Zobacz pełną wersję : Marzenie jutra
Dziękuję, drogie czytelniczki ;) A Silver witam wśród wybrańców :D
Zobaczycie, dojdę do takiej wprawy, że nawet opisy uczuć będę miała wszystkie schrzanione :D
noi czekam na następny odcinek <o ile taki będzie bo widziałam, że jedynkowa wersja się chyba skończyła na tym>
Ten odcinek ma taką "kończącą" wymowę? :O
AND[1] nie skończył się w tym momencie. Potem był chyba jeszcze jeden albo dwa odcinki (ale jeśli chodzi numerację docinków to owszem, 18 był ostatni). Jak się skończy AND2010, to się skapniecie, obiecuję Wam ;)
Przy pisaniu małą czcionką miałam zły humor, a jak mam zły humor, to trudno ze mną wytrzymać ;]
Dalej Lily jest za stara jak na swój wiek? :O Zaskakujące...
Ale czeka ją zapewne kolejne rozczarowanie, bo ojciec idzie do więzienia, tak? Ile tam będzie siedział?
Mam wrażenie, że za dużo chciałabyś na chwilę obecną wiedzieć. Ten epizod się nie będzie bardzo różnić od tego z oryginału, dlatego możesz sobie zespoilerować :)
W następnym odcinku o tym nie będzie.
@down: Ty się nie liczysz :P Zanim napisałam posta, byłby tu komentarze samych pań :D
Teraz podziękowania dla Ciebie, czytelnikU :D
Mroczny Pan Skromności
30.08.2011, 18:27
Dziękuję, drogie czytelniczki
nie ma sprawy :redface:
Oddzielne podziękowania? Czuję się zaszczycony :D.
Dobrze, teraz na poważnie... Wyszło, jak zawsze, świetnie.
W AND1 opisów nie było prawie wcale [a te, które były, pozostawiały wiele do życzenia :P], a teraz chyba chcesz nam to wynagrodzić :D. Bardzo dobrze, bo opisy wychodzą Ci najlepiej :).
Szczerze mówiąc... zapomniałem, jak skończyło się A Neverending Dream [!], więc możesz mnie jeszcze zaskoczyć. Mam nadzieję, że Wiktor nie dostanie dużego wyroku i będzie mógł nadrobić stracone lata ;).
Moja ocena to oczywiście 11
A Silver witam wśród wybrańców :D
:D
Ten odcinek ma taką "kończącą" wymowę? :O
Nie nie...po prostu widziałam, że AND się skończył się gdzieś w tym momencie i tak jakoś mi się napisało :rolleyes: i oczywiście mam nadzieję, że rozbudujesz tę historię o parę...naście rozdziałów :P
Więc...jak to nie koniec to życzę weny i czekam na next :)
śliczniee ; **
kocham cię za to <333 .
pięknie opisane uczucia <33
czekam na więcej ♥
Dzięki.
Dzisiaj żadne mistrzostwo, ale postaram się, żeby kolejne odcinki ogólnie wypadły lepiej.
XIX
Jeszcze tego samego dnia, zaraz po spotkaniu w więzieniu, dziewczynka mogła widzieć się z babcią. Miała jej wiele do powiedzenia, lecz za najważniejszy cel postawiła sobie rozmowę o jej ojcu. Podejrzewała, że jest to bardzo bolesny temat dla niej. Wiktor nie był wzorowym dzieckiem, przysporzył jej wiele trosk, ale przecież kochała go, a przynajmniej Lily w to wierzyła. Tak jak w to, że miłość wszystko może wybaczyć. Ona sama się już o tym przekonała na własnej skórze. Teraz przyszła kolej na babcię.
Nie znała tożsamości porywacza, ale musiała się dowiedzieć i zapłakać nad nim po raz ostatni. A potem… Potem jej żal odpadnie, bo Wiktor poprawi się i odpokutuje wszystko. Przynajmniej takie nadzieje żywiła Lily.
Zastała ją w ogródku, pracującą na grządkach.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1901.jpg
Ubrana w stare, zniszczone ciuchy, z włosami w nieładzie nawet bardziej przypominała jej babcię, aniżeli ta schludna dama jedząca wraz z nią śniadanie.
Teraz, zajęta swoją robótką, nawet nie usłyszała kroków dziewczynki. Ta stała, wpatrując się w staruszkę.
Jej ręce, opalone, spracowane, sprawnie wyrzucały chwasty do wiklinowego koszyka. O czym myślała? Była tak cicha i spokojna. Patrząc na nią miało się wrażenie, że robi wszystko automatycznie, bez zastanowienia, że jest wyłączona z rzeczywistości. Jak w transie.
- Babciu? – odezwała się, na co kobiet gwałtownie się obróciła.
- Lily, dziecko, co ty tu robisz? – jej głos nie zdradzał emocji, aczkolwiek nie trudno zgadnąć, że zdziwił ją widok wnuczki.
- Wypisali mnie ze szpitala dzisiaj – odpowiedziała. – Muszę ci coś powiedzieć.
- Tak, tak… - powoli podniosła się z klęczek. – Niech tylko się ogarnę…
- Nie, nie musisz – wtrąciła. – Chcę ci tylko opowiedzieć o wypadku, ale i o czymś jeszcze.
- Siądź sobie, kochanie – wskazała na ławeczkę pod ścianą domu. – Chciałabyś coś pić? A może zjeść?
- Nie, dziękuję– odmówiła grzecznie. – Ja tylko na chwilkę, bo panna Mary zaraz przyjedzie.
- Dobrze, zatem opowiadaj – rzekła, po czym zajęła miejsce obok dziewczynki.
Lily opowiedziała jej całą historię od początku. Zatrzymała się dopiero przy tym fragmencie o zeznaniach.
- Chciał, żebym z nim porozmawiała – mówiła. – O czymś ważnym.
- Co to było? – mina kobiety wyrażała ciekawość. Trochę się już nasłuchała o tym Mistrzu. Wzbudził jej zainteresowanie.
- Dużo o tacie - że go zna, że chciał mnie przeprosić. Gdy to mówił, był strasznie dziwny. I… to ON mnie przeprosił! Odwrócił się tyłem do mnie, ściągnął perukę i okulary. Babciu, ten Mistrz to mój tata! – krzyknęła i wyczekująco wpatrywała się w rzekomą matkę złoczyńcy.
Ta po prostu się rozpłakała. Jakby od razu uwierzyła… Może ona tez to przeczuwała i teraz jej potwierdzone przypuszczenia nie potrzebowały wątpliwości? Czy to miał być ten ostatni płacz nad jej synem?
- Babciu… - szepnęła nieśmiało dziewczynka.
- Muszę się z nim zobaczyć – wychlipała. – Jak najszybciej.
- Jest w areszcie śledczym – powiedziała. – Widzenia są codziennie do piątej. Ale… Co mu chcesz powiedzieć?
- To, co mówiłam mu przez tyle lat… - w jej głosie wyczuwało się gorycz. – Chociaż nie wiem, czy teraz to coś da…
- Ale babciu… - dziewczynka próbowała bronić swojego ojca. – To jeszcze nie koniec!
Szybko opowiedziała dalszą część historii. Chciała ją przekonać do tego, że tata się zmienił i że nie jest już tym samym złym dzieckiem jak przed laty.
- Wybaczyłam mu – mówiła. – Tata naprawdę żałuje. Pewnie nie tylko tego, że nie chciał mnie, ale że był takim złym dzieckiem. Chce to wszystko naprawić. Naprawdę!
Od strony drogi odezwał się nagle znajomy głos - panna Kelley przyjechała po Lily. Blondynka grzecznie pożegnała się z babcią, nieświadoma, jak wielkie spustoszenie zostawia w duszy swojej babci.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1902.jpg
Miała wielką nadzieję, że pogodzą się. Tata bez przebaczenia babci nie będzie do końca szczęśliwy. A tym samym nie będzie miłości w jej rodzinie. A tego nie chciała najbardziej na świecie.
***
Następnego dnia miała wrócić do Stanów, zatem nie była w stanie się dowiedzieć, co postanowiła babcia. Wylot miały wcześnie rano i nie starczyło by im czasu, żeby zajrzeć do pani Muchomorek i się pożegnać. Lily, zaniepokojona troszkę, miała jednak cichą nadzieję, że wszystko poszło po jej myśli i że rozstaje się ze swoją rodziną tylko na jakiś czas…
Liv.. Zaskoczyłaś mnie.. :( Tak długo czekałam a tu taki krótki odcinek, ale wiem, że pewnie masz dużo na głowie więc nic nie szkodzi ;)
Co do odcinka..
Po pierwsze jak Lily się tam znalazła, rozumiem, że ze szpitala wróciła z panią Kelly i to ona ją przywiozła? (niby takie oczywiste ale dla pewności wolę zapytać :P)
A po drugie to Lily wiedziała, że wylatuje na następny dzień i nie pożegnała się z rodziną?
W sumie to mogłaś tą akcję trochę bardziej rozpisać ale nie chcę wymagać bo to Ty jesteś autorką :)
Życzę weny oraz czekam na kolejny odcinek (oby szybciej niż za miesiąc) :)
Mroczny Pan Skromności
15.10.2011, 11:01
Wchodzę na forum, patrzę... nowy odcinek, więc idę po coś do jedzenia [ach, te moje dziwne nawyki xD; Choćby po ścianach miały latać wymiociny, ja i tak muszę jeść przy czytaniu :P]. Siadam i... odcinek kończy się, zanim zaczynam jeść.
KRÓTKO!
A tak poza tym, to kolejny odcinek, z którego nic nowego nie wynika [można odnieść wrażenie, że to tylko "zapychacz"]. Tak, wiemy, wszyscy wybaczyli Wiktorowi i chcą, żeby się zmienił i wyszedł na prostą :P.
Technicznie jest w porządku :). Nie ma większych błędów, opisy są, jak zawsze, bardzo ładne.
Ocena jak zwykle :D.
Za krótko! Zdecydowanie za krótko.
A sam odcinek ładny ;). Choć też zastanawia mnie, czemu Lily się nie pożegnała, skoro wiedziała, że później już nie będzie na to czasu...
Czekam na następną część (dłuższą) i oby pojawiła się szybciej niż ta :P.
Właśnie miałam się pytać o następny odcinek :)
Więc zadowolona z tego, że w końcu go dodałaś, siadam wygodnie i co...? Przyłączam się do narzekań "za krótko" ;)
Oczywiście wiem, że pewnie masz dużo ważniejszych spraw na głowie, ale jak już piszesz to (proszę) rozwiń akcję :rolleyes:
Co do treści to nie jestem w stanie za dużo napisać na ten temat ze względu na ubogą treść a wszystko to co chciałam wymienić opisały osoby wyżej :(
Mogę dodać od siebie, że drugie zdjęcie jest bardzo ładne :) jak nie z Simsów :P
To chyba tyle...czekam na następną, bardziej rozbudowaną część :)
Świetny odcinek!. Tylko troszeczkę za mało :D .
Tak właściwie to się strasznie zastanawiam, jak można przelać tyle uczuć na opowiadanie . Jesteś genialna :* .
zdjęcia są świetne - nic dodać nic ująć :) .
11/10
Bonusik.
Zadedykuję go wszystkim, którzy wspierają mnie, świadomie czy nie, w pisaniu: tu jest także miejsce dla Was, komentatorzy. Za wszystkie miłe słowa, które padły pod adresem moim lub którejkolwiek z moich opowiastek, OGROMNE dzięki! =)
Mam nadzieję, że prawie 3,5 strony Was zadowoli =)
Następnego dnia
Wiadomość strażnika bardzo go zdziwiła, wszak ostatnie widzenie, w dodatku z Lily, miał wczoraj. Zastanawiał się również nad tożsamością odwiedzającej go kobiety – ta bowiem prosiła, żeby nie ujawniać jej imienia i nazwiska.
Miał pewne podejrzenia – jeśli Lily była dzisiaj albo wczoraj u swojej babci, to pewnie zastanie na sali albo matkę albo Anię. Zresztą nie miał pomysłu, kto inny chciałby się z nim spotkać.
Jeśli zaś to matka, czy chciała tylko dowiedzieć się czegoś więcej o ich obecnej sytuacji? O jego nieznanym dziecku, które porzucił i które w cudowny sposób się odnalazło? Czy znowu będzie musiał słuchać jej „kazań” i widzieć jak płacze?
Znowu… Znowu przez niego.
Miał rację. Od razu rozpoznał jej twarz, chociaż w ciągu tych trzynastu lat zdążyła się bardzo zmienić.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1901_1.jpg
Niegdyś piękne, złote włosy straciły swój kolor niemal zupełnie, na twarzy miała jeszcze więcej zmarszczek i znacznie schudła w ciągu tych lat. Najwyraźniej była tak samo zaniepokojona jak on, a już na pewno bardziej wystraszona. Jak ona to przyjęła, że jej syn to kryminalista o kamiennym sercu?
Szczerze mówiąc, widząc ją siedzącą przy stoliku, miał ochotę wyjść. Nie był przygotowany na to spotkanie, nie był nawet pewien, czy chce z nią rozmawiać. Złe wspomnienia z młodości wciąż pozostawały żywe w jego głowie. Odzywały się i mąciły wszystko. Nie chciał wyglądać na wściekłego, nie chciał krzyczeć, ale też nie wiedział, jak się zachowa, czy się opanuje. To zależało też od intencji odwiedzin.
Szedł z głową spuszczoną w dół – byle tylko nie spotkać jej wzroku. Tego najbardziej nie znosił. Po śmierci ojca zawsze widział w tych ciemnych oczach smutek, troskę, strach i pogardę złych czynów jej starszego dziecka. Wcale nie rzadziej były one zaszklone od łez. Tak, matka często płakała, nie tylko z jego powodu. Jej łzy były jednym z obiektów drwin młodego gniewnego, który uważał, że mogłaby być dzielniejsza, tym bardziej, że nie miała już tego swojego męża-anioła, który potrafił ją pocieszyć i uspokoić. W zamian dostała od losu rozwydrzonego młodzieńca, którego trzeba było wychować i który opierał się jej miłości jak tylko się dało, rujnując ją doszczętnie.
Przegrała walkę. Przegrała, bo nie miała już siły walczyć.
Tak było kiedyś, kiedy mieli siebie na co dzień. Nagle spotykają się po tylu latach i mają ze sobą rozmawiać?
Czuł jej wzrok na sobie. Uczucie, którego tak nie znosił. Jakkolwiek potrafił sobie radzić z tym, gdy ktoś inny patrzył na niego, tak przy niej po prostu wewnętrznie kapitulował.
W końcu zrozumiał, że boi się. Może rozgrzebywania starych ran, może jej łez? Wszytko to składało się na jedno słowo: matka. Jej się bał.
Ostrożnie zajął miejsce naprzeciwko niej, cały czas starając się nie patrzeć w jej stronę. To były ostatnie chwile wytchnienia – czuł, że zaraz zacznie się piekło.
- Dzień dobry – przywitał się bez uczucia.
- Patrz na mnie, gdy do mnie mówisz.
Zaczęło się. Tak, tego też nie cierpiał. Chociaż nie mówiła tego czysto rozkazującym tonem, coś jednak wyczuł w jej głosie.
Podniósł oczy i począł wpatrywać się w jej twarz.
Stara, opalona, nieładna. Budząca współczucie. O, tak, to właśnie poczuł. Powoli śledził wzrokiem każdy jej szczegół od podbródka aż po czoło. Oczywiście omijając oczy.
- Od razu lepiej – powiedziała ta, niemal od razu. – Dzień dobry. Więc to ty jesteś Mistrzem?
To pytanie wypowiedziane przez nią brzmiało tak strasznie dziwnie, obco. Mówiła o nim, ale czuł, jakby Mistrz był kimś zupełnie innym i nie miał z nim, Wiktorem, nic wspólnego.
- Tak, jestem, a właściwie byłem – odparł.
- W takim razie kim teraz jesteś?
Dziwne pytania to coś w jej stylu, przypomniał sobie. Był ciekaw, jak się potoczy dalej ta konwersacja.
- Jestem Wiktor. Wiktor Muchomorek.
Ta zaczęła przyglądać mu się bacznie. Zupełnie jakby chciała poznać jego wnętrze.
- Nie patrz tak na mnie – rzekł, zniesmaczony. – Przecież znasz mnie.
- Nie wydaje mi się. Znałam kiedyś Wiktora, to był mój syn, ale słuch po nim zaginął dziesięć lat temu.
- Proszę, skończ. Zaraz się kończą odwiedziny, a ty marnotrawisz czas na jakieś głupoty.
- Mówisz zupełnie tak jak on. Ten sam ton, jakbyś był panem wszystkiego, chociaż nim nie jesteś, i brak szacunku dla rozmówcy.
- Proszę cię, przejdźmy do konkretów…
- To są konkrety. Chcę cię poznać. To jest cel mojej wizyty.
- Daj spokój. Znasz mnie lepiej niż ja siebie samego, pamiętasz więcej momentów z mojego życia niż ja…
- Mylisz się.
- Niby dlaczego? Pamiętasz jak byłem mały i inne rzeczy, o których ja dawno zapomniałem.
- Nie, gdybyś był na przykład moim synem, to owszem, powiedziałabym, że pamiętam, ale…
- Przecież nim jestem, do jasnej cholery!
Krzyknął. Chwilę potem podszedł strażnik.
- Panie Muchomorek, inni tu też rozmawiają, mógłby pan spuścić z tonu.
- Tak, jasne – odburknął.
- Tak, mój syn też lubił krzyczeć – ciągnęła staruszka, gdy mężczyzna odszedł.
- Mamo, jak ci mam to powiedzieć?!
- Mamo? Teraz się chyba na rodzica płci żeńskiej mówi „stara”, nie?
- Może. Ja tak nie będę mówić.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę. Nie chciałbym, żeby moje dziecko mówiło do mnie „stary”.
- Masz dziecko? Mój Wiktor nie miał…
Zaczął rozumieć o co jej chodzi.
- To jestem ja, Wiktor, tylko nie wiesz o mnie wszystkiego…
- No tak, nie wiem. Może mi opowiesz?
- Mamo, to nie jest temat na taką rozmowę…
- W takim razie co mi chcesz powiedzieć?
Zatkało go. Przecież to nie on chciał z nią porozmawiać, tylko na odwrót.
- Ale to ty…
- Więc TY nie masz mi nic do powiedzenia? To, że Tania nie żyje, że masz dziecko, że wróciłeś do Polski i stałeś się tym, kim się stałeś, to jest NIC?
- Ale o tym już wiesz.
- Chciałabym to usłyszeć od ciebie.
Chcąc nie chcąc zaczął opowiadać, zaczynając od tego, co się działo po jego ślubie z Tanią aż do dnia dzisiejszego. Starał się pomijać szczegóły swojego drugiego życia, nie wspominać ludzi, których skrzywdził już jako Mistrz. To były jego losy – historia mężczyzny, więźnia własnego sumienia, wyrzucającego mu wiele, wiele złych rzeczy, jakie zrobił. Które przypominało mu o tych wszystkich, których zranił. Było ich sporo. Sporo twarzy, imion, nazwisk, charakterów i dusz… Na każdej z nich zostawił znamię, kawałek siebie. Niestety, zawsze ten gorszy. Nikt tak naprawdę nie znał jego lepszej strony, wręcz wątpliwe było, by kryminalista kryjący się pod pseudonimem Mistrz w ogóle coś takiego posiadał. Są na świecie niegodziwcy, bezdusznicy, żywiący się ludzkim cierpieniem i których łzy bliźnich bawią, a krzyki i błagania są jak piękna muzyka, którą można słuchać w nieskończoność. Po okrutnej śmierci Tanii nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc zawrócić na dobrą drogę, narodzić się na nowo, rozpocząć inne, lepsze życie. Jego wybawienie miało nadejść wiele lat później, gdy osoba, której z całego serca nienawidził, jego własna córka, ponownie wkroczyła do jego życia, jako nic niewarte ani nic niemające do zaoferowania dziecko. Tak widziałby ją każdy inny porywacz i, wykorzystując jej słabość, wykończyłby ją być może i fizycznie i psychicznie, unosząc się dumą. Role się odwróciły - bolesne wspomnienie śmierci ukochanej i zostawienie małej Lily na łaskę i niełaskę ludzi wykończyły Mistrza. Odwaga tego niczego nieświadomego jeszcze dziecka, jedna rozmowa wystarczyły, żeby zaczęło się piekło. Wtedy rozpoczęła się powolna i bolesna śmierć Wiktora-złoczyńcy. Niemal wygojone rany zaczęły ponownie piec, a dawno zapominana i znienawidzona przeszłość wróciła z zakamarków pamięci, by dręczyć go tak długo, aż nie naprawi wszystkiego. To miała być jego pokuta za swoje własne życie, za zapomnienie, za nieodwracalne błędy, których popełnił wiele.
Spotkanie po wielu latach z matką – kobietą, która nigdy nie przestała kochać i nigdy nie zapomniała, ale wybaczała wszystko, miała być kolejnym etapem jego katharsis – kolejnych bolesnych chwil, kiedy opowiadając jej o nieznanej tożsamości jej syna, musiał umiejętnie dobierać słowa i czuć okropny, wewnętrzny wstyd. Słysząc swój własny głos i rozumiejąc słowa zdał sobie sprawę, że osobą, o której mówi, jest on sam. Nienawidził tego człowieka, ogarniało go obrzydzenie na wspomnienie tego, co zrobił. Musiał zważać na słowa, żeby nie wypowiadać wszystkiego – serce jego stawało się wtedy jakby cięższe i było mu tak okropnie wstyd, jak nigdy przedtem. Pierwszy raz w życiu patrzył na to z takiej perspektywy i pierwszy, naprawdę pierwszy raz, żałował.
Kiedy ból na duszy stawał się nieznośny, przerywał, brał kilka oddechów, po czym próbował kontynuować.
Wiedział, że matka wpatruje się w niego, nie potrafił jednak i nie chciał odczytać wyrazu jej twarzy. Bał się, że gdy już skończy, ta odwróci się od niego i, niemniej zawstydzona, odejdzie, zostawiając go niemal przed bramami piekła. Jego własnego, którego on był budowniczym i panem.
Chociaż oczy miał otwarte i głowę spuszczoną, nie widział niczego innego prócz obrazów z przeszłości. Nie potrafił się od nich uwolnić, wręcz nie miał na to siły. Ta została zmagazynowana i wykorzystana do jego własnej, szczerej i jak najprawdziwszej spowiedzi. Tylko to się teraz liczyło – wyrzucić to z siebie, przecierpieć i nigdy więcej do tego nie wracać. Żeby to piekło się skończyło, żeby, oczyszczony do końca, mógł stworzyć siebie na nowo.
W pewnym momencie przestał mówić. Bił się w duchu ze samym sobą, żeby powiedzieć coś jeszcze, ale nie mógł. Jego dyszenie po chwili przeobraziło się w płacz.
Natychmiast wstał i przez zamglone oczy odszedł parę kroków od stolika. Miał nadzieję, że szybko mu przejdzie, ale mylił się. Stojąc z dala, w niemal pustej sali, wypłakiwał te momenty swojego życia, których słowa nie były w stanie wyrazić.
Chwilę później poczuł czyjąś dłoń położoną na jego ramieniu. Odwrócił się i zobaczył swoją matkę.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1901_2.jpg
Chociaż nie widział wyraźnie, mógł dostrzec piękny, złoty odcień jej długich loków, czystą, młodą jeszcze cerę, pomalowane jak zawsze ciemne oczy i różowe wargi. Miała na sobie swoją ulubioną sukienkę, w której lubiła siadać do ich wspólnej kolacji i którą często miała ubraną, gdy wychodziła, trzymana za rękę przez swojego męża, na wieczorny spacer po ich małym ogrodzie, gdzie potrafili przegadać pół nocy, zatopieni w ciemności bezgwiezdnych nocy.
To była mama, którą stracił dawno temu. Tak zapamiętał kobietę, którą kochał całym swoim dziecięcym sercem. Odnalazł zapomniany obraz, którego nigdy wcześniej nie mógł przywołać, chociaż bardzo chciał.
Tak, jej mógł powiedzieć wszystko, tak jak kiedyś.
- Mamo, byłem bardzo złym dzieckiem i jest mi straszne wstyd za to, co zrobiłem i tobie i innym. Przepraszam… - wyłkał, kładąc głowę na jej ramieniu i czując, jak jej delikatne ręce zaciskają się wokół niego.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1901_3.jpg
I wtedy, kiedy pierwszy raz od wielu, wielu lat mógł się do niej przytulić, zrozumiał, że to koniec. Wiktor-złoczyńca, raz na zawsze, umarł w jej ramionach.
Widzę, że krytyka na Ciebie działa. Kilka komentarzy, których nie chciałaś i wzięłaś się za siebie :) Gratuluję, uratowałaś się :)
W sumie było jak w takim spokojnym śnie przez które tak bardzo lubię przechodzić. Czytało się bardzo lekko. Aż trudno uwierzyć. Szczegółowo się rozpisałaś opisując każdy detal i emocję - podziwiam Cię, naprawdę..
I jeszcze jedno, co do dialogu.. Mogłam nawet wyobrazić sobie ton osób wypowiadających te słowa - mistrzostwo ;)
Mroczny Pan Skromności
17.10.2011, 04:59
- W takim razie kim teraz jesteś?
[...]
- Jestem Wiktor. Wiktor Muchomorek.
W tym momencie prawie się roześmiałem xD. Wiem, za musiałaś mu pozostawić to nazwisko, co nie zmienia faktu, że brzmi zabawnie :P.
Moim zdaniem był to, jak na razie, najlepiej napisany fragment. Wszystko tak pięknie zostało opisane, dialogi również mnie zachwyciły... W zasadzie, to wszystko, co mam do napisania.
Ocena: 12 :D.
To jest piękne . :* .
czyta się lekko, i można sobie nawet wyobrazić ze szczegółami całą ich rozmowę, a uczucia i emocje są opisane tak, że aż brak mi słów.
Warto było czekać <3
i tak jak ci napisałam to jest świetna opowieść .
12
Ten "powrót do przeszłości" bardzo udanie Tobie wyszedł. Cieszę się, że już nie ma Mistrza.
Aczkolwiek drażniła mnie na początku taka niby obojętna, oziębła postawa matki. Przecież wiedziała, że Wiktor czuje skruchę, więc dlaczego chciała go zranić?
Piękny tekst :). Dobra jesteś w opisach, ale o tym już wszyscy wiemy :P.
Czytało się lekko. Czuło się, jak by się było w centrum wydarzeń.
A najbardziej podoba mi się końcówka i ostatnie zdjęcie - takie metaforyczne, powrót do dzieciństwa :). Lubię takie chwyty :P.
Tylko czemu to jest bonus a nie odcinek?
Dziękować ; D
Szczegółowo się rozpisałaś opisując każdy detal i emocję - podziwiam Cię, naprawdę..
Czymś musiałam zapełnić odcinek :D
Miałam najmniejszy wkład w tworzenie tego odcinka tak naprawdę, bo tylko myślałam i pisałam, a wyobraźnia działała jak chciała xD
Przecież wiedziała, że Wiktor czuje skruchę, więc dlaczego chciała go zranić?
Nie tyle chciała zranić, ile doprowadzić do pojednania w dość, że tak powiem, konkretny sposób. Musiała na własne oczy zobaczyć, że żałuje. Nie znaczy to jednak, że nie uwierzyła Lily.
Ostatecznie jednak osiągnęła swój cel i pomogła Wiktorowi zrzucić ciężar winy.
Tylko czemu to jest bonus a nie odcinek?
cieszę się, że nie opisujesz punktu widzenia tylko i wyłącznie Lily (choć to o niej jest AND ;D)
Punkt widzenia zmieniam tylko przy bonusach. Tak poza tym będzie tylko Lily, bo to ona jest najważniejsza w tym FS, chociaż nie jest jedyną główną postacią.
Tylko w bonusach w drugiej części na pierwszy plan wychodzi Wiktor ;]
Łooo! Ale się wczułaś :) zmotywować Cie trochę a wena sama przychodzi ^^
Opis jest bardzo piękny. Sama nie wiem jakim cudem znalazłaś tyle określeń żeby oddać uczucia Wiktora.
Dialog też Ci się udał :)
Można było sobie wszystko dokładnie wyobrazić jakby się oglądało film ;)
Oby więcej takich bonusów ;)
No świetne. Ciekawe opisy, interesujące dialogi, świetne zdjęcia i klimat! Stylistyka, interpunkcja i ortografia ci nie straszne :)
Kocham to <3
Jak ty to wszystko pięknie opisujesz! Widać, że wczuwasz się w to opowiadania. Jest przesycone emocjami. Zazdroszczę.
Masz ogromny talent.
rudzielec
23.10.2011, 08:46
Nareszcie i ja tu dotarłam :P
Na początku się zdziwiłam, że niby co to ma znaczyć taki krótki odcinek (:D) ALE! jak zobaczyłam na następnej stronie "mały" bonusik, to niezmiernie się ucieszyłam ;)
w odcinku 19-stym, rzuciło mi się w oczy małe powtórzenie:
]Blondynka grzecznie pożegnała się z babcią, nieświadoma, jak wielkie spustoszenie zostawia w duszy swojej babci.
niby nie są to dwa takie same wyrazy, ale jakoś dziwnie to brzmi :P
Co do samego odcinka, to byłam właśnie bardzo ciekawa, co czuje matka Wiktora, pozostawiona sam na sam, ze swoimi myślami. Niby w bonusie nie jest to tak typowo opisane, bo wszystkie jej odczucia, "ujawnia" sam Wiktor, ale doskonale wyczułam poprzez nie, jej ból smutek i cierpienie.
No i ta rozmowa, taka oschła, pełna smutku i żalu. Mistrzowsko to opisałaś ;)
Czuł jej wzrok na sobie. Uczcicie, którego tak nie znosił.
literówka Ci się wkradła :)
No nic, co chciałam powiedzieć, to powiedziałam, teraz czekam na następny odcinek :)
przy okazji muszę zabrać się za swoje romansidło, może najdzie mnie wena w najbliższym czasie ;p
Dziękuję :]
XX
Minęło kilka miesięcy od powrotu Lily do szarej codzienności życia sieroty – zaczęła się szkoła, namnożyło się kłopotów. Może dla innych zupełnie błahych, ale przecież każdy na różnym etapie życia zmaga się z czymś trudnym. U Lily jednym z takich „zmartwień” był cały czas los jej ojca. Dostawała od niego regularnie listy z informacjami o przebiegu rozprawy, która się przeciągała… A przynajmniej ona odniosła takie wrażenie, bo w żadnym nie było wspomniane o jej zakończeniu. Nie podejrzewała ojca o kłamstwo, zresztą nie miała pojęcia, jak to wszystko się odbywa. Czekała cierpliwie, ale tej cierpliwości z każdym dniem było coraz mniej. Za to narastał w niej niepokój. Zbliżały się święta. Pomijając fakt, że miała się nadarzyć kolejna okazja do napisania listu do św. Mikołaja, miała nadzieję, że Wigilię spędzi już w Polsce z rodziną, już nie jako sierota, dziecko niczyje, tylko w świetle prawa córka, wnuczka i bratanica, że będzie mogła znowu spotkać się z przyjaciółką… A to wszystko było tak piękne, a zarazem tak niepewne! Ale musiała czekać…
Ta zima zaczęła się wyjątkowo srogo. Jednej nocy spadło tyle śniegu, że ludzie ledwo co mogli się wydostać ze swoich domostw. Temperatura powietrza drastycznie spadła, a świat się dosłownie wybielił.
Zmiany te dotkliwie odczuli mali mieszkańcy jednego z sierocińców w Mieście Aniołów. Trzeba było oszczędzać na opale, a tego nie było za wiele i musiał w dodatku starczyć przynajmniej na połowę sezonu. Momentami dzieci musiały wręcz odrabiać zadania w swoich kurtkach, żeby było jako tako ciepło. Nikomu nie podobała się ta sytuacja, tym bardziej, że wszyscy byli tak naprawdę bezradni. Zarówno dzieci, jak i dyrekcja, która nie dostała dopłaty na ogrzewanie ośrodka.
Pannie Williams ten ciężki okres przysporzył niezłą okazję do marzeń. „Jakbym była w Polsce, na pewno tata postarałby się, żeby w domu zawsze było ciepło”, myślała wtedy, gdy musiała założyć sweter na inną, wcale nie taką cienką, bluzkę. Oczywiście, jak to o tej porze roku, jej koledzy i koleżanki zaczęli chorować. Wiedziała, że ją też to czeka, ale modliła się, żeby jak najpóźniej. Gdyby ktoś miał się po nią zjawić, przecież nie zabierze jej z czterdziestostopniową gorączką, toną chusteczek, łóżkiem i lekarstwami.
Dzielnie wytrzymywała to wszystko, aż do pewnego grudniowego wieczoru.
***
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/20_01.jpg
Lily siedziała sobie jak gdyby nic nad zadaniem z angielskiego w świetlicy, gdy nagle usłyszała, że ktoś woła ją po nazwisku. Odwróciła głowę w stronę drzwi i zobaczyła jedną ze starszych koleżanek, mającą koło trzynastu lat. Ta podeszła do niej i poleciła jej udać się do gabinetu pani Kelley. Chociaż Lily pytała, w jakiej sprawie, dziewczyna nie była w stanie udzielić jej odpowiedzi. „Panna Kelley kazała mi cię zawołać”, i to było wszystko, co usłyszała w ramach wyjaśnień. Blondynka zostawiła gramatykę i pospiesznie udała się w stronę pokoju.
Nieśmiało zapukała, a po chwili niepewnym krokiem weszła do środka.
Na wprost drzwi stało drewniane, białe biurko z mnóstwem papierów, komputerem i stojącą obok niego wychowawczynią. Ta ujrzawszy Lily uśmiechnęła się promiennie.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/20_02.jpg
- Masz gościa – rzekła, po czym skierowała wzrok na mężczyznę siedzącego nieopodal na kanapie.
- Tata? – dziewczynka wpatrywała się w niego niedowierzająco. Pamiętała jego wygląd, ale to nagłe spotkanie zupełnie wytrąciło ją z równowagi. Przecież nic nie wspominał, słówka nie pisnął o przyjeździe do USA!
- W świetle prawa już twój tata – odparł Wiktor.
Dopiero teraz uwierzyła, że to się dzieje naprawdę. Przyjechał po nią, zabiera ją stąd! Już nie jest sierotą!
Bez zastanowienia, w szaleńczej radości rzuciła się mu w ramiona. Łzy szczęścia spływały po jej twarzy niby wodospad. On też nie mógł ukryć wzruszenia.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/20_03.jpg
Tak, teraz mógł sobie na to pozwolić.
W końcu byli razem!
Gdy emocje opadły, Wiktor wyjaśnił jej wszystko. Dostał wyrok w zawieszeniu, a dzięki znajomościom udało mu się załatwić adopcję. Nie wspominał nic o tym, bo chciał jej zrobić niespodziankę. „Udało ci się!”, usłyszał od niej. Tak, tego właśnie chciał.
Sam zresztą do końca nie wierzył, że to – jego spotkanie z Lily - dzieje się naprawdę. Dopiero wtedy, gdy ściskał w ramionach to najukochańsze stworzenie, czuł, że wygrał. Było to zwycięstwo nad przeznaczeniem, strachem, niepewnością i okrutną przeszłością, która pozostawiła po sobie wiele ran. Te jednak na moment przestały istnieć – jakby w końcu, raz na zawsze, się zabliźniły. W tym momencie nikt nie myślał o tym, co było kiedyś. Teraz, w tym momencie, liczyło się jutro - jutro, w którym ich marzenie miało się spełnić.
Mroczny Pan Skromności
25.11.2011, 18:49
Wreszcie coś nowego :D
Oczywiście, jak zawsze, w tekście mamy mnóstwo uczuć. Fajnie, że Wiktorowi udało się uzyskać prawo do Lily :)
Pod względem języka wszystko w porządku ;).
Czy to już ostatni odcinek, czy jeszcze coś będzie?
Edit: WTF!? JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE CHCIAŁO MI SIĘ OD RAZU PRZECZYTAĆ I SKOMENTOWAĆ!?
Krótki ale treściwy :)
Cieszę się z ich szczęścia. Nie wiem dlaczego, ale dopiero teraz polubiłam Wiktora. Nawet wcześniej gdy okazał skruchę to nie mogłam się do niego przekonać
Jak zwykle wszystko pięknie opisałaś i zdjęcia jakieś takie jakby bardziej radosne mi się wydają :P
Czy to już ostatni odcinek, czy jeszcze coś będzie?
Mam nadzieję, że nie!
I dlaczego do licha, tak mało komentarzy pod odcinkiem?! :O
popieram...
rudzielec
27.11.2011, 10:02
Jeeej... to zakończenie mnie rozkleiło :<
Ciesze się, że Wiktor w końcu ogarnął swoje życie i stał się (w świetle prawa!) ojcem tej małej ślicznotki ^^
Szkoda, że tak krótko, ale nie będę długości krytykować, bo sama od prawie dwóch miesięcy nie jestem w stanie zebrać się, by skończyć odcinek swojego romansidła :P
Opis uczuć <3 wielbię Cię za to :D Chciałabym umieć opisywać uczucia w taki sposób :rolleyes:
Nigdzie nie widziałam napisu KONIEC więc liczę, że przeczytam tutaj coś jeszcze, więc napiszę tradycyjnie, że czekam na ciąg dalszy ;)
I dlaczego do licha, tak mało komentarzy pod odcinkiem?! :O
I dlaczego do licha, tak mało komentarzy pod odcinkiem?! :O
Też się zastanawiam ;)
Wreszcie coś nowego :D
Ej, teraz jak to czytam to widzę ukryty podtekst xD (odnoszący się do ostatnich "dzieł" tu wstawionych) Albo niepotrzebnie robię nadinterpretację :D
Jak zwykle wszystko pięknie opisałaś i zdjęcia jakieś takie jakby bardziej radosne mi się wydają :P
I pomyślcie teraz, że to wszystko jest zaplanowane :]
Dementuję pogłoski, jakoby to miał być ostatni odcinek.
I dziękuję za komentarze :)
hellraiser
28.11.2011, 12:59
Bardzo ładny odcinek, jak zwykle zresztą chyba. Fajnie, że wszystko w tej historii idzie ku coraz lepszemu, że Lily wkońcu może być ze swoim ojcem (LOOL, ja coś takiego piszę, omg). Długości się nie czepiam. Zdjęcia boskie, uważam jak Silver, że jakieś takie radośniejsze są :)
I cieszę się, że dementujesz pogłoski, jakoby ten odcinek był ostatnim ;p
Liv, to jest genialne ! Jak zwykle tekst jest przesiany uczuciami bohaterów, ale tym razem naprawdę "lekko" to się czytało.Nie odpowiada mi jedynie długość odcinka :(
Tak rzadko tu zaglądam, że nawet nie zauważyłam, że pojawił się odcinek :O... Czemu się nie upominasz :P?
Ładnie Ci to wyszło :D. Opisy i zdjęcia jak zawsze piękne.
Oczywiście najbardziej podoba mi się sama końcówka :). Masz do nich talent :).
I cieszę się, że to nie jest ostatni odcinek :D! Tym razem nie zwlekaj tak długo :P.
Panna Lawenda
02.12.2011, 15:00
Liv, czytam to FS od samiutkiego początku. Jak tylko pojawił się najnowszy odcinek - czytałam. Dziś postanowiłam, że WRESZCIE wyjdę z ukrycia i skomentuję :)
Cóż mogę powiedzieć? Chyba dobrze wiesz, że to FS jest naprawdę świetne (a jeśli nie - to teraz już wiesz) i odwaliłaś kawał porządnej roboty. Chyba twoją najmocniejszą stroną jest opisywanie uczuć. Robisz to perfekcyjnie! Fabuła również nie jest nudna, nawet dla mnie, choć przeczytałam całe AND. I ani przez chwilę nie myślałam "Cholera, niech to się już skończy", a przy niektórych opowiadaniach/fotostory/książkach coś takiego przemyka mi w głowie. Największą wadą tego FS jest długość odcinków. Jesteś tak dobra w tym co robisz, że dłuższe odcinki z pewnością nie odstraszyły by czytelników. Gdy skończę odcinek myślę "Co?! Już?!". Bardzo lekko się czyta twoje dzieła i aż smutno się zrobiło, że zbliżamy się do końca. Masz zamiar zrobić dłuższą przerwę czy już coś masz w zanadrzu? ;) Bo chętnie bym poczytała coś jeszcze twojego. TAK, TAK, chociaż czytałam już trzy twoje FS, to nadal czuję niedosyt. To chyba dobrze, prawda?
W każdym razie ze ZNIECIERPLIWIENIEM czekam na następny odcinek.
Mnie tam nie przeszkadza, że odcinek jest krótki. Nawet się z tego cieszę. Dobrze, że już wyklarowała się sytuacja z ojcem dziewczynki.
Fajne jest, że zbliżają się święta zarówno w Twoim FS jak i w rzeczywistości :)
Następny odcinek będzie ostatnim?
Ta zima zaczęła się wyjątkowo srogo. Jednej nocy spadło tyle śniegu, że ludzie ledwo co mogli się wydostać ze swoich domostw. Temperatura powietrza drastycznie spadła, a świat się dosłownie wybielił.
Lekka przesada. Zimy w LA są raczej wilgotne i łagodne. Rzadko tam pada śnieg, a jeśli nawet to jest jego niewielka ilość. Podobnie temperatura średnio wynosi tam w zimie ok. 20 st. C.
Czemu się nie upominasz :P?
Ze skromności :]
Cześć, Di! ; D
Miło widzieć, że ktoś z moich "starych" czytelników (wszak za pół roku miną 4 lata od zaczęcia "Powrotu...") oprócz Libby i Gio jeszcze zagląda do moich FS :D
Jesteś tak dobra w tym co robisz, że dłuższe odcinki z pewnością nie odstraszyły by czytelników.
Wiem, ale po prostu przy tym FS w większości odcinków nie byłam w stanie się rozpisać tak jak trzeba :( (nie dało się, uwierzcie) Poza tym nie chcę też przesadzać z daremnymi opisami - doszłam do wniosku, że nie opłaca się opisywać pomieszczeń, które czytelnicy np. zobaczą na zdjęciach. Już nie mówiąc o tym, że w ogóle jakieś bezsensowne mi się wydaje pisanie opowiadania i robienia do tego zdjęć z gry, bo każdy czytelnik wyobraża sobie wszystko na swój sposób - jak przy czytaniu książki. Szkoda tylko, że ja jestem prawie że legendą tego działu ;(
Masz zamiar zrobić dłuższą przerwę czy już coś masz w zanadrzu?
Nie chciałabym rzucić pisarstwa, ale coraz mniej we mnie pisarki :( Dużo bardziej wolę teraz czytać książki, aniżeli samej coś pisać, co zresztą niezbyt mi idzie, bo zazwyczaj nie mam na to czasu, a nawet jak czas się znajdzie, to weny brakuje i wychodzą głupoty.
Aczkolwiek pomysły są, jakieś zaczątki tekstu i bohaterów-Simów też.
To chyba dobrze, prawda?
TO WIĘCEJ NIŻ DOBRZE! :D
Następny odcinek będzie ostatnim?
Zajrzyj do oryginalnego FS - tam jest odpowiedź.
Lekka przesada. Zimy w LA są raczej wilgotne i łagodne.
Anomalia pogodowa ;) No co, przecież u nas w maju dopiero co spadł pierwszy śnieg!
Dziękuję :)
Odcinek na dniach.
przeczytalam wszystkie odcinki tego fotostory, z niecierpliwoscia czekam na kolejne. bardzo lubie sposob w jaki piszesz, lekko sie czyta. zdjecia sa bardzo fajne, stanowia idealne dopelnienie do tekstu.
ciesze sie ze to nie jest ostatni odcinek, ale szkoda ze byl taki krotki :c
w koncu Wiktor wraca na wlasciwa droge. najbardziej bylo mi przykro z powodu smierci matki dziewczynki (nie pamietam w tej chwili imienia, wybacz ;)). zastanawiam sie tez co mogloby sie jeszcze wydarzyc :).
czekam na nastepny odcinek!
@up: dzięki :]
Dzisiaj możecie dać upust swojej wyobraźni, bo jest tylko jedno zdjęcie. No i moją kartkę graficzną na chwilę obecną szlag trafił, więc nie dałabym rady niczego więcej zrobić ;/
XXI
Czyli część II XX odcinka
Lily pożegnała się z koleżankami, z panią Kelley, dziękując równocześnie za opiekę przez te dziewięć lat, ale to nie były wszystkie osoby, którym chciała coś powiedzieć…
- Tato – poprosiła. – Chciałabym się jeszcze z kimś pożegnać…
- Z kim? – zapytał, zaskoczony.
- Z mamą – odpowiedziała.
Wiktor wiedział, co to oznacza i zdał sobie sprawę, że nie tylko Lily ma coś do powiedzenia nieboszczce Tanii… Zamówienie taksówki na cmentarz w San Mateo było jego zgodą na prośbę Lily.
Matka, żona i przyjaciółka, Tania Muchomorek, z domu Williams, pochowana była na cmentarzu w rodzinnym San Mateo – miasteczku położonym kilkadziesiąt kilometrów od Los Angeles.
Gdy przyjechali na miejsce, jedna rzecz bardzo rzuciła się dziewczynce i jej ojcu w oczy: cmentarz wydawał się być martwy, jakby za sprawą spoczywających tu ciał, i w dodatku zaniedbany. W ciemności wydawał się być bardzo posępnym miejscem. Drzewa, pozbawione przez zimę kolorowych barw, w wyobraźni dziewczynki nagle zaczęły odgrywać rolę potworów z strasznych filmów, które tylko czyhały na swoje ofiary, by w jakiś sposób je skrzywdzić. Lily, dziecku o wrażliwym serduszku i bujnej wyobraźni, ten widok nie służył. Zaczęła się bać tego miejsca. Myślała, że skoro pochowana tu jest jej mama, to musi tutaj być jak wiosną – kolorowo, pięknie, bez zasypanych alejek i drewnianych stworów.
W pewnym momencie spojrzała na tatę. Ten wydawał się zniknąć gdzieś, bo tylko wpatrywał się przed siebie, sprawiając wrażenie głęboko zamyślonego. A może on po prostu czuł to samo, co ona?
Pamiętał to miejsce – kiedyś Tania przyprowadziła go na grób swoich rodziców. To było ponad dziesięć lat temu! Zastanawiał się, czy teraz, wśród białych, prawie niemożliwych do zlokalizowania alejek znajdzie grób swoich teściów. Podejrzewał, że w pobliżu spoczywa jego żona. Pewności jednak nie miał – brak udziału w ceremonii pogrzebu zrobił swoje.
O tak, miał czego żałować. Dopiero od niedawna wszedł na nową drogę życia, nie zamknąwszy jeszcze starej, powiązanej z przeszłością w Stanach, jego nieszczęśliwym małżeństwem i feralnymi narodzinami jedynej, najukochańszej na dzień dzisiejszy córeczki.
Czuł, że musi stawić temu czoła, jakby to miało być ostatnie zadanie powierzonej mu misji odbudowy swojego życia.
Chwila się przedłużała. Zauważył, że Lily się niecierpliwi.
- Chodź, Lily – powiedział, po czym postawił pierwszy krok w stronę bramy cmentarnej.
- Tatusiu – zapytała dziewczynka. – Ty też się boisz?
Chciał odruchowo odpowiedzieć „nie”, ale coś go powstrzymało.
Faktycznie, bał się.
Odezwało się w nim nagle poczucie winy. Przecież Tania prosiła, wręcz błagała go o zaopiekowanie się Lily, żeby jej nie zostawił… Postąpił inaczej, wpatrzony w siebie i swoje interesy. Gorzko potem tego żałował. Przeprosił i odzyskał dziecko, ale wobec jego matki ciągle miał niespłaconą winę. Zawiódł ją, być może i udowodnił, że nie liczyła się dla niego… Czuł się tak, jakby miał stanąć twarzą w twarz z żywą, patrzącą smutno ukochaną, od której zapewne nie usłyszałby, jakim jest idiotą i draniem. Ona nie była taka – objęłaby go, rozpłakała się z radości i powiedziała, że już dawno mu wybaczyła, co było jeszcze bardziej nie do zniesienia. Jego cierpienie i żal wzrosłyby na sile, bo zrozumiałby, że miał takiego anioła przy sobie i nie zasłużył na tak przepełnione miłością przebaczenie.
Teraz to nie będzie tak wyglądało – nie ma jej. Przynajmniej nie fizycznie. Nie usłyszy jej głosu, nie poczuje jej ciepłych policzków przy swojej twarzy. Przez tyle lat tak bardzo mu tego brakowało… Wiedział, że to już nie wróci, jakąkolwiek żonę miałby. Z tego też względu nie myślał o powtórnym małżeństwie. Każdą kobietę porównywałby do Tanii i żadna nie sprostałaby jego wymaganiom. On nie chciał natomiast zranić nikogo więcej, a takie bezcelowe rozpamiętywanie może dla związku być zabójcze.
- Lily, ja się boję spotkania z mamą – odparł, ku zaskoczeniu dziewczynki. Spodziewała się innej odpowiedzi…
- Ale mama przecież nie żyje – powiedziała, zdziwiona. – Czego się boisz?
- Ale ona patrzy na nas z góry i słucha uważnie, co mamy jej do powiedzenia – wyjaśnił. – Chociaż nie zawsze odpowiada.
- Do mnie mama odezwała się – przypomniała sobie Lily. – Kilka razy widziałam ją w snach. W jednym z nich prosiła mnie, żebym ci wybaczyła.
- Miałaś cudowną mamę – rzekł.
- Tęsknisz za nią, prawda?
- Szalenie – odparł szczerze.
- Ja też, chociaż jej nie znałam – powiedziała. – Ale mamusia musiała być dobrą kobietą.
- Była aż za dobra – dopowiedział tata. – Chciałbym, żebyś wyrosła na taką mądrą i dobrą dziewczynę jak ona. To by mi zrekompensowało jej stratę.
- Może mi się uda – uśmiechnęła się dziewczynka, co wywołało tą samą reakcję na twarzy jej towarzysza.
Intuicja go nie zawiodła. Trafił idealnie na grób państwa Richarda i Christiany Williams. Obok nich natomiast spoczywała ich jedyna córka – Tania Muchomorek.
Oba grody, chociaż zasypane, wyglądałby na zadbane. Mimo szczerych chęci Wiktorowi nie udało się zaświecić na grobie żony – znicze owszem, stały, wkłady były niewypalone, jednak nie miał przy sobie ni zapalniczki, ni zapałek. Jedyne, co pozostało im obu, to modlitwa i porządny rozrachunek w przypadku pana Muchomorka…
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/21_01.jpg
„Mamusiu – myślała Lily, lustrując wzrokiem pomnik z wyrytymi inicjałami matki. – Tak się cieszę, że tata zgodził się mnie tu zabrać! W ogóle tata jest kochany. Wiem, że nie mówiłabym tak, gdyby nie ty. Wątpię, czy przebaczyłabym mu tak od razu, ale chciałam spróbować spełnić twoją prośbę… i udało się! Dziękuję ci, mamusiu! Mój tata jest naprawdę super! Jestem pewna, że będzie mi z nim dobrze i że nie skrzywdzi mnie więcej. Wierzę, że na zawsze zmienił się na lepsze. Szkoda, że nie możesz być z nami. Mam nadzieję, że ciocia i babcia, może nawet i tata, mi cię zastąpią. Nie będą mnie kochać tak jak ty, ale z pewnością nie będzie im wiele brakować. Ja też ich wszystkich bardzo kocham. To jest moja wymarzona rodzina! Podziękuj świętemu Mikołajowi. Chyba miał mnie dość i dlatego dał mi tatę, babcię i ciocię.
Tata powiedział, że chciałby, żebym była taka jak ty. Jeśli to możliwe, to chciałabym, żeby tak właśnie było! Tata na pewno by się ucieszył.
To dziękuję ci jeszcze raz. Robi się zimno, chyba będziemy już iść z tatą. Będę się za ciebie dużo modlić, chociaż myślę, że Pan Bóg z chęcią wziął cię do Nieba. Odwiedzę jeszcze kiedyś twój grób, bo jak już będę duża, przyjdę do Stanów całkiem sama! A tata… Czemu on jeszcze nie skończył?”
„Tania, minęło tyle lat od twojej śmierci, a ja jestem tu dopiero po raz pierwszy. Wstyd mi za siebie. Nie tylko pod tym względem zresztą. Całe te prawie dziesięć lat uważam za stracone. Zawładnęła mną kasa i doprowadziła mnie na samo dno. Zostać przestępcą… Boże, jaki ja byłem głupi! A ty mnie przed tym ostrzegałaś…
Przepraszam. Za wszystko. Wiem, ile bólu zadałem tobie za życia, a nawet po śmierci… Urodziłaś mi śliczna, mądrą i dobrą córeczkę, którą kocham nad życie, a ja nawet nie spróbowałem się nią zająć. Wybrałem najprostszą, a zarazem najgorszą z możliwych, drogę. Nie posłuchałem cię, pewnie zwątpiłaś we mnie. Zresztą nie pierwszy raz.
Ale życie dało mi niezłego kopa. Wylądowałem za kratkami, niemal zabiłem swoje sumienie i wkroczyłem na drogę zła. Na szczęście Lily pomogła mi wrócić i zmienić swoje życie. Dziękuję ci za nią. Mam nadzieję, że uda mi się ją wychować na dobrego człowieka i tym samym odpokutować swoje winy. Ona jest taka… Zupełnie jak ty! Mam nadzieję, że odziedziczyła cały charakter po tobie. Oby jej tylko nikt nie skrzywdził…
Smuci mnie, że Lily będzie się wychowywać bez matki. Co prawda moja mama i siostra to wspaniałe kobiety, ale nie zastąpią jej ciebie. Z tego samego powodu nie chcę się żenić jeszcze raz. Nikogo nie pokocham tak jak ciebie, poza tym wolę skupić całą swoją uwagę na zapewnieniu naszemu maleństwu dachu nad głową i miłości, której tak jej zawsze brakowało. Mam nadzieję, że w przyszłości Lily będzie naprawdę szczęśliwa i zrobię wszystko, żeby tak było.
Będę już kończyć, bo chyba mała się niecierpliwi. Jeszcze raz dziękuję ci za wszystkie lata naszej znajomości, za każdą otrzymaną szansę a także za pomoc w spełnieniu naszych marzeń, bo wiem, że miałaś w tym spory udział. Popatrz, nawet po śmierci nie mogę przestać cię kochać… Śpij spokojnie, mój aniele.”
W tym samym momencie kilka malutkich łez spadło na przykryty śniegową pierzyną grób.
- Tatusiu, wszystko OK? – zapytała mała z troską.
- Tak. Dałem radę – uśmiechnął się. – A teraz jedziemy na lotnisko.
Wziął córeczkę za rękę i ulgą w sercu podążył w stronę wyjścia z cmentarza.
Mroczny Pan Skromności
11.12.2011, 06:51
Mimo szczerych chęci Wiktorowi nie udało się zaświecić na grobie żony
Ja tam się nie znam, ale gdyby nagle człowiek zaczął świecić na cmentarzu, wyglądałoby to co najmniej podejrzanie :P
Cieszy mnie, że tak szybko pojawił się kolejny odcinek :) Brak zdjęć mi nie przeszkadzał, wynagrodziłaś nam to bardzo fajnym tekstem.
Wszystko idzie ku dobremu. Wiktor wreszcie rozprawił się z przeszłością, Lily wreszcie ma rodzinę, a samolot na pewno się nie rozbije :P
Bez oceny, bo brakuje skali xDD
Ciesze sie ze wszystko sie uklada, ale mam przeczucie ze jakos zburzysz niedlugo to szczescie ^.^
hellraiser
11.12.2011, 18:24
Odcinek (chyba jak zwykle, ale nvm) super, właśnie miałem przeczucie, że jego akcja będzie się odbywała na cmentarzu :P
Cieszy mnie, że tak szybko pojawił się kolejny odcinek :) Brak zdjęć mi nie przeszkadzał, wynagrodziłaś nam to bardzo fajnym tekstem.
Zgadzam się w 100%.
Mogę jeszcze jedynie powiedzieć, że czekam na następną część ze zniecierpliwieniem :D
Fajny odcinek, kończący pewien rozdział.
A dlaczego mała ma cały czas taka samą fryzurę? :P
Z tego samego powodu nie chcę się żenić jeszcze raz. Nikogo nie pokocham tak jak ciebie
Niech nie mówi "chop". Nigdy nie wiadomo kiedy trafi nas strzała Amora :P
Oba grody, chociaż zasypane, wyglądałby na zadbane - groby
Piękny odcinek :D! A brak zdjęć tak naprawdę nie przeszkadza :). Choć nie obrażę się, jeśli w przyszłości się tu pojawią :P.
Już chyba wszystko zostało powiedziane ;). Czekam na kolejny odcinek!
świetne są oba rozdziały ;).
bardzo profesjonalnie opisujesz przeżycia i emocje - brawo dla ciebie, Liv :) .
11/10
Bardzo ładne pożegnanie z żoną :) Trochę szkoda, że jest pochowana w stanach, a nie w Polsce, bo nawet jej pewnie nie będą odwiedzać.
Brak zdjęć mi nie przeszkadza. I nawet chyba to jedno wystarczy, bo cała akcja i tak rozgrywa się tylko na cmentarzu (pomijając początek)
Czekam na ciąg dalszy ;)
btw. mam przeczucie, że ktoś niedługo zginie. :D
Dziękuję za jakże liczny odzew!
Trochę szkoda, że jest pochowana w stanach, a nie w Polsce, bo nawet jej pewnie nie będą odwiedzać.
Wróć się do okolic 9 odcinka a dojdziesz do wniosku, że byłoby to niemożliwe ;]
A dlaczego mała ma cały czas taka samą fryzurę?
To jej znak rozpoznawczy :D
mam przeczucie ze jakos zburzysz niedlugo to szczescie ^.^
btw. mam przeczucie, że ktoś niedługo zginie.
Owszem, ale może w innym FS :D
A tymczasem...
XXII
Gdy otworzyła oczy, w pierwszym momencie doznała szoku. To nie był pokój w sierocińcu, nie miała na sobie tej spranej, fioletowej piżamy, której tak nie lubiła. Rozejrzała się po pomieszczeniu.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/2201.jpg
Ściany były pomalowane na soczysty, zielony kolor, meble wyglądały na nowe, gdzieniegdzie było widać poustawiane na półkach książki, ramki i inne drobiazgi. Panele podłogowe prezentowały szczytową formę, lśniąc dumnie w promieniach słonecznych, a dywan, zajmujący środek pokoju, wręcz zachęcał do rzucenia się na niego, bowiem był czerwony i mięciutki. Za sobą miała okno z czerwonymi, długimi zasłonami, natomiast po prawej stornie stało biurko, jej miś-panda i… kaloryfer! Dopiero wtedy dziewczynka spostrzegła, jak bardzo w pokoju jest ciepło.
Na sobie zaś miała nowiutką, ładną, pachnącą piżamę, jakby przed chwilą zabraną ze sklepowej półki.
To jej pozwoliło uwierzyć, że nie śni. Jest w domu! Już chciała wyskoczyć z łóżka i krzyczeć z radości, gdy drzwi się cichutko otworzyły.
- Lily, kochanie, już nie śpisz? – usłyszała zdziwiony głos babci, stojącej w drzwiach i trzymającej poskładane ubrania.
- Nie, nie chce mi się spać – odparła dziewczynka. – Mam na to przecież całe święta!
- No dobrze. Co byś chciała na śniadanie?
I wtedy poczuła się dziwnie. Chyba pierwszy raz w życiu ktoś ją pytał, co chce na śniadanie!
- Obojętnie – powiedziała skromnie. – Byleby nie samą owsiankę na mleku. Nie znoszę jej!
- A kanapki z szynką, serem i ogórkiem lubisz?
- Tak, bardzo lubię! – uśmiechnęła się. Poczęstowała ją nimi mama Sary kiedy po raz pierwszy przyjechała do Polski i wręcz pokochała ich smak. W Ameryce też niby takie jadła, ale miała wrażenie, że polskie warzywa, chleb, ser i inne produkty smakują tak bardziej swojsko. Nie miała wątpliwości, że te, wychodząc spod noża babci wprost na jej talerz, będą jeszcze lepsze.
- W takim razie zejdź na dół za jakieś dziesięć minut. Mogłabyś włożyć te ciuszki tutaj? – zapytała, wskazując na jedną z szafek.
- OK.
- W pozostałych szafkach i dużej szafie masz ubrania. A gdzie jest łazienka chyba pamiętasz?
- Tak, wiem, gdzie jest. Dzięki, babciu!
Gdy babcia zniknęła, dziewczynka posłusznie powkładała ubrania na półkę, po czym zajrzała do reszty szafek i szuflad.
Nie było w nich co prawda aż tak dużo ubrań, jednak domyśliła się, że to tylko część z nich, bo resztę ma w mieszkaniu taty. Spodobały się jej, rozmiar się zgadzał, po ubraniu dobrze się w nich czuła.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/2202.jpg
Gdy już podstawowe poranne czynności zostały zakończone, podreptała schodami na dół, do kuchni, skąd można było czuć zapach parzonej kawy, słyszeć krzątaninę babci i rozmowę. Starsza pani miała gościa, którego głosu jednak Lily nie umiała sobie przypomnieć.
Zaczęła się wahać, czy wejść, czy poczekać, aż ta pani sobie pójdzie. Może babcia nie chce, żeby jej przeszkadzano?
Ale w pewnym momencie dwie postacie wyszły z kuchni. Jedną z nich była jej babcia – chuda, ubrana w ciuchy „po domu”, z włosami w nieładzie. Druga pani natomiast wyglądała bardziej schludnie, z siwawymi włosami zaczesanymi za ucho.
- Ty jesteś Lilka? – nieznajoma zwróciła się do dziewczynki.
- Tak, to ja – odparła, uważnie wpatrując się w rozmówczynię. Ta uśmiechała się do niej sympatycznie. Jej niebiesko – zielone oczy zdawały się wnikliwie lustrować jej wychudzoną twarzyczkę, a zmarszczki pokrywały niemal każdy fragment jej oblicza.
- Miło mi cię poznać. Nazywam się Wanda Niewiadomska i wszystko wskazuje na to, że za rok będę cię uczyć języka polskiego. Babcia wspominała mi, że całkiem dobrze sobie z nim radzisz.
- Dziękuję – Lily odwzajemniła uśmiech. – Tak, mówię całkiem nieźle, ale pisanie mi nie idzie! Wyobrażam sobie, co czuł mój tata czytając moje e-mails, tak?
- Maile, jak to się potocznie mówi – poprawiła ją. – Spokojnie, nauczysz się, to nie jest wcale takie trudne.
- Wiem, muszę się nauczyć, w końcu jestem Polką! – powiedziała.
- Muszę już iść. – oznajmił gość, pospiesznie szykując się do wyjścia. - Mam nadzieję, że się spotkamy w styczniu, Lilko. No to wesołych świąt, dziewczyny!
- Tak, wesołych, wesołych, Wandziu! – odparła babcia.
- Do widzenia! – pożegnała się blondynka.
- Do widzenia, cześć Teresko!
- Cześć! – zakończyła babcia, zamykając po chwili drzwi za gościem.
- Pani Niewiadomska mieszka cztery domy dalej, często ją będziesz widywać – poinformowała babcia, gdy z powrotem znalazły się w kuchni.
- Fajnie, lubię tą panią – powiedziała wnuczka szczerze.
- Uczyła tatę dwadzieścia lat temu – dodała staruszka. – No i Anię, znaczy ciocię, zresztą też.
- No to teraz kolej na mnie! – zaśmiała się dziewczynka.
Po chwili babcia i wnuczka siedziały wspólnie przy stole, jedząc śniadanie i rozmawiając o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie zamilkły, bowiem dało się słyszeć trzaśnięcie drzwi wejściowych i czyjeś kroki w przedpokoju. Po chwili gość, wyglądając na zmęczonego, oparł się o framugę.
- O, dobrze trafiłem. Nie ma nic gorszego niż wyjść na dłużej z domu bez śniadania! – rzekł Wiktor.
- Cześć tato – przywitała się Lily.
- O, cześć kwiatuszku, nie jesteś zmęczona podróżą?
- Trochę, ale wyśpię się potem.
- To co, zjemy i zaraz pojedziemy do nas, co? – rzucił propozycję.
- OK – zgodziła się.
- Siadaj, Wiktor – odezwała się jego mama. – Dla ciebie tez coś przygotowałam.
***
Godzinę później byli już w Warszawie.
- To nasze mieszkanko – rzekł, wskazując córce drewniane drzwi z numerem 59. Odszukał klucz, dzięki czemu mogli dostać się do środka.
Lily zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Było drugim, oprócz domu babci, tak miłym i przytulnym miejscem! Przebywając w nim, chociaż nie było jeszcze całkiem gotowe, czuła, że jest w domu i że z chęcią będzie do niego wracać.
Tata pokazał jej poszczególne pomieszczenia, za wyjątkiem… jej własnego pokoju.
- Sama sobie wybierzesz mebelki – powiedział, po czym w rękach dziewczynki znalazł się katalog.
Czuła się bardzo podekscytowana. Nie dość, że wyposażenie jej pokoju będzie zupełnie nowe, to jeszcze sama je sobie wybierze!
Długo przeglądała broszurę, chciała wybrać bowiem jak najlepiej. Tak naprawdę każdy prezentowany tam zestaw jej się podobał – wystarczyło, że nie będzie musiała oglądać tych rozwalających się szafek z domu dziecka.
W międzyczasie wypiła szklankę gorącej herbaty i zjadła kilka ciastek, które na święta upiekła babcia i dała tacie do zjedzenia „na potem”. W tym dniu nic nie było takie samo. Wczorajsza Lily odchodziła w zapomnienie. Jej życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu zaledwie kilku godzin! Chciała jak najlepiej wykorzystać każdy moment swojego „nowego” życia, jakby bojąc się, że czar może prysnąć. Tak się jednak nie stało. To wszystko było prawdziwe: telefon taty, podający numer zestawu, pyszny, syty obiad u babci, popołudniowe wyjście na sanki z Sarą i nawet wieczorne oglądnie telewizji. W towarzystwie najbliższych jej osób wszystko to miało niepowtarzalną, magiczną atmosferę. Wiedziała, że taki dzień jest spełnieniem marzeń każdej sieroty. Tyle lat na niego czekała i w końcu się udało! Dom, rodzina i spełnione największe marzenie.
***
- Zapomniałem cię zapytać - co byś chciała pod choinkę? – zagadnął tata, siadając na łóżku przy Lily.
- Nie ma chyba czegoś takiego. Dostałam wszystko, co chciałam mieć. To, że teraz tu jestem, że mogę z tobą rozmawiać, jest najpiękniejszym prezentem.
- Zasłużyłaś na to. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
- Ale tato… Ty też zasłużyłeś na szczęście!
- Mylisz się. Powinienem teraz siedzieć w więzieniu i płakać nad swoim życiem…
- Ale odżałowałeś już, co miałeś do odżałowania. Ludzie ci przebaczyli, tato. A skoro to ci się udało, to znaczy, że zasłużyłeś.
- Może masz rację… Straciłem dziesięć lat ze swojego życia, tego już nigdy nie nadrobię.
- Ale następne dziesięć będzie za to dużo lepszych! Bo nie wpadniesz znowu w jakieś tarapaty?
- Nie, oczywiście, że nie – zaśmiał się. – Mam dosyć wygłupów. Muszę zachowywać jak dorosły, porządny facet.
- Dasz sobie radę – uśmiechnęła się. – Teraz może być tylko lepiej. Ja postaram się być grzeczna i dobrze się uczyć, żebyś nie musiał się tyle martwić.
- Ty będziesz zawsze moją radością, Lily – powiedział czule. – A takim niegrzecznym i głupiutkim dzieckiem jak ja nie będziesz nigdy.
- W każdym razie i tak się będę starać! – zapewniła.
- Jeśli wyrośniesz mi na taką ładną, mądrą i kochaną dziewczynę jak mama, to będzie znaczyło, że nawet życie samo w sobie mi przebaczyło – uśmiechnął się lekko.
- O, a jednak mam życzenie! – powiedziała nagle.
- Jakie?
- Chcę być taka jak mama i żeby mojego tatę nie gryzły tak wyrzuty sumienia.
Wiktor zaśmiał się.
- Obawiam się, że ja nie będę mógł w związku z tym zrobić, ale… Dołączam się do tych życzeń. I nic więcej już nie chcę.
- Na pewno?
- No, może jeszcze, żeby moi najbliżsi byli szczęśliwi. Nigdy mi się nie udało tego osiągnąć, czas ponadrabiać zaległości.
- A teraz? – zdumiała się dziewczynka.
- To dopiero początek. Wiem, że może być lepiej i zrobię wszystko, żeby tak się stało.
- Mama ci pomoże i na pewno się uda – dorzuciła radośnie.
- Odkąd mam ciebie czuję się tak, jakby była przy mnie cały czas.
- Ja mam tak samo. Pomyśl, jak ona musi się teraz cieszyć, gdy słyszy, ile dobrych rzeczy o niej mówimy!
- Na pewno się cieszy – odparł, spuszczając głowę. – Wtedy, kiedy jeszcze była na świecie, nie słyszała o sobie takich rzeczy. Nie miał kto jej tego mówić, a ten, którego kochała, najbardziej ją pogrążał… Dopiero po latach to zabolało. Dziesięć lat za późno!
Nagle dziewczynka dostrzegła strużkę łez spływającą po twarzy taty. Przytuliła twarz do jego piersi.
- Tatusiu, nie myśl o tym. To już nie wróci i w końcu przestanie boleć. I proszę, nie płacz, bo chłopaki nie płaczą!
- Oj, no dobrze, dobrze – uśmiechnął się pokrzepiająco i cmoknął dziewczynkę w czoło. – Ale ty już miałaś dawno spać, kwiatuszku! Gaszę światło i idę.
- Szkoda… So night, daddy!
- Night… Lily.
Zawahał się – chciał odruchowo odpowiedzieć „Tania”, jak to robił przed laty.
Jeszcze chwilę siedział przy niej. Widok śpiącego dziecka wprawiał go w jakieś rozrzewnienie i zarazem uświadamiał, jak wielkie zadanie przed nim stoi. A właściwie leży i gdzieś w głowie ucieka w krainę snów. Tak, Lily stała się jego „celem życiowym” – wszystko, co miał od tej pory uczynić, miało być przede wszystkim dla niej. Z miłości i chęci zadośćuczynienia swoich win. Czy mógł jednak wiedzieć, że to bezbronne, słodko śpiące dziecko już dawno zapomniało o wszystkich wyrządzonych mu krzywdach i o człowieku, który w gruncie rzeczy pozbawił je wszystkiego? Jeszcze trochę czasu musiało upłynąć, żeby Wiktor zdał sobie z tego sprawę, ale w końcu się udało, bo zrobił to, a nawet i więcej.
Gdy doszedł do wniosku, że mała rzeczywiście śpi, zgasił małą lampeczkę, stojącą nieopodal i na paluszkach opuścił pokoik córki.
Sam zaś położył się jako ostatni.
Ta rozmowa z Lily… Nie mógł zrozumieć, jak bardzo mógł przegapić taką szansę! Jego jedyne dziecko było miłe, grzeczne, mądre i śliczne na dodatek… No właśnie, czy nie tymi samymi cechami określał jej matkę?
I wtedy zdał sobie sprawę, że wrośnięcie małej w jego ukochaną jest nieuniknione. Ale czy tak miało się rzeczywiście stać, nie wiedział, a wolał nie zapeszać, gdy podczas spoglądania na prawie bezgwiezdne niebo, w myślach wypowiedział, krótko, ale zdecydowanie:
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/2204.jpg
„Dziękuję za Lily, a może raczej powinienem powiedzieć - za odzyskanie ciebie? Night, Tanny.”
Lily szybko zaaklimatyzowała się w Polsce. Chodziła do szkoły wraz z Sarą, tam zresztą poznała masę nowych znajomych, którzy chętnie przyjęli małą Amerykankę, Lilkę, do swojej paczki. Posługiwała się nazwiskiem Muchomorek.
Tata dziewczynki odnowił kontakt z pewnym starym kumplem i razem rozkręcili swój pierwszy biznes – księgarnię, która szybko zaczęła przynosić spore zyski, tak, że Muchomorkowie mogli sobie na wiele pozwolić.
A życzenia naszej dwójki spełniły się, co do drobnego szczególiku.
Nowych czytelników informuję, że „Marzenie jutra” jest odnowioną wersją tego (http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=41351) FotoStory. Różnica między nimi jest taka, że zdjęcia pochodząc z dwóch różnych gier, styl jest całkiem inny, w fabule też się sporo zmieniło, chociaż dalej opisują tą samą historię i występują w większości te same postacie. I pisała je ta sama dziewczyna - z tym, że oryginał z 2007 roku to jej debiut, a „Marznie…”, napisane po cieszącym się uznaniem wśród czytelników FS „Szansa”, miało być dla niej samej sprawdzianem własnych sił i niejako refleksją nad początkiem.
Dalsze losy Lily zostały opisane tu (http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=44253) i tu (http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=47462).
Wszystkim natomiast życzę pięknych, magicznych świąt spędzonych wśród najbliższych i spełnienia marzeń w nowym roku :)
Dziękuję za uwagę.
Liv
odcinek bardzo fajny, jak zwykle zresztą :D
cieszę się, że Lily wreszcie prowadzi szczęśliwe życie i, że Polska jej się spodobała
teraz pozostaje przeczytać Szansę xD
Mroczny Pan Skromności
24.12.2011, 07:23
Jej życie obróciło się o trzysta sześćdziesiąt stopni w ciągu zaledwie kilku godzin!
Oj! :D
teraz pozostaje przeczytać Szansę xD
A "Powrót do Przeszłości" przeczytałeś? xD
To chyba najlepszy odcinek EVA ;) Wprawdzie nic nadzwyczajnego się nie zdarzyło, ale przecież nie to jest najważniejsze. Świetnie Ci wyszło, naprawdę :)
Oczywiście czekam na coś nowego w Twoim wykonaniu :D
Master of Disaster
24.12.2011, 07:53
No co ja mogę dodać... to dopiero prezent na Boże Narodzenie :D
Poza błędem wskazanym przez chrupka więcej nie widzę. Bardzo dobry happy end. Ciekawi mnie, jakie będzie następne Twoje FS... choć już dostałam pewne wskazówki.
Fajny odcinek :D. Szkoda tylko, że tak mało zdjęć :(.
Właśnie chciałam pisać o tym błędzie wskazanym przez Chrupka...
Odcinek naprawdę piękny a najbardziej mi się podoba to, o czym pomyślał Wiktor, patrząc na niebo :D. Masz dar do takich scen :P.
Mam jednak małe zastrzeżenia... Dopiero teraz wyszło, że Lily ma problemy z polskim i wtrąca angielskie słówka. Do tej pory nie wspominałaś o tym ;). No i druga sprawa... Wszystko takie nowe... Wiktor ma nowe mieszkanie, nowe meble... Lily wybiera własne... Stać go? Dopiero co wrócił ze Stanów z więzienia...
Ale tak poza tym, to zakończenie piękne :). Możliwe, że sięgnę jeszcze raz do "Powrotu..." :D.
I wzajemnie Wesołych Świąt :P!
To już koniec? :( szkoda, ale mam nadzieję, że coś nowego w twoim wykonaniu niedługo się pojawi :) Myślałaś o napisaniu książki? :>
Podobało mi się chyba wszystko z tego odcinka. To jak opisałaś ich nowe życie i rozmowę i zakończenie... Swoją drogą to nie wiem czy odważyłabym się tak szczerze rozmawiać z rodzicem... mam z tym problem. Za mało zdjęć, ale wybaczam ^^
Też życzę wesołych świąt! ;)
hellraiser
25.12.2011, 18:31
Ja nie chcę końca tego FS :<
Ale cóż, trzeba się z tym pogodzić.
Ogólnie odcinek świetny, dobre emocje zagościły chyba na stałe w domach bohaterów :P
Wcześniej zauważyłem tylko błąd wymieniony przez chrupka, tak to nic więcej raczej, więc można rzec, że odcinek prawie bezbłędny ;)
Będziesz pisała 'na nowo' dalsze części żywota Lily? :P
e: mój tysięczny post XD
rudzielec
28.12.2011, 10:36
Święta, święta i po świętach :P Ale za życzenia również dziękuję ^^
Nareszcie udało mi się nadrobić to, na co nie miałam aż tak dużo czasu i trochę mi szkoda, że to już koniec... Tak się właśnie dzieje, jak człowiek się przyzwyczaja do pewnych rzeczy :P
Odnośnie ostatniego odcinka, to czuję pewien niedosyt. Jakbyś się gdzieś spieszyła, pisząc go (w niektórych momentach). Ogólnie wyszedł Ci dobrze, tak ciepło i uczuciowo ale tak jak wspomniałam, czegoś mi brakuje w kilku miejscach. (wiem, czepiam się ;p)
Bardzo bym chciała zobaczyć coś nowego w Twoim wydaniu, ale takiego całkiem innego niż to, o czym pisałaś dotychczas ;)
Może losy innej rodziny i tym razem bez "happy endu"?
Podsumowując całe FS: jest mi cholernie przykro, że Tania nie mogła cieszyć się szczęściem wraz z najbliższymi, nie mogę jakoś tego przeboleć... Cieszy mnie natomiast, że Wiktor wybił się z dołka i naprawił wszystkie swoje błędy, choć zapewne całe życie będzie sie za nim ciągnęło to, co zrobił w przeszłości. No i Lily! Najważniejsza postać w FS. Mała na prawdę wiele przeszła i zasłużyła sobie na to szczęście bardziej niż ktokolwiek inny... Lubię "happy endy", mimo że wolę czytać o ludzkich zgryzotach :P
Na koniec natomiast, chciałabym Ci życzyć niezliczonej liczby pomysłów na nowe FS, które po raz kolejny, wyciśnie z czytelnika wszystkie emocje. Pozdrawiam ;)
Stać go?
Tata dziewczynki odnowił kontakt z pewnym starym kumplem i razem rozkręcili swój pierwszy biznes – księgarnię, która szybko zaczęła przynosić spore zyski, tak, że Muchomorkowie mogli sobie na wiele pozwolić.
Swoją drogą to nie wiem czy odważyłabym się tak szczerze rozmawiać z rodzicem...
Lily z natury jest raczej naiwna, poza tym jest na takim a nie innym etapie relacji ze swoim ojcem, że czuje, ze może mu ufać. Zresztą, jak potem dojdziecie do "Szansy", przekonacie się, że w gruncie rzeczy dwudziestokilkuletnia Lilka nie różni się bardzo od tej z "Marzenia..." ;]
Będziesz pisała 'na nowo' dalsze części żywota Lily?
Haha, chętnie bym sobie przepisała też "Powrót do przeszłości", ale wtedy wyjdzie, że jestem wiecznie niezadowolona i znowu wpadnę w pułapkę niespójności wydarzeń/niemożliwości ich odwrócenia/zmienia ;] Poza tym "Powrót..." da się jeszcze przeżyć :P A "Szansy" nawet nie próbuję ruszać, bo bym się chyba zajechała (ludzie, to monstrum ma ponad 30 odcinków!) xD
Odnośnie ostatniego odcinka, to czuję pewien niedosyt.
Spoko, ja w całości widzę niedosyt, ale pewnych rzeczy nie byłam w stanie dopowiedzieć, bo to FS już takie jest...
Może losy innej rodziny i tym razem bez "happy endu"?
Zamierzałam uśmiercić Dustina pod koniec "Powrotu..." - byłby sad end, ale popatrz - zrezygnowałam, powstała "Szansa", a niedoszły nieboszczyk doczekał się nawet swojego fanklubu ;]
Tragedie i trudne sytuacje w mojej normalnej grze to normalka, może coś się kiedyś z tego stworzy :P
Na koniec natomiast, chciałabym Ci życzyć niezliczonej liczby pomysłów na nowe FS, które po raz kolejny, wyciśnie z czytelnika wszystkie emocje.
Pomysły są, ale nie ma chęci, żeby przelać je na wordowy papier.
Ale dziękuję :)
Dla Was wszystkich również podziękowania za komentarze. Nie dam Wam w nagrodę nowego odcinka, ani (póki co?) FS - na razie musi Wam wystarczyć moja wdzięczność :)
Ale jak to?! Koniec?! nieeeeeeeeeeee!
ja chcę więcej! fajnie że się wszystko ułożyło, ale zrób coś z tym, zepsuj! :D
Trochę smutno mi się zrobiło, że to już koniec mimo, że często jechałam po tym FS.
Ale nie byłabym sobą gdybym tu też się nie przeczepiła :) W sumie to Libby mnie wyręczyła:
Dopiero teraz wyszło, że Lily ma problemy z polskim i wtrąca angielskie słówka. Do tej pory nie wspominałaś o tym ;).
Ja od początku czepiałam się tej jej nad wyraz poprawnej polszczyzny. Mimo iż była uczona j.polskiego (co też mnie dziwi, bo raczej Amerykanie chcieliby prędzej z niej zrobić Made in USA a nie in Poland).
No i druga sprawa... Wszystko takie nowe... Wiktor ma nowe mieszkanie, nowe meble... Lily wybiera własne... Stać go? Dopiero co wrócił ze Stanów z więzienia...
Napisałaś, że dopiero potem Wiktor rozkręcił te księgarnię, wiec w sumie współczuję małej, że tak długo musiała czekać na te mebelki :P
Życzę weny do stworzenia zupełnie nowego FS!
Kenny McCormick
14.01.2012, 10:01
NIE, tak być niemoże :( Najlepsze FS się skończyło, ja chcę 2!!! Czekam na dugie i życzę weny ;)
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.