View Single Post
stare 14.02.2013, 20:15   #61
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I love you, i kill you.

Aż tak szybkiej reakcji się nie spodziewałam, szczerze mówiąc, jestem bardzo mile zaskoczona
Dziękuję dziewczyny za te dwa komentarze, a teraz kolejny odcinek, jak obiecałam.



ODCINEK 4

- Jak się czuje Smoke? – Kitana podeszła do stojącego na tarasie Sub Zera, który spoglądał w zamyśleniu na malowniczą okolicę.
Kiedy usłyszał jej słowa, odwrócił głowę w jej stronę.
- Dobrze. Minął już tydzień, więc zdążył wrócić do siebie. Jest na placu z Ermaciem – odpowiedział spokojnie. – Mogę zapytać, czemu masz na sobie strój do ćwiczeń?



- Chciałabym wznowić treningi… - spojrzała mu w oczy. Nie wiedziała czemu, ale uwielbiała niebieski kolor jego tęczówek.
- Nie uważasz, że wciąż jest za wcześnie? Rana na twojej nodze, nie zagoiła się w pełni. – Po dłuższej chwili odwrócił głowę, patrząc gdzieś w dal.
- Nie jestem małą dziewczynką… Niejedno już wytrzymałam – spojrzała w tym samym kierunku co on. – Poza tym nie chce siedzieć zamknięta w czterech ścianach, przez to wszystko nie najlepiej się czuję. Muszę coś ze sobą zrobić, bo oszaleję.
- Nie wiem czy treningi to dobry pomysł, szczególnie, że miałaś tydzień przerwy. Radziłbym zacząć od czegoś lekkiego, żebyś nie przedobrzyła już na początku.
Po jego słowach nastąpiła cisza. Przez chwilę obydwoje, rozglądali się po okolicy w zupełnym milczeniu. Cała ta niezręczność, która wisiała w powietrzu, potwornie ją drażniła. Wprawdzie Jade doradziła jej, żeby zostawiła sprawy własnemu biegowi, ale ona nie chciała czekać. Chciała poznać jego reakcję, na wszystkie pytania które miała ochotę mu zadać, ale wiedziała, że musi użyć małego podstępu. Niestety, nie miała pewności czy zadziała.
- Idę poćwiczyć – powiedziała krótko, po czym ruszyła w kierunku schodów.
Teraz w grę wchodziły dwie opcje, pierwszą z nich było, że ją zatrzyma, drugą, że pozwoli jej odejść. Stawiała na to drugie, choć gdzieś w podświadomości bardzo chciała, by było inaczej.
- Zaczekaj. – Usłyszała za plecami. – Nie powinnaś się forsować.



Zatrzymała się. Jej serce zaczęło bić szybciej niż zwykle, jakby chciało pokazać, że się cieszy. Głęboko w duchu, ona również się cieszyła. Teraz tylko musiała zachować spokój i powagę, nie mogła pozwolić sobie na żaden błąd. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie próbuj odwracać wzroku, bo znowu pomyślę, że stchórzyłeś – wyrecytowała jednym tchem.
Zauważyła, że jest lekko zaskoczony tymi słowami, ale o to jej przecież chodziło. - Wybacz, ale mam dosyć tej sytuacji… Męczą mnie już te rozmowy, które zawsze kończą się tak samo – mówiła. – Polubiłam cię, ale nie mogę do ciebie dotrzeć, bo tak naprawdę ukrywasz się ze wszystkim co czujesz. Nie wiem czy pamiętasz, ale obiecałeś, że dokończymy naszą rozmowę sprzed tygodnia, a jak na razie ciągle tego unikasz. Kiedy masz zamiar to zrobić? Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, to mi to zwyczajnie powiedz, nie musisz zmieniać tematu. – Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, lecz Sub Zero nie odpowiadał. Zaskoczyła go tym wszystkim tak bardzo, że w jego głowie zrobił się totalny mętlik. Kitana odniosła jednak inne wrażenie. Uznając, że nie doczeka się odpowiedzi, odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku schodów.
Nagle poczuła, jego rękę na swoim ramieniu.
- Nie odchodź… - usłyszała za plecami.
- Jeśli nie chcesz, żebym sobie poszła, to może zacznij ze mną normalnie rozmawiać. – Stała nieruchomo, nie mając zamiaru nawet drgnąć, jeśli to on czegoś nie zrobi. Była z siebie zadowolona, bo myślała, że nie odważy się, by powiedzieć mu wszystko co chciała, ale bała się, że to wszystko źle się skończy.
- Kitana, spróbuj mnie zrozumieć. – Obszedł ją dookoła i stanął tuż przed jej twarzą. – Nie jestem taki otwarty jak ty. Mnie i mojego brata wychował klan, ciebie kochająca matka.



- Ale co to ma do rzeczy? Próbuję z tobą rozmawiać, a ty nawet nie starasz się nic z tym zrobić.
- Postaraj się zrozumieć chociaż jedną rzecz. – Położył dłonie na jej ramionach. - Samo to, że mówię do ciebie po imieniu jest dla mnie czymś niecodziennym, bo kto prócz twoich najbliższych się tak do ciebie zwraca? - Spuścił głowę. – Nie powinienem wykraczać w naszych relacjach, po za pewne granice, dlatego staram się ich trzymać.
Chwyciła go dłonią za maskę i nakierowała jego twarz tak, by z powrotem na nią patrzył.
- Nie lubię kiedy to robisz… Odwracasz wzrok, a to doprowadza mnie do szału. Dlatego patrz teraz na mnie i posłuchaj co mam ci do powiedzenia.
- Dobrze… - przytaknął, wpatrując się swymi niebieskimi tęczówkami w jej buzię.
- Moja matka doskonale wie, jak odnoszę się do innych ludzi, bo sama to we mnie zaszczepiła. Do obcych mam dystans, a tych których lubię, traktuję jak równych sobie i nie patrzę na to czy mają tytuł szlachecki, czy są zwykłymi ludźmi. Dlatego prosiłabym cię, żebyś również traktował mnie jak równą sobie… Oczywiście, jeśli darzysz mnie jakąkolwiek sympatią… - Była bardzo ciekawa co jej odpowie. Z jednej strony się bała, ale z drugiej chciała to mieć już za sobą.
- Tak się składa że… - Głos Sub Zera zawiesił się na chwilę. - Darzę cię ogromną sympatią, dlatego bardzo chętnie spełnię twoją prośbę. Ale nie oczekuj ode mnie, że przestawię się w godzinę, bo nie mam pojęcia czy tak potrafię. Po prostu daj mi czas.
Kiedy Kitana usłyszała jego słowa, poczuła dziwną radość w sercu. Od bardzo dawna nie czuła czegoś takiego. Może Jade miała rację, może powinna wymazać Hanzo z pamięci i spróbować ułożyć sobie życie z kimś innym?
- Nawet nie wiesz jak wielką radość sprawiłeś mi tymi słowami. – Zdjęła z twarzy maskę i uśmiechnęła się do niego. – Ale jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałabym sprawdzić.
- Cóż to takiego? – zapytał z zaciekawieniem.
- Czy reszta twojej twarzy, jest równie ujmująca, jak te niebieskie oczy… - Przysunęła się do niego bardzo blisko, na co zareagował kilkoma krokami w tył. Nie był pewien czy to dobry pomysł, prawdę mówiąc miał dużo wątpliwości w tej kwestii. Ona jednak nie dawała za wygraną i kiedy znalazł się tuż pod ścianą, przywarła do niego całym ciałem, co jeszcze bardziej go zaskoczyło.



Nie spodziewał się takiego scenariusza nawet w najśmielszych oczekiwaniach. – Proszę cię, pokaż mi swą twarz… - mówiła, kładąc dłonie na jego ramionach. Przesunęła je wyżej, po czym zdjęła mu z głowy kaptur. – Nie chce mi się wierzyć, że wyglądasz aż tak źle. – Jej aksamitny, pełen ciepła głos sprawiał, że wojownik miał ochotę zrobić dla niej wszystko.
Była tak blisko niego... Ich ciała dzieliły tylko ubrania, a jemu robiło się coraz bardziej gorąco. Dawno już zapomniał jakie to uczucie, mieć przy sobie jakąkolwiek kobietę. Od czasu, kiedy zginął jego brat, jedyne co go interesowało to zemsta.
- Kitana, ja…
- Nie „kitanuj” mi tutaj, tylko ściągaj maskę… - Przejechała dłońmi po jego klatce piersiowej. Miała ochotę zedrzeć mu ją z twarzy , ale postanowiła dać mu szansę, by sam ją zdjął.
Sub Zero wpatrywał się przez chwilę w oczy księżniczki. Bał się tego momentu i jej reakcji, ale wiedział, że ona mu nie odpuści. Na dodatek cała ta sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Chwycił więc za maskę i pociągnął ją do góry zdecydowanym ruchem. Kiedy dziewczyna go ujrzała, na chwilę zaparło jej dech w piersiach.

************

- Co takiego?! – Wrzask Scorpiona rozległ się echem po całej jaskini.
- Dałam jej ten eliksir… - Scarlett odparła roztrzęsionym głosem.
- Kto ci pozwolił? Pytam kto?! – Wojownik złapał dziewczynę za szyję i przycisnął ją mocno do ściany.



- Myślałam, że jedna fiolka wystarczy Quan Chi…
- Myślenie cię nie boli? Mogłaś najpierw zapytać zanim cokolwiek zrobiłaś!
- Puść mnie, nie przed tobą będę się tłumaczyć! – krzyknęła z nerwami.
Scorpion puścił Scarlett, lecz tylko po to, by przyłożyć jej w twarz. Kiedy dostała, zatoczyła się z powrotem pod ścianę.
- Nie będziesz się przed nikim tłumaczyć! – ryknął wściekle, po czym złapał ją za włosy i rzucił na ziemię.
Próbowała wstać, lecz kiedy poczuła kopniaka w brzuch, zaczęła zwijać się z bólu. Gdy usłyszała świst miecza, nie miała wątpliwości, co się zaraz stanie.
- Nie zabijaj mnie, błagam cię… – spojrzała na wojownika z przerażeniem. Jego oczy zapłonęły złowieszczo. – Zdobędę więcej tego eliksiru wskrzeszenia, ale oszczędź mnie! Zrobię wszystko co zechcesz!
- Nie biorę jeńców… - Przycisnął stopę do klatki piersiowej dziewczyny, skutecznie ją unieruchamiając.



- Scorpion nie, ja nie chce umierać! – krzyczała, próbując się wydostać.
Docisnął nogę mocniej i zamachnął się zdecydowanym ruchem. Odcięta głowa potoczyła się po ziemi, plamiąc krwią wszystko dookoła.
Spojrzał na martwe ciało leżące na betonie i schował miecz.
- Sam sobie przyniosę ten eliksir… - mruknął pod nosem, po czym kopnął zwłoki i powolnym krokiem oddalił się z jaskini.

*****************

- No proszę… Miałam pod nosem takiego faceta, a nawet o tym nie wiedziałam. – Nie odsunęła się od niego nawet na milimetr.
To, co zobaczyła, spodobało jej się tak bardzo, że zapragnęła zrobić coś szalonego.
- Mam rozumieć, że zobaczyłaś już wszystko co chciałaś..? - Dopiero kiedy wypowiedział to zdanie, zdał sobie sprawę, że w takiej chwili to najbardziej nieodpowiednie pytanie jakie tylko mógł zadać.



Uśmiechnęła się tajemniczo. Była taki moment, że odniósł wrażenie, iż miała ochotę zedrzeć z niego wszystkie ciuchy, lecz postanowił nie zaczynać nawet tego tematu. Przygryzła lekko dolną wargę, przysuwając się do jego ust na milimetry. Żeby jednak to zrobić, musiała stanąć na palcach. Patrzyli na siebie w milczeniu, czując jak atmosfera wokół staje się coraz bardziej napięta.
- Powiedz mi… - wyszeptała cicho. – Czy kiedykolwiek, w ciągu tych dwóch tygodni, miałeś ochotę mnie pocałować? Czy tylko mi, od kilku dni chodzi to po głowie…
- Nie tylko tobie… – odpowiedział, po czym gwałtownie wpił się w jej wargi.
Chciał całować ją bez końca, tak bardzo smakowały mu jej usta. Objął ją mocno w pasie, przyciskając do siebie i coraz łapczywiej konsumował każdy kolejny pocałunek jaki odwzajemniała. Podobało jej się to tak bardzo, że zapragnęła zobaczyć go w swoim łóżku. Wiedziała, że nie powinna, bo znali się raptem dwa tygodnie, ale ten długi okres, kiedy nie miała faceta, sprawił, że nie potrafiła dłużej wytrzymać. Instynkt brał górę nad rozsądkiem, a ona nie miała zamiaru tego hamować.
- Chodźmy do mnie… - szepnęła odrywając się od jego ust.
Kiedy to usłyszał, poczuł jak miękną mu kolana. Księżniczka Edenii chciała go w swoim łóżku, teraz w tej chwili. Nie był pewien czy powinien posuwać się tak daleko, na tym etapie znajomości, ale jego instynkt również zaczął nad nim panować.



- Jesteś pewna, że tego chcesz? – Sam był równie mocno nakręcony jak ona, ale wiedział, że musi zachować resztki zdrowego rozsądku jaki mu pozostał.
- Chcę tego jak niczego innego… - Przejechała dłonią po jego włosach. - Proszę cię, chodźmy do mnie…

****************

Mileena od zawsze chciała być na miejscu Kitany, ale z taką twarzą niewiele była w stanie zrobić. Mimo że była teraz piękna, a jej ciało nieznacznie się zmieniło, nadal nie mogła zabić księżniczki, by zająć jej miejsce. Eliksir który dostała od Scarlett, nie do końca dał jej to, czego chciała, ale w znacznym stopniu pomógł zrobić krok w przód. Jednakże było go zbyt mało, by jej twarz, mogła wyglądać, jak twarz Kitany. Musiała zdobyć sporą ilość cudownego środka i znaleźć sposób, by dostać się do pałacu, który strzeżony jest teraz dwa razy lepiej niż wcześniej. Z racji, że była sprytna i przebiegła, szybko wpadła na pomysł, jak wykorzysta swoją urodę.



Teraz nikt nie mógł jej rozpoznać, co dawało jej ogromną przewagę. Mogła zostać kim chce, dlatego postanowiła połączyć przyjemne z pożytecznym i uwieść kogoś, kto był blisko księżniczki, by móc do niej dotrzeć i ją zabić.
Plotki w Edenii szybko się rozchodziły, ludzie od tygodnia mówili o heroicznym wyczynie Sub Zera, który uratował księżniczkę, ale szeptali również o wspólnych treningach tej dwójki, która wyraźnie miała się ku sobie. Nie od dziś wiadomo również, że wojownik o nadludzkich zdolnościach, przybył wraz ze swym najlepszym przyjacielem, który tak jak on może swobodnie poruszać się po pałacu. Dlatego Mileena postanowiła wykorzystać ten fakt i uwieść Smoke’a, który wydawał się być bardzo w jej guście. Uprzejmy, spokojny mężczyzna, podatny na kobiece wdzięki, jakich jej nie brakowało. Tak na pierwszy rzut oka, mogła go określić.
Kiedy w końcu weszła na plac i sama go zobaczyła, wiedziała, że musi go uwieźć, choć miałby to być jedynie przelotny romans. Spojrzała na siedzącego obok wojownika. Ermac był typem faceta, który lubił uwodzić kobiety, ale jej to wcale nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, jemu również chętnie by uległa. Postanowiła się zabawić, na tyle ile mogła. Ruszyła seksownym krokiem wzdłuż placu, zwracając na siebie uwagę mężczyzn…
- Musisz uderzyć w ten sposób. – Smoke wygiął rękę i wyprowadził cios. – Jak będziesz walił prosto, to… - Kiedy zobaczył dziewczynę idącą nieopodal, zastygł w bezruchu.
Ermac spojrzał w tym samym kierunku, co siwowłosy wojownik i zagwizdał z zachwytem.
- Gorąca sztuka. Krew sama gotuje się na jej widok.



- Tym razem muszę przyznać ci rację… Choć jej chód przypomina mi kogoś – odparł Smoke.
- Zapewne Mileenę. Z tym, że ona nigdy nie pojawi się na tym placu, poza tym chyba nikt nie chciałby żeby go pocałowała. Widziałem ją bez maski i mówię ci stary… Żaden mocny trunek, nawet w dużych ilościach, nie sprawi, że stanie się piękniejsza.
- No to raczej nie jest Mileena, buzia tej dziewczyny jest…
- Czy nie możesz po prostu powiedzieć, że ci się podoba? – Ermac spojrzał na rozmówcę wymownym wzrokiem. – Przecież to nie grzech, Bogowie nie ześlą na ciebie plagi, bo spojrzałeś na tyłek tej ślicznotki.
- Daj spokój. Nie mam zamiaru wplątywać się w żadne znajomości. – Smoke usiadł na murze.
- Stary, czy ty się słyszysz? Albo chociaż słyszysz co ja mówię?
- Uprzedziłem tylko twoją kolejną wypowiedź. Nie przybyłem do Edenii z zamiarem romansowania, tylko z powodu przyjaciela, któremu walnięty szaleniec zabił brata.
- Źle z tobą kolego. – Wojownik pokręcił głową z niezadowoleniem.
- To znaczy?
- Twój przyjaciel pewnie już dawno dobrał się do Kitany, a ty tu siedzisz jak męczennik, próbując pokazywać mi styl walki, który kompletnie nie jest w moim guście. Idź za tym kształtnym tyłkiem i zagadaj, do jego właścicielki, w gębę nie oberwiesz, jeśli zamienisz z nią dwa zdania.
- Jasnowidz się znalazł – westchnął Smoke. – Skąd ta pewność, że Sub Zera w ogóle interesuje księżniczka? Poza tym, kiedyś będziemy musieli stąd odejść, dlatego wolę uniknąć niepotrzebnych emocji.
- Po pierwsze, twój przyjaciel leci na nią od kiedy tu jesteście. Przecież wszystko na to wskazuje, te treningi, a teraz osobista ochrona jej królewskiego tyłeczka. Po drugie, Mileena się ukrywa. Złapanie jej nie będzie łatwe, no i po trzecie, również nie będzie łatwo dorwać Scorpiona. Szczególnie z tym ostatnim będzie problem, bo Hasashi rośnie w siłę, o czym miałeś okazję się osobiście przekonać. Potrzebne ci są jeszcze jakieś argumenty?



- W sumie to masz rację. Zauważyłem jak Sub Zero patrzy na księżniczkę. Co do reszty też się nie mylisz. Mileena zniknęła, a Scorpion oprał mnie jak dzieciaka.
- No to bierz tyłek w troki i idź do tej ślicznotki, zanim sobie pójdzie! – Ermac pchnął Smoke’a, który ruszył w stronę dziewczyny. Kiedy wojownik przysiadł się do szatynki, chłopak wstał i udał się w stronę swojej chaty.
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 14.02.2013 - 20:36
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.