Dzięki za wszystkie komentarze!

Przed Wami nowy odcinek, z dedykacją dla wszystkich stałych komentatorek
Rodzina Smith
Odcinek 7.
Impreza
Następnego dnia Mason pojechał do pracy (swoją drogą, otrzymał awans na stanowisko badacza chorób zakaźnych

). Ale szkoła jest dla słabych, dlatego Samantha postanowiła zorganizować imprezkę w domu. I na początku było całkiem okej, mimo że nastolatkowie chlali bez opamiętania. Ale jeden z jej znajomych przyniósł dragi... Jednak nie było to "tylko" zwykłe zioło. Poza nim również heroina i kokaina, czyli ciężkie narkotyki. "Na szczęście" Sam wypaliła "jedynie" kilka jointów, może będą z niej ludzie?
Gdy Mason wrócił z pracy, doznał szoku. Po całym domu wałęsali się pijani i naćpani nastolatkowie, wszędzie leżały puste butelki, woreczki, strzykawki...
- Samantha, co tu się dzieje?! - krzyczał przerażony tym widokiem mężczyzna.
- Niee... Nie mów! Nis sie nie stao. - mówiła nieświadoma niczego dziewczyna.
Mason zabrał ją do pokoju i położył na łóżku. Pomimo jej zachowania kochał ją nadal tak samo. Później wyrzucił gości córki z domu.
Gdy następnego dnia Samantha wytrzeźwiała i odrobinę przeszedł jej kac, mogli porozmawiać.
- Co to miało znaczyć wczoraj?! Kim byli ci ludzie?! - wrzeszczał ojciec.
- Wyluzuj, gościu. Żadnych szkód nie ma, więc nic się chyba nie stało, no nie? - odpowiadała Sam niewzruszona.
- Dziecko, masz dopiero 16 lat, a pijesz i ćpasz! To nie jest normalne. Wiesz, co by było, gdyby wtedy przyjechała tu policja?
- Przestań, każdy musi się wyszaleć.
- Ale nie w ten sposób! Mam cię już dość! Koniec z komputerem, telewizorem i kieszonkowym!
- Nie masz prawa zabrać mi kieszonkowego! Wychodzę
- Wracaj Samantha! Wracaj! - wrzeszczał Mason, lecz córka trzaskając drzwiami wyszła z domu.
Mężczyzna nie miał siły jej gonić. Był pewien, że niebawem wróci.
Sam pojechała do parku. Chciała trochę odpocząć od ojca. Nienawidziła go. Obwiniała go za śmierć Amy, chociaż to nie była wcale jego wina. Dziewczyna kochała swoją matkę bardzo mocno i nie mogła się pogodzić z jej odejściem.
"Boże, dlaczego zabrałeś kochaną Amy? Oddaj ją, a zabierz tego gnoja Masona!" - modliła się Samantha bujając się na huśtawce.
W międzyczasie Mason stał się wampirem. "Więc rzeczywiście Sarah mnie tym zaraziła..." - rozmyślał.
Natomiast Sam postanowiła ponabijać się z sąsiadów. Uwielbiała obrzucać domy jajkami.
Niestety (albo i stety?) została złapana przez policję. Nawet nie zauważyła, że jest już po północy.
- Sam, gdzieś ty się szlajała tak późno?! - krzyczał Mason na córkę.
- Daj mi spokój... - dziewczyna odepchnęła ojca i poszła do swojego pokoju.
Następnego dnia Mason umówił się ze swoją dziewczyną w epitafium wróżek. Oczywiście mężczyzna opowiedział Sarah o problemach z córką.
- Wiesz... Może wyślesz ją do szkoły z internatem? - zaproponowała.
- Żartujesz sobie? - zdziwił się Mason. - Z kim ja zostanę? Sam?
- Przecież masz mnie. Możemy razem zamieszkać, nie zostawię cię samego. - namawiała Sarah.
Mężczyzna nie wiedział, co o tym myśleć...
Podczas randki Samantha zaprosiła do siebie kolegę poznanego w szkole. Bardzo jej się podobał i chciała go zaprosić na studniówkę. Zgodził się! Spędzili świetne kilka godzin razem.
- Sam, znowu piłaś! - zdenerwował się Mason, gdy po powrocie do domu zobaczył puste butelki.
- Weź skończ... - odpowiedziała córka cynicznie.
- Jeszcze raz to się powtórzy i wyjeżdżasz do szkoły z internatem. Rozumiemy się? - Mason nie był nigdy wcześniej tak stanowczy i groźny. Córka chyba trochę się wystraszyła.
Dziękuję i liczę na komentarze :*