Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 01.09.2010, 01:08   #448
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Cytat:
Napisał NormalnieNienormalna888 Zobacz post
dzisiaj założyłam konto i przeczytałam wszystkie części i są świetne czekam na kolejną część
10/10
Miło mi, że mam nową czytelniczkę!

Cytat:
Napisał Libby Zobacz post
To dlatego, że opis pieszczot wszystkim przyćmił racjonalne myślenie i nikt nie zwrócił na to uwagi. Nawet Gio() dał się zwieść.
Dopiero jutro? No dobra, może ze względu na Belle Rose Ci to wybaczę, więc lepiej by odcinek się pojawił .
hahahah opis pieszczot powiadasz?
ale Ty jedna myślisz zawsze trzeźwo, nie ruszają Cię takie teksty i chwała Ci za to moja droga <kłania się>
Gio dał się zwieść? no nie wierzę, aż muszę zapytać osobiście!
I nie szykuj na mnie gwoździarki, już dodaję odcinek

ROZDZIAŁ 5
Część czwarta: Załamanie.

Kiedy Marco wszedł do szpitala, zaczął się poważnie zastanawiać, czy dobrze zrobił, podrzucając Maysona na posterunek policji. Przecież równie dobrze mógł dobić tego gnojka, gdzieś w lesie na uboczu i nikt, by nie wiedział. Porzucił by ciało w gęstych krzakach, a gdyby nawet ktoś je znalazł, to nie mógłby się domyśleć czyja to sprawka. Było ciemno, cicho i ani żywego ducha. Wystarczył strzał w tył głowy i zapomniałby o tym, że istniał jakiś sku*wiel, który zgwałcił mu ukochaną. Nie chciał jednak mieć na sumieniu życia tego człowieka, nieważne jaki był, bardziej należało mu się cierpienie. Policja się nim zajmie, przekaże go, gdzie trzeba. Jakie było zdziwienie tych kilku funkcjonariuszy, przebywających na nocnej zmianie, kiedy Takeda kopnął drzwi od głównego wejścia na komisariat i wrzucił prosto pod ich nogi związanego Maysona. Na dodatek nie krył się ze swoją tożsamością, a znajdujący się tam ludzie doskonale wiedzieli kim on jest. Gdyby nie fakt, że jadąc na policję, ugadał się z Lambertem, który obiecał mu tym razem nietykalność, pewnie nigdy nie odważyłby się wejść do środka z odsłoniętą twarzą. O ile w ogóle, by wszedł. Wrzuciłby Maysona przez okno, przyklejając mu wcześniej karteczkę z napisem „Z pozdrowieniami od złodzieja. Rekompensata za wszystkie wasze skradzione portfele.”

[IMG]http://i53.************/mhuaa9.jpg[/IMG]

Zaśmiał się w duchu myśląc o minach funkcjonariuszy, którzy mieliby to zobaczyć. Po chwili jednak, wszedł na salę, gdzie leżała Mei i przestał zawracać sobie głowę Gabrielem. Jej rodzice siedzieli przy łóżku wpatrując się w nieprzytomną córkę i migające diody na szpitalnym sprzęcie, na przemian. Czas upływał nie ubłagalnie. Marco nie miał siły, żeby usiąść, przywitał się tylko ze staruszkami i stał wpatrując się w swoją ukochaną. Czuł jak powoli puszczają mu nerwy, mimo że stan jej zdrowia widocznie się poprawiał. Żeby całkowicie się nie podłamać, skierował swoje myśli na przeanalizowanie rozmowy z Colinem. Właściwie to nie było czego analizować, znał go na tyle dobrze, iż odniósł wrażenie, że nie odpuścił Alii i właśnie w tej chwili przyprawia ją o kolejne rozkoszne dreszcze. Miał ochotę natłuc kumplowi, ale co to, by dało? Chyba tylko tyle , że chwilowo, by się na niego obraził.
- To twoja wina... - usłyszał nagle głos starszej kobiety – To przez ciebie moje dziecko walczy o życie!
- Uspokój się Lidia! - krzyknął ojciec Mei – Gdyby nie on, nasza córka pewnie już, by nie żyła. Nie widzisz co ten chłopak przeżywa? - zapytał kierując głowę swej żony w stronę Marco, który nic nie mówiąc osunął się pod ścianę – Przestań już go oskarżać, to wina tego przestępcy, a nie jego niemądra kobieto. Przejrzyj w końcu na oczy!

[IMG]http://i55.************/34ni6fr.jpg[/IMG]

- Pańska małżonka ma prawo tak mówić... - odezwał się Takeda – Proszę jej pozwolić się na mnie wyładować, jeśli tylko to sprawi, że lepiej się poczuje...
Siwowłosa kobieta już chciała coś powiedzieć, kiedy nagle czarnowłosa dziewczyna leżąca na łóżku, otworzyła oczy.
- Marco... - wyszeptała bardzo cichym głosem.
Chłopak poderwał się z podłogi i podbiegł do łóżka najszybciej jak umiał.
- Malutka jestem tutaj – odezwał się nachylając się nad czarnowłosą – Nic nie mów, nie wysilaj się...

[IMG]http://i54.************/dyq4xv.jpg[/IMG]

- Co... z dzieckiem...? - zapytała powoli przechylając głowę w stronę bruneta.
- Wszystko jest w porządku skarbie – odrzekł chwytając ją za rękę. Po policzkach leciały mu łzy. Był szczęśliwy, że jego ukochana przetrwała najgorsze i w końcu się przebudziła.
Li Mei odwróciła głowę w stronę uradowanych rodziców. Chciała coś powiedzieć, kiedy nagle poczuła ciepło w podbrzuszu.
- Źle się czuję... - jęknęła, po czym z powrotem straciła przytomność. Przyrządy nad jej łóżkiem zaczęły pikać jak oszalałe. Takeda widząc co się dzieje, wybiegł na korytarz i zaczął wołać lekarza. Jedyne, o co się teraz modlił, to żeby tylko nie było za późno...

*******

- Dobrze ci się tu siedzi? - Alia stanęła obok usadowionego na murku Colina – Jest praktycznie koniec lata a ty wyszedłeś na zewnątrz w samych spodniach, na dodatek boso... a ten beton wcale nie jest ciepły.

[IMG]http://i54.************/4rao8g.jpg[/IMG]

- Nie zamarznę – odezwał się spoglądając na szumiące morze – Nie czuję zimna, wręcz przeciwnie, jest mi za gorąco. A ty wracaj do łóżka, bo jeszcze gorzej się przeziębisz.
- Możemy pogadać? - spytała ignorując jego ostatnie zdanie.
- O czym? O tym, że mało co cię nie bzyknąłem? No fakt, mogło być fajnie.
- Jesteś chamem. Teraz widać jakie masz podejście do kobiet.
- Odkryłaś Amerykę mała. Wracaj do domu, powinnaś się cieszyć, że do niczego nie doszło.
- Żałuję, że mnie nie przeleciałeś – powiedziała – Wtedy mogłabym opowiedzieć Marco, jaki jesteś kiepski w łóżku – odwróciła się na pięcie i ruszyła z wysoko podniesioną głową w kierunku drzwi wejściowych.
- To nie było miłe blondasku – zeskoczył z murku i pobiegł za nią.
- Odkryłeś Amerykę plejboju! - krzyknęła wchodząc do mieszkania.
- Co takiego?! - Colin podbiegł szybko i złapał Alię za rękę, zatrzymując ją pośrodku korytarza – Teraz to masz się wytłumaczyć z tego co powiedziałaś albo...
- Albo co? - spytała z ironicznym uśmieszkiem na twarzy – Weźmiesz mnie siłą? Chętnie zobaczę jak to jest na ostro – dodała nie przestając szczerzyć zębów.
- Jesteś cholernie przemądrzałą dziewuchą – spojrzał w jej oczy i zmarszczył groźnie brwi – Ale szybko cie utemperuję – przyciągnął ją do siebie z całą siłą jaką miał w tej chwili. Złapał ją za ramiona i właśnie teraz poczuł jaką gładką i delikatną ma skórę. Ta nastolatka kręciła go bardziej niż to sobie wyobrażał, kiedy ją zobaczył pierwszy raz.
- Ile dziewczyn miałeś? - usłyszał nagle głos blondynki.
- Nie wiem... przestałem liczyć trzy lata temu... - odpowiedział jej spokojnie.
- A na ilu, wtedy skończyłeś...? - zadała kolejne pytanie. Czuła, że złość przeszła mu już, w momencie, kiedy położył dłonie na jej ciepłej skórze.
- Nie pamiętam... - zbliżył swe usta do jej ust – Ale zapewne była to jakaś dwucyfrowa liczba...

[IMG]http://i55.************/zvu92w.jpg[/IMG]

- Czemu mam ochotę dokończyć to , co zaczęliśmy...? - spytała szeptem, muskając koniuszkami swych warg jego wargi.
- Może dlatego... że bardzo tego pragniesz... - jego ręce zjechały na jej biodra wprost pod spodnie od pidżamy, które miała na sobie. Dotknął jej ciepłych pośladków i zaczął delikatnie ściskać je w dłoniach.
- A ty...? - złapała za jego dżinsy i pociągnęła je naprężając materiał tak mocno, że ujrzała jego bokserki. Przygryzła dolną wargę, kiedy wyobraziła sobie co kryje się pod ubraniem.
- Ja...? Ja pragnę ciebie... nakręca mnie ten twój niesamowicie ostry charakterek... - ścisnął jej pupę tak mocno, że aż jęknęła.
Dziewczyna rozpięła guzik w jego spodniach, potem rozsunęła zamek i delikatnie pociągnęła je w dół. Dżinsy były tak luźne, że same zsunęły się do kolan.
- Odważna jesteś... - zamruczał jej do ucha, po czym wyjął swoje dłonie spod jej pidżamy i złapał ją za ręce, kierując je na swoje bokserki – Ciekawe czy teraz będziesz równie odważna...
- Nie będę się wahać – odrzekła i powoli zsunęła w dół jego bieliznę. Jej ręka powędrowała wprost na podbrzusze rozpalonego chłopaka. Colin zamruczał czując przyjemny dotyk delikatnej dłoni Alii. Obydwoje przez cały czas patrzyli sobie w oczy, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku. Po chwili jednak niebieskooki nachylił się nad blondynką i zaczął całować jej szyję, nie przestając niesamowicie zachęcająco pomrukiwać. Podczas gdy jego usta pieściły delikatną skórę na karku dziewczyny, ręce wsunęły się pod bluzkę nastolatki, coraz śmielej dotykając jej piersi. Sytuacja stawała się coraz gorętsza, a pieszczoty z minuty na minutę coraz odważniejsze. Rozpaleni przenieśli się na siedzisko obok schodów, gdyż do sypialni było za daleko.

[IMG]http://i56.************/24zkvuc.jpg[/IMG]

Chłopak ułożył wygodnie ciało Ali na miękkim materiale i zdjął z niej wszelkie ciuchy jakie miała na sobie. Spojrzał lubieżnym wzrokiem na jej rozgrzane uda, po czym rozchylił je chcąc przystąpić do działania.
- Dalej... - jęknęła – Zrób to...
Jednak dźwięk leżącego na dywanie telefonu, kolejny raz sprawił, że Colin się zatrzymał.
- Ku*wa! - warknął – Wiedziałem, że to zbyt piękne.
- Nie odbieraj, nie teraz... - dziewczyna złapała go za rękę.
- Obiecuję, że to dokończymy – powiedział, po czym wstał i zupełnie nagi podbiegł do leżącej na dywanie komórki – Marco... - odebrał biorąc głęboki wdech – Co się dzieje?
- Colin... ona... - głos bruneta nie wskazywał na nic dobrego.
- Co ona? - spytał niebieskooki – Coś się stało Mei?
- Nie... jest cała...
- Więc co się dzieje stary?
- Dziecko... musieli usunąć ciążę, żeby ratować jej życie...
Czarnowłosy zaniemówił na chwilę. Spojrzał na blondynkę i mina mu zrzedła.
- Powiedz Alii... – dodał łamiącym głosem Takeda, po czym się rozłączył.
Kiedy dziewczyna usłyszała druzgocącą wiadomość, puściły jej nerwy. Wtuliła się w Colina i zaczęła płakać.

******

Marco siedział na korytarzu z papierosem w ręku. Rzucił to cholerstwo już dawno, ale tym razem nie mógł znaleźć lepszego sposobu, by chociaż trochę uspokoić nerwy. Kiedy jednak zagasił piątego peta, stwierdzając, że to nie pomaga, wyjął paczkę z papierosami z kieszeni i wyrzucił ją do kosza. Oczy miał mokre od łez, a dłonie trzęsły mu się, jak narkomanowi na głodzie. To było już za wiele, nawet dla niego.

[IMG]http://i51.************/1449285.jpg[/IMG]

Miał ochotę zabić Maysona, a dokładniej poćwiartować go siekierą na kilku centymetrowe kawałeczki. Czemu nie dobił tego sku*wiela w lesie? Teraz już wiedział dlaczego. Żeby móc to zrobić teraz. Choćby miał pójść siedzieć, poprzysiągł sobie, że zabije to ścierwo za wszystkie krzywdy jakie spotkały Mei. A potem zajmie się Lambertem. On też miał w tym swój udział, bo nasłał Gabriela na jego dziewczynę. Od kiedy pamiętał, jego życie zawsze było pod górkę. Matki nigdy nie poznał, a ojciec i brat się go wyrzekli. A jak udało się wszystko naprawić, to obydwoje zginęli z rąk Lambertów. Potem znów przyszła chwila dobrego okresu w jego życiu, bo poznał Mei i choć różnie między nimi bywało, wytrwali ze sobą mimo wszystko. A teraz znów przyszedł dół. Cieszył się, że będzie ojcem, patrzył jak brzuch ukochanej powiększa się z tygodnia na tydzień. I nagle wszystko się skończyło. Nie dane mu było zobaczyć maleństwo... ale poprzysiągł sobie, że zemsta będzie słodka. Tym razem nikt nie powstrzyma go od wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę. Zarżnie tą gnidę jak rzeźnik krowę, zapewniając mu wcześniej długie cierpienie.
- Mogą państwo już wejść do pacjentki – lekarz wyrwał Marco z zamyślenia.
- Jak ona się czuje? - spytał ojciec dziewczyny.
- Coraz lepiej. Jej stan jest zadowalający i stabilny. Będzie musiała chwilę poleżeć w szpitalu, ale jej życiu już nic nie zagraża.
- A dzieci? - wyrwał się brunet podnosząc się z krzesła – Czy będzie mogła je mieć?

[IMG]http://i56.************/21cfdyb.jpg[/IMG]

- Sądzę, że tak. Jednak będzie musiała pozostać w tym czasie pod stałą opieką lekarską.
- Rozumiem... - westchnął Takeda – Dziękuję za odpowiedź doktorze.
- Chłopcze – siwowłosy staruszek zawołał Marco, kiedy lekarz się oddalił.
Zielonooki złodziej podszedł do mężczyzny, ocierając po drodze łzy z policzków.
- Słucham pana... - odezwał się cichym głosem.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale nie chcę mówić o tym przy córce. Czy ten Mayson trafił na komisariat w Bruegel?
- Tak, czemu pan pyta?
- Jeśli jest tak jak mówiłeś i Dante trzyma całą miastową policję w garści, to nie lepiej, żeby ten człowiek trafił na policję w Argonii?
- Lepiej ale, wtedy i ja bym tam trafił – odezwał się brunet – A Lambert zapewnił mi w Bruegel nietykalność, więc żaden z funkcjonariuszy nawet nie drgnął, kiedy wpadłem tam z tym gnojkiem.
- Nie ufałbym tak Dantemu na twoim miejscu synu. Odnoszę wrażenie, że on coś kręci, bez powodu, by nie poszedł na takie układy.
- Wiem... doskonale zdaję sobie sprawę, że ma w tym jakiś cel. Rozmawiał pan już z jego wujem?

[IMG]http://i51.************/2jf0nzr.jpg[/IMG]

- Rozmawiałem. Ale tylko telefonicznie. Ten człowiek nie mieszka w naszym mieście od kilku lat, czasami tylko przyjeżdża, by pozałatwiać swoje sprawy – odpowiedział ojciec czarnowłosej.
- Czyli nie udało się panu sprowadzić go do Bruegel?
- Udało. Ale ma się zjawić dopiero w niedzielę, tak jak się ugadywaliśmy na wstępne spotkanie.
- Teraz pamiętam... szkoda tylko , że jeszcze sześć dni – westchnął Takeda.
- Fakt, sam nie mam ochoty czekać. Chcę usadzić Dantego.
- Więc może pojedźmy do niego... będzie szybciej. Zna pan miejsce jego zamieszkania?
- Oczywiście. Ale to kilka godzin drogi stąd.
- Niby to dużo... ale wolę to niż wyczekiwać na niedzielę.

*************

Wybaczcie, że takie krótkie, ale musiałam zbudować napięcie przed następną częścią
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 01.09.2010 - 01:19
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem