View Single Post
stare 18.02.2013, 20:10   #75
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I love you, i kill you.

Cytat:
Napisał kedziorek92 Zobacz post
A mnie najbardziej ze wszystkich bohaterów intryguje Hanzo. Napisałaś w którymś odcinku, że został opętany przez demony i zaczęło mnie ciekawić w jakim stopniu. Czy są to demony, które przejęły całkowitą kontrolę nad jego ciałem i umysłem i posługują się nim jak marionetką czy też takie, które spotęgowały jego nienawiść, drzemiącą w nim od czasu mordu na jego klanie i które ukazały jego prawdziwą naturę. No i skoro jest opętany, to czy przyjdzie taki dzień, kiedyś tam, w dalekiej przyszłości, że się "odpęta" Ach, naprawdę uwielbiam takie postacie..
a to ciekawe, że nikt wcześniej o to nie zapytał xD
póki co nie odpowiem, ale z czasem wszystko się wyjaśni

ok, a teraz żeby nie przedłużać - kolejny odcinek!




ODCINEK 5

Gdy wpadli do sypialni Kitany, oboje zaczęli zachowywać się jak dzikie zwierzęta, zdzierając z siebie wszystkie ciuchy.
- Nic nam nie może przeszkodzić… - jęknęła cicho, rozkoszując się pieszczotami i wymacała dłonią klucz w drzwiach o które była oparta. Przekręciła zamek, po czym chwyciła Suba za ramiona, wbijając paznokcie w jego skórę.
To, co w tej chwili czuła, można było równać z wulkanem bliskim wybuchu. Kiedy ją dotykał i całował, miała wrażenie, że Bogowie przychylili jej nieba.



Jego ręce były delikatne i zdecydowane zarazem, a usta łapczywie kąsały jej ciało, jakby nie mogły nasycić się jego smakiem. Sam nie mówił zbyt dużo. Wolał wsłuchiwać się w rozkoszne dźwięki jakie z siebie wydawała i sprawiać jej coraz to większą przyjemność. Ich usta spotykały się między pieszczotami, by na powrót zbłądzić gdzieś na ciele kochanka. Kochali się długo i namiętnie, a gdy przyszło uniesienie, obydwoje odpłynęli. Opadając zdyszani na miękką pościel poczuli ogromną ulgę, a wszystko co w nich buzowało, uspokoiło się właśnie teraz. W tej chwili Kitana całkowicie zapomniała o Hanzo, który od wielu miesięcy zaprzątał jej głowę. To był dla niej ogromny sukces, gdyż nigdy wcześniej nie potrafiła tak po prostu zapomnieć.
- Jesteś wspaniała… - Objął ją w pasie, przycisnął do siebie i pocałował w ramię.
- A ty nieziemski… - Złapała go za dłoń i zamruczała cicho.
Lewy kącik jego ust, uniósł się zawadiacko ku górze. Wpił usta w jej szyję, delikatnie pieszcząc rozgrzaną skórę.
- Nadal płoniesz… - powiedział, muskając wargami jej ciało.
- Och, to przez ciebie. Jest mi tak gorąco, że mam ochotę wskoczyć do lodowatej wody… - Odwróciła się na plecy i lekko uśmiechnęła. Nigdy się nie spodziewała, że ten wieczór, zakończy w taki sposób, ale była bardzo zadowolona, że jednak tak się stało. Nagle poczuła przyjemny chłód na brzuchu. Zaskoczona spojrzała na rękę Sub Zera, która delikatnie chłodziła jej ciało.
- Jak ty to robisz? – zapytała z zaciekawieniem.
- Ciężko to wytłumaczyć… Potrafię to od bardzo dawna, nauczył mnie tego brat. – Jego dłoń powolnym ruchem przemieszczała się w kierunku jej klatki piersiowej, co sprawiło, że na ciele dziewczyny pojawiła się gęsia skórka.
- Próbujesz mnie ochłodzić, czy rozgrzać…? – spojrzała na niego z wredną miną.
- Więc umiem jedno i drugie? – spytał z ironią w głosie. – Słyszałem już na swój temat wiele opinii, ale nie coś takiego…
- Na przykład..?
- Na przykład, że rozmowa ze mną jest jak kucie w grubym lodzie – uśmiechnął się zawadiacko.
- Co za papla! Nie spodziewałam się, że Jade wygada ci co mówiłam.
- Ale miałaś rację. Rozmowa ze mną nie należy do najłatwiejszych. – Położył się na plecy i westchnął przeciągle.
- No jakoś teraz tego nie widzę... – Odwróciła się w jego kierunku i przejechała palcem wzdłuż jego klatki piersiowej.
- Teraz… - Spojrzał na jej dłoń, która bardzo powoli kierowała się w stronę jego podbrzusza. – Teraz to jest całkiem inna sytuacja .
- To znaczy, że poza łóżkiem, masz zamiar nadal rozmawiać ze mną jakbyśmy się nie znali…?
- Tego nie powiedziałem. Po prostu… - Wziął głęboki oddech, na co Kitana zaśmiała się cicho.
Chwycił ją za rękę, po czym pchnął na plecy i już po chwili leżał na niej. Spojrzeli na siebie i zaczęli całować się namiętnie.



- Tego mi było trzeba… - wyszeptała, kiedy zjechał ustami na jej szyję.
Wsunęła dłoń w jego gęste, białe włosy i poddała się pieszczotom. Nagle jednak ich sielankę przerwało pukanie do drzwi. Obydwoje oderwali się od siebie i spojrzeli w ich kierunku.
- Kto tam? – spytała dziewczyna, spoglądając lekko przestraszonym wzorkiem w stronę Suba.
- To ja, Jade. Wiem, że jest późno, ale chciałam o coś zapytać. Możesz otworzyć? Nie chciałabym krzyczeć przez drzwi.
- Już idę! – Zeskoczyła z łóżka i zarzuciła na siebie cienką koszulkę na szelkach. Chciała dać swemu kochankowi sygnał, by się schował, ale zanim to zrobiła, zniknął jej z oczu. Uśmiechnęła się do siebie, po czym podeszła do drzwi i otworzyła je, wpuszczając przyjaciółkę do środka.
- No nareszcie. Nie widziałaś czasem Smoke’a lub Sub Zera?
- Nie… A coś się stało?
- W sumie to nic takiego, ale potrzeba mi któregoś z nich. Nieopodal placu kręci się… - Jade przerwała na chwilę, widząc część niebieskiego stroju leżącą na ziemi.
Kitana spojrzała w tym samym kierunku co ciemnoskóra dziewczyna. Jej twarz zalała się rumieńcem.
- Kto się kręci? – zapytała.
- Widziałam jakichś… Dziwnych wojowników. – Przytkała usta dłonią, domyślając się, co jest grane.



- Dwie godziny temu, Smoke był na placu. Jeśli go nie znajdziesz, może poproś Ermaca o pomoc? – Księżniczka zaczęła dawać przyjaciółce znaki, by już poszła.
- Dobrze, poszukam go. Więc widzimy się jutro. – Kąciki ust Jade uniosły się u górze.
Kiedy drzwi zamknęły się za nią, czarnowłosa przekręciła klucz zamykając je od środka i odwróciła się za siebie. Podskoczyła zaskoczona widokiem Sub Zera, który stał tuż przed nią.
- Szaleństwo. Czy wszyscy ninja tak robią? – wędrowała wzrokiem po jego ciele. – I do tego… Tak wyglądają… - Jej spojrzenie zatrzymało się tuż na jego podbrzuszu.
- Nie zaglądam im do spodni, jeśli to miałaś na myśli. – Posłał jej kolejny wredny uśmieszek.
Jej policzki zapłonęły czerwienią. Odwróciła gwałtownie wzrok, lecz nagle do jej głowy wdarło się wspomnienie pierwszych wieczorów z Hanzo. Na jej twarz wkradł się lekki lęk i smutek, a czerwień z policzków zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
- Co się stało? Powiedziałem, lub zrobiłem coś nie tak? – Podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie.
- To nic takiego, po prostu… Przypomniały mi się bardzo stare czasy – uśmiechnęła się sztucznie, po czym przysunęła się do jego ust. – Nie mówmy o tym teraz dobrze? – Pocałowała go namiętnie i zjechała wargami na jego szyję. Nie chciała psuć tej chwili, choć zdawała sobie sprawę, że kiedyś będzie musiała powiedzieć o tym, kim jest jej były facet.
- Dobrze… - westchnął cicho, wsuwając dłonie pod jej koszulę. Chciał znać odpowiedź na jej nagłą zmianę humoru, ale wiedział, że siłą tego z niej nie wyciągnie.
- Zostań dzisiaj ze mną… - szepnęła, czując jak na nowo zaczyna w niej buzować. – Chcę się z tobą kochać, aż do wschodu słońca.
- Chyba przeceniasz moje możliwości… – zamruczał, przyciskając czoło do jej czoła.



- To rozkaz wojowniku… A rozkazów trzeba słuchać… – Zjechała dłońmi na jego klatkę piersiową.
Chwycił ją za ręce i przesunął na swoje ramiona, po czym złapał ją za pośladki i uniósł do góry. Oplotła jego biodra nogami, przywierając do niego całym ciałem. Sub Zero powolnym krokiem ruszył w kierunku łóżka, rozkoszując się zapachem jej ciała.
- Skoro taki jest rozkaz…

************
Mileena miała sporo pomysłów, które co rusz owocowały w jej głowie. Wiedziała, że do uwiedzenia kogoś takiego jak Smoke, będzie potrzebowała nie tylko sprytu, ale czegoś co pomoże jej w szybkim pogłębieniu ich relacji. Wprawdzie nie była pewna, czy to podziała, ale z drugiej strony, nie miała nic do stracenia. Zanim weszła na plac, wypiła więc kilka kropel magicznego płynu, który ukradła kiedyś pewnej starej wiedźmie…
- Co taki wojownik jak ty, robi w tej spokojnej krainie? – Zbadała go wzrokiem od stóp, po sam czubek głowy. – Przecież tutaj nigdy nic się nie dzieje… - Jej dłoń, jakby całkiem przez przypadek, zahaczyła o jego kolano. – A ty mi wyglądasz na kogoś, kto nie lubi siedzieć bezczynnie.
- Nie jestem stąd. Ja i mój przyjaciel przybyliśmy tutaj z misją… - Jego oczy spojrzały w kierunku ręki, którą go dotknęła.



Tak naprawdę nie miał pojęcia co się z nim działo i po części nie był zachwycony tym faktem. Nigdy nie zdarzało mu się myśleć o zaciągnięciu do łóżka kobiety, po zamienieniu z nią raptem kilku zdań, a na tą miał tak wielką ochotę, że z coraz większą trudnością udawało mu się obok niej siedzieć.
- A jakaż to misja…? – Nachyliła się w jego kierunku i położyła dłoń na jego udzie, zaciskając ją delikatnie.
Zauważyła, że cudowny płyn od wiedźmy zaczął działać, gdyż Smoke zachowywał się inaczej niż na początku rozmowy. Nie był już tak rozluźniony i wesoły, tylko potwornie spięty. No ale magiczny środek nie mógł zdziałać za nią wszystkiego, pewnymi sprawami musiała zająć się sama, co jej bardzo odpowiadało.
- To coś, o czym nie powinienem mówić… - wziął głęboki oddech i odwrócił głowę.
- Rozumiem… – powiedziała spoglądając na niebo. – Robi się dość późno, więc muszę się zbierać… – zabrała rękę i wstała.
- Taka śliczna dziewczyna nie powinna chodzić sama po nocach. – Wstał tuż za nią. – Może cię odprowadzę? To chyba bezpieczniejsze niż jakbyś miała iść sama. – Sam nie wiedział czemu jej to zaproponował. Był pewien, że powinien oddalić się od niej jak najszybciej, ale ciężko mu było ją tak po prostu puścić.
- Jesteś bardzo miły – uśmiechnęła się do niego. – Nie spodziewałam się, że zechcesz mi towarzyszyć aż pod same drzwi.
- Zawsze chętnie służę pomocą. – Skłonił się lekko, po czym wystawił dłoń w jej stronę. – To jak, idziemy?




*************

Kiedy Ermac wracał do chaty stojącej w lesie czuł, że nie jest sam. Nie od dziś potrafił wyczuwać zagrażające mu niebezpieczeństwo. Nie należał jednak do wojowników, którzy się bali, to raczej większość bała się jego. Dzięki swoim telekinetycznym mocom, którymi został obdarowany, nie było w tym królestwie kogoś, kto potrafił stawić mu czoła. Bynajmniej jeszcze nikogo takiego nie spotkał.



Lecz jego zdolności, były również dla niego przekleństwem. Gdyby nie szaman Nightwolf, który zgodził się mu pomóc w opanowaniu tak silnej energii, pewnie musiałby odejść z Edenii, skazując się na odwieczną mękę w *Netherrealm. Gdy został stworzony, miał służyć najgroźniejszemu władcy, jaki tylko istniał. Tym władcą był *Shao Kahn, dla którego Ermac zabijał niewinnych i zabierał ich dusze. Tak było do momentu, kiedy wojownik zdał sobie sprawę, że to co robi nie jest dla niego. Czuł się potwornie winny śmierci wszystkich ludzi, którym odbierał życie. Z każdą zabraną duszą, sumienie dręczyło go coraz bardziej, a koszmary zaczęły władać jego umysłem. Lecz to nie było wszystko z czym musiał walczyć. Był jeszcze nałóg. I nie było łatwo się z niego wyzwolić. Z jednej strony stało poczucie winy, a z drugiej żądza zabierania dusz. Gdy doprowadził się do skraju wytrzymałości, postanowił uciec z *Zaświatów i poszukać pomocy. To była jedyna szansa, by nie musiał się zabijać. Wszedł w portal, który znalazł gdzieś w górach i tak oto wylądował w Edenii, trafiając w sam środek nierównej walki pomiędzy Scorpionem i Jade. Wyratowanie dziewczyny z rąk szaleńca było swego rodzaju odkupieniem. Teraz już wiedział w jaki sposób chce oczyścić swoje sumienie, dlatego dostał szansę zamieszkania w tej spokojnej krainie, pod warunkiem wyzbycia się ze wszystkiego co złe. I w tym właśnie pomógł mu Nightwolf, któremu był dozgonnie wdzięczny za to, co dla niego zrobił. Wprawdzie jeszcze nie do końca radził sobie z opanowaniem telekinetycznej siły, ale wyrwał się z nałogu „pożerania” ludzkich dusz i już za niedługo będzie mógł zamieszkać na terenie pałacu. Do tego czasu musiał jednak przedzierać się przez gęsty las, który mimo że nie był groźny, krył w sobie wiele tajemnic. Jedną z nich, była dla Ermaca postać podążająca za nim od momentu kiedy wszedł między drzewa. Był jednak cierpliwy i postanowił odczekać na ujawnienie się wojownika, które kiedyś musiało nastąpić. Słysząc w krzakach podejrzane odgłosy, jedynie zwolnił kroku, ale stał się jeszcze bardziej czujny niż dotychczas. Nagle zza drzewa, niespodziewanie wyłoniła się Jade, która była wyraźnie zdyszana. Czuł, że mimo wszystko ktoś tu jeszcze jest, ale postanowił nie mówić o tym dziewczynie.
- A już chciałem cię zaatakować. Co się stało, że biegłaś taki kawał drogi słońce?
- Musisz mi pomóc. Nigdzie nie mogę znaleźć Smoke’a , a widziałam kilku podejrzanie wyglądających osobników kręcących się nieopodal placu – odparła ciężko dysząc.



- Zawiadomiłaś straże w pałacu?
- Tak, ale jeśli to ninja z Netherrealm, to mogą być poważne problemy.
- Co takiego? Jesteś pewna, tego co widziałaś?
- Niestety, choć wolałabym, żeby to był żart. Mam wrażenie, że czegoś szukają.
- Przecież w Edenii nie ma nic cennego.
Jade wyprostowała się i z lekkim zmieszaniem spojrzała na Ermaca.
- Niestety jest. I to coś bardzo cennego.
- Dobrze, że teraz się o tym dowiaduje. – Wojownik nie był zachwycony tym co usłyszał. – Chcecie, żebym bronił tej krainy, a nie macie do mnie zaufania?
- Wybacz, ale o tym wie tylko kilka osób. Rozpętalibyśmy istny chaos, gdybyśmy powiedzieli ludziom, że pod piwnicami pałacu jest źródło, z którego można zaczerpnąć eliksiru wskrzeszenia.
- Czego?! Żartujesz sobie prawda?
- Niestety nie…
- Na Bogów… Przecież oni będą szukać tego źródła, to oczywiste, że Quan Chi potrzebuje eliksiru.
- Widzę, że jednak wiesz coś na ten temat.
- No oczywiście, że wiem śliczna, ale skoro nikt nie powiedział mi o eliksirze, to jak mogłem wam powiedzieć o planach czarownika? Nie spodziewałem się, że źródło jest w Edenii, więc milczałem.
- Dobra, więc może przestańmy wypominać sobie teraz różne rzeczy, tylko przejdźmy do sedna. – Jade skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. – Po co Quan Chi ten eliksir?
- To jasne jak słońce. Chce ożywić jednego wojownika, który bardzo by się przydał Shao Kahnowi. Niestety, do tego nie wystarczy jedna fiolka.
- Co to za wojownik? – Dziewczynę aż przeszły dreszcze. – Jeśli ktoś zużywa kilka fiolek na jedną osobę…
- Czyste zło – przerwał jej Ermac. – Ogromna siła i zło w czystej postaci…
- Ze źródła można czerpać tylko raz i do tego bardzo małą ilość. Dlatego wysłał kilku ninja, by od razu dostać tyle ile chce...



- Dokładnie.
- Chodźmy, musimy ostrzec straż i… - spojrzała na swego rozmówcę, nie dokańczając zdania. Było wyraźnie widać, że nie chce się w to mieszać. – Co jest? Nie chcesz mi pomóc?
- Chętnie, ale nie chcę zostać rozpoznany i nikogo nie mam zamiaru narażać. Quan Chi, nie wie, że tu jestem, jeśli ktoś mu doniesie, to będzie gotów namówić samego Kahna by najechał Edenię, żeby tyko sprowadzić mnie do Netherrealm.
- Więc zabijemy ich wszystkich. Żaden z nich nie doniesie do czarownika.
Ermac wpatrywał się przez chwilę na twarz Jade, która wydawała się być pewna swego.
- Chodźmy więc – odparł po chwili.
Obydwoje natychmiast ruszyli w kierunku placu.

******************


*Netherrealm -Miejsce gdzie trafiają wszystkie dusze po śmierci. Jest to odpowiednik piekła, stąd pochodzą również niektórzy wojownicy, którzy zostali wskrzeszeni przez czarownika Quan Chi. (nie ma polskiego odpowiednika tej nazwy jeśli chodzi o grę)

*Shao Kahn - póki co nie trzeba wam za dużo o nim wiedzieć xd

*Zaświaty - Mroczna kraina władana przez Shao Kahna.
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem