View Single Post
stare 27.07.2011, 21:23   #236
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Marzenie jutra

Trzy najbliższe odcinki wyszły mi jakoś słabo. Postaram się przynajmniej nie pogorszyć pod względem zdjęć.
Dzisiaj może być kiepsko, bo są zrobione wieczorem.



XVII

Trafiła do szpitala ze złamaną nogą, różnymi zadrapaniami oraz z podejrzeniami o obrażenia wewnętrzne, a nawet i uszkodzenie w okolicach czaszki. Upadek był bardzo groźny.
Co prawda lekarze nie mieli wątpliwości, że Lily będzie żyła, ale czy dalszego swojego życia nie spędzi na wózku, pozostawało tajemnicą. Odbył się szereg badań, stan dziewczynki był ciężki. Ciągle nie odzyskiwała przytomności, co było źródłem kolejnych fal niepokoju u jej najbliższych.
Gdyby wydarzenia nie zaszły tak daleko, zapewne martwiłaby się tylko pani Mary. Takich osób nagle pojawiło się dużo więcej. Byli to Sara wraz z rodzicami, Anna i Teresa Muchomorek, rodzice panny Mary i, jak wiadomo, kilkudniowy ojciec dziewczynki, Wiktor Muchomorek. Został wymieniony jako ostatni, chociaż chyba nie powinien. W końcu to on miał największy żal do samego siebie o to, co się stało. Teraz grzechy przeszłości niemal zżerały jego sumienie.



Zamknięty w celi, nie mógł się uwolnić od wypalającego poczucia winy. Nienawidził siebie za to, co zrobił te dziewięć lat temu. Co gorsza, było to wzmocnione poczuciem braku stabilizacji w jego życiu. Co się miało stać za dwie godziny, za tydzień, za pół roku? Czy czekało go choć trochę lepsze jutro? Bardzo w to wątpił.
Chciał, żeby w tym lepszym życiu była Lily. Gdyby chociaż miał pewność, że zechce mu wybaczyć i dać szansę na poprawę! Od decyzji takiego małego, nieporadnego i nierozumnego dziecka zależało całe jego życie! Wiedział, jak bardzo się zmienił i że nie będzie potrafił wrócić do tamtego życia. Tyle lat zagłuszał w sobie głos sumienia… W momencie, kiedy zrozumiał, z kim ma do czynienia, bariera się złamała. Bezpowrotnie. Jakby jego serce, zimne i nieczułe, zostało wymienione na nowe. Został tylko ten ból...
Tylko czy to dziecko zechce go zniweczyć?

***

- Mamusiu, dlaczego znowu cię widzę? – zapytała Lily.
Kobieta w śnieżnobiałej sukni i ciemnych włosach wstała z ławeczki ustawionej w cieniu drzewa i podążyła w stronę stojącej nieopodal dziewczynki. Gdy znalazła się blisko niej, przyklęknęła. Mogły sobie spojrzeć prosto w oczy.
Tak właśnie wyobrażała sobie twarz mamy – miłą, pogodną, z uśmiechem na ustach i miłością w oczach.
- Lily – zaczęła z powagą. – Wiem, że to jest trudne, ale musisz przebaczyć swojemu tacie.
Dziewczynka wzdrygnęła się, słysząc to.
- On jest zły, nie chcę mu przebaczyć! – krzyknęła. – Nie chcę takiego taty!
- On tez nie chciał mieć dziecka, pamiętasz? – mówiła. – A teraz nie może sobie tego wybaczyć - że cię zostawił i poddał się bez walki myśląc, że cię nienawidzi.



Role się odwróciły, widzisz? Naprawdę chcesz, żeby ta historia znowu się powtórzyła?
- Nie, nie chcę - powiedziała bezradnym głosikiem. – Ale ja naprawdę nie mogę…
- Tata też tak myślał. Zobacz, do czego go to doprowadziło. Chociaż spróbuj, daj mu szansę. Pomyśl: on cię teraz naprawdę kocha, chce to wszystko naprawić. A ty przez tyle lat prosiłaś o rodziców. On zrobi dla ciebie wszystko. Tylko pozwól mu na to.
W tym momencie sen się urwał.

***

Domyśliła się, że miejscem, w którym się znajduje, nie jest już piękny park, tylko szary, sterylny szpital. Już nie ma ubranej na biało mamy, za to są wybieleni lekarze i pielęgniarki. Nie ma drzew ani ławki, jest tylko kardiogram i łóżko. Nie ma już swojej ślicznej, białej sukieneczki tylko szpitalne ubranko. Jedyne, co zostało jej z tamtej chwili, to słowa mamy, cały czas brzmiące w jej głowie.
Drzwi się nagle otworzyły i do sali weszła pielęgniarka. Zagadnęła do dziewczynki, na tyle jeszcze nieosłabionej, żeby mogła mówić. Otrzymała nową dawkę leków, które na jakiś czas odsunęły od niej fizyczne cierpienie.
Leżała przez kilka minut z zamkniętymi oczami, gdy usłyszała, że drzwi znowu się otwierają. Lekko uniosła powieki, by potem szybko je zamknąć, udając głęboki sen. To było najlepsze co mogła zrobić w tym momencie.
Nie wiedziała, jak się zachować w tej sytuacji – z jednej strony ciągle miała do niego żal za te dziewięć lat, a z drugiej, nie mogła wyrzucić z głowy prośby swojej mamy. Wiedziała, że powinna zrobić tak, jak jej powiedziała, byłoby najrozsądniejszym rozwiązaniem, ale w tym momencie czuła, że nie jest jeszcze na to gotowa. Może brakowało jej czasu na głębsze przemyślenie tego, co się stało ostatnio? Przecież ta decyzja mogła zmienić całe jej życie. Tak nagle miałaby przestać być sierotą, a tym samym być postrzegana jako córka kryminalisty, którego przyszłość jest tak bardzo niepewna?



„Kryminalista” był nienagannie ubrany i sprawiał zupełnie inne wrażenie aniżeli przy ich ostatnim spotkaniu. Zmartwienie i smutek malowały się na jego twarzy. Usiadł na krześle postawionym koło łóżka.
Wszystko robił bardzo cichutko, delikatnie. Gdyby nie wiedziała, kto ją odwiedził, pewnie podejrzewałby którąś z pań: babcię, ciocię, panią Kelley, może mamę Sary, ale nie jego…
- Zasnęłaś – usłyszała cichy głosik. Czuła jego wzrok na sobie, ale nie miała zamiaru nawet się ruszyć.
- Boże dlaczego?! – dźwięk jego głosu, chociaż przyciszony i zniekształcony z powodu płaczu, pełen był żalu i złości.
- Lily, czy ja cię kiedykolwiek odzyskam? – każda sylaba zdradzała jego pogłębiające się załamanie na duszy.
Zrozumiała, jakie było prawdziwe przesłanie słów jej mamy. Ogarnęło ją współczucie dla tego człowieka, jej ojca. To, co słyszała, to nie było udawane cierpienie. Jego realność wręcz ją przerażała. Rzeczywistość stała się dla niej nagle jasna i zrozumiała. To wszystko, co się stało, spotkanie w więzieniu, świadomość, że ma kogoś, kto może ją pokochać… było prawdą. Nagle ujrzała w nim dobrego łotra. Przecież on ją kocha, chce to naprawić, potrzebuje jej!
Zrobiło jej się ciepło na sercu. „Biedny tata”, przemknęło jej przez myśl. Jedyne, co chciała zrobić w tym momencie, to rozpłakać się, paść mu w ramiona i wykrzyczeć: „Tato, zabierz mnie stąd! Kocham cię!”, jednak gdy otworzyła oczy, jej zapał momentalnie opadł. Została sama i nawet nie zauważyła, kiedy wyszedł. Ile czasu mogła mu zająć ta wizyta? Minutę? Nie, to niemożliwe… To jej musiał tak szybko zlecieć ten czas! Jak bardzo teraz chciałaby go cofnąć…
Kilka łez spłynęło jej po policzku, po opatrzonych ranach, prosto do kochającego, dziecięcego serduszka, należącego od teraz tylko do taty. Już nie tego łotra i niegodziwca, tylko ukochanego rodzica, przyjaciela, brakującego elementu jej życia, o którego prosiła w liście do świętego Mikołaja.
Tylko kiedy i czy w ogóle otrzyma swój prezent?
Wszak dla niej był niemal zbawcą i opiekunem, ale inni ciągle widzieli w nim tego złego i będą chcieli go ukarać za jego nie najlżejsze przewinienia. Tak, zasłużył na to, tylko dlaczego sąd nad nim miał się odbyć właśnie teraz…?!


Picspam:
Chciałam, żeby drugie zdjęcie wyglądało tak =( Pomijając brak jako takiej obróbki (tutaj pogłębienie, kontrast i zmniejszenie)
http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/1704.jpg

Ostatnio edytowane przez Liv : 17.02.2012 - 12:10
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem