Zawsze lubiłam duże domy i niestety mi to zostało. Co do kolorów, to niewiele ich lubię. Odpadają czerwienie, róże i fiolety, uwielbiam za to niebieski. Wszystko bym najchętniej pomalowała na niebiesko i byłby spokój

Brązy też są OK. To wszystko przez wieloletnie granie w jedynkę i dwójkę. Tam przyzwyczaiłam się do dużych domów, bo wychodzenie z domu było mocno ograniczone, więc wszystko musiało się zmieścić. Nie potrafię też za bardzo eksperymentować z bryłą domu. Wszystkie od zewnątrz wyglądają mniej więcej tak samo, tylko różnią się detalami, jak zewnętrzne okrycie ścian i kolor dachu. Musiałabym przycisnąć brachola, żeby mi chatę wybudował, on to potrafi postawić ładny dom, jak mu się chce. Ale za to są te domy ciasne i jak dla mnie, niewygodne.