Temat: Vorg
View Single Post
stare 28.04.2011, 19:12   #164
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Vorg

Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
Odcinek taki sobie, bo mało akcji, a dużo gadania
no wiem, ale to co zaplanowałam na tak zwane "potem" wymaga kilku wcześniejszych wyjaśnień, żeby było wiadome co i jak
Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
Oczywiście najbardziej zainteresował mnie wątek dzieciństwa Vorgusia.
Vorgusia

Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
Moim zdaniem niepotrzebnie zdradziłaś na początku, że Vorg zmierza do Nicka, Wtedy opis nienarastającego napięcia w mieszkaniu Annensena jest niepotrzebny, bo my, czytelnicy, wiemy że to czerwonoskóry, a nie jakiś inny demon.
no właśnie trochę to pokręciłam, ale ten początek był pisany na szybko, dosłownie chwilę przed tym gdy zaczęłam pstrykać foty do odcinka i uznałam, że to będzie dobre miejsce, by ten opis tam wstawić, jak się okazuje, nieprzemyślana, szybka decyzja zaowocowała, że wyszło tak troszkę kijowo

Cytat:
Napisał Searle Zobacz post
No i skoro Nick wiedział, że nie jest sam w mieszkaniu, to dlaczego nie znalazł nic do obronienia się, np ten wazon, zamiast go odstawiać na stół mógł z niego skorzystać
chciałam tutaj pokazać, że nawet taki wszystko wiedzący Nick, też czasami ma przebłyski niewiedzy, jeśli rozumiesz o co mi chodzi

błąd już poprawiam

Cytat:
Napisał Eranor
Część druga za mną.
Wcześniej czytałem prolog i pierwszą część i z tego co pamiętam były niezłe.
Tutaj znalazłem spoooro błędów ale, jako że nie jest to forum literackie jak mnie przed chwilą strofowano to darowałem sobie.
wiem, że błędów jest masa, ale tak jak kiedyś mówiłam - wybitną pisarką nie jestem i raczej nie zostanę, staram się nie walić byków ale nie mam zbytniego doświadczenia w pisaniu i niestety jak widać, mizernie mi to nieraz wychodzi

Cytat:
Napisał Eranor
Pomysł z niebem i piekłem i tym kto gdzie idzie jest bardzo interesujący. Poza tym w historii trochę za szybko widać o co w tym wszystkim chodzi (chyba, że będzie jeszcze jakiś zwrot, co zaskoczy).
kiedy poczytasz sobie dalsze odcinki, zobaczysz, ze nic nie dzieje się za szybko

Cytat:
Napisał Eranor
Osobiście średnio podobało mi się tłumaczenie obok w nawiasach, imho lepiej byłoby tak jak wcześniej.
no może i faktycznie było lepiej, ale właściwie to wszyscy czytający (kiedyś było ich sporo, teraz troszeczkę mniej) byli za tym by te napisy były obok no i tak zostało jakoś

a tak w ogóle to witaj na forum


No a teraz kolejny odcinek Vorgusia, jak napisała Searle

CZĘŚĆ DZIEWIĄTA.

Mały chłopiec uciekał najszybciej jak mógł przez gęsty las, omijając krzewy i drzewa, które co kilka kroków wyrastały na jego drodze. Biegł tak szybko, że w piersiach brakowało mu tchu, ale wiedział, że jeśli się zatrzyma, to zginie. Ostatkiem sił przedzierał się przez leśne gęstwiny by tylko przeżyć. Nagle jednak jego noga zahaczyła o konar wystającego drzewa. Chłopiec upadł na trawę, rozdzierając koszulkę na wystającej, ostrej gałęzi. Odwrócił się na plecy i już po chwili zobaczył swego oprawcę, który trzymał w ręce ostre narzędzie.
- Błagam, nie! - Len poderwał się z krzykiem na łóżku. Oddychał tak jakby przed chwilą sam przebiegł długi odcinek drogi. Przetarł mokre od potu czoło i spojrzał w okno, biorąc kilka głębokich wdechów.
- Kolejny koszmar? - usłyszał nagle głos z zacienionej części pokoju, gdzie ledwo dochodziło światło księżyca.


- Vorg... - brunet z łatwością rozpoznał swego rozmówcę – Czekałem aż się zjawisz.
- Wiem, że czekałeś. Ale powiedziałem ci, że zjawię się, gdy będziesz już gotów żeby mi pomóc.
- To znaczy, że jestem gotowy?
Demon wyszedł z cienia i usiadł na łóżku, obok Hoopera.
- Dobrze wiesz, że jeszcze nie jesteś... - odrzekł spoglądając mu w oczy.
- Więc czemu się zjawiłeś?
- Bo wiem, że powinienem.
- Wiesz, że powinieneś... Czyżbyś miał wyrzuty sumienia? - zapytał z ironią Len – O ile w ogóle masz sumienie.
- Bardzo śmieszne. No ale masz rację. Sumienia nie posiadam, chociaż mam czasem przebłyski współczucia. Zjawiłem się tu bo zdaję sobie sprawę, że od momentu kiedy zniknąłeś minęło już sporo czasu, a twoja głowa napchała się kilkoma rzeczami które w żaden sposób nie są ci potrzebne.
- Moja głowa ma się dobrze. Radzę sobie z tym co się w niej dzieje. Chcę tylko wytłumaczenia dlaczego mam te wszystkie sny? Te cholerne koszmary prześladują mnie już od jakiegoś czasu. Ciągle widzę jakieś dzieci uciekające przed bezwzględnym psychopatą, który na końcu i tak je dopada i morduje. Szkoda, że nigdy nie udało mi się zobaczyć jego twarzy bo może ułatwiłoby mi to rozwiązanie zagadki tych...
Demon wpatrywał się przez chwilę w oblicze bruneta. Zastanawiał się, czy nie okaże się czasem zbyt słaby, kiedy udzieli mu odpowiedzi na jego pytanie. Głosy w jego głowie nie ustępowały od kiedy znalazł się w piekle. Kazały mu zabijać. Mordować niewinne ludzkie istoty. Czasami miał potworną ochotę, żeby odebrać kilka żyć. To było jak nałóg z którego ciężko się wyleczyć...
- Jesteś tutaj Vorg? - Hooper wytrącił go z przemyśleń.
- Skoro twoja głowa ma się dobrze, to nie zwracaj uwagi na te sny. To tylko efekt uboczny tego, że nabierasz coraz więcej nadludzkiej siły.
- Nie zwracać uwagi? Myślisz, że to takie proste i, że jeśli pstryknę palcami to sny miną?


- Staraj się o tym nie myśleć. To test na twoją wytrzymałość, musisz być silny i psychicznie i fizycznie jeśli masz mi pomóc – powiedział demon.
- No tak... Chyba zapomniałeś już, że nie pomagam ci bo chcę, tylko dlatego, że muszę. I właściwie nie wiem w jaki sposób w ogóle mam to zrobić. Nadludzka istota potrzebuje pomocy śmiertelnika... Cholernie ciężko jest mi uwierzyć, że ty czegokolwiek możesz ode mnie chcieć – odrzekł Len.
- No fakt, sam bym nie wierzył w coś takiego. I to nie prawda, że jesteś zmuszony mi pomóc. Zawsze możesz stanąć przecież po stronie diabła.
- No jasne. Ciekawy wybór, nie ma co. Z dwojga złego wolę pomóc tobie, bo bynajmniej wiem do czego jesteś zdolny.
Ognisto-skóry zaśmiał się pod nosem, po czym z powrotem spojrzał na twarz człowieka.
- Uwierz, że nie wiesz.
- A to co widziałem? Ten spalony w drobny mak budynek starej fabryki, połamane ludzkie kości, ciała poobdzierane ze skóry... To nic nie znaczy?
- To wszystko co widziałeś, jest efektem klątwy którą rzucono na mnie dawno temu. „Poczęstował” mnie nią pewien demon.
- Diabeł?
- Nie, nie diabeł. Ale ktoś mu bardzo bliski. Ten piekielny chochlik, co sadza swój brązowy tyłek na tronie i nazywa się władcą podziemia, zemścił się na mnie za to, że odmówiłem mu pomocy. Wiedział, że...
- Że uciekłeś na ziemię i będziesz zabijał tu jego podwładnych, więc żebyś tego nie robił, znalazł na ciebie sposób w postaci klątwy, dzięki której mógł wzbogacić się świeżymi ludzkimi duszami. I to dlatego zabiłeś tych wszystkich, faceta w fabryce, rodzinę mieszkającą na tym zapadłym osiedlu i ludzi w centrum miasta. Nie wiedziałeś jeszcze, że jesteś pod wpływem klątwy i...
- Wiesz, że wkurzasz mnie czasami tak bardzo, iż chętnie ubiłbym cię jak dzikie zwierze Hooper? - Vorg przerwał wypowiedź bruneta - Nie wiem kto pobudza moje nerwy bardziej, ty czy twój kumpel Nick. Obydwoje zawsze musicie wszystko wiedzieć.
- Nick? A co on ma do tego wszystkiego?
- Zbyt dużo pytań zadajesz – westchnął demon.
- Może gdybyś odpowiedział mi w końcu na którekolwiek z nich, to byłoby ich mniej, nie sądzisz?
- Odpowiem. Ale jeszcze nie teraz. Im mniej wiesz tym lepiej.
- Problem w tym, że ja nie wiem nic. Tylko tyle, że mam ci pomóc.
- Hooper, Hooper... Uwierz, że dałbym dużo, by żyć w takiej niewiedzy – demon rozłożył się wygodnie na łóżku i oparł o ścianę.
- To może chociaż, udzielisz mi odpowiedzi w związku z pewnym snem? - brunet ułożył się obok swego rozmówcy.
- Jakim?


- Piękna blond włosa dziewczyna, stojąca koło studni. Jest odziana w zieloną suknię. Za każdym razem kiedy mi się ukazuje, mówi „ Exspectatis” (wciąż czekam). Po wypowiedzianych słowach rozpływa się w powietrzu i znika.
Demon rozszerzył oczy ze zdziwienia. Jego spojrzenie wyglądało tak, jakby się czegoś przestraszył.
- Istar...
- Co takiego? - zapytał Len.
- Ile razy ci się śniła?
- A bo ja wiem... Może ze trzy. Czemu pytasz?
Vorg jednak nic nie odpowiedział. Poderwał się z materaca i wyskoczył przez uchylone okno. Zanim Len dobiegł i wystawił głowę za drewnianą ramę, ognisto-skóry zdążył już dawno zniknąć mu z oczu. Brunet wyszedł na małą werandę, gdzie stał stary bujany fotel. Noc była chłodna lecz z każdym dniem coraz mniej mu to przeszkadzało. Po ugryzieniu przez demona, rósł w siłę bardzo szybko. Nawet kapryśna pogoda nie robiła na nim wrażenia, gdyż jego ciało uodporniało się na zimno.
-Czy ja się kiedykolwiek dowiem o co tu tak na prawdę chodzi? - zapytał sam siebie spoglądając na księżyc.
Nagle silny podmuch wiatru uderzył wprost w niego. Wiszące na drewnianej beli, małe dzwoneczki, zadźwięczały uderzając o siebie, a w powietrzu rozniósł się zapach polnych kwiatów. Wydawało się to trochę dziwne, zważywszy na to, że lato dawno się skończyło.
- Expectatis... – rozległ się delikatny kobiecy głos, odbijając się echem pośród drzew.
Len porozglądał się po okolicy. Coraz bardziej przestało mu się to wszystko podobać. Miał dosyć tajemnic jakimi uraczał go Vorg i chętnie strzeliłby sobie w łeb, gdyby tylko miał stu procentową pewność, że po śmierci dozna świętego spokoju. Zignorował dziwne odgłosy, lecz kiedy odwrócił głowę w stronę bujanego fotela, ujrzał przed sobą lewitującą, damską postać, która wpatrywała się w niego przeszywającym spojrzeniem.


Zaskoczony zrobił kilka kroków w tył lecz nie miał zamiaru uciekać w popłochu. Rozpoznał, że była to postać z jego snów. I prawdopodobnie powód tego, iż Vorg tak nagle zniknął.
- Czego chcesz? - spytał pewnym głosem.
- Vorg dicere possimus expectantibus (Powiedz Vorg'ovi, że wciąż czekam na niego)- odrzekła.
- Był tu... Ale zmył się dosłownie minutę temu – mówił brunet– Od kogo mam przekazać?
- Istahar, sed vocate me et Istar (Istahar, lecz zwą mnie również Istar)
- Więc to o tobie wspomniał... - zamyślił się, drapiąc się po brodzie – Może chociaż ty mi powiesz, co się tu dzieje?
- Indiget auxilio vestro, non gravabor, reddere ei (On potrzebuje twojej pomocy, nie wahaj się, udziel mu jej)
- Ty też nie chcesz mi nic powiedzieć? - westchnął – Czy wy obydwoje jesteście w zmowie i znowu mnie w coś wrabiacie?
- Quaeso, eum sermones meos (Proszę, przekaż mu moje słowa) – w oczach blondwłosej piękności pojawiły się łzy. Lecz nie były to zwyczajne słone krople. Wyglądało to jak krew, ale Len był w zbyt dużej odległości od swej rozmówczyni by móc się w stu procentach upewnić.
- Przekażę. Tylko chciałbym wiedzieć, co tu się dzieje do cholery.
Dziewczyna uniosła prawą rękę w górę. Wykonała nią dziwny gest, po czym rozłożyła szeroko dłoń. Po kilku sekundach pojawiła się w niej księga, którą następnie rzuciła na starą podłogę werandy, tuż pod nogi Lena.
- Invenietis responsum (Tu znajdziesz odpowiedź) – powiedziała i zaczęła unosić się coraz wyżej, oddalając się w stronę nieba.
- Odpowiedź? Ale na co? - spytał Hooper – Zaczekaj, nie odchodź jeszcze! - podbiegł do poręczy, by spojrzeć za znikającą mu z oczu zjawą, lecz już jej nie było. Wiatr ustał, a w powietrzu przestał unosić się zapach kwiatów. Sierżant skierował swój wzrok na podłogę. Gruby, dziwacznie oprawiony tom, leżący na deskach, aż prosił się by go otworzyć i zobaczyć jakie skrywa tajemnice. Długo się nie zastanawiając, schylił się po księgę, po czym usiadł na schodach i otworzył jej karty. Na początku zaciekawiony, tylko wertował kolejne stronice, nie zatrzymując się na niczym konkretnym. Zafascynował go sposób w jaki wszystko zostało tu zapisane. Słowa “wyryte” atramentem na pergaminowym papierze, w łacińskim języku oraz szkice, również nakreślone ręcznie, robiły niesamowite wrażenie na brunecie.


Gdy przewracał kolejną już kartkę, przemknęło mu przed oczami imię postaci od której dostał tę księgę. Szybko znalazł początek tekstu, w którym je ujrzał i zaczął czytać...

“Przyszedł czas, gdy Stwórca zaczął żałować, iż stworzył ludzi. Dwa anioły, Shemhazai i Azazel, przypomniały mu wtedy, że sprzeciwiały się temu, mówiąc: Czym jest człowiek, że wciąż o nim pamiętasz? Stwórca odpowiedział: "Ci, którzy mieszkają na ziemi ulegają złym skłonnościom. Trzeba ich naprowadzać na dobrą drogę. Nawet wy możecie być pokonani przez zło". Wtedy aniołowie zaprotestowali, mówiąc: "Pozwól nam zstąpić do świata ludzi i pokazać, jak będziemy uświęcać Twoje imię " I Stwórca powiedział: "Idźcie w dół i zamieszkajcie pośród nich."
Tak więc dwóch aniołów zstąpiło na ziemię, gdzie z łatwością opierały się mocy zła. Lecz gdy tylko zobaczyły, jak piękne były córki ziemskich mężczyzn, zapomniały o swych ślubach i zabrały ich kobiety, mimo, iż bezcześciły one, ich czystą esencję dobra.
Anioły postanowiły wybrać narzeczone dla siebie spośród urodziwych cór. Azazel wybrał Na'amah, siostrę Kaina, najpiękniejszą kobietę na ziemi. Lecz była jeszcze inna piękna dziewczyna, Istahar, ostatnia z dziewic, którą zapragnął mieć dla siebie Shemhazai, ale ona mu odmówiła. To sprawiło, że chciał ją jeszcze bardziej.

-Jestem aniołem - objawił jej - Nie można mi odmówić.
-Nie oddam się tobie - powiedziała Istahar -Chyba, że wyjawisz mi niepojęte imię Stwórcy.
-Tego nie mogę zrobić - odpowiedział Shemhazai -Bo to jest tajemnica nieba.
-Dlaczego mam wierzyć?- spytała Istahar - Być może nie wiesz w ogóle. Być może nie jesteś tak naprawdę aniołem.
-Oczywiście ,iż wiem - powiedział Shemhazai i wyjawił imię Stwórcy.

Gdy tylko Istahar usłyszała, święte imię, wzniosła się do nieba, znikając z oczu aniołowi. A gdy Stwórca to zobaczył, powiedział: "Ona uchroniła się od grzechu, pozwolę więc Istahar zostać wśród gwiazd". I tak dziewczyna została przekształcona w gwiazdę, jedną z najjaśniejszych w niebie. A kiedy Shemhazai to zobaczył, poznał naganę Stwórcy swego, który powiesił go do góry nogami, między niebem, a ziemią, skazując go na wieczną pokutę. Podczas kiedy anioł odpokutowywał swoje winy, Istahar przeobraziła się w boginię miłości i płodności, do której coraz częściej zwracały się narody. Jednak inne anioły zamieszkujące niebieskie sklepienie, postanowiły strącić niewinne dziewczę do piekła i zbuntować się przeciwko swemu Stwórcy. Podobno stał za tym sam Azazel, który prowadzony głosem Na'amah postanowił pokusić się o boski tron. Jakiś czas później, słysząc o tym co się stało, Szemhazai odciął linę na której wisiał spadając wprost do piekła. Szukał tam swej wybranki, jednakże długi okres pobytu w podziemiu wpłynął negatywnie na jego charakter. Raz skuszony, poddał się grzechowi. Zapomniał również dlaczego znalazł się w piekle. Lucyfer widząc, że Szemhazai się zagubił, postanowił, iż wykorzysta go do swoich celów. Tak o to anioł przeobraził się w demona i stał się prawą ręką samego diabła”.


Len odłożył księgę na bok i podrapał się po głowie. Nie spodziewał się, że to co przeczyta tak poważnie go zaskoczy. No ale cała ta historia zaczęła w końcu nabierać sensu. Hooper układał sobie w głowie poszczególne wydarzenia, by jeszcze lepiej wszystko zrozumieć. Po tym, co przed chwilką przeczytał, pasowałoby to, o czym opowiedział mu Nick, że Szemhazai był kiedyś aniołem a w późniejszym czasie wodzem upadłych aniołów. Że stał się najniebezpieczniejszą bronią Szatana i przynosił mu dusze, które zbierał na ziemi, pomagając diabłu stawać się najgroźniejszym demonem jakiego widziało piekło. No i, że z czasem zbuntował się przeciwko swemu panu, kiedy odkrył, iż ten nie ma zamiaru dzielić się z nim swoją mocą. Przypomniał sobie, że blondwłosy kolega wspomniał mu nawet, iż doszło do ustalenia terminu walki, gdyż diabeł bał się, że w niedługim czasie, Szemhazai stanie się potężniejszy od niego. Zwycięzca miał rządzić podziemiem, pokonany natomiast, miał zostać uwięziony na wieki w piekielnych lochach. No, a potem Szemhazaj przegrał walkę z potężnym aniołem Abaddonem, który powstrzymał go przed umocnieniem się i zebraniem kolejnych ludzkich dusz. Odciął mu skrzydła, skazując go na wieczne potępienie i wysłał do podziemi, gdzie został uwięziony. Len miał jeszcze trzy niejasne sytuacje. Mianowicie w jaki sposób Vorg trafił do nieba? Bo najpierw musiał się przecież właśnie tam znaleźć. Jak uwolnił się z piekielnych lochów i dlaczego do tej pory, nie doszło do walki między nim a diabłem? Skoro ten wie, kim jest demon to powinien to z nim dawno rozstrzygnąć. Czyżby sam władca piekieł nie wiedział z kim ma do czynienia? To już wydawało się Hooperowi raczej śmieszne i niemożliwe zarazem. Wyparł tą myśl ze swojej głowy i położył się na drewnianych deskach. Kiedy spojrzał na leżącą obok niego księgę, nasunęło mu się kolejna masa pytań. Co z tą zjawą? Czemu kazała przekazać, że czeka na Vorga? Przecież mogła sama się z nim dogadać. Czyżby demon wiedział, że ona się zjawi i dlatego tak szybko się ulotnił? No i dlaczego płakała zanim zniknęła? A może to nie był tak do końca płacz, w końcu jej łzy wyglądały jak krople krwi.
- Rozsadzi ci czaszkę od nadmiaru myślenia Len – nagle chłopak usłyszał nad sobą znajomy głos. Spojrzał do góry i zobaczył wpatrującego się w niego Vorga.


- Odpowiedz na wszystkie te pytania, nad którymi się głowię a przestanę tyle myśleć.
Upiór parsknął śmiechem i usiadł obok.
- To wszystko nie jest ci do niczego potrzebne.
- Skończ pier*olić – brunet powrócił do pozycji siedzącej – Myślisz, że możesz robić ze mnie idiotę? Nie bez powodu zniknąłeś, dobrze wiedziałeś, że ta panna się zjawi.
- No proszę, uczeń buntuje się przeciwko mistrzowi? - demon zaśmiał się po raz kolejny, ignorując słowa Hoopera.
- Buntuję się tak samo jak ty przeciwko Lucyferowi. Tylko pamiętaj, że ja równie dobrze mogę załadować sobie kulkę w łeb lub poderżnąć gardło i wtedy trafię w jego szeregi. Na pewno kiedyś się spotkamy, walcząc przeciwko sobie.
Vorg przez chwilę wpatrywał się w oczy Lena. Niestety, wyczytał z nich, że sierżant mógłby na prawdę zrobić to o czym dopiero wspomniał.
- Odpowiem na twoje dwa pytania – powiedział po krótkim namyśle – Ale w tej chwili nie na więcej. Więc dobrze się zastanów o co chcesz mnie zapytać.

******************************
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 29.09.2011 - 21:50
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem