Ugh.. Przerażający facet. Ledwo się pojawił i już niemal wszystko zaczęło się zmieniać. Madalitso miała swój przytulny kącik na moczarach, i sru, nie ma kącika. Dyskretne polowanie i niesprowadzanie ofiar do domu? A kto by się tym przejmował? Żeby zaraz samozwańczy łowcy wampirów znowu nie zaśpiewali mu przed domem: "U drzwi Twoich stoję, Panie..."
Bycie dyskretnym nie leży w jego naturze. Żeby się tylko pani naukowiec za to nie dostało
Biedny belfer, ześwirował
Czyli nawet jakby Madalitso nie spotkała Lucrèce'a, to i tak nie byłoby z niego pożytku. Biedak, zginął w taki sposób, a jedyne czym zawinił, to że dał się zamknąć w wampirzym dworze. I w sumie ciągle mnie dziwi, że ta seria morderstw czy też tajemniczych zaginięć nie wprowadziła popłochu w mieście. Znieczulica?