Oto kolejna część losów Alice Yovovic
Część 24
Tak. Robert ocalił Alice. Zająwszy się Jenkinsem, ratował ukochaną. Gdy agresor leżał pobity i nieprzytomny w środku lasu, Robert zawiózł kobietę do swojego mieszkania. Był to środek nocy, więc nikt nie widział, jak mężczyzna niesie na rękach ubabraną krwią Alice.
Położył ją w wannie, by zmyć z nie zasychającą krew i obandażować rany.
Rozplątał jej warkocz i ściągnął brudne, rozdarte ubrania. Wszystko robił ostrożnie, z dużą delikatnością.
Ubrał ją w jego długą koszulę, a następnie położył kobietę do łóżka, aby ta mogła odpocząć. Przez długi czas siedział na fotelu i bacznie obserwował śpiącą Alice.
Około godziny 4 nad ranem, zdjął bluzę i buty, po czym przeniósł się na łóżko, wciąż nie spuszczając wzroku z pokrzywdzonej.
Po dość długim czuwaniu, "zamknął oczy tylko na chwilę". Zasnął.
Po jakiejś chwili obudził go krzyk Alice. Otworzył oczy i natychmiast obrócił się w jej stronę.
- Co się stało? - zapytał wyraźnie zmartwiony.
- P-próbowałam przewrócić się na lewą stronę, lecz poczułam okropny ból, jakby coś ukuło mnie w środku. - wyjąkała, cierpiąc.
- Musimy pojechać do szpitala. - oznajmił, chcąc złapać Alice, lecz ta sprzeciwiła się.
- Nigdzie się nie ruszam! Zadzwonię po mojego zaufanego lekarza; niech przyjedzie tutaj.
I tak minęły jakieś 2 tygodnie. Naszej agentce przepisano leki, założono bandaże oraz plastry, zaś doktor musiał odwiedzać ją w poniedziałki i piątki. Sama pacjentka narzekała, ponieważ dostała zakaz ruszania się z łóżka. Była zmuszona godzinami nudzić się i bawić komórką

- Jak się czujesz? - zapytał.
- Już prawie nic mnie nie boli, tylko ta śliwa pod okiem... - jęknęła.
- Spokojnie, rany szybko się goją, więc na powrót niespuchniętej twarzy nie będziesz musiała czekać. To kwestia tygodnia, może dwóch. - pocieszył.
W ciągu tych kilkudziesięciu dni, Robert pomagał Alice jak tylko mógł - od pilnowania leków po pomoc w ćwiczeniach, które mogły pomóc powrócić kobiecie do sprawnej kondycji.
Alice często miewała zły humor, więc Rob robił za jej pełnoetatowego pocieszyciela
Po prawie miesiącu, Alice była już w pełni zdrowa (może niektóre rany jeszcze się goiły). Mogła wreszcie pojechać do domu.
- No, to uważaj na siebie. - poprosił, żegnając się z dziewczyną.
Spojrzała na niego pobłażliwie. Niezbyt trafna prośba skierowana do agentki.
Przytulił ją do siebie...
A chwilę po tym silnie całym ciałem przywarł do niej.
- Tylko mnie nie połam! - zaśmiała się, będąc w żelaznym uścisku.
Uśmiechnął się łobuzerską i pocałował Alice.
- Komu w drogę temu czas! - westchnęła lekko dysząc.
- Wpadnij od czasu do czasu. - powiedział puściwszy oko.
- Będąc u ciebie te trzy tygodnie, przekroczyłam chyba swój limit odwiedzin. -zachichotała.
Zrobiło się jednak nieco poważniej. Robert odchrząknął.
- Prawie tydzień temu, dostałem SMSa od Josha. - spojrzał na wykrzywioną bólem twarz Alice. - Caroline obudziła się i chciałaby byś ją odwiedziła. Nie mówiłem ci nic, bo przecież sama dobrze wiesz w jakim stanie byłaś przez ostatni miesiąc.
- Odwiedzę ją jutro, muszę się z nią jak najszybciej zobaczyć.
Wymienili lekkie uśmiechy i Alice wyszła z mieszkania. Nie usłyszała jednak odgłosu zamykanych drzwi. Obróciła się i ujrzała rozbawionego Roberta. Zrobiła pytającą minę.
- Czym zamierzasz wrócić do domu? - zapytał chichocząc.
Dziewczyna uderzyła dłonią w czoło.
- Ach no tak. - przypomniała sobie. - Mój samochód został na podjeździe domu. Wrócę metrem.
- Co to, to nie! - obruszył się. - Przestań, jeszcze dostaniesz butelką od jakiegoś pijaka. - Weź moje auto. - rozkazał rzucając kluczyki.
Alice rozczuliła się na myśl, jak bardzo jej ukochany się o nią martwi.
Podeszła szybko i na jego ustach złożyła krótki, słodki pocałunek, po czym weszła do windy.
Zszedłszy na dół, szatynka wstrzymała oddech. Fura jej faceta bardzo jej się podobała

- No no... - zagwizdała.
Jazda sportowym samochodem sprawiła jej wielką frajdę. Jazda taką maszyną to sama przyjemność. Alice myślała już o zmianie auta
Kilkaset metrów od willi, ujrzała dobiegające z niej światło. "Co, znowu włamywacze?" pomyślała. Sekundę później dostrzegła unoszący się dym.
Wcisnęła hamulec, a auto natychmiast się zatrzymało. Zaciągnęła ręczny i pobiegła stronę domu, który został przez kogoś podpalony.
+ BONUS
oooo :3 Czy te oczy mogą kłamać?
(I to jak!)