Odwampirzyłam, bo musiałam. Podczas wymiany skinów stał się czarny 
 - Dzień dobry. Tu Robert Skansky, dyrektor szkoły państwa córki, Emmy.
 - Dzdzieeeń dddobry, o co chodzi? – Evie przez telefon drżał głos.
 - Czy córka jest w domu?
 - Nie ma. Wyszła do szkoły. Nie ma jej w szkole?!
 - Od kilkunastu dni nie pojawia się na zajęciach. Myśleliśmy, że jest chora.
 - Jak to od kilkunastu dni? Już ja sobie z nią porozmawiam. Dziękuję za telefon.
Eva w środku cała się gotowała. Chodziła nerwowo z kąta w kąt. Czekała, aż Emma wróci „ze szkoły”. Tymczasem wcześniej były dzieciaki.
 - Mamo, gdzie obiad? Dlaczego nie ma obiadu? – Renee była bardzo zawiedziona.
 - Zaraz przyjedzie tatuś i weźmie was na coś pysznego. – Eva puściła oczko do bliźniaków.
 - Ale fajnie! – krzyknął Oliver.
W końcu w domu pojawił się David.
 - Tato, tato! Co nam kupisz? Pizzę? Kebaba? Hamburgera? Tortillę? Hot-doga?
 - Słucham? O niczym nie… - chciał dokończyć, ale spojrzał na stojącą z tyłu Evę dziwnie wymachującą rękami 

.

Zrozumiał, że to znaczy: 
zabierz je na cokolwiek, potrzebuję wolnej chaty! Spełnił więc to nieme żądanie. A Eva czekała i czekała… W końcu ktoś otworzył drzwi.
 - Gdzie byłaś?
 - W szkole, a teraz miałam kółko plastyczne.
 - Ciekawe…Dzwonił twój dyrektor.
 - O nie, nie będę tego słuchać!

 - O nieee koleżanko! Nie będziesz dyktować mi warunków. Jestem twoją matką i twoim obowiązkiem jest wysłuchanie mnie. Powtarzam pytanie, gdzie byłaś?!
 - Powtarzam odpowiedź: w szkole!
 - Nie tym tonem młoda! Bo inaczej będziemy rozmawiać. Gdzie od kilkunastu dni się szlajasz? Brakuje ci czegoś w domu, masz jakieś problemy?
 - Nie twoja sprawa! 
 - A właśnie, że moja. Siadaj, pogadajmy. – Eva zupełnie zmieniła ton. - Co się dzieje, maleńka? Widzę, że coś cię gryzie. Dlaczego nie chodzisz do szkoły?
 - Bo nie chcę widzieć Lucasa na oczy.
 - Co ci takiego zrobił?
 - Całował się z inną. – Emma spuściła głowę.

- Skarbie… Rozumiem twój ból, ale to nie jest powód, aby nie chodzić do szkoły.
 - Mamo ty nic nie rozumiesz. Nie wiesz jak to jest jak wszyscy się z ciebie śmieją.
 - Uwierz mi, że wiem. W liceum byłam największym pośmiewiskiem. Byłam przy kości i zupełnie inna niż wszystkie. A gdy już zaszłam  ciążę to w ogóle… Ale nie o mnie mowa. Pokaż im, że się tym nie przejmujesz. Tym, że nie przychodzisz do szkoły dajesz im satysfakcję. Idź tam jutro z podniesioną głową i olej to co mówią.
 - Wiesz co mamo? Chyba masz rację. Dziękuję i przepraszam za wszystko… - Emma rzuciła się Evie w ramiona.
 - Oby to się więcej nie powtórzyło. Pamiętaj, zawsze możesz przyjść i wszystko mi powiedzieć.
 - Wiem, wiem… Idę na górę. Dowiem się co zadane na jutro.
Eva w tym czasie zadzwoniła do Davida.
 - Sytuacja opanowana, możecie wracać.
I za kwadrans byli. Dzieci poszły odrobić lekcje. David usiadł obok Evy.
 - Co jest grane? – zapytał.
 - Problemy natury młodzieńczej. Nie zrozumiesz – uśmiechnęła się Eva.
 - Robisz ze mnie takiego dziadka. To nie wybaczalne. Należy ci się kara. – i cmoknął ją w usta. 

- Podobają mi się takie kary.
 - To będzie ich więcej, obiecuję. – uśmiechnął się czarująco.
Tymczasem w Chooserów.
 - Mam dość!! Tobie wiecznie się coś nie podoba! To wracam za późno, to nie otaczam odpowiednią opieką MOJEGO syna. Do cholery on jest prawie dorosły, co mam go w wózeczku wozić? – Sara darła się wniebogłosy.

- Ty masz dość?! TY?! To ja mam dość! Przymknąłem oko na zdradę, na to, że prawie zabiłaś Chrisa… Ale ja już dłużej nie mogę! Coś się skończyło!
 - Masz rację! Zabieram Chrisa i wynoszę się z tego domu idiotów.
 - Uważaj na słowa! I Chris zostaje ze mną. Jesteś totalnie nieodpowiedzialna.
 - To nie jest twój syn, więc się nie mieszaj!
 - To kto jest moim ojcem? – Chris wszystko słyszał i w oczach stanęły mu łzy.
 - Syneczku! – Sara podbiegła do niego.
 - Zostaw mnie. – odepchnął ją.

– Dajcie mi wszyscy święty spokój! – krzyknął i pobiegł do swojego pokoju.
 - I zobacz idioto co narobiłeś!
 - Dobra weź, pakuj się i wynoś stąd! Chris sam zdecyduje, gdzie będzie chciał być.
 - Chyba cię pogięło, że teraz stąd wyjdę!
 - To mój dom i jeśli nie wyjdziesz to cię wyrzucę. – Adam zrobił groźną minę ochroniarza z podrzędnej budki.
 - Dobra już, idę. Ale wrócę! To nie koniec. 
