View Single Post
stare 28.12.2012, 11:31   #173
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Witam! Dziękuję serdecznie za komentarze.

Kolejny odcinek rodzinki Kent ( nr 21 )

Fabian z Mią siedzieli w małej knajpce i rozmawiali.



- Chcę powiedzieć, że proszę cię żebyś mi wybaczyła, chcę żeby nasza rodzina była szczęśliwa, tak jak dawniej, przez to jak się zachowywałem, zraziłem do siebie Ginę i Noah, a przede wszystkim ciebie, osobę która tak wiele dla mnie poświęciła.
- Fabian … - nie dał jej dokończyć i mówił dalej.
- Mia ja cię naprawdę kocham i błagam cię o wybaczenie, obiecuję, że się poprawię – Złożył ręce w geście błagania i uśmiechał się czekając na odpowiedź.



- Fabian, dlaczego teraz? Dlaczego wcześniej tego nie zrobiłeś?
- Byłem głupi i zadufany w sobie, ale wszystko przemyślałem i nie mogę tak dalej żyć. Chcę być z tobą do końca życia. Jak chcesz to klęknę na kolana i będę cię błagał, jak kiedyś, gdy prosiłem cię o rękę, pamiętasz? Przypomnij sobie te wszystkie uczucia.
- Fabian nie musisz klękać, nie róbmy scen – Mia rozejrzała się czy nikt ich nie obserwuje - Dla mnie to też było straszne obciążenie i ciężko mi będzie tak szybko tobie zaufać, po tym wszystkim co od ciebie usłyszałam, jednak dla dobra naszej rodziny, lepiej będzie jak ustąpię, ale swoim zachowaniem musisz udowodnić zmianę – powiedziała Mia
- Dziękuję Mia, kocham cię! - wykrzyknął.
- Ja też cię kocham wariacie – uśmiechnęła się Mia



- Chodź, pójdziemy do kina jak dawniej – zaproponował i podszedł do Mii, pociągnął ze rękę i mocno przytulił.



Poszli do kina na jakiś romans. Po powrocie pobiegli szybko do pokoju i zaczęli się namiętnie całować. Fabian delikatnie zaniósł Mię do łóżka i się szaleńczo kochali, ogień płonął, jak za dawnych lat. W tym momencie oboje byli szczęśliwi.





***
Wieczorem, widziałam jak tata z Mią się zamknęli w pokoju, nie słychać było kłótni, znaczy się jest dobrze, pogodzili się. Bardzo się z tego ucieszyłam. Poszłam do ogrodu bawić się spryskiwaczem, a tam Noah z Deanną kroili dynie, a właściwie Deanna kroiła a Noah je rozwalał, głupek nawet rozwalił jedną zapaloną, przez co podpalił sobie tyłek dobrze, że spryskiwacze były w pobliżu. Mój mądry braciszek.







W środę rano ojciec znowu wyjechał, ale obiecał Mii, że wróci wieczorem i gdzieś razem wyskoczą. Mia była bardzo szczęśliwa. Porozmawiałam z nią chwilę, cały czas się śmiała, dawno jej takiej nie widziałam. Ja też byłam szczęśliwa, wróciły beztroskie dni. Co by tu zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Może trochę poczytam a później pójdę do spa. Tak zrobiłam.







Jak wyszłam ze spa, spotkałam Barney'a, jakimś cudem tak się dzieje, że gdzie się nie obrócę, on już jest. Zbieg okoliczności, albo ...
- Hello Gina jak się czujesz?
- Hello cudownie, tata pogodził się z Mią i wszystko się znowu układa – prawie wykrzyczałam z radości
- To wspaniale! Co tu robisz? Wchodzisz czy wychodzisz?
- Wychodzę, byłam na masażu.



- A ja zrobiłem sobie manicure i pedicure – odpowiedział z dumą w głosie.
- Ooooooo Barney dbasz o siebie – zaśmialiśmy się.
- Trzeba dbać o to – wskazał swoje ciało.
- Jasne, jesteś bardzo zadbany.
- Flirtujesz ze mną? - zapytał i się lekko zakołysał.
- Może trochę – powiedziałam i też się lekko pokiwałam, nie wiem co mnie naszło.
- Gina świetnie wyglądasz, a jak się uśmiechasz to aż cała promieniejesz.







- Nie, daj spokój – przerwałam, bo znam te jego sztuczki.
- Co, nie mogę powiedzieć prawdy?
- Barney, przestań
- Ok, ok a co powiesz na małą kawę i ciastko w cukierni? Tutaj niedaleko – zapytał.
- Może być, ale tylko kawa – zgodziłam się, poszliśmy do znajomej knajpki. Usiedliśmy przy stoliku i piliśmy gorące napoje.



- To mówisz, że u was wszystko w porządku?
- Tak bardzo się cieszę, że po tych problemach, mogę wreszcie odetchnąć z ulgą.
- To świetnie, Fabian jest teraz w domu? - zapytał.
- Nie, znowu gdzieś wyjechał, ale obiecał, że to tylko kilka godzin i załatwi sprawę.
- Aha.
- Musiałeś mu przemówić wtedy do rozumu, bo wrócił zupełnie inny, rozmawiał ze mną jak kiedyś, jak z poważnym człowiekiem, jak z przyjaciółką, dziękuję ci Barney – powiedziałam a on skinął głową uśmiechając się, siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, sącząc kawę.



Gdy wypiliśmy, już miałam iść do domu. Barney przybliżył się do mnie i spojrzał prosto w twarz.
- Gina dałabyś się zaprosić do kina? - zapytał po chwili jakoś tak cicho, spojrzałam na niego.
- Tak – odpowiedziałam cicho, zrobiło się jakoś dziwnie, ale Barney powiedział szybko.
- To chodźmy, bo zaraz pewnie coś się zacznie. Wybierzmy komedię! - To rozładowało sytuację.
- Kapitalnie! - zawołałam.









Zebraliśmy się w pięć sekund i już byliśmy pod kinem, było tuż za rogiem. Wybraliśmy „Gambit, czyli jak ograć króla” akurat była przedpremiera. Na początku były problemy, bo pokaz był zamknięty dla zwykłych widzów, ale od czego był Barney, zajęło mu może z pięć minut, aby załatwić dla nas wejściówki. Uśmialiśmy się do łez, Colin Firth doskonały jak zawsze. Przed kinem Barney powiedział:
- Gina, jest jeszcze wcześnie, może pójdziemy do klubu? Potańczyć?
- No, nie wiem – zastanowiłam się trochę, bo moje ostatnie wyjście do klubu, skończyło się fatalnie, zresztą Barney o tym wiedział, bo od razu dodał.
- Nie bój się, jesteś ze mną. Ja cię nie skrzywdzę. - uśmiechnął się miło.







- W porządku, chodźmy ale czy ja jestem odpowiednio ubrana? Do klubu? – zmartwiłam się.
- Gina wyglądasz świetnie i masz strój odpowiedni, nie przejmuj się, zobacz ja też idę w zwyczajnych ciuchach – powiedział uspokajająco Barney i poszliśmy do najbliższego klubu, jak to w centrum, wszystko jest obok siebie.
Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy drinki. Potem ruszyliśmy w tany. Barney nieźle wywijał.







Już miałam dość tańczenia, wywijaliśmy chyba z godzinę.
- Barney zmęczyłam się, zagrałabym w rzutki, umiesz? - zapytałam
- Oooo doskonale, jak zwykle będę lepszy.
- Jak zwykle? Ostatnio to ty przegrywałeś – przypomniałam złośliwie.
- Nie dobra dla mnie jesteś, ale lubisz ze mną rywalizować, co?
- Taaak
- No cóż, będę musiał ci dołożyć, dawaj mała! - krzyknął i pobiegł do tarczy z rzutkami.





Graliśmy zaciekle, każdy się skupiał jak mógł, za wszelką cenę chcieliśmy wygrać.







Niestety przegrałam, nie mam oka do takich gier, zupełnie nie wiem czemu chciałam grać.
- Gina wygrałem, jest 1:1, co teraz? Kto więcej wypije? - zaśmialiśmy się.
- To już na pewno przegram, mam słabą głowę.
- Ale jednego wypijesz?
- Jasne – odpowiedziałam a Barney poszedł po drinki.



Piliśmy z przyjemnością orzeźwiający lekko kwaskowy napój. Paplałam a Barney mnie słuchał.





Później znowu poszliśmy potańczyć. Tym razem Barney mnie poprosił, żebyśmy zatańczyli bardziej tradycyjnie, objął mnie i zaczęliśmy tańczyć.









Barney świetnie tańczy, pewnie mnie prowadził, tańczyłam z rozkoszą. Przyjemnie było być w jego silnych ramionach. Patrzyłam w jego jasne niebieskie oczy, błyszczały i uśmiechały się do mnie.









Tańczyliśmy i rozmawialiśmy prawie do rana, nie wiadomo kiedy czas tak szybko zleciał. Trzeba było się zbierać. Podziękowaliśmy sobie za miło spędzony czas i pojechałam do domu taksówką. Położyłam się spać. Bardzo miły ten Barney, nie spodziewałam się, że może być taki ujmujący. Nie narzuca się, nie chce mnie na siłę poderwać, zmienił się? Wspaniale mi się z nim rozmawia, nie przerywa mi, słucha do końca, a jak mówi to emanuje od niego spokój, widać, że wie co mówi. Takiego go lubię. Zresztą chyba zawsze taki był, tylko ja tego nie dostrzegałam. Tak myśląc zasnęłam. Tej nocy przyśnił mi się piękny erotyczny sen z Barney'em w tle.

+ Bonus, być może taki obraz śnił się Ginie – Barney Terminator



W tej chwili to wszystko, wkrótce nowy odcinek. Zapraszam do komentowania.
__________________
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem