Dzisiaj zaś zapowiadany ciąg dalszy wątku morderstwa głowy miasteczka.
Na początek jednak "wstęp teoretyczny" dot. następcy Bronisława -
...
Im starszy był Bazyli, tym bardziej widoczne były różnice między nim a jego bratem. Chłopak był leniwy i lubił się pakować w różne tarapaty.
Domański ze swoim najlepszym przyjacielem, Kurtem Urzędnikiem. Wyglądają niewinnie, prawda?
Oboje wyrośli na buntowników, chociaż u Kurta było to bardziej widoczne - on, w przeciwieństwie do syna burmistrza,mógł sobie pozwolić na wracanie nad ranem do domu, niskie stopnie, wyzywający strój i sposób bycia... W przypadku Bazylego nie było szans. Nazwisko zobowiązywało, no i rodziny się nie wybiera.
Charakter Kurta po jakimś czasie też został przytemperowany - sprawczynią tego była niejaka Zyta Seppi, poukładana, spokojna dziewczyna, w której przyjaciel Bazylego zakochał się na zabój i z którą po studiach się ożenił,
i doczekał się dwóch małych piękności ^^. Jego przyjaciel też znalazł sobie dziewczynę - była nią kilka lat starsza szkolna gwiazda, Dora Martyniuk.
Ich przygoda nie trwała jednak długo - Bazyli postanowił z nią zerwać. Znudziła mu się.
Był to szok dla dziewczyny, ale
pozbierała się - wzięła ślub ze swoim przyjacielem, Marcinem Skarpą i zapomniała o Bazylim.
W momencie gdy młody Domański poszedł na studia, jego starszy brat objął urząd burmistrza Nieznanowa. Stał się najważniejszą osoba w miasteczku, a jego braciszek uwolnił się spod presji rodziców i otoczenia.
Był sobą.
Studia były dobrym początkiem jego dorosłego, wolnego życia - imprezy, kasa i dziewczyny.
Z jednego przelotnego romansu jednak zrobiło się coś więcej.
Lawenda Wikarewicz, jedna z koleżanek Bazylego, miała wieeeeelu adoratorów.
Jednym z nich był oczywiście Bazyli. Niestety, wpadła właśnie z nim...
Ojciec jej dziecka jednak wcale nie chciał nim być po jego narodzinach. Obiecał jednak, że w zamian za święty spokój wspomoże Lawendę finansowo.
Chciał się dalej bawić, to zrozumiałe...
Dziewczyna musiała rzucić studia. Bazyli kupił jej mały, umeblowany domek w Nigdzie. Kontakt się urwał, ale pieniądze wpływały co miesiąc na jej konto. Mimo to musiała iść do pracy, bo ledwo na cokolwiek wystarczało. Nawet po urodzeniu syna,
Wita, nie przestała żyć tak, jakby jutra nie było.
Sielankę po szczęśliwie (i ledwo) ukończonych przez Bazylego studiach przerwała nagła śmierć brata i zajęcie jego miejsca.
Nie chciał być burmistrzem Nieznanowa, nie chciał być uwikłany w konwenanse i sztuczność, nienawidził chodzić w garniturze...
Niestety, nie miał wyjścia.
...
Troszkę więcej zdjęć Marlenki Aronowicz
Oraz Błażeja, bratanka burmistrza.
Tutaj ze swoim najlepszym przyjacielem, Adamem Roklinem

Los jednak sprawił, że Aronowiczowie i Domańscy mieszkali płot w płot
Błażej i Marlenka uwielbiali swoje towarzystwo
I nie przeszło im to z wiekiem!
A wręcz przeciwnie...
Błażej z wiekiem bardzo spoważniał, stał się też bardziej uparty, zdania przez niego wypowiadane brzmiały dobitnie i dumnie, jednak, w przeciwieństwie do swojego ojca, było w nim coś niespokojnego, jakby chował za uśmiechem swoje prawdziwe "ja"...
Marlena była mniejszą wersją swojej mamy, aczkolwiek zdawało się, że Zefiryna zostawiła jej coś więcej niż przyjazne usposobienie, prostotę serca i dobroduszność.
Uzbrojeni w dużą ilość % (

) udali się na studia.
No dobra, te zdjęcia pokazują, jak udali się, ale na randkę. Jako studenci ofc!
Red Cafe to ulubione miejsce spotkań młodych z Miasteczka. Są tam siedzenia, na których można wyprawiać różne "cuda" we dwójkę :>
Błażej i Marlena nie mogli sobie odmówić
Jak już się poobściskiwali i najedli (nie, nie wstydu

), wyszli podziwiać gwiazdy i księżyc zawieszone nad pustynią.
Chłopak zapragnął, żeby ta piękna noc została zapamiętana jako tło jeszcze piękniejszego wydarzenia w ich życiu.
Mimo że niebo w zasięgu ich wzroku było czyste, ciemne chmury były bliżej, niż mogliby się spodziewać.
...
Błażej nie był jednak jednym Domańskim zakochanym w pannie o nazwisku Aronowicz - i w cale nie chodzi tu o Marlenę.
Jak już wiecie, obecny burmistrz lubi różnorodność i mało której simce udaje się nie poddać się jego urokowi.
W przypadku Nadii Aronowicz sprawa wyglądała jednak poważniej.
Można powiedzieć, że miała one specjalne względy u swojego "szefa". Jako doradczyni była niezawodna - to jej Bazyli ufał najbardziej, to do niej najczęściej się zwracał z wątpliwościami.
Po pracy razem świętowali sukcesy.
Ale i dyskutowali. Przyszłość była najważniejsza.
Gdy pierwszy raz poprowadził ją do sypialni, była zbyt zamroczona alkoholem, żeby się bronić.
Nie chciała być kolejną, ale ON chciał inaczej. Tego zdążyła się już nauczyć - burmistrzowi nie należy się w żadnym wypadku sprzeciwiać.
A nawet jeśli, to można wszystko stracić...
Witek Wikareiwcz to zwyczajny, przeciętny chłopak wychowywany przez samotną mamę, jak na złość bardzo kochliwą.
Chłopak dość wcześnie został zaznajomiony z rzeczami, o których jego rówieśnicy nie mieli zielonego pojęcia. Bez problemu zaakceptował fakt, że jest inny niż reszta (reszcie wychowywanej przez samotne mamy wmawia się, że ich ojcowie nie żyją lub ich po prostu nigdy nie było - Witek był świadom, że jego ojciec istnieje, ale ma ich gdzieś) i że jego matka jest zwyczajną ku*wą i nigdy nie przestanie nią być. Wiedział, skąd się wziął na tym świecie i jak do tego doszło ("jak ci idioci mogą wierzyć w te brednie o kapustach i bocianach?!"), co się dzieje za zamkniętymi drzwiami sypialni oraz dlaczego mama nie może żyć bez tabletek mimo młodego wieku.
Jasne dla niego też było, że mamie pewnego razu skończyły się "prochy" i, jak na złość, tamten też nic nie miał.
Gdy zaczął się poród, chłopak pobiegł kilka domów dalej po doktora Starczyka i jego żonę - położną. Jego braciszek,
Augustyn urodził się w ich domu.
Nowy członek rodziny oznaczał przede wszystkim większe wydatki i mniej wolnego czasu, szczególnie w przypadku Lawendy. Gdy kobieta brała kolejne nadgodziny, nastolatek karmił, przewijał, kąpał i usypiał swojego braciszka.
Szybko się do niego przywiązał. Także jego relacje z matką były bardzo dobre od tego czasu - efekty przyspieszonego dojrzewania Witka dawały jej chwilę wytchnienia. Była szczęśliwa, że może liczyć na swoje prawie dorosłe już dziecko.
Któregoś dnia ktoś złożył młodzieńcowi wizytę. Ha! Był to sam burmistrz Nieznanowa!
Fakt faktem, Witek - przewodniczący samorządu szkolnego, przyjaciel parę lat starszego bratanka burmistrza (działającego wówczas w radzie miasta) - miał na swoim koncie sporo sukcesów i wywalczonych spraw dla swojej szkoły, ale żeby to dotarło aż tak wysoko?
Zaprosił gościa do środka. Okazało się, że powód wizyty jest trochę bardziej skomplikowany...
Bazyli na początku, bez ogródek, oświadczył Witowi, że to on jest jego ojcem. Chłopak oczywiście nie dowierzał, ale
mądry burmistrz to przewidział. "Jak nie wierzysz, zapytaj się swojej matki, od kogo co miesiąc dostawała przelew na twoje utrzymanie", usłyszał od ojca, po czym ten przeszedł do właściwej sprawy, z którą wybrał się do syna.
- Z tego, co o tobie usłyszałem, mam nieodparte wrażenie mi się, że masz zadatki na burmistrza.
- Może i mam, ale to Błażej zostanie nowym burmistrzem.
- Myślisz, że to takie pewne? Jesteś tak samo synem burmistrza jak on. Macie takie same szanse.
- Ale ja nie zamierzam z nim konkurować. W ogóle nie zamierzam zostać politykiem.
- Chyba powinieneś się zastanowić nad zmianą planów na życie - zasugerował tonem nieprzyjmującym sprzeciwu. - W końcu od tego zależy też przyszłość twojej matki i braciszka.
Chłopak w mig pojął aluzję i zamiary ojca.
- Grozisz mi? - zapytał ze złością.
- Do niczego nie mogę cię zmusić - odparł Bazyli. - Ale mając syna i brata burmistrza krzywda im się nie stanie. Jeśli zaś nie...
- Ty sku*wysynie! Jakim prawem mnie szantażujesz?! - krzyczał.
- Słuchaj, młody - Domański stracił cierpliwość. - Jak wiesz, po ukończeniu studiów to twojemu kuzynowi ma przypaść fotel burmistrza. Problem w tym, że JA nie mam zamiaru mu go tak łatwo oddać. Spodobało mi się to całe burmistrzowanie, no i nie mam najmniejszego zamiaru z tego zrezygnować. Poza tym najwyższy czas, żebyś mi się odwdzięczył.
- Jak chcesz, mogę ci oddać w ratach całą tą kasę - odparł Wit. - Bo tak poza tym nie mam ŻADNEGO powodu, żeby robić COKOLWIEK na twoją korzyść.
- Czyli rozumiem, że nie pomożesz mi utrzymać się przy władzy?
- Nie - odparł chłopak. - Błażej to mój przyjaciel - nie mógłbym go zdradzić.
- Dobrze - uśmiechnął się Bazyli, wyciągając dłoń w stronę syna. - W takim razie życzę twojej matce powodzenia w utrzymaniu się przez kolejny miesiąc. Miło było cię poznać, synu.
- Fajnie, a teraz żegnam TATO - odpowiedział chłopak, ignorując gest burmistrza.
Później tylko odprowadził Bazylego wzorkiem.
Nienawidził tego człowieka.
Niestety, słowa ojca Witka się spełniły - mimo że chłopak sam zaczął dorabiać, nadal brakowało im pieniędzy na wszystkie niezbędne wydatki.
Po kilku miesiącach takiej męczarni Witek zmuszony był ponownie rozważyć propozycję Domańskiego.
Jakkolwiek dla burmistrza ta nagła wizyta syna była miłym zaskoczeniem i bardzo poprawiła mu humor, tak młodzieniec nie mógł przestać przepraszać w myślach prawowitego następcy swojego ojca...
...
Któregoś wieczoru w mieszkaniu burmistrza zjawił się bardzo niespodziewany i długo niewidziany gość.
Bazyli akurat jadł kolację. Wkrótce dołączył do niego także i przybysz.
- Pyszne kotlety, dziękuję - powiedział Aronowicz, odkładając wygniecioną serwetkę na talerz. - Niestety to, co mam ci do powiedzenia, nie będzie takie łatwe do przełknięcia jak to, co mieliśmy na talerzach.
- Mimo to zamieniam się w słuch.
Gość wtedy pochylił się nad nim i szepnął mu do ucha:
- Wiem, kto zabił burmistrza.

- Aronowicz...
- Cześć, Esi. Czas wyrównać rachunki.
- Nie mam o czym z tobą rozmawiać.
- Ja myślę, że jednak masz. Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw.
- Nie zamierzam z tobą niczego wyjaśniać!
- Dokąd to? Jeszcze z tobą nie skończyłem!

- Weź się odpie*dol! I łapska precz!
- Wku*wiasz mnie, burmistrzu. To trwa już zdecydowanie za długo.

- Gdzie tu jest jakaś sprawiedliwość? Ty masz władzę, pieniądze, żonę-modelkę i idealne dziecko. Co ja mam? Ja mam problemy. A największym z nich jesteś ty.
- Stary, idź się lecz.
- NIE! To ty idź do diabła!
- Nie... Nie odważysz się... Jeśli to zrobisz, oni cię dorwą i potraktują jeszcze gorzej!

- Ale do tego czasu pożyję sobie długo i szczęśliwie - nie tak jak ty.
- Oddawaj mi to!
...

- To koniec, Esi. Do zobaczenia po śmierci.
...
- Nora? Co się stało?
- Zbysław... Ktoś zamordował....
- Zamordował?! Kogo?!
- Esi... Wyszedł... Nie wrócił...
- Nie... To niemożliwe! Co za sku*wiel to zrobił!
- Nie wiem...
- Nora, nie wiem, co powiedzieć... Nie lubiłem twojego męża, ale ostatecznie to twój ukochany, ojciec twojego dziecka... Strasznie, strasznie mi przykro! Nie wyobrażam sobie, co teraz musisz czuć... Mam nadzieję, że szybko złapią tego drania.
...
- No ale nie płacz - wszystko będzie dobrze, zobaczysz! Wszystko się ułoży...
- Mam nadzieję, że będziesz wiedział, co zrobić z tym, co usłyszałeś. W związku z tym liczę na twoją ochronę - chyba nie chciałbyś, żeby spotkało cię to, co twojego brata 20 lat temu? Twój bratanek będzie szukał zemsty - i tak mnie w końcu dorwą, ale póki co chciałbym sobie jeszcze trochę pożyć. Rozumiesz...
- Chyba tak - powiedział, po czym głośno przełknął ślinę.
- Uważaj na młodych - dziewczyna Błażeja też będzie miała powód do zemsty.
- Jak to?
- To moja córka - wyjaśnił Aronowicz. - Straciła matkę, poniekąd z rak tego samego człowieka, który zabił ojca jej narzeczonego. Chyba znasz Melchiora Jabłoneckiego?
- Owszem, znam.
- Jemu też możemy podziękować... Bo moja żona nieboszczka i twoja bratowa to jego córki, co prawda każda z innej matki, no i żadna z nich o tym nie wie, podobnie jak ich dzieci. No ale pomyśl, Bazyli, jak cudownie się składa - kimże jest człowiek, a szczególnie młody burmistrz, ze złamanym sercem?
Wtedy Domański naprawdę zrozumiał, co jego gość zamierza zrobić, żeby uniknąć sprawiedliwości. Wiedział też, że lepiej będzie się mu w tym nie przeszkadzać i robić swoje.
Zresztą... Ostatecznie ich interesy w pewnym stopniu się ze sobą pokrywały!
Ciąg dalszy nastąpił.
...
Co do nast. odcinka - na razie damy spokój burmistrzom i być może na tapetę pójdą dalsze losy Winklerów. Przy okazji przedstawiłabym Wam historię kilku nowych mieszkańców Wyspy Królowej Melanii - państwa
Czerwińskich 