Zapraszam na kolejny odcinek losów mojej rodzinki

.
__________________________________________________ _________________
Z rana obudziło ich stukanie do drzwi. Była godzina 6 rano!
- Kto do cholery dobija się tak wcześnie!? – Mruczała zdenerwowana Ally.
Wyjżała przez wizier i dostrzegła sylwetki osób, których by nie podejrzewała o przyjazd.
- O Boże... Drake mnie zabije... – Powiedziała sama do siebie i otworzyła drzwi.

- Mamusia! Andreas! Co wy tu robicie?! – Zapytała z udawanym zachwytem.
- Jak to co? – Warknęła matka dziewczyny. – Nie dasz sobie sama rady przy oczekiwaniu na dziecko. Z jego wychowaniem zresztą też nie. Przybywamy z pomocą. Ten darmozjad założę się, że jeszcze śpi...

W przedpokoju stanął ubrany Drake. Minę miał zdziwioną i zdenerwowaną. Brak Ally rzucił mu się w ramiona.
- Drake, kope lat brachu! – Piszczał zachwycony.
- Taa, miło cię widzieć. – Odparł mężczyzna, po czym dodał. – Ciebię też miło widzeć Candice.
- Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o tobie. – Prychnęła niczym kotka starsza kobieta.

Usiedli wszyscy na kanapie w salonie.
- Jak długo zamierzacie zostać? – Warknął Drake do przyszłej teściowej.
- Ile będzie trzeba niedorajdo. – Odburknęła Candice.
- Kochanie możesz mi pomóc w kuchni? – Powiedziała Ally stanowczo. – TERAZ!

- ZOBACZ MOI RODZICE JAKOŚ NIE PRZYJEŻDŻAJĄ BEZ ZAPOWIEDZI A TWOJA MATKA JAK ZAWSZE WPADA JAK FILIP Z KONOPII I RZUCA SIĘ O WSZYSTKO! JESCZE TĄ NIEDORAJDĘ OD SIEDMIU BOLEŚCI SPROWADZIŁA! – Krzyczał Drake.
- Boże, nie drzyj się. Błagam. Jeszcze mamusia usłyszy...
- A niech słyszy! NIE JEST MILE WIDZIANA!

- Czego krzyczysz na moją biedną Alusię?! – Wydarła się Candice.
- Nie twój interes! – Krzyknął Drake.

Ally przygotowywała obiad. Hot – Dogi z tofu. Chciała się odrzywiać dobrze aż do rozwiązania.

Zasiedli wszyscy do stołu.
-TFU TFU TFU! Co to ma być!? – Krzyczała starsza pani. – Czemu to jest takie okropne?! Toż to nie jest mięso! OD DZIŚ JA TU GOTUJĘ! TY ZAGŁODZISZ PŁÓD!

Nastał wieczór. Ally zabrała matkę do pokoju gościnnego i pokazała jej łóżko, w którym będzie spała.
- Ciąża ci służy moja droga. – Powiedziała z miłością do swojej pierworodnej Candice. – Chętnie odpocznę. To był ciężki dzień.
- O tak... Nawet nie wiesz jak bardzo. – Pomyślała Ally.

Tym czasem w drugim salonie Drake rozmawiał z Andreasem.
- Słuchaj stary, póki co musisz przekimać się tutaj. Nie mamy wystarczająco dużo łóżek. – Tłumaczył Drake.
- Spoko, mi to nie przeszkadza. Nie jestem moją matką. – Powiedział i mrugnął porozumiewawczo Andreas.

Drake sobie poszedł i brat Ally zapadł w sen.

Mężczyzna zobaczył, że jego ukochana zasnęła przy kominku i delikatnie ją obudził.

- Czas spać kochanie. – Powiedział czuje do zaspanej i zdezorientowanej kobiety.

Objął ją od tyłu i pocałował w szyję.

Ally uśmiechnęła się błogo i poszli razem do sypialni.

- Może wstaniecie w końcu?! JUŻ 6.30! – Krzyczała Candice.

Młodzi się przebrali i wyszli do salonu, gdzie siedzieli Candice i Andreas.
- Ktoś się dobija do drzwi. Może łaskawie ktoś otworzy?! – Prychała starsza pani.

Ally poszła otworzyć i stanęła jak wryta.

- SKARBIE TO JEST JAKAŚ ANOMALIA! – Zaczęła krzyczeć kobieta. – Twoi rodzice przyjechali!

__________________________________________________ ____________
Mam nadzieję, że się podobało. Zapraszam do komentowania

.