![]() |
Odp: The Residence
Aaaaaa, rozumiem xD (ale... mógł zabrać do kieszeni xD)
|
Odp: The Residence
Mógł, ale... Według mnie nie ma piżamy, w której Nightmare wyglądałby dostojnie xD A że w ubraniu spać nie może, to została mi już tylko bielizna....xD
|
Odp: The Residence
No co Ty chcesz, w gatkach jest taki sexy..xD
|
Odp: The Residence
świetne. Wciąga. Ja chcę więcej, serio XD czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek ; D
|
Odp: The Residence
Part II: Poznaj Ojca naszego
http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/1-3.jpg Nie zmrużyłem oka przez resztę nocy. Nie mogłem wyłączyć piętra, bo przebywała na nim pani Ruth – nie ważne, czy ta upiorna, czy nie – więc postanowiłem zabarykadować się w kuchni. Były z niej dwa wyjścia, a zatem jeśli jeszcze raz zobaczę coś, co mnie przestraszy, to przynajmniej będę miał możliwość zwiać na dwór. Po szóstej dołączył do mnie Nightmare. Z lekką obawą otworzyłem mu drzwi, upewniając się, czy nie ma w pobliżu gosposi. - Jest na górze. – oznajmił mężczyzna. – Nie musisz się bać. - Ja wcale się nie boję. – jęknąłem, przeciągając się na krześle. – Przepraszam, że pana wtedy obudziłem, ale ja naprawdę myślałem, że zobaczyłem potwora! - Tylko niczego sobie nie wmawiaj. – ostrzegł mnie. - Właśnie to robię! - W moim mniemaniu jest zupełnie odwrotnie. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/2-2.jpg Spojrzałem ze zdziwieniem na mężczyznę, ale ten tylko uśmiechnął się i ruszył w stronę wyjścia. Zerwałem się z miejsca i podążyłem za nim. - Chwila! – zawołałem. – Co usiłuje mi pan powiedzieć? - A czyż mówię niezrozumiale? – wymruczał. – Zdaje się, że porozumiewamy się tym samym językiem… - Proszę ze mnie nie kpić! Wiem, że w tym domu coś się dzieje i pan doskonale zdaje sobie z tego sprawę! - Nie zaprzeczę. Zacisnąłem dłonie w pięści, próbując zapanować nad nerwami. To oczywiste, że ten koleś coś przede mną ukrywał! Nawet się nie bronił! W końcu wiedział o schodach, nie wyśmiał mnie, gdy mówiłem o tamtym monstrum i… I zapytał, czy moja służba śpi. Wiedziałem, że pani Ruth jest już w łóżku, więc czy to znaczy, że nie panowała nad sobą podczas snu? Przecież mężczyźnie ulżyło, gdy usłyszał moje kłamstwo… Zauważyłem delikatny uśmiech, który błąkał się na jego ustach. - Widzę, że zaczynasz łapać. – powiedział, kiwając głową z uznaniem. – Chodźmy obejrzeć piętro. Może zostawiłeś nam jakąś wskazówkę. - Co to znaczy? – zapytałem szczerze zdumiony. - Nie jestem upoważniony, aby z tobą o tym rozmawiać. Nasz pan zadecyduje. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/3-2.jpg Jaki „pan” do cholery?! Czyżby Nightmare miał jakiegoś właściciela?! Ktoś go wynajął? Dobry żart! Ale nie czas się nad tym zastanawiać. W ciągu tej krótkiej pogawędki na dole, czarnowłosy stał się dla mnie najciekawszą istotą pod słońcem! Wiedział „coś” i to „coś” z pewnością nie było niczym mało istotnym. Czułem, że kryło się za tym coś wielkiego, wspaniałego i nie mogłem pozbyć się tego niesamowitego uczucia dumy. Oto ja, Velvet poznam ten sekret, a usłyszę go z ust tak wyjątkowej osoby, jaką jest Nightmare… - Idę do łazienki. – oznajmiłem, gdy już byliśmy na górze. - Iść z tobą? Zarumieniłem się gwałtownie. - Ej… Ja naprawdę potrafię sobie z tym poradzić… - wymruczałem zażenowany. Mężczyzna pokręcił głową, a ja zauważyłem w tym geście jakieś dziwne zniecierpliwienie. - Rozumiem, że jeszcze za wcześnie… - powiedział cicho. – Ale zostanę pod drzwiami. Zdecydowałem się tylko na krótkie skinięcie głową. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/4-2.jpg Rany, co za facet! Po wydarzeniach z ostatniej nocy naprawdę musiał się o mnie martwić! Ot tak zapytać, czy nie potrzebuję jego towarzystwa w wykonywaniu potrzeb fizjologicznych? Przecież poznaliśmy się raptem wczoraj, a on tak po prostu… Nie, tak nie musi być, a przynajmniej przyjmując jego wersję. Czy znałem go wcześniej? Niemożliwe, zapamiętałbym kogoś takiego! Prawda, moje wspomnienia ograniczały się do ostatnich czterech lat i chociaż nie pamiętałem dzieciństwa to nie było możliwości, bym kiedykolwiek wcześniej odwiedzał to miejsce. Nikt nie znajdzie Cherry Hill, jeśli naprawdę nie chce tego zrobić. - Ale jesteśmy podobni… - westchnąłem, myjąc ręce. – Nasze oczy są równie niesamowite i nie należą do normalnych… Podniosłem wzrok, chcąc przyjrzeć się swoim tęczówkom, lecz nie one przykuły moją największą uwagę. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/5-2.jpg - Jasna cholera! – wrzasnąłem. Odwróciłem się tyłem do umywalki patrząc ze zgrozą na poplamione krwią posadzkę i ściany. Nie potrafiłem uwierzyć własnym oczom. W ciągu chwili tapeta pokryła się czerwoną mazią, w niektórych miejscach się poodklejała, a gdzie indziej wyglądała, jakby ktoś ją podpalił! Przetarłem oczy dłonią chcąc się upewnić, że to wszystko nie jest tylko urojeniem. Nie było. A przynajmniej nie dla mnie… - Panie Nightmare! – krzyknąłem. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/6-2.jpg Mężczyzna wszedł do środka niewzruszony, zupełnie jakby spodziewał się zastać coś podobnego. To wszystko… To wszystko nie mieściło się w głowie! Wczoraj ten potwór, a dzisiaj to… - Chcę wiedzieć, co się tu dzieje! – podniosłem głos będąc już na granicy histerii. – Wczoraj pani Ruth, a teraz to… To nie jest normalny dom! Czarnowłosy popatrzył na mnie spokojnie. - Istotnie. – odparł. – Nie jest. - Tylko tyle ma mi pan do powiedzenia?! – niedowierzałem. – Nie widzi pan tego?! Czy dla pana to wszystko jest… - wykonałem gwałtowny ruch rękę, nie potrafiąc dobrać odpowiedniego słowa. - Normalne. – dokończył. – Tak samo, jak towarzyszenie ci w każdych codziennych czynnościach. - Słucham?... - Poprosiłeś mnie o to wiele lat temu, ale już tego nie pamiętasz. – westchnął. – Wiele się wydarzyło, a ty po prostu zapomniałeś… http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/7-1.jpg Miałem już dość tego wszystkiego. Nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje, dlaczego ten mężczyzna przekroczył próg mojego domu, ani czemu twierdził, że straciłem pamięć. Bałem się. Okropne wspomnienia z ostatniej nocy wróciły do mnie z podwójną siłą. Huk na górze, ten upiorny uśmiech matki, a na koniec pani Ruth… - Ja… Ja nie rozumiem… - jąknąłem, ukrywając twarz w dłoniach. – Na Boga, co się tu właściwie dzieje?... Wtem Nightmare zrobił coś, o co bym go w życiu nie podejrzewał. Zbliżył się i objął mnie ramieniem, przytulając mnie mocno do siebie. Jeżeli ten akt miał posłużyć pokrzepieniu mnie, to naprawdę mu się udało. Na chwilę przestałem myśleć o okropnościach z minionej nocy, ani że stoję w obryzganym krwią pokoju. Cały mój umysł zajmowała ta jedna osoba, która postanowiła mnie pocieszyć. Jeszcze nigdy nie czułem się tak wspaniale. - Przypomnisz sobie. – powiedział cicho mężczyzna. – Rezydencja oszalała, a nasz pan przybędzie, aby ją wyleczyć. Wtedy wszystkiego się dowiesz. Tymczasem chodź. - Po co? – zapytałem. – Nie chcę kręcić się po tym piętrze wystarczy, że wczoraj mało nie padłem na zawał… - W takim razie poszukajmy odpowiedzialnej za to osoby. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/8-1.jpg O tej porze panią Ruth można było zastać w kuchni. Przestała wzbudzać we mnie zaufanie i widocznie zauważyła, że coś jest nie tak, bo postanowiła patrzeć na mnie tym swoim złym wzrokiem. Zawsze to robiła, gdy coś jej nie pasowało. Tym razem byłem to ja. - Jakieś zastrzeżenia, co do mojej służby, paniczu? – warknęła, rozpalając ogień. Za oknem panowała jesień i gdyby nie kominek, to w domu byłoby pewnie zimno, jak w psiarni. - Nie wygląda pani najlepiej… - wymruczałem, przyglądając się jej twarzy. Zawsze bezgranicznie ufałem gosposi, ale wiele się zmieniło od ostatniej nocy. Nie wierzyłem, że mój wzrok mógł się wyostrzyć, ale istotnie zauważyłem coś, na co wcześniej nie zwróciłem uwagi… http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/9-1.jpg Jej popękane usta i widoczne na twarzy żyłki. Codziennie miała pełne ręce roboty, dużo czasu zajmowało jej sprzątanie i gotowanie, a jednak zawsze potrafiła o siebie zadbać i nie wyglądała na schorowaną. Aż do tej chwili. - Nie wiem, o czym panicz mówi. – odparła ostrym tonem. – Proszę wrócić do swoich obowiązków. Szkoła czeka! - Nie chodzę do szkoły. – mruknąłem. – I dobrze pani o tym wie. Pani Ruth fuknęła coś pod nosem i ruszyła w stronę szafek, a w jej ręku pojawiła się czerwona szmatka. Ona chyba uwielbiała polerować powierzchnie płaskie… Cały czas uważnie śledziłem każdy jej ruch, dużą uwagę zwracając na jej twarz. Nie, nie mogło mi się przewidzieć! To nie była ta sama kobieta, co minionego ranka! http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/10-1.jpg Postanowiłem podzielić się moimi podejrzeniami z mężczyzną. Wprawdzie poznałem go dopiero wczoraj, ale wydawał mi się jedyną osobą, której mogłem zaufać. To spokojne spojrzenie, dumna postawa i bijąca od niego dostojność… Gdybyśmy żyli w innej epoce z pewnością byłby jakimś bogatym lordem. - Pani Ruth jest jakaś inna… - szepnąłem. – Nie wygląda, tak jak wczoraj… To znaczy jeszcze zanim pan tutaj przybył… Nightmare skinął głową i przyjrzał się kobiecie. Taksował ją przez chwilę spojrzeniem, a następnie znów popatrzył na mnie. - Nie chcę mieć tutaj świadków. – rzekł. – Porozmawiamy gdzie indziej. Nie potrafiłem odmówić. Rzuciłem ostatnie spojrzenie gospodyni przygotowującej śniadanie, a następnie poprowadziłem gościa w stronę salonu. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/11-1.jpg - To na nic. – rzekł, gdy już dotarliśmy na miejsce. Usiadłem w fotelu i wpatrzyłem się w niego czując, że zaraz usłyszę coś naprawdę interesującego. – Za dnia demony są uśpione w swych kryjówkach. Może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, co wczoraj widziałeś. Mój umysł zarejestrował tylko jedno słowo. - Demony? – spytałem z lekka zdziwiony. Nightmare potwierdził. - Ale nie te cielesne, które mogą nocą nawiedzić cię w łóżku. – wytłumaczył. – Te są znacznie gorsze. Jesteśmy świętymi, którzy widzą ich prawdziwe oblicze. Czułem, jak zaczynają drżeć mi ręce. To wszystko bajka? Czy może prawda? Kilkakrotnie słyszałem o przypadkach opętania, ale żeby coś takiego działo się w moim domu?! - Jak wyleczyć panią Ruth?! – spytałem natychmiast, zostawiając sobie resztę pytań na później. - Nie da się wyleczyć człowieka, który nie ma niczego, co można oczyścić. – powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. – Nic nie dzieje się bez naszej wiedzy, Velvet. Ona zaprzedała swoją duszę, straciła ją bezpowrotnie. Ludzie są panami życia i śmierci i tylko nieliczni… Tylko my rozwinęliśmy tę szczególną umiejętność. - My? – powtórzyłem. – To znaczy, kto? http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/12-1.jpg Nie mogłem już dłużej usiedzieć w miejscu. Wstałem i wyszedłem na środek salonu, łącząc dłonie za plecami. Bałem się odpowiedzi, którą miał udzielić Nightmare, ale jednocześnie wierzyłem, iż nie może być ona kłamstwem. - Ja, ty, nasz pan oraz jego matka. – powiedział. – Wielu z nas odeszło, szukali własnej Drogi i słuch po nich zaginął. Od napływu nowych informacji aż zakręciło mi się w głowie. Teraz żeby się tylko nie pogubić… - Nasz pan… - mruknąłem. Zamieszali mnie w to wszystko, więc pewnie i ja musiałem uznawać jego wyższość. – Kim jest? - Starsza od niego jest tylko jego matka, Laine. To on nauczył nas, jak wymknąć się ze szponów przeznaczenia. Żyjemy w czasie i poza nim, jesteśmy dziećmi naszego pana, a on naszym ukochanym ojcem. Dziś w nocy przybędzie tu, by oczyścić ten dom. Ale nie musisz się obawiać. – rzekł mężczyzna, widząc moją przerażoną minę. – Nie jest zły, że zawiodłeś. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/13-1.jpg Przełknąłem głośno ślinę. - Zawiodłem?... – wykrztusiłem słabo. - Opowie ci wszystko, gdy już się spotkacie. – uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie. Mężczyzna odwrócił się w stronę okna podziwiając w zamyśleniu podwórzec, a ja oparłem rękę na biodrze studiując jego profil. To, co mówił brzmiało tak… Nierealnie. Opowiadając o panu jego głos był bezbarwny, jakby cytował jakąś modlitwę. Miałem wrażenie, że wciągnięto mnie do jakiejś sekty i nawet nie spostrzegłem się, kiedy to nastąpiło. Ale Nightmare o wszystkim mówił „my”. Wierzyłem mu, dlatego iż on również należał do ludzi wyróżniających się z tłumu. Jeżeli moje przypuszczenia sprawdzą się i rzekomy ojciec okaże się do nas podobny, to na zawsze pozbędę się jakichkolwiek złudzeń. - Zachód w jesieni nadchodzi szybciej. – powiedziałem, rzucając krótkie spojrzenie w stronę okna. - Ja też nie mogę się doczekać… - wyszeptał. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/14-1.jpg Nim się obejrzałem nastał już wieczór. Nightmare nie udzielił mi już ani jednej odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Kiedy ja oglądałem telewizję, to on grał w szachy na tarasie, a gdy przerzuciłem się na komputer, mężczyzna zaczął rzępolić na pianinie. Nie, żeby mu to brzydko wychodziło, czy coś w tym stylu… Owy instrument był pozostałością po poprzednim lokatorze, a oglądając krótki występ czarnowłosego pomyślałem, iż to właśnie on może być ostatnim właścicielem domu. Teraz jednak staliśmy na korytarzu, a Nightmare instruował mnie, jak mam się zachować. Żadnych poufałości, kpin, ignorancji i tak dalej. - Nasz pan zasługuje na szacunek. – tłumaczył. – Zwracaj się do niego „panie”, albo „ojcze”, a do każdego zwrotu dodaj, że jesteś szczęśliwy i miłujesz go ponad wszystko. Chciałem powiedzieć, że to nie prawda, ale nie potrafiłem. Miałem ściśnięte gardło i zdecydowałem się tylko na gwałtowne skinięcie głową. - Nie kojarzysz już naszego pana, ale on doskonale pamięta ciebie. – kontynuował. – Mieszkałeś z nim pod jednym dachem, jadałeś przy tym samym stole i dzieliłeś jego łoże, gdy sytuacja tego wymagała. Przebywając z nim może tego nie zauważałeś, ale teraz jestem zmuszony cię o tym uprzedzić: traktuj naszego pana z szacunkiem, bo może wygląda młodo, ale w rzeczywistości ma więcej lat, niż na to wygląda. - A ile pan ma? – zapytałem szybko. MUSIAŁEM znać tę odpowiedź! Mężczyzna uśmiechnął się. - Niespełna siedemset. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/15-1.jpg Popatrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami. Wkręcał mnie? Niemożliwe, by ktokolwiek był w stanie tyle żyć! Tak, to na pewno musiała być sekta! Ubzdurali coś sobie, a teraz będą urządzać sobie schadzki w moim domu, a ta cała szopka… Pokręciłem głową. Nie, to nie szopka. Pani Ruth, te krwawe plamy na ścianach w łazience… Ktoś musiał mi to w końcu wytłumaczyć... Rozległo się pukanie do drzwi. W pierwszej chwili spodziewałem się, że gosposia wyjdzie zza zakrętu chcąc otworzyć, ale w porę sobie przypomniałem, że ona przecież nie lubiła tego robić. Ale goście nawet nie czekali na zaproszenie. - Ojcze mój, matko jego… - zwrócił się Nightmare do przybyłych. – Jakże się cieszę, że was widzę! Nim przekroczyli próg mojego domu zastanawiałem się nad odpowiednią przemową, lecz gdy zobaczyłem osobę, którą Nightmare nazywał ojcem… - Miałeś zwracać się do mnie po imieniu… - wymruczał blondyn. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/16-1.jpg - Wybacz mi… Dante. – czarnowłosy opuścił uniżenie głowę. Nie mogłem w to uwierzyć! Nightmare wyrażał się z takim szacunkiem o swoim panu, a tymczasem… tymczasem… On wyglądał, jak dzieciak?! |
Odp: The Residence
Fajny odcinek:). Bardzo mi się podoba ten spokój Nightmera:). Fajna postać. Ciekawie wygląda Dante:).
|
Odp: The Residence
Nightmare jest zabójczy, ten jego spokój i opanowanie, a Dante, po prostu przybiła mnie ta jego koszulka z misiem :D, piszesz bardzo intrygująco ;) i wprost nie mogę się doczekać nowego odcinka :).
|
Odp: The Residence
Ale to dziwne wszystko :O
Dobrze, że coś zaczyna się wyjaśniać, bo całkiem bym się nie połapała. Z niecierpliwością czekam na kolejną dawkę wyjaśnień ;) |
Odp: The Residence
Świetne! Nightmare jest swietną postacią, moją ulubioną :) A ten Dante... śliczna koszulka z misiem =)
Bardzo mnie wciągnęło. Piszesz świetnie, a twoi bohaterzy są bardzo "prawdziwi". Czekam na więcej! :) |
Odp: The Residence
Part III: Widmo
http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/1-4.jpg Nie potrafiłem wykrztusić z siebie nawet słowa. Kim był ten dzieciak?! Wyglądał góra na trzynaście lat i na pewno nie mógł być starszy od czarnowłosego! Słuchając, jak Nightmare mówi o swoim panu miałem przed oczami obraz wysokiego, dostojnego mężczyzny, a tymczasem w moim domu zjawił się jakiś gówniarz w sweterku z misiem! - Mój dom… - wymruczał Dante. – Któż go tak oszpecił? Zadrżałem na dźwięk jego głosu. Był cichy, zmysłowy, a sposób mówienia niezwykle przypominał mi Nightmare’a. Zupełnie, jakby byli z tej samej epoki… Spojrzenie blondyna niespodziewanie spoczęło na mnie, a ja aż się wzdrygnąłem. Mimo dziecięcego wyglądu było w nim coś bardzo niepokojącego. - Velvet… - wymruczał. – Rzekłbym, że nic się nie zmieniłeś, ale wszyscy tutaj zdają sobie z tego sprawę… Gdzie widmo? – zwrócił się do czarnowłosego. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/2-3.jpg Patrzyłem w osłupieniu, jak Dante zbliżył się do mężczyzny, po czym usiadł na dywanie tuż obok niego. Jego matka, Laine, stała z boku, oglądając z zaciekawieniem wystrój domu. - Sądzę, że wkrótce się tu pojawi, ojcze. – odparł Nightmare. – Zareagowała na moją obecność już ostatniej nocy. - Wyśmienicie. – blondyn uśmiechnął się leciutko. – Nie zdzierżę, jeśli jeszcze raz zobaczę to, co miało miejsce czterdzieści lat temu. Dlaczego nie wezwałeś pomocy, Velvet? Nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. Stałem za jego plecami powstrzymując drżenie dłoni i kolan. Ci ludzie byli dziwni, przerażający… Jeśli to w ogóle byli ludzie. - Nie rozumiem… - powiedziałem cicho. - Nie mam ci za złe, dziecię. – obejrzał się przez ramię. – Dobrze, że nic ci nie jest. Nie pozwolimy, by znów chcieli cię skrzywdzić. Skinąłem głową i podniosłem wzrok. Aż podskoczyłem widząc zbliżającą się z drugiego końca korytarza postać. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/3-3.jpg - Pilnuj drzwi, Nightmare. – wymruczał Dante, po czym spojrzał na panią Ruth. – My to się jeszcze nie znamy, widmo. Cofnąłem się kilka kroków, by w razie kłopotów szybko pobiec do kuchni, a stamtąd wyskoczyć na dwór. To, co działo się przed moimi oczami było nierealne, ale jednocześnie prawdziwe. Czy o tym mówił Nightmare? Czy rzeczywiście byli świętymi walczącymi z upiorami? Wyglądali podobnie, mieli tatuaże na twarzach, a chociaż ja takiego nie posiadałem to wiedziałem, że w jakiś sposób jestem taki sam jak oni. Dawali pewne poczucie bezpieczeństwa, szczególnie Dante – z wyglądu najmłodszy, a jednak najstraszniejszy z nich wszystkich. - Wiedziałam, że przybędziecie!... – wysyczała pani Ruth. – Czułam was już wiele tygodni temu… - Niesłychane. – zakpił Dante. – Przerzuciłeś się na niewiasty? Twa desperacja już wyżej sięgnąć nie mogła, upiorze. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/4-3.jpg Gdybym nie stał za plecami Dante, na pewno szybko bym tam pobiegł. Pani Ruth wyglądała… inaczej. Z popękanych ust spływała krew, lewa strona jej policzka pokryta była przegniłą, trupią skórą, a jej głos zmienił się nie do poznania. Był niski, zachrypnięty, momentami piskliwy, jakby kilka istot próbowało powiedzieć coś jednocześnie. Kobieta pochyliła się, a ja poczułem nagłą potrzebę, że jeśli zaraz stąd nie ucieknę, to oszaleję ze strachu. Laine spojrzała na mnie przez ramię, uśmiechając się uspokajająco. Chyba tylko ona zdawała sobie sprawę z mojej obecności… - Przybyłeś za późno, Dante! – wykrzyknęło monstrum. – Dom jest nasz! Zawsze był! - To chodź i mi to udowodnij… - wymruczał blondyn. Nie wierzyłem własnym uszom. Ten stwór miał się do nas zbliżyć?! Nawet nie zdążyłem się oddalić na odpowiednią odległość! Dźwięk, który wydobył się z gardła kobiety zmroził mi krew w żyłach, lecz nie miałem czasu zbyt długo się nad tym zastanawiać, gdyż po chwili pani Ruth rzuciła się w naszą stronę, wyciągając przed siebie ręce. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/5-3.jpg Dante wstał. Widziałem to wszystko, jak w zwolnionym tempie, jednak nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Wiedziałem, że chłopak podniósł się z podłogi zbyt wolno, że szponiaste palce były zaledwie kilka milimetrów od jego twarzy, a jednak… - A teraz ładnie: siad! – zawołał radośnie blondyn i klasnął w dłonie. W jego ruchach kryła się jakaś nadzwyczajna pewność i siła. Upiór padł na ziemię, lecz nie minęło zbyt dużo czasu, nim wstał. Wtedy Dante po raz kolejny wykonał ten gest powalając stwora na plecy. To było fascynujące. Chciałem dostrzec, jakim cudem udaje mu się tak panować nad monstrum, ale nie zauważyłem niczego niezwykłego. Dłonie chłopaka łączyły się ze sobą na chwilę, a podłoga jakby zupełnie umyślnie przyciągała do siebie istotę. - Mało? – zadrwił Dante. – To może teraz inna sztuczka? Upiór ryknął przeraźliwie i odskoczył do tyłu. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu, po czym ze zdumiewającą prędkością pognał w stronę schodów. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/6-3.jpg Blondyn rzucił się w pościg, a wraz z nim cała reszta. Myślałem gorączkowo, czy nie zostać i nie popilnować bezpiecznych drzwi, jednak Nightmare dokonał wyboru za mnie. - Na górę! – krzyknął. – Może tam się czegoś nauczysz! Poczułem się urażony jego słowami, lecz bez dyskusji pobiegłem w ślad za nimi. Przypominało mi to scenę z jakiegoś filmu sensacyjnego. W pierwszej chwili pomyślałem, że to szaleństwo biec za potworem, ale przestałem odczuwać strach. Obecność tych wszystkich dziwnych ludzi dodawała mi odwagi, z czego byłem niezmiernie zadowolony. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/7-2.jpg Wbiegliśmy na pierwsze piętro. Nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć, jak Dante rozprawia się z monstrum. Na górze nie było żadnego miejsca, w którym mogłaby się schować pani Ruth, bo czym jest te kilka pokoi? Musiałaby chyba skakać przez okno, jeśli chciałaby uciec! Laine była na górze, jako pierwsza z nas. Biegnąc korytarzem usłyszałem głośny łomot, a następnie jej podniesiony, rozgniewany głos. - Niech to szlag! – warknęła. – Wbiegła na drugie piętro! Zamrugałem nieco zbity z tropu. - Ale drzwi były zamknięte… - powiedziałem. Wszystkie spojrzenie skierowały się na mnie. Zarumieniłem się nieco, ale kontynuowałem. – Klucz przepadł już w pierwszy dzień naszego pobytu tutaj. - I jak myślisz, kto go miał? – syknęła, marszcząc groźnie brwi. – Mówiłam, żeby wcześniej się o to zatroszczyć! - Zamilcz, Laine. – odezwał się spokojnie Dante. http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/8-2.jpg Zastanawiałem się, czy przypadkiem się nie przesłyszałem. Jeżeli dobrze zrozumiałem słowa czarnowłosego, to Dante powinien być synem Laine, więc dlaczego zwracał się do niej po imieniu? I to jeszcze nie okazując żadnego szacunku? Czy to, że był „ojcem” miało obowiązywać również w stosunkach rodzic-dziecko? Nie, to zbyt dziwne… Kobieta odsunęła się od drzwi, a jej wyraz twarzy znów stał się spokojny, jak gdy tu weszła. Panowała cisza, którą po kilku długich chwilach przerwał Nightmare. - Właśnie, dlatego zamurowaliśmy schody wiele lat temu. – rzekł. – Oczyszczaliśmy rezydencję długo, ale nie podołaliśmy. Nasz umiłowany pan zostawił rozprawienie się z domem w twoich rękach, ale po tym, co się wydarzyło… Skąd mogłeś wiedzieć, że na górze czai się zło?... – ściszył głos. Spojrzałem w stronę sypialni mamy. Dlaczego miałbym coś przed nimi ukrywać? - To nie był mój pomysł. – odpowiedziałem. – Mnie odpowiadał jeden poziom, to mama chciała odkryć wszystkie sekrety domu… http://i271.photobucket.com/albums/j...der_18/9-2.jpg Nie dane było mi skończyć, gdyż w tej właśnie chwili Dante zaczął się śmiać. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem, ale ten tylko odrzucał głowę do tyłu wybuchając nową salwą śmiechu. Nie wiedziałem, co go tak rozbawiło. Przez moment pomyślałem nawet, że może ja sam go bawię, jednak wówczas nagły napad radości blondyna powoli ustępował. - To było… prześmieszne… - powiedział, z trudem łapiąc oddech. – Chciała odkryć sekrety, które dom zdradza tyko mnie? – zachichotał. – Wolne żarty! - Co to znaczy? – zapytałem. Dante spojrzał w kierunku pokoju, który był bezpośrednio połączony z sypialnią mamy. Ten sam, którym udało mi się uciec zeszłej nocy. - Jest inne wejście na górę. – wymruczał. – Ukryłem je za regałem by nie kusiło was poznanie zła. – zerknął kątem oka na swoją matkę. – Czyż nie tak, Laine? Kobieta pochyliła głowę, nie chcąc patrzeć w oczy swojemu synowi. - Upiory o nim nie wiedzą. – kontynuował Dante. – Dom zdradza swe sekrety tylko przed swoim panem, którym jestem ja. - To ryzykowne, ojcze. – odezwał się niespodziewanie Nightmare. - Istotnie, dziecię… Ale skrzywdzili naszego cherubina… Nie zaznają z mej strony żadnej litości. Cherubina… Odniosłem dziwne wrażenie, że chodzi o mnie. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/10-2.jpg Doszliśmy do końca korytarza i zatrzymaliśmy się przed drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia, przez które przebiegłem minionej nocy. Czyżby tam były ukryte schody? Regał z książkami był, jak się tak dobrze zastanowić to nawet dwa, ale przeglądałem znajdujące się na półkach woluminy i nie dostrzegłem niczego niezwykłego. Dante wyglądał na niezwykle pewnego, jakby był święcie przekonany, że zna wszystkie sekrety rezydencji. Co więcej zakładał, że dom żyje własnym życiem i ukrywa swoje tajemnice przed każdym, kto nie jest prawowitym właścicielem! - To, co? – niecierpliwiła się Laine. – Idziemy? - Niepokoi mnie jeszcze jedna sprawa… - powiedział cicho Dante. – Twoja matka nie żyje, Velvet. Zmarła na progu mojego domu wiele lat temu trzymając cię w ramionach. Kim zatem jest kobieta, która się za nią podaje? Otworzyłem usta, lecz po chwili na powrót je zamknąłem. Że co, proszę? Jak to możliwe, że moja mama nie żyje skoro jest zaledwie w sąsiednim pokoju pogrążona we śnie? Czy ci ludzie do reszty powariowali?! - Nie pojmuję tego… - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Moja matka zawsze ze mną była, razem się tu przeprowadziliśmy. - To już wiemy. – Nightmare skinął głową. – Ale osoba zajmująca tamtą sypialnię nie może nią być. - A to niby, czemu? - Lucrecia była piękną kobietą, a tamta istota nawet jej nie przypomina. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/11-2.jpg Nie chciałem już tego słuchać. Dlaczego ci dziwni ludzie odbierali mi nawet wiedzę na temat własnej matki? Dlaczego Nightmare stał po ich stronie? Czemu wczoraj niczego mi nie powiedział? Czy to możliwe, że żyłem z kobietą, która tak naprawdę była tylko kolejnym upiorem?... Nie, to niemożliwe! Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę tego na własne oczy! - Rozdzielimy się. – zadecydował Dante. – Nightmare idzie ze mną na górę, a Laine i Velvet niech zajrzą do sypialni fałszywej Lucrecii. Jego matka skinęła głową, po czym ruszyła w stronę drzwi. Podążając za nią ostatni raz spojrzałem przez ramię na czarnowłosego, który akurat wchodził do sąsiedniego pomieszczenia. Poczułem jakieś niewytłumaczone ukłucie żalu, że Nightmare nie może mi towarzyszyć. Przy nim byłbym przynajmniej bezpieczny, a Laine? To przecież tylko słaba kobieta! http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/12-2.jpg Wchodząc do środka z czystego przyzwyczajenia spojrzałem na łóżko, w którym powinna leżeć matka. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy dostrzegłem ją odwróconą tyłem do nas, siedzącą na krześle. Nie potrafiłem zapanować nad ogarniającym mnie poczuciem ulgi na widok rodzicielki będącej w dużo lepszym stanie niż w ciągu ostatnich kilku dni. Chciałem do niej pobiec, przytulić ją, jednak wówczas moje spojrzenie zatrzymało się na jednym z kątów, w który wpatrywała się mama. A dokładniej na klęczącą przodem do ściany istotę. Zatrzymałem się gwałtownie nie będąc w stanie wykrztusić nawet słowa. - Do jasnej cholery, wiedziałam! – usłyszałem podniesiony głos Laine. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/13-2.jpg Kobieta chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w kierunku drzwi, by po chwili pobiec do upiora. Patrzyłem na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Monstrum zaczęło pełznąć po podłodze, wyciągając długie, pokryte krwią ręce w kierunku Laine. Jęki, jakie wydobywały się z gardła potwora były straszne, żaden ludzki aparat mowy nie byłby w stanie ich powtórzyć. A kobieta w czerwieni po prostu stała i czekała, aż widmo się do niej zbliży. Chciałem krzyknąć, by ratowała moją matkę póki jeszcze czas, ale właśnie wtedy się odezwała: - Zjeżdżaj stąd! – warknęła. – Idź po Dante! A było to na krótką chwilę przed atakiem upiora. http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/14-2.jpg Nie mogła mi dać równie prostszego zajęcia, niż pobiegnięcie po pomoc. Wykonałem je bez cienia dyskusji, modląc się w duchu, abym zdążył powiadomić o wszystkim pana… Tfu! Dante! Jakże ten zwrot mógł kiedykolwiek przejść mi przez myśl? Nie będę zwracał się z szacunkiem do jakiegoś smarkacza! Mimo, że imponowało mi wszystko, co zrobił do tej pory… - Tam jest widmo! – krzyknąłem, wbiegając do pokoju. – Walczy z Laine! Nightmare i blondyn stali w niewielkiej odległości od siebie nieopodal dwóch regałów. Intrygowało mnie, w którym miejscu może się znajdować wejście prowadzące na górę, lecz szybko odrzuciłem od siebie te rozmyślania. Nie było czasu na takie głupoty! - Twoja pseudo-matka? – Dante uniósł brwi. - Nie, to coś innego! Blondyn skinął głową. - Laine sobie poradzi. – wymruczał. – Zawiodła mnie tylko raz i wie, co ją czeka, gdy to powtórzy. Uraziły mnie te słowa. Czy to była aluzja do zadania, które rzekomo spartaczyłem kilkanaście lat temu?... http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/15-2.jpg Mężczyźni nie ruszyli się z miejsca. Zacząłem się zastanawiać, co takiego mogła uczynić Laine, by narazić się swojemu synowi. Jeżeli mówili prawdę i ja także zawiodłem, musiało to być nic w porównaniu z winą kobiety. W końcu Dante nie groził mi żadną karą… Po niepokojąco długiej chwili ciszy rozległ się głośny łomot, za którym nastąpiło siarczyste przekleństwo. Spojrzałem w stronę drzwi, którymi wkroczyła Laine. Miała ślady zadrapań pod okiem, ale nie to zmartwiło mnie najbardziej. Kobieta wyglądała na zdruzgotaną. - Jak mogłam do tego dopuścić?... – mamrotała. – Ono ciągle tam jest! Nie umarło! Płacze! Woła mnie! - Opanuj się! – warknął Dante, podchodząc bliżej. – Zrobiłaś to, co było słuszne! Zdawałaś sobie sprawę, że to dziecko nie miało prawa się urodzić! Dziecko? Jakie dziecko? - Ono żyje! – krzyknęła Laine. – Powiedziała mi o tym! - Upiór? – blondyn niemal wypluł to słowo. – Więc za chwilę się przekonamy! http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/16-2.jpg Nie miałem zbyt wiele czasu zastanawiać się, co się tu właściwie dzieje. Dante obrócił się zamaszyście i dużymi krokami przemierzył pomieszczenie, wchodząc następnie do sypialni mamy. Nightmare i Laine podążyli jego śladem, a ja zrobiłem to samo. Nie miałem oporów, by wejść do pokoju, ale wyraźnie się odprężyłem widząc rodzicielkę na powrót w łóżku. Może to czerwono-włosa ją tam odprowadziła? Tymczasem nikt nie zwracał na moją matkę szczególnej uwagi. Blondyn zatrzymał się obok leżącego na podłodze widma, a ja stanąłem nieco za jego plecami, by widzieć wszystko z odpowiedniej odległości. - Skręciłaś mu kark. – warknął Dante. – Jak ciało niezdolne do ruchu jest nam w stanie przekazać jakąś informację? - Ja tego nie zrobiłam… - wyszeptała Laine. – Połamałam jej nogi, by nie mogła za szybko uciekać i nie wiem, co stało się z nią później… - Sugerujesz, że sama się uśmierciła? – odezwał się niespodziewanie Nightmare. - Sądzę, że ja to zrobiłam… http://i271.photobucket.com/albums/j...er_18/17-1.jpg Ten zmęczony głos nie mógł należeć do nikogo innego. Odwróciłem się w stronę łóżka i dostrzegłem stojącą obok niego matkę w poplamionej krwią koszuli nocnej. Wycofałem się pod samą ścianę próbując jednocześnie zwalczyć torsje. Jej wychudzona sylwetka, jej niegdyś zielone oczy… - Kolejna zmora. – odezwał się Dante lekceważącym tonem. – Myślałem, że chociaż będziesz próbował wyglądać, jak Lucrecia… Między upiorem, a mną stanął Nightmare. Byłem mu za to wdzięczny. |
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 18:00. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023