Hello, dziękuję serdecznie za komentarze. Zawsze z przyjemnością je czytam.
To miód na moje serce.

Pomagacie mi złapać wiatr w żagle. A sugestie skutecznie wykorzystuję. Dziękuję jeszcze raz.
W poprzednim odcinku było mało zdjęć a dużo tekstu, to w tym będzie dużo zdjęć.

Mam wiele fotek i chciałabym je wykorzystać. Szkoda żeby nie ujrzały światła dziennego i kisły u mnie na kompie. Bardzo lubię pstrykać zdjęcia moim simom. W końcu to ojsg.

Zresztą taki mam kaprys.

Tutaj się kończy pewien etap tej historii. Odcinek jest długi i być może dla niektórych nieznośny, ale przejdźmy przez to razem.
Nowy odcinek Rodzinki Kent ( nr 63 )
Tego wieczora w Appaloosa Plains u rodziny Mii.
Arati z mężem siedzieli na łóżku i omawiali codzienne tematy, zwykle dotyczące dzieci.
- Nakisha znowu mnie dzisiaj prosiła o świnkę morską. Już nie mam argumentów. Może ty z nią porozmawiaj.
- Ale dlaczego ty nie chcesz się zgodzić? Wiesz, że posiadanie własnego zwierzątka uczy odpowiedzialności.
- Tak, może inne dzieci. Ona jest tak roztrzepana, że zaraz o niej zapomni i ja będę musiała się nią zajmować albo babcia. Nakisha jest dobrym dzieckiem, ale szybko się nudzi.
- A jak ci obieca, że będzie się nią zajmować? Wiesz, że jest słowna.
- Sama nie wiem. No dobrze zgodzę się, ale musimy jej powiedzieć, że jak tylko zaniedba zwierzątko, to od razu je oddamy. Nie zostawimy w domu. Pamiętasz jak było z chomikiem? Nie wiem czy dalej gdzieś tu nie biega.
- Ok, ja z nią porozmawiam. Arati mały się zajął zabawką i nie zwraca na nas uwagi, może się trochę poprzytulamy?
- Mamy tylko chwilkę, bo Daniel zaraz ma być karmiony. - Powiedziała i przysunęła się bliżej.
Poprzytulali się trochę, ale nie trwało to zbyt długo, ponieważ Daniel już zaczął krzyczeć.
- Mama! Am, am.
- Już się drze, idę do niego. - Powiedziała Arati.
- Ja pójdę, nie uciekaj mi tylko, zaraz do ciebie wrócę moja piękna. - Odpowiedział Adam i wstał do synka. - Oddam go dziadkowi.
Wziął małego na ręce i zszedł na dół, akurat babcia siedziała sobie w salonie.
- Mamo, proszę cię nakarm małego. Nie daje nam z Arati spokoju.
- Dobrze, chodź mój malutki.
Babcia wzięła wnusia i poszła z nim do kuchni. Adam szybko pobiegł do pokoju do Arati, ale jej tam nie było, wyjrzał przez okno i zobaczył ją w jacuzzi. Pomachała do niego. Zrzucił spodenki i założył kąpielówki, szybko pobiegł do jacuzzi.
- Ale mnie zrobiłaś, wiesz co chciałem robić. Mama go wzięła.
- Hi hi hi, ja miałam ochotę na bąbelki. A potem zobaczymy, nie będziesz stratny. - Uśmiechnęła się zalotnie i wtuliła się w jego ramiona. Kochała bardzo swojego męża.
Noah również miał miłe spotkanie z dziewczyną. Umówił się z pewną ślicznotką w jego mniemaniu, zresztą nie tylko jego. Yvette Belmonte była jedną z najbardziej popularnych dziewczyn w prywatnym liceum im. Sherlocka Holmesa w Appaloosa. Poznał ją na miejscowym basenie podczas zawodów pływackich. Poszedł tam bo się nudził. Miał ochotę spędzić trochę czasu z rówieśnikami. Po zawodach, gdy już większość się rozeszła, chciał sobie popływać. Traf chciał, że nie zdążył się jeszcze przebrać w strój do pływania, poślizgnął się na mokrych płytkach i wpadł do wody w ubraniu. Na szczęście na pomoc rzuciła mu się jedna z zawodniczek. Wydobyła go na powierzchnię i już miała mu robić usta usta, gdyby nie to, że Noah uśmiechnął się do niej. Później pluł sobie w brodę. Usiedli i popatrzyli sobie w oczy. Tak zaczęła się ta znajomość. Okazało się, że dużo ich łączy. Następnego dnia spotkali się ponownie na tym basenie i Noah nie chciał czekać, poprosił ją żeby została jego dziewczyną. Kuł żelazo póki gorące. O dziwo dziewczyna szybko się zgodziła. Pocałowali się po raz pierwszy.
Noah nie wytrzymał i jeszcze raz pocałował Yvette. Ona oddała mu pocałunek i mocno go przytuliła. Noah był szczęśliwy.
Przez te kilka dni spotykali się codziennie. Yvette przychodziła zaraz po szkole. Noah nie był zbyt mocny z matematyki, ale poziom jego liceum był wyraźnie wyższy, więc pomagał jej w lekcjach. W ciągu dnia powtarzał wszystkie zadania z Mią, z czego ona była szczególnie zadowolona i dumna. Nareszcie znalazł dziewczynę, która rozbudza w nim pasję. Noah był coraz lepszy z matematyki i przerabiał już zadania na egzaminy. Dzisiejszego wieczora czekał przed domem na Yvette. Musiał się z nią pożegnać. Na drugi dzień mieli wyjechać z Mią.
- Yvette, jutro wyjeżdżam. Musimy się pożegnać. - Odezwał się pierwszy. - Bardzo mi przykro.
- Noah, myślałam o tym. Może pojadę z tobą?
- Słucham? Mogłabyś? - Ucieszył się.
- Tak, jeżeli tylko ty byś chciał. Moja matka się zgadza. - Zapewniła.
- Bardzo. A co ze szkołą?
- Twoja matka pracuje w liceum, może mi to przecież załatwić.
- Nie wiem czy się zgodzi. Trzeba jakiś powód wymyślić.
- Może powiemy, że jestem sierotą i nie mam gdzie mieszkać.
- Tak perfidne kłamstwo by nie przeszło.
- To wymyśl coś, jeśli chcesz być ze mną. - Powiedziała poważnym tonem.
***
Barney, nie mógł spać, cały czas myślał o rozmowie z Giną. Przewracał się z boku na bok. Wreszcie się wkurzył i wstał. Myślał co tu robić. Jest noc. Za dużo możliwości nie ma, ale jak to mówią człowiek inteligentny zawsze znajdzie zajęcie i nigdy się nie nudzi.
Założył kąpielówki i postanowił popływać. Pierwszy skok mu nie wyszedł i plasnął na brzuch. Ale nie zniechęcił się i następne były już piękne. Pięknie układał swoje muskularne ciało.
Jednak to nie dało mu oczekiwanej satysfakcji, osuszył się i przebrał, poszedł grać w piłkarzyki.
Nie, znudziło mu się. Poszedł zagrać w golfa. Przymierzył się do piłeczki. Strzelił i od razu się przeląkł, w coś uderzył. „O rany nie mogę o tej porze grać w golfa, Gina śpi. Jeszcze się obudzi. Nie chcę jej ponownie zdenerwować.” Pomyślał.
„Może jak wypiję drinka to się lepiej poczuję.” Przygotował sobie drinka.
„Dobry.” Pomyślał i zaczął się wygłupiać. Szalał z szejkerem. Coraz lepiej mu to szło. „Jestem raz za razem lepszy, ten kurs z tajników miksologii daje wyborne efekty.” Spędził na tej zabawie kilkadziesiąt minut. Już słońce zaświtało.
Tak się tym przejął, że nie zauważył jak zakradła się Asha i weszła do basenu. Podpłynęła i zawołała do niego.
- Kotku dla mnie też zrobisz?
- Asha!? Co tu robisz? - Podszedł do niej i nagle zauważył, że nie była w ogóle ubrana. Pływała nago w basenie. - Wyjdź natychmiast i ubierz się!
- Barney kochanie, popływam sobie i wyjdę. - Powiedziała leniwym głosem.
- Asha, proszę cię wyjdź, co będzie jak Gina cię tutaj zobaczy? - Barney zmienił front, jego ton głosu był ciepły, stwierdził że siłą z nią nic nie zdziała, a musiał się jej jak najszybciej pozbyć. - Zadzwoni na policję jak nic. Chyba nie chcesz mieć takich kłopotów. Proszę cię.
- No dobrze. Robię to tylko dla ciebie. Wychodzę, możesz sobie popatrzeć. Hi hi hi. - Zaśmiała się i popłynęła w stronę drabinki.
- Nie będę, nie myśl sobie. Już nie wzbudza to we mnie żadnych emocji. W ogóle mnie to nie interesuje. - Powiedział, jednak nie spuszczał jej z oka.
Ona nic nie odpowiedziała i stanęła tyłem do niego, niemal czuła jego wzrok na pośladkach. Lekko się przeciągnęła, strząsając kropelki wody. Czekała.
Patrzył na nią z przyjemnością, niezwykle jędrna i wysportowana. Nie mógł oderwać wzroku. Słońce w pełni już wzeszło i zatrzymało się nad Ashą. Takie miał wrażenie. Może to te drinki sprawiły, ale znowu coś się tliło w jego sercu do Ashy, a może coś jeszcze w innym miejscu? Ona wiedziała jak go sprowokować.
Szybko podszedł do niej. Chwilę jeszcze patrzył, jednak rozsądek wziął górę.
- Powiedziałem, natychmiast owiń się ręcznikiem! Nie rób scen! - Powiedział szorstko. Jego twarz przybrała złośliwy wyraz.
Asha spostrzegła, że to nie przelewki. Nie wiadomo czemu Barney nagle się zdenerwował, lekko się wystraszyła i wykonała polecenie. Gdy tylko się znalazł obok niej krzyknął, ale nie za głośno. Raczej głośno syknął.
- Asha, czego ty chcesz?! Czego ty jeszcze chcesz?
- Nic, przyszłam popływać. O co ci chodzi?
- Wyjdź z tego domu i nie zbliżaj się do niego więcej.
- Barney, dlaczego taki jesteś dla mnie? Wiesz jak się czuję?
- Po co to robisz? Cała wyspa jest otoczona oceanem, a ty akurat tutaj chcesz pływać? Nie żartuj.
- Barney, ja nie mam gdzie pójść. Nie mam co ze sobą zrobić.
- Asha, dam ci pieniądze, tylko wyjedź stąd. Zresztą i tak za kilka godzin przyjdzie tutaj policjant i zajmie się organizacją ochrony tego domu.
- Barney, a ile mógłbyś mi dać?
- Może na początek z 1000 dolarów, tyle mam teraz w gotówce. Powinnaś z tego wynająć pokój w hotelu na kilka dni, potem się zobaczy. Tylko wyjedź z wyspy i nie kręć się koło tego domu. Gina na pewno dała cię na czarną listę.
- Barney, ty chyba żartujesz. Za tysiaka to ja mogę sobie co najwyżej buty kupić, a co z resztą?
- Zwariowałaś? Buty? Ludzie na miesiąc tyle nie mają a ty chcesz buty za to kupować? Idiotka, kompletna idiotka! Tobie się chyba w dupie poprzewracało, już nie pamiętasz jak kiedyś żyłaś? Jak Fabian ci pomógł? Opłacił nawet z góry całą edukację w prywatnym liceum dla twojej siostry w Appaloosa. Doceń to.
- No i co z tego, to były inne czasy. Teraz jestem kimś lepszym i zasługuję na więcej. Moja siostra też potrafi się o siebie zatroszczyć. Nie przyjmę od ciebie żadnych ochłapów. Jeżeli dasz mi więcej to dam ci spokój.
- Ile chcesz?
- 10 000.
- Ooooo. To …. - Wziął głęboki oddech, nie spodziewał się takiej sumy, ale dla świętego spokoju jego i Giny, gotów był zapłacić każdą kwotę. - Ok, dam ci tyle. Wypiszę ci czek na okaziciela. Ale potem dasz nam spokój?
- Tak, oczywiście - odpowiedziała z uroczym uśmiechem.
- Poczekaj, pójdę po książeczkę czekową, a ty się ubierz. Nie paraduj w samym ręczniku.
- Tak, mój Barneyku. - Posłała mu całusek ręką i pobiegła się przebrać.
Gdy spotkali się w kuchni, Barney wypisał czek i dał jej. Ta pogłaskała go po policzku i szepnęła.
- Gdybyśmy byli razem, mielibyśmy niezwykłą przyszłość. Tworzylibyśmy niesamowitą parę.
- Przestań, nie pasujemy do siebie. Dobra znikaj. - Klepnął ją w pośladek i zaraz przeprosił. - Sorki, ale to było odruchowo.
- Nie ma sprawy, pomóż mi się zapakować do samochodu, mam nadzieję, że wszystko zmieszczę.
Poszli do garażu. Barney wziął wcześniej przygotowane walizki i wpakował je do samochodu, jedynej rzeczy, która do niej należała. Ashanti znowu próbowała się przymilać do Barneya, ale tym razem Barney aż się wzdrygnął.
- Dosyć, jedź! Nie ma czasu.
- Przykro mi, że mnie odrzucasz. Barney mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - Powiedziała smutno i wsiadła do samochodu. W końcu Asha odjechała w siną dal.
Do Barneya podbiegł Lucky. Wziął go na ręce i wyściskał.
- No, malutki. Zostaliśmy tylko my i nasza pani. Zrobimy jej coś smacznego na śniadanie.
Popatrzył jeszcze chwilę na swoje nowe autko i uśmiechnął się do siebie.
- Tego nie powiedziałem Ginie, ale to była szczególna okazja. Takie cudo nie często się zdarza. - Powiedział na głos do pieska, a sobie pomyślał "Ech … . Barney jesteś genialny. Wyłapałeś extra ofertę.”
Nie zapomniał o psie i poszedł nasypać mu suchego jedzenia. Malutki jak tylko zobaczył pełną miskę z radością zatopił w niej cały pyszczek.
Gdy zjadł zajął się piszczącym gryzakiem.
Barney poszedł się przebrać i zszedł na dół do piwnicy przygotować śniadanie dla siebie i Giny. Postanowił zrobić Calzone w piecu. Nie wiedział do końca czy mu wyjdzie, ale starał się bardzo. Nawet zaczął się przy tym dobrze bawić. Wywijał ciastem ze sprawnością mistrza kuchni.
- Schowaj się Gordon. Ja tu dzisiaj rządzę. - Powiedział na głos i dalej kręcił ciasto. Potem wsunął na łopacie do pieca i poczekał kilka minut. Wyjął pięknie zarumienioną potrawę. - Moja dama będzie zadowolona. Muszę ją rozpieszczać. - Powiedział z uśmiechem.
Poszedł do sypialni obudzić Ginę, ale jej nie było. Taki duży dom, można się minąć i nie zauważyć. Zszedł na dół do kuchni.
***
Już miałam robić śniadanie, gdy do kuchni przyszedł Barney.
- O tu jesteś, nic nie rób. Mam niespodziankę. Przygotowałem dla nas śniadanie. Chodź jest w piwnicy.
- No dobrze. - Co on wykombinował?
Chciałam usiąść przy stole, ale Barney podleciał i przysunął mi krzesło. Szybko postawił mi talerz, powiedział smacznego i dopiero sam usiadł do stołu. O kurczę, czyżby chciał mi się lekko podlizać? Miło mi, wykorzystam to. Zaczęliśmy jeść. Było naprawdę pyszne.
- Barney, sam to przygotowałeś? Nie zamówiłeś?
- Sam, starałem się. Smakuje ci?
- Tak, niebiańskie. Masz talent.
- Dziękuję. Jesteś gotowa? Za kilka minut przyjedzie limuzyna.
- Słucham?
- Tak, zamówiłem limuzynę.
- Przecież możemy pojechać twoim samochodem albo Noah.
- Niestety nie. Zaraz po nie przyjedzie kontener. Mają być przetransportowane samolotem do Westerbergu.
- No tak, zapomniałam. Dobrze, że ty o tym pomyślałeś. - Cholera on o wszystkim pamięta. Bez niego się gubię. Jest mi potrzebny. - Mam spakowaną walizkę. Mógłbyś po nią pójść?
- Oczywiście. Już lecę spotkamy się przed domem. - I pobiegł. Wzięłam talerze i poszłam do kuchni pozmywać. Już nie będę się nad nim znęcać.
Staliśmy przed domem w oczekiwaniu na limuzynę.
- Gina, powiedz czy myślałaś o nas? - zapytał z troską w głosie.
- Myślałam, potrzebuję jeszcze dużo czasu. Na razie nie będziemy się spotykać.
- Gina, jak to? W ogóle? - Zapytał zaskoczony, nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Tak, chcę być teraz sama. Twoja obecność, mnie rozprasza. Jeżeli podejmę decyzję pod jej wpływem, później mogę żałować. Chcę być absolutnie pewna, że ty jesteś dla mnie a ja dla ciebie.
- Gina, rozumiem. Nie, tak naprawdę nie rozumiem. Wiem, że do niczego cię nie zmuszę. Kocham cię. Jeżeli będziesz potrzebowała mojej pomocy, to będę na każde twoje zawołanie. Liczę na to, że zmienisz zdanie. - Odpowiedział lekko załamany.
- Barney, nie gniewaj się i nie obrażaj się na mnie.
- Nie obrażam się. Na ciebie nie mogę, bo wciąż bardzo cię kocham. Ja wiem, że jesteś stworzona dla mnie. Przykro mi, że przez moją głupotę ty musisz się do tego przekonać. Pamiętaj o tym jacy byliśmy szczęśliwi. Przypomnij sobie Starlight i tą cudowną niezapomnianą noc.
- Barney, nie dramatyzuj. - Przerwałam ten potok żalu. On potrafi takimi gadkami zmiękczyć mi serce, nie mogę sobie na to pozwolić, nie teraz. - Ja doskonale wszystko pamiętam. Dlatego chcę być pewna. Jeżeli się zgodzę, to zaakceptuję wszystko co do tej pory było.
- Ok, jest limuzyna. Jedźmy na lotnisko. - Wziął Lucky'ego na ręce i otworzył mi drzwi.
Usiedliśmy, przez całą drogę się do mnie nie odezwał. Zraniłam jego męską dumę.
Koniec tego dłuuugiego odcinka, zapraszam serdecznie do komentarzy.