Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze, naprawdę!
Perypetie Tiffany, część 10
Nadszedł nowy dzień. W czasie, gdy Vivka była w szkole, Tiff troszeczkę poprzeglądała się w lusterku:

A Matt spędził troszeczkę czasu przed telewizorem
Wieczorem do domu zadzwonił dzwonek. Rodzina nie spodziewała się gości, więc Matt z zaciekawieniem poszedł otworzyć. W drzwiach ujrzał dość młodą kobietę, której nigdy wcześniej nie widział, jednak kogoś jej przypominała.
- Dzień dobry, nazywam się Loretta Creewel i przybyłam do Vivienne... chyba jest pańską adoptowaną córką, o ile się nie mylę - powiedziała na wstępie.
- Tak, tak... Eee... No już, proszę wejść do środka. - Matt postarał się o choć cień dobroci w głosie.
- Aha, i chciałabym jeszcze, aby wszyscy zgromadzili się, bo muszę powiedzieć coś naprawdę ważnego. Z góry dziękuję.

Loretta (kojarzy mi się z lornetką) weszła do środka, podziwiając piękny dom Davisów i Lloydów, po czym wygodnie usadowiła się na kanapie.

Gdy cała rodzina się zebrała, oprócz maluchów, które wolały spać, Loretta przemówiła:
- A więc, nazywam się Loterra Creewel i przyjechałam z miasta Moonlight Folls do waszej córki, Vivienne, która jest bardzo wyjątkową dziewczynką. Tak, to wyda si bardzo dziwne i nierealne. Możecie mi nie wierzyć, bo mało kto wierzy w takie rzeczy, lecz wiedzcie, że nie upadłam na głowe, i jestem całkiem zdrowa na roumie. Vivienne jest... czarodziejką - Lorett uśmiechnęła się.

Vivienne słuchała w osłupieniu. Ona? Czarodziejką? Komuś się to chyba przyśniło, ona jest normalną dziewczynką z SV! To niemożliwe. Na wszelki wypadek się uszczypnęła, żeby sprawdzić, czy to nie sen. Nie, to nie był sen. Wszystko jest realne: ona, Loretta, wujek i ciocia...

- Aha, czyli sądzi pani, że ja będę wymachiwać różdżką, robić jakieś "czary - mary", tylko dlatego, że niby jestem czarodziejką?

- Jakie "niby"? Jestem tego pewna w stu procentach! Będę twoją nauczycielką. Wszystko ci pokażę i wprowadzę w tajniki magii... nawet tej czarnej. Tylko uwierz, że jesteś wyjątkowa, kochanie...

Tiff i Matt nawet nie śmieli się odezwać. Słyszeli o wampirach, wilkołakach, zombie, wróżkach, ale nie mieli pojęcia, że to wszystko istnieje! A czarodziejki? To już w ogóle nie wchodziło w rachubę.
- Mam nadzieję, że się państwo zgadzacie na to wszystko - uśmiechnęła się Loret.
- A-a-ależ oczywi-wiście, proszę pani - powiedziała niepewnie Tiffany.
- Proszę się nie obawiać. Jestem doświadczoną czarownicą... Poza tym, nadnaturalne postacie nie są już niczym dziwnym!

- Poza tym, Vivienne, mam dla ciebie prezent - powiedziała Loretta, po czym wstała i wyjęła pudełko.

- Wow, super! Bardzo pani dziękuję!

W pudełku była nowa, śliczna różdżka:
Apropos. Czy nie uwarzacie, że Loretta jest jedną z ładniejszych simek jakie zrobiłam? Z dorosłych simów jest chyba najładniejsza (moim zdaniem).
Tej nocy Vivienne szła spać bardzo podekscytowana. Dalej nie mogła w to wszystko uwierzyć. Ona istotą nadnaturalną? Mama i tata nigdy jej nie powiedzieli, że jest czarodziejką. A właśnie... dlaczego ta babka nie powiedziała, skąd ona to wie? Podejrzane...
Następnego dnia Vivienne zaraz po przebudzeniu zeszła na dół. W przedpokoju zobaczyła Lorettę, która bawiła się magią (Przepraszam za jakość):

- Dzień dobry, pani. Korzystając z okazji... Kiedy mogę rozpocząć naukę magii? Nie mogę się doczekać! Czy będę jak Harry Potter? Przecież pani jest niczym Hagrid, wpada pani do mojego domu i mówi, że jestem czarodziejką, niesamowite!

- Słuchaj... Słońce, nie nastawiaj się tak bardzo, niestety, ale nie będzie jak w Harrym, lecz bardzo porównywalnie. W naszym świecie naukę można zacząć po 14 urodzinach, a ty, z tego co wiem, masz je za niedługo - Lorett uśmiechnęła się i puściła do Viv oczko.

- No tak... ale jeszcze tak długo trzeba czekać... (ah, te bugi

)
Vivienne poczuła, że naprawdę lubi Lorettę, pomimo tego, że zna ją tak krótko. Darzyła ją bezgranicznym zaufaniem, chociaż to dziwne.
Długo jeszcze rozmawiały, śmiały się i bawiły w różne gry:
Niestety. Nadszedł ten dzień, który był dla wszystkich z rodziny Lloyd i Davis, a w szczególności dla mnie, karą boską. Dzień, który będę opłakiwać jeszcze długo, długo.
Trzeba było się pożegnać z Vivienne. Oto ostatnie jej fotki z czasów dziecięcych:
Na jej miejsce wkroczyła nowa, brzydsza i natoletnia Vivienne Benseel:

________________________
Czy wy też rozpaczacie po stracie Vivki ? ;([*]
Dzięki za oglądanie, na razie