nie było problemu.
***
Po świętach śnieg postanowił opuścić mieszkańców Polski na jakiś czas, jednak meteorolodzy zapowiadali rychły jego powrót.
Póki jednak co na polach, ogródkach czy skwerkach ulic można było dostrzec jego pozostałości, jeszcze w stałym stanie skupienia. Natomiast ciekły, niestety, osadził się wprost na ulicy, tworząc wielkie, brudne kałuże, ku niezadowoleniu mieszkańców.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/xiv1.jpg
Niezrażona tym, wysoka blondynka przed trzydziestką raźno kroczyła pomiędzy tymi pojedynczymi skupiskami, jakimś cudem zwinnie je omijając. Jej kroki były zdecydowane, obcasy butów głośno stukały o płyty chodnika. Ledwo co na drodze stanęło jej skrzyżowanie, uważnie się rozglądała, jakby zastanawiając się, w którą stronę teraz iść. Czasem po takim postoju zwolniła kroku i przyglądała się otaczającym ją budynkom, witrynom sklepowym… Po prostu wszystkiemu, co było charakterystyczne dla danej ulicy. Czasami przystawała przy jakiejś ciekawszej witrynie, szybciutko ją lustrując.
Jednak po kilkunastu minutach marszu odetchnęła z ulgą. Stała przed niewysoką, odremontowaną i zmodernizowaną kamienicą. Wywieszony szyld oznajmiał przechodzącym, że oto mają przed sobą drzwi do biura firmy tłumaczeniowej „Perfect” R. Rozmowy. Lily aż uśmiechnęła się widząc ten znajomy podpis. „Oj, Rudek, Rudek”- zaśmiała się w duchu. Po chwili przekraczała już próg owej firmy, w której praca miała być dla niej… szansą.
***
Znalazła się w bardzo nowocześnie urządzonym hallu.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XIV2.jpg
Po prawej stronie, za biurkiem siedziała jakaś czerwonowłosa (!) kobieta, najwyraźniej sekretarka. Wzrok miała skierowany na ekran komputera i szybko wystukiwała coś palcami na klawiaturze. Była przy tym tak niesamowicie skupiona, że nawet nie usłyszała, że ktoś wszedł.
- Przepraszam…- zaczęła Lily
Kobieta, nagle wyrwana ze swojej pracy, w ogóle nie spodziewając się tego, przestraszyła się.
- Wszystko w porządku?- spytała, widząc reakcję czerwonowłosej
- Taaak- zająknęła się trochę- Ja przepraszam za to… Po prostu byłam tak zajęta, że nawet nie usłyszałam kiedy pani otworzyła drzwi- zaczęła się tłumaczyć
- Nic się nie stało- uśmiechnęła się ze zrozumieniem- Zastałam może szefa?
- Eeee, nie, nie ma go- odpowiedziała- Ale wie pani, powinien zaraz być… Mówił, że do czternastej powinien wrócić. Może by pani zaczekała?
Już chciała odpowiedzieć, gdy w słowo wszedł jej jakiś facet.
- Hm, jeśli to coś pilnego, może się pani zwrócić do mnie- usłyszała.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XIV3.jpg
Obok niej stanął wysoki szatyn, wyglądający na młodszego od niej. Ubrany był gustownie, włosy miał porządnie zaczesane, oczy ciemne i nieprzeniknione… Najprościej rzecz biorąc był przystojny.
http://img21.imageshack.us/img21/5927/xiv4.jpg
- Jestem wiceprezesem tej firmy, powiernikiem pana Rozmowy. Na czas swojej nieobecności ja go zastępuję.
Lily nie była przekonana do tego gościa. Wcale a wcale. Owszem, wydawał się inteligentny, dobrze wychowany, uprzejmy, ale chyba ta jego zuchwałość ją odrzucała. Chociaż…. Skoro on naprawdę jest „prawą ręką” Rudka, to ma do tego pełne prawo.
- Wie pan… Ja jednak wolałabym porozmawiać osobiście z szefem- próbowała mu to jakoś łagodnie wytłumaczyć
- Ale jego nie ma, a pewnie się pani spieszy… A poza tym, co pani szkodzi?
- Może ta pani z jakąś bardziej osobistą sprawą do szefa?- na ratunek przyszła jej sekretarka
- Osobiste sprawy załatwia się dla osobności- złośliwym głosem dogadał jej mężczyzna- Pani zapewne doskonale o tym wie…- to skierował już do Lily
- Bartek, znowu zapomniałeś podać mi adres tej firmy- po raz kolejny do rozmowy wtrąciła się druga kobieta, za co Lily coraz bardziej była jej wdzięczna
- Milcz!- krzyknął- Nie z tobą teraz rozmawiam!
Zaraz jednak zreflektował się.
- Przepraszam. No to… pozwoli pani za mną.
- Bartek, może ja to załatwię- nagle na horyzoncie pojawił się jeszcze jeden mężczyzna.
Lily dojrzała ukradkiem triumfalny uśmiech na twarzy sprzymierzeńczyni. Zaraz obróciła wzrok w stronę drzwi wejściowych, po czym i na jej twarzy zajaśniał promienny uśmiech.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XIV4.jpg
- No co tak stoisz?- to przybyły skierował do swojego wspólnika- Dzwoniłeś już do księgowej?
To zbiło go z tropu.
- Zaraz to załatwię- powiedział, po czym zniknął w głębi korytarza.
- A panią zapraszam do mnie- gościnnym gestem zaprosił blondynkę do pokoju znajdującego się naprzeciwko stanowiska pracy sekretarki.
Wchodząc do pokoju, jeszcze spojrzała w stronę swojej wybawczyni. Ta posłała jej szczery uśmiech, który ona odwzajemniła. I wtedy zrozumiała, że w zielonookiej sekretarce, przez taki prosty gest, znalazła przyjaciółkę.
ptasie mleczko
09.04.2009, 22:53
Niah fajnie, wreszcie zdjątka <głaszcze pochwalająco kompa Liv> ten facet .. Bartek... powiem Ci wyszedł Ci całkiem nieźle, przez chwilę zastanawiałam się czy sobie w nim nie upatrzyć drugiego ulubionego bohatera <lubi zuchwałych> ale tym "milcz" przegiął i stracił wielbicielkę na zawsze ;)
"czy ma co włożyć do gara" - dobre :D
"Szóstego dnia stycznia, w święto Ofiarowania Pańskiego," - o matko cóż za poważny, ton rodem z ambony :O
i czy Rudek nazywa się Rozmowa? dobrze pojęłam?
Sekretarkę już lubię, dobrze jej że tak powiem z oczu patrzy :D
Generalnie podoba mi się odcinek nawet bez Dastusia
Fajny odcinek.:D Choć trochę za krótki :P.
Ależ ten Bartek się uparł.:P Ciekawe, czy będzie jeszcze czegoś próbował :P.
Rudek nie poznał Lily? Zdziwi się:).
Fajnie, że Lily znalazła taką przyjaciółkę już pierwszego dnia w pracy:).
Oby nowy odcinek był szybciej :D.
Volturia
10.04.2009, 09:03
Pan Rozmowa..:D hihi. Cóż, do mojej rozmowy też miała się wkręcić sekretarka, a dokładniej Bathy, jednak plany uległy zmianie ;) Cóż, podoba mi się. Krótko i zwięźle ^^
Callineck
11.04.2009, 16:06
Ta, chciałabym zobaczyć minę Bartka jak kiedyś natknie się na Dastusia, który przyjdzie po żonę do pracy ;)
Właściwie to myślałam, że w Rudku odżyje stary sentyment do Lily. W sumie facet z takim nazwiskiem mógłby prowadzić konwersacje :P
XV
10 lat później
- Niech pani zawiesi tu kurtkę - polecił jej, wskazując na wieszak stojący po prawej stronie drzwi.
W czasie gdy ona ściągała ubranie wierzchnie, on zaczął przeglądać leżące na biurku papiery. Nie trwało to jednak długo i zaraz potem stosik kartek trafił do szuflady. Dopiero wtedy przymierzył się do zostawienia swojego płaszczyku na wieszaku.
- Proszę siadać - powiedział widząc, że Lily stoi w miejscy i wodzi wzrokiem po pokoju.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV1.jpg
Stwierdziła jedno: Rudek ma gust i pojęcie o modernie. A do tego potrafi się nieźle zorganizować.
Całą ścianę po lewej stronie zagracały meble - szafki zawierające segregatory, skoroszyty i książki. Przy tylnej ścianie stało czarno-białe dwuczęściowe biurko z komputerem stacjonarnym, drukarką i przyborami biurowymi. Przed nim… krzesło dla gości. To już reguła w jakiś ważniejszych życiowych momentach - pomyślała Lily, wracając pamięcią do pamiętnego spotkania z Mistrzem, dzięki któremu znalazła rodzinę, a także do krzesła w gabinecie pana McKenzy'ego, na którym siedząc podpisywała umowę o pracę, a przez to, całkiem nieświadoma konsekwencji decyzji, jaką podejmowała, znalazła miłość na całe życie. Gdyby tak nawiązać do tego… Jaki ważny moment w jej życiu ma jej przynieść krzesło w gabinecie swojego szefa? A właściwie, to przyjaciela…
Usiadła. Jej towarzysz również.
Za nim widać było dwa duże, czarno-białe obrazy, a w rogu roślinę białej donicy. Przy kolejnej ścianie stał biały grzejnik, a prawie cała była miała długie, białe okna, typowo nowoczesne. Wszystkie ściany i sufit były pomalowane na biało, a na podłodze królowały panele.
- Więc… W jakiej sprawie pani do mnie? - wyrwał ją z rozmyślań głos szefa
Szybko się ocknęła i krótko wyjaśniła sprawę.
- Ja w sprawie pracy…
Po chwili namysłu jeszcze dodała:
- … ale nie tylko.
Popatrzył na nią zaciekawionym wzrokiem. No tak - czego mogła chcieć jeszcze od niego obca kobieta?
- To może najpierw załatwimy tą drugą sprawę, jeśli… pozwolisz.
Nie mogła się powstrzymać od powiedzenia tego. Mówić do Rudka per „pan”?! Nieee…
- Przepraszam, ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek panią wcześniej widział.
„Zdziwisz się” - przeleciało jej przez myśl. Zaraz sięgnęła do torebki. Chwilę w niej pogrzebała, aż w końcu znalazła to co chciała. „Znalezisko” położyła na biurku przed mężczyzną.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV2.jpg
Zdziwienie pojawiło się pierwsze. Nie mógł się napatrzeć na to zdjęcie… Jednak zaraz ustąpiło ono złości.
- Skąd pani ma to zdjęcie?! - wściekł się nie na żarty. Lily jednak miała sposób.
- A jak myślisz? Może ukradłam…
Nagle spojrzał jej prosto w twarz. Im bardziej się jej przyglądał, tym złość szybciej znikała, a na jej miejsce znowu wskoczyło zdziwienie.
- I po co tyle złości? - zapytała, uśmiechając się
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV3.jpg
Chyba nie mógł uwierzyć.
- Okularnica? Lilka? To naprawdę ty?
Zaśmiała się.
- Nie, ja jestem Lilijka.
Nareszcie!
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV4-1.jpg
Chwilę później znalazła się w jego uścisku. Śmiał się od ucha do ucha. W końcu, kto by pomyślał, że po dziesięciu latach, w dodatku dzięki swojej własnej firmie, będzie mógł spotkać swoją pierwszą miłość, jeszcze z czasów gimnazjum? Jakże musiał być zaskoczony! A jak szczęśliwy…
- Moja Lilijka! - mówił - Najfajniejsza dziewczyna w gimnazjum! I ja jej nie poznałem…!
- Zawczasu zacznij jeść mniej masła! - poradziła, śmiejąc się. - Widzisz, Rudek, spuściłam cię z oka na dziesięć lat, a ty już zdziczałeś!
Biedny Rudek nie mógł powstrzymać śmiechu. Lily dała mu się wyśmiać, puszczając go z uścisku.
- I ty chcesz u mnie pracować? - po chwili wrócił do rzeczywistości
- No… Tak.
- Dziwę ci się - przecież firmy powinny się bić o ciebie!
- Ale o dziwo nie chcą - stwierdziła smutno.
- W takim razie ja cię z przyjemnością zatrudnię.
- Tylko Rudek… Chciałabym pracować w domu.
Zdziwił się.
- A czemuż to?
- Cóż… Nie mogę zostawić dwójki moich maleństw samych.
Teraz trudno byłoby odróżnić, czy się porządnie zdziwił czy wręcz przeraził.
- CO?!- pytał
- Może jak przejrzysz to - tu podała kartkę ze swoim CV - to zrozumiesz.
Zaczął czytać, jednak już po chwili się zatrzymał.
- Imię i nazwisko - Lilia… Wing? - spojrzał na nią pytającym wzrokiem
- Czytaj dalej.
- Stan cywilny- mężatka… - tu zatrzymał się na chwilę - To ty już wyszłaś za mąż?
- Jak widać.
Nie da się ukryć, że trochę był zawiedziony tą informacją (;)), ale to jeszcze nie był koniec…
- Muszę jeszcze dodać - powiedziała. - Mężatka z dwójką dzieci.
- Lilijka… Przerażasz mnie - stwierdził. - Ale chwileczkę… Skoro masz męża, to czemu musisz jednocześnie pracować i zajmować się dziećmi? Czy to nie on powinien zarabiać na utrzymanie rodziny?
Przytaknęła smutno.
- Tak było, ale do czasu…
Zaczęła snuć opowieść o tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Rudek słuchał cierpliwie i bez słowa na ustach.
- Wiem, co sobie pomyślisz - powiedziała na zakończenie. - Ale Dustin to naprawdę wspaniały facet…
- Skoro zdecydowałaś się z nim związać, to musiał być dobry. Ja nie chcę osądzać pochopnie tylko na podstawie tego, co mi opowiedziałaś. Ale jak tak sobie pomyślę… Dustin chyba naprawdę nie jest zły. Chciałbym go poznać.
- Może będziesz miał okazję - uśmiechnęła się lekko. - Za jakiś czas być może znów dostanie przepustkę…
- Rozumiem, że on odsiaduje wyrok?
- Nie, on jest na razie w areszcie śledczym. Rozprawę ma czwartego marca.
- Czyli już dzisiaj prosisz mnie o wolne?
- Można tak powiedzieć - uśmiechnęła się lekko. - Bardzo chciałabym tam być…
- Jeśli chodzi o mnie, nie będzie problemu. A dokumentację, czyli umowę o pracę, muszę dopiero przygotować, więc dostaniesz ją za parę dni.
- Dzięki. Za wszystko.
- Rozumiem, że już spadasz?
- Właściwie, to tak. Niania jest tylko do trzeciej, a jest wpół do.
- To może ja cię nie będę dłużej trzymać…
W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Zaraz potem w pokoju zjawił się „zastępca”.
- Załatwiłem wszystko - zameldował.
- Fajnie. Masz nową koleżankę w pracy.
- Ją? - zapytał, wskazując na Lily.
- Ją.
Wyciągnął rękę w jej stronę, którą ona, chcąc nie chcąc, uścisnęła.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV6.jpg
- Bartłomiej Korzeniowski. Mów mi Bartek.
- Lilia Wing. Mnie możesz nazywać jak chcesz.
- OK… Lilka?
- Może być.
Jeszcze pożegnała się obojgiem, po czym ubrana w płaszczyk opuściła gabinet Rudka.
W hallu za biurkiem zastała sekretarkę.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/xv7.jpg
- I jak? Udało się? - zapytała zaciekawiona.
- Skąd wiesz, że przyszłam w sprawie pracy?
- Domyśliłam się - uśmiechnęła się. - Więc jak- mam nową koleżankę?
- Mam - odparła.
- Julka jestem - przedstawiła się czerwonowłosa, ściskając jej rękę. - Julka Sochacka.
- Lilka, Lilia Wing.
- Po angielsku byłoby Lily Wing, tak? - zainteresowała się.
- Tak. Zresztą mam taką dwójkę ukochanych facetów, dla których jestem Lily. Może ci kiedyś o nich opowiem.
- Z chęcią posłucham - odparła. - Bo chyba nie tylko mnie się wydaje, że dzisiaj zdobyłam osobę, która z chęcią będzie spędzała ze mną chwilę w sklepach z ciuchami albo plotkowała przy kawie.
Zaśmiała się. Tak… Miała rację!
- Nie, nie tylko tobie - przytaknęła. - Pogadamy kiedy indziej, bo muszę lecieć…
Nagle zielonooka wzięła małą karteczkę, długopis i szybko coś napisała, po czym karteczka trafiła w ręce Lily.
- Odezwij się!
- Nie ma sprawy. A teraz… cześć.
- Cześć.
Jak się okazało, na kartce były dwa numery: pierwszy - komórki, drugi - GG. Szybko wrzuciła papierek do torebki.
Już miała wychodzić, gdy nagle coś jej się przypomniało…
- Julka…
Sekretarka obróciła się w jej stronę.
- Dzięki - powiedziała. - Wiesz za co.
- Eh, nie ma sprawy - uśmiechnęła się serdecznie, na co jeszcze Lily zdążyła odpowiedzieć, zanim ostatecznie opuściła mury swojego nowego miejsca pracy.
***
7 komentów, co najmniej.
Charionette
14.04.2009, 14:42
Jeszcze nikt nie skomentował? :O :O. Twoje fs jest fantastyczne nawet, gdy nie ma zdjęć... Gdzieś zbrakło mi kropki, ale tobie błędów nie będę wytykać :P. Powiem tylko jedno:
10/10
PS. Myślę, że uzbiera się te 7 komentów.
EDIT: O_o Jakie śliczniusie zdjęcia :D
No, no. Naprawdę fajny odcinek:). To powitanie z Rudkiem i wspomnienia bardzo mi się spodobały:). Tak przy okazji: czemu okularnica? Nigdy nie pokazywałaś Lily w okularach:P.
Rudek się zdziwił- nie dość, że mężatka, to jeszcze zagraniczne nazwisko:). Nie wspominając już o dwójce dzieci:D. Biedak...
No to teraz Lilka i Julka będą razem szaleć:). Będą miały wesoło.;) Tylko Bartek trochę gorzej, bo dwie na jednego a jak jeszcze dorzucimy Dastusia:D...
Pisz szybko kolejny odcinek:D
ptasie mleczko
14.04.2009, 20:46
Ooo widzę, że się ostro wzięłaś za pisanie very good ;) <udaje że mówi po angielsku> fajny odcinek, no ale, że Rudek jej nie poznał? przecież to była jego pierwsza miłość!! pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, głosu, zapachu, a już nie mówiąc o wyglądzie!! Albo jest roztargniony, albo sama już nie wiem co. Tym razem muszę Cię pochwalić za zdjęcia, bardzo fajne i takie ... tworzące nierozerwalną całość z tekstem, to zdjęcie ze szkoły świetne! Kurde chciałabym mieć takiego przyjaciela, byłego, znajomego, ..., który by mnie tak przyjął do pracy bez żadnego "ale", dopasował się do moich potrzeb itd. to bardzo dobrze świadczy o Rudku, większość ludzi jak już się czegoś dorobi to zadziera nosa, a Rudek nie odwraca się od przyjaciół. Podoba mi się już. Chociaż i tak Dastusia nie przebije, on jest jeden jedyny i niepowtarzalny ;)
"Widzisz, Rudek, spuściłam cię z oka na dziesięć lat, a ty już zdziczałeś! " - bwahahaha :D
"7 komentów, co najmniej."-> moje krzywe witki mi opadły normalnie. Udusić to mało :((
Edit: dostałaś mojego 200 posta :D
Callineck
15.04.2009, 14:00
To z komentami jesteśmy po półmetku ;)
Rudek dużo lepiej odniósł się do Dastusia niż przyjaciółka Lily. Być może nawet go polubi jak już się poznają. O ile oczywiście Dastuś nie będzie zazdrosny ;)
Dobrze, że Lily zaczyna sie powoli układać - praca, obiecujące znajomości... Być może pozbędzie się nieco tego przygnębienia, które od dłuższego czasu jej towarzyszy :)
Jestem tu nowa:)
Ale czytałam twoje FS od samiutkiego począteczku i jest IDEALNE! słuchaj, ja nie wiem czemu przestałam pisać moje FS ale i tak twoje byłoby lepsze 100/100 IDEALNE, wszystko w nim jest, fabuła, dramat, i przede wszystkim ŻYCIE. No IDEALNE, normalnie IDEALNE!
Volturia
15.04.2009, 19:32
No to walne ci tu piąty :P
Biedny Rudek ;] Ogólnie ładny odcinek. No widzę - że mogę ogłosić, że będe śledzić ;)
Hah.Zabawne - ja też w następnej części FS nawiąże do lat szkolnych. Czy teraz ja mam się ciebie pytać o pozwolenie :D ?
Masz tego Twojego siódmego ;)
Przypomniało mi się o forum, wchodzę i pierwsze co to nadrabiam zaległości w lekturze Szansy. Zastrzeżeń żadnych nie mam, no, tylko jedna rzecz leży mi na wątrobie...
Za mało mojego ślicznego Dastusia! T.T
Cóż, na otarcie łez mam przynajmniej tego Bartłomieja ;)
XVI
„Ciemna strona” Bartka?
10 I
Udało się. Mogła się z nim zobaczyć. Ucieszyła się z tego bardzo. Nieźle dawała sobie radę bez niego i trzeba było się tym pochwalić. Pewnie on też się martwił o nią, więc to, co chciała mu wtedy powiedzieć, było jak najbardziej wskazane w ramach uspokojenia równie rozszarpanych nerwów jej męża.
***
Miłe zaskoczenie? Z pewnością. Ale z drugiej strony zdziwienie, że po tak krótkim czasie Lily chciała się z nim zobaczyć.
http://img412.imageshack.us/img412/9314/xv1.jpg
Od razu zauważył, że była jakaś inna niż ostatnio. Jej kroki były żywsze, pewniejsze, biło od niej spokojem, i jak się potem okazało, także ogromną radością, której nawet nie zdradzał jej uśmiech. Podpowiedziało mu to, że w jej życiu pomału dobiega końca ten straszny okres pełen trosk i melancholii. Zaczął sobie zdawać sprawę, że ma przed sobą tę samą Lily, z którą spędził najpiękniejsze chwile swojego życia.
Zaczął w niej widzieć silną, dzielną i niezależną kobietę. Może tylko pod tym względem różniła się od tej wiecznie uśmiechniętej Lily, która jednak bez czyjegoś oparcia nie dałaby sobie rady. Czyżby skończyły się te czasy, kiedy musiał się opiekować soją „Maleńką”? A może przyjdzie w jego życiu taki moment, kiedy to on będzie potrzebował jej pomocy?
Po krótkim przywitaniu, od razu przeszła do sedna sprawy:
- Mam pracę!
Zaraz jej radość udzieliła się i jemu. Nie pomylił się. W niczym.
http://img98.imageshack.us/img98/495/xv2.jpg
- Wiedziałem, że dasz sobie radę - powiedział, tuląc ją do siebie.
Zaczęła mu opowiadać wszystko od początku, starając się nie pomijać żadnych szczegółów. Słuchając tej historii nie mógł się nadziwić, ile jego ukochana miała szczęścia i jakich wspaniałych ma przyjaciół. Świetnie dała sobie radę - to było dla niego najważniejsze i najbardziej przepełniało go radością i dumą.
Opowiedziała wszystko o Rudku (nie da się ukryć, że Dustin był troszkę zazdrosny ;)) i o Julce, która okazała się być naprawdę świetną przyjaciółką.
- Rudek ma jeszcze zastępcę - ciągnęła swój monolog. - Nazywa się Bartek. Bartek Korzeniowski…
- Co?!- wypalił.
Zdziwiła ją jego nagła reakcja na nazwisko kolegi.
- Dustin, wszystko OK? - spytała zaniepokojona.
Wyglądał na pogrążonego w rozmyślaniu. Od razu rozpoznała, że coś jest nie tak…
- Jak on wygląda? - zapytał nagle.
- Ciemne włosy i oczy, wysportowana sylwetka, wzrost mniej więcej taki jak mój…
Zamyślił się na chwilę.
***
W jego głowie pomału zaczęła się rysować czyjaś sylwetka.
Był to mężczyzna w wieku około 30 lat, muskularny. Miał zaciśnięte pięści, jakby szykował się do ataku, albo z trudem próbował się opanować przed chęcią skrzywdzenia kogoś.
http://img21.imageshack.us/img21/5007/xv3y.jpg
Na twarzy miał wypisaną nienawiść do całego świata. W jego chłodnych, mocno podkrążonych niebieskich oczach oprócz złości widział również żal i bezradność. Ciemne włosy zdradzały, że czesał się w pośpiechu, w dodatku drżącą ręką. Spoglądając na niego nie można było przeoczyć rany, która niemalże dzieliła jego prawe oko na dwie części.
Dustin próbował sobie przypomnieć, jak on się nazywał…
***
- Maleńka, uważaj na niego - ni stąd ni zowąd w jego głosie dało się słyszeć wyraźną przestrogę.
- Dustin, oszalałeś?! - nie chciało się jej wierzyć w to co słyszała. - Bartek to porządny chłopak, nic mi nie zrobi!
http://img98.imageshack.us/img98/8858/xv4.jpg
- Ale gdyby się dowiedział kim ty jesteś, mógłby się zemścić…
- Zemścić?! Za co? - nadal nie rozumiała.
***
Kto wymyślił koniec widzeń? Przecież minęło tylko pół godziny!
Strażnik był nieugięty. Musiała odejść i koniec.
Z niespokojnym sumieniem.
***
Cały czas ta dzisiejsza krótka rozmowa chodziła jej po głowie. Jeśli Dustin się nie myli, to w takim razie KIM jest Bartek? Czy naprawdę powinna się obawiać tego przebojowego, troszkę porywczego, ale mimo wszystko inteligentnego i sympatycznego faceta? A może to tylko i wyłącznie jego „jasna strona”, a tak naprawdę jest potworem, który żywi się ludzkim cierpieniem?
Po rozważeniu równie mocnych argumentów „za”, jak i „przeciw”, postanowiła mieć go na oku. Innego wyjścia nie było…
Z racji tego, że dzisiaj krótko, 6 komentarzy.
MilaWatson
08.05.2009, 07:40
Faktycznie trochę krótki odcinek ale za to znowu coś zaczyna się dziać :)
Myślałam, że ten Bartek to jakiś zwykły podrywacz z bardzo wysokim mniemaniem o sobie a okazuje się, że... no zobaczymy co się okaże :P
Czekam na kolejny odcinek, pozdrawiam
Volturia
08.05.2009, 14:35
Znalazło się parę błędów ; jak 'sedno czy 'soją' ;p Możliwe, że jeszcze coś przeoczyłam.
"Na twarzy miał wypisaną nienawiść do całego świata." - boski tekst ;)
Ogółem bardzo ciekawi mnie postać Bartka a i szoda, że tak krótko. :O ;] Jeśli chcesz by odcinki 'Why me?' były równie krótkie to wybij to sobie z głowy! :O Ja nie chcę pisać mojego Fs do usranej śmierci :P Ogółem, zdjęcie Bartka jest świetne, odcinek wciągający. Nic więcej chyba już opisać nie umiem :P z poważaniem: Czarnula
@up: nie mówię, że Twoje odcinki mają być tak krótkie jak moje ;) Ten jest wyjątkiem, bo wyszedł naprawdę krótko. I nie mam zamiaru pisać do usranej śmierci ;) Przecież "Szansa" też się kiedyś skończy ;]
(btw, też mi się strasznie podoba to zdjęcie :D)
I uwaga DO WSZYSTKICH:
Dustin opisuje tego gościa jako niebieskookiego, natomiast jak przyjrzycie się Bartkowi- ma ciemne oczy i nie ma tej charakterystycznej blizny...
Dziękuję za dotychczasowe komentarze :)
Charionette
08.05.2009, 15:01
Śliczne... Tylko to mogę powiedzieć... A tak ogólnie widać, że nie tylko ja robię krótkie odcinki... ;) Z tą tylko różnicą, że tutaj się coś dzieje.... :D
10/10
O już 3 komentarz :P
Jeszcze "rozszarpane nerwy"- chyba powinno być "poszarpane".
Fajny odcinek:).
Ciekawe, czym nas jeszcze Bartek zaskoczy.
Króciutki odcinek, ale piękne zdjęcia:).
Omg, jak ja dawno nie komentowalam :O
No w każdym razie lodzio miodzio :D kocham Bartusia <choć źle jej sie kojarzy imie> Ale kurde, z ta blizna to mnie zmylilas! czyzby zaginiony brat bliźniak? :P:P
Fajnie, ze jest wprowadzony element z przyjaciolmi z przeszłosci.
życze weny i przepraszam, ze dlugo nie komentowalam, ale zapewniam, ze czytam na biezaco :)
ptasie mleczko
10.05.2009, 21:33
A co tak krótko co? Jakiś leń Ci wlazł na kark czy co? :P ja tu zasiadłam do czytania, cały arsenał: herbata, coś słodkiego <cholera wydało się> a tu zanim się rozpędziłam to już koniec :P
Do rzeczy: podobało mi się jak opisałaś przemianę Lily no i oczywiście, nasz przebiegły Dastuś od razu to zauważył, achh ta miłość. Trochę dziwi mnie, że tak spokojnie przyjął do wiadomości fakt, że jego "Maleńka" pracuje u swojego byłego faceta, ale ok, może ociupinę spokorniał w tym więzieniu i te wszystkie przeżyte przeciwności losu i wydarzenia jednak odciskają piętno na psychice człowieka.
Ale z Bartusiem to mnie zaskoczyłaś. Ja myślałam, że to będzie taki zwykły goguś zadzierający nosa i stawiający sobie za punkt honoru zdobyć wszystko co się rusza i ma spódnicę, a tu proshę, jakaś tajemnica nam wypłynęła. Mam pewne podejrzenia co do tej sprawy ;)
Podsumowując to odcinek fajny i był mój Dastuś <wniebowzięta> :D
Słodka Ślicznotka
15.05.2009, 15:06
nasza Livciu przepraszam że tak dawno nie komentowałam bo nie miałam za bardzo czasu (bez obrazy ale rozumiesz ostatnie miesiące szkoły i wogóle) więc chciałam powiedzieć że świetnie ci wyszedł ten odcinek i jak już powiedzieli nie którzy jakiś leń cię chyba złapał :)
a kiedy następny odcinek? przecież już jest 6 komentów :D
Ludzie! To nie leń! Po prostu jakoś tak wyszło :|
(jeszcze utworzyłam jeden dodatkowy fragment, żeby tego było ciut więcej)
Wiem, wiem, jest sześć, ale póki co nie ma mowy o pisaniu. Bo... po prostu nie wiem, co ma być dalej! :D (czyt. nie mam zaplanowanej akcji na najbliższe odcinki)
Muszę siąść, wymyślić, spisać, a potem wg ostatecznej wersji pisać odcinki (jak dotąd było na spontana ;)). Jak dzisiaj siądę do książki, pojawią się pomysły, to i sprawa FS ruszy :)
UPDATE: Fakt- książeczkę poczytałam (50 stron w jeden wieczór) i pomysły rzeczywiście są ;) Na razie we fazie wstępnej, bo jeszcze muszę troszkę nowych rzeczy powymyślać, a potem nanieść to na papier, a z papieru potem do worda tworząc nowy odcinek ;)
@down: nie wiem, czy się doczekasz cudu. Wątpliwe.
Sorki, że nie komentowałam, powód jak Ślicznotka. Wydaje mi się, że to jednak jest brat Dastusia. Coś w tym jest. Aha i oczywiście jestam nową Dastusiomaniaczką:)
Invidia Semper
24.05.2009, 11:26
Liv, buszując po forum zobaczyłam: Ty nie rzucaj pisarstwa, jesteś jedną z najlepszych!:) Patrz ile osób czeka na kolejne odcinki;]
Liv-nie poddawaj się! To jest najlepsze FS jakie czytałam(ale kilka jest też, które lubię, więc się nie smucić!)
Ja też chcę więcej :) Właśnie przeczytałam wszystkie odcinki i już nie mogę się kolejnego doczekać:)
UWAGA!!!
Otóż moja kumpela, niejaka Czarnulka vel. Volturia chce stworzyć fanklub Iana, bohatera swojego FS. Ja natomiast wyszłam z inicjatywą, żeby te fankluby były połączone, tzn. Ian Volturii i mój Dustin tworzyliby jeden wspólny.
Wiem, że wiele czytelników, także nieujawniających się są dastusiomaniakami. Dlatego zwracam się szczególnie do nich, żeby się wypowiedzieli ZA lub PRZECIW
co do odcinka... może dzisiaj nie wyjść (głównie z powodu zdjęć, a także tego, że dzisiaj przez prawie cały dzień nie ma mnie w domu)
W najgorszym wypadku będziecie mieli prezent na dzień dziecka :D (kto czyta jeszcze FS Ellie i Bjork będzie miał podwójny prezent :D)
Invidia Semper
30.05.2009, 09:25
Więc ja jestem za;)
Słodka Ślicznotka
30.05.2009, 09:35
ja też jestem za i fajnie będzie mieć tyle prezentów na dzień dziecka :D
Volturia
30.05.2009, 14:18
Tylko pytanie brzmi: czy na pewno je łączyć ? i czy fanom 'Why me?' spodoba się wtrącenie bohatera 'Szansy' i odwrotnie :) Nad tym trzeba także istotnie się zastanowić ^^
O ^^
Dzięki :D <czuje się jak bogini>
(jakie to miłe ^^ :))
XVII
Zaczęło się tak…
14 I
- I co o niej sądzisz? - poradziła się przyjaciółki.
- Nawet pasuje ci - odparła. - Do białej bluzki będzie idealna!
- Fakt…
- Jak się pokażesz w niej szefowi, to za sam twój wygląd podniesie ci pensję! - zaśmiała się.
Czerwonowłosa uśmiechnęła się w rozbawieniu.
- A twój facet z zachwytu sam ci ją będzie prasował!
Obie nie mogły powstrzymać śmiechu.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XVII1.jpg
- Dobra, przekonałaś mnie - stwierdziła, próbując się uspokoić.
Zapłaciły za jakże piękną, czarną spódniczkę w białe kropki, po czym opuściły sklep w celu udania się do kawiarenki, by tam po kilku godzinach obczajania nowych trendów mody, a tym samym kolejnych sklepów, odpocząć i napełnić opustoszałe żołądki.
Chyba wszystkie czytelniczki (;)) zgodzą się ze mną, że nie ma to jak całodniowe zakupy. A jeśli nie całodniowe, to przynajmniej parogodzinne. I właśnie takie coś zorganizowały sobie Lily i Julka.
Zaczęły wczesnym popołudniem, a jak dotąd na chodzeniu, oglądaniu a także przymierzaniu i płaceniu zleciały im jakieś 3 godziny. Przerwa obiadowa miała rzeczywiście być tylko przerwą. Mimo, że obskoczyły już całe centrum handlowe, czekały jeszcze na nie inne punkty sprzedaży, znajdujące się naturalnie poza wielkim gmachem centrum.
Zakupy były dla obu pań czymś w rodzaju porządnego odpoczynku. Co tam, że nóżki bolały - przyjemności też czasami kosztują. Samo w sobie łażenie po sklepach jest przyjemne, a co dopiero z kimś takim, jak przyjaciółka! Nie nudzi się tak jak facet, a jeszcze porządnie doradzi! Same plusy!
Ale wszystko dobiega końca.
***
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XVII2.jpg
Siedziały sobie w kawiarence i zajadały naleśniki z czekoladą, na które, jak się okazało, obydwie miały od dłuższego czasu ochotę, przy tym oczywiście rozmawiając.
Julka właśnie opowiadała jej o planach remontowych w czasie wakacji, gdy z jej torebki dobiegł dźwięk.
Po paru minutach już wszystko było wiadome.
- Sory, Lilka, ale muszę już wracać do domu - oznajmiła z przykrością. - Mój kochany Grześ* jak zwykle zapomniał powiedzieć mi, że dzisiaj jesteśmy zaproszeni za kawę do mamy i Krzyśka.
- Rozumiem, że do twojej teściowej i…
- …szwagra - dokończyła. - Naprawdę sory.
- Dobra, nadrobimy kiedy indziej. Może wtedy twój Grześ nie zapomni.
- Miejmy nadzieję - odparła z uśmiechem, po czym podała Lily banknot pięćdziesięciozłotowy. - Resztę zwrócisz kiedyś przy okazji. A teraz cześć.
- Cześć - pożegnała ją. - Baw się dobrze.
- Dzięki - tyle zdążyła jeszcze odpowiedzieć, bo zaraz zniknęła niebieskookiej z oczu.
„Ach, ci faceci” - pomyślała, po czym paroma zgrabnymi ruchami noża, widelca i szklanki skończyła konsumpcję swojego obiadu.
Po uregulowaniu należności a tym samym opuszczeniu miłej kawiarenki poczęła się głęboko zastanawiać, co by tu teraz zrobić - wrócić do domu, czy raczej przejść do innego sklepu.
Nagle do głowy wpadł jej pomysł - wpadnie do spożywczaka na dole, by kupić swoim maluchom jakieś dobroci (czyt. słodycze). Ale w sumie nie tylko dla nich… Uśmiechnęła się, gdy przypomniało jej się, że dokładnie za tydzień zawita do nich na parę dni Dustin.
Rozweselona zjechała na dół po ruchomych schodach.
***
Kiedy do plastikowych toreb wkładała swoje nowe nabytki, odezwał się jej telefon. Szybko skończyła swoją wcześniejszą robotę, a potem równie szybko dorwała swoją komórkę. Zdążyła wcześniej jeszcze odczytać z wyświetlacza, krótkie, ale jakże wymowne słowo „tata”.
- Coś się stało? - zapytała, troszkę zaniepokojona tym nagłym telefonem
- Można tak powiedzieć - powiedział jej znajomy głos w słuchawce. - Kolega prosił mnie, żebym przyjechał tam do nich i jeszcze raz wszystko sprawdził przed tą konferencją.
- A czy ten kolega sam nie może tego zrobić?
- No właśnie mówił, że nie może - odparł podirytowanym głosem. - Poza tym... Taniuś wygląda kiepsko - przeziębienie czy coś takiego…
- Dobra, za pół godziny będę - przerwała.
- Czekam.
Na tym zakończyli rozmowę.
W momencie, w którym wrzucała komórkę do torebki przypomniało jej się, że najbliższy autobus ma… za 2 minuty!
Prawie, że biegła do wejścia. Potem troszkę zwolniła - przystanek nie był daleko stąd, właściwie, to za rogiem centrum.
W końcu ujrzała właściwą drogę. Ale ku jej nieszczęściu, do jej autobusu zaczęli wsiadać ostatni pasażerowie!
Rzuciła się biegiem, żeby jeszcze zdążyć.
Już prawie była przy wejściu, gdy drzwi właśnie się domykały, a pojazd ruszył…
„Cholera!” - zaczęła przeklinać w myślach. No tak - tego się nie spodziewała.
Zła na siebie, postawiła swój ekwipunek na chodniku obok ławki i zajrzała do rozkładu jazdy. Wiadomości nie były optymistyczne- następny autobus miała dopiero za jakieś 45 minut! Rozglądnęła się jeszcze w poszukiwaniu jakiegoś postoju dla taksówek. Bezskutecznie.
Usiadła i opuściła bezradnie głowę, czując, jak gardło jej się ściska z żalu i bezradności.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XVII3.jpg
***
- Ej, ślicznotko! Co tak sama siedzisz na tym przystanku?
Podniosła głowę w celu zidentyfikowania właściciela owego głosu.
Przed nią stał czarny samochód, którego nigdy jak dotąd nigdy nie widziała. Nagle drzwi samochodu się otworzyły i oto była w stanie dostrzec właściciela tego jakże cudownego auta jak i głosu.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XVII4.jpg
- Co to, autobusik cię nie zgarnął? - zażartował. - To może ja mógłbym to za niego zrobić?
Uśmiechnął się przekonująco do niej.
- Spokojnie, twój dobytek też zabierzemy - dodał jeszcze.
I nagle zrozumiała, że podróż z nim to jedyne rozwiązanie…
Nie, ciemnowłosy nie sprawiał wtedy złego wrażenia. Wydawało jej się, że naprawdę chce jej pomóc. Może nie mówił tego takim do końca trafionym tonem, ale jego szczere intencje jednak można było z niego odczytać.
1:0 dla Bartka.
- Pewnie ci jest nie po drodze - powiedziała troszkę smutno Lily.
- E, tam - odparł. - Dla takiej śliczności każde miejsce będzie mi po drodze.
I nagle posłał jej ten… powiedzmy, zniewalający uśmiech. Zaniemówiła.
- To ja może wezmę pani bagaże. - chwile później w jego rękach znalazły się torby, które ostatecznie zagościły w bagażniku.
- No co tak stoisz? - odezwał się nagle widząc, że ona ciągle tkwi w miejscu. - Wsiadaj!
Z tego wrażenia i przypływu radości aż zapomniała co się wokół niej dzieje. Przecież, jak ona się odwdzięczy temu gościowi?
***
- To gdzie panią podwieźć? - zapytał, po raz kolejny kierując w jej stronę swoją „tajną broń”.
- Eeee… - zająknęła się. - Polna 28, Halinów.
- OK.
- Bartek…
- No?
- Dałoby radę, żebym znalazła się w domu za pół godziny?
Zaśmiał się.
- Dla ciebie wszystko.
Chwilę później, samochód ruszył. Z piskiem opon.
***
Odkąd tylko opuścili okolice centrum, całą ich drogę do Halinowa zajęła rozmowa.
- No tak… Ile to ja razy słyszałem od Czerwonej (Julki), że pamięć jej męża pozostawia sobie wiele do życzenia - skomentował.
- Ja jeszcze wpadłam do marketu po zakupy i już miałam wychodzić, kiedy zadzwonił mój tata. Powiedział, że musi się wcześniej stawić na przygotowania do konferencji i że mam wracać.
- Czemu? Jeśli już mieszkacie razem, to chyba macie oddzielne klucze.
- Nie, nie mieszkamy razem…
- To co - twój ojciec pilnuje ci domu na czas twojej nieobecności?
- Może nie tyle domu co… moich dwóch skarbów.
Bartek zaśmiał się.
- Co to za skarby trzymasz w tym swoim domu, co? Może w piwnicy masz cały bank?
Mimo, że on się śmiał, jej nie było do śmiechu.
- Nie, trzymam je normalnie w domu - odparła sarkastycznie. - Jedno ma prawie trzy latka, nazywa się Tania, a drugie ma zaledwie parę tygodni, a ma na imię Wiktor.
- Czyżby pieski? Aha, już rozumiem!
- Dzieci, Bartek, DZIECI!
- Eeeee… że jak? - popatrzył na nią z niedowierzaniem i przerażeniem zarazem.
- Jestem mamą dwójki maluchów, w dodatku jak na razie muszę je wychowywać sama. Mój tata pomaga mi przy tym…
- Nie mów więcej, już rozumiem - odparł spokojniejszym tonem.
- Poza tym, tata mówił, że Tania podobno się przeziębiła. Muszę się nią zaopiekować.
- Rozumiem - powiedział.
I nagle przed jej oczami wyrosła znajoma ulica, na której końcu dostrzegła jeszcze bardziej znajomy budynek.
- Pomogę ci z tym - zaoferował się, wyjmując poszczególne rzeczy, należące do pięknej blondyneczki, z bagażnika.
Oboje wspólnymi siłami przytargali je do kuchni.
- Fajna kuchnia - stwierdził ciemnooki rozglądając się po pomieszczeniu. - Taka przytulna i… rodzinna.
- Dzięki. Nie tylko za to, ale w ogóle za pomoc. Nawet nie wiesz…
- Oj, zdziwiłabyś się - odparł przekonująco.
- Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć, ale nie wiem jak.
- Jak się nadarzy okazja, to się rozliczymy. A póki co wybacz, ale muszę lecieć.
Rzucił jej szybkie, pożegnalne „cześć”, po czym po prostu ulotnił się z kuchni. Nawet nie zauważył, że na blacie zostawił kluczyki…
- Czekaj! - zawołała w jego stronę.
- No tak, kluczyki! - na jego twarzy widniał grymas niezadowolenia.
Lily zwinnie rzuciła mu je, po czym drzwi jego samochodu po raz kolejny się zamknęły. Usłyszała warkot silnika, gdy nagle jej się wyrwało:
- Bartek!
Najwidoczniej usłyszał, bo jego twarz pojawiła się w uchylonym samochodowym okienku.
- Dzięki. Po raz kolejny.
Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, po czym zniknął za szybą, a potem gdzieś daleko, za zakrętem.
- Kim był ten chłopak? - usłyszała za sobą.
Szybko się obróciła w stronę ojca i udzieliła mu odpowiedzi.
- Bartek, mój kolega z pracy, zastępca Rudka.
- Całkiem sympatyczny z niego koleś - stwierdził Wiktor, po czym zmienił temat. - Położyłem małą do twojego łóżka. Żadnych lekarstw ani nic jej nie podawałem. Dastusiątko** nakarmiłem i położyłem spać - przedstawił szybko swój plan działania.
- Aha, dobra, ja już zajmę się resztą. Dzięki.
- Drobiazg - odparł.
Pożegnali się ze sobą, a pani Wing udała się do kuchni, po zakupy nabyte w butikach, by móc władować je do szafy w swoim pokoju, a potem coś podobnego zrobić ze słodyczami.
***
Zegar w korytarzu właśnie wybijał godzinę jedenastą. Lily, uciszywszy przed chwilą Wiktorka udała się jeszcze do pokoju córeczki. Ta na szczęście słodko sobie spała, co bardzo uspokoiło jej mamę.
Gdy upewniła się, że może iść spać, ostatecznie położyła się do łóżka, jednak jakoś nie umiała usnąć.
Ten dzień był niby taki zwykły, ale jednocześnie było w nim coś, czego nie dało się opisać. Może to przez to, że Lily coraz bardziej przekonywała się do Bartka? Przecież to naprawdę spoko gość. Ale pozostaje pytanie, czy Dustin, tak bardzo pewny swoich poglądów, uwierzy w to? A może jego niechęć do nowego kolegi swojej żony jest tylko przejściowa i kiedyś, kiedy obaj panowie się spotkają Dustin przekona się, że niesłusznie go oskarżał?
Miała wielką nadzieję, że tak będzie. Że ten Bartek, który dzisiaj tak jej pomógł naprawdę jest Bartkiem.
*- mąż Julki
**- używane przez Wiktora określenie swojego wnuka ;) (cóż, Tania T., ulubienica dziadka, nie otrzymała takiego przezwiska ;])
To może dla odmiany 9 komentów ;] Kto jeszcze nie wypowiedział się w sprawie łączonego fanklubu, niech to zrobi w komentarzu.
Świetnie, ale króciutko ;/ I jeszcze jedno:
(...)Lily i Julka(...), czyli, że ja?? Fajnieeee
A co do klubu, to nie wiem, czy z Dasusiem i Ianem wyjdzie dobrze, niektórzy nie lubią jednego z nich :/
No więc właśnie też dlatego pytamy z Czarnulką.
I widzisz- nawet w ulubionym FS bohaterka ma Twoje imię :D (ja bym się czuła zaszczycona ;)) Ale imiona wybierałam według swojego uznania.
Czekam na więcej ;]
@down: chodzi o to, że Wiktor wraz z współpracownikami z pracy przygotowali konferencję. On im zlecił przygotowanie tego, ale gdy wszystko było prawie gotowe jego kolega poprosił go, by przyjechał wcześniej i jeszcze raz wszystko sprawdził ;)
Invidia Semper
31.05.2009, 09:00
- Coś się stało?- zapytała, troszkę zaniepokojona tym nagłym telefonem
- Można tak powiedzieć- powiedział jej znajomy głos w słuchawce- Kolega prosił mnie, żebym przyjechał tam do nich i jeszcze raz wszystko sprawdził przed tą konferencją.
Kompletnie tego nie rozumiem;) Poza tym odcinek nie odstaje od normy i czekam na kolejny.
Volturia
31.05.2009, 09:57
Tak pytamy, pytamy I ciągle czekamy na więcej wypowiedzi
Co do odcinka :
Jakiż on jest piękny :D < Bartek - oczywiście, no i odc. zresztą też ;D >
Oby więcej więcej! Czyżby szykowała się przyjaźń lub może... romans? :)
W zasadzie byłabym za, bo tak abstrahując od tematu to co do możliwości związku Iana i Emmy praktycznie wszyscy są przeciwni, jednak Bartek i Lilka - byłaby to ładna para :)
pozdrawiam Livcie i gratuluję weny Julce ^^ pozdrawiam
Wybacz, nie wytrzymałem...Muszę walnąć komenta, by wywalić z siebie te wszystkie emocje, które towarzyszyły mi przy nadrabianiu zaległości w odcinkach.
Ile się w tym serialu zmieniło! Kobieto! I chyba ostatni odcinek jest pierwszym odcinkiem, który nie jest pesymistyczny, tak swoją drogą ;)
Gdyby Ty to nie Ty (no rozumiesz :P), to bym na Ciebie nakrzyczał za ilość dialogów, skromne jak na Ciebie słownictwo, dziwne konstrukcje zdań i wieczne powtarzanie zwrotów czerwonowłosa, niebieskooka i tak w nieskończoność :)
Na szczęście wszystko nadrabia ciekawa akcja (byłem pewny że Lily zdąży na autobus) i zaskakujące wydarzenia i obroty akcji.
Tylko dziwi mnie trochę sama bohaterka Lily. Czy ona aby nie zrobiłą się zbyt łagodna i "babska"? Lily z piewszych dwóch AND'ów [?!] przypieprzyła by Bartkowi z tej wielkiej torby, jakby sie tak narzucał jak w ostatnim odcinku:D A teraz, to nawet jej sie podobało...
No. To by było na tyle. Trochę przeraziła mnie myśl o 30 odcinkach Szansy (ile sie może jeszcze wydarzyć?!), ale to chyba dobrze ;)
Pozdrawiam!
I jeszcze raz przepraszam za ten komentarz, którego nigdy miało nie być, ale niestety-emocje wzięły górę nad rozsądkiem.
Volturia
31.05.2009, 12:45
Ludzie wypowiedzcie się na temat fanklubu! bo nie lubię samych offtopów! Jestem pewna że wy również :P
Słodka Ślicznotka
31.05.2009, 13:33
do Voltruni - ja nie wiem ale jestem za ,nie czytałam twojego FS ale zaraz przeczytam ;)
do Livci - odcinek trochę krótki i myślałam że będzie na dzień dziecka (:D) ale i tak lepiej że jest teraz tylko jestem ciekawa czy jakby odcinek byłby na 1 czerwca to może byłby dłuższy? ale zawsze coś i chyba nam sie mały romansik szykuje co? Bartek i Lily nawet ładnie by razem wyglądali ale i tak lubie Dastusia i fajne przezwisko dla małego ,,Dastusiątka'' no dla mnie po prostu cudownie :D
Liv- Przecież wiesz, że jestem zaszczycona, wszyscy lubią Julki, a wiersz wymyśliłam na poczekaniu, wiem, że dziwne rymy, no ale lepsze to niż nic.
Volturia- Jestem na tak. Dziękuję za pochwałę, to dla mnie bardzo dużo znaczy:)
PS. I jak avatar?
4 strony i jeszcze krótko?! :O Przerażacie mnie. Mam w planach akcji podzielić niektóre odcinki (26 będzie miał aż 3 części...)- chyba z racji Was połączę je. Skoro 4 to jeszcze mało, to 9 będzie w sam raz :) (troszkę się Wam dziwię- ja nie przepadam za takimi długimi)
A jakbym nawet wstawiła go jutro, to i tak wcale nie byłby dłuższy. Nie macie co spodziewać się cudów po mnie.
Co do domniemanego romansiku, przemilczę sprawę.
Odcinek jak zwykle mi się podobał.:) Choć krótki się wydawał. Może przez to, że mało się wydarzyło.
Jeśli ktoś jeszcze wspomni o romansie, to zabiję :P! Nie będzie żadnego romansu! Jest Lily i Dustin i w trójkąciki się nie bawimy :D.
Bartek strzelił z tymi psami...
Dziwię się trochę, że Lily nie zareagowała ostrzej na gadki Bartka.
Z niecierpliwością czekam na nowy odcinek!:P
BlackDevil
31.05.2009, 18:50
co do klubu: sądzę, że nie warto, bo nie wszyscy lubią te dwie postacie, mogłoby dołączyć mało osób
co do odcinka: nie! romansu nie będzie! ;P faaajny jest ten odcinek, babskie zakupy :D
@up: właśnie, czekamy na te twoje 9 stron ;]
XVIII cz. I
O mnie
15 I
W "sekretariacie" około godziny jedenastej zaczął dzwonić telefon. Z racji tego, że Julka była w tym czasie w ubikacji, a zastępca szefa właśnie miał wychodzić, to on odebrał.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/181.jpg
- Korzeniowski, słucham? - odezwał się do słuchawki.
- Bartek… - do jego uszu dobiegł znajomy kobiecy głos, uśmiechnął się lekko. - Mogę rozmawiać z Rudkiem?
- Nie ma go - oznajmił. - To coś pilnego?
- Sama nie wiem… Po prostu chciałam mu powiedzieć, że nie mogę się dzisiaj zjawić w pracy po te płytki. Za godzinę mam umówioną wizytę u lekarza…
- Aż tak źle z tobą? Przecież wczoraj wyglądałaś jeszcze bardzo dobrze!
- I dzisiaj też wyglądam, ale moja córeczka już nie. A teraz wybacz, ale muszę już kończyć - za 15 minut mam autobus i nie chcę się spóźnić. - zamierzała skończyć rozmowę
Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł. Uśmiechnął się do swoich myśli.
- Pediatra nie przyjmuje tak przypadkiem w szpitalu? - zapytał.
- Przyjmuje… A co? - zdziwiło ją to pytanie.
- To może tak na wszelki wypadek żebyś się nie spóźniła wpadnę po ciebie - oznajmił.
- Ale… - nie da się ukryć, że zdziwiło ją to jeszcze bardziej.
- Fakt, nie po drodze mi to, ale też wybieram się do szpitala, więc mógłbym was zabrać.
- Ty? Po co?
- Potem ci powiem. Na jakiej ulicy mieszkałaś?
- Polna 28. Czyli…
- Tak, wpadnę po was - dokończył. - Za około pół godziny stójcie z małą przed domem, OK?
- OK - wyczuł, że brakuje jej słów. - Bartek… dzięki!- powiedziała z radością.
- Spoko - zaśmiał się cichutko. - To do zobaczenia, Lilka.
Odłożył słuchawkę.
Gdy odwrócił wzrok dostrzegł sekretarkę wpatrującą się w niego z zaciekawieniem.
- Jakby szefuńcio wrócił przekaż mu, że zrobiłem wszystko i wyrwałem się wcześniej do domu - poprosił Julkę. - I jakbyś mogła, leć jeszcze do jego gabinetu i przynieś te dwie płytki. Są na biurku.
- Ale Lilka miała je odebrać - powiedziała.
- Ja je jej osobiście dostarczę - oznajmił chłodno.
Chwilę później w jego rękach znalazły się dwa papierowe opakowania, a w nich dwie płyty CD z napisami „Teksty”. Ostatecznie opuścił budynek biura i udał się w stronę samochodu.
***
Szczerze pozwiedzawszy, Bartek sam sobie się dziwił, że jest aż taki ofiarny. Nie zdarzało mu się to często, więc ostatnie wydarzenia po prostu wywołały u niego lekki niepokój.
I czemu to właśnie jej tak pomaga, i jest dla niej taki miły? Traktuje ją inaczej niż wszystkie kobiety. Tamte są dla niego jakby zabawkami- nie traktuje ich poważnie. A ona? Ona się wydaje być taka inna od nich wszystkich…
Inna…
Tak jak mama.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/182.jpg
Ona też była taką jedną na milion wśród tych wszystkich pustych lal, jakie miał okazję niejednokrotnie spotkać w swoim dwudziestopięcioletnim życiu. Była jedyną, którą tak naprawdę darzył prawdziwą sympatią a także jedyną kobietą, którą kochał. Tylko jej ufał…
Zastanawiał się, co mama powiedziałaby o jego nowej koleżance, którą rzeczywiście lubił. Nie mógł znaleźć przyczyny, dlaczego tak jest. Przecież nie znali się długo, wręcz można by powiedzieć, że bardzo krótko. I tak niewielki okres czasu wystarczył, by on mógł się przekonać do tej blondyneczki o niewinnej buźce?
Dziwne ale prawdziwe.
Są rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Czy jego sympatia do Lilii również się do takich zaliczała?
Chciałby wiedzieć, jednak los nie zezwolił mu na posiadanie tej wiedzy. Przynajmniej nie teraz.
***
- Pani Lilio, nie idzie pani na autobus? - zapytała opiekunka widząc, że jej pracodawczyni się niezbyt spieszy.
- Nie, nie idę - oznajmiła Lily, szukając książeczki zdrowia Malutkiej. - Mój kolega z pracy zaofiarował się, że mnie podwiezie.
- Rozumiem…
- Prawdopodobnie dzisiaj nie będzie musiała pani tak długo siedzieć przy Wiktorku - dodała. - Jeśli dobrze pójdzie, to nie będę musiała tyle czekać na autobus i szybciej wrócę autem.
- Miło, że ma pani takiego znajomego - uśmiechnęła się, jej rozmówczyni zaś odwzajemniła uśmiech.
- Taniuś! - zawołała córeczkę.
Z pokoiku naprzeciwko chwilę później wyłoniło się chore dziewczątko ze smutną minką.
- No chodź, mama musi cię ubrać! - powiedziała do dziewczynki.
Minęło 15 minut i obie panie Wing były już wystrojone i gotowe do podróży. Mama Tanii poszła jeszcze tylko do garażu po fotelik Małej i wraz z całym ekwipunkiem ostatecznie stanęły w umówionym miejscu.
Trzy minuty później pod domem stanął znajomy, czarny samochód. Z pomocą Bartka fotelik dziecięcy spoczął na tylnym siedzeniu, a po niedługim czasie znalazła się w nim jego właścicielka. Tylne siedzenie obok córki zajęła Lily.
Rozpoczęła się podróż.
***
W czasie jazdy do szpitala rozmawiali trochę. Współtowarzysz Lily zagadnął ją o zdrowiu Małej. Normalnie by go to nie zainteresowało, ale tym razem stało się inaczej. Współczuł Tanii Teresce (sam całkiem nieźle pamiętał swoje częste choroby gdy był dzieckiem), a także i jej mamie. Z własnego doświadczenia wiedział, że nie jest tak łatwo zajmować się chorym dzieckiem, a z tego, co ona mu opowiedziała, zrozumiał, że obrazy, które widział w przeszłości niemal dokładnie tak samo powracają w teraźniejszość.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/183.jpg
- Dajcie mi kurtki - powiedział, gdy znaleźli się w recepcji. - Pójdę je zawiesić.
Chwilę później trzy nowe ubrania znalazły się na wieszaku, a każdy z naszych bohaterów mógł się udać w swoją stronę.
- Za pół godziny spotkamy się tutaj, OK? - zaproponował.
- OK - zgodziła się kobieta. - A gdzie ty właściwie idziesz?
- Moja mama leży na onkologii - powiedział ze smutkiem.
Ona tylko porozumiewawczo kiwnęła głową. Chwilę potem, gdy pewna pani wraz z swoim synkiem mniej więcej w wieku panienki Wing opuściła gabinet doktor Rawskiej, do środka weszły jej nowa pacjenta wraz z jej mamą.
Na szczęście okazało się, że to nic poważnego - zwykłe przeziębienie. Za jakiś tydzień, dwa powinna wrócić do zdrowia.
Zgodnie z umową spotkali się przy recepcji. Bartek miał lekki poślizg - mama wręcz zamęczała go pytaniami o jego starszego brata, na które on, chcąc nie chcąc musiał odpowiedzieć.
Sam fakt, że Bartek ma brata zaciekawił Lily. Postanowiła więc wydobyć od niego trochę informacji.
***
- To co takiego właściwie jest Tanii? - zapytał, gdy przystanęli na jednym ze skrzyżowań.
- Jest przeziębiona, ale to nic poważnego - odparła, lekko się uśmiechając.
- Pewnie dostała receptę na jakieś lekarstwa? - przyszło mu nagle do głowy.
- Tak… - gdy o tym wspomniał, ją aż zatkało.
- Apteka jest dwie przecznice w bok, możemy tam bez problemu trafić - posłał jej przyjazny uśmiech.
„Bartek, co ja bym bez ciebie zrobiła?!”- przeleciało jej przez myśl, jednak zaraz skarciła siebie za takie myśli. Takie coś mogłaby pomyśleć o Dustinie, tacie… ale nie o nim!
- Lilka! - usłyszała, nagle wyrwana ze swoich rozmyślań. - Jesteśmy na miejscu.
Dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, że auto stoi zaparkowane pod niewielką apteką, a jej towarzysz przygląda jej się z rozbawieniem.
- Nie musiałaś uciekać tak daleko z tymi myślami - powiedział. - A jeśli już musiałaś, to trzeba było nie dawać tego po sobie poznać.
- Następnym razem ci się nie uda! - udała obrażoną, po czym poszła wykupić leki.
Zaśmiał się po cichutku, a zaraz potem sam uciekł w inny świat…
Tam, gdzie główna myśl dotyczyła Jej.
***
W godzinach popołudniowych zaczęło sypać. Jednak im więcej czasu upłynęło od momentu, kiedy pierwszy płatek śniegu zagościł na ziemi, tym bardziej opad przybierał na sile. Ze zwykłego, niepozornego „padającego śnieżku” powili zmieniał się w śnieżycę.
Bardzo niepokoiło to Bartka. Przecież nie będzie w stanie wrócić do domu w taką pogodę! Żeby zdążyć, musiałby mniej więcej w tym momencie wysadzić Lily i Małą i kazać im iść na piechotę do domu. Z całym ekwipunkiem, wśród zimna i śniegu, przez który już teraz mało co było widać. Cztery kilometry męki.
Ale nie zrobi tego. Nie im.
Może Lily zgodziłaby się, by na czas śnieżycy przeczekał u niej w domu?
- Bartek… - szepnęła.
- Czemu… - chciał zapytać, dlaczego tym tonem, ale ona skarciła go wzrokiem.
- Tania śpi - wytłumaczyła mu.
Kiwnął porozumiewawczo.
- Nie dasz rady wrócić na czas do domu, prawda? - spytała z troską.
- Nie, nie dam - odpowiedział, lekko niezadowolony.
- To może przeczekałbyś u mnie?
„No proszę. A jednak” - pomyślał, usatysfakcjonowany.
- Nie będzie to dla ciebie kłopot?
- Nie - odparła. - Tylko… Będę musiała zostawić cię samego, bo muszę przygotować obiad.
- Pozwolisz mi skorzystać z twojego kompa i po problemie - zaproponował.
- OK - spodobało jej się to rozwiązanie. Ufała na tyle Bartkowi, że mogła być spokojna o swoje dane zapisane na dysku (chociaż nie miała tam jakichś nie wiadomo jak ważnych rzeczy - co najwyżej zdjęcia zrobione przy różnych okazjach, ulubioną muzykę i programy potrzebne do pracy.) - Zjesz u mnie, prawda?
- Jeśli nie masz nic przeciwko…
- Nie - zaprzeczyła. - Miło będzie mi zjeść coś w innym towarzystwie, niż moje dzieci.
I nagle pewna wątpliwość pojawiła się w jego głowie, nad którą się jeszcze jak dotąd nie zastanawiał.
Mąż Lily.
Czyżby go nie miała? A może są po rozwodzie?
Jakoś nigdy o nim nie wspominała - w sumie to możliwe, że coś jest nie tak.
„Zapytam ją o to przy obiedzie” - postanowił.
***
Gdy znalazł się w domu swojej koleżanki, zaraz został zaprowadzony do salonu. W tym czasie Lily położyła do łóżka córeczkę, podając jej zalecone lekarstwa, i rozliczyła się z opiekunką. Właściwie, to zrobiła jeszcze masę innych rzeczy. On jednak skupił się na tym, co pokazywało się na ekranie laptopa. W czasie, gdy włączał się internet (a nie działo się to szybko), rozejrzał się po salonie.
Widać, że jego urządzeniem zajęła się Lily - był taki ciepły i rodzinny. Pewnie jak cały ten dom. Wyróżniało go jeszcze to, że nie był, tak jak większość mieszkań, w modernie. Oczywiście, mogło to wynikać z braku funduszy, ale w tym przypadku jemu wcale się tak nie wydawało. Po prostu ktoś kto go urządzał musiał mieć taki gust i tyle.
Na końcu swojej wędrówki wzrokiem po pomieszczeniu natknął się na wystawkę…
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/184.jpg
Na pierwszym zdjęciu z lewej strony była Tania Tereska, na drugim pewnikiem Lily ze swoim tatą, kiedy była dzieckiem, na trzecim… Nie wiedział. Spojrzał na czwarte…
Więc Lily jednak ma męża!
Sam przed sobą przyznał, że całkiem całkiem ten jej mąż.
Ale chwileczkę…
Przecież on go już gdzieś widział!
Zaczął przeszukiwać swoją pamięć. Niestety, bezskutecznie - nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie i kiedy mógł spotkać pana… pana Wing.
No tak - nazwisko też nagle zaczął kojarzyć! Więc to MUSIAŁ być ten.
„Czemu moja głowa musi właśnie w takim momencie szwankować?!” - denerwował się. Niestety, wcale to nie polepszyło jego położenia. Nie pamiętał i koniec.
Wyjaśnienia:
1. Mama Bartka jest dużo starsza ;] Na tym zdjęciu pokazałam ją taką, jaką najlepiej pamiętał ją Bartek
2. Odcinek wyjątkowo "w kawałkach", ponieważ z pewnością dzisiaj nie dałabym rady już napisać 2 części, a tym samym nie wstawiłabym odcinka.
3. Zdjęcie galeryjki jest z października ubiegłego roku - obecnie nie mam w grze tej galeryjki :(
Volturia
05.06.2009, 21:28
Tamtadadaamm!
Ha, można by rzec - pierwsza :D To zaczynamy.. ; >
'Chwile później trzy nowe ubrania znalazły się na wieszaku, a każde z nich mogło się udać w swoją stronę.' - zła składania ;D hehe, język polski to jednak jest świetny język :P
Ohh, te zdjęcia, te przemyślenia Bartka - świetnie ^^
Czyżby szykowała się nieodwzajemniona lub cicha miłość? ;) < musiałam spytać xp>
Czekam na dalsze części - no i oczywiście - 10/10 . Tylko błagam - go! pisz. pisz :D
Słodka Ślicznotka
06.06.2009, 08:14
no cóż chciałam być pierwsza ,a jestem druga ale nie rozmyślajmy teraz o tym ach mój Dastusiu kiedy powrócisz z tego okropnego więzienia?!
odcinek genialny i Lily się zrobiła trochę taka jakaś no... mniej twarda?
nie wiem czy rzeczywiście ale po prostu myśl o tym nie daje spokoju
i chyba rzeczywiście jakaś cicha miłość się szykuje
a ta mama Bartka to jest ładna ,no a Dastuś jest śliczny na tym ostatnim zdjęciu 333>
odcinek oczywiście 1oo/1o :D
Charionette
06.06.2009, 12:35
Więc tak:
Do tekstu przyczepić się nie mogę... Ale mam obiekcje co do zdjęć... Może mi tu źle światło pada (jak wieczorem tu zajrzę najwyżej zmienię to co nastukałam :D), ale zdjęcia wydają się ciemne... Nie wiem może to tylko mi się wydaje... Ale to nie zmieni mojej oceny:
10/10
Pozdrawiam
Nysiu, nie mogę podważyć Twojej uwagi, bo rzeczywiście niektóre zdjęcia są takie ciemne. Te właściwe (z odcinka) były robione wczoraj wieczorem ;] Może to być również spowodowane tym, że mam modyfikacje świateł w grze. Jeśli dobrze nie oświetlę zdjęcia, po prostu nic na nim nie widać (dlatego też zdjęcia nr 3 i ostatnie z bonusu wyglądają jak wyglądają ;))
Dzięki za dotychczasowe komentarze :)
Fajny odcinek ;). Te przemyślenia Bartka..;) Tylko niech on za dużo nie kombinuje.:P Lily jest Dustusia i tyle :P!
Ciekawe skąd oni się znają.
ładne zdjęcia. Te bonusowe też(zwłaszcza 2 pierwsze). Ale Bartek wyglądał jako dziecko :D.
Świetne! Idealne! Oszałamiające(w dobrym sensie)! A Bartek jako dziecko wyglądał jak taki brzydal:) Jak ty go tak ładnie zrobiłaś jako dorosłego? Następnego wiersza Ci nie napiszę, gdyż mi się nie chcę:) Ale może potem jak sobie zasłużysz to... No nie wiem, nie wiem. Moje wiersze w ogóle mi się nie podobają i chyba ich nie będę wystawiać na forum. A no tak, ja się o wierszach nagadałam, a tu trzeba odcinek ocenić, zdecydowanie moje sławne 1oOoOoOoOoO(...)/10:)
@up: może w ramach wyjaśnienia... Ja Bartka zrobiłam w Warsztacie jako dorosłego, a potem w trybie tworzenia rodziny przerobiłam go na dzieciaka i wyszło co wyszło ;]
Na moją pochwałę nie trzeba pisać wierszy,wystarczy regularnie komentować ;)
Od razu mówię, że nie mam pojęcia kiedy druga część :( Nie wykluczam, że do końca tygodnia się pojawi- jutro zaczyna mi się coś w rodzaju wolnego ;]
Słodka Ślicznotka
09.06.2009, 13:15
mi też się jutro zaczyna wolne no bo święto jest :)
dobrze że druga część w tym tygodniu bo zjada mnie ciekawość co będzie dalej happy end czy jakieś smutne no i sprawa o której każdy prawie wspomina jak tu wchodzi tez mnie ciekawi :D
A tak pisze Liv ;] (pozdrowienia dla Giovanni`ego)
XVIII cz. II
Niestety, aż do czwartej padało i nic nie wskazywało na to, że miałoby szybko skończyć. Bartek został zmuszony do goszczenia u Lily kolejnych kilkudziesięciu minut, a może i kilku godzin. Mimo tego, wcale nie twierdził, że to źle- nie wybierał się nigdzie, a w domu jego rozrywką miał być jakiś film w telewizji albo przesiadywanie na necie. Poza tym nadarzyła się okazja, by bliżej poznać nową koleżankę. To samo z resztą tyczyło się i jej samej. Wyniki jej obserwacji mają posłużyć jej w upewnianiu siebie i przekonywaniu Dustina.
Na podwieczorek została podane ciastka kupione wczoraj a także herbata (oboje, jak się okazało, wolą ją zdecydowanie bardziej od kawy). Zostawieni sam na sam w kuchni mogli wreszcie na spokojnie porozmawiać.
***
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/185.jpg
- Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał nocować u ciebie - powiedział.
- Nie wyśpisz się - oznajmiła. - Chyba, że moje dwa maleństwa będą na tyle uprzejme, że nie będą budzić się w nocy, w szczególności Wiktorek.
- A poza tym: co na to twój mąż? W ogóle, nigdy o nim nie wspominałaś…
Speszyła się.
- Coś nie tak? - przejął się, widząc jej reakcję. - Rozwiodłaś się, jesteś wdową, że nie chcesz o nim mówić?
- Nie, nic z tych rzeczy - odparła smutno. - To wspaniały mąż i ojciec, ale jego charakter wpakował go w poważne tarapaty, o których wolę nie wspominać.
- Dobra, jak chcesz - odparł.
- Na razie nie mieszka z nami, ale czasem widuję się z nim. Za tydzień wpadnie do nas na trochę dłużej - nagle jej twarzyczkę rozjaśnił uśmiech.
„Pewnie pracuje gdzieś za granicą”- pomyślał.
- Bartek… Ile ty właściwie masz lat? - zapytała, zmieniając temat.
- Ja? - zastanowił się chwilę. - Dwadzieścia pięć.
- Rocznik 2000, rozumiem? W takim razie jestem dwa lata starsza - uśmiechnęła się.
- Nie wyglądasz - powiedział szczerze. - Myślałem, że jesteś w moim wieku.
Zaśmiała się po cichutku.
- Skoro już tak się zainteresowałeś moim mężem to powiem ci, że w porównaniu do ciebie on jest dwa lata starszy ode mnie.
- Mój brat, Szymon, jest z 1994… - przypomniało mu się. - Czyli jest znowuż dwa lata starszy od twojego męża.
- Hmmm… Masz tylko jednego brata? - rozmowa znów przerzuciła się na inny tor.
- Nie, mam jeszcze młodszego, przyrodniego w dodatku - odpowiedział.
- Twoja mama jest teraz w szpitalu…
- Na razie mieszka u babci. Jak mama wyzdrowieje, to wróci do niej.
- Ty i twój starszy brat już wyfrunęliście?
- Tak - uśmiechnął się. - Szymon wcześniej, ja później.
- Jak się nazywa twój drugi brat?
- Maciek.
- Ile ma lat?
- Sam nie wiem… 13 albo 14, jakoś tak.
Wyciągnął z kieszeni skórzany, czarny portfel. W nim zaś znalazł 2 zdjęcia, które podał Lily.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/186.jpg
- To Maciek, kiedy był mały - powiedział, wskazując na pierwsze zdjęcie.
- Uroczy- stwierdziła- Chyba wyrósł z niego przystojniak, co?
- Jeśli o czternastolatku da się powiedzieć że jest przystojny, to tak.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/187.jpg
- A gdzie na tym zdjęciu jesteś ty? - zapytała, patrząc na drugie zdjęcie. - Czyżby ten w okularkach?
Zaśmiał się.
- Tak, to ja. Za mną stoi mama, a obok Szymon.
- A twój tata? Robił zdjęcie?
- Tata? Eeee, nie - zająknął się. - Gdy miałem 3 lata moi rodzice się rozwiedli - powiedział smutno. - Ojciec gdzieś potem wyjechał i od tamtej pory w ogóle nie utrzymywał z nami kontaktu. Nawet nie pamiętam jak wyglądał.
- Przykre, ale ja przeżyłam coś podobnego - oznajmiła.
- Jak to?
- W ogóle nie znałam mojej mamy. Zmarła, kiedy się urodziłam.
- Przykro mi… Nas po rozwodzie wychowywała mama.
- A ja trafiłam do domu dziecka, bo mój ojciec nie chciał się mną zająć - opowiadała dalej. - Gdy miałam 9 lat, dziwnym zbiegiem wydarzeń spotkałam mojego ojca i od tamtej pory mieszkałam już z nim.
- Twój ojciec potem miał żonę?
- Nie. Nie miał czasu rozglądać się za odpowiednią, a poza tym wiedział, że z żadną nie będzie już tak szczęśliwy jak z mamą.
- Moja mama potem jeszcze wyszła za ojca Maćka, ale też się rozwiedli. Ten su****** zdradzał mamę - zezłościł się na byłego ojczyma. - Całe szczęście, że była na tyle twarda i starała się nie załamywać. Cudowna kobieta.
- Z opowiadań mojego taty głównie wiem, jaka była moja mama. Podobno cały charakter mam po niej.
- Jeśli tak, to musiała być naprawdę fajną osobą - uśmiechnął się. - Jak się nazywała?
- Tania - odparła.
- Dałaś swojej córeczce…?
- Właśnie - odpowiedziała, nie czekając na koniec pytania. - Z tą różnicą, że jeszcze dodaliśmy jej drugie imię. Nazywa się Tania Teresa, po mojej babci.
- To może jeszcze powiedz mi, że twój synek ma po twoim tacie i dziadku! - zaśmiał się.
- Dokładanie! - jej odpowiedź bardzo go zaskoczyła. - Pierwsze imię ma po moim tacie, a drugie - Aaron - po dziadku ze strony ojca.
- Ciekawie - przyznał. - Ty też po kimś masz?
- Nie, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- Jakie miałaś nazwisko przed zamążpójściem?
- Muchomorek, a za czasów pobytu w Stanach nazwisko panieńskie mamy - Williams.
- Twój tata nie ma tak przypadkiem księgarni w Warszawie?
- Ma.
- Tak myślałem! Często kupowałem tam książki. Twój tata powinien mnie znać chociażby z widzenia.
Zaśmiała się.
- Nie wątpię, może rzeczywiście cię zna. Wspomnę mu o tobie przy najbliższej okazji - zobaczymy, co powie!
Teraz do śmiejącej się Lily dołączył i jej kolega. Gdy już się wyśmiali (;)), kobieta skierowała rozmowę na inne tory.
- Skoro już tyle wiesz o mojej rodzinę, teraz czas, żebym ja poznała twoją! - zaproponowała.
Widać było, że ogarnęło go zakłopotanie. Wolałby nie mówić o swoich bliskich, gdyż nie miał się czym chwalić.
Chociaż - pomyślał - ona też nie miała idealnej przeszłości, bez zagadek i zła wpisanych w życiorys jej i jej rodziny. Chyba po tym wszystkim mógł jej na tyle zaufać i ujawnić jej wątki zawarte w swojej historii. Jest inteligenta i mądra, na pewno zrozumie.
- Jeśli chodzi o moich rodziców, Łucję i… - zastanowił się. - … Jarosława, byli małżeństwem tylko 10 lat. Podobno ojca zaczęła denerwować charakter mamy, która ciągle robiła mu awantury na temat tego, że prawie wcale nie interesuje się nami i goni tylko za kasą, co z resztą było prawdą - podsumował ironicznie. - Pewnego dnia przyszedł do domu i po prostu powiedział mamie i mojemu bratu, że odchodzi. Na zawsze. Ja tego nie pamiętam, ale Szymon… bardzo dokładnie. Mama starała się przy tym nie pokazywać, że jest jej przykro, ale oboje wiedzieliśmy, że nie raz płakała. Kiedyś, już nawet nie pamiętam od kogo, dowiedzieliśmy się, że ojciec ułożył sobie życie w Stanach, ma dziewczynę, z którą planuje się ożenić… Po rozwodzie okazało się również, że nie mamy za dużo pieniędzy. Babcia pozwoliła zamieszkać nam w swoim domu pod Warszawą. Pomagała trochę mamie, głównie w opiece nad nami, ale mama i tak robiła większość. Znalazła sobie dodatkową pracę, żeby powiązać koniec z końcem. Po jakiś czasie spotkała Irka, z którym po paru latach wzięła ślub. Dzięki niemu w niedługim czasie nasza pozycja materialna się poprawiła. Babcia wyprowadziła się do swojej siostry, a dom zostawiła nam. Urodził się Maciek, wszystko wydawało się takie piękne… Ale Irek okazał się być takim samym idiotą jak ojciec, o ile nie gorszym. Popadł w ostry konflikt z Szymonem, nie raz dochodziło do rękoczynów.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/188.jpg
Obiecywał, że jak tylko zostawi mamę, już on go dopadnie i odpłaci się za wszystko. I stało się… - tu przełknął ślinę. - Ojczym dostał za swoje, przez co mój brat o mało co nie trafił za kratki. Niestety, i tak go to nie ominęło, ale o tym wolałbym nie mówić - powiedział. Umilknął na chwilę, po czym dalej zaczął opowiadać. - Mama od jakiegoś czasu walczy z rakiem wątroby. I najgorsze jest to, ile trzeba czekać na przeszczep. Już teraz biedaczka źle się czuje, a operacja planowana jest dopiero na przyszły miesiąc, choć miała być przynajmniej rok temu. Razem z bratem jednak chcemy coś zrobić, żeby przyspieszyć. Mieliśmy pewien plan, ale nie wypalił…
- Co chcecie zrobić? - zapytała.
- Wolę o tym nie mówić - odparł.
***
Okazało się, że od dłuższego czasu już nie pada. Gość postanowił wrócić do domu. Podziękował za pyszne jedzenie i naprawdę miłą, szczerą rozmowę. Pożegnał się, po czym po paru minutach walki z śniegiem, który znacznie pokrył jego samochód, pojechał do siebie.
***
Wiedziała, co powie Dustinowi. Wiedziała, jaki jest Bartek.
To przyjaciel - nie musi na niego uważać, bo nic jej nie grozi. Miała również nadzieję, że jej mąż w to uwierzy…
Czytelnicy, ujawniajcie się! (ciekawa jestem ile Was jest ;])
Mam gotowy bonusik (tym razem z serii ciekawostki :D), ale wstawię jak już będzie tych kilka komentarzy ;)
Fajny odcinek;). Było kilka błędów, ale to nic.
Nie pamiętam, co chciałam napisać, bo moje myśli zaprzątnęło, co innego. A mianowicie domyślam się, co chciał zrobić Bartek z bratem, by przyspieszyć przeszczep:D, ale może nie będę o tym tu pisać, bo za dużo zdradzę. Zgłoś się na GG :P.
Volturia
11.06.2009, 22:16
pozdrowienia dla kogo przepraszam? ^^
Hehe, swoją droga jak Giovanni`ego znam uczepi się czego? - tego, że większość, a w zasadzie 3/4 odcinka to dialogi :) właśnie.
Tak poza tym zaczynam podejrzewać, że nasze FS są podobne w wielu szczegółach. Mimo oschłości Emmy i ciepła Lily są one do siebie naprawdę podobne ;d
Boże, mówiłam już pewnie i powtórze; < 1 zdj. > jaki Bartek jest słodki! :rolleyes:
To byłoby na tyle, szkoda że tak krótko, no ale cóż ^^ Czekam już na bonusy i nast. część (!) :D pozdrawiam Livke władczyni póra - twoja Czarnula. :)
Słodka Ślicznotka
12.06.2009, 08:49
Lily jest ten sam rocznik co ja!
może jeszcze mi powiesz że 3 sierpnia sie urodziła :D?
to ja też pewnie będę taka jak Lily ,bo jestem blondyną :P
odcinek fajny ,bardzo ale to bardzo mi sie podobał no faktycznie Bartek jest słodki :**
mama Bartka bardziej podobała mi sie na tamtym zdjęciu xD
Cześć LiVcIu:) Chciałabym Ci powiedzieć, że brat Bartka jak był młodszy na tym zdjęciu z matką był bardzo podobny do mojego kolegi Michała:) Zakochałam się w Bartku i Szymonie:) czekam na next odcinek i masz już koniec opowiadania?
@up: co masz na myśli pisząc "koniec"?
A za odcinek jeszcze się nie wzięłam :/
Bonusik gotowy, tylko czekam na więcej komentów (których jak zwykle nie ma ;)- mam już sposób na tych darmozjadów)
Btw, zbliżają się urodzinki naszej Lilki :) I być może tym samym kolejny bonusik :/
@up: chodziło mi o morał i czy wiesz mniej więcej jak to będzie się działa, bo mam jedną prośbę co do twojego FS, ale nie wiem...
Morał- jak to fajnie określiłaś :D
Cóż, zakończenie mam całe w głowie :) Napisz mi na PM swoją prośbę- zobaczę co się da zrobić :) <ciekawska>
pozdrowienia dla kogo przepraszam? ^^
Hehe, swoją droga jak Giovanni`ego znam uczepi się czego? - tego, że większość, a w zasadzie 3/4 odcinka to dialogi :) właśnie.
Czytasz w moich myślach. Ale ja się już przyzwyczaiłem, bo gdzieś to PRAWDZIWE pisanie się dawno podziało ogólnie na całym forum i ślad po nim zaginął :/
Co do odcinka:
W końcu dowiedzieliśmy się coś o bartku- wydaje się byc bardzo szczery, miły i ogólnie w ok, ale Ty na pewno coś wymyślisz :P
I ciekaw jestem reakcji Dustina- może posądzi ją o zdradę?! :O
I dziękuję za dedykację.
pozdrawiam
Dzięki za wszystkie komenty. Jest ich tyle co kot napłakał, ale do czasu ;]
Wyrobiłam się wcześniej i oto przed Wami prezentuję 19 odcinek.
XIX
Wszystko jasne…
21 I
- Dustin, idź otwórz - poprosiła męża.
Gdyby nie to, że właśnie ubierała Wiktorka sama by to zrobiła. Dustin, właśnie prasujący spodnie, z niechęcią odłożył żelazko i leniwym krokiem udał się w stronę drzwi.
„Pewnie listonosz” - przeleciało mu przez myśl krótko zanim przekręcił klucz w drzwiach. Bardzo się zdziwił na widok gościa, bo w istocie nie wyglądał on na listonosza.
***
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/191.jpg
Także i gość się zdziwił. Nie spodziewał się tego, że zamiast uśmiechniętej twarzy koleżanki spotka stalowy wzrok… jej męża.
Przez chwilę nie odezwał się ani słowem próbując zlustrować twarz pana Winga. Szybko odczytał, że nie jest tu mile widziany. Ale oprócz tego przyszły domysły co do samej jego osoby. Nie mylił się - widział go! I to w niespecjalnie miłych okolicznościach… Tyle pamiętał, jednak w dalszym ciągu nie umiał sobie przypomnieć imienia oraz miejsca gdzie miał okazję pierwszy raz go spotkać.
- Dzień dobry, zastałem Lilię? - odważył się w końcu coś powiedzieć. Miał nadzieję, że mimo słabej znajomości polskiego mężczyzna coś zrozumie.
- Tak - odparł, po czym zawołał w stronę salonu. - Lily!
Chwilę później zjawiła się oczekiwana przez niego osoba. Widząc kolegę w drzwiach uśmiechnęła się i rzuciła mu krótkie „cześć”.
- Wy się chyba jeszcze nie znacie? - zagadnęła.
Panowie spojrzeli po sobie. Tak naprawdę, znali się, ale nie osobiście. Bartek wyciągnął rękę jako pierwszy.
- Bartłomiej Korzeniowski, jestem kolegą z pracy Lilii.
Stalowy wzrok stał się nagle bardziej podejrzliwy. Chyba nie chciało mu się wierzyć, że Bartek i Lily są TYLKO znajomymi.
- Dustin Wing, maż Lily - posłał mu ironiczny uśmiech, po którym o mało co się nie speszył.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/192.jpg
- Miło cię poznać, hmm… Dustin. Mógłbyś nas na chwilę zostawić samych?
- Jasny - odparł, zaśmiał się pod nosem i poszedł tam skąd przed chwilą wyszła jego żona.
- Masz już to tłumaczenie? - zapytał, gdy czarnowłosy zniknął mu z pola widzenia.
- Kurczę! - zdenerwowała się Lily. - Sorry, ale wczoraj nie miałam czasu…
- I pewnie ochoty - dodał.
- Też - potwierdziła. - Rozumiesz, Dustin rzadko kiedy u nas jest…
- Rozumiem - powiedział, po czym postanowił zakończyć temat. - Rudek kazał ci to przekazać.
Wręczył jej kilka kartek
- A teraz wybacz, ale muszę lecieć - pospiesznie zaczął się żegnać. - Cześć.
- Cześć…
„Może rzeczywiście gdzieś mu się spieszy?” - zapytała się w myślach będąc lekko zdziwiona zachowaniem Bartka.
***
Wyjątkowo udało mu się i mógł się widzieć z bratem.
Sprawa nie wydawała się zbyt pilna, ale on uczynił z niej wiadomość na miarę życia lub śmierci. Wiedział doskonale, że nie będzie mu to obojętne i ta sprawa bardzo go zainteresuje.
Nie robił tego w złych zamiarach - po prostu chciał się z nim podzielić swoją wiedzą, która, o czym wtedy jeszcze nie wiedział, była bardzo cenna i mogła przesądzić o wszystkim…
Sam Szymon był bardzo zaskoczony niespodziewaną wizytą brata. Zaczął się martwić o stan mamy - może „posłaniec” miał mu do obwieszczenia tą najgorszą wieść, która w istocie nie mogła czekać na zwłokę? Próbował zachować stoicki spokój, ale jego cierpliwość coraz szybciej znikała.
Po zachowaniu Bartka jednak odkrył, że nie ma on złych wieści odnośnie mamy, a wręcz przeciwnie. Był bardzo podekscytowany i równie zniecierpliwiony jak jego starszy brat.
- Ej, brat, nie uwierzysz co odkryłem! - powiedział na powitanie.
- Co tym razem?
Wziął głęboki wdech, próbując opanował nerwy.
- Pamiętasz jak ci opowiadałem o Lilce?
- No i co w związku z tym?
- Ten Wing to JEJ mąż!- krzyknął
Nie mógł w to uwierzyć.
- Żartujesz, kur**!
- Nie, seryjnie! Byłem dzisiaj u niej i to on mi otworzył!
- Ja pier**** - powiedział już spokojniejszym tonem. Próbował pozbierać myśli.
Tak bardzo chciał ostatecznie skończyć z tym Wingiem… Gdyby nie on, nie byłoby go tutaj. Jedynym pocieszeniem było, że ten, który wpakował go za kratki, sam też siedzi. Na razie bez wyroku, ale to kwestia czasu. Jednak zanim miało to nastąpić przydałoby się coś jeszcze…
Nagle w jego głowie pojawił się iście szatański plan, który zaraz przedstawił bratu, bo to właśnie on miał być jego realizatorem…
- Szymon, ja… ja nie mogę tego zrobić! - zaprotestował. - Jeszcze nic nie jest stracone, może nie będzie za co się mścić… A poza tym, nie chcę skończyć tak jak ty!
- K*****, milcz! - wściekł się. - Pewnie ZAKOCHAŁEŚ się w tej pi***** Lilli i teraz boisz się jej coś zrobić!
Bartka zatkało. Jak on mógł! I w ogóle, skąd u niego ten pomysł, że zakochał się w niej? Czyżby podał mu za dużo szczegółów dotyczących jej urody i charakteru?
Ostatecznie jednak nie odpowiedział nic.
- A poza tym - ciągnął drugi.- Jesteś moim bratem, czy nie?
- No jestem - odparł urażony.
- Powinieneś mi pomóc! Chyba, że ta dz**** jest dla ciebie ważniejsza niż własny brat…
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/193.jpg
- Nie, nie jest ważniejsza, ale… z resztą, po co mam się powtarzać. Co jeśli mama wyzdrowieje i okaże się, że tym razem zamiast jednego ma w pace już dwóch swoich synów?
- A tak szczerze… - ściszył głos. - Nie robisz tego tylko dla mamy, prawda?
Zwiesił głowę.
- Lilka jest… spoko. Nacierpiała się już dużo, biedaczka. Nie mógłbym jej tego zrobić…
- A pomyśl, ile myśmy cierpieli… Bartek, jeśli przez nią mama nie przeżyje…
- Nie myśl o tym - przerwał mu. - Mama wyzdrowieje i będzie po sprawie, zobaczysz - próbował go pocieszyć.
- Ale jeśli nie będziesz miał racji nie ujdzie ci to na sucho - zabrzmiało to jak groźba. - Zrobisz to. Pamiętaj - przez nią możemy…
- Zamknij się, nie chcę już tego słuchać - uciszył go. Zaczął się zbierać do wyjścia.
- Przekaż mamie, że ze mną wszystko OK - poprosił.
- Spoko - odparł.
- I uważaj na nią…
Spojrzał na niego jak na głupka.
- Nie martw się tyle o mnie - dopowiedział. - Jestem już duży, nie potrzebuję pomocy starszego brata.
Starszy brat zaśmiał się.
- Miejmy nadzieję, Bartek. Krzyż ci na drogę.
W bardziej pokojowej i życzliwej atmosferze końcówki wymienili uściski, po czym młodszy Korzeniowski opuścił mury więzienia.
***
- Ale Dustin, on chciał mi tylko przekazać te papiery! - tłumaczyła się. - Poza tym, spieszyło mu się gdzieś…
Obrzucił ją ironicznym spojrzeniem.
- Myślisz, że w to uwierzę? Zostałby dłużej, gdyby nie ja - to oczywiste! - powiedział z wyrzutem.
- Ja wiem, gdzie mu się spieszyło… - powiedział to już spokojniejszym tonem. - Najwyraźniej nie wiedział z kim zadarł… Kto jest twoim mężem.
Po chwili dodał:
- Miałem rację.
Lily próbowała sobie to wszystko jakoś posegregować, a przede wszystkim przypomnieć sobie, do jakich słów odnosi się teraz Dustin…
Spojrzał na nią smutno.
- Nie rozumiesz…? - zapytał z beznadzieją w głosie.
- Zakazałeś mi się kiedyś widywać z Bartkiem, ale poznałam go całkiem dobrze i… Dustin, on nic mi nie zrobi! - próbowała go przekonać.
Jej mąż się wściekł.
- Szymon Korzeniowski siedzi - powiedział groźnie. - Co z tego, że Bartek cię lubi? Myślisz, że to cię ochroni przed niebezpieczeństwem? Nie cofnie się przed tym, żeby pomóc swojemu bratu. A jeśli się nie mylę, Szymon już wie.
- Ale…. Dlaczego Bartek i Szymon mieliby mi zrobić coś złego?
- Zemsta, Lily, zemsta. Dlatego też trzymaj się od tego dupka z daleka - przestrzegł ją.
Już chciała zadawać kolejne pytania, gdy do kuchni wpadło Maleństwo, które szybko zaciągnęło swojego tatę na dwór.
„Chyba nieprędko wrócimy do tej rozmowy” - pomyślała, niezadowolona, po czym zabrała się za wyciąganie talerzy ze zmywarki.
BONUS
Nie macie nawet pojęcia, ile pomysłów na całą akcję "Szansy" mam... z życia :) Bohaterowie, mimo iż są fickyjni mają pewne cechy osób, które naprawdę możecie spotkać w realu :)
Macie tu całą masę ciekawostek ;)
Wiktor Muchomorek w pierwszej odsłonie trylogii był wzorowany na… moim koledze, Krzyśku, który w szkole ma przezwisko Viktor. Pamiętacie czarną chustkę na głowie Mistrza? Wtedy, kiedy pisałam „A neverending dream” Krzysiek do szkoły przychodził właśnie w takiej chustce :) I to, że Wiktor miał zostać siedzieć w 7 klasie spełniło się i w przypadku mojego kolegi.
Nazwisko Muchomorek wzięło się z znowuż z Simsów 2 :) Grałam wtedy w Dziwnowie, i czasami spotykałam Wiktorię Muchomorek. W sumie, to imię naszego pierwszego głównego bohatera też możecie jej zawdzięczać :D
Imię Tania przemyciłam z książki z angielskiego :) (Challenges 2)
Lily po prostu tak jakoś przyszło mi na myśl. Aczkolwiek nazywa się b. fajnie, bo Lily=lilly=lilia, który to kwiat bardzo lubię :)
Dla Dastusia długo szukałam imienia i nazwiska. Miałam taki program TSS Name generator i w nim wyświetlało mi różne propozycje. Szukałam długo, i w końcu zdecydowałam się na imię Dustin (miałam wtedy na uwadze, że dust to z angielskiego kurz ;]) A Wing... Już nie pamiętam, czy nie zmieniłam przypadkiem z nazwiska Wind, czy tak po prostu. A dla niewtajemniczonych wing znaczy skrzydło :D
Bartek z wyglądu jest troszkę wzorowany na innym moim koledze- także Bartku, nawet nazwiska mają podobne ;)
Tania T. z racji tego, że jest malutka jest wzorowana na moim kuzynie, który jest mniej więcej w jej wieku :) (w szczególności jej dziecięca "mowa")
Łucja Korzeniowska-Adam- mama Bartka, Szymona i Maćka ma na imię tak jak moja babcia
Lily udało się ziścić moje plany na przyszłość- studia na filologii angielskiej i praca jako tłumacz ;)
Różne daty ;):
23.06.1998- urodziny Lily. Dzisiaj nasza bohaterka kończy 11 lat! :D No i jeszcze Dzień Ojca... (taa, ona i Wiktor mają podwójne święto :D No i Dastuś :D)
7.02.1977- urodziny Wiktora.
Mama Lily, Tania, urodziła się w marcu 1977r.
18.05.2022- urodziny Tanii T.. I tutaj także zbieżność, gdyż 18 maja miałam komunię ;)
Nie mam konkretnej daty urodzenia Dastusia, w każdym bądź razie jest to jeden z trzech miesięcy jesiennych 1996 roku.
Szymon Korzeniowski jest w moim wieku ;] Bartek natomiast w tym roku miał komunię.
I tu, powiem szczerze, także się wzorowałam na sytuacji i dwóch osobach z realu.
17 maja tego roku w mojej parafii była komunia. Szedł brat mojego kolegi. Kolega jest w moim wieku (czyli tak jak Szymon), a jego brat w wieku Bartka ;)
17.07.2021- od tego dnia Lily już nie jest panną Muchomorek :D
4 komenty od tych, którzy nie skomentowali ostatniego odcinka (wyłączając Nysię i PM)
(może by się przełamały osoby takie jak Czerwona Truskawka, Miziolec czy Veripma?)
Tak, rzucam konkretnymi nickami, bo wiem, że czytacie (a przynajmniej zostałyście przyłapane na "przeglądaniu tematu").
Świetny odcinek. Podobał mi się. Wydaje mi się, że moje przypuszczenia były słuszne :P. Mimo wszystko :P.
Nie ma co, Bartek szybko się zmył :D. Dastuś każdego pogoni :P.
Ładne zdjęcia. Ten cały Szymon jest wkurzający.
Fajny bonus. Lubię takie ciekawostki ;).
Swoją drogą też mialam Komunię 18 maja ;).
Słodka Ślicznotka
23.06.2009, 08:43
a ja miałam chyba 13 maja komunie ;)
odcinek strasznie fajny podobał mi się ,Szymon jest strasznie wkurzający już mi sie nie podoba ale lubie czasem "tych złych" :P
niezły bonusik i zdjęcia ładne i przy Dustinie (to tylko taka moja mała uwaga ;))przydalaby sie inna mina no bo on przecież był wtedy troche wkurzony no a na zdjeciu sie usmiechał
ale nie szkodzi mi to nie przeszkadza tylko tak zauważyłam akurat :D
@up: A właśnie, że nie! :P
"- Dustin Wing, maż Lily- posłał mu ironiczny uśmiech, po którym o mało co się nie speszył."
Właściwie to tam mi się nałożyły dwa uśmiechy (jeden który dochodzi z animacją przy podaniu ręki, a drugi to ten właściwy) i musiałam tak poobracać kamerą, żeby wyszło, że jednak Dastuś zapodaje ten swój diaboliczny uśmieszek :P No i wyszło mi! (dodam jeszcze, że oprócz tego musiałam wytępić minę Bartka, który niestety również się uśmiechał ;))
Testując posebox z nightlife`a popstrykałam trochę fotek, a tą (http://img198.imageshack.us/img198/82/snapshotd72daecc774bb1d.jpg) ustawiłam sobie jako tapetę :D:D
Odcinek super! Bonusik super! Liv super xD! Twoja tapeta jest zabójcza:) Ja rozumiem to z tym uśmiechem, no nie wiem co tu by jeszcze pisać 1OoOoOoOoOoOoOoOo(...)/1o
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.