PDA

Zobacz pełną wersję : To


Yuki
21.09.2013, 16:25
Na samym wstępie muszę przyznać, iż nie jest to tekst z najwyższej półki. Lepiej czuję się w ocenianiu cudzych tekstów, niż w krytycznym spoglądaniu na moje własne wypociny, dlatego czasem możecie napotkać jakąś zbłąkaną literówkę czy brak przecinka.
Wiem również, że tytuł fotostory nie mówi za wiele, ale zapewniam, że wielbiciele fantastyki nie będą rozczarowani, mimo zwodzącego pierwszego odcinka. Resztę pozostawiam Wam do oceny, zdjęcia, fabułę, postaci... Mam szczerą nadzieję, iż spędzicie miłe chwile podczas czytania. Nie zostało mi teraz nic innego, jak życzyć miej lektury.





Uwaga! Opowiadanie zawiera wulgaryzmy, seks i sceny przemocy, dlatego pozwolę sobie napisać: +18. Czytacie na własną odpowiedzialność.


http://img46.imageshack.us/img46/3969/z2lr.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/46/z2lr.jpg/)



Rozdział 1

17 maja 2043 roku

- Panienko Ruri!
Pulchna kobieta gwałtownie otworzyła drewniane drzwi i weszła zdyszana do pokoju. Jej policzki przybrały kolor dojrzałych malin, a na czoło wstąpiły drobne kropelki potu. Oddychała ciężko przez lekko uchylone mięsiste usta, chwytając się za pierś.
- Panienko… - wychrypiała i głośno przełknęła ślinę. Wypuściła powietrze nosem, by zaraz zaczerpnąć spory haust powietrza. – Panienki matka właśnie przyjechała!
Młoda dziewczyna siedząca w dużym, obitym w jasną skórę fotelu podniosła zmęczony wzrok znad czytanej lektury. Przez chwilę wpatrywała się w służącą bez słowa.
- Doprawdy? – zapytała beznamiętnym głosem, wyprutym z wszelkich emocji. Lekko uniosła brwi i nie spuszczając swych intensywno zielonych oczu z kobiety, bezszelestnie zamknęła książkę i odłożyła ją na małą komódkę w stylu Ludwika Filipa, która wydawała się być wyciągnięta rodem z baroku.
- Tak! – zapewniła Zephany z zacięciem na twarzy, widocznie nie zauważając ironii w wypowiedzi dziewczyny. – I chce się z panienką natychmiast zobaczyć.

http://img21.imageshack.us/img21/4147/in2y.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/21/in2y.jpg/)

Ruri jednak nie podniosła się z miejsca, obserwowała tylko jak Zephany powoli traci nią zainteresowanie, skupiając się na pustej filiżance stojącej na starannie stylizowanym stoliczku nocnym.
- Będzie czekać na dole – rzuciła przez ramię, schylając się po naczynie. – No ładnie, cały poranek jej szukałam. O! I jeszcze ten talerzyk!
Pulchna kobieta krzątała się po pokoju, co jakiś czas mamrocząc pod nosem do znalezionych przedmiotów. Złożyła wymiętą pościel, strzepała poduszki za kilka tysięcy rambli wypełnione gęsim pierzem, uchyliła potężne balkonowe okno, wpuszczając do pokoju subtelny powiew chłodnego, porannego wiatru, rozsuwając importowane z Burgundii zasłony. Jej otyłe ciało poruszało się wolno, kolebiąc się na boki, a nadmiar tłuszczu skutecznie uniemożliwiał kobiecie zapięcie czarnej sukni roboczej, obwiązanej białym fartuchem. Na wysokości klatki piersiowej ubranie rozchodziło się, sprawiając wrażenie, jakby zamek błyskawiczny zaraz miał oderwać się od reszty materiału.
Ruri uważnie obserwowała każdy jej ruch i odliczała czynności, jakie wykona, zanim wyjdzie z pokoju.
Przetarła ścierką półkę ze zbiorem bardzo rzadkich i wyjątkowo pożądanych rękopisów. Jeszcze wygładzi pościel i sobie pójdzie.
Jak na dany znak służąca wyprostowała się znad łóżka, a po jej twarzy przebiegł cień zdumienia.
- Oh! – wyrwało jej się. – Panienka nadal tu jest? Już dawno powinna być na dole! Panienki matka czeka! Już, już. Proszę iść, ja resztę posprzątam.
Ruri lekko skinęła głową i podniosła swoje drobne ciało z dużego fotela. Pochwyciła egzemplarz „Dumy i uprzedzenia” Jane Austen i ruszyła do wyjścia.
- Ja to wezmę. – Zephany uśmiechnęła się i wyciągnęła pulchną dłoń w stronę dziewczyny. – Tej książki już nigdzie się nie dostanie, więc lepiej jej nie zgubić. Zaraz odłożę ją na miejsce.
- Dziękuję, Zephany. – Ruri lekko dygnęła i odwzajemniła uśmiech, wychodząc z sypialni. Pomimo wszelkich wad kobiety, była ona dobrą, poczciwą osobą, która od maleńkości dbała o wychowanie Ruri, kiedy jej właśni rodzice zajęci byli pracą, potem wychodzeniem po nocach w poszukiwaniu jednorazowych romansów, a na końcu rozwodem. Ostatecznie Zephany była jednym z dwóch znaczących czynników, które ukształtowały jej rzeczywistość. Drugi czynnik właśnie nadchodził z naprzeciwka, szczerząc zęby w przyjaznym uśmiechu.
- Siostra!
Średniego wzrostu chłopak o burzy czarnych włosów wydawał się nadzwyczajnie podniecony. W jego wiecznie zapadniętych, nieco podpuchniętych oczach tańczyły iskierki, a szczupłe policzki dziś wyjątkowo nie nadawały mu wyglądu nieboszczyka.

http://img5.imageshack.us/img5/2947/ytib.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/5/ytib.jpg/)

Widocznie przyjazd matki był dla niego czymś znaczącym, jednak dla Ruri miało to takie samo znaczenie jak rozruchy biedoty w New Crown. Czyli żadne.
- Słyszałaś już? – zapytał.
- Inaczej bym nie wychodziła z pokoju przed dziewiątą – przyznała, wzdychając. – Jakoś nie specjalnie uważam to za dobry pomysł, aby matka przyjeżdżała celebrować moje dziewiętnaste urodziny bez ważniejszego powodu. Pewnie chodzi jej o coś więcej. – Wzruszyła ramionami i skinęła na brata, żeby ruszyli do salonu. – Zresztą podróżowanie do New Crown z Venshire nie jest bezpieczną drogą. – Ruri mówiła przez ramię, ostrożnie schodząc po marmurowych schodach.
- No, też słyszałem o tym ataku w pobliżu Sparrow’s Piont. Podobno wyłapali już wszystkie, ale kto tam Strażników wie. Poza tym… - urwał, jakby zastanawiał się co powiedzieć. – Eee, poza tym ostatnio odkryłem coś dziw…
- Ruri, Kayleigh – brat nie zdążył dokończyć, ponieważ u stóp schodów czekała na nich wysoka, szczupła kobieta o kasztanowych włosach, upiętych w staranny kok. Ubrana była w obcisłą granatową sukienkę, która ostentacyjnie eksponowała wszystkie krągłości ciała matki. – Jakże miło was widzieć. – Postarała się sprawiać wrażenie radosnej, ale zamiast uśmiechu, na jej twarz wkradł się krzywy grymas. Zwróciła się do własnych dzieci, jak do niemile widzianych gości. – Jak żeście się zmienili. – Jej usta zastygły w tym wyrazie, wyglądała, jakby właśnie kąsała ją żmija. – Pozwólcie, że zaprowadzę was do salonu.
Ruri spojrzała na brata i przewróciła oczami. Ten tylko słabo się uśmiechnął, starając się nie zwracać uwagi na zupełnie niewłaściwe uwagi matki.
Weszli do salonu. Czterdziestoparolatka podeszła do niskiej kanapy, obok której stał stoliczek do kawy z do połowy opróżnionym kieliszkiem szampana i rozsiadła się wygodnie między poduszkami.

http://img407.imageshack.us/img407/2485/at2t.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/407/at2t.jpg/)

Gestem nakazała rodzeństwu usiąść naprzeciwko siebie.
- Zastanawiam się, kiedy przyjedzie was ojciec. – Ostatnie słowo wypowiedziała z wyraźną pogardą. – Muszę przekazać mu wspaniałe wieści.
- Nie przyjedzie – rzuciła Ruri, nie odrywając wzroku od swojej koronkowej spódniczki w kolorze brudnego lila. Zaczęła miętosić jej krawędź.
- Jak to?
- Pracuje – dodał szybko Kayliegh, spoglądając błagającym wzrokiem na siostrę. Ta jednak nie zauważyła tego. Wolała spokojnie przeczekać spotkanie z matką, wdając się w jak najmniejszą ilość wymiany podłych zdań. Kobiety z rodu Byronów miały to do siebie, iż rodziły się z mocnym temperamentem i podczas kłótni żadna nie chciała dojść do konsensusu.
- Hmm – westchnęła. – No trudno, chyba wy będziecie musieli przekazać mu nowinę. Ruri wychodzi za mąż.
Dziewczyna gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc. Na długą chwilę w całym domu zapanowała grobowa cisza. Nawet Zephany gdzieś u góry przestała się krzątać. Osiemnastolatka siedziała w osłupieniu, nadal trzymając w dłoniach krawędź swojej spódniczki. Wpatrywała się w matkę szeroko otwartymi oczyma, nie mogła wydusić z siebie ani słowa, bo w gardle nagle urosła jej wielka gula. Usta miała rozdziawione, a na twarz opadły jej kosmyki kasztanowych włosów.
Kayliegh nerwowo obserwował obie kobiety, między którymi teraz tworzyło się coś w rodzaju pola magnetycznego. Wyraz twarzy Dorothei zmienił się z grymasu na triumfalny uśmiech, który ukazywała tylko wtedy, kiedy wiedziała, że jest na wygranej pozycji. Młoda dziewczyna powoli zaczęła kręcić głową, mając nadzieję, że się tylko przesłyszała.

http://img62.imageshack.us/img62/6426/lw2p.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/62/lw2p.jpg/)

Powoli zaczynały wracać jej wszystkie funkcje życiowe i dotarło do niej znaczenie wypowiedzianych przez matkę słów.
- Ja… - wydusiła i potrząsnęła głową. Odgarnęła włosy i wstała z fotela. Naprężyła się jak struna i zrobiła krok w stronę mamy.
Przez jej głowę przeleciała masa myśli naraz, w jednej chwili poczuła jak całe ciało nakazuje jej rzucić się na kobietę, ale zaraz nastąpiła fala rozpaczy. Emocje kumulowały się w niej jak w dziewięciomiesięcznym brzuchu ciężarnej, która zaraz miała oddać poród. Nie wiedziała, co powiedzieć, co zrobić, jak się zachować. Stała tylko i patrzyła szklistymi od łez oczami na kobietę, która dała jej życie tylko po to, żeby je zniszczyć.

Katerina
21.09.2013, 17:01
Bardzo mi się podoba. Śliczne postacie, wygodnie mi się czyta. Podoba mi się, że wprowadzisz nadnaturalne postacie, uwielbiam fantastykę. Po tym "doprawdy?" pomyślałam, że z niej jest taka typowa... wredota. Ale po przeczytaniu reszty dialogów myślę, że Ruri jest spoko. :D Nie podoba mi się jedynie, że to dzieje się w przyszłości.

Yuki
21.09.2013, 17:09
Jest to zamierzone działanie, ale bez obaw. Świat nie będzie za wiele różnił się od naszego, jednak wprowadzę wiele urozmaiceń.

Caesum
21.09.2013, 17:19
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to naprawdę długie zdania, za długie! Oczywiście jest to plus, że starasz się, by opisy były barwne, ale dodajesz do nich tyle detali, podczas gdy można by było je podzielić na mniejsze i całość byłaby bardziej czytelna.

Co do samej akcji, chociaż wiele się nie stało(co też moim zdaniem jest plusem, btw), zainteresowałaś mnie. Przyjeżdża matka, której nikt nie lubi i vice versa, po czym oznajmia, że główna bohaterka wychodzi za mąż - za kogo? Czemu to matka decyduje, nie Ruri(Achun, Pippa, Ruri - co ostatnio taka moda na tego typu imiona?), no i najważniejsze - gdzie w tym miejsce na fantastykę? I kim jest tytułowe "To"? Czyżby mąż Ruri miał być zakrwawionym potworzyskiem?

Zdjęcia bardzo ładne, chociaż przydałby się jakiś anti-aliasing. :P

Królewicz Grudkowego Kosmosu
21.09.2013, 17:32
Świetna fabuła, z lekkością się czyta. Szkoda, że tak mało, ale domyślam się, że będzie więcej odcinków. Poza tym świetne zdjęcia, ale spostrzegłem jeden drobny błąd ortograficzny "kiedy przyjedzie was ojciec.". Nie mogę się doczekać kontynuacji.

Mroczny Pan Skromności
21.09.2013, 17:38
Na wstępie powiem, że początkowo zastananawiałem się nad przeczytaniem tego tekstu, bo pamiętam, co się stało z Twoim poprzednim fotostory :P
Nie mogłem sobie jednak odmówić tej przyjemności.
Już na pierwszy rzut oka widać, że masz nieco większe pojęcie o pisaniu, niż przeciętny użytkownik forum o simach. Opisy zapierają dech, naprawdę. Na mnie robi to o tyle duże wrażenie, że sam mam niemały problem z doborem odpowiednich słów i zawsze w rezultacie powstaje suchy tekst z przewagą dialogów.
Historia również zapowiada się interesująco. Trafiłaś w mój gust - z tego, co wywnioskowałem, będzie to takie "sf/nie-sf" :P Też coś takiego piszę (i to już od paru lat) i staram się, żeby fantastyka nie wysunęła się na pierwszy plan, lecz pozostała tłem dla wydarzeń ;)
Dajesz ciekawe imiona swoim bohaterom :D W ogóle ostatnio w FS zapanowała jakaś moda na dziwne imiona xD
Ode mnie to tyle, przynajmniej na razie.
Tym razem nie uciekaj z forum przed dokończeniem FS :D

Yuki
21.09.2013, 18:10
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to naprawdę długie zdania, za długie!

Osobiście uważam, że nie są one za długie. Nie przepadam za urwanymi, krótkimi zdaniami, ponieważ potem tekst wydaje się niepotrzebnie podzielony. Czyta się tak, jakby oglądało oglądało sie zacinający się film :P.

Zdjęcia bardzo ładne, chociaż przydałby się jakiś anti-aliasing.

Pokombinuję, ale nie należę do świetnych grafików, więc może się skończyć opłakanym efektem. xd

Poza tym świetne zdjęcia, ale spostrzegłem jeden drobny błąd ortograficzny "kiedy przyjedzie was ojciec."

To literówka, ale dziękuję na zwrócenie na nią uwagi.

Opisy zapierają dech, naprawdę.

Awww, miło mi. ^ ^

Trafiłaś w mój gust - z tego, co wywnioskowałem, będzie to takie "sf/nie-sf"

Hihi, zobaczymy, czy masz rację. Myślę, że będzie to w miarę oryginalne.


Dziękuję wszystkim za komentarze, bardzo to doceniam! :)

justinea4
21.09.2013, 18:33
Od razu jak weszłam na forum zaintrygował mnie tytuł twojego FS. Przeczytałam od razu i już czekam na następny odcinek :) Tekst czyta się miło, łatwo i przyjemnie. Ruri prześliczna! Pierwszy odcinek i już tyle niejasności i pytań, o których wspomniał Caesum, ale domyślam się, że nieprędko poznamy na nie odpowiedzi. Uwielbiam tego typu historię, więc na pewno będę często tu zaglądać.

Yuki
21.09.2013, 19:48
Ruri prześliczna!

A dziękuję, wyszła tak, jak sobie to zaplanowałam. ^ ^

Uwielbiam tego typu historie, więc na pewno będę często tu zaglądać.

Bardzo mnie to cieszy! :)

Malfurion
22.09.2013, 10:55
Malo sie dzieje jak to zwykle w 1 odcinku, ale moze byc ciekawie. Fajne opisy i nie uwazam, by zdania byly przydlugie. Sam tytul FS jest dosc intrygujacy, bo nie jest jednoznaczny. Zdjecia ladne, nie mam do czego sie przyczepic :)

Lira
23.09.2013, 17:27
Zazwyczaj nie przepadam za fabułą osadzoną w przyszłości, ale czytając Twoje FS nie poczułam w związku z tym żadnej niechęci. Profesjonalny tekst czyta się miło niezależnie od czasu akcji. Rozbudowane opisy, dużo porównań, a do tego trzymanie się zasad języka polskiego - trafiłaś w moje upodobania :)
W kwestii zdjęć jestem wierną fanką Caesum, więc mam wysokie wymagania, a Twoje zdjęcia mi się podobają, oznacza to, że muszą być co najmniej ładne :P
Rok 2043, a córka jest wydawana za mąż przez rodziców? Mam nadzieję, że Ruri będzie się ostro buntować! :D Podoba mi się. Bardzo :)

Diana
23.09.2013, 17:54
Na początku byłam tak jakoś sceptycznie nastawiona, ale po przeczytaniu fragmentu spodobało mi się. :)
FS jest w przyszłości, oryginalnie :D
Matka Ruri wyszła Ci pięknie. <3
Zdjęcia ładne, wszystko fajne. :D
Czekam na kolejną część! :)

Volturia
24.09.2013, 02:09
Kuurcze kiedy ostatnio uznałam że tekst jest naprawdę na poziomie i jest bardzo dobry... to hm nie pamiętam ;) do tego świetne zdjęcia! ( chyba zacznę dogłębniej dociekać czemu trójka mi się chrzani -wyłącza xd)
Przeciwnie jeśli chodzi o Alexandre uwielbiam historie z przeszłości - szczególnie XX wiek i Starożytność. Czasy nieterazniejsze - trafione w dziesiątkę.
Szczerze mówiąc gdy zobaczyłam kobietę na drugim screenie, miałam nadzieje że to
Ruri - oschla i cyniczna młoda, jakby zmelanzowana xd kobieta. Po prostu postać jej mamy ma klimat, który by mi do niej bardzo pasował jako głównej bohaterki (?), jaka szkoda :c
Może i pierwszy odc ale widzę już mojego faworyta wśród nowych FS. Czekaaaam :)

Searle
24.09.2013, 12:21
Tytuł mnie bardzo zaciekawił. Na tekście nie zawiodłam się, a Twoi bohaterowie są prześliczni. Jestem ciekawa losów dziewczyny i jej rodziny, no i czekam na "TO" coś :)

Yuki
25.09.2013, 11:12
Przeciwnie jeśli chodzi o Alexandre uwielbiam historie z przeszłości - szczególnie XX wiek i Starożytność. Czasy nieterazniejsze - trafione w dziesiątkę.


Hihi, to jest w przyszłości. :P Niedalekiej, ale jednak.


Dziękuję wszystkim baaaardzo serdecznie za komentarze, naprawdę cieszy mnie to, że opowiadanie Was zaciekawiło! :D

Volturia
25.09.2013, 12:37
Zrobiłaś mi nadzieję na następny odcinek juz a tu tylko komentarz na moja głupote :(
LOOOOOOOOOOL, wzmianki o barokowych meblach, wystrój wnętrza, służba w stylu typowo staroangielskim.. HOW FUTURE? xd :P ciekawe

Yuki
27.09.2013, 16:42
Rozdział 2

- Jak moja własna matka mogła mi to zrobić! - Ruri niemal krzyczała. – I to wszystko tylko dla pieniędzy! Przecież nie żyjemy w jakimś 1800 roku! Kto w tych czasach decyduje o zamążpójściu dzieci!
Dziewczyna kipiała ze złości. Szła szybkim krokiem przed siebie, nawet nie zwracając uwagi na to, gdzie zmierza. Kayleigh ledwo za nią nią nadążał, musiał co pewien czas dobiegać do pędzącej siostry.
- Ruri, posłuchaj – wysapał błagalnym tonem, ale dziewczyna nie zwróciła na niego nawet najmniejszej uwagi. - Siostra! – jęknął, ale bezskutecznie. – Zatrzymaj się do jasnej cholery!

http://img19.imageshack.us/img19/2744/0dai.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/19/0dai.jpg/)

Ruri gwałtownie stanęła w miejscu i odwróciła się na pięcie.
- No słucham! – wydarła się na całe gardło, podchodząc do chłopaka na zaledwie pół metra, wściekle gestykulując rękoma. Ludzie na ulicy zaczęli odwracać głowy w ich stronę. - Mam nadzieję, że masz coś ważnego do powiedzenia, bo akurat tak się składa, że za parę tygodni wychodzę za mąż za kogoś, kogo nigdy nie widziałam! I to tylko dla pieniędzy! Phi! Jakby moja matka nie była wystarczająco bogata! – Wykonała gest ręką, który mógł oznaczać wszystko albo nic. – Więc proszę bardzo, jeśli to coś ważnego, mów!
- Przestań. – Kay chwycił rozpaloną do wściekłości siostrę za szczupłe ramiona i mocno zacisnął na nich dłonie. Spojrzał na nią z błagalnym wyrazem spod burzy czarnych włosów i obserwował każdy ruch mięśni na twarzy siostry. – Coś wymyślimy. Tylko proszę, posłuchaj mnie.
Dziewczyna przygryzła dolną wargę i spuściła wzrok. W jednym momencie cała wściekłość uleciała z niej, jak z przebitego balonika. Wycieńczona nadmiarem emocji poczuła, jak tył gardła zaczyna ją piec, a do oczu napływają łzy. Pierwszy raz czuła się bezradna.
- Kay – powiedziała cichym głosem i mocno zacisnęła powieki, żeby osuszyć oczy. Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, pozostawiając smugę rozmazanego tuszu. – Ja nie wiem co mam robić.
Czarnowłosy otulił siostrę ramionami i mocno przycisnął ją do klatki piersiowej. Pozwolił, by rozpłakała się na jego koszulę i odczekał, aż łkanie minie. Znał Ruri, wiedział, że nie wybaczyłaby sobie, gdyby ktoś widział jak płacze, dlatego już po chwili rodzeństwo stało naprzeciw siebie, jedno ze słabym uśmiechem, a drugie z rozmazanym makijażem i ściągniętymi mięśniami twarzy.

http://img692.imageshack.us/img692/5394/7xny.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/692/7xny.jpg/)

Dziewczyna otarła oczy wierchem dłoni i dostrzegając na niej czarne smugi skrzywiła się.
- Pewnie wyglądam kwitnąco. – Zaśmiała się, ale to wcale nie był radosny śmiech. – Może jak Christian mnie zobaczy w takim stanie, to odechce mu się ślubu.
Kayleigh ściągnął brwi i odwrócił wzrok, nerwowo zaciskając usta. Przeciągnął wzrokiem po przejeżdżającym srebrnym Nissanie, za wszelką cenę starając się uniknąć spotkania oczu siostry.
- Kay? – zapytała się z nutą niepokoju w głosie, przechylając głowę. Kosmyk kasztanowych włosów opadł jej na buzię, ale odgarnęła go niezdarnym ruchem ręki. Jej niegdyś idealnie wyprasowana koszula wystawała niedbale ze spódniczki, ale dziewczyna wydawała się tego nie zauważać. Była skupiona na wypowiedzi brata, czekając z niepokojem wymalowanym na twarzy, aż raczy na nią spojrzeć.
- Eee – wydukał, nadal nie patrząc na Ruri. Spoglądał na ulicę, po której co chwilę przemykało pędzące auto. Od ich przyciemnianych szyb odbijały się nieliczne wątłe promienie słoneczne, którym udało się przedostać przez dżunglę betonowych wieżowców, niosąc ze sobą dość niepewną zapowiedź ciepłego lata.
Przeciągnął dłonią po żuchwie i wydał z siebie ciche, przeciągłe stęknięcie. Zapadnięte oczy wydawały się wciskać w jego czaszkę bardziej niż zazwyczaj, tworząc sporych rozmiarów sine worki pod oczami.
- To nie nasza matka wymyśliła sobie ten ślub – wypalił, a z jego płuc uleciało powietrze. Klatka piersiowa zapadła się, a zgarbiony Kayleigh zaczął wpatrywać się w swoje białe mokasyny.
- Co?! – Ruri wybałuszyła oczy.

http://img51.imageshack.us/img51/8442/lrym.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/51/lrym.jpg/)

Cały czas myślała, że Dorothea postanowiła wydać ją bezsprzecznie za mąż, żeby otrzymać część dochodów rodu Holmesów. Żeby mieć jeszcze większe wpływy w New Crown. Żeby patrzeć, jak córka do końca życia męczy się z niekochanym mężem, płodząc mu czwórkę rozwydrzonych dzieci i nie mogąc nic na to poradzić.
Kayleigh przygryzł środek policzka, co nadało mu wygląd zagubionego dziecka. Był od Ruri młodszy o dwa lata, ale sprawiał wrażenie, jakby dzieliło ich co najmniej pięć lat różnicy.
- Christian Holmes – powiedział – to dziedzic rodu Holmesów.
- Wyjątkowo odkrywcze – zirytowała się, przewracając oczami.
- Nie o to mi chodzi – rzucił, oglądając się za przechodzącym obok mężczyzną o siwych włosach, niosących pod pachą sporych rozmiarów teczkę. Znów spojrzał na Ruri. – Przecież wiesz, że jest to najbardziej wpływowa rodzina w New Crown. To miasto jest praktycznie na rozkazy tych ludzi. My należymy tylko do bogatszej szlachty, a na twoje nieszczęście w żadnej ze szlacheckich rodzin, jakieś dwadzieścia lat temu, nie urodziła się żadna dziewczynka. Więc co postanawia Holmes?
- Poślubić najbogatszą młodą kobietę, czyli…
- Czyli ciebie – podsumował.
Ruri wciągnęła duży haust powietrza nosem.
- Ale nie mogą zmusić człowieka, aby wziął z kimś ślub, prawda? – W jej głosie czaił się niepewny ton.
Na czoło Kay’a wstąpiła podłużna zmarszczka. Po chwili milczenia wskazał siostrze głową najbliższą ławkę i dał znak, żeby na niej usiedli.
- No właśnie o to chodzi, że mogą… - Kay zaczął wyłamywać sobie palce u dłoni. Widząc minę siostry zaczął się tłumaczyć. – Pamiętasz te historie o nieudanych eksperymentach naukowych w 2013 roku, kiedy pod wpływem toksycznych oparów i zmutowanego wirusa grypy typu C większość pracowników ośrodka badawczego zachorowało na nieznaną dolegliwość powodującą mutacje ciała?
Dziewczyna potwierdziła skinieniem głowy. Nie rozumiała tylko, co to miało wspólnego z pozycją Holmesów w New Crown.
Kay kontynuował.
- To był początek epidemii grypy, po której na świecie zaroiło się od mutantów. Mordowali wszystko, co stanęło im na drodze, kradli, gwałcili, podpalali, dochodziło nawet do aktów kanibalizmu.
- No tak, ale to było jakieś dziesięć lat temu – wtrąciła Ruri. – Zresztą nadal nie rozumiem do czego zmierzasz.
- Poczekaj aż skończę, wtedy zrozumiesz. – Kay spojrzał na nią twardym wzrokiem. – Właśnie to próbowałem ci wczoraj powiedzieć, ale nasza matka mi przerwała. Na czym to ja… Ach, początek epidemii. No więc przez wiele lat ludzie nie mogli poradzić sobie z odpieraniem ataków mutantów. New Crown było wówczas jedynym bezpiecznym miastem i tutaj właśnie ukształtował się ruch oporu, których członków nazwano osobliwie Strażnikami.
Po drugiej stronie drogi, na chodniku, zgromadziła się mała grupka ludzi. Trzy, może cztery osoby, Ruri nie zdążyła dostrzec ilu dokładnie, bo widok zasłonił jej przejeżdżający autobus. Kiedy ten oddalił się na ulicy został tylko jeden mężczyzna, który ze znużeniem wymalowanym na twarzy opierał się o ścianę budynku. Dziewczynę przeszył zimny dreszcz, kiedy dostrzegła, że ciemne, lekko przymrużone oczy nieznajomego są wpatrzone prosto w jej stronę.

http://img845.imageshack.us/img845/1333/baxl.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/845/baxl.jpg/)

Szybko odwróciła głowę i skupiła się na opowieści brata.
Właśnie mówił o tym, jak Strażnicy wyłapali i wymordowali niemal wszystkich mutantów.
- … Przez pewien czas wydawało się, że sytuacja została opanowana, ale wraz ze spadkiem zainteresowania wymierającymi wtedy potworami, Strażnicy zaczęli się wykruszać, wracać do swoich rodzin, prowadzić normalne życie. Nikt nie spodziewał się, że kolejna fala mutantów zaleje New Crown, które do tamtej pory było ostoją wolną od zdeformowanych pokrak. I wtedy – Kay zrobił zaciętą minę – za stery chwyciła rodzina Holmesów. W zamian za przejęcie władzy w całym mieście oznajmili, że zajmą się potworami. I rzeczywiście, do niedawna nie słyszało się o żadnych mutantach, aż do tego nieszczęsnego ataku przy Sparrow’s Point, o którym wcześniej wspomniałaś.
Ruri raz jeszcze zwróciła się w stronę drugiej strony ulicy. Mężczyzna o jasnobrązowych włosach stał, niewzruszony, nadal złowieszczo przyglądając się dziewczynie.
- Teraz mutanci są ich kartą przetargową… - opowiadał dalej.
Dziewczyna nie była w stanie dalej go słuchać, bo czuła na sobie ciężar obcego wzroku. Wszechogarniający lęk pochwycił ją w swe ostre szpony i wbijał się we wnętrzności, jak zimne sztylety.
- Ale najciekawsze jest to, ze nikt nie wie jak pozbyli się mutantów. I tu właśnie zaczyna się robić ciekawie, bo odkryłem…
- Kay. – Dziewczyna pociągnęła brata za rękaw beżowego swetra, ignorując opowieść. – Czy możemy już iść?
Kayleigh spojrzał na siostrę zdziwiony. Lekko otwarte usta i podniesione brwi świadczyły o tym, że nie spodziewał się takiej reakcji na swoją opowieść. Przez chwilę tylko patrzył na Ruri, ale zaraz lekko potrząsnął głową.
- Myślałem, że chcesz się dowiedzieć dlaczego musisz poślubić Christiana. Właśnie miałem dochodzić do puenty.
Ruri kilka razy wskazała oczami drugą stronę ulicy, dyskretnie informując brata o co jej chodzi. Ten na początku nie wiedział co siostra miała na myśli, ale gdy dostrzegł tajemniczego mężczyznę patrzącego w ich stronę, rysy jego twarzy wyraźnie stężały. Podrapał się tyle głowy i wskazał siostrze gestem, żeby się stąd wynosili.

Lira
27.09.2013, 19:32
Ej, tak nie wolno! Ja się wciągnęłam, czytam z zapartym tchem, a tu nagle koniec! Serio, aż chwilę wpatrywałam się w ekran ze zdumienia :P
Ciekawie pomyślana, niebanalna fabuła. Zamiast prostych rozwiązań z odcinka na odcinek, mnożące się zagadki, co podtrzymuje, a nawet zwiększa apetyt. Przynajmniej mój. Co tu dużo mówić, ja chcę dokładkę :D

Yuki
27.09.2013, 19:41
Hihi, wszystko w swoim czasie! :D
Dziękuję na komentarz, mam nadzieję, że reszta będzie tak samo wciągająca.

Caesum
27.09.2013, 19:43
Kayleigh ledwo nad nią nadążał, musiał co pewien czas dobiegać do pędzącej siostry.
Za nią.
- Ale nie mogą zmusić człowieka, aby wziął z kimś ślub, prawda? – W jaj głosie czaił się niepewny ton.
Jej.

A zaczynało się tak sielankowo, zaaranżowane małżeństwo, ataki na Sparrow's Point, aż tu nagle mutanty i wirusy! Będzie się działo! Przyznam szczerze, że ten kawałek bardzo kojarzy mi się z(obecnie w niełasce) Resident Evil. Mam jednak nadzieję, że poprowadzisz to jakoś zgrabnie i sensownie. Zastanawia mnie też, jak dalej poprowadzisz akcję. Czy mutanty to zaledwie tło potrzebne do zarysowania świata i akcji właściwej, czy może odegrają główną rolę? Mam nadzieję, że nie skończy się to na ratowaniu świata przed złem(chyba, że w jakiś oryginalny sposób, wtedy czemu nie!), bo widzę tu potencjał. :P Cóż, czekam z niecierpliwością na następny odcinek, chcę wiedzieć, jaki kierunek obierzesz! :D

Zdjęcia bardzo ładne. Tła robisz na zasadzie tapet w grze, czy dodajesz w photoshopie?

Yuki
27.09.2013, 19:50
Mam nadzieję, że nie skończy się to na ratowaniu świata przed złem(chyba, że w jakiś oryginalny sposób, wtedy czemu nie!), bo widzę tu potencjał.

Ratowanie świata? Eeee, nie moje klimaty, więc z góry powiem, że aż tak ambitnie nie celuję. :P

Zdjęcia bardzo ładne. Tła robisz na zasadzie tapet w grze, czy dodajesz w photoshopie?

Różnie, ostatnie to zwykłe zdjecie, bez żadnego tła, pierwsze photoshop, a dwa środkowe to tapeta.

Dzięki za komentarz! :)

Volturia
28.09.2013, 02:22
hm, tak.. zdecydowanie wolalabym akcje w 1800 niż 2023 roku :c
mutantów oczywiście nie idzie się spodziewać, wiec jestem zdziwiona. Również oczywiście zaciekawiona jak to się rozwinie dalej, najważniejsze: czy ślub się odbędzie.
Ładny odcinek, mimo ze rozmowa bohaterow rozgrywa sie w jednym miejscu. Na spokojnie, zdjęcia dodaja uroku. Może było to poruszane, ale nie zidentyfikowałam postaci blondyna.
Czekam na nastepna czesc :)

Searle
28.09.2013, 09:46
Czyli mutanty. Jak dla mnie mogą być :) Ciekawie to obmyśliłaś. Zobaczymy jak dalej pokierujesz akcją.

Dziewczyna otarła oczy wierchem dłoni - wierzchem

Zdjęcia ładne, ale przyczepię się, że na jednych Ruri ma rozmazany makijaż, a na następnym już poprawiony. Nawet jak wytarła go ręką, to powinien być rozmazany.

Agor-ia
28.09.2013, 16:04
Przeczytałam pierwszy odcinek, jest ok, zostawił we mnie taką myśl "ciekawe, co będzie dalej". Na pewno w wolnej chwili zabiorę się za ciąg dalszy.
Kilka uwag:

- gdzieś w rozmyślaniach Ruri o rodzicach pojawia się wielokrotnie złożone zdanie-mutant. Brrr.

- poduszki z gęsim pierzem?? Ok, to pisarz kreuje rzeczywistość i ma prawo robić to po swojemu, ale jednak przy czytaniu poczułam zgrzyt w głowie. Te wszystkie roztocza, bue. Już współcześnie mało kto na takich poduszkach śpi, a za 35 lat to już nikt nie będzie o nich pamiętał... No, może pracownicy muzeów etnograficznych ;)

- "zapytała beznamiętnym głosem, wyprutym z wszelkich emocji" - myślę, że czytelnikowi nie trzeba wykładać wszystkiego jak krowie na rowie i spokojnie by wystarczyło "zapytała beznamiętnym głosem".

- "Na wysokości klatki piersiowej ubranie rozchodziło się, sprawiając wrażenie, jakby zamek błyskawiczny zaraz miał oderwać się od reszty materiału." - to w sumie raczej drobnostka, ale według mnie powinno być "...oderwać od materiału". Zamek błyskawiczny nie jest materiałem, tylko jest wszyty w materiał. Mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi :P

- "– Eee, poza tym ostatnio odkryłem coś dziw…
- Ruri, Kayleigh – brat nie zdążył dokończyć, ponieważ u stóp schodów czekała na nich wysoka, szczupła kobieta o kasztanowych włosach, upiętych w staranny kok. Ubrana była w obcisłą granatową sukienkę, która ostentacyjnie eksponowała wszystkie krągłości ciała matki."

Trochę niezgrabnie mi to brzmi. Jest urwana wypowiedź brata, potem mówi matka (o czym czytelnik z początku nie wie), a potem jest wyjaśnienie do słów brata... Można by to napisać inaczej. Np.

– Eee, poza tym ostatnio odkryłem coś dziw…- brat nie zdążył dokończyć zdania.
- Ruri, Kayleigh – u stóp schodów czekała itd...

Albo

– Eee, poza tym ostatnio odkryłem coś dziw…
- Ruri, Kayleigh – przerwała mu wysoka, szczupła kobieta...

To takie przykłady na szybko, pewnie też nie są doskonałe, ale chciałam tylko pokazać w czym rzecz.

- "Emocje kumulowały się w niej jak w dziewięciomiesięcznym brzuchu ciężarnej, która zaraz miała oddać poród." - w brzuchu ciężarnej raczej rozpycha się płód, a nie kumulują emocje ;) No i nie jestem przekonana do tego "oddawania porodu". Wiem, że położnik "odbiera poród", ale czy w takim razie kobieta go "oddaje"? Nie spotkałam się dotąd z takim sformułowaniem.

Ale odcinek mi się podobał, żeby nie było, że tylko krytykuję ;) Czy Ruri jest pełnym imieniem głównej bohaterki? Tak z ciekawości pytam, bo mam kotkę Sayuri i czasami wołam na nią właśnie Ruri ;P

Muffshelbyna
28.09.2013, 16:50
Bardzo mi się podoba! Cx
Tytuł niby prosty, krótki, ale za to intrygujący. Zaciekawia, czym może być owe ,,to''.
Oba rozdziały świetne, napisane bardzo ładnym językiem. Jak dla mnie długość zdań idealna, opisy piękne, a jedyne, co mi się rzuciło w oczy (oprócz drobnych literówek):

Wypuściła powietrze nosem, by zaraz zaczerpnąć spory haust powietrza.

Nie lepiej by brzmiało ,,by zaraz zaczerpnąć jego spory haust''? :D

Ruri jest bardzo ładna, jej matka zresztą też. Kay pod względem urody mi się nie podoba, ale wydaje się być ciepłym, miłym chłopakiem, może trochę zbyt wrażliwym. :P
Zaciekawia mnie wątek mutantów, choć osobiście średnio przepadam za takimi klimatami.
Fotki są bardzo ładne, każda dopracowana, radziłabym tylko bardziej dopracować tekst, bo jednak te literówki cały czas się przewijają. :D

W każdym razie FS i tak jest świetne i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg. :)

Yuki
28.09.2013, 18:12
hm, tak.. zdecydowanie wolalabym akcje w 1800 niż 2023 roku :c

Jedyne, co mogę zrobić, to napisać tak dobry tekst, zeby i przyszłość okazała się idealnym czasem na fs. Postaram się, żeby równie się spodobało. :D

Zdjęcia ładne, ale przyczepię się, że na jednych Ruri ma rozmazany makijaż, a na następnym już poprawiony. Nawet jak wytarła go ręką, to powinien być rozmazany.

Ehehehe, wiedziałam, że ktoś zauważy :P.

Czy Ruri jest pełnym imieniem głównej bohaterki?

Tak, to jest pełne imię. ;)

W każdym razie FS i tak jest świetne i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.

Dziękuję bardzo! Miło słyszeć.

Katerina
28.09.2013, 18:56
Bardzo fajne zdjęcia. Nosz, kurde! A miałam taką nadzieję, że pozwolisz nam dojść do końca opowieści Kaya. (Jak to się właściwie odmienia? :D). Fajnie wymyśliłaś tą opowieść o mutantach, zaciekawiła mnie. Kilka błędów się wkradło, ale to już jest wymienione wyżej, a ja sama dopiero je zauważam po przeczytaniu wszystkich komentarzy, bo nie zwracam na nie uwagi podczas czytania tekstu. :) Rany, ile ja bym dała za dłuższe odcinki...:O

Yuki
28.09.2013, 19:00
Właśnie ostatnio tak sobie myślałam, że warto by było zrobić nieco dłuższe, ale nie wiem na ile moi czytelnicy są wytrzymali :P.
W każdym razie dziękuję za komentarz!

Agor-ia
29.09.2013, 19:35
Uwagi na świeżo po drugim odcinku:

"o zamążpójściu dzieci!" - jeśli uwzględniasz małżeństwa homo, to ok, a jeśli nie, to powinno być córek zamiast dzieci ;)

"- Siostra! – jęknął, ale bezskutecznie. – Zatrzymaj się do jasnej cholery! " - pogrubienie wg mnie zbędne

"jak córka do końca życia męczy się z niekochanym mężem, płodząc mu czwórkę rozwydrzonych dzieci " - lepiej by brzmiało "z mężem, którego nie kocha". "Niekochany mąż" brzmi tak, jakby to właśnie mąż był tym biednym w małżeństwie ;) No i to mężczyzna płodzi dzieci.

"Ruri wciągnęła duży haust powietrza nosem. " - nie można wziąć haustu powietrza nosem.


Poza tym - podoba mi się, akcja rozwija się w dobrym tempie. Jak dla mnie długość odcinków jest dobra, ale ja akurat lubię takie uczucie niedosytu i oczekiwanie na ciąg dalszy ;) Poza tym historie na forum czytam raczej z doskoku, więc taki ep na jeden kęs jest w sam raz dla mnie :) Mam swoje domysły co do tego, co będzie dalej, ale nie będę ich zdradzać. Nie chciałabym popsuć komuś lektury ;)

Yuki
04.10.2013, 23:01
Rozdział 3

Szli przez chwilę w milczeniu coraz bardziej zatłoczonymi ulicami miasta. Obok nich przechodzili ludzie spieszący się na autobusy, niektórzy przeciskali się z niezmordowaniem wymalowanym na twarzach do stojących przy chodnikach taksówek, kurczowo trzymając w dłoni kubki z parującą kawą. Inni ze skupieniem rozmawiali przez telefon, równocześnie wściekle gestykulując na biedne staruszki, które za wolno się poruszały. Mijając budkę z kawą, Ruri spojrzała przez ramię, by upewnić się, czy mężczyzna przypadkiem za nimi nie idzie. Poczuła dziwne mrowienie w brzuchu, kiedy stwierdziła, że nieznajomy zapadł się pod ziemię, pochłonięty przez tłum ludzkich ciał.
Odwróciła się i bez słowa podążyła za bratem. W pewnym momencie potknęła się o nierówną płytę chodnika i na chwilę straciła go z oczu. Jedna z balerinek zsunęła jej się z pięty, więc przystanęła, by ją nałożyć. Oparła się ręką o latarnię, wołając za Kay’em, aby na nią poczekał, lecz kiedy podniosła się, przed jej oczyma falowała tylko bezkształtna masa ludzkich ciał.
- Kay! – zawołała, ale brata nigdzie nie było widać. Pewnie nie zauważył jak się zatrzymała i dopiero teraz sobie to uświadamia. Musi czekać gdzieś za rogiem.
Dziewczyna przeczesała dłonią zadbane włosy i wyprostowała się, dodając swojej postawie nieco podniosłości. Ruszyła w tłum, obdarzając morderczym wzrokiem każdego, kto ośmielił się jej zajść drogę.

http://img13.imageshack.us/img13/6242/v3oy.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/13/v3oy.jpg/)

Ściągnęła brwi, a na jej czoło wstąpiła podłużna zmarszczka, kiedy przysadzista kobieta w średnim wieku uderzyła Ruri łokciem w brzuch.
- Ekhm – odchrząknęła i odwróciła się w stronę nieznajomej. – Proszę uważać, jak pani idzie.
Ta zaczęła mamrotać coś pod nosem i nie zwracając uwagi na Ruri, ruszyła dalej w dół ulicy. Poirytowana dziewczyna postanowiła wrócić do domu bez uprzedniego znajdowania brata. Żałowała, że w ferworze emocji nie zabrała ze sobą torebki, a przynajmniej telefonu, bo mogłaby zadzwonić po limuzynę.
Po przejściu jednej przecznicy skręciła w lewo, w stronę najmniej zatłoczonej dzielnicy, do której swego czasu nie dotarły fale stworzeń zarażonych wirusem, zagnieżdżając się w najciemniejszych zaułkach miasta, jak niemal niemożliwe do wytępienia karaluchy. Odczekała chwilę na światłach i ruszyła dalej przez pasy, nie zwracając uwagi na auta zatrzymujące się na czerwonym świetle. Była skupiona na swoich myślach, które dziko gnały od matki, przez Christiana, po nieznanego mężczyznę na ulicy. Skoro jej matka nie postanowiła wydać jej za maż, to musiała to być rodzina Holmesów, która ją do tego zmusiła. Ale Dorothea nigdy by tego nie dała po sobie poznać, zostawała ukryta pod maską obojętności i wyższości, żeby przypadkiem nie pokazać innym jaka jest naprawdę.
Ruri została nagle wyrwana z zamyślenia, usłyszała donośny pisk opon gdzieś po lewej stronie. Obróciła się gwałtownie i spostrzegła pędzącego w jej stronę wielkiego, czarnego Suva. Zamarła.
Spod opon auta wydobył się gęsty dym, kierowca zaczął wściekle manewrować kierownicą, co spowodowało, że pojazd zaczął niebezpiecznie kolebać się na boki. Ludzie na ulicy przystanęli, by z przerażeniem obserwować całą sytuację. Każdy w oszołomieniu patrzył, jak na ich oczach miała dokonać się masakra. Kilka osób zaczęło krzyczeć i biec w stronę Ruri, ale ta stała w osłupieniu, nie mogąc wykonać żadnego ruchu.

http://img62.imageshack.us/img62/4186/pbfh.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/62/pbfh.jpg/)


Suv był coraz bliżej. Teraz dzieliło go od dziewczyny zaledwie parę metrów, ale dystans cały czas nieubłaganie się zmniejszał. Choć cała sytuacja trwała zaledwie parę sekund, Ruri wydawało się, że stała na pasach całe wieki. Widziała wszystko w zwolnionym tempie, pędzące auto, krzyczących ludzi, innych kierowców wysiadających z przerażeniem ze swoich samochodów. Ale w środku czuła tylko pustkę. Niemoc ogarnęła całe jej ciało, paraliżując kończyny. Dziewczyna zdołała tylko zacisnąć powieki i schować głowę w ramiona.
W jej nozdrza uderzył nieprzyjemny zapach spalenizny, zaczęła się krztusić, ponieważ dym drażnił jej gardło. Otworzyła wilgotne od łez oczy i zobaczyła przed sobą stojącego bokiem czarnego Suva. Wykrztusiła z siebie tylko ciche stęknięcie i położyła drżąca dłoń na piersi. Jej serce biło jak szalone, zupełnie jakby chciało wydrzeć się ze środka. Zrobiła kilka głębokich oddechów i trochę się uspokoiła.
Ze środka samochodu wysiadł średniego wzrostu mężczyzna w garniturze z twarzą poprzecinaną pajęczyną drobnych zmarszczek. Podbiegł do Ruri i chwycił jej ramię.
- Nic pani nie jest? – zapytał; w jego głosie czaił się strach.
Ruri pokręciła głową.
- Najmocniej panią przepraszam! – zaczął się tłumaczyć. – Ja… ja nie widziałem!
- Jestem pewna, że pan nie widział – odcięła się, jednak jej głos nieco drżał. – Może czas sprawić sobie okulary?

http://img20.imageshack.us/img20/9638/eiof.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/20/eiof.jpg/)


Ludzie zbiegli się, tworząc wokół nich nieprzerwany krąg. Każdy coś mówił, wykrzykiwał, pytał się czy ktoś jest ranny. Ruri odgoniła ich machnięciem ręki.
- Wszystko w porządku – rzuciła, rozmasowując sobie skronie. – Może z wyjątkiem spostrzegawczości tego pana.
Tłum powoli rozpierzchnął się stymulowany nieprzerwanymi klaksonami przejeżdżających drugim pasem aut. Każdy kierowca zwalniał, by rzucić okiem na wypadek, jednak po stwierdzeniu, iż nikt nie został ranny, ani żaden samochód zmasakrowany, odjeżdżał z piskiem opon.
- Naprawdę przepraszam! – mężczyzna kontynuował. – Mogę panią podwieźć, proszę mi tylko powiedzieć, gdzie pani zmierzała. Paliwa mi starczy stąd do Forest Hill.
- Szkoda, że uwagi na przechodniów panu nie starczyło – zirytowała się.
- Nalegam – ciągnął, ignorując niemiłe uwagi. – Gdzie tylko sobie…
- Downs Road 46 – przerwała mu, ruszając w stronę tylnego siedzenia. – Proszę tylko nie przejechać żadnego człowieka.
Ruri, nadal słysząc w uszach przenikliwy pisk opon, wślizgnęła się na miejsce za kierowcą i zatrzasnęła za sobą drzwi. Oparła głowę, która zaczęła jej niemiłosiernie ciążyć, o zagłówek i głęboko westchnęła.
- Ładny dzień – usłyszała po swojej prawej. Podskoczyła na siedzeniu, bo wsiadając nie zauważyła, że ktoś siedział po drugiej stronie samochodu. Odwróciła się, a serce jej zamarło.
Obok, z tajemniczym uśmiechem czającym się na ustach i ze skrzyżowanymi nogami wpatrywał się w nią mężczyzna, którego zauważyła wcześniej na ulicy. Jej dłoń powoli powędrowała w stronę klamki, jednak zanim tam dotarła, jej uszu doszedł dźwięk zamka automatycznego. Śniadanie podeszło jej do gardła.
- Nie ma takiej potrzeby, żebyś teraz wysiadała – powiedział nieznajomy spokojnym głosem i zaśmiał się. Było w tym śmiechu coś obłąkanego, coś nienormalnego. – Im wcześniej się poznamy, tym więcej czasu będę mógł spędzić z panną młodą.
- Ty… - wykrztusiła. Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Wcisnęła się w drzwi auta, odsuwając się od mężczyzny możliwie jak najdalej. W plecy wbijała jej się klamka.
- Jestem Christian Holmes – przedstawił się, a na jego usta znów wkradł się ten złowieszczy uśmiech. – Jak mniemam Ruri Byron.
Dziewczynie wydawało się, że śni. Patrzyła na blondyna w osłupieniu, śledząc każdy ruch jego mięśni twarzy. Ciemne oczy miał lekko przymrużone, co sprawiało, że w kącikach powstały malutkie zmarszczki. Białe, proste zęby, idealnie ułożone włosy oraz nienaganne uprasowana koszula świadczyły o pozycji majątkowej mężczyzny. Nie był to zwyczajny mieszkaniec New Crown.
- Lars, możesz ruszać – powiedział, nie odrywając wzroku od Ruri. – Zdaję mi się, że nie mieliśmy za dobrego początku znajomości.
Dziewczyna nie była w stanie wykrztusić ani słowa. Patrzyła tylko na Christiana z lekko otwartymi ustami.
- Starałem się nawiązać z tobą kontakt wzrokowy – powiedział – tam na ulicy. Ale widocznie źle dziś ułożono mi fryzurę, ponieważ uciekłaś jak tylko mnie zauważyłaś.
Przeczesał blond włosy szczupłymi palcami i uśmiechnął się, zagryzając wargę. Jego wzrok stał się bardziej miękki, już nie patrzył na Ruri jak na nieznajomą. Rozkoszował się jej widokiem.

http://img109.imageshack.us/img109/8086/sjqw.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/109/sjqw.jpg/)

Dziewczynę zmroziło, próbowała jeszcze bardziej wcisnąć się w drzwi.
- Myślę, że to nie o fryzurę chodziło – wydusiła, wpatrując się w usta mężczyzny, wygięte w złowieszczy łuk.
- Hmm – zamyślił się. – To o co chodzi? Źle wyprasowana koszula? Wiedziałem, że powinienem ją przebrać. – Delikatnie przejechał dłońmi po swojej piersi, chcą wyprostować fałdy materiału. – A może nie chodzi o koszulę? Możesz mi przecież powiedzieć, niedługo będziesz moją żoną.
Blondyn mówił to tak spokojnie, jakby małżeństwo z nieznajomą osobą było na porządku dziennym, jakby opowiadał jakąś nieznacząca historię przy porannej kawie.
- Dlaczego to robisz? – zapytała twardo, w końcu się przełamując. W środku łkała jak małe dziecko, ale postanowiła nie dawać po sobie tego poznać. Nie teraz. Nie jemu.
- Ależ Ruri – wypowiedział to imię przeciągając samogłoski. – Czyż to nie jest oczywiste? – Znów się zaśmiał, a jego głos wydawał się mieć nienaturalny dla mężczyzny wysoki ton. – Robię to, bo mogę. Mam pieniądze, władzę, a teraz także i ciebie.
- W takim razie dlaczego ja? Mogłeś wybrać każdą kobietę w New Crown.
- Och, to proste. – Machnął ręką. – Jesteś jedyną tak silną kobietą, która mogłaby godnie mnie reprezentować, jako moja prawa ręka.
- Jak…?
- Wiem o tobie wszystko – przerwał, spodziewając się jakie Ruri chciała zadać pytanie. – Wiem, że na dziesiąte urodziny dostałaś psa, ale musiałaś go oddać, bo okazało się, ze masz uczulenie na sierść. Wiem, że na koniec szóstej klasy nie dostałaś świadectwa z wyróżnieniem i musiałaś całe wakacje chodzić na dodatkowe zajęcia. – Dziewczyna słysząc te wszystkie rzeczy poczuła, jakby żelazna pięść zaciskała się na jej wnętrznościach. Miała ochotę zniknąć, wyparować, byleby dalej nie słuchać Christiana. - Wiem, że nie lubisz jak truskawki w czekoladzie są pozbawione listków, bo irytujesz się, że pobrudzisz sobie palce. Wiem, że nie boisz się wyrażać swojego zdania, nawet swoim rozwiedzionym rodzicom. Wiem, że ponad życie kochasz swojego brata, nawet jeśli tego nie okazujesz. Wiem również, że nawet gdybym teraz otworzył ci drzwi, nie wysiadłabyś i pojechała dalej ze mną.
Ruri poruszyła się niespokojnie.
- Skąd to niby możesz wiedzieć? – wypaliła, pozwalając zapanować nad sobą swoim emocjom.
- To dość zabawne – stwierdził i lekko przymrużył ciemne oczy. – Akurat tak się składa, że Kay złożył mi dzisiaj dość niespodziewaną wizytę.
- Coś ty mu zrobił? – Ruri usłyszała, że krzyczy. Nie była w stanie dalej powstrzymywać swoich emocji, jej granica wytrzymałości właśnie została gwałtownie nadszarpnięta. Jej twarz wykrzywił brzydki grymas, dostojna młoda kobieta ustąpiła miejsca rozchwianej emocjonalnie dziewczynce.
- Och, zapomniałem wspomnieć, że twoi rodzice również byli tak mili i mnie dzisiaj odwiedzili – dodał.

Caesum
04.10.2013, 23:51
Najpierw się przyczepię:
Wiedziałem, że powinienem ją przebrać.
Jak można przebrać koszulę? Rozumiem przebrać się, ale koszulę? Czy działa to na tej samej zasadzie co niesławne "ubrać sweter"? ;)

Widzę, że pędzisz z akcją! Ciągle jeszcze ten sam dzień, a tu tyle się wydarzyło! Gdybym ja pisał, prawdopodobnie cały odcinek poświęciłbym jakiemuś opisowi jedzenia i tym samym zraził do siebie wszystkich czytelników. No i cóż za dziwne sposoby ma ten cały Christian Holmes, by porozmawiać z kobietą! Odwiedzić? Nie. Zaprosić na randkę? Nie. Jednakże porwanie na środku ruchliwej ulicy już tak, cóż za romantyk! I do tego obviously szaleniec! Intryguje mnie, gdzie zawiezie swoją przyszłą żoneczkę i jakie ma wobec niej plany.
Zdjęcia całkiem ładne jak na TS3. Tekst się dobrze czyta, jest znacznie mniej chaotyczny niż poprzednie. Wprawdzie przyczepiłbym się do niektórych dopisków, ale to już takie tam moje drobne dywagacje, w sumie nieistotne.

Zastanawia mnie, skąd czerpiesz inspirację? Już pominąwszy książki, które mi wymieniłaś kiedyś na PW. Znasz może anime Gilgamesh? Obecnie sobie ją przypominam(już chyba trzeci raz; to moje ulubione anime z dzieciństwa) i jakoś tak mi się skojarzyła z tym FS. :P

No i na koniec, rzecz jasna, czekam na następny odcinek!

Yuki
05.10.2013, 09:29
Jak można przebrać koszulę? Rozumiem przebrać się, ale koszulę? Czy działa to na tej samej zasadzie co niesławne "ubrać sweter"? ;)

:megusta:

Zastanawia mnie, skąd czerpiesz inspirację? Już pominąwszy książki, które mi wymieniłaś kiedyś na PW. Znasz może anime Gilgamesh? Obecnie sobie ją przypominam(już chyba trzeci raz; to moje ulubione anime z dzieciństwa) i jakoś tak mi się skojarzyła z tym FS. :P


Niestety nie znam tego anime.
Ale czym to ja się inspiruję? Trudno powiedzieć, akurat pomysł na to fotostory powstał już dawno temu, jednak w nieco innej formie. Miało to się dziać w innym świecie, miało mieć nieco inną formę i bohaterów, jednak biorac pod uwagę możliwości robienia zdjec w ts3 postanowiłam niektóre fakty pozmieniać. :construction:

Searle
08.10.2013, 15:16
Nie rozumiem dlaczego Ruri tak paraliżuje nawet na sama myśl o Christianie. Chyba chłopak się co do niej pomylił i w cale nie jest taka silna. No i skoro nie chce za niego wychodzić, to niech tego nie robi i sprzeciwi się wszystkim.

Trochę naciągane są moim zdaniem okoliczności ich spotkania - no bo co za zbieg okoliczności, że to akurat limuzyna Christiana mało co nie potrąciła dziewczyny.
No i sam opis tego zdarzenia: pisałaś, że trwało to sekundy, a mimo to inni kierowcy zdążyli zatrzymać swoje samochody i jeszcze z nich wysiąść.

Nie za bardzo mi się ten odcinek podobał.

Lira
09.10.2013, 23:01
W kwestii językowej trochę gorzej, faktycznie, ale jeśli chodzi o fabułę - podoba mi się, bez dwóch zdań. Nawet jeżeli była odrobinę nierealna. Intrygują mnie bohaterzy, tym bardziej, że nie mogę ich rozgryźć. Szczególnie za wcześnie jeszcze na zrozumienie Christiana. Najbardziej jestem ciekawa właśnie jego postaci. I stanu jego umysłu :D Ruri też jest niezłą zagadką, ale moją sympatię już sobie zaskarbiła :) Standardowo żądam więcej!

Yuki
10.10.2013, 17:13
Dziękuję serdecznie za komentarze. :)

Teraz wytłumaczę parę kwestii. Spotkanie nie było przypadkowe, zdaję sobie sprawę, że takie rzeczy się nie dzieję, ale o tym w następnej części, jednak dodam, że było to zamierzone.
Ruri przeżywa teraz szok, stąd jej niektóre zachowania. Opisywane są zdarzenia w kilka godzin po dowiedzeniu się, iż zostaje wydana za mąż, dlatego jest dośc niestabilna. :P
Dodatkowo sprawa małżeństwa i sprzeciwiania się mu - proszę poczekać do natępnych części, wszystko się rozwinie, wyjasni i wyklaruje. Mam nadzieję, że nikt sie nie zniechęcił. ;)


EDIT: Jeśli odcinek nie uzyska minimum 4 komentarzy nie widzę sensu w kontynuowaniu fotostory, skoro czyta je tak mało osób. Z całym szacunkiem dla tych, co czytają.