View Single Post
stare 27.08.2011, 14:59   #5
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Marzenie jutra

Dziękuję za oceny.

Cytat:
Napisał Narcyz
skąd Wiktor znalazł się w szpitalu?
Przepustka.
Cytat:
Napisał Searle
Chyba zbliżamy się do odcinka, w którym nastąpi pojednanie córki i ojca?

XVIII

Minęły trzy tygodnie. Były one ciężkie dla wszystkich bliskich dziewczynce osób, a w szczególności dla niej samej. Jej stan z dnia na dzień był coraz lepszy - rany się goiły, złamane kości zrastały, uśmiech coraz częściej pojawiał się na jej twarzy.
Miała powody do radości. Niebezpieczeństwo utraty zdrowia zostało raz na zawsze zażegnane, a drzwi ku lepszemu życiu, ze swoją własną, kochającą rodziną, stały przez nią otworem i czekały tylko, aż ktoś będzie mógł przez nie wejść do lepszego, piękniejszego świata.
Wyobrażała sobie jak to będzie… Będzie chodzić do polskiej szkoły, być może i z Sarą, a wizyty u babci będą niemal codziennością...
Ale z drugiej strony niepokoiła się. Nie wiedziała, co konkretnie robił jej ojciec, jednak zdawała sobie sprawę, że niemal na pewno pójdzie do więzienia. Bardzo jednak wierzyła i modliła się, żeby tak się to nie skończyło. Nie znała się na prawie, zatem nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Dla niej liczył się efekt końcowy: tata na co dzień. Spełnienie jej życiowego marzenia.

Nadszedł w końcu dzień, w którym panna Williams, nieoficjalnie Muchomorek, miała opuścić szpital. Z samego rana zjawiła się pani Kelley. Dziewczynka czekała już na nią ubrana i spakowana. W „prezencie” dostała kule, dzięki którym mogła chodzić. Na razie wychodziło jej to ślamazarnie, bo nigdy nie miała z nimi do czynienia, ale z każdym kolejnym krokiem czuła się coraz pewniej. Schody były dla niej na początku przeszkodą nie do przejścia, ale i z nimi, po długim, co prawda, czasie, się uporała. Dotychczas niewiele rozmawiała z opiekunką, tym razem jednak musiała się odezwać.

„Mogłabym się zobaczyć z tatą?” - w uszach kobiety zabrzmiało co najmniej dziwnie. Dla niej Lily w dalszym ciągu była bezbronną sierotą zdaną tylko na łaskę i niełaskę dorosłych.
Prościej było odmówić, tłumacząc się chociażby tym, że nie wie, czy dzisiaj są odwiedziny w areszcie, ale… nie mogła tego zrobić. Lily często podczas wizyt wspominała o ojcu, że chciałaby się z nim spotkać, porozmawiać. Tęskniła za nim. Dobre, wrażliwe serce panny Mary nie pozwoliło na to, by miało stać się inaczej. Dziewczynka usłyszała zdecydowane „tak” w odpowiedzi, co wywołało w jej oczach błyski szczerej radości i podekscytowania na równi ze strachem. Bała się więzienia, jak i samego spotkania. Czy da radę mu to powiedzieć prosto w oczy? Jak on na to zareaguje? Trema zawładnęła jej duszą, jednak mężnie postawiła stopę na parkingu przed aresztem śledczym.

***

Trafiły w sam raz na godziny odwiedzin. Nie było większych kłopotów z załatwieniem widzenia dziewczynki z ojcem. Zaprowadzono ją do wielkiej sali, gdzie było mnóstwo stołów i krzeseł. Pani Mary zostawiła ją pod opieką czujnych strażników, prosiła jednak, żeby ich obecność nie krępowała dziecka, tłumacząc, że to spotkanie będzie dla obu stron bardzo emocjonujące, a rozmowa niełatwa. Ci, niewtajemniczeni w całą sprawę, po prostu na to przystali i zniknęli z pola widzenia.

Blondynka była niemal jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nie potrafiła opanować drżenia wszystkich możliwych części ciała ani bicia serca. Czuła się bardzo, bardzo niepewnie – może miejsce, w którym się właśnie znajdowała, potęgowało to wrażenie? Chyba w więzieniu czują się zupełnie swobodnie jego tymczasowi mieszkańcy i pracownicy… Spojrzenia rzucane w jej stronę z oczu mężczyzn z wieloma grzechami na sumieniu nie działały na nią kojąco, wręcz przeciwnie – czuła się onieśmielona i przestraszona. Może lepiej by to zniosła, gdyby była starsza, ale przecież wtedy miała tylko dziewięć lat!
Pani Mary zapewniała ją, że mało kto z dorosłych zdobyłby się na taką odwagę jak ona. Lily mogła czuć się z siebie dumna – pokonała strach przed prawdziwym niebezpieczeństwem grożącym jej ze strony Mistrza i jego kumpla. Trochę się martwiła tym, że w sytuacji „lżejszego kalibru” było jej ciężej na duchu. A może już wtedy, gdy wyobrażała sobie tego groźnego, bezlitosnego Mistrza, czuła gdzieś głęboko, że on w gruncie rzeczy nie chce jej skrzywdzić? Bo tego, że jej historia miałaby się wtedy powtórzyć, nie mogła założyć na pewno.
Zamyślona, rozglądając się niepewnym wzrokiem po pomieszczeniu, z niecierpliwością czekała na pojawienie się jej rozmówcy.



Cała drżała, a było to tym bardziej nie do zniesienia, że chwila się przeciągała.
Punkt kulminacyjny nastąpił w momencie otworzenia się drzwi.
Zobaczyła go po raz pierwszy od dłuższego czasu i od razu rzuciło jej się w oczy, że się zmienił. Szedł jakoś niepewnie, rozglądając się wokoło. Miał okropnie zarośniętą twarz, usta spieczone, i błędny wzrok, jakby od kilku dni nie spał*. To nie był ten pewny siebie złoczyńca, który z nią rozmawiał.



Miała przed sobą żywy obraz człowieka, którego niemal zżarły od środka wyrzuty sumienia, wspomagane przez niepewność i strach nie tyle o siebie, co o ukochane, jedyne dziecko.
Ile on musiał wycierpieć!
Gdyby nie to, że po prostu nie mogła, pobiegłaby do niego, wpadła w ramiona i raz na zawsze zdarła z niego maskę winowajcy i pokutnika swojego losu. Ale teraz? Nie miała nawet siły, żeby krzyknąć! Jednak mimo wszystko strach wygrał. Ciągle nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Gdy ją dostrzeże… Co się wtedy stanie?
Ten moment w końcu nastąpił. Nie było odwrotu, musiała temu stawić czoła. Oboje musieli.

***

- Lily? – nie krył zdziwienia, chociaż wiedział, kto złoży mu wizytę. Kucnął przed nią i tylko patrzył, niedowierzając. Czekał, co od niej usłyszy. Czekał, aż nastąpi chwila, której tak pragnął, odkąd zrozumiał swój błąd. Wybaczy czy raczej zakończy wszystko raz na zawsze?
- Tato… - zaczęła, przy okazji pozwalając swoim oczom na zaczerwienienie się od płaczu. – Kochasz mnie, prawda?
- Z całego serca, Lily – teraz i w jego oczach pojawiły się łzy.
- Bo ja chciałam powiedzieć… Że ja ciebie też! Chcę, żebyś był moim tatą, o którym tyle czasu marzyłam!
- Lily…
Nie zdążył powiedzieć ani słowa więcej, bo córka zawiesiła mu się na szyi.



Łzy radości spływały po obu twarzach, a niezmierne szczęście zagościło zarówno w sercu odnalezionego ojca jak i odzyskanej córki.

Wybaczyła. Teraz wszystko będzie dobrze. Zrobi dla niej wszystko, nigdy nie przestanie jej kochać. Naprawi całe zło, które wyrządził, wróci jej te dziewięć straconych lat. Już nic ich nie rozdzieli…

Jej marzenie w końcu się spełniło. Nie potrzeba było więcej słów. Jej tatuś wszystko rozumiał. W końcu ją kocha! I już zawsze będzie…
„Dziękuję, mamo! I tobie, święty Mikołaju za spełnienie mojego życzenia. I tobie, tato, za to, że w ogóle jesteś…” – pomyślała, tuląc twarzyczkę do ojcowskiej koszuli, przy której potem już zawsze znajdowała ukojenie i bezpieczeństwo, tak pożądane w ciągu następnych lat…



* albo był po ostrej imprezie.
Nie mogłam tego dać normalnie do odcinka, ale musiałam to napisać! xD
To jest m.in. jeden z fragmentów dopisanych rok później, bo FS oryginalnie powstawało w czasie ubiegłych wakacji. Dopisek z 27.06, ok. 23.30

Miało być fajnie, wyszło jak zwykle.
+15 minut poprawiania poszło się ..., dlatego niektóre fragmenty będą po prostu do bani.


@down:
Cytat:
Chyba jesteśmy już niedaleko końca FS... ?
Ty MNIE o to pytasz?
Sama sobie możesz odpowiedzieć na to pytanie, przecież czytałaś AND

Ostatnio edytowane przez Liv : 17.02.2012 - 12:11 Powód: lawl, korekta
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem