Któregoś dnia ktoś postanowił się skontaktować z panią Dziekan-Zdrójkowską. Ktoś, z kim Nora nie chciała mieć nic wspólnego...
- Ojciec... - rzekła, widząc przygarbionego, siwowłosego sima w garniturze i w ciemnych okularach wpuszczającego ją do środka.
- Witam panią burmistrzową - odrzekł Melchior Jabłonecki. Dla niemal wszystkich "rdzennych" mieszkańców miasteczka Faustyna Domańska i jej synowa Nora były po prostu "burmistrzowymi" i nie przeszkadzał w tym fakt, że mąż tej pierwszej był od wielu lat na emeryturze, a tej drugiej zmarł 20 lat temu.
Inna sprawa, że mężczyzna nie czuł się w jakikolwiek sposób przywiązany do córki.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego wzywałeś mnie aż do swojego mieszkania? Nie mogłeś mi tego powiedzieć przez telefon albo umówić się ze mną w kawiarni?
- Ta rozmowa musi pozostać między nami. Tu nie ma nikogo oprócz nas... Ale do rzeczy.
- Słucham.
- Może pójdziemy do kuchni? Usiądziemy, zrobię ci herbaty...
- Daruj sobie grzeczności, to niczego nie zmieni - ucięła blondynka.
- Jak sobie życzysz...
- No ale co chciałeś mi powiedzieć?
- A, tak... Wygląda to wszystko tak - Zefiryna Aronowicz, twoja zmarła przyjaciółka, to twoja siostra.
Nora osłupiała. Nie spodziewała się, że ojciec tak szybko przejdzie do sedna i że ta jedna, prosta wiadomość wywróci do góry nogami całe jej życie. A w sumie nie tyle jej własne co...
- Jak śmiałeś to ukrywać przez tyle lat?! - krzyknęła, cała w nerwach. Od tego momentu jeszcze bardziej nienawidziła tego sima. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Jabłonecki wszystko to sobie zaplanował i że na pewno współpracował z zabójcą jej męża. - Ty podła mendo, nie dość, że zostawiłeś i mnie, i Zefkę, to jeszcze przyłożyłeś rękę do śmierci mojego męża! Oby piekło pochłonęło cię żywcem!!!
Miała ochotę go uderzyć w twarz, ale cudem się powstrzymała. Szybkim krokiem skierowała się w stronę drzwi na klatkę schodową.
- Przekaż Błażejowi, żeby lepiej przemyślał ślub ze swoją kuzynką! - zawołał za nią.
Dopiero teraz do simki dotarło, co on naprawdę miał na celu ujawniając prawdę o pochodzeniu jej przyjaciółki. Zatrzymała się i popatrzyła na niego płonącymi oczyma.
- Nienawidzę cię! - krzyknęła w furii i wybiegła z mieszkania.
Chciała zadzwonić do syna, ale płacz skutecznie jej to uniemożliwił. Nie miała jednak pojęcia, że chwilę później w tym samym mieszkaniu miał się rozegrać jeszcze większy dramat niż jej własny.
Błażej Domański nigdy nie poznał ojca swojej matki, podobnie jak Marlena, jego narzeczona. Zdziwili się więc, gdy starszy mężczyzna poprosił ich obu o spotkanie.
Po przywitaniu, tak jak w przypadku wcześniejszej wizyty, przeszedł do sedna sprawy.
- Wybaczcie, młodzi, ale jest przeszkoda, która uniemożliwi wam zawarcie związku małżeńskiego.
Zdziwieni narzeczeni spojrzeli na siebie, po czym przemówił Błażej:
- O czym mówisz, dziadku? Jaka przeszkoda?
- Wasze matki to przyrodnie siostry - obie są moimi córkami.
- Ale chwileczkę - chłopakowi coś w tym wszystkim nie pasowało. - Gdyby tak rzeczywiście było, nasze matki na pewno by nam o tym powiedziały, a przynajmniej przekazały przez rodzinę!
- Żadna z nich o tym nie wiedziała, a twoja matka, Błażej, była tutaj chwilę przed wami i wtedy poznała prawdę.
- Zrobiłeś to specjalnie, przyznaj się! - wyrzucił z siebie młodzieniec.
- Tak, to prawda - odparł dziadek. - Komuś moje milczenie było bardzo na rękę, no ale w końcu zostałem upoważniony do powiedzenia prawdy.
Błażej, który do tej pory żył w całkowitej nieświadomości szykującego się na niego spisku, przez chwilę nie mógł dojść do siebie. Tu nie chodziło tylko o złamanie mu serca - ktoś chciał złamać go na duchu i uniemożliwić objęcie przez niego fotelu burmistrza Nieznanowa!
Taki cel mogły mieć tylko dwie osoby - obecny burmistrz i zabójca jego ojca...
- Z kim współpracujesz? Gadaj! - krzyknął, łapiąc starszego człowieka za barki.
- Puść mnie, dzieciaku! - odparł resztką tchu Jabłonecki.
- Kto zabił mojego ojca? - zapytał, wpadając niemal w furię. Nie zauważył, że jego ręce coraz mocniej ściskają się wokół szyi sima, tak, że ten prawie nie może oddychać.
- Błażej, proszę, puść go... - usłyszał za sobą cichy szloch.
Odwrócił się w jej stronę, jednocześnie spełniając jej prośbę. Cała się trzęsła od płaczu, ukrywając twarz w dłoniach.
Szał nagle minął. Podszedł do niej i objął ją ramieniem.
- Marlena, proszę cię, nie płacz... Znajdziemy sposób...
- Nie znajdziemy, Błażej - wyłkała. - Jesteś moim kuzynem. To koniec...
Tak, Domański sam nie wiedział, jak wybrnąć z tej sytuacji, ale musiał jakoś dodać otuchy dziewczynie. Nie wyobrażał sobie rozstania z nią, a jednak to było jedyne wyjście...
Chociaż od tamtej pory młodzi nie widywali się ze sobą, zaręczyny oficjalnie nie zostały zerwane - po prostu publicznie pokazywali się bez pierścionka.
Marlena bardzo cierpiała z tego powodu, z Błażejem pewnie byłoby podobnie, ale kolejne czarne chmury wisiały nad jego życiem...
Wkrótce po otrzymaniu dyplomu wyższej uczelni syn Bronisława miał objąć urząd burmistrza Nieznanowa.
Ten dzień w końcu nadszedł - absolwent politologii, Błażej Domański wrócił do rodzinnego miasteczka, zamieszkał w bloku pośród innych simów i przygotowywał się do objęcia nowej roli.
Niestety, w tym samym czasie zostało udowodnione pokrewieństwo Wita Wikarewicza, przyjaciela Błażeja, i Bazylego Domańskiego. Chłopak również w związku z tym postanowił ubiegać się o prawo do przejęcia władzy nad Nieznanowem.
Ogłoszono wybory.
Decyzja ta wstrząsnęła młodym Domańskim - jego najważniejszy powiernik i współpracownik przeciw niemu!
Któregoś dnia u progu jego mieszkania pojawił się jego rywal.
- Młody, co ty odpie******?! - pytał Błażej.
- No co? Mam takie samo prawo zostać burmistrzem jak ty!
- Ale co ci, do cholery, strzeliło do głowy? Przecież nigdy nie chciałeś być zawodowym politykiem!
- Zmieniłem zdanie. Mam przygotowaną świetną kampanię wyborczą! Zmiotę cię z powierzchni ziemi, kuzynie!
- Jeszcze zobaczymy, a teraz wynocha z mojego mieszkania! - krzyknął.
I jeszcze ta cholerna kampania wyborcza na głowie...
Zakończenie studiów panny Aronowicz też było stresującym wydarzeniem, ale głównie na tle osobistym...

- Dzieciaki już wiedzą.
- Dzięki, stary. Ale mam przeczucie, że niedługo mnie zgarną.
- Coś w tym może być, bo sprawa zabójstwa burmistrza rozgorzała na nowo. Podobno pojawili się nowi świadkowie...
- Domański, jego matka i Aronowiczówna?
- Wydaje mi się, że nie tylko...
- Oj tam, pewnie trochę czasu im zleci, zanim do mnie dotrą. Do tego czasu pewnie będę już hen, hen daleko! Ale dzięki za wiadomości. Jak dzieciaki?
- Tak jak oczekiwaliśmy.
- Doskonale.
- Będę już spadał. Trzymaj się, Zbysław.

- Ty też, Melchior. Dzięki za wszystko.
...

- Dobry wieczór, pan Zbysław Aronowicz?
- Tak, to ja.
- Młodszy inspektor Hubert Zamoyski oraz aspirant Armando Ewan. Mamy sądowy nakaz zatrzymania pana.
- K****...
Obciążające okazały się być zapiski prowadzone przez Marię Aronowicz oraz jej testament, w którym wyraźnie wskazała, że to jej syn jest mordercą burmistrza. Kobieta była jedyną osobą - oprócz Melchiora Jabłoneckiego oraz Bazylego Domańskiego - która znała prawdę. Syn wyjawił jej ją, gdy ta leżała na łożu śmierci, na szczęście zdążyła zmienić treść testamentu oraz zanotować to w swoim pamiętniku, który został udostępniony prokuraturze.
Zeznania świadków również okazały się być obciążające.
Prawomocnym wyrokiem sądu Zbysław Aronowicz został uznany winnym zabójstwa Bronisława Domańskiego i skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Wyrok - w zawieszeniu - dostali też współpracownicy Aronowicza, w tym także Bazyli Domański...
Brat, siostra oraz córka Zbysława postanowili odwiedzić go w więzieniu niedługo po procesie.
Nadia dowiedziała się, że to Zbysław okłamał Denisa, przez co sama musiała wychować ich syna. A Marlena... Depresja jej matki, która doprowadziła do przedawkowania tabletek, była zemstą jej ojca za to, że nie udało mu się uwieść Nory Domańskiej.
- Ty draniu, jak mogłeś zniszczyć życie mi i mojemu synowi? - wściekała się na widok brata Nadia Aronowicz. - Po co rozbijałeś całą naszą rodzinę?!
- Nadia, ja tylko ratowałem tyłek temu gościowi - kto by zechciał taką głupią i naiwną pindę jak ty? Żadne, ŻADNE z was nie zasłużyło na szczęście! A mieliście go wszyscy od cholery! - darł się więzień.
- I tylko dlatego postanowiłeś nam zrujnować rodzinę? - zapytał, równie zły na brata, Kornel Aronowicz.
- Rzygać mi się chciało, ilekroć was widziałem. Ja miałem surowego ojca, którego musiałem zastąpić, głupią żonę, córkę zamiast syna, ledwo skończone studia, podłą robotę i ani jednego spełnionego marzenia!
- A wiesz co ja miałam? - wyrwała się nagle Marlena. - Ja miałam smutną, zatroskaną matkę, którą zresztą straciłam, ojca, który nigdy nas nie kochał i nie interesował się mną, narzeczonego, który okazał się być moim kuzynem, dom, w którym nikt nie był szczęśliwy, babcię, która tak często płakała i która musiała cię chronić...
- To wszystko? - zapytał Aronowicz bez wzruszenia.
- Wszystko...?
- Wszytko? Nie, tato, NIE wszystko! Zniszczyłeś życie mi i mojej rodzinie! Wszystkim, których kochałam! I nawet nie jest ci z tego powodu przykro! Jesteś potworem i NIENAWIDZĘ CIĘ! Miałam nadzieję, że pobyt w więzieniu czegoś cię nauczy... Ale nie, ty nie masz serca ani sumienia! Mam nadzieję, że będziesz teraz cierpiał jak my wszyscy, gdy ty bawiłeś się naszym życiem!
- Żegnaj, braciszku - powiedziała Nadia. - Zobaczymy się po śmierci.
...
Kampania wyborcza trwała w najlepsze.
Wit Wikarewicz niemal stawał na rzęsach, żeby zdobyć poparcie. Wystąpienia na placach kampusu wkrótce stały się chlebem powszednim dla tego studenta.
Koledzy i koleżanki, a także kompletnie nieznane mu osoby, przychodziły go słuchać, a po zakończeniu przemówienia zadawali pytania.
Chłopak uważnie śledził sondaże wyborcze, ale za każdym razem się załamywał - mieszkańcy Nieznanowa i Wyspy Królowej Melanii bardziej wierzyli w kompetencje jego przeciwnika... Ciągłe telefony od Bazylego Domańskiego dodatkowo załamywały chłopaka - ojciec okazał się być bardzo wymagający - za wszelką cenę chciał zdobyć poparcie.
Wykończony Witek starał się jednak dobrze uczyć
i często zaglądać na siłownię, by dobrze się prezentować przed wyborcami.
Tam pewna dziewczyna zwróciła jego uwagę.
Była to
Berenika Charkowska, studentka z Nieznanowa, półsierota o pokręconej historii, skrywająca jakąś tajemnicę.
Młodzieniec nie miał jednak czasu na romanse - wszak wybory były tuż, tuż!
Mieszkańcy do urn poszli w piątek,
18.07.2014r. (data taka, ponieważ w tym dniu stuknęło mi dokładnie 7 lat, odkąd gram w TS2 ;D)
Nowym burmistrzem Nieznanowa został...
Błażej Domański

Jego przeciwnik się załamał. Ojciec zagroził mu, że w przypadku porażki ich współpraca urwie się na zawsze, co oznaczało, że jego matka i brat znowu będą bez wsparcia finansowego...
Ostoją chłopaka w tych trudnych chwilach okazała się Berenika.
Dopiero teraz Witek zaczął dostrzegać w niej kogoś więcej niż koleżankę z akademika. Niestety, dziewczyna trzymała go na dystans, co zresztą było uzasadnione zważając na jej przeszłość..
Mam nadzieję, że kojarzycie przyjaciółkę Miny Koralik z młodości,
Lonę Płoszajską.
Ona właśnie po ukończeniu studiów wyszła za
Oliviera Charkowskiego.
Jakiś czas po ślubie dołączyła do nich córka Oliviera z poprzedniego związku, kilkunastomiesięczna
Fryderyka, ponieważ matka dziewczynki nie chciała się nią zajmować. Lona, mimo początkowego buntu, pokochała Frysię i traktowała ją jak własną córkę. Sama zresztą spodziewała się dziecka...
Młodzi małżonkowie powitali na świecie
Berenikę.
Razem tworzyli bardzo szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Niestety, Olivier zachorował na raka i nie było mu dane wygrać z chorobą
Będąc jeszcze w żałobie po zmarłym mężu, simka poznała
Rolanda Szopena. Szybko się zaprzyjaźnili i nowo poznany mężczyzna zaczął szybko wypełniać lukę w jej sercu.
Gdy żałoba minęła, pan Szopen, za namową ukochanej, wprowadził się do ich domku.
Chłopak matki szczególne wrażenie zrobił na młodziutkiej Berenice.
Dziewczyna odniosła wrażenie, jakoby między nią i przystojnym, bogatym Rolandem miało dojść do czegoś więcej.
Nie wiedziała jednak, że zachowanie mężczyzny było powodem wyprowadzki jej starszej siostry z domu.
Gdy zrozumiał, że ze strony starszej z sióstr nie ma na co liczyć, pod nieobecnością matki dziewczyn wylewał swoje żale na Frysię.
Krótko przed 18. urodzinami dziewczyna zabrała swoje rzeczy i wyprowadziła się do siostry jej ojca, pani Donaty Charkowskiej.
Berenika była bardzo zdziwiona jej decyzją. Była pewna, że źle oceniła chłopaka ich matki. Jej się bardzo podobało to, jak na nią patrzył i jak się zachowywał wobec niej.
Okazało się, że Lona jest w ciąży.
Zostały poczynione kroki zmierzające do rychłego ślubu.
Ten został jednak zaplanowany na kilka miesięcy później. Nim narzeczeni stali się małżeństwem, na świat przyszedł
Armand.
Rozkwitło też zakazane uczucie między Rolandem a Bereniką.
Pani Szopen po raz kolejny znalazła się w stanie błogosławionym.
Któregoś dnia Berenika postanowiła nie iść do szkoły. Tak się złożyło, że jej ojczym też zadzwonił do kancelarii i poprosił o dzień wolnego.
Oboje długo czekali na tę chwilę.
Oczywiście Lona nie miała pojęcia, że jej mąż był pierwszym partnerem jej córki. Nie miała zresztą powodów, żeby kogokolwiek o cokolwiek podejrzewać.
Pani Szopen powiła
Lorettę.
Siostra Bereniki w czasie, gdy tamta romansowała, umacniała swoje uczucie do pewnego uroczego piegusa - Jędrka Łachowicza (siostrzeńca pani Ingi Aronowicz).
Razem z nim tez udała się na studia, a po ich szczęśliwym ukończeniu narzeczeni założyli rodzinę
Któregoś dnia jednak kochankowie zostali przyłapani na gorącym uczynku.
Kobieta obwiniała córkę o to, że uwiodła jej męża i wyrzuciła ją z domu.
Młodsza Charkowska również znalazła schronienie u swojej ciotki. Dopiero wtedy doszło do niej, jakie naprawdę skutki miał jej romans z Rolandem. Nie dość, że po jej wyprowadzce nie odezwał się ani razu, to jeszcze zawaliła szkołę tymi wagarami i olewaniem nauki. Musiała też poszukać pracy - nie wyobrażała sobie, żeby to ciotka miała ją jeszcze utrzymywać...
Kilka miesięcy przed maturą dziewczynie udało się ułożyć swoje życie na nowo. Kosztowało ją to wiele wysiłku, nieprzespanych nocy i łez, ale ostatecznie opłaciło się.
Z matką nie utrzymywała kontaktu. Przez Frysię dowiedziała się o ich rozwodzie - Szopen miał dużo więcej na sumieniu, niż tylko romans z Bereniką.
Tej zaś udało się dostać na wymarzone studia.
Teraz już wiecie, dlaczego Berenika stroniła od więcej niż przyjacielskich stosunków z chłopakiem - narobiła już tylu głupstw w swoim życiu i bała się kochać.
Cała ta sprawa nie dawała jednak Witkowi spokoju. Postanowił powiedzieć jej wprost, co do niej czuje i szczerze z nią porozmawiać.
Dziewczyna opowiedziała mu swoją historię. Chłopak zrozumiał wszystko i mimo obaw Bereniki, jego podejście do niej się nie zmieniło. Wręcz przeciwnie - był przekonany, że jeśli da mu szansę, złe wspomnienia odejdą w niepamięć i razem będą szczęśliwi. A jeśli nie, to znał kogoś, kto mógłby jej pomóc.
Postanowiła zaufać sobie i jemu. Obiecała sobie jednak, że z niczym nie będą się spieszyć.
Któregoś upalnego dnia, kilka dni przed powrotem do domu na wakacje - już jako magistrzy - postanowili odprężyć się w jacuzzi.
Po kilku piwach sytuacja jednak wymknęła się jej spod kontroli.
Tego właśnie się obawiała. Chciała poczekać z tym przynajmniej do narzeczeństwa. Znów czuła się jak dz****. Na powrót przypomniał jej się Roland i to wszystko...
Nie mogła być dobrą żoną dla Witka - brakowało jej silnej woli i nie potrafiła odmawiać. On zasługiwał na kogoś lepszego...
Następnego dnia dziewczyna nagle wyprowadziła się z akademika. Przestała odpisywać na smsy, nie odbierała...
Chłopak zrozumiał, że żałowała tego, co się stało i że odeszła - prawdopodobnie na zawsze. Miał też żal do siebie - jakby nie patrzeć, nie była wtedy sama.
Lawenda powitała go z otwartymi ramionami.
Musicie przyznać, że Witek to bardzo urodziwy sim
Opowiedział matce o swoim krótkim i burzliwym związku z panną Charkowską. Po wysłuchaniu pani Wikarewicz nieopatrznie poinformowała go, że jej znajoma, ciotka Bereniki, wprowadziła się do mieszkania kilka przecznic dalej...
"Gdybym tylko wiedział, że na pewno zamieszkała z ciotką!", myślał załamany chłopak. W ciągu kilku miesięcy rozłąki tylko utwierdził się w przekonaniu, że to z Bereniką chce spędzić resztę życia. Kupił nawet pierścionek zaręczynowy... Nie dopuszczał do siebie możliwości, że mogłaby się nie zgodzić.
Pewnego listopadowego poranka los postanowił splatać im figla.
- Berenika! - zawołał, widząc ją przechodzącą chodnikiem pod oknami jego domu.
Dziewczyna stała jak wyryta - były chłopak był ostatnim simem, którego spodziewała się tu spotkać!
- Witek... - powiedziała, gdy ten znalazł się przy niej. - Miło cię widzieć.
- Ciebie również - odparł, po czym jej dłoń znalazła się w jego uścisku. - Możemy porozmawiać?
- Spieszy mi się - odparła dziewczyna, spuściwszy wzrok. Tak naprawdę miała mu dużo do powiedzenia, ale została posłana po lekarstwa dla chorej ciotki i chciał to załatwić jak najprędzej. - Ale jeśli nie masz nic przeciwko, to jestem wolna za jakieś dwie godzinki.
- Dobrze... Spotkamy się u mnie?
- Tak... Jasne. Do zobaczenia.
Odprowadził ją wzrokiem, gdy ta pognała dalej chodnikiem. Czuł, że właśnie w jego życiu następował przełom.
Zjawiła się pod jego domem zgodnie z zapowiedziami. Na jej widok wybiegł na dwór w samej koszuli i mocno ją przytulił.
Tak bardzo im tego brakowało...
W kuchni opowiedziała mu wszystko. Motywy jej odejścia były dokładnie takie, jakie przewidział. Przyznała jednak, że tamta decyzja była zbyt pochopna... Chciała wrócić, ale bała się, że się rozmyślił albo znalazł sobie inną. Rozmowa ich trochę zmęczyła, dlatego postanowili przygotować spaghetti.
Było ono wspaniałe, ale jeszcze wspanialsze było to, co wydarzyło się podczas jego konsumpcji.
- Bereniko Charkowska, czy po tym wszystkim mogę liczyć na to, że uczynisz mnie najszczęśliwszym mężem na świecie?
Simka wzięła do ręki pudełko. Na jej twarzy pojawiła się wątpliwość. Nagle przed oczami stanęła jej cała przeszłość.
Jakiś głos w głowie kazał jej jednak pomyśleć o przyszłości. Wnet zobaczyła siebie w białej sukni u boku ukochanego, chwilę później urządzali pokoik dla dziecka, by po chwili młody tatuś robił zdjęcie swojej córeczce w towarzystwie jej mamy...
Berenika ostrożnie wyjęła pierścionek i uniosła go pod światło. Był taki piękny!
Zupełnie jak ich miłość.
- Tak! - usłyszał szczęśliwy narzeczony, a łzy zabłysły mu w oczach.
Nareszcie Berenika była cała dla niego!
Niedługo później swoją przyszłą synową poznała panna Lawenda. Była szczęśliwa, że młodzi dali sobie jeszcze jedną szansę.
- Gratuluję, kochanie! - rzekła, zostawiając na jego policzku ślad szminki.
Teraz trzeba było przygotować wesele!
Ciąg dalszy nastąpił.