Zobacz pełną wersję : Marzenie jutra
Odcinek I - poniżej
Odcinek II (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1331306#post1331306)
Odcinek III (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1333421#post1333421)
Odcinek IV (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1339041#post1339041)
Odcinek V (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1340326#post1340326)
Odcinek VI (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1344467#post1344467)
Odcinek VII (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1350166#post1350166)
Odcinek VIII (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1354295#post1354295)
Odcinek IX (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1362543#post1362543)
Odcinek X (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1362945#post1362945)
Odcinek XI (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1369517#post1369517)
Odcinek XII (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1371019#post1371019)
Odcinek XIII (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1381942#post1381942)
Odcinek XIV (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1384992#post1384992)
Odcinek XV (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1390531#post1390501)
Bonus I (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1407956#post1407956)
Odcinek XVI (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1408154&posted=1#post1408154)
Bonus II (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1414188)
Odcinek XVII (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1422909#post1422909)
Odcinek XVIII (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1439777#post1439777)
Odcinek XIX (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1459040#post1459040)
Bonus III (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1460178#post1460178)
Odcinek XX (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1476939#post1476939)
Odcinek XXI (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1479973#post1479973)
Odcinek XXII (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1483304#post1483304)
Miłej lektury.
I
W pokoju rozległo się pukanie, przerwane przez kobiecy głos, który oznajmił przybyszowi, że może wejść do środka.
Blondynka w średnim wieku, wpatrzona w ekran komputera wyglądała na zdziwioną, gdy pukający znalazł się w środku. Prędzej spodziewała się kota w butach, niż jego, czego nawet nie ukrywała.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and_1.jpg
Jednocześnie jej niemłoda już twarzyczka ukazywała znużenie pracą. Nie należała ona do najgorszych na świecie, nawet miała z niej przyzwoite pieniądze, ale... No właśnie, nigdy nie było wiadomo, kiedy ktoś stanie u progu drzwi sekretariatu i przede wszystkim, kim będzie ten ktoś. Praca ta wymagała nie tylko ogromnego opanowania czy umiejętności szybkiego stukania w klawisze, ale również ciągłej czujności. Pani sekretarce niekiedy sprawiało to sporo problemu, bo pomimo swojego wieku lubiła wracać do tego, co robiła przez wszystkie lata swojego życia. Marzenia pozwalały jej przetrwać trudne czasy, odpędzić niechciane myśli. Z upływem lat traciły one na wartości, bo rzeczywistość wpychała się drzwiami i oknami. Tak się działo wówczas, gdy beztroskie chwile zostały przerwane – powrót "na Ziemię" stawał się udręką godną najwyższego pożałowania.
W tym momencie jednak przerwana została praca sekretarki, polegająca na przepisaniu sprawozdania, nakreślonego wcześniej na kratkowanej kartce formatu A4. Chociaż kobieta nie przepadała za tego typu obowiązkami, bardziej nieznośne i coraz bardziej trudne były dla niej rozmowy z tym człowiekiem.
- Przeszkodziłem? – zapytał z wymuszoną grzecznością.
- Tak – odparła – Ale jeśli to coś ważnego, mów.
- Wyjeżdżam – oznajmił, po czym wyczekującym i zaciekawionym wzrokiem wpatrywał się w rozmówczynię.
- Wiesz, jakie jest moje zdanie na ten temat. A...
- Sporo nad tym myślałem i cieszę się, że żadne gadaniny nie zdołały mnie odwieść od tego pomysłu.
Zapadła cisza. Blondynka skierowała wzrok przed siebie i nie bardzo wiedziała, co ma mu odrzec.
- Nawet nie zapytasz kiedy? W ogóle nic nie powiesz? – dziwił się jej „gość” – Ale dobrze, przynajmniej będę przekonany, że tobie jest i tak obojętne co się ze mną dzieje. W końcu jestem dorosły, nie?
Patrzył na nią jeszcze chwilkę, po czym bez słowa wyszedł.
Chcąc jak najszybciej zapomnieć o wcześniejszej sytuacji, kontynuowała przepisywanie, niemal zmuszając się do tego. Już dawno temu postanowiła, że nie będzie się o niego martwić. I chciała dotrzymać słowa. To i tak by nic między nimi nie zmieniło. Może to nawet dobrze, że wyjeżdża – nie będą się musieli więcej wzajemnie znosić.
A reszta nie jest już ważna.
***
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć przez telefon? – pytała z wyrzutem szatynka, gdy zatrzymali się przed wejściem do lasku. Zwykle się tu spotykali, gdy mieli razem gdzieś wyjść albo coś obgadać.
- Już ci mówiłem, to nie sprawa na telefon – odparł jej rozmówca – Podjąłem decyzję.
Patrzyła na niego z zaciekawieniem i wyczekiwaniem.
- Wyjeżdżam.
Nagle smutek i niedowierzanie zagościły na jej twarzyczce. Wiedziała, co to oznacza. I miała cały czas nadzieję, że jednak się na to nie zdecyduje...
- To już postanowione? – upewniała się czując, że zaraz nie będzie potrafiła wypowiedzieć ani słowa.
- Tak, bilet też zdążyłem sobie załatwić. Nocny we wtorek wieczorem – poinformował beznamiętnie, jakby nie zauważył co się dzieje z dziewczyną
- Ale... Ale co z NAMI? Chcesz mnie tak po prostu zostawić? – jej oczy się zaszkliły, a w głosie było słychać coraz więcej żałości.
- To koniec – usłyszała – Ta znajomość nie ma szans na przetrwanie. Poza tym wiesz, że chcę z tym wszystkim zerwać...
- I dlatego odrzucasz nawet osobę, którą kochasz?! – krzyknęła, wściekła, a zarazem zrozpaczona.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and_2.jpg
- Nie mam innego wyjścia – mówił dalej niewzruszony.
- Dlaczego mówisz tak, jakbym nic dla ciebie nie znaczyła?! A przecież mówiłeś...
- Słowa to jeszcze nic. Ja już przyjąłem to do siebie, że tracę dziewczynę. Ty powinnaś zrobić to samo. Po prostu zapomnij.
- Myślisz, że to takie proste? A jeśli tobie to przyszło bez trudu... Boże, ty mnie cały czas okłamywałeś!
- Daj spokój, Magda, to nie tak...
- Niejedno ci wybaczyłam, a teraz okazuje się, że nie było warto...! Dupek z ciebie, CHOLERNY dupek! Już mi szkoda twojej przyszłej dziewczyny...
- Może ona nie będzie się tak łudzić, jak ty. I wymyślać niestworzonych rzeczy.
- Nie pokazuj mi się więcej na oczy, słyszysz? Nie chcę cię znać!
Po tych słowach zostawiła go samego przed ambonką, uciekając w stronę wsi.
On tylko usiadł na trawie, oparłszy głowę o „nóżkę” wieży i zaczął pocierać czoło.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and_3.jpg
I jeszcze bardziej upewnił się w przekonaniu, że to najlepsza decyzja, jaką mógł podjąć.
Chmmm....
Krotko. I tajemniczo. I w zasadzie nic nie wiadomo. Nie wiem co o tym myśleć. Spodziewałem się czegoś... zaskakującego [?] To może jest zaskakujące, gdybyś ujawniła cokolwiek. Nie znamy imion, miejsc, czasu :| Może ta blondyna to Lily pod pięćdziesiątką, albo matka Lily w latach osiemdziesiątych :| Nie wiem dlaczego szukam powiązania z Szansą, ale coś tak podejrzewam :D No i brak wstępu- czyli coś ukrywasz ;)
Ale podoba mi się, choć jak na Ciebie myślałem, że będzie lepiej :D Tzn. nie pod względem stylu czy cos, ten jest jak najbardziej ok. Ale tak fabuła. Nie lubię tajemnic i niepewności :D Czekam na więcej.
Edit: Na drugim zdjęciu, to nie jesteś przypadkiem nieco przerobiona Ty? :P
I znalazłem mały błąd:
...że może wejść do środka.
Blondynka w średnim wieku, wpatrzona w ekran komputera wyglądała na zdziwioną, gdy pukający wszedł do środka.
Hmm, kolejne fotostory od Liv, aż się zachłysnęłam z radości xDD
Ciekawie, tajemniczo. Czas, miejsce, osoby nieznane, no no xD
Jestem ciekawa dalszego ciągu.
No, no ;). Ciekawie się zaczyna i zastanawiam się, co będzie główną osią FS. Mam pewne podejrzenia, co do tego, czemu główny bohater się tak zachował.
Najbardziej jednak mnie drażni, że po przeczytaniu odcinka tak niewiele wiem :P.
JuliaJamnik
28.11.2010, 20:37
Tajemniczo się zapowiada. :) Ja też szukam czegoś coby łączyło te FS z twoimi poprzednimi.
Chryzantem Złocisty
29.11.2010, 16:45
więc tak,kojarzy mi się z FS "Pokuta",no bo też koleś rzuca dziewczynę w dziwny sposób olewając jej uczucia :P
ciekawa jestem,co łączyło głównego bohatera z sekretarką.czy może jakieś niewyjaśnione sprzeczki,a może skrywane uczucia?
powiem też,że wolę czytać dialogi niż długie opisy,dlatego fragment pod zdjęciem z sekretarką opornie mi poszedł :D ale dałam radę!
a zerwanie z Magdą (gryfna dziołszka tak poza tym) to chamstwo,nie znoszę takiego czegoś!
mam nadzieję,że bohater wyjedzie gdzieś daleko i też ktoś go tak potraktuje :P
Przede wszystkim genialne zdjęcia :D
Ogólnie tekst bardzo fajny, krótki, tajemniczy. Z pewnością będę dalej obserwować, bo zaczęło się ciekawie i mam nadzieję, że dalej będzie równie fajnie, w sumie ze względu na Ciebie jako autora to spodziewam się czegoś super ; >
Po pokoju rozległo się pukanie, przerwane przez kobiecy głos, który oznajmił przybyszowi, że może wejść do środka.
- W pokoju.
Po pokoju rozległo się pukanie, przerwane przez kobiecy głos, który oznajmił przybyszowi, że może wejść do środka.
Blondynka w średnim wieku, wpatrzona w ekran komputera wyglądała na zdziwioną, gdy pukający znalazł się w pokoju.
- Powtórzenie.
Jednocześnie jej niemłoda już twarzyczka pokazywała znużenie pracą.p
-Ogólnie to zdanie mi nie pasuje, ale już nie będę poprawiać. Jedyne co to "pokazywała" na "ukazywała".
Z upływem lat traciły one na wartości, bo rzeczywistość wpychała się drzwiami i oknami do głowy wypełnionej snami wyśnionymi w czasie dnia i nie pozwalała o sobie zapomnieć.
- Strasznie zawile, a dałoby się uprościć.
Z upływem lat traciły one na wartości, bo rzeczywistość wpychała się drzwiami i oknami do głowy wypełnionej snami wyśnionymi w czasie dnia i nie pozwalała o sobie zapomnieć. Tak się działo wówczas, gdy beztroskie chwile zostały przerwane – powrót do rzeczywistości stawał się udręką godną najwyższego pożałowania.
- powtórzenie
Niżej powtórzenie "sekretarka"
- Przeszkodziłem? – zapytał z wymuszoną, zdawałoby się, grzecznością
- po 1 szyk,
- po 2, masz za dużo wtrąceń, które psują treść,
- po 3, kropka na końcu.
- Wyjeżdżam – oznajmił, po czym wyczekującym i zaciekawionym wzrokiem począł wpatrywać się w rozmówczynię
- począć to można dziecko, a nie xD zaczął, ew "wbił zaciekawiony wzrok..."
- kropka na końcu.
- Myślałem nad tym długo i poważnie.
- albo to, albo tamto... oba brzmią sztucznie.
Patrzył jeszcze na nią jeszcze chwilkę, po czym bez słowa wyszedł.
- wiadomo ocb.
Chcąc zmącić myśli zabrała się ponownie za przepisywanie, niemal zmuszając się do tego.
- Rany boskie... zmącić?! To słowo tutaj nie pasuje, ani trochę. Nie używaj na siłę wyszukanych słów.
- szyk.
- To już postanowione? – upewniała się czując, że zaraz nie będzie potrafiła wypowiedzieć ani słowa
- kropka na koncu.
Nocny we wtorek wieczorem – poinformował beznamiętnie, jakby nie zauważył co się dzieje z dziewczyną
- To w końcu nocny, czy wieczorny? Nocny na wieczór, to chyba nie bardzo.
- kropka.
Ogólnie powiem, że wydawało mi się, iż twoje poprzednie FS było napisane lepiej. Nie wrzucałaś tam na siłę wyszukanych słów, które w ogóle nie pasują do treści. Poza tym... nie kolorowałaś tak jak tutaj. Nie wiem nawet po co to robisz, bo gdybyś pisała wszystko normalnie, potocznie, to byłoby naprawde dużo lepiej, a napewno czytałoby się przyjemniej.
Ponadto w wielu miejscach brakuje kropki - pod koniec jeszcze w paru miejscach, ale już nie chciało mi się tego wytykać.
Ode mnie to tyle. Zobaczymy kolejny odc.
Wszystko co właściwie chciałam powiedzieć,zostało napisane przez poprzedników.Mi się podoba i będę czekać na następny odcinek.;)
8 komentarzy w jeden dzień... WOW! Trzymajcie tak dalej ; D
Bardzo dziękuję, w szczególności za wytknięte błędy, rady i przemyślenia :) Lubię wiedzieć, czego się czytelnicy spodziewają po mnie :) Gwarantuję Wam, że będziecie zaskoczeni. Część pewnie negatywnie...
Prostszy, bardziej potoczny styl? OK, spróbuję. Nie mam zwyczaju stawiania kropki w takich momentach (poza tym, nigdy wcześniej mi tego nie wyrzucano - nawet Ty, Vipera, bo przecież czytałaś moje wcześniejsze FS), dlatego z początku może mi się zdarzać jakieś przeoczenie. Nie bij za to :<
Kolejna część w piątek wieczorem, a jeśli nie, to w sobotę albo w niedzielę.
Odcinki mam prawie wszystkie napisane, brakuje mi tylko zdjęć, które będę robić na bieżąco. Przynajmniej kolejne części będą się pojawiać w mniejszych odstępach czasowych, nie tak jak w "Szansie" ;)
(1) Prostszy, bardziej potoczny styl? OK, spróbuję.(2) Nie mam zwyczaju stawiania kropki w takich momentach (poza tym, nigdy wcześniej mi tego nie wyrzucano - (3) nawet Ty, Vipera, bo przecież czytałaś moje wcześniejsze FS), dlatego z początku może mi się zdarzać jakieś przeoczenie. Nie bij za to :<
1. Czyli normalny, bez udziwnien. Nie wrzucaj tam niepotrzebnego słownictwa, bo nawet jeśli ładne, to jednak nie pasuje.
2. W jakim miejscu? Zakończenie zdania. Dlaczego raz stawiasz kropke, a raz nie? Wygląda to tak, jakbyś zapomniała je wstawić. Kropki nie musi być tylko po pierwszej wypowiedzi kogoś. Dalej juz powinna być.
3. Wcześniej nie poprawiałam błędów, bo sama ich robiłam masę, a poza tym komentiwałam jedynie treść. Teraz już komentuję wszystko.
II
Minął już prawie miesiąc od momentu, w którym zamknął pewien okres swojego życia – „młodość”. Chociaż wcale taki stary nie był, uważał siebie za dorosłego. W końcu jak inaczej można określić 19-latka, który zorganizował sobie SAM całą podróż do Stanów i mieszkanie? Nikt nie musiał mu w tym pomagać, nie dostał tak naprawdę żadnych rad od najbliższych. Ci bowiem od początku z niechęcią patrzyli na jego starania. Może nawet nie dowierzali. W ich domniemaniu przecież był jeszcze smarkaczem, który ledwo co dostał dowód osobisty i prawo jazdy. Może chcieli go jeszcze zatrzymać przy sobie. Ale on miał inne plany.
Młody buntownik, bo jeszcze ten okres mocno wrzał w jego duszy, chciał się wyrwać ze „starego świata”, który, jego zdaniem, zaczął być irytujący i nieciekawy. Jemu potrzeba było wrażeń i odkrywania najlepszych stron życia, czego nie mógł doświadczyć w tej zacofanej dziurze w jakimś ledwo liczącym się na arenie międzynarodowej państwie. Uciec od tego, zacząć nowe życie – to był jego cel, marzenie, które za wszelką cenę chciał spełnić. Czy mogły go w tym momencie obchodzić łzy Magdy, która przecież z nim wiązała całą swoją przyszłość? Strach i smutek matki, która czuła, że straciła kolejnego tak bliskiego sercu mężczyznę i niedowierzanie siostrzyczki, która nie mogła zrozumieć, dlaczego on to robi? Miło za to wspominał pochlebstwa kolegów, pochwały pomysłu czy wręcz zazdrość. Oni nie mogli uciec. On mógł i zrobił to, wręcz z premedytacją, podobnie jak zadawał ból tylu osobom.
W Stanach znalazł całkiem nieźle płatną pracę (udało mu się), miał przyzwoite mieszkanko i poszerzało się grono jego znajomych. Był dumny, że inaczej może zapisywać swoje imię. To było jak drugie życie, całkiem odmienne niż poprzednie. Dużo, dużo lepsze.
Gdy już się zaaklimatyzował w nowym miejscu, zaczął odkrywać jego uroki. Nie sam, oczywiście – wszak koledzy bardzo ułatwili mu znalezienie nowych, fajnych miejsc, w których można miło spędzić czas. Dyskoteki, galerie kawiarenki i bary były na porządku dziennym. Raz na jakiś czas kino czy wypad za miasto.
Korzystał z tych wszystkich wygód na tyle, na ile pozwalał mu stan konta. Był bardzo rygorystyczny jeśli chodzi o wydatki, starał się mądrze zarządzać zarobionymi pieniędzmi, od których zależało tak naprawdę całe jego życie. Nawet dobrze sobie z tym radził, być może dzięki doświadczeniu z wcześniejszego okresu swojego życia. Próbował się uniezależnić pod tym względem od matki i najczęściej wszystko szło po jego myśli.
Do tych zaliczało się wydarzenie z pewnego piątkowego wieczoru...
***
Trzech młodych, przystojnych mężczyzn postanowiło się wybrać do coraz to bardziej znanego i modnego klubu w mieście, który to dopiero od niedawna zaczął pozyskiwać serca młodych imprezowiczów. "Urzeczony” bardzo polecał go jednemu z trójki. Zalety? Świetna muzyka, w dodatku na żywo, niezłe drinki, fajne dziewczyny… Nie trzeba było długo ich przekonywać co do słuszności wyboru miejsca spędzenia piątkowego wieczoru.
Gdy ten nadszedł, niestety, nie wszystko poszło zgodnie planem. Winny był szef jednego z nich, który właśnie tego dnia musiał go na dłużej zatrzymać w pracy. Bardzo niezadowolony z tego faktu młodzieniec powiadomił o tym kolegów mówiąc im, żeby nie czekali i szli bez niego. „Jakoś was znajdę”, mówił. Ci, uspokojeni, o umówionej porze mogli udać się do klubu. On dołączył dwie godziny później.
Było sporo po 22, kiedy się zjawił. Celem jego wędrówki był nieduży, odnowiony budynek położony prawie że na przedmieściach (nie w centrum, jak mu powiedziano). Zaciekawiony wszedł do środka.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/AND2_2.jpg
Sala nie była duża, po lewej stronie znajdowały się ubikacje, po prawej zaś bar i miejsca do siedzenia. Wygląd był dużo bardziej spokojniejszy aniżeli reszta tych głośnych, ciemnych dyskotek, w których miał okazję tańczyć. Atmosfera też była inna, można powiedzieć, że bardziej… przyjazna? Tak, jego też to zdziwiło.
Zaczął usilnie wypatrywać kolegów, niestety, bezskutecznie. Z mina mówiącą „No nic, trudno” udał się na drinka. Szef oczywiście dopłacił mu za nadgodziny, zatem chłopak mógł sobie pozwolić na coś lepszego.
Na jego nieszczęście okazało się, że przebierając spodnie zapomniał przełożyć portfel, a w kieszeni miał tylko marne kilka dolarów, które na niewiele mu starczą. Zapłacił i z niezadowolona miną sączył swój napój, co chwilę wypatrując znajomych, których ciągle nie widział. Ogarniało go tym samym coraz potężniejsze przygnębienie. Był pozostawiony sam sobie, bez pieniędzy, bez znajomych, w dyskotece, której wcale nie znał. Czuł się strasznie nieswojo i nawet zaczął się zastanawiać nad powrotem do domu. Niby był z niego towarzyski, przebojowy chłopak, ale jak przyszło co do czego ten jego hart ducha ulatniał się niby gaz z jego Coli.
- Ej, ty, co taki ledwo żywy siedzisz? – dobiegł do niego jakiś miły, wesoły głosik – Dziewczyna cię rzuciła czy co?
Obrócił głowę i ujrzał właścicielkę owego głosu. W słabym świetle widział jej szczupłą, ciemną twarzyczkę, w której wszystko było niemal chude. Jej czarne oczy wpatrywały się w niego z zainteresowaniem, a ręka odgarniała na bok ciemne, proste, średniej długości włosy. Wydała mu się być sympatyczną.
- Chwilowo zwątpiłem w dyskoteki – odpowiedział pół-żartem, jakby za sprawą nieznajomej miał mu wrócić cały dobry humor – Zgubiłem kolegów i zabrakło mi kasy.
Dziewczyna roześmiała się szczerze.
- Ale przecież bez kasy i kolegów można się świetnie bawić! – zawołała żywo, po czym rzuciła mu propozycję – Zatańczysz?
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and2_1.jpg
Jej rozmówca nie mógł wierzyć własnym uszom. Wręcz wydawało mu się, że to sen. Ale za to jaki miły! Tylko troszkę zniesmaczył się tym, że to ona go poprosiła, a nie on ją.
- Ale to ja powinienem…
- Kiedyś mi się odwdzięczysz – odparła - Chodź!
Dopił tylko swój napój, po czym z nowo poznaną dziewczyną wyszedł na środek sali.
Świetnie się razem bawili. Była wspaniałą tancerką, na parkiecie czuła się jak ryba w wodzie. On pod jej wpływem zaczął stawiał śmielsze kroki, nie czuł się tak bardzo wyobcowany wśród tylu nieznanych mu twarzy. Za to jego partnerka wydawała się być znana tutaj. „Pewnie stała bywalczyni i dusza towarzystwa”, myślał. Chwilkę później, nagle, niespodziewanie, dziewczyna zniknęła mu z oczu. Zdezorientowany zaczął się za nią rozglądać i natrafił na… swoich kolegów.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/AND2_3.jpg
- Zanim zdążyliśmy cię znaleźć, zdążyłeś już jakąś poderwać! – zażartował jeden z nich.
Od razu zawiązała się między nimi rozmowa. Usiedli sobie przy barze, gdy nagle z głośników coś znajomo zabrzmiało… Odwrócił się w stronę sceny i nie mógł uwierzyć własnym oczom – dziewczyna, którą poznał, była tutaj wokalistką! Wpatrywał się na nią jak na obrazek, a gdy w pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały, ona puściła mu oko, na co on odpowiedział uśmiechem.
W pewnym momencie przyszedł mu do głowy pomysł. Zostawił zdziwionych kolegów przy barze, a sam wyszedł na ulicę. Swoje kroki skierował prosto w stronę kwiaciarni, którą przyuważył idąc do klubu. Co prawda była zamknięta, ale widział, że ktoś się krząta i coś robi przy roślinkach. Po krótkiej konwersacji i usilnych prośbach blondyna, właściciel zgodził się go wpuścić.
Za resztę swoich pieniędzy kupił czerwoną różę i bilecik. Od sprzedawcy pożyczył zaś długopis, którym po angielsku wypisał prostym językiem:
„Dziękuję Ci za cudowny wieczór, śliczna Nieznajoma. Zakochałem się w Twoim głosie.
Wielbiciel”
Wracając do klubu, udał się na zaplecze. Miał nadzieję, że tam będzie mógł zostawić prezencik. Udało mu się – położył różę na stoliku i po cichutku wyszedł. Już miał postawić krok na płycie chodnikowej, gdy usłyszał wołanie. Zobaczył ją, trzymającą w ręku jego różę. Niemal osłupiał na ten widok i kompletnie nie wiedział jak zareagować.
- Dziękuję – odparła z uśmiechem – Więc na to przeznaczyłeś resztę pieniędzy! To bardzo miłe.
- Chciałem, żebyś wiedziała, że jestem ci bardzo… wdzięczny – brak słów wprawił go w zakłopotanie.
- Jestem Tania – powiedziała, wyciągając rękę w jego stronę.
- Victor – chłopak uścisnął jej dłoń, a na jego twarzy pojawiła się radość nie do opisania.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and2_4.jpg
- Wpadnij tu jeszcze kiedyś – poprosiła – Chciałabym jeszcze raz z tobą zatańczyć.
- Dzięki, na pewno zajrzę! – czuł się wniebowzięty.
Dziewczyna posłała mu jeszcze uśmiech na pożegnanie, po czym szybkim krokiem oddaliła się i zniknęła za rogiem, zostawiając chłopaka samego, niemal ze załamanym sercem.
Dopiero po jakimś czasie zrozumiał, że zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia.
która przecież n nim wiązała całą
zamiast 'n' powinno być chyba 'z'
Dyskoteki, galerie i kawiarenki/bary były na porządku dziennym
Jakoś ten ukośnik mi nie pasi. W jego miejsce wystarczy przesunąć i, a te poprzednie wykasować.
No i co tu powiedzieć :D Generalnie szykowałem się na jakieś wielkie zaskoczenie, czy coś w tym stylu, tymczasem wiem tylko, że głównymi bohaterami [najprawdopodobniej] będą Victor i Tania :) Ale podoba mi się. Chłopak wyjeżdża poszukując swojego american dream, i go chyba znajduje. Ale na pewno coś musi stanąć na jego przeszkodzie! :D
I na pewno nie pozostanie bez odzewu to, że zostawił tam swoją siostrę i dziewczynę. Czekam na więcej, pozdrawiam.
Chryzantem Złocisty
03.12.2010, 20:55
ona ma na imię tak samo jak moja świnka! :D
ej,miało mu nie być dobrze,a jak na razie,to sam cud miód i orzeszki :C
weź mu jakoś spiernicz życie,albo niech Tania (<3) się okaże lesbijką,albo seryjną morderczynią swoich adoratorów.
Czy mogły go w tym momencie obchodzić łzy Magdy, która przecież z nim wiązała całą swoją przyszłość, strach i smutek matki, która czuła, że straciła kolejnego tak bliskiego sercu mężczyznę i niedowierzanie siostrzyczki, która nie mogła zrozumieć, dlaczego on to robi. Miło za to wspominał pochlebstwa kolegów, pochwały pomysłu czy wręcz zazdrość.
- "Czy mogły go w tym momencie obchodzić łzy Magdy, która przecież z nim wiązała całą swoją przyszłość? Strach i smutek matki, która czuła, że straciła kolejnego tak bliskiego sercu mężczyznę, oraz niedowierzanie siostrzyczki, która nie mogła zrozumieć, dlaczego on to robi? Miło za to wspominał pochlebstwa kolegów, pochwały pomysłu czy wręcz zazdrość."
On mógł i zrobił to, wręcz z premedytacją. Podobnie jak zadawał ból tylu osobom.
- Lepiej brzmiałyby te zdania lepiej łącznie... jednak końcówka nadal mi nie pasuje. Może nawet jest zbędna.
"On mógł i zrobił to, wręcz z premedytacją, odobnie jak zadawał ból tylu osobom."
Gdy już się zaaklimatyzował w nowym miejscu, zaczął odkrywać uroki Miasta Aniołów. Nie sam, oczywiście – wszak koledzy bardzo ułatwili mu znalezienie nowych, fajnych miejsc, w których można miło spędzić czas. Dyskoteki, galerie kawiarenki i bary były na porządku dziennym. Raz na jakiś czas kino czy wypad za miasto.
Właśnie jeden z tych „urzeczonych” bardzo polecał go jednemu z trójki.
Winny był szef jednego z nich, który właśnie tego dnia musiał go na dłużej zatrzymać w pracy
On zrobił to dwie godziny później.
- On dołączył...
Było sporo po 22, kiedy się zjawił.
-A może by tak "Kiedy się zjawił, było sporo po 22" szyk. Ew. "Dotarł po 22/ sporo po 22"
Jeśli chodzi o wygląd, tym również nie grzeszył.
- brzydko brzmi
(z drinka musiał zrezygnować z powodu oszczędności)
- zbędne
W słabym świetle widział jej szczupłą, ciemną twarzyczkę, w której wszystko było niemal chude. Jej czarne oczy wpatrywały się w niego z zainteresowaniem, a ręka odgarniała z twarzy ciemne, proste, średniej długości włosy.
Dopił tylko swojego napoju, po czym z nowo poznaną dziewczyną wyszedł na środek sali.
- swój napój
]Świetnie się razem bawili. Była świetną tancerką, na parkiecie czuła się jak ryba w wodzie.
No. Powiem, że jest nieco lepiej niż ostatnio, chociaż nie bardzo podobały mi się opisy w drugiej części odcinka. W każdym razie czekam na następny.
Gold_Chocolate
04.12.2010, 09:36
Teraz przeczytałam dopiero pierwszy i drugi odcinek,bardzo mi się podoba :).Zaciekawiło mnie strasznie.To , że fajnie piszesz to pewnie już wiesz od dawien dawna ,no ale ja to potwierdzę z mojej strony :D Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.:)
Skąd ja mogę kojarzyć te imiona, Tania i Victor... ;)
Nie no fajnie, tylko spodziewałam się trochę większego BUM.
Ale jest dobrze.
Czekam na cd.
Reakcja pierwsza: Aaaaah! Nowe FS Liv! ;D
No... muszę powiedzieć, że się wciągnęłam. Rzuciło mi się w oczy kilka błędów, ale nie będę ich tu wypisywać poprawiając Viperę ^^
Co do odcinka pierwszego... Tak właśnie mi się wydawało, że ta kobieta (sekretarka) jest z nim spokrewniona. I poprieram jego ex-dziewczynę - koleś jest dupkiem wyjeżdżając ot tak i nie przejmując się w ogóle jej uczuciami. Ale ostatecznie... takie jest życie! ;)
I jeszcze coś - podoba mi się tytuł... Naprawdę zachęca do czytania ;)
Odcinek drugi jest ciekawy... akcja powoli się rozwija ^^ I podoba mi się motyw miłości od pierwszego wejrzenia. Wreszcie ktoś, kto też w nią wierzy ;D
Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa i odcinki będą pojawiać się szybciej niż w "Szansie", bo, jak już pisałam, wciągnęłam się ;)
Jakich my się tu rzeczy dowiadujemy o Victorku :D! Nigdy wcześniej nie bylo mowy o porzuconej dziewczynie w Polsce. Taki z niego casanova... :P
Podoba mi się, że jest nawiązanie do poprzednich FS ;).
Ciekawa jestem, czym nas zaskoczysz historią, która się rozgrywa przed AND :P.
A Tania jest urocza :).
3 odcinek w piątek i od tego momentu wprowadzam coś takiego jak było przy "Szansie" - odpowiednia ilość komentarzy i macie kolejną część szybciej, albo później :)
Wstępnie zakładam, że kolejne odcinki będą się pojawiały co piątek po godzinie 17, ale czy rzeczywiście tak będzie, zależy tylko od Was ;]
Niezmiernie mi miło, że widzę kolejne fotostory twojego autorstwa. Cieszę się, że kolejna część AND pojawiła się na tym forum. Przeczytałam wszystkie i uwielbiam je :). Piszesz ładnie. Piękne simy. Tylko szkoda, że trzeba będzie trzeba czekać do piątku, aby zobaczyć kolejny odcinek.
Będę zaglądała, ponieważ bardzo wciągnęły mnie twoje fs.
10/10 :)
No to do piątku do godz. 17 :)
III
Czy którykolwiek z uczestników wydarzeń „tamtego" piątku mógłby podejrzewać, że dla młodej wokalistki i emigranta z Polski będzie to początek wielkiej miłości? Wystarczyło, by poznali się lepiej i już było wiadomo: muszą być razem.
Od jakiegoś czasu Wiktor zaczął się coraz poważniej zastanawiać nad oświadczynami. Co z tego, że byli młodzi i chodzili ze sobą od roku? „Przecież takie małżeństwa mogą być szczęśliwe”, przekonywał sam siebie. W związku z Tanią widział więcej zalet niż wad. Zresztą, przecież kochali się, nic nie mogło im przeszkodzić! A nawet jeśli teraz ich więzi nie są jeszcze tak silne, to umocnią się po ślubie. Mają czas – oboje mają po dwadzieścia lat, całe życie przed nimi! Przejdą je we dwójkę. Będzie im raźniej, gdy któreś z nich będzie mieć, nie daj Boże, poważne kłopoty. Jeśli on dorobi się fortuny (o czym od zawsze marzył), będzie ktoś, z kim będzie się mógł tym podzielić. Wiedział, że ukochana nie miała łatwej młodości - niech przynajmniej reszta życia upłynie jej milej. Z nim, oczywiście.
Będąc już bardziej „za”, aniżeli „przeciw”, zaczął odkładać pieniądze na pierścionek zaręczynowy i zorganizowanie ślubu. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie uzbiera nie wiadomo jak potężnej sumy, ale chciał, żeby chociaż garnitur miał przyzwoity i sukienka jego małżonki była ładna.
W końcu nadszedł moment, w którym z pełnym przekonaniem powiedział sobie: „Zrobię to, oświadczę się jej.” W wolnych chwilach rozplanowywał przebieg „uroczystości”. Zabierze ją na zwykłą randkę, taką jak inne, ale pod koniec miło ją zaskoczy…
Gdy już wszystko było „gotowe”, zadzwonił do niej i się umówili. Kino, potem jakaś kolacyjka… A po niej wielki moment. Tanii spodobała się ta propozycja. On natomiast cieszył się, że ten wieczór będzie jeszcze piękniejszy, niż to sobie wyobraża.
***
Przygotował się najlepiej, jak tylko mógł. Staranniej wyprasował koszulę, z większa dbałością nałożył żel na włosy. Musiał wyglądać nienagannie tego wieczoru. Wziął spory zapas gotówki, by móc spełnić każdą jej zachciankę. Udało mu się ukryć pudełko z pierścionkiem. Kieszenie w kurtce doskonale się do tego nadawały – były głębokie i nic nie można było przez nie dostrzec. Idealnie wyszykowany opuścił mieszkanie i udał się w stronę kina.
Seans minął im spokojnie, przyszły narzeczony był jeszcze w miarę opanowany. "Burza" zaczęła się, gdy usiedli przy stoliku w pobliskim barze mlecznym, gdzie zwykli byli przychodzić na kolacje. Wiktor starał się zachowywać jak gdyby nic i najwyraźniej mu to wychodziło, bo ona zachowywała się tak jak zawsze - rozmawiała, śmiała się, uśmiechała… Gdy skończyli, zapłacił rachunek i zaproponował przechadzkę po parku, na co ona z chęcią przystała, chociaż widać było, że zmęczenie coraz bardziej ją osłabia.
Listopadową nocą, oświetlony światłem latarni park wydawał się być miejscem zaczarowanym. Był jak oaza spokoju – przychodziło tu mało ludzi, między drzewami świszczał wiatr, bo tak naprawdę nic innego nie można było tu usłyszeć. Był idealnym miejscem do wieczornych spacerów o każdej porze roku, dlatego młodzi zakochani często przechadzali się po betonowych ścieżkach, pośród starych sosen i innych iglastych drzew.
Było kilkanaście minut przed północą, a znużenie Tanii coraz bardziej dawało się obojgu we znaki. Zamiast iść, niemal wisiała na ramionach Wiktora. Opuścił ją nawet dobry humor, co bardzo zaniepokoiło chłopaka. W pewnym momencie zatrzymali się i usiedli na drewnianej ławce.
- Przepraszam, że tak to dzisiaj wyszło, ale nie spodziewałam się, że będę miała takie urwanie głowy w pracy – mówiła.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and3_3.jpg
- Może chciałabyś już wracać? – zapytał.
- Tak, ale dopiero za chwilkę. Jeszcze czuję się na siłach, by z tobą rozmawiać – uśmiechnęła się.
- A gdyby ci przyszło teraz podjąć jakąś ważną decyzję? – zapytał, jak gdyby nic. I znowu nerwy dały mu się we znaki, tylko teraz trudniej było je ukryć… Tym razem jednak nie do końca uśpione oczy dziewczyny wykryły wszystko.
- O co chodzi? – zapytała.
- Tak tylko… Chciałem się upewnić - wyjąkał.
- Nie kręć, przecież widzę, co się z tobą dzieje!
Wstał i odszedł parę metrów dalej. Potrzebował chwilki na przemyślenie jak to zrobić, żeby wyszło tak, jak on chciał…
Tania uznała, że nie powinna tego mówić i spróbowała naprawić swój błąd. Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and3_1.jpg
Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć, on wstrzelił niemal jak z procy…
- Muszę cię o coś zapytać.
W tym samym momencie uklęknął przed nią.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/and3_2.jpg
Z kieszeni wydobył czarne pudełko, które po otwarciu ukazało złoty pierścionek. Zdumiała się na ten widok.
- Tania… - zaczął nieśmiało – Czy… Czy wyjdziesz za mnie?
Ona bez zastanowienia, z radosną furią w sercu i łzami w oczach, krzyknęła:
- Tak!
I nagle cały ich świat obrócił się do góry nogami.
10 komentarzy, bo wiem, że dużo zarejestrowanych czyta, ale garstka komentuje.
No więc tak :) Odcinek krótki i ciekawy, choć praktycznie nie ma w nim żadnego zaskoczenia ;) Wszyscy doskonale wiedzą, że Tania musiała powiedzieć "Tak" po krótkim czasie, bo i w AND1 pamiętam, że zarzucano Ci, że zbyt szybko się poślubili :D
Jedyne co mi się nie podoba to randka w barze mlecznym, ale to taki szczegół :P
pozdrawiam
Chryzantem Złocisty
10.12.2010, 19:00
No,strasznie krótki ten odcinek :(
Rozumiem że moje nadzieje na ciężki żywot Wiktora zostaną niespełnione!
Tak przy okazji,to z Tanii śliczna dziewuszka :P I Wiktor też wygląda przystojnie,powiem Ci że w maxisowych fryzurach simy wyglądają ładniej.
Krótkoo, czuję niedosyt x.x
Zero zaskoczeń dzisiaj. Nudnoo T.T
(Tania ma oczy od bruna z MTS, prawda? Pasują jej ^^)
A można wiedzieć skąd czapka, czy też fryzura Tanii?
ferbetka
10.12.2010, 21:05
Wiem, jestem nowa i na razie nie znam się na FS, ale zauważyłam mały błąd w części I.
Po tych słowach zostawiła do samego przed ambonką, uciekając w stronę wsi.
Zamiast tego ''do'' powinno być raczej ''go''...
Ogółem ciekawe jest to FS. Podoba mi się. :)
Odcinek choć krótki jest bardzo treściwy. Tania jest śliczną dziewczyną. Nie dziwię się Wiktorowi, że postanowił z nią spędzić resztę życia ( niestety tylko do narodzin Lilly :()
Ładnie piszesz. Zastrzeżeń nie mam.
10/10
Pozdrawiam i wyczekuję następnego piątku, aby zobaczyć kolejny odcinek " Marzeń jutra" :)
Ty mała szantażystko :P!
Odcinek strasznie krótki..., ale i tak fajny. Tania jest śliczna ;). Zastanawiam się, czym nas zaskoczysz, bo nie masz za dużego pola manewru. Wszyscy znamy mniej więcej dalszą historię Wiktora.
Czekam na więcej ;).
Wszyscy doskonale wiedzą, że Tania musiała powiedzieć "Tak" po krótkim czasie, bo i w AND1 pamiętam, że zarzucano Ci, że zbyt szybko się poślubili
Bo to jest ta sama historia.
Mam kilka pomysłów w zanadrzu (2 na kontynuacje serii AND, 1 na zupełnie nowe FS), ALE mam też w planach coś większego, co może uda mi się zrealizować
I udało :)
Napisałam jeszcze raz AND1, ale tak, jakbym teraz poprowadziła tą historię. Ofc nie mogłam wszystkiego zmienić (np. nie tak dawno doszłam do wniosku, że Wiktor mógłby być farbowanym blondynem), ale co się dało, jest inne i, mam nadzieję, lepsze.
Czytelnicy "A neverending dream"-a mogą nawet w komentarzach porównać do siebie poszczególne sceny z obydwu części - byłoby miło :)
Jedyne co mi się nie podoba to randka w barze mlecznym, ale to taki szczegół
Oni bogaci nie są, nie dziw się :D
Zero zaskoczeń dzisiaj.
W następnym będzie to samo :P
Miło czytać, że bohaterowie się Wam podobają ^^ Przykładam się do zdjęć bardziej niż wcześniej ; D
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze :) Bardzo dużo ich jak na jeden wieczór ^^
@down: Sięgnęłam do źródeł, tzn. na stronę, z której miałam oryginalny skin głowy Wiktora. Zauważyłam, że bródkę i brwi miał ciemniejsze niż włosy. Poza tym, kolczyk w uchu tez wskazuje, że taki łobuz z niego ; D
Stąd takie przypuszczenie :)
A to, czy fajne czy nie, to już kwestia gustu :D
(np. nie tak dawno doszłam do wniosku, że Wiktor mógłby być farbowanym blondynem)
Dlaczego...? Skąd taki pomysł? Facet zafarbowany na blond -> straszne :P.
Na co wpływ ma jego kolor włosów?
Bo to jest ta sama historia.
No właśnie to miałem na myśli :) Nie wiedziałem jednak, że to będzie dokładnie jeszcze raz napisany A neverending dream :O
Wierzę jednak, że wprowadzisz jakiś wątek o którym nie wspomniałaś we wcześniejszych odsłonach :D
Mroczny Pan Skromności
11.12.2010, 16:57
I to mi się podoba :D
AND miało dużo niedociągnięć (łagodnie mówiąc :P) poza tym dużo osób nie czytało poprzednich części ;)
Styl typowo Twój, a nawet lepszy. Wszystko jest ciekawie opisane, a jednocześnie cały czas coś się dzieje. Trochę szkoda, że znamy już tę historię, jednak miło będzie do niej wrócić :)
PS. Wybacz, że tak późno, próbny egzamin i za dużo sprawdzianów
PS2. Fajnie przerobiony avek :D
Piękny odcinek. Taki codziennie niecodzienny ^^ Albo raczej niecodziennie codzienny... Nieważne. ^^
Nie czytałam AND, więc miło jest się dowiedzieć jak to się właściwie wszystko zaczęło. Tylko, że ciężko się czyta z wiedzą o przyszłości bohaterów. No może nie tyle ciężko co... po prostu trzeba się oswoić z myślą, że niektórzy z nich mnie rozczarują. No i nie ma już tej nutki tajemnicy w całej histori... Ale z drugiej strony może wydarzy się coś, co nie było wspomniane w przyszłości? Byłoby interesująco :)
JuliaJamnik
13.12.2010, 18:43
Właśnie przeczytałam drugi i trzeci odcinek. Jestem pod wrażeniem :)
Nie spodziewałam się że będzie to AND1.
Zanim zaczęłaś pisać to FS, zastanawiałam się jak wyglądałoby AND1 właśnie w sims 2. ;)
i nareszcie się dowiem :) ;)
Przeczytałam całość. Nawet ciekawe tylko nie rozumiem co ma początek czyli pierwszy odcinek z tą Magdą do całej reszty ale tak to spoko. :)
Będzie w ogóle kolejny odcinek?
Pierwszy odcinek to wprowadzenie :P
W ogóle kolejny odcinek będzie. Przed Nowym Rokiem spokojnie :P
@down: Bardzo możliwe, że dodam wcześniej :)
Tiaaa... 31 grudnia to piątek, a jak wiemy dajesz odcinki w piątki wieczorem. No no xD
Króciutko dzisiaj.
IV
Datę ślubu ustalili na 22 stycznia. Miał się on odbyć miejscowym kościele w obecności księdza i najbliższych przyjaciół młodej pary. Wiktor zaprosił co prawda mamę i siostrę, jednak te odmówiły, gdyż brakowało im pieniędzy na sfinansowanie przelotu. A może czytając zaproszenie jego matka wyczuła, że robi to tylko z przymusu? Tak naprawdę urwał się między nimi kontakt. Z biegiem czasu kobieta zaczęła żałować, że odpuściła. Co prawda ich konflikt ciągnął się latami, ale może gdyby wtedy nie dała mu postawić na swoim, on doceniłby to i nareszcie przestaliby się znosić nawzajem? Teraz było za późno na ratowanie czegokolwiek… Jej syn zakłada rodzinę, za jakiś czas będzie mieć własne dzieci – może wtedy, gdy pojawią się kłopoty z nimi, zrozumie jej postawę? Może jej synowa (której tak naprawdę nie znała – tyle co ze zdjęcia i podpisu na zaproszeniu) też będzie przybita do muru przez to, co sama wydała na świat?
Mimo wszystko życzyła im dobrze. I żeby historia jej małżeństwa się nie powtórzyła się u młodych Muchomorków, bo to byłoby najgorsze, co może ich spotkać.
***
Mroźnym, zimowym popołudniem młoda para, przyjaciele i kapłan zebrali się w świątyni. Tania miała na sobie ładną, białą sukienkę z długimi, bufiastymi rękawami, fryzurę stanowił kok, który pod wpływem wiatru nie wyglądał tak pięknie, jak zaraz po uczesaniu. Do niego przyczepiony miała biały welon.
Jej narzeczony miał na sobie dopasowany, grafitowy garnitur, a włosy sprawiały wrażenie nieładu, rozwichrzone wcześniej przez wiatr.
W kościele było dość ciepło, nie było potrzeby, żeby państwo młodzi składali przysięgę w grubych kurtkach.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/page.jpg
Ceremonia przebiegła szybko i sprawnie. Nie było mszy, tylko „forma skrócona”. W międzyczasie zostało zrobionych kilka zdjęć.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/406jpg.jpg
Później przyszedł czas, by przyrzec sobie miłość przed ludźmi w urzędzie pełniącym funkcję naszego urzędu stanu cywilnego. Można powiedzieć, że w ciągu niecałej godziny byli pełnoprawnym małżeństwem.
Gdy już uroczystości dobiegły końca, poszedł czas na mini - wesele: w tymczasowym gniazdku państwa młodych - mieszkaniu Tanii, nowożeńcy częstowali kawą i słodkościami oraz zabawiali rozmową. Goście nie siedzieli zbyt długo, gdyż chcieli, żeby ich przyjaciele, młodzi małżonkowie, spędzili jak najwięcej czasu ze sobą. Ci natomiast doskonale wykorzystali te chwile, oddając się bez reszty sobie.
***
W następnym tygodniu świeżo upieczony pan młody wybrał się do banku, by tam zaciągnąć kredyt na zakup i wyposażenie ich wymarzonego mieszkanka.
Było ono położone w ładnej, spokojnej dzielnicy, blisko centrum, gdzie oboje pracowali. Nie kosztowało mało, ale zarządzający wydatkami Wiktor rozplanował wszystko tak, żeby w miarę krótkim czasie uporać się z długami.
Śniadanie wielkanocne jedli już w całkowicie umeblowanym i udekorowanym mieszkaniu.
Prawda, bardzo krótko. Jednak pomimo długości odcinek był niezły. Tani jest ślicznie w tej sukni i fryzurze. Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze w tym roku ;)
9/10 (obniżyłam o jeden za długość a raczej krótkość)
Pozdrawiam :)
Strasznie krótko... :(
Tania ślicznie wygląda na tym zbiorowym zdjęciu :D.
Nie wiem, co Ci tu jeszcze napisać, bo właściwie nic się nie działo ;).
Czekam na więcej :P.
Niby krótki odcinek ale strasznie długi przedział czasu w nim zawarłaś O.o
Mi się wydaje czy Tania ma pomalowane na biało paznokcie? :O
Ta dziewczyna obok niej na drugim zdjęciu - chyba druhna tak podejrzewam - ma śliczną sukienkę :P
Avantys Impremia
29.12.2010, 07:57
W ostatnim odcinku bardzo szybko leci czas. No cóż fotostory niezbyt mi się podoba ale może być. Bardzo fajne zdjęcie te pierwsze.
JuliaJamnik
29.12.2010, 10:00
Co za zbieg okoliczności :) mój brat ma 22 stycznia urodziny.
Odcinek fajny, ale krótki (jak wspomniano we wcześniejszych komentarzach).
Strasznie mi się podobały zdjęcia, a Tania wyglądała ślicznie ;)
Nie mogę się doczekać następnych odcinków :)
Master of Disaster
29.12.2010, 10:40
A mnie FS bardzo się podoba. Odżywają wspomnienia...
Nawiasem mówiąc - ponieważ kiedyś wypominano Liv, że Tania i Wiktor za szybko się pobrali - moi rodzice też pobrali się po roku. I są małżeństwem od hoo-o-ooo! A może i dłużej... :D Nie powiem, ile lat, wspomnę tylko, że ślub brali jeszcze za PRL-u.
A tak do rzeczy - oczywiście, wiem, jak to się potoczy, ale i tak zamierzam czytać. Pamiętam AND, bardzo je lubiłam... i lubię, bo ostatnio, dla odświeżenia pamięci przeczytałam je jeszcze raz. No i zdjęcia są naprawdę dobre.
Mroczny Pan Skromności
29.12.2010, 11:27
Ciekawe jak mam nazywać to fs: AND 4 raczej nie pasuje :P
Może AND 1.2? :D
Odcinek za krótki. Co do tych ram czasowych - przez ten czas nic ciekawego się nie działo, więc nie mam zastrzeżeń.
-1 za "krótkość"
zostaje 9/10 :)
Mi się wydaje czy Tania ma pomalowane na biało paznokcie?
Nie wydaje Ci się ;)
Ciekawe jak mam nazywać to fs: AND 4 raczej nie pasuje :P
Może AND 1.2? :D
AND 2010 :)
AND4 zostawię sobie na następne FS, o ile takowe powstanie =p
Kolejny odcinek jutro albo pojutrze, bo strasznie krótki i brak w nim akcji (dopiero od 6 odcinka będzie się działo), a komentarzy jak na jeden dzień jest zadowalająco dużo :) Oczywiście za nie dziękuję!
Wiesz czego mi tu brakuje? - Dialogu.
Odcinek jest bardzo ładnie i płynnie napisany, ale lepiej wczułabym się w akcję, gdybyś wstawiła dialog, choćby przy składaniu życzeń. Albo żeby na weselu ktoś przemówienie zrobił... w każdym razie coś w tym rodzaju ^^
Jedno zdjęcie z wesela też by nie zaszkodziło... już widzę (oczami wyobraźni oczywiście) pierwszy taniec państwa młodych... ^^ Chociaż z drugiej strony od czego ma się wyobraźnię, nie? ;)
Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy i kolejny odcinek pojawi się najpóźniej pojutrze ^^
Nawiasem mówiąc - ponieważ kiedyś wypominano Liv, że Tania i Wiktor za szybko się pobrali - moi rodzice też pobrali się po roku. I są małżeństwem od hoo-o-ooo! A może i dłużej... :D Nie powiem, ile lat, wspomnę tylko, że ślub brali jeszcze za PRL-u.
Wydaje mi się, że nie chodziło do końca o to, że po roku, ale o to, że Liv tak szybko przeskoczyła do ślubu bez żadnych wydarzeń pomiędzy ;).
Moi Rodzice pobrali się po dwóch, czy trzech miesiącach znajomości :P :D.
Przed chwilą zostałem brutalnie uświadomiony, jak bardzo marny jest mój żywot bez "Marzenia jutra" i regularnych komentarzy, więc wolę dłużej już nie zwlekać ;)
Liv edit: psujesz mi reputację! :<
Co do odcinka: faktycznie krótki :D Jak ktoś to już napisał, brakuje dialogów, jakiegoś romantycznego "tak" i dokładniejszego opisu ceremonii, jak nakładają sobie pierścionki. A tak, jedno z ważniejszych (o ile nie najważniejsze wydarzenie) potraktowałaś naprawdę po macoszemu :D
I jeszcze ten przeskok w czasie pod koniec odcinka- rozumiem, że nic się wtedy specjalnego nie działo- ale mogłaś to wykorzystać na opis wielkiej miłości i rozkwitu małżeństwa Tani i Wiktora ;)
pozdrawiam
V
Niestety, jakiś czas później zaczęły się problemy z kredytem. Miały to być z założenia korzyści, na które zgodził się Wiktor. Chodziło o spłacanie większych sum, ale za to miały zmniejszyć się odsetki i przede wszystkim czas.
Ale coś nie wyszło i z trudem przychodziło im oddawanie kolejnych należności. Starał się brać nadgodziny, oszczędzać na wszystkim, czym się dało. Jego żonie nie podobała się ta sytuacja, ale nic nie mówiła. Sama starała się robić wszystko, by zdobyć dodatkowe pieniądze, ale ciężko jej to przychodziło.
Ich życie stało się jedna wielką gonitwą za kasą. Właściwie wcale się z sobą nie widywali… Może tylko przez godzinę rano, kiedy oboje szykowali się do pracy i tyle samo wieczorem, kiedy znowuż zmęczeni i rozdrażnieni gnali pod kołdrę. Tematy ich rozmów (o ile takowe w ogóle prowadzili) ograniczały się do wymieniania nowych pomysłów na zarobek, oznajmiania, ile wydali w ciągu dnia czy wręcz przechwalaniem się zarobionych sum. No i oczywiście ciągłym szacowaniem czegoś tak niestałego jak pieniądze, które zawładnęły ich życiem i powoli niszczyły to, co mieli najpiękniejsze – miłość, stabilność, spokój.
Pewnej nocy przyśnił mu się koszmar.
Widział siebie w obskurnej, więziennej celi, ubranego w łachy, ze znacznym zarostem i nieuczesanymi włosami.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/501.jpg
Coś mu mówiło, że trafił tu za długi, co go bardzo przestraszyło. Ale nie to było najgorsze. Za kratami stała Tania, ubrana cała na czarno, z rozmazanym od łez makijażem i okropnym cierpieniem na twarzy. Patrząc na niego, bezradnym, załamanym od łez głosem pytała: „Wiktor, dlaczego?!”.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/502.jpg
On próbował wydostać się z celi – z całej siły szarpał metalowe kraty, które nie miały zamiaru popuścić. W pewnym momencie zjawił się strażnik i oznajmił, że wizyta dobiegła końca. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć lub zrobić, ona wolnym, ciężkim krokiem zaczęła się oddalać, na co on nie chciał pozwolić. „Tania, wróć! Nie zostawiaj mnie!” – wołał jak przerażone dziecko, które matka zostawia samemu sobie. Ona jednak nie zatrzymywała się i w końcu całkowicie zniknęła w ciemnym korytarzu.
On zaś został, z uczuciem pękniętego serca.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/503.jpg
Obudził się cały spocony i przerażony.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/504.jpg
Ten sen nie wróżył nic dobrego. Zaczął się bać, że faktycznie trafi za kratki. Tylko… Nie rozumiał, za co niby miałby tam wylądować.
Wyszedł na balkon, by tam przemyśleć wszystko jeszcze raz. Różne przyczyny przychodziły mu do głowy, ale ich spełnienie wydawało mu się być bardzo mało prawdopodobne.
- Victor? – usłyszał za sobą.
Tania, którą teraz widział, tak bardzo różniła się od tej ze snu.
- Miałem koszmar – odparł, po czym opowiedział jej jego treść. Była bardzo zdziwiona tym, co usłyszała.
- Nie martw się, to tylko sen – pocieszała go.
- A co, jeśli rzeczywiście coś się stanie, nie spłacę kredytu i pójdę siedzieć? – martwił się.
- Damy sobie radę – przytuliła go – Nie przejmuj się tak bardzo głupim koszmarem. Będzie dobrze.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/505.jpg
Jej łagodny, przepełniony miłością głos uśmierzył jego niepokój. Pewnie, że dadzą sobie radę, dlaczego miałoby być inaczej?
Uspokojony wrócił do łóżka, a przerażający obraz z koszmaru odszedł w niepamięć…
I bonusik w postaci dwóch zdjęć z planu :D
"Jestem uduchowiony! Właśnie się ożeniłem!"
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/b1.jpg
A tu mi się tak ładnie Simy ustawiły :)
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/b2.jpg
Znowu krotki odcinek- ale za to bardzo fajny ^^ Też chciałbym mieć takie wzruszające sny, niestety zawsze śni mi się, że jestem zwierzakiem :<
W sumie to w ogóle za niespłacony kredyt można pójść siedzieć :| Myślałem, że zabierają mieszkanie itp, dopiero ewentualnie potem odsiadka. Ale ja tam się nie znam :d
No i bonus bardzo fajny, szczególnie pierwsze zdjęcie ;)
pozdrawiam
Cieszę się, że jeszcze przed nowym rokiem pojawił się nowy odcinek. Strasznie krótki, a wręcz są to podpisy do zdjęć. Jest ich za dużo. A bonusik suuper :)
8/10
Mroczny Pan Skromności
30.12.2010, 18:11
Na tym zdjęciu za kratkami Victor jest taki szczęśliwy! :D
<komentarz>krótko</komentarz>
I tyle mam do powiedzenia :D bez oceny na razie
(...) ile wydali w ciągu dnia czy wręcz przechwalaniem się zarobionych sum
Zarobionymi sumami :)
Kurczę Liv, mało się dzieje! Nie... nie to chciałam powiedzieć. Chodzi raczej o to, że ostatnie dwa odcinki były masakrycznie krótkie! A ja chcę więceeeej... ^^
Ale ostatecznie mogę ci to wybaczyć, bo wstawiłaś oba w krótkich odstępach czasowych. No i na szczęście to był tylko zły sen... A może proroczy sen? ^^
Ale ostatecznie mogę ci to wybaczyć, bo wstawiłaś oba w krótkich odstępach czasowych.
Zgadzam się ;]
Kurczę jak zobaczyłam tego Wiktora po przebudzeniu się to wydawał mi się taki seksowny haha co ja mam w głowie w ogóle. No.. był taki mniej biały niż zwykle :D
9/10
Chcę więcej.!
Znów króciutko, ale lepiej ;).
Tania jest wspaniałą kobietą. Szkoda, że tak szybko się jej pozbywasz.
Victor bardzo fajnie wygląda na zdjęciu, gdy się budzi w łóżku. Zaczynam się zastanawiać, czy nie lepiej mu w tej fryzurze...
Świetne to ostatnie zdjęcie z bonusu :).
JuliaJamnik
31.12.2010, 14:46
Bardzo podoba mi się odcinek.
Uwielbiam oglądać zdjęcia w twoim wykonaniu :)
A co do piątego zdjęcia - czy oni są może na balkonie ? tak jak pisałaś w AND1
bo tło mi tak jakoś pasuje do balkonu, ale może się mylę ;)
W sumie to w ogóle za niespłacony kredyt można pójść siedzieć
I akurat tu będzie zmiana, bo za niespłacenie kredytu nie idzie się do więzienia :D
No i na szczęście to był tylko zły sen... A może proroczy sen? ^^
Nie do końca. Treść snu jest właściwie żywcem wyciągnięta z AND, ale nawiązanie później do niego będzie zupełnie inne (mam już nawet na nie pomysł :D)
Tania jest wspaniałą kobietą. Szkoda, że tak szybko się jej pozbywasz.
Bo wykraczesz całą fabułę! :D
co do piątego zdjęcia - czy oni są może na balkonie ? tak jak pisałaś w AND1
bo tło mi tak jakoś pasuje do balkonu, ale może się mylę ;)
Wyszedł na balkon, by tam przemyśleć wszystko jeszcze raz.
Przypominam, że jednak dużo rzeczy z AND zostało nienaruszonych w tej wersji ;)
Dziękuję za komentarze, odcinek za tydzień, niezależnie od ilości komentarzy. Potem już się będę trzymała "dziesiątki" ;)
@up: Trzymam cię za słowo ;)
Jej, byłam święcie przekonana, że tydzień minie jutro! =o Sandra, dzięki za tego posta!
VI
Wielkimi krokami zbliżała się pierwsza rocznica ślubu Wiktora i Tanii. Do tej pory wszystko szło po ich myśli. Suma, którą musieli spłacić, sukcesywnie się zmniejszała, co najbardziej radowało Wiktora. W związku z tym nie trzeba było aż tak ciąć wydatków, co stanowiło niemały problem dla obojga, w szczególności dla młodej gospodyni domowej. Mogła odetchnąć z ulgą.
W życiu młodego małżeństwa panował dobry okres. Jednym z milszych jego wydarzeń miała być celebracja rocznicy. Pomyślnie przeszli przez pierwszy rok, a przed nimi było co najmniej kilkadziesiąt kolejnych! Oboje patrzyli z nadzieją w przyszłość, tylko ostatnimi czasy Tania zdawała się być dziwnie niespokojna. Umknęło to uwadze jej wiecznie nieobecnego męża. Ale nie mogła tego dłużej ukrywać.
Nadszedł długo wyczekiwany dzień. Wybrali się do parku – miejsca, które „uświęciło” ich rodzące się jeszcze wtedy uczucie. Lubili tam wpadać – wśród wszechobecnej ciszy, atmosfery zawieszenia w czasie i przestrzeni spędzali najpiękniejsze chwile jako chłopak i dziewczyna. Tego dnia powrócili tu, już umocnieni i bardziej doświadczeni, jako mąż i żona.
Mieli swój ulubiony zakątek, gdzie potrafili siedzieć godzinami. Tam też się zatrzymali, by jeszcze raz przywołać najpiękniejsze wspomnienia.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/601.jpg
- Jak to szybko zleciało! – powiedział z uśmiechem Wiktor – Niekiedy ciągle mi się wydaje, że jesteś tylko moją dziewczyną i że nie mam tej obrączki na palcu.
- A ja się bardzo cieszę ze świadomości, że mam męża – odpowiedziała dziewczyna. – I co najważniejsze, nie żałuję.
- Spróbowałabyś! – zaśmiał się. – Gdzie ja bym w Polsce znalazł taką śliczną, mądrą żonę? Byłaś strzałem w dziesiątkę!
- Ty też, Victor. Cieszę się, że tamtego wieczoru zagadałam do ciebie.
- Mówią, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Ty znalazłaś męża!
Oboje się zaśmiali.
- Proponuję, żeby za rok też tu przyjść – rzucił.
- Jestem za – odparła.
- A za parę lat, jak już nie będziemy mieli żadnych długów… Polecimy gdzieś. Wiem! Zabiorę cię do Europy! Romantyczne kolacje pod wieżą Eiffla i wycieczka gondolą po Wenecji!
- Tylko we dwójkę? – upewniła się.
Słyszał w jej głosie niepewność, brak entuzjazmu.
- Oczywiście, że tak! – odparł.
- A co z dziećmi? – spojrzała na niego takim nieznanym, przestraszonym spojrzeniem.
- Przyjdzie na nie czas – odpowiedział. – Jak już zwiedzimy cały świat, to pomyślimy o powiększeniu rodziny.
- A jeśli ten plan nie wypali?
- Już ja się o to postaram! Póki co musimy się skupić na czymś innym.
- Nie chcesz jeszcze być ojcem?
- Tania, oszalałaś? – popatrzył na nią zdziwiony. – Mam dopiero 22 lata! Ale… Czemu o to teraz pytasz?
Chciała coś powiedzieć, ale łzy jej to uniemożliwiły.
Jej mąż się przeraził na ten widok. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ona mogłaby mu teraz powiedzieć, że…
- Jestem w ciąży! – wyłkała.
Zamurowało go. Nie mógł uwierzyć. Dziecko, w dodatku teraz?!
Zaczęło się w nim gotować. Wiedział, że ta mała istotka kompletnie zrujnuje im życie. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie w stanie zarobić na utrzymanie 3-osobowej rodziny i na spłatę kredytu.
- Victor? – usłyszał nieśmiały, wystraszony głosik.
Gdy na nią spojrzał, niemal umarła z przerażenia. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. Jego wzrok pełen był oskarżenia i nienawiści.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/602.jpg
- Dlaczego? Dlaczego właśnie teraz? – krzyczał. – Zbankrutujemy przez tego bachora!
- Przecież mówiłeś, że dobrze nam idzie!
- Ale pojawienie się na świecie dzieciaka wszystko zepsuje! Nie możemy sobie na to pozwolić teraz!
- Przecież nie pozbędziemy się go! To NASZE dziecko i MY je wychowamy!
- MY? MY powiedziałaś?! Nie, bo ja będę harował, a ty będziesz niańczyła tego cholernego bachora! Zapomnisz, jak wyglądam, ja nie będę pamiętał jak się nazywam, ale chciałaś być matką, więc nią będziesz! Zapomnij o mężu! – krzyknął, po czym dodał, nieco łagodniej – Gdyby aborcja nie była taka droga…
- Chciałbyś je zabić?! – nie wierzyła własnym uszom.
- Tak, chciałbym! – odparł.
- Nie mogę w to uwierzyć – mówiła przez łzy. – Victor, ono cię będzie kochać całym sercem, jakimkolwiek ojcem byś nie był! Już je zabiłeś, mówiąc to. Szkoda, że nie pomyślałeś, że ktoś innych kocha to maleństwo całym sercem i że bardzo pragnie je mieć przy sobie!
- W takim razie powodzenia, samotna mamo! – zaśmiał się kpiąco.
Tania szybko podniosła się i niemal biegiem opuściła park. Jej serce zdawało się być ciężkie od żalu, a oczy zamgliły łzy.
On natomiast postanowił nie wracać do domu. Był ciągle wściekły i nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać z żoną.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/603.jpg
Tania po powrocie do mieszkania czekała jeszcze na niego. Ciągle miała nadzieję, że się rozmyśli i odwoła to, co powiedział. Liczyła na to, że nie okaże się takim draniem i materialistą. Przecież nigdy taki nie był! Owszem, szalał na punkcie kasy, była tego świadoma, ale przecież to rodzina, dotychczas składająca się tylko z niej, była dla niego najważniejsza. Czyżby nastąpiła nagła zamiana miejsc? W dodatku tylko dlatego, że ktoś nowy miał wkroczyć w ich życie?
Ciągle bolało ją przeświadczenie, że gdyby tylko mógł, przestałby być ojcem – stałby się mordercą. Ale czy krzywdząc tą małą, bezbronną dziecinę nie uśmierciłby przypadkiem czegoś w jej matce? Zresztą, przecież ona by się na to nie zgodziła! Choćby miała to przypłacić rozstaniem. Ale… Jeśli jej mąż nie zmieni zdania, czy nie to ją właśnie spotka? Będzie skazana na samą siebie, a jej jedynym towarzystwem i równocześnie ogromnym wyzwaniem będzie maleństwo.
Nagle zdała sobie sprawę, że wszystko leży w JEGO rękach. Prosiła Boga, żeby tylko wybrał najlepsze rozwiązanie – a przede wszystkim, żeby nikogo nie skrzywdził tą decyzją.
Wiktor tą noc postanowił spędzić u dobrego znajomego. Swoją nieoczekiwaną wizytę wytłumaczył: „kłótnia z żoną”, nie wdając się w zbytnie szczegóły. Nie miał najmniejszego zamiaru „chwalić się” przed światem, że zostanie ojcem. Nie czuł się z tego powodu dumny, wręcz była to dla niego hańba. Znajomi wiedzieli, jak to u niego wygląda z kasą. Wyszłoby teraz, że jest cholernie nieodpowiedzialny fundując sobie jeszcze jedną gębę do wyżywienia, w dodatku w tak młodym wieku i przy takim stanie konta.
Będąc sam na sam zaczął gorączkowo myśleć, jak by tu wybrnąć. Wracały ludzkie odczucia – zrobiło mu się żal Tanii. Ona zawiniła tylko tym, że mu powiedziała… Z drugiej strony no co, miała czekać, aż się pokaże brzuszek i on sam zauważy? Wyszłoby na to samo, możne nawet i na gorsze. Póki jest jeszcze trochę czasu, może jeszcze wykombinować, jak się ustrzec od kłopotów finansowych.
Po kilku godzinach w końcu miał gotowy plan, który miała usłyszeć Tania jutrzejszego wieczoru. Oprócz tego postanowił ją przeprosić. Co prawda w dalszym ciągu nie wyobrażał sobie ich życia po narodzinach dziecka, ale z pewnością przesadził wyrzucając tyle żonie. Ostatecznie zawsze chciał dla niej dobrze, dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
Dopóki będą się trzymać razem, wszystko się ułoży. Przynajmniej on w to wierzył.
MUSIAŁ wierzyć.
W sumie to dzisiaj upływa tydzień od wstawienia poprzedniego odcinka, a jutro upłynie tydzień od czasu kiedy napisałaś, że następny odcinek za tydzień. (Chyba trochę zbyt tygodniowo wyszła mi ta wypowiedź ^^)
Wielkimi krokami zbliżała się pierwsza rocznica ślubu Wiktoria i Tanii.
O jedną literkę za dużo ^^
Przeszło to uwadze jej wiecznie nieobecnego męża.
Raczej umknęło ;)
Wiktor tą nic postanowił spędzić u dobrego znajomego.
Noc.
Uuu... robi się gorąco. Albo raczej powiewa chłodem od Wiktora. Nie spodziewałam się, że tak naskoczy na Tanię. Chociaż zastanawia mnie jeszcze, czy dziecko jest właściwie wpadką, czy Tania specjalnie odstawiła tabletki, podziurawiła gumki, czy co tam się jeszcze robi by nie zapobiec ciąży ;D
No cóż, wszystko w rękach Wiktora... Mam nadzieję, że jego plan okaże się choć trochę rozsądny, bo jak nie to... to... wpiszę go na listę niedobrych tatusiów! Albo tych złych panów, co to się nie umieją zachować!
Master of Disaster
06.01.2011, 22:40
Ha, kolejny odcinek pojawia się z wyprzedzeniem!
Cóż, niby wiem, co będzie dalej... ale i tak mi się to podoba. A Wiktor... Wiktor mnie wkurza. Po tym, co powiedział w tym odcinku, miałabym ochotę solidnie mu nakopać, za przeproszeniem. Widać, że w młodości brakowało mu silnej, męskiej ręki :D
Mroczny Pan Skromności
07.01.2011, 08:59
Bosko :D
Przede wszystkim ogromny plus za dłuższy odcinek. Ilość zdjęć także odpowiednia. Wydarzenia - szkoda, że wiem, co będzie dalej, zaczynam żałować, że przeczytałem AND :P.
Ogólnie, jestem zadowolony. Może i znamy dalsze wydarzenia, ale nie znamy szczegółów :) Wiktor okazał się typowym facetem [nie wierzę że to napisałem! :D], na szczęście potem wrócił mu rozum. Ciekawi mnie, ile będzie odcinków w tej części. Podejrzewam, że nie będziesz tego długo ciągnęła, więc może wyjść tak jak u mnie z zemstą :D A może wykroczysz poza to, co już było?
Kończę, bo i tak nikt tego nie czyta :D Ocena: 10
@down: gwoździarką go! :D
Wiktor jest kretynem, ale to już wiemy...
Tania powinna mu pociągnąć z liścia za to, co powiedział. Może to by go trochę uświadomiło... Biedna Tania...
Wiktor ma szczęście, że przemyślał swoje zachowanie(trochę mu to zajęło...) i ma zamiar stanąć na wysokości zadania, bo inaczej bym go znalazła :P.
Co za kretyn... Jak ja nie lubię takich facetów pomijając już to, że większość jest takich... No ale dobrze, że ruszył tymi swoimi szarymi komórkami.
Mnie także mnie ciekawi czy faktycznie ciąża była przypadkiem :<
Aha i dlaczego jako narrator piszesz Wiktor a jak Tania do niego mówi to Victor? O.o
10/10
Chryzantem Złocisty
09.01.2011, 17:03
a ja mu się wcale nie dziwię.22 lata to jeszcze nie czas,by zostać ojcem.
no ale z drugiej strony,biorąc ślub z Tanią powinien być gotowy na ojcostwo.
(i dlatego JA nie mam zamiaru brać ślubu przez najbliższe 5 lat - do tego trzeba dorosnąć)
inna sprawa - skoro tak nie chce dziecka,to w jaki sposób Tania zaszła w ciążę?przecież Wiktor chyba potrafiłby swojego wacka upilnować.
są pigułki,prezerwatywy,i tak dalej. (wiem że to simy,no ale FS jest "realistyczne",co nie?)
chyba że nie wie skąd się biorą dzieci?
z jednej strony jestem za Wiktorem (dzieci to zło nie zawsze konieczne),a z drugiej Tania ze swoim wiecznym uśmiechem i optymizmem uzyskuje moją sympatię.
Dziecko to wpadka ;)
Widać, że w młodości brakowało mu silnej, męskiej ręki
Miło czytać :D Bo tak faktycznie było ;]
Podejrzewam, że nie będziesz tego długo ciągnęła, więc może wyjść tak jak u mnie z zemstą A może wykroczysz poza to, co już było?
Nie, od tego momentu rozkład odcinków jest taki sam jak w oryginale zdaje się.
Pewne rzeczy bedą dopowiedziane i fakt, trochę się zmieni końcówka "Marzenia...".
Aha i dlaczego jako narrator piszesz Wiktor a jak Tania do niego mówi to Victor? O.o
Wiktor jest Polakiem, dlatego piszę zgodnie z oryginalną (polską) pisownią. Ale dla Amerykanów (bo nie tylko Tanii zdarzy się wypowiedzieć jego imię) zarezerwowałam sobie zangielszczoną wersję. Idiotyczne wytłumaczenie, tak sobie teraz myślę, ale wiadomo, że chodzi o tą samą osobę i nie będę tu nic zmieniać.
przecież Wiktor chyba potrafiłby swojego wacka upilnować.
Teoretycznie tak, ale coś mu nie wyszło :D
Dziękuję za dotychczasowe komentarze :) Jeszcze 4 i będę szczęśliwa, a Wy razem ze mną :D
JuliaJamnik
10.01.2011, 15:15
fajny odcinek :)
W końcu wiemy jak dokładnie przebiegła cała ta kłótnia. Współczuje Tanii.
Więcej nie mam co pisać bo wszystko zostało już wymienione.
Gold_Chocolate
10.01.2011, 15:37
Nadrobiłam wszystko! :D Bardzo mi się wszystko podoba.. Ciekawi mnie ten jego plan :) Strasznie podoba mi się to jak piszesz,fajnie się czyta(:
Odcinek przeczytałam wcześniej, ale zapomniałam skomentować (cóż skleroza nie boli). Odcinek super, pełen wrażeń. Wiktor potraktował Tanie bardzo ostro. Jednak cieszę się że to przemyślał. :)
10/10 - w twoich FS inaczej nie można :)
Pozdrawiam
Candle.
Ps. Kiedy odcinek?
:)
Jutro.
Dzięki za te 3 komentarze, bo za 4, który dostałam na gg, chyba już podziękowałam :)
Proszę bardzo. Miło jest komentować takie wspaniałe Fs. :)
Lubię je czytać. Miło jest zobaczyć inną wersję AND, którą bardzo lubię. Wszystkie serie są wspaniałe. Zawsze jestem ciekawa co będzie dalej.
Czekam ze zniecierpliwieniem na odcinek.
Candle :)
Od razu przepraszam za zdjęcia, ale od tego odcinka już zawsze będą takie malutkie. 69% oryginalnego rozmiaru ftw! (wcześniej miałam 85%...)
VII
Następnego wieczoru po pracy zjawił się w domu. Zastał Tanię przygotowującą kolację.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/701.jpg
Zajrzał jej przez ramię.
- Dla mnie też się coś znajdzie, prawda? – zapytał, szeroko się uśmiechając.
Gdy odwróciła się i spojrzała na niego, jej wyraz twarzy niemal przybił go do ściany. Była blada, oczy miała zaczerwienione, a po policzkach strużkami wpływały łzy. W jej spojrzeniu można było dostrzec strach.
- Taniuś, co się stało? – zapytał troskliwym głosem, starając się do niej przybliżyć. – Chyba nie płaczesz z powodu mnie? Ja…
- Straciłam pracę.
Po tych słowach zapadła straszna cisza. Jej mąż nie mógł w to uwierzyć, patrzył otępiałym wzrokiem w jakiś martwy punkt. Ona tylko bezradnie zamknęła oczy, pozwalając, by kolejne łezki przecięły jej twarz.
Coś się w tym momencie w nim rozdarło. Nieme zdziwienie zaczęło przeradzać się w niewyobrażalną złość. Nie potrafił nad tym zapanować…
- Mogłem się tego spodziewać! – krzyknął. – Bo akurat w tym momencie moja głupia żona musiała powiedzieć szefowi, że będzie mieć dziecko! Nie dziwię się mu, że cię wywalił! Na jego miejscu zrobiłbym dokładnie to samo! Szkoda tylko, że ze względu na to, że jesteś moją żoną, nie mogę cię wywalić na zbity pysk! Razem z tym zasranym bachorem!
Tym razem to on postawił pierwszy krok w stronę wyjścia. A ona? Cóż mogła uczynić? Dalej stała w bezruchu, a w głowie wciąż brzmiały te same słowa. I ciągle nie mogła uwierzyć, że to naprawdę padło z jego ust. Przecież nie tak dawno mówiły „kocham cię”, a teraz? „Jesteś głupia” i „nienawidzę cię”?
Zrodziło się w niej okropne poczucie winy. Zaczęła wmawiać sobie, że to przez nią wszystko się psuje: zwolnili ją, mąż nie chce jej znać, mają problemy finansowe…
Musi koniecznie znaleźć nową pracę. Nie ważne jaką, byleby były z niej jakieś pieniądze. Żeby skończyło się to piekło.
***
Co w tym czasie robił mąż zrozpaczonej pani Muchomorek?
Udał się do pobliskiego baru mlecznego i tam zamówił coś do jedzenia. Zanim kelnerka przyniosła mu zamówione danie, zdążył ochłonąć po troszku.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/702.jpg
Wszystko obróciło się przeciwko niemu. Musiał coś zrobić ze swoim wcześniejszym planem: albo go zmienić, albo całkowicie ułożyć na nowo. Nie była to sprawa prosta, bo w ogóle nie miał pomysłu jak tu zaradzić brakom w budżecie. On musiał się podjąć dodatkowej pracy… Teraz już nie chodziło o to, żeby nie wychodzić na minus, tylko żeby jak najszybciej wyjść na prostą – spłacić te piep***** kredyt. Chodziły mu także po głowie zdradzieckie myśli – zostawić Tanię samą ze wszystkim a samemu ułożyć sobie życie na nowo. Tak byłoby najprościej. Ale odrzucił szybko tą myśl wmawiając sobie, że skoro ślubował jej wierność do końca życia, to niechże jej dochowa. Gdyby pomyślał o tym ubiegłej nocy, zapewne miałoby to większą „moc” – tym razem bowiem zaczął wątpić. Nie tak sobie wyobrażał ich pożycie. W jego marzeniach nie było miejsca na problemy finansowe, długi czy przedwczesne ciąże. Ale marzenie się nie spełniło i trzeba było na to zaradzić. A skoro już się tak wszystkiego zrzekł, to może…?
„Eureka!”, pomyślał, po czym zapłaciwszy za posiłek, opuścił lokal.
***
Około kwadransu po dwudziestej drugiej można było usłyszeć otwierające się drzwi do mieszkania Muchomorków. Tania w tym czasie szykowała się do spania.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/703.jpg
On po prostu wszedł do środka, zdjął kurtkę i buty, po czym skierował się w stronę sypialni, skąd przez uchylone drzwi wychodziła strużka światła. Miał żonie coś do powiedzenia.
- Sprzedajemy to mieszkanie – oznajmił. – Zalazłem już dla nas nowe.
- Ale… - chciała coś powiedzieć.
- Nie ma „ale” – przerwał jej ze złością. - Teraz ja tu mówię, co masz robić.
Gdy została sama, nagle przez głowę przebiegło jej jedno, krótkie słówko: „koniec”. W jej sercu natomiast znów pojawiło się rozgoryczenie. Po jakimś czasie wypłynęło one na zewnątrz jej. Ale wtedy było już za późno.
Chryzantem Złocisty
19.01.2011, 13:14
ale z nich mameje,jedno tylko przychodzi,gada i ucieka,a drugie nic nie robi.
strasznie krótki odcinek,więc nie dowiadujemy się zbyt wiele.
Tania mnie denerwuje.jako jedna z niewielu chyba jestem po stronie Wiktora.
skoro jego żona daje się tak ustawiać,to ma pecha...
Tania jest zbyt pobłażliwa dla Wiktora.A z kolei Wiktor traktuje Tanie bardzo źle. Tania na pewno to przeżywa i nie jest jej łatwo. Dziecko, brak pracy. Wiktor znowu myśli. Gdyby zostawił Tanię byłby niepoważny.
9/10
Pozdrawiam
Candle :)
Master of Disaster
19.01.2011, 16:16
Ja tam zgadzam się z Candle. Gdybym nie czytała AND, powiedziałabym, że ktoś musi ustawić Wiktora do pionu. No, ale ktoś go w końcu ustawi.
Nosz kurcze pióro, po przeczytaniu tego odcinka muszę się na czymś wyżyć :P
Zabiłabym Wiktora na miejscu za to, co powiedział Tanii podczas pierwszej rozmowy! Co on sobie wyobraża?! Tania sama zaszła w ciążę? On też jest "współwinny" a winą obarcza Tanię. Napisałabym tu coś, ale się powstrzymam.
Tania powinna go ustawić do pionu! Wiem, nie powinna się denerwować i ma za miękkie serce, ale mimo wszystko powinna mu nagadać do słuchu. Gdybym nie czytała dalszych części, to pewnie bym miała inne nastawienie do Wiktora.
No to wpisujemy Wiktora na listę niedobrych panów! ;D
No cóż. Jak widać chyba jednak Wiktor i Tania nie pasowali do siebie tak dobrze, jak przypuszczali. Tanii przydałby się ktoś o sercu równie ciepłym jak jej. Ktoś kto by się nią zaopiekował.
Natomiast Wiktor potrzebowałby dziewczyny, która nie da się tak łatwo, i która zawalczy o swoje. Chociaż podejście "Gadaj se, gadaj, ja swoje wiem" też nie byłoby złe ;P
A jak nie to oboje powinni się tak zdrowo pokłócić. Nawrzeszczeć na siebie, wygadać się, odejść w dwie różne strony, pożałować, wrócić, wyznać sobie miłość, wziąć się w garść, wrócić do normalności i na tym zakończyć sprawę. Wiem, że tak raczej się nie stanie, ale byłoby to chyba najlepsze rozwiązanie. Zakładając, że Tania poradziłaby sobie z wyrzutami sumienia i zaczekała aż Wiktor pierwszy się do niej zgłosi. Ale to już nie ode mnie zależy, więc poczekam na rozwój akcji, który zaplanowałaś ;)
Gold_Chocolate
20.01.2011, 09:08
To się nazywa zdecydowany facet.. Faktycznie, trochę krótko,ale już mam mieszane uczucia co do Wiktora. Z jednej strony ma prawo być nerwowy w całej tej sytuacji,ale z drugiej tak traktować swoją żonę, wiedząc o jej stanie.. nie za dobrze. Ale fajnie, że to wszystko powoli mknie do przodu,podoba mi się :).
Kochana, upraszam sobie informowanie mnie na bieżąco o nowych odcinkach, bo chyba sama wiesz najlepiej, jaki potrafię być zakręcony czasami ;)
Więc, do rzeczy:
Część VI:
Dziwi mnie zachowanie Victora. Nie powinien przypadkiem zareagować spokojnie ni zastanowić się co dalej zrobić, może pomysleć nad zmianą pracy, czy cokolwiek! A on jak ostatni łajdak krzyczy na nic nie winną żonę (dziecko samo się nie zrobiło), ucieka z parku i nocuje u znajomego [najpierw totalna agresja, a potem (być może ze wstydu) nie wraca na noc]. Na szczęście pod koniec odcinka nieco zmienia zdanie ;)
Część VII:
No pięknie. Victor dziwnie odmieniony (aż nierealnie wręcz) wraca sobie do domu, a tu Tania z taką nowiną mu wyskakuje. Szczerze mówiąc, też być się wkurzył, gdyby moja żona tak wyjechała :D Wiadomo, nie jej wina, ale nerwy biorą górę i na kogoś winę zwalić trzeba- ludzka rzecz :d A to, że akurat kobieca głupota i jakaś taka... naiwność [?] czasami bierze górę, to czysta prawda.
Ciekaw też jestem tego genialnego planu Victora. Sprzedaje mieszkanie [co jest chyba błędnie zinterpretowane przez żonkę] i przeprowadza się do czegoś innego. Ale do czego :| Do jakiejś meliny? To jest ten jego plan?
Czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam.
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze! :) Jeden dzień, a tu tyle tego...
Nosz kurcze pióro, po przeczytaniu tego odcinka muszę się na czymś wyżyć :P
Aż tak emocjonujące te odcinki? :D
No cóż. Jak widać chyba jednak Wiktor i Tania nie pasowali do siebie tak dobrze, jak przypuszczali.
Sandra, ale zauważ, że Wiktor stał się dopiero taki, gdy zaczęły się kłopoty z kasą. Zrobił się z niego materialista i kropka.
A jak nie to oboje powinni się tak zdrowo pokłócić. Nawrzeszczeć na siebie, wygadać się, odejść w dwie różne strony, pożałować, wrócić, wyznać sobie miłość, wziąć się w garść, wrócić do normalności i na tym zakończyć sprawę.
Taki od razu "happy end"? Niee, wtedy to FS byłoby za proste i musiałabym skończyć po dziesięciu odcinkach :D A ja tu mam przygotowane ponad dwa razy tyle :D
Kochana, upraszam sobie informowanie mnie na bieżąco o nowych odcinkach, bo chyba sama wiesz najlepiej, jaki potrafię być zakręcony czasami ;)
Kochany, jakby się wchodziło na gg, to by się było ponadinformowanym! :D
Do jakiejś meliny?
Do czegoś, na czym sporo będzie mógł zaoszczędzić.
Btw, skończyłam pisać "Marzenie..."! Samo zakończenie ma aż 3,5 strony :D Miało być w jednym odcinku, potem podzielonym na dwie części, ale ostatecznie rozwaliłam je na dwa osobne :D
Mam w planie jeszcze takie "bonusiki", które mogłabym w sumie zrobić jako normalny tekst z odcinka, ale nie chciałam. Czytając się przekonacie, dlaczego. A myślę, że warto też opisać dodatkowo coś niecoś, bo związane będą z osobą kochanego przez Was (:D) Wiktora.
Zdjęcia do kolejnego odcinka zrobione, jeszcze co najmniej 2 i macie ze mną spokój.
Ale z drugiej strony, za szybko wstawiam! Chciałam skończyć to FS gdzieś w kwietniu albo później, ale w takim tempie sprawa zakończy się gdzieś w środku marca! :O
Mroczny Pan Skromności
22.01.2011, 07:36
Wiktor mnie zaskakuje... Sam nie wiem czy pozytywnie czy negatywnie. Z jednej strony jest strasznym egoistą. Nie podoba mi się to, że nie umie dokonać wyboru między rodziną, a wygodnym życiem. Ale przecież zaczęły się w nim budzić ludzkie uczucia.
Bardzo dobrze, że FS jest już zakończone, przynajmniej nie będziemy musieli czekać długo na odcinki :)
Jak bym miała takiego faceta to już dawno bym sie go pozbyła.. :<
Zaczynam nie lubieć Tanii za to, że daje tak sobą pomiatać..
Krótki odcinek, nic właściwie się nie wydarzyło takiego specjalnego.
JuliaJamnik
27.01.2011, 13:15
Odcinek krótki. ;)
Nie dziwię się Wiktorowi, że tak się wkurzył na Tanię.
Właściwie to kiedy miałaby mu powiedzieć o utracie pracy?! Nie mogłaby tego przecież ukrywać!
Nie mogę się doczekać następnego odcinka :)
Za resztę komentarzy też oczywiście dziękuję.
VIII
Niedługo potem małżeństwo przeniosło się do mieszkanka w jednej z najbiedniejszych dzielnic Miasta Aniołów. Było ono brzydkie, małe i bardzo niekomfortowe. Tania musiała włożyć dużo pracy, by mieszkało się w nim w miarę normalnie. Sama, bo jej mąż, tyrający wówczas na dwa etaty, nie miał czasu na takie pierdoły.
Sprzedaż starego mieszkania co prawda dużo im dała, zwróciła się spora część długu, ale do końca jeszcze trochę im pozostawało. Dziewczynie udało się znaleźć pracę w jakimś second - handzie. Nie płacili co prawda bardzo dużo, ale zawsze coś. Tak przynajmniej twierdził zapatrzony w szmal Wiktor, robiąc kolejne zestawienie dochodów i wydatków. Te drugie ostatnio troszkę wzrosły – trzeba było przygotować wyprawkę dla dziecka. Zajęła się tym oczywiście Tania. Jej mąż nie wtrącał się – jego jedynym zadaniem było obecnie utrzymanie rodziny. Nie rozmawiali ze sobą prawie wcale, bo nie było kiedy, a może nawet i o czym…? Większość dnia spędzał w pracy, a gdy wracał, ona już spała. Nie wiedział jednak, że nawet we śnie nie było jej lżej.
Tegoroczny czerwiec okazał się wyjątkowo upalny. W sklepie, gdzie pani Muchomorek była zatrudniona, dodatkowo nie było klimatyzacji. Nieraz zdarzało się, że robiło jej się słabo, niemal mdlała. Gdyby tylko mogła, zrezygnowałaby z pracy i została w domu, tak jak powinna. Niestety, poczucie winy jej na to nie pozwalało.
Było coraz gorzej i gorzej. Nie tylko na ciele, ale i na duchu. Powoli stawała się wrakiem człowieka. Nie chodziła wygłodzona ani brudna – wszak musiała dbać o to małe stworzenie noszone pod sercem. Za to często na jej twarzy można było dostrzec zmęczenie i niechęć. Jakby życie się z niej ulatniało. Śmiała się niezwykle rzadko, bo i niby z czego? Była zdana tak naprawdę sama na siebie. Czasami odwiedzali ją znajomi, ale to nie wystarczało. Bo ile miała z takich krótkich wizyt w porównaniu do niełatwej roboty w rozgrzanym jak piekarnik sklepie, niemal całkowitego odizolowania od męża i większości wygód, które jej się teoretycznie należały, a praktycznie nie mogła sobie na nie pozwolić?
Jednak któregoś dnia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Oczy niemal jej się zamykały ze zmęczenia, ale dzielnie czekała na Wiktora. Miała mu parę rzeczy do powiedzenia.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/801.jpg
Gdy przyszedł, bardzo był zaskoczony jej widokiem.
- Ile to jeszcze potrwa? – pytała, patrząc bezradnym spojrzeniem.
- Dopóki nie oddamy ostatniego dolara! – odparł bez namysłu.
- Mam tego dość! – powiedziała. – Nie chcę tak żyć!
- O co ci chodzi? – warknął.
- Te upały i samotność… – mówiła. – Tracę siły, by to wszystko znosić! Jeszcze ta ciąża…
- Chciałaś, to masz – wrednie wszedł jej w słowo.
- Ciąża sama w sobie byłaby do zniesienia, gdyby nie ta reszta!
- I myślisz, że wezmę trzeci etat, żeby tylko tobie było dobrze?
- To jest chore! Nie wierzę, że mamy tak mało pieniędzy!
- Gdyby nie ten zasrany kredyt i twoja ciąża, bylibyśmy milionerami! – wyrzucił.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/802.jpg
- A nie możesz zmienić wysokości rat?
- I płacić drugie tyle za odsetki? Nie, dzięki!
- Kasa jest dla ciebie ważniejsza niż ja? – wyrwało jej się. – Oszczędzasz na mnie, żeby sam nie mieć problemów?
- Na dzień dzisiejszy pieniądze to dla mnie priorytet. Gdy już zrobię z tym porządek, przyjdzie czas na resztę.
- A miałam być zawsze JA na pierwszym miejscu! – krzyknęła.
- Nie histeryzuj! – uciszył ją. – Robię to dla ciebie! Mogłabyś to docenić!
- Jeśli to ma tak wyglądać, to dziękuję ci za taką miłość! Mówiłeś, że zawsze chcesz mojego szczęścia.
- Nic się nie zmieniło!
- To dlaczego pozwalasz, żebym się męczyła z tym wszystkim? – zapytała przyciszonym, słabym głosem, a jej oczy się zaszkliły.
- Przesadzasz. Do tej pory świetnie dawałaś sobie radę, więc co jest?
- Ale już brakuje mi sił! Przede mną poród, duży wysiłek związany z wychowaniem dziecka – tłumaczyła. – Chciałabym ochłonąć przed tym!
- I przy okazji doprowadzić mnie do pracowania dwadzieścia cztery na dobę? Ale OK, rób co chcesz, pozostawiam to twojemu sumieniu.
- Jesteś łotrem – powiedziała cicho, z bezsilnością w głosie.
- Zachciało ci się mnie osądzać, tak? – zakpił. – Mam ci powiedzieć, co JA o tobie myślę? Jesteś głupią, samolubną i nieodpowiedzialną panną, która chce, żeby tylko było jej dobrze! – krzyknął. – Nie wiem, po co ja się z tobą cackam. Jak się nie podoba, to wypad! Na ulicy zawsze jest miejsce!
- Zejdź mi z oczu – wyłkała. – Proszę…
- Z przyjemnością! - odparł wrednie. – Wrócę rano!
I wyszedł jak gdyby nic.
A dla niej to był koniec. Nie widziała przyszłości. Co się z nimi stanie? Czy Wiktor kiedykolwiek się zmieni?
Nie miała siły ani nadziei. Urodzi dziecko i co? Dalej będzie trwać to piekło? Mąż nadal będzie ją poniżał, może jeszcze każe jej pójść do pracy?
Położyła się do łóżka.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/803.jpg
Czuła się przegrana, upokorzona, zostawiona sama sobie. Jedynym życzeniem, jakie mogła sobie pomyśleć było to, żeby się już nigdy więcej nie obudzić. Nie powiedziała go jednak. Powstrzymało ją małe, bezbronne dzieciątko. Nie, nie była sama. Ono było z nią. I zrobi wszystko, żeby jemu było dobrze. Lekko pogładziła już sporych rozmiarów brzuszek, szepcąc swojemu synkowi lub córeczce pełne miłości „dobranoc”.
+kolejna porcja fajnie ustawionych Simów i fotek przerobionych w PhotoScape
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/801b.jpg
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/802b.jpg
Odcinek najwcześniej za dwa tygodnie, dlatego nie musicie się spieszyć z komentarzami.
Tania powinna mu strzelić z liścia! Najlepiej to w ogóle nie powinna się cackać i przywalić mu z pięści. Gdyby mu trochę nos poprzestawiała, to może coś by go ruszyło.
Dobrze, że zebrała się w sobie i z nim pogadała, ale po tym, co jej powiedział, powinna mu naprawdę przyłożyć albo wywalić z domu na kopach. Jeszcze miał czelność ją wyrzucać...
Wiesz co? Cała moja sympatia do późniejszego Wiktora się powoli ulatnia.
Chryzantem Złocisty
29.01.2011, 20:26
a niech idzie na ulicę,poszuka księcia z bajki,który jej zapewni wypady do SPA,masaże stópek i kolacje w restauracjach.
nie wiem czego ona oczekuje od Wiktora.dobrze wie,że muszą ciężko pracować,by oddać długi.i to akurat on daje z siebie więcej,bo pracuje na dwa etaty.
wiadomo,że powinien okazać jej trochę czułości i miłości,ale niestety - życie nie jest takie piękne,jak się jej wydaje.trzeba na coś zapracować,by móc potem pozwolić sobie na lekkie życie.
poza tym "widziały gały co brały".
a przy ostatnim zdaniu o dzieciątku to bym prawie rzygnęła lukrem. (ale to z powodu mojej niechęci do ciąży i dzieci :P )
Master of Disaster
29.01.2011, 21:01
@up - no jak to czego oczekuje? Tego, żeby nie zachowywał się jakby, to była tylko jej wina. Sama wszak w ciążę nie zaszła :(( A tam, zgadzam się z Libby i tyle. Jedyne, co mam Tani do zarzucenia, to to, że jest za łagodna dla męża.
I znów się oberwie FaceHelperowi, jak nic.
Chryzantem Złocisty
29.01.2011, 21:08
ojć,chyba jako jedyna jestem po stronie Wiktora :P
ale nie linczujcie mnie xD
Nie wiedział jednak, że nawet w śnie nie było jej lżej.
We śnie.
Współczuję Tanii. Chryź, wiem, że ty jesteś wielkim przeciwnikiem ciąży i dzieci, ale u ciężarnych kobiet to hormony szaleją, więc wręcz należy być dla nich miłym nawet jeśli one przeżywają właśnie gorsze chwile i próbują się na tobie wyżyć - czego Tania nie robi, ale mimo to należy jej się trochę ciepła (i szacunku). Okay, rozumiem, że Wiktor też jest trochę zestresowany tą całą sytuacją. I moim zdaniem to on jest tchórzem, bo nie potrafi pokonać, lub przynajmniej pogodzić się ze swoim lękiem - czyli dzieckiem. I mimo, że potrafię zrozumieć oboje to jednak stanęłabym po stronie Tanii. Ale może to tylko solidarność jajników... ;P
A tak przy okazji - śliczne zdjęcia. Tania, mimo stresu i przygnębienia, wygląda po prostu pięknie ^^
Tania mnie niesamowicie wkurza. Powinna mu przyłożyć. Robi z siebie męczennicę i tak naprawdę nie robi nic, by to zmienić. Bo co da kolejna rozmowa, po której zapłakana poprosi, żeby jej zszedł z oczu. Poprosi! Trochę godności, Tanio.
Z drugiej strony Wiktor już mocno przesadza. Więc nie jestem po stronie żadnego z nich.
muffindance
30.01.2011, 12:16
Ja to sie dziwie, ze Tania się tak daje facetowi... chociaz jest teraz zalezna od niego. Victor tez mnie wkurza, tym swoim "kasa, kasa i kasa" powinien troche pomyslec o uczuciach zony i jej samopoczuciu w ciazy. Sama przeciez tez tego dziecka nie splodzila, niech bedzie tez troche odpowiedzialny i cierpliwy. Tania powinna byc przede wszystkimi bardziej zalezna i tez myslec o przyszlosci, a nie sie tylko dolowac, dolowac i "alez moj maz jest zly i wredny, nie kocha mnie i jest morderca, co ja i moje dzieciatko teraz zrobimy" - przeciez nie mozna cale zycie sie nad soba uzalac......
A Vicotr to ma jakies parcie na kase, robi wszystko byle by ja dostac i miec. Materialista jeden. ;/ Z jednej strony to dobrze, ze sprzedal mieszkanie i splacil dlug w banku, ale przez to stracil wszystkie cale swoje uczucia i stal sie bezdusznym dupkiem bez serca ;[
Mogl sie nie zenic to by teraz nie mial takich problemow :P
Mysle, ze oboje sa sami sobie winni. Tania uzala sie nad soba i jest posluszna Wiktorowi, a Wiktor to dupek bez uczuc.. ;p
Slicze zdjecia, bonusowe ujecia mi sie podobaja. :D
Odcinek już dawno przeczytałam, ale nie skomentowałam.
Tak jak wszyscy uważam, że Wiktor to gamoń bez serca, a Tania, Tani zarzucam tylko to, że jest strasznie posłuszna tej kreaturze jaką jest Wiktor. Tania ma prawo odpoczywać, w końcu kobieta w ciąży ma takie a nie inne potrzeby. Wiktora też rozumiem, pracować na dwa etaty - katorga. Ale zakładając z Tanią rodzinę wiedział, że nie będzie im łatwo. Do Wiktora, który stał się strasznym materialistą tracę resztkę sympatii. Wiem, bo czytałam wszystkie części AND, że się zmieni. I gdy dopiero Tania zamknie swe powieki to zrozumie swoje zachowanie.
uff, ale się rozpisałam.
Czekam na następny odcinek. :)
Zdjęcia bonusowe piękne. Tania w ciąży jest śliczna :)
10/10
Gold_Chocolate
05.02.2011, 11:42
Wiktor to drań, zapatrzony w pieniądze. Tania powinna już dawno puścić go z torbami! Odcinek bardzo fajny, super napisany, zdjęcia też świetne. Czekam z niecierpliwością na następny. Oby Wiktor pożałował swojego zachowania.
Pamiętajcie, że "Marzenie..." ma dużo nowych czytelników, którzy nie czytali oryginalnego "AND", dlatego prosiłabym o niezdradzanie przyszłych wydarzeń ;]
Dziękuję za wszystkie komentarze :) Niegdyś czytelnicy użalali się nad Tanią, ale tu widzę, że i ona i Wiktor są źli :D Nono, tego się w sumie nie spodziewałam, ale z drugiej strony macie całkowitą rację ;)
Jeszcze dwa i w piątek macie odcinek :) Radzę nie zwlekać, bo jest jednym z najważniejszych :)
JuliaJamnik
15.02.2011, 18:36
Nie mogłam wcześniej komentować bo komputer mi się zepsuł :( a w tej chwili piszę z nie swojego
Odcinek fajny :) ale Tania i Wiktor cały czas się kłócą (już nawet czytać się ich kłótni nie chce)
a brzuszek Tanii rośnie :)
No dobra, w końcu się wziąłem w garść i przeczytałem :)
Odcinek jak zwykle ciekawy, ale pozwolę sobie spojrzeć na sprawę z męskiego punktu widzenia. Tania naprawdę nie rozumie, że gdyby nie jej poświęcenie, to dla jej dziecka nie ma przyszłości. Ona nie haruje tylko po to, żeby zadowolić mężulka i łatwiej spłacić kredyt, ale tylko po to, żeby temu dzieciątku w przyszłości żyło się lepiej. Czy to jest aż tak skomplikowane? A może ja to źle jakoś postrzegam :| Nie wiem, w każdym bądź razie biorę stronę Wiktora bo wg mnie postępuje najlepiej jak może.
pozdrawiam!
IX
Następnego ranka żona Wiktora postanowiła zostać w domu. Udało jej się załatwić telefonicznie dzień wolnego. Chciała go poświęcić na przygotowanie rzeczy dla dziecka.
Miała już kupionych kilkanaście ślicznych ubranek, które pasowały zarówno dla chłopca jak i dziewczynki. Układała je w szufladzie wyobrażając sobie, jak jej maleństwo będzie w tym wyglądać. Śmiała się do swoich marzeń. Przynajmniej raz. Jednak w pewnym momencie zaczęło się jej kręcić w głowie. Postanowiła pójść do łazienki i tam namoczyć zimną wodą chusteczkę, żeby móc ją sobie przyłożyć do czoła. Już miała wracać do sypialni, gdy nagle ją zamroczyło…
***
Wiktor zjawił się dość wcześnie w domu. Właśnie wchodził na korytarz swojego piętra, gdy zaczepiła go sąsiadka z drzwi naprzeciw, pani Hawke.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/901.jpg
- Ładnie pan dba o żonę! – skarciła go. – Panienka była tak osłabiona, że lekarze myśleli, że nie wyżyje!
- Ale… Co się stało?
- Panie, czy ty się w ogóle interesujesz swoją żoną?! Taka ładna dziewczyna, a pozwolić jej na takie coś! I jeszcze głupio się pytasz, co z nią! Nie dziwię się jej, że przy takim upale straciła przytomność!
- Co?! – nie mógł w to uwierzyć.
- Dobrze, że drzwi do was były otwarte, inaczej nie wiem, co by z bidulką było! Podobno była nieźle odwodniona! A co dopiero dziecko! Panie, czy ty myślisz?!
- Gdzie ją zabrali?
- Do najbliższego szpitala! Nie wiem, czy gdzieś dalej dałoby radę ją przewieźć!
- Boże…
- Nie Boże, tylko leć pan natychmiast!
Zostawił tylko swój plecaczek w mieszkaniu, zamknął je i niemal biegiem udał się w stronę szpitala.
***
Cały w panice, wypytywał kogo się dało o żonę. Trwałoby to jeszcze długo, gdyby pewien lekarz nie przywołał go do porządku.
- Doprowadzić ciężarną kobietę do takiego stanu! – burzył się. – Gdybyśmy tak przyjechali trochę później to nie wiem, czy przeżyłaby.
- Co?!
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/902.jpg
- Pańska żona jest skrajnie odwodniona! Jak można było doprowadzić ją do takiego stanu?! W dodatku teraz, gdy lada moment dziecko zacznie się pchać na świat! To będzie na dniach, panie Muchomorek. Jeśli do tego czasu pańska żona nie dojdzie do siebie obawiam się, że żadne z nich nie przeżyje porodu. Nie wiemy na razie, jak wygląda sprawa z dzieckiem, jednak zważając na to, co zastaliśmy u pani Tanii obawiamy się, że z nim będzie jeszcze gorzej.
- Mogę się z nią zobaczyć?
- Niestety, nie odzyskała jeszcze przytomności. Proszę przyjść jutro rano, jeśli pan może.
- Dobrze, na pewno się zjawię.
Pożegnał się z lekarzem, po czym szybko opuścił szpital.
Chciało mu się płakać. Jeszcze nigdy nie był na siebie tak zły. Co za podłe bydlę z niego! Doprowadził ją do granicy życia i śmierci. Lada moment mogła umrzeć. Przez NIEGO. Nie potrafił sobie tego wybaczyć. Sumienie gryzło go szalenie. Co z tego, że spłaci kredyt, skoro straci ukochaną osobę, a być może nawet i dziecko. Dlaczego okazał się taki nieczuły? Wczorajsza kłótnia… Czemu jej to powiedział? Dlaczego nie przyznał jej racji i nie zaopiekował się nią należycie? Co w niego wstąpiło?!
A może… Może to pieniądze nim zawładnęły i wymazały jego człowieczeństwo, uczucia, marzenia? Rozwaliły całe jego życie. Ile on by teraz dał, by móc ją uratować! Mógłby zaciągnąć nawet milion kredytów, byleby Tania wróciła do zdrowia.
Nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Cały czas przeklinał siebie w myślach. W nocy nie umiał spać. Poczucie winy i obrzydzenie do samego siebie zrobiły swoje. Wiedział, że musi wszystko naprawić i uczyni wszystko, co w jego mocy, żeby i ona i dziecko były szczęśliwe. Jeśli tylko jutro uda mu się z nią porozmawiać, pierwsze, co powie, to „przepraszam”. Przebaczenie było wszystkim, czego potrzebował w tym momencie. Czy jednak je otrzyma? Przecież Tania też powiedziała mu wczoraj coś niecoś i brzmiało to dosyć poważnie… Miał jednak nadzieję, że się uda.
***
Zaspał, jak na złość. Zostało mu naprawdę niewiele czasu, żeby dostać się do szpitala przed pracą.
Szybko się uwinął z wszystkimi porannymi czynnościami i pobiegł w wyznaczonym kierunku.
W pewnym momencie z ciężkich chmur lunął deszcz. Tak, nawet pogoda idealnie dopasowała się do mojego stanu ducha – pomyślał. Udało mu się przybyć na czas, wpuścili go na salę.
Stało tam kilka łóżek. Na jednym z nich dostrzegł znajomą twarz. A właściwie nie tak do końca znajomą. To nie była ta sama wesoła Tania, z uśmiechem nieschodzącym z ust.
Wyglądała niemal jak żywy trup. Blada i wychudzona na twarzy, z podkrążonymi oczami, pozbawionych blasku. Ścisnęło go to za serce. Wrócił żal do samego siebie. Ze łzami w oczach usiadł na stojącym obok krześle, ujął jej wychudzoną rękę i załamanym od płaczu głosem powiedział tylko:
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/903.jpg
- Taniuś, przepraszam.
Nie był pewien, czy go słyszy. Miał jednak szczerą nadzieję, że tak.
Ona jednak obróciła głowę w jego stronę i wpatrywała się wzrokiem pozbawionym wyrazu.
- Błagam, wybacz mi… - prosił. – Wszystko naprawię, obiecuję. Tylko nie zostawiaj mnie…
- Wybaczam – powiedziała słabym głosem, lekko się uśmiechając.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/904.jpg
– Czuję, że to ostatnie spotkanie. Proszę, bądź dobry ojcem dla maleństwa, a ja będę najszczęśliwsza.
- Nie mów tak, dasz radę – starał się ją pocieszyć. – Jesteś silna.
- Całą siłę oddałam jemu – mówiła. – Ono na to zasługuje. Na twoją miłość także.
Nie zdążył odpowiedzieć gdyż okazało się, że to koniec wizyty. Postanowił wpaść jeszcze w czasie przerwy w pracy.
***
Około dwunastej Wiktora wezwano do telefonu. Było to akurat krótko przed ową przerwą, w czasie której miał zajrzeć do szpitala. Była to położna z oddziału Tanii. Prosiła, by Wiktor jak najprędzej się zjawił, gdyż zaczął się poród i były spore szanse, że ani matka, ani dziecko nie przeżyją. Przerażony Wiktor, nie pytając nikogo o pozwolenie, z szaloną prędkością wydostał się na zewnątrz hali.
Zaskoczyła go okropna ulewa. Chciał złapać taksówkę, jednak na postoju przez cały czas było pusto. Nie chcąc tracić więcej czasu, pognał przez miasto, o mało nie potrącony raz po raz przez samochody. Całkiem spocony, zdyszany i przemoknięty do suchej nitki dotarł do wejścia szpitala. Nie miał już siły, żeby pobiec na górę, więc musiał się zadowolić szybkim krokiem. Gdy już dotarł na odpowiednie piętro, zatrzymał go lekarz.
- Pan Muchomorek? – zapytał.
- Tak, to ja. Co z Tanią?
- Sprawdziły się nasze najgorsze podejrzenia. Przykro mi.
On słysząc to osłupiał, nie mógł uwierzyć. Przecież jeszcze niedawno rozmawiał z nią…!
- Na szczęście udało się uratować dziecko. Panno Clarie – tu zwrócił się do przechodzącej obok pielęgniarki – proszę zaprowadzić pana do sali.
Ten, nie będąc w stanie nic powiedzieć, podążył za kobietą.
Zatrzymali się przy jednym z pierwszych inkubatorów.
- Dziewczynka – poinformowała pielęgniarka. – Cała i zdrowa. Pani Tania przed śmiercią nazwała ją Lily. Wiedziała, że nie przeżyje. Ale cały czas powtarzała, że mamy ratować dziecko, a nie ją. Ale... Pan chyba chciałby zobaczyć małą, hm?
Wiktor, dalej będąc jakby w transie, po prostu wziął dziecko od pielęgniarki.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/905.jpg
Dopiero wtedy powoli zaczynało do niego docierać, co tak naprawdę się stało. Tanii już nie było. Za to była ona… Jego córka. Im dłużej się w nią wpatrywał, tym większa nienawiść do niej go ogarniała. Jak to możliwe, żeby taka mała, bezbronna istotka zabiła jego ukochaną?! Tak, ZABIŁA, zamęczając matkę na śmierć.
- Gdy dorośnie, będzie podobna do pana – mówiła dalej. – Typowo słowiański typ urody. Ładna będzie z niej dziewczynka.
- Proszę ją oddać do sierocińca – powiedział nagle, pospiesznie przekazując maluszka w ręce kobiety. – I zmienić nazwisko na Williams.
- Ale… Jest pan tego pewien? – ta nie wierzyła własnym uszom.
- Tak. Mam nadzieję, że to było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie.
- Pani Tania tak chciała, żeby się pan nią zaopiekował! Niech pan tego nie robi… Będzie pan żałował!
- Już podjąłem decyzję i nie zamierzam jej zmienić.
Rzucił ostatnie spojrzenie na małą Lily, po czym z rozdartą duszą opuścił szpital, zostawiając tym samym przeszłość za sobą.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/906.jpg
Dalsza rodzina, dowiedziawszy się o śmierci Tanii, postanowiła zorganizować pogrzeb. Był skromny i pojawiły się na nim tylko najbliższe pani Muchomorek osoby. Niestety, Wiktora nie było.
Kilka dni po tych wydarzeniach policja zapukała do jego drzwi z nakazem zatrzymania. Został oskarżony o oszustwa podatkowe i prawomocnym wyrokiem sądu skazany na pięć lat pozbawienia wolności. Kredyt został ostatecznie spłacony dzięki pomocy przyjaciół Wiktora, którzy wyprzedali cały jego majątek.
Mała Lily, zgodnie z życzeniem swojego ojca, trafiła do sierocińca.
Chryzantem Złocisty
16.02.2011, 19:35
cóż.dziwny odcinek.
nie wiem co napisać,czuję się tak bez emocji.
szkoda Tanii,ale do Wiktora nic nie mam.
wiesz że nie cierpię dzieci,ciąży i takich tematów,więc ciężko mi to ocenić.
próbując wykrzesać z siebie minimum empatii,napiszę,że Wiktor trochę za późno się obudził.a gdy dostał szansę na coś nowego,na wychowanie dziecka swojego i Tanii,stchórzył,zrzucił winę na nie,chociaż dobrze wiemy że to jego zachowanie doprowadziło ją do tak ciężkiego stanu.
Master of Disaster
16.02.2011, 20:20
Cóż ja mogę dodać... Jedyne, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu odcinka, to Co za idiota... - oczywiście o Wiktorze. Inna sprawa, że chyba oboje popełnili trochę błędów, bo jeszcze przed ślubem powinni pogadać o takich sprawach - tzn. oczywiście o tym, czy chcą mieć dzieci, ile i kiedy. Wiadomo jednak, że wiele ludzi tego nie robi. A potem było już za późno, żeby się wycofywać. Cóż... smutny odcinek. Rozumiem, że będzie ciąg dalszy? - pytam na wszelki wypadek.
Jakby na tym się kończyło, to bym przecież o tym wspomniała ;)
Przed Wami jeszcze drugie tyle, na koniec "Marzenia..." trzeba będzie trochę poczekać ;)
Dziękuję za pierwsze dwie opinie :) Widziałam, że sporo osób przewinęło się przez ten temat... Szkoda, że tak mała część zostawiła po sobie ślad w postaci komentarza :( (pomijając stałe komentatorki :))
Idiota, wielki idiota z Wiktora.
Zamęczyła Tanię, a gdy miał szansę zaopiekować się ich dzieckiem, kazał oddać do sierocińca. W ogóle szkoda mi Tanii, chociaż w poprzednik odcinkach trochę wkurzała, że robiła z siebie męczennice. Będe czekać na więcej. ;)
W końcu Wiktor otrzeźwiał. Szkoda tylko, że potrzebował do tego wylądowania Tanii w szpitalu... :/
Najłatwiej o śmierć matki oskarżyć nowo narodzone dziecko. Szkoda tylko, że nie widzi, że sam wyrządził większość krzywd. Gdyby dbał o żonę jak należy, to Tania by przeżyła. Ale nie, on musiał pokazać, co to nie on, jaki z niego Pan i Władca.
Niby z rozdartym sercem opuszczał szpital, ale jednak łatwo było mu się pozbyć dziecka.
Tak kochał Tanię i żałował wszystkiego, ale na pogrzeb się nie pofatygował...
Ciekawa jestem, czy opiszesz wyrzuty sumienia Wiktora w związku z oddaniem Lily. Chodzi mi o uczucia Wiktora przed spotkaniem z córką ;).
Ładne zdjęcia. Wiktor świetnie wygląda na zdjęciu, na którym rozmawia z lekarzem ;).
muffindance
16.02.2011, 21:37
omg, bylam przygotowana na jej smierc ale i tak jestem w szoku :|
aaaa. Wiktor to CIENIAS. no bo jak mozna oddac wlasne dziecko!? :|
chce ciag dalszy bo to co dalas to dla mnie za malo :P
Tak kochał Tanię i żałował wszystkiego, ale na pogrzeb się nie pofatygował...
Pogrzeb zazwyczaj się organizuje jakiś tydzień po śmierci. Wiktor się nie pojawił, bo siedział (w areszcie śledczym, ale jednak). A poza tym, jak pisałam pod koniec odcinka, wychodząc ze szpitala stał się kimś innym (trudno nie powiedzieć, że zbrodniarzem - to określenie imo idealnie do niego pasuje ;)) i nie chciał mieć z "tamtym" życiem nic wspólnego. Poza tym wątpię, czy nawet wiedział o terminie i czy sam pogrzeb aż tak go obchodził (w końcu miał na głowie te wszystkie sprawy związane z procesem - przesłuchania itd.)
Ciekawa jestem, czy opiszesz wyrzuty sumienia Wiktora w związku z oddaniem Lily. Chodzi mi o uczucia Wiktora przed spotkaniem z córką ;).
Naprawdę myślisz, że on tego będzie żałował? ;)
W końcu Wiktor, oddając Lily, pozbył się kolejnego problemu, wielu zmartwień. Po jakimś czasie zapomniał o tym wszystkim. Zresztą wątpię, żeby otwarcie się przyznawał, że ma córkę. Gdyby jakiś współwięzień chciał to od niego wyciągnąć, pewnie by mu się to udało, ale pod tym względem trzeba raczej uznać, że Wiktor nie miał się czym chwalić.
chce ciag dalszy bo to co dalas to dla mnie za malo :P
A o czym chciałabyś przeczytać? ;] Mówiąc szczerze, wydaje mi się, że końcówka tej części nie wymaga rozbudowania, dlatego zostawiłam ją taką, jaka teraz jest.
szkoda mi Tanii. Choć w poprzednich odcinkach może troszeczkę przesadziła z Wiktorem (chodzi mi o kłótnie) co ją doprowadziło do śmierci, ale naprawdę na to nie zasłużyła.
A z Wiktora nie jestem zadowolona. Kochał Tanię i tak łatwo oddał do sierocińca kawałek jej.Wiadomo, dziecko to duża odpowiedzialność i kłopot dla ojca. Ale nawet nie spróbował. Już drugi raz zawiódł Tanię. Ona tak pragnęła, aby Lily miała tatę. Lily - bezbronna mała kruszynka, która potrzebuje miłości została obwiniona śmierci jej matki. Dostała jakby karę nadaną jej przez ojca. Wychowywać się w domu dziecka - nie wyobrażam tego sobie. W tym samym dniu straciła matkę, ale również ojca :(
10/10 :)
Chryzantem Złocisty
17.02.2011, 10:37
Lily - bezbronna mała kruszynka, która potrzebuje miłości
http://wd6.photoblog.pl/np3/201011/68/80498385.jpg
have mercy
Doczytałam dwa ostatnie odcinki co do VIII części to z tego co mi wiadomo w ''second-hand'ach'' pracuje się za darmo na rzecz wolontariatów ale nie ważne ;p
IX część nie bardzo mną poruszyła, właściwie nie dziwię się mu bo większość tak ma co go oczywiście nie usprawiedliwia, a Tanii mi żal, tyle przecierpiała na próżno..
10/10
Wychowywać się w domu dziecka - nie wyobrażam tego sobie. W tym samym dniu straciła matkę, ale również ojca :(
A co najśmieszniejsze, Lily urodziła się 23.06 :)
Oj, Chryz! :c
Aczkolwiek pośmiałam się, szczególnie jak przeczytałam określenie "tęczowe rzygi" (pozdrawiam chrupcia!) xD
z tego co mi wiadomo w ''second-hand'ach'' pracuje się za darmo na rzecz wolontariatów ale nie ważne ;p
Pewnie źle się wyraziłam, bo chodziło mi o taki biedny sklepik, gdzie pracownicy niewiele zarabiają.
Szczerze się dziwię, skąd przy takim komentarzu 10/10 :O
Dziękuję za komentarze, za które nie podziękowałam :) Strasznie ich dużo jak na jeden dzień i w ramach wdzięczności postaram się dzisiaj wieczorem albo jutro rano wstawić kolejny odcinek :)
Pogrzeb zazwyczaj się organizuje jakiś tydzień po śmierci. Wiktor się nie pojawił, bo siedział (w areszcie śledczym, ale jednak).
Z tekstu wywnioskowałam, że zatrzymali go parę dni po pogrzebie :P.
Mroczny Pan Skromności
17.02.2011, 12:11
Tak mnie ładnie prosiłaś, że aż napiszę :P
Krótko, ale do tego już chyba wszyscy przywykli.
Strasznie szybko się wszystko dzieje. Nie chodzi mi tu o ten jeden odcinek, tylko o całość, czytając, mam wrażenie, że cała akcja rozegrała się na przestrzeni najwyżej kilkunastu tygodni.
Oprócz tego, wszystko jest bardzo ładnie. Nie ma błędów w pisowni, zresztą, nie dziwię się ;)
A tęczowe rzygi są bardzo fajne :D
Moja ocena: 9,5/10
muffindance
17.02.2011, 12:55
A o czym chciałabyś przeczytać? ;] Mówiąc szczerze, wydaje mi się, że końcówka tej części nie wymaga rozbudowania, dlatego zostawiłam ją taką, jaka teraz jest.
Własnie o ta koncowke mi chodzilo, jendak czuje fajny niedosyt potym co przeczytalam i umocilas mnie w jeszcze wiekszej ciekawosci :D
Szkoda Tanii.... no i ich coreczki, naprawde facet nie ma serca od razu mowiac zeby oddano ja do sierocinca. Moglby ja wychowac dla zony, taka byla przeciez jej ostatia wola (tak mi sie przynajmiej wydaje, bo przeciez czula ze nie przezyje tego porodu i chciala zeby corka zostala odchowana przez Wiktora).
Niech sie W. smarzy w tym kiciu za te dlugi, przede wszystkim za corke :((
Liv, a jeszcze śmieszniejsze jest to, że Lily urodziła się w tym samym roku co ja :) 1998r.
(chyba, że coś przeoczyłam?)
Oj, smutny ten odcinek. Szkoda mi Tanii, ale nie rozumiem zachowania Wiktora. Dlaczego zostawił małą Lily? To była taka spontaniczna decyzja, tak? Z drugiej strony postąpił właściwie wiedząc, że zostanie pewnie wkrotce zatrzymany... Ciekawe :D
pozdrawiam
Nie, Lily jest z 1998 ;]
Dziękuję za resztę komentarzy i zgodnie z zapowiedziami:
X
Drogi św. Mikołaju!
Przykro pisać ale znów muszę Cię poprosić o to samo co w tamtym roku bo chyba nie doszedł do Ciebie mój list. A może to moje życzenie było nie do spełnienia? Ja wiem że dzieci proszą o wiele drogich rzeczy i dostają je. Ja też bym bardzo, bardzo tego chciała.
Proszę o mamusię i tatusia którzy będą mnie kochać całym sercem. Ja za to będę dobrą i grzeczną córeczką. Bardziej grzeczną niż teraz! Tylko proszę, daj mi rodziców. Będę na pewno szczęśliwa i wdzięczna Tobie.
Wyobrażam sobie, że gdzieś na świecie są moi mama i tata. Mamusia jest śliczna i tak ładnie się śmieje, a tatuś jest wysoki i przystojny i codziennie kupuje mamusi kwiatki. Jestem pewna, że byłoby im dużo weselej gdybym była z nimi. Mamusia kupowałaby mi ładne ubranka i robiła mi dobre śniadanka do szkoły a tatuś odprowadzałby mnie do szkoły i czytał bajki na dobranoc.
Kochany Mikołaju, spełnij moje życzenie! Wiem, że to nie będzie łatwe ale ja wierzę, że w tym roku zrobisz to dla mnie!
Lily Williams
- Lily – zdziwiła się młoda kobieta, gdy jedna z dziewczynek podeszła do niej z kopertą. – Już skończyłaś?
- Tak – odparła blondynka, patrząc smutnymi, niebieskimi oczami. – Ja miałam tylko jedno życzenie.
Chwilę później zabrzmiał dzwonek na przerwę. Autorka krótkiego listu wyszła z klasy i usiadła na ławce, gdzie chwilkę później zjawiła się reszta dziewcząt, które zaczęły wymieniać, o co prosiły.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1001.jpg
- A ty, Lil? – zapytała jedna z nich.
- O rodziców – odpowiedziała ośmiolatka.
- Co roku o to prosisz! – zawołała inna dziewczynka.
- Mikołaj chyba cię nie lubi – zakpiła jeszcze inna. – My zawsze dostajemy to, co sobie zażyczymy!
- Bo wy macie mamę i tatę, którzy wam kupią prezenty! – załkała Lily.
- A ty nie masz, bo nie zasłużyłaś! – wyśmiewały się.
Bezbronna, zapłakana dziewczynka szybko pobiegła w stronę ubikacji i zamknęła się w jednej z kabin.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1002.jpg
Czym ona zawiniła, że nie miała rodziców? Tyle jej koleżanek z sierocińca znalazło dom, tylko ona ciągle nie. Tamte dzieci wcale nie były lepsze od niej. Dlaczego więc jej się nie udało? Czemu nikt nawet nie zapytał o nią?
Często zadawała sobie pytanie, co się stało z jej prawdziwymi mamą i tatą. Dlaczego ich nie ma? A może zginęli w wypadku albo w wyniku jakiejś choroby?
Chociaż te dwie przyczyny wydawało się najbardziej prawdopodobne, ona nie mogła w to uwierzyć. W głębi swojego dobrego, spragnionego miłości serduszka czuła, że oni są gdzieś na świecie. Może jej szukają po wszystkich kontynentach, a może po prostu kochają ją, tylko nie mogą się jeszcze nią zaopiekować. I tęskną, tak samo jak ona.
Dlaczego nigdy nie spytała pani, co się z nimi stało? I dlaczego przez całe życie uczyła się języka polskiego? Może tam, w Europie, oni są? A może ma jakąś dalszą rodzinę w tej Polsce? Może nie wiedzą o jej istnieniu…?
Znowu zadzwonił dzwonek, a ona, porzucając swoje nadzieje i myśli, poszła w stronę klasy.
***
Któregoś wieczoru, podczas odrabiania swoich lekcji, do pokoju panny Williams niemal z hukiem wpadła jej współlokatorka i równocześnie najlepsza przyjaciółka od zawsze, Sara. Wyglądała na bardzo podekscytowaną.
- Lily! – zawołała radośnie. – Pamiętasz panią Elizabeth i pana Petera?
- Pamiętam, a co? – odparła blondynka.
- Zaadoptowali mnie! – krzyknęła, po czym zaczęła skakać z radości.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1003.jpg
- Ojej! Gratuluję! – jej nastrój udzielił się przyjaciółce, która zaraz poczęła ściskać szczęściarę.
Smutek pojawił się chwilę później.
- Ciebie też kiedyś zabiorą stąd twoi rodzice! – pocieszała ją Sara.
- Obawiam się, że nie – odparła smutno, zwieszając głowę. – Nikt mnie nigdy nie pokocha!
- Nie mów tak! Na pewno ktoś cię stąd zabierze!
- Osiem lat na to czekam. Za kolejne osiem już nikt mnie nie będzie chciał, bo będę za stara!
- Za osiem lat będziesz świętować sweet sixteen w towarzystwie rodziny, zobaczysz!
- Obyś miała rację – zaczęła się uspokajać. – Tylko jak ja wytrzymam bez ciebie?
- Będziemy do siebie pisać, może nawet kiedyś przylecisz do Polski!
- Tak, pisać na pewno! Ale odwiedzenie cię jest niemal niemożliwe! A tak bardzo chciałabym… Bo jeśli w Polsce mam rodzinę…
- Uda ci się, zobaczysz – przekonywała. – Jeszcze będziesz mnie poduczać polskiego!
- Na pewno! – zaśmiała się.
Jakiś tydzień później dziewczyny ostatecznie się ze sobą pożegnały. A Lily zaczęła marzyć o podróży do Polski…
Wiem, że wyjątkowo krótko...
I na kolejny odcinek trzeba będzie trochę poczekać.
Chryzantem Złocisty
17.02.2011, 20:56
skomentowałabym ale wiesz że nie lubię dzieci :P
no,cóż,nie czytałam AND więc nie wiem czy odnajdzie Wiktora (znaczy wiem że odnajdzie ale nie wiem jak).pozostaje mi tylko czekać na następny odcinek :)
Fajnie, że szybko dodałaś odcinek :). Tylko co ja mam Ci napisać? Wychłostałabym Wiktora :P. Odcinek mial chwytać za serce i spełnia swoją rolę ;).
Sara wyjeżdża do Polski? Napisałaś: "może przylecisz do Polski" a to brzmi jakby miała polecieć w odwiedziny do Sary ;).
Zastanawia mnie, czy Lily to jest odmłodzona Lily, czy nowa dziewczynka stworzona z połączenia Wiktora i Tanii :P.
Master of Disaster
17.02.2011, 22:23
@up - też mnie to trochę zastanawia.
Hm...Tym razem miałabym życzenie, żeby jakiś rozwydrzony bachor, dokuczający innym, dostał porządne lanie - czasem tylko to skutkuje :P Oj, oj, jestem taka nienowoczesna... OK, wracając do tematu, odcinek mi się podobał. Czekam na dalsze odcinki, choć już wiem, co będzie dalej - ale tylko mniej więcej.
Odcinek piękny. Trochę krótki, ale nadrobiony jakością. Nie mogę się doczekać następnego :)
10/10
No... nadrobiłam! ;D
Odc IX:
Jakoś tak... smutno mi się zrobiło. Zakończenie tego odcinka naprawdę ci się udało. Jest takie... zimne, niemalże pozbawione emocji...
A mnie właśnie szkoda Wiktora i świetnie go rozumiem. Ok, nie pochwalam teraz, że zostawił córkę, czy coś, ale myślę, że on po prostu nie umiał poradzić sobie z wyrzutami sumienia i dlatego postanowić zwalić winę na kogoś innego. A że jedyną osobą, która również była wplątana w tę sprawę była Lily, to padło na nią. I gdyby nie to, że Wiktor trafił do aresztu można by się jeszcze zastanawiać jak by to było gdyby jednak zaopiekował się małą. Podejrzewam, że popadł by w alkoholizm (wyrzuty sumienia itd.), albo właśnie obarczałby cały czas winą swoją córkę, co też nie ułatwiłoby jej życia. Także jak dla mnie na jedno by wyszło ;D
Odc X:
Mamusia kupowałaby mi ładne ubranka i robiła mi dobre śniadanka do szkoły a tatuś odprowadzałby mnie do szkoły i czytał bajki na dobranoc.
Yey, to chyba pierwszy raz, kiedy mogłam się przyczepić do twojego tekstu! Chociaż też nie do końca... List napisała Lily, a powtórzenia są dość typowe dla dzieci...
Biedna Lily... dzieci jednak potrafią być okrutne i szczere aż do bólu. Jak można nie zasłużyć na rodziców?! Grrr...
No, ale generalnie wiem, że zmierzamy do Happy Endu, więc wszystko się ułoży i tak jak chryzia czekam aż Lily znajdzie ojca ;)
Eeee.... :D Nastrój poprzedniego odcinka jakoś Ci się nie udzielił przy pisaniu tego ;) Co nie zmienia faktu, że i tak fajny odcinek (poza tym, że nic się nie stało i było zero emocji i że było krótko i że tak nie ANDowo)
I chyba to wszystko co miałem do napisania :)
pozdrawiam
rudzielec
19.02.2011, 10:55
Ok to może teraz ja :P
Nadrobiłam wszystko (w końcu!) i muszę powiedzieć, a raczej napisać, że FS jest dobre :)
Jedyne co mi przeszkadza to, że tak mało jest dialogów i cholernie dużo opisów :D
Niby jest tak jak wcześniej ktoś napisał, że czytając "Marzenie Jutra", ma się uczucie, iż całą akcja przeleciała tak szybko, jakby minęło kilka tygodni.
Lecz ja mam wrażenie, że był to tylko wstęp opisujący sposób w jaki na świat przyszła mała Lily.
Matka zmarła, ojciec w więzieniu, nieciekawa przeszłość.
I nie lubię tego Wiktora, jak dla mnie może zostać, do końca życia w tym pierdlu :P
Niestety czuje, że tak nie będzie, bo Lily zapewne kiedyś spotka się z ojcem :D
Zastanawia mnie, czy Lily to jest odmłodzona Lily, czy nowa dziewczynka stworzona z połączenia Wiktora i Tanii
A mnie się wydaje, że Tania dała córce imię po matce :P
No nic, wciągnęło mnie i będę czytać na bieżąco :)
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
Dziękuję za komentarze :)
Sara wyjeżdża do Polski? Napisałaś: "może przylecisz do Polski" a to brzmi jakby miała polecieć w odwiedziny do Sary
Czyli zabrzmiało dobrze :D I chyba nie Sara, tylko Lily (no bo nowi rodzice Sary są Polakami toją zabiorą do kraju i tam będzie mieszkać)
Zastanawia mnie, czy Lily to jest odmłodzona Lily, czy nowa dziewczynka stworzona z połączenia Wiktora i Tanii
Mała Lily to odmłodzona Lily z AND3. Gdybym stworzyła ją jako dziecko Wiktora i Tanii, miałaby troszkę inne rysy twarzy,co mi się akurat nie podobało.
Podejrzewam, że popadł by w alkoholizm (wyrzuty sumienia itd.), albo właśnie obarczałby cały czas winą swoją córkę, co też nie ułatwiłoby jej życia. Także jak dla mnie na jedno by wyszło ;D
Ciekawy scenariusz :D Chociaż myślę, że Wiktora i tak czy siak by dopadli, ale może udałoby się wysłać Lily do rodziny w Polsce (haha, ten by spokorniał, gdyby mu przyszło poprosić matkę o pomoc ; D) Albo zrezygnowałby z pracy "na czarno", bo w końcu ktoś musiał się zajmować małą Lily. Anyway, wszystko zależało od nastawienia Wiktora do sprawy i to chciałam pokazać.
Powtórzenia i błędy w tym fragmencie są wynikiem tego, że ośmiolatki nie mają jeszcze takiej wprawy w pisaniu ;) Haha, jakbyście przeczytali coś mojego, gdy miałam 8 lat, stwierdzilibyście, że kiepski materiał na pisarkę ze mnie. A tu proszę! xD
Nastrój poprzedniego odcinka jakoś Ci się nie udzielił przy pisaniu tego
Ja myślę, że to dobrze, ale czyżbyś Ty uważał inaczej...?
Ok to może teraz ja :P
Witam Cię, rudzielczyni :D
Jedyne co mi przeszkadza to, że tak mało jest dialogów i cholernie dużo opisów :D
A mój styl to dużo dialogów i mało opisów! Ale spoko, od 11 odcinka jest lepiej :) W takim jednym to właściwie sam dialog xD
Lecz ja mam wrażenie, że był to tylko wstęp opisujący sposób w jaki na świat przyszła mała Lily.
Wuaśnie! :D
W końcu we wszystkich moich FS główną bohaterka jest Lily. Tu nie może być inaczej ;)
A mnie się wydaje, że Tania dała córce imię po matce :P
Nie, to nie w tej części :D
Imiona rodziców Tanii się pojawią pod koniec, to zobaczysz, że bardzo odbiegają.
Ale przecież córeczka Lily dostała imię po Tanii ;)
Taki krótki..? :(
Ale dobry jakościowo. Kurczę, przygnębiają mnie te sytuacje w sierocińcach.. Głupie dzieci.. Ciekawe co by zrobiły jak by były na jej miejscu.. ;/
Nie czytałam ANDu ale z tego co (niestety) zdradzają komentarze innych - ma być dobrze, szczerze mówiąc to liczyłam na jakiś dramat haha :D
A tak w ogóle to Lily jak na ośmiolatkę to bardzo mądra (?) - nie wiem czy to dobre słowo do tego co mam na myśli.
Oceny raczej nie zmieniam, zawsze podobały mi się Twoje FS ;)
Mroczny Pan Skromności
24.02.2011, 06:34
w sumie, odcinek niczego nowego nie wniósł do historii, ale to zrozumiałe, że musi być jakieś wprowadzenie ;) Teraz ciekawi mnie, jak będzie wyglądać wątek z "miszczem" (:D), który, nie ukrywajmy, był trochę "dziwaczny".
skomentowałabym ale wiesz że nie lubię dzieci
w jakim sensie? :D
musiałem to napisać
Ocena: 8/10 [za krótkość]
Gold_Chocolate
24.02.2011, 15:29
Nadrobiłam.Przykro, że Tania umarła.. Wiktor w więzeniu :(. Fajnie, że Lily uczy się polskiego itd. Ciekawie to wszystko wygląda, mała w sierocińcu, uczy się polskiego marzy o podróży.. Jestem ciekawa co będzie dalej :D
JuliaJamnik
24.02.2011, 18:52
No ! :) znów mi komputer działa więc mogę komentować !
Odcinki IX i X były świetne :) tylko szkoda, że już Tanii nie ma :(
Czytając FS strasznie żałuję, że znam tą historię, ale miło jest ją sobie przypomnieć w wersji the sims 2
Fajne FS. Dzisiaj (i wczoraj) nadrobiłąm wszystko :) Od dawna zabierałam się za przeczytanie, ale jakoś nie miałam czasu.
Szkoda, że Tania nie żyje :(
Ciekawa jestem jak potoczą się losy Lilly ;)
Czekam na dalsze odcinki :)
Nie czytałam ANDu ale z tego co (niestety) zdradzają komentarze innych - ma być dobrze, szczerze mówiąc to liczyłam na jakiś dramat haha :D
U mnie FS ZAWSZE ma happy end (aczkolwiek przy następnym zrobię wyjątek ;))
A tak w ogóle to Lily jak na ośmiolatkę to bardzo mądra
Tak, wiem, o co Ci chodzi, no i zmartwiłaś mnie tym! :O
Przy pisaniu dialogów bardzo uważałam na to, żeby Lily "brzmiała" jak dziecko. Wg mnie wyszło nieźle, a tu się takich rzeczy dowiaduję! :O
Ale ona nie jest głupią dziewczynką tak ogólnie i mam nadzieję, że uda mi się to udowodnić w kolejnych odcinkach ;)
Witam nową czytelniczkę :)
Wszystkim dziękuję za opinie :) Frekwencja jest powalająca :D
Odcinek najprędzej w przyszły weekend, bo jest z nim dużo roboty (tzn. tej zdjęciowej), a w tygodniu na pewno się nie wyrobię (koniec ferii! :()
Dobra. Przeczytałem całe jednym tchem :D Wciągnęło mnie i muszę powiedzieć, że z utęsknieniem czekam na kolejny odcinek.
Bardzo mi szkoda Lily :( Taka mała bezbronna dziewczynka, wyśmiewana przez koleżanki... Podłość.
I smutno mi z powodu Tani. Umarła pewnie z wycieńczenia czy z czego tam jeszcze...
Powiedz mi, w następnych odcinkach będziesz opisywać losy Wiktora czy Lil? I z jakich stron ściągasz te dodatki?
Hmm... Za te wszystkie odcinki daję 10/10.
Pozdrawiam :)
Tak, wiem, o co Ci chodzi, no i zmartwiłaś mnie tym! :O
Przy pisaniu dialogów bardzo uważałam na to, żeby Lily "brzmiała" jak dziecko. Wg mnie wyszło nieźle, a tu się takich rzeczy dowiaduję! :O
Ale ona nie jest głupią dziewczynką tak ogólnie i mam nadzieję, że uda mi się to udowodnić w kolejnych odcinkach ;)
Nie no zdarzają się ''mądre'' dzieci.. Może złego słowa użyłam ale na pewno nie chodziło mi o to, że nie wywiązałaś się z zadania. Co dzieci myślą i jak mówią ciężko się domyślić więc i tak Ci bardzo dobrze poszło ;D
Nieustannie czekam na następny odcinek ;)
XI
W pierwszym tygodniu nowego, dwutysięcznego siódmego roku, jedna z wychowanek nie tak dawno wybudowanego sierocińca w Los Angeles, otrzymała swojego pierwszego maila zza granicy. Oprócz noworocznych życzeń znalazło się w nim także zaproszenie na wakacje do Polski, co bardzo uradowało dziewczynkę. Podekscytowana, z sercem pełnym ufności, od razu pobiegła z tym do gabinetu dyrektorki, by zaczerpnąć od niej zgody.
Zamiast niej w pokoju zastała wicedyrektorkę, a zarazem swoją ulubioną panią, opiekunkę od maleńkości i nauczycielkę polskiego.
Nie dostała pełnej zgody, ale kobieta zapewniła ją, że zrobi wszystko, żeby wyprawa za ocean doszła do skutku.
Miesiąc później wszystko było już wiadome – Lily Williams pod opieką pani Mary Kelley miały w połowie lipca tego roku odwiedzić kraj nad Bałtykiem. Miała zamieszkać wraz z wychowawczynią u jej rodziców, którzy mieli domek letniskowy w miejscowości Andrzejowice.
Dziewczynka aż do ostatniego dnia przed wyprawą nie mogła ukryć radości i podniecenia. Wyobrażała sobie, jak to będzie; widziała siebie i przyjaciółkę bawiące się beztrosko w dużym ogródku państwa Tomala, wsłuchujące się w bębnienie po szybach kropli deszczu podczas niepogody, wspólne wycieczki na plac zabaw albo do lasu czy też imprezę z okazji urodzin Sary. Wszystko wydawało się małej blondyneczce być takie wspaniałe a zarazem… nieprawdopodobne. Właściwie nie zdarza się, żeby biedne, skazane na łaskę i niełaskę losu sieroty były wytrawnymi podróżnikami poza granice własnego kraju, a co dopiero kontynentu! Ciekawość zżerała ją aż do momentu, gdy po długich godzinach lotu, postawiła stopę na lotnisku. Rozglądała się jak szalona dookoła, chcąc uchwycić jak najwięcej widoków. Wszak mogło się zdarzyć, że już nigdy więcej tu nie powróci.
Tam odebrali je rodzice pani Kelley, miłe małżeństwo po pięćdziesiątce. Lily wyobrażała sobie, jakby to cudownie było, gdyby byli jej dziadkami. Razem z babcią piekłyby ciasto, a z dziadkiem chodziła na grzyby do pobliskiego lasu… Tak, marzenia towarzyszyły jej w każdej sytuacji. Szczególnie wtedy, kiedy była sama, lubiła się im oddawać. Chociaż każda myśl była podobna, nigdy jej się nie nudziły. Licząc na to, że kiedyś się spełnią, każdy kolejny dzień wypełniał ją nadzieją. Śmiała się przy każdej sposobności. I tak chciała, żeby ktoś pokochał jej uśmiech i żeby dla kogoś sama była jego przyczyną. Niestety, na tym się kończyło. Marzenia, jak wcześniej, pozostawały niespełnione. Niekiedy jej żarliwość w wyobrażaniu sobie miejsc, ludzi, rzeczy i czynności bardzo przygasała i dopadało ją poczucie bezsensu. Takie momenty przychodziły, gdy było jej smutno i gdy przeszywał ją ból duszy, rozniecony przez tęsknotę, strach, niepewność. Niekiedy wręcz wypalały jeszcze młody jej umysł i cały świat, który dzieci zazwyczaj widzą jako piękny i kolorowy, szarzał nagle i stawał się nieprzyjemny, wręcz straszny.
Na początku jej pobytu w Polsce takich chwil nie było wcale. Dziewczynka cieszyła się każdym dniem tu spędzonym. Czuła się jak we śnie: wszyscy byli dla niej dobrzy, serdeczni, niemal darzyli ją miłością, oczywiście odwzajemnioną. Myślała: „tak mogłoby być w moim domu”. Ale to nie był jej dom. Cała ta dobroć, uśmiechy, chwile beztroski miały się skończyć wraz z powrotem do sierocińca, gdzie czekały na nią kolejne zwykłe, przepełnione troską dni. Tam nie mogła być szczęśliwa. Nawet w najpiękniejszych momentach dużo brakowało do namiastki szczęścia, które miała tutaj, wśród darzących ją szczerą sympatią ludzi. W jej wymarzonym domu, którym przez chwilę mogła się nacieszyć.
***
Tydzień po przybyciu do Andrzejowic, Sara obchodziła swoje dziewiąte urodziny. Dla gości tego dnia miała być kawa i poczęstunek. Większa impreza szykowała się dopiero na najbliższy weekend. Dziewczynka otrzymała od przyjaciółki ciepłe, pełne miłości i serdeczności życzenia. Jedynym prezentem, jaki Lily mogła jej ofiarować, była własnoręcznie zrobiona karta urodzinowa, z życzeniami wypisanymi w jej „nowym” języku, który wśród nieznających blondynki wzbudzał podziw. Posługiwała się nim dość płynnie, żadne zdanie nie stanowiło dla niej problemu. Rozmowy z nią były swobodne, można się było wszystkiego dowiedzieć. Do tego na co dzień wyróżniała się samymi najlepszymi cechami. Ktoś, kto nie znał jej dłużej, nie mógłby nawet pomyśleć, że tej wiecznie wesołej, pomocnej, dobrej i serdeczniej dziewczynce jest często tak bardzo smutno na duszy, że nierzadko musi się wypłakać do poduszki i że tak bardzo tęskni za uśmiechem od innych osób. Nie zasługiwała na taki los – to wszyscy stwierdzali jednogłośnie. Ale na tym się kończyło. Jednak pewnego dnia pewna osoba postawiła krok do przodu…
***
Wieczorem, gdy cała rodzina siedziała przed telewizorem oglądając jakąś bajkę, niespodziewanie ktoś zadzwonił do drzwi. Gdy pani Ela otworzyła, do pokoju weszła szczupła, średniego wzrostu kobieta o wyblakłych blond włosach i żywiołowych oczach koloru czekolady.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1101.jpg
Była ubrana skromnie, ale elegancko. Na jej twarzy rysowały się ślady zmęczenia, a w ręku trzymała torebkę z prezentem. Jej miły, przyjaźnie brzmiący głosik złożył solenizantce proste, lecz szczere życzenia. Lily od razu zapałała jakąś szczególną sympatią do tej pani. Zresztą zostały sobie przedstawione, bo uwagę gościa oczywiście wzbudziła ta mała osóbka o złotych kucykach.
Podczas poczęstunku, na który pani Teresa dała się namówić, Lily spostrzegła, że kobieta bardzo uważnie, choć dyskretnie, się jej przygląda. Nie był to wzrok wścibski, wręcz przeciwnie: kryło się w nim coś na kształt pytania, może nawet wzruszenia.
Gdy wieczerza została zakończona, blondynka zaoferowała, że odprowadzi sąsiadkę, na co ta z chęcią przystała.
- Lily, jeśli możesz, przyjdź jutro do mnie – zaprosiła ją. – Chociaż na chwilkę.
- Dlaczego pani mnie zaprasza? – zdziwiła się dziewczynka.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1102.jpg
- Chciałabym cię bliżej poznać – odparła szczerze jej rozmówczyni. – Wydajesz mi się być bardzo ciekawą osóbką.
- Dobrze, postaram się panią odwiedzić – zapewniła, po czym dodała. – I dziękuję.
- Podziękowaniem dla mnie będzie, jeśli jutro miło ze mną spędzisz czas – uśmiechnęła się.
- Jestem pewna, że tak będzie! – odwzajemniła jej uśmiech dziewczynka.
- W takim razie dobranoc, Lily!
- Dobranoc, proszę pani! – zakończyła.
Jakoś milej jej się zrobiło na sercu. Ta pani wydawała jej się być tak miłą, tak ciepłą osobą! No i przede wszystkim, zaprosiła ją z swojej własnej, nieprzymuszonej woli, co szczerze ją radowało. Miała nadzieję, że pomimo różnicy wieku uda jej się nawet zaprzyjaźnić z panią Teresą.
Super odcinek. Jak zawsze.
10/10 :)
Master of Disaster
05.03.2011, 21:34
Łał, zdjęcia może tylko dwa, ale całość mi się podoba. Jest, powiedziałabym, zapowiedzią czegoś dobrego. Cóż mogę jeszcze napisać. Podoba mi się, tyle.
Doczekałem się! :D
Jest super. Żadnych błędów nie znalazłem :)
10/10. =]
Ładny odcinek ;). Coś zacznie się dziać :P. Ładne opisy.
"Razem z babcią piekłyby ciasto, a z dziadkiem chodziłaby na grzyby do pobliskiego lasu…" - to zdanie jakoś mi nie pasuje. Lepiej brzmiałoby: "Razem z babcią piekłaby ciasto, a z dziadkiem chodziłaby na grzyby do pobliskiego lasu…". :P Bardziej jednolicie ;).
Czekam na kolejny odcinek :P.
@up: A jaka jest różnica między tymi dwoma zdaniami? Bo chyba jestem ślepa i jej po prostu nie widzę xD
Hm... zastanawia mnie skąd babcia w ogóle dowiedziała się o istnieniu wnuczki? Bo ta pani to (jak śmiem podejrzewać) matka Wiktora. Hm... ciekawe tylko, czy Lily dowie się o tym w czasie pobytu w Polsce, czy dopiero kiedyś, kiedyś, po upływie paru(nastu) lat? Hm, tego pewnie przekonam się w następnym odcinku >D
Generalnie jakoś tak strasznie szkoda mi Lily. Jest taka wesoła i w ogóle, a gdzieś tam w środku boli ją brak rodziny - jedynej rzeczy, której potrzebowałaby do szczęścia. Ale to chyba marzenie każdej sieroty, więc... generalnie nic specjalnego. Znaczy, chodzi o to, że pod tym względem nie jest wyjątkowa. Ale i tak myślę, że sierociniec to jednak lepsze co mogło ją spotkać. Bo wątpię, żeby obwiniający ją o śmierć matki, ojciec potrafił okazać jej miłość, której Lily tak bardzo pragnie i zapewnić odpowiednią opiekę.
Tylko jak dla mnie zrobiłaś jej trochę za ciemne brwi względem włosów. No, poza tym to nie mam się do czego przyczepić ^^.
"Razem z babcią piekłYby ciasto, a z dziadkiem chodziłaby na grzyby do pobliskiego lasu…" - to zdanie jakoś mi nie pasuje. Lepiej brzmiałoby: "Razem z babcią piekłAby ciasto, a z dziadkiem chodziła na grzyby do pobliskiego lasu…". :P
Sandy, pogrubiłam zmianę :P.
No i jeszcze trzeba by wyciąć końcówkę "by" przy chodziła z dziadkiem. Wczoraj już nie myślałam :P.
Co tu dużo mówić, odcinek fajny, tylko zdjęć mało :D I ten wielgachny opis na samym początku- za długi (i kto to mówi :D). Chociaż jakoś nie wytworzyła się we mnie atmosfera współczucia dla Lily- już o wiele bardziej wolałem koleje losu Tani i Wiktora ;)
pozdrawiam
Odcinek niczego sobie. Na początku wydawało mi się, że akcja dzieje się zbyt szybko i myślałam, że już nie rozwiniesz jej pobytu w Polsce tak więc dobrze, że jednak to zrobiłaś :)
Aż, dziwne, że dopatrzyłam się dwóch małych literówek :O
Ktoś, kto nie znał jej dłużej, nie mógłby nawet pomyśleć, że tej wiecznie wesołej, pomocne, dobrej i serdeczniej dziewczynce jest często tak bardzo smutno na duszy, że nierzadko musi się wypłakać do poduszki i że tak bardzo tęskni za uśmiechem od innych osób.
* (...)wesołej, pomocnej, dobrej i serdecznej dziewczynce (...)
Żal mi tej Lily. Taka faktycznie biedna mała dziewczynka. Szkoda, że tak musiało się stać, ale cieszy mnie fakt, że ktoś w końcu się nią zainteresował. Na pewno będzie lepiej, szkoda tylko, że nie da się cofnąć tego co przecierpiała.
Kurcze strasznie się związałam z tym FS i jeju jak strasznie emocjonalnie je odbieram.. Aż sama sobie się dziwię.
Szczere mówiąc gratulację Ci za umiejętność opisywania takowych sytuacji.
10/10 :)
Chryzantem Złocisty
06.03.2011, 17:57
Co tu dużo mówić, odcinek fajny, tylko zdjęć mało :D I ten wielgachny opis na samym początku- za długi (i kto to mówi :D). Chociaż jakoś nie wytworzyła się we mnie atmosfera współczucia dla Lily- już o wiele bardziej wolałem koleje losu Tani i Wiktora ;)
pozdrawiam
zgadzam się z Gio.no ale w moim przypadku wiadomo,dlaczego nie mam współczucia dla Lilly :P
podejrzewam,że dochodzimy powoli do finiszu historii,chociaż fajnie by było,gdybyś ją potoczyła inaczej,niż w AND1 (którego nie czytałam,ale czytałam drugą część,więc wiem,że Lilly odnalazła Wiktora).
i dawaj dłuższe odcinki!
Dziękuję za wszystkie tak liczne opinie ^^ Raduje mi się dusza, że aż tyle się ich pojawiło w przeciągu jednego dnia :D
Hm... zastanawia mnie skąd babcia w ogóle dowiedziała się o istnieniu wnuczki?
Lily od razu zapałała jakąś szczególną sympatią do tej pani. Zresztą zostały sobie przedstawione, bo uwagę gościa oczywiście wzbudziła ta mała osóbka o złotych kucykach.
No i jeszcze trzeba by wyciąć końcówkę "by" przy chodziła z dziadkiem.
Zdaje się, że to poprawiłam ;)
Co tu dużo mówić, odcinek fajny, tylko zdjęć mało
Gdybym znalazła fragment w tym odcinku, do którego mogłabym wcisnąć fotkę, to by się tam ona pojawiła. No ale niestety ;] Może w przyszłym nadrobię.
I ten wielgachny opis na samym początku- za długi (i kto to mówi :D)
No właśnie, i kto to mówi? :D
Ja też potrafię, nie myślcie sobie ;)
Chociaż jakoś nie wytworzyła się we mnie atmosfera współczucia dla Lily- już o wiele bardziej wolałem koleje losu Tani i Wiktora
Ty i Chryzia naprawdę jesteście bez serca! xD
Kurcze strasznie się związałam z tym FS i jeju jak strasznie emocjonalnie je odbieram.. Aż sama sobie się dziwię.
To idzie na plus dla mnie, więc bardzo mnie cieszy taka reakcja :)
A literówki zostaną poprawione wkrótce.
podejrzewam,że dochodzimy powoli do finiszu historii
Hm, trochę Wam jeszcze zostało... FS zamierzam do końca maja mieć skończone, możecie sobie wyliczyć, ile mniej więcej zostało do końca ;)
i dawaj dłuższe odcinki!
"Dwunastka" ma AŻ 4 strony :D
Znowu sporo roboty z planami zdjęciowymi i AMBITNE plany na weekend, więc z odcinka może nic nie wyjść, ale będę się starać! Anyway, do końca marca kolejna część na mur beton będzie ;)
Ale ja dalej nie rozumiem... Skąd miała wiedzieć, że Lily Williams to jej wnuczka? Wątpię, żeby Wiktor pochwalił się istnieniem córki >P
Gdybym znalazła fragment w tym odcinku, do którego mogłabym wcisnąć fotkę, to by się tam ona pojawiła. No ale niestety ;]
Ja bym dorzuciła przy tym dużym opisie zdjęcie Lily z babcią(jakąś starszą simką) w kuchni, jak coś pichcą. Babcię powinno być widać od tyłu :P.
Ale ja dalej nie rozumiem... Skąd miała wiedzieć, że Lily Williams to jej wnuczka? Wątpię, żeby Wiktor pochwalił się istnieniem córki >P
Też mnie to ciekawi. Albo ją tak zwyczajnie zainteresowała Lily, albo starsza pani zauważyła pewne podobieństwo, choć to trochę naciągane ;).
A GDZIE w TEKŚCIE JEST NAPISANE, ŻE PANI TERESA ROZPOZNAŁA W LILY DOMNIEMANĄ WNUCZKĘ?
Zaciekawiła ją ta dziewczynka, zgodzę się, że po wyglądzie i jej znajomości języka polskiego. Stąd chciała ją poznać bliżej ;)
Anyway, do końca marca kolejna część na mur beton będzie ;)
Do końca marca?! Przecież marzec dopiero co się zaczął! Ja chcę szybciej! :P
rudzielec
07.03.2011, 11:04
Gdybym znalazła fragment w tym odcinku, do którego mogłabym wcisnąć fotkę, to by się tam ona pojawiła. No ale niestety ;] Może w przyszłym nadrobię
aaale jest jeszcze co najmniej dwa miejsca gdzie można by się pokusić o ładną fote :D
Wyobrażała sobie, jak to będzie; widziała siebie i przyjaciółkę, bawiące się beztrosko w dużym ogródku państwa Tomala
tutaj na przykład, wyobrażenie Lily o zabawie z przyjaciółką
Dziewczynka otrzymała od przyjaciółki ciepłe, pełne miłości i serdeczności życzenia.
a tutaj dziewczynki w uścisku
wiem, że stać cię na ładne zdjęcia, bo już nieraz pokazałaś, że nie tylko umiesz je robić ale również bardzo dobrze potrafisz uchwycić na nich wszystko o czym piszesz :)
co do odcinka to jakoś tak chyba muszę stwierdzić, że czuję niedosyt, bo było za krótko :P
poza tym, bardzo fajnie to wszystko opisałaś i moim skromnym zdaniem, lepiej ci wychodzą opisy niż dialogi, widać, że lżej ci idzie ich pisanie (u mnie jest odwrotnie :D) pewnie dlatego wolisz taki styl :)
czekam na dalszy rozwój akcji ;)
mam nadzieję, że czas na oczekiwanie kolejnego odcinka minie mi szybko :D
Edit: JAK TO DO KOŃCA MARCA? TAK NIE MOŻNA! :P
Rudzielczyni, dla Ciebie też podziękowania =)
Ktoś tu jęczał o odcinek, hm?
XII
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1201.jpg
Następnego dnia o poranku Lily, odprowadzona wcześniej przez Sarę, znalazła się przed domem pani Teresy. Ten zrobił na niej całkiem miłe wrażenie, chociaż nie kipiał bogactwem. Był dość skromny, ale przede wszystkim – przytulny. Kwiaty w okiennych doniczkach, bluszcz pnący się wysoko po ścianach domu, stare okiennice i dróżka wyłożona z kamieni sprawiały wrażenie bardzo szczęśliwego i przyjaznego miejsca. No i zachęcały do zajrzenia do środka, co dziewczynka z radością uczyniła.
Na powitanie wyszła jej pani Teresa – tym razem nie ubrana tak wykwintnie, ale z tym samym przyjaznym uśmiechem na ustach. Po krótkim przywitaniu zaprosiła swojego gościa do środka, gdzie natrafiły na pewną młodą kobietę, przypominającą panią Teresę z przeszłości: szczupłą, młodą damę z puszystymi blond włosami uwiązanymi w ogon, słodkimi, czekoladowymi oczami i nieprzemijającym uśmiechem. Gdy nieznajoma zobaczyła swoją mamę kroczącą w towarzystwie dziewczynki, jako pierwsza podjęła dialog z gościem.
- Hej, ty pewnie jesteś Lily? – zapytała miłym głosikiem.
- Hi, tak, to ja – odparła.
- Ania – przedstawiła się, po czym podała swojej rozmówczyni rękę. – Jak pewnie się domyśliłaś, jestem córką pani Teresy. Mama mówiła, że odwiedzisz nas dzisiaj.
- Ania, może oprowadziłabyś naszego gościa po domu? – zaproponowała starsza pani.
- O ile będzie chciała…
- Bardzo chcę! – rzekła dziewczynka, promiennie się uśmiechając.
- Ja za ten czas przygotuję dla was śniadanie, bo pewnie zgłodniejecie w międzyczasie – zaśmiała się pani Teresa.
- To może żeby potem nie przeszkadzać naszej kucharce, najpierw pokażę ci kuchnię – oprowadzająca zwróciła się do gościa.
- Niech pani prowadzi – odpowiedziała.
- Pani? – zaśmiała się. – Aż tak staro wyglądam? Mów mi po prostu Ania.
- OK. – uśmiechnęła się Lily.
Bardzo miło spędziły czas zwiedzając dom. Chociaż nie trwało to długo, Lily zdążyła już dostatecznie polubić równie przemiłą córkę pani Teresy.
Miały schodzić na dół, gdy dziewczynka zauważyła pewne drzwi.
- Chyba ominęłyśmy jeden pokój – powiedziała, wskazując palcem na koniec korytarza.
W tym momencie na twarzy Ani pojawiło się zakłopotanie.
- Te drzwi prowadzą do wejścia na strych – wytłumaczyła. – Nie ma tam co pokazywać…
- A mi się wydaje, że właśnie jest. – zaprzeczyła Lily. Ostatecznie w tym pokoju z lewej strony nie kończyła się ściana domu, bo byłoby widać okno.
- Owszem, jest – powiedziała speszonym, cichym głosem. – Pokój mojego brata. Nie wiem, czy powinnam ci go pokazywać.
- Przecież brat nic ci nie zrobi – przekonywała ją. – Jesteś już duża.
- Nie o to chodzi, ale… Dobrze, chodźmy, jeśli chcesz.
***
Nie spodziewała się takiego widoku.
Pokój był zupełnie inny niż reszta.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1202.jpg
Nad łóżkiem i biurkiem wisiały liczne plakaty, meble i ściany były w ciemnych odcieniach, rolety zaś zasłonięte. Za to panował tu idealny porządek, jakby nikt tu od wieków nie „urzędował”, a jedynie sprzątał.
- Twój brat musi być bardzo smutnym człowiekiem – stwierdziła, rozglądając się wokoło. – Chciałabym go poznać.
- To chyba nie będzie możliwe – odpowiedziała posępnie.
- Niby dlaczego?
- Wyjechał z domu przed jedenastu laty i słuch po nim zaginął.
Dziewczynka wpatrywała się w nią ze zdziwieniem. O takiej historii jeszcze nigdy nie słyszała…
Mieć zaginionego brat, który włóczy się gdzieś tam po świecie i przeżywa różne przygody – idealny temat na książkę! O tak, wyobraźnia małej Lily znowu miała pełne ręce roboty.
Odpłynęła na chwilę i w pokoju zapanowała cisza.
Po jakimś czasie jednak Ania postanowiła przerwać to milczenie. Chyba coś jej nie dawało spokoju.
- Najgorsze jest to, że nawet teraz, kiedy go nie ma, i tak jest źle.
- Był złym człowiekiem? – zaciekawiła się dziewczynka.
- Można tak powiedzieć – w jej głosie można było usłyszeć wściekłość. – Odkąd pamiętam, zawsze źle odnosił się do mamy: pyskował, przeklinał, nie słuchał jej, źle się uczył. Byli w nieustającym konflikcie. Mama oczywiście chciała do niego jakoś dotrzeć, ale… niestety. Pewnego dnia po prostu powiedział, że wyjeżdża. I nigdy już nie wrócił.
- W ogóle nie dzwonił, nie pisał?
- Czasami udało mi się z nim zamienić słówko. Dostałyśmy nawet zaproszenie na ślub od niego.
- Byłyście na nim?
- Nie. Nie miałyśmy pieniędzy, poza tym mama czuła, że on wysłał to zaproszenie z czystego musu. „Bo matkę i siostrę trzeba zaprosić”.
- A tatę?
- Tata zmarł, kiedy mój brat miał dziewięć lat. Mama była wtedy w ciąży ze mną… - powiedziała ze smutkiem. – Po jego śmierci wszystko się popsuło. No i zaczął się konflikt Wiktora z mamą.
- Ojej, przykro mi – powiedziała ze współczuciem Lily. – Jak wyglądał ten Wiktor?
Nie dostała od razu odpowiedzi, za to zauważyła, że dziewczyna bacznie się jej przygląda.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1203.jpg
- Wyglądał… - z trudem to mówiła. – Niemal tak samo jak ty! Blond włosy, niebieskie oczy, szczupły, z trochę groźnym wyrazem twarzy… Był bardzo przystojny i przebojowy. Nie dziwię się, że gdzieś rok po jego wyjeździe dowiedziałyśmy się o jego ślubie.
- Jego żona musiała także być piękna?
W tym momencie starsza z nich podeszła do biurka i z szuflady wyciągnęła kilka zdjęć.
- Oto ona – powiedziała, wskazując na postać z fotografii.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1205.jpg
- Skądś znam tą panią – powiedziała nagle Lily. – Jak ona się nazywała?
- Tania - odpowiedziała. – A nazwisko chyba na W…
- Williams? – wyrwało się jej.
- Tak, Williams! – potwierdziła z uśmiechem.
- Aniu… - Lily wyglądała na zmartwioną tą wiadomością. – Wiesz, jak mam na nazwisko?
- Chyba mama coś mówiła, ale niestety mi umknęło – odparła szczerze.
- Lily Williams – powiedziała z nutką niepewności.
- Jak się nazywali twoi rodzice? – w Ani coś drgnęło.
- Nie wiem. Jestem sierotą. Tylko podobno mam polskie korzenie...
W tym momencie rozległo się wołanie z parteru. Obie zeszły, przy czym najmłodsza skierowała się wpierw w stronę łazienki.
***
- Aniu, coś się stało? – zapytała mama, widząc niepokój na jej twarzy.
- Mamo, widzisz… - nie umiała tego ująć w słowa. – Wydaje mi się, że Lily… Że ona jest córką Wiktora! Zauważyłaś to podobieństwo? Poza tym, ona ma nazwisko Tanii.
- Czyli moje przeczucia były słuszne… - starsza pani nagle zbladła.
- I jeszcze ten polski…
- Tylko dlaczego… Dlaczego on nam nic nie powiedział? – łzy cisnęły się jej do oczu. – Gdybym wiedziała, zaopiekowałabym się nią, skoro z jakichś przyczyn oni nie mogli.
- O czym pani mówi? – do kuchni nagle wtargnęła Lily. Zdawało się, że słyszała ten kawałek.
- Siadaj, Lily – poleciła starsza pani. – Zjedzcie sobie, ja muszę zadzwonić do twojej opiekunki. Może ona będzie coś więcej o tobie wiedzieć.
- Podejrzewamy, że jesteś córką Wiktora – wyjaśniła nieco spokojniejszym głosem Ania.
- Więc pani Teresa jest moja babcią, a ty moją ciocią? – Lily nie wierzyła własnym uszom.
- To jeszcze nie jest pewne – odpowiedziała domniemana ciocia.
Przez cały czas, gdy one jadły, pani Teresa zajęta była rozmową z panią Kelley. Gdy skończyła, z grobową miną wkroczyła do kuchni.
- To prawda.
- Pani naprawdę jest moją babcią? – dopytywała się dziewczynka.
- Tak, Lily! – krzyknęła pani Teresa.
Dziewczynka od razu padła jej w ramiona.
Lily nareszcie odnalazła kogoś bliskiego! Mieć babcię i ciocię to nie lada gratka! Prawie jak mama i tata! No i przede wszystkim: kochająca rodzina. Jej największe marzenie po części już się spełniło. W końcu lepsze to niż nic!
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1204.jpg
Nie mogła wręcz wypuścić swojej babci z ucisku. Łzy radości spływały jej po policzkach.
Gdy znalazła się w ramionach cioci, było podobnie.
- Witaj w rodzinie, Lily! – powiedziała, śmiejąc się.
Gdy już emocje opadły, Ania wszczęła nowe „dochodzenie”.
- Czego się jeszcze dowiedziałaś o Lily?
- Akurat pani, która odebrała, okazała się być pielęgniarką, która zawiadomiła naszego Wiktora o jej narodzinach. Tania przed śmiercią opowiedziała jej całą swoją historię.
- Moja mama nie żyje? – oczy dziewczynki momentalnie się zaszkliły.
- Niestety – ze smutkiem przytaknęła pani Teresa. Chociaż nie znała swojej synowej osobiście, było jej żal ze względu na jej córeczkę, która tym samym została półsierotą. – Tania zmarła przy twoim porodzie, chcąc ciebie ratować.
Już sam początek historii nie mieścił się dziewczynce w głowie.
- A co z tatą?
- Polecił siostrze pani Mary, tej pielęgniarce, żeby oddała cię do sierocińca. Tak znalazłaś się pod opieką pani Mary. Jego zaś… - było jej ciężko na duszy. – Złapała policja i poszedł siedzieć.
Kobieta rozpłakała się. Który już raz musiała wylewać łzy z powodu tego smarkacza? Cały czas broił, nie skończyło się to nawet po opuszczeniu domu.
- Mamuś, uspokój się – prosiła kobieta. – Nie będziesz przecież kolejny raz przez niego płakać. On nie zasłużył na to!
Natomiast w sercu Lily zaczęło się rodzić coś w rodzaju nienawiści do ojca. To on jej zafundował taki los! Nie mama, która chciała, żeby przeżyło jej jedyne, pewnie ukochane w dodatku, dziecko! Gdyby żyła, los jej córki byłby zupełnie inny!
- Twój ojciec – pani Teresa zwróciła się do dziewczynki.– W dodatku nie chciał, żebyś kiedykolwiek go poznała, dlatego kazał ci zmienić nazwisko na Williams.
- Tata musiał mnie bardzo nienawidzić… - stwierdziła nagle.
Ta straszna świadomość wywołała u niej łzy. Ten tatuś, za którym tak tęskniła, który był bohaterem w jej marzeniach, w rzeczywistości okazał się być osobą, która nie zasługiwała na ani jedną czułą myśl, a co dopiero na jej szczerą, dziecięcą miłość.
Z drugiej strony smuciło ją, że tak ją potraktował. Pozbył się problemu po prostu. Gdyby wiedział, jakie będą tego skutki w przyszłości, może by inaczej to rozwiązał. Ale z drugiej strony… W momencie, gdy został ojcem, był zupełnie dorosły. Dlaczego więc…?!
- Nim zawładnęła nienawiść do wszystkich – podsumowała ze smutkiem mama zbrodniarza. – Co się z nim teraz dzieje?
- Pewnie dalej brnie w swoich grzechach – stwierdziła sarkastycznie Ania. – Wybaczcie, ale muszę już lecieć.
Na tym zakończyły się rozważania na te niezbyt przyjemne tematy. Babcia i wnuczka naprawdę miło spędziły ze sobą cały dzień.
Około ósmej wieczorem pod dom pań Muchomorek podjechała srebrna Skoda, auto, którego właścicielem byli państwo Kelley.
Przy pożegnaniu pani Teresa obiecała Lily, że zrobi wszystko, żeby jak najszybciej wnuczka znalazła się pod jej opieką.
Więc jednak Mikołaj dostał list! Tylko chyba czegoś nie doczytał…
***
Tej samej nocy dziewczynka miała sen.
W pięknym ogrodzie przy fontannie siedziała jakaś ubrana na biało kobieta. Lily spostrzegła, że i ona sama ma na sobie jasną sukienkę. Chciała przemówić, jednak piękna nieznajoma odezwała się pierwsza.
- Lily, podejdź.
Dziewczę wykonało polecenie. Stało już dość blisko owej pani, gdy ta wstała i podniosła na nią wzrok, ukazując przy okazji swoją twarz, wcześniej zakrytą.
- Mama – poczuła, jak łzy napełniają jej oczy na ten widok. Pobiegła do niej i przytuliła się.
Na szczęście sen się nie skończył w tym momencie – dalej chowała swoją blond główkę w jej ramionach. Słodki głos matki sprawiał, że zaczęła się uspokajać. Kiedy jej łkanie dobiegło końca, kobieta rozluźniła uścisk, po czym patrząc córce w oczy, przemówiła.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1206.jpg
- Wiesz już, kim jesteś – powiedziała, zbliżając się do niej. – Teraz musisz to pokazać swojemu ojcu.
- Mamo, ale… jak to? – dziwiła się.
- Jest w wielkim niebezpieczeństwie – mówiła. – Musisz go uratować.
- Przecież ja go nawet nie znam! – dziewczynka niemal krzyczała z bezradności.
- On cię potrzebuje – zdawało się, że nie zwracała uwagi na to, co mówiła Lily. – Poradzisz sobie, wierzę w ciebie – pocałowała córeczkę w policzek, po czym zaczęła się oddalać.
- Mamo, poczekaj! – ta łkała, próbując ją dogonić. – Nie zostawiaj mnie!
Po tych słowach sen się urwał.
Obudziła się zszokowana i nie wiedziała, co ma zrobić. Przeraziło ją to. Przez kilkanaście minut bała się zasnąć i gorączkowo zastanawiała się, co mama miała na myśli. I czy w ogóle powinna uwierzyć temu snu. Gdy już w końcu się trochę uspokoiła, spróbowała ponownie zasnąć, pozwalając tym samym nieszczęsnemu marzeniu uciec gdzieś bardzo, bardzo daleko w jej pamięć.
Kolejny po 20.03.
Zdjęcia obrabiałam wczoraj koło 22, dlatego niektóre są "przesadzone" ;] To są prawie 4 strony tekstu, jakby ktoś nie wiedział :>
Chryzantem Złocisty
09.03.2011, 17:01
jakoś takoś dziwnie :P
po pierwsze - Lily wyraża się,jakby miała z 40 lat co najmniej.9letnia dziewczynka nie sądzę,żeby mówiła "Jak sobie życzysz." czy coś w ten deseń.raczej by odpowiedziała "No dobrze." albo "Jasne!".Wiem,że chcesz z niej zrobić wyjątkowe dziecko,ale też nie przesadzaj :P
po drugie - ten dialog:
"- Te drzwi prowadzą do wejścia na strych – wytłumaczyła. – Nie ma tam co pokazywać…
- A mi się wydaje, że właśnie jest. – zaprzeczyła Lily."
jest nieco bezczelny.przyjeżdża do obcych (mimo wszystko) ludzi,i tak się rządzi?to tak,jakbyś poszła do znajomych swojej dalekiej ciotki,i widząc zamknięty pokój chciała się tam za wszelką cenę dostać.
Im dalej,tym bardziej Lily zamienia się w wychowaną i cholernie mądrą damę.Livka,nie przeginaj xD
Samo odnalezienie babci,trafienie AKURAT na nią,jest wyjątkowo niemożliwe,ale - czyż cuda się nie zdarzają? (jestem realistką,ale okej,niech ci będzie,uznajmy ten sielankowy klimat :P ).
a sam sen to rozumiem też przeznaczenie.sama nie wiem,czy to ma być realistyczne,czy fantastyczne opowiadanie? same zrządzenia losu,intuicja,i takie tam :D (w sumie,gdyby nie te wydarzenia,to nic by się nie działo,a tak mamy wyjątkową historię...hmmm)
ale oczywiście czekam na następny odcinek.ciekawa jestem,co ta mała dorosła zrobi,by ratować swojego "znienawidzonego" tatusia :)
popieram Chryzię. Jednak i tak uwielbiam twoje fs. Czekam na kolejny.
10/10 :)
Mama była wtedy w ciąży ze mną…
Wiadomo o co chodzi, ale i tak zabrzmiało głupio :]
Jakoś nie wiem, ale to "objawienie" jakieś takie głupie :) I liczyłem, że ujawnienie się Lily będzie bardziej spektakularne, a to jakoś tak szybko się stało :/
Pod względem technicznym tekst na celujący oczywiście ;)
pozdrawiam
Master of Disaster
09.03.2011, 21:35
No, co ja mogę napisać. Fajny odcinek i długi, mnie tam się bardzo podoba, choć w pewnych punktach przyznaję rację Chryz. Ale... jakoś nie jestem w nastroju do krytykowania ;)
Ale sielanka :D. Ciekawe, że dorosłe kobiety tak wszystko łyknęły i uwierzyły na słowo. Nie potrzebowały żadnych testów. Strasznie pogoniłaś z akcją :P.
Skąd Lily wiedziała, że Wiktor miał 23 lata, gdy ją oddał :P?
Odnośnie chyba najciekawszej literówki mam nadzieję, że Ania jednak nie wskoczyła na postać ze zdjęcia :P.
Ania wydaje się być bardzo ładną kobietą :P.
Najbardziej podoba mi się zdjęcie obrazujące sen :).
hellraiser
10.03.2011, 17:54
Bardzo ładny odcinek. W ogóle to moje ulubione FS na tym forum. Mam tylko kilka zastrzeżeń: skąd wzięły się zdjęcia Tanii w domu rodzinnym Wiktora, skoro nie mieli ze sobą żadnego kontaktu?
No i tak jak poprzedniczka uważam, że rodzina Lily za łatwo "łyknęły" wiadomość, że ona to ich wnuczka/bratanica.
Tak to wszystko świetnie. Pozdrawiam.
O ludzie... :D
po pierwsze - Lily wyraża się,jakby miała z 40 lat
Na szczęście w odcinkach 14-18 udało mi się uprościć to do granic możliwości. Trudno nie powiedzieć, że oryginał z 2007 był pod tym względem lepszy :D (jakby nie patrzeć, miałam mniejszy zasób słów i byłam 4 lata starsza od Lily - w momencie pisania AND2010 już o 7 :D)
Ale z drugiej strony, Lily czytała polskie książki i z nich też łapała trochę słownictwa ;)
Z tą bezczelnością to fakt, nie zwróciłam na to uwagi xD
a sam sen to rozumiem też przeznaczenie.sama nie wiem,czy to ma być realistyczne,czy fantastyczne opowiadanie?
Niby FS realistyczne, ale bohaterami rządzi coś na kształt przeznaczenia. Kto po lekturze wszystkich moich FS nie wie o co chodzi, zrozumie przy AND4.
Poza tym, FS ma swoje korzenie w prawdziwym science fiction i to też dużo tłumaczy :D
Wiadomo o co chodzi, ale i tak zabrzmiało głupio :]
Nie wiem, ale w moim kręgu tak się mówi i jest to normalne.
Jakoś nie wiem, ale to "objawienie" jakieś takie głupie
<beczy>
Skąd Lily wiedziała, że Wiktor miał 23 lata, gdy ją oddał ?
NIE WIEM xDDDD
Odnośnie chyba najciekawszej literówki mam nadzieję, że Ania jednak nie wskoczyła na postać ze zdjęcia
OZGROZO! xD
skąd wzięły się zdjęcia Tanii w domu rodzinnym Wiktora, skoro nie mieli ze sobą żadnego kontaktu?
Wiktor przesłał zdjęcia Tanii wraz z zaproszeniem na ślub, żeby mama i siostra wiedziały, jak wygląda jego narzeczona.
Zaznaczam, nie wymyśliłam tego na poczekaniu ;)
A Teresa i Ania ufały swoim odczuciom :D Wiem, że to głupie, aczkolwiek wątpić w zawodność intuicji dwóch kobiet, które czuły do Lily to samo?
Prostolinijne, wiejskie kobiety nie potrzebowały testów ;)
Dziękuję wszystkim za krytykę.
Chociaż, nie ukrywajmy, nie lubię czytać takich postów typu taki jak ten od Chryzi! Zresztą, kto lubi?
Nie wiem, ale w moim kręgu tak się mówi i jest to normalne.
<beczy>
To znaczy nie chciałem powiedzieć, że głupie, tylko, że jak na mój gust trochę takie- niepasujące? Nie wiem dokładnie jak określić moje odczucia, ale to mi jakoś już podeszło pod telenowelę (nie wiem dlaczego :|)
Z drugiej strony przypomniała mi się scena, gdy po śmierci kogoś (wybacz, ale naprawdę nie pamiętam kogo) opisałaś swoją wizję tej granicy: niebo-ziemia, jako biała linia (chyba tak to było, nie? ;))- i właśnie to mi się bardzo podobało :)
Edit: Chodziło mi dokładnie o to: :)
http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=914358&postcount=74
No tak.. Popieram większość powyższych.
Zdecydowanie za szybko akcja się potoczyła, tak dobrze, że aż 4 strony i wielki plus za długość lecz to wszystko się wydarzyło jak w jakiejś totalnej fikcji. Tekstu się nie ma co czepiać może rzuciło mi się w oczy jak było 'brat' zamiast 'brata' ale cóż :P
Bez obrazy ale nie podobają mi się pierwsze dwa zdjęcia, dom taki jakiś wydłużony a ten pokój to już w ogóle lepiej nie mówić haha chociaż kto co woli :D
Za to część ze snem bardzo mi się podobała, sama wierzę w przeznaczenie więc także plus.
Podsumowując 9,5/10 ;)
muffindance
10.03.2011, 21:48
Przeczytalm, ale w sumie sama nie wiem jeszcze nie skomentowalam :P Chyba nie bylam zalogowana.
No to najpierw powiem o odcinku XI - szkoda, ze jest ubogi w zdjecia, ale za to jest duzo tekstu przyjemnie mi sie czytalo. Jednak jak dla mnie to ta akcja za szybko sie rozwinela, chcialabym cos przeczytac o tym jak Lily prosi o ten wyjazd itp. XDDD
Co do XII... Na tym (http://img7.imageshack.us/img7/3998/1205o.jpg) zdjeciu reka Tanii wydaje sie taka.. gigantyczna XDD Co do Lily to ja uwielbiam :3 Jest taka mala, bezbronna i inteligenta dziewczynka - moj taki maly ideal :P A akcja faktycznie szybko sie dzieje, jednak nie jest to taki przeskok - wszystko przechodzi bardzo plynnie. ;)
10/10 i czekam do 20 : D
rudzielec
11.03.2011, 10:17
No i mówiłam, że pomysł na zdjęcia zawsze się znajdzie ;)
Odcinek bardzo fajny (dużo dialogów <3 :D), wydaje mi się tylko, że trochę za bardzo podgoniłaś z akcją, mam na myśli ten moment kiedy Lily dowiedziała się (na pewniaka), że ma babcie i ciotkę, czegoś mi tam brakuje.
Co do Wiktora, to ja bym takiego ojca osobiście ^&*!@$%^#@$%^ :P
z niecierpliwością czekam na 20 marzec :)
JuliaJamnik
13.03.2011, 20:43
Świetne odcinki !!!
Nie mogę się doczekać następnego :)
opisałaś swoją wizję tej granicy
To wizja Dustina, a nie moja, tak gwoli ścisłości ;)
Co do XII... Na tym zdjeciu reka Tanii wydaje sie taka.. gigantyczna XDD
Nie zauważyłam tego wcześniej :D
Za pozostałe komentarze składam wyrazy mej najserdeczniejszej wdzięczności =)
Wiem, że się porządnie spóźniłam. Wynagrodzę w najbliższym czasie, mam nadzieję.
Ten odcinek to nie jest primaaprilisowy żart ;] Jeśli pierwsza część przypomni Wam lato, to uznam to za swój pisarski sukces =)
XIII
Któregoś dnia Sara postanowiła zabrać swojego gościa na całodniową wycieczkę po okolicy. Przynajmniej chciała jej pokazać te miejsca, które już dość dobrze znała. Nie była długo przecież za granicą, a rodzice i koleżanki nie byli z nią wszędzie. Do „zwiedzonych” miejsc należały między innymi mały rynek w Andrzejowicach, większość ulic, stawy położone blisko lasu i jego niewielki kawałek. Akurat na tej małej przestrzeni na szczęście dziewcząt był plac zabaw. Tam postanowiły zatrzymać się na dłużej, żeby odpocząć i pobawić się.
Chociaż Andrzejowice* położne kilkadziesiąt kilometrów od stolicy nie były wielką wioską, to jednak miały swój niepowtarzalny urok, którego mogłaby im pozazdrościć niejedna miejscowość. Tylko na rynku tak naprawdę zawsze tętniło życiem – reszta wydawała się być uśpiona, zapomniana przez świat. Wiele tu było starych, zapuszczonych domów czy wręcz ich ruin. Wewnątrz tych ruder, najczęściej pozbawionych jakiegokolwiek sprzętu czy mebli, zaczęło kwitnąć życie w postaci licznych gatunków roślin, które jednym słowem można określić jako chwasty. Zresztą nie dawały się one we znaki tylko w środku – na zewnątrz, przy drodze rosło ich kilka razy tyle, tworząc nie lada gąszcz. W niektórych miejscach były wykoszone, ale to były nieliczne wyjątki.
Domy zamieszkiwane były przede wszystkim przez starsze osoby, dlatego często były one pozostawione w nienaruszonym stanie od ponad dwudziestu lat. O ile ci starsi państwo mieli siły, to ogródki były zadbane, trawa wykoszona, w oknach wisiały śnieżnobiałe firanki a parapety zdobiły liczne, kolorowe kwiaty.
Nie wszystkie drogi były asfaltowe. W wielu miejscach można było spotkać tak zwane „kocie łby”, ale najbardziej powszechne były nieuczęszczane polne i leśne dróżki, nierzadko pozarastane trawą.
Małą Amerykankę ten widok wprawił w nie lada zachwyt. Przyzwyczajona do nienagannie przyciętych drzew, wybrukowanych chodników, głośnego, tłocznego miasta i reszty betonowego świata patrzyła na to wszystko jak największy cud stworzenia. Trudno jej było uwierzyć, że naprawdę chodzi po tych ledwo widocznych dróżkach, że drzewa rzucają tak długie cienie, że słyszy głos ptaków i cykanie koników polnych. Była jak Alicja w Krainie czarów. Za wszelką cenę chciała tu zostać, otoczona zielenią, prawdziwym błękitem nieba i kolorowymi motylami. Ten świat wydawał się być dla niej stworzony – był dobry, spokojny, radosny. Zupełnie jak ona sama. Tutaj czuła, że jest sobą. Obiecywała sobie w myślach, że jak dorośnie, zamieszka w takim miejscu jak to.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1301.jpg
Jej domkiem byłaby stara chata z ogrodem wypełnionym po brzegi kwiatami. Wydzieli miejsce na grządki, które latem i jesienią wydadzą warzywa, z których potem przyrządzi obiady dla męża i dzieci… Będzie chodziła na wycieczki do lasu, zbierała kwiaty, by ozdobić nimi dom. A gdy dzień będzie jej zlatywał podczas błogiego lenistwa, położy się pod drzewem i będzie się zachwycać pięknem świata. Zupełnie jak wtedy, gdy spacerowała z przyjaciółką pierwszy raz będąc w Polsce.
- Jesteśmy – oznajmiła Sara.
Przed sobą zobaczyły malutki plac zabaw położony w zacienionym gaju. Były tu karuzele, piaskownica, huśtawki, ślizgawki… Miały co robić przez kilka godzin! Biegiem rzuciły się ku metalowym „zabawkom”.
***
Niestety, mimo ogromnej ilości cienia, upał dawał im się we znaki. W pewnym momencie Lily bardzo zachciało się pić. Oznajmiając wcześnie Sarze, że „zaraz wróci” udała się w stronę ławek, gdzie zostawiły swoje plecaczki z jedzeniem i piciem.
Szybko rozprawiła się z pragnieniem, jednak poganiana przez przyjaciółkę zostawiła swoją butelkę na stole.
Jak się okazało, jedna wizyta do sokopoju jej nie wystarczyła. Wśród marudzenia swojej towarzyszki, ponownie poszła zaspokoić pragnienie. Dodatkowo zajadła sobie drożdżówkę. Dopiero, gdy ostatecznie „dopijała” zauważyła, że sok jabłkowy ma jakiś dziwny smak. Zdziwiona przyjrzała się butelce. Wszystko było w porządku. Do momentu, w którym zaczęło jej się kręcić w głowie.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1302.jpg
Siedziała tak przez chwilę, a gdy jej troszkę przeszło, wstała z zamiarem pójścia do Sary. Zrobiła zaledwie parę kroków, gdy zawroty wróciły. Ledwo trzymała się na nogach. Chciała zawołać przyjaciółkę, ale nagle ją zamroczyło i przewróciła się.
***
Sara, przerażona długa nieobecnością Lily, postanowiła ją przyprowadzić do porządku. Zdenerwowana poszła za krzaki, w stronę ławek. Gdy te były już niemal w polu jej widzenia, chciała krzyknąć, ale… tej nigdzie nie było! Przeraziło ją to trochę, bo blondynka nie była skora do chowania się gdzie popadnie. Mimo to, czując coraz większy strach, zaczęła przeszukiwać okolicę. „Lil, wyłaź, to nie jest śmieszne!” – wołała. Z czasem jej krzyki przerodziły się w łkanie. Nigdzie nie mogła jej znaleźć. Zapłakana usiadła na ławce przy stoliku, gdzie stały plecaczki. Niespodziewanie jej uwagę przykuł napój koleżanki. Przecież sok jabłkowy nie może być… niebieski!
Już wiedziała co się stało. Z nową porcją łez, jak poparzona wybiegła z lasu i gnała prosto w stronę domu.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1303.jpg
* takiej miejscowości nie ma ;]
Chryzantem Złocisty
01.04.2011, 10:23
niebieski sok?!DENATURAT?! :O
Lily ma słabą głowę...hihi.
a tak serio - krótki odcinek,NIE POSTARAŁAŚ SIĘ :((
co to jest "sokopój"?nie baw się w nowomowę,Livka :P
zajadła,dopijała - jakoś tak za dużo tego "ła".
i brawo za opisanie piękna polskich miasteczek i wsi,w końcu ktoś to docenił w swoim FS :P
krótko, bardzo krótko :(
i dopatrzyłam się jednego błędu:
Przyzwyczajona do nienagannie przyciętych drzew, wybrukowanych chodników, głośnego, tłocznego miasta i reszty betonowego świata patrzył[a] na to wszystko jak największy cud stworzenia.
zamiast patrzył powinno być patrzyła :)
odcinek fajny .
Czekałem i czekałem... Myślałem, że przez ten czas zrobisz coś większego. A tu... krótko.
Ale tekst jest fajny, ciekawy i zdjęcia super, szczególnie pierwsze... 10/10 :)
muffindance
01.04.2011, 11:40
Krotko, ale ciekawie i tajemniczo. :)
Pierwsze zjdiecie bardzo mi sie podoba... Tylko szkoda, ze ta czesc jest taka krotka :c Bardzo mi sie podobaly opisy. Ciekawe co Lil wma w tym napoju? :| Mam nadzieje, ze nic strasznego jej nie bedzie (bo oczywiscie cos musi XD)
Króciutko :(.
Niewiele się działo. Fajnie, że pokazałaś, jak piękne mogą być polskie miasteczka i wsie :).
Ciekawa jestem, czego dolałaś Lily do soku :P.
co to jest "sokopój"?
Jest wodopój, to sokopój tez może być :D
Po tym napoju chwilowo straci przytomność i tyle ;) Błagam Was, nie czepiajcie się mnie takich drobnostek typu skład soku! xD
Nie na Wszystkie Wasze pytania przygotowałam odpowiedzi ;]
I czemu wszyscy tak zgodnie mówią, że krótko?! :(
Ludzie, napiszcie jeszcze 3 komenty i macie odcinek.
Master of Disaster
01.04.2011, 21:06
Cóż, że krótko, skoro ładnie? Osobiście poczułam zapach wakacji na wsi, za którymi tęsknię troszkę. A na koniec powiało grozą. Robi się ciekawie ;)
Oznajmiając wcześniej Sarze, że „zaraz wróci” udała się w stronę ławek, gdzie zostawiły swoje plecaczki z jedzeniem i piciem.
Dopatrzyłam się braku literki :P Tak mi się wydaje, że tam powinna być jeśli nie to przepraszam :D
Faktycznie krótka, ale za to jak ciekawie i tajemniczo. Bardzo mnie zastanawia co to było za picie, szczerze mówiąc na początku myślałam, że skoro zostawiła je na słońcu to mogło coś się z nim stać i dlatego miała zawroty ale potem ta sytuacja z tą niebieską butelką więc nie wiem, nie wiem..
Przykro stwierdzając, zauważyłam, że strasznie "lałaś wodę" opisując na początku o tych zaroślach w opuszczonych budynkach. Może dla niektórych to i dobrze ale mnie się to nie podobało.
Ale ogółem nadal jestem zachwycona i oceny nie zmieniam :)
10/10
JuliaJamnik
06.04.2011, 13:20
Naprawdę fajny odcinek :)
Moim zdaniem "sokopój" może być :D
Jestem ciekawa jaki będzie następny odcinek i nie mogę się go doczekać !!!
Dziękuję za wszystkie komentarze =)
Ostrzegam, ten i kolejny odcinek naszpikowane są przekleństwami.
XIV
„Gdzie ja jestem?!” - to była pierwsza myśl Lily, gdy otworzyła oczy.
Znajdowała się w pomieszczeniu przypominającym celę więzienną. Zamiast drzwi były kraty, w jednym, w dodatku małym i wysoko położonym okienku, również. Ściany były brzydkie, odrapane, gdzieniegdzie pokryte pleśnią, podłogę stanowił stary, zimny beton, a mała żarówka bez klosza na ścianie dawała słabe światło.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1401.jpg
Na lewo od niej były drzwi – prawdopodobnie do czegoś w rodzaju toalety, bo nie wierzyła, że będzie lepsza aniżeli miejsce, z którego się do niej wchodzi. Ona sama leżała na metalowym, skrzypiącym łóżku, przykryta spranym, brzydkim kocem.
Im bardziej się rozglądała, tym większe przerażenie malowało się na jej twarzy. Co się stało? Gdzie jest i dlaczego? Jednego była pewna: NIE POWINNA tu teraz być.
Nagle w jej głowie pojawiło się okropne przeświadczenie. Ktoś ją porwał.
Zaczęła się bać. Co oni z nią zrobią? Czy w ogóle tu przeżyje? Łzy zaczęły cisnąć się jej do oczu. Wstała i pobiegła do krat. Za nimi było jeszcze większe pomieszczenie, prawie całkowicie puste.
Wściekła i zarazem bezradna, zaczęła szarpać kraty. Niestety te za nic nie chciały puścić. Gdy poczuła, że więcej nie da rady, zaczęła krzyczeć „Pomocy!”, „Wypuśćcie mnie stąd!”.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1402.jpg
W jej załamującym się dziecięcym głosiku brzmiały lament skazanego na śmierć. Obawiała się nawet, czy rzeczywiście tak to nie będzie wyglądało.
Gdy już zaczęła zupełnie tracić nadzieję, do drzwi nagle podszedł jakiś mężczyzna – wysoki, umięśniony, ubrany na czarno z oczami przysłoniętymi ciemnymi okularami. Wyglądał groźnie.
- Zamknij się! – warknął złowrogo, że Lily niemal skuliła się na podłodze ze strachu. – Ku***, trzeba było nie porywać takiego bachora!
- Dlaczego mnie porwaliście? – zapytała cichutko dziewczynka.
- Dla kasy, mała, dla kasy – odparł. – Masz pewnie bogatych starych, co?
- Starych? – nie rozumiała.
- No rodziców – popatrzył na nią jak na idiotę. – Coś ty taka głupia, polskiego nie znasz?
- Uczę się go – powiedziała. – Jestem z Ameryki i nie mam rodziców.
- Co ty pie*****?! Jesteś z bidula? – nie wierzył własnym uszom.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1403.jpg
- Mówi pan o sierocińcu? – można było usłyszeć jej cichutkie łkanie. – Tak.
- Nosz ku****! – wydawało się, że zaraz wybuchnie ze złości. – Wszystko zepsułaś, piep***** bachorze! Trzeba było, ku****, pozwolić starym zdechnąć?!
- Tylko moja mama nie żyje. I to nie moja wina, że tata mnie zostawił.
- Też bym tak zrobił na jego miejscu! Kto by, ku****, chciał takiego głupiego i rozwrzeszczanego dzieciaka?!
Rozpłakała się na głos. Słowa tego gościa wbijały się jej serduszko jak najostrzejsze strzały i przebijały je na wylot, sprawiając jej duszy nieopisany ból. Co ona mogła na to poradzić, że jej ojciec się jej pozbył? Czym ona na to zasłużyła?
- Ku***, przestań się drzeć! – krzyknął.
Nie pozostawało jej nic innego aniżeli posłuchać. Postarała się szybko uspokoić i słuchać dalej chociaż wiedziała, że to może nie być koniec. Była na przegranej pozycji i musiała się z tym pogodzić.
- Nie wiem, co z tobą zrobić – powiedział, bacznie przyglądając się jej. – A dobra, niech Mistrz się, ku****, martwi. Jak ci leci?
- Nie widzi pan? – odparła.
- Pytam, jak się nazywasz! – warknął.
- Lily – odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Lila! – zaśmiał się. – Ale cię starzy urządzili! No ale dobra, never mind. A może będą cię chcieli odzyskać, jak sądzisz?
- Jak mnie nie zabijecie, to może tak – pisnęła cichutko.
- Wszystko w rękach Mistrza, bejbe. On tu rządzi. Jak będziesz niegrzeczna, to będziesz miała u niego przej*****. Wkur**** go rozwrzeszczane bachory takie jak ty.
- Mogę coś zjeść? – zapytała, już na inny temat.
- Jasne – powiedział, śmiejąc się pod nosem. – Za to jutro od rana będziesz miała pewnie głodówkę.
- Czemu?
- Mistrz to taki skąpy facet. Zrobi z ciebie większego chudzielca aniżeli już jesteś.
Chwilę potem rozmówca Lily zniknął. W samotności wszystkie złe myśli zaczęły powracać na nowo. Znowu musiała się z nimi zmierzyć…
Czy wytrzyma to ciągłe upokarzanie i te wszystkie widzimisię tego Mistrza?
Wyobrażała sobie go jeszcze gorzej aniżeli tego dupka, który tak się na niej przed chwilą wyżywał. Czuła się jak w piekle…
A jeśli on jest jakimś pedofilem albo po prostu gościem wybitnie lubiącym znęcać się nad dziećmi? Musiała na siebie uważać i być grzeczna.
Po chwili porywacz wrócił. W ręce trzymał tackę, na której znajdowały się kubek wody i dwie kromki chleba z masłem. W ramach dokuczenia jej chciał napluć do picia, jednak jej przeraźliwe „nie” go powstrzymało. Otworzył kraty (bo drzwiami tego nazwać nie można) i podał jej „kolację”.
- Smacznego, ku***! – życzył jej jeszcze.
- Dziękuję – odparła posępnie.
W mgnieniu oka opróżniła zawartość kubka, przy czym chleb zniknął jeszcze szybciej. Starała się jeść powoli – wiedziała, że ten koleś na nią patrzy – ale ciężko jej to przychodziło, gdyż głód robił swoje.
- A teraz się wysikaj i spać! – rozkazał jej. – Za pięć minut gaszę światło.
Zrobiła wszystko co jej kazał, dodatkowo umyła sobie ręce i twarz w lodowatej wodzie, bo ciepłej tam nie było.
Długo nie mogła zasnąć. Wsłuchiwała się w odgłosy na zewnątrz (domyśliła się, że był to las), uzupełniając je swoich łkaniem.
Bała się kolejnego dnia – czyżby gorszego niż dzisiejszy? Wykończyła ją niecała godzina tu spędzona, a co dopiero kolejne dwadzieścia cztery! I ta niepewność – znajdą ją albo nie... Zasnęła w końcu, zmęczona całym tym okropnym dniem.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1404.jpg
Po tym albo następnym odcinku spotka Was coś miłego ;]
Nie mogłam sobie odpuścić napisania czegoś dodatkowego - fakt, że krótkie, ale ostatecznie większość z Was tak lubi czytać moje bazgrołki, że przystanie na to z chęcią =)
Chryzantem Złocisty
06.04.2011, 18:23
co to za porywacze,którzy porywają nie to (?) dziecko?chyba,że im chodziło o Lily - ale nie wygląda na to.
opisy strzał wbijających się w serduszko ominęłam szerokim łukiem... :P
jestem bardzo zaskoczona - nie spodziewałam się takiego motywu,zwłaszcza,że nic na niego nie wskazywało.kto i po co miałby więzić Lily?
Ok, pierwszy zaległy odcinek czytałem dosyć szybko, bo jak tylko zobaczyłem zdjęcia do tego kolejnego, to musiałem wiedzieć jak najszybciej o co biega! :D Więc:
XIII
Jak zobaczyłem ten wielki zbity kloc na samym początku, to aż mnie coś w oczy ukuło >.< Zlituj się! :D
sokopoju
Ok... Widać, że słowotwórstwo się szerzy. Tylko nie wiem do końca czy to do Twojego opowiadania pasuje ;)
I taka jedna uwaga. Zazwyczaj środki takie, jakie wlała w siebie Lil są bezbarwne, co by się nikt nie skapnął. W zasadzie to czemu się młoda blondna nie skapnęła? Jakiś opóźniony zapłon. No ale, co ja tam wiem o prochach :d
XIV
Chmmm..... Nie wiem co napisać :D Oczywiście, że fajne, ale przecież wypadałoby napisać coś sensownego. Może zacznę od skomentowania zachowania małej Amerykanki. To że nie kumata to już wiemy, ale na dodatek jaka zaczepna! Większość dzieci usiadłaby w kącie i ryczało, ale oczywiście nie Lily! :D
Dalej: szajka. No, dziwne. Z tego co udało mi się wywnioskować to wygląda na to, że to nie ma żadnego związku z jej ojcem. A może ma, tylko ten gostek o niczym nie wie, ale Szefu ma plan! No, ciekawe. Na szczęście wiemy, że wszystko się dobrze skończy :)
pozdrawiam
@down:
to jest mój ulubiony błąd i od niego się nie odczepię :]
I znów króciutko :P. Lily jakoś sobie radzi. Zuch dziewczyna ;). Facet się dziwi, że niekumata a sam na inteligenta nie wygląda :P.
Pozostaje pytanie, kim jest ten cały mistrz :P i czy ma jakieś powiązania z Lily.
Czekam na więcej :P.
muffindance
06.04.2011, 21:49
Powialo groza... Szkoda mi Lily teraz :( Mam nadzieje, ze wszystko szybko sie wyjasni!
Krotko, ale baaardzo ciekawie :D
Tak trochę nie bardzo jest co komentować. Nie wiem, odcinek szczerze mówiąc niczego sobie. Zaciekawia co będzie dalej.
A co do tego całego "Mistrza" to nie wiem czemu ale pomyślałam, że to może okazać się Wiktor haha :D
Master of Disaster
07.04.2011, 19:32
Nie wiem, co tu mogę napisać, ale głupio tak bez komentarza. Może... co za partacz z tego porywacza, że nawet odpowiedniego dziecka porwać nie umie :P
No dobra, fajnie napisany odcinek. Nadal pozostaje mi czekać, co dalej.
Ojejojej biedne dziecko :<
Tak czy owak to fotostory jest świetne! :)
Jaka ta Lily wygadana ^^
A czy Mistrz to nie... Nie no raczej nie, przecież on poszedł do więzienia.
Głupi jestem :D
10/10
No, Liv. Doczekałaś się! :P
To ja może zacznę od odcinka trzynastego...
Przynajmniej chciała jej pokazać te miejsca, które już dość dobrze znała. Nie była długo przecież za granicą, a rodzice i koleżanki nie byli z nią wszędzie.
Nie podoba mi się konstrukcja tych dwóch zdań. Jest niby w porządku, ale dla mnie brzi to jakoś dziwnie. Ale może to tylko jakieś moje zboczenia, któż to wie? W każdym razie ja zapisałabym to tak: 'Chciała jej pokazać przynajmniej te miejsca, które już dość dobrze znała. Nie była przecież długo za granicą, a rodzice i koleżanki nie byli z nią wszędzie.
W niektórych miejscach były wykoszone, ale to były nieliczne wyjątki.
Domy zamieszkiwane były przede wszystkim przez starsze osoby, dlatego często były one pozostawione w nienaruszonym stanie od ponad dwudziestu lat.
Powtórzenie. A nawet kilka >P
(...), tłocznego miasta i reszty betonowego świata patrzyła na to wszystko jak na największy cud stworzenia.
To 'na' jest ode mnie. Bo oczywiście łatwo się domyślić o co chodzi, ale to brzmi jakby Lily była największym cudem stworzenia ;)
Oj Liv. Z tym niebieskim sokiem jabłkowym to trochę przegięłaś >P ALe to ci już wytknęli moi poprzednicy, hehe. I wiesz, nie wiem co jest nie tak z twoim stylem. Ale wydaje mi się, że na siłę starasz się pisać dorośle, wyniośle i nie wiadomo co jeszcze. Pozwól sobie czasem na prostą konstrukcję zdania. Na pewno nikt się za to nie obrazi! >P
I nie rozumiem dlaczego dziewczyny zostawiły rzeczy kilometr od tego placu zabaw? Ja bym wzięła to wszystko ze sobą. No bo czemu nie? Jak dobrze zapakowane to mrówki przecież nie zjedzą ;P
I kolejny odcinek:
- Co ty pie*****?! Jesteś z bidula? – nie wierzył własnym uszom.
Z dużej litery.
W ramach dokuczenia jej chciał napluć do picia, jednak jej przeraźliwe „nie” go powstrzymało.
Jeśli mam być szczera, to chcąc komuś dokuczyć na to 'nie' tym bardziej bym do tego picia napluła...
Ten koleś jest jakiś taki... Jak by to ująć? Ni to wredny, ni to miły. Mógłby się w końcu zdecydować, czy zgrywa gangstera, czy samarytanina. A Lily jest po prostu masakrycznie odważna. Ja bym się na jej miejscu pewnie w ogóle bała odezwać ^^ No, miejmy nadzieję, że ten cały Mistrz nie będzie się na nią za bardzo pastwić. Już i tak jest mi jej strasznie szkoda... Przemoc rozumiem, ale przemoc wobec dzieci to naprawdę nie dla mnie tematy... ^^
JuliaJamnik
17.04.2011, 14:50
Fajny odcinek :)
Czekam na następny !
Chyba wszystko już zostało wymienione w poprzednich komentarzach,
więc nie mam co napisać :D
Przeczytałam wcześniej a zapomniałam skomentować . Więc, szkoda mi Lily. A ten gość to zamiast mózgu ma fasolkę w głowie. Żeby porwać nie to dziecko co trzeba ... ;d.
10/10
i oczekuję na kolejny :D
Wybacz, że przerwałam komentowanie na drugim odcinku.
Na początku nie miałam na to zbyt dużo czasu, a później jakoś zapomniałam...
No, ale powiedzmy, że teraz będę nadrabiać zaległości. Na początek dwa odcinki, bo raczej moje oczy nie wytrzymają większej ilości tekstu.
Odcinek 3
Mają czas – oboje mają po dwadzieścia lat, całe życie przed nimi!
Przejdą je we dwójkę.
Przejdą przez nie we dwójkę.
Zdawał sobie sprawę z tego, że nie uzbiera nie wiadomo jak potężnej sumy, ale chciał, żeby chociaż garnitur miał przyzwoity i sukienka jego małżonki była ładna.
Oj, bardzo nieładne to zdanie.
"Zdawał sobie sprawę z tego, że nie uzbiera potężnej sumy, ale chciał mieć chociaż przyzwoity garnitur i żeby suknia jego małżonki była ładna."
Udało mu się ukryć pudełko z pierścionkiem. Kieszenie w kurtce doskonale się do tego nadawały...
Te dwa zdania można było ze sobą połączyć.
Wiktor starał się zachowywać jak gdyby nic i najwyraźniej mu to wychodziło, bo ona zachowywała się tak jak zawsze - rozmawiała, śmiała się, uśmiechała...
Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć, on wstrzelił niemal jak z procy…
Wystrzelił
Odcinek niby dobry, jednak brakowało mi opisów. Ten wstęp był jakis taki suchy, a akcja działa się za szybko, jak na mój gust. Końcowy dialog wydał mi się lekko sztucznawy.
Odcinek 4
Miał się on odbyć [ ] miejscowym kościele w obecności księdza i najbliższych przyjaciół młodej pary.
Zjadłaś 'w' - dobre chociaż było? xD
I żeby historia jej małżeństwa [[się]] nie powtórzyła się u młodych Muchomorków, bo to byłoby najgorsze, co może ich spotkać.
Zbędne 'się'.
Gdy już uroczystości dobiegły końca, [[poszedł]] czas na mini - wesele
Chyba przyszedł.
Nie chciało mi się poprawiać wszystkoch błędów, te takie najbardziej widoczne wypisałam powyżej.
Tak jak w przypadku poprzedniego odcinka, akcja dzieje się bardzo szybko. póki co, niestety FS mnie nie zainteresowało, gdyż prawie nic się nie dzieje. Żadnej większej, zagmatwanej akcji. Mam jednak nadzieję, że dalej będzie lepiej.
co to za porywacze,którzy porywają nie to (?) dziecko?chyba,że im chodziło o Lily - ale nie wygląda na to.
Koleś wiedział, że przyjechała cudzoziemka, ale nie wiedział, że z sierocińca (bo niby jakie sieroty wyjeżdżają na takie wycieczki?). No i postanowił ją porwać.
opisy strzał wbijających się w serduszko ominęłam szerokim łukiem...
Omiń proszę końcówkę tego odcinka :)
Jak zobaczyłem ten wielki zbity kloc na samym początku
Co?
W zasadzie to czemu się młoda blondna nie skapnęła?
Bo sok wtedy miał swoją naturalną barwę.
Widać, że słowotwórstwo się szerzy.
Bo imo muszę urozmaicić swój styl. Opornie mi to idzie, ale próbować można, no nie?
Sandy, Vipera - błędy poprawię wkrótce.
Ale wydaje mi się, że na siłę starasz się pisać dorośle, wyniośle i nie wiadomo co jeszcze.
Cechy mojej twórczości pisanej - opisy z księżyca i słownictwo z Plutona (kit z tym, że to planetoida, ale daleko xD)
I nie rozumiem dlaczego dziewczyny zostawiły rzeczy kilometr od tego placu zabaw?
Ja tak napisałam? o_O Bo nie przypominam sobie...
Z dużej litery.
Czemu?
Jeśli mam być szczera, to chcąc komuś dokuczyć na to 'nie' tym bardziej bym do tego picia napluła...
Ale ten koleś miał dość jej wrzasków ; D
Ni to wredny, ni to miły.
Miał być zły!
Zjadłaś 'w' - dobre chociaż było? xD
Dałam bratu, nie wiem :D
Mam jednak nadzieję, że dalej będzie lepiej.
Ja też ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze.
XV
Niedługo po tym, jak się obudziła, przyszedł „odwiedzić” ją ten sam facet co wczoraj.
- Jak się spało? – zapytał słodkim głosikiem.
- Niech pan siądzie na łóżku, to pan zobaczy – odparła ponuro.
- Jakby mi się chciało, to bym cię, ku****, nie pytał – powiedział.
- Źle – odpowiedziała, zirytowana. – Jest strasznie twarde i skrzypi! A co niby pan myślał?!
- Ciszej! – popatrzył na nią złowieszczo. – Mistrz jest dzisiaj bardzo zajęty, nie ma zamiaru się z tobą użerać. A jak przerwiesz mu robotę, to dopiero będziesz miała prze****!
- Zapyta pan go, czy mogę coś zjeść? – poprosiła.
- Oooo, głód dokucza! – zaśmiał się.
- Tak, żeby pan wiedział! – krzyknęła. – Niech pan to powie temu Mistrzowi. Że ma tu głupią, głośną dziewczynę, która jest głodna i chce stąd wyjść!
- Kaktus! – dało się słyszeć jakiś inny głos, dochodzący z piętra.
- Patrz, co narobiłaś, mała piz**! – warknął. – Darłaś się tak głośno, że wkurzyłaś Mistrza!
- Ale to pan mnie miał pilnować – odparła.
- Pożałujesz tego – odpowiedział, wściekły, po czym udał się w stronę schodów.
Nie wiedziała, czy powinna się bać czy nie. A co, jeśli on miał rację? Nie znała Mistrza i nie wiedziała czego ma się po nim spodziewać.
Po chwili usłyszała kroki.
- Na górę! – krzyknął „oprawca”, zadowolony.
- Co?! – ciarki przeszły jej po plecach.
- To, co, ku***, słyszałaś – odparł kpiąco. – Mówiłem, że pożałujesz! A teraz wypier******* na górę!
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1501.jpg
- Nie! – krzyknęła bojowo. – Nigdzie nie idę!
Coraz bardziej się bała. Czuła, że to spotkanie jest nieuniknione. Znowu łzy spłynęły po jej policzkach. Ile razy będzie musiała jeszcze płakać?!
- Bo cię siłą tam zaprowadzę! – zagroził. – Mistrz nie lubi takich zarozumiałych bachorów. Tym bardziej, gdy nie mają bogatych starych i może z nimi zrobić co tylko sobie, ku***, zażyczy!
- Nie, proszę… - błagała. – Już będę cicho…
- Ile mam czekać?! – krzyknął głos z piętra.
Wtedy mężczyzna szarpnął ją za rękę i wyprowadził z celi, niemal ciągnąc po schodach. Na górze zatrzymali się przed uchylonymi drzwiami.
- Wchodzisz? – zapytał jeszcze po cichu.
Zamiast odpowiedzi otrzymał spojrzenie pełne przerażenia.
- Witaj w piekle! – zaśmiał się, po czym z całej siły wepchnął dziewczynkę do środka.
***
Upadła na twarde deski. Bardzo zabolały ją kolana. Myślała, że nie da rady wstać. Klęczała tak, zwijając się z bólu, całkowicie zapominając, gdzie teraz jest. Łzy kapały na starą podłogę, a chwila się przedłużała. W końcu usłyszała kroki. Spojrzała w górę i zobaczyła, że Mistrz się do niej zbliża.
Nie tak go sobie wyobrażała. Mężczyzna idący w jej stronę był przystojnym brunetem. Podobnie jak swój podwładny, był ubrany w ciemne ciuchy i na nosie miał czarne okulary.
Myślała, że zrobi jej coś złego – kopnie albo przygwoździ do podłogi. On jednak stanął przed nią, przyjrzał się jej i… wyciągnął rękę. Lily odruchowo chciała ją podać, ale ostatecznie wycofała się.
Bała się, chociaż gest wyglądał na przyjazny. Nie mogła zaufać temu człowiekowi. Skoro jest gorszy od tamtego…
- Nie bój się – odezwał się nagle. – Nie zrobię ci nic złego.
Trzymając go za słowo, ponownie wyciągnęła rękę. Rzeczywiście – pomógł jej wstać. On sam poszedł zaś w stronę drzwi i przekręcił klucz, wrzucając go sobie do kieszeni w spodniach.
- Siadaj – rozkazał jej, wskazując na krzesło postawione na wprost niego a masywnym biurkiem. Wykonała polecenie, ciągle przestraszona.
- Boli? – zapytał.
- Nie – skłamała.
- To czemu tak długo byłaś na podłodze? – drążył, jakby wyczuwając łgarstwo.
- Udawałam – odparła.
- Po co kłamiesz? – zapytał. – Nie jestem ślepy.
Teraz rozumiała dlaczego Mistrz był gorszy…
- A jakbym nie skłamała? – zapytała po cichutku.
- Mam tu plastry, wodę utlenioną i takie tam pierdoły – odparł. – Coś by się zaradziło.
Milczała. Może teraz ten człowiek jest dobry, ale gdyby powiedziała coś niewłaściwego wpadłby w furię i zrobił jej krzywdę? Wolała uważać na siebie.
- Czego się boisz? – odezwał się, zaciekawiony, przerywając chwilę ciszy.
- Pana – spojrzała na niego. Po co on się w ogóle pytał? – Czemu ja tu jestem? Mógł pan kazać temu drugiemu, żeby mnie zabił.
- Ale po co? – uśmiechnął się. – Chciałem cię wpierw poznać. Tak głośno wrzeszczysz, więc musisz mieć dużo do powiedzenia.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1502.jpg
- Mam panu powiedzieć, że boję się, że tu umrę, bo nie znajdą mnie? – wybuchła.
Znowu zebrało się jej na płacz. Zakryła twarz rękami, żeby nie parzył na nią tak natrętnie, jak do tej pory lubił robić.
- Może powiesz, jak się nazywasz i ile masz lat? – zapytał, jakby nie zważając na to, co usłyszał przed chwilą. – Tylko nie rycz.
Szybko przestała.
- Imię i nazwisko? – upewniła się.
- Nie, imię wystarczy.
- Lily. Mam 9 lat.
- Skąd jesteś?
- Z Los Angeles.
- Tam się urodziłaś?
- Tak.
- Po co przyleciałaś do Polski?
- Moja przyjaciółka mnie zaprosiła na wakacje. Adoptowali ją Polacy.
- Skąd umiesz tak dobrze polski?
- Pani Mary mnie go uczy.
- Dobrze się nim posługujesz – pochwalił. – Twoi rodzice byli Polakami?
- Tylko tata.
- A mama?
- Amerykanką.
- Wiesz coś więcej o nich?
- Mama zmarła przy porodzie, tata… Nie wiem. Oddał mnie do sierocińca i… - nie dokończyła tego.
Nagle jej rozmówca zamilkł.
- Proszę pana, coś się stało? – zapytała.
- Wiesz, jak się nazywali twoi rodzice?
- Wiktor i Tania.
Patrzyła na niego wyczekująco. Nie potrafiła odczytać z jego twarzy, o czym myśli.
- A może… - coś w nią wstąpiło. – Może znał pan mojego tatę?
On, jakby nie zważając na jej pytanie, odszedł do drzwi, po czym otworzył je.
- Wyjdź, Lily – powiedział. – Mam dużo rzeczy do zrobienia.
- A więc znał go pan? – patrzyła na niego prosząco, czując, że jego reakcja jest tylko próbą uniknięcia odpowiedzi. – Gdzie teraz jest, co robi, cokolwiek?
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1503.jpg
- Powiedziałem: WYJDŹ – niemal krzyknął.
- Błagam, niech pan powie – znowu zaszkliły jej się oczy, jednak nie odrywała od niego wzroku, oczekując odpowiedzi. Czuła, że tym razem usłyszy prawdę…
- Twój ojciec jest cholernie bogaty, ma żonę, dziecko, nie licząc ciebie, a kolejne jest w drodze – odparł. – Jest szczęśliwy. Bez ciebie. Dla niego już od dawna nie istniejesz.
- Ale… - nie wiedziała, co powiedzieć.
- Naprawdę myślisz, że ktoś mógłby pokochać kogoś takiego jak ty? – zaśmiał się. – Jeśli tak, to jesteś w WIELKIM błędzie.
Wybiegła z pokoju. Zauważyła, że jej cela była otwarta. Szybko do niej wbiegła, usiadła na łóżku i zaczęła pochlipywać.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1504.jpg
Żona, dziecko?! Pieniądze?! I to okropne przeświadczenie, że dobrze mu bez niej!
Dlaczego… Dlaczego jej to zrobił? Przecież tak bardzo marzyła o kochającym tacie! Oddałaby wszystko, żeby z nią był. Zrobiłaby jeszcze więcej, by go odzyskać…
Ale zrozumiała, że to bez sensu, skoro jej uczucie nigdy nie zostanie odwzajemnione. Jej ojciec jest zły i nic tego nie zmieni.
Największe pragnienie miało nigdy się nie spełnić. Zresztą teraz nawet nie chciała, żeby było inaczej. Po raz pierwszy poczuła, co to znaczy nienawidzić kogoś. Bolało tym bardziej, że… przekreśliła raz na zawsze swoje marzenie. „Jutro” nie mogło być lepsze.
Już na zawsze pozostanie sierotą. Kochający ojciec umarł w jej sercu.
Chryzantem Złocisty
18.04.2011, 20:25
tak późno dajesz odcinek o skubana :O
hmmm.czyli jednak to porwanie ma związek z Wiktorem?przecież to byłby zbyt duży przypadek,gdyby akurat "Mistrz" go znał.
jakoś nie chce mi się wierzyć w to,co powiedział o ojcu Lily.pewnie tylko chciał ją jeszcze bardziej zdołować.
wypuść ją z tego więzienia,szkoda mi jej.ale mam nadzieję,że już nie spotka Wiktora.nie zasłużył na to.Lily powinna znaleźć rodzinę w Polsce,która ją pokocha i pozwoli zapomnieć o prawdziwej przeszłości.
muffindance
18.04.2011, 20:37
Po pierwsze: swietny odcinek! duzo pokazal :)
Po drugie: nie spodziewalam sie, ze ten caly mistrz bedzie znal Wiktora i wiedzial co sie z nim dzieje :| W ogole rodzina, kasa i dzieciaki...? To zachowanie nie pasuje do Wiktora, przeciez zawsze byl oziebly i bez duszny. Takie zachowanie jest dla niego "zbyt ludzkie" ;p Jak dla mnie zbyt duzy zbieg okolicznosci: Mistrz zna Wiktora, wie co sie z nim dzieje i porwal Lilly? Cos mi tu nie pasuje. Chociaz ten koles mogl dopatrzec sie w Lily podobienstwa do Wiktora (przez chwile podejrzewlam, ze to on moze byc Mistrrzem XD)
Szkoda mi Lilki :( Mam nadzieje, ze szybko ja wypuszcza. No i ze juz nigdy nie spotka Wiktora, nie zasluzyl sobie. Nawet gdyby chcial ja przekupic kasa.
Zresztą teraz nawet nie chciała, żeby było inaczej. Po raz pierwszy poczuła, co to znaczy nienawidzić kogoś. Bolało tym bardziej, że… przekreśliła raz na zawsze swoje marzenie. „Jutro” nie mogło być lepsze.
Moj ulubiony fragment :) ^^
Odcinek 5
Co te odcinki takie krótkie, ja się pytam?
Już odcinek w moich FS mają długość twoich trzech :P
Jedna rzecz mnie zastanawia... Czemu raz jest Wiktor, a raz Viktor?
Odcinek 6
Z drugiej strony [[no co]], miała czekać, aż się pokaże brzuszek i on sam zauważy?
Zbędne.
Więcej błędów nie chciało mi się już wypiswać, z reszta nie były aż tak krzykliwe, że tak powiem.
Co do samego tekstu... Bardzo nie podobała mi się druga połowa dialogu w parku. Jak początek był dobry, realistyczny, to druga część wydawała mi się wypowiadana przez niedojrzałe dzieciaki.
Mogłaś go trochę wydłużyć i przemyśleć, bo można było zrobiż z tego naprawdę niezłą akcję.
No i w dalszym ciągu czekam na dłuższe opisy, bo tego mi brakuje.
Odcinek 7
Następnego wieczoru po pracy zjawił się w domu.
Zjawił się w domu następnego dnia po pracy -szyk
i od razu można to zndanie połączyć z następnym.
- Mogłem się tego spodziewać! – krzyknął. – Bo akurat w tym momencie moja głupia żona musiała powiedzieć szefowi, że będzie mieć dziecko!
Przecież ona nic nie powiedziała na ten temat, skąd on wiedział? Ta rozmowa również mogła być nieco dłuższa.
Wszystko dzieje sie za szybko, a odcinki są zbyt krótkie. Popracuj nad tym.
Zanim kelnerka przyniosła mu zamówione danie, zdążył ochłonąć po troszku.
Po troszku? Raczej trochę. Tamto nieładnie brzmi.
spłacić te piep***** kredyt.
ten
Po jakimś czasie wypłynęło one [[na zewnątrz jej]].
Koncówka nieładnie brzmi.
Ogólnie uważam, że facet to dupek. Niby skąd wzięło się to dziecko, jak nie z jego plemników? Istnieje cos takiego jak gumka -.-'
No ale cóż... życie.
Wiedziałem! Wiedziałem! Wiedziałeeeeeeem!!!
Dobra, już ochłonąłem.
Jak ten człowiek, może tak traktować Lily?! :D
I dobrze podejrzewałem Mistrza. Tylko czemu on ma czarne włosy...? Coś mi tu nie pasuje.
- Twój ojciec jest cholernie bogaty, ma żonę, dziecko, nie licząc ciebie, a kolejne jest w drodze – odparł. – Jest szczęśliwy. Bez ciebie. Dla niego już od dawna nie istniejesz.
Po odparł chyba nie ma kropki? :|
hmm... 8,5/10
- Jakby mi się chciało, to bym cię, ku****, nie pytał – powiedział.
- Źle – odpowiedziała, zirytowana. – Jest strasznie twarde i skrzypi! A co niby pan myślał?!
- Kaktus! – dało się słyszeć jakiś inny głos, dochodzący z piętra.
- Patrz, co narobiłaś, mała piz**! – warknął. – Darłaś się tak głośno, że wkurzyłaś Mistrza!
- Pożałujesz tego – odpowiedział, wściekły, po czym udał się w stronę schodów.
- To, co, ku***, słyszałaś – odparł kpiąco. – Mówiłem, że pożałujesz! A teraz wypier******* na górę!
Tym bardziej, gdy nie mają bogatych starych i może z nimi zrobić co tylko sobie, ku***, zażyczy!
Jak dla mnie wszystkie przecinki, które zaznaczyłam powyżej nie powinny istnieć. Przeczytaj sobie na głos to może zrozumiesz o co mi chodzi. Bo jak się "czyta" przecinek to robi się taką jakby półsekundową przerwę. A z tego co wiem to samo słowo 'kur**' jest przecinkiem :D
Nie rozumiem też czemu dajesz tak dużo tych gwiazdek kiedy robisz cenzurę. Nie mogłabyś dawać tyle ile liter być powinno? Jakoś mnie to irytuje ;]
- Siadaj – rozkazał jej, wskazując na krzesło postawione na wprost niego a masywnym biurkiem.
Czytałam to zdanie chyba 10 razy i wydaje mi się, że albo źle jest złożone albo coś ze mną jest nie tak xD Zapewne to drugie.
Co do odcinka to nawet ciekawy. Nie wiem dlaczego niby ten Mistrz się tak do Lily przymilał no ale cóż. Nie wydaje mi się także, iż to co mówił o Wiktorze jest prawdą :)
rudzielec
27.04.2011, 12:19
Nadrobiłam wszystko po chwilowej nieobecności.
Ogólnie mówiąc, nieźle się pokręciło, no i Lily porwana :O
Trochę to dziwnie wygląda, porwali dziecko nie sprawdzając/upewniając się wcześniej, czy jest z kogo "zdzierać" kasę?
I skąd ten gość tak nagle wiedział, że Wiktor to ojciec Lily?
Mam wrażenie, że nagadał małej tych wszystkich przykrych rzeczy tylko po to, żeby ją jeszcze bardziej zdołować, żeby poczuła się niechciana, no ale to tylko moje przeczucia.
Tradycyjnie - czekam na następny odcinek :)
odcinek przeczytałam wcześniej, ale zapomniałam skomentować . Rozdział zawiera wiele uczuć i przeżyć Lily. A ten cały Mistrz (wiem kto to :D) jest okropny. Choć nie chciał wyjawić prawdy, starał się być szorstki i niemiły, a wyszedł po prostu chamski .
10/10
czekam na kolejny :D
Blondynka w średnim wieku, wpatrzona w ekran komputera wyglądała na zdziwioną, gdy pukający znalazł się w środku.
Tak miałem nie przesadzać, bo to nie forum literackie ni nic w ten deseń ale nie mogę przymknąć na to oko. Ten przecinek nie ma tam racji bytu.
Prędzej spodziewała się kota w butach, niż jego, czego nawet nie ukrywała.
Również zbędny. Wtrącenie jest tu raczej zbyteczne.
- Tak – odparła – Ale jeśli to coś ważnego, mów.
Kropka po "odparła".
- Nawet nie zapytasz kiedy? W ogóle nic nie powiesz? – dziwił się jej „gość” –
jw.
- Tak, bilet też zdążyłem sobie załatwić. Nocny we wtorek wieczorem – poinformował beznamiętnie, jakby nie zauważył co się dzieje z dziewczyną
Kropkę zjadłaś.
- Ale... Ale co z NAMI? Chcesz mnie tak po prostu zostawić? – jej oczy się zaszkliły, a w głosie było słychać coraz więcej żałości.
Duża litera. Ech dobra, ominąłem już jeden błąd popełniony już wcześniej. Od teraz nie będę zaznaczał każdego tylko nowe jeśli chodzi o zapis dialogów. Poszukaj na necie co do nich, łatwo znaleźć wyjaśnione w bardzo prosty i przyjemny sposób poradniki.
Resztę duperelków pominąłem.
Co do tekstu... póki co nie wywarł żadnego wrażenia. Kłótnia była trochę niemrawa, bez większego przekonania. Nic jeszcze nie wiadomo ale tak prawie zawsze jest na początku. Dodatkowo niektóre słowa i zwroty były, a przynajmniej brzmiały, dość dziwacznie. Bez rewelacji, lecz również bez tragedii (no może prócz pierwszych dwóch, czy trzech zdań).
@Eranor zauważyłeś, że to fs ma 15 odcinków?
A te "jej" piszemy z małej bo to nie jest list(!).
Ok my bad. To był komentarz do pierwszego odcinka. Zapomniałem dodać.
Tak, nie jest to list, lecz jest to początek zdania dlatego powinno być wielką literą ;)
I bez nerwów wykrzyknikowych :P Easy ;)
Co te odcinki takie krótkie, ja się pytam?
To FS to taki wyjątek jeśli chodzi o długość odcinków :D
Jedna rzecz mnie zastanawia... Czemu raz jest Wiktor, a raz Viktor?
Wiktor jest Polakiem, dlatego piszę zgodnie z oryginalną (polską) pisownią. Ale dla Amerykanów (bo nie tylko Tanii zdarzy się wypowiedzieć jego imię) zarezerwowałam sobie zangielszczoną wersję. Idiotyczne wytłumaczenie, tak sobie teraz myślę, ale wiadomo, że chodzi o tą samą osobę i nie będę tu nic zmieniać.
Przecież ona nic nie powiedziała na ten temat, skąd on wiedział?
Domyślił się. Tania nie zaprzeczyła, więc tak było.
Więc tekstu do odcinków nie dam rady dopisać :( Co nie znaczy, że nie potrafię się rozpisać na te 5 i więcej stron - pokazałam to w "Szansie". Po prostu brak mi pomysłu na rozbudowanie tego FS jeśli chodzi o fabułę. Zresztą, koniec jest blisko.
A z tego co wiem to samo słowo 'kur**' jest przecinkiem
Ale w literaturze nie można go tak traktować ;)
Nie rozumiem też czemu dajesz tak dużo tych gwiazdek kiedy robisz cenzurę.
Staram się literować i dawać tyle gwiazdek, ile liter ma być ocenzurowanych, ale przecież mogę się pomylić czy nie zastanowić się i dać ich za dużo.
Czytałam to zdanie chyba 10 razy i wydaje mi się, że albo źle jest złożone albo coś ze mną jest nie tak xD
Ha, teraz widzę :D
Nie, w zdaniu jest błąd.
Tak miałem nie przesadzać, bo to nie forum literackie ni nic w ten deseń ale nie mogę przymknąć na to oko. Ten przecinek nie ma tam racji bytu.
Wybacz, ale się nie zgodzę. To zdanie bez przecinka po prostu nie wygląda tak jak powinno.
Musiałabym zamiast "wpatrzona" dać czasownik, żeby zlikwidować przecinek.
A tak w ogóle to witam nowego czytelnika ;)
Kropki w późniejszych miejscach już są tam, gdzie być powinny :)
Stawianie przecinków jest kwestią sporną, co widać chociażby w książkach. Ostatecznie korektorzy oprócz wyuczonych zasad interpunkcji mają własne wyczucie i według jego nakazów wstawiają przecinek albo zostawiają bez ;)
Staram się jak mogę, ale musiałabym poświęcić bardzo dużo czasu na całkowite wytępienie błędów w tekście (wszystkich), a zapewne potem i tak by mi ktoś wyrzucił, że "tu i tu" brakuje przecinka" albo czegoś innego (składnia i inne zło) ;) Wam się łatwiej wyłapuje, bo widzicie ten tekst pierwszy raz na oczy i od razu się Wam rzuca, że coś jest nie tak.
Ostrzegam - mój język pisany ma to do siebie, że jak piszę z weną to jest tam wszystko począwszy od pojedynczych "wyszukanych" słów aż po całe wyrażenia bądź nawet zdania :D
Naczytałam się różnych książek i weszło mi takie słownictwo. Musiałabym chyba sobie przeprogramować mózg, żeby pisać "nieskazitelnie". Jest to niemożliwe do zrobienia jak sądzę, dlatego musicie mi to wybaczyć :P
Oczywiście wszystkim dziękuję za komentarze :)
Jeszcze trochę i wstawię bonus ; D
Liv, ale to wszystko przez Ciebie bo piszesz tak dobrze, że my musimy się przyczepiać do najmniejszych błędów :D
/Przykro mówiąc zgadzam się z Eranor, gdyż po znaku zapytania występuje pauza a zdanie kolejne nie ma nic do rzeczy z poprzednim.
Sorry, za offtop.
Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać długo na bonus jak i także na odcinek :D :)
Zaginęłam w akcji, ale już jestem ;). Odcinek niezły, ale wydaje mi się jakiś taki dziwny. Lily taka odważna jak dorosła osoba, ten cały Kaktus jakiś taki niedorobiony, no i Mistrz. Może po prostu Wiktor jest Mistrzem :P? No i jakoś nie wierzę w historyjkę o ojcu :P. Chyba, że mocno zmieniłaś fabułę ;). Czekam na więcej.
W końcu przebrnęłam przez wszystkie odcinki. Trochę mi to zajęło i już piszę co o tym FS sądzę.
Od razu może napiszę, ze Szansa była, moim zdaniem, lepsza. Lepsza pod względem fabuły, stylu pisania i na pewno bardziej miałaś na nią pomysł niż na Marzenie.
Jeśli chodzi o styl pisania: najpierw był taki dojrzały (też zarzucono Tobie, że nawet zbyt dojrzały), starłaś się pisać ładnie, ale nie zawsze to wychodziło, bo tekst się niekiedy opornie czytało.
W ostatnich odcinkach zauważyłam, że już nie zwracasz na to uwagi, bo skoro narrator używa słowa 'facet', to coś jest nie tak.
Dobrze, że czytałam już poprawiony tekst przez czytelników, ale nawet po tym
zdarzały się literówki, pozjadane ogonki i literki, ale już się nawet ostatnio nie czepiam takich błahostek.
Jest parę moich zarzutów nieścisłości:
- przede wszystkim szybko gonisz z akcją. Za wszelką cenę chciałaś doprowadzić nas do punktu, w którym Lily jest już dziewczynką i tarci na tym część opisująca życie Wiktora i Tanii, a szkoda, bo chyba jest to ciekawsze niż opowieść o skrzywdzonej przez los małej (ale jakże rezolutnej) dziewczynce. Oczywiście tym porwaniem wprowadziłaś trochę dramatyzmu i coś się zaczyna dziać - za to plus.
- nie wszyscy czytali AND i myślę, że dla nich powinnaś podać więcej szczegółów. Nie pisałaś gdzie pracował Wiktor (chyba, że coś przeoczyłam); czy przez ten czas Tania tylko śpiewała (pomijając jej późniejszą pracę w sklepie); co z rodzicami Tanii? Ja po pierwszej awanturze spakowałabym się i uciekła do rodziców.
- o co chodzi z tym domem dziecka? Jest to jakiś typowy "polski" dom dziecka, gdzie znajdują się tylko polskie dzieci? Dziwi mnie, że rodzina z Polski specjalnie przyjechała do Ameryki po to, by adoptować dziecko. Czy wszystkie dzieci uczyły się tam polskiego języka? Bo zastanawia mnie, że uczono akurat Lily (jeśli to nie był polski dom dziecka), bo nie dość, że miała typowo angielskie nazwisko, to tak bardzo zadbali o jej korzenie. Bardziej starali by się ją zamerykanizować.
- dziwi mnie też ta wycieczka do Polski. Domy dziecka raczej nie szastają pieniędzmi na takie wojaże dla swoich podopiecznych. Przecież innym dzieciom też powinni takie wyprawy zafundować, bo niby dlaczego Lily miała być taka wyjątkowa?
- pomijając jakże cudowny zbieg okoliczności z odnalezieniem rodziny Lily, to uważam, że Teresa zbyt szybko uzyskała informacje o pochodzeniu dziewczynki (czy to nie jest tajne?, a już na pewno nie nadaję się na rozmowę telefoniczną). Było chyba nawet wspomniane, że rozmawiała z pielęgniarką, która była podczas porodu (że też ta pielęgniarka pamiętała tyle szczegółów przez tyle lat). No i Teresa to już starsza kobietka i dogadała się po angielsku (mogła znać parę zwrotów, ale bez przesady).
- Mistrz - mnie również skojarzył się z Wiktorem, zwłaszcza, że wspominałaś, iż myślałaś, nad tym, czy nie zafarbować włosów Wiktorowi na blond. Aczkolwiek to może być kolega z celi Wiktora, któremu zwierzył się ze swojego życia.
- nie podoba mis ie również to, ze za wszelką cenę chcesz wczepić czytelnikowi litość dla Lily. Trochę denerwujące jest to biadolenie nad jej losem i używanie zdrobnień typu serduszko (pozdro dla Chryzi :D). To od czytelnika powinno zależeć czy ją polubi, czy też nie.
Uff!
Ogólnie: to FS nie należy do Twoich najlepszych. Oczywiście będę kontynuować czytanie, ale zasugeruję, by nie tworzyć sagi AND i pomyśleć o jakimś nowym projekcie, bo chyba kończą Ci się już pomysły na kontynuację historii Lily, a talent do pisania niewątpliwie masz i szkoda, by go nie rozwijać.
Pozdrawiam.
Wiem, miał być odcinek. Nie mam jeszcze zrobionych zdjęć, dodam wkrótce.
Aczkolwiek po czystkach nie ostała się fryzura Kaktusa, a że była z coolsims nie mam jej jak ściągnąć...
Muszę napisać, bo post Searle nie daje mi spokoju.
Dziękuję oczywiście wszystkim za komentarze :)
Jestem zła po przeczytaniu tego ostatniego, naprawdę. Ale do rzeczy:
Od razu może napiszę, ze Szansa była, moim zdaniem, lepsza.
Zgadzam się z tym.
Lepsza pod względem fabuły, stylu pisania i na pewno bardziej miałaś na nią pomysł niż na Marzenie.
Bo z "Marzeniem..." nie mogłam szaleć, jeśli chodzi o fabułę! W "Szansie" i reszcie miałam o tyle ułatwioną sytuację, że mogłam zrobić dosłownie WSZYSTKO. To, że podjęłam się odnowienia czegoś, bardzo mnie ograniczyło. Od razu Wam mówię: never again. Całe szczęście, że AND2 i 3 są dość zgrabnie napisane i nie kusi mnie aż tak, żeby je "zmieniać".
Zresztą "Marzenie..." to też taka moja osobista misja. Dla mnie samej to sukces, bo widzę, jak bardzo nabrałam wprawy w pisaniu i robieniu zdjęć. Tylko, niestety, z fabułą mi nie wyszło ;)
- nie wszyscy czytali AND
I to FS powstało głównie z myślą o nich ;]
Piałam wcześniej, że AND 2010 jest odnowiona wersją AND ze zmianami. I nie mówiłam, że są one drobne. Nie musiałam zawierać wszystkiego, co było w AND i tego nie zrobiłam.
Wszystko to o czym pisałaś, opuściłam świadomie.
W AND2 chyba wspominałam coś na temat Tanii, a jeśli nie, to mówię, że ona sama spędziła część swojego życia w domu dziecka z powodu śmierci rodziców.
o co chodzi z tym domem dziecka?
Tu już się czepiasz szczegółów imo.
Przybrani rodzice Sary mieszkali przez jakiś czas w Ameryce, ale postanowili wrócić do kraju (do Polski).
To był amerykański sierociniec. Nie pisałam nigdzie, że wszystkie dzieci uczyły się tam polskiego. Zresztą imiona przecież były zangielszczone... (Elisabeth i Peter - polskie dziecko powiedziałoby "Elżbieta i Piotr")
dziwi mnie też ta wycieczka do Polski. Domy dziecka raczej nie szastają pieniędzmi na takie wojaże dla swoich podopiecznych.
Nie pisałam gdzieś, ze Lily była wyjątkowa? ; D
Musiała na to wpłynąć bardzo pani Kelley (z AND wiadomo, że była wicedyrektorka sierocińca - tego w AND2010 nie zmieniałam, ale też nie wspominałam, bo nie uznałam tego za najważniejszej informacji), że znalazły się fundusze. Być może nawet ona sama (o czym nikt przecież nie wiedział) przyczyniła się do przyjazdu Lily. Ostatecznie są jeszcze na świecie ludzie o wyjątkowo dobrych sercach, nie?
- pomijając jakże cudowny zbieg okoliczności z odnalezieniem rodziny Lily...
Przeznaczenie rządzi tym FS...
Pani Kelley musiała znać panią Muchomorek. Nad szczegółami typu w jaki sposób odbyła się rozmowa już się naprawdę nie zagłębiałam...
- nie podoba mi sie również to, ze za wszelką cenę chcesz wczepić czytelnikowi litość dla Lily
Nie zwróciłam na to uwagi.
A zdrobnienia są już w mojej naturze, przykro mi. Opisywanie uczuć też mi podobno dobrze idzie i też, niestety, będę się tym chwalić na prawo i lewo.
A kwestię zajęcia się czymś innym niż AND przemyślę.
No, wyrzuciłam to z siebie.
Jeśli ktoś mnie ma ochotę konstruktywnie skrytykować, proszę bardzo ;]
Nie wszystko udało mi się zrozumieć z FS (zwłaszcza, że nie czytałam AND) dlatego też swoje wątpliwości i zastrzeżenia przedstawiłam byś mogła mi wytłumaczyć co i jak :)
Wiesz, Liv, ja jestem czepialska jeśli chodzi o takie szczegóły. FS zyskuje na realizmie jeśli wszystko (albo chociaż większość) się zgadza.
Ok, wytłumaczyłaś mi dużo. Jeśli chodzi o fabułę - spoko, rozumiem, nie mogłaś zaszaleć, ale strasznie leciałaś z akcją na początku i to mi przeszkadzało.
Przybrani rodzice Sary - ok, zgadza się, mieszkali w Ameryce, potem z dziewczynką przeprowadzili się do Polski. Teraz już wiem.
Dalej czepiam się tej nauki polskiego w sierocińcu, bo niby po co jej ten język, skoro szanse na znalezienie rodziców z Polski były niewielkie (Sarze się udało, ok, wiem), ale to może przypadek jeden na milion (Sara to też Polka?).
Ale objaśnij mi jeszcze: to pani Kelley uczyła tego polskiego? Ona miała rodzinę w Polsce, że Polski znała? Rozumiem, że mogła zasponsorować wycieczkę Lily (a mogłaś o tym wspomnieć w FS, to bym się nie czepiała :)), ale przecież, tak jak pisałam w poście powyżej, inne dzieci z sierocińca były pokrzywdzone, bo pewnie też chciałyby gdzieś polecieć. Ja tu widzę wyraźne faworyzowanie :)
Twoje opisy uczuć rzeczywiście są bardzo dobre, a nawet czasami za bardzo rozczulające, dlatego też napisałam o tym zamiarze rozczulania czytelnika nad losem Lily :)
Liv, spokojnie, swoje napisać musiałam, bo słodząc Tobie tylko bym Cię oszukała. Ja oczywiście nie jestem ekspertem i nie zawsze w tym co napiszę mam rację. Może nawet nie powinno się moich uwag brać na poważnie, bo w końcu nie napisałam tu ani jednego opowiadania i nie powinnam się w tym temacie udzielać, ale też się trochę książek naczytałam, skończyłam liceum humanistyczne i sama coś tam próbowałam pisać (te trzy elementy oczywiście nie czynią mnie znawcą literatury), ale ja mam słomiany zapał i szybko się zniechęcałam.
Jestem pełna podziwu dla Was piszących i chcę byście dążyli do perfekcjonizmu stąd moje drobne uwagi. I tak jak pisałam, nie trzeba mnie brać na poważnie i do tych uwag się stosować, ale jeśli uda mi się pomóc swoim spostrzeżeniem, by zniwelować błędy w opowiadaniu to będę nadal to robić, bo po to pytacie o opinie czytelników, by przekonać się czy FS się podoba czy też nie :)
Dobra, koniec, bo się znowu rozpisałam, a sama pewnie z tego wywodu niewiele zrozumiem :)
Dalej czepiam się tej nauki polskiego w sierocińcu, bo niby po co jej ten język, skoro szanse na znalezienie rodziców z Polski były niewielkie
Siostra nauczycielki polskiego Lily wiedziała o jej rodzicach co nieco, a wychowawczyni zapewne mając nadzieję, że dziewczynka odnajdzie swojego ojca, postanowiła ją uczyć tego języka.
Tak, rodzice p. Kelley byli Polakami ;) (niestety, nie zdążyłam wymyślić polskiej wersji ich nazwiska ;()
I zapewne ona sama miała jakiś wkład finansowy w wycieczkę Lily. Z dobrego serca :P
Dziękuję.
Dzień wcześniej
Stare metalowe schody zaskrzypiały, gdy mężczyzna wchodził na górę. Zobaczył przed sobą drzwi. Chwilę później można było usłyszeć jak cichutko puka.
Otrzymawszy pozwolenie na wejście, przestąpił próg, dokładnie zamykając drewniane wejście.
- Czego chcesz? – usłyszał zza siebie.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/B01.jpg
Natychmiast się odwrócił. Widział, że mężczyzna spogląda na niego ze zniecierpliwieniem.
- Przeszkodziłem? – zapytał wnet.
- Skoro już to zrobiłeś, to chociaż powiedz, o co ci chodzi – odparł czarnowłosy.
- Mogę usiąść? Musimy coś omówić.
- Jasne.
Natychmiast wgramolił się na krzesło, patrząc rozmówcy prosto w twarz.
Mistrz…
Kim właściwie był, nie miał pojęcia, imię i nazwisko też wyleciały mu z głowy, ale od kilku lat tworzyli zgrany duet i to się liczyło. Dzięki Mistrzowi jego życie nabrało sensu. Wiedział, że ten poświęci całe swoje życie „złym” rzeczom i też tak chciał. Dzięki niemu szybko się wzbogacił kosztem ludzi, których nienawidził. A do nich zaliczał się niemal każdy. Kradł i szantażował ich bez żadnych skrupułów. Nie miało znaczenia, co miał zrobić i z kim miał mieć do czynienia – zawsze załatwiał to perfekcyjnie. Aczkolwiek patrząc na tego, którego uważał za swojego przewodnika i nauczyciela, zdawało mu się czasami, że coś go blokuje. Dziwiło go to – przecież Mistrz wiedział, co ma robić, żeby osiągnąć szczęście! Tego był nauczony, tak samo jak jego kompan. Ich przeszłość była podobna – spędzili parę lat w kiciu, wcześniej oboje byli „złymi chłopcami”. Skąd więc te różnice?
- Mam dobrą wiadomość – uśmiechnął się Kaktus, bowiem takie miał przezwisko. – Udało mi się porwać małą cudzoziemkę. Jej starzy pewnie słono nam zapłacą, żeby ją odzyskać – uśmiechnął się pod nosem. Podobnego entuzjazmu oczekiwał od swojego rozmówcy. Ten jednak powściągnął brwi.
- Ile ma lat?
- Nie wiem, wygląda na podstawówkę.
- Skąd ją zwinąłeś?
- Wiesz, z tego całego placu zabaw w lesie w Andrzejowicach.
- Serio myślisz, że jej bogaci starzy przyjechaliby na wakacje do takiego zadupia? – teraz nie miał wątpliwości, że Mistrz w niego wątpi.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/B02.jpg
- Ale Mistrzu… Uważasz, że źle zrobiłem?
- Mogłeś to uzgodnić wcześniej ze mną. W końcu ja tu rządzę, nie?
- Tak…
- Oby to było pierwszy i ostatni raz, Kaktus – pogroził.
- Przepraszam, Mistrzu – odparł ten skruszony. – Obiecuję, że następnym razem zgłoszę się do ciebie.
- Mam nadzieję – usłyszał.
- Ale ostatecznie możemy się zabawić tą małą… Dzieci są takie słodkie! Zastraszamy ją tak, że nic nie powie!
- My nie jesteśmy, k*****, pedofilami, tylko złodziejami! – krzyknął Mistrz.
- Ale Mistrzu…
- Jak potrzebujesz się wyżyć, idź do burdelu – dodał. – Dopóki działamy razem, nie zrobisz nic, na co ja ci nie pozwolę.
- Pier*****, jakbyś był wzorowym ojcem gromadki bachorów, a przecież oboje wiemy, że nim nie jesteś!
- A co to, k*****, ma do rzeczy?
- Mistrzu, a może ty…
- Weź się, k****, zamknij! – warknął jeszcze głośniej. – Nie jestem i nigdy nie będę, ale mam swoje powody i gówno ci do tego. A teraz wyjdź.
Wykonał polecenie.
Nie mógł zrozumieć jego podejścia. Znalazł się obrońca dzieci!
Kaktus poszedł do siebie, aby się napić. W swoim „pokoju” miał lodóweczkę, w której w takie dni jak ten człowiek najchętniej by się zamknął i nie wychodził. Za oknem była istna patelnia, a gdy w magazynie otworzyło się okna, było jeszcze gorzej.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/B03.jpg
Od razu obrócił dwie puszki 7up-a. Pomyślał, że weźmie coś dla Mistrza. Może woda wypłucze mu z mózgu te głupoty?
Zastał uchylone drzwi, ale Mistrza nie było w środku. Podszedł do drewnianego stołu. Laptop szefa był wyłączony. „Chyba gdzieś poszedł”, pomyślał szatyn.
Już miał postawić puszkę, gdy jego uwagę przykuło leżące na biurku zdjęcie.
Wziął je w ręce, wcześniej upewniwszy się, czy ten drugi nie nadchodzi.
Była to fotografia przedstawiająca młodą parę. Nie znał nowożeńców, jednak musiał przyznać, że ślicznie razem wyglądali. Oboje młodzi, piękni i bezgranicznie zakochani. I szczęśliwi… Pamiętał, że on sam też kiedyś chciał mieć żonę i dzieci, jednak wybrał inną drogę i nie żałował.
- Co ty… - doszło do niego.
W drzwiach stał Mistrz i wpatrywał się w niego poirytowany.
- Ja… Ja tylko przyniosłem wodę… Bo… Bo myślałem… że chcesz… pić.
- Właśnie widzę – odparł. – I musiałeś szperać gdzie się dało!
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/B04.jpg
- Ale to zdjęcie leżało na stole… - bronił się. – Tak w ogóle, to ładna parka. Kim oni są?
- To moi znajomi – odpowiedział, już nieco spokojniej i zaraz oboje wpatrywali się w zdjęcie.
- Byłeś na tym ślubie? – zaciekawił się Kaktus.
- Byłem – odpowiedział Mistrz. – To byli moi przyjaciele, musiałem.
- Byli? Już nie są?
- Oboje zmarli. – chociaż jego głos starał się brzmieć obojętnie, zauważył w nim nutę… smutku. – Mieli córkę. Czasami zastanawiam się, co się stało z tą małą. Została sama na tym świecie.
- Rozumiem… - powiedział. Tak, teraz racje czarnowłosego wydały mu się jasne…
- Dzięki za wodę – rzucił nieoczekiwanie Mistrz. Ten ton – łagodny, pozbawiony emocji - był taki do niego niepodobny! – Tak w ogóle to chyba powinieneś przemyśleć ile chcesz za ten okup.
- Całkiem o tym zapomniałem! To ja już pójdę do siebie i wszystko przygotuję.
Trzask i odgłos metalowych schodów. I w końcu cisza…
Ale w czyichś myślach ktoś głośno krzyczał.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/B05.jpg
Zawsze tak było, tylko dlaczego odniósł wrażenie, że tym razem głośniej…?
Odcinek 16 pojawi się do końca tego tygodnia, niezależnie od ilości komentarzy. Miejcie też coś dobrego od życia ;] Tym bardziej, że zawaliłam gorzej niż za czasów "Szansy" xD
I nie marudzić, że zdjęć za dużo ;p W następnym postaram się zrobić mniej ;]
@down: kontynuację tego FS już masz, potem kolejną również, ale czy AND4 się ostatecznie pojawi - nie wiem.
Uwwwielbiaaam :D
Mistrz . Choć musi być zły, to jedna przejmuje się losem dziecka przyjaciół, no i nie tylko . Pod tym pancerzem złą kryje się dobra osoba . Kaktus jest dziwny . jest podporządkowany mistrzowi, choć to raczej dobrze . przynajmniej mistrz wybił mu z głowy ten idiotyczny pomysł ;D .
cieszę się, że nie opisujesz punktu widzenia tylko i wyłącznie Lily (choć to o niej jest AND ;D)
Naprawdę, dziękuję Ci Liv za ten piękny wakacyjny prezent w postaci odcinka :D mam nadzieję, że nie zaniedbasz już raczej na długo "Marzenia ... " . Czekam na kolejny odcinek .
:D
a będzie jeszcze kontynuacja ? :D . w sensie AND . ;D
W końcu odcinek! Nie wierzę własnym oczom :D!
Powściągnął brwi? Chyba ściągnął brwi ;). Tam gdzieś coś jeszcze przykuło moją uwagę, ale już nie pamiętam co.
Odcinek niezły i zdjęć wcale nie jest za dużo :P. Tylko Mistrz jakiś taki mało groźny mi się wydał w stosunku do Kaktusa... Ciekawa jestem, jak to dalej rozegra z Lily.
I nie rób więcej takich przerw w dodawaniu odcinków :P.
muffindance
22.06.2011, 18:38
O, odcinek! :D Ani troszkę nie przesadziłaś z ilością fotek, jak dla mnie jest dobrze..
Na wstępie pozwolę sobie wysunąć pewien wniosek: jeżeli Mistrz ma fotkę ze ślubu, a chwilę potem wyjaśnia, że małżeństwo tragicznie zmarło i mieli córkę z która nie wie co się stało, to... Jak dla mnie Mistrzem jest ten mężczyzna w czarnych włosach (http://img574.imageshack.us/img574/1474/406jpg.jpg) za Wiktorem ;) Są nawet podobni z twarzy, ale mogę się mylić. Ciekawe co gryzie Mistrza, bo chyba nie wyrzuty sumienia związane z Lilly (mówił, że nie wie co się stało z dzieckiem po ich śmierci), mam tez inne podejrzenia: może on wie, że Wiktor jednak żyje i prowadzi inne życie, a zaczyna widzieć podobieństwo Lilly do ojca... Ale przecież Kaktus (co za ksywa XD) porwał Lilly wcześniej - a po opisach domyślam się, że ta krzycząca osoba z jego myśli trapi go dłużej.
Co do odcinak to (domyślając się z moich przemyśleń) dał mi zagadkę do rozwiązania - a ostatnio naprawdę lubię rozkiniać nad takimi odcinkami FS, gdzie trzeba czekać na wyjaśnienia (tak jak w tym przypadku :D) Podoba mi się i czekam na więcej :rolleyes:
No i prawie zapomniałam...
Trzask i odgłos metalowych schodów. I w końcu cisza… Ale w czyichś myślach ktoś głośno krzyczał. Zawsze tak było, tylko dlaczego odniósł wrażenie, że tym razem głośniej…?
Mój ulubiony fragment :D
Jak dla mnie Mistrzem jest ten mężczyzna w czarnych włosach (http://img574.imageshack.us/img574/1474/406jpg.jpg) za Wiktorem ;)
Jak dla mnie prędzej ten co jest na dole..
Odcinek szybko się czytało. Był dobry, taki lekki :)
Dalej się czepiam przecinków przed/po przekleństwach..
Błędów gramatycznych się nie dopatrzyłam. Trzymaj tak dalej i mam nadzieję, że w końcu się wszystko wyjaśni, bo tak wszyscy już długo czekamy :P
rudzielec
23.06.2011, 00:42
no końcówka odcinka jest powalająca :)
podoba mi się tak samo jak Muffince ^^
ciekawi mnie ten mistrz coraz bardziej, stawiam na to, że znał rodziców Lily...
szkoda, że tak krótko bo nastawiłam się na dłuższe czytanie, ostatnio wszyscy coś krótko piszą :|
zdjęć jest odpowiednia ilość, nie waż sie wstawiać mniej :D
po tym odcinku ciężko jest coś wywnioskować, ale widać, że mistrza dręczą jakieś wyrzuty sumienia, hmm... jakby się tak głębiej wczytać w to co mówi, to można odnieść wrażenie, że to jest właśnie sam Wiktor :>
siedział w pudle, gdzie poznał Kaktusa, a gadkę o śmierci znajomych można zinterpretować na dwa sposoby:
pierwszy to taki, że wymyślił ją "na odczepnego" dla Kaktusa
drugi natomiast, że traktuje byłego siebie (czyli Wiktora) jako zmarłego, po wyjściu z pudła stał się innym człowiekiem i pogrzebał swoje dawne życie :)
no dobra, już nie myślę tyle, bo przedobrzę :D
czekam na następny odcinek :)
Heh, szybko się uwinęłyście z komentarzami! :O
Dziękuję :)
Poprawiłyście mi humor, bo fajnie mi się czyta Wasze podejrzenia :D
Jedna z Was ma rację co to tożsamości Mistrza, tylko jeszcze o tym nie wie :D
cieszę się, że nie opisujesz punktu widzenia tylko i wyłącznie Lily (choć to o niej jest AND ;D)
Punkt widzenia zmieniam tylko przy bonusach. Tak poza tym będzie tylko Lily, bo to ona jest najważniejsza w tym FS, chociaż nie jest jedyną główną postacią.
Rudzielczyni, wysnułaś ciekawą interpretację słów Mistrza :D
Reszcie przypomnę tylko, że Mistrz to przestępca, więc wszelkie grzechy nie są mu obce ;] Mam nadzieję, że któryś z moich czytelników wpadnie na to, o co w tych słowach chodzi :D
A cytowany przez Was fragment też lubię :) (w takich przypadkach jakoś nie lubię myśleć o sobie jako o autorce FS...)
Lily obchodzi dzisiaj swoje 13 urodziny :)
Co do interpretacji zachowania mistrza wg Rudzielca, to ja dokładnie o tym samym myślałam, czytając odcinek :D.
I też lubię cytowane słowa. Mam nadzieję, że odcinek niedługo ;).
Ja wiem kim jest Mistrz :D .
no i 100 latek dla naszej kochanej Lily :D
Mroczny Pan Skromności
23.06.2011, 14:11
co mogę napisać? Tylko tyle, że jest super ;) Większość osób [że też mnie podkusiło czytać AND...] czeka w napięciu na to, co będzie dalej.
Tak wgl, szkoda, że nie ma w tej części młodego Dustina :D
Najlepszego dla Lily :)
Jeszcze raz dzięki ;]
XVI
Następnej nocy stało się coś wspaniałego.
Lily powoli traciła nadzieję na to, że kiedykolwiek opuści to piekło. Doskwierała jej nuda, głód, a jej myśli były ciągle przepełnione żalem. Jednak tej nocy, zbudzona przez trzaski i wołanie, za otwartymi drzwiami dostrzegła światła radiowozu. Przy jej łóżku stali zaś stróżowie prawa wraz z panią Kelley.
Tak, policja znalazła magazyn, gdzie dziewczynka była przetrzymywana i odbili ją, przy okazji zatrzymując owego bandziora, który tak lubił nad nią znęcać. Mistrza w tym czasie nie było na miejscu. Dowiedziała się, że jego współpracownik z wściekłości wyjawił, kim jest Mistrz i gdzie mieszka. Jeszcze przed zakończeniem tego dnia funkcjonariusze mieli złożyć mu wizytę.
Pani Mary wraz z niemożliwie szczęśliwą Lily wróciły do domu, gdzie blondynka zjadła porządną kolację, umyła się w ciepłej wodzie i położyła w wygodnym, czystym łóżku. Wszyscy domownicy powitali ją z wielką ulgą. Jej porwanie stało się tak naprawdę głównym tematem rozmów we wsi. Następnego dnia miały zostać upublicznione nazwiska porywaczy, a panna Kelley została poproszona o dostarczenie Lily na przesłuchanie.
***
Gdy zjawiły się na komendzie policji, czekał już na nie sympatycznie wyglądający, ciemnowłosy mężczyzna w średnim wieku.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1601.jpg
Po krótkim przywitaniu zaprowadził Lily do tak zwanego „niebieskiego pokoju” gdzie czekała już na nich pani psycholog.
Dziewczynka odpowiadała na zadawane jej pytania, z chęcią wyjawiała szczegóły. Bez problemu udało się zebrać logiczne, spójne zeznania. Po ich zakończeniu blondynka wraz z opiekunką miały wrócić do domu, ale zatrzymał je, a właściwie młodszą z nich, funkcjonariusz.
- Lily – zwrócił się do niej. – Mistrz chciałby z tobą porozmawiać.
Dziewczynka wymownie spojrzała w kierunku panny Mary. Wzrok miała zagubiony i kryło się w nim pytanie, czy powinna pójść.
- Zatrzymany bardzo nalegał – rzekł. – Mówił, że ma pannie Williams coś ważnego do powiedzenia.
- Chcesz iść? – kobieta zwróciła się do dziewczynki bowiem nie wiedziała, co jej doradzić.
- Tak – odparła po chwili namysłu. Mimo wszystko ciekawiło ją, co ten człowiek ma jej jeszcze do powiedzenia.
- Będzie pod naszą opieką – zapewnił mężczyzna.
- Dobrze, skoro Lily chce, niech ją pan zaprowadzi. Ja tu poczekam – zakończyła wychowawczyni.
Lily podążyła za policjantem.
***
W pokoju na końcu korytarza, który przypominał jej ten z filmów, siedział Mistrz. Spłoszony, odwrócił głowę w stronę drzwi na widok wchodzącej dziewczynki, a za nią policjanta.
- Proszę, zostawcie nas samych – rzekł czarnowłosy. – Obiecuję, nie zrobię jej krzywdy.
- To wykluczone! – zaprotestował drugi z nich.
- Za szybą też słychać – mówił. – Proszę pana. Być może już nigdy nie będę miał okazji jej tego powiedzieć. Pańska obecność będzie mnie krępować.
Ten, ciągle nieprzekonany, zgodził się stać na korytarzu. Gdy wyszedł, Lily, czując się mniej pewnie, zasiadła naprzeciwko swojego rozmówcy, zupełnie tak jak przed kilkoma dni, kiedy się poznali. W porównaniu do „tamtego razu” nie była aż tak wystraszona. Zżerała ją tylko ciekawość, co też ten mężczyzna ma do powiedzenia.
- Wiesz – zaczął. – Rozmawiałem niedawno z twoim ojcem.
- I?
- Opowiedziałem mu o tobie i przemyślał sobie to wszystko. Chce, żebyś go poznała, bo chyba nic o nim nie wiesz…
- Nie, babcia mi trochę o nim mówiła – przerwała.
- Sama chciała czy ty ją o to poprosiłaś?
- Sama. Mówiła, że muszę to wiedzieć. Powiedziałam jej o tej kasie, żonie, dzieciach…
- Ale… - wahał się przez chwilę. – To nie jest prawda.
- Co? – nie kryła zdziwienia. – Kłamał pan?
- Tak – przyznał. – Nie wiedziałem, co ci odpowiedzieć. Wkurzyło mnie to pytanie…
- Niby dlaczego?
- Wiktor to cholerny dupek. Skrzywdził w swoim życiu wiele osób i dopiero niedawno to zrozumiał.
- I chce mnie przeprosić? – zapytała, nie do końca wierząc, że właśnie o to pyta.
- Tak, bardzo – głos się mu załamywał. – Chce, żebyś wiedziała, że bardzo żałuje tego, co zrobił tobie i twojej mamie.
- Ale czemu sam mi tego nie powie? Jakby chciał, znalazłby mnie przecież.
- To nie jest takie proste, Lily – zdawało jej się, że jej rozmówca ma ściśnięte od płaczu gardło, jednak nie była w stanie dostrzec łez spływających mu po policzku, a tym bardziej zeszklonych oczu.
- Proszę pana, wszystko OK? – zapytała z przejęciem.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1602.jpg
- To jest silniejsze ode mnie… Jego głupota… – mówił, a z każdą sylabą jego głos był bardziej załamany. – On wie, że go nienawidzisz. Chciałby to naprawić, ale jest pewien, że się to nie uda.
- Czemu?
- Skończy tak jak ja - pójdzie siedzieć. A ty dalej będziesz na niego zła. Do końca życia najprawdopodobniej będzie żałował tego, co ci zrobił. Ale wie, że na to właśnie zasłużył.
Odwróciła wzrok. To wszystko działo się tak szybko! Jeszcze niedawno była dla niego nikim, a teraz miałaby nastąpić taka nagła zmiana?
- Chciałabym, żeby mnie przeprosił – powiedziała nagle, nie tyle ze współczuciem, co z ciekawością.
Przyszła jego kolej na odpowiedź; zapadła niezręczna cisza. Głowę miał spuszczoną. Wyglądał na bardzo przygnębionego. Dlaczego aż tak to przeżywał? Przecież to nie on zawinił wobec niej, tylko jej ojciec.
- Lily… – dźwięk jej imienia wypełnił całe pomieszczenie.
W tym samym momencie ściągnął swoje włosy, które okazały się być peruką i zdjął okulary. Gdy spojrzał na nią myślała, że to jakiś zły sen. Wpatrywała się w niego, łzy spływały jej po policzkach i nie mogła w to uwierzyć. Te oczy…
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1603.jpg
– Przepraszam.
To wyszło z jego ust. Słyszała wyraźnie, więc nie mogła śnić. Po chwilowym szoku zaczęło do niej docierać okropne przeświadczenie – człowiek, który siedział naprzeciw niej, ten złoczyńca, który miał iść do więzienia… On był jej ojcem.
Jej serce zostało rozdarte na pół.
- Pan kłamie! – krzyknęła. – Nie wierzę panu! Nie jestem pańską córką!
- Lily Muchomorek – patrzył na nią błagalnym wzrokiem. – Jesteś nią.
- Williams – jej morderczy wzrok odbierał mu siły do walki. Czy to dziecko mogło go AŻ TAK nienawidzić?
- Uwierz – prosił. – Nie wymienisz sobie ojca.
- On mnie nie chciał w swoim życiu, więc ja też go nie chcę!
Wściekła, czerwona od płaczu wybiegła na korytarz. Zrozpaczony mężczyzna rzucił się za nią. Zanim policjanci, pani Kelley, Wiktor i ktokolwiek inny zdążył zareagować, dziewczynka była już przy drzwiach wyjściowych budynku. Niestety, zapomniała, że jest tam wysoki próg, w dodatku blisko betonowych schodów…
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1605.jpg
- Lily! – w korytarzu dało się tylko słyszeć krzyk ojca na widok dziecka, które jest kilka kroków od utraty zdrowia, a może nawet i życia…
Zdjecie (http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1604.jpg), które miało być, ale ostatecznie go nie dałam ze względu na zbyt duże zagęszczenie przy końcówce.
Dzisiaj Dzień Ojca, o ironio! xD
Możecie mnie zjeżdżać do woli, bo ostatecznie z odcinka zadowolona nie jestem.
Chciałabym następnym razem wrzucić znowu bonusik...
Świetny ! :D
naprawdę, super. więcej nie jestem w stanie napisać ! :D
a zdjęcie wiktora z tymi oczaaami <3 Świetne ! ♥
Lily ma takie same ♥
Fajny odcinek :). Coś mi tylko nie grało, gdy policjant nazwał porywacza Mistrzem. Trochę to zabrzmiało tak, jakby dla niego też był mistrzem :P.
Ładne ostatnie zdjęcie Wiktora :). Znów Ci końcówka nieźle wyszła ;).
rudzielec
23.06.2011, 20:49
no i zgadłam :D
wiedziałam, po prostu to wiedziałam :D
mi sie podobało, chociaż znowu krótko :<
gdzieś widziałam jakiś błąd, ale nie mam siły do szukania go, po dzisiejszym starciu z simsami oczy wypadają mi z oczodołów :|
zdjęcie Wiktora faktycznie wymiata,
kiedy patrzy się na nie i czyta to jego "przepraszam" skierowane do córki, można poczuć ból jaki ten człowiek nosi w sercu :)
czekam na dalsze losy Lily, znów zakończyłaś w ciekawym momencie ;)
zdjęcie Wiktora faktycznie wymiata,
kiedy patrzy się na nie i czyta to jego "przepraszam" skierowane do córki, można poczuć ból jaki ten człowiek nosi w sercu :)
Zgadzam się w 100% :)
Tak jak podejrzewałam już na samym początku on się nim okazał.. Nie wiem czemu takie zamieszanie było, że to nie on :< Haha :P
Odcinek świetny. Dało czuć się emocje ;)
Zdjęcia też bardzo dobre, postarałaś się.
Czytając w ogóle tak sobie pomyślałam, że Ty chyba bardzo jesteś związana z tym FS, nieprawdaż? Albo to może tylko moje odczucie. Piszesz to wszystko i opisujesz z takimi emocjami :)
Trzymaj tak dalej, no i najlepszego dla Lily ;)
Mroczny Pan Skromności
24.06.2011, 08:20
Przepiękny odcinek ;)
Podczas czytania czuć emocje, które towarzyszą bohaterom. Pokazałaś Wiktora "z każdej strony". Poznaliśmy go jako złego człowieka, dla którego liczą się tylko pieniądze, ale teraz widzimy również jego dobrą stronę. Bardzo podobają mi się opisy uczuć. Poza tym lekko się czyta. Mimo, że wiedziałem, co się wydarzy, czytałem z zaciekawieniem. To chyba najlepszy dowód na to, że potrafisz świetnie pisać :)
muffindance
24.06.2011, 09:27
lal, jestem pod wrażeniem. i to ogromnym ;> a więc jednak to Wiktor okazał się Mistrzem... To zdjęcie ze zbliżeniem na jego twarz jest rewelacyjne. : D Tak to się wszystko szybko potoczyło... Nie mogę się doczekać następnego odcinka! :D Jest coraz lepiej ;D
Czytając w ogóle tak sobie pomyślałam, że Ty chyba bardzo jesteś związana z tym FS, nieprawdaż?
Z każdym moim jestem ;]
Od prawie 4 lat wymyślam i opisuję losy Lilki i wraz z kolejnymi częściami rozwijam kunszt pisarski, a przynajmniej staram się.
A zresztą, przecież czytelnicy też się zdążyli przywiązać do tej historii ;) (Libby od zawsze śledzi losy panny Muchomorek i komentuje od wyjścia "Powrotu..." - podziwiam, że nadal Ci się chce i bardzo, bardzo Ci za to dziękuję :))
Dziękuję za dotychczasowe komentarze, wyjątkowo pochlebne tym razem (:D) - cieszy mnie to tym bardziej, że "szesnastka" to punkt kulminacyjny xD
Znajdą się jeszcze 4 inne, hm? ;]
To tak na wszelki wypadek, gdyby zamiast bonusu jednak był odcinek.
czeekam ;D .
A myślisz nad kontynuacją dalszych losów Lilki (:D) i jej rodziny ? ;D .
O, dopiero zauważyłem odcinek :D
Wzruszający jest, i te zdjęcie oczu Wiktora... Cudo!
10/10 dawaj szybko kolejny! :P
A mój komentarz też policzysz :P? Liv edit: może :D
Hmmm... Pod pierwszym AND'em chyba też były moje komentarze tylko jakoś od połowy lub pod koniec ;).
Oczywiście, że jestem związana z tym FS. Kto by nie był po takim czasie ;). Cieszę się, że tak lubisz czytać moje komentarze i jeszcze Ci się nie znudziły :P.
aaaa, tak myślałam! wiedziałam że to Wiktor jest Mistrzem!
oczywiście czekam z niecierpliwością na następny odcinek!
Master of Disaster
05.07.2011, 20:39
O rany, o rany, wybacz, miałam skomentować wcześniej, ale wyleciało mi to z głowy :redface:
Szczerze mówiąc, odcinek jest ciekawy, nawet dla kogoś, kto czytał AND. A zdjęcia są jeszcze lepsze, niż myślałam, że będą. Cóż, mogę powiedzieć, czekam już na finał :)
Odradzam czytanie tego późno w nocy osobom, które potrafią się bardzo wczuwać w wydarzenia. Nie pytajcie mnie co się działo ze mną wczoraj w nocy przed pójściem spać ;]
To, co zaraz przeczytacie, to istne szaleństwo.
Tamtej nocy
Tym razem wcześniej wrócił – nie chciało mu się tam siedzieć, zresztą i tak nie miał nic więcej do zrobienia. Pisaniem listu z szantażem do rodziny tej małej miał się zająć Kaktus.
Jak zresztą większością – w końcu to on wykonał całą robotę.
Fajnie, że udało mu się coś zrobić samemu. W sumie nie spodziewał się tego po nim. A już tym bardziej tego, że będzie tak podły i porwie dziecko. Przecież te stworzenia są takie tchórzliwe, bezbronne, niepewne w obecności nieznajomych…
Zamknął za sobą drzwi i podążył w głąb mieszkania. Zapalił światło w łazience. Jak zawsze wszystko po staremu. No, może ta żarówka wymagałaby już wymienienia, bo ledwo świeci…
Poza tym nie było tu widać jakichkolwiek śladów użytkowania. Zresztą mieszkanie przez większą część dnia stało puste, bo jednak od rana do nocy załatwiał swoje sprawy poza domem, no i mieszkał sam.
Szybko zrzucił z siebie wszystko i wszedł pod prysznic. Woda jak zwykle była bardziej zimna niż ciepła, ale do tego zdążył się przyzwyczaić. Za czynsz płacił grosze, a jednak warunki i tak były lepsze od jego wartości, pomijając te nieliczne usterki.
Coś w sam raz dla niego.
Woda błyskawicznie rozprawiła się z potem i brudami całego dnia. Stawiając nogę na kafelkach poczuł się jak boski Apollo.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/b2_1.jpg
Był piękny i niczym nieskażony, jednak mimo orzeźwiającego uczucia świeżości nie mógł powiedzieć, że czuje się jak nowo narodzony, chociaż tak, teoretycznie, powinno być.
Przewiązał się ręcznikiem i podszedł do lustra.
Chociaż szyba miała w niektórych miejscach pęknięcia i nie ukrywała swojego wieku, środek pozostał nienaruszony, czego czasami bardzo żałował. Mimo że nie można było o nim powiedzieć „brzydal” to jednak spoglądając na swoje odbicie tak właśnie się czuł.
Zaczesując włosy starał się nie skupiać nad tym, co jest przed jego oczami. Ta twarz… ona nie istniała tak naprawdę. Człowiek, który na niego patrzył… On zginął. Zginął dawno w jego umyśle. Został strącony w przepaść zapomnienia, z której powrót był niemal nieosiągalny. I tylko wtedy, w tym lustrze, cień przeszłości powracał.
Tym razem mężczyźnie ciężko przychodziła walka z nim. Chociaż mógłby się teraz odwrócić, coś go powstrzymywało. Tak, ta zjawa z lustra. Niemal słyszał jak wołała go po imieniu.
Nie, przeszłość nie mogła zostać zapomniana. To nie był jedyny taki moment, w którym wyrzuty sumienia i refleksje nad starym, dawno zakończonym etapem życia, brały górę.
Podniósł oczy, ale nie przestraszył się. W końcu znał to oblicze na pamięć, tyle razy już mu się przyglądał. Jednak zawsze było w nim coś na kształt żalu i wyrzutu. „Czemu mnie prześladujesz?”, wołał mężczyzna w myślach. Nigdy nie doczekiwał się odpowiedzi, tak samo było w tym dniu. Spojrzał zjawie w oczy. Widział ich zmęczenie, jakby nie chciały więcej patrzeć na to, co miało nadejść. Były podkrążone, bo ostatnimi czasy źle sypiał. A może i od dłuższego czasu…?
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/b2_2.jpg
Te oczy należały do złego człowieka. Kryło się w nich tyle tajemnic, tyle złych uczuć… Cicha, zabijająca od wewnątrz nienawiść, żal do samego siebie z powodu nieodpokutowanych win, smutek, wynikający z bezsensu życia, strach przed samym sobą i przed wspomnieniami, zniechęcenie, nieujawniona rozpacz, kryjąca się na dnie serca…
Ile one razy musiały oglądać krzywdę ludzką! Ile razy nie zostały powstrzymane przed patrzeniem na te okropieństwa, których ich właściciel się dopuścił. One cierpiały, bardzo cierpiały.
Oczy są zwierciadłem duszy, czyż nie?
Teraz on powinien się zdobyć na wykpienie tego wszystkiego. Ile razy sobie powtarzał, że nie żałuje niczego, co zrobił.
W tym momencie nie potrafił tego powiedzieć bez zawahania.
Ale chwileczkę… Dlaczego obraz się mu zamazał? Co się dzieje?! Przecież zawsze widział wyraźnie i ostro!
Dotknął ręką policzka. Tak, był mokry. Przetarł oczy. Znowu stanęła przed nim ta sama twarz, tylko dziwnie odmieniona. Nigdy nie widział jej zapłakanej. Nigdy nie widział na niej prawdziwego żalu. No, może parę razy się zdarzyło. Ale kiedy to było?
Nagle poczuł, że coś traci, że jego wewnętrzna osłona obojętności i złości się załamuje. Zaczyna uciekać z niego życie… Umiera…
Upadł na podłogę. W głowie ktoś wypowiadał jego imię. Też znał to uczucie, znał ten ton, dźwięk... Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się z nim dzieje, wiedział, że musi to powstrzymać…
Nie miał na to siły. Ten jeden jedyny raz musiało mu jej zabraknąć! Ten jeden jedyny raz, kiedy jego serce pękało z żalu, kiedy obrazy tyle razy widziane zaczęły przesuwać się przed jego oczami. I ten głos, którego tak w tym momencie nienawidził… Nie słabł, wręcz zdawało się, że wszystko, dosłownie wszystko, nim przemawiało. Lustro, wieszak, nawet nieużywane mydło schowane w szafce pod sufitem!
Chciał krzyczeć, żeby się od niego odczepił, że po raz kolejny nic nie zdziała, ale słowa zaklinowały się mu w gardle, a mózg był jakby sparaliżowany.
Nagle w jego głowie zamiast swojego imienia brzmiało czyjeś inne.
Tak jak wtedy, gdy został sam.
A właściwie nie, nie sam.
Ktoś był jeszcze z nim, w jego pamięci. Wtedy widział tego kogoś oczami wyobraźni. Jakiś czas później, na jego nieszczęście, tymi prawdziwymi.
Wspomnienie ożyło i nabrało nowego kształtu – urosło, wypiękniało, dostało głos i z niego skorzystało.
Poznał je. Stanął mu twarzą w twarz. Jego myśli wtedy były niczym niezmącone. Gdy prowadził dialog, nie docierało jeszcze do niego, z kim ma do czynienia.
To się stało dopiero teraz, tej nocy. W tym momencie.
To była ona.
Otworzył oczy i, przestraszony, rozejrzał się po łazience. Nic się nie zmieniło, nikogo tu nie było.
Myślał, że już po wszystkim, chciał się podnieść…
„Tato!”
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/b2_3.jpg
Przed oczami stanęła mu dziewięcioletnia blondynka o znajomym kolorze oczu. Miała te swoje kucyki i brzydkie, sieroce ubranko. Jej twarz była mokra od łez, a rączki brudne, jakby przez kilka dni ich nie myła.
Odwrócił wzrok. Mimo że była bezbronnym dzieckiem, bał się jej jak nikogo innego.
Nagle poczuł jak malutkie rączki dotykają jego twarzy i delikatnie odwracają głowę. Po chwili miał jej buzię znowu na wprost swoich oczu. Ciągle czuł zimno jej rąk na swojej skórze. Widział wychudzoną, bladą twarz dziewczynki, nie potrafiąc wypowiedzieć ani jednego słowa.
Po chwili patrzyli sobie prosto w oczy. Jej wzrok zmusił go do tego.
Wtedy doznał szoku. Znał ten wyraz na pamięć, tyle razy się z nim spotkał i tyle samo razy go zignorował.
Chociaż niebieskie, chociaż zupełnie inne, to były oczy jego żony.
Łzy spłynęły mu po policzku na myśl o nieboszczce. Przecież to przez niego umarła… Przez niego miały one taki wyraz… To on ją zniszczył, wykorzystał i porzucił! Na niej się wyżywał, ją obrażał, ona była obiektem jego drwin...
„Tatusiu, to ja, twoja córeczka” – poczuł, że jej rączki oplatają jego szyję.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/b2_4.jpg
„Kocham cię i tęsknię za tobą. Tak bardzo chciałabym, żebyś mnie pokochał.”
Wtedy rączki się zacisnęły wokół jego szyi i jej chudziutkie, drobniutkie ciałko przylgnęło do niego.
Jemu zabrakło sił, żeby wyswobodzić się z ucisku. A może i czegoś jeszcze…?
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Mara momentalnie zniknęła.
„Lily!”, wołał w przerażeniu.
Spuścił oczy.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/b2_5.jpg
Wiedział, że teraz nie ma już dla niego ratunku.
Chwilę później w otwartych drzwiach zobaczył dwóch mężczyzn w policyjnych mundurach.
Pięknie napisany odcinek ;). Choć wkradły Ci się jakieś minimalne niedociągnięcia jak np. Lily mówiąca "Tak bardzo chciałbym" :P.
Piękne zdjęcia :). Wiktor świetnie wyszedł w odbiciu w lustrze :).
rudzielec
07.07.2011, 07:59
Te oczy należały do złego człowieka. Kryło się w nich tyle tajemnic, tyle złych uczuć… Cicha, zabijająca człowieka od wewnątrz nienawiść...
powtórzenie Ci się wkradło ;)
odcinek pełen uczuć, głęboki i poruszający, cóż więcej mogę powiedzieć?
chyba nie trzeba nic dodawać, wydaje mi się, że jest ok, po co się zbędnie rozpisywać? :)
no, może dodam, że bardzo się wczułam, czytając go, dobra robota! ;)
świetny odcinek ^^
warto było czekać ;D .
Zawiera pełno emocji i uczuć, które zawładnęły Wiktorem .
a błędy zauważyłam takie: "chciałbym" mówione przez Lily, oraz "Zły" zamiast "Łzy"
Bardzo ładnie napisany odcinek. Aż się chce czytać dalej :P Jak z resztą zawsze xD
Emocje faktycznie nim targają.
Zdjęcia także dobre.
Nawet nie wiem jak opisać moje odczucia..
Master of Disaster
07.07.2011, 13:12
Piękne. Nie mam innego określenia niż - piękne. Świetne zdjęcia (szczególnie podobają mi się stopy Wiktora na pierwszym zdjęciu :D). To mi przypomina jakiś stary film, w takim dobrym sensie. A tak w ogóle, to jak przyjrzałam się Lily, to nawet do twarzy jej w tych kucykach (choć akurat za tą fryzurą nie przepadam - nie lubię, jak grzywka zasłania brwi).
Przepraszam za zwłokę :)
XV
Mistrz jest dzisiaj bardzo zajęty
Jakoś dziwnie to zabrzmiało. Trochę tu zaleciało fantastyką, albo chociażby Gwiezdnymi Wojnami. Nie mogło być boss, albo szefo? :p
- Patrz, co narobiłaś, mała piz**! – warknął.
:O *no comment*
Tak w ogóle, rozumiem, porywacze, na słownictwo raczej nie zwracają dużej uwagi, no ale... przy małym dziecku? Aż do tego stopnia?
kopnie albo przygwoździ do podłogi
Chyba nie dosłownie? :| Bo tak to trochę zabrzmiało.
- Naprawdę myślisz, że ktoś mógłby pokochać kogoś takiego jak ty? – zaśmiał się. – Jeśli tak, to jesteś w WIELKIM błędzie.
Nie rozumiem. Niby czego brakuje Lily? Na jakiej podstawie "Mistrz" stwierdził, że "takiego dziecka jak ona" [czyli jakiego, czy ona jakoś odstaje?] Wiktor już nie chce?
I na końcu nareszcie wyjaśnił mi się tytuł! Marzenie Jutra- marzenie Lily o kochającym ojcu :) + do tego mała blondyna wydaje mi się lekko przemądrzała i nie adekwatnie do jej wieku inteligentna. No ale przecież czym byłoby to FS, gdybyś nie pisała wyjątkowej historii o wyjątkowych bohaterach? :rolleyes:
Bonus I
Czy aby parka na zdjęciu to nie Wiktor i Tania? Ale w takim razie dlaczego powiedział, że obydwoje zmarli, a dzień później mówi Lily, że jej ojciec żyje? :|
XVI
- Lily – zwrócił się do niej. – Mistrz chciałby z tobą porozmawiać.
Operowanie przez policjanta tym przydomkiem jest trochę nie na miejscu.
No i się wszystko wyjaśniło :) W sumie, tak myslałem od samego początku, ale potem zbiłaś mnie trochę z tropu :D I jakie dramatyczne zakończenie!
Bonus II
WOW! Takie... artystyczne! :rolleyes: Jak na mój gust lekko przesadzone, no ale i tak świetne ;) Opis lekko zalatuje pod perypetie jakiegoś greckiego albo rzymskiego boga, stojącego w łazience i rozpamiętującego swoją przeszłość! Tak, to było wspaniałe, ale nie na miejscu.
Ogólnie: 9+ - jednak ten pierwszy z komentowanych przeze mnie odcinków był zbyt... drastyczny :D
Aha, jeszcze jedno, ale bardziej takie formalne. Co do Bonusów, to świetnie spełniają rolę drugiej części odcinków ;) Gdybym nie zajrzał to pierwszego posta w życiu bym się nie skapnął, że to coś dodatkowego ;)
Moim niezawodnym komentatorkom bardzo dziękuję :)
Błędy poprawiłam.
Fajnie, że ruszył Waszą wyobraźnią - osiągnęłam swój cel :D
szczególnie podobają mi się stopy Wiktora na pierwszym zdjęciu
Wiesz, że Twoje wspomnienie o sexy feet jakiś czas temu przyczyniło się do tego, że mogłaś się nimi zachwycać na tym zdjęciu? :D
Temu panu u góry również ;)
Ale musiałam zacytować większość jego wypowiedzi z posta.
Jakoś dziwnie to zabrzmiało. Trochę tu zaleciało fantastyką, albo chociażby Gwiezdnymi Wojnami.
SW! <3
Gwiezdne wojny to tez fantastyka.
Temu filmowi (a raczej wszystkich jego częściom ;)) zawdzięczacie to FS! :D
Tak w ogóle, rozumiem, porywacze, na słownictwo raczej nie zwracają dużej uwagi, no ale... przy małym dziecku? Aż do tego stopnia?
Sam sobie odpowiedziałeś :)
Chyba nie dosłownie?
Nie, nie dosłownie :)
Nie rozumiem. Niby czego brakuje Lily?
A dlaczego Wiktor porzucił córkę? ;]
On już wtedy wiedział, z kim rozmawia, co dało się wywnioskować po jego zachowaniu :D
Marzenie Jutra- marzenie Lily o kochającym ojcu
Ale nie tylko ;)
Jak sobie przemyślisz całe FS to najprawdopodobniej znajdziesz jeszcze 2 albo 3 sytuacje (ja tyle znalazłam!), które można opisać tytułem FS.
Czy aby parka na zdjęciu to nie Wiktor i Tania?
Tak.
Ale w takim razie dlaczego powiedział, że obydwoje zmarli, a dzień później mówi Lily, że jej ojciec żyje?
Wyjaśnienia szukaj w bonusie II.
Operowanie przez policjanta tym przydomkiem jest trochę nie na miejscu.
Racja, zmienię.
Opis lekko zalatuje pod perypetie jakiegoś greckiego albo rzymskiego boga, stojącego w łazience i rozpamiętującego swoją przeszłość!
Nie tak to miało zostać odebrane.
Poza tym:
Mimo że nie można było o nim powiedzieć „brzydal” to jednak spoglądając na swoje odbicie tak właśnie się czuł.
Wstępne rozmyślania nad przeszłością zaczynają się parę zdań później.
Co do Bonusów, to świetnie spełniają rolę drugiej części odcinków
...dlatego dodaję je jako bonus a nie standardowy odcinek.
Druga część FS skupia się tak naprawdę tylko i wyłącznie na Lily.
A zmagania Wiktora ze samym sobą się tak fajnie opisuje B) Lubię w ten sposób znęcać się nad moimi bohaterami :D
(czytelnicy "Szansy" pamiętają pewnie tą część odcinka, w którym Lily została sam na sam z żądnym zemsty Szymonem i nawróconym w ostatniej chwili Bartkiem ;) Pisarka rozkosz po prostu! :D I najdłuższy odcinek jaki udało mi się sklecić w ciągu mojej 4-letniej pisarskiej kariery.)
Tobie zaś, drogi Dżonie, radziłabym częściej zaglądać ;)
Jest 10, ale odcinek nie wiem kiedy - potrzebuję przemyśleć rzeczy do zdjęć...
Mroczny Pan Skromności
09.07.2011, 11:25
wybacz, że tak późno, ale sama wiesz... lenistwo
Początkowo też myślałem, że to odcinek, zastanawiało mnie nawet czemu nie ma numeru odcinka. Bardzo ciekawy bonus :) Dzięki takim dodatkom możesz wykazać się w tym, co idzie Ci najlepiej - czyli opisywaniu uczuć. Mówiąc krótko, bardzo mi się podobało ;)
Oczywiście czekam na odcinek
Gejowniczek
13.07.2011, 17:38
Wzruszyć to się nie wzruszyłem, choć serce mam gołębie. Historia niekiedy do bólu prozaiczna, zwłaszcza w pierwszych odcinkach, które znacznie lepiej byłoby przedstawić w fotograficznym skrócie. W przeciwnym razie czytelnik znudzi się jak mops zanim dobrnie do momentu z odkryciem ciąży - a od tej chwili coś zaczyna się dziać w tym nierychliwym jak dotąd opowiadaniu. Bardzo dobrze odebrałem pasmo przemian głównego bohatera - ciekawe jak na skromne warunki fotostory. W całej historii raczej nie szwankuje realizm, to na plus. Muszę pochwalić też rozsądne, konserwatywne acz niemoralizatorskie podejście do problemu aborcji. To Ci się chwali. Na pohybel lewactwu!
Będę upierał się przy swoim - zdjęcia są ważne. Są megahiperduperważne a niektóre z Twoich ujęć są naprawdę niezgorsze.
To znowu ja - czepliwa Searle :) Na pewno ponownie się na mnie wkurzysz, ale:
To prawda, że w opisie uczuć nie ma Ci równych, ale uważam, że ostatni odcinek był trochę przesadzony. Jest to oczywiście moje zdanie, bo ja po prostu nie lubię ckliwych historyjek.
Sceny uwolnienia Lily z więzienia znowu zostały streszczone do granic wytrzymałości.
Nie podoba mi się absolutnie sytuacja z poproszeniem przez Mistrza o widzenie się z Lily. Jest to nieco absurdalne. Niekiedy policjanci nie zgadzają się nawet na przysługującą rozmowę telefoniczną, a co dopiero na widzenie z jakąś dziewczynką i to w dodatku porwaną przez niego.
A strażnicy to jacyś imbecyle. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zostawił by małej, bezbronnej dziewczynki sam na sam z jej porywaczem. Przecież śmiało mógłby jej użyć jako karty przetargowej i uciec z więzienia. Dlaczego tak mu ufali?
No i oczywiście niedorzeczna scena ze ściągnięciem przez Wiktora peruki. Aresztowani są natychmiast przeszukiwani i zabiera im się ich dotychczasowe ubranie, a zatem na pewno zabraliby mu czapkę i na bank kapnęli by się, że ma perukę. Z resztą z całą pewnością sprawdzili jego tożsamość po odciskach palców i porównali, że Wiktor miał blond włosy i coś jest nie halo. Nie podoba mi się to zupełnie.
Fajna jest natomiast wewnętrzna przemiana bohatera. W końcu zrozumiał, jakim był człowiekiem i co stracił.
Małe literówki:
Kim właściwie był, nie miał pojęcia, imię i nazwisko tez wyleciały mu z głowy, - też
Doskonale zdawał sobie sprawę tego, co się z nim dzieje - zjadłaś z
Chrupek, Gejowniczek - dzięki ;)
ja po prostu nie lubię ckliwych historyjek.
To FS to jest ckliwa historyjka.
Sceny uwolnienia Lily z więzienia znowu zostały streszczone do granic wytrzymałości.
To nie było więzienie jako takie ;) Cyba, że masz tu na myśli znaczenie przenośne, bo więzili ją jakby nie patrzeć.
Próbowałam coś zrobić z tym fragmentem, ale nie mogłam. Nie na wszystko w tym FS znajdę pomysł i wytłumaczenie.
Jest to nieco absurdalne. Niekiedy policjanci nie zgadzają się nawet na przysługującą rozmowę telefoniczną, a co dopiero na widzenie z jakąś dziewczynką i to w dodatku porwaną przez niego.
Mogę się próbować ratować tym, że policjanci znali prawdziwe nazwisko Wiktora i wiedzieli już coś niecoś o jego związku z Lily, więc być może domyślili się, o co może chodzić.
Lily nie była zostawiona sam na sam bez opieki.
Aresztowani są natychmiast przeszukiwani i zabiera im się ich dotychczasowe ubranie, a zatem na pewno zabraliby mu czapkę i na bank kapnęli by się, że ma perukę.
Gdybym to wiedziała, zapewne nie zdecydowałabym się na napisanie 2 wersji AND... Realizm będzie szwankował do końca FS - w dwóch następnych odcinkach na pewno. I z następnym FS to samo (o ile je napiszę i wstawię), bo sytuacja wyda się w pewnym momencie absurdalna.
Przykre.
Błędy poprawiłam.
Mimo wszystko dzięki ;)
Trzy najbliższe odcinki wyszły mi jakoś słabo. Postaram się przynajmniej nie pogorszyć pod względem zdjęć.
Dzisiaj może być kiepsko, bo są zrobione wieczorem.
XVII
Trafiła do szpitala ze złamaną nogą, różnymi zadrapaniami oraz z podejrzeniami o obrażenia wewnętrzne, a nawet i uszkodzenie w okolicach czaszki. Upadek był bardzo groźny.
Co prawda lekarze nie mieli wątpliwości, że Lily będzie żyła, ale czy dalszego swojego życia nie spędzi na wózku, pozostawało tajemnicą. Odbył się szereg badań, stan dziewczynki był ciężki. Ciągle nie odzyskiwała przytomności, co było źródłem kolejnych fal niepokoju u jej najbliższych.
Gdyby wydarzenia nie zaszły tak daleko, zapewne martwiłaby się tylko pani Mary. Takich osób nagle pojawiło się dużo więcej. Byli to Sara wraz z rodzicami, Anna i Teresa Muchomorek, rodzice panny Mary i, jak wiadomo, kilkudniowy ojciec dziewczynki, Wiktor Muchomorek. Został wymieniony jako ostatni, chociaż chyba nie powinien. W końcu to on miał największy żal do samego siebie o to, co się stało. Teraz grzechy przeszłości niemal zżerały jego sumienie.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1701.jpg
Zamknięty w celi, nie mógł się uwolnić od wypalającego poczucia winy. Nienawidził siebie za to, co zrobił te dziewięć lat temu. Co gorsza, było to wzmocnione poczuciem braku stabilizacji w jego życiu. Co się miało stać za dwie godziny, za tydzień, za pół roku? Czy czekało go choć trochę lepsze jutro? Bardzo w to wątpił.
Chciał, żeby w tym lepszym życiu była Lily. Gdyby chociaż miał pewność, że zechce mu wybaczyć i dać szansę na poprawę! Od decyzji takiego małego, nieporadnego i nierozumnego dziecka zależało całe jego życie! Wiedział, jak bardzo się zmienił i że nie będzie potrafił wrócić do tamtego życia. Tyle lat zagłuszał w sobie głos sumienia… W momencie, kiedy zrozumiał, z kim ma do czynienia, bariera się złamała. Bezpowrotnie. Jakby jego serce, zimne i nieczułe, zostało wymienione na nowe. Został tylko ten ból...
Tylko czy to dziecko zechce go zniweczyć?
***
- Mamusiu, dlaczego znowu cię widzę? – zapytała Lily.
Kobieta w śnieżnobiałej sukni i ciemnych włosach wstała z ławeczki ustawionej w cieniu drzewa i podążyła w stronę stojącej nieopodal dziewczynki. Gdy znalazła się blisko niej, przyklęknęła. Mogły sobie spojrzeć prosto w oczy.
Tak właśnie wyobrażała sobie twarz mamy – miłą, pogodną, z uśmiechem na ustach i miłością w oczach.
- Lily – zaczęła z powagą. – Wiem, że to jest trudne, ale musisz przebaczyć swojemu tacie.
Dziewczynka wzdrygnęła się, słysząc to.
- On jest zły, nie chcę mu przebaczyć! – krzyknęła. – Nie chcę takiego taty!
- On tez nie chciał mieć dziecka, pamiętasz? – mówiła. – A teraz nie może sobie tego wybaczyć - że cię zostawił i poddał się bez walki myśląc, że cię nienawidzi.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1702.jpg
Role się odwróciły, widzisz? Naprawdę chcesz, żeby ta historia znowu się powtórzyła?
- Nie, nie chcę - powiedziała bezradnym głosikiem. – Ale ja naprawdę nie mogę…
- Tata też tak myślał. Zobacz, do czego go to doprowadziło. Chociaż spróbuj, daj mu szansę. Pomyśl: on cię teraz naprawdę kocha, chce to wszystko naprawić. A ty przez tyle lat prosiłaś o rodziców. On zrobi dla ciebie wszystko. Tylko pozwól mu na to.
W tym momencie sen się urwał.
***
Domyśliła się, że miejscem, w którym się znajduje, nie jest już piękny park, tylko szary, sterylny szpital. Już nie ma ubranej na biało mamy, za to są wybieleni lekarze i pielęgniarki. Nie ma drzew ani ławki, jest tylko kardiogram i łóżko. Nie ma już swojej ślicznej, białej sukieneczki tylko szpitalne ubranko. Jedyne, co zostało jej z tamtej chwili, to słowa mamy, cały czas brzmiące w jej głowie.
Drzwi się nagle otworzyły i do sali weszła pielęgniarka. Zagadnęła do dziewczynki, na tyle jeszcze nieosłabionej, żeby mogła mówić. Otrzymała nową dawkę leków, które na jakiś czas odsunęły od niej fizyczne cierpienie.
Leżała przez kilka minut z zamkniętymi oczami, gdy usłyszała, że drzwi znowu się otwierają. Lekko uniosła powieki, by potem szybko je zamknąć, udając głęboki sen. To było najlepsze co mogła zrobić w tym momencie.
Nie wiedziała, jak się zachować w tej sytuacji – z jednej strony ciągle miała do niego żal za te dziewięć lat, a z drugiej, nie mogła wyrzucić z głowy prośby swojej mamy. Wiedziała, że powinna zrobić tak, jak jej powiedziała, byłoby najrozsądniejszym rozwiązaniem, ale w tym momencie czuła, że nie jest jeszcze na to gotowa. Może brakowało jej czasu na głębsze przemyślenie tego, co się stało ostatnio? Przecież ta decyzja mogła zmienić całe jej życie. Tak nagle miałaby przestać być sierotą, a tym samym być postrzegana jako córka kryminalisty, którego przyszłość jest tak bardzo niepewna?
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1703.jpg
„Kryminalista” był nienagannie ubrany i sprawiał zupełnie inne wrażenie aniżeli przy ich ostatnim spotkaniu. Zmartwienie i smutek malowały się na jego twarzy. Usiadł na krześle postawionym koło łóżka.
Wszystko robił bardzo cichutko, delikatnie. Gdyby nie wiedziała, kto ją odwiedził, pewnie podejrzewałby którąś z pań: babcię, ciocię, panią Kelley, może mamę Sary, ale nie jego…
- Zasnęłaś – usłyszała cichy głosik. Czuła jego wzrok na sobie, ale nie miała zamiaru nawet się ruszyć.
- Boże dlaczego?! – dźwięk jego głosu, chociaż przyciszony i zniekształcony z powodu płaczu, pełen był żalu i złości.
- Lily, czy ja cię kiedykolwiek odzyskam? – każda sylaba zdradzała jego pogłębiające się załamanie na duszy.
Zrozumiała, jakie było prawdziwe przesłanie słów jej mamy. Ogarnęło ją współczucie dla tego człowieka, jej ojca. To, co słyszała, to nie było udawane cierpienie. Jego realność wręcz ją przerażała. Rzeczywistość stała się dla niej nagle jasna i zrozumiała. To wszystko, co się stało, spotkanie w więzieniu, świadomość, że ma kogoś, kto może ją pokochać… było prawdą. Nagle ujrzała w nim dobrego łotra. Przecież on ją kocha, chce to naprawić, potrzebuje jej!
Zrobiło jej się ciepło na sercu. „Biedny tata”, przemknęło jej przez myśl. Jedyne, co chciała zrobić w tym momencie, to rozpłakać się, paść mu w ramiona i wykrzyczeć: „Tato, zabierz mnie stąd! Kocham cię!”, jednak gdy otworzyła oczy, jej zapał momentalnie opadł. Została sama i nawet nie zauważyła, kiedy wyszedł. Ile czasu mogła mu zająć ta wizyta? Minutę? Nie, to niemożliwe… To jej musiał tak szybko zlecieć ten czas! Jak bardzo teraz chciałaby go cofnąć…
Kilka łez spłynęło jej po policzku, po opatrzonych ranach, prosto do kochającego, dziecięcego serduszka, należącego od teraz tylko do taty. Już nie tego łotra i niegodziwca, tylko ukochanego rodzica, przyjaciela, brakującego elementu jej życia, o którego prosiła w liście do świętego Mikołaja.
Tylko kiedy i czy w ogóle otrzyma swój prezent?
Wszak dla niej był niemal zbawcą i opiekunem, ale inni ciągle widzieli w nim tego złego i będą chcieli go ukarać za jego nie najlżejsze przewinienia. Tak, zasłużył na to, tylko dlaczego sąd nad nim miał się odbyć właśnie teraz…?!
Picspam:
Chciałam, żeby drugie zdjęcie wyglądało tak =( (http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/alt1702.jpg) Pomijając brak jako takiej obróbki (tutaj pogłębienie, kontrast i zmniejszenie)
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1704.jpg
Odcinek jest taki jak zawsze ;D . czyli, że mi się baaaardzo podoba :D .
Tekst jest dobry, tylko gdzieniegdzie zauważyłam literówki (chyba tylko raz ; D)
Zdjęcia też są super ;D
Mam nadzieję, że Lily otrzyma w jak najkrótszym czasie swój prezent w postaci taty (szkoda, że Tania tak skończyła :()
10/10
oczekuję kolejnego odcinka jak najszybciej ; D .
W końcu coś dodałaś :P!
Podobało mi się. Ładnie napisane, piękne zdjęcia ;).
Oby Lily szybko odzyskała ojca, choć wiadomo, że odpokutować swoje musi. Co do samego Wiktora przez moment miałam mieszane uczucia ;).
Czy drugie zdjęcie i to po odcinkiem to to samo? Mam wrażenie, że na tym bonusowym Tania patrzy na Lily z jakby większym uczuciem ;).
Czekam na kolejny odcinek ;).
Jeee, coś opornie idzie to komentowanie ;)
Nie, te dwa zdjęcia nie są takie same. Miały być, ale musiałam przestawić obie Simki, bo tło miałam na drugiej stronie. Potem nie umiałam ich ustawić tak jak na tym pierwszym (z picspamu) mimo iż miałam tamto zdjęcie i zerkałam co na nie co chwilę, zmieniając tym samym ustawienie Lily względem Tanii.
Pół godziny się z tym męczyłam, a potem szlag to trafił.
Próbowałam jakoś obrobić to pierwsze zdjęcie, żeby nie było widać drogi, ale bez efektu.
Ale dzisiaj patrząc na nie sobie myślę, jakie ono jest śliczne :)
@down: mówiłam, że jeden z gorszych ;) Moje własne opinie o odcinkach są o tyle dobre, że wiem, tak jak np. w tym przypadku, że mogło być lepiej, tylko coś zgrzytnęło. Czasami jest tak, że nie mam zbytnio jak włożyć "uczucia" w odcinek. Nie pamiętam, jak mi się go pisało, bo to było rok temu, ale wczoraj go poprawiałam nie mając weny.
Ciekawa jestem co powiecie o następnym, bo kilka fragmentów dodałam do niego parę tygodni temu.
Nie mówiłam, że ta "bonusowa" jest lepsza? xD
Fotki to chyba kwestia wprawy ;)
Dzięki, dziewczyny ;) Bo wszystkie chcę Was ująć.
Więcej wkrótce.
rudzielec
28.07.2011, 17:22
Wiedziała, że powinna zrobić tak, jak jej powiedziała, byłoby najrozsądniejszym rozwiązaniem, ale w tym momencie czuła, że nie jest jeszcze na to gotowa.
zgubiłaś słówko ;)
Kurcze, nie wiem jak inni, ale po tym jak przeczytałam tekst, odczułam, że ciężko pisało Ci się ten odcinek. Nie zrozum mnie źle - wszystko jest w najlepszym porządku, po prostu, hmm... brakuje mi w tym więcej uczucia. Uczucia które wkładałaś pisząc poprzednie części.
Cieszę się na myśl, że Lily w końcu (prędzej czy później) odzyska ojca, jestem zdania, że powinna mu wybaczyć, mimo tego co było...
Co do bonusowych fotek natomiast, to ta nieobrobiona (na której Lily jest z mamą), wyszła lepiej od tej którą wstawiłaś, a zdjęcie Wiktora stojącego nad córką, bardzo mi się podoba, jest pełne uczucia =)
Ja nie wiem jak Tobie udaje się robić takie zdjęcia, mi za cholerę takie nie wychodzą :<
No dobra, to by było chyba na tyle, bo rozpisałam się nieprzeciętnie :D
Czekam na kolejny odcinek, jestem bardzo ciekawa co dalej ; )
EDIT:
@down: bo pewnie Wiktora tam w ogóle nie było, to zapewne tylko sen Lily ;)
bynajmniej takie odniosłam wrażenie ;p
Odcinek dobry, ale bywały lepsze :P
To drugie zdjęcie Lily i Tanii faktycznie lepsze niż to w odcinku :) Trzecie w ogóle mi się nie podoba..
Możesz mi jeszcze powiedzieć skąd Wiktor znalazł się w szpitalu? Czy aby nie powinien być w więzieniu? :S
A co do Lily to mogłaby już biedna tak nie cierpieć...
Mroczny Pan Skromności
10.08.2011, 14:47
Ale leń ze mnie :P.
Jest ok... Nic konstruktywnego nie napiszę, tylko tyle, że jak zawsze mi się podobało ;)
W zamian za krótki i późny komentarz, masz ocenę liczbową: 8,9/10
piostrze
10.08.2011, 23:06
Od dłuższego już czasu czytam twoje fotostory i w końcu jestem na bieżąco:) Muszę przyznać, że sądziłem, że mnie nie zaciekawi, takie klimaty typu dziewczynka prosi o rodziców jakoś nigdy do mnie nie trafiały, ale ty piszesz tak dobrze, że po którymś odcinku zacząłem czytać z olbrzymią ciekawością, a w pewnym momencie, zupełnie zapomniałem, że Lily to tylko simka z gry komputerowej i ścisnęło mnie w środku, bo zrobiło mi się jej strasznie żal i bardzo smutno z powodu tego co ją spotyka... Czekam na następny odcinek:)
Chyba zbliżamy się do odcinka, w którym nastąpi pojednanie córki i ojca?
Również chciałam się przyczepić, jak Narcyz do tego, że Wiktor powinien siedzieć w więzieniu, a nie spacerować sobie po szpitalu, ale tak jak ruda napisała wizyta ojca mogła być snem dziewczynki lub jakąś marą.
Zdjęcie z matką, które pojawiło się w tym odcinku zdecydowanie bardziej mi się podoba, niż to, które dodałaś jako bonus.
Dziękuję za oceny.
skąd Wiktor znalazł się w szpitalu?
Przepustka.
Chyba zbliżamy się do odcinka, w którym nastąpi pojednanie córki i ojca?
XVIII
Minęły trzy tygodnie. Były one ciężkie dla wszystkich bliskich dziewczynce osób, a w szczególności dla niej samej. Jej stan z dnia na dzień był coraz lepszy - rany się goiły, złamane kości zrastały, uśmiech coraz częściej pojawiał się na jej twarzy.
Miała powody do radości. Niebezpieczeństwo utraty zdrowia zostało raz na zawsze zażegnane, a drzwi ku lepszemu życiu, ze swoją własną, kochającą rodziną, stały przez nią otworem i czekały tylko, aż ktoś będzie mógł przez nie wejść do lepszego, piękniejszego świata.
Wyobrażała sobie jak to będzie… Będzie chodzić do polskiej szkoły, być może i z Sarą, a wizyty u babci będą niemal codziennością...
Ale z drugiej strony niepokoiła się. Nie wiedziała, co konkretnie robił jej ojciec, jednak zdawała sobie sprawę, że niemal na pewno pójdzie do więzienia. Bardzo jednak wierzyła i modliła się, żeby tak się to nie skończyło. Nie znała się na prawie, zatem nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Dla niej liczył się efekt końcowy: tata na co dzień. Spełnienie jej życiowego marzenia.
Nadszedł w końcu dzień, w którym panna Williams, nieoficjalnie Muchomorek, miała opuścić szpital. Z samego rana zjawiła się pani Kelley. Dziewczynka czekała już na nią ubrana i spakowana. W „prezencie” dostała kule, dzięki którym mogła chodzić. Na razie wychodziło jej to ślamazarnie, bo nigdy nie miała z nimi do czynienia, ale z każdym kolejnym krokiem czuła się coraz pewniej. Schody były dla niej na początku przeszkodą nie do przejścia, ale i z nimi, po długim, co prawda, czasie, się uporała. Dotychczas niewiele rozmawiała z opiekunką, tym razem jednak musiała się odezwać.
„Mogłabym się zobaczyć z tatą?” - w uszach kobiety zabrzmiało co najmniej dziwnie. Dla niej Lily w dalszym ciągu była bezbronną sierotą zdaną tylko na łaskę i niełaskę dorosłych.
Prościej było odmówić, tłumacząc się chociażby tym, że nie wie, czy dzisiaj są odwiedziny w areszcie, ale… nie mogła tego zrobić. Lily często podczas wizyt wspominała o ojcu, że chciałaby się z nim spotkać, porozmawiać. Tęskniła za nim. Dobre, wrażliwe serce panny Mary nie pozwoliło na to, by miało stać się inaczej. Dziewczynka usłyszała zdecydowane „tak” w odpowiedzi, co wywołało w jej oczach błyski szczerej radości i podekscytowania na równi ze strachem. Bała się więzienia, jak i samego spotkania. Czy da radę mu to powiedzieć prosto w oczy? Jak on na to zareaguje? Trema zawładnęła jej duszą, jednak mężnie postawiła stopę na parkingu przed aresztem śledczym.
***
Trafiły w sam raz na godziny odwiedzin. Nie było większych kłopotów z załatwieniem widzenia dziewczynki z ojcem. Zaprowadzono ją do wielkiej sali, gdzie było mnóstwo stołów i krzeseł. Pani Mary zostawiła ją pod opieką czujnych strażników, prosiła jednak, żeby ich obecność nie krępowała dziecka, tłumacząc, że to spotkanie będzie dla obu stron bardzo emocjonujące, a rozmowa niełatwa. Ci, niewtajemniczeni w całą sprawę, po prostu na to przystali i zniknęli z pola widzenia.
Blondynka była niemal jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nie potrafiła opanować drżenia wszystkich możliwych części ciała ani bicia serca. Czuła się bardzo, bardzo niepewnie – może miejsce, w którym się właśnie znajdowała, potęgowało to wrażenie? Chyba w więzieniu czują się zupełnie swobodnie jego tymczasowi mieszkańcy i pracownicy… Spojrzenia rzucane w jej stronę z oczu mężczyzn z wieloma grzechami na sumieniu nie działały na nią kojąco, wręcz przeciwnie – czuła się onieśmielona i przestraszona. Może lepiej by to zniosła, gdyby była starsza, ale przecież wtedy miała tylko dziewięć lat!
Pani Mary zapewniała ją, że mało kto z dorosłych zdobyłby się na taką odwagę jak ona. Lily mogła czuć się z siebie dumna – pokonała strach przed prawdziwym niebezpieczeństwem grożącym jej ze strony Mistrza i jego kumpla. Trochę się martwiła tym, że w sytuacji „lżejszego kalibru” było jej ciężej na duchu. A może już wtedy, gdy wyobrażała sobie tego groźnego, bezlitosnego Mistrza, czuła gdzieś głęboko, że on w gruncie rzeczy nie chce jej skrzywdzić? Bo tego, że jej historia miałaby się wtedy powtórzyć, nie mogła założyć na pewno.
Zamyślona, rozglądając się niepewnym wzrokiem po pomieszczeniu, z niecierpliwością czekała na pojawienie się jej rozmówcy.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1801.jpg
Cała drżała, a było to tym bardziej nie do zniesienia, że chwila się przeciągała.
Punkt kulminacyjny nastąpił w momencie otworzenia się drzwi.
Zobaczyła go po raz pierwszy od dłuższego czasu i od razu rzuciło jej się w oczy, że się zmienił. Szedł jakoś niepewnie, rozglądając się wokoło. Miał okropnie zarośniętą twarz, usta spieczone, i błędny wzrok, jakby od kilku dni nie spał*. To nie był ten pewny siebie złoczyńca, który z nią rozmawiał.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1802.jpg
Miała przed sobą żywy obraz człowieka, którego niemal zżarły od środka wyrzuty sumienia, wspomagane przez niepewność i strach nie tyle o siebie, co o ukochane, jedyne dziecko.
Ile on musiał wycierpieć!
Gdyby nie to, że po prostu nie mogła, pobiegłaby do niego, wpadła w ramiona i raz na zawsze zdarła z niego maskę winowajcy i pokutnika swojego losu. Ale teraz? Nie miała nawet siły, żeby krzyknąć! Jednak mimo wszystko strach wygrał. Ciągle nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Gdy ją dostrzeże… Co się wtedy stanie?
Ten moment w końcu nastąpił. Nie było odwrotu, musiała temu stawić czoła. Oboje musieli.
***
- Lily? – nie krył zdziwienia, chociaż wiedział, kto złoży mu wizytę. Kucnął przed nią i tylko patrzył, niedowierzając. Czekał, co od niej usłyszy. Czekał, aż nastąpi chwila, której tak pragnął, odkąd zrozumiał swój błąd. Wybaczy czy raczej zakończy wszystko raz na zawsze?
- Tato… - zaczęła, przy okazji pozwalając swoim oczom na zaczerwienienie się od płaczu. – Kochasz mnie, prawda?
- Z całego serca, Lily – teraz i w jego oczach pojawiły się łzy.
- Bo ja chciałam powiedzieć… Że ja ciebie też! Chcę, żebyś był moim tatą, o którym tyle czasu marzyłam!
- Lily…
Nie zdążył powiedzieć ani słowa więcej, bo córka zawiesiła mu się na szyi.
http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/1803.jpg
Łzy radości spływały po obu twarzach, a niezmierne szczęście zagościło zarówno w sercu odnalezionego ojca jak i odzyskanej córki.
Wybaczyła. Teraz wszystko będzie dobrze. Zrobi dla niej wszystko, nigdy nie przestanie jej kochać. Naprawi całe zło, które wyrządził, wróci jej te dziewięć straconych lat. Już nic ich nie rozdzieli…
Jej marzenie w końcu się spełniło. Nie potrzeba było więcej słów. Jej tatuś wszystko rozumiał. W końcu ją kocha! I już zawsze będzie…
„Dziękuję, mamo! I tobie, święty Mikołaju za spełnienie mojego życzenia. I tobie, tato, za to, że w ogóle jesteś…” – pomyślała, tuląc twarzyczkę do ojcowskiej koszuli, przy której potem już zawsze znajdowała ukojenie i bezpieczeństwo, tak pożądane w ciągu następnych lat…
* albo był po ostrej imprezie.
Nie mogłam tego dać normalnie do odcinka, ale musiałam to napisać! xD
To jest m.in. jeden z fragmentów dopisanych rok później, bo FS oryginalnie powstawało w czasie ubiegłych wakacji. Dopisek z 27.06, ok. 23.30
Miało być fajnie, wyszło jak zwykle.
+15 minut poprawiania poszło się ..., dlatego niektóre fragmenty będą po prostu do bani.
@down:
Chyba jesteśmy już niedaleko końca FS... :(?
Ty MNIE o to pytasz? :D
Sama sobie możesz odpowiedzieć na to pytanie, przecież czytałaś AND :)
Nie marudź :P.
Sama nie wiem, co Ci tu napisać.
Jakoś tak za gładko poszło..., ale patrząc na całe FS i tak mi się podoba :P.
Najbardziej podoba mi się kilka ostatnich linijek. Pięknie to ujęłaś :D.
Ciekawa jestem kolejnego odcinka :P.
Było kilka błędów, literówek itp. ;)
Chyba jesteśmy już niedaleko końca FS... :(?
rudzielec
29.08.2011, 16:59
Niebezpieczeństwo utraty zdrowia zostało raz na zawsze zażegnane [...]
Prościej było odmówić, tłumacząc się chociażby tym, że nie wie [...]
Pani Mary zostawiła ją pod opieką czujnych strażników, prosiła jednak, żeby ich obecność nie krępowała dziecka[...]
Czuła się bardzo, bardzo niepewnie – może miejsce, w którym się właśnie znajdowała, potęgowało to wrażenie?
Spojrzenia rzucane w jej stronę z oczu mężczyzn z wieloma grzechami na sumieniu nie działały na nią kojąco, wręcz przeciwnie [...]
Jak ją w końcu dostrzeże… Co się wtedy stanie?
Ten moment w końcu nastąpił.
Łzy radości spływały po obu twarzach, a niezmierna radość zapłonęła zarówno w sercu odnalezionego ojca jak i odzyskanej córki.
ja się pytam, czemu tu tyle byków? :P
no może przesadziłam z określeniem, głównie to literówki ^^
i powiem Ci to samo co Libby, nie marudź, nie jest źle, opisywanie uczuć nadal wychodzi Ci po mistrzowsku, tego nikt Ci zabrać nie może ;)
jeśli chodzi o samą fabułę, to wzruszyło mnie spotkanie Lily z ojcem, ta dziewczynka na prawdę zasłużyła sobie na to by doznać szczęścia, tak wiele przeszła, że jest mi jej bardzo szkoda...
czekam na następny odcinek, no i chętnie "zobaczę" jak Wiktor sprawdza się w roli ojca :)
No FS bardzo ciekawe :) tak je zachwalali w dziale Ulubione Fotostory, że musiałam przeczytać :D
Wzruszające spotkanie aż mi się łezka zakręciła w oku :rolleyes:
Potrafisz zaciekawić...noi czekam na następny odcinek <o ile taki będzie bo widziałam, że jedynkowa wersja się chyba skończyła na tym>
Wybacz, że komentarz taki krótki ale coś weny nie mam :P
Też się doszukałam tych samych literówek, które zostały już wcześniej wymienione oraz te dwie:
Zobaczyła go po raz pierwszy od dłuższego czasu i od razu rzuciło mi(jej) się w oczy, że się zmienił (...)
Naprawi całe zło, które wyrządził, wróci jej te dziewięć straconych lat.
Odcinek faktycznie dobry.
Dołączam się: nie marudź :P
Jedyne co mnie ciągle frustruje to, to, że ona ma 9 lat a jest już taka dojrzała itp.
No ale może niektóre dzieci z domu dziecka tak mają (podobnie do tych z rozbitych rodzin).
Mam nadzieję, że szybko nie skończysz.
Pozdrawiam :)
A mnie odcinek średnio się podobał. Był jakiś taki za krótki i zabrakło mi zdjęcia z początku odcinka.
Cieszę się, że Lily w końcu wybaczyła ojcu. Ale czeka ją zapewne kolejne rozczarowanie, bo ojciec idzie do więzienia, tak? Ile tam będzie siedział?
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.