Kontynuacja odcinka 2
Wyszliśmy na zewnątrz, kiedy właśnie się rozpadało...
- No pięknie. - powiedziała mama z skwaszoną miną;
- Uh, zaraz przyniosę parasolki.
Po chwili poszukwiań przypomniało mi się, że nie mam parasolki.

- No trudno, troszkę nas zmoczy - z uśmiechem powiedziała mama;
Szliśmy mokrym chodnikiem, latarnie pobłyskiwały w deszczu i wszędzie było tak spokojnie i pięknie...

Po drodze wspominaliśmy przeszłość.

Gdy dotarliśmy na miejsce było jeszcze ciemniej, a pogoda znacznie się pogorszyła - "lało jak z cebra".
- Może wejdziesz na chwilę? - zaproponowała troskliwie mama;
- Nie mamo, muszę wracać, pzecież zaraz idę do pracy.
- No tak, znowu zapomniałam. Ale przecież chyba odwołają dzisiejszy patrol? Przy takiej pogodzie i tak nie wiele byście zdziałali. :\ Zadzwonisz do Steve'a?
- Nie mamo, dziekuję za troskę, ale naprawdę, idę już. *cmok*
- To może chociaż dam ci parasolkę?
- Nie, pobiegnę a przy okazji mnie trochę odświeży.

Bez parasolki biegłem czym prędzej w stronę domu, żeby się nie spóźnić.

Gdy już wchodziłem do domu wydawało mi się, jakby w górnym oknie, na piętrze ktoś stał przy oknie.

*glurp*

Ale się najadłem strachu. :wacko: Tym razem postanowiłem sobie to logicznie wytłumaczyć i nie sprawdzać tego. Poprostu to tylko złudzenia po tym, jak nastraszył mnie ten nietoper.

Weszłem do domku i zamknąłem drzwi na klucz, aby czuć się bezpieczniej. Oświeciłem lampy w salonie i zaraz czułem się raźniej.

Spojrzałem na zegar, aby sprawdzić która godzina - było już po 7. Doszedłem do wniosku, że zanim przyjedzie Steve wrzucę "coś na ruszcik". :smirk: W kuchni nadal był nieporządek, ale udało mi się przygotować kanapki z chrupkiego pieczywa, które zostały jeszcze od wprowadzki. Jutro będę musiał przejść się w końcu do sklepu i zrobić zakupy na cały tydzień.

Usiadłem przy stole i jedząc patrzałem przez okno, gdzie nadal lekko siąpił delikatnie deszczyk. Czułem się strasznie senny, ale mus to mus, do pracy pójść trzeba.

*beep* Usłyszałem klakson tego zgrzybiałego gruchota, którym jeździ Steve. Przebrałem się w mój ciuszek do pracy i wyszedłem.

- Cześć stary.
- Nooo, wiec to jest ten nowy dom nawiedzonej staruszki? - zapytał entuzjastycznie Steve;
- No tak, jak widzisz nie jest ani nowy, ani nawiedzonej staruszki, chyba że już wyglądam tak staro?
- Nie, wiesz że nie oto mi chodziło - odparł; I jak się sprawdza?
- Poza kilkoma drobnymi szczegółami wszystko jest w porządku.
- Hehe, drobnymi szczegółami. Znalazłeś już wszystkie pokoje? - zaartował;
- Daj spokój stary, nie żartuj. Ten dom jest naprawdę w porządku.

Może już pojedziemy?
- Ah, zagapiłem się. Znowu do roboty...
- A no, znowu... Nie martw się, to zaledwie 8 godzin.

- No i już chyba wiem, dlaczego jesteś moim najlepszym przyjacielem!?
Zaśmialiśmy się oboje i ruszyliśmy w stronę domu burmistrza, gdzie zwykle mamy nocną wartę. Przejeżdzając obok szkoły zobaczyliśmy dwóch młodzieniaszków, którzy dobierali się do jakiejś starszej pani.
- Co robimy? - zapytał Steve;
- Bierzemy go.

Postanowiliśmy zareagować, jako że policja jest zawsze ostatnia na miejscu zdarzenia.

Wysiedliśmy z samochodu i sięgnęliśmy po pistolety krzycząc: "Stać! Nie ruszać się!". :smirk: Może i wyglądało to nieco śmiesznie, ale wszystko sie zmieniło, bo okazało się, że Ci dwaj tez mieli pistolety i zrobili dokłądnie to samo.

Tej nocy na ulicy rozpętała się prawdziwa strzelanina. :wacko: Młodziki strzelali gdzie popadło raniąc Steve'a w nogę. Jako że nie mieliśmy zezwolenia od Policji, ale musieliśmy się chociaż bronić Steve wczołgał się za samochód, a ja postanowiłem interweniować.

Schowałem się za koszem na śmieci.

Dzięki Bogu, że śmietniki w naszym miasteczku są solidne.

Wychylałem się co chwila i oddawałem strzał starając się zranić w rękę jednego z nich, ale pogoda mi nie sprzyjała.

Po dłuższej chwili raniłem srzalającego, który rzucił pistolet. Wszystko wyglądało na zakończone, kiedy wyszłem z "schronu", kiedy nagle podjechał samochód zabierając rannego i tego drugiego. Staruszka zdążyła zbiec. Odjeżdzając jeden z nich zdążył oddać strzał, który ranił mnie w bok...

Ten dzień zdecydowanie nie należał do tych najszczęśliwszych...
Koniec odcinka 2