Dzięki.
Dzisiaj żadne mistrzostwo, ale postaram się, żeby kolejne odcinki ogólnie wypadły lepiej.
XIX
Jeszcze tego samego dnia, zaraz po spotkaniu w więzieniu, dziewczynka mogła widzieć się z babcią. Miała jej wiele do powiedzenia, lecz za najważniejszy cel postawiła sobie rozmowę o jej ojcu. Podejrzewała, że jest to bardzo bolesny temat dla niej. Wiktor nie był wzorowym dzieckiem, przysporzył jej wiele trosk, ale przecież kochała go, a przynajmniej Lily w to wierzyła. Tak jak w to, że miłość wszystko może wybaczyć. Ona sama się już o tym przekonała na własnej skórze. Teraz przyszła kolej na babcię.
Nie znała tożsamości porywacza, ale musiała się dowiedzieć i zapłakać nad nim po raz ostatni. A potem… Potem jej żal odpadnie, bo Wiktor poprawi się i odpokutuje wszystko. Przynajmniej takie nadzieje żywiła Lily.
Zastała ją w ogródku, pracującą na grządkach.
Ubrana w stare, zniszczone ciuchy, z włosami w nieładzie nawet bardziej przypominała jej babcię, aniżeli ta schludna dama jedząca wraz z nią śniadanie.
Teraz, zajęta swoją robótką, nawet nie usłyszała kroków dziewczynki. Ta stała, wpatrując się w staruszkę.
Jej ręce, opalone, spracowane, sprawnie wyrzucały chwasty do wiklinowego koszyka. O czym myślała? Była tak cicha i spokojna. Patrząc na nią miało się wrażenie, że robi wszystko automatycznie, bez zastanowienia, że jest wyłączona z rzeczywistości. Jak w transie.
- Babciu? – odezwała się, na co kobiet gwałtownie się obróciła.
- Lily, dziecko, co ty tu robisz? – jej głos nie zdradzał emocji, aczkolwiek nie trudno zgadnąć, że zdziwił ją widok wnuczki.
- Wypisali mnie ze szpitala dzisiaj – odpowiedziała. – Muszę ci coś powiedzieć.
- Tak, tak… - powoli podniosła się z klęczek. – Niech tylko się ogarnę…
- Nie, nie musisz – wtrąciła. – Chcę ci tylko opowiedzieć o wypadku, ale i o czymś jeszcze.
- Siądź sobie, kochanie – wskazała na ławeczkę pod ścianą domu. – Chciałabyś coś pić? A może zjeść?
- Nie, dziękuję– odmówiła grzecznie. – Ja tylko na chwilkę, bo panna Mary zaraz przyjedzie.
- Dobrze, zatem opowiadaj – rzekła, po czym zajęła miejsce obok dziewczynki.
Lily opowiedziała jej całą historię od początku. Zatrzymała się dopiero przy tym fragmencie o zeznaniach.
- Chciał, żebym z nim porozmawiała – mówiła. – O czymś ważnym.
- Co to było? – mina kobiety wyrażała ciekawość. Trochę się już nasłuchała o tym Mistrzu. Wzbudził jej zainteresowanie.
- Dużo o tacie - że go zna, że chciał mnie przeprosić. Gdy to mówił, był strasznie dziwny. I… to ON mnie przeprosił! Odwrócił się tyłem do mnie, ściągnął perukę i okulary. Babciu, ten Mistrz to mój tata! – krzyknęła i wyczekująco wpatrywała się w rzekomą matkę złoczyńcy.
Ta po prostu się rozpłakała. Jakby od razu uwierzyła… Może ona tez to przeczuwała i teraz jej potwierdzone przypuszczenia nie potrzebowały wątpliwości? Czy to miał być ten ostatni płacz nad jej synem?
- Babciu… - szepnęła nieśmiało dziewczynka.
- Muszę się z nim zobaczyć – wychlipała. – Jak najszybciej.
- Jest w areszcie śledczym – powiedziała. – Widzenia są codziennie do piątej. Ale… Co mu chcesz powiedzieć?
- To, co mówiłam mu przez tyle lat… - w jej głosie wyczuwało się gorycz. – Chociaż nie wiem, czy teraz to coś da…
- Ale babciu… - dziewczynka próbowała bronić swojego ojca. – To jeszcze nie koniec!
Szybko opowiedziała dalszą część historii. Chciała ją przekonać do tego, że tata się zmienił i że nie jest już tym samym złym dzieckiem jak przed laty.
- Wybaczyłam mu – mówiła. – Tata naprawdę żałuje. Pewnie nie tylko tego, że nie chciał mnie, ale że był takim złym dzieckiem. Chce to wszystko naprawić. Naprawdę!
Od strony drogi odezwał się nagle znajomy głos - panna Kelley przyjechała po Lily. Blondynka grzecznie pożegnała się z babcią, nieświadoma, jak wielkie spustoszenie zostawia w duszy swojej babci.
Miała wielką nadzieję, że pogodzą się. Tata bez przebaczenia babci nie będzie do końca szczęśliwy. A tym samym nie będzie miłości w jej rodzinie. A tego nie chciała najbardziej na świecie.
***
Następnego dnia miała wrócić do Stanów, zatem nie była w stanie się dowiedzieć, co postanowiła babcia. Wylot miały wcześnie rano i nie starczyło by im czasu, żeby zajrzeć do pani Muchomorek i się pożegnać. Lily, zaniepokojona troszkę, miała jednak cichą nadzieję, że wszystko poszło po jej myśli i że rozstaje się ze swoją rodziną tylko na jakiś czas…