Temat: Szansa
View Single Post
stare 23.05.2010, 23:21   #4
Hnat
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Szansa

Prawdopodobnie w tej atmosferze happyendowego triumfalizmu zbrodnią będzie prozaiczne wytknięcie błędów, lecz ja mimo wszystko nie przepuszczę okazji, by to zrobić.
Cytat:
Napisał Liv
I w którejś sekundzie pojawiła się myśl. Jedne, jedyna, krótka.
Jedna...
Cytat:
Napisał Liv
Najlepiej przez gonienie starszej siostry, której ta forma zabawa bardzo się podobała.
1. "Gonienie starszej siostry"? Nie lepiej brzmiałoby "gonitwę za starszą siostrą"?
2. "Forma zabawy".
Cytat:
Napisał Liv
...była jeszcze jakby w drugim świecie, w którym niemniej wrzało.
"Nie mniej".
Cytat:
Napisał Liv
Po skończeniu studiów miał wrócić do Polski i tym samym zapoczątkować sielanką zwaną pożyciem małżeńskim.
"Sielankę". Chociaż... Jeśli chodzi o rzeczowniki, to "ą" w zakończeniu biernika jest formą dopuszczalną, lecz archaiczną.
Cytat:
Napisał Liv
Wysoka, niebieskooka blondynka o pofalowanych włosach, ubrana w lekką, kwiatową sukienkę, podziwiała, oparta o balustradę, morze wczesnym rankiem.
Ten szyk niezbyt mi odpowiada. Nie lepiej by to brzmiało "Oparta o balustradę wysoka, niebieskooka blondynka (...) podziwiała morze wczesnym rankiem"?
Cytat:
Napisał Liv
W sumie nie dziwić się, że go nie poznała
Chyba raczej "nie dziw, że..."?

A teraz uwagi właściwe.
W poprzednim komentarzu pisałem, że Dustin ma do wyboru wspólne zwycięstwo lub indywidualną klęskę. Początek odcinka XXXIII zdaje się jednak sugerować, że porażka - przynajmniej przez pierwszych kilka miesięcy po ostatnim spotkaniu - jest obustronna. Okres to zbyt krótki, by L. mogła przejść nad sprawą do porządku dziennego i poszukać nowego faceta (trauma po minionych przeżyciach jest zbyt świeża; znajduje to zresztą odbicie w deklaracjach samotności - na dłuższą metę, przynajmniej moim zdaniem, tracących znaczenie), a jednocześnie zbyt długi i naznaczony udręką pani Wing, by faktyczny niemal rozpad małżeństwa uznawać za wyłączną sprawę Dustina. Znajduje więc potwierdzenie teza pozornie przeciwstawna do poprzedniej, a mianowicie że postawa Amerykanina szkodzi nie tylko jemu, ale i osobom mu bliskim. Dodam jeszcze jedno - możliwe, że to cierpienie innych odbija się rykoszetem. Zresztą poniższe zdanie mówi samo za siebie:
Cytat:
Napisał Liv
Wyrządziłem krzywdę nie tylko tobie i dzieciom, ale wydając wyrok na nas, kara i mnie nie ominęła.
Ostatecznie jednak Dustin przyjeżdża do Polski. Przychodzi do domu w nocy - sam nie wiem, czy robi tak, aby uzyskać efekt zaskoczenia, czy też chce się odpłacić pięknym za nadobne żonie, która w Los Angeles też odwiedziła go w godzinie duchów. :-) W każdym razie w tym momencie wypadki zaczynają się dziać niezwykle szybko - a może takie wrażenie wywołują ascetyczne opisy tej sytuacji.
Po dłuższym namyśle sądzę, że nawet potrafię zrozumieć zachowanie L. Ona w sumie "i chciałaby, i boi się" - dlatego też najpierw pragnie wyrzucić Dustina (żywe jest bowiem wspomnienie brutala, który ją spoliczkował w Los Angeles), jednakże deklaracja poprawy postępowania diamentralnie zmienia sytuację. Oczywiście same słowa "Nie zrobię tego więcej" nie mają jakiejś zbawczej mocy; działają tu czynniki bardziej rozłożone w czasie - ta tęsknota, ta (jeszcze?) nie wygasła miłość, ten ból (a może raczej niszczące zobojętnienie) samotności. One w tej chwili znajdują ujście, otwierając szansę na naprawę relacji z mężem. O dziwo, przez uczucia dochodzimy do zdroworozsądkowej kalkulacji - L. nie do końca wie, czy pragnie pojednania, ale rozumie, iż trzeba chociaż spróbować. Wszak nie wiadomo, ile by mógł potrwać dalszy marazm - możliwe, że zanim blondynka doszłaby do "normalności" (moim zdaniem jednak nieuchronnej), upłynęłyby lata.

[edycja: 25.05.2010]
O ile teza o indywidualności klęski Dustina wydaje się nieco dyskusyjna, przynajmniej w świetle powyższych wywodów, to mogę się pocieszyć, że chociaż paplanina o wspólnym zwycięstwie się choć trochę sprawdziła. Cóż by tu rzec o scenie pojednania małżonków? Do dialogów raczej przyczepić się nie mogę; jakkolwiek brzmią dość tradycyjnie (zresztą po co komu ekstrawagancje w kluczowym momencie życia), to jednak nie ześlizgują się na poziom banału. Zresztą nie ukrywajmy - masz u mnie wielkiego plusa za niedopowiedzenie przy wyznaniu miłosnym L. i Dustina. Tak na dobrą sprawę nie dziwi nawet stosunkowa oszczędność opisów. Kto wie - może pisząc o tak wzruszających momentach, należy stosować dyplomatyczną zasadę, iż lepiej nie mówić nic, niż powiedzieć o jedno słowo za dużo.
[ed. 6.06.2010]
Jeśli chodzi o spotkanie Dustina z dziećmi, to da się tu zauważyć pewną paralelę:
Cytat:
Napisał Liv
Ale nie trzeba było większych słów, by przywrócić mu należyte miejsce w jej maleńkim, kochającym serduszku. Miejsce taty – kochającego i wymarzonego, bohatera z dzieciństwa i wzoru mężczyzny na całe życie.
Cytat:
Napisał Liv
Później bywało jeszcze wiele podobnych sytuacji, ale tylko ta jedna sprawiła, że tata stał się dla Wiktorka prawdziwym bohaterem, uwielbianym i będącym wzorem do naśladowania, nie tylko w dzieciństwie, ale i w dorosłym życiu ***.
Przesadą byłoby nazwać to efektem motyla (choć doszukiwanie się tego zjawiska jest wręcz moją obsesją), lecz warto zwrócić uwagę, że tutaj akurat drobne czyny (gesty?) są niejako potwierdzeniem ojcostwa - przynajmniej w myśl dotychczasowej doktryny pana Winga o absolutnym prymacie stanu faktycznego. W tym momencie - jak można przypuszczać po (moim zdaniem nieco lukrowanych) ostatnich słowach - "mityczny" tata się materializuje, podobnie jak niegdyś L. Wniosek jest prosty - odległość i czas niejako usuwają rzeczywiste osoby z naszych dusz, serc i tak dalej. Pozostaje tylko wątpliwość, czy ten opiekuńczy ojciec, przytulający dzieci i opatrujący rany, nie zmieni się ponownie w "rodzinnego Wuja Sama"; inaczej rzecz ujmując - czy nie grozi powrót status quo ante (konkretnie: sprzed porwania Tani).
Cytat:
Napisał Liv
To cud, że tej nocy w ogóle udało jej się zasnąć!
Nie wiem czemu, ale w pierwszej chwili pomyślałem, że chodzi o noc po pojednaniu z Dustinem. Może to zdanie faktycznie miało pełnić rolę spoiwa między stanem obecnym a aktem zawarcia związku? Wszak płynne przejście z jednej sceny w drugą nie byłoby pozbawione sensu, gdyby założyć, że mogło Ci chodzić o doniosłość tego nieformalnego, nocnego odnowienia przysięgi. W świetle tej interpretacji nie byłoby to ratowanie starego małżeństwa, lecz wręcz tworzenie związku na nowo - tym razem bez zdrad, chorobliwej zazdrości i innych toksycznych relacji. Wpisuje się to bowiem w główną tezę Dustina. (Chyba popadłem w obsesję na tym punkcie. :-] )
Co zaś się tyczy ślubu - no cóż, wydaje mi się, że jest to jeden z lepszych opisów w całej "Szansie". Nie będę się nad nim zbytnio rozwodził, albowiem - szczerze powiedziawszy - nie mam się do czego przyczepić. No, może tylko jedno zdanie trochę mi nie podchodzi (to tak jeszcze a propos uwag formalnych):
Cytat:
Napisał Liv
Wraz z dźwiękiem wybijanych dzwonów, inny rytm...
Może lepiej brzmiałoby ono: "Wraz z biciem dzwonów, inny rytm..."?
Całość jest natomiast rozbudowana, lecz bez wdawania się w zbędne szczegóły. Nie chodzi tu bowiem o dokładny opis strojów i dekoracji, lecz o przypomnienie nastroju w tak szczególnej chwili. Jakkolwiek może to zostać odebrane jako "dobra rada" literackiego "wujka" (a moja intencja jest inna), to przyznam się, że na Twoim miejscu akcenty rozłożyłbym podobnie.
[ed. 18.07.2010]
No i naturalnie cieszy wzmianka o państwie Stewart. To takie oczko puszczone do czytelników "Powrotu do przeszłości".

W ostatnich dwóch fragmentach (ślub i scena końcowa) pada pytanie, czy nie można było rozegrać tego wszystkiego inaczej, prościej - by nie powiedzieć, że iść na łatwiznę. Faktycznie bowiem, życie L. i Dustina to trochę taka droga z Łodzi do Warszawy przez Rzeszów (a może raczej z Los Angeles do Warszawy przez Kapsztad?). I w tym miejscu odwołam się do słów głównej bohaterki - być może na świecie istnieje pewien porządek, pewna sprawiedliwość, która wyznacza każdemu z nas pewną ustaloną ilość (a może raczej ustalony ciężar?) problemów. Sporą część tego limitu państwo Wing wykorzystali, nie decydując się na wspólne życie w Stanach.
Cytat:
Napisał Liv
- Wiesz, że mogliśmy wybrać prostsze drogi...
- Dzięki którym życie byłoby łatwe i nazbyt sielskie? Ale pomyśl – gdyby nie było problemów, sami byśmy je sobie stworzyli i może nie byłoby nas dzisiaj razem w tym miejscu.
W nawiązaniu do tego cytatu stwierdzę, iż L. i jej małżonek problemy stworzyli sobie i tak. Ale jednocześnie stawiając sobie tak wysoko poprzeczkę, łatwiej było im przetrwać ciosy zgotowane przez los, jak choćby porwanie Tani czy kryzys małżeństwa.
Sytuacja ta podobna jest zresztą do obozu przetrwania. Można wzdychać, jacy to ci uczestnicy głupi, że wybierają się na wyjazd, na którym nie tylko nie odpoczną, ale i nadwerężą swe nerwy do granic możliwości. Lecz jeśli ci uczestnicy zaliczą próbę, będzie to oznaczało, że poradzą sobie w niejednej kryzysowej sytuacji.

[z wersji pierwotnej]
Cytat:
Napisał Liv
Odkąd to zrozumiałem, każdy dzień bez przebaczenia wydawał się być kolejnym dniem spędzonym w piekle.
Kiedyś wspominałem o powieści Milana Kundery pod tytułem "Żart". Zawarte jest tam bardzo podobne zdanie (w każdym razie identyczne znaczeniowo).

Z tym fragmentem zmieściłem się jeszcze w starym tygodniu. :-) Ciąg dalszy nastąpi jutro w drodze edycji.

Ostatnio edytowane przez Hnat : 18.07.2010 - 17:18
  Odpowiedź z Cytatem